Beskidzka śmiertelna zmowa - Irena Omegard - ebook

Beskidzka śmiertelna zmowa ebook

Irena Omegard

0,0

Opis

Gdy córka pani Agnieszki zostawia męża i ucieka w Beskidy do domku po babci, kobieta zaczyna interesować się przeszłością zięcia. Niespodziewanie wychodzą na jaw fakty, że nie jest on tym, za kogo wcześniej się podawał. Detektywi i kobieta przekonują się też, że znikniecie większości starszych osób z górskiej wioski przed paroma laty, wcale nie było wypadkiem drogowym. Jak połączą się te dwie sprawy? Czy wszyscy wyjdą z tego żywi? 
Krótkie opowiadania kryminalne.
 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 50

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




@ Irena Omegard „Beskidzka śmiertelna zmowa”

@ Krople Czasu Studio Wydawnicze, Tarnowskie Góry 2023

Redakcja: Irena Omegard

Korekta: Iwona Imiołek-Fidyk

Skład: Malwina FidykOkładka: www.canva.pl IIF

ISBN 978-83-67572-51-4

Wydanie I

Wydawca: Krople Czasu Studio Wydawnicze

Kontakt: [email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Prolog.

Pięć lat wcześniej.

– Jesteście przekonani, że to dla nas najlepsze wyjście z sytuacji? – zadaje pytanie starsza pani, w nieokreślonym senioralnym wieku, spoglądając na siedzące wokół stołu osoby płci obojga. – Z tego układu nigdy się nie wyplączemy i pozostaniemy skazani jedynie na siebie. Nie będzie odwrotu od raz podjętej, tak drastycznej decyzji.

Kobiety spoglądają wokoło, milcząc, a mężczyźni nawet nie próbują jako pierwsi wychylać się i potwierdzać swojej zgody. Cisza nikomu nie przeszkadza, gdyż od lat są do niej przyzwyczajeni, a siedzące przy stole towarzystwo rozumie, że podejmując niełatwe rozporządzenie, wiedzą, iż ono zaważy na całym ich przyszłym życiu. Wszyscy jednak mają na uwadze swoje własne bezpieczeństwo, a od wspólnie podjętego uzgodnienia nie będzie, niestety, powrotu do przeszłości. Będą skazani jedynie na siebie.

– Kochani! Wiem, że nie jest to łatwa sprawa, ale wszyscy, jak tu sobie siedzimy chcemy jeszcze trochę spokojnie pożyć, zatem proszę was o podniesienie w górę ręki, aby przypieczętować zgodę. Nie musicie przy tym nic mówić, wystarczy ten jeden, jedyny gest.

Po chwili milczenia podnoszą wszyscy swoje ręce, aby potwierdzić, że żadna ze znajdujących się w pomieszczeniu osób, nie zamierza się na ostatni moment wycofać.

– Zatem postanowione! Zaczynamy działać od jutra, a za dwa tygodnie realizujemy nasz plan doskonały. Znacie wytyczne, które powinniście wykonać, aby nasza przyszłość okazała się tą jedyną, świetlaną. Mam nadzieję, że wszyscy solidarnie milczą i nikt poza naszym szacownym gronem nie ma pojęcia o ostatecznych przygotowaniach.

Czternaście dni później.

Gdzieś w Alpach.

Autokar wycieczkowy wiozący grupę polskich turystów runął w przepaść po brawurowej jeździe kierowcy. Nikt nie przeżył. Do wypadku doszło w trudno dostępnym miejscu i dlatego służby w uzgodnieniu z rodzinami postanowiły, że ofiary spoczną tam, gdzie zginęły. Ze względu na brak ubezpieczenia, rodzinom nie zostaną wypłacone odszkodowania.

Obecnie.

Telefon przerywa ciekawą rozmowę między mną, a cudownym, ale cokolwiek gapowatym małżonkiem.

– Agnieszko, czy była u was dzisiaj Sabinka, moja żona?

– Ach, to znowu ty Jędrusiu. Kochany zięciu, dzwonisz, jak zwykle w nieodpowiednim momencie, ale odpowiem. Nie, od wczoraj nie było u nas twojej żony, a naszej ukochanej córki. Na pewno po pracy poszła na zakupy i jak znam życie, to wyłączyła telefon, aby nikt jej nie rozpraszał.

– Mama ma jak zwykle rację – słyszę w odpowiedzi – ale dochodzi dwudziesta i zaczynam się martwić. Miała na kolację przygotować naszą ulubioną potrawę, gdyż postanowiliśmy świętować rocznicę naszego poznania. Dzwonię do niej i komórka mi nie odpowiada.

– A ile razy próbowałeś się z nią dzisiaj skontaktować? – pytam, cokolwiek już zła.

Jego milczenie wystarcza za odpowiedź. Podejrzewam, że jak zwykle wydzwaniał co rusz i dlatego Sabinka miała dosyć jego wiecznej inwigilacji. Gdzie ona kierowała oczy, biorąc sobie za męża zazdrosnego i kontrolującego ją ciągle faceta?

– Posłuchaj mnie uważnie! Jak znam swoją córkę, to zjawi się szybko, cała w skowronkach i na pewno z prezentem na waszą rocznicę. Czekaj spokojnie i nie wydzwaniaj co kilka sekund.

– Przyjąłem do wiadomości – odpowiada naburmuszony, wyłączając telefon.

Odwracam się w stronę Przemka, który przysłuchiwał się naszej rozmowie, niczego z naszej konwersacji nie rozumiejąc.

