Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
29 osób interesuje się tą książką
Tej mroźnej zimy uczucia wybuchną płomieniem nie do ugaszenia
Kalina jest początkującą pisarką z wielkimi aspiracjami. Kiedy otrzymuje ofertę napisania biografii pewnej słynnej aktorki, Marianny Zakrzewskiej, nie waha się ani chwili. Przed przyjęciem oferty nie powstrzymuje jej ani niezbyt dobra reputacja starszej pani, ani wizja spędzenia kilku grudniowych tygodni w jej rezydencji na Mazurach. Ostatecznie cisza, spokój i urokliwa mazurska zima na pewno pomogą w spisywaniu wspomnień, a wnętrze starego domu pozwoli lepiej poczuć klimat opowieści. Tylko co, jeśli okaże się, że z tej zimowej baśni nie tak łatwo wyjść?
Kiedy obfite opady śniegu ostatecznie uniemożliwiają opuszczenie posiadłości, Kalina sama już nie wie, czy większym problemem jest dla niej spędzenie Wigilii z dala od rodziny, czy konieczność przebywania pod jednym dachem z Tomaszem, gburowatym bratankiem pani Marianny. Zamknięcie i nieodparty czar świąt sprawiają jednak, że stopniowo lody topnieją, a na jaw wychodzą tajemnice i głęboko skrywane uczucia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 389
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Christmas At Hogwarts • The London Studio Orchestra
Taniec Cukrowej Wróżki • Piotr Czajkowski
Hotline (edit) • Billie Eilish
Santa Bring My Baby Back (To Me) • Elvis Presley
Dream River • Woodsman
Dwudziesty czwarty grudnia
Kolejny raz spojrzałam przez okno. Powoli robiło się ciemno, ale widok wciąż był magiczny. Drzewa, zastygłe w bezruchu, przypominały majestatyczne, oszronione rzeźby. Biała, puchowa i nietknięta przez żaden ślad kołderka pokrywała teren przed dworkiem. Dach drewutni również był zasypany. A oprószone śniegiem sosny i świerki, które majaczyły w oddali, wyglądały jak na najpiękniejszej bożonarodzeniowej kartce. Ewentualnie jak lody przykryte bitą śmietaną. Jakkolwiek by tego nie nazwać, to, na co właśnie spoglądałam, zapierało dech w piersi.
Poprawiłam zasłonę i usiadłam na łóżku. Posmutniałam, kiedy pomyślałam o Bożym Narodzeniu. Nawet najbardziej niesamowity widok nie mógł wynagrodzić mi tego, co mnie czekało. Wigilia z dala od najbliższych. Jasne, to nie był koniec świata. Mogliśmy nadrobić ten czas po świętach i pobyć razem. A jednak te kilka wyjątkowych dni zawsze spędzałam z rodziną i czułam się nieswojo na myśl, że tym razem będzie inaczej.
Zamarłam na łóżku, kiedy z dołu dobiegły mnie pierwsze dźwięki znanej mi melodii. Taniec Cukrowej Wróżki rozbrzmiewał subtelnymi nutami. Brzmiał słodko i niepokojąco jednocześnie, i pewnie dlatego tak bardzo pasował do tego miejsca.
Kolejny raz zastanawiałam się, czy to pani Marianna słucha tej muzyki z sentymentu do dawnych czasów, czy może legenda o duchu Karminowej Damy, który nocami wychodzi z obrazu i przechadza się po korytarzach dworku, wygrywając tę słynną melodię z Dziadka do orzechów, jest prawdziwa.
Uśmiechnęłam się pod nosem. W tym domu z pewnością nie było żadnego ducha. Historia opowiadana przez rodzinę Zakrzewskich była po prostu miłym dodatkiem do tego miejsca. Dzięki niej dworek sprawiał wrażenie jeszcze bardziej tajemniczego i wytwornego. Był zupełnie jak jego właścicielka.
A skoro już o niej mowa, to czekało mnie nie lada wyzwanie. Musiałam napisać biografię kobiety, która miała równie wiele sekretów, co sukien w swojej przepastnej szafie. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że wybrała do tego zadania mnie, początkującą pisarkę z jedną książką na koncie.
A jednak to wszystko się działo. Byłam tutaj, dzień przed Bożym Narodzeniem, odcięta od świata, bo śnieg zasypał wszystkie okoliczne drogi. Miałam spędzić święta w dworku w małej mazurskiej wsi, z ludźmi, którzy prowadzili życie zupełnie inne od mojego. Z ekscentryczną staruszką, która była prawdziwą damą i miała żelazne zasady. Z jej przyjaciółką i jej snobistyczną wnuczką, która patrzyła na mnie z niechęcią i robiła maślane oczy do Tomasza.
O, właśnie, jeszcze Tomasz. Pierwszego dnia, kiedy się tutaj spotkaliśmy, traktował mnie jak służącą, która ma odwalić czarną robotę, a potem wrócić do domu. Tak, z pewnością na początku marzył o tym, bym jak najszybciej stąd zniknęła. Przez minione trzy tygodnie, pełne mroźnych poranków i długich, ciemnych wieczorów, coś się jednak zmieniło. Ten mężczyzna zaczął mnie pragnąć. Czułam to za każdym razem, kiedy na mnie patrzył albo gdy mijałam go w wąskim korytarzu, a powietrze między nami było naładowane elektrycznością.
I pewnie byłabym stanowcza i trzymałabym go na dystans, bo nie potrzebowałam mężczyzny, nie teraz, kiedy miałam na głowie pracę nad książką i mocno poharatane serce. Był jednak mały problem. Zaczynałam czuć dokładnie to samo co on. Coś, czego się wstydziłam, a jednocześnie chciałam. Coś, co nie pozwalało mi nocami spać spokojnie i co mogło rozwinąć się jedynie w murach tego dworku. Ukryte przed całym światem pod grubą warstwą białego puchu.
W tym miejscu, w mazurskiej posiadłości, o której krążyły różne legendy, tajemnicza melodia TańcaCukrowej Wróżki przeplatała się z moim przyspieszonym oddechem, kiedy mężczyzna, o którym tak niewiele wiedziałam, muskał palcami moją szyję. W domu, w którym miałam spędzić Boże Narodzenie, dźwięk obcasów na posadzce rozlegający się nocami mieszał się z brzmieniem brudnych obietnic, które Tomasz szeptał mi do ucha.
Wiedziałam, że tegoroczne święta będą inne niż zwykle. W innym miejscu, z innymi ludźmi i z inną mną. Bo tajemniczy dwór w Goździkach zmieniał każdego, kto przekroczył jego progi.
Listopad 2022
– Wciąż nie mogę uwierzyć, że Zakrzewska zaproponowała napisanie biografii właśnie tobie. – Kuba kolejny raz tego dnia się roześmiał.
Miałam wrażenie, że jest podekscytowany bardziej ode mnie.
– Dlaczego tak cię to dziwi? Sugerujesz, że jestem aż tak kiepska, że nie dam rady napisać biografii wschodzącej gwiazdy?
– Nie, po prostu masz na koncie dopiero jedną książkę. A tu nagle taka propozycja. To jakieś szaleństwo. – Mój chłopak z niedowierzaniem pokręcił głową, a potem podszedł do mnie i oplótł mnie ramionami. – Ale oczywiście bardzo się cieszę. Skarbie, pomyśl tylko, ta kobieta to celebrytka. Pojawia się na okładkach wszystkich znanych magazynów, a teraz ty napiszesz o niej książkę, która stanie się bestsellerem. Jestem pewien, że zgarniesz za to kupę kasy.
– Hej, powoli! – Położyłam mu ręce na piersi i zachichotałam, kiedy zaczął obracać się ze mną dookoła własnej osi. – Po pierwsze to nie celebrytka. Większość celebrytek nie ma takiego talentu ani klasy. A ona? W filmie Kwiecińskiego zagrała niesamowicie! A przecież nie kończyła żadnej szkoły aktorskiej.
– Pewnie dlatego, że zagrała siebie. – Kuba w końcu postawił mnie na ziemi. – Słyszałem, że w życiu prywatnym też taka jest. No wiesz… zdziwaczała.
– To nie dziwactwo, to specyficzny styl bycia damy, która kieruje się savoir-vivre’em i twardymi zasadami. Mało już takich kobiet chodzi po świecie.
– Ale przez te swoje fanaberie może okazać się trudna we współpracy. Założę się, że to jedna z tych, które piją herbatę zawsze o tej samej porze, koniecznie ze swojej ulubionej filiżanki, unosząc przy tym mały palec, o tak. – Kuba zademonstrował, co ma na myśli, a ja się roześmiałam.
– Jestem pewna, że napisanie jej biografii będzie niezłą przygodą. Ale to zupełnie co innego niż to, co robiłam wcześniej.
– Co masz na myśli?
– No wiesz, moja pierwsza książka to biografia artysty, którym pasjonuję się od lat. Przecież moje zainteresowanie twórczością Nikifora zaczęło się jeszcze na studiach.
– Taa, pamiętam, jak przynudzałaś na jego temat, a jednak mimo to się w tobie zakochałem. – Kuba zawadiacko się uśmiechał.
Cóż, nigdy nie krył, że nie podziela mojego zachwytu tym artystą. Zresztą ja też nie rozumiałam jego obsesji na punkcie książek Kafki, filmów Marvela i grania po nocach w kampanie Heroes of Might and Magic, więc byliśmy kwita.
– Swoją drogą, skończyliśmy studia dwa lata temu, a ja mam wrażenie, jakby to było wczoraj. A co do Nikifora, napisanie biografii tego człowieka to była dla mnie przyjemność. No i wiem o nim wiele. Tymczasem Zakrzewska to chodząca zagadka. Brukowce próbują wyciągnąć rewelacje na jej temat, ale mam wrażenie, że ona celowo wprowadza wszystkich w błąd i sprzedaje im informacje wyssane z palca. Czuję, że ma jakąś tajemnicę.
– Oby ci ją zdradziła. Wtedy książka będzie sprzedawać się jak świeże bułeczki.
– Oj, przecież nie chodzi tylko o dobrą sprzedaż. To znaczy nie to jest najważniejsze, tylko szansa, którą dostałam.
– Hej, przecież żartuję. A z drugiej strony z pisania dla czystej pasji i przyjemności nie wyżyjesz. Już dawno mówiłem ci, że powinnaś napisać coś chodliwego, w gatunku, który teraz się dobrze sprzedaje. Kryminał. Albo jakiś romans.
– Wiesz, że to nie w moim stylu. – Zmarszczyłam nos. – Nie umiem pisać czegoś, czego nie czuję. I jestem pewna, że czytelnicy szybko by to wyłapali. Bez pasji nie ma dobrej książki. Koniec i kropka.
– Uparta jesteś. – Kuba czule poczochrał mnie po głowie. Szczerze mówiąc, nie znosiłam tego. – Jestem pewien, że sobie poradzisz. Masz intrygującą postać do opisania.
– Oj, Marianna Zakrzewska z pewnością jest intrygująca. Podobno mieszka w jakimś niesamowitym miejscu, w dworku gdzieś na Mazurach.
– Może tam pojedziesz, skoro masz o niej pisać.
– Może… Matko, ale się tym wszystkim stresuję. – Przymknęłam oczy i pokręciłam głową.
Kuba objął mnie ramieniem.
– Nie masz czym. Poza tym nie piszesz książki w pojedynkę. Masz ludzi z wydawnictwa, którzy na pewno wyłapią każde twoje potknięcie.
Uśmiechnęłam się niemrawo. Moim zdaniem pisanie książki to była głównie praca autora i jego odpowiedzialność, kiedy coś zawali.
– A wiesz, co jest najgorsze? Najbardziej intensywna część pracy nad książką, to znaczy zbieranie materiałów, wysłuchiwanie wspomnień pani Marianny, przypadnie akurat na ten gorący okres przed świętami. Boję się, że w grudniu nie będę miała czasu ani dla ciebie, ani dla rodziców. A przecież wtedy zawsze staram się zwolnić obroty i mniej pracować.
– Skarbie, jestem pewien, że wszyscy to zrozumieją. Taka okazja trafia się raz w życiu i nikt się nie obrazi, jeśli będziesz siedzieć w tych swoich notatkach. Poza tym święta są przereklamowane. To tylko kilka dni obżarstwa i grania w planszówki. Jak dla mnie w ogóle mogłoby ich nie być.
Nic nie odpowiedziałam. Kuba podchodził do Bożego Narodzenia nieco inaczej niż ja, ale nie miałam mu tego za złe, tak został wychowany. Tymczasem moja rodzina od pokoleń święta obchodziła tradycyjnie. Kochałam ten czas. Te dni, kiedy mogłam pomagać mamie w kuchni, jechać z tatą po najładniejszą choinkę, a potem ją dekorować. Nie byłam już dzieckiem, a jednak te chwile wciąż mnie cieszyły. Miały w sobie jakąś magię, której brakowało przez resztę roku.
Pracę nad książką chciałam rozpocząć lada dzień. Zamierzałam poświęcić nadchodzące tygodnie na zbieranie materiałów, zrobić sobie przerwę świąteczną, a potem kontynuować robotę pełną parą. Wydawnictwo chciało, by książka ukazała się latem, więc musiałam wszystko zaplanować i tak zorganizować, by zdążyć.
– To jak? Ja robię jakieś zakupy, ty ogarniasz dom. – Kuba spojrzał na mnie z miną pod tytułem „Coś przeskrobałem”.
– Jutro ogarniemy i zakupy, i sprzątanie, co ty na to? Dziś jestem zmęczona.
– Musimy dziś.
– A to dlaczego?
– Bo… bo dziś przychodzą do nas znajomi. W końcu opijamy twój sukces, prawda?
Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam nie robić awantury. Nie kiedy wszystko tak doskonale się układało. Byłam introwertyczką, a mój Kuba przeciwnie – kochał spotkania, imprezy, nowe znajomości. Słowem wszystko to, co budziło moje przerażenie.
– Wiesz, ja jeszcze sama nie mogę uwierzyć, że mam napisać tę książkę, i chyba potrzebuję trochę czasu, żeby się z tym wszystkim oswoić. – Westchnęłam, starając się trzymać emocje na wodzy. – Poza tym jutro o dziesiątej mam pierwsze spotkanie z Zakrzewską, muszę być wypoczęta.
– Daj spokój, wszyscy padną z zazdrości, jak tylko usłyszą, że dostałaś taką fuchę. Nie musimy siedzieć do rana, zdążysz się wyspać. Zresztą… ja i tak już wszystkich zaprosiłem.
– Co?! I nic mi nie powiedziałeś?! Byłam pewna, że będziemy świętować we dwójkę. Wino, jakiś film, wspólna kąpiel, a potem… – Nie dokończyłam, zamiast tego uśmiechnęłam się kokieteryjnie.
Ostatnio oboje sporo pracowaliśmy. Ja uczyłam polskiego w podstawówce, a po pracy dawałam korepetycje maturzystom. Kuba pracował w korporacji w dziale IT. Zarabiało dużo więcej niż ja, ale w weekendy był wykończony. Teraz miał trochę luźniejszy czas, więc liczyłam, że dzisiejszy wieczór spędzimy razem, tak, jak od dawna nam się nie zdarzało.
– Przepraszam, byłem pewien, że nie będziesz mieć nic przeciwko. Zresztą mamy zimę, czeka nas jeszcze mnóstwo wspólnych nudnych wieczorów.
Nie umknęło mi słowo „nudnych”. Dla Kuby bycie domatorem brzmiało jak obelga albo jak coś, co powinni robić jedynie staruszkowie. Tymczasem dla mnie dom był miejscem, gdzie najlepiej odpoczywałam.
Postanowiłam, że nie będę obstawać przy swoim i wywoływać kłótni. Doceniałam, że cieszy się moim sukcesem i chce podzielić się tym z innymi. Spojrzałam na wiszący kalendarz. Zbliżało się Boże Narodzenie, a to oznaczało, że niedługo wszyscy wpadną w świąteczną gorączkę i nikt nie będzie miał czasu na imprezy i spotkania. Tym bardziej dzisiejszego wieczora musiałam zacisnąć zęby i jakoś to przetrwać. A potem czekały mnie same przyjemności. Pieczenie pierniczków z mamą, wyprawa po choinkę z tatą i ta cała ciepła świąteczna aura, którą tak uwielbiałam. Miałam niecny plan, by wciągnąć Kubę w nasze rodzinne przygotowania, choć wiedziałam, że będzie ciężko. Cóż, wierzyłam, że dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. W końcu lada dzień miałam zacząć pracować nad biografią najbardziej ekscentrycznej staruszki, jaką kiedykolwiek poznałam.
Rano obudziłam się z bólem głowy i suchością w ustach. Miałam rację – wczorajsza impreza to nie był dobry pomysł. A raczej dobrym pomysłem nie było to, by ulec namowom gości na kolejne drinki. Jak zwykle, kiedy byłam w towarzystwie, moja asertywność gdzieś znikała. Nie chciałam wyjść na sztywniaczkę, no i co tu dużo kryć, po alkoholu stawałam się jakby weselsza i bardziej rozmowna, nie lubiłam jednak tego stanu. A teraz płaciłam za to wysoką cenę.
Kuba spał sobie smacznie obok i wiedziałam, że nie wstanie wcześniej niż w południe. Tymczasem ja musiałam wyglądać na świeżą, wypoczętą i entuzjastycznie nastawioną za mniej więcej godzinę, bo właśnie wtedy spotykałam się z panią Zakrzewską.
Niechętnie zwlekłam się z łóżka, a potem poszłam do salonu, który przypominał plac zabaw pozostawiony w tragicznym stanie po wizycie bandy nadpobudliwych dzieciaków. Zgarnęłam ze stołu kilka puszek po piwie, ale na więcej porządków nie miałam ani siły, ani czasu. Spojrzałam przez okno i się skrzywiłam. Zamiast zacinającego w szyby deszczu i silnego wiatru liczyłam na skrzący się w słońcu biały puch. Poznań wyglądał szaroburo i nieciekawie, a prognozy pogody nie zapowiadały zmiany. Mimo to miałam nadzieję, że tegoroczny grudzień jeszcze miło mnie zaskoczy.
Kiedy myłam w pośpiechu zęby, rozmyślałam o tym, jak wyglądało życie kobiety, której biografię miałam napisać. Byłam ciekawa, jaką okaże się rozmówczynią. Będzie wygadana i uraczy mnie wszystkimi, nawet tymi niepotrzebnymi i nużącym szczegółami? A może przeciwnie – małomówna, a ja będę wyciągać z niej każdą informację? Nie wiedziałam tego i tym bardziej nie mogłam już się doczekać naszego spotkania, nawet jeśli mnie stresowało.
A Zakrzewska była jedną z tych kobiet, które budziły mój lęk. Miała klasę, życiowe doświadczenie i pieniądze. Podejrzewałam, że będę się przy niej czuć jak szara mysz. Nie mogłam jednak pokazać, że się jej boję, ani zbyt często jej przytakiwać. Wiedziałam, że muszę być asertywna i profesjonalna. Bez tego nie miałam szans, by książka była dobra. Musiałam dać z siebie wszystko.
Moja dłoń trzymająca filiżankę niebezpiecznie drżała, kiedy godzinę później Marianna Zakrzewska przesuwała po mnie surowym spojrzeniem. Siedziałyśmy w eleganckiej kawiarni w centrum miasta, którą wybrała na nasze spotkanie. To było jedno z tych miejsc, gdzie kawałek ciasta kosztował tyle, ile duże zakupy w supermarkecie, ale nie narzekałam. Podziwiałam luksusowe wnętrze w stylu retro, które tak bardzo pasowało do mojej rozmówczyni.
A poza tym w myślach analizowałam każdy swój ruch i każde słowo, tak bardzo byłam zdenerwowana. Starsza pani zamówiła ziołową herbatę i kawałek szarlotki, a ja wzięłam cappuccino i kilka makaroników, bo z nerwów i tak nie byłam w stanie nic więcej przełknąć. Cholera, a jeśli jej zdaniem zamówienie makaroników to faux pas?
Naprawdę przejmowałam się tym, co ta kobieta sobie o mnie pomyśli, choć przecież nie od tego zależało, czy moja książka będzie dobra. Jasne, autor i osoba, o której pisze, powinni nawiązać jakąś nić porozumienia, ale przecież nie muszą darzyć się dozgonną przyjaźnią.
Pani Marianna upiła łyk herbaty, a potem z gracją odstawiła filiżankę na spodek i kolejny raz uważnie mi się przyjrzała. Zrobiłam to samo ze swoją kawą, bo dłonie drżały mi tak mocno, że bałam się, że to zauważy.
– Wciąż nie mogę uwierzyć w to zrządzenie losu. – Uśmiechnęła się do mnie, a dookoła jej oczu pojawiły się kurze łapki. – Naprawdę nie sądziłam, że autorka tak znakomitej książki o Nikiforze napisze moją biografię.
Zarumieniłam się. Podobno ta kobieta była znana ze swojego surowego charakteru, bezkompromisowości i oszczędności w słowach. Tymczasem teraz komplementowała mnie, dziewczynę, która dopiero stawiała pierwsze kroki w literackim światku.
– Musi pani wiedzieć – kontynuowała – że uwielbiam obrazy Nikifora. Pani książkę pochłonęłam w jeden wieczór. Doprawdy niesamowita. – Pokiwała z uznaniem głową.
Nie wiedziałam, gdzie podziać oczy. Nigdy nie potrafiłam przyjmować komplementów, choć Kuba zawsze powtarzał mi, że powinnam być bardziej pewna siebie. Gdyby to tylko było takie proste.
– Wprawdzie historia mojej młodości nie może równać się z życiorysem wielkiego artysty, ale proszę mi wierzyć, mam na koncie kilka ciekawych przygód, a nawet ognistych romansów. – Pani Marianna puściła mi oczko.
Zamrugałam zdziwiona. Może tylko mi się wydawało?
– Jestem pewna, że historia pani życia zainteresuje czytelników. Ludzie panią kochają i chcą wiedzieć o pani wszystko. Oczywiście nie musimy podawać do publicznej wiadomości każdego szczegółu. – Rzuciłam jej porozumiewawcze spojrzenie. – Myślę, że nutka tajemnicy i kilka niedopowiedzeń wyjdą książce na dobre.
– Szczerze mówiąc, ta nagła sława jest męcząca. To miłe, kiedy ludzie rozpoznają cię na ulicy, ale jestem już w takim wieku, że potrzebuję spokoju. Pewnie ktoś pomyśli sobie, że biografia kobiety, która zagrała tylko w jednym filmie, to przejaw megalomanii, ale moja młodość naprawdę była bardzo ciekawa, a skoro znalazł się wydawca, a nawet kilku, którzy bili się o prawo do opisania tej historii, to myślę, że czytelnicy też się znajdą.
– Z całą pewnością. – Posłałam jej uśmiech i z ulgą zauważyłam, że przestały drżeć mi dłonie. Cóż, pani Marianna wcale nie była tak straszna, jak o niej mówiono.
– A teraz proszę wybaczyć, ale muszę skorzystać z łazienki. I proszę się nie krępować i zamówić coś jeszcze. Tak mało pani zjadła.
Obserwowałam, jak wstaje od stolika. Chciałam jej pomóc, bo poruszała się powoli i z trudem, ale uznałam, że to byłoby niegrzeczne. Wiedziałam, że lubi być samodzielna i walczy z łatką niedołężnej staruszki, którą przyczepiło jej kilka brukowców.
Dopiłam zimną kawę i spojrzałam przez okno. Niebo wciąż było bure, ale spełniło się moje marzenie: zamiast deszczu zaczął padał śnieg. Duże płatki opadały leniwie na ulicę i sprawiały, że z szarej i nudnej stawała się niemal bajkowa. I choć wiedziałam, że prawdopodobnie jeszcze dziś stopnieją, cieszyłam się tym widokiem jak dziecko. Nie lubiłam zimy. Uwielbiałam wiosnę i moment, kiedy przyroda budzi się do życia. A jednak grudzień był tak wyczekiwany, że wtedy wszystko cieszyło mnie bardziej.
Tymczasem pani Marianna właśnie wracała do stolika, więc musiałam przestać bujać w obłokach i skupić się na swojej rozmówczyni.
– Grudzień zapowiada się pięknie w tym roku. Na Mazurach w najbliższych dniach ma obficie sypnąć śniegiem. A wracając do naszej rozmowy, mam nadzieję, że w pełni się pani zaangażuje w całe to przedsięwzięcie.
Nerwowo przełknęła ślinę i przytaknęłam.
– Moim zdaniem samo przelanie tej historii na papier nie wystarczy, by książka była naprawdę dobra. Myślę, że obu nam zależy, by nie pokazywać wyidealizowanego i nierealnego obrazu mojej osoby, tylko to, co ludzkie i prawdziwe. Zresztą czytelnik też na to liczy. Wszyscy lubią dopatrywać się wad i ludzkich cech w postaciach, które znają tylko z dużego ekranu. A czyż istnieje lepszy sposób na poznanie kogoś takim, jaki jest naprawdę, niż przebywanie z nim na co dzień, w normalnych sytuacjach?
– Chce pani powiedzieć, że…
– Że moim zdaniem najlepiej zrobi książce, jeśli będzie pani mi towarzyszyć przez jakiś czas w moim domu. Porozmawiamy, opowiem pani o moim życiu, udostępnię zdjęcia, pamiątki rodzinne... Mam też dobrze wyposażoną bibliotekę. A jednocześnie będzie pani mogła towarzyszyć mi podczas prozaicznych codziennych czynności.
– To bardzo ciekawa propozycja, ale nie chciałabym naruszać pani prywatności. Wiele osób czuje się nieswojo, kiedy ktoś obcy przebywa w ich domu i przygląda się temu, co robią.
– Na szczęście ja do nich nie należę. – Ton kobiety był twardy. – Chcę, by biografia zawierała nie tylko moje wspomnienia i historie z przeszłości, ale także wzmianki o tym, jak żyję na co dzień, i ciekawostki związane z moim domem. Bo musi pani wiedzieć, że dziennikarze są bardzo zainteresowani tym, jak mieszkam. Już kilku redaktorów magazynów wnętrzarskich próbowało wprosić się do mojego dworku i zobaczyć, jak jest urządzony.
– Dworku? – upewniłam się. Już wcześniej dochodziły mnie słuchy, że pani Marianna mieszka w jakiejś dużej posiadłości.
– Dwór jest okazały, należy do naszej rodziny od pokoleń. Znajduje się w urokliwej wsi. Pewnie nigdy pani nie słyszała o Goździkach niedaleko Szczytna? Jestem pewna, że pani się tam spodoba. Cisza, spokój… Myślę, że to doskonałe miejsce, by zbierać materiały do książki. Tym bardziej że mam tam sporo starych listów. Miło będzie przeglądać je wspólnie przy kominku w długie zimowe wieczory.
– O, mogłabym zamieścić fragmenty kilku z nich w książce. Oczywiście o ile to nie są zbyt intymne dla pani sprawy.
– Sama pani widzi, że pobyt w moim domu przyniesie wiele dobrego. Oczywiście nie musi się pani o nic martwić. Zadbam o to, by było pani komfortowo. Mogłybyśmy zacząć… powiedzmy w środę. Tomasz musi mieć czas, by przygotować pokój gościnny. W każdym razie im wcześniej, tym lepiej. Zależy mi na tym, by zdążyła pani zebrać materiały jeszcze przed świętami i potem mogła cieszyć się spokojnym czasem w rodzinnym domu.
Przełknęłam ślinę. Już w środę?! Miałam wyjechać tak nagle?
Mimo wszystko kiwnęłam głową, bo poza niepewnością czułam też jakąś dziwną ekscytację. Podobał mi się ten pomysł, świadomość, że mogłabym spędzić czas w dworku, do którego nie mieli wstępu wścibscy fotoreporterzy. Domyślałam się, że był wysmakowany i urządzony z gustem. A przecież uwielbiałam stare budynki, antyki i wyjątkowe przedmioty z duszą. Pomyślałam, że w domu pani Zakrzewskiej czułabym się jak dziecko w sklepie z cukierkami, tym bardziej że wspominała coś o dobrze wyposażonej bibliotece. Kuba śmiał się ze mnie, że kiedy większość dziewczyn szaleje na wyprzedażach w sklepach z ciuchami, ja biegam po antykwariatach. No i w końcu taki wyjazd oznaczał, że zbieranie materiałów do książki wcale nie musi być żmudne i monotonne.
Starałam się przemyśleć propozycję pani Marianny na gorąco. Musiałam jeszcze porozmawiać z dyrektorem szkoły o urlopie, ale byłam pewna, że uda mi się zorganizować zastępstwo. A Kuba? Musiałam to z nim omówić. Nie wyobrażałam sobie tak długiej rozłąki, ale sam nazywał to, co mi się przytrafiło, ogromną szansą.
– Rozumiem, że potrzebuje pani czasu do namysłu. – Pani Zakrzewska patrzyła na mnie przenikliwie, kiedy tak milczałam. – Proszę się zastanowić i dać mi znać do wtorku.
– Oczywiście. Naprawdę bardzo chciałabym przyjechać. Muszę tylko zorganizować urlop w pracy i porozmawiać o tym z bliskimi.
– To jasne. W końcu takie zbieranie materiałów do książki potrwa. Sama nie wiem… dwa, może i trzy tygodnie. Dam pani tyle czasu.
– Trzy tygodnie?! – powiedziałam trochę zbyt głośno. – No tak… faktycznie, jeśli dokumentów i zdjęć jest sporo… Ale z pewnością, gdybym wzięła się ostro do pracy, zdążyłabym wrócić do Poznania kilka dni przed świętami. Nie chciałabym zbyt długo zakłócać pani spokoju.
– Och, dwór jest duży. Jeśli będę potrzebowała spokoju, z pewnością znajdę sobie odosobnione miejsce. A i z ogromną przyjemnością pokażę pani każdy pokój. No, może z wyjątkiem jednego. – Starsza pani uśmiechnęła się tajemniczo. – W każdym razie ogród zimą o tej porze wygląda pięknie. Oszronione drzewa i altana, w której latem maluję obrazy i piję lemoniadę. To będzie niesamowite doświadczenie móc zaprosić panią do mojego świata, bo, jak już wspomniałam, często zamykam do niego drzwi, szczególnie tym natarczywym i ciekawskim. Zresztą zamknęłam te drzwi już dawno, kiedy moja siostra… – Pani Marianna nagle zamilkła i pokręciła głową, zupełnie jakby żałowała wypowiedzianych słów. – Ech, ale ja za dużo gadam, a pani pewnie się spieszy. Czasu na rozmowę będziemy miały dość, kiedy zaczniemy spisywać moje wspomnienia, a tymczasem nie zatrzymuję już pani, w końcu dziś niedziela.
Chciałam zaprzeczyć, powiedzieć, że chętnie jej wysłucham, a jednak pani Marianna już wstała od stołu i poprosiła kelnerkę o rachunek. Oczywiście nie pozwoliła mi zapłacić.
Kiedy się pożegnałyśmy i stanęłam na zaśnieżonym chodniku, pomyślałam, że czeka mnie naprawdę wyjątkowy czas, inny niż zwykle. Przecież zazwyczaj w grudniu oddawałam się świątecznym przygotowaniom, które tak uwielbiałam. Chodziłam po sklepach w poszukiwaniu prezentów i najładniejszego papieru do pakowania, kupowałam na straganie pachnące świerkowe gałązki i przyozdabiałam nimi swoje małe mieszkanie. Nie szastałam pieniędzmi, raczej starałam się celebrować ten czas. A teraz miałam spędzić go daleko od domu, bo przecież z Poznania na Mazury był kawał drogi. Mimo to byłam podekscytowana.
Czy pobyt w dworku pani Zakrzewskiej będzie czymś na kształt mojego świątecznego prezentu? Jeszcze nie wiedziałam, ale miałam nadzieję, że okaże się jedną z tych niespodzianek, które miło zaskakują.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Redaktorka prowadząca: Joanna Pawłowska
Wydawczyni: Joanna Pawłowska
Redakcja: Magdalena Kawka
Korekta: Justyna Yiğitler
Projekt okładki: Marta Lisowska
Zdjęcie na okładce: © Екатерина Переславце
Copyright © 2023 by Anna Langner
Copyright © 2023 by Anna Langner
Copyright © 2023, Niegrzeczne Książki an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2023
ISBN 978-83-8321-758-1
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek