Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wiersze Juliana Tuwima w wyborze i ze wstępem poety, eseisty, krytyka literackiego Janusza Drzewuckiego. To indywidualny i bardzo osobisty wybór wierszy wybitnego znawcy twórczości autora "Sokratesa tańczącego" i "Kwiatów polskich".
Tuwim, to jeden z najpopularniejszych poetów dwudziestolecia międzywojennego, autor wierszy, librett operetkowych, tekstów piosenek i wodewili, współzałożyciel kabaretu literackiego "Pod Picadorem" oraz grupy poetyckiej "Skamander". W wyborze Drzewuckiego ukazany jest we wszystkich swoich odsłonach - przez liryzm, groteskę, tony gorzkie i pełne tęsknoty, gdy poeta przebywał już na emigracji, aż po nieliczne wiersze stworzone po powrocie do komunistycznej Polski powojennej. Książka ta to prawdziwa perła dla wielbicieli poezji Tuwima.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 138
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
REDAKTOR PROWADZĄCA: Anna Piwkowska
WSTĘP, WYBÓR WIERSZY ORAZ KALENDARIUM ŻYCIA I TWÓRCZOŚCI: Janusz Drzewucki
OPRACOWANIE REDAKCYJNE I KOREKTA: Mirosława Kostrzyńska
II KOREKTA: Aleksandra Nizioł
PROJEKT GRAFICZNY SERII: Emilka Bojańczyk / Podpunkt
ILUSTRACJA NA OKŁADCE: Magda Burdzyńska / Podpunkt
© Copyright for this edition by Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2025
KSIĘGARNIA INTERNETOWA
www.piw.pl
polub piw na facebooku!
www.fb.com/panstwowyinstytutwydawniczy
Wydanie pierwsze, Warszawa 2025
ISBN 978-83-8196-963-5
Państwowy Instytut Wydawniczy
ul. Foksal 17, 00-372 Warszawa
tel. 22 826 02 01
e-mail: [email protected]
1. Julian Tuwim to uosobienie talentu poetyckiego. Albo inaczej rzecz ujmując: wzorem i wzorcem talentu poetyckiego jest w pierwszym rzędzie Julian Tuwim. Przynajmniej dla piszącego te słowa – od czterech dekad zajmującego się poezją – jako krytyka literackiego, jako redaktora działu poezji miesięcznika „Twórczość” (przez ćwierć wieku), wreszcie jako poety; na wszelki wypadek dodam: poety praktykującego z większą lub mniejszą intensywnością.
Nie ma przesady w twierdzeniu, że Julian Tuwim urodził się jako poeta. Jego poetycki talent eksplodował wcześnie. Przyszły autor Czyhania na Boga pisał wiersze już jako chłopiec, jako nastolatek tworzył nad wyraz systematycznie i nie bez powodzenia. W osobie tego autora talent idealnie połączył się z pracowitością. Co istotne, nie był bezkrytyczny wobec tego, co spłynęło mu z pióra na papier. Dość wspomnieć, że dwutomowa edycja z 1986 roku Wiersze – obejmująca utwory z ośmiu tomików ogłoszonych w latach 1918–1936 oraz zestaw liryków rozproszonych powstałych aż do śmierci poety w 1953 roku – liczy w sumie blisko tysiąc dwieście stron, czyli tyle samo, co wydane w tym samym roku dwutomowe Juwenilia, zawierające około sześciuset utworów napisanych w latach 1911–1918, których autor nie zamieścił w żadnym z tomów, bowiem uznał za zbyt słabe!
Talent poetycki Tuwima to zaiste fenomen, przede wszystkim artystyczny, ale również społeczny, biorąc pod uwagę, jak wielką poczytnością twórczość tego autora cieszyła się za jego życia i cieszy się do dzisiaj. Lecz nie tylko o poczytność tu chodzi, bo przecież także o rezonans, jaki twórczość ta wywołała. Tuwim wszak budził emocje, prowokował do dyskusji. W efekcie tego miał zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Nikt, kto go czytał, nie pozostawał obojętnym, każdy miał swoje zdanie na jego temat.
Próbując opisać literacki fenomen Tuwima, trzeba wymienić kilka elementów. Przede wszystkim tym, co konstytuuje ów fenomen wydaje się twórcza fantazja, z jaką poeta wynajdywał i podejmował poszczególne i jakże różnorodne tematy. To z jednej strony, natomiast z drugiej – finezja, z jaką te tematy opracowywał w słowie, w wersie, w zdaniu, w wierszu. Pisał z rozmachem i z polotem, zarówno wiersze osobiste, intymne, jak i zaangażowane politycznie. Nie bał się tematów drażliwych. Wręcz przeciwnie. Podejmował je z pasją, a przy tym zdecydowanie i wielce wyraziście. Tym samym wyrażał nie tylko to, co sam myślał, ale również to, o czym i co myślało wielu jego rodaków.
Pisał wiersze, cykle wierszy, ale także poematy, a ponadto uprawiał prozę poetycką. Każdy podpisany jego imieniem i nazwiskiem utwór to przykład niezrównanej maestrii. Był jednocześnie rzemieślnikiem i artystą. Jako rzemieślnik znakomicie posługiwał się każdą formą wiersza. Jako artysta potrafił przekraczać formę, umiał przełamywać estetyczne konwencje, a przy okazji także obyczajowe stereotypy. Stworzył własny styl. Fascynujący i sugestywny, a przy tym rozpoznawalny i niepodrabialny. Był klasą sam dla siebie.
A przecież pisał także na potrzeby kabaretów i teatrów rewiowych, pisał szopki polityczne, poza tym sztuki teatralne, wreszcie teksty piosenek, które wykonywali: Hanna Ordonówna, Tola Mankiewiczówna, Zula Pogorzelska, Mira Zimińska, Adolf Dymsza, Tadeusz Faliszewski i Mieczysław Fogg. Potem jego wiersze w formie piosenek wykonywali Ewa Demarczyk i Kalina Jędrusik, Czesław Niemen i Marek Grechuta, Stan Borys i Leszek Długosz, grupa Skaldowie i Grzegorz Turnau. Co więcej, muzykę do jego utworów komponowali: Karol Szymanowski, Witold Lutosławski, Henryk Mikołaj Górecki i Krzysztof Meyer. Poza tym pozostawił po sobie znakomite przekłady wierszy i poematów Aleksandra Puszkina, utworów Mikołaja Gogola i Aleksandra Gribojedowa, wierszy Konstantego Balmonta, Walerego Briusowa i Włodzimierza Majakowskiego, a ponadto Słowa o wyprawie Igora oraz Intrygi i miłości Fryderyka Schillera. Aby mieć wyobrażenie o skali twórczego talentu Tuwima, trzeba jeszcze wspomnieć o jego niezrównanych wierszach dla dzieci, zredagowanych przez niego antologiach: Cztery wieki fraszki polskiej oraz Polska nowela fantastyczna, ponadto o takich książkach, jak: Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie, Polski słownik pijacki i antologia bachiczna czy Księga wierszy polskich XIX wieku. Do tego dodajmy jeszcze: poemat (jeśli nie epopeja) Kwiaty polskie, zbiory szkiców Pegaz dęba, czyli panopticum poetyckie oraz Piórem i piórkiem, o Jarmarku rymów i gawędzie Wiersz nieznanego poety już nie mówiąc.
