W cieniu oazy - Kim Lawrence - ebook

W cieniu oazy ebook

Kim Lawrence

4,1

Opis

Książę Tair Al Szair nie planuje małżeństwa z miłości. Na pierwszym miejscu stawia obowiązki wobec kraju. Zwłaszcza od kiedy został następcą tronu. Podczas pobytu w sąsiednim królestwie poznaje Molly. Jest oburzony, że jeden z jego żonatych kuzynów okazuje tej nieatrakcyjnej Angielce dużo czułości. Postanawia interweniować – uprowadza Molly do obozowiska na pustyni. Jeżeli ją uwiedzie, ta kobieta bez skrupułów zapomni o jego kuzynie. Jednak już od początku wszystko idzie zupełnie inaczej, niż zaplanował…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 145

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (35 ocen)
14
12
8
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Mgm25

Dobrze spędzony czas

Zabawna romantyczna historia
00

Popularność




Kim Lawrence

W cieniu oazy

Tłumaczyła Halina Kilińska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Powszechnie uważano Taira Al Szarifa za wytrawnego dyplomatę, chociaż nie zabiegał o takie miano. Oczywiście zdarzały się sytuacje, gdy z konieczności występował w roli dyplomaty, ale daleki był od uprawiania sztuki dla sztuki. Zacisnął pięści, gdy zobaczył, że Tarik znów wymownie patrzy na siedzącą naprzeciw niego młodą Angielkę. Miał ochotę ściągnąć kuzyna z krzesła, mocno nim potrząsnąć i zapytać, jaką grę prowadzi.

Gniewne rozmyślania przerwało zadane przez króla Hakima pytanie.

– Tairze, jak czuje się twój ojciec?

Przy stole zapadła cisza. Tair oderwał wzrok od twarzy następcy tronu i popatrzył na stryja, dziedzicznego władcę Zarhatu.

– Nie może pogodzić się z losem. Śmierć Hassana jest dla niego wielką tragedią.

Król Hakim westchnął, pochylił głowę.

– Rodzice powinni umierać pierwsi, przed dziećmi, bo taka jest naturalna kolej rzeczy. Na szczęście ojciec ma ciebie. Jesteś dla niego jedyną pociechą.

Tair poważnie w to wątpił, ponieważ nie był ulubieńcem ojca. Przypomniała mu się rozmowa, którą niedawno odbyli, i w jego błękitnych oczach pojawił się ironiczny błysk.

– Synu, zaufałem ci, a ty, co zrobiłeś? – zawołał król Malik z wyrzutem. – Jak mogłeś? – Czerwony ze złości uderzył pięścią w stół tak mocno, że zadźwięczały srebrne sztućce.

Jako mały chłopiec Tair nerwowo reagował na gwałtowne wybuchy króla. Dawniej niepohamowana furia ojca przyprawiała go o mdłości. Ostatnio jednak słuchał inwektyw spokojnie, a napady wściekłości przestały go przerażać, wywoływały jedynie współczucie.

– Szkoda, że to on wpadł pod samochód, a nie ty! – krzyczał król Malik. – Hassan wiedział, co znaczy lojalność i szacunek wobec ojca. On zawsze stanowił dla mnie oparcie, teraz stałby po mojej stronie, nie wykorzystałby ojcowskiej rozpaczy, żeby działać za moimi plecami.

Tair wątpił w rozpacz ojca, który mimo żałoby nie zmienił trybu życia. Nawet w dniu tragicznej śmierci syna nie zrezygnował z rozrywek.

– Próbowałem skontaktować się z tobą. Dzwoniłem do Paryża kilka razy, ale nie chciałeś ze mną rozmawiać.

Król Malik zareagował na to machnięciem upierścienionej dłoni i pogardliwym prychnięciem.

– Rzekomo byłeś bardzo zajęty – dodał Tair. Dobrze wiedział, że oznaczało to grę w pokera o bardzo wysoką stawkę.

Król Malik przymrużył oczy i zimnym wzrokiem świdrował młodszego syna.

