Ucieczka last minute - Karolina Wilczyńska - ebook + audiobook + książka
NOWOŚĆ

Ucieczka last minute ebook i audiobook

Karolina Wilczyńska

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

92 osoby interesują się tą książką

Opis

Historia dwojga zupełnie różnych ludzi, których ścieżki połączyły się na siedem dni.

 

Wakacje na wyspie wiecznej wiosny mają być dla Klary i jej partnera szansą na uratowanie związku. Jednak tuż po przylocie kobieta postanawia uciec i zostaje sama w zupełnie obcym miejscu.

 

Czy przyjęcie propozycji nieznajomego rodaka to dobry pomysł? Co wyniknie z tej nieplanowanej relacji? Czy Klara wytrzyma z niezależnym i zamkniętym w sobie Radkiem?

Karolina Wilczyńska – autorka bestsellerowych powieści obyczajowych – zabiera nas na piękną Maderę, gdzie serpentyny górskich dróg są równie strome i kręte jak ludzkie losy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 271

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 7 godz. 48 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Kim Sayar

Oceny
4,0 (109 ocen)
48
27
18
13
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
BarbaraHelena

Dobrze spędzony czas

polecam trochę drażni czasami nieadekwatna emocjonalnie interpretacja lektorki ,zbędna egzaltacja
10
kingamaiwald

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka
00
AnnaMik1985

Nie oderwiesz się od lektury

Piękne opisy Madery, 😍
00
Czytadla2022

Nie polecam

Powieść czy przewodnik? Wyjątkowe rozczarowanie dla mnie - osoby, która "pochłaniała" wcześniejsze książki tej autorki...
00
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

🌿 „Ucieczka last minute” to piękna historia o walce w niedoskonałym partnerstwem i znalezieniem siły na zmianę w swym życiu.Jest obrazem odnalezionego szczęścia i radości z podróży,która jest nagrodą za codzienną pracę. Polecam
00

Popularność




Re­dak­cjaMo­nika Or­łow­ska
Ko­rektaBe­ata Goł­kow­ska
Skład i ła­ma­nieAgnieszka Kie­lak
Pro­jekt gra­ficzny okładkiAnna Slo­torsz
© Co­py­ri­ght by Skarpa War­szaw­ska, War­szawa 2025 © Co­py­ri­ght by Ka­ro­lina Wil­czyń­ska, War­szawa 2025
Ze­zwa­lamy na udo­stęp­nia­nie okładki książki w in­ter­ne­cie.
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-8329-518-3
Wy­dawca Agen­cja Wy­daw­ni­czo-Re­kla­mowa Skarpa War­szaw­ska Sp. z o.o. ul. K. K. Ba­czyń­skiego 1 lok. 2 00-036 War­szawa tel. 22 416 15 81re­dak­cja@skar­pa­war­szaw­ska.plwww.skar­pa­war­szaw­ska.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dwa ty­go­dnie po po­wro­cie...

Wnio­sła do miesz­ka­nia dużą paczkę i za­mknęła drzwi nogą. Gło­śne miau­cze­nie do­bie­ga­jące gdzieś spo­mię­dzy jej stóp spra­wiło, że uśmiech­nęła się ra­do­śnie. To nowy lo­ka­tor da­wał znać, że cie­szy się z po­wrotu opie­kunki.

– Już, już, za­raz cię po­głasz­czę – od­po­wie­działa na ko­cie po­wi­ta­nie.

Ostroż­nie po­sta­wiła dość ciężki kar­ton na pod­ło­dze, uwa­ża­jąc, żeby cie­kaw­ski zwie­rzak nie zo­stał przy­gnie­ciony.

Ko­ciak od razu z za­in­te­re­so­wa­niem za­czął ob­wą­chi­wać tę nową, dużą rzecz, po czym wbił zęby w kar­ton.

– Spo­koj­nie, do­sta­niesz pu­dełko do za­bawy. – Znowu się uśmiech­nęła, wi­dząc jego po­czy­na­nia. Zdą­żyła już sporo prze­czy­tać o ko­cich zwy­cza­jach i pre­fe­ren­cjach, wie­działa więc, że dla więk­szo­ści tych zwie­rząt kar­to­nowe opa­ko­wa­nia są ulu­bio­nymi za­baw­kami.

Zdjęła buty i kurtkę, prze­nio­sła paczkę do po­koju, do któ­rego kot nie miał do­stępu.

Roz­pa­kuję póź­niej – zde­cy­do­wała. Znała jej za­war­tość i nie mu­siała się spie­szyć.

– Co, Lu­cek, pew­nie je­steś głodny? – za­gad­nęła, prze­ko­nana, że kot do­sko­nale ją ro­zu­mie.

Miauk­nię­cie tylko ją utwier­dziło w tym prze­ko­na­niu.

Otwo­rzyła puszkę z karmą i na­peł­niła białą ce­ra­miczną mi­seczkę. Czarny ko­cu­rek od razu za­brał się do je­dze­nia.

Dla sie­bie Klara wy­jęła z lo­dówki resztkę sa­łatki, którą przy­rzą­dziła po­przed­niego dnia, włą­czyła czaj­nik, żeby za­pa­rzyć so­bie her­baty, i przy­sia­dła na ku­chen­nym ta­bo­re­cie, żeby szybko za­spo­koić głód.

Co za szczę­ście, że nie mu­szę już co­dzien­nie go­to­wać – po­my­ślała z ulgą.

Po szyb­kiej prze­ką­sce prze­brała się w leg­ginsy i ob­szerny swe­ter – swój ulu­biony do­mowy strój – i usia­dła w fo­telu z lap­to­pem na ko­la­nach. Miała za­miar od razu zro­bić to, co za­pla­no­wała jesz­cze na dzi­siaj, a wie­czo­rem spo­koj­nie obej­rzeć swój ulu­biony se­rial.

Lu­cek mo­men­tal­nie wsko­czył na opar­cie fo­tela i bez par­donu wci­snął się na sie­dzi­sko obok Klary. Przy­tu­lił się do jej boku i za­czął mru­czeć ni­czym mały trak­to­rek.

– Daj mi trzy kwa­dranse, a obie­cuję, że się z tobą po­ba­wię. – Po­gła­skała czarną sierść, która z każ­dym dniem sta­wała się co­raz gład­sza i bar­dziej błysz­cząca.

Kot spoj­rzał na nią i zmru­żył żół­to­zie­lone oczy. Czuła, że zro­zu­miał i cier­pli­wie po­czeka.

Klara uśmiech­nęła się lekko i stwier­dziła, że jest szczę­śliwa i spo­kojna. Tak było każ­dego dnia od dwóch ty­go­dni.

Na­resz­cie moje ży­cie jest ta­kie, ja­kie być po­winno – pod­su­mo­wała w my­ślach. Tamta de­cy­zja była naj­lep­szym, co mo­głam zro­bić.

Z każ­dym dniem umac­niała się w tym prze­świad­cze­niu. Raz jesz­cze wró­ciła pa­mię­cią do wa­ka­cyj­nego wy­jazdu, który zmie­nił się w jej ży­ciową ucieczkę. Ucieczkę last mi­nute.

Mie­siąc przed wy­jaz­dem...

Wbie­gła zdy­szana na czwarte pię­tro i szybko otwo­rzyła drzwi miesz­ka­nia. Z ulgą zsu­nęła z nóg buty na ob­ca­sie i za­mie­niła je na do­mowe klapki.

Pod­śpie­wu­jąc pod no­sem, prze­szła do kuchni. Po dro­dze ci­snęła na ka­napę pa­pie­rową torbę z logo zna­nej marki.

