Przyjaźń all inclusive - Karolina Wilczyńska - ebook + audiobook + książka
BESTSELLER

Przyjaźń all inclusive ebook i audiobook

Karolina Wilczyńska

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

20 osób interesuje się tą książką

Opis

Trzy przyjaciółki, jedna wyspa, i wspólna podróż, podczas której wszystko może się wydarzyć. I wydarzy! Barbara, Michalina i Dorota – przyjaciółki ze szkolnej ławy. Życie każdej z nich potoczyło się zupełnie inaczej, a gdy Barbara w wyniku rozwodu zdobywa dużą sumę pieniędzy postanawia zabrać koleżanki na wakacje marzeń. Każda z nich z czasem odkrywa skrywane tajemnice, plany na przyszłość i marzenia, na których realizację dotąd się nie zdobyła. Czy stara przyjaźń przetrwała próbę czasu i kobiety, choć różne i mające różne doświadczenia, nadal mogą na siebie liczyć? Karolina Wilczyńska – autorka bestsellerowych powieści obyczajowych – zabiera nas na urokliwe uliczki Malty, snując opowieść o tym, że nie liczy się to dokąd zmierzamy, ale to co wydarzy się po drodze…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 281

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 50 min

Oceny
4,3 (782 oceny)
434
209
88
43
8
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Anna-60

Nie oderwiesz się od lektury

Kolejna cudowna,ciepła pełna refleksji książka pani Karoliny Wilczyńskiej. Polecam do przeczytania.Czasami spotkanie z kimś bliskim może zmienić spojrzenie na nasze obecne życie i być powerem do kolejne dni, miesiące, lata.
30
Samag7405

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka o życiu i przyjaźni trzech kobiet, które spotykają się po latach, Piękne miejsca i fajne rozmowy, w sam raz na wieczór z winem.
20
cztacze

Całkiem niezła

Chwilami nudnawa, dało się przeczytać, na koniec trochę się rozkręca.
20
palalela

Dobrze spędzony czas

Jak to dobrze, że książka nie jest lukrowana!!! Mądra i wciągająca lektura!!!
20
joanpio

Nie oderwiesz się od lektury

moc kobiet należy promować! Super historia!
20

Popularność




Re­dak­cjaMo­nika Or­łow­ska
Ko­rektaBo­żena i Ja­nusz Si­gi­smund
Pro­jekt gra­ficzny okładkiAnna Slo­torsz
Zdję­cia wy­ko­rzy­stane na okładce©2ra­gon/Ado­be­Stock, ©da­riau­stiu­gova/Ado­be­Stock
Skład i ła­ma­nieMar­cin La­bus
© Co­py­ri­ght by Skarpa War­szaw­ska, War­szawa 2023 © Co­py­ri­ght by Ka­ro­lina Wil­czyń­ska, War­szawa 2023
Ze­zwa­lamy na udo­stęp­nia­nie okładki książki w in­ter­ne­cie
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-83291-87-1
Wy­dawca Agen­cja Wy­daw­ni­czo-Re­kla­mowa Skarpa War­szaw­ska Sp. z o.o. ul. Bo­row­skiego 2 lok. 24 03-475 War­szawa tel. 22 416 15 81re­dak­cja@skar­pa­war­szaw­ska.plwww.skar­pa­war­szaw­ska.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

– ...i za­są­dza na rzecz Bar­bary Mo­dliń­skiej ali­menty w wy­so­ko­ści...

Baśka nie słu­chała da­lej. Tak na­prawdę in­te­re­so­wał ją tylko ten frag­ment prze­mowy sę­dziego.

Tak, do­stała to, o co jej cho­dziło!

Spoj­rzała z uśmie­chem na swo­jego ad­wo­kata, a po­tem trium­fal­nie na by­łego już męża. Ależ miał minę!

No i co, cwa­niaczku?! – po­my­ślała z sa­tys­fak­cją. Wy­da­wało ci się, że po­zbę­dziesz się mnie jak zu­ży­tej ko­szuli? Nie­do­cze­ka­nie! Jak wi­dać, przez te pięt­na­ście lat nie zdą­ży­łeś mnie do­brze po­znać, skoro są­dzi­łeś, że nie za­wal­czę o swoje.

Kiedy tylko życz­liwa osoba do­nio­sła, że wi­działa jej męża w to­wa­rzy­stwie mło­dej bru­netki, Baśka od razu zro­zu­miała, co się dzieje. Nie była prze­cież głu­pia. Ani na­iwna. Nie pró­bo­wała so­bie wma­wiać, że to pew­nie ko­le­żanka albo spo­tka­nie biz­ne­sowe. O nie, Baśka znała ży­cie.

Prze­ra­biała po­dobne hi­sto­rie z kil­koma zna­jo­mymi. Znała do­sko­nale ten sce­na­riusz – ste­reo­ty­powy, ale nie­stety po­wta­rza­jący się nie­zmien­nie. Fa­ce­towi nu­dzi się stara żona i znaj­duje so­bie młod­szą, gład­szą i za­pa­trzoną w niego ko­chankę.

Pa­trzyła na ko­biety, które pła­kały, to­piły smutki w al­ko­holu, ro­biły mę­żom kar­czemne awan­tury, pi­sały pełne jadu wia­do­mo­ści do ko­cha­nek, i wi­działa, jak bar­dzo że­nu­jące są te ich sta­ra­nia. Poza tym i tak za­wsze prze­gry­wały.

Baśka wy­cią­gnęła wnio­ski ze swo­ich ob­ser­wa­cji i nie za­mie­rzała po­peł­nić ta­kich sa­mych błę­dów. Nie łu­dziła się – Mi­ro­sław ni­gdy już nie bę­dzie tak na­prawdę jej mę­żem.

Mo­gła oczy­wi­ście uda­wać, że o ni­czym nie wie, i go­dzić się na zdrady męż­czy­zny, za­cho­wu­jąc sta­tus ofi­cjal­nej żony. Tylko wtedy mu­sia­łaby po­go­dzić się także z tym, że jest jak bez­u­ży­teczny me­bel, na który już pa­trzeć nie można, ale któ­rego nie wy­pada wy­rzu­cić, więc omija się go wzro­kiem.

No i te szepty za ple­cami. – Skrzy­wiła się z obrzy­dze­niem. Wszy­scy zna­jomi wie­dzie­liby, jak jest, ale uda­wa­liby, że o ni­czym nie mają po­ję­cia. Za to by­ła­bym te­ma­tem roz­mów i peł­nych zło­śli­wej sa­tys­fak­cji ko­men­ta­rzy za­wist­nych pseu­do­ko­le­ża­nek.

O, nie! Na to Baśka nie miała za­miaru się go­dzić!

Oczy­wi­ście naj­chęt­niej wy­krzy­cza­łaby Mi­ro­sła­wowi w twarz, co my­śli o nim. I o tej bru­netce też. Tak, zwłasz­cza o niej. Bo Baśka nie omiesz­kała obej­rzeć so­bie tej, która za­mie­rzała za­jąć jej miej­sce przy boku Mi­ro­sława. Ow­szem, tamta była młod­sza, ale jej biust z pew­no­ścią był mniej­szy.

Wszystko przed nią – Baśka sama kilka lat temu prze­szła ope­ra­cję po­więk­sza­nia piersi – Mi­ro­sław lubi duże. Ale nóg to za żadne pie­nią­dze jej nie wy­pro­stuje – po­my­ślała z mściwą sa­tys­fak­cją.

Na­wet przez chwilę nie przy­pusz­czała, że nowa wy­branka męża może być od niej mą­drzej­sza, bar­dziej in­te­li­gentna. W końcu spę­dziła z Mi­ro­sła­wem pięt­na­ście lat i wie­działa, że w ko­bie­cie ceni zu­peł­nie coś in­nego niż wie­dzę czy bły­sko­tli­wość, a dłu­gie wie­czorne roz­mowy nie są jego ulu­bio­nym spo­so­bem spę­dza­nia czasu.

I dla­tego mnie nie do­ce­nia – pod­su­mo­wała. Ale to aku­rat dla mnie do­brze. I te­raz prze­kona się, że nie pój­dzie mu tak ła­two, jak mu się wy­da­wało.

Baśka po­sta­no­wiła po­dejść do sprawy bez emo­cji, choć nie było to ła­twe. Jed­nak wciąż po­wta­rzała so­bie, że efekt wy­na­gro­dzi jej tych kilka mie­sięcy za­ci­ska­nia zę­bów i uda­wa­nia, że o ni­czym nie wie. Gdzieś kie­dyś prze­czy­tała, że ze­msta naj­le­piej sma­kuje na zimno. I miała za­miar to spraw­dzić.

Przy­go­to­wała się po­woli i bar­dzo do­kład­nie. Za­trud­niła naj­lep­szego ad­wo­kata w mie­ście, który spe­cja­li­zo­wał się w spra­wach roz­wo­do­wych. Wy­soko się ce­nił, ale Baśka nie miała za­miaru ża­ło­wać pie­nię­dzy, szcze­gól­nie że i tak wy­pła­cała je ze wspól­nego konta.

Mi­ro­sław na­wet się nie zo­rien­tuje. – Bez wa­ha­nia wy­bi­jała ko­lejne cy­fry na kla­wia­tu­rze ban­ko­matu. Zresztą czy to ja zdra­dzam? Niech płaci za swoje za­bawy.

Poza tym re­gu­lar­nie co kilka dni po­dej­mo­wała mniej­sze kwoty, które od razu wpła­cała na wła­sne konto. Za­ło­żyła je w zu­peł­nie in­nym banku i na­zwała skar­bonką. Mu­siała się za­bez­pie­czyć fi­nan­sowo na czas roz­wodu i po­działu ma­jątku. Zwłasz­cza że praw­nik od razu ostrzegł, że może to po­trwać na­wet rok. Choć Baśka miała na­dzieję, że nie bę­dzie tak źle. Mimo wszystko każ­dego wie­czora przed za­śnię­ciem spraw­dzała, ile ma już w „skar­bonce”, i to po­zwa­lało jej wy­trwać w mil­cze­niu i uśmie­chać się do Mi­ro­sława jak gdyby ni­gdy nic.

Po roz­mo­wie z ad­wo­ka­tem wy­na­jęła pry­wat­nego de­tek­tywa, który bar­dzo szybko do­star­czył jej zdję­cia, na któ­rych naj­pierw ona, a po­tem sę­dzia mo­gli zo­ba­czyć, że wina za roz­kład po­ży­cia leży wy­łącz­nie po stro­nie Mi­ro­sława. Baśka pa­trzyła na męż­czy­znę, który peł­nym żaru spoj­rze­niem ob­rzuca tę młodą la­fi­ryndę, i pie­lę­gno­wała w so­bie wolę walki i chęć ze­msty.

Za­nim pod­jęła kon­kretne kroki prawne, za­dbała jesz­cze o sie­bie. Po­więk­szyła usta, zro­biła se­rię za­bie­gów upięk­sza­ją­cych i ko­rek­cję po­wiek. Na ko­niec spę­dziła sporo czasu u den­ty­sty, żeby móc z za­do­wo­le­niem uśmiech­nąć się te­raz na sali są­do­wej.

Mi­ro­sław nie pro­te­sto­wał, mimo że nie ża­ło­wała pie­nię­dzy na te wszyst­kie eks­tra­wa­gan­cje.

Ma wy­rzuty su­mie­nia – uznała Baśka. Ja nie za­mie­rzam ich mieć. W końcu coś mi się na­leży na nowy po­czą­tek.

W dniu zło­że­nia po­zwu skru­pu­lat­nie wy­ge­ne­ro­wała stany kont ban­ko­wych, do któ­rych miała do­stęp, na wy­pa­dek gdyby Mi­ro­sław po­sta­no­wił wy­co­fać środki. Nie wie­działa, czy mąż ma jesz­cze ja­kieś inne konta, ale to, co było na tych, które znała, sta­no­wiło cał­kiem po­kaźną sumę. Na­wet po po­dziale na pół.

Z ka­mienną twa­rzą przy­jęła awan­turę, którą zro­bił po otrzy­ma­niu pi­sma z sądu.

– Na­prawdę uwa­ża­łeś, że mo­żesz mnie bez­kar­nie zdra­dzać? – po­wie­działa lo­do­wa­tym to­nem. – No to się prze­li­czy­łeś.

Roz­wód do­stali już na pierw­szej roz­pra­wie. Do­wody były jed­no­znaczne, a przy­go­to­wana przez ad­wo­kata Baśka pięk­nie ode­grała rolę sta­ra­ją­cej się żony, która po­świę­ciła ka­rierę i ma­cie­rzyń­stwo, aby wspie­rać męża. Mi­ro­sław wła­ści­wie na­wet nie pró­bo­wał się bro­nić. Pod­czas roz­prawy pa­trzył na nią tak, jakby wi­dzieli się po raz pierw­szy w ży­ciu.