– Jak znam życie, to ostatnio naszej jedynaczce w głowie nie żadna rocznica, ale nie mam pojęcia, co zamierza z tym począć. Powiedziała ostatnio, że Jędrek nigdy nie da jej wolności, co oznacza, że chce od niego odejść, ale nie wie, jak to zrobić – informuję małżonka.

– Może sama do niej zadzwonisz? – sugeruje Przemek. Od własnej matki, to chyba odbierze telefon?

– Ani mi to w głowie – odpowiadam. Mamy do pogadania na temat nadchodzącego urlopu. – To gdzie zabierasz w tym roku swoją ukochaną żonę, mój drogi mężu?

Następnego dnia dzwonek telefonu budzi mnie minutę po szóstej. Nieświadoma niczego, odbieram i słyszę zdenerwowany głos mojego zięcia.

– Sabinka nie wróciła na noc do domu. Czy na pewno nie ma jej u was? – dochodzi mnie zdenerwowany głos.

– A co miałaby tutaj robić, mając własny dom i męża? – pytam rozbudzona i pobudzona. – Może spotkała dawno niewidzianą przyjaciółkę i zagadały się, zapominając o bożym świecie. Poczekajmy kilka godzin.

Teraz ja pierwsza wyłączam telefon i odwracam się w stronę małżonka.

– Nie mam pojęcia, co wymyśliła nasza córeczka, ale wcale mi się to nie podoba – oznajmiam podnosząc się z małżeńskiego łoża. – Chcesz kawy?

Zmartwiona wychodzę z sypialni, nie czekając na odpowiedź. Co też młodej wpadło głupiego do głowy, że nawet z własnymi rodzicami nie chce się skontaktować? Przecież byśmy jej pomogli, bo sami zaczynamy mieć dosyć despotycznego zięcia. Kiedy ostatnio z nią rozmawiałam na temat jej pożycia małżeńskiego, wydawało mi się, że stanęła na rozdrożu i rozważa zamknięcie tego rozdziału życia.

Włączam ekspres do kawy i sięgam po telefon, aby do niej zadzwonić. Niestety! Nie odbiera, a po chwili słyszę, że abonent jest poza zasięgiem. Czy to dobra, czy zła wiadomość? Spoglądam na kuchenny zegar i postanawiam zadzwonić do jej najlepszej przyjaciółki i wspólniczki Moniki. Odbiera po chwili, wcale nie zaskoczona moim telefonem.

– Dzień dobry pani Agnieszko. Czyżby Sabinie znudziło się nudne życie po dwóch dniach bycia na bezrobociu i zamierza wrócić do pracy?

Cisza, która zapada po jej słowach aż drażni. Nie potrafię zrozumieć o czym mówi do mnie ta dziewczyna. Czego jeszcze dowiem się, zanim wreszcie wypiję pierwszą filiżankę kawy?

– Dzwonię, gdyż Sabinka wczoraj nie wróciła do domu i zaczynamy się martwić, a jej mąż szaleje. Jemu możesz nic nie wyjaśniać, ale mnie, matce, chyba powinnaś!

– Pani córka zamknęła ten rozdział swojego życia – słyszę w odpowiedzi. – Postanowiła, że zniknie, bo Jędrzej i tak nie da jej upragnionego rozwodu. Już nie jesteśmy wspólniczkami. Dostała rozliczenia, pieniądze i postanowiła rozpocząć nowe życie. Widziałyśmy się wczorajszego popołudnia, gdy zajrzała na chwilę do firmy, informując, że chyba znalazła swoje wymarzone miejsce na ziemi, ale postanowiła jeszcze rozmówić się z mężem. Czy pomogłam pani?

– Dziękuję ci za te informacje kochana. Zaraz wszystko wyjaśnię z Jędrzejem. Do usłyszenia.

Coraz bardziej zmartwiona postanawiam zaprosić zięcia do naszego domu, aby wyciągnąć od niego wszystko, czego nam nie powiedział. Jędrek po odebraniu telefonu waha się jedynie przez chwilę, ale wyraża zgodę na natychmiastowy przyjazd.

– Co się dzieje? – pyta wchodzący do kuchni Przemek. – Dzwoniłaś do naszej córki?

Spoglądam na niego bez słowa i podsuwam mu kubek z jego ulubioną kawą. Stawiam obok mleko, wyjęte z lodówki. Czy naprawdę muszę go o wszystkim informować? Przecież on zawsze uwielbiał Jędrka a ten, wykorzystując sympatię teścia, jak zwykle wyciągnie z niego wszystkie tajemnice. Nie, chwilowo będę milczała. W takiej trudnej sytuacji nie zamierzam dolewać oliwy do ognia. Mam jeszcze nadzieję, że to był głupi żarcik naszej jedynaczki.

– Zadzwoniłam do niego i poprosiłam, aby zaraz zjawił się u nas. Musimy chyba coś sobie z nim wyjaśnić.

Przemek rozsiada się na swoim ulubionym miejscu przy stole z widokiem na ogród. Niestety! Dzisiaj swój wzrok kieruje w moją stronę, a nie na swój wymuskany, wypielęgnowany skrawek świata.

– Dowiem się czegoś więcej, czy muszę łopatą z ciebie wyciągać wszelkie informacje?

– Nic nie wiem nowego, czego sam byś nie wiedział – odpowiadam. – Poczekamy na naszego zięcia. Być może on oświeci nas w tym względzie, chociaż nadal nie chce mi się uwierzyć w historię