Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Syberia jest polska. To Polacy zdobyli, zmierzyli, zbadali, zbudowali całą Syberię. Zesłańcy, katorżnicy, śmiałkowie, awanturnicy, odkrywcy, budowniczowie. Wygrali z dziką przyrodą, z nieprzyjaznymi warunkami. Zostawili po sobie dobre wspomnienia u syberyjskich ludów i siwe włosy u carskich gubernatorów. Zaradni, przedsiębiorczy, wykształceni i ciekawi świata. Jak to Polacy.
* Rzeczypospolita nad Amurem. Dlaczego dwór cesarski w Pekinie zmuszony był do prowadzenia korespondencji po polsku?
* Zapomniany Wallenrod. Dlaczego Jan Prosper Witkiewicz został zamordowany przez brytyjski wywiad?
* Badacz Morza Sybiraków. Dlaczego Benedykta Dybowskiego uważano na Kamczatce za dobrego, białego boga?
* Historia odkryć i pewnego konia. Czy Mikołaj Przewalski czuł się Polakiem? I do kogo był podobny z profilu?
* Polacy jako budowniczowie Mandżurii. Dlaczego język polski był najpopularniejszym europejskim językiem w tej krainie?
* Bajeczny skarb krwawego barona. Czy Ferdynand Ossendowski i Kamil Giżycki znali miejsce jego ukrycia? Czy dlatego w poszukiwaniu wskazówek jego ukrycia enkawudziści rozkopali po wojnie grób Ossendowskiego?
* Polacy na wojnie rosyjsko – japońskiej na morzu. Czy polscy oficerowie byli najlepszą kadrą rosyjskich okrętów? Czy odwaga oficera w roku 1905 mogła mu uratować życie 35 lat później w Katyniu?
* Dramatyczne losy 5. Dywizji Strzelców. Dlaczego Czesi zdradzili Polaków i wywieźli zrabowane kosztowności do swojego kraju?
* Hollywoodzka super produkcja i fałszywi bohaterowie. Dwóch Polaków zmyśliło historię skutecznej ucieczki z łagru na podstawie której nakręcono popularny film?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 296
Projekt okładki i stron tytułowych
Fahrenheit 451
Projekt graficzny, skład, łamanie, fotoedycja, postprodukcja
TEKST Projekt
O ile nie zaznaczono inaczej, zdjęcia pochodzą z Wikipedii.
Redakcja
Katarzyna Litwinczuk
Korekta
Mariola Niedbał
Dyrektor
wydawniczy Maciej Marchewicz
ISBN 9788380793866
© Copyright by Sławomir Koper
© Copyright for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2025
Wydawca
Fronda PL, Sp. z o.o.
ul. Łopuszańska 32
02-220 Warszawa
tel. 22 836 54 44, 22 877 37 35
faks 22 877 37 34
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwofronda.pl
www.facebook.com/FrondaWydawnictwo
www.twitter.com/Wyd_Fronda
Jakiekolwiek nieautoryzowane wykorzystanie tej publikacji do szkolenia generatywnych technologii sztucznej inteligencji (AI, SI) jest wyraźnie zabronione z wyłączeniem praw autora, współautora oraz wydawcy. Wydawca korzysta również ze swoich praw na mocy artykułu 4(3) Dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym 2019/790 i jednoznacznie wyłącza tę publikację z wyjątku dotyczącego eksploracji tekstu i danych.
Przygotowanie wersji elektronicznej
Epubeum
Okładka
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Od autora
1. Polskie państwo nad Amurem
Podbój Syberii
Przygody kresowego szlachcica
Dziki Zachód po rosyjsku
Jarmark w Kireńsku
Jaxa
Między młotem a kowadłem
Pan Samochodzik nad Amurem
Wariacje na temat Nicefora
Spis treści
Cover
Title Page
Copyright Page
Podczas spotkań z Czytelnikami wielokrotnie słyszę pytanie, skąd czerpię pomysły na kolejne książki. Z reguły odpowiadam, że jest to dzieło przypadku. Tak też było z niniejszą pozycją. Gdy pisałem Najbliższe Kresy. Ostatnie polskie lata, zwróciłem uwagę na losy filomatów i filaretów zesłanych w głąb Rosji. Dla niektórych z nich był to – paradoksalnie – początek znakomitej kariery naukowej lub urzędniczej, która w prowincjonalnym Wilnie nigdy nie stałaby się ich udziałem. Podczas rozmowy we Frondzie wspomniałem, że – mimo iż wielu Polaków zrobiło na Syberii karierę – w powszechnej świadomości ta ogromna kraina kojarzy się nam wyłącznie z katorgą i martyrologią. Wydawcy okazali zainteresowanie tematem i szybko doszliśmy do porozumienia. Efekt moich poszukiwań mają Państwo przed sobą.