Co, nie spo­dzie­wa­łeś się? – stwier­dziła z sa­tys­fak­cją Baśka. A tu taka nie­spo­dzianka!

Nie­stety, po­tem Mi­ro­sław od­zy­skał zdol­ność my­śle­nia i po­dział ma­jątku był nieco trud­niej­szy. Na szczę­ście jej praw­nik wart był swo­jej ceny. Baśka do­stała to, co jej się na­le­żało: dom, sa­mo­chód i po­łowę pie­nię­dzy z ra­chun­ków ban­ko­wych. Mi­ro­sław do­stał jacht, dom na Ma­zu­rach i dwie działki bu­dow­lane pod mia­stem, z któ­rych jedną mu­siał czę­ściowo jej spła­cić.

Baśka jed­nak nie za­mie­rzała na tym skoń­czyć. Były już mąż mu­siał na­prawdę mocno od­po­ku­to­wać za swoje winy.

Nie za­po­mni o mnie tak szybko, jak mu się wy­daje – stwier­dziła, pa­trząc, jak od­jeż­dża z wa­liz­kami spod domu.

– Ali­menty?! – wrza­snął do te­le­fonu, gdy za­dzwo­niła, żeby po­in­for­mo­wać go o swo­ich pla­nach. – Chyba osza­la­łaś!!! Ża­den sąd ci ich nie przy­zna!

– A to się jesz­cze okaże – od­parła ze spo­ko­jem.

Stra­te­gia ad­wo­kata spraw­dziła się do­sko­nale. To, że Baśka zgo­dziła się zre­zy­gno­wać z udzia­łów w spółce Mi­ro­sława, było waż­nym dla sądu ar­gu­men­tem. Mi­ro­sław zaś za kom­fort sa­mo­dziel­nego za­rzą­dza­nia swoim biz­ne­sem mu­siał za­pła­cić.

I tak nie znam się na tym wszyst­kim – Baśka wcale nie ża­ło­wała utraty kon­troli nad firmą. Te­raz za to będę co mie­siąc do­sta­wać na konto krą­głą sumkę i na do­da­tek Mi­ro­sław, ro­biąc prze­lew, za każ­dym ra­zem przy­po­mni so­bie o by­łej żo­nie, która oka­zała się mą­drzej­sza, niż my­ślał.

Od­pro­wa­dziła wzro­kiem wście­kłego by­łego, po­dzię­ko­wała ad­wo­ka­towi i po­je­chała do domu. Kiedy zdjęła ele­gancką gar­sonkę i od­sta­wiła szpilki na półkę w gar­de­ro­bie, na­lała so­bie kie­li­szek wina, usia­dła na ka­na­pie i ode­tchnęła głę­boko.

– Wy­gra­łam! – po­wie­działa gło­śno i dusz­kiem wy­piła tru­nek.

Była wolna, miała piękny dom, okrą­głą sumę na kon­cie i stały do­chód co mie­siąc bez kiw­nię­cia pal­cem. A do tego ze­mściła się na nie­wier­nym mężu. Czego wię­cej po­trzeba do szczę­ścia?

***

– Czy na­prawdę nie można w tym domu spo­koj­nie od­po­cząć po pracy?

Mi­cha­lina po­czuła, że na­pi­nają się jej wszyst­kie mię­śnie. Za­wsze tak się działo, kiedy sły­szała z ust Darka słowa „ten dom”. Jakby nie na­le­żał także do niego, jak gdyby on był tu go­ściem. A ona je­dyną osobą od­po­wie­dzialną za to, co się wo­kół dzieje.

Sta­rała się zi­gno­ro­wać uwagę męża i po­now­nie sku­pić na tłu­ma­cze­niu. Obie­cała ko­le­żance, która pod­rzu­cała jej pracę, że bę­dzie go­towe na ju­tro.

Mi­cha­lina skoń­czyła an­gli­stykę i bar­dzo chciała być na­uczy­cielką. Jed­nak Da­rek szybko prze­ko­nał ją, że to nie ma sensu.

– Ty wiesz, ile za­ra­bia na­uczy­ciel? – Krzy­wił się z nie­sma­kiem. – Szkoda na­wet z domu wy­cho­dzić. Tylko nerwy z tego bę­dziesz miała, a żad­nej sa­tys­fak­cji.

Co do za­rob­ków, to przy­zna­wała mu ra­cję. Ale była pewna, że kon­takt z uczniami i ra­dość z ich po­stę­pów wy­na­gro­dzi­łyby jej niż­szą pen­sję. Może i była tro­chę na­iwna, ale miała wiarę w mło­dych i w to, że do­bry na­uczy­ciel po­trafi ich za­chę­cić do na­uki.

Nie miała oka­zji spraw­dzić, czy jej po­glądy są słuszne, bo dwa mie­siące po obro­nie dy­plomu oka­zało się, że jest w ciąży. Da­rek przy­jął tę in­for­ma­cję bez wy­bu­chu ra­do­ści, ale spo­koj­nie i bez pro­te­stów.

– W ta­kim ra­zie czas wziąć ślub – skwi­to­wał.

Co prawda, Mi­cha­lina bar­dziej ro­man­tycz­nie wy­obra­żała so­bie oświad­czyny, ale też nie pro­te­sto­wała.

Skoro nie pró­buje się wy­mi­gać i przyj­muje na sie­bie obo­wiązki, to na pewno mnie ko­cha – stwier­dziła, sta­ra­jąc się po­dejść do sprawy prag­ma­tycz­nie. Nie każdy męż­czy­zna po­trafi oka­zy­wać emo­cje. A ży­cie to nie płatki róż i wy­zna­nia przy bla­sku księ­życa.

Po szyb­kim ślu­bie za­miesz­kali u ro­dzi­ców Darka. Mi­cha­lina chciała, żeby wy­na­jęli coś sa­mo­dziel­nie, ale mąż był prze­ciwny.

– Szkoda pie­nię­dzy. Le­piej odło­żyć tę kasę. Dziecko to prze­cież spore wy­datki.

Mi­cha­lina w końcu uznała, że to roz­sądne, i cho­ciaż nie prze­pa­dała za te­ściami, prze­wio­zła swoje rze­czy do ich domu. Sie­działa przez więk­szość dnia sama, bo Da­rek pra­co­wał od świtu do zmierz­chu, a jego ro­dzice nie kwa­pili się do za­cie­śnia­nia kon­tak­tów z sy­nową.

A po­tem po­ro­niła. To był dla Mi­cha­liny ogromny cios i długo nie mo­gła się po nim po­zbie­rać. Wy­je­chała do swo­ich ro­dzi­ców, bo Da­rek nie mógł po­zwo­lić so­bie na urlop. Pra­co­wał w kor­po­ra­cji i za­mie­rzał tam zro­bić ka­rierę, a udział w wy­ścigu szczu­rów ozna­czał dys­po­zy­cyj­ność i odło­że­nie na bok spraw pry­wat­nych.

Mi­cha­lina miała mu za złe, że nie jest przy niej w tych trud­nych chwi­lach, ale gdy pew­nego dnia przy­je­chał i oznaj­mił, że do­stał awans, dzięki któ­remu wresz­cie zy­skał zdol­ność kre­dy­tową, zro­zu­miała, że wbrew temu, co są­dziła, cały czas my­ślał o niej.

– Weź­miemy kre­dyt i wy­bu­du­jemy dom – oświad­czył z dumą. – Wresz­cie bę­dziemy na swoim.

Bu­dowa wła­snego miej­sca na ziemi uchro­niła Mi­cha­linę przed po­pad­nię­ciem w de­pre­sję i po­zwo­liła jej od­zy­skać ra­dość ży­cia. Co prawda, nie było ła­two, bo mu­sieli li­czyć każdy grosz, a Da­rek pil­no­wał wszyst­kich wy­dat­ków, ale w końcu udało się i pew­nego paź­dzier­ni­ko­wego wie­czora usie­dli do pierw­szej wspól­nej ko­la­cji we wła­snym domu.

– Te­raz mu­simy za­ci­snąć pasa, bo przed nami spłata kre­dytu – po­wie­dział Da­rek po to­a­ście. – Nie bę­dzie ła­two.

Mu­siała przy­znać, że mó­wił prawdę. Nie było. Przy­naj­mniej jej.

Da­rek za­ra­biał co­raz wię­cej, ale pra­wie go nie wi­dy­wała. Wciąż sie­dział w biu­rze albo gdzieś wy­jeż­dżał. Tę­sk­niła za nim, czuła się sa­motna w du­żym domu, ale gdy chciała gdzieś wyjść, choćby do kina czy na kon­cert, mąż od razu przy­po­mi­nał o kre­dy­cie.

Mi­cha­lina po­sta­no­wiła więc, że pój­dzie do pracy.

– Na­wet je­śli nie za­ro­bię dużo, to przy­naj­mniej bę­dziemy mieli na ja­kieś przy­jem­no­ści – tłu­ma­czyła.

Da­rek nie­chęt­nie się zgo­dził, ale znowu oka­zało się, że Mi­cha­lina jest w ciąży. Gdy tylko zdała so­bie z tego sprawę, sama zre­zy­gno­wała z za­wo­do­wych pla­nów. Nie chciała znowu prze­ży­wać tego, co kilka lat wcze­śniej.

Dbała o sie­bie i przez całą ciążę wła­ści­wie nie ru­szała się poza dom i ogród. Na szczę­ście tym ra­zem obyło się bez kom­pli­ka­cji i na świat przy­szedł Ja­nek.

Da­rek był dumny z syna, choć od razu za­zna­czył, że do­dat­kowe wy­datki ob­ciążą ich bu­dżet. Mi­cha­lina, prze­jęta rolą matki i szczę­śliwa jak ni­gdy, nie zwró­ciła uwagi na jego na­rze­ka­nia. Wie­działa, że Da­rek za­ra­bia już na­prawdę do­brze, zwłasz­cza że znowu awan­so­wał i zaj­mo­wał kie­row­ni­cze sta­no­wi­sko. Mo­gli so­bie po­zwo­lić na wszystko, co nie­zbędne.

Mu­siała przy­znać, że mąż sta­nął na wy­so­ko­ści za­da­nia i ni­gdy nie pro­te­sto­wał, gdy wy­da­wała coś na syna. Za to miał co­raz wię­cej pre­ten­sji do Mi­cha­liny. Za­rzu­cał jej roz­rzut­ność, uwa­żał, że po­winna sta­ran­niej wy­bie­rać pro­dukty, które ku­puje, i wy­ko­rzy­sty­wać je tak, aby nic się nie mar­no­wało.

Wła­ści­wie przy­zna­wała mu ra­cję, bo zda­rzało jej się ku­po­wać zbyt wiele je­dze­nia, cza­sami przy­no­siła coś, czego po­tem nie zja­dali, ale Ja­nek był ru­chli­wym i wy­ma­ga­ją­cym dziec­kiem, więc nie za­wsze uda­wało jej się spo­koj­nie sta­nąć przy skle­po­wych pół­kach. By­wała też mocno zmę­czona, zwłasz­cza po nie­prze­spa­nych no­cach, a wtedy za­ma­wiała pizzę albo pie­rogi, co z ko­lei de­ner­wo­wało Darka.

– Gdy­byś zro­biła to sama, by­łoby co naj­mniej o po­łowę ta­niej – wy­ty­kał jej.

– Prze­cież stać nas na to – pró­bo­wała się bro­nić.

– To, że ha­ruję od rana do nocy, nie ozna­cza, że po­win­naś wszystko wy­da­wać. Mu­simy mieć coś na czarną go­dzinę, nie są­dzisz?

I Mi­cha­lina miała wy­rzuty su­mie­nia.

Po dwóch la­tach znowu za­częła szu­kać pracy, bo uznała, że skoro Ja­siek wkrótce może iść do przed­szkola, ona mo­głaby wresz­cie za­cząć ro­bić to, co chciała. A przy oka­zji za­ro­bi­łaby choćby na to, żeby cza­sem iść na obiad do re­stau­ra­cji albo po­je­chać gdzieś na week­end.

Kiedy pew­nego po­ranka po­czuła za­pach kawy i le­d­wie do­bie­gła do ła­zienki, gdzie zwy­mio­to­wała, ude­rzyła w płacz.

– Znowu? – szlo­chała, sie­dząc na zim­nej te­ra­ko­cie. – Dla­czego za­wsze, gdy chcę iść do pracy, za­cho­dzę w ciążę?

Da­rek nie po­dzie­lał jej żalu. Prze­ciw­nie, przy­jął wia­do­mość z uśmie­chem.

– I bar­dzo do­brze. – Przy­tu­lił ją i po­ca­ło­wał w czu­bek głowy. – Dwoje dzieci to w sam raz.

– Ale ja już nie mogę tak dłu­żej. – Mi­cha­lina wes­tchnęła. – Wciąż mu­simy oszczę­dzać, od lat nie by­li­śmy na­wet w ki­nie...

– Obie­cuję, że kiedy dziecko skoń­czy rok, po­je­dziemy na wa­ka­cje.

I trzeba przy­znać, że słowa do­trzy­mał. Kiedy Mi­lenka miała pół­tora roku, po­je­chali do Buł­ga­rii.

– Opła­cało się tro­chę za­osz­czę­dzić, prawda? – za­py­tał, gdy spa­ce­ro­wali po plaży w Zło­tych Pia­skach.

Wtedy przy­znała mu ra­cję i na­wet po­czuła się głu­pio, że tak na­rzeka na jego oszczęd­ność. Ale od tam­tej pory mi­nęło już dzie­sięć lat i ni­g­dzie wię­cej nie po­je­chali.

Te­raz Da­rek był dy­rek­to­rem, ale sto­sunku do pie­nię­dzy nie zmie­nił. Uwa­żał, że po­winno im wy­star­czyć to, co nie­zbędne. Mi­cha­lina nie mo­gła po­wie­dzieć, żeby cze­goś im bra­ko­wało, ale źle się czuła z tym, że nie może wy­dać na­wet naj­mniej­szej sumy tylko po to, żeby spra­wić so­bie przy­jem­ność. Choćby taką jak kawa i ciastko w ka­wiarni.

Dla­tego z ra­do­ścią przy­jęła pro­po­zy­cję ko­le­żanki ze stu­diów, która pro­wa­dziła biuro tłu­ma­czeń. Brała od niej zle­ce­nia, oczy­wi­ście bez umowy i za dość ni­ską stawkę, ale dzięki temu za­ra­biała co mie­siąc nie­wielką kwotę, którą ukry­wała przed mę­żem.

Czuła, że to tro­chę nie w po­rządku, ale te do­chody po­zwa­lały jej na za­kup droż­szego kremu czy pój­ście na kawę z in­nymi mat­kami z klasy Janka czy Mi­lenki bez na­ra­ża­nia się na ko­men­ta­rze ze strony Darka.

Każ­dego mie­siąca od­kła­dała też część swo­ich za­rob­ków. Ma­rzyła, że kie­dyś, gdy już dzieci będą duże, uda jej się uzbie­rać tyle, żeby otwo­rzyć szkołę ję­zy­kową. Wie­działa, że pew­nie nie da rady zgro­ma­dzić tak du­żej sumy, ale to ma­rze­nie po­zwa­lało jej wie­rzyć, że może być kimś wię­cej niż tylko żoną i matką.

– Miśka, czy ty nie sły­szysz, co oni ro­bią?

Głos Darka wy­rwał ją z za­my­śle­nia.

– I co ty tam tak cią­gle pi­szesz?

– Pod­su­mo­wuję wy­datki. – Wie­działa, że ta od­po­wiedź uśpi jego czuj­ność. – Spraw­dzam, czy nie prze­kra­czamy bu­dżetu.

– Okej. – Ski­nął głową. – Ale może zro­bisz coś, żeby dzieci się uspo­ko­iły?

– A ty nie mo­żesz? – od­parła, nie­wiele my­śląc.

Wy­star­czyło jedno spoj­rze­nie Darka, żeby odło­żyła lap­top. No tak, to była jej działka. Ona od­po­wia­dała za po­rzą­dek, za­kupy i spo­kój w „tym domu”.

Po­woli po­szła w stronę scho­dów pro­wa­dzą­cych na pię­tro.

– Ja­nek! Mi­lenka! – krzyk­nęła w górę. – Uspo­kój­cie się na­tych­miast! Bo bę­dzie szla­ban na ko­mórki i kom­pu­tery!

Na gó­rze za­pa­no­wała ci­sza.

– Wi­dzisz, Mi­siu, jak chcesz, to po­tra­fisz. – Da­rek się uśmiech­nął. – A co dziś bę­dzie na ko­la­cję? Zjadł­bym na­le­śniki...

Mi­cha­lina ski­nęła głową.

– Za­raz zro­bię.

Już wie­działa, że tłu­ma­cze­nie bę­dzie koń­czyła w nocy, gdy Da­rek za­śnie.

***
Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki