Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
1315 osób interesuje się tą książką
Alice Venturi, młodsza siostra Antonio i Matteo, od zawsze żyła w cieniu braci. Jednak w świecie mafii kobieta ma jedno przeznaczenie. Ojciec już dawno zdecydował o jej przyszłości – wyznaczył mężczyznę, którego Alice ma poślubić. Bracia jednak sprzeciwiają się tej decyzji i wysyłają ją do Nowego Jorku, by mogła zaznać wolności.
Tam los stawia na jej drodze tajemniczego mężczyznę.
Leo Sulivman – przyszły capo Nowego Jorku – wraca wraz z rodziną, by odzyskać utracone terytorium. Gdy poznaje piękną czarnowłosą dziewczynę, od razu ją rozpoznaje. Ona jednak nie ma pojęcia, kim on jest. Leo ukrywa swoją tożsamość, a między nimi rodzi się uczucie, które z każdym dniem staje się silniejsze.
Kiedy prawda wychodzi na jaw, świat Alice rozpada się na kawałki. Czuje się zdradzona i decyduje się wrócić do Włoch.
Dla niej to koniec. Dla niego początek.
On przysięga, że ją odzyska. Ona przysięga, że nigdy mu nie wybaczy.
Kiedy po latach ich drogi się krzyżują, Leo jest gotów zrobić wszystko, aby odzyskać Alice.
Jednak czy serce rozbite na tysiąc kawałków można poskładać na nowo?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 475
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
PROLOG
ALICE
Czy zdarzyło się wam czegoś tak pragnąć, że aż trudno było oddychać? Czy jedna myśl potrafiła zdominować każdą inną, a w brzuchu rozlewało się przyjemne ciepło? Czy serce biło jak szalone, kiedy przypominaliście sobie o wspólnie spędzonych chwilach?
W moim życiu był taki moment, kiedy – mimo nazwiska i pozycji społecznej – poznałam kogoś, dla kogo zaryzykowałam niemal wszystko. Porzuciłam lodowaty pancerz obojętności i pozwoliłam sobie po prostu czuć.
W jego oczach było morze spokoju, którego bardzo potrzebowałam. Otaczał mnie aurą bezpieczeństwa, a jego uśmiech przyprawiał mnie o dreszcze. Przez moment nie czułam się Alice Venturi – córką capo Andreo Venturiego, włoską księżniczką mafijnego świata oraz dziedziczką fortuny. Byłam zwykłą Ally i czułam się z tym zajebiście dobrze. Miałam wrażenie, że nareszcie poznałam kogoś, kto patrzy na mnie… normalnie. Właśnie tak, jak mężczyzna patrzy na kobietę. Zwyczajna rozmowa – bez podtekstów, ubijania brudnych interesów czy wiecznych zdrad.
W naszym świecie widziałam wystarczająco wiele. Moja mama, choć jest bardzo dzielna, nie umie sobie radzić z tatą, a ten wykorzystuje jej wrażliwość i uczucia, jakimi go darzy. Na mnie z kolei patrzy… jak na kogoś bezwartościowego. Jestem tylko kobietą. Dla mafii nie stanowię żadnego wzmocnienia, a wręcz przeciwnie. Od dawna wiedziałam, co mnie czeka, i tylko wypatrywałam dnia, kiedy ojciec wejdzie i poda mi nazwisko człowieka, za którego mam wyjść. I pewnego razu wybrzmiało nazwisko, od którego niemal zakręciło mi się w głowie, a treść żołądka podeszła mi do gardła. Riccardo Conte. Człowiek dwa razy starszy ode mnie, po dwóch nieudanych małżeństwach, które skończyły się samobójstwami jego żon. Tego dnia dotarło do mnie, kim jestem dla mojego ojca. Podczas naszego pierwszego spotkania czułam, jak uchodzi ze mnie życie. Moja mama na rozkaz ojca wybrała dla mnie obcisłą, czerwoną sukienkę, w której wyglądałam bardzo atrakcyjnie i seksownie, a mocny makijaż miał dodawać mi lat. Ze smutkiem i żalem uczestniczyłam w farsie, którą przygotował mój własny ojciec.
Czułam się jak błyskotka wystawiona na aukcję dla bogatych dupków.
Czułam się jak bydło, którym można handlować, gdzie się chce.
Jednak udało mi się uciec przed okrutnym losem. Moi bracia stanęli na wysokości zadania i ochronili mnie przed ojcem. Postąpili wbrew jego rozkazom i ukryli mnie daleko od domu. Daleko od Katanii. Byłam im wdzięczna, ponieważ wiedziałam, jak bardzo ryzykowali. Jednak Antonio i Matteo patrzyli na mnie jak na młodszą siostrzyczkę. Wiedziałam, że ojciec nie będzie dla nich łaskawy, a jednak podjęli dla mnie to ryzyko. Pragnęli mnie chronić, a ja obiecałam sobie, że kiedyś oddam im przysługę. Przyrzekłam, że kiedy przyjdzie czas, ja również się poświęcę w imię większego dobra.
Odkąd skończyłam osiemnaście lat, mieszkałam z dala od rodziny, ciesząc się wolnością. Rozmawiałam często ze swoją mamą przez telefon, a kiedy tylko ojciec wyjeżdżał załatwiać swoje brudne interesy, wsiadałam w samolot i leciałam do domu, aby się z nią spotkać. Jeśli nie było takiej możliwości, Antonio lub Matteo udostępniali mi miejsce u siebie w domu, abym jak najdyskretniej mogła spotkać się z najbliższymi. Cieszył mnie taki stan rzeczy i choć w kuluarach mówiło się o mnie i o tym, że nie jestem jeszcze nikomu oddana, miałam to w dupie. Póki Antonio i Matteo trzymali rękę na pulsie, nie musiałam się niczym przejmować. Oczywiście byłam pilnowana przez ochroniarzy mojego brata, ale nie miałam o to żalu. Musiałam pójść na kompromisy, choć to była tak naprawdę pestka, ponieważ nareszcie miałam życie, o jakim wcześniej mogłam tylko pomarzyć.
I właśnie wtedy na mojej drodze pojawił się on. Mężczyzna, który przysiadł się do mnie pewnego razu na ławce w parku. Miał na sobie zwykły czarny T-shirt, sprane dżinsowe spodnie oraz czapkę z daszkiem. Na początku nie odzywaliśmy się do siebie, jednak ja kątem oka podglądałam go i… podobało mi się to, co widziałam. Jego ciało było umięśnione, ale nie przesadnie, jak u niektórych z moich ochroniarzy. Wszystko miał zachowane w idealnych proporcjach. Tak naprawdę był pierwszym facetem, który podszedł do mnie bez cienia zawahania. Nie wiem dlaczego, ale każdy mężczyzna, którego spotykałam, kalkulował wszystko tysiąc razy, zanim powiedział do mnie „cześć”. Znałam to spojrzenie i strasznie mnie denerwowało. Jednak coś w tym mężczyźnie mnie zafascynowało. Tak jakby niewidzialna siła przyciągała nas do siebie.
– Jesteś piękna.
Głos nieznajomego sprowadza mnie na ziemię i sprawia, że przez moje ciało przechodzi nieznany mi dotąd prąd. Zazwyczaj mężczyźni nie byli w stanie dotrzeć nawet do jednego komplementu, ponieważ kiedy tylko na nich spojrzałam, kulili się pod moim wzrokiem.
– Dziękuję – mówię spokojnie, choć czuję podekscytowanie. – Rzadko kiedy mam towarzystwo.
Zerkam na mężczyznę, który patrzy wprost na mnie, a jego kąciki ust delikatnie drgają. Tak naprawdę nie wiem, czemu to powiedziałam, ale z jakiegoś irracjonalnego powodu chciałam, żeby to wiedział.
– A to wielka szkoda – odpowiada zamyślony. – Powinnaś przestać onieśmielać mężczyzn, a wtedy z pewnością będą odważniejsi.
Prycham.
– Skoro boją się tego, jak na nich patrzę, to chyba raczej nie chcę, aby zawracali mi głowę.
Wychowałam się w naprawdę popieprzonym środowisku, gdzie mężczyźni wiedzą, czego chcą, i niczego się nie boją. Posiadanie partnera, który na widok Antonio szczałby w gacie, nie jest czymś, czego pragnę. W mafii nie ma miejsca dla słabych.
– Masz rację. Każda kobieta zasługuje na mężczyznę, który będzie bronił ją przed światem, a przede wszystkim, przy którym rozwinie skrzydła. Szkoda tracić czasu na chłopaczków.
Uśmiecham się delikatnie, odwracając głowę w jego stronę. On zdecydowanie nie jest chłopcem. Jest mężczyzną, który być może potrafiłby postawić się moim braciom. Kręcę głową z niedowierzaniem. O czym ja, do cholery, myślę?! Zastanawiam się, dlaczego jeszcze się sobie nie przedstawiliśmy, dlatego postanawiam wykonać pierwszy krok.
– Mam na imię Alice. – Mój głos jest lekko spięty, a on od razu to wyłapuje, taksując mnie uważnie wzrokiem.
– Sawyer.
Mężczyzna od razu podaje mi rękę, a ja, lekko zaskoczona, oddaję uścisk. Nowy znajomy jednak nie ma zamiaru mnie szybko puścić i trzyma moją dłoń jeszcze przez chwilę. Wyczuwam w tym geście coś więcej. Skrywane dotąd pragnienia wychodzą na wierzch, ponieważ dotyka mnie obcy mężczyzna. Śmieję się w myślach przez to, o czym myślę. Żaden nigdy nawet nie dotarł do mojej pieprzonej ręki. Każdy się bał, ponieważ jestem Venturi, a teraz? Siedzę na ławce w parku z mężczyzną, który pozwala mi odczuć wiele emocji.
Przyjemność zmieszana z obietnicą.
Sensualność ukryta pod pożądaniem.
Delikatny prąd razi każdą komórkę mojej skóry. Wyczuwam, że mój towarzysz czuje to samo, ponieważ jego kciuk zaczyna delikatnie muskać wierzch mojej ręki. Nie odrywamy od siebie wzroku, chłonąc się nawzajem, kompletnie ignorując otoczenie wokół nas. Mija może chwila, gdy nagle mężczyzna odsuwa się ode mnie, a w jego błękitnych jak ocean oczach widzę małe iskierki.
– Czy mogę mówić do ciebie Ally?
Uśmiecham się delikatnie, próbując wejść do jego głowy. Kim jesteś, cholernie przystojny człowieku? Dlaczego się nie boisz? Czy naprawdę nie wiesz, kim jestem? Mam nadzieję, że tak, bo nie chcę stracić tego, co właśnie z tobą przeżywam.
Rozmawialiśmy ze sobą, jakbyśmy znali się od zawsze. Kilka miesięcy regularnego spotykania, a ja miałam wrażenie, że każdego dnia poznajemy się na nowo. Nie czuliśmy wobec siebie skrępowania, choć nigdy nie grzebaliśmy w swojej prywatności. Cieszyliśmy się tym, że ja jestem zwykłą Ally, a on Sawyerem. Miałam wrażenie, że nareszcie otrzymałam to, czego skrycie pragnęłam. Faceta, który umie ze mną rozmawiać i potrafi słuchać. Mężczyzny, który delikatnymi muśnięciami sprawia, że moje płuca zapominają, jak się oddycha, a całe ciało przechodzi słodki dreszcz. Taka idealna, powolna tortura…
Wydawało mi się, że już go mam…
Pragnęłam, aby tak zostało…
Miałam ochotę przyznać się mamie i braciom, że jest ktoś w moim życiu. Powiedzieć, że moje serce kogoś do siebie dopuściło. Zastanawiałam się, czy Antonio mógłby mi pomóc, aby Sawyer wszedł do naszego świata, abyśmy mogli być razem. Byłam gotowa poświęcić wszystko. Dla niego.
A potem okazało się, że życie zrobiło mnie w chuja. I to tak bardzo, że nawet nie mogłam płakać. Czułam rozgoryczenie, żal i złość. Ktoś zabawił się moimi uczuciami, a ja dałam się nabrać jak dziecko. Mafijna księżniczka została wykiwana, i to przez syna swojego wroga. Kiedy Antonio powiedział mi wszystko, co musiałam wiedzieć, moje serce zostało roztrzaskane w drobny mak.
Mimo bólu uniosłam dumnie głowę i zebrałam swoje serce, układając je na nowo z uszkodzonych elementów. A potem otoczyłam je pieprzonym drutem kolczastym. Wtedy obiecałam sobie, że żaden mężczyzna już nigdy nie otrzyma szansy na zbliżenie się do mnie. Byłam pogodzona z tym, że być może kiedyś mój brat znajdzie mi męża, jednak wtedy nie będę szukać z nim żadnej więzi emocjonalnej. Jestem Alice Venturi i mogę robić wszystko na własnych zasadach, więc nawet aranżowane małżeństwo z nieznajomym było dla mnie do przejścia.
Nie spodziewałam się jednak, że życie będzie chciało jeszcze bardziej ze mnie zadrwić. W końcu jak inaczej można nazwać fakt, że moim mężem zechce zostać mężczyzna, który kilka lat temu mnie zniszczył?
Sawyer vel Leo Sulivman miał doprawdy tupet.
ROZDZIAŁ 1
LEO
Walka o terytorium zajęła nam trzy lata.
Trzy pierdolone lata, aby w końcu zarżnąć wszystkich, którzy odebrali nam to, co nasze. Przez lata bawili się w najlepsze, sądząc, że kara za ich grzechy nigdy nie nadejdzie. Jaka szkoda, że właśnie wtedy byliśmy na tyle silni, aby odzyskać Chicago, Nowy Jork i wszystkie miasta, które zostały przejęte dziesięć lat temu przez mojego wuja. Chciał być lepszy niż mój ojciec i spiskował przeciwko naszej rodzinie. Tommaso Sulivman – pieprzony zdrajca, który zadał nam największy cios i z radością przejął obowiązki wielkiego capo rodziny.
Miałem wtedy dwanaście lat. Choć wiele już potrafiłem i znałem smak walki, z pewnością nie miałem tej finezji i opanowania, które mam teraz. Z wiekiem przyswajałem sztukę zabijania niczym pierdolony artysta, a każdy jęk mojego wroga napawał mnie cholernym zwycięstwem. Adrenalina, złość, poczucie niesprawiedliwości napędzały nas do działania i choć straciliśmy wiele tamtego pamiętnego dnia, ojciec cały czas powtarzał jedno pieprzone zdanie: Zemsta najlepiej smakuje na zimno. I choć tego nie rozumiałem, słuchałem jego rozkazów, chcąc być gotowym na dzień, w którym przyjdzie nam odebrać to, co kiedyś było nasze.
Od czego rozpoczęliśmy czystkę? Od wyrżnięcia wszystkich kapitanów mojego wuja oraz jego podszefów, czyli wszystkich, którzy w chwili zamachu na naszą rodzinę obrali złą stronę. Wybrali skurwiela, który dla zaspokojenia swoich chorych ambicji postanowił podnieść rękę na własnego brata. Z radością rozczłonkowywaliśmy ich ciała, aby potem na deser, podczas publicznego spotkania, rozprawić się z moim wujem i dać wszystkim pierdolone ostrzeżenie.
Wraz z moimi braćmi: Alexandrem oraz Gabrielem, zmusiliśmy wręcz ojca, aby ten pozwolił nam dokonać zemsty.
Za rodzinę.
Za zasady.
Za naszą ukochaną siostrę.
I tak oto nasz wuj przeszedł przez prawdziwe piekło, aby to, do którego trafi, nie robiło już na nim wrażenia. Cięliśmy go, pozbawialiśmy kończyn, aby znów go zszywać i zaczynać zabawę od nowa. Cały dzień wymienialiśmy się z braćmi, aż w końcu ostateczny cios zadał nasz ojciec, pokazując tym samym, że prawdziwy capo nie ma skrupułów. Nie wobec zdrajców. Kilku z ludzi lojalnych wobec mojego wuja zostało zabitych od razu, a większa część przysięgała posłuszeństwo mojemu ojcu oraz jego następcy – mnie.
Bijąc się w pierś, przysięgali, że będą oddani i lojalni wobec rodziny Sulivman. Obiecali walczyć za całą naszą rodzinę i za sprawy, które w przyszłości będą się pojawiać. Jako najstarszy syn wraz z ojcem kontrolowałem cały czas sytuację, tłumiąc jakieś śmieszne zamieszki. Każdy, kto choćby mrugnął w naszą stronę nie tak, jak trzeba, był likwidowany. Gabriel – najmłodszy z nas – uwielbiał to robić. Był najspokojniejszy z naszej trójki, a przez to bez mrugnięcia okiem zabijał każdego, i to bez ostrzeżenia. Według mojego ojca była to najkrwawsza zemsta, jaka miała miejsce w historii całego Chicago i Nowego Jorku.
I bardzo dobrze.
Historia musiała pisać się od nowa, nawet jeśli pierwsze strony tej księgi zostały polane litrami krwi. Czekało nas sporo pracy oraz przede wszystkim ponownego wytyczania granic naszych wpływów. Chicago oraz wszystkie mniejsze miasta musiały się podporządkować nowym prawom, a dzięki mojemu ojcu tak naprawdę wszystko szło gładko.
Nasz dom, w którym przez ostatnie lata urzędował wuj, wyglądał jak istny burdel. Moja mama niemal zemdlała na widok tego, co zastała w środku, jednak ojciec obiecał wybudować jej dom, w którym zaznają szczęścia i spokoju. Bardzo tego pragnąłem, ponieważ matkę wiele kosztowało całe to zamieszanie, doznała niewyobrażalnej straty.
Na początku wynajmowaliśmy ogromny penthouse w Wisconsin, dopóki ekipa ojca nie uporała się z wybudowaniem nowego domu. Wszystko monitorowała moja mama, a ojciec wraz z naszą pomocą odnawiał kontakty, aby móc ponownie ruszyć ze sprzedażą narkotyków oraz alkoholu. Szlaki przebiegały blisko granic naszych wrogów, dlatego musieliśmy zachować szczególną ostrożność. Ojciec poinformował rodzinę Machiavelli z Los Angeles o naszym powrocie do Chicago. Musieli wiedzieć o przewrocie, choć zapewne ich krety już im o tym doniosły. Ja, jako najstarszy z synów, miałem przejąć teren w Nowym Jorku. To właśnie tam miałem stłumić resztki pieprzonego oporu i tym samym rządzić tym miastem, pod nadzorem mojego ojca.
Minął niemal rok, odkąd pozbyłem się każdego pierdolonego człowieka, który chciał mi zaszkodzić. Nawiązałem współpracę z nowymi kapitanami, którzy stali obok mnie, kiedy próbowałem zapanować nad chaosem w Nowym Jorku. Francesco Gambino jest jednym z moich kapitanów, który sprawuje kontrolę nad Pensylwanią, a Santo Morelli zajmuje się terytorium Kentucky. Obecnie są moimi najbardziej zaufanymi ludźmi, którzy pracują na to przez cały czas. Wiedzą, do czego jestem zdolny, a mimo wszystko ufają moim osądom i starają się pomóc nawet w najbardziej pojebanych sytuacjach. Jeszcze wielu z kapitanów musi udowodnić swoją wartość, jednak na ten moment jestem zadowolony. Mam oddanych żołnierzy, a wszystko wydaje się stabilizować.
Informacja, że powróciliśmy na powierzchnię, rozniosła się z prędkością światła. Każdy zna nasze nazwisko i wielu było zadowolonych, widząc nasz upadek. Jednak my nigdy nie dotknęliśmy dna. Odbiliśmy się od niego, stając się silniejsi, i tym razem nie dopuścimy, aby ktokolwiek odebrał nam nasze terytorium.
W Nowym Jorku panuje względny spokój. Jadę ulicami miasta, rozglądając się wokoło. Kiedy rozprawiałem się ze zdrajcami, nie miałem czasu na obserwowanie otoczenia. Mam wrażenie, że w mieście nie zmieniło się kompletnie nic. Ten sam chaos, ten sam gwar, który tak przyciąga przybyszy z innych części kraju. Uśmiecham się, bo dokładnie tak zapamiętałem to miejsce. Moje mieszkanie mieści się w dzielnicy Upper East Side. Mieszkam w apartamentowcu, który daje mi prywatność oraz przestrzeń, dzięki której mogę odpoczywać. Choć jestem daleko od domu, to nie mogę narzekać. Mam stały kontakt z braćmi oraz rodzicami. Już nikt nam nie zagrozi. Nie po tym, co zrobiliśmy po naszym powrocie.