2. Zdawał sobie sprawę, kim jest jako poeta i co chce w poezji osiągnąć. Był świadom celów i konsekwentnie dążył do ich osiągnięcia. Jego życie miało być i było życiem w poezji, w poetyckim słowie. Gdy wydawał w 1918 roku debiutancki zbiór Czyhanie na Boga miał dwadzieścia cztery lata. W wierszu Ogień prosił o „życie twórcze”, które miało być „bryłą wielościenną”, a na dodatek, aby: „czyste było swą treścią niezmienną / I pełne w formie swojej harmonią mistyczną”. W Modlitwie posunął się dalej, bowiem błagał o życie „twórcze i szalone” i zaklinał: „Niech życie moje zwie się: wieczna zmienność”. Podobnie w Dumie, gdzie wypowiedział zgodę na życie jako takie: „Uznałem życie wszędzie. A w sobie uznałem, / Że jeszcze kiedyś wszystko, com posiadł, odrzucę…” i jeszcze: „Szczycę się – bom sam pojął swą niedoskonałość”. W Szczęściu akcentował: „I wiem, co znaczy żyć”, a żyć to znaczy cieszyć się tym, co jest, co się dzieje tu i teraz. W debiutanckim tomiku znalazł się także wiersz bez tytułu, zaczynający się od słowa „życie”, ale opatrzonego znakiem zapytania, w którego to wiersza wygłosie poeta wręcz krzyczy: „– Jakie to szczęście, że krew jest czerwona!”.
Motyw życia wraca w następnych tomach. Nie sposób wszak przegapić wiersza Życie moje zamykającego Sokratesa tańczącego oraz wierszy Imię i Ty z Siódmej jesieni. W tym pierwszym Tuwim nazywa rzecz po imieniu: „Żyć! śnić! drżeć! łkać!”, zaś w tym drugim powiada „Moje życie miało imię dziewczęce”, a w trzecim – mając zapewne tę samą osobę na myśli – „I trwam miłością błędną / W tym życiu, pełnym śmierci”. A zatem życie to wszystko, to radość i smutek, to przeżywanie każdej chwili całym sobą, ale także życie to świadomość śmierci, czyli świadomość końca. I na dodatek wiersz Życie – ale już bez znaku zapytania – z Czwartego tomu wierszy, z którego dowiadujemy się, że aby wybić się na wolność, aby uzyskać stan absolutnej wolności, trzeba żyć pełną piersią: „Do krwi rozdrapię życie, / Do szczętu je wyżyję”.
Nie byłby poeta sobą, gdyby nie akcentował własnej osobowości, swojej indywidualności. Nic więc dziwnego, że ja liryczne jest w tych wierszach tak wszechobecne. Oto w Melancholii stojących przy ścianie z debiutanckiego tomu dostajemy opis ludzi znajdujących się na uboczu, by nie powiedzieć – na marginesie, zmęczonych i szarych. Ale według poety „to są ludzie święci” i aby nie było wątpliwości dodaje jeszcze: „Oni nic nie wiedzą, ale ja wiem o tem”. Konstatacja „ja wiem” jest kluczowa. Podobnie jak „ja” w wierszach Ranyjulek i Do krytyków z Sokratesa tańczącego. Tyle tylko, że nie ulega już wątpliwości, że jest to ja poety. Ja – podkreśla Tuwim – jestem poetą i dlatego mam prawo: „Podnieść łeb, gwiazdy łykać i na nogach się chwiać!”, a na dodatek: jechać „Na przedniej platformie tramwaju!” i chwalić się: „Co się tam dzieje w mej głowie: / Pędy, zapędy, ognie, ogniwa, / Wesoło w czubie i w piętach, / A najweselej na skrętach!”. W podobnym duchu utrzymany jest wiersz Rzuciłbym to wszystko z Siódmej jesieni, bowiem poeta deklaruje, że najchętniej wyjechałby stąd, gdzie jest (a jest, jak się domyślamy, w Warszawie) i wyjechał gdzieś przed siebie, do Kutna, Sieradza, Rawy, Łęczycy, czyli z centrum na prowincję, bowiem tylko tutaj: „Byłoby tam ciepło, ciasno, ale miło, / Dużo by się spało, często by się piło”. Cóż, poeta może wszystko, w jednym wierszu potrafi stworzyć cały świat. Nieco inaczej przedstawia się sprawa w wierszu Niczyj. Bowiem adresatem tego wyznania nie jest ona, ukochana, ale Bóg. Jestem niczyj, wyznaje poeta. Nie należę do nikogo, od nikogo nie jestem zależny. Żyję sam sobie, odpowiadam przed sobą. Tyle tylko że: „Jam jeno Twój jest i Boży” oraz „Jasnemu Bogu spowiadam / Swój żal”. Trzeba w tym miejscu zaakcentować: chociaż nie mówi o nim w drugiej osobie, lecz w trzeciej, to jednak konfesja ta skierowana jest wprost do Niego, do Boga. Nie jest to jedyny wiersz tego poety, w którym wadzi się z Bogiem, w którym wielbi Go i odrzuca.
3. Poeta zaklina świat w słowach, a jednocześnie zmaga się ze słowem, z materią języka. Nie ma w tym przypadku, że raz i drugi definiuje poezję, wykłada jej sens. Znakomitym tego przykładem jest cykl Poezja zamykający Czyhanie na Boga. To w tym utworze znalazł się wielokrotnie cytowany dwuwers: „– Poezja – jest to, proszę panów, skok, / Skok barbarzyńcy, który poczuł Boga!”. Podmiot tego utworu mówi wprost, że poezja jest tańcem, poeta zaś tancerzem. Mało tego, Tuwim deklaruje tutaj: „Będę ja pierwszym w Polsce futurystą”, nie bacząc na futurystów, takich jak Bruno Jasieński czy Anatol Stern; zwłaszcza, że on nie chce wcale niszczyć tego, co stare. Wręcz przeciwnie, nie kryje podziwu dla mistrzów, dla „Bożych olbrzymów”, ale przeczuwa narodziny tego, czego jeszcze nie było. Powiada wszak: „Idziesz, Poezjo Nowa!” i jako twórca tej nowej poezji deklaruje, że będzie pisać: „Dosłownie, dobitnie, wyraźnie, / Dla powszechnego zrozumienia”. Jego poezja ma być zatem „pijaństwem świeckim”, ale aby się stała i dokonała, potrzebna jest jeszcze siła zewnętrzna, stąd zawołanie: „Niech we mnie Bóg rozgorze, jak słoneczny żar”.
W zadedykowanym matce Dzieciństwie otwierającym Czwarty tom wierszy przedstawia poeta źródła własnej liryki. Tym najważniejszym okazuje się właśnie dzieciństwo, a więc czas, gdy słuchał opowieści matki o dalekim i szerokim świecie. To ów „Świat bajeczny, dziw poezji pierwszy!” okazuje się ojczyzną poety. W tym duchu utrzymany został wiersz Sitowie pomieszczony w zbiorze Słowa we krwi. Dowiadujemy się z niego, że oddając się poezji w dzieciństwie, w młodości, autor nie wiedział wcale, że będzie się tak dręczył i męczył: „słów szukając dla żywego świata” i stawia całkiem retoryczne pytanie: „Czy to już tak zawsze ze wszystkiego / będę słowa wyrywał w rozpaczy”. Poezja to wieczne poszukiwanie, to zmaganie się ze światem. To wymierzanie światu sprawiedliwości, na przekór wszystkim. W wierszu Słowem do krwi! – nawiązującym zdecydowanie do tytułu tego tomiku – Tuwim rzuca wyzwanie tym, których słowa są niczym „salonowe pieski”, manifestując, że jego słowa dla odmiany są niczym „wściekłe psy”, są to „słowa prężne i drapieżne”. W sąsiadującej z tym utworem Prośbie o piosenkę zwraca się nie tyle do Boga, co do Stwórcy, prosząc: „Lecz słowom mego gniewu daj błysk ostrej stali, / Brawurę i fantazję, rym celny i cienki”.
W wierszu tytułowym Rzeczy Czarnoleskiej – piątego tomu poetyckiego w jego dorobku – odwołując się do tradycji Jana Kochanowskiego – pragnie wydobyć z chaosu ład, po to, aby w poezji wypowiedzieć „ciemny sens człowieczy”. Dlatego też poezja musi stawać się nieustannie, z wiersza na wiersz. Jak czytamy w lapidarnym utworze Moja rzecz: „Moja rzecz – przetwarzanie, / Fermentować w przemianie”, aby koniec końców wybić się ponad życie i śmierć.
Dowodów na zmaganie się z materią poetycką jest w Rzeczy Czarnoleskiej więcej. W Odpowiedzi – wyznanie własnej małości twórczej: „Gdzież mnie do poematów! Ledwo wiersz wykrztuszę”, w utworze Kamienie raczej rąbać… – wyznanie o pracy poetyckiej w męczarni i rozpaczy. Idąc tym tropem dalej: w Dziesięcioleciu próba rekapitulacji własnych dokonań: z jednej strony „Jak pięścią między oczy uderzyło Słowo”, a z drugiej: „Tak się przyszłość buduje – muskularną mową”, w Składni odzywa się echem mowa majowa, w której „Toczy się nowa składnia radosna”, zaś w wierszu nie bez przyczyny skierowanym Do siebie przepowiada sobie: „Właź na chaosy wierszem”, aby spełniła się „I myśli niepojęta: / To, co się w słowo obleka, / To, co się brzmiąco pamięta”.
Skoro trzeba nieustannie definiować poezję, Julian Tuwim robi to także w zbiorach następnych – Biblii cygańskiej oraz Treści gorejącej. W wierszu Trud deklaruje, że rolą poety jest trwanie na posterunku: „I tam, gdzie brak już ludzkich słów, / O dźwięczny trud się jeszcze kusić! / Z popiołów żywy kwiat wydusić”. W Sławie przypomina sobie, aby nie osiadać na laurach, bowiem nie sposób osiągnąć stan doskonałości. A tym jest również pragnienie: „Żebyś małym wierszykiem świat na nowo zbawił”. Tym wierszykiem może być taki właśnie noszący tytuł Wiersz – okazujący się „zadaniem algebraika”, ale zaiste nie tylko, skoro pisanie to walka wręcz, o czym mowa w Strzelaninie: „My – to znaczy: ja i kule”. Ja, czyli poeta, i kule, czyli moje wiersze. I jeszcze wiersz Do losu, a w nim w dwóch wersach wyłożona zasada: „Surowo składać i odmierzać / Wysokim kunsztem słowa ścisłe”.
To w Biblii cygańskiej. A w Treści gorejącej? Przede wszystkim: „Oto dom mój: cztery ściany wiersza / W mojej pięknej ojczyźnie-polszczyźnie”. Nie potrafię się oprzeć, aby nie wspomnieć na marginesie, że Treść gorejąca ukazała się w 1936 roku, tymczasem, tworzący w tym samym czasie co Tuwim na przeciwległym skraju Europy, bo w Portugalii – Fernando Pessoa (1888–1935) w Księdze Niepokoju napisanej przez Bernarda Soaresa zadeklarował: „Nie mam uczuć politycznych ani społecznych. Jednakże odczuwam specyficzny patriotyzm. Moją ojczyzną jest język portugalski” (w przekładzie Janiny Z. Klave). To – jak dla mnie – ważna koincydencja, zwłaszcza że Tuwim nie mógł znać tekstu Pessoi, bowiem ten pisał wyłącznie do szuflady (w sensie dosłownym: do kufra), niemal niczego za życia nie opublikował (cytowana Księga Niepokoju ukazała się w przekładzie na język polski dopiero w 1995 roku). W innym wierszu z tego tomu, czyli w Historii, opisuje Tuwim proces przemiany „prowincjonalnych słów” w „Narodowy Poemat”, co było chyba i jego celem.
Elementy metapoetyckie łatwo znaleźć także w wierszach spoza tomów. W utworze Aprobata uwagę przykuwa zawołanie „Poezjo! Matko!”, zaś w Warszawie rozbłyskanej formuła: „Rozbłyskana. Nad Polską przeleć meteorem, / Świetlistym dla poetów stań się poematem!”.
4. Ważną rolę w dorobku Tuwima odgrywają też dwa wiersze, czyli Do Staffa, opublikowany w „Wiadomościach Literackich” w 1929 roku, oraz Janowi Kochanowskiemu, ogłoszony po śmierci autora w 1955 roku na łamach pisma „Świat”. Czytając dwuczęściowy wiersz złożony w hołdzie autorowi Trenów i Fraszek, warto uprzytomnić sobie, że przez całą swoją twórczość Tuwim prowadził dialog z innymi poetami. Kochanowski między nimi to poeta najważniejszy. Tuwim nazywa go już nie ojcem poezji polskiej, ale praojcem. Utwór ten kończy się przesłaniem: „Rdzewieje hardy miecz, / Głuchnie królewskie orędzie. / A nieśmiertelna rzecz / owo muzyckie narzędzie”. Czym jest „muzyckie narzędzie”? W ten sposób – należy sądzić – określa Tuwim właściwość i specyfikę poetyckiej twórczości. „Muzycznieć” to słowo, które pojawia się już w pierwszej linijce Do Staffa. Siłą poezji jest muzyczność, to właśnie jej wielka siła oddziaływania. W wygłosie tego utworu Tuwim zwraca się do starego poety po imieniu: „Poldziu! Chodźmy na wino, / Pomilczmy na cztery oczy”. Milczeć na cztery oczy, to tak jakby grać – na fortepianie – na cztery ręce. Ale to nie wszystko, bo potem w tonacji serio młodszy poeta pisze wprost do starszego: „Nauczyłeś mnie wszystkiego, czym żyję; / Że się świat rytmami wierszy toczy”. Wszystko zaczyna się od poezji i na poezji się kończy.
To oczywiście niejedyny wiersz, w którym Tuwim zwraca się do Staffa. W Czwartym tomie wierszy znalazł się utwór Dziurawiąc niebo…, opatrzony jakże wymowną dedykacją: „Leopoldowi Staffowi w dowód serdecznej i zawsze żywej przyjaźni”. W tym brawurowo napisanym tekście Tuwim prorokuje, że odbędzie wielką podróż przez wody, ale potem wróci tu, skąd wyruszył: „Z życiem, niedbale przerzuconym / Przez ramię, jak zwierzęca sierść, / Utopię w niebie rozkrwawionym / Moją wrzeszczącą ostrą śmierć”. Staffowi zawdzięczał Tuwim zainteresowanie i pierwsze uznanie, a także zachętę, aby poświęcić się poezji. Gdy kilkanaście lat później pracował już to w „Skamandrze”, już to w „Wiadomościach Literackich”, sprzyjał młodym poetom, m.in. Mieczysławowi Jastrunowi, Julianowi Przybosiowi, Adamowi Ważykowi.
Mówiąc o dialogach prowadzonych przez Tuwima z innymi poetami, mam na myśli w pierwszym rzędzie utwory zadedykowane kolegom z grupy Skamander. Pierwszy z nich to Sen złotowłosej dziewczynki skierowany do Jarosława Iwaszkiewicza, z refrenem „Pomarańcze i mandarynki”. W utworze tym Tuwim nawiązuje do poetyki autora Oktostychów i Dionizji, ale tej poetyki nie naśladuje, chociaż znakomicie oddaje klimat liryki poety ze Stawiska. Nie sposób nie zacytować początku tego utworu: „Pani pachnie, jak tuberozy, / To nastraja i to podnieca. / A ja lubię tuman narkozy, / A najbardziej – gdy jest kobieca”. Wiersz ten godny jest szczególnej i szczegółowej uwagi z rozmaitych względów, a nade wszystko z tego powodu, że stosunki Tuwima z Iwaszkiewiczem nie były tak zażyłe jak z Janem Lechoniem, Antonim Słonimskim i Kazimierzem Wierzyńskim, z którymi współpracował na gruncie twórczości satyrycznej i kabaretowej.
Cytatem z wiersza Spotkanie Lechonia opatrzył Tuwim tomik Siódma jesień: „Nie ma ziemi i nieba, otchłani i piekła, / Jest tylko Beatrycze…”. Znamienne, że tym samym cytatem w roli motta Teodor Parnicki w 1962 roku opatrzył powieść Tylko Beatrycze