Trwanie w Niebycie - Krzysztof Kras - ebook

Trwanie w Niebycie ebook

Krzysztof Kras

4,5

Opis

Bohater tego opowiadania po swojej śmierci trafia do Niebytu, gdzie ku jego zaskoczeniu „życie” trwa nadal. Spotyka tam swojego opiekuna duchowego i postacie nierzeczywiste, które pomagają mu w analizie poprzedniego życia oraz przygotowaniu się do ponownych narodzin. Odwiedza niezwykłe miejsca, doświadcza wyjątkowych uczuć i innych form swojego jestestwa. Poznaje fragmenty swojego przyszłego życia i wybiera pewne opcje z katalogu przygotowanego specjalnie dla niego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 192

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Krzysztof ‌Kras

Trwanie w Niebycie

© Krzysztof Kras, 2016

KorektaJadwiga ‌Stępień

Pomysł okładkiKrzysztof Kras

Opracowanie ‌graficzne okładkiFirma „itdotum” z ‌Jeleniej Góry

RedakcjaBeata ‌Kras

Wsparcie redakcyjnePiotr Zembrzuski

Uwagi ‌lub komentarze prosimy ‌kierować[email protected]

Bohater tego opowiadania po ‌swojej śmierci trafia ‌do ‌Niebytu, ‌gdzie ku ‌jego ‌zaskoczeniu „życie” trwa ‌nadal. Spotyka tam ‌swojego opiekuna ‌duchowego i postacie ‌nierzeczywiste, które pomagają mu ‌w analizie ‌poprzedniego życia oraz ‌przygotowaniu się ‌do ponownych ‌narodzin. Odwiedza niezwykłe ‌miejsca, doświadcza wyjątkowych ‌uczuć ‌i innych form swojego ‌jestestwa. ‌Poznaje ‌fragmenty swojego ‌przyszłego życia i wybiera ‌pewne opcje z katalogu ‌przygotowanego specjalnie ‌dla niego.

ISBN 978-83-8104-359-5

Książka powstała w inteligentnym ‌systemie wydawniczym Ridero

Wprowadzenie

„Jak ‌żyć?”

16 grudnia ‌2012 ‌r., godz. ‌06.25…do ‌końca ‌świata pozostało ‌5 dni! ‌Czy ‌zdążę?

Czy świat rzeczywiście ‌się ‌kończy? ‌Czy ‌sprawdzi ‌się przepowiednia ‌Majów? Nie ‌wiem. Lęk każdego dnia ‌poszerza swój ‌krąg ‌wpływów. ‌Teraz straszą nas kryzysem ‌finansowym i gospodarczym. To powoduje ‌kryzys ‌w ludzkich ‌sercach!

Zalęknieni ludzie nie wiedzą, jak żyć

Pamiętam, ‌że kiedyś oglądałem ‌wywiad z duchowym przywódcą ‌obu Ameryk. Wyjaśniał prawdziwą interpretację kalendarza Majów. Zapamiętałem proste słowa:

„Nie lękajcie się”

Dokładnie te same słowa wypowiedział papież Jan Paweł II. Stały się one mottem całego jego pontyfikatu.

Czy to przypadek, że obaj użyli dokładnie tych samych słów, będących przesłaniem na dzisiejsze czasy? Dlaczego dzisiaj tak ważne jest owo „nie lękajcie się”?Czyż nie jest jasne, że gdyby lęk coraz bardziej nie opanowywał ludzi na całym świecie, to taka rada nie byłaby potrzebna? Słowa te zwracają uwagę na to, że obecna cywilizacja „karmi się” lękiem. Oparta jest na paradygmacie lęku jako fundamencie cywilizacji cechującej się konsumpcjonizmem, rywalizacją i materializmem.

Lęk jest przeciwieństwem Radości

Im więcej lęku, tym mniej radości. A im mniej radości, tym mniej istoty życia.

Radość jest istotą Życia

Jeśli przestaniemy się lękać, to otworzy się przestrzeń na Miłość. To przesłanie mówi nam, co mamy robić, aby żyć z poziomu Serca — w Miłości.

Od wielu lat intryguje pytanie: jak? To właśnie na nim skupiałem całą swoją uwagę, zanim odkryłem królewskie pytanie: dlaczego?.

Oto pytania, które sobie stawiałem:

Jak codziennie czuć Radość? Jak być podekscytowanym życiem? Jak mieć odwagę? Jak uczciwie zarabiać duże pieniądze? Jak stworzyć kochającą się rodzinę? Jak nie ulegać negatywnym emocjom? Jak dbać o zdrowie? Jak, jak, jak…

Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że tak ważne jest to, w jakiej formie zadajemy pytania. Ale dziś już wiem, że pytając jak się nie lękać? tak naprawdę… pogłębiamy swój lęk. To taki paradoks! Umysł działa jak „samonaprowadzająca się torpeda” — podąża w kierunku określonego celu najprostszą drogą. Tym celem jest Myśl ujęta w słowa. Każde pytanie natychmiast uruchamia proces poszukiwania odpowiedzi na nie, ale…

…kluczem jest to „ale”!

Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że umysł podświadomy, usłyszawszy pytanie: jak się nie lękać?, skupia się właśnie na lęku. Myślo-kształty związane z lękiem powiększają się, wychodzą na powierzchnię i zaczynają „żyć swoim życiem”. Prawo Przyciągania mówi:

To, na czym skupiasz swoje myśli, przyciąga więcej podobnych myśli

Dlatego pytanie: jak żyć bez lęku? jest pułapką — zadając je w ten sposób, przyciągamy więcej lęku. Umysł podświadomy skupia się tu na słowie lęk.

Odkąd to odkryłem i zrozumiałem, zadaję tylko pytania, ukierunkowane na to, czego chcę, a nie na to, czego nie chcę. To jest bardzo ważne!

Czego chcę? Czego naprawdę chcę?

Proponuję zatem inną formę pytań:

Jak żyć szczęśliwie? Jak rozwiązać tę sytuację? Jak powrócić do swojej Mocy? Jak dać sobieradę, żyjąc w obecnej rzeczywistości?

Pogrubione słowa wskazują to, na czym skupiamy swój Umysł, jaki cel wyznaczamy owej „samonaprowadzającej się torpedzie”.

Ciemność jest brakiem Światła. Lęk jest brakiem Miłości

Po raz pierwszy słowa te usłyszałem od Colina P. Sissona, pochodzącego z Nowej Zelandii psychologa, metafizyka, autora książek i twórcy szeroko stosowanej metody rozwoju osobistego zwanej „Integracją Oddechem”.

Jeśli uczeń jest gotowy, Mistrz się sam znajdzie

Colina poznałem kilkanaście lat temu, w bardzo ważnym momencie mojego życia — gdy odkryłem, że oficjalna nauka nie opisuje wszystkiego i nie daje mi odpowiedzi na wiele pytań; gdy nie radziłem sobie z emocjami i stresem; byłem zmęczony fizycznie; bez energii życiowej. Zaprosiłem go do Zamku Książ w Wałbrzychu, gdzie miałem swoje biuro. Już po pierwszym warsztacie i praktycznej grupowej sesji oddechowej wiedziałem, że to było to, czego wówczas potrzebowałem. Colin stał się moim Mentorem.

Kiedyś usłyszałem od Colina takie słowa:

„Nie ma „włącznika” Ciemności — jest tylko „włącznik” Światła.Ciemność nie jest prawdziwa — jest iluzją.Jeśli włączysz Światło — Ciemność znika automatycznie

Światło jest życiem — jest wszystkim, co prawdziwe.”

Czy Radość może zaistnieć w ciemności, w lęku? Rozumiesz?

Warto skupić się na Radości, bo na poziomie ziemskim to właśnie ona jest sensem życia.

Jej pragniemy, dlatego pracujemy, uczymy się — tak bardzo się staramy.

Tylko jak żyć w Radości, gdy wokół tyle lęku?

„Jak żyć, panie premierze?”

— to słynne pytanie zadane premierowi Polski przez „paprykarza” (rolnika, któremu gradobicie zniszczyło szklarnię, a wraz z nią plony papryki) zadaje sobie codziennie wiele milionów ludzi na całym świecie. Rolnik autentycznie lękający się o swoją przyszłość zadał to pytanie właściwemu — wydawałoby się — człowiekowi: premierowi swojego kraju. Wykorzystał fakt, że właśnie trwała kampania wyborcza i premier spotykał się z wyborcami.

Jednak przedsiębiorca nie usłyszał dobrej odpowiedzi na swoje pytanie… bo nie mógł jej usłyszeć — zadał je niewłaściwej osobie.

Żaden premier żadnego kraju nie zna chyba odpowiedzi na takie pytanie. Jest tylko jedna osoba, która może na nie odpowiedzieć — jesteś nią Ty!

Odpowiedź ukryta jest w Tobie, w Twoim Umyśle i Sercu, w Twojej Duszy!

Jesteś wyjątkową istotą. Masz niepowtarzalne Ciało, Umysł i Duszę. Jesteś Cudem!

Ja zrozumiałem to dopiero po skończeniu trzydziestego roku życia i wówczas zacząłem swoją „Podróż w Głąb Siebie” — poszukując odpowiedzi na to zadane wcześniej, jakże proste pytanie. To fascynująca podróż! Zagłębiam się coraz głębiej i dalej, odkrywając z ciekawością nieznane zakątki mojej Duszy. Jest coraz ciekawiej. Choć nie jest łatwo…

Celem tej podróży jest Radość.

Radość każdego dnia: i z większych sukcesów, i z drobnostek, które też są źródłem czystej energii, otwierającej drogę entuzjazmowi, pasji, kreatywności. Energia ta jest istotą Miłości.

Nie chodzi tutaj oczywiście o naiwną wersję Pozytywnego Myślenia, kiedy na siłę wypieramy negatywne emocje i zakładamy „różowe okulary”, aby nie widzieć negatywnych sytuacji, nie dostrzegać zła itp. To nie jest prawdziwe życie! Takie pojmowanie Pozytywnego Myślenia prowadzi w konsekwencji do większego lęku, a często także do poważnych depresji.

Bez przeciwieństwa tego, co jest, to, co jest, nie może zaistnieć

Po przeczytaniu tych słów bardzo długo zastanawiałem się nad ich sensem i ukrytą treścią.

Gdyby nie było Lęku — niemożliwe byłoby odczuwanie Radości.

Gdyby nie było Ciemności — nie mogłoby zaistnieć Światło.

Gdyby nie było Zła — nie byłoby Dobra.

Gdyby nie było cywilizacji Lęku — nie byłoby cywilizacji Miłości.

Rzecz w tym, aby w obliczu Lęku — wybrać Radość, aby w obliczu Zła — wybrać Dobro!

Wybrać.

Świadomie wybrać.

Świadomy Wybór posiada prawdziwą Moc!

Czy niezależnie od tego, co dzieje się w moim życiu i jakie trudne sytuacje kreuje mi cywilizacja Lęku, mogę wybrać Radość?

To było następne pytanie, które sobie zadałem, czytając kolejną książkę, wracając z kolejnych warsztatów. W każdym dniu wybrać Radość, ukierunkować się na nią bez względu na wszystko. Nie odcinam się od otoczenia, nie wyjeżdżam do Tybetu medytować czystą Radość w jaskini. To na dziś nie moja droga. Za bardzo kocham aktywne życie. Takie, jakie jest. Ono stwarza mi świetne warunki do tego, aby codziennie wybierać i ponosić konsekwencje moich wyborów.

Ten świat dzisiaj jest dla mnie perfekcyjny

Stwarza mi wielką szansę na rozwój i mobilizuje mnie do pracy nad sobą — trochę na zasadzie: im gorzej, tym lepiej.

Im więcej cywilizacji Lęku — tym więcej cywilizacji Miłości.

Właśnie tak odbieram świat dzisiaj. Tak czuję. Tak żyję.

Żyję w tym świecie, jakbym był nie z tego świata

Ponieważ nie jestem… Ty również nie jesteś!

Jesteśmy czymś więcej niż swoim ciałem i umysłem. Czymś więcej niż „maszyną” do konsumowania i do pracowania bez radości, czymś więcej niż zalęknionym człowiekiem skazanym na egzystencję i walkę o przeżycie, biologiczną maszyną, której celem jest prokreacja i przedłużenie gatunku ludzkiego.

Zatem czym, kim jesteśmy?

Na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć sobie sam.

Moja odpowiedź brzmi:

Jestem nieśmiertelną Duszą, której celem jest Rozwój poprzez doświadczanie. Jestem Cudem i Energią Miłości, która jest istotą wszystkiego. Przybyłem na planetę Ziemia, aby doświadczać i rosnąć poprzez Wybory, czuć Emocje.

Mam Wolną Wolę, mogę wybierać w każdej sekundzie swojego życia, co i jak robić, z kim robić, gdzie i dlaczego. Nikt za mnie tych Wyborów nie dokona. Żyję w Świadomości, bo wybieram świadomie.

A kim jesteś Ty?

Odpowiedź jest w Tobie. Pragnę zainspirować Cię do tego, abyś jej poszukał.

Czy zawsze tak myślałem o sobie jak napisałem wyżej?

Oczywiście — nie. Moja samoświadomość kilkanaście lat temu była zupełnie inna — a konkretnie: nie miałem samoświadomości. Nie zadawałem sobie ważnych pytań. Byłem zbyt zajęty nauką, pracą, biznesem, własną firmą, zarabianiem pieniędzy, robieniem kariery. Poszukiwałem partnerki życiowej, chciałem stworzyć rodzinę, wybudować dom, zasadzić drzewo, spłodzić syna. Zmieniałem samochody, podróżowałem po świecie…

Aż mniej więcej w okolicach mojej czterdziestki przyszedł pierwszy kryzys. Zacząłem tracić poczucie sensu takiego życia. Pojawiły się długie okresy zmęczenia przechodzące w apatię, a potem stany depresyjne. Nie odczuwałem wówczas praktycznie energii życiowej. Towarzyszył mi coraz większy lęk, szczególnie finansowy. Mało miałem radości, a coraz więcej obowiązku i ciężaru. Coraz więcej stresu powodującego choroby.

Mój stan konta i brzuch rosły, ale w zamian malała moja energia życiowa. Zaczęło się pojawiać poczucie bezsensu. Moja wiedza rosła, ale umiejętność radosnego życia malała…

Stop!

Zatrzymałem się.

Po co biec jak chomik w kołowrotku, nie posuwając się naprzód?

„Jak żyć?”

Zadałem sobie to pytanie. Wówczas nie znalazłem na nie odpowiedzi, ale… chciałem dalej żyć.

W głębi duszy czułem, że prawdziwe życie jest inne i że ja jestem kimś lub czymś innym. Czułem, że gdzieś jest Moc, którą odnajdę, i że dzięki niej powrócę do czystej Radości oraz Entuzjazmu Życia, jakie odczuwałem w dzieciństwie, gdy zafascynowany światem odkrywałem życie — wówczas jeszcze bez Lęku i obowiązków, bo o wszystko troszczyli się kochani rodzice.

Pamiętasz ten czas? Przypominasz go sobie?

W wieku czterdziestu lat zamarzyłem, by znów żyć jak dziecko.

Umysł logiczny natychmiast mi odpowiedział: naiwność!

„Niemożliwe!” Znasz to osłabiające słowo?

Oto co zwykle mówi Umysł:

„Nie ma powrotu do dzieciństwa — to przeszłość. Musisz w życiu walczyć. Jesteś już dorosły, a życie nie jest łatwe. Wszystko zależy od tego, ile zarobisz pieniędzy, jak wielki sukces odniesiesz i czy prześcigniesz innych. Taki jest świat i trzeba się do niego dostosować! Nie ufaj tym bzdurom o powrocie do dzieciństwa.”

Mój umysł nakarmiony wiedzą miał tysiące odpowiedzi, które… brzmiały mądrze. Jednak wcale takie nie były. Rady te w moim życiu nie działały.

Później odkryłem, że mój Umysł został zawładnięty przez Ego!

Drzewo poznajesz po jego owocach.

Owoce mojego ówczesnego życia były lekko zgniłe. Nie podobały mi się, bo nie dawały mi Radości. Bez przerwy dręczył mnie chodzący za mną Cień. Byłem nakarmiony wiedzą — nie Mądrością. To ogromna różnica! Zgodnie z zasadą: im więcej wiem, tym mniej wiem.

Wiem, że nic nie wiem.

Stop!

Zatrzymałem się.

Jeśli dalej będę robił to, co robię, tak jak robię, to w najlepszym przypadku otrzymam rezultaty podobne do tych, jakie teraz osiągam.

Nie chciałem takich rezultatów. Chciałem coś zmienić, ale tak bardzo się bałem. Nie mogłem się wyrwać z własnej „strefy komfortu”. To było frustrujące.

Jutro rozpoczyna się pierwszy dzień reszty Twojego życia.Co zamierzasz zrobić?

Pochłaniałem książkę za książką, zdobywając nową wiedzę i poznając kolejne techniki. Czułem, że potrzebuję zasadniczej zmiany, jednak nie miałem odwagi. Bałem się wziąć Odpowiedzialność za własne życie. Obwiniałem cały świat o to, jak wygląda moja egzystencja. Nie rozumiałem, że wszystko, co mnie spotyka w życiu, sam sobie kreuję. Nie byłem tego świadomy. Życie mi się przydarzało, sytuacje, inni ludzie wpływali na mnie, a ja czułem się jak marionetka w rękach losu. Nie czułem, że mam wpływ na cokolwiek.

Mogłem tylko reagować, nakarmiony lękiem sączonym codziennie przez media i otoczenie.

Postanowiłem.

Wybrałem

Zdecydowałem udać się w podróż do głębi siebie i tam odnaleźć ukrytą Moc — tajemniczy klucz do radosnego i twórczego Życia.

Otworzyłem się…

...na inną wiedzę, pochodzącą nie tylko z naukowych źródeł. Otworzyłem się na Mądrość pochodzącą od dawnych cywilizacji.

Poszukałem inspiracji

Poznałem ludzi reprezentujących Cywilizację Miłości — autorów koncepcji rozwoju osobistego, mentorów pokazujących mi ścieżki duchowe.

Zacząłem doświadczać

Doświadczyłem stanów, których wcześniej nie znałem. Poczułem nowe emocje. Posmakowałem nowych doznań i „dotknąłem” innych stanów świadomości.

Odważyłem się

Wyszedłem ze swojej strefy komfortu i Koła Ofiary. Poznałem Koło Wolności. Zacząłem chwilami tej Wolności doświadczać.

Podjąłem decyzję

Stałem się wolnym Człowiekiem, bez względu na wszystko. Zerwałem nitki „marionetki” i uwolniłem się od manipulacji cywilizacji Lęku.

Zapragnąłem…

...całym Sercem i Umysłem cieszyć się Życiem. Odzyskać Pasję Życia — żyjąc w ciekawym Wałbrzychu. Pozostać w pięknej Polsce i być zarazem Europejczykiem, obywatelem świata. Mieszkać na planecie Ziemia, zawładniętej przez reprezentantów cywilizacji Lęku. To bardzo duże Wyzwanie!

Podjąłem Wyzwanie

Kosztowało mnie to kilkanaście lat poszukiwań i tysiące godzin spędzonych na warsztatach, czytaniu książek rozwojowych i rozmowach z inspirującymi ludźmi. Odważne doświadczanie „dziwnych” praktyk, jak chodzenie po rozżarzonych węglach, pocenie się w szamańskim namiocie potów itp. Wprowadzanie w swoje życie drobnych zmian i ryzykowanie dużych. Odnalezienie koncepcji Zarządzania Sobą w Czasie, pradawnej wiedzy Huna, idei Transserfingu, Prawa Przyciągania i wielu innych niekonwencjonalnych ścieżek rozwoju osobistego. Praktykowanie Świadomego Połączonego Oddechu „Integracji Oddechem”.

I… to był przełom — mój „przeskok kwantowy”.

Przebudziłem się…

...do świadomego Życia. Zacząłem odzyskiwać Radość, choć na chwile, których było coraz więcej i więcej… Odzyskiwałem Pasję Życia. Zacząłem doświadczać przebłysków swojej Mocy.

Przypomniałem sobie…

...kim naprawdę jestem, po co tu jestem, skąd przyszedłem i dokąd zmierzam.

I poczułem ten świeży powiew wiatru. Złapałem głębszy oddech. Poczułem spokój.

Odpowiedziałem sobie…

...na kluczowe pytanie czego naprawdę chcę?. Tylko dla siebie, nie dla innych! Jak chcę żyć, aby równocześnie dać swobodnie żyć innym? Jak zachować własną Wolność bez ingerencji w Wolność innych?

Odkryłem…

…swoją Misję życiową — owo posłannictwo, powód życia w tym wcieleniu, najważniejszy drogowskaz i wyznacznik wszelkich planów.

Ostateczny Cel Życiowy.

Zobaczyłem

Ujrzałem wizję swojego dalszego życia — w miłości, znakomitym zdrowiu, otoczeniu cudownej rodziny, wolności finansowej.

Zrozumiałem…

…że wszystko, co było, miało być dokładnie takie, jak było. Że wszystko było i jest perfekcyjne, takie jakie jest. Służyło to rozwojowi Duszy i przebudzenia do nowej Świadomości.

Zacząłem dzielić się swoimi odkryciami z innymi. Założyłem Akademię Samorozwoju, stworzyłem Teatr Wiedzy, organizowałem warsztaty, wymyśliłem Festiwal „Ogniobranie”. Zacząłem aktywnie działać, ale inaczej niż wcześniej. Już bez presji.

Działając w taki sposób, realizowałem to nowe wyzwanie. I powróciłem do radości dziecka.

Czyż nie o to mi chodziło? Czy nie o tym marzyłem?

Nie myśl sobie, że uważam siebie za „oświeconego”, mistrza posiadającego mądrość. Nie jestem właścicielem patentu na radosne życie dla każdego. Nie pozbyłem się całkowicie lęku i negatywnych emocji. Nie jestem ucieleśnionym spokojem i nie znam odpowiedzi na każde pytanie. Mam jeszcze wiele wad. Czeka mnie jeszcze długa wędrówka.

Nie zamierzam Cię pouczać ani nauczać, jak masz żyć i jakich dokonywać wyborów. Pragnę tylko podzielić się swoją drogą i swoim myślami oraz doświadczeniem. Będę szczęśliwy, jeśli moje przemyślenia zainspirują choć jedną osobę do podróży w głąb siebie.

Jeśli jednego małego ptaka z powrotem do gniazda włożę,nie będę żył na próżno

Przede mną jeszcze długa droga do odzyskania pełnej Mocy. Czeka mnie jeszcze wiele lat podróżowania. Jestem zwykłym chłopakiem ze wsi, urodzonym na klepisku pod strzechą. Wychowałem się i mieszkałem w małej miejscowości Jugów w Górach Sowich. Dorastałem w niedostatku finansowym, ciągle zachęcany przez rodziców do cieszenia się życiem.

Ukończyłem liceum zawodowe. Nie mam żadnego dyplomu wyższych studiów, nie władam żadnym językiem obcym, nie jestem milionerem, ważnym politykiem ani biznesmenem. Nie zrobiłem wielkiej kariery. Żyję tak, jak miliony zwykłych ludzi.

A jednak czuję się wolnym człowiekiem — na tyle, na ile można być wolnym w tym niewolniczym środowisku.

Coraz częściej korzystam ze swojej Mocy. Kreuję swoje życie tak, jak chcę.

Odkrywam, gdzie są Odpowiedzi. Uczestniczę w tworzeniu cywilizacji Miłości jako przeciwwagi dla cywilizacji Lęku! Gram z radością w grę pt. „Radosne Życie”. Staram się codziennie karmić swój Cud.

Każdego dnia tworzę najlepszą wersję samego siebie.

Jestem w Podróży od 52 lat i w zdrowiu psychicznym i fizycznym zamierzam podróżować co najmniej drugie tyle. A może dłużej? Kto to wie?

Mam jeszcze tyle do odkrycia i poznania. Jest jeszcze tyle miejsc do zwiedzenia, tylu ludzi do poznania, tyle nowych doświadczeń.

Smakuję Życie. I mam z tego wielką satysfakcję!

Dzielę się z Wami tym, co mam. Może to nie dużo. To nie są pieniądze ani przysłowiowe ryby, którymi się nakarmicie. To moje doświadczenie życiowe.

Piszę szczerze i trochę odważnie. Wiem, jak niełatwe jest to zadanie, gdy się nie jest pisarzem tylko zwykłym człowiekiem. Opowiadam wam o wędkach, które pomogły mi się wyżywić i odzyskać poczucie własnej wartości, uwierzyć w siebie. Mnie inspirowały różne książki i słowa — może i moje słowa kogoś zainspirują, otwierając nowe horyzonty. Może wzbogacą, sprowokują do własnych przemyśleń i w konsekwencji — do innych wyborów.

O to właśnie mi chodzi.

Jeśli przeczytasz moje słowa, a potem cokolwiek zmienisz w swoim życiu i uzyskasz choć odrobinę Radości… i ja będę radosny.

To jest jedyny powód, dla którego napisałem tę książkę. Odważyłem się i z pokorą poddaję się Twojej ocenie.

Rozpocznij Karmienie Cudu od zaraz. Swojego własnego cudu. Tak, jak chcesz.

Może… zatrzymaj się, poszukaj inspiracji, otwórz się, postanów, zacznij doświadczać, odważ się, podejmij decyzję, zapragnij, podejmij Wyzwanie, przebudź się, przypomnij sobie, odpowiedz sobie, odkryj, zobacz, zrozum, działaj, dziel się z innymi…

A potem… napisz swoją książkę — o sobie, swoich odkryciach, doświadczeniach i podróży.

Graj w grę pt. „Radosne Życie” i fascynuj się życiem jak dziecko.

Ciesz się Radością świeżą, nieskalaną lękiem.

Pasjonuj się życiem, bo ono jest tego warte!

Życie jest Darem.Przyjmij ten Dar i pomnażaj go.

Może kiedyś wydasz ostatnie tchnienie z uśmiechem na twarzy i ze słowami:

„wypełniło się.”

Tego Tobie i sobie z głębi Duszy i całego Serca życzę, Drogi Czytelniku.

Krzysztof Kras

Prolog: Książę Światła

Gdy wisiał przywiązany linami do drzewa, nie czuł lęku. Ogarnął go spokój i dziwna mieszanka radości i ulgi. To już koniec. Wiedział, że choć za chwilę odbiorą mu życie, nie zabiorą mu jednak nieśmiertelnej Duszy. W tej właśnie chwili pomyślał: wypełniło się!

Nie wiedział, dlaczego ta myśl przyszła mu do głowy, ale to nie było w tym momencie istotne. Każda komórka jego ciała zdawała się cicho szeptać: wypełniło się, wypełniło się, wypełniło się…

Spojrzał raz jeszcze na martwe ciała swoich towarzyszy, którzy polegli w imię Prawdy. Wiedział, że czeka go to samo — ostrze włóczni przeszyje mu gardło. Tak chwilę wcześniej zginęli ci, którzy bronili go do końca. Tysiące ciał bezwładnie leżących w dolinie świadczyło o tym, co się tu przed chwilą wydarzyło. Z całego dumnego narodu został już tylko on: Książę Światła.

Gdy włócznia leciała w jego kierunku, spojrzał tylko dumnie w oczy swoich oprawców i wypowiedział swoje ostatnie słowa:

Prawda nigdy nie umiera!

Tuż potem ostrze zatopiło się w jego gardle, nie dopuszczając do wydobycia się choćby jednego słowa, jednej zgłoski.

Poczuł ogromny ból, a potem smak swojej krwi, która — jak uwolniona z jakiegoś zbiornika woda — błyskawicznie zalała jego gardło. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale już nie mógł i poruszył tylko lekko ręką. Śmierć to okrutna i bolesna! Umierając, uniósł głowę, jakby tym gestem chciał powiedzieć:

Wybaczam wam

Powoli zamknął oczy. Na jego twarzy pojawił się teraz delikatnym uśmiech… podążał już do Domu Drogą Światła. Wszak nie bez przyczyny otrzymał od swego narodu imię: Książę Światła.

Oprawcy, którzy jeszcze przed chwilą drwili z niego, wskazując go palcami, teraz zamilkli i znieruchomieli. Zapanowała cisza tak głęboka, że słychać było bicie zalęknionych serc. Wpatrzeni w niego stali zupełnym znieruchomieniu. W tym momencie nie było już ofiary i morderców — wszyscy, jakby byli z jednej drużyny, stali się jednym: kochającymi się istotami połączonymi wspólnym losem.

Zerwał się wiatr, który niósł delikatne szepty:

„Kochamy Cię. Wykonaliśmy swoje zadanie, najlepiej jak potrafiliśmy. Tak cierpimy, gdy widzimy Twój ból. Dotrzymaliśmy złożonego słowa. Zabiliśmy Cię okrutnie, jak prosiłeś. Niedługo spotkamy się gdzieś w Niebycie. Bardzo się cieszymy na to spotkanie.”

A potem wiatr ucichł. Rozpoczął się kolejny akt tego spektaklu.

Przez chmury przebiły się promienie słoneczne i oświetliły tylko jedno drzewo: to, do którego przywiązany był Książę Światła. Otuliły to miejsce jasną poświatą i stworzyły coś w rodzaju słonecznej drogi do nieba — szerokiej u podstawy, coraz węższej ku górze. Im bliżej chmur, tym delikatniejszej. Droga ta na styku z obłokami wtopiła się w nie, pozostawiając tajemnicę. Dokąd ona prowadzi? Co znajduje się ponad chmurami?

Promienie słoneczne zniknęły równie niespodziewanie jak chwilę wcześniej wiatr. Żołnierze wpatrujący się w Księcia Światła ocknęli się z tego swoistego snu i zaczęli spoglądać na siebie, a w ich spojrzeniu widać było przerażenie i zdumienie. Zaledwie przed chwilą z taką nienawiścią zabili swoich wrogów i ich przywódcę, a teraz ze łzami w oczach stoją tu jak bezradne małe dzieci. Nie słychać było radosnych okrzyków zwycięstwa, które wznosili po każdej wygranej bitwie — teraz panowało między nimi milczenie wyrażające głęboki smutek. Powoli, ze spuszczonymi głowami, zaczęli się rozchodzić w różne strony. W ręku nadal trzymali opuszczone w dół, ciążące im miecze i włócznie. Nie wiedzieli, co tak naprawdę się stało.

Wypełniło się!

Gdzie ja jestem? Co to za światło? Dlaczego ten człowiek przybity włócznią do drzewa jest mi tak bliski i… dlaczego jest tak podobny do mnie? O mój Boże, czyżbym to był ja? To niemożliwe! To ja nie żyję?! Ale… przecież jestem, to przecież ja, czuję to, jestem tego pewien. Ja jednak żyję! Żyję? Czy jednak nie żyję? Coś takiego! Czy to właśnie tak wygląda? Takie jest życie po śmierci?

Wciąż wznoszę się lekko i bezwiednie w strudze światła, ale patrzę w dół. Tam ściągają moje ciało z drzewa i wrzucają do dołu, w którym leżą już inne ciała. Oglądam to jak film, wiedząc, że mnie to już nie dotyczy, a jednak bardzo interesuje. I… wciąż czuję emocje! Tak, czuję smutek, gdy widzę ciała moich wiernych towarzyszy, którzy tak dzielnie walczyli, do końca broniąc Prawdy. Rozglądam się wokół siebie, ale nie ma ich ze mną.

Czy ich Dusze doświadczają tego, czego ja teraz doświadczam? Dlaczego nie ma ich obok mnie na tej drodze Światła? Wciąż jestem zdezorientowany, czuję się, jakbym zrzucił skórę.

Cudownie jest być wolnym! Nie odczuwam bólu, lęku ani odpowiedzialności. Nic nie muszę. Niczego nie trzeba. Nic nie należy. Nawet w trakcie tej wędrówki w górę nic nie muszę robić. To dzieje się samo — lekko, bez grawitacji, wzdłuż promieni Światła, które mną sterują.

I mam pewność, że płynę w najlepszym kierunku — tam, gdzie mój Dom!

Rozdział I: Niebyt

Nie wiem, jak długo tak płynę w tym Świetle. Czas tu nie istnieje, jednak coraz bardziej odczuwam inne energie… Dobre energie. Pełne miłości. Zapraszają mnie. Tak, zapraszają do przejścia w inny Wymiar. Czyżbym dalej miał Wolną Wolę? Mogę decydować? To jest największe zaskoczenie.

Mogę decydować, choć nie w pełni. Nie ma powrotu do życia, które właśnie opuściłem, nawet gdybym tego chciał. Tego wybrać nie mogę. Tamto życie wypełniło się, więc po co wracać? Mogę jednak zdecydować, czy chcę już teraz wejść w Inny Wymiar, choć nie wiem dokładnie, co to jest ten „Inny Wymiar”. Czuję tylko, że są tam inne przyjazne Dusze. Nie chcę być sam. Wybieram. Świadomie wybieram przejście w Inny Wymiar. Jestem ciekawy Tajemnicy.

Czuję się bezpiecznie. Telepatycznie docierają do mnie czyjeś myśli, napełniają mnie nieznaną wiedzą… Taką świeżą, odkrywczą. Wszędzie harmonia idei…

Światło zmienia się. Jest subtelne, nasycone delikatnymi barwami i przenikającymi się wzajemnie energiami jakby utkanymi z nawarstwionych nici. Słyszę wyjątkowe, relaksujące dźwięki. Uspokajam się. Odpływam…

Znowu jestem. Nie mam poczucia czasu, nie wiem, jak długo byłem bez Świadomości…

Ale to nie było jak za życia we śnie. Nic nie śniłem. Nigdzie nie byłem. Było Nic… Niebyt!

Jednak nie jestem sam.

Czuję siebie inaczej, lżej. Zbliża się do mnie inna Energia. Przesyła mi coraz więcej Miłości. Jest czysta. Inna niż ta ziemska. Inna od wszystkich, których doświadczałem wcześniej. Czuję z nią wielką więź. Mam też wobec niej poczucie pokory i szacunku.

Już wiem, że ta Energia, to mój Przewodnik Duchowy. Dotarła do mnie czysta myśl: to AnaStazjusz! Dotychczas nie wiedziałem, jak ma na imię, ale od dawna czułem jego wsparcie i inspirację

— Witaj! — to pierwsze słowo, które „usłyszałem” w tym nowym wymiarze. Głos był wyraźny, chociaż bardzo delikatny.

— Gdzie jestem? — zapytałem tak po prostu, jednak mój głos zdradzał wszystko, co czułem: niepewność, zdziwienie, obawy.

— Pomiędzy — usłyszałem w swojej głowie krótką odpowiedź.

— Czyli gdzie? — w moim pytaniu było teraz słychać lekkie zniecierpliwienie.

— W okresie przejściowym — głos przewodnika tłumaczył mi spokojnie.

— Nadal nie rozumiem — nie przywykłem do takiego dialogu i szczerze mówiąc, nie miałem ochoty na słuchanie takich zdawkowych odpowiedzi.

— Jesteś tam, gdzie zawsze po śmierci — znowu krótka, tajemnicza odpowiedź.

— Tam, gdzie zawsze? — w moim pytaniu była już jednak bardziej ciekawość i zdziwienie.

— Tam, gdzie zawsze po zakończonej Grze.

— Po zakończonej Grze? Jakiej Grze? — naprawdę nie rozumiałem.

— Grze w Życie.

— To życie jest Grą?! — byłem wręcz zdumiony.

— Tak, czymś w rodzaju Gry Edukacyjnej — AnaStazjusz spokojnie tłumaczył mi wszystko, używając intrygującego, choć mało znanego języka. Każda odpowiedź zdawała mi się jednak oczywista.

— Czyli to życie, które ostatnio zakończyłem, było kolejną Grą — tym razem tylko stwierdziłem fakt, bo odpowiedź znałem już w chwili wypowiedzenia tego zdania.

— Wystarczy — usłyszałem. — Wiesz już to, co chciałeś — głos AnaStazjusza brzmiał przyjaźnie, choć zdecydowanie. — Czas przejść do Sali Projekcyjnej — to było zaproszenie nie do odrzucenia.

Nie czułem się jednak ponaglany czy przymuszany, raczej inspirowany, zachęcany. Nadal miałem Wolną Wolę. Nie potrzebowałem już zadawać dalszych pytań. Bardziej intrygowała mnie owa Sala Projekcyjna i dlatego podjąłem decyzję o udaniu się tam jak najszybciej.

Gdy tylko to pomyślałem — już tam byłem. To była dziwna sala. Leżałem jak na łóżku — chociaż go nie było. Nade mną była przeźroczysta kopuła. Wiedziałem, że zaraz zacznie się coś dziać.

Znowu odpłynąłem…

Przegląd życia

Sala w formie kopuły okazała się Salą Projekcyjną. Tak ją nazwałem. Nie wiem, skąd znam słowo: „projekcyjna”. Często używam tu określeń i słów, których nie znałem jako Książę Światła. Tak jakbym wiedział więcej i znał wcześniej jakieś inne rzeczywistości. Mój język bardzo się zmienił. Ale nie przeszkadza mi to. Nawet mi się podoba.

Leżąc na niewidzialnym łóżku, widziałem wyświetlany na przeźroczystej kopule film — przegląd mojego ostatniego życia — życia Księcia Światła. Jak w kinie, tylko główną rolę w tym filmie gram ja! I jestem też jedynym widzem. Co to jest kino? Co to jest film? — znowu jestem lekko zdezorientowany tym, co myślę…

Obserwuję siebie po wyjściu ze swojego ciała… To taka specyficzna samoobserwacja. Na kopule wyświetlany jest obraz za obrazem: kluczowe momenty mojego życia, moje decyzje i konsekwencje tych decyzji. Rozpoznaję swoje emocje, ale teraz ich nie czuję. Widzę swój smutek po stracie mojego ukochanego konia. Współczuję sobie, jednak… już wiem, co będzie dalej, bo przecież przeżyłem całe swoje życie, te 40 lat do momentu, gdy grot włóczni przeszył moje gardło. Wiem, że śmierć mojego ulubionego konia tak bardzo uwrażliwiła mnie na te zwierzęta — już nigdy nie pozwoliłem swoim wojownikom źle ich traktować. Konie stały się naszymi „braćmi”. Dbaliśmy o nie, dobrze karmiliśmy, pozwalaliśmy im się wybiegać. Potem konie stały się naszą wizytówką, rozsławiły nasze królestwo. Żal i smutek w moim sercu wynikające ze śmierci ukochanego zwierzęcia stały się swego rodzaju kotwicą emocjonalną. Ona służyła wzrostowi mojej wrażliwości. Wzrosła moja empatia do zwierząt, do wszystkiego, co żywe… do wszystkiego…

I tak oglądam kluczowe zdarzenia z mojego życia i emocje im towarzyszące. Widzę wyraźnie, że niektóre z nich służyły mojemu wzrostowi, inne — wręcz odwrotnie.

Po każdej takiej scenie film na jakiś czas się urywa. Nie wiem, jak długo trwają te przerwy. Pewnie tyle, ile trzeba, abym zrozumiał…

Nikt mi nie podpowiada, jakie wnioski mam wyciągnąć z poszczególnych scen — to wyłącznie moje zadanie. Ale w pewnej chwili zaczynam odczuwać energię innych widzów, choć do tej pory myślałem, że jestem tu sam. Ale oni nie byli obecni na sali fizycznie.

Natychmiast zrozumiałem, że byli to Obserwatorzy — inne Dusze w jakiś sposób powiązane ze mną. Nad wszystkim czuwał AnaStazjusz. Wszyscy oni wnikali w mój umysł i serce. Poczułem, że AnaStazjusz komunikuje się ze mną telepatycznie.

Czuję się tak, jakbym nadal miał swój umysł i serce… tylko bez ciała! To zadziwiające, tak jednak czuję.

Obserwatorzy nie ingerują w moje myśli i uczucia — tylko je znają, czują, również analizują i rejestrują.

No właśnie… Co czuję, gdy oglądam te sceny ze swojego życia?

Spokój?

To chyba najlepsze określenie. Obserwuję, jak czułem coś w rodzaju wzruszenia i dumy, gdy mój lud nazwał mnie Księciem Światła. To imię świadczyło o szacunku, jakim darzyli mnie zwykli ludzie, widząc, jak bronię Prawdy, która jest podstawą sprawiedliwego osądzania.

Prawda jest Światłem.

Właśnie za lojalność wobec Prawdy zginąłem z rąk moich oprawców, a razem ze mną zginął mój lud.

Scena po scenie, zdarzenie po zdarzeniu, rok po roku… Obserwuję wszystkie emocje jakie przeżywałem — od najbardziej negatywnych, jak rozpacz, beznadzieja, bezradność, ból czy żal, po najbardziej pozytywne: zachwyt, miłość, radość, euforia. Smakuję te obserwowane emocje, ale nie utożsamiam się z nimi, bo pochodzą z przeszłości. One były Prawdą wówczas, teraz już nie.

Smakuję je z zaciekawieniem i widzę, jakie decyzje podjąłem. Niektóre służyły mojemu wzrostowi, inne nie. Nie wiem dlaczego, ale tak to widzę. Gdy tak obserwuję i smakuję te dawne emocje, czuję równocześnie obecne emocje. Je też obserwuję… Dziwne.

Dokąd zaprowadziły mnie moje decyzje? Do przedwczesnej śmierci w wieku 40 lat. Czy mogłem żyć dłużej? O tak — gdybym w pewnych momentach życia podejmował inne decyzje. Gdybym na przykład wcześniej zrezygnował z toksycznej miłości i nie zdecydował o małżeństwie z Alis. Zaślepiony wielką miłością nie dopuszczałem do siebie możliwości, że ukochana może mnie zdradzić, że jej miłość jest fałszywa, wyrachowana. Otrzymywałem sygnały: były tak ewidentne zdarzenia, były nawet dowody przedstawiane przez przyjaciela… Nie uwierzyłem. Wszystko zignorowałem, wyparłem, bo byłem zaślepiony miłością.

Teraz wiem, że decyzja o małżeństwie doprowadziła w konsekwencji do zdrady popełnionej przez moją żonę i napaści ze strony fałszywych przyjaciół mojego ludu. To był początek końca i przyczyna mojej przedwczesnej śmierci.

Tak, każda moja decyzja miała swoje konsekwencje. Tylko w chwili podejmowania decyzji nie wiedziałem, jakie te konsekwencje będą.

Były też dobre decyzje, wyraźnie to widzę. Dobrze mi służyły, podnosiły jakość mojego życia i powodowały mój rozwój. Widzę, jak w dzieciństwie mój kompan zachęca mnie do kradzieży i oszustwa, a ja zdecydowanie odmawiam, bo uważam to za niegodne. Wygłosiłem cały wykład na temat uczciwości. Przekazałem przyjacielowi całą mądrość przekazaną mi przez dziadka. I przekonałem go. Nie zrobiliśmy tego.

Wartości wpojone mi przez dziadka stały się filarami mojego życia.

Za jedną z nich — Prawdę — umarłem. Czy warto było?

Teraz wiem, że tak. Do końca pozostałem wierny przekonaniom, które decydują o istocie człowieczeństwa. Mam wrażenie, że tu, w Pomiędzy, w Okresie Przejściowym, są one tak samo wysoko cenione jak na Ziemi. Czyli jednak są Wartości Uniwersalne? Coraz bardziej rozumiem sens mojego pobytu w Sali Projekcyjnej. Wyraźnie widzę, jak ważna jest ta obserwacja i wnioski, które z niej wyciągam.

Co zmieniłbym, gdybym mógł powtórzyć swoje życie? Oj, wiele! Teraz to wiem — teraz już wiem! Czy jednak mam powtórzyć to życie w tym samym czasie i miejscu, z tymi samymi ludźmi? Tego akurat nie wiem. Nie wiem, co dalej.

Trwam.

Gra w życie

— Kim jesteś, AnaStazjuszu?

— Dobre pytanie! Jestem twoim Przewodnikiem Duchowym.

— A dokładnie?

— Jestem Energią przypisaną tobie, aby służyć ci swoim przewodnictwem w różnych fazach bytu.

— W różnych fazach bytu? — co chwilę rodzą się we mnie pytania, bo tak wiele nie rozumiem.

— Twoja energia jest nieśmiertelna, tylko wyraża się w różnych fazach bytu w Nieograniczonej Rzeczywistości.

— Czy to oznacza, że nigdy nie umieram?

— Nigdy nie umiera Twoje Prawdziwe Ja — czyli energia nazwana Duszą. Różne formy cielesne umierają, rozpadają się w proch, gdy wyczerpie się ich funkcja w bycie fizycznym, w danym wcieleniu na różnych planetach.

— Gdzie teraz jestem?

— Nadal w Pomiędzy — w Sali Poznania.

— A gdzie byłem? — zadaję coraz więcej pytań, bo tak wiele chcę zrozumieć.

— Byłeś na planecie Ziemia, która jest w trzeciej gęstości.

Każde nowe pojęcie bardzo mnie intryguje. Wielu słów po prostu nie rozumiem, chociaż niektóre jakbym sobie przypominał, mimo iż nie poznałem ich jako Książę Światła.

— A ile jest tych gęstości? — pytam tak po prostu.

— Pięć.

— Czyli Ziemia jest pośrodku tych gęstości?

— Tak. Przebywanie na planecie trzeciej gęstości na twoim etapie ewolucji było najbardziej odpowiednie. Dlatego trafiłeś na Ziemię.

— O co chodzi z tą gęstością? — chcę już teraz dowiedzieć się jak najwięcej, aby mieć jak najwięcej informacji w przypadku, gdyby ta rozmowa musiała się niespodziewanie zakończyć.

— W przestrzeni trzeciej gęstości znajdujemy cząstki i siatki strukturalne. To te składowe tworzą zawartość przestrzeni. To z nich składa się cała materia. Lecz wystarczy tych szczegółów, które dla mnie są proste, ale dla ciebie na razie jednak zbyt skomplikowane. Jeśli będziesz chciał, wrócimy do tych informacji później. Teraz jest czas na wyjaśnienie ci, o co chodzi… bo coraz więcej rozumiesz i stajesz się gotowy.

— Gotowy na co?

— Na decyzję, czy chcesz znowu zagrać w Grę.

— Jaką znowu Grę? Mam wrócić i powtórzyć swoje życie jako Książę Światła?

— To nie jest potrzebne. Dzięki pobytowi w Sali Projekcyjnej już „przeżyłeś” to życie drugi raz — tylko z pozycji obserwatora. Nauczyłeś się czegoś? Wyciągnąłeś wnioski?

— O tak… dużo zrozumiałem!

To prawda. Tak wiele zrozumiałem, tak wiele się wyjaśniło! Jednak w trakcie tej rozmowy AnaStazjusz co chwilę mnie czymś zaskakuje.

— No właśnie. Teraz czas na nową Grę w Życie. Nowe czasy i miejsce, inni ludzie, chociaż dalej na Ziemi. Czy chcesz tego?

— Nowa Gra? Dalej na Ziemi? Czy chodzi o to, abym mógł coś zmienić w podobnych warunkach trzeciej gęstości, abym podejmował inne decyzje i rozwinął się… to znaczy rozwinęła się moja Dusza, rozwinęła się moja Energia, którą jestem?

— Brawo! Świetnie zrozumiałeś! Gratuluję! Jesteś gotowy, tylko… czy chcesz? Podejmij świadomą decyzję. Nie śpiesz się, masz dużo czasu — całą wieczność. Tutaj nic nie należy. Nic nie trzeba. Nic nie musisz. Jesteś wolny!

Ostatnie słowa usłyszałem jakby z oddali — trochę przytłumione, ale wciąż wyraźne. Znowu zostałem sam, jednocześnie wciąż czując obecność energii AnaStazjusza i Obserwatorów. Nie czuję, aby wpływali na moją decyzję. Raczej są w gotowości. Wiedzą o czym myślę, co czuję. Cierpliwie czekają. Nie ingerują.

Perspektywa nowej Gry ekscytuje mnie. Zawsze lubiłem przygody i gry.

Nie spieszę się z decyzją. Przecież nie muszę.

Nie wiem, jak długo się tak zastanawiałem. Może długo, może krótko — nie miało to dla mnie żadnego znaczenia.

Tak!

Już wiem!

Chcę! Wybieram!

Decyduję: gram!

Była to moja wewnętrzna decyzja.

W tej samej chwili odezwał się AnaStazujsz:

— Zanim wrócisz, wyjaśnię ci reguły Gry w Życie na Ziemi.

— Zaraz, zaraz… Chcesz mi je wyjaśniać teraz? Kiedy już się zdecydowałem?! Nieźle ze mną pogrywasz! O jakich regułach mówisz?

— Zawsze możesz zmienić decyzję — to twoje prawo. Chcę ci wyjaśnić te reguły, abyś mógł bardziej świadomie ją podjąć. Tutaj mamy na to czas i taka między innymi jest tu moja rola. Posłuchaj mnie, a jeśli będziesz miał pytania — zadawaj je.

— Niewiele z tego rozumiem…

Odnoszę wrażenie, że AnaStazjusz bawi się ze mną. Trochę mnie to irytuje, ale jednocześnie też intryguje.

— No właśnie.

— Co „właśnie”?

— Nie musisz rozumieć tego wszystkiego od razu. Kiedy przyjdzie czas, dotrzesz do potrzebnej wiedzy i zrozumiesz — ja Ci w tym pomogę.

— A teraz na co jest czas?

— Zanim przedstawię ci Reguły Gry w Życie, wysłuchaj krótkiego wstępu. Niech to będzie dla Ciebie czas na refleksję i analizę twojego poprzedniego życia, które odbyło się w podobnych warunkach. Krótki przebłysk ze scen poprzedniego życia, abyś jeszcze lepiej zrozumiał to, co się w nim działo, Wiktorze.

— Co to za imię?

— Imię, które rodzice wybiorą ci w następnym życiu.

— Ty je już znasz? Przecież jeszcze się w tym nowym życiu nie narodziłem!

— Znam wszystkie twoje imiona — te poprzednie i te przyszłe.