Największą stratą, jaką ponieśliśmy w czasie przewrotu, była nasza siostra Ava. Najmłodsza z całej naszej czwórki. Ukochany promyczek, który dawał nam wiele radości. Wuj jednak na to nie patrzył i z zimną krwią zamordował ją na naszych oczach. Miała tylko osiemnaście lat, ale do końca życia będę pamiętał jej wzrok utkwiony we mnie. Tak jakby wiedziała, że ją pomszczę. I tak się stało, jednak ból nadal pozostał.
Wjeżdżam na podziemny parking, a następnie wychodzę z samochodu. Obserwuję wszystko, co dzieje się wokół mnie. Nigdy nie przestanę oglądać się za siebie. Tak wielu chciało mi wbić nóż plecy, że po czasie przestałem liczyć, ilu ich było. Wchodzę do windy, która po wpisaniu właściwego kodu wiezie mnie na odpowiednie piętro. Nagle rozdzwania się mój telefon.
– Co się nie odzywasz? Kolejna nowojorska cipka zaliczona?
Przewracam oczami na rozbawiony głos mojego brata. Alexander ma zdecydowanie największe poczucie humoru z nas wszystkich. I zdecydowanie wie, że nikogo dawno nie zaliczyłem.
– Żadna nowojorska cipka nie została zaliczona – warczę. – Mam inne ważniejsze rzeczy na głowie, Alex.
– No weź! Ponoć nowojorskie dziewczyny są bardzo atrakcyjne.
– Nie wiem. – Ściągam marynarkę. – Nie rozglądam się za innymi.
Akcentuję ostatnie słowo, aby dać mu do zrozumienia, że mam w dupie inne kobiety. Nie interesują mnie mieszkanki Nowego Jorku ani jakiekolwiek przedstawicielki płci przeciwnej. Alex i Gabriel są zdecydowanie bardziej wyluzowani, ale ja mam w głowie zupełnie kogoś innego.
– Jesteś kompletnym nudziarzem, ale niech ci będzie! – odpowiada rozbawiony. – Idziemy dzisiaj z Gabrielem na łowy. Mam nadzieję, że uda nam się zabawić. Mam już dość trupów na ten tydzień.
Marszczę brwi.
– Jesteście już po egzekucji Ashforda?
– Tak. – Brat wzdycha bezradnie. – Straszna cipa. Wył, zanim zdążyłem wyciągnąć nóż.
Ashford był ostatnim na liście zdrajców, których musieliśmy zlikwidować. Wiem, że ojciec wydał ten rozkaz moim braciom, ponieważ ja mam sporo swoich obowiązków w Nowym Jorku. Przejęcie tak znaczącego miasta wiąże się z wieloma zadaniami oraz koniecznością zapewnienia porządku. Rozmawiam jeszcze przez chwilę z moim bratem, a potem kończymy połączenie. Rzucam telefon na sofę i biorę głęboki oddech.
Nie potrafiłem oderwać myśli od piękności, która zawróciła mi w głowie kilka lat temu, kiedy jeszcze ukrywałem się wraz z całą rodziną. Nie spodziewałem się, że spotkam ją właśnie tutaj, w Nowym Jorku. W parku. Bez ochrony.
Bo w końcu włoska księżniczka powinna ją mieć, prawda?
Kiedy tylko ją zobaczyłem, wiedziałem, że nie mogę przejść obok niej obojętnie. Była uosobieniem piękna – czarne włosy okalające jej twarz oraz oczy ciemne jak noc. Idealne kości policzkowe oraz pełne usta zachęcały do oglądania jej jak najpiękniejszego obrazu. Zaskoczyłem ją, kiedy się do niej odezwałem. Widziałem w jej oczach uznanie, ale zaraz potem zasłoniła się murem.
Naturalna reakcja mówiąca, że nie dopuszcza do siebie nikogo obcego, jednak to wystarczyło, abym się nią zainteresował. Uniosła wysoko głowę i na początku po prostu mnie ignorowała, ale zauważyłem, jak skanuje mnie wzrokiem. Wiedziałem, że podobam się kobietom, ale widząc w jej oczach uznanie, czułem się jak pieprzony Bóg. Sam zresztą nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Kiedy usłyszałem ją pierwszy raz, miałem wrażenie, że wszedłem do samego nieba. Jej głos pieścił moje zmysły, a kiedy usłyszałem jej śmiech, zechciałem słuchać go cały czas.
Od początku zdawałem sobie sprawę, kim jest, i trudno mi było uwierzyć, że w piękny, słoneczny dzień w Nowym Jorku spotkałem samą Alice Venturi – córkę Andreo Venturiego, który trząsł całym włoskim światkiem. Wtedy jeszcze był w świetnej formie, ale po jakimś czasie doszły nas słuchy, że starszy Venturi zachorował, a na jego tronie zasiadł nie kto inny jak jego syn – Antonio. W naszych kręgach chodziły plotki, że zabił swoją pierwszą żonę, jednak ja w to nie wierzę. Znam wielu bydlaków, którzy byliby do tego zdolni, ale on wykazuje się ogromnym spokojem, którego zdecydowanie nie ma jego ojciec oraz młodszy brat Matteo. Poza tym troska, jaką otacza swoją drugą żonę, daje mi wystarczające podstawy, aby wierzyć, że tego nie zrobił. Każdy ruch Antonio jest przemyślany i wielu głowom rodzin to przeszkadza. Nie da się go oszukać ani przechytrzyć, a wiadomo, że całe nasze życie wygląda jak partia szachów.
Nie był to odpowiedni czas na romans. Miałem na głowie odzyskiwanie terenu z ojcem i braćmi, a także morderców mojej siostry, którzy czyhali na życie wszystkich członków naszej rodziny. Ale nie potrafiłem sobie jej odmówić. Wiedziałem jednak, że nie mogę się ujawnić. Jako osoba pozostająca w naszych kręgach domyśliłaby się, kim, do cholery, jestem, a nie mogłem pozwolić na to, aby ktokolwiek wiedział, że pojawiliśmy się w Nowym Jorku. Dlatego blefowałem i stałem się dla niej Sawyerem. Tak było łatwiej, a i ona zdawała się mi ufać i to… gdzieś w środku mnie bolało.
Zaufanie to tak… delikatna sfera, że ciężko było mi z tym, że ją okłamuję, choć nie robiłem tego ze złych pobudek. Po prostu miałem swoje powody i nie były one błahe. Od tego zależały losy mojej rodziny. Być może Alice nigdy by mnie nie wydała, ale nie mogłem sobie pozwolić na to ryzyko.
Spotykaliśmy się jak para nastolatków i cieszyliśmy się swoją obecnością. Rozmawialiśmy o wszystkim i rozumieliśmy się tak, jakbyśmy znali się od zawsze. Wydawało się nam to zbyt piękne. Bo jak to możliwe, że choć dopiero się poznaliśmy, czuliśmy, jakbyśmy od dawna byli częścią swojego życia? Pokonywaliśmy kolejne bariery, a Alice coraz częściej wspominała mi o swojej rodzinie, jednak nie ujawniała nazwiska. Mówiła ogólnikami, a ja nie dopytywałem, bo i tak posiadałem wiedzę na ten temat. Ja zresztą robiłem to samo i opowiadałem o moich najbliższych. Wspominała, jak bardzo tęskni za rodziną, braćmi i mamą, a o ojcu nie wspomniała nawet słowem. Wcale się nie dziwiłem, skoro chciał, aby jego córka wyszła za mąż za Riccardo Contego – gościa starszego od niej o kilkanaście lat, a także człowieka, który miał miano największego zwyrodnialca na tym świecie. Antonio i Matteo zrobili dla swojej siostry wszystko. Uchronili ją przed ojcem, dzięki czemu to właśnie tutaj ją spotkałem. Według zgromadzonych przeze mnie informacji bracia Venturi wykazali się ogromną odwagą, bowiem sprzeciwianie się capo było czymś niedopuszczalnym. Oni jednak nie martwili się, tylko zadbali o to, aby ich siostra miała normalną – jak na nasze standardy – przyszłość. Wysłanie jej do Stanów było czynem, który dla mnie był aktem najwyższej odwagi.
Niemniej jednak coraz bardziej przeszkadzał mi fakt, że nie wie, kim naprawdę jestem. Szczególnie kiedy pamiętnego wieczoru zbliżyliśmy się do siebie…
Słońce zachodzi za horyzont, kiedy razem z Alice wpatrujemy się w nie i napawamy widokiem. Zawsze szukaliśmy intymnego miejsca, gdzie mogliśmy spędzać ze sobą czas. Tym razem jesteśmy za miastem, a mi to odpowiada, ponieważ nie muszę się martwić potencjalnym zagrożeniem. Za każdym razem chłonę wspólne momenty, jakby miały być naszymi ostatnimi. Wszystko zbliża się do końca w kwestii walki o teren. Powinienem być, do chuja, zadowolony, ale nie jestem. Każdego kolejnego dnia jest mi ciężko wyobrazić sobie moment, kiedy Ally dowie się, kim jestem.
Znienawidzi mnie.
– Pięknie, prawda?
Melodyjny głos kobiety wyrywa mnie z ponurych myśli.
– Tak – odchrząkuję, patrząc na jej twarz. – Ten widok nigdy mi się nie znudzi.
Kobieta przewraca oczami, doskonale wiedząc, że mam w dupie oglądanie zachodu słońca. Tylko ona przyciąga mój wzrok.
– Jesteś monotematyczny – szepcze pod nosem.
– A ty piękna – kontruję łagodnie. – Trudno nacieszyć tobą oczy.
Na policzki dziewczyny wychodzi rumieniec, a ja łapię ją za rękę, czym nieco ją zaskakuję. Odwraca się w moją stronę i patrzymy sobie prosto w oczy.
– Obiecasz mi coś?
Alice unosi wysoko brwi.
– Zależy co. Nie mam w zwyczaju obiecywać czegoś, czego nie będę w stanie dotrzymać.
I oto cały charakter Venturich!
– Nic zbereźnego – śmieję się, pocierając dłońmi jej ramiona, a następnie poważnieję. – Obiecaj, że zawsze będziesz mnie pamiętać. Niezależnie, co się wydarzy. Niezależnie, gdzie poniesie nas życie.
Dziewczyna przygryza wargę i przygląda mi się uważnie. Włącza się jej instynkt łowcy, który potrafię już rozpoznać.
– Coś się dzieje? Masz kłopoty?
Wzdycham, jednak moje usta wykrzywiają się w uśmiechu. Postanawia kontynuować z przekąsem.
– Zazwyczaj jeśli ktoś zaczyna taką przemowę, to za niedługo coś się dzieje, i to z pewnością nic miłego.