W tej książce niewiele miejsca poświęcam katordze, zesłaniom czy późniejszym sowieckim łagrom. Oczywiście nie mogłem tego tematu całkowicie pominąć, gdyż niektóre kariery zaczęły się właśnie od takich wyroków. Ale jest to przede wszystkim publikacja o Polakach – ludziach sukcesu, którzy odkrywali Syberię, kolonizowali ją i święcili tam triumfy. Bez naszych rodaków dzieje tej krainy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Niezależnie od tego, czy występowali w carskich mundurach, czy też w strojach badaczy i odkrywców, nie można napisać historii Syberii bez ich udziału. Nawet jeśli rosyjska, a potem sowiecka historiografia starały się umniejszać lub w ogóle pomijać ich zasługi.
Powstało już wiele książek o polskiej martyrologii za Uralem, nie chciałem więc pisać kolejnej. I ta pozycja całkowicie się od nich różni. Powiem nieskromnie: publikacji o takiej problematyce na polskim rynku wydawniczym jeszcze nie było. Dotychczas ten temat był tylko rozsiany w źródłach i opracowaniach, ale nigdy nie został zebrany w jedną całość.
Chciałbym też wyjaśnić pewną ważną kwestię. Przyjąłem dawny rosyjski podział geograficzny, według którego za Syberię uważano wszystkie krainy na wschód od Uralu oraz na północ od Mongolii i Chin. Nie znano wówczas jeszcze określenia „rosyjski Daleki Wschód”, zatem – by ułatwić sobie pracę – potraktowałem Syberię w najszerszym ujęciu. Dzieje wielu bohaterów tej książki toczyły się bowiem na terenach od Uralu po Pacyfik. Zresztą czy opisując postać Benedykta Dybowskiego, można nie wspomnieć, iż kilka lat spędził na Kamczatce? Podobnie nie da się pominąć polskiego państwa nad Amurem, na pograniczu rosyjsko-chińskim w drugiej połowie XVII wieku, pięciomilionowego obecnie Harbinu, zaprojektowanego i zbudowanego przez naszych rodaków, oraz polskiej kolonii w Mandżurii, w której przed laty rozbrzmiewał nasz ojczysty język.
Sławomir Koper
Główny budynek osady Czernichowskiego powstał na planie prostokąta o wymiarach 36 na 26 metrów. Od strony rzeki wybudowano dwie wieżyczki, a nad bramą – izbę sądową. Magazyny zlokalizowano poniżej poziomu gruntu, natomiast ostrokół mierzył ponoć 40 metrów. Całość otaczała fosa.
Z dzisiejszej perspektywy może się to wydawać wręcz nieprawdopodobne, ale zdarzało się, że w drugiej połowie XVII wieku kancelaria cesarska w Pekinie prowadziła korespondencję w języku polskim. Wprawdzie Rzeczpospolita uchodziła wówczas za europejskie mocarstwo, ale pisma z Pekinu nie trafiały na dwór w Warszawie czy Wilnie, lecz… do polskiego państwa nad Amurem, czyli bezpośredniego sąsiada cesarstwa. Korespondencja była dwujęzyczna – po chińsku i po polsku – nie używano natomiast języka rosyjskiego.
Polski organizm państwowy nad Amurem nazywano Jaxą od herbu jego założyciela, Nicefora Czernichowskiego. Chociaż państwo to było efemerydą i istniało zaledwie około 20 lat, jego sława dotarła nawet na zachód Europy. Wspominał o nim niderlandzki uczony Nicolaes Witsen, a granice Jaxy zaznaczono na mapie opracowanej we Francji. Dlatego – mimo bardzo ubogich i sprzecznych ze sobą źródeł – warto od tego tematu rozpocząć opowieść o znaczących Polakach w dziejach Syberii. Tym bardziej że losy bohatera niniejszego rozdziału są w naszym kraju praktycznie nieznane, podobnie jak fakt, że Nicefor był przyczyną wybuchu pierwszej wojny chińsko-rosyjskiej.
Wielkie odkrycia geograficzne stały się impulsem do kolonizacji nowo poznanych terytoriów, ale w większości przypadków były to prywatne przedsięwzięcia finansowe grup inwestorów. W tym celu zakładano kompanie handlowe mające za zadanie nie tylko podbić zamorskie obszary, lecz także zapewnić ich skuteczną eksploatację. Dzięki monopolowi handlowemu udziałowcy korporacji zapewniali sobie duże zyski, a władze państwowe odnotowywały odpowiednio wysoki napływ podatków. Sztandarowym tego przykładem była powołana w 1600 roku Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska, która zmonopolizowała handel na Dalekim Wschodzie i podporządkowała sobie Indie. W podobny sposób działały również kompanie holenderskie.
Niderlandzkie korporacje upadły wraz z utratą znaczenia politycznego Holandii, a Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska stała się zbyt potężna jak na standardy rządu Jego Królewskiej Mości. Z tego powodu od początku XIX wieku odbierano jej kolejne przywileje i likwidowano monopole, aż wreszcie w 1858 roku, po wybuchu powstania sipajów, władze w Londynie przejęły kontrolę nad Indiami. Kompania istniała jeszcze przez kilkanaście lat, aż ostatecznie została rozwiązana. Nie zmienia to jednak faktu, że była najpotężniejszą korporacją w dziejach świata, która nie tylko posiadała własną armię, lecz także biła monetę i zawierała traktaty z innymi państwami.
Podobnie działo się w Europie Wschodniej. Na Kresach Rzeczypospolitej kolonizowano żyzne ziemie ukraińskie, gdzie powstawały niemal niezależne od władzy centralnej państewka magnackie z własnymi armiami i biurokracją. Także podbój Syberii przez Rosję rozpoczął się od prywatnej inicjatywy niezwykle bogatego rodu Stroganowów.
Zachodnia Syberia wchodziła wówczas w skład mongolskiego chanatu powstałego na gruzach Złotej Ordy obejmującej ogromne obszary wschodniej Europy i zachodniej Azji. Część jej dawnych terytoriów opanował niebawem moskiewski car Iwan Groźny, ale po skierowaniu ekspansji w stronę Inflant i Morza Bałtyckiego nie był osobiście zainteresowany podbojem Syberii. Zdawał sobie jednak sprawę z bogactwa tamtejszych terenów, a szczególnie z możliwości importu skórek zwierząt futerkowych wysoko cenionych w Europie. Dlatego też wydał zgodę, by Stroganowowie ruszyli na wschód, zachowując dla siebie udział w przyszłych zyskach.
Uczciwie trzeba przyznać, że pierwsze wyprawy za Ural nie były zbyt liczne. Bardziej przypominały ekspedycje hiszpańskich konkwistadorów, gdzie kilkuset zabijaków wyposażonych w broń palną podbijało wielomilionowe państwa indiańskie w Ameryce. Tylko że Hiszpanie stawali wobec wysoko rozwiniętych kultur Azteków, Inków czy Majów, natomiast rosyjscy zdobywcy mieli przeciwko sobie Mongołów i prymitywne plemiona azjatyckie walczące za pomocą łuków i włóczni. Warto też pamiętać, że XVI-wieczni Mongołowie mieli niewiele wspólnego z armią Czyngis-chana i jego następców, którzy stworzyli jedno z największych imperiów w dziejach ludzkości. Gdy Rosjanie ruszali na podbój Syberii, możliwości zbrojne tamtejszego chanatu były stosunkowo niewielkie, a taktyka i uzbrojenie przestarzałe, kwalifikujące się bardziej do epoki średniowiecza. Problem stanowił jednak fatalny klimat, który często sprawiał znacznie więcej problemów niż tubylcy.
Na czele pierwszej ekspedycji stanął Jermak Timofiejewicz – wcześniej pirat na Wołdze. Był to człowiek przedsiębiorczy i odważny, który z radością przyjął ofertę organizacji wyprawy, gdyż w Rosji czekałby go stryczek lub pal. We wrześniu 1581 roku wyruszył za Ural na czele 700 ludzi, wśród których byli najemni żołnierze Stroganowów, jeńcy wojenni, a nawet zbiegły mnich pełniący obowiązki kucharza. Główne siły tworzyli jednak kozacy. Aby nie mylić ich z wojownikami znanymi nam z terenów Rzeczypospolitej, warto zaznaczyć, że rosyjscy kozacy byli konnymi żołnierzami osiedlającymi się na prawie wojskowym z obowiązkiem służby carowi. Chociaż faktycznie przeważali wśród nich Rosjanie, nie brakowało też banitów i awanturników różnego pochodzenia. Bez wątpienia znali się jednak na wojennym rzemiośle oraz pożądali łupów i grabieży.
Ta niewielka armia kilkakrotnie pokonała znacznie liczniejsze oddziały chana Kuczuma, docierając aż do rzeki Ob. Dwa lata po rozpoczęciu wyprawy Timofiejewicz utonął w Irtyszu, a niedobitki jego oddziału rozpierzchły się – jednak pierwszy krok został zrobiony. Iwan Groźny przyjął tytuł cara Syberii i rozpoczął się regularny podbój, który przyszedł Rosjanom stosunkowo łatwo. Kuczum został ostatecznie pokonany w 1598 roku i zginął (jego siły rozbił 400-osobowy oddział), ale warto pamiętać, że realna władza Moskwy w praktyce ograniczała się do budowanych przez Rosjan ostrogów – ufortyfikowanych osad nad rzekami będącymi podstawowymi szlakami komunikacyjnymi. Były to prymitywne konstrukcje drewniane otoczone palisadą i wyposażone w wieżyczki, w których znajdowały się domy mieszkańców i pomieszczenia dla załogi wojskowej. W latach 20. XVII stulecia ich liczba sięgała pięćdziesięciu. To właśnie z ostrogów kontrolowano miejscową ludność i ściągano jasak – podatek płacony głównie w futrach (najwyżej ceniono skórki soboli), ale również w kruszcach, w które obfituje Syberia.
Apetyt Rosjan rósł w miarę upływu czasu i śladem Timofiejewicza ruszyli jego następcy. Wyprawiali się coraz dalej na wschód, zakładali nowe osady, które po latach przekształciły się w miasta. Na przykład początki Jakucka nad Leną sięgają 1631 roku, kiedy to Kozak Piotr Biekietow z 20-osobową załogą rozpoczął budowę umocnionej osady. Dowódca nie ukrywał, że warunki były bardzo trudne.
„W ciągu tych dwóch i pół roku przelewaliśmy krew, cierpieliśmy niedostatek, głodowaliśmy, jedliśmy wszelkie obrzydlistwa i plugawiliśmy swoje dusze”1.
W 1639 roku Iwan Moskwitin na czele 20 ludzi dotarł do Pacyfiku i założył Ochock, natomiast osiem lat później Siemion Dieżniow trafił nad Kołymę i jako pierwszy Europejczyk przepłynął cieśninę nazwaną później nazwiskiem Vitusa Beringa. Rosjanie zbliżyli się do brzegów Ameryki, co umożliwiło ich późniejszą ekspansję na teren Alaski.
Jedynym niespenetrowanym terenem pozostało dorzecze Amuru w pobliżu granicy z Chinami. Jako pierwszy dotarł tam w 1643 roku Kozak, Wasilij Pojarkow, który na czele 130-osobowej załogi wyruszył łodziami dopływem Amuru, Zeją. Po pokonaniu głównego nurtu rzeki dopłynął do Morza Ochockiego, ale w swoim raporcie nie ukrywał, że zawładnięcie obszarami nad Amurem będzie trudnym zadaniem. Miejscowe plemiona okazały się nieprzyjazne, warunki klimatyczne wyjątkowo uciążliwe i z tego powodu w ciągu trwającej trzy lata ekspedycji stracił połowę ludzi. Sugerował zwierzchnikom, że skuteczne ściąganie daniny będzie możliwe dopiero po wybudowaniu co najmniej trzech fortec i zaangażowaniu znacznie większych sił niż dotychczas.
Trzy lata później na czele setki kozaków w dół Amuru wyruszył Jerofiej Chabarow. Ten potomek chłopów, który doszedł do ogromnego majątku dzięki handlowi, zorganizował prywatną wyprawę, mając nadzieję na duże zyski. Był człowiekiem brutalnym, rzutkim i energicznym, swoim zachowaniem przypominał hiszpańskich konkwistadorów podbijających Nowy Świat. Z racji osiągniętej pozycji był pewien bezkarności – nie tylko w sposób bezwzględny prowadził interesy, lecz także „zabierał cudze żony, nikogo nie pytając”. Podczas wyprawy Amurem stosował taktykę „ognia i miecza”, łupiąc bezlitośnie tubylców. Sam przyznawał się do zdobywania informacji i skórek sobolowych poprzez tortury, gdyż krajowców „smażył i pytał”. Jego raport do władz był jeszcze bardziej pesymistyczny niż poprzednika – Chabarow uznał bowiem, że do podbicia i utrzymania nadamurskich terenów będzie potrzebne co najmniej sześć tysięcy żołnierzy. Sytuację dodatkowo pogarszał fakt, że do zwierzchnictwa i prawa do pobierania jasaku rościły sobie pretensje Chiny, co oznaczało groźbę konfliktu zbrojnego z Państwem Środka. Zresztą już podczas wyprawy Chabarowa Chińczycy zniszczyli założony przez niego (lub przez Pojarkowa) fort Ałbazin, który miał odegrać decydującą rolę w życiu Nicefora Czernichowskiego.
Konflikt z Chinami był nieunikniony, zwłaszcza że w 1656 roku na granicy z cesarstwem Rosjanie założyli Nerczyńsk. Niebawem faktycznie miało dojść do konfrontacji, a w samym centrum zawieruchy wojennej znalazło się polskie państwo nad Amurem.
Brutalność i bezwzględność Chabarowa nie zaszkodziły jego sławie. Wciąż uchodzi za jednego z najważniejszych eksploratorów Dalekiego Wschodu, a powstałe w połowie XIX wieku miasto położone u ujścia Ussuri do Amuru otrzymało jego imię. Nazwę tę nosi do dziś.
Nie wiadomo, gdzie i kiedy urodził się Nicefor Czernichowski. Biorąc pod uwagę nazwisko, w rachubę wchodzą dwie możliwości: Czerniachów na Wołyniu i Czernihów nad Desną na Zadnieprzu. Badacze są podzieleni, jednak nie ulega wątpliwości, że Nicefor był polskim szlachcicem, o którego losach zadecydowała zbrojna rywalizacja Rzeczypospolitej z Moskwą.
Faktycznie były to bardzo burzliwe czasy. Pod koniec XVI wieku w Rosji wygasła dynastia Rurykowiczów, a kolejne lata określa się mianem wielkiej smuty. Państwo moskiewskie ponosiło wówczas regularne klęski, na tronie zasiadali władcy, którzy szybko kończyli swoje panowanie. Polacy po zwycięstwie pod Kłuszynem w 1610 roku wkroczyli nawet na Kreml, a car Wasyl Szujski wraz z braćmi jako jeniec trafił do Warszawy. Rzeczpospolita osiągnęła wówczas największy zasięg terytorialny na wschodzie, ale Moskwa powoli przezwyciężała kryzys. Pod panowaniem nowej dynastii, Romanowów, przeszła do agresywnej polityki, usiłując odzyskać utracone terytoria. Gdy zmarł Zygmunt III Waza, wojska podległe Kremlowi zaatakowały strategicznie położony Smoleńsk i dopiero odsiecz pod wodzą nowego króla, Władysława IV, ocaliła twierdzę. W 1634 roku podpisano pokój w Polanowie, który sankcjonował większość polskich zdobyczy z niewielkimi korektami na rzecz Rosji.
Podczas tej wojny rodzina Czernichowskich trafiła do rosyjskiej niewoli. Trudno powiedzieć, czy stało się to podczas potyczki pod Nowogrodem Siewierskim, jak twierdzą niektórzy badacze, czy też zostali uprowadzeni przez rosyjski zagon ze swojego majątku. Biorąc pod uwagę, że w ręce Rosjan wraz z Niceforem dostali się jego ojciec, Roman, oraz siostra, bardziej prawdopodobna wydaje się druga wersja. Dokładnie też nie wiadomo, kiedy do tego doszło. Podawane są dwie daty: 1632 i o rok późniejsza.
Gdy zawarto pokój w Polanowie, Czernichowscy zrezygnowali z powrotu do domu. Wiedzieli, że ich majątek został splądrowany, a poza tym przejście na służbę cara oznaczało poważne profity finansowe. Moskiewski władca zaproponował im bowiem żołd w wysokości 3,5 rubla na głowę. Ta kwota bywa przez niektórych wyśmiewana jako niezwykle niska, ale wynika to wyłącznie z nieznajomości ówczesnej sytuacji ekonomicznej. Rubel był wtedy jednostką obrachunkową równą nowogrodzkiej grzywnie srebra (204 gramy). Dopiero w 1654 roku rozpoczęła się emisja złotych rubli o wartości równej jednemu dukatowi. Warto też przy okazji zaznaczyć, że w bogatej i bardzo drogiej Florencji roczny koszt utrzymania rodziny wynosił 14 dukatów (florenów), zatem na znacznie uboższych Kresach Rzeczypospolitej i Rosji carski żołd stanowił poważną kwotę. Tym bardziej że w tych rejonach dominowała gospodarka towarowo-wymienna, co oznaczało, iż pieniądz czy srebro miały jeszcze większą wartość.
Rodzina pozostała w Rosji, a Nicefor przyjął nawet chrzest w prawosławnym obrządku (otrzymał za to kolejne 3,5 rubla). Ożenił się też z dziewczyną o imieniu Onisica będącą prawdopodobnie pasierbicą polskiego szlachcica, którego rodzina przed laty osiadła w Moskwie. Ojciec i syn służbę wojskową odbywali w Tule, ale po odebraniu kolejnego żołdu postanowili zrezygnować z carskiego chleba i wrócić na teren Rzeczypospolitej. Wraz z nimi planowało zbiec jeszcze kilku innych Polaków, którzy również zaciągnęli się do carskiej armii.
Nie wiadomo, jakie były tego przyczyny – być może zrazili się do carskiego samodzierżawia? Dla ludzi przywykłych do swobód obywatelskich w Rzeczypospolitej zderzenie z rosyjskim despotyzmem stanowiło zapewne trudne przeżycie. Tym bardziej że ówczesna Rosja w porównaniu z Polską jawiła się jako kraj na niskim poziomie rozwoju kulturalnego i społecznego. Nawet dla szlachciców z Wołynia czy Zadnieprza, którzy raczej nie błyszczeli intelektem, był to kraj zasiedlony przez barbarzyńców z niewiadomych powodów stawiających się wyżej niż inne nacje. Do tego Rosjanie byli też przekonani o swojej wielkiej misji dziejowej i uważali się za następców antycznego Rzymu i Bizancjum.
Próba ucieczki miała miejsce w lipcu 1636 roku i zakończyła się niepowodzeniem. Polacy zostali wyekspediowani na Syberię, co stanowiło normalną praktykę w takich przypadkach. Wkrótce bowiem po wyprawie Timofiejewicza Iwan Groźny wydał polecenie, by jeńców z Polski, Litwy i Inflant zsyłać za Ural. Moskwa rozpaczliwie potrzebowała osadników na Syberii, albowiem z własnej woli przenosili się tam niemal wyłącznie ludzie mający problemy z prawem i wszelkiej maści awanturnicy. Sytuację panującą za Uralem można porównać do tego, co działo się w Nowym Świecie, gdy Hiszpanie zakładali tam swoje kolonie, lub do amerykańskiego Dzikiego Zachodu z XIX stulecia. Podobnie jak tamte obszary, Syberia oferowała bowiem możliwości szybkiego wzbogacenia się (ze względu na dobra naturalne) oraz bezkarnego łupienia tubylców.
Zesłanie za Ural nie oznaczało katorgi, gdyż skazańcy byli wcielani w szeregi miejscowych kozaków. Właśnie na czele takiego oddziału w 1616 roku pewien Polak – Jan, syn Piotra (nazwisko nieznane) – dotarł do Buchary w dzisiejszym Uzbekistanie, a potem aż do Oceanu Spokojnego. Zachowała się też intrygująca informacja, że w połowie XVII wieku Tobolska bronił przed okolicznymi plemionami oddział złożony głównie z Polaków. Zapewne byli to jeńcy wzięci do niewoli podczas wojny smoleńskiej lub konfliktu polsko-rosyjskiego związanego z powstaniem Chmielnickiego.
Analogia do ojczyzny westernów nie jest żadną przesadą. Syberia faktycznie była krainą bezprawia, gdzie rządziły pieniądze i brutalność, a ludność tubylcza podlegała bezlitosnemu wyzyskowi. Istniała jednak podstawowa różnica między Dzikim Zachodem a Syberią: w amerykańskich miasteczkach porządek usiłowali zaprowadzić miejscowi przedstawiciele prawa – szeryfowie czy sędziowie – natomiast za Uralem sytuacja była wręcz odwrotna. To właśnie carscy urzędnicy byli największymi wrogami miejscowej ludności, bezwzględnie ściągając jasak i nie cofając się przed bezprawiem. Przy okazji łupili też brutalnie osadników przybyłych z Rosji, zarabiając w majestacie prawa ogromne pieniądze.
Oporni „smażyli się na stosach”, a jednym ze źródeł zysków był handel niewolnikami zalegalizowany specjalną encykliką (1622) przez patriarchę moskiewskiego, Filareta Romanowa. Nikt zatem, kto trudnił się tym procederem, nie miał większych wyrzutów sumienia. Kozacy organizowali specjalne wyprawy po „żywy towar”, a największy dochód przynosiły dzieci tubylców. Wyżej ceniono jednak chłopców jako bardziej wytrzymałych i silniejszych fizycznie niż płeć piękna. Nie zmienia to faktu, że tylko w Tobolsku latem 1637 roku sprzedano na targowisku 150 dziewcząt2.
Z drugiej jednak strony – były to dobre miejsce i czas na zdobycie majątku przez ludzi przedsiębiorczych. Oczywiście ich także powinna charakteryzować pewna doza bezwzględności, gdyż osoby uczciwe i postępujące zgodnie z zasadami etyki nie miały czego szukać na Syberii – na pewno padłyby ofiarą wyzysku urzędniczego lub okolicznych bandytów, których nie brakowało.
Czernichowscy pojawili się za Uralem prawdopodobnie w 1636 roku. O ojcu nic nie wiadomo, zapewne odszedł już ze świata żywych. Można zatem podejrzewać, że Niceforowi towarzyszyły tylko żona i siostra. Początkowo trafili do ostrogu nad Jenisejem w dzisiejszym Kraju Krasnojarskim na środkowej Syberii, ale niebawem wysłano ich tysiąc kilometrów na wschód do Ostrogu Ilimskiego w Kraju Zabajkalskim. Osada leżała 800 kilometrów od miejscowej metropolii, Irkucka, zatem stosunkowo blisko jak na syberyjskie warunki.
Warto zwrócić uwagę na nazwy miejscowości, w których osiedlali się Czernichowscy. Były to klasyczne syberyjskie osady mające charakter niewielkich grodów obronnych, w pewnym sensie zabezpieczające mieszkańców przed napadami. Na Syberii Europejczycy woleli bowiem nie mieszkać na otwartej przestrzeni.
Przez kolejne lata Nicefor powoli wspinał się po szczeblach kariery. Został setnikiem miejscowego oddziału kozaków, ale jednocześnie wykazywał się przedsiębiorczością, zdolnościami i zmysłem organizacyjnym. Na Syberii były to pożądane umiejętności i z tego powodu zwrócił na niego uwagę Chabarow. Polak został zarządcą działu wodnego pomiędzy Leną i Dolną Tunguzką (dopływ Jeniseju), co było bardzo odpowiedzialnym zadaniem. Nadzorował bowiem przeciąganie przez ląd łodzi i statków kupieckich między obiema rzekami i od jego postawy zależał ruch handlowy na tym terenie.
Na pewno sprawdził się w tej roli, gdyż niebawem został zarządcą warzelni soli założonej przez Chabarowa w Ust´-Kut w pobliżu Kireńska nad Leną, a nominacja oznaczała dla Czernichowskiego znaczny awans. Sól była bowiem towarem strategicznym, a stanowisko dawało mu możliwość dodatkowych dochodów. Tak zresztą postępowali wszyscy poddani Romanowów, zatem nie można się dziwić, że Czernichowski korzystał z okazji do wzbogacenia.
Chabarow nie zaproponował mu jednak udziału w swojej wyprawie nad Amur. Być może dlatego, że nie miał dla niego odpowiedniego zastępcy, a warzelnia soli przynosiła zbyt wielkie profity, by oddawać ją w niepewne ręce.
Nicefor doczekał się trzech synów: Fiodora, Onisima i Wasyla, oraz córki Pelagii. Właśnie z nią wiąże się kolejny dramatyczny zwrot w jego życiu, który jednak zapewnił mu miejsce w historii.
Czernichowski żył na Syberii już trzy dekady i zapewne pogodził się z myślą, że za Uralem pozostanie na zawsze. Wszystko zmieniły jednak wydarzenia, które miały miejsce w 1665 roku (możliwa jest też data roczna o pięć lat wcześniejsza). Wtedy, praktycznie z dnia na dzień, Nicefor z szanowanego zarządcy stał się poszukiwanym przez prawo bandytą.
W czerwcu odbywał się coroczny jarmark w Kireńsku, na który przybyły tłumy okolicznych mieszkańców. Zaszczycił go też swoją obecnością wojewoda ilimski, Ławrentij Obuchow. Nawet jak na syberyjskie standardy był to osobnik wyjątkowo brutalny, nieliczący się z prawem czy też zwykłą ludzką przyzwoitością. Zarzucano mu bezwzględny ucisk finansowy ludności, łapówkarstwo, gwałty i zabójstwa. Ale dopóki odprowadzał jasyk na dwór carski, mógł się czuć bezkarnie.
Na jarmarku pojawił się również Czernichowski i wojewoda zwrócił uwagę na jedną z kobiet z jego otoczenia. W źródłach pojawiają się informacje, że była to żona lub siostra Nicefora, ale prawdopodobnie chodziło o jego córkę, żonę popa Fomy Kiryłowa3. Dostojnik nie przejmował się takimi drobiazgami jak małżeństwo czy brak zgody zainteresowanej. Polecił porwać dziewczynę, zgwałcił ją, a wracając do Ilimska, zabrał ze sobą. Nie podejrzewał, że w ten sposób wydał na siebie wyrok. Nicefor nie zamierzał bowiem puścić płazem brutalnej samowoli wojewody.
Obuchow był powszechnie znienawidzony, a Czernichowski cieszył się popularnością wśród miejscowych. Na jego wezwanie stawiło się ponad 80 ludzi – Polaków i Rosjan. Na ich czele ruszył w górę Leny za łodziami wojewody. Orszak dostojnika dopędzono w nocy z 25 na 26 czerwca, ludzie Czernichowskiego zaatakowali bez uprzedzenia – wojewoda oraz jego podwładni zostali zamordowani. Nic nie wiadomo o dalszych losach dziewczyny. Dziejopisowie najwyraźniej wyszli z założenia, że odegrała już swoją rolę w historii – i później nikogo nie interesowała.
Buntownicy obrabowali zabitych, zdobywając solidne łupy, ale ich sytuacja była nie do pozazdroszczenia. Zabójstwo carskiego wojewody oznaczało automatyczny wyrok śmierci, a w tak niewielkiej liczbie nawet nie mogliby podjąć konfrontacji ze skoszarowanym w pobliskich grodach wojskiem. W tej sytuacji Nicefor zaproponował ucieczkę nad Amur, skąd niedawno wrócił Chabarow. Tam mogliby rozpocząć nowe życie z dala od wyzysku carskich urzędników.
Podwładni Nicefora zgodzili się ze swoim przywódcą. Zanim rozpoczęli wędrówkę nad Amur, zapewne zawrócili jeszcze na krótko do Kireńska. Wiadomo, że w drodze na wschód Polakowi nie towarzyszyły dzieci i żona, którzy pozostali na miejscu. Podczas śledztwa prowadzonego przez władze nie udowodniono im jednak współudziału w zamachu na wojewodę, ale synów i tak przesiedlono do innych grodów Syberii. O losach żony nic nie wiadomo – pewne jest tylko, że Nicefor więcej już nie zobaczył swojej życiowej towarzyszki.
84-osobowy oddział śmiałków niebawem wzmocniła grupa kozaków z Wiercholeńska, którzy również porzucili carską służbę. Przy okazji Czernichowski zabrał ze sobą (zapewne porwał) mnicha Hermogenesa, założyciela klasztoru w Kireńsku. Uznał bowiem, że jego ekipie potrzebny jest duchowny, który w dodatku potrafi pisać i czytać.
Wędrówka na wschód nie była łatwa. Banici płynęli rzekami, ale często musieli przeciągać łodzie lądem, by ominąć progi wodne lub groźne wiry. Poza tym z Kireńska nie istniało bezpośrednie połączenie wodne z Amurem, zatem transportowano łodzie między rzekami lub po prostu porzucano stare i budowano nowe. Wygnańcy byli jednak zdeterminowani, by uciec jak najdalej od carskiej władzy, a miejscowa ludność opisywała obszary nad Amurem jako krainę mlekiem i miodem płynącą.
„Nad rzeką Dżi – tłumaczono Czernichowskiemu – zaczynają się koczowiska naszych braci Tunguzów, którzy kupczą z ludźmi mieniącymi się Natkami, a ci zalegli niższy brzeg niezbrodzonej rzeki Kara-Kuran [Amuru]. W zamian za sobola, rogi jelenie lub skórkę reniferową otrzymują od swoich sąsiadów to, czego ani nasze, ani ich knieje nie mają”4.
Czernichowski unikał starć z tubylcami, wiedząc, że jego siłą będą dobre stosunki z miejscową ludnością. W mijanych wsiach i małych grodach nie zwracał uwagi na „bardziej cenne nieruchomości niż u dotychczas poskromionych tubylców”. Jednak nie zawsze udawało się zachować pokój – doszło do kilku potyczek z Ostiakami (Chantami), ale rozpraszano ich salwami z broni palnej.
Wreszcie wyprawa dotarła do Amuru i płynąc z jego prądem, zatrzymała się w miejscu zniszczonego przez Chińczyków gródka Ałbazino. Okolica zachęcała do osiedlenia, ziemie wyglądały na bardzo żyzne, zatem przystąpiono do odbudowy umocnień. Na cześć rodowego herbu przywódcy gródek nazwano Jaxa.
Zachowały się informacje o wyglądzie osady Czernichowskiego. Główny budynek powstał na planie prostokąta o wymiarach 36 na 26 metrów. Od strony rzeki wybudowano dwie wieżyczki, a nad bramą – izbę sądową. Magazyny zlokalizowano poniżej poziomu gruntu, natomiast ostrokół mierzył prawie 40 metrów. Ta informacja wydaje się przesadzona, gdyż trudno sobie wyobrazić, by uciekinierom udało się zbudować tak wysoką konstrukcję z drewna. Całość otaczała fosa.
Jaxa miała być stolicą niezależnego organizmu państwowego, zatem przygotowano własny sztandar, a mnich Hermogenes opracował zbiór praw obowiązujący mieszkańców. W twierdzy zlokalizowano skarbiec, powstała też cerkiew, gdzie Hermogenes umieścił przywiezioną ze sobą ikonę. Niebawem zaczęto ją nazywać Matką Boską Ałbazińską.
Nie wiadomo, jaki tytuł przybrał Czernichowski, ale w latach późniejszych Chińczycy nazywali go mądrym chanem. Dla swoich ludzi pozostawał jednak atamanem, gdyż właśnie tak kozacy tytułowali swoich dowódców. Nicefor był zresztą zbyt inteligentnym człowiekiem, by zwracać uwagę na takie szczegóły – większe znaczenie miały dla niego stosunki z miejscową ludnością i bezpieczeństwo gródka.
Po wyprawie Chabarowa tubylcy na widok białych ludzi opuszczali swoje siedziby i zaszywali się w tajdze. Nicefor potrafił jednak zdobyć ich przychylność, co zawdzięczał bardzo łagodnej polityce. Nie urządzał najazdów na osady krajowców, nie rabował i nie mordował, tylko oparł wzajemne stosunki na szacunku i współpracy. Niebawem okoliczna ludność uznała jego zwierzchnictwo, regularnie składając dobrowolny (!) podatek dla Polaka. Oczywiście w skórach soboli, ale także w srebrze, które krajowcy posiadali w dużych ilościach. