Aktor też człowiek - Krzysztof Stanio - ebook

Aktor też człowiek ebook

Krzysztof Stanio

5,0

Opis

Aktor też człowiek. Śmiało można odwrócić tą tezę i powiedzieć, że każdy człowiek jest aktorem. Choć znaczenie i wydźwięk słów jest odmienny, pozostawia obecnie człowieka z pewną myślą, pytaniem o samego siebie.


Książka  o przewrotnym tytule kryje w sobie nie lada treść. Odnajdzie się w niej każda osoba, która szuka odpowiedzi na pytania: kim jestem, jakie są moje pragnienia i marzenia, dlaczego czasem jest trudno zawalczyć o to co się kocha, a także wskazówki oraz cenne rady w jaki sposób można wyjść ze swojej strefy komfortu, pokonać lęk, a wady zamienić w mocne strony.


"Aktor też człowiek" to pionierskie, bardzo dojrzałe rozprawianie o rzemiośle aktora oraz o tym czym aktorstwo nie jest. Mimo poruszania się po trudnych przestrzeniach między ludzkim psyche a duchem i ciałem, prosto i rzetelnie prowadzi czytelnika przez tekst, zachęca do samodzielnej pracy oraz ćwiczeń aktorskich.
Polecam ta lekturę wszystkim!
Bez pardonu bierz, łap i czytaj! :)

Dagmara Paluszkiewicz
Kulturoznawca

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 152

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Greg44

Nie oderwiesz się od lektury

Agnieszka Kusiak - recenzja Jak znaleźć własną drogę w życiu? Gdyby to było łatwe, nikt z nas specjalnie nie głowiłby się nad tym, nie zastanawiał, nie poświęcał temu dylematowi nawet dłuższej chwili. Ot, „coś się wybierze” kierując się sentencją, że „kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje”. I każdy ma rację, w pewnym stopniu, jednak warto stanąć i zastanowić się nad właściwym wyborem i drogi i przyszłości. Do tego nakłania Krzysztof Stanio, autor książki „Aktor też człowiek”, w której to zarówno doradza innym, jak i sam siebie oczyszcza i analizuje. Pisząc szuka sensu i głębi zawodu, jakim się para od lat. Wnika w aktorstwo, w aktora i w scenę. Wnika w deski, na których ujawnia się cała prawda o sobie, jako aktorze i jako człowieku. Dochodzi do skrupulatnej analizy wnętrza, ducha i głowy. I wszystko musi być spójne, bo tylko ta harmonia gwarantuje sukces. Aktor, zawód niby, jak każdy inny, choć – jak wynika ze słów autora, ten jest nader wymagający. Będąc na scenie, wcielając się w d...
10

Popularność




* * *

Ksi­ążkę de­dy­ku­ję mo­jej żo­nie Dag­ma­rze Sta­nio

Dzi­ęku­ję za to, co nie za­wsze jest za­pi­sa­ne sło­wem,

choć po­zo­sta­je trwa­łym śla­dem we mnie,

dzi­ęku­ję za to,że pew­ne­go dnia za­py­ta­łaś: „kim je­steś”? 

Dzi­ęku­je mo­jej ma­mie Ma­łgo­rza­cie Sta­nio za to,że za­wsze we mnie wie­rzy­ła.* * *

Krzysz­tof Sta­nio

„Ak­tor też czło­wiek”

Co­py­ri­ght © by Krzysz­tof Sta­nio, 2022

Co­py­ri­ght © by Wy­daw­nic­two Psy­cho­skok Sp. z o.o. 2022

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne.

Żad­na część ni­niej­szej pu­bli­ka­cji 

nie może być re­pro­du­ko­wa­na, po­wie­la­na i udo­stęp­nia­na 

w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgo­dy wy­daw­cy.

Re­dak­tor pro­wa­dząca: Re­na­ta Grze­śko­wiak

Pro­jekt okład­ki: Se­ba­stian Tra­fal­ski

Ko­rek­ta: Do­ro­ta Ryst,Ro­bert Olej­nik

Skład epub i mobi: Adam Brych­cy

Stro­na wi­zu­al­na: Agniesz­ka Ko­zioł

ISBN: 978-83-8119-985-8

Wy­daw­nic­two Psy­cho­skok Sp. z o.o.

ul. Spó­łdziel­ców 3, pok. 325, 62-510 Ko­nin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

https://www.psy­cho­skok.pl/

e-mail: wy­daw­nic­two@psy­cho­skok.pl

https://in­sta­gram.com/krzysz­to­fsta­nio­_of­fi­cial

https://pa­tro­ni­te.pl/ak­tor/me­dia

demo: https://tiny.pl/934v2

e-mail: krzysz­tof.sta­nio@gma­il.com

~ Wstęp ~

Jest po­wie­dze­nie „Kto bo­ga­te­mu za­bro­ni?”, a mło­do­ść zna­na jest z bo­gac­twa swo­ich wła­snych od­kryć. Czę­sto są to od­kry­cia, któ­re były udzia­łem po­przed­nich po­ko­leń, ale przy­wo­ła­ne na nowo przy­świe­ca­ją mło­dym, jak­by na­le­ża­ły do nich i tyl­ko do nich. Któż więc może za­bro­nić mło­do­ści czer­pać ze swo­je­go bo­gac­twa? 

Utwór Krzysz­to­fa Sta­nio na­zwa­łbym blo­giem na pa­pie­rze... Tym ra­zem mło­dy ak­tor za­pra­sza chęt­nych do re­la­cji ze swo­je­go ży­cia za­wo­do­we­go nie na Fb ani na In­sta, ale w tra­dy­cyj­nej, dru­ko­wa­nej for­mie. Opo­wie­ści o swo­ich przy­go­to­wa­niach do roli wzbo­ga­ca jed­nak sen­ten­cja­mi na te­mat du­cho­wej ście­żki adep­ta sztu­ki te­atral­nej. Czy­żby świat już za­po­mniał, że czło­wiek jest du­chem i wszyst­ko co my­śli, de­cy­du­je i czy­ni nie może nie mieć du­cho­we­go wy­mia­ru? Już kil­ka ty­si­ęcy lat temu, gdy kul­tu­ra se­mic­ka ob­ra­ła gwiaz­dę Da­wi­da za znak ju­da­izmu, zo­bra­zo­wa­ła w tym em­ble­ma­cie pod­sta­wo­wą praw­dę: przed­sta­wio­ne są dwa nie­ro­ze­rwal­nie sple­cio­ne ze sobą trój­kąty – je­den z wierz­cho­łkiem zwró­co­nym do góry, sym­bo­li­zu­jący wszyst­ko co wznio­słe i co ci­ągnie nas ku roz­wo­jo­wi, a dru­gi ci­ążący w dół ku zie­mi, pie­ni­ądzom i żą­dzom. Pierw­szy na­zy­wa się ewo­lu­cyj­nym, a dru­gi in­wo­lu­cyj­nym. Spra­wy du­cha i cia­ła są nie do od­dzie­le­nia i ludz­ko­ść wie o tym od ty­si­ęcy lat za­rów­no na bli­skim, jak i da­le­kim wscho­dzie, gdzie tę samą praw­dę sym­bo­li­zu­je znak jin-jang.

Ale może mło­dy czło­wiek musi od­kryć praw­dę dla sie­bie od nowa? Po­nie­waż świat w ostat­nich de­ka­dach zda­je się za­prze­czać daw­nym praw­dom i pró­bu­je wci­snąć mło­dzie­ży pseu­do­nau­ko­we tezy o ist­nie­niu je­dy­nie tego, co na­ma­cal­ne. I to w do­bie od­kry­cia i po­twier­dze­nia fi­zy­ki kwan­to­wej!

Je­śli na­uka od­kry­ła, że ma­te­ria jest jed­no­cze­śnie ener­gią i są wy­mia­ry rze­czy­wi­sto­ści, któ­rych nie po­tra­fi­my jesz­cze ba­dać, to uwa­żam ten fakt za zbli­ża­jący nas do du­cho­we­go poj­mo­wa­nia czło­wie­ka. 

Nie­ste­ty po­la­ry­za­cja ludz­ko­ści nie po­zwo­li ni­g­dy na szczę­śli­we po­łą­cze­nie sił i po­go­dze­nie prze­ciw­nych so­bie ten­den­cji. We wszyst­kich cza­sach i spo­łecz­no­ściach będą ci, któ­rzy chcą wi­dzieć aniel­skie skrzy­dła w zwy­czaj­nych na­wet zda­rze­niach i inni, ufa­jący je­dy­nie wła­snym zmy­słom. I nie po­win­ni­śmy się temu dzi­wić, bo prze­cież ka­żdy z nas pa­mi­ęta, jak dwie prze­ciw­staw­ne siły po­tra­fią tar­gać na­szym ser­cem, gdy mamy pod­jąć de­cy­zję, któ­ra za­wa­ży w na­szym ży­ciu o do­bro­by­cie lub jego bra­ku.

Pa­mi­ęta­my też te bło­gie chwi­le in­te­gra­cji, gdy po­tra­fi­my so­bie od­po­wie­dzieć na py­ta­nie, kim je­ste­śmy i cze­go chce­my, ale prze­cież nie ma po­stępu bez „dez­in­te­gra­cji po­zy­tyw­nej”, czy­li zbu­rze­nia kloc­ków, by móc bu­do­wać od nowa. Wnę­trze czło­wie­ka za­wsze bę­dzie ukła­dem dy­na­micz­nym! I pa­mi­ętaj­my sło­wa Szek­spi­ra wy­po­wie­dzia­ne usta­mi osza­la­łej z bo­le­ści Ofe­lii: „Mój Boże, wie­my kim je­ste­śmy, ale nie wie­my, kim mo­że­my się stać”.

Cie­szę się, że mło­dy ak­tor od­ko­pu­je spod pyłu kłamstw tego świa­ta iskier­kę, któ­ra bę­dzie oświe­tlać mu dro­gę do pe­łni i by­łbym szczę­śli­wy, gdy­by jesz­cze w tym po­ko­le­niu Pe­łnia ta wy­ra­zi­ła się w jed­no­ści Na­uki, Sztu­ki i Re­li­gii.

An­drzej Róg

~ Pro­log ~

Ksi­ążka „Ak­tor też czło­wiek” po­wsta­ła w wy­ni­ku kil­ku­na­stu lat ob­ser­wa­cji ak­tor­stwa i mnie sa­me­go jako czło­wie­ka. Sta­ra­łem się szcze­rze opi­sać, z czym wi­ąże się za­wód ak­to­ra, by pro­fe­sja ta po­zo­sta­ła dro­gą, mo­gącą uczy­nić czło­wie­ka szczę­śli­wym. Jest ona rów­nież owo­cem wdzi­ęcz­no­ści za czas, któ­ry mi­nął, za to, że mia­łem mo­żli­wo­ść do­ty­ka­nia tej szcze­gól­nej ma­te­rii, jaką jest ak­tor­stwo, oraz że trwa to na­dal w moim ży­ciu.

Dzi­ęku­ję!

Za­wód ak­to­ra jest ni­czym płót­no, któ­re skła­da się z wie­lu nici. Nie za­wsze jed­nak mamy świa­do­mo­ść ist­nie­nia po­je­dyn­czych włó­kien, sku­pia­my się na go­to­wym ko­stiu­mie, któ­ry otrzy­mu­je­my. Jed­nak nim bę­dzie mo­żli­we zo­ba­cze­nie tego ko­stiu­mu, wcze­śniej musi za­ist­nieć wie­le czyn­ni­ków – cały pro­ces roz­po­czy­na się od wy­bra­nia wła­ści­we­go włók­na, ko­lo­ru oraz splo­tu. Ten po­czą­tek jest bar­dzo wa­żny. Moim pra­gnie­niem jest, byś w ob­ra­zie ży­cia, któ­ry opi­szę w tej ksi­ążce, uj­rzał swo­ją wła­sną dro­gę.

* * *

Pra­gnie­nia są do­bre. Jed­nak pra­gnie­nia coś musi rów­no­wa­żyć i uzie­miać –

coś, co bę­dzie na dru­giej sza­li, wy­rów­na obie stro­ny

De­cy­zja o na­pi­sa­niu tej ksi­ążki wy­nik­nęła z po­trze­by od­na­le­zie­nia w tym za­wo­dzie cze­goś wi­ęcej niż samo ogól­ne wy­obra­że­nie na te­mat ak­tor­stwa, któ­re cho­ciaż samo w so­bie nie jest czy­mś ne­ga­tyw­nym, czę­sto jest zbyt płyt­kie, gdyż na po­cząt­ku na­sze do­świad­cze­nie dro­gi, któ­rą wy­bie­ra­my, jest nie­wy­star­cza­jące. Chcia­łem przyj­rzeć się wła­snym my­ślom oraz sło­wom, któ­re sły­sza­łem przez wie­le lat. Sło­wom, któ­re uj­mo­wa­ły to, czym jest za­wód ak­to­ra i kim jest ak­tor. To pró­ba prze­pro­wa­dze­nia Cie­bie przez kon­kret­ną rze­czy­wi­sto­ść, któ­rej do­świad­cza­łem przez lata. Wiedz, że dro­ga, jaką prze­sze­dłem, by zo­stać ak­to­rem, nie była dla mnie oczy­wi­sta. Czło­wiek ma pla­ny, lecz nie wszyst­kie mu­szą być zre­ali­zo­wa­ne. Efekt ko­ńco­wy w moim przy­pad­ku mimo wszyst­ko był za­ska­ku­jący.

Cza­sa­mi sły­sza­łem w swo­im ży­ciu zda­nie, wy­po­wia­da­ne na te­mat kon­kret­ne­go czło­wie­ka: „to ar­ty­sta”. Sło­wo to uży­wa­ne jed­nak było w zna­cze­niu ne­ga­tyw­nym, su­ge­ro­wa­ło, że czło­wiek ten po­stępu­je w spo­sób za­ska­ku­jący i nie­po­żąda­ny, od­bie­ga­jący od przy­ję­tej nor­my spo­łecz­nej. Za­wsze wte­dy bu­dził się we mnie sprze­ciw, któ­ry wy­ni­kał z prze­ko­na­nia, że by­cie ar­ty­stą to wiel­ka spra­wa, a jed­no­cze­śnie wy­zwa­nie – dla­cze­go w tym, co po­zy­tyw­ne, szu­ka­my ne­ga­cji? Czy nie le­piej po­wie­dzieć, że ten oto czło­wiek ma sła­bo­ść bądź nie ra­dzi so­bie z kon­kret­ny­mi sfe­ra­mi swo­je­go ży­cia pry­wat­ne­go? Dla mnie to w pe­wien spo­sób na­tu­ral­na kon­se­kwen­cja – je­śli ktoś prze­zna­cza czas na roz­wój za­wo­do­wy, a pro­por­cjo­nal­nie mniej na kwe­stie doj­rza­ło­ści du­cho­wej, wów­czas może do­świad­czyć, ja­kie są tego owo­ce, nie­za­le­żnie od wy­bra­ne­go kie­run­ku za­wo­do­we­go.

Cza­sa­mi spo­ty­ka­łem się z po­dob­nym trak­to­wa­niem za­wo­du ak­to­ra, a kon­kret­nie mó­wi­ąc nar­ra­cją, jaka przy­pi­sa­na jest sło­wu „ak­tor”. Czu­ję, że bra­ku­je szcze­rej i praw­dzi­wej roz­mo­wy, do­ty­ka­ją­cej ta­kich za­gad­nień jak: po co jest ten za­wód, kim jest czło­wiek, któ­ry tę pro­fe­sję wy­bie­ra i dla­cze­go to robi. Na­pi­sa­nie tej ksi­ążki wy­ni­ka z chęci od­sło­ni­ęcia praw­dzi­we­go ob­li­cza za­wo­du ak­to­ra, roz­wia­nia to­wa­rzy­szą­cej mu aury nie­zro­zu­mie­nia, nie­wła­ści­we­go my­śle­nia o tym za­wo­dzie przez oso­by trze­cie, jak rów­nież przez sa­mych ak­to­rów. W tej pro­fe­sji rów­nie wa­żne, jak osi­ągni­ęcie spraw­no­ści tech­nicz­nej, jest osa­dze­nie się w tym za­wo­dzie, spo­tka­nie z sobą. War­to dą­żyć do tego, by na­zwać swo­je te­raz, by móc to zro­bić zgod­nie z sobą sa­mym, a jed­no­cze­śnie być otwar­tym na fakt, że po­pe­łnia­my błędy, bo prze­cież mo­że­my je na­pra­wić.

* * *

By­cie czło­wie­kiem to pod­róż, dzi­ęki któ­rej w czło­wie­ku do­ko­nu­ją się pew­ne zmia­ny. Zmie­nia się jego pa­trze­nie, zmie­nia się w nim to „coś” – we­wnętrz­na struk­tu­ra.

Wy­ob­raź so­bie drze­wo, któ­re wi­dzisz pierw­szy raz. Jego wi­dok wzbu­dza w To­bie okre­ślo­ne od­czu­cia, po czym ob­raz ten po­wsze­dnie­je. Drze­wo jed­nak nie tra­ci war­to­ści, po­zo­sta­je tym sa­mym drze­wem. To Ty sam i punk­ty, z któ­rych pa­trzy­łeś, sta­ły się inne. Inne są Two­je my­śli, od­czu­cia, ich na­zwa­nie, ba­gaż wspo­mnień – przez zmia­ny w To­bie zmie­nia się Twój sto­su­nek do nie­go.

Te do­świad­cze­nia w grun­cie rze­czy są w nas zmien­ne, pod­czas gdy pra­ca do wy­ko­na­nia, za­rów­no przez czło­wie­ka, któ­ry chce być ak­to­rem, jak i przed kimś, kto już nim zo­stał, jest kon­kret­na.

Wszyst­ko, co to­wa­rzy­szy czło­wie­ko­wi pra­gnące­mu zo­stać ak­to­rem, jest na­tu­ral­ną rze­czy­wi­sto­ścią ży­cia i tego, co może się w nim wy­da­rzyć. Do­świad­cze­nia te są nie­spo­dzie­wa­ne i w pe­wien spo­sób nie­za­le­żne od nie­go.

Od­wrot­ną sy­tu­acją by­ło­by uza­le­żnie­nie wy­jścia na ze­wnątrz od wa­run­ków at­mos­fe­rycz­nych bądź spo­ży­cia po­si­łku od po­go­dy. Ład­na po­go­da może nas na­stro­ić po­zy­tyw­nie, jed­nak nie ona po­py­cha nas do zje­dze­nia po­si­łku. Po­dob­nie jest z ak­tor­stwem. W de­cy­zji, któ­rą pra­gniesz pod­jąć, musi cho­dzić o coś wi­ęcej. Mu­sisz do­wie­dzieć się, czym dla Cie­bie jest to „wi­ęcej”.

Ka­żdy z nas, my­śląc o ak­tor­stwie, wy­cho­dzi z ja­kie­goś punk­tu a – wa­żne jest, byś zro­zu­miał swój wła­sny punkt a, byś go zo­ba­czył, zmie­rzył, okre­ślił, ja­kie to Two­je a jest. Nie tyl­ko pod wzglę­dem my­śle­nia o ak­tor­stwie jako za­wo­dzie, któ­ry wy­ni­ka z wy­kszta­łce­nia. Cho­dzi tu o py­ta­nia: do cze­go mnie wzy­wa ten za­wód, co we mnie okre­śla, cze­go wy­ma­ga? Co ja w ogó­le wiem na te­mat ak­tor­stwa jako po­wo­ła­nia? Czy roz­po­zna­ję w so­bie od­po­wied­nie, przy­pi­sa­ne temu za­wo­do­wi, miej­sce we mnie sa­mym? Czy znaj­du­ję w so­bie sa­mym ten szcze­gól­ny ob­szar od­po­wia­da­jący ak­tor­stwu? Wła­ści­wą szu­fla­dę, sta­no­wi­ącą o zna­cze­niu tego za­wo­du we­wnątrz mnie. Czy jest ona spój­na ze mną? Dla­cze­go o to py­tam? Bo tu cho­dzi o sta­bil­no­ść i kon­kret. Ak­tor­stwo musi stać się jak czy­ste ra­cho­wa­nie. Pro­ste i zro­zu­mia­łe, nie po­wo­du­jące w nas emo­cjo­nal­nych burz.

* * *

Ak­tor­stwo to po­si­łek, któ­ry ma okre­ślo­ne skład­ni­ki. Py­ta­nie: czy je znam i czy roz­po­zna­ję, co te skład­ni­ki, sam po­si­łek, we mnie bu­dzą? Po co jest?

1~ Po­czą­tek ~

Czło­wiek jest ro­śli­ną, któ­ra po­trze­bu­je wody oraz mi­ne­ra­łów, by stać się pi­ęk­nym kwia­tem o sil­nych ło­dy­gach i ko­ją­cym za­pa­chu. Mi­ne­ra­ły to świat war­to­ści, wodą zaś jest mi­ło­ść, bez któ­rej czło­wiek nie może się roz­wi­nąć.

Jako dziec­ko czu­łem po­trze­bę zro­zu­mie­nia, co zna­czy być sobą. Dla­te­go od lat naj­młod­szych dużą wagę przy­wi­ązy­wa­łem do zna­cze­nia sło­wa czło­wiek. Mło­da oso­ba, choć nie zda­je so­bie z tego spra­wy, two­rzy w swo­im umy­śle wła­sny ob­raz rze­czy­wi­sto­ści, któ­rą po­zna­je. Gdy do­świad­cza krzyw­dy z ręki ró­wie­śni­ka, może pó­jść w kil­ku kie­run­kach: może od­dać lub tego nie zro­bić. Może też za­sta­no­wić się, dla­cze­go spo­tka­ła ją krzyw­da. Jaki jest tego po­wód? Two­rzy się w jej umy­śle ob­raz, na pod­sta­wie któ­re­go bu­du­je swo­ją świa­do­mo­ść. Po­wsta­je on jed­nak nie tyl­ko pod wpły­wem wła­snych my­śli i tego, co ją spo­ty­ka. Two­rzy się w opar­ciu o to, co po­wie dru­gi czło­wiek i co w kon­se­kwen­cji dziec­ko usły­szy w swo­im ser­cu. Po­zo­sta­je w nas ten ob­raz, któ­re­mu bar­dziej za­ufa­my. Mo­że­my na przy­kład uznać przy­kro­ść za coś, co się cza­sem przy­da­rza, nie­ko­niecz­nie za przy­pa­dło­ść, któ­ra bę­dzie za­wsze obec­na w na­szym ży­ciu. Ten ob­raz, ro­dzący się z do­świad­cza­nia ży­cia, kszta­łtu­je się w mło­dym czło­wie­ku od po­cząt­ku. Na­sze my­śle­nie o wie­lu spra­wach i to, czy uzna­my je za do­bre, wy­ni­ka w du­żej mie­rze z tego, jak coś zo­sta­ło nam po­ka­za­ne, czy mie­li­śmy szan­sę do­świad­czyć tej sy­tu­acji w spo­sób praw­dzi­wy. Dziec­ko, któ­re mia­ło­by ne­ga­tyw­ne do­świad­cze­nia w kon­tak­tach z ró­wie­śni­ka­mi, może mieć mniej od­wa­gi, aby otwie­rać się przed lu­dźmi, któ­rych nie zna. Jest to w pe­wien spo­sób po­wi­ąza­ny z sobą ła­ńcuch przy­czy­no­wo-skut­ko­wy. Je­śli w ży­ciu czło­wie­ka ist­nie­je bez­pie­cze­ństwo re­la­cji z ro­dzi­ca­mi i do­świad­cze­nie przy­ja­źni z in­ny­mi, na­wet po prze­ży­ciu przy­krej sy­tu­acji bę­dzie mógł spoj­rzeć na nią z tej per­spek­ty­wy. To spra­wia, że mło­da oso­ba może do­strzec, że w ży­ciu mo­że­my mieć ró­żne do­świad­cze­nia. Jed­nak to, co w niej po­zo­sta­nie, ukszta­łtu­je jej całe przy­szłe ży­cie. I sta­no­wić bę­dzie o kszta­łcie i roz­wo­ju ca­łej ro­śli­ny, jaką jest!

Usły­szysz te­raz hi­sto­rię pierw­sze­go Te­atru, któ­ry po­zna­łem w moim ży­ciu. To był rok 2004. By­łem na sztu­ce te­atral­nej w Ustrzy­kach Dol­nych, w Te­atrze „Par­ra” pro­wa­dzo­nym przez Gra­ży­nę Chrap­ko. Z per­spek­ty­wy cza­su my­ślę, że Gra­żyn­ka mu­sia­ła ko­chać te­atr, to zna­czy do­strzec w nim do­bro. Sie­dzia­łem na wi­dow­ni i ogląda­łem sztu­kę pt. „Ta­niec śmier­ci”. W cza­sie ogląda­nia spek­ta­klu do­strze­głem coś wi­ęcej. Zo­ba­czy­łem pew­ną mo­żli­wo­ść, wy­ni­ka­jącą z za­ist­nie­nia te­atru. Zo­ba­czy­łem czło­wie­ka i jego pi­ęk­no. Nie wiem dla­cze­go, ale jako 15-, 16-la­tek by­łem skłon­ny w ten spo­sób po­my­śleć o te­atrze i czło­wie­ku w nim. Ko­lej­ne dwa lata spę­dzi­łem w Te­atrze „Par­ra”, tak roz­po­częła się moja przy­go­da z ak­tor­stwem; wzi­ąłem udział w ca­stin­gu, któ­re­go ce­lem było stwo­rze­nie no­wej gru­py te­atral­nej. Pa­mi­ętam pierw­sze emo­cje, łzy, któ­rych mu­sia­łem użyć w sce­nach, pierw­sze od­czu­cia, któ­re mi wte­dy to­wa­rzy­szy­ły, od­dech, któ­ry mnie cie­szył i stu­dził we­wnętrz­nie. Prze­kra­cza­nie sie­bie, eks­pre­sję, któ­rą mu­sia­łem wy­ra­żać na sce­nie, dzia­ła­nia na niej, ak­tyw­no­ść sce­nicz­ną, któ­rą ka­żdy z nas mógł po­znać. Re­ali­zo­wa­nie tego było dla mnie wte­dy nowe, od­kryw­cze i po­ci­ąga­jące. Dziś w pe­wien spo­sób na­dal się tego uczę, cza­sem na­wet mam wra­że­nie, że wte­dy ro­bi­łem to le­piej. Być może dla­te­go, że pierw­sze chwi­le za­pa­mi­ętu­je­my naj­trwa­lej.

W ży­ciu ka­żde­go czło­wie­ka po­ja­wia się po­czą­tek do­świad­cze­nia cze­goś, co zaj­mie mu okre­ślo­ny czas jego hi­sto­rii, ni­g­dy nie wia­do­mo, jak dłu­go ta pa­sja, to za­mi­ło­wa­nie po­trwa.

Isto­tą jest to, że po­ci­ągnęło mnie wte­dy do­bro, do­strze­głem, że w te­atrze mo­żna po­ka­zać czło­wie­ka. Zo­ba­czy­łem też sa­me­go sie­bie i pa­trząc na to uzna­łem, że mo­żna się tym po­słu­żyć, by móc po­wie­dzieć coś do­bre­go i pi­ęk­ne­go. To mia­ło sens. To jak usły­szeć od ko­goś: „cho­dź, coś Ci po­ka­żę”; coś, co czło­wiek po­dej­rze­wa, cze­go część już wi­dzi w so­bie – zo­ba­czy­łem coś wi­ęcej. To było pro­ste, jak ku­pie­nie przez ro­dzi­ca za­baw­ki po wcze­śniej­szym py­ta­niu: „co byś chciał?”. A Ty wiesz bar­dzo do­brze, o czym ma­rzysz od kil­ku mie­si­ęcy, może lat. W moim przy­pad­ku za­baw­ka była praw­dzi­wie wy­ra­fi­no­wa­na i wska­zy­wa­ła na po­czą­tek cze­goś, na dro­gę do­kądś. Była ona rów­nież zwi­ąza­na z od­kry­wa­niem ży­cia i sie­bie w tym ży­ciu. Z pod­ró­żą, z py­ta­nia­mi, któ­re za­da­wa­łem. Tym naj­wa­żniej­szym py­ta­niem było, co jest praw­dą. Pra­gną­łem jej szu­kać tam, na tej sce­nie i poza nią, my­śląc w nocy, pi­sząc tek­sty. Tek­sty, w któ­rych py­ta­łem o ży­cie i o praw­dę. Czu­łem, że musi być ona do­bra, dla­te­go ci­ągle py­ta­łem, chcia­łem roz­ma­wiać o niej i ją usły­szeć.

Dziec­ko na eta­pie po­zna­wa­nia rze­czy­wi­sto­ści za­cho­wu­je czy­sty umy­sł, któ­ry nie ko­du­je przy­kro­ści w ta­kim stop­niu, w ja­kim czy­ni to do­ro­sły czło­wiek. By­cie w pe­łni ugrun­to­wa­ną oso­bą jest owo­cem pro­ce­su, trwa­jące­go od mo­men­tu, w któ­rym przy­cho­dzi na ten świat, do chwi­li, kie­dy zy­sku­je pe­łną doj­rza­ło­ść, ugrun­to­wa­ną do­świad­cze­nia­mi, we­ry­fi­ka­cją ży­cia, jak rów­nież od­po­wie­dzią na py­ta­nie, czy ist­nie­je do­bro. To hi­sto­ria po­ru­sza­nia ta­kich za­gad­nień jak: czy to ży­cie jest do­bre, kim je­stem ja sam w tym ży­ciu i jaki jest sens mo­je­go ży­cia. Py­ta­nie o to, czy ist­nie­je do­bro, ma wiel­kie zna­cze­nie. Do­bro, ale rów­nież praw­da czy wresz­cie mi­ło­ść. Bez do­świad­cze­nia mi­ło­ści dziec­ko po­zo­sta­je z trwa­łą wy­rwą w naj­głęb­szym miej­scu jego ist­nie­nia, któ­rej nic nie jest w sta­nie za­pe­łnić, a świat może ją je­dy­nie za­kła­mać. To wła­śnie do­bro, myśl o ży­ciu jako czy­mś do­brym, sta­wia nas w in­nej re­la­cji do wszyst­kie­go, co nas spo­tka­ło, spo­ty­ka i bę­dzie spo­ty­kać. Mło­dy czło­wiek z ra­cji „czy­ste­go umy­słu” jest w sta­nie głę­biej wnik­nąć w rze­czy­wi­sto­ść, któ­rą wy­bie­ra. bądź któ­ra mu się „przy­tra­fi­ła”. Mło­dy czło­wiek ma mo­żli­wo­ść do­świad­cza­nia, czym jest te­atr, dzi­ęki cze­mu może od­po­wie­dzieć so­bie na py­ta­nie, czy mu się to po­do­ba, czy to go uszla­chet­nia. Może nie pyta wprost, lecz je­śli od­czy­tu­je coś jako war­to­ść dla sie­bie, bę­dzie tam wra­cał, bę­dzie szu­kał war­to­ści, być może ni­g­dy nie prze­sta­nie tak czy­nić. Prze­wa­żnie ka­żdy na pew­nym eta­pie ży­cia robi coś, co go po­ci­ąga, co po­zna­je. Wa­żne jest, by po­zwo­lić so­bie kosz­to­wać tego w spo­sób wol­ny, być może bę­dzie to prze­pust­ką do pó­źniej­szej upra­wy. Dla mnie do­świad­cze­nie ogro­du, ja­kim był Te­atr „Par­ra”, oraz my­śli, któ­re mi wte­dy to­wa­rzy­szy­ły, któ­re z tego wy­ni­ka­ły, sta­ły się moim wła­snym ogród­kiem, któ­ry mo­głem pod­le­wać od tam­tej chwi­li, ma­jąc wy­bór: po­zo­stać na tej dro­dze lub pó­jść inną.

Nie­kie­dy coś po­zo­sta­wia­my i wra­ca­my do tego po cza­sie. Wa­żne, by te do­świad­cze­nia mo­gły nas z sobą we­wnętrz­nie spo­tkać, by po­czuć w tym sie­bie, do­ce­nić war­to­ść tego, co ro­bi­my i być może po­my­śleć o tym na dłu­ższą chwi­lę, a na­wet na całe ży­cie. Ale przede wszyst­kim zro­zu­mieć, czy to była war­to­ść, któ­ra nas roz­wi­ja­ła, któ­rej po­trze­bo­wa­li­śmy wte­dy, czy może po­trze­bu­je­my na­dal, bo sta­ło się to na­szym za­da­niem. Wa­żne jest, by wie­dzieć, że wszyst­ko, co ro­bi­my te­raz, mia­ło kie­dyś swój po­czą­tek, że coś, na co spo­gląda­my po pew­nym cza­sie, re­al­nie ro­dzi­ło się w nas. Sta­wa­ło się na­szym ogro­dem. Wa­żne, by za­py­tać: jaki jest mój ogród? I co mówi o mnie?

* * *

To ja po­dej­mu­ję de­cy­zje. Brak tych de­cy­zji jest rów­nież wy­bo­rem, 

lecz nie­świa­do­mym!

~ Re­cen­zje ~

„To czy bę­dziesz mą­drym czło­wie­kiem prze­są­dzi o tym ja­kim bę­dziesz ak­to­rem. Ak­tor­stwo doj­rze­wa wraz z czło­wie­kiem.” Nie tyl­ko tech­ni­ki o któ­rych sły­szy­my w szko­łach te­atral­nych, po­zwa­la­ją nam upra­wiać za­wód ak­to­ra. Krzysz­tof Sta­nio zwra­ca uwa­gę jak wa­żna jest szcze­ro­ść wo­bec sie­bie sa­me­go i wła­sne­go ży­cia. Wie­dza za­war­ta w tej ksi­ążce po­win­na być uzu­pe­łnia­jącą lek­tu­rą dla ka­żde­go ak­to­ra.

Te­re­sa Stę­pień - No­wic­ka