W jej głosie słyszę coś, co na ułamek sekundy mrozi mi krew.
– Masz doświadczenie w takich sytuacjach? – pytam, choć doskonale znam odpowiedź.
Alice odwraca wzrok i wbija go w znikające słońce. Jej mięśnie w momencie zaczynają się napinać.
– Niestety tak.
Mafia to nie jest świat dla kobiet, a jednak stanowią one istotny jego element. Bez nich żaden z wielkich bossów nie pozostawiłby po sobie dziedzica. Próżno było szukać kochających żon, które nie miałyby kochanków na boku, ale i mężczyźni nie popisywali się tym, jak je traktowali. Nieraz widziałem skrywane pod makijażem sińce oraz zdradzających mężów z ekskluzywnymi dziwkami. Pieniądze robiły z mózgu niektórych prawdziwą sieczkę. Zawsze pragnąłem stabilizacji i gdzieś pod skórą chciałem się zakochać. Mieć w domu kochającą żonę, która będzie na mnie czekać i która zaakceptuje mój mrok.
Alice jest idealną kandydatką, ponieważ rozumie zasady. Wychowała się w domu, gdzie to wszystko miało miejsce. Nie uciekłaby i być może gdyby nie sytuacja, w której się znajdujemy… zostałaby moją żoną. Nagle jakby doznaję olśnienia. Wpatruję się w jej profil i zaczynam rozumieć, że mogę się o nią starać. Kiedy tylko nasza sytuacja się ustabilizuje, mogę poprosić jej ojca o zgodę na ślub. Legalnie, bez przeszkód.
Dziewczyna wyczuwa na sobie mój wzrok i odwraca się, jednak zanim zdąży cokolwiek powiedzieć, bez zastanowienia robię krok do przodu, łapię jej twarz i wpijam się w jej cudowne usta. Na początku jest zaskoczona i nie oddaje pocałunku, jednak przełamuję jej opór. Po chwili nasze języki zaczynają współgrać, co sprawia, że mam ochotę w tym momencie wykrzyczeć, że jest moja. Dłoń Alice wędruje po mojej klatce piersiowej, by w końcu zatrzymać się na karku. Pocałunek staje się głębszy. Boże, jej usta są warte każdej wojny.
– Sawyer – mruczy między pocałunkami. – Saw…
Ponownie pogłębiam pocałunek, nie chcąc słyszeć tego imienia. Jestem Leo! Pierdolony Leo Sulivman i to swoje imię chcę słyszeć z tych kurewsko cudownych ust. Gdyby tylko był inny czas, a my spotkalibyśmy się w innych okolicznościach, rzuciłbym jej do stóp cały świat tylko po to, aby stała się panią Sulivman. Ale los nie jest łaskawy i zdaje się, że dla nas nigdy nie będzie.
– Jesteś cudowna, Ally – szepczę, przygryzając jej wargę. – Uwielbiam cię.
Ciche jęknięcie wyrywa się z jej ust. Na jej twarzy dostrzegam delikatny uśmiech.
– Wiem – mówi pewnie. – W końcu powtarzasz to cały czas.
Parskam śmiechem. Boże, jestem żałosny. Gdyby ktokolwiek wiedział, jak bardzo Alice okręciła mnie wokół palca, to miałby niezły ubaw.
– A więc… obiecasz mi? – pytam szeptem, zerkając prosto w jej oczy.
– Nie – stwierdza po chwili. – Nie mogę ci tego obiecać.
Biorę głęboki oddech. Gdzieś pod skórą czułem, że na nią to nie zadziała.
– A więc obiecaj jedną rozmowę. – Intensywność jej spojrzenia mogłaby ciąć powietrze. – Proszę, Ally.
Nigdy nie prosiłem, ale jeśli w grę wchodzi ona, muszę to zrobić. Chcę mieć gwarancję, że nawet jeśli mnie znienawidzi, to da mi szansę na wyjaśnienie sytuacji.
– Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?
– Są rzeczy, o których nie mogę ci powiedzieć – zaczynam ostrożnie. – To nic złego, po prostu… zaufaj mi.
Dziewczyna odsuwa się nieznacznie ode mnie i krzyżuje dłonie na klatce piersiowej.
– Ufam.
Muskam delikatnie opuszkami palców jej policzek, zatapiając wzrok w jej pięknie.
– Obiecasz? – szepczę błagalnie.
Alice spogląda na mnie twardo, tak jakby zastanawiała się, czy jestem wart tej obietnicy. Wiem jednak, że bez niej nie będę miał szans.
– Tak, obiecuję – odpowiada. – Jedna rozmowa, Sawyer.
Wypuszczam głęboko oddech, który zaległ w moich płucach, a następnie uśmiecham się do niej z nadzieją, że kiedyś mi wybaczy.
Wymusiłem na niej tę prośbę, jednak wiedziałem, że trudno będzie ją zrealizować. Do dzisiaj pamiętam moment, kiedy po pierwszych atakach i ujawnieniu powrotu naszej rodziny do Nowego Jorku postanowiłem do niej pojechać. W telewizji roiło się od naszych zdjęć oraz historii, którą dziennikarze mielili na tysiąc różnych sposobów. Wiedziałem, że się dowie. Zdawałem sobie z tego sprawę, dlatego jak najszybciej chciałem sprawdzić, czy nadal jest w Nowym Jorku. Niestety jej mieszkanie było puste. Opróżnione szafki i brak jej rzeczy nie pozostawiały złudzeń – odeszła na dobre. Ból, który czułem w tamtym momencie, był nie do zniesienia, ale z radością przełożyłem go na zabijanie wszystkich, którzy przyczynili się do upadku naszej rodziny.
Nie zdążyłem wtedy opuścić mieszkania, kiedy na mój telefon przyszła wiadomość z nieznanego numeru.
Radzę Ci uważać, Sulivman. Nie mam w sobie tyle empatii co mój brat i zdecydowanie brakuje mi jego cierpliwości. Postaw tylko nogę we Włoszech, a z radością odstrzelę Ci łeb, który potem podam mojej siostrze na złotej tacy.
Tylko Matteo Venturi potrafiłby w tak bezczelny sposób mi grozić, ale w tej jednej kwestii się z nim zgadzam. Miał prawo do gniewu i złości, szczególnie po tym, co zrobiłem jego siostrze. Wtedy wiedziałem, że muszę odłożyć zdobycie Alice na inny czas. Musieliśmy wrócić do gry, a tylko z chłodną głową mogłem myśleć trzeźwo i egzekwować prawo według nowych, twardych standardów. Zostały mi jedynie wspomnienia, które pielęgnowałem i które niejako stały się czymś, co pragnąłem pamiętać do końca swojego życia. Niezależnie jaka kobieta przede mną klęczała, widziałem tylko ją. Jej figlarne spojrzenie, którym zdobywała mnie każdego dnia. Ciepłe dłonie oraz cudowne usta, których smak pamiętam do dzisiaj.
Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek się spotkamy. Kurwa, nie było pewne, czy przeżyję, a od tamtego momentu nie miałem pojęcia, co się z nią dzieje. Moi informatorzy twierdzili, że wróciła do Włoch, jednak nie wystawiała się na widok publiczny. Nie uczestniczyła w żadnych uroczystościach czy przyjęciach. Jej brat i jego żona brylowali na salonach, sporadycznie pojawiał się Matteo z żoną, ale nie ona. Traciłem nadzieję na to, że kiedykolwiek ją odnajdę, ale los…
Ten los, który sześć lat temu odebrał mi Alice, nagle postawił ją na mojej drodze. Mój ojciec dowiedział się, że Antonio rozpoczął poszukiwania odpowiedniego kandydata dla swojej siostry. Kiedy ta wiadomość dotarła do mnie, oczy mi się zaświeciły jak lampki w Boże Narodzenie. Myślałem, że to żart, ale sam usłyszałem, że niedostępna przez lata Alice Venturi wraca na salony. Według mafijnych standardów była już starą panną – choć miała tylko dwadzieścia cztery lata. Dla mnie była idealna, sam miałem dwadzieścia siedem lat, a więc czas na ustatkowanie się był właściwy.
Poprosiłem ojca, aby on jako głowa rodziny porozmawiał z Antonio o mojej kandydaturze. Ojciec wiedział o Alice i choć początkowo wściekł się, że tak się narażałem, rozumiał moje zauroczenie. On akurat doświadczył prawdziwej miłości i doskonale wiedział, ile jest w stanie zrobić dla mamy. Czekałem jak na szpilkach na wiadomość z Katanii i kiedy ją dostałem, uśmiechnąłem się pod nosem. Alice przekazała, że mam zdechnąć w piekle, dokładnie tam, gdzie jest moje miejsce.
Nie spodziewałem się innej wiadomości. Po tym, co jej zrobiłem, zasługiwałem na coś gorszego. Odrzucenie mojej propozycji było ruchem do przewidzenia, ale panna Venturi obiecała mi przed laty jedną rozmowę. Miałem zamiar ją odebrać, a przy okazji przekonać ją, że jestem jedynym słusznym kandydatem do jej ręki. Teraz, kiedy świat leżał u mych stóp, brakowało mi jedynie kobiety, która z dumą mogłaby nosić moje nazwisko.
Dla niej zaryzykowałbym wszystko. I to właśnie zamierzam zrobić.
Szykuj się, Ally. Nadchodzę.
ROZDZIAŁ 2
ALICE
Musisz wyjść za mąż.
Musisz wyjść.
Musisz.
Słowa brata odbijają się w mojej głowie jeszcze długo po naszej rozmowie. Jestem zła, wściekła, rozczarowana, ale wiem, że muszę wziąć się w garść. Nie mogę się schować, szczególnie że moja bratanica Vivianne została sprzedana bratwie, chociaż zapewne nawet o tym nie wie. Oficjalnie Sorokin nie widział jeszcze Vivi, ale na samą myśl o tym mam ochotę zwymiotować.
Może bracia zrobili błąd? Być może powinnam była wyjść za mąż za starego Contego tylko po to, aby zniszczył mi życie, a przede wszystkim – bym nigdy nie odważyła się marzyć o czymś innym. O tym, czego zaznałam w Nowym Jorku: wolności, swobody, braku przymusu. Czasu tylko dla siebie. Dzisiaj jednak wszystko się zmieniło i wiem, że Antonio nie może mnie chronić. Jest capo i choć mógłby wydać mi rozkaz, to i tak podszedł do mnie jak do siostry. Kocha mnie, odkąd pojawiłam się na świecie.
Po spotkaniu Wiktoria od razu idzie do sypialni, a zmęczenie na jej twarzy jest bardzo widoczne. Moja bratowa jest w ciąży, a każda myśl o tym, że kolejny mały potworek dołączy do naszej rodziny, sprawia mi ogromną radość. Mój brat nigdy nie był tak szczęśliwy jak przy niej. Jakby ona jedyna była w stanie rozświetlić jego najciemniejsze noce. Żegnam się z nią, a potem sama kieruję się do wyjścia. Matteo wyjechał wcześniej, ponieważ Anna szalała w ich domu, bo otwierała nowy salon. Moja rola polega głównie na rozpieszczaniu ich dzieciaków. Staram się być ich najlepszą ciocią i myślę, że mi to wychodzi.
Wkładam kurtkę, gdy na szczycie schodów pojawia się Vivianne. Jej gęste, czarne włosy miękko otulają delikatną twarz. Antonio zawsze twierdził, że jest do mnie uderzająco podobna. Bratanica podchodzi do mnie.
– Hej, ciociu. – Całuje mnie w policzek. – Spotkanie już zakończone?
Uśmiecham się z napięciem.
– Tak. Porozmawialiśmy i teraz każdy wraca do siebie.
Dziewczyna patrzy na mnie ze smutkiem.
– Wyjeżdżasz gdzieś znowu? – Zawód w jej głosie jest czymś, co łapie mnie za serce. – Nie lubię, jak cię nie ma.
– Nie wyjeżdżam – deklaruję od razu. – Jadę do rodziców. Prawdopodobnie do czasu, aż nie wyjdę za mąż, będę tam mieszkać.
Choć bardzo kusi mnie kupienie nowego mieszkania, to myśl, że za chwilę będę musiała się z niego wyprowadzić, nie napawa mnie optymizmem. Bezpieczniejsze jest mieszkanie z rodzicami.
– Wychodzisz za mąż?
Vivianne otwiera szeroko oczy. Ma niecałe szesnaście lat i mam ochotę wydłubać oczy pieprzonemu Sorokinowi za to, że właśnie ją wybrał. Najchętniej sama stanęłabym zamiast niej obok tego dupka. A w noc poślubną zaoferowałabym mu rodeo życia z nożem w jego gardle.
– Muszę, kochanie. – Dotykam delikatnie jej policzka. – Obiecuję, że jak będę cokolwiek wiedzieć, to pomożesz mi wybrać suknię ślubną. Razem z mamą i Anią, dobrze?
Dziewczyna się rozpromienia, a ja mam ochotę wyć z bezradności. Kurwa, dlaczego to kobiety muszą być oddawane jak klacze rozpłodowe, kiedy faceci rządzą światem?
– Oczywiście! – Rzuca się na mnie, a ja mocno ją przytulam. – Cieszę się, że będziesz tutaj z nami.
– Ja też – mówię szeptem.
Tak naprawdę nie mam pojęcia, ile zostanę w Katanii. Skoro lista kandydatów do mojej ręki jest tak długa, aż boję się pomyśleć, jakie nazwiska tam zastanę. Jako córka byłego capo oraz siostra obecnego jestem wiele warta dla tego popierdolonego świata. Jednak aby nie zrobić gafy, to ja muszę wyjść za mąż przed moją bratanicą.
– Vivi? Co tutaj robisz?
Antonio stoi w korytarzu, przyglądając się nam uważnie. Dziewczyna odsuwa się ode mnie i uśmiecha promiennie do ojca.
– Zobaczyłam ciocię i chciałam się przywitać. – Wzrusza niedbale ramionami, a potem kieruje wzrok na mnie. – Przyjedziesz do nas jutro?
– Postaram się, kochanie.
Vivi kiwa głową, po czym podchodzi do ojca i całuje go w policzek, szepcząc mu coś do ucha. Kąciki jego ust lekko unoszą się do góry, a potem bratanica szybkim krokiem wbiega po schodach na piętro. Ja z kolei zgarniam torebkę i ruszam do drzwi.
– Ally.
Zatrzymuję się w miejscu, jednak uparcie wpatruję się w te cholerne drzwi wejściowe, jakby miały mi zaraz pomóc teleportować się z tego domu.
– Może porozmawiamy jeszcze przez chwilę? – Jego czuły głos niemal sprawia, że czuję się tak, jakbym miała znowu szesnaście lat. – Nienawidzę, jak się kłócimy. Czasami wolałbym dać się pokroić, żebyście ty i Matteo mogli żyć jak normalni ludzie.
Przełykam głośno ślinę, a potem niechętnie odwracam się w jego stronę. Twarz mojego brata wyraża żal, a to dość niespotykana u niego emocja. Jedynie Wiktoria potrafi poruszyć jego serce.
– O czym?
Brat wzdycha bezradnie.
– O naszym spotkaniu, o Sulivmanie, o tym, co się teraz dzieje – wylicza, a potem pyta: – Powiedziałaś coś Vivianne?
Parskam śmiechem, obrzucając brata chłodnym spojrzeniem. A więc to tego się wystraszył?
– O czym jej miałam powiedzieć? O tym, że planujesz nam casting na mężów? A raczej mi, bo ona już dawno jest zaręczona z kutasem z bratwy? – pytam ostro. – Może miałam jej powiedzieć, że nigdy nie zazna prawdziwej miłości, bo urodziła się w chorym światku, który zabrania nam, kobietom, mieć głos? – Moje nozdrza falują. – Nic nie powiedziałam, bo to moja ukochana bratanica. Niech żyje w tej nieświadomości jak najdłużej. Przynajmniej będzie szczęśliwa.
Antonio robi krok w moją stronę, a jego puls przyspiesza z każdą sekundą. Doskonale wiem, kiedy mój brat jest na skraju cierpliwości.
– Myślisz, że dla mnie to jest łatwe? Patrzeć na Sorokina i wiedzieć, że pewnego dnia będzie miał prawo do mojej córki? – warczy. – Albo że sprawia mi przyjemność fakt, iż moja siostra ma wybrać sobie męża? Kurwa, Ally, gdyby było inne wyjście, dawno bym z niego skorzystał, ale nie mogę, rozumiesz? Każdy oczekuje ode mnie pewnych decyzji, a ja jedyne, co mogę robić, to rozmawiać z wami i prosić was, abyście zrobiły, co do was należy.
Mój ojciec nigdy nie prosił. On od nas wymagał. Był surowy i zły do szpiku kości. Bezwzględny i chłodny capo, który nie uginał kolan. Antonio też nie nadstawia karku, ale ponad mafię kocha rodzinę. Wiem, że mógłby wydać mi rozkaz poślubienia obojętnie jakiego kandydata, ale mimo wszystko daje mi wybór.
– Matteo też ogarnął Anię i wzięli ślub – mówi nieco spokojniej. – Nie mówię, że masz dokonywać wyboru w ciągu tygodnia czy miesiąca. Ale po prostu przejrzyj listę kandydatów, jeśli Leo nie wchodzi w grę.
Zastygam w miejscu na dźwięk jego imienia. Mój brat to dostrzega i w jednej chwili jego wzrok staje się czujniejszy.
– Wiesz dobrze, że Leo będzie kiedyś capo, prawda? Po krwawych bataliach Chicago i Nowy Jork należą do jego ojca. Podejrzewam jednak, że stary Sulivman odda mu stery szybciej, dlatego choć wiem, że go nienawidzisz, może powinnaś z nim porozmawiać.
Oplatam się ramionami i przygryzam policzek od zewnątrz, mając ochotę rozpieprzyć coś w drobny mak.
– Nie będę rozmawiać z Sawyerem. – Kładę nacisk na jego, jak się potem okazało, zmyślone imię, a następnie kontynuuję: – Wykorzystał mnie i fakt, że doskonale wiedział, kim jestem. Potraktował mnie jak pieprzoną idiotkę. Po sześciu latach miałabym go teraz witać z fanfarami i rzucać mu się do łóżka, jakby nic się nie stało? Nie ma mowy!
Brat krzywi się tak, jakbym powiedziała coś niesmacznego.
– Wolałbym w ogóle nie myśleć o twoich seksualnych przygodach.
Przewracam oczami.
– Po prostu nie i koniec. Wierzę, że na tej liście jest ktoś, kto nie będzie mnie wkurwiał na tyle, abym nie miała ochoty zabić go przy pierwszej lepszej okazji.
Brat kiwa nieznacznie głową.
– A więc lepiej się przygotuj, bo za tydzień mamy przyjęcie u Ricciardich – ogłasza rzeczowym tonem. – Musi się tam pojawić cała nasza trójka wraz z rodzinami.
– Ja nie mam rodziny – odparowuję od razu, ale potem się poprawiam: – W sensie nie mam męża, więc…
– No właśnie – przerywa mi brat. – Będzie to twoje pierwsze oficjalne wystąpienie po tak długiej nieobecności. Nikt wprost nie zapyta, gdzie byłaś i co robiłaś przez ten czas, ale to zamknie mordy wszystkim, którzy uważają, że się zbuntowałaś i uciekłaś.
Wiem, że tak było postrzegane moje zniknięcie. Niektórzy dorobili sobie teorię, że zwiałam z powodu moich niedoszłych zaręczyn, a jeszcze inni, że tata mnie zabił. Dla wielu było to całkiem logiczne, bo według mojego ojca byłam dzieckiem, którego nigdy nie potrzebował. Chyba że natrafiła się okazja do sojuszu. Wtedy moja buzia nawet mu nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie. Nadawała się do rychłej sprzedaży.
– Dobrze – mówię po chwili ciszy. – Pojawię się tam i będę się zachowywać, jak na idealną Włoszkę przystało.
Brat parska śmiechem.
– Nikt tego od ciebie nie oczekuje, ale będę niezwykle wdzięczny, jeśli staniesz obok mnie.
Siła rodzeństwa musi być widoczna. Wiem, dlaczego Antonio tak na tym zależy. Chce pokazać, że mimo wielu zawirowań, jakie przeszła nasza rodzina, nadal jesteśmy jednością.
– Dam sobie radę. – Uśmiecham się z napięciem. – Pokażemy, że nasza rodzina jest silna i trzyma się razem.
Antonio posyła mi pełen zadowolenia uśmiech, jednak mam wrażenie, że jest coś, czego mi nie mówi.
– Wyduś to z siebie – cedzę przez zęby. – Nienawidzę tego spojrzenia.
– Rodzina Sulivman pojawi się na przyjęciu.
Mam wrażenie, że chyba się w tym momencie przesłyszałam.
– Chyba sobie żartujesz! – krzyczę, a krew zaczyna buzować mi w żyłach. – Powiedz, że to żarty.
Brat wkłada ręce do kieszeni.
– Niestety nie – odpowiada spokojnie. – Odkąd Sulivman przejął władzę, szuka sojuszników. Nigdy nie mieliśmy problemów z Chicago i Nowym Jorkiem. Nie chcę, aby się one pojawiły, dlatego po naradzie uznaliśmy, że warto ich zaprosić.
Zaciskam zęby.
– Odmówiłam zaręczyn, więc po cholerę mają tutaj przyjechać?!
– Odmówiłaś, to prawda, ale mamy wiele pięknych dziewczyn, które chętnie zgodzą się zostać żoną młodego Sulivmana. Dałem mu przyzwolenie, aby w trakcie przyjęcia mógł swobodnie wypatrywać swojej wybranki z naszych kręgów. W ten sposób zacieśnimy współpracę.
A więc o to chodzi! Pieprzony Sulivman myśli, że połknę haczyk. On nie przyjeżdża tutaj dla innych, tylko dla mnie. Bo chce odebrać przysługę, a raczej coś, co mu obiecałam. Wredny, podły manipulator. Zerkam na brata, który kiwa głową.
– Ja też to wiem.
Nie mam już siły na dalszą rozmowę, dlatego podchodzę do Antonio i ku jego zaskoczeniu przytulam go. Brat wypuszcza nagromadzone powietrze, jakby bardziej spodziewał się innej reakcji niż przytulenia.
– Kocham cię, Ally, i zawsze będę cię chronił, rozumiesz?
Cholera, ja to wiem. Mój brat zawsze robi wszystko, abym była szczęśliwa. Teraz sprawy się skomplikowały, ale nie wątpię w jego lojalność.
– Wiem – burczę mu w koszulkę. – Po prostu mnie wkurzasz. Ale i tak cię kocham.
Antonio prycha, a ja w tym czasie odsuwam się od niego i wbijam w niego spojrzenie.
– Powiedz mi prawdę, Venturi – zaczynam twardym głosem. – Czy gdybym zgodziła się na propozycję Sulivmana, byłoby to najlepsze dla naszej rodziny z czysto biznesowego punktu widzenia?
– Tak – mówi bez ogródek. – Przede wszystkim szlaki handlowe byłyby nie do ruszenia. Wtedy moglibyśmy pogłębić współpracę. Nowy Jork ma główny port, dzięki czemu moglibyśmy zrobić płynniejszą siatkę dostaw narkotyków czy broni. Nasze pieniądze wciąż mogłyby bezpiecznie leżeć w nowojorskich bankach. Nie muszę ci mówić, że gdybyś zgodziła się przyjąć jego oświadczyny, zdobylibyśmy nowego i lojalnego sojusznika. Wolę nie mieć problemów na granicach, a Sulivman z pewnością by tego pilnował.
Kiwam nieznacznie głową, analizując słowa brata. Wiem, że każdemu byłoby na rękę, gdybym za niego wyszła. Pomogłabym rodzinie wzmocnić pozycję i nareszcie przyczyniłabym się do czegoś wielkiego, jednak duma to nasza rodzinna cecha. Być może gdybym nie poznała tego dupka wcześniej, byłoby mi łatwiej.
Ale ja go poznałam. A teraz wraca i znowu chce wejść do mojego życia. Gdyby tylko wiedział, co chcę mu zrobić, nie postawiłby pieprzonej nogi w Katanii. Jednak to właśnie nasz świat. Biznes, brudne interesy i sojusze.
– Nie oczekuję tego od ciebie, Ally. Masz całą listę kandydatów i być może znajdzie się ktoś bardziej interesujący niż Sulivman.
– Ale nikt nie będzie tak ważny jak on, prawda?
Brat nie odpowiada, ale ja doskonale wiem, że to prawda. Mogę mieć żołnierza, kapitana, ale bycie żoną capo niesie wiele przywilejów. Moja bratowa nie korzysta z tego, co może robić po ślubie z Antonio. Zajęła się wychowywaniem dzieci i domem, trzymając je z dala od krwawych interesów męża. Nie umyka jednak mi jej złość, kiedy brat coraz częściej mówi o Michaelu jako następcy. Chłopcy nigdy nie mieli łatwo, musieli bardzo szybko stać się częścią biznesu.
– Idę, bo mama będzie się martwić – mówię po chwili zadumy.
– No tak, dawno nie miała córeczki w domu, więc z pewnością nie może się ciebie doczekać.
Prycham, a potem ostatecznie opuszczam dom mojego brata i wsiadam do samochodu. Włączam radio, a wnętrze od razu wypełnia piosenka Out Of Touch. Zdecydowanie potrzebuję teraz czegoś skocznego. Wyjeżdżam z posesji, dostrzegając porozstawianych w ogrodzie żołnierzy. Zaciskam ręce na kierownicy. To za niedługo będzie moja rzeczywistość. Wieczna kontrola i brak swobody.
Sunę ulicami miasta, aż w końcu podjeżdżam pod nasz dom rodzinny. Jeden z nich, bo główna posiadłość moich rodziców jest w Palermo, jednak stan ojca pogarsza się z dnia na dzień, a on łaskawie stwierdził, że chce być blisko swoich dzieci i wnuków. Przez to pałam do niego jeszcze większą nienawiścią. Pamiętam, jak traktował Vivianne, kiedy się urodziła. Patrzył na nią jak na coś niewartego uwagi, a ja znam to spojrzenie. Aż za bardzo.
Parkuję samochód, a kiedy z niego wychodzę, jeden z żołnierzy przygląda mi się w milczeniu i kiwa głową. Zmęczona wydarzeniami całego dnia i rozmową z rodzeństwem udaję się do domu. Kiedy tylko wchodzę do rezydencji, dostrzegam światło w salonie. Idę w tamtą stronę i zastygam w miejscu.
– Ally, kochanie! Dołącz do nas – mówi mama, jednak mój wzrok pada na ojca. – Może napijesz się wina?
– Nie – odpowiadam automatycznie. – Idę się położyć.
Ojciec patrzy na mnie i choć jego zachowanie uległo zmianie po tym, jak się dowiedział, że ma raka, to ja nie chcę go znać. Za dużo w życiu zrobił złego, abym nagle miała mu przebaczyć. A gdyby nie zachorował, to co? Nadal byłby taki jak wcześniej.
– Zostań. – Surowy głos ojca rozbrzmiewa w pomieszczeniu. – Proszę.
Przystaję i wykorzystuję całą uncję samokontroli, żeby nie wybuchnąć. Rzucam torebkę na komodę i idę do salonu. Siadam naprzeciwko rodziców, podziwiając w tym momencie matkę za to, że po latach upokorzeń i zdrad potrafi trzymać go za rękę. Ja osobiście wpierdoliłabym go do piekła.
– Wiem, że Sulivman prosił o twoją rękę – zaczyna bez ogródek. – To dobra partia. Jego rodzina ma bardzo duże znaczenie dla naszych interesów. Dodatkowo zostałabyś żoną capo, a to ogromny przywilej.
Patrzę na niego z pogardą i uśmiecham się prowokująco.
– Patrząc na mamę, raczej nie śpieszy mi się do bycia żoną capo.
Widzę, że się spina, i na pewno gdyby był silniejszy, uderzyłby mnie w twarz, jednak mama trzyma go mocno za rękę i posyła mi delikatne spojrzenie.
– Przeżyliśmy z mamą piękne lata. – Spogląda na nią i mam wrażenie, że nawet z nutą czułości. – Nie twierdzę, że byłem dla niej idealny. Bywały momenty, że nie zachowywałem się jak dobry i porządny mąż. Zdradzałem, a czasem mówiłem słowa, na które nie zasługiwała. Jest jednak jedyną kobietą, którą naprawdę kocham. Rozumie, że wtedy musiałem utrzymać władzę i budować imperium, którym dzisiaj rządzi twój brat.
Mama uśmiecha się do niego czule, a mnie skręca w żołądku. Jak może tego słuchać? Nie pamięta, jak płakała w sypialni, kiedy dowiedziała się o nowej kochance ojca?
– Każdy popełnia błędy. – Wraca do mnie spojrzeniem. – Ty również je popełniasz i będziesz popełniać. Jesteś tylko człowiekiem.
– Ale nigdy nie zdradziłabym swojego męża – syczę. – Nie poszłabym z innym do łóżka, aby ukoić swoje nerwy. Ty masz żonę, która cię kocha, oraz dzieci, a i tak nigdy nie okazywałeś nam tyle miłości czy szacunku, co swoim kurwom.
Mama otwiera szeroko oczy, a ja wstaję i patrzę na niego z mordem w oczach.
– Myślisz, że jak teraz zaczniesz wciskać mi swoje bajki o imperium, które budowałeś, czy o tym, jak było ci ciężko, to dostaniesz ekspresowe rozgrzeszenie? Spieprzyłeś, i to tak bardzo, że trudno nawet ubrać to w słowa. Przypominasz sobie, jak wychowywałeś Antonio i Matteo? Co musieli przez ciebie znosić?
Wiele razy widziałam, jak bracia przychodzili z treningu walk cali we krwi, posiniaczeni i okaleczeni. Nie pozwalali mi wtedy na to patrzeć. Przychodzili do mojego pokoju dopiero wtedy, jak byli czyści. Nie chcieli przenosić na mnie swojego mroku.
– Antonio jest capo. Moim pierworodnym synem i następcą. Musiał znać surowość tego świata, inaczej stałby się cipą. A dzięki temu jest prawem, którego wszyscy się boją.
– No tak, bo to najlepsza zabawa. – Wyrzucam ręce w górę. – Wychowywać synów na maszynki do zabijania.
Mężczyzna macha lekceważąco dłonią.
– Zostaniesz kiedyś matką, a twój mąż będzie musiał nauczyć syna, jak być mężczyzną. Będziesz musiała to zaakceptować.
– Po moim trupie – warczę. – Nigdy nie pozwoliłabym skrzywdzić swojego dziecka. Jaka matka na to pozwala?
Ból w oczach mojej rodzicielki jest w tym momencie najgorszym, co mogę zobaczyć. Wiem, że nie miała możliwości nas chronić przed tatą, ale bierność w jej działaniach jeszcze bardziej mnie bolała. Nie kwestionuję jej uczuć do nas, ale ja zabiłabym swojego męża, gdyby traktował tak nasze dzieci.
