Zatruty biznes - Krzysztof Kras - ebook

Zatruty biznes ebook

Krzysztof Kras

0,0

Opis

Książka jest zapisem obserwacji autora dotyczących formuły funkcjonowania biznesu w XXI wieku. Jest zachętą do dyskusji i zapisania własnych refleksji przez Czytelników w specjalnych strefach: Refleksje, Wiedza i Praktyka. Prowokuje do zajęcia jasnego stanowiska. Autor zaprasza do współtworzenia alternatywy pod nazwą; Biznes z Poziomu Serca.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 205

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Krzysztof Kras

Zatruty biznes

Poszukiwanie alternatywy

Copyright by Krzysztof Kras. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Projekt i wykonanie okładki: Adrianna Kras

Korekta: Jadwiga Stępień

Projekt grafiki okładki: macrovector / Freepik

Redakcja: Krzysztof Kras

Książka ani żadna jej część nie może być bez pisemnej zgody autora przedrukowywana lub w jakikolwiek inny sposób upowszechniana, reprodukowana, powielana mechanicznie czy fotooptycznie, zapisywana elektronicznie oraz magnetycznie.

Prezentowanych informacji nie można traktować jako wiedzy naukowej .Jest to prezentacja osobistych refleksji

i doświadczeń autora. Głównym celem tej książki jest inspirowanie czytelnika do zapisania własnych refleksji

i podejmowania proaktywnych działań w celu zmiany rzeczywistości.

Autor zachęca do wspólnego budowania Społeczności Biznesu z Poziomu Serca i propagowania idei współpracy jako odpowiedzi na zagrożenia wynikające z infekcji „wirusem walki” oraz doświadczania negatywnych skutków „zatrutego biznesu”.

© Krzysztof Kras, 2022

Książka jest zapisem obserwacji autora dotyczących formuły funkcjonowania biznesu w XXI wieku. Jest zachętą do dyskusji i zapisania własnych refleksji przez Czytelników w specjalnych strefach: Refleksje, Wiedza i Praktyka. Prowokuje do zajęcia jasnego stanowiska. Autor zaprasza do współtworzenia alternatywy pod nazwą; Biznes z Poziomu Serca.

ISBN 978-83-8273-427-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Mojej córce Adriannie

z podziękowaniem za podarowane mi światło, które każdego dnia rozjaśnia mój umysł i ogrzewa serce, jest inspiracją do poszukiwania odpowiedzi na najważniejsze pytania, wskazuje mi drogę do Miłości i Wolności oraz daje siłę, dzięki której wytrwale tkam swoją tkaninę nowej przyszłości.

Podziękowania

Mojej żonie i przyjaciołom za to,

że ciągle mnie inspirują i wspierają —

w tej książce jest wiele śladów

naszych rozmów i wspólnego działania.

Jadwidze Stępień za to,

że poświęciła wiele godzin,

aby moje myśli „przetłumaczyć”

na piękny język polski.

Wstęp

Pisząc kilka lat temu o „zatrutym biznesie”, nawet nie przypuszczałem, że metaforycznie stosowane wtedy przeze mnie słowa „zatruty” i „wirus” będą kiedyś w sposób dosłowny opisywać naszą rzeczywistość — tę, w jakiej żyjemy dziś — w okresie pandemii. Koronawirus wywrócił nasz świat.

Czy te wydarzenia spowodują trwałe zmiany w życiu społecznym?

Czy zmienimy jakieś paradygmaty?

Czy zmieni to styl życia ludzi?

Czy koronawirus będzie impulsem do zasadniczych zmian w świecie XXI wieku?

Jestem bardzo ciekawy, co rzeczywiście się wydarzy i co napiszę w swoim pamiętniku za kilka lat. Dzisiaj niewiele wiemy o tym, co dzieje się teraz — a co dopiero, gdy przychodzi nam myśleć o przyszłości. Niczego nie możemy przewidzieć, nie mamy na czym oprzeć swoich prognoz. Jesteśmy zdezorientowani, zaskoczeni, zdziwieni.

Tajemnica życia jest najbardziej tajemnicza!

Jeszcze wczoraj nasza cywilizacja była „panem świata”. Wszystko kontrolowaliśmy, wszystko było poukładane, przewidywalne. Swobodnie podróżowaliśmy po całym świecie, mając pewność, że w różnych jego zakątkach są takie same sklepy, a w nich takie same produkty, znanych nam korporacji i sieci handlowych. Takie same restauracje i ta sama coca-cola nawet na wydmach Sahary.

Niewiele mogło nas zaskoczyć w tym „cywilizowanym świecie”.

Gdy chcieliśmy jakiejś tajemnicy, zaskoczenia, nowości, trzeba było wybrać się w jakąś egzotyczną podróż — do „prymitywnych krajów”, w miejsca mniej „cywilizowane”.

I gotowi byliśmy za to zapłacić duże pieniądze.

W jeden tydzień niewidoczny mikronowy wirus spowodował, że wróciły granice między państwami, loty samolotów zostały całkowicie wstrzymane i te cudowne podróże stały się niemożliwe. Nagle zostaliśmy zamknięci w domowych kwarantannach i skazani na nową rzeczywistość. Jedyne podróże, jakie mogliśmy odbywać, to „podróże w głąb siebie”.

Niespodziewanie dostaliśmy od natury cenny prezent:

CZAS!

Czas, którego wcześniej tak bardzo nam brakowało.

ZATRZYMALIŚMY SIĘ!

No i co?

Jakie mamy refleksje? Jakie wyciągamy wnioski?

Pisząc ten wstęp pod koniec maja 2020 r., nie wiedziałem, czy za parę miesięcy nie będę musiał dodawać nowego, adekwatnego do nowej rzeczywistości… Tak szybko teraz wszystko się zmienia.

W trakcie 2,5 miesięcznej kwarantanny domowej miałem czas, bo leżałem chory w łóżku, dużo myślałem o tym, jak mogę wspomóc innych w tym trudnym czasie, jak inspirować ich do poszukiwania „jasnej strony księżyca”. Znalazłem kilka możliwości i — tak jak zwykle — postanowiłem działać.

Jedną z tych możliwości była właśnie ta książka, która opisując „zatruty biznes”, wskazuje na „wirus”, który to zatrucie powoduje. Jej treść była gotowa od kilku lat, jednak przez różne całkowicie ode mnie niezależne i niesprzyjające okoliczności życiowe nie została dotąd wydana. Pomyślałem, że teraz przyszedł czas, aby ujrzała światło dzienne.