Ob­rzu­ciła wzro­kiem nie­wiel­kie po­miesz­cze­nie, w któ­rym oprócz kilku sza­fek, zle­wo­zmy­waka, ku­chenki i lo­dówki z tru­dem mo­gły się zmie­ścić dwie osoby. Nie­ła­two było się jej do tego przy­zwy­czaić, zwłasz­cza że u sie­bie miała do dys­po­zy­cji wię­cej prze­strzeni.

Otwo­rzyła jedną z sza­fek i spoj­rzała na rząd kub­ków. Każdy z nich był inny. Do tego także mu­siała przy­wyk­nąć, choć nie była zwo­len­niczką ta­kich ze­sta­wień. Wo­lała kom­plety – ta­le­rzy, szkla­nek, sztuć­ców. Taka zbie­ra­nina, jej zda­niem, spra­wiała wra­że­nie nie­ładu.

Cóż, to prze­cież nic nie­zna­czące dro­bia­zgi – po­wtó­rzyła w my­ślach, jak za­wsze, gdy mie­rzyła się z tym, co nieco ją iry­to­wało w miesz­ka­niu Pawła. Naj­waż­niej­sze, że w prio­ry­te­to­wych spra­wach wszystko jest w po­rządku. W końcu w związku, zwłasz­cza lu­dzi z ży­cio­wym ba­ga­żem, trzeba być go­to­wym na kom­pro­misy – tłu­ma­czyła, choć chwi­lami miała wra­że­nie, że bar­dziej stara się to sa­mej so­bie wmó­wić.

Klara od po­nad roku usi­ło­wała wpro­wa­dzać w ży­cie tę za­sadę i uwa­żała, że z do­brym skut­kiem. Od­kąd spo­tka­nia z Paw­łem za­częły się prze­ra­dzać w stały zwią­zek i pod­jęli de­cy­zję o wspól­nym za­miesz­ka­niu, usta­lili, że będą ko­rzy­stać za­równo z jej, jak i z jego lo­kum. Żadne nie było skłonne opu­ścić swo­jego miesz­ka­nia na dłu­żej, więc co ty­dzień zmie­niali ad­res. I do tego też Klara mu­siała przy­wyk­nąć.

Nie po­win­nam na­rze­kać – upo­mi­nała się w my­ślach. Pew­nie on także czuje po­dob­nie. Ale z cza­sem za­czniemy trak­to­wać oba miej­sca jak swoje.

Jed­nak o ile ona zo­sta­wiała Paw­łowi swo­bodę, gdy miesz­kali u niej, nie na­rzu­cała mu żad­nych ogra­ni­czeń, po­zwa­la­jąc swo­bod­nie ko­rzy­stać ze wszyst­kiego i ukła­dać rze­czy tak, jak mu wy­god­nie, o tyle u Pawła wciąż czuła się skrę­po­wana i oba­wiała się, że za­po­mni o któ­rejś z re­guł skru­pu­lat­nie prze­strze­ga­nych przez męż­czy­znę.

Pa­weł wy­zna­czył jej półkę na ko­sme­tyki, ja­sno ko­mu­ni­ko­wał, że rze­czy mu­szą po­zo­stać na swo­ich miej­scach, i choć upo­mi­nał ją z po­zoru spo­koj­nie, to wi­działa w jego oczach nie­za­do­wo­le­nie i dez­apro­batę, gdy na przy­kład nie odło­żyła de­ski do kro­je­nia tam, gdzie po­winna jego zda­niem być.

Z cza­sem i do tego się przy­zwy­czaję – prze­ko­ny­wała samą sie­bie za każ­dym ra­zem, gdy pró­bo­wała po­mie­ścić swoje dro­bia­zgi na wy­zna­czo­nym miej­scu w ła­zience. Na pewno chce do­brze, ale jest męż­czy­zną i nie ro­zu­mie, że mam tro­chę wię­cej ko­sme­ty­ków niż on.

Nie chciała jed­nak wy­wo­ły­wać nie­po­trzeb­nych awan­tur, więc do­sto­so­wy­wała się do na­rzu­co­nych jej re­guł. Wie­działa, że to dla Pawła ważne, dla­tego chciała usza­no­wać jego po­trzeby.

Te­raz, sto­jąc przed szafką z kub­kami, za­sta­na­wiała się, który z nich wy­brać. Miała kilka ulu­bio­nych, ale na dziś naj­bar­dziej pa­so­wał je­den – z żółtą emo­ti­konką uśmiech­nię­tej buźki.

Tak, bę­dzie w sam raz – stwier­dziła z prze­ko­na­niem. Od­nio­słam prze­cież nie lada suk­ces!

Za­pa­rzyła kawę, nie za­po­mi­na­jąc przy tym, aby za­go­to­wać tylko tyle wody, ile po­trzeba. Pa­weł bar­dzo tego prze­strze­gał, tłu­ma­cząc coś za­wile o szko­dli­wo­ści kil­ku­krot­nego jej go­to­wa­nia. Klara na­wet za­in­te­re­so­wała się te­ma­tem, ale zna­la­zła w sieci na­ukowe wy­ja­śnie­nie, że to nie­prawda. Nie po­wie­działa o tym Paw­łowi, bo wie­działa z do­świad­cze­nia, że z tru­dem przyj­muje kry­tykę. I że za­raz jej wy­tknie, jak to bar­dziej wie­rzy w to, co pi­szą w in­ter­ne­cie, niż w jego słowa. Uznała, że w su­mie nie ma się o co kłó­cić, i po pro­stu go­to­wała wodę we­dług jego za­sad. I cho­ciaż te­raz nie było go w domu, to i tak się pil­no­wała, żeby we­szło jej to wresz­cie w na­wyk.

Z kub­kiem pa­ru­ją­cego na­poju usia­dła na ka­na­pie. Upiła nie­wielki łyk i od­sta­wiła na­czy­nie na po­ma­rań­czową pod­kładkę, żeby nie znisz­czyć blatu ławy. Pa­weł bar­dzo o to dbał.

Się­gnęła po pa­pie­rową torbę zo­sta­wioną tu wcze­śniej i wy­jęła z niej su­kienkę, którą ku­piła go­dzinę temu. Gła­dziła ma­te­riał i wy­obra­żała so­bie, jak bę­dzie w niej wy­glą­dać na ja­kiejś pięk­nej plaży pod­czas urlopu. Uśmie­chała się przy tym do sie­bie tak, jak po­tra­fią tylko ko­biety, gdy ku­pią so­bie coś pięk­nego i dość kosz­tow­nego.

Kiedy usły­szała zgrzyt klu­cza w zamku, szybko ode­rwała metkę od su­kienki i we­pchnęła ją do kie­szeni spodni. Nie, Pa­weł nie roz­li­czał jej z wy­dat­ków. Każde z nich miało wła­sne pie­nią­dze, za­kupy ro­bili na­prze­mien­nie, a reszta była sprawą każ­dego z nich. Jed­nakże męż­czy­zna uwa­żał, że roz­rzut­ność nie jest w ży­ciu wska­zana. Twier­dził, że za­wsze na­leży ku­po­wać jak naj­ta­niej, szu­kał pro­mo­cji i prze­cen, nie ro­bił za­ku­pów pod wpły­wem emo­cji i na­by­wał tylko to, co było mu po­trzebne. Ni­gdy gło­śno nie skry­ty­ko­wał Klary, gdy coś ku­piła, ale za­uwa­żała jego pełne dez­apro­baty spoj­rze­nia, kiedy wi­dział, ile za­pła­ciła za ja­kiś ciuch czy buty. Wtedy czuła się tak, jakby była nie­fra­so­bliwa i nie­go­spo­darna, a to psuło jej hu­mor, więc wo­lała nie przy­zna­wać się do praw­dzi­wej wy­so­ko­ści wy­dat­ków. A zwłasz­cza dziś nie chciała ze­psuć so­bie na­stroju.

– Cześć, ko­cha­nie. – Wy­szła do wą­skiego przed­po­koju, żeby go przy­wi­tać.