– Dlatego Sulivman to najlepsza opcja – mówi od niechcenia. – Twoi bracia ukrywali cię przede mną, abyś mogła zaznać lepszego życia. Może i Conte nie był najlepszą partią, ale byłabyś ustawiona do końca życia. Teraz jednak masz okazję spłacić dług wobec swojego brata.
Wydymam usta. Kurwa, jak ja go nienawidzę.
– Wyświadcz mu przysługę i zawrzyj korzystne małżeństwo. Pozwól naszej rodzinie wzrastać, a dzięki temu Antonio będzie łatwiej prowadzić interesy. Ty z kolei będziesz żoną capo, a nasza krew zmiesza się z Sulivmanami. To wręcz rozwiązanie idealne. Przeprowadzisz się do Nowego Jorku, czyli miejsca, które na kilka lat stało się twoim domem. Praktycznie brak zmian.
Dla niego małżeństwo to biznes. Transakcja. Dlaczego nie może być ojcem, który chce, abym zawarła małżeństwo z innych przyczyn? Na przykład z miłości. Nie chce, abym była szczęśliwa?
– Nigdy nie wyjdę za mąż za tego dupka.
Tata uśmiecha się ironicznie.
– Zdjęcia, które dostałem od jednego ze swoich ochroniarzy, mówią coś innego. Chyba nawet go lubiłaś.
Zaciskam usta w wąską linię.
– To nie twoja sprawa.
Mężczyzna unosi arogancko brew.
– Dałaś mu się przelecieć, bo powiedział ci, że jesteś piękna? Czy stwierdził, że masz idealne ciemne oczy, które złapały go za serce?
Mama napina się pod wpływem jego słów.
– Dość, Andreo – mówi stanowczo. – To nasza jedyna córka.
Ojciec patrzy raz na mnie, raz na nią.
– Dokładnie, nasza jedyna córka, która nie powinna dawać sobą pomiatać!
Kręcę głową z niedowierzaniem. Nie mogę uwierzyć, że ojciec, który traktuje mnie jak bydło na handel, przypomina mi o mojej wartości.
– Nie chcę tego dłużej słuchać. – Mój głos jest chłodny i pozbawiony emocji. – Dla mnie już jesteś martwy.
Moje słowa nie robią na nim wrażenia. Zupełnie tak, jakby się ich spodziewał. Doskonale wiem, że nawet go to nie zabolało. I to sprawia, że gdzieś w środku odczuwam ból.
– Wiem – mówi cicho. – Ale pamiętaj, że nazywasz się Alice Venturi i żaden mężczyzna nie ma prawa dyktować ci warunków. Bądź królową, a nie podnóżkiem.
Mierzymy się spojrzeniami, nie mam jednak zamiaru dłużej ciągnąć tej rozmowy. Wychodzę, zanim sytuacja mogłaby stać się nieznośna. Nie słucham próśb mamy. Nie mam siły się z tym mierzyć. Po drodze spotykam pokojówkę, która kiwa mi pośpiesznie głową i znika z mojego pola widzenia.
Wpadam do sypialni i trzaskam drzwiami. Jestem wściekła. Na siebie i na całą sytuację. Każdy chce decydować o moim życiu, jednak nikt nie patrzy na moje dobro. Antonio ma rodzinę i żonę, którą kocha nad życie. Wiktoria stanowi kwintesencję jego istnienia, choć był moment, że tracił nadzieję i szansę na własne szczęście. Matteo z kolei czasem kłóci się z Anią, niekiedy rzucają w siebie nożami, ale kiedy Ania wpadła przez przypadek do jeziora, mój brat wskoczył za nią bez mrugnięcia okiem. Może i pokręcona miłość, ale prawdziwa. Chcę doświadczyć tego samego, a w aranżowanym małżeństwie ciężko będzie to zdobyć. W najgorszym wypadku będę żoną na papierze. I tak przez ostatnie lata radzę sobie sama. Wyciągam telefon z kieszeni i dostrzegam dwie wiadomości.
Od Wiki:
Wiem, że nie jesteś zadowolona z przebiegu rozmowy, jednak chcę, żebyś wiedziała, że jestem po Twojej stronie. Niezależnie, co postanowisz. Jeśli będziesz chciała porozmawiać, wiesz, gdzie masz mnie szukać.
Uśmiecham się delikatnie do ekranu. Moja bratowa jest człowiekiem o czystym sercu. Kochana i pod każdym względem dobra. Ale to dobro wzięło się z tego, że nie wychowywała się w naszym świecie. Nie jest skalana zbrodniami mojego brata, a na dodatek akceptuje je. Postanawiam odpisać.
Do Wiki:
Dziękuję. Wiele to dla mnie znaczy.
Klikam „wyślij”, a potem odczytuję kolejną wiadomość, tym razem od mojej drugiej – mniej stabilnej – bratowej.
Od Ania:
Jebać ich zasady. To nie średniowiecze!
Parskam śmiechem, podejrzewając, przez co właśnie przechodzi mój młodszy brat. Nawet nie chcę być w jego skórze.
Do Ania:
Chyba jednak będę musiała się dostosować, choć każda forma buntu i wsparcia jest mile widziana.
Rzucam telefon na łóżko, po czym ściągam z siebie ubrania. Rozpuszczam włosy i zerkam na siebie w lustrze. Jestem wykończona całą sytuacją, a na dodatek faktem, że nie mam zbyt wielu sensownych wyborów jeśli chodzi o małżeństwo. Nie mam pojęcia, kto będzie na przyjęciu, dlatego muszę jak najszybciej poznać listę. Wiem, że Sulivman będzie chciał przeprowadzić ze mną jedną rozmowę. Tę, którą mu obiecałam. Muszę to zrobić, bo moje słowo wiele znaczy, jednak nie mam zamiaru niczego mu ułatwiać. Po naszej konwersacji ucieknie z Włoch tak szybko, jak się pojawił. Nie mam litości dla kłamliwych dupków, którzy mamią kobiety czułymi słówkami.
Tym razem pozna prawdziwą mnie.
ROZDZIAŁ 3
LEO
Zaproszenie na przyjęcie od rodziny Ricciardich przyjęliśmy od razu. Przede wszystkim jest to dla nas okazja, żeby pokazać, że wróciliśmy, i ponownie pojawiać się na każdym pieprzonym salonie, jaki istnieje. Dla mnie jednak co innego ma największe znaczenie. Lata temu Alice obiecała mi jedną rozmowę, niezależnie od okoliczności. Może nie zrobiłem nic strasznego, ale moje kłamstwo miało swoje konsekwencje. Straciłem ją i teraz chcę odzyskać. To przyjęcie jest najlepszym możliwym pretekstem do ponownego zbliżenia się do niej.
Najpierw z nią porozmawiam, a potem zerżnę.
Albo będę ją pieprzyć i w trakcie porozmawiamy.
Wiem, że lubi obie wersje. Kurewsko za nią tęsknię każdego dnia, kiedy nie ma jej przy mnie. Mój brat nazywa mnie cipą, ale ja wiem, że dla niej warto czekać. Nawet z sinymi jajami. Jako przyszły capo mam prawo do jednej słabości – i ona nią jest. Nie potrzebuję zastępstwa, bo co dziwka miałaby zrobić? Nie stanie się nią, chociażby miała magiczne usta czy ciało. Mój mózg nie reaguje na inne kobiety i cieszę się z tego.
– Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że i tak jej nie dotkniesz? – pyta mój środkowy brat, pijąc whisky.
Najwyraźniej moja mina zdradza więcej, niż chcę. Nigdy nie ukrywam, kim jest dla mnie Alice Venturi, ale bracia uwielbiają przypominać mi, jak bardzo spieprzyłem.
– Spokojnie, ja też będąc na głodzie, myślałbym o jednym. – Uśmiecha się szyderczo. – Boże, jak można nie uprawiać seksu tyle czasu.
Pokazuję mu środkowy palec. Siedzimy w moim apartamencie w Nowym Jorku i spędzamy razem czas, choć polega to na tym, że głównie milczymy. Zawsze tak jest, szczególnie kiedy mamy za sobą dzień pełen krwi. Czasami słowa są zbędne, jednak rodzice nauczyli nas, żebyśmy zawsze się wspierali i nie wyśmiewali chwil słabości, bo one będą się pojawiać. Jesteśmy tylko ludźmi, a pieniądze i władza nie mogą wyprać nam mózgu.
– Myślisz, że się pojawi?
Wzruszam ramionami, obracając szkło w dłoni.
– Powinna się pojawić – odpowiadam, rozmyślając o przyszłym spotkaniu. – To będzie jej debiut po latach i próba znalezienia męża. Z tego, co się dowiedziałem, ma całkiem pokaźną listę.
Brat prycha.
– Ale tym mężem nie będziesz ty.
Uśmiecham się ironicznie. Odmowa Alice nie była dla mnie zaskoczeniem. Wiedziałem, że się nie zgodzi. Wolałaby zjeść paczkę gwoździ, niż przyjąć moją propozycję. Jest zraniona. Wiem to, ale w tamtym momencie nie mogłem jej powiedzieć, kim jestem. Ryzyko było zbyt duże, choć pod skórą czuję, że dotrzymałaby tajemnicy. Teraz tego się nie dowiem, bo już podjąłem decyzję. Wiem, że będzie się ona za mną ciągnęła i dawała o sobie znać, ale wtedy nie wiedziałem, co mam zrobić.
– Zdziwisz się.
Alex mruży oczy i marszczy blond brwi. Ja i on mamy blond włosy odziedziczone po matce, a najmłodszy z nas Gabe – jasnobrązowe po ojcu. Kiedy byliśmy dzieciakami, mówili, że mam anielską urodę, jednak to jedynie pozory, które bardzo ułatwiają mi pracę.
– Zmusisz ją?
Prostuję się w fotelu.
– Jej nie można do niczego zmusić.
Przypominam sobie momenty, które spędzaliśmy wspólnie na przekomarzaniu się. Oczywiście Alice musi zawsze postawić kropkę nad „i”. Z nią nie ma dyskusji. Musi być tak, jak ona chce. Typowy charakterek Venturich.
– Więc co wymyślisz?
Uśmiecham się pod nosem.
– Sprawię, że znowu to zrobi.
– Co? – Patrzy na mnie jak na wariata.
– Zakocha się we mnie – dopowiadam.
Alex wybucha gromkim śmiechem, który niesie się po całym mieszkaniu. Dobrze, może na początku będzie trudno, ale w końcu ją przekonam, prawda? Reakcja brata nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Zawsze potrafi sprowadzić mnie do parteru, bo dla niego temat miłości jest bardzo zabawny.
– Jeśli tylko pojawisz się obok niej, to dokonasz cudu – rzuca złośliwie. – Ona będzie obwarowana ochroną, o ile nie będzie stać między braćmi. A uwierz mi, Matteo Venturi nie jest twoim fanem.
Unoszę wysoko brwi. Ten dupek działa mi na nerwy, odkąd wie o moim istnieniu. Grozi mi na każdym kroku, zapewne znając każdy szczegół naszej znajomości z Alice. Bez wątpienia to z nim ma mocniejszą więź niż z Antonio. To on odwiedzał ją w Nowym Jorku. Często mi wspominała, że sprawdzał, jak się czuje. Choć mógł po prostu zadzwonić, to przylatywał i spędzał z nią czas. Mimo że mnie wkurwia, to szanuję go za to, jak bardzo chce chronić siostrę. Mało która rodzina mafijna zrobiłaby coś takiego.
– Ja jego również – wypalam. – Ale nie mam zamiaru bać się tego dupka. Alice ma prawo dokonywać wyborów bez zgody braci. To jej życie i przyszłość. Być może nie jestem idealnym kandydatem, ale zrobię wszystko, aby przyjęła oświadczyny.
Alex odchrząkuje.
– Oczywiście. Jej prawem jest również kopnąć cię w jaja i poślubić na złość kogoś innego. – Upija łyk bursztynowego płynu. – A jak tylko pojawisz się ze swoimi jajami blisko niej, to gwarantuję ci, że młodszy Venturi poda je Alice na tacy. Jako pamiątkę po wspólnych szczęśliwych chwilach. Oczywiście, jak skończy cię masakrować.
Wzdycham. Mój brat uwielbia dramatyzować i widzieć wszystko w czarnych barwach. Ja jednak mam swój plan i konsekwentnie będę go realizować. Nie ma takiej opcji, żebym wyjechał z Włoch bez deklaracji, że Alice będzie moja.
– Nie przejmuj się. – Macham lekceważąco ręką. – Alice zostanie moją żoną. Nawet jeśli z początku będzie się opierać. Nie ma innego wyjścia.
– Są inne wyjścia – poprawia mnie Alex. – Po prostu ty nie bierzesz ich pod uwagę i gadasz o niej jak zdarta płyta. Masz listę tak długą, jak ona. Wiesz o tym dobrze.
Przewracam oczami i odkładam szklankę na stół. Małżeństwo z inną kobietą nie wchodzi w grę. Nie sprowadzę sobie piekła do jedynego miejsca na ziemi, gdzie chcę odpocząć. Obserwuję relację moich rodziców i pragnę czegoś podobnego. Jeszcze przed odzyskaniem terytorium widziałem, jak mama działa na ojca. Kojąco, spokojnie, z pełnym oddaniem. Nie chcę kobiety, która jedyne, co będzie robić, to wybierać torebki i zasłony do naszych domów. Chcę partnerki, kobiety, która będzie potrafiła mi doradzić, kiedy nie będę ufał nikomu poza nią. Dlatego Alice jest idealna.
– Jak się kiedyś zakochasz, to pogadamy.
– Żeby mi odjebało tak jak tobie? – Patrzy na mnie przerażonym wzrokiem. – Nie, dzięki. Wolę moje sposoby na zabawę.
Kręcę głową, a następnie rozmawiamy z bratem o dzisiejszej akcji, którą przeprowadzaliśmy. Układamy od nowa cały system powiązań dostaw narkotyków, ponieważ nadal jest to niedopracowane. Tracimy towar, na co nie możemy sobie pozwolić. Trzeba ogarnąć odpowiednie osoby na konkretne stanowiska, ponieważ chcemy zarabiać, a nie tracić z powodu szczurów. Póki mój ojciec trzymał rękę na pulsie, wszystko działało jak trzeba, ale po zdradzie tej kurwy wszystko się posypało. Musimy wszystko na nowo ogarnąć, wytyczyć cele i pokazać, kto tu rządzi.
– Myślisz, że Morelli jest odpowiedni do tego zadania?
– Nie mam co do tego wątpliwości – stwierdzam chłodno. – Najszybciej ogarnął Kentucky. Jest solidny i lojalny wobec nas. Nie spieprzy tego, a potrzebujemy kogoś, kto zrobi to bez mrugnięcia okiem. Nie mamy miejsca na błędy, Alex.
Brat kiwa głową, a potem dopija haustem szklaneczkę whisky. Po chwili wstaje i patrzy na mnie z góry. Poprawia marynarkę i zerka na zegarek.
– Nie wtrącam się w twoje metody – rzuca luźno. – Kiedy będziesz nas potrzebować, jesteśmy z Gabem do twojej dyspozycji.
Moi bracia mieli swoje zadania od ojca. Nadal jest capo i oczywiście ma prawo do wydawania poleceń, choć daje mi coraz więcej samodzielności. Wiem, jak bardzo chce zaznać spokoju z mamą, jednak póki nie będzie mieć pewności, że jestem gotowy, nie odda mi w pełni władzy. Zresztą sam uważam, że potrzebuję jeszcze trochę czasu, aby uporządkować swoje życie. Do bycia dobrym capo potrzebuję silnej kobiety, a Alice jest idealna. Wychowana do roli królowej. Może i król nie podołał przy pierwszym rozdaniu, ale nie oddam jej żadnemu frajerowi. Po chwili mój brat wychodzi z mieszkania, a ja zostaję sam. Standardowo muszę poćwiczyć, aby pozbyć się buzującej we mnie adrenaliny.
Ruszam do pomieszczenia, gdzie mieści się moja siłownia, i zaczynam rozgrzewkę, a potem wykonuję ćwiczenia. Nie mam w zwyczaju odpuszczać treningu, dlatego zaczynam od bieżni. Ustawiam na średnie obroty i biegam, wpatrując się w panoramę Nowego Jorku. Uwielbiam to miasto i kręci mnie myśl, że kiedyś będzie pod moją kontrolą. Nie dam sobą manipulować i nigdy nie dopuszczę do tego, co stało się wcześniej. Mój ojciec jest dobrym capo, ale jego dobroć została wykorzystana. Ludzie zbuntowali się i postanowili nas zniszczyć, dlatego chcę pokazać, że nie będzie powtórki z rozrywki. Prędzej wyrżnę każdego wroga, niż do tego dopuszczę. Kończę bieg, po czym zaczynam trening siłowy. Pot leje się ze mnie strumieniami, jednak to najlepszy znak, że trening daje efekty. Mięśnie przyjemnie się napinają, dając mi zastrzyk endorfin. Kończę trening i ruszam szybko pod prysznic. Wchodzę pod deszczownicę, a woda przyjemnie obmywa moje ciało, przynosząc mi rozluźnienie.
Nie mogę się doczekać, aż zobaczę Alice. Nie ukrywam, że przez ostatnie lata fantazjowałem o niej na wszystkie możliwe sposoby. Kurwa, nie potrafię popatrzeć tak na inną kobietę, a teraz mam okazję zrobić to, o czym marzę od dawna. Alice i ja spędziliśmy razem dwa upojne dni. Tylko dwa pieprzone dni, które zawładnęły moim umysłem. Oddała mi siebie całkowicie. To był jej pierwszy raz, który chciała zapamiętać jako coś pięknego. Starałem się, aby była najszczęśliwsza na świecie, i tak było. Do dziś czuję jej usta spragnione mojego ciała. Pamiętam, jak moje dłonie błądziły po jej idealnym ciele. Jedyne, co mi przeszkadzało, to fakt, że nie wołała mojego imienia. Wystarczy wspomnienie o niej, a mój kutas staje na baczność. Oddycham ciężko, a ciepła para unosi się w powietrzu. Biorę do ręki penisa i zaczynam poruszać dłonią. Początkowo robię to powoli, zupełnie tak, jak kochałem się z Alice podczas naszej pierwszej nocy.
Kochaj mnie, Sawyer.
Przymykam oczy i skupiam się na wspomnieniach. Jej nogi oplecione wokół moich bioder. Jej czarne oczy, które patrzyły na mnie z miłością i uwielbieniem. Włosy, które były rozrzucone na poduszce, tworząc wokół jej twarzy aureolę. Kochanie jej było proste.
Możesz przyspieszyć…
Zaczynam poruszać dłonią szybciej, opierając się drugą ręką o ścianę w kabinie. Podniecenie we mnie rośnie, a ja wyobrażam sobie jej miękkie ciało wijące się pode mną. Idealne w każdym calu. Ciemnowłosa piękność. Tylko moja.
Jestem twoja.
– Kurwa, Ally – wykrzykuję, kiedy intensywnie dochodzę.
Oddycham głęboko, jak zawsze, kiedy ona opanowuje moje myśli. Od pewnego czasu zostaje mi tylko to. Ręka i pieprzona pamięć tego, co przeżyliśmy. Mam nadzieję, że nasz wyjazd do Włoch zmieni cokolwiek w tej relacji. Zniosę jej złość, ale obojętność? Nie jestem na nią gotowy. Myję się szybko, a potem wychodzę i owijam się ręcznikiem. Idę w kierunku salonu i nalewam sobie szklankę whisky. Wypijam ją całą, aż gardło zaczyna mnie palić. To jedyne, co mam. Jedyna przyjemność ostatnimi czasy. Podchodzę do wielkiego okna panoramicznego, wpatruję się w widok i uśmiecham pod nosem.
Alice nawet nie wie, co dla niej przygotowałem. Ale czuję, że podskórnie się domyśla. Może nie zna szczegółów, ale nie może się tego doczekać – tak jak ja. Jest skrzywdzona, ale jej serce… nadal należy do mnie. Ona wciąż nas czuje. Ta historia jeszcze się nie skończyła. Dopiero się zaczyna, w najbardziej bolesny sposób. Wiem, że ją zraniłem, ale nigdy nie chciałem tego zrobić. Mam nadzieję, że zrozumie moje pobudki i postara się spojrzeć na to z mojej perspektywy. Ona również uciekała. Przed ojcem złamasem, który chciał ją sprzedać zwyrodnialcowi. Jej bracia ochronili ją i wysłali do Nowego Jorku. Wprost w moje ręce.
Pytanie, które z nas złamie się pierwsze. Które z nas spojrzy, nie wytrzyma i powie więcej, niż powinno?
Ona czy ja?