Dziś ujawnił się drugi wirus — o ciekawej nazwie: koronawirus. Ten „królewski” (bo z koroną w nazwie) wirus szybko zapanował nad całym światem. Zaczęła się pandemia. To było mocne uderzenie!

Jak biznes poradzi sobie z tym kryzysem? Ile firm zbankrutuje? Ilu ludzi straci pracę?

Jak bardzo wzrośnie bezrobocie? Ile procent PKB stracą gospodarki poszczególnych krajów?

Jak długo będzie trwał światowy kryzys gospodarczy?

Takie właśnie pytania sączą się z mediów, dręcząc i tak już bardzo wystraszone umysły. Warto zadawać sobie inne pytania i nakierować nasze umysły na konstruktywne myślenie:

• Czego nas ten kryzys uczy?

• Co możemy zrobić, aby kryzys był inspiracją do zmian?

• Jak możemy zmienić model biznesowy?

• Jakie paradygmaty chcemy zmienić?

• Jaką nową filozofię biznesową możemy wspólnie określić?

• Co zrobić, by ten kryzys wyzwolił w nas więcej kreatywności?

• W jaki sposób możemy znaleźć antidotum na „zatruty biznes”?

Niniejsza książka jest zaledwie próbą zachęty do wykonania wysiłku, by postawić dobrą diagnozę obecnej koncepcji biznesu i zdefiniować nową filozofię biznesową, adekwatną do wyzwań XXI wieku.

Dobra diagnoza jest podstawą poszukiwania kreatywnych rozwiązań. Może już wystarczy tego bazowania na przestarzałych, jeszcze dziewiętnastowiecznych ideach, koncepcjach i modelach?

Mam jeden cel:

pragnę zainspirować Was, Drodzy Czytelnicy, do szczerej, otwartej i twórczej dyskusji na temat modelu i filozofii biznesu XXI wieku.

Jestem pewien, że istnieje antidotum na „wirusa biznesu” i alternatywa dla „zatrutego biznesu”. Od wielu lat pracuję nad jej poszukiwaniem — eksperymentuję, zbieram doświadczenia, obserwuję i rozmawiam z biznesmenami. Asystuję w rozwoju wielu firm i wdrażam niektóre nowatorskie rozwiązania.

Zanim to antidotum przedstawię w kolejnej książce, jestem bardzo ciekawy Waszych, Drodzy Czytelnicy, opinii, refleksji, spostrzeżeń i doświadczeń.

Zachęcam Was do podzielenia się nimi ze mną poprzez przesłanie ich bezpośrednio na mój adres mailowy. Jak również aktywnego włączenia się do współtworzenia społeczności „Biznesu z Poziomu Serca”.

Zapraszam do tej społeczności, ludzi biznesu, którzy chcą włączyć się do opisania alternatywnej koncepcji funkcjonowania biznesu w XXI wieku, adekwatnej do nowych potrzeb cywilizacyjnych i nowych wyzwań.

Wiem, że moja inicjatywa jest tylko małą cegiełką w procesie, który już trwa. Wierzę, iż wspólnie możemy pozytywnie działać w tym kierunku i znaleźć wiele konstruktywnych rozwiązań.

Właśnie teraz mamy okazję do przewartościowania wielu kwestii — również tych związanych z modelem funkcjonowania biznesu. Jest to też okazja do wprowadzenia odważnych zmian w firmach i działania zgodnie z hasłem:

Biznes jest dla ludzi, którzy dzięki niemu realizują swoje życiowe marzenia!

Jeżeli obecna pandemia ma jakąś „jasną stronę księżyca”, to być może jest nią właśnie okazja do pozytywnych, radykalnych zmian. Może i zostaliśmy do nich zmuszeni, ale tylko od nas zależy, jakich zmian dokonamy i w jakim kierunku będą one podążać.

Biznes i ekonomia to podstawa szczęśliwego życia w aspekcie materialnym, w poczuciu bezpieczeństwa i stabilizacji oraz w realizacji podstawowych potrzeb życiowych.

Dlatego tak ważne jest, abyśmy szybko zajęli się nie tylko wychodzeniem z kryzysu ekonomicznego, ale również stworzeniem nowej koncepcji jego funkcjonowania.

Wykorzystajmy szanse do dobrych zmian!

Bądźmy proaktywni!

Nie jest za późno, ale czasu nie ma za wiele. Dostaliśmy od natury „żółtą kartkę” — czy skorzystamy z szansy na poprawę?

Czy odnajdziemy w sobie energię do działania?

Czy chcemy nowych wyników?

Rezultaty są pochodną działań, a działania pochodną sposobu myślenia. Czy jesteśmy gotowi zmienić sposób myślenia, aby osiągnąć nowe, lepsze rezultaty? Robię w tym kierunku krok — tak jak potrafię.

A co Ty, Drogi Czytelniku zamierzasz zrobić?

Pierwsza część tej książki pisana była w latach 2012—2019, czyli w okresie przed pandemią koronawirusa. Postanowiłem niczego nie zmieniać, ponieważ wiele tez i obserwacji, które zapisałem w tamtym okresie, wciąż nie straciło aktualności.

W roku 2021 — w okresie pozornego wygaszania pandemii —postanowiłem dopisaćdrugą część. Pandemia tak wiele zmieniła w naszym życiu! Cywilizacja lęku przystąpiła do ataku i nasiliła swoje destrukcyjne działania. To, co się teraz dzieje, ma znamiona trzeciej wojny światowej, do prowadzenia której użyto nowej masowej broni — broni biologicznej.

Broń biologiczna zabija ludzi tu i teraz. I być może będzie zabijać w zakamuflowanej formie jutro. Nie wskazuję, kto i w jakim celu jej użył. Tego po prostu nie wiem. Tak jak nie wiem, ile w tym jest obrony samej natury, a ile świadomego działania człowieka.

To, co się dzieje, to rewolucja w funkcjonowaniu przeciętnego człowieka w skali całego świata, dlatego postanowiłem się odnieść również do wydarzeń z lat 2020—2021.

Zdając sobie sprawę z mojej ograniczonej wiedzy i dostępu do prawdziwych informacji, zastrzegam, że jest to tylko mój głos i moja ocena tego, co się dzieje.

Każdy głos się liczy — zwłaszcza gdy zaczyna nam brakować czasu. Dynamika zmian bardzo przyśpieszyła, toteż tym bardziej łączmy wysiłki w poszukiwaniu alternatywy dla cywilizacji lęku.

K r z y s z t o f    K r a s

Wyznanie Biznesmena

Oto ja.

N a g i.

Stoję przed wami bez maski sukcesu.

Gdy gasną światła jupiterów, wracam swoim luksusowym samochodem do wielkiego jak pałac domu, mojej złotej celi więziennej, aby stojąc przed kryształowym lustrem, po raz kolejny spojrzeć sobie w oczy.

Nie ma w nich już blasku.

Nie promienieją już sukcesem.

Są przygaszone i smutne.

Znają prawdę.

Mój sukces jest ułudą.

Jest zatruty.

Nieprawdziwy.

Co tak naprawdę osiągnąłem?

….S a m o t n o ś ć.

CZĘŚĆ I:Zatruty biznes — diagnoza okresu przed pandemią

Fałszywy paradygmat ekonomiczny

Nie trzeba być wielkim myślicielem, aby szybko dostrzec, że z tym światem coś jest nie tak.

Na poziomie technicznym i technologicznym nasza cywilizacja osiąga niebywałe sukcesy i oferuje wspaniałe narzędzia, które niby pomagają w życiu. Gdy jednak zajrzeć w głąb ludzkich serc, często zobaczyć można lęk, smutek, poczucie bezsensu i rozpacz.

Większość ludzi ponosi porażkę na poziomie emocjonalnym i uczuciowym — nie są ani szczęśliwi, ani spełnieni. Życie nie jest dla nich przygodą i radością, więc paradoksalnie wracają do epoki kamienia łupanego. Wtedy jedynym sensem ludzkiego życia była walka o przetrwanie.

Ale po co to robić dzisiaj?

Zmienił się świat, zmieniły się narzędzia, a nie zmieniła się tylko WALKA?

Trzeba pilnie znaleźć antidotum na wirusa walki — zanim nie jest jeszcze za późno!

Ponoć byt kształtuje świadomość? Czy aby na pewno? Co oznacza słowo „byt”? Czy oznacza „potrzeby bytowe”, czyli podstawowe potrzeby egzystencjalne, związane z przetrwaniem i podstawowym bezpieczeństwem? Jeśli tak, to jaka jest nasza świadomość po zaspokojeniu tych potrzeb? Czyżby też zaspokojona?

Odkąd Fenicjanie wymyślili pieniądze, stały się one jedynym narzędziem do zaspakajania potrzeb bytowych. Każdy musi mieć określoną minimalną kwotę pieniędzy, aby egzystować — czy to będąc najemnikiem, czy to właścicielem firmy zatrudniającym innych najemników, „robiącym biznes”.

Co to jest „biznes”?

BIZNES — przedsięwzięcie handlowe lub produkcyjne przynoszące zysk, potocznie też: firma realizująca to przedsięwzięcie.

(Według słownika języka polskiego).

Czyli bez biznesu nie ma zysku, którego miernikiem jest pieniądz. Można więc pokusić się o uproszczoną tezę, że gdyby nie było biznesu, to ludzie nie mieliby gdzie pracować i zarabiać pieniędzy na swoje podstawowe potrzeby życiowe.

Biznes jest ważnym elementem życia każdego człowieka.

I ma on fundamentalny wpływ na nasze życie. Tyle tylko, że ludzka świadomość nieustannie się rozwija. Być może zbliżamy się do punktu, w którym to…

Świadomość kształtuje byt!

Może właśnie teraz czas to odwrócić?

Może czas najwyższy rzucić światło na biznes, który nie musi zaspokajać jedynie podstawowych potrzeb bytowych?

Tyle tylko, że obecny model biznesowy nie sprosta takiemu wyzwaniu. Jest po prostu przestarzały, nieadekwatny do współczesnych wyzwań, oparty na fałszywym paradygmacie ekonomicznym.

Aktualny wciąż paradygmat ekonomiczny brzmi:

Żyjemy w świecie o ograniczonych zasobach.

Dlatego trzeba odpowiednio dzielić wśród ludzi te zasoby, bo występują one w niewystarczającej dla wszystkich ilości. Jednym z podstawowych pojęć ekonomii jest rzadkość dóbr:

Żadna ilość dóbr nie jest w stanie całkowicie zadowolić społeczeństwa, bez względu na stopień zamożności.

Dlatego każdy chce mieć więcej.

Taki stan ekonomia nazywa nieograniczonością potrzeb ludzkich. Według tego paradygmatu naprzeciw siebie stają ograniczone zasoby ziemi i nieograniczone potrzeby ludzkie.

Co pozostaje ludziom, którzy przyjmują takie założenia?

Pozostaje im tylko WALKA o te zasoby!

Walka — działanie mające na celu zdobycie, odzyskanie kogoś lub czegoś albo ścieranie się sprzecznych poglądów, interesów.

(Według słownika języka polskiego)

Refleksje czytelnika

Jak Ty rozumiesz ekonomię?

Wiedza czytelnika

Czego nowego się dowiedziałeś?

Praktyka czytelnika

Co zamierzasz wdrożyć w swoją Praktykę?

Walka czy konkurencja?

Wyjaśniam: w rankingu mojej hierarchii wartości na pierwszym miejscu jest w o l n o ś ć.

Wolność rozumiana jako swoboda mojego wyboru w każdej sytuacji, ze świadomością ponoszenia konsekwencji tych wyborów, przy jednoczesnym uszanowaniu wolności i wyborów innych ludzi.

Jestem również legalistą, tzn. moich wyborów dokonuję w ramach prawa stanowionego w kraju, w którym żyję lub działam — tak długo, jak długo to prawo nie zmusza mnie do działania wbrew moim kluczowym wartościom. Jeżeli tak się dzieje, to albo staram się wpływać na zmianę prawa, albo podejmuję decyzje inne, ze świadomością konieczności poniesienia negatywnych konsekwencji (jako mój świadomy wybór).

Uważam również, że gospodarka rynkowa oparta na konkurencji jest najlepszym, bo najbardziej naturalnym systemem gospodarczym. W naturze występuje konkurencja, bo ona jest stymulująca. Człowiek jest częścią natury i jego działania podlegają wszystkim prawom naturalnym.

Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy walką a konkurencją.

WALKA niszczy, degraduje, dewastuje. W walce zawsze jest wygrany i przegrany na zasadzie gry o sumie stałej.

Gra o sumie stałej — gra, w której zysk jednego gracza oznacza stratę drugiego. Szczególny jej przypadek to gra o sumie zerowej.

(źródło: internet, Wikipedia).

KONKURENCJA inspiruje do rozwoju, jest twórcza i kreatywna, buduje i zachęca do pozytywnych zmian. Lepszy konkurent wskazuje mi drogę i obszary do poprawy, stymuluje mnie do większego wysiłku. Konkurencja może przynieść zysk i wygranemu, i przegranemu.

Dzięki zdrowej konkurencji świat się ciągle rozwija i udoskonala. Rzecz w tym, aby to była właśnie ta „zdrowa konkurencja”, czyli oparta na pewnych jednolitych zasadach, które dotyczą wszystkich „graczy”. I wszyscy tych zasad się trzymają.

Walka wychodzi z przestrzeni lęku. Konkurencja jest inspiracją do rozwoju, czyli pochodną

M i ł o ś c i.

Nie boję się używać słowa „miłość” jako emanacji dobra. Z miłości tworzą się pozytywne emocje i uczucia, takie jak: współczucie, radość, zachwyt, życzliwość itp. Z lęku pochodzi gniew, zazdrość, chciwość, żal, poczucie winy, agresja itp. Jestem pewien, że ludzkość nie jest skazana na walkę, bo mamy

Ś w i a d o m o ś ć.

Nie działamy tak jak zwierzęta: bodziec »reakcja. U człowieka, pomiędzy bodźcem a reakcją, jest świadome myślenie.

Jako ludzie mamy też sumienie, które podpowiada nam, co jest naturalnie dobre a co złe. I mamy wolność wyboru w podejmowaniu decyzji. Dlatego jestem za gospodarką rynkową i konkurencją, a walki nie uznaję za właściwy sposób funkcjonowania ludzkości.

W tej książce pragnę jasno pokazać szkodliwość idei walki i „dzikiej rywalizacji” na prawie każdym polu działalności człowieka: w biznesie, pracy, kulturze, sporcie i edukacji. Jest to kwestia naszego wyboru, mamy na to wpływ i możemy wybrać ideę konkurencji, jeżeli potrzebujemy stymulacji.

Najbardziej zachęcam do wybrania idei współpracy, która — śmiem twierdzić — jest dla ludzi najbardziej efektywna.

Refleksje czytelnika

Co myślisz na temat walki, rywalizacji i konkurencji?

Wiedza czytelnika

Czego nowego się dowiedziałeś?

Praktyka czytelnika

Co zamierzasz wdrożyć w swoją Praktykę?

Budowa kapitalizmu w Polsce

Realizując się od ponad 30 lat jako trener biznesu i doradca wielu firm, miałem możliwość przyjrzenia się różnym zjawiskom występującym w polskich firmach. Te lata to właśnie czas wprowadzania w Polsce — praktycznie od podstaw — modelu gospodarki rynkowej.

W latach 90. zachłysnęliśmy się możliwością budowy kapitalizmu, który był dla nas synonimem dobrobytu. Chcieliśmy szybko dorównać zachodowi i żyć w takim komforcie, jak tamte społeczeństwa. Rozłożyliśmy swoje łóżka polowe, otworzyliśmy swoje „szczęki” i zaczęliśmy handlować, walczyć o klienta i rywalizować z konkurencją.

Wydawało się to takie naturalne i dobre, ale przede wszystkim takie oczywiste w kontekście poznawanych w praktyce reguł „niewidzialnej ręki rynku” gospodarki rynkowej. Na tym właśnie fundamencie powstawały polskie firmy, które z biegiem lat przejęły wiele koncepcji i modeli funkcjonowania z tego tak podziwianego zachodu.

Polskie firmy zaczęły rywalizować nie tylko pomiędzy sobą, ale coraz śmielej wchodząc na rynki zagraniczne, rozpoczęły walkę o klientów z firmami i korporacjami innych państw. Aby temu sprostać, właściciele polskich firm otworzyli się na płynącą szerokim nurtem zza zachodniej granicy i zza oceanu nowoczesną wiedzę i koncepcję funkcjonowania przedsiębiorstw.

Ja sam też byłem małym trybikiem w tym mechanizmie edukacji biznesowej, zostawszy na początku lat 90. trenerem międzynarodowego koncernu szkoleniowego, który jako pierwszy wszedł na rynek polski z nowoczesnymi treningami, jakich ówczesne polskie firmy jeszcze nie znały.

Szerzyliśmy w Polsce wiedzę z zakresu marketingu, zarządzania, handlu i ekonomii. Budowaliśmy odpowiednie struktury firm, wdrażaliśmy określone strategie działania. Wszystko było takie świeże, takie nowoczesne, ciekawe i skuteczne. Nowa wiedza dawała przewagę konkurencyjną w walce o klienta.

Jeśli przyjrzeć się obecnym polskim firmom, to widać, że po ponad 30 latach, jakie minęły od początku polskiej transformacji i budowania kapitalizmu, niewiele różnią się one od firm zagranicznych, a czasami je przewyższają.

Polscy właściciele i menedżerowie — często z większą pasją, determinacją i zaangażowaniem — wdrażają różne ciekawe strategie działania i modele funkcjonowania firmy. Mogę zaryzykować tezę, że pod tym względem dogoniliśmy zachód.

Miałem możliwość obserwowania wielu polskich firm, które zaczynały swoją działalność jako kilkuosobowe, rodzinne firmy, a dzisiaj są poważnymi graczami na rynkach światowych.

Niewątpliwy sukces!

Refleksje czytelnika

Co myślisz o rozwoju kapitalizmu w Polsce?

Wiedza czytelnika

Czego nowego się dowiedziałeś?

Praktyka czytelnika

Co zamierzasz wdrożyć w swoją Praktykę?

Toksyczny sukces

Jeżeli jednak wziąć pod lupę ten sukces, to ma on również swoją ciemną stronę. Razem z transferem nowoczesnej wiedzy potajemnie dotarł do nas groźny wirus, który zatruwa większość firm.

Co mam na myśli?

Wielką cenę, jaką niejednokrotnie płacą polskie przedsiębiorstwa w drodze do dynamicznego rozwoju i sukcesu. Tą ceną jest toksyczność sukcesu.

Słowo „toksyczny” oznacza: trujący, wywołany przez toksyny, wywierający negatywny, destrukcyjny wpływ na czyjąś psychikę.

Zagadnienie to świetnie opisane jest w książce pt. Toksyczny sukces Paula Pearsalla.

W opisie tej książki możemy przeczytać:

„Toksyczny sukces to zjawisko, które dotyka dziś niemal wszystkich. Taki „sukces”, nawet jeśli niesie ze sobą wzrost zamożności i rozwój kariery, sprawia jednocześnie, że zarówno ty, jak i osoby mieszkające i pracujące z tobą, czujecie się przytłoczeni życiem, ignorowani i nieobecni duchem, a ponadto macie wrażenie, że brakuje wam czasu na wspólne cieszenie się prostymi, lecz ważnymi przyjemnościami życia”.

Fakt, że miliony są dotknięte tą samą patologią, nie sprawia, że ci ludzie są zdrowi psychicznie.

Erich Fromm

Sukces rozumiany jako zdobycie dużej ilości pieniędzy, osiągnięcie sławy, bycie osobą rozpoznawalną, kupowanie drogich rzeczy i nadążanie za nowymi trendami lub modami stał się dla wielu ludzi przekleństwem.

W efekcie często przynosi on rozczarowanie i samotną rozpacz, zarówno osobom, które go doświadczają, jak i najbliższym. Powstał nawet nowy termin: syndrom toksycznego sukcesu…

Jego oznakami są:

• chroniczne poczucie niedosytu,

• zwątpienie,

• rozczarowanie,

• brak poczucia więzi,

• częste depresje.

Cechy syndromu toksycznego sukcesu:

• zaabsorbowanie własną osobą,

• poddawanie się naciskom,

• wzloty i upadki oraz „obecności

i nieobecności”,

• chroniczny cynizm,

• zrzędliwość,

• poczucie, że nie ma się chwili spokoju,

• wielozadaniowość,

• izolacja psychiczna,

• wyczerpanie,

• czas walutą,

• wyzyskiwanie związku,

• zanik życia duchowego,

• niepohamowana chęć władzy,

• obsesja na punkcie samodoskonalenia

i dbałości o zdrowie,

• choroby będące skutkiem napięć.

Warto sprawdzić, czy czasami któreś z tych cech nie dotyczą twojego życia, Drogi Czytelniku?

Toksyczny sukces bierze się nie tyle z braku świadomości, ile z postrzegania zbyt wielu rzeczy, by wyszło to nam na dobre. Bardzo ciekawe jest rozróżnienie dokonane przez autora tej książki pomiędzy postrzeganiem a uwagą:

„Postrzeganie poprzedza uwagę. Utrzymywanie zdolności postrzegania nie wymaga od nas wysiłku, gdyż przez cały dzień robią to za nas nasze zmysły. Natomiast funkcją uwagi nie jest postrzeganie, tylko filtrowanie napływających informacji. Uwaga wybiera z nich te, które dopuścimy do stania się częścią naszej świadomości, w tym także informacje napływające od „innego mózgu” — naszego serca.”

Zagadnienie „mózgu Serca” jest bardzo ciekawe i rozwinę je w książce „Biznes z Poziomu Serca”.

„Poprzez zmysły odbieramy i gromadzimy ogromną liczbę informacji. W naszym przeładowanym informacjami świecie jest ona nie do zniesienia przytłaczająca, a uwaga jest ostatnią linią obrony przed infolękiem charakterystycznym dla syndromu toksycznego sukcesu. Dzięki panowaniu nad własną uwagą decydujemy, które informacje będą miały znaczenie w naszym życiu i o czym będziemy myśleli.” — czytamy dalej w tej ciekawej książce.

INFOLĘK związany jest z zalewem informacji współzawodniczących o naszą uwagę.

Internet podwaja swoją zawartość co sto dni. Zalew informacji stymuluje koszty sukcesu i wprowadza nas stan ciągłego zdenerwowania. Rezultatem są zaburzenia uwagi. Dlatego należy ją mądrze i ostrożnie ulokować, a także strzec, jak najcenniejszego skarbu.

UWAGA konsumenta stała się obiektem zainteresowania każdego, kto chce cokolwiek sprzedać. Bardzo często oddajemy ją za darmo i bezwiednie, a poprzez to ulegamy propagandzie.

Refleksje czytelnika

Jak oceniasz swój własny sukces?

Wiedza czytelnika

Czego nowego się dowiedziałeś?

Praktyka czytelnika

Co zamierzasz wdrożyć w swoją Praktykę?

Samotność prezesa

Czasami bywa tak:

Gdy zgaszone zostają jupitery świateł po zamknięciu kolejnej Gali Laureatów plebiscytu na najlepsze przedsiębiorstwo w Polsce, gdy po otrzymaniu tej upragnionej statuetki i udzieleniu wywiadów do mediów, właściciel zwycięskiej firmy wraca do domu i pada zmęczony na kanapę…

Nie jest szczęśliwy.

Jest bardzo samotny,

bije się z własnymi myślami:

Po co to wszystko?

Co mi to daje?

Jaką cenę płacę za ten sukces?

To właśnie

S A M O T N O Ś Ć Prezesa

Tyle wysiłku, poświęcenia, pracy od rana do nocy, tyle działań. Narad, koncepcji, tyle wzlotów i upadków! Jest upragniony, wyśniony sukces i…

Nieustanne poczucie samotności, wypalenia, bezradności i smutku zamiast… radości.

Gdzie jest moja rodzina?

Gdzie się podziały moje pasje i zainteresowania?

Gdzie się podziała moja spontaniczność i luz?

Gdzie jest moje poczucie sensu i spełnienia?

Gdzie w tym wszystkim jestem ja?

Gdzie doprowadziła mnie ta nieustanna walka

i rywalizacja?

Gdzie są moje prawdziwe, szczere relacje z innymi

ludźmi?

Gdzie się podziali „ci wszyscy moi przyjaciele”?

Gdzie są te wartości, w które zawsze wierzyłem?

Gdzie moja wrażliwość i współczucie?

Gdzie mój czas na spokojne smakowanie życia?

Gdzie?

Gdzie?

Gdzie?

D l a c z e g o?

Dlaczego nie cieszą mnie te luksusowe samochody,

którymi jeżdżę,

te wyśnione urlopy

w pięciogwiazdkowych hotelach,

te bankiety?

Czy naprawdę osiągnąłem sukces?

Wirus walki

Podobne pytania dręczą wielu prezesów, szefów firm, menedżerów — ludzi sukcesu.

Zadają je sobie w samotności — bo niby z kim mieliby o tym rozmawiać, przed kim się wygadać, kogo prosić o rady? Osiągnęli model sukcesu narzucony przez współczesną cywilizację, który w praktyce wydaje się być prosty: trzeba zdobyć pieniądze, sławę i władzę.

Stworzenie dochodowej firmy wydaje się najprostszą drogą do uzyskania tych atrybutów. A gdy sukces staje się faktem, okazuje się, że ma on gorzki smak…

jest z a t r u t y!

Tym zatruwającym wirusem jest…

w a l k a!

Świat biznesu uwierzył, że trzeba walczyć, aby odnieść sukces.

W cokolwiek wierzysz, staje się twoim przeznaczeniem.

Przeznaczeniem biznesmena stała się codzienna walka. Zobaczmy, jak wiele ze słów, których na co dzień używamy w biznesie, pochodzi ze słownika wojennego:

• walka o klienta,

• strategia, taktyka, działania operacyjne,

• podbijanie nowych rynków,

• walka cenowa,

• „wyróżnij się, albo giń”,

• „wykończyć konkurencję” itp.

Czasami wirus ma łagodniejsze oblicze: walka przeobraża się w rywalizację. Rywal lepiej brzmi niż wróg! Czy zauważyliście, że w słowie rywal jest końcówka:.. wal?!

Ciekawe, prawda?

W słowie walka również jest wal.. tyle tylko, że występuje ono na początku. Potocznie używane słowo wal oznacza: bij! Słyszeliście takie powiedzenie: bij-zabij!

W walce biznesowej zawsze chodzi jednak o to samo: trzeba być szybszym, lepszym, sprytniejszym od wroga — czyli innej firmy. Chodzi o wywalczenie większej uwagi u klienta i zdobycie większej ilości jego zasobów finansowych.

Owszem, czasami trzeba z kimś współpracować, ale tylko taktycznie: łącząc się w grupy zakupowe albo producenckie, tworząc alianse strategiczne. Robi się to tylko po to, aby lepiej walczyć z innymi większymi korporacjami.

Duży może więcej.

W istocie walka jest głównym napędem wielu firm i często motywacją czysto podświadomą. Aby wygrywać, trzeba walczyć różnymi metodami, coraz bardziej odległymi od prawdy i uczciwości.

Reklama już dawno przestała być nośnikiem rzetelnych informacji i uczciwej zachęty. Marketing ustąpił miejsca PR-owi, którego głównym celem zaczyna być koloryzowanie, wyolbrzymianie lub wręcz „ściemnianie” — wytwarzanie iluzji z wykorzystaniem świata wirtualnego.

Zaczyna to być bardzo groźne!

Wirus walki zaczął też infekować to, co wewnątrz firmy: walka trwa również pomiędzy pracownikami, działami, grupami interesów, związkami zawodowymi, menedżerami.

Działy HR pod płaszczykiem szczytnych haseł tworzą w istocie wyrafinowane systemy wewnętrznej rywalizacji. Wymyślają „sprytne” systemy wynagrodzeń, ścieżki karier promujące tych najlepszych.

W rzeczywistości mechanizmy te tworzą słynny już „wyścig szczurów”. Systemy targetów i planów sprzedażowych oparte są często na ciągłym podnoszeniu poprzeczki, aż do wystąpienia „syndromu wypalenia zawodowego”.

Czy zauważasz, Drogi Czytelniku, te zjawiska?

Refleksje czytelnika

Co możesz zrobić aby uniknąć walki w swojej firmie i życiu?

Wiedza czytelnika

Czego nowego się dowiedziałeś?

Praktyka czytelnika

Co zamierzasz wdrożyć w swoją Praktykę?

Twarde reguły gry biznesowej

Wirus walki rozprzestrzenia się w niezwykłym tempie. Dlaczego? Bo biznesmeni uważają, że nie mają innego wyjścia. Najczęściej słyszę w odpowiedzi na to pytanie, zwane „królewskim”:

„bo takie są realia biznesowe”.

Oczywiście nie wszystkie zespoły HR czy PR działają tak, jak to opisałem wyżej. Jest to uproszczenie, którego używam, aby pokazać coraz powszechniejsze zjawisko. Do biznesu przeszła też zasada polityków: „dziel i rządź”. W ten sposób w wielu firmach powstały podziały poziome i pionowe.

Zaobserwowałem, że wirus walki rozprzestrzenia się w niezwykłym tempie. Gdy w trakcie otwartej i szczerej rozmowy udaje mi się zadać jakiemuś prezesowi pytanie, dlaczego toleruje, a czasem wręcz osobiście kreuje takie zjawiska, w odpowiedzi najczęściej słyszę jak mantrę:

„Nie mam innego wyjścia, takie są realia biznesowe, takie są zasady i reguły tej gry”.

Oto powód, dlaczego wielu właścicieli, prezesów firm zgadza się na świadome stosowanie takiego modelu biznesu, wiedząc lub choćby przeczuwając, że nie służy on człowiekowi.

Warto może zadać proste pytania:

• Dlaczego w firmie stosowane są mechanizmy walki?

• Dlaczego podsyca się w firmie niezdrową rywalizację?

• Dlaczego wykorzystuje się innych ludzi do manipulowania, aby odnieść sukces, który na końcu okazuje się toksyczny dla firmy i dla samego twórcy tego biznesu?

Bo gdy zwycięzcy wygrywają dzięki wyzyskowi lub oszustwie innych ludzi, w efekcie na końcu zawsze przegrywają siebie i swoje życie. Wiedza ta przychodzi często zbyt późno.

Wierzę, że większość ludzi jest z natury dobra. Często jednak determinizm środowiskowy, czyli otoczenie, powoduje zmiany zachowania i postaw wielu ludzi. Poddają się oni bezrefleksyjnie systemowi, który wymusza na nich określone działania.

Gdy reguły biznesu są twarde i bezwzględne, to i ludzie tacy się stają, a prezes twardo grający w daną grę tylko utwierdza się w tym, że tak musi być. Gdyby jednak zajrzeć głęboko w jego serce i móc odkryć jego marzenia o idealnym pracowniku, to co moglibyśmy dostrzec?

Refleksje czytelnika

Jakie uznajesz reguły gry biznesowej i życiowej?

Wiedza czytelnika

Czego nowego się dowiedziałeś?

Praktyka czytelnika

Co zamierzasz wdrożyć w swoją Praktykę?

Idealny pracownik — idealny szef

Większość pracodawców marzy o pracowniku:

• uczciwym,

• zaangażowanym,

• odpowiedzialnym,

• kreatywnym,

• lojalnym,

• wykazującym się inicjatywą,

• wkładającym w swoją pracę całe serce.

Czy nie o takim pracowniku marzysz i Ty, Drogi Czytelniku?

Gdy z kolei pytam pracowników, jakie cechy powinien mieć idealny szef (właściciel, prezes, dyrektor itp.), to zawsze słyszy się, że powinien być:

• uczciwy,

• szanujący ludzi,

• wspierający,

• sprawiedliwie dzielący się sukcesem i zyskiem,

• lojalny wobec pracowników,

• prawdomówny,

• wyrozumiały,

• entuzjastyczny,

• wkładający w pracę serce.

Czy to nie jest ciekawe?

Czy widzisz jak jest wiele podobieństw pomiędzy tymi dwiema listami?

Czy nie brzmią one podobnie??

A czy te dwa modele mają cokolwiek wspólnego z modelem człowieka walczącego? Nic podobnego! One opisują, kim jest dobry człowiek. Tak po prostu. Oba te opisy dotykają podobnych wartości.

Gdy w codziennej pracy jedni i drudzy narzekają na siebie i nie ufają sobie (co powoduje ową walkę), to w samotności marzą o tym samym.

Czyż to nie jest ciekawy paradoks?

Jedni udają, że pracują, drudzy udają, że płacą.

Dlaczego tak się dzieje? Przecież pozornie obie strony mają rację. I gdy słucham tych „stron” oddzielnie, to dobrze je rozumiem. Jednak rozumiem nie oznacza zgadzam się!

W ramach naszego autorskiego projektu wprowadziliśmy usługi w pakiecie nazwanym „ZDROWA FIRMA”. Chodzi o „zdrowie” firmy w sensie biznesowym: zdrowe finanse, zdrowe relacje, zdrowe zarządzanie, zdrowy marketing itp.

Jedną z nich jest Grupowe Diagnozowanie Problemów i Wyzwań, polegające na wspólnej pracy wg pewnej procedury, realizowanej w zespole przedstawicieli różnych szczebli zarządzania, grup pracowniczych lub menedżerskich.

Prosimy o wypisanie głównych trudności/wyzwań, „wąskich gardeł”, przeszkód w codziennej pracy firmy. Zadanie ma charakter otwarty, czyli uczestnicy mogą pisać, co tylko chcą, obojętnie z jakiego obszaru i w dowolnym stopniu szczegółowości.

Analizując raporty z ostatnich kilkunastu lat, zauważyliśmy coś ciekawego: jest grupa problemów, które występują prawie we wszystkich badanych firmach. Mogliśmy dzięki temu stworzyć listę występujących w firmach „grzechów głównych”.

Refleksje czytelnika

Jakie cechy powinien mieć Twój idealny pracownik, szef?

Wiedza czytelnika

Czego nowego się dowiedziałeś?

Praktyka czytelnika

Co zamierzasz wdrożyć w swoją Praktykę?

Grzechy główne występujące w wielu firmach

Oto grzech największy i pierworodny:

BRAK ZAUFANIA

Konsekwencją tego są grzechy kolejne:

• słaby przepływ informacji i zła komunikacja

międzyludzka,

• brak wystarczającego zaangażowania,

• słaba organizacja pracy,

• nieodpowiedni system motywacyjny,

• unikanie odpowiedzialności,

• brak inicjatywy.

Pozostałe „grzechy” to:

• zarządzanie oparte na lęku i karach,

• wyzysk finansowy pracowników,

• mechanizmy nieetycznej rywalizacji.

Gdy kadra zarządzająca najwyższego szczebla widzi takie problemy, ma ogromną pokusę, aby zwiększyć kontrolę, „mocniej chwycić ludzi”, stosować „twarde zarządzanie”. Na taką reakcję kadry, pracownicy odpowiadają „pracą na pół-gwizdka”. W rezultacie efekty są jeszcze mniejsze, a kadra wówczas mówi:

„a nie mówiliśmy, trzeba jeszcze przykręcić śrubę”.

Czy widzisz bezsens takiego działania? Czy widzisz tę „spiralę bankructwa”? Te zależności są proste i oczywiste! Na początku tego łańcucha jest brak zaufania.

Co powoduje ten brak zaufania?

Tych czynników jest wiele, jednak kluczowe są tu założenia właściciela i kadry menedżerskiej przyjmowane w stosunku do ludzi oraz przyjęcie modelu twardego zarządzania.

Co buduje zaufanie?

Zgodność czynów ze słowami.

Najpierw wypowiadamy słowa, potem realizujemy czyny, które je potwierdzają lub nie. Jeżeli w firmie istnieje kultura zarządzania oparta na tej zasadzie — poziom zaufania rośnie. Jeżeli jest odwrotnie — zaufania nie ma.

Rzetelność ocen.

Ludzie tego bardzo oczekują. Chcą mieć pewność, że niezależnie od tego, co się wydarzy, pracownik może liczyć na sprawiedliwą i rzetelną ocenę oraz wsparcie od szefa.

Poczucie bycia członkiem dobrego zespołu.

Praca zespołowa jest warunkiem osiągnięcia Efektu Synergii. Bardzo łatwo powiedzieć to w jakiejś „płomiennej mowie motywacyjnej”, trudniej zaś zrealizować w praktyce. Gdy ludzie mają poczucie bycia członkiem prawdziwie współpracującej drużyny, w której naprawdę funkcjonuje zasada „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, to „przenoszenie gór” jest możliwe, a zaufanie rośnie. Ważna jest też kultura uczenia się poprzez popełnianie błędów.

Tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi.

Nie ten jest głupi, kto popełnia błąd, lecz ten, kto popełnia ten sam błąd dwa razy.

Te proste zasady są podstawą kultury bazującej na zaufaniu. Jeżeli pracownicy wiedzą, że mogą popełniać błędy i nie będą z tego powodu źle oceniani, „opieprzani” lub karani finansowo, to ich zaangażowanie w pracę bardzo rośnie, wykazują się inicjatywą, pomysłami i są zdolni do eksperymentów.

Wykazują się innowacyjnością, bo ufają, że w przypadku popełnienia błędów, nikt ich nie zwolni z pracy. Może nawet otrzymają pochwałę za chęć poszukiwania lepszego rozwiązania, innej formy działania lub zupełnie nowego rozwiązania.

Pracownik zaangażowany, kreatywny ma prawo popełniać błędy wynikające z wchodzenia na nieznane pola, eksperymentowania i próbowania czegoś nowego. Nie można oczekiwać od pracowników tych cech, a jednocześnie karać za drobne błędy, najczęściej przez nich niezawinione.

Serdeczna pochwała i empatyczna krytyka.

Naukowcy zajmujący się zagadnieniem motywacji coraz głośniej mówią, że motywacja pozytywna jest o wiele skuteczniejsza od negatywnej. Potwierdzam to jako praktyk. Serdeczna pochwała bardzo różni się od pochwały intelektualnej — socjotechnicznej. Ludzie natychmiast wyczuwają taką wytresowaną socjotechniczną zagrywkę.

Uczciwe dzielenie się sukcesem finansowym.

Uczciwe dzielenie się z pracownikami sukcesem finansowym jest podstawowym warunkiem budowania zaufania i zapewnia bezpieczeństwo oraz prawdziwy, trwały rozwój firmy. Pracownik chce mieć pewność, że w miarę rozwoju firmy i osiąganych zysków będzie miał również pod kątem finansowym swój udział w tym sukcesie.

Dlaczego te proste zasady nie są stosowane w tak wielu firmach? Odpowiedź kryje się w jednym słowie: lęk!

Wirus walki żywi się lękiem.

Nawet jeżeli prezes chciałby więcej płacić swoim pracownikom, faktycznie w nich inwestować, to nie robi tego, bo się boi. Boi się, że straci te pieniądze. Nie mając zaufania do ludzi, myśli, że i tak tego nie docenią i ciągle będą chcieć więcej i więcej.

Bo co będzie, gdy taki dobrze opłacany i wyszkolony za firmowe pieniądze pracownik odejdzie do konkurencji? Albo założy własną firmę i stanie się nowym konkurentem? Łatwiej i bezpieczniej jest inwestować w rozwój firmy pod kątem nowych technologii, maszyn, nieruchomości itp. To są inwestycje trwałe.

W walce nie ma sentymentów!

Czasem w tej walce są „straty w ludziach”, ale przecież one muszą być — prawda? Nie można „wymiękać”. Rozpoznajesz te popularne hasła? One tak łatwo wnikają do naszego umysłu!

Niektóre firmy odniosły sukces, tylko dzięki „oszczędzaniu na ludziach”, nazywanych zasobami ludzkimi. To takie same zasoby jak finanse, urządzenia, maszyny, towary. W każdej chwili można je wymienić na nowszy, lepszy model.

Tak osiągnięty sukces nazywam fałszywym sukcesem. Ten sukces nigdy nie daje tego, co sukces prawdziwy. Czy naprawdę nie ma alternatywy? Czy nie ma innego wyboru?

Refleksje czytelnika

Które z grzechów popełnianych w firmach dotyczą Twojej organizacji?

Wiedza czytelnika

Czego nowego się dowiedziałeś?

Praktyka czytelnika

Co zamierzasz wdrożyć w swoją Praktykę?

W poszukiwaniu alternatywy

Zdaje się, że większość świata biznesu uznaje, że alternatywy nie ma i nie można naiwnie myśleć o jakiejś innej koncepcji.

Trzeba grać tak, jak przeciwnik pozwala.

Jeżeli reguły gry są nieczyste — trzeba grać nieczysto. Nie ma się na to wpływu. Kto nie maszeruje, ten ginie. Słyszysz jak Tobą manipuluję! Co Ci szepczę do ucha? Wierzysz w to?

Nie ma sensu kopać się z koniem — koń jaki jest każdy widzi. Nie próbuj płynąć po prąd — rzeki kijem nie zawrócisz. Nie marnuj energii na poszukiwania jakiejś utopijnej alternatywy, bo ona nie istnieje.

Brzmi znajomo?

Kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą.

Czy na pewno są to Twoje prawdy? Na takie prawdy ja się nie zgadzam. Można myśleć i działać inaczej.

Oj ty naiwniaku!

Jesteś niepoprawnym idealistą!

Na co ty się porywasz?

Co ty możesz?

Tyle razy to słyszałem. Szczególnie od momentu, gdy odważyłem się użyć nazwy „Biznes z Poziomu Serca”. Czym w istocie są takie komentarze i rady?

To są mordercy, bo zabijają chęć poszukiwania, odkrywania czegoś nowego, innego. Zabijają entuzjazm i zaangażowanie. Zabijają wiarę i nadzieję. Być może dlatego tak długo powstawała ta książka — podświadomie bałem się krytyki, ironii, obśmiewania…

W mojej głowie ciągle brzmiały pytania:

Czy można inaczej?

Czy istnieje realna a l t e r n a t y w a dla zatrutego biznesu?

Jego podstępność polega na tym, że wierzymy w brak wyboru, brak alternatywy. Co wówczas pozostaje? Brnąć w rozgrywanie tej gry. Efektem tego jest często brak radości życia, ciągła gonitwa za iluzorycznym sukcesem, kłopoty zdrowotne, brak czasu na to, co w życiu jest najważniejsze, np. rodzina.

Najgorszą jednak konsekwencją zatrutego biznesu może być SAMOTNOŚĆ.

Jak to jest: czy człowiek ma służyć biznesowi, czy biznes ma służyć człowiekowi? W wielu firmach po pewnym czasie rozwój czy ekspansja staje się sztuką dla sztuki. Czy to ma sens?

Ach, co tam, przecież szkoda czasu na takie filozoficzne rozważania! — często słyszę takie słowa.

Gdzie jest czas na radosne życie?! Na spełnienie się w kochającej rodzinie, na zwykłe smakowanie życia?

Niestety, częściej widzę ciągłą walkę, gonitwę, działanie pod presją i w stresie — a w efekcie choroby i depresje. Tak mi szkoda tych ludzi! Wszystkich!

Tak mi szkoda siebie, gdy czasami wpadam w takie pułapki i przesadzam w tym „rozwoju swojego biznesu”. Najgorsze jest to, że ludzie sami gotują sobie ten los. Tylko dlatego, że utożsamiają się z ideą ograniczoności zasobów i wynikającej z niej potrzeby walki. Tacy ludzie czują, że coś jest nie tak, nie widzą jednak alternatywy. Dlatego tkwią w tym jedynym znanym sobie modelu biznesu — w biznesie z poziomu lęku.

Co ciekawe, zdaje się, że powstał też dziwny osobny twór żyjący w swoim bycie, zupełnie oderwanym od istoty ludzkiego życia. Samodzielny stwór — jak hydra wyhodowana na ludzkiej piersi.

Refleksje czytelnika

Jaką widzisz alternatywę dla „zatrutego” biznesu lub życia?

Wiedza czytelnika

Czego nowego się dowiedziałeś?

Praktyka czytelnika

Co zamierzasz wdrożyć w swoją Praktykę?