Sta­nęła w sa­mym progu, aby miał dość miej­sca na swo­bodne zdję­cie bu­tów.

– Cześć – od­parł, wie­sza­jąc bluzę na jed­nym z me­ta­lo­wych ha­czy­ków przy drzwiach. – Jest coś do zje­dze­nia?

– Do­piero przy­szłam – wy­ja­śniła. – Ale mo­żemy coś za­mó­wić – za­pro­po­no­wała.

– Szkoda kasy. – Po­krę­cił głową. – Zresztą wiesz, że nie lu­bię jeść tego, co go­tuje nie wia­domo kto i nie wia­domo w ja­kich wa­run­kach.

– To może do­kądś pój­dziemy? Do tej two­jej ulu­bio­nej re­stau­ra­cji? Ich kuchni prze­cież je­steś pewny. Dziś ja za­pra­szam.

– A co to za oka­zja? – Rzu­cił jej uważne spoj­rze­nie.

– Pod­pi­sa­łam umowę z tym klien­tem, nad któ­rym pra­co­wa­łam od mie­siąca. – Wresz­cie mo­gła się z nim po­dzie­lić ra­do­sną no­winą. – Wiesz, co to zna­czy?! Za­ro­bię sporo pie­nię­dzy! Co ja mó­wię! Bar­dzo dużo!

– Gra­tu­luję – od­parł krótko. – Prze­su­niesz się? Chciał­bym wejść do ła­zienki i umyć ręce.

Po­słusz­nie zro­biła krok w tył.

Wró­ciła na ka­napę i scho­wała su­kienkę do torby.

– To co? Może pod­grzeję ten bi­gos, który jest w sło­iku w lo­dówce? – Męż­czy­zna sta­nął przed Klarą i zmie­rzył ją peł­nym wy­rzutu spoj­rze­niem. – Cały dzień nie mia­łem czasu zjeść i pa­dam z nóg.

Kie­dyś po­dzi­wiała tę jego za­po­bie­gli­wość. Za­wsze miał w lo­dówce kilka sło­ików z za­we­ko­wa­nymi da­niami. Je­żeli ugo­to­wał cze­goś wię­cej, od razu za­my­kał nad­wyżkę w sło­ikach. Ni­czego nie wy­rzu­cał. Klara nie była aż tak oszczędna i za­po­bie­gliwa. Na­wet było jej z tego po­wodu tro­chę wstyd. Na po­czątku zna­jo­mo­ści ujął ją tą go­spo­dar­no­ścią, ale z cza­sem za­częło ją de­ner­wo­wać to wieczne „sło­iko­wa­nie”. Tak samo jak wrzu­ca­nie do dań wszyst­kiego, co zo­stało, a mo­gło się ze­psuć. Przez to po­trawy nie sma­ko­wały tak, jak po­winny. Pa­weł na­zy­wał to eks­pe­ry­men­to­wa­niem w kuchni, a ona co­raz czę­ściej miała wra­że­nie, że to ra­czej skąp­stwo. Tym bar­dziej że tę za­sadę sto­so­wał wy­łącz­nie u sie­bie w domu i wtedy, gdy on ku­po­wał je­dze­nie. Nie żeby Klara była roz­rzutna. Po pro­stu lu­biła, kiedy mo­gła od­róż­nić, czy je gu­lasz, czy bitki, a do­da­wa­nie na pizzę grzyb­ków mar­no­wa­nych w oc­cie, żeby nie ku­po­wać pie­cza­rek, uwa­żała za prze­sadę.

Trudno, niech bę­dzie ten bi­gos – wes­tchnęła w my­ślach, cho­ciaż było jej przy­kro, że nie pod­chwy­cił pro­po­zy­cji wspól­nego świę­to­wa­nia jej suk­cesu.

Zje­dli pod­grzaną przez Pawła za­war­tość sło­ika, Klara wy­słu­chała re­la­cji męż­czy­zny z wy­da­rzeń w pracy i uznała, że nad­szedł czas, żeby po­ru­szyć te­mat, który w pe­wien spo­sób wią­zał się z jej dzi­siej­szym suk­ce­sem.

– Tak so­bie my­ślę, że mo­gli­by­śmy za­sta­no­wić się nad ja­kimś wy­jaz­dem – za­częła z uśmie­chem. – Jest sier­pień, za­raz po­winny się po­ja­wić cie­kawe oferty na ko­lejny mie­siąc. A ja te­raz mam już więk­szą pew­ność fi­nan­sową, więc...

Pa­weł od­su­nął pu­sty ta­lerz i się­gnął po szklankę z wodą.

– Wła­ści­wie masz ra­cję. Można po­woli za­cząć po­szu­ki­wa­nia ja­kiejś atrak­cyj­nej oferty. Jak się uda, to tra­fimy na last mi­nute w do­brej ce­nie. – Po­ki­wał głową. – My­śla­łaś o czymś kon­kret­nym?

– Mnie się ma­rzy Ma­dera... – wy­ja­wiła Klara z uśmie­chem. – Tyle o niej czy­ta­łam. Po­dobno tam jest pięk­nie...

– I za­pewne też drogo – zga­sił jej za­pał.

– Może znaj­dzie się ja­kaś oferta? Sam mó­wisz o last mi­nute? – Klara sta­rała się nie tra­cić na­dziei.

– Na Ma­derę? Nie są­dzę. To modny kie­ru­nek. Ja my­śla­łem ra­czej o Buł­ga­rii. Tam można za śmieszne pie­nią­dze ku­pić all in­c­lu­sive.

Klara na­wet nie brała Buł­ga­rii pod uwagę.

– Mu­szę się za­sta­no­wić – od­parła szcze­rze. – Ja­koś do Buł­ga­rii mnie nie cią­gnie. Ale po­pa­trzę, po­czy­tam. Na pewno jest tam coś cie­ka­wego do zwie­dze­nia...

Chyba nie po­tra­fiła ukryć za­wodu, bo Pa­weł spoj­rzał na nią spod oka.

– A co? Z Buł­ga­rii nie wsta­wisz fo­tek na Fa­ce­bo­oka i In­sta­grama? Bo nie­modna?

– Nie o to cho­dzi – za­pro­te­sto­wała. – Po pro­stu ni­gdy nie my­śla­łam o tam­tym kie­runku. Ale je­śli chcesz...

Męż­czy­zna wstał od stołu i wy­niósł ta­lerz do zmy­warki.

– Mu­szę się po­ło­żyć – oznaj­mił, wra­ca­jąc. – A w su­mie to może być i ta Ma­dera. O ile oczy­wi­ście cena nie bę­dzie za­po­rowa.

– Daj spo­kój, nie mam za­miaru cię zmu­szać. Za­raz po­pa­trzę na Buł­ga­rię, prze­cież nie po­wie­dzia­łam, że tam nie chcę.

– Do Buł­ga­rii mo­żemy po­je­chać kiedy in­dziej. A skoro tak ci za­leży na Ma­de­rze, to tam po­le­cimy, i już. Szkoda czasu na dys­ku­sje. Zresztą ja też o niej my­śla­łem, więc niech bę­dzie tak, jak chcesz.

Po­szedł do sy­pialni i włą­czył mu­zykę.

Klara sprząt­nęła swój ta­lerz i sta­nęła przy ku­chen­nym oknie.

Wła­ści­wie wszystko osta­tecz­nie po­szło po jej my­śli. I po­jadą tam, gdzie so­bie wy­ma­rzyła. To dla­czego ja­koś mnie to nie cie­szy? – za­sta­na­wiała się Klara. I dla­czego mam po­czu­cie, jak­bym zro­biła coś złego?

Jej wi­zja pięk­nej plaży i sie­bie w no­wej su­kience też ja­koś zbla­dła...

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki