Twoimi oczami - Maja Drożdż - ebook
BESTSELLER

Twoimi oczami ebook

Maja Drożdż

4,5

Opis

Haley Foley porzuciła rodzinną tradycję i zamiast wykształcić się na adwokata, postanowiła zostać dziennikarką. Podjęła jeszcze jedną odważną decyzję – kupiła dom. Inwestycja mocno uszczupliła jej finanse, ale to był dopiero początek, ponieważ jej nowy kąt wymaga solidnego remontu.

Młoda kobieta zwraca się do swojego brata z prośbą o pomoc w renowacji, ale ten odmawia, wytykając przy okazji błędy, które popełniła w swoim życiu. Wzburzona Haley unosi się honorem i już ma zamiar wybiec z biura brata, gdy na ratunek przychodzi jej tajemniczy gość, będący świadkiem ich kłótni.

Damon to gliniarz, a na dodatek mężczyzna z nieposkromioną naturą, który postanawia pomóc nowo poznanej kobiecie w remoncie, bo zakłada, że to chwilowo odciągnie go od kłopotów – a tych ma całkiem sporo.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 570

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (299 ocen)
192
76
23
7
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ruddaa

Całkiem niezła

....
20
mediateka

Nie oderwiesz się od lektury

każda kobieta powinna przeczytac.
10
ksiazkowa_rodzinka

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała książka! Jak jedna osoba może zniszczyć nasze poczucie wartości i to jak siebie postrzegamy a inna, ta odpowiednia dostrzec w nas wyjątkowość i dzięki temu możemy spojrzeć na siebie inaczej, jej oczami <3 Piękna historia i zagmatwana intryga.😍
10
Avazan

Dobrze spędzony czas

nie zachwyciła mnie nie ma napięcia taki zwykly romans
00
Kalotka

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa, wciągająca historia. Polecam.
00

Popularność




WYDAWNICTWO DLACZEMU

www.dlaczemu.pl

Dyrektor wydawniczy: Anna Nowicka-Bala

Opieka wydawnicza: Marta Burzyńska

Redaktor prowadząca: Natalia Wielogórska

Redakcja: Agnieszka Czapczyk

Korekta językowa: Patryk Białczak

Projekt okładki: Katarzyna Pieczykolan

Konwersja do wydania elektronicznego: P.U. OPCJA

WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

WARSZAWA 2022

Wydanie I

ISBN: 978-83-67357-77-7

Zapraszamy księgarnie i biblioteki do składania zamówień hurtowych z atrakcyjnymi rabatami. Dodatkowe informacje dostępne pod adresem: [email protected]

HALEY

Nie mogę teraz rozmawiać – oświadczyłam, wpatrując się w wysoki biurowiec.

Już miałam się rozłączyć, ale Claire nie dawała za wygraną. Zawsze była pierwsza, żeby mnie krytykować, stawiać do pionu i przemawiać mi do rozsądku, jak wewnętrzny głos, którego czasami nawet warto było posłuchać. Dzisiaj jednak byłam zdeterminowana i nie mogłam się poddać. Specjalnie zerwałam się z samego rana – w moim przypadku oznaczało to dziewiątą godzinę – i przywlokłam się taksówką do centrum, aby stawić czoła swojemu bratu. Ciepły lipcowy wiatr dodawał mi odwagi, muskając delikatnie moje plecy, jakby popychał mnie w stronę budynku.

– Haley! – usłyszałam zniecierpliwiony głos przyjaciółki. – Adam nie da ci tych pieniędzy.

– Nie chcę, żeby mi je dał. Potrzebuję pożyczki – wyjaśniłam.

– Unika spotkań z tobą. Nawet nie raczył oddzwonić, a przecież wysłałaś mu chyba z milion wiadomości. Szanuj się! Jakoś to ogarniemy.

– Nie ogarniemy – zaprzeczyłam szybko. – Nie mam za wiele czasu. Dobrze wiesz, że to moje jedyne wyjście.

– A co z tym ostatnim artykułem?

– Czekam na odpowiedź. Może go gdzieś wcisną. Ostatnio nie mam za wiele ofert. Zresztą jeden artykuł nie załatwi sprawy.

– Ale faktycznie nic ci nie zostało z tej kasy od rodziców?

– Niewiele.

Na samą myśl o stanie moich finansów przeszedł mnie ostry, nieprzyjemny dreszcz. Moi wspaniali rodzice zamknęli swoją kancelarię prawną, którą prowadzili od lat, i przenieśli się na Hawaje. Stwierdzili, że mają już dosyć ludzkich dramatów, a obdarowując mnie i brata znacznym zastrzykiem gotówki, odcięli się również od nas, z wyraźnym poczuciem ulgi i pewnością, że poradzimy sobie świetnie sami. W zasadzie mieli rację, bo byliśmy już dorośli i każde z nas prowadziło życie na własny rachunek. Ja jednak, decydując się na spełnienie swoich marzeń, chyba przeliczyłam swoje możliwości.

– W każdym razie nie wystarczy mi na wszystko. Może uda mi się kupić parę sprzętów, farbę, ale robocizna, podłogi i instalacje… – Zamknęłam na chwilę oczy. – Trochę mnie to przeraża.

– Możesz mi powiedzieć, dlaczego uparłaś się na ten dom? – Claire chyba chciała mnie dobić.

– Bo zawsze chciałam w nim mieszkać. To było moje dziecięce marzenie.

– Tak, pamiętam, ale marzyłaś też o lalce, która płacze i mówi „mama”, ale jakoś nie widzę, żebyś sobie taką kupiła, chociaż są w sprzedaży.

– To nie to samo.

– Ten dom to ruina.

– Nie jest w takim złym stanie.

