Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka ta opowiada o kolejnych przygodach pięcioletniego już Kacpra, na którego wszyscy mówią Kacpi. Chodzi on do przedszkola i każdego dnia poznaje otaczający go świat. Co do zasady Kacpi jest bardzo grzeczny, jednakże niejednokrotnie na jego drodze stają psotne Bąbliki. W najmniej spodziewanych momentach potrafią niegrzecznie coś zepsuć albo zrzucić, albo… no właśnie, co zrobią dzisiaj? Poznaj trzecią serię przygód pisanych z punktu widzenia dziecka, dla dzieci (ale również dla rodziców). Są to zwykłe, codzienne czynności z jakimi spotyka się każde dziecko. I każde ma swoje własne Bąbliki, które sprawiają, że nie zawsze wszystko wychodzi idealnie…
P.S. Rodzicu – pamiętaj, że za 20 lat, o Twoich nadgodzinach pamiętać będą wyłącznie Twoje dzieci…
Zatrzymaj czas i przeczytaj im tą Książkę. I kilka innych też… To ważne!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 46
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Spis treści
TY BĄBLIKU! EWOLUCJA
0.PO TRZYKROĆ WITAJ!
1.SZCZEPIENIE
2.LAS
3.WIŚNIE
4.ZADZIORNOŚĆ
5.WĄSY
6.WUJEK
7.KABANOS
8.SZPITAL
9.WSPOMNIENIA
10.OŚMIORNICA
11.KLOCKI
12.DZIELENIE
13.SYLABY
14.PŁATKI
15.KRASNALE
16.KONSOLE
17.OJEJKI
18.IDEOLO
19.PLUSY
20.SAMOLOT
Kontakt z autorem: [email protected]
ISBN: 978-83-969835-7-2
2025 © Grzegorz Sztandera
Tom III
PO TRZYKROĆ WITAJ!
Dawno, dawno temu… za siedmioma górami i siedmioma lasami, żył sobie mały Kapci razem z Bąblikami… Ups, to chyba nie ta bajka? Cześć, tu Kapci! I nie jestem już mały, bo skończyłem całe pięć lat! Nie mieszkam też za górami i lasami, lecz w centralnej Polsce. Prawdą jest natomiast to, że Bąbliki nadal tu są. I można odnieść wrażenie, że z roku na rok albo jest ich coraz więcej, albo potrafią coraz bardziej psocić. Może one też rosną jak ja?
Każdy kolejny rok bardzo zmienia to, co potrafię robić. Kiedy miałem cztery lata to jeszcze wielu rzeczy nie mogłem robić samodzielnie. A teraz? Sam zamawiam lody (a rodzice później muszą za nie zapłacić), potrafię odkręcić zakrętkę musu owocowego bez pomocy taty i nawet nauczyłem się podkradać rodzicom słodycze z kuchennej szafki – ale tylko wtedy kiedy nie patrzą! Mając pięć lat świat odkrył przede mną zupełnie nowe możliwości, o których dowiecie się z tego tomu.
Chcąc nie chcąc, po raz trzeci wyruszam też na szlak pełen przygód i pełen Bąblików. Nadal jako dzielny przedszkolak z grupy Pszczółek w Przedszkolu Kameleon. Nadal jako wspaniały brat prawie dorosłego – bo już jedenastoletniego – Adamexiarza. I nadal jako cudowny syn swojej mamy i swojego taty. Świetnie że wyruszacie w te przygody razem ze mną! Hmm… może pomożecie mi także tym razem pokonać Bąbliki?
SZCZEPIENIE
Bycie pięciolatkiem przynosi nie lada wyzwania. A jednym z nich jest kolejne szczepienie. Kiedyś byłem już szczepiony, ale nie do końca pamiętałem z czym się to wiąże. Pamiętam jednak że to podobno boli. A przynajmniej mama mówiła, że zaboli jak ukłucie komara. Jasne, już jej wierzę! Pewnie boli jak diabli, ale nie chce mnie straszyć. Choć, mówiąc to, sama wyglądała na przestraszoną. Na szczęście w odwodzie miałem tatę!
Tata wyjaśnił mi wszystko jasno i wyraźnie. Żeby szczepienie nie bolało trzeba spełnić kilka warunków. Po pierwsze – na szczepienie idziemy dziarskim krokiem. Dziarskim, a nie maru–dziarskim! Po drugie, kiedy tylko wejdziemy do gabinetu trzeba głośno i stanowczo powiedzieć „Dzień dobry, jestem odważny Kacpi i przyszedłem dzisiaj na szczepienie!”. Dzięki temu, wszystkie pochowane po kątach gabinetu Bąbliki zrozumieją, że nie ma co ze mną zadzierać! I wtedy też, podczas szczepienia, Bąbliki nie wyjdą ze swoich kryjówek i nie będą mnie podszczypywać żeby bolało. Po trzecie – za nic w świecie nie wolno podczas szczepienia patrzeć ani na miejsce szczepienia, ani na mamę. Najlepiej zamknąć oczy lub spoglądać na sufit. A dlaczego nie spoglądać na mamę? Bo mama chyba boi się mojego szczepienia bardziej niż ja sam, co może powodować że będzie miała taką przerażoną minę, że sam się zacznę bać i to pomimo tego, że nie ma czego.
Tyle z teorii… bo w praktyce to jednak mi ten plan do końca nie wyszedł. Krok miałem pół–dziarski, pół–marudziarski. W gabinecie trochę się zawstydziłem i nie powiedziałem na głos tego, co sugerował tata. Ale, co ważne, nie widziałem też żadnych Bąblików po wejściu. Możliwym było zatem to, że do gabinetu Bąblików nikt nie wpuścił, bo na tą godzinę tylko ja byłem umówiony.
Później okazało się, że zamiast jednego szczepienia od razu dostanę dwa. Drugie gratis – dobra promocja. Nie widziałem igieł bo trochę patrzyłem na sufit, a trochę jednak na mamę. Nie miała wcale tak przerażonej miny jak z horrorów. Pierwszego szczepienia (w lewe ramię) praktycznie nie poczułem. Szybko poszło – rachu ciachu i po strachu. Przy drugim okazało się jednak, że w gabinecie były Bąbliki i trochę psociły. Bo drugie szczepienie – w prawe ramię – bolało. Te psotne stworki siedziały koło mojego ramienia i mnie szczypały akurat wtedy, kiedy Pani Pediatra szczepiła mnie po raz drugi. Takie szczepienie trwa bardzo krótko i już po chwili, z plasterkami na obu ramionach, było po wszystkim. Wychodzi na to, że połowicznie zrobiłem to co mówił tata. Więc w połowie szczepienie mnie nie bolało, a w połowie bolało. Wychodzi na to, że tata miał pełną rację.
P.S. Tak naprawdę to wchodząc do gabinetu najbardziej miałem ochotę powiedzieć „Dzień dobry, to ja – Kacpi, przyszedłem odwołać szczepienie!”, ale nie mówcie tego nikomu.
LAS
Ciekawe czy ktoś z Was pamięta swoje pierwsze wypowiedziane słowo? W moim przypadku to było… ja niestety nie pamiętam, ale możliwe że było to słowo „Bąblik”. Bo od wielu już lat staram się pokonać te psotne stworki, które sprawiają że rzeczy nie zawsze wychodzą mi tak, jakbym tego chciał. Prawda jest taka, że pierwsze słowo najlepiej zapamiętuje mama lub tata. Tata mówi, że w moim przypadku było to słowo „tata”, chociaż mama nie do końca się z nim zgadza. Wśród słów jakie na pewno zapamiętają moi rodzice na pewno będzie też słowo „Las”, ale po kolei…