– Największy kłopot z tobą polega na tym, że brak ci wyobraźni – warknął. – Nie potrafisz myśleć o sprawach wielkich i pięknych, a jedynie o przyziemnych… Oczyszczalnia ścieków! – Skrzywieniem warg dał wyraz bezbrzeżnej pogardzie dla prozaicznego projektu. – Wybrałeś brudy zamiast pięknego jachtu.

– Zdecydowałem się na najnowszą oczyszczalnię, bo to projekt możliwy do zrealizowania prędko i wszędzie, gdziekolwiek zajdzie potrzeba. Olbrzymim plusem jest program szkoleniowy dla pracowników oraz pięćdziesięcioprocentowy zysk dla naszych ludzi, gdy inwestorom zwróci się początkowy wkład.

Wynik negocjacji nie zadowolił przedstawicieli międzynarodowego koncernu ubiegającego się o prawa do eksploatacji nowych złóż. Reprezentanci koncernu byli przekonani, że młodszy syn króla Zabranii bez namysłu zaakceptuje ich propozycję. A tymczasem trafili na zdolnego, stanowczego negocjatora, którego byli zmuszeni traktować z szacunkiem. Przy podpisywaniu umowy mieli takie miny, jakby nie bardzo wiedzieli, jak to się stało, że dali się przekonać.

Tair zdawał sobie sprawę, że podczas negocjacji wykorzystał element zaskoczenia i następnym razem nie będzie miał takiej przewagi. Sądząc jednak po wrogim nastawieniu ojca, było mało prawdopodobne, aby został dopuszczony do dalszych negocjacji.

– Zysk dla naszych ludzi! – Niezadowolony monarcha skwitował to określenie Taira pstryknięciem grubych, obrzmiałych palców. Był bardzo otyły, bo zwykle zanadto sobie folgował przy stole. Jadł bez umiaru.

Tair przezornie milczał.

– Kiedy wpłyną pierwsze pieniądze? – zapytał król. – Za dziesięć lat? A jacht obiecywali przysłać za miesiąc…

– Jacht, który kupiłeś w zeszłym roku, wygląda jak nowy – zauważył Tair.

Nie liczył na uznanie, a mimo to zrobiło mu się przykro, gdy ojciec gniewnie zmarszczył brwi.

Łatwiej było przyjąć reprymendę stryja, ponieważ jego krytyka wypływała z altruistycznych pobudek. Król Hakim przedkładał dobro poddanych nad własną wygodę i zachcianki. Jedynie taki człowiek potrafił docenić to, co Tair chciał osiągnąć.

– Koniec z brawurą, musisz być ostrożny – rzekł stryj surowym tonem. – Nie należy wybierać się w podróż samolotem, gdy zanosi się na burzę piaskową. Pamiętaj, że ojciec ma teraz tylko ciebie.

Z tych słów trudno było wywnioskować, co króla Hakima bardziej zbulwersowało: niebezpieczeństwo grożące pilotowi podczas burzy piaskowej, czy to, że Tair podróżował bez licznej asysty, jaka przystoi następcy tronu.

– Kiedyś ty będziesz rządził krajem, czeka cię wielka odpowiedzialność. Musisz o tym pamiętać.

Tair pochylił głowę na znak, że przyjmuje naganę stryja Hakima.

– Stryju, zapominasz, że jestem nowicjuszem. To dla mnie nowa rola, nie uniknę błędów.

Po śmierci brata został następcą tronu i od razu uznano, że przestał należeć wyłącznie do siebie. Godził się z tym, lecz nie potrafił całkowicie zrezygnować z wolności. Uważał, że do zachowania równowagi psychicznej potrzebuje trochę samotności, ale jeszcze bardziej kontaktów z ludźmi, wśród których może być sobą.

Król Hakim uśmiechnął się.

– W mydleniu nam oczu jesteś starym wygą. Myślisz, że nic nie widzę? A ja doskonale wiem, że uprzejmie słuchasz starszych, mówisz to, co wypada, ale postępujesz tak, jak chcesz. Na szczęście wiem też, że pomimo ryzykownych wyskoków znasz swoje obowiązki. Zawsze byłeś bardziej odpowiedzialny niż twój brat. O zmarłych należy wyrażać się pozytywnie, ale przecież mówię tylko to, co powiedziałbym Hassanowi w oczy. I to samo powtarzałem twojemu ojcu. Nikomu nie wyszło na dobre, że przymykał oczy na skandale wywoływane przez pierworodnego. A jeśli chodzi o jego podejrzane kontakty… – Król Hakim cmoknął i pokręcił głową z dezaprobatą. – Od dawna uważam, że w Zabranii działoby się lepiej, gdybyś ty urodził się jako pierwszy.

Tair przez całe życie musiał bronić swoich racji, swoich poglądów przed krytyką, więc rzadko kiedy brakowało mu słów, ale nieoczekiwana pochwała z ust stryja wprawiła go w zakłopotanie. Milczał zażenowany.

Na ratunek pośpieszyła mu żona Tarika.

– Marzę o tym, żeby zdobyć uprawnienia pilota – powiedziała Beatrice.

Piękna synowa była w zaawansowanej ciąży, więc jej marzenie, groźne w jej stanie, skutecznie odwróciło uwagę teścia. Tair był pewien, że Beatrice właśnie o to chodziło. Zaczęła się ożywiona dyskusja o samolotach i pilotach. Część biesiadników gorąco broniła tezy, że mężczyźni zdecydowanie górują nad kobietami, gdy chodzi o umiejętności wymagające błyskawicznego refleksu czy koordynacji ruchów.

Wszyscy mieli coś do powiedzenia oprócz Angielki. Tair zastanawiał się, dlaczego ona milczy. Z powodu nieśmiałości czy braku towarzyskiego obycia? Posądzał ją raczej o to drugie, bo podczas całej kolacji odzywała się tylko wtedy, gdy ktoś ją bezpośrednio zagadnął.

Dziwnie milczący był też Tarik.

Tair, który dyskretnie obserwował tę parę, czuł narastającą irytację z powodu gnębiących go podejrzeń.

Tarik miał wszystko, co człowiekowi potrzebne do szczęścia, a jego piękna, kochająca żona niedługo urodzi pierwsze dziecko. Tair spojrzał na nią i twarz mu złagodniała. Beatrice figlarnie uśmiechnęła się do niego i porozumiewawczo mrugnęła.

Tair odwrócił głowę i natychmiast sposępniał, gdy zobaczył, że kuzyn nadal patrzy na angielską myszkę jak cielę na malowane wrota. Skrzywił się zdegustowany. Dotychczas lubił, a nawet podziwiał kuzyna, uważał go za człowieka mocnego fizycznie i moralnie. Tarik po krótkim narzeczeństwie poślubił piękność o tycjanowskich włosach. Tair uznał, że akurat w tym przypadku szczęście dopisało człowiekowi, który w pełni na nie zasługiwał. Jeśli los kiedykolwiek przeznaczył sobie dwoje ludzi, to na pewno byli nimi Tarik i Beatrice. Ich szczere uczucie poruszyło cyniczne serce Taira, który chwilami marzył, że i on kiedyś spotka równie piękną bratnią duszę jak Beatrice.

Jego przyszłość była nierozerwalnie związana z krajem, którego – jako jedyny następca tronu – prędzej czy później będzie władcą. Jego ojczysta Zabrania przez długie lata była zaniedbywana przez króla Malika, a także przez Hassana, jego starszego brata i następcę tronu, którzy uważali, że kraj jest ich prywatną własnością, niewyczerpaną skarbnicą umożliwiającą spełnianie wszelkich zachcianek. Nie dbali o polityczną i finansową stabilność Zabranii, a kraj właśnie tego najbardziej potrzebował. I w pełni na to zasługiwał. Następca tronu miał obowiązek przez ożenek zapewnić jedno i drugie. Od osobistego szczęścia znacznie ważniejsze było dobro kraju, poprawienie stanu dróg, zreformowanie służby zdrowia tak, aby znalazła się na poziomie obowiązującym w dwudziestym pierwszym wieku.

Tair lodowatym wzrokiem spojrzał na kuzyna; dziwił się jego głupocie i podejrzewał, że nie docenia on swego wielkiego szczęścia. Czy oszalał na tyle, że zdradza żonę, bezmyślnie ryzykując rozbicie udanego małżeństwa? Według Taira granica między marzeniami o zdradzie a ich spełnieniem była bardzo niewyraźna. Dlaczego Tarik jest na tyle głupi, że nie tai swej fascynacji Angielką i ostentacyjnie obraża żonę? Beatrice była wyjątkowo spostrzegawcza, a nawet ślepy dostrzegłby oznaki zainteresowania Angielką, których kuzyn nie stara się ukryć. Wprost niepojęte, że Tarik okazuje żonie tak mało szacunku, jawnie ją obraża. Dlaczego tak postępuje?

Tair oderwał wzrok od kuzyna i rzucił pogardliwe spojrzenie Angielce udającej niewiniątko. Mężczyzna nie zachowuje się tak jak Tarik bez zachęty ze strony kobiety. Co kuzyn widzi w osobie wyglądającej jak szara mysz? Mimo starań Tair nie potrafił dostrzec w niej nic pociągającego.

Angielka w niczym nie przypominała rudowłosej, zmysłowej Beatrice. Mężczyzna nie traci głowy dla takiej dziewczyny. Była niska, filigranowa, miała ciemne, gładko zaczesane włosy, związane w węzeł na karku. Wprawdzie miała łabędzią szyję, lecz piękna szyja to za mało, aby kobieta nieodparcie pociągała mężczyznę.

Angielka zsunęła okulary na czubek lekko zadartego noska, a Tair usiłował wyobrazić sobie jej twarz bez okularów w grubej oprawce. Pomyślał, że dziewczyna, która chce uwodzić mężczyzn, powinna zafundować sobie soczewki kontaktowe. Chociaż z drugiej strony taka inwestycja niewiele by zmieniła, ponieważ jej drobna figurka odziana w workowatą suknię nieokreślonego koloru zbyt dobrze ukrywała kobiece krągłości, uwielbiane przecież przez większość mężczyzn.

Tair gniewnie zmrużył oczy, gdy Angielka odwróciła głowę i spojrzała na Tarika. Przez chwilę tych dwoje patrzyło na siebie takim wzrokiem, jakby zapomnieli, że nie są sami. Ich zachowanie było oburzające.

Angielka uśmiechnęła się i przymknęła oczy, a wtedy długie rzęsy rzuciły cień na gładkie, lekko zarumienione policzki. Tair zerknął na czerwone usta i zdziwił się, że dopiero teraz dostrzegł zmysłowość pełnych warg.

Jego irytacja z powodu niemądrego zachowania Tarika przerodziła się w silny niepokój. Do tego momentu sądził, że wystarczy oględnie przypomnieć kuzynowi o przyzwoitości, lecz teraz uznał, że trzeba działać bardziej stanowczo.

Wymiana spojrzeń wyglądała jak nieme porozumienie kochanków, co natychmiast zrodziło podejrzenie, że sprawy zaszły za daleko i w grę wchodzi coś więcej niż niewinny flirt. Tair mocno zacisnął palce na kieliszku, z gniewu pociemniały mu oczy. Spod gęstych rzęs rzucił badawcze spojrzenie na biesiadników. Wszyscy beztrosko rozmawiali i śmiali się, jakby nie widzieli porozumiewawczych spojrzeń Tarika i zwodniczo skromnej dziewczyny.

Tair zasępił się. Czy wszyscy oślepli? Jak to możliwe, że jedynie on dostrzegł, co się dzieje? Ponownie zerknął na żonę kuzyna i zorientował się, że ona też spostrzegła, jakim wzrokiem jej mąż i jej przyjaciółka patrzą na siebie. Był pełen podziwu dla Beatrice, ponieważ rozmawiała z Khali dem jakby nigdy nic. Dlaczego Beatrice, prawdziwa dama, przyjaźni się z niegodną siebie osobą? Angielka udaje cichą myszkę, lecz jest drapieżnikiem.

Tair zamyślił się. Czy warto otwarcie zagadnąć Tarika, bez ogródek powiedzieć mu, że igra z ogniem? Raczej nie. Rozmowę w najlepszym razie zakończą ostre słowa. Po zastanowieniu doszedł do wniosku, że rozsądniej będzie pomówić bezpośrednio z uwodzicielką. Ostrzeże Angielkę, że nie zamierza bezczynnie przyglądać się, jak ona rozbija małżeństwo jego kuzyna. Jeśli Panna Myszka nie zmieni swego postępowania, będzie zmuszony podjąć bardziej stanowcze działanie. Nie miał pojęcia, jaką formę przyjmie owo stanowcze działanie, ale liczył, że intuicja podsunie mu najlepsze rozwiązanie. Już bywało podobnie, gdy musiał nagle interweniować. Zdarzało się, że idąc na spotkanie z obrażonymi przez Hassana dygnitarzami, nie wiedział, co im powie, lecz zawsze jakoś znajdował odpowiednie słowa.

W obecnej sytuacji może trzeba będzie uciec się do czegoś radykalniejszego. Na to też potrafi się zdobyć… Zerknął na zmysłowe usta myszowatej uwodzicielki i przez głowę przemknęło mu pytanie, czy nie będzie na przykład musiał całować tych ust. Może upatrzy odpowiedni moment i gdy oboje znajdą się w zasięgu wzroku kuzyna, pocałuje intrygantkę. Dziewczyna miała i ten minus, że zupełnie nie była w jego typie, w niczym nie przypominała kobiet, które lubił całować. No, trudno…

Angielka, która chyba wyczuła jego natarczywy wzrok, odwróciła głowę i przelotnie spojrzała we wrogie błękitne oczy. Tair miał złośliwą satysfakcję, bo zaczerwieniła się po korzonki włosów. Pogardliwie wykrzywił usta, a ona drgnęła i spuściła wzrok. Był zadowolony, że przynajmniej wie, że jest ktoś, kogo nie zwiodła swym zachowaniem.

Tarik był w eleganckim garniturze, ale krawat miał przekrzywiony, rozwiązany.

Molly zamknęła drzwi i wskazała krzesło, a sama przysiadła na brzegu łóżka pod baldachimem. W skromnej pidżamie z cienkiego batystu wyglądała trochę komicznie wśród ciężkich brokatów i lśniących jedwabi. Zresztą we wszystkich pałacowych komnatach czuła się zupełnie nie na miejscu.

Przyjechała przed dwoma tygodniami. Z każdym dniem coraz mniej krępowała ją obecność Tarika, ale nadal była przy nim spięta. Tym bardziej że odnosiła wrażenie, że on też czuje się nieswojo. To zrozumiałe, ponieważ dopiero zaczynali bliżej się poznawać.

Na szczęście Khalid miał inny charakter, był serdeczny, bardziej otwarty, towarzyski i przy nim Molly od początku czuła się swobodnie.

Tarik usiadł okrakiem na krześle, położył ręce na oparciu. Milczał. Beatrice uprzedziła, że jej mąż jest wyjątkowo małomówny. Molly była niecierpliwa, lecz ugryzła się w język i nie zapytała, dlaczego Tarik przyszedł o tak późnej porze.

– Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – w końcu odezwał się milczek.

Molly przecząco pokręciła głową i znowu zapadło dość długie milczenie.

– Khalid martwi się, że cię obraził.

– Nie rozumiem. On obraził? – zdziwiła się szczerze. – Dlaczego tak myśli?

– Przedstawił cię Tairowi jako przyjaciółkę Beatrice. Boi się, że opacznie zrozumiałaś powód, dla którego nie wyjawił twojej tożsamości.

Tair… Molly dobrze zapamiętała twarz tego przystojnego mężczyzny o przeszywającym wzroku. Zjawił się niespodziewanie, ponieważ burza piaskowa zmusiła go do lądowania w Zarhacie. Był zakurzony od stóp do głów.

Tarik bardzo lubił kuzyna, ale tego dnia nie ucieszył się na jego widok. Wolałby spędzić wieczór w gronie najbliższej rodziny, bez gości.

– Nasze rodziny są spokrewnione przez liczne małżeństwa. – Beatrice półgłosem wyjaśniała jej, kim jest ten przybysz. – Tair jest następcą tronu w Zabranii.

Mężczyźni siedzący przy stole głośno rozmawiali, przeplatając słowa arabskie, francuskie i angielskie.

– Ma niebieskie oczy. Zauważyłaś? – spytała Beatrice.

– Tak. – Trudno byłoby nie zauważyć!

– W rodzie Al Szarifów błękitne oczy pojawiają się stosunkowo często – ciągnęła Beatrice. – Krąży ciekawa opowieść o tym, skąd się wzięły, ale nie wiadomo, na ile jest prawdziwa. Rzekomo kiedyś dotarł w te strony wiking, który bardzo spodobał się królewskiej córze… Odtąd co kilka pokoleń rodzi się błękitnookie dziecko. Piękny mężczyzna, prawda?

Molly czuła, że ogarnia ją dziwne podniecenie. Aby się opanować, zacisnęła wargi i spuściła oczy. Nie rozumiała, dlaczego serce bije jej jak oszalałe. Miała nadzieję, że Beatrice nie spostrzegła jej rozdygotania. Spojrzała na Taira i zrobiła minę niewiniątka.

– Piękny? Czy ja wiem…

Takiego mężczyznę podziwiają wszystkie kobiety, zawsze i wszędzie. Zerkając na niego spod rzęs, Molly zauważyła, że ma bardzo jasną karnację, a na prawym policzku szeroką bliznę dochodzącą do zmysłowych ust.

Silnie zarysowane brwi były kruczoczarne, a równie czarne włosy opadały na rozpięty kołnierzyk koszuli. Pokryta czerwonawym pyłem koszula chyba była niebieska, dobrana pod kolor oczu.

Molly miała nadzieję, że nikt nie zauważył, z jakim zachwytem wpatruje się w twarz gościa. Wprost pożerała go wzrokiem, ale czy to dziwne? Zasługiwał na miano pięknego mężczyzny, chociaż jego męska uroda w niczym nie przypominała urody typowego hollywoodzkiego aktora.

Molly zastanawiała się, czy jedynie ona zachwyciła się błękitnookim arabskim królewiczem. Raczej mało prawdopodobne, aby jej reakcja była wyjątkowa. Na pewno wszystkie kobiety wlepiają wzrok w prawie dwumetrowego mężczyznę o czarnych włosach i błękitnych oczach. Tair Al Szarif był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego w życiu spotkała…

I w tym momencie Molly usłyszała głos rozsądku przypominający, że wygląd to nie wszystko. Podobną opinię często wygłaszał jej ojciec, aby pocieszyć najmłodszą córkę. Przyrodnie siostry były piękne i dobre. Molly czasami zdawało się, że byłoby jej łatwiej, gdyby Rosie i Sue były niemiłe, złośliwe, bo wtedy nie miałaby poczucia winy, że jest zazdrosna. Czy lżej być szykanowaną przez złośliwe siostry, niż słuchać zapewnień, że najważniejszy jest piękny charakter, a ona właśnie taki ma?

Rosie kiedyś zaproponowała jej zamianę, gdy Molly poskarżyła się, że wolałaby być piękna, a za większy biust chętnie oddałaby dziesięć punktów ze swego ilorazu inteligencji.

Otrząsnęła się ze wspomnień, wróciła do rzeczywistości i spojrzała na Tarika.

– Przecież wiem, dlaczego Khalid tak mnie przedstawił. Powiedz mu, żeby się mną nie przejmował. Zresztą nie sądzę, żeby twój kuzyn… – Urwała zakłopotana i niepewnie się uśmiechnęła. – Nie przypadłam do gustu królewiczowi z Zabranii.

Tarik pokręcił głową.

– Skąd takie przypuszczenie? Przecież on wcale cię nie zna. Dlaczego miałby czuć niechęć do nieznanej osoby?

Logiczne pytanie, ale Molly nie miała wątpliwości, że w głębi błękitnych oczu kryła się niechęć do niej. Nigdy w życiu nie wywołała silnych emocji u przystojnego mężczyzny. Widocznie żaden nie potrafił dostrzec jej wewnętrznego piękna! Dlaczego wytrącił ją z równowagi fakt, że akurat ten mężczyzna patrzył na nią wrogo, z pogardą? Dziwne!

Usiłowała usunąć jego obraz sprzed oczu, ale zadanie było trudne, ponieważ miał twarz, której się nie zapomina.

– Przywidziało ci się – rzekł Tarik.

– Możliwe.

Żałowała, że się poskarżyła. Niezależnie od tego, co mówił Tarik, wiedziała, że się nie omyliła. Tair Al Szarif nie mógł na nią patrzeć. Na szczęście nie spędzi jej to snu z powiek, ponieważ nie zapałała sympatią do następcy tronu w Zabranii.

– Jeśli sobie życzysz, wyjaśnię mu, co nas łączy.

– Nie trzeba. Zostaw to tak, jak jest.

W oczach Tarika dostrzegła ulgę. Nie powinno to boleć, a jednak zabolało. Wiedziała, że Tair nie pozbędzie się uprzedzenia do niej, nawet jeśli z wiarygodnego źródła dowie się, że jest przyrodnią siostrą Tarika i Khalida.

Oczywiście nie rozumiała, dlaczego wzbudziła w nim niechęć. Wmawiała sobie, że nie zależy jej na jego sympatii. W duchu wyliczyła niemiłe cechy Taira: arogancję, brak poczucia humoru, zapatrzenie w siebie. Ostatnia cecha zdawała się najbardziej prawdopodobna, bo człowiek, który codziennie widzi w lustrze idealnie piękną twarz, musi być z siebie zadowolony.

– Decyzja należy do ciebie – powiedział Tarik. – Przyszedłem zapewnić cię, że nie wstydzimy się naszego pokrewieństwa. Wręcz przeciwnie. Chociaż… – Krzywo się uśmiechnął. – Na razie wolimy nie rozgłaszać tego wszem i wobec.

– Ze względu na waszego ojca, prawda?

Tarik był jej wdzięczny za zrozumienie.

– Tak. Bardzo przeżył odejście żony… Jest dumnym człowiekiem, a to był wielki skandal w naszych kręgach. Plotki zostawiły trwałe ślady.

Molly dopiero niedawno uświadomiła sobie, że dla Tarika odejście matki też było bolesnym przeżyciem, którego się nie zapomina.

– Wasz ojciec jest dla mnie bardzo dobry, serdeczny. Nie chciałabym stawiać go w przykrej sytuacji. Na pewno nie będę rozpowiadać o naszym pokrewieństwie, nikomu nie pisnę ani słowa. Przysięgam. Na wścibskie pytania będę odpowiadać, że jestem przyjaciółką Beatrice.

Chętnie złożyła taką obietnicę, bo wzruszyła ją serdeczność króla Hakima. Zdawała sobie sprawę, że nie jest mu łatwo gościć córkę byłej żony.

Poznała kulturę i obyczaje Zarhatu, więc domyśliła się, co kryje się za słowami Tarika o skandalu po rozwodzie. Mimo wszystko król Hakim ciepło ją przyjął, a wielu mężczyzn, będących na jego miejscu, wolałoby nie wiedzieć o jej istnieniu.

Tarik patrzył na nią z uznaniem.

– Dziękuję za tę obietnicę, ale wierz mi, że Khalid i ja z dumą przedstawilibyśmy ciebie jako naszą siostrę.

Molly poczuła łzy napływające do oczu.

– Naprawdę? – szepnęła przez ściśnięte gardło.

– Dlaczego wątpisz? No tak, to zrozumiałe… Trudno, żebyś miała do mnie zaufanie po tym, jak ignorowałem cię przez dwadzieścia cztery lata. Zasłużyłem na to, żebyś posłała mnie do diabła.

Molly odgarnęła włosy opadające na twarz i blado się uśmiechnęła.

– Ja postępowałam podobnie. Wszystko zawdzięczamy Beatrice. Gdyby nie przyjechała do Anglii, nie byłoby mnie tutaj.

To prawda. Gdy Tarik przysłał zaproszenie, gniewnie odrzuciła jego propozycję pojednania. Nie chciała mieć nic wspólnego z człowiekiem, który przysporzył jej matce tylu cierpień. Nigdy jej nie odwiedził po jej powtórnym zamążpójściu. Przez całe życie przyrodni bracia byli właściwie jak obcy ludzie i wolałaby, aby tak pozostało. Nie życzyła sobie kontaktów z nimi, a szczególnie z Tarikiem, ponieważ ignorował ją przez długie lata. Na domiar złego skłonił Khalida, aby też odciął się od matki i przyrodniej siostry.

Beatrice gorąco prosiła w imieniu męża o pojednanie i to ona skłoniła Molly do przyjęcia zaproszenia.

Była przekonana, że będzie obojętnie traktować starszego brata, ale gdy go bliżej poznała, bardzo go polubiła.

– Jesteś zadowolona, że przyjechałaś?

– Tak, nawet bardzo – szepnęła wzruszona.

Rozpromieniony Tarik wstał.

– Przemyślisz to, co mówiłem?

– Tak. – Gdy doszli do drzwi, schwyciła go za rękę. – Muszę coś ci powiedzieć.

– Słucham.

– Wreszcie zrozumiałam, dlaczego nie chciałeś odwiedzać mamusi.

Długo tego nie rozumiała. Widziała, jak bardzo matka cierpiała, ponieważ Tarik nie przyjechał na wakacje razem z Khalidem. Wtedy nie przyszło jej do głowy, że on też cierpiał. Na pewno czuł się zdradzony, bolało go, że ukochana matka ich zostawiła.

– Tuż przed moim wyjazdem tatuś powiedział, że mamusia do końca wyrzucała sobie, że was zostawiła. Pocieszała się, że jesteście kochani, szczęśliwi… Wiedziała, że wasze miejsce jest tutaj.

– A jej nie?

W głosie Tarika nie było krytyki, a mimo to Molly stanęła w obronie matki.

– Na pewno była nieszczęśliwa, że musi rozstać się z dziećmi.

Wyobrażała sobie rozpacz kobiety, która jest zmuszona dokonać takiego wyboru. Nie znała siły macierzyńskich uczuć, ale przypuszczała, że porzucenie dziecka jest jak wyrwanie sobie serca, oznacza pustkę do końca życia.

– Mamusia wiedziała, że będziecie pod dobrą opieką. Cieszyłaby się, widząc nas teraz razem.

Tarik przytulił ją, a wtedy poczuła, jak lata odrzucenia i wzajemnego żalu idą gdzieś w niepamięć. Wysunęła się z braterskiego uścisku i otarła mokre policzki.

– Och, rozkleiłam się. Idź już, bo Beatrice gotowa wysłać ludzi na poszukiwanie męża.

Tytuł oryginału: Desert Prince, Defiant Virgin

Pierwsze wydanie: Harlequin Presents, 2009

Redaktor serii: Grażyna Ordęga

Opracowanie redakcyjne: Krystyna Barchańska-Wardęcka

Korekta: Krystyna Kanecka, Krystyna Barchańska-Wardęcka

© 2008 by Kim Lawrence

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2010, 2015

W 2010 roku opowiadanie ukazało się pod tytułem “Kuzynka władcy”

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Romans z szejkiem są zastrzeżone.

Wyłącznym właścicielem nazwy i znaku firmowego wydawnictwa Harlequin jest Harlequin Enterprises Limited. Nazwa i znak firmowy nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Harlequin Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1 B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-1240-3

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o. | www.legimi.com