Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kontynuacja ,,Księgarni pod ratuszem". TOM II
Co się stanie, gdy prawda ujrzy światło dzienne, a skrywane tajemnice wyjdą na jaw, pociągając za sobą konsekwencje, które będą boleć najbardziej?
Nikoli wydawało się, że przeznaczenie ma dla niej szczęśliwe zakończenie w stylu "żyli długo i szczęśliwie", jednak nowy rok będzie wyglądał inaczej.
W tej historii niejedno serce zostanie złamane, a droga do ich zabliźnienia wcale nie będzie taka łatwa, jakby mogło się wydawać.
Co los przygotował dla głównej bohaterki?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 275
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wybrałam samochód stojący najbliżej wyjścia. Taksówkarzem był mężczyzna mniej więcej w moim wieku z ciemnymi włosami, przystrzyżonymi po bokach. To, co go wyróżniało to schludny ciemny wąsik wywinięty po bokach oraz czarny golf.
W drodze do Rzymu kierowca taksówki próbował mnie zagadywać. Starałam się być wobec niego miła, lecz nie mogłam zmusić się do rozmowy. Potrzebowałam ciszy, wytchnienia i odosobnienia, a jego pytania mi na to nie pozwalały. Pragnęłam resetu, by móc ruszyć to przodu ze zdwojoną siłą. Czułam się jak przeciążony i nagrzany silnik samochodu. Musiałam zjechać na postój, aby odpocząć i ochłonąć.
Pożegnawszy się z kierowcą, który zaskoczył mnie, żegnając się po polsku, skierowałam swoje kroki w stronę hotelu. Już widziałam szyld po drugiej stronie ulicy i wyobrażałam sobie siebie w wannie gorącej wody, gdy nagle poczułam mocne szarpnięcie. Jakiś osobnik ubrany cały na czarno wyrwał mi portfel. Oszołomiona tym zdarzeniem zaczęłam biec w kierunku, w którym pobiegł złodziej, jednak zatrzymałam się i z wahaniem obejrzałam za siebie. Szanse na dogonienie rabusia były małe, a nie mogłam zostawić walizki na środku chodnika, gdzie roiło się od przechodniów. Mogłam stracić również i ją. Znajdowałam się blisko głównego dworca kolejowego w Rzymie. Zatłoczone miejsce tylko czekało, aby pochłonąć kolejnego zbłąkanego turystę. Rozejrzałam się dookoła siebie. Spanikowana stwierdziłam, że to zdarzenie nie wywarło na nikim żadnego wrażenia. Tak jakby nikt nic nie widział bądź nie chciał tego widzieć.
Cholera! – jęknęłam w myślach. Byłam wściekła na samą siebie, bo mogłam od razu schować portfel z powrotem do plecaka, w którym całe szczęście znajdował się mój paszport. W sumie złodziej mógł wyrwać mi cały plecak, a tak straciłam karty bankowe, dowód osobisty oraz gotówkę, którą wymieniłam w kantorze w Polsce. Podsumowując, zostałam bez grosza przy duszy.
Zrezygnowana złapałam za rączkę walizki i skierowałam się do hotelu, w którym zarezerwowałam pokój na jedną noc. To miejsce znajdowało się nieopodal dworca, dlatego tutaj przyjechałam. Żałowałam, że nie zamówiłam czegoś w mniej zatłoczonym miejscu. Może wtedy udałoby mi się uniknąć tej całej sytuacji.
W środku wytłumaczyłam recepcjonistce, co się przed chwilą wydarzyło. Kobieta kazała zgłosić to na policję, ale nie mogła zameldować mnie nawet na jedną noc bez opłacenia za pokój z góry. Rezerwując pokój, wybrałam opcję zapłaty na miejscu. Wyszłam na zewnątrz, gdzie po raz kolejny omiótł mnie ziąb na dworze. Było chyba z minus dziesięć stopni. Przeklęłam siebie w duchu, że zachciało mi się wycieczek w środku zimy.
I co ja mam teraz zrobić? Nie znam tu nikogo. No prawie nikogo. Na upartego mogłam spróbować dostać się do restauracji Antonia. Nie. Nie. Nie zrobię tego. Spojrzałam na drugą stronę ulicy. Granatowy samochód, z którego wysiadłam kilkanaście minut temu, dalej tam stał. Nie miałam innego wyjścia, jak spróbować poszukać pomocy u tego taksówkarza.
Gdy zapukałam do niego w szybę, mężczyzna podskoczył przestraszony i oblał się wodą, którą pił z butelki. Gestem dłoni zapytałam, czy mogę usiąść z tyłu. Kiedy kiwnął głową, nie wahałam się ani sekundy. Wskoczyłam do ciepłego auta i wciągnęłam za sobą walizkę.
– Bardzo przepraszam, że cię wystraszyłam – powiedziałam, gdy znalazłam się w ciepłym wnętrzu.
– Nic się takiego nie stało. – Lorenzo odwrócił się do mnie i zapytał: – To gdzie teraz jedziemy?
– Sęk w tym, że nie wiem. Przed chwilą ktoś wyrwał mi portfel – oznajmiłam z irytacją w głosie.
– Jak to? Kto to był? – Mężczyzna zrobił taki ruch, jakby chciał wyskoczyć z auta i biec za złodziejem. Położyłam mu dłoń na ramieniu i go przytrzymałam.
– Tego kogoś już dawno tu nie ma, ale dziękuję ci za pomoc.
– Niestety w tym mieście aż roi się od takich złodziejaszków. Tutaj nazywamy ich borseggiatore. A tutaj na stacji takich nieuczciwych osób jest chyba najwięcej. – Taksówkarz na chwilę zamilkł i wyszedł z pewną propozycją. – Chciałabyś zgłosić to na policję?
– Tak mi poradziła recepcjonistka, ale sama nie wiem, czy nie zmarnuję swojego czasu. To jak szukać igły w stogu siana.