– Czy ty się słyszysz? Byłam tam z tobą i widziałam, jak to wszystko wygląda. Próbujesz wyprzeć ze świadomości te wszystkie obrazy?

– Po prostu wydaje mi się, że ten dom czekał właśnie na mnie.

– No, z pewnością na ciebie, bo nikt nie był nim zainteresowany. Wiesz, od kiedy on tam stał i niszczał?

– Tak, wiem. Dlatego właśnie mogłam sobie na niego pozwolić.

Faktycznie, dom nie był zbyt drogi, ale i tak pochłonął część kasy, którą dostałam od rodziców. Nawet powiedziałabym, że znaczną jej część. Takie trzy czwarte, a może nawet ciut więcej. Najważniejsze było dla mnie jednak to, że nie musiałam brać kredytu, ale teraz okazało się, że czekają mnie spore wydatki związane z tym szybkim podjęciem decyzji i zakupem, który miał uczynić mnie szczęśliwą. W grę wchodziła również inna sprawa, o której teraz nie chciałam myśleć.

– Adam ma cię gdzieś. Ile razy cię spławiał? W ogóle wie, że się do niego wybierasz? – Przyjaciółka kąsała dzisiaj nadzwyczaj boleśnie.

– Nie. Wkroczę tam i nie będzie miał innego wyjścia. Będzie musiał mnie wysłuchać.

– Jasne. Albo wyprowadzi cię ochrona. – Claire jawnie wątpiła w moje relacje z bratem.

– Dobra, nie mam czasu. Pa.

Rozłączyłam się wreszcie z przyjaciółką i chociaż jeszcze przed chwilą byłam mocno zdeterminowana, teraz zaczynały ogarniać mnie wątpliwości. Spojrzałam do góry i wpatrywałam się w ogromną ścianę okien. Cieszyłam się, że nigdy nie dałam się zaprzęgnąć do pracy w biurze, wolałam wolność, nienormowany czas pracy i zarządzanie swoim życiem na własnych warunkach. Nie wyobrażałam sobie siebie za biurkiem przez większość dnia, wykonującą czyjeś polecenia.

Podeszłam do budki z kawą i zaopatrzyłam się w nieziemsko pachnącą kofeinę w płynie. Odeszłam na krok, zamknęłam oczy i wdychałam jej cudowny aromat, jakby dla dodania sobie energii już przez sam zapach. Ktoś mnie brutalnie trącił, więc starając się utrzymać równowagę i torebkę, która nagle zsunęła mi się na przedramię, wylałam część kawy na chodnik. Poprawiłam się i spojrzałam przed siebie. Kobieta, która była przyczyną całego zajścia, kiwała głową niezadowolona, jakbym to ja była winna.

– Nie stój na środku przejścia – rzuciła do mnie ostro, oddalając się szybko.

– Przepraszam.

Chciałam, żeby mój ton był sarkastyczny, ale wydał się żałosny. Potrafiłam postawić się swoim najbliższym, ale do obcych wciąż byłam zbyt uprzejma, nawet gdy ci zachowywali się w stosunku do mnie po chamsku. Pracowałam nad tym, jednak średnio mi to wychodziło.

Ruszyłam dzielnie przed siebie, weszłam do budynku, wsiadłam do windy i z każdym piętrem czułam się pewniej. Gdy tylko drzwi otworzyły się na dwunastym piętrze, byłam już w bojowym nastroju. Obiecałam sobie, że nie przyjmę odmowy i nie wyjdę stąd, dopóki Adam nie zgodzi mi się pomóc.

Korytarz był pusty, więc śmiało skierowałam się do biura, gdzie mój brat prowadził swoją kancelarię prawną. Jako jedyny poszedł w ślady rodziców. Ja również zaczęłam studia prawnicze, ale już po roku z nich zrezygnowałam. Na co dzień miałam to wszystko w domu, ponieważ rodzice nie zostawiali swojej pracy w kancelarii, tylko przynosili ją ze sobą i wciąż omawiali swoje sprawy przy kolacji czy podczas weekendu. Więc mimo że wsiąkałam w ten świat od dziecka, nierzadko nawet prosząc rodziców o wdrożenie mnie w te wszystkie zawiłe rzeczy, to jednak poszłam inną drogą. Zamieniłam swoją fascynację przeglądania dokumentów, analizowania dowodów na rzecz innej pasji. Pasji, która zrodziła się bardziej z potrzeby niż długo skrywanych marzeń. Chciałam pisać dla jakiegoś słynnego czasopisma, zmieniać świat swoimi spostrzeżeniami i pokazać, jak wiele mam do powiedzenia. Odkryłam, że zbieranie informacji, wyłapywanie istotnych zagadnień, które innym gdzieś umykały, sprawiały mi ogromną przyjemność.

Szarpnęłam za klamkę, weszłam do kolejnego pomieszczenia, w którym stało pojedyncze biurko należące do asystentki Adama. Wstała, widząc mój przyspieszony krok. Starałam się nie patrzeć w jej stronę, bo byłam pewna, że zdoła mnie zatrzymać, dlatego parłam do przodu, skupiając się na mahoniowych drzwiach.

– Pan Foley jest teraz zajęty – powiedziała, wychodząc zza biurka.

– Pan Foley musi mnie przyjąć natychmiast – odpowiedziałam, wciąż na nią nie patrząc.

Na szczęście byłam szybsza od Amandy, która w niebotycznych szpilkach i obcisłej ołówkowej spódnicy prawie by się zabiła, próbując mnie doścignąć. Nie miała ze mną szans. Nie dzisiaj. Ta cała akcja była dla mnie ostatnią deską ratunku, więc nie mogłam dać się zbyć. Wparowałam do jasnego pomieszczenia, a widząc mojego brata przy olbrzymim biurku, usytuowanym tuż przy ścianie z okien, szybko zamknęłam za sobą drzwi. W pierwszej chwili nie zauważyłam, że Adam ma gościa, jednak gdy brat spojrzał na mnie wściekłym spojrzeniem, wiedziałam, że przyszłam w nieodpowiednim czasie. W sumie dla niego nigdy nie była odpowiednia pora, żeby się ze mną spotkać.

– Cześć. Musimy porozmawiać – oświadczyłam tonem nieznoszącym sprzeciwu.

– Jestem zajęty – syknął.

– Musisz mi poświęcić choćby pięć minut.

– Niczego nie muszę.

– Adam!

– Mam ją wyprowadzić? – zapytał nieznajomy, wstając z fotela.

Popatrzyłam na mężczyznę i od razu oceniłam swoje szanse na zero. Był wysoki, dobrze zbudowany, a jego twarz miała tak ostre rysy, że na kilka sekund zamarłam. Ciemne, ostrzyżone bardzo krótko włosy dodawały jego aparycji drapieżności. Czarny podkoszulek i sprane dżinsy leżały na nim jak na jakimś modelu. Z pewnością przyciągał wzrok wielu kobiet, ale dla mnie emanował czymś niebezpiecznym, a od tego chciałam już na zawsze trzymać się z daleka.

– Nie, to moja siostra – odezwał się wreszcie Adam, ale jego opóźniona reakcja trochę mnie wkurzyła.

Nieznajomy skinął głową i usiadł na swoim miejscu. Widziałam, że mi się przygląda, ale nie obchodziło mnie to w tej chwili. Musiałam zebrać się w sobie i poprosić o pomoc, ale z moim nastawieniem było mi niezmiernie trudno znaleźć odpowiednie słowa. Moja prośba teraz mogła zabrzmieć jak żądanie, a tego nie chciałam.

– Nie mam całego dnia. O co chodzi? – ponaglał mnie Adam.

– To delikatna sprawa – zaczęłam, bo wolałam chyba rozmawiać na osobności.

– To jest mój przyjaciel. – Wskazał na mężczyznę, który jeszcze przed chwilą chciał interweniować. – Ale jest też gliną, więc cokolwiek masz mi do powiedzenia, przemyśl to, zanim palniesz o czymś nielegalnym. Nie chciałbym stawiać go w niekomfortowej sytuacji. Sama rozumiesz.

– Czymś nielegalnym? – powtórzyłam za nim, zdumiona tą insynuacją. – A kiedy niby robiłam coś nielegalnego?

– A palenie trawy ze swoją przyjaciółką u nas w domu?

– Po pierwsze, kiedy to było? – oburzyłam się. – Po drugie, zgadniesz, skąd ją miałyśmy? Z twojego pokoju.

– Kradzież, posiadanie i pozostawanie pod wpływem narkotyków zalicza się do czegoś nielegalnego – wtrącił się nieznajomy spokojnie.

Popatrzyłam w jego szarozielone oczy i aż mnie ciarki przeszły. On mówił poważnie. Rozważał moje przewinienia, jakby co najmniej miał zamiar mnie aresztować. Chwilowo przykuta jego wzrokiem zastanawiałam się, czy czasami zaraz nie wstanie, żeby wyrecytować moje prawa, jednak już po chwili spojrzałam na swojego brata i wskazując ręką na obcego mężczyznę, zapytałam:

– On tak na serio?

– Siostra, powiedziałem, że nie mam całego dnia. O co chodzi?

– Kupiłam dom – wypaliłam w końcu.

– To świetnie. Gratuluję – pochwalił mnie chyba pierwszy raz w życiu. – Cieszę się, że zainwestowałaś pieniądze od rodziców.

– Tylko widzisz… jest problem.

– Jaki?

Adam skupił na mnie wzrok. Przez ułamek sekundy był ze mnie dumny, gdy usłyszał o moim zakupie, ale teraz ewidentnie obawiał się moich kolejnych słów. Mężczyzna siedzący w fotelu również mi się przyglądał. Czułam się jak na przesłuchaniu. Z jednej strony siedział glina, z drugiej adwokat, więc miałam prawo się tak czuć.

– Dom wymaga remontu – powiedziałam tonem, jakbym opisywała kolor zakupionej sukienki.

Mój brat wypuścił powietrze z płuc, a ten świst zabrzmiał jak ulga. Nie wiem, czego się spodziewał, ale jego chwilowe rozluźnienie tylko zachęciło mnie do dalszego przedstawiania mojego problemu. Miałam plan. Najpierw przedstawię mu fakty, a później poproszę o pomoc finansową. O pożyczkę. Zamierzałam go spłacić i zdecydowanie musiałam to mocno podkreślić, żeby nie było co do tego żadnej wątpliwości.

– I chcesz, żebym ci przy tym pomógł? – Zaśmiał się. – Pewnie cię rozczaruję, ale nie znam się na wszystkim.

– Bardzo śmieszne. Pewnie cię rozczaruję, ale nawet cię o to nie podejrzewałam. Nie chodzi mi o to, żebyś zakasał rękawy i bawił się w robotnika, ale trzeba sprawdzić hydraulikę i instalację elektryczną… gazową – zaczęłam wymieniać.

– Chcesz mi powiedzieć, że kupiłaś dom bez uprzedniego sprawdzenia tych rzeczy? Kto tak robi?

Adam zmarszczył brwi i wyglądał na poirytowanego moją ignorancją. Chciałam kupić ten dom, odkąd skończyłam dziesięć lat. Stał na końcu naszej ulicy, wtedy jeszcze był zamieszkiwany przez jakąś rodzinę. Patrzyłam na biały płotek, mały ogródek i szeroki ganek, na którym wisiała drewniana huśtawka. Za każdym razem, gdy tylko przejeżdżaliśmy z rodzicami obok tego budynku, patrzyłam z uśmiechem na niebieskie okiennice i marzyłam, żeby zamieszkać w tym małym, bajkowym domku. Później przenieśliśmy się z rodzicami do innej dzielnicy, ale nawet jako nastolatka lubiłam jeździć w tamte okolice i wpatrywać się w ten śliczny parterowy domek. Ten widok nastrajał mnie optymistycznie, dawał nadzieję i dziwne poczucie przynależności do tego miejsca. Z czasem nieruchomość opustoszała i dziwiłam się, że od dłuższego czasu nikt nie był nią zainteresowany. Biłam się z myślami, ale do głosu przedarło się dziecięce marzenie i zanim się spostrzegłam, byłam właścicielką nadgryzionego przez ząb czasu budynku.

– Agentka nieruchomości powiedziała, że instalacje są w dobrym stanie, ale…

– I ty jej w to uwierzyłaś? – Brat zadrwił ze mnie. – Jesteś aż tak naiwna?

– Potrzebuję pieniędzy, żeby to wszystko teraz ogarnąć – wyrzuciłam z siebie szybko, nie zważając na jego prześmiewczy ton.

– Czy ja dobrze rozumiem? Wpakowałaś całą kasę od rodziców w dom, który wymaga remontu? – Zainteresował się. – Za tę sumę powinnaś kupić sobie domek w bardzo dobrym stanie. Może nawet z basenem.

– Miałam inne zobowiązania, a poza tym, jeśli już musisz wiedzieć, to nie wydałam wszystkiego. Tylko… muszę się wynieść z mieszkania, w którym jestem teraz. Zależy mi na czasie. To bardziej skomplikowane.

– Nie pracujesz? Nie masz żadnego dochodu? – wypytywał.

– Wiesz dobrze, że nadal piszę, ale nie ma z tego jakiejś wielkiej forsy.

– Niepotrzebnie przerywałaś studia, ale na asystentkę mogłabyś się nadać. Mówiłem ci, żebyś przyszła do mnie do pracy. Miałabyś stałą pensję, a tak nawet nie możesz ubiegać się o pożyczkę w banku.

– Wystarczy nam jeden prawnik w rodzinie. Ja robię to, co lubię.

– Tylko nie masz z tego pieniędzy.

Wzięłam głęboki oddech, bo kiedy słuchałam tych uwag, przypominał mi się mój ojciec. Adam świetnie go w tej kwestii zastępował. Ile razy wyrzucał mi, że porzuciłam swoją przyszłość na rzecz bzdur, które nazywałam swoją pasją. Nie rozumiał, że dziennikarstwo dawało mi głos, którego często w naszej rodzinie nie miałam. Młodsza od Adama o trzy lata, według moich rodziców byłam lekkoduchem, a mój brat, cudowne dziecko, potrafił wszystko ogarnąć sam. Buntowałam się przez wiele lat, podążyłam za swoimi marzeniami, ale wciąż gdzieś z tyłu głowy miałam poczucie gorszego istnienia, jakby decyzje, które podejmowałam z radością, po czasie nasączały się goryczą i smakiem porażki.

– Pożyczysz mi chociaż na jakiegoś fachowca, który sprawdzi, czy dom jest bezpieczny? – zapytałam, podminowana jego docinkami.

– Nie wierzę – powiedział Adam, przecierając dłońmi twarz.

– Posłuchaj – odezwał się nieznajomy, o którym istnieniu na chwilę zapomniałam. – Mam kumpla, który wisi mi przysługę, a tak się składa, że prowadzi firmę remontową. Ma wszelkie uprawnienia, ma do tego też ludzi. Nie będziesz musiał wykładać kasy. Sprawdzi, co trzeba, i tyle.

Patrzyłam na mężczyznę oniemiała. Gdyby udało się zorganizować tę inspekcję bez mojego wkładu pieniężnego, byłoby po prostu bosko. Nie musiałabym pożyczać pieniędzy od Adama. To zaoszczędziłoby mi wielu problemów i mogłabym zacząć pozostałe prace remontowe, oczywiście pod warunkiem, że instalacje rzeczywiście są sprawne. W zasadzie najbardziej obawiałam się rozpruwania ścian, ale mocno wierzyłam w słowa agentki nieruchomości, która zarzekała się, że to nie będzie konieczne. Wręczyła mi plan domu, a ja, szczęśliwa, po prostu podpisałam dokumenty.

– Zadzwonię do niego i sprawdzę, jak u niego z czasem.

Gdy nieznajomy podniósł się z fotela, znowu ogarnęło mnie dziwne uczucie, jakby wypełnił całą przestrzeń tego pomieszczenia i było zbyt ciasno, żebym mogła się w nim zmieścić. Przechodząc obok, uchwycił moje spojrzenie, a ja, widząc ten jego dziwny kolor oczu, jakby zielony walczył z szarością, zadrżałam na całym ciele. Po chwili poczułam ostry zapach perfum, wyrazisty i mroczny, aż miałam ochotę się odwrócić, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. Kiedy tylko zamknęły się za nim drzwi, mój brat przystąpił do ataku.

– Następnym razem uprzedź mnie, zanim wpadniesz do mojego biura – warknął.

– Jak mam cię niby poinformować wcześniej, skoro nawet nie odbierasz ode mnie telefonu?

– Ja mam prawdziwe zajęcie, nie tak jak ty!

– Bo niby jestem od ciebie gorsza?!

– Jesteś nieodpowiedzialna, beztroska i naiwna!

– Bo kupiłam dom moich marzeń?!

– Marzyłaś, żeby kupić jakąś norę do remontu?! Super! Marzyłaś, żeby zostać pismakiem, który przymiera głodem? Jeszcze lepiej. Masz jakiś wypaczony system rozwoju.

– Wiesz co?! – syknęłam bliska obłędu. – Mam cię w dupie! Nie potrzebuję twojej pomocy! Dam sobie radę. Bez ciebie. Zresztą i tak nigdy w niczym mi nie pomogłeś. Faktycznie coś jest ze mną nie tak, skoro przyszłam tutaj prosić cię o pomoc.

Wyszłam, zanim zdążył mi odpowiedzieć. Trzasnęłam drzwiami, chociaż powinnam była się opanować. Byłam w miejscu publicznym, a w poczekalni siedziała jakaś kobieta, która przypuszczalnie oczekiwała na wizytę u Pana Dupka pomagającemu wyłącznie za kasę.

Amanda popatrzyła na mnie przerażona, ale minęłam ją bez słowa i ruszyłam do windy. Klikałam w przycisk przywołujący, jakby to co najmniej miało przyspieszyć moją ewakuację. Nie przemyślałam swojego zachowania, uniosłam się dumą i teraz musiałam jakoś sobie poradzić. Niepotrzebnie tutaj przychodziłam. Nawet Claire była pewna, że nic z tego nie będzie, a ona na ogół wierzyła w ludzi. Ja już dawno straciłam nadzieję, że w moim życiu znajdzie się ktoś, kto zechce w nim pozostać na dłużej. Na zawsze nie wchodziło w grę, bo przecież… Ach, nieważne. Musiałam się teraz skupić na czymś innym.

– Możemy być u ciebie w piątek, ale jeszcze nie wiem, o której godzinie.

Podskoczyłam na dźwięk głębokiego, męskiego głosu. Mężczyzna stanął blisko, co trochę mnie onieśmieliło. Gdyby objął mnie swoimi ramionami i mocno ścisnął, z łatwością mógłby mnie zmiażdżyć. Nie wiem, dlaczego w ogóle pomyślałam o tym, że miałby mnie obejmować ramionami. Co się ze mną działo? Aż tak bardzo byłam spragniona drugiego człowieka? Naprawdę mi tego brakowało?

Patrzyłam mu prosto w oczy, chcąc sobie przypomnieć, co do mnie powiedział. Hipnotyzował mnie swoim wzrokiem i już sama nie wiedziałam, czy się go boję, czy mnie intryguje. Był wyższy ode mnie prawie o głowę, a ramiona z pięknie wykrojonymi mięśniami wręcz zachęcały, żeby się w nich znaleźć, i pewnie stąd te moje rozmyślania na temat przytulania.

Musiałam się skupić. Mówił coś o piątku. Zanim jednak moje spojrzenie dotarło do jego oczu, powędrowałam nim po całym jego ciele, jakbym skanowała zarys jego sylwetki. Nie potrafiłam się powstrzymać. To było ode mnie silniejsze.

– Chcesz coś powiedzieć? – zapytał nagle, co wyrwało mnie z dziwnego transu.

– Nie – zaprzeczyłam zbyt szybko.

– Okej. Dasz mi swój numer telefonu i adres? – zapytał.

– Tak, oczywiście – powiedziałam pospiesznie.

Wyciągnąwszy z torebki notes i długopis, zapisałam dane, o które poprosił. Stał zaskoczony z komórką w ręce, bo pewnie czekał na to, że mu wszystko podyktuję, ale ja tego w pierwszej chwili nie zauważyłam, dlatego trochę speszona podałam mu świstek papieru, próbując powstrzymać drżenie dłoni. Byłam pewna, że to efekt nerwów, które wciąż we mnie buzowały. Mój brat potrafił zaleźć mi za skórę, dlatego nie utrzymywaliśmy ze sobą zbyt częstego kontaktu. Tak naprawdę to praktycznie ze sobą nie rozmawialiśmy.

Winda wreszcie dotarła. Gdy tylko do niej weszłam, znowu popatrzyłam na twarz zagadkowego mężczyzny, jednak tym razem moje spojrzenie zatrzymało się na jego ustach, dosłownie na parę sekund, i wtedy zobaczyłam, że ich kąciki lekko się uniosły, prawie niezauważalnie. Oderwałam zawstydzona wzrok i wbiłam go w podłogę.

– Może jednak chcesz coś powiedzieć? – zapytał łagodnie.

– Nie – odpowiedziałam krótko i odetchnęłam z ulgą, gdy tylko drzwi windy się zamknęły, odgrodziwszy nas od siebie.

DAMON

Wróciłem do biura Adama, bo mieliśmy jeszcze sporo spraw do omówienia. Jego siostra wpadła w najmniej odpowiednim momencie, ale w sumie dobrze się stało, bo zaczynałem się nakręcać, a taki przerywnik z jej dramatem trochę mi pomógł się uspokoić. Miałem teraz sporo na głowie, ale prawda była taka, że sam się wpakowałem w to gówno i liczyłem, że mój kumpel mnie z tego wyciągnie. Znowu. W zasadzie tylko on mi mógł teraz pomóc.

Adam przeglądał dokumenty, wcześniej poznał moją wersję zdarzeń, ale teraz musiałem dać mu czas, żeby to wszystko zebrał w całość i zaczął planować, jak z tego wszystkiego wybrnąć. Co jakiś czas wzdychał i zaczynało mnie to mocno wkurzać. Wiedziałem, że sprawa jest mocno porąbana, ale nie beznadziejna.

– Jak to wygląda? – zapytałem, przerywając ciszę.

– Różowo nie jest – skwitował, ale wciąż przekładał dokumenty.

– Tyle to ja wiem – odburknąłem. – Bierzesz trzysta dolców za takie stękanie?

– To ty mi płacisz? – Zaśmiał się.

– A gdybym zapłacił, zdradziłbyś coś więcej? Poza tym przypominam, że migasz się od przyjmowania ode mnie kasy. To twój problem. Wiesz, że jestem wypłacalny.

Adam oparł się wygodnie na swoim obrotowym fotelu i rozłożył ręce jak ksiądz na ołtarzu.

– Nie marudź. Co chcesz wiedzieć? – zapytał.

– Wrócę do służby?

– Pytasz kiedy czy że w ogóle?

– Nawet tak nie żartuj.

– Ja nie żartuję – powiedział poważnie i to mi się nie spodobało. – Sporo ci się tutaj nazbierało, ale tym ostatnim przebiłeś wszystko. Będzie ciężko jak cholera.

– A to drugie?

– Goły nie zostaniesz, ale z czymś będziesz się musiał pożegnać.

– Pewnie z dumą – próbowałem żartować, chociaż najchętniej coś bym rozwalił.

– Przede wszystkim panuj nad sobą. Dasz radę? A może pójdziesz na jakąś terapię?

– Na to się chyba zanosi. Wyślą mnie, zanim wrócę.

– Policyjny regulamin to jedno, ale może sam powinieneś…

– Dobra, dosyć tego pieprzenia – przerwałem mu. – Ogarniesz ten syf?

– A nie dołożysz mi do tego już żadnych niespodzianek?

– Postaram się.

– Wystarczy siąść spokojnie na dupie i dać mi działać.

– Łatwiej obiecać niż dotrzymać obietnicy.

– Jak jesteś spięty, to proponuję seks. Rozładowuje napięcie w stu procentach.

– Nie jesteś w moim typie.

Adam parsknął śmiechem.

– Nawet gdybym był gejem, nie miałbyś u mnie żadnych szans.

– Nie podoba mi się, dokąd zmierza ta rozmowa.

Pożegnałem się z nim i ruszyłem do mieszkania, które chwilowo okupowałem. Nie było tak luksusowe jak mój dom, który musiałem opuścić, ale nie zależało mi na tym. Tutaj miałem przynajmniej spokój, chociaż zbyt długa cisza mnie dobijała. Brak jakiegokolwiek zajęcia źle na mnie wpływał, nosiło mnie w środku, a to zawsze zwiastowało kłopoty. Z takim nastawieniem bałem się teraz iść do baru, bo zwykłe popijanie drinka mogłoby się skończyć niepotrzebną bójką. Miałem problem. Wiedziałem o tym już od dawna i pewnie powinienem był coś z tym zrobić, jednak chęć wyżycia się była większa.

Praktycznie cały następny dzień spędziłem w hali. Ćwiczyłem na worku treningowym, trochę poboksowałem z kolesiem, który potrzebował partnera do sparingu, a później biegałem na bieżni, aż zachciało mi się rzygać. Obiecałem Adamowi, że będę trzymał się z daleka od kłopotów, a to oznaczało, że muszę się zmęczyć. Po powrocie do domu wziąłem szybki prysznic, a później, nawet się nie wycierając z wody, runąłem goły na łóżko i od razu usnąłem.

Rano zwlokłem się z wyra, ale zakwasy od razu odebrały mi ochotę na jakiekolwiek zbędne ruchy. Zaparzyłem kawę, próbowałem rozciągnąć mięśnie ramion, ale nie miałem zamiaru robić pompek jak co dzień po przebudzeniu. Dzisiaj byłem cały obolały, bo przegiąłem z treningiem. Już nie wiem, co było gorsze – te cholerne zakwasy czy nabuzowanie.

Zegar wskazywał dziesiątą i pewnie dlatego bolała mnie głowa, bo nigdy tak długo nie spałem. Chłodny prysznic obudził mnie skuteczniej niż mocna kawa. Zadzwonił telefon, a gdy zauważyłem na wyświetlaczu imię Jasper, od razu przypomniałem sobie, że jest piątek i umówiłem się z nim oraz siostrą Adama u niej w domu. Uzgodniliśmy, że spotkamy się na miejscu w samo południe. To mi było na rękę, musiałem tylko zawiadomić samą zainteresowaną.

Odnalazłem świstek papieru, który mi wręczyła, i wklepując jej numer na klawiaturę, wciąż nie mogłem uwierzyć, że dała mi go na kartce, zamiast podyktować, gdy na to czekałem. Odebrała po trzech sygnałach.

– Cześć… siostra – powiedziałem, bo nagle zdałem sobie sprawę z tego, że nie wiem, jak ma na imię.

– Adam? – usłyszałem głos, który trącił niedowierzaniem.

– Nie, jego kolega, który ma zamiar przyprowadzić ci dzisiaj remontowego zbawcę. Będziesz w domu około południa?

– Tak, oczywiście. – Jej głos znacznie się ożywił.

– Świetnie. Tylko pochowaj marihuanę i wszystkie nielegalne substancje, żebym nie musiał cię przymknąć.

Uśmiechnąłem się sam do siebie. Nie miałem teraz żadnej władzy, ale ona o tym nie wiedziała, a byłem prawie pewny, że wścieknie się na moją uwagę, co mnie trochę bawiło. Stwierdziłem, że taka mała rozrywka jej kosztem nie zaszkodzi.

– Nie posiadam takich rzeczy – zapewniła mnie rzeczowo, ale wyczułem w jej głosie irytację.

Bingo – pomyślałem i od razu humor mi się poprawił. Zebrałem się szybko, a wychodząc z mieszkania, jeszcze raz rozłożyłem poskładaną na cztery kartę i spojrzałem na adres. Na szczęście nie było daleko ode mnie; i chociaż kierowcy w Irving doprowadzali mnie do szału, to wiedziałem, że o tej godzinie miasto nie powinno być zakorkowane. Pospiesznie wsiadłem do samochodu i bez problemu dotarłem na miejsce.

Zaparkowałem na podjeździe, zastawiając go całkowicie swoją toyotą 4runner TRD off-road. Lubiłem duże, masywne samochody, bo dobrze się w nich czułem. Poza tym często urządzałem sobie wypady poza miasto, a że miałem zamiłowanie do dróg, z którymi niewiele aut mogłoby sobie poradzić, postawiłem na tę kobyłę. Byłem z niej zadowolony.

Jasper podjechał dosłownie minutę po mnie i musiał zostawić swoją maszynę przy ulicy wzdłuż krawężnika. Ruszyliśmy równo w stronę domu, witając się z daleka. Dawno go nie widziałem, bo kiedy nasze drogi się rozeszły, każdy zajął się sobą, zapominając o przeszłości. Kilka miesięcy temu potrzebna mu była moja pomoc, która lekko trąciła nielegalnością, stąd był teraz moim dłużnikiem. Dawniej spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, łapiąc się różnych remontów. Mieliśmy plany na wspólną firmę budowlaną, ale moje życie się posrało i nagle okazało się, że jestem gliną.

Wchodząc na ganek, zauważyliśmy otwarte na oścież drzwi wejściowe. Zmarszczyłem brwi, przekroczyłem powoli próg jako pierwszy i zapukałem mocno, żeby dźwięk dotarł do tego, kto jest w środku. Już miałem krzyknąć „policja!”, ale się powstrzymałem. To nawyk, który musiałem teraz w sobie stłumić. Nie wiadomo, do cholery, na jak długo zresztą.

Zanim zdążyłem zrobić kolejny krok, z głębi domu wyłoniła się zadowolona właścicielka. Luźna, workowata sukienka w kolorze bliżej nieokreślonym kończyła jej się tuż przed kolanami. Szerokie i jak dla mnie zbyt duże boczne kieszenie, które pewnie mogłyby pomieścić z sześć kilogramów jabłek każda, mocno ją poszerzały w biodrach. Kiedy widziałem ją po raz pierwszy, wyglądała na szczuplejszą, chociaż i tak należała do grupy kobiet o pełnych kształtach. Całkiem apetycznie – oceniłem szybko, choć to nie było celem mojej wizyty.

Po kilku uprzejmościach, których od zawsze nie cierpiałem, weszliśmy do środka. Dopiero teraz uderzył we mnie zapach stęchlizny, starości, kurzu i brudu. Nie wyglądało to dobrze. Poplamiona w kilku miejscach, przetarta gdzieniegdzie wykładzina wraz ze ścianami oblepionymi pstrokatymi tapetami tworzyły niepokojący klimat, w sam raz na scenerię horroru. Totalny syf. Już wiedziałem, co miał na myśli Adam, mówiąc, że jego siostra żyje w jakimś innym świecie. Ktoś jej po mistrzowsku wcisnął ten dom, a ona wyglądała jak dziecko w sklepie z cukierkami. Uśmiechnięta, zadowolona z siebie, jakbyśmy patrzyli zupełnie na coś innego. Ona widziała swój uroczy kącik, a ja raczej melinę. Jak dla mnie musiała coś brać.

– Słyszałem, że chcesz sprawdzić instalacje – przeszedł do rzeczy Jasper.

– Tak. Z tego, co wiem, to były wymieniane, ale chcę się upewnić.

– Słusznie. Masz plany domu?

– Tak, oczywiście.

– Wiesz, że będę musiał rozwalić ścianę w kilku miejscach? – zapytał budowlaniec.

Skinęła głową, po czym wzięła głęboki oddech, jakby co najmniej właśnie się dowiedziała, że będzie operowana. Kiedy wręczyła dokumentację Jasperowi, ja spacerowałem swobodnie po wszystkich pomieszczeniach. Adam poprosił mnie, żebym zdał mu relacje ze stanu inwestycji jego siostry. Zgodziłem się, bo w końcu on też mi pomagał. Byłem tutaj w roli pośrednika, ale także szpiega. Nie miałem jednak z tym żadnych oporów.

Kumpel przywlókł ze swojego samochodu narzędzia i zaczął się już dobierać do ścian w salonie, a skoro nie potrzebował mojej pomocy, wszedłem do kolejnego pomieszczenia. Omiotłem je szybko wzrokiem, ale nie zrobiło na mnie dobrego wrażenia, zupełnie jak pozostałe. Odwróciłem się w stronę drzwi, gdy usłyszałem kroki. Dumna właścicielka pewnie nie chciała być świadkiem demolki, więc przywędrowała do mnie.

– Idealne wnętrze – podsumowałem z ironią, której ona nie wychwyciła, bo popatrzyła na mnie z zadowoleniem, musiałem więc szybko doprecyzować, o co mi chodzi. – Dla narkomanów.

– Co? – Przestała się uśmiechać.

– Idealna dziupla. Oczami wyobraźni już widzę te materace po kątach i wszędzie porozrzucane brudne strzykawki.

– I to powiesz Adamowi?

Zaskoczyła mnie. Najwidoczniej nie była taka głupia i naiwna, jak ją określił brat. Lubiłem inteligentne kobiety, bo błyskotliwy umysł był znacznie seksowniejszy od najpiękniejszej modelki, którą myślenie boli. Nie odpowiedziałem na jej pytanie, co tylko potwierdziło jej przypuszczenia. Nie musiałem bajerować, bo przecież byłem tutaj tylko ze względu na Adama. Mieliśmy dobry układ – on wyciągał mnie z gówna, w jakie wdepnąłem, a ja sprawdzałem, w co wdepnęła jego siostra.

– Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że ktoś cię naciągnął?

– Nawet nie wiesz, ile zapłaciłam – broniła się.

– Nie przepłaciłaś, jeśli dostałaś to za darmo.

– Nie widzisz tego, co ja.

– Tak, zdążyłem to zauważyć, tylko że ja widzę stan faktyczny, a ty? Może się nawet okazać, że ten dom ma sprawną hydraulikę i pozostałe instalacje, ale reszta nadaje się do totalnej demolki.

– To dobrze, bo dzięki tobie to jedyne, na co mam teraz ochotę – odgryzła się.

– Cieszę się, że cię motywuję. Polecam się na przyszłość.

– Jesteś okropny.

– Gdybyś była pierwszą, która mi to mówi, to może nawet bym się przejął.

Skrzyżowała ręce na piersiach, próbując chyba przybrać postawę gotowości na kolejny atak. Pewnie myślała, że wygląda groźnie, ale ja ledwie powstrzymywałem śmiech. Oczywiście, że nie podobało jej się to, co mówiłem, bo dobrze wiedziała, że to prawda. Wydawało mi się to całkiem zabawne.

– Wystarczy trochę ciężkiej pracy i wyobraźni – wygłosiła wymownie.

– Z tym się akurat zgodzę.

– Ale skoro musisz raportować do mojego brata, to proszę bardzo, kapusiu.

Uderzyła w czułą strunę. Nie żebym kiedykolwiek donosił, ale bardzo nie lubiłem tych, którzy to robili, a skoro mnie do nich porównała, trochę mnie ubodło. Zresztą chyba sama to zrozumiała, bo opuściła ręce, unikając mojego wzroku, a gdy już nie wiedziała, co ma z nimi zrobić, wsadziła je bezradnie do olbrzymich kieszeni. Zaatakowała, po czym szybko się wycofała. Sprawiała wrażenie, jakby obawiała się mojej reakcji, co mnie zastanowiło.

– Nie lubię tego słowa – upomniałem ją, zachowując łagodny ton.

– Wolisz „informator”?

– Nie idź tą drogą, siostro.

– Dlaczego mówisz do mnie „siostro”?

– Sama napisałaś na kartce ze swoim adresem i telefonem „siostra Adama”.

– Napisałam tak, żebyś sobie nie pomylił z jakąś inną Haley, która dałaby ci karteczkę… w innym celu.

– W innym celu?

Uśmiechnąłem się oszczędnie, tłumiąc rozbawienie, bo widziałem, jak się speszyła, i ani razu nie podniosła wzroku, żeby spojrzeć mi w oczy. Złapałem się na tym, że zaczynam czuć się przy niej dobrze, swobodnie, dziwnie odprężony. Chyba nawet zaczynałem ją lubić. Taka niegroźna wariatka, która właśnie dostarczała mi namiastkę rozrywki.

– Temat seksu cię krępuje? – wypaliłem specjalnie, bo droczenie się z nią sprawiało mi zaskakującą przyjemność.

– Jakiego seksu?! – wypaliła, zawstydzając się ponownie. – Rozmawiamy o remoncie.

– Próbowałaś mnie obrazić, ale ci odpuszczę, bo rumienisz się jak nastolatka.

– To obrzydliwe, że wiesz, jak rumieni się nastolatka.

Zaśmiałem się w głos. Ona była obłędna. Miała z pewnością powyżej dwudziestu pięciu lat i nie wierzyłem, że jest dziewicą, ale wyglądało na to, że ja ją w jakiś sposób krępuję. Podobało mi się to. Na dodatek jej reakcje były zabawne, co wprawiło mnie w dobry nastrój. Siostra Adama miała na mnie dobroczynny wpływ, bo nie sądziłem, żeby to ostatni trening tak mnie rozluźnił.

– Pamiętam coś jeszcze ze szczenięcych lat – powiedziałem, wciąż się uśmiechając.

– O dziwo, instalacja jest nowa – oświadczył Jasper, wchodząc do pokoju.

Haley zamknęła oczy i westchnęła z ulgą, jakby co najmniej jej modły zostały wysłuchane. W sumie cieszyłem się, że będzie miała mniej roboty. Kibicowałem jej, kierowany sympatią, która już na dobre zaczęła we mnie kiełkować.

– Zrobiłem trochę bałaganu, więc wymienię te płyty, które uszkodziłem, ale mogę tutaj wejść z ekipą najwcześniej za dwa miesiące.

– Za dwa miesiące? – powtórzyła przerażona Haley.

– Przykro mi, ale mam teraz naprawdę dużo zleceń.

– Ale te dziury… – zaczęła i nie skończyła zdania.

– Dobra, stary – wtrąciłem się, bo nie mogłem patrzeć na jej panikę. – Masz te płyty u siebie?

– Tak.

– W takim razie zgarnę je i sam to załatwię.

– Spoko – zgodził się Jasper. – Wracasz do gry?

– Nie, po prostu kolejny raz po tobie sprzątam.

Zaśmiałem się, po czym klepnąłem kumpla w ramię. Jasper pokręcił głową, wzdychając ostentacyjnie. Za to Haley podniosła głowę i spojrzała na mnie pytająco. Nie wyglądała na przekonaną. Zaczynało robić się ciekawie, bo naprawdę nawet nie musiałem się zmuszać do zaoferowania swojej pomocy. Zresztą i tak nie miałem planów na następne dni, więc równie dobrze mogłem przydać się na coś w tym domu, zamiast doprowadzać się do skrajnego wyczerpania na hali. Boksowanie nie ucieknie, a tutaj byłem potrzebny. A może po prostu chciałem się tak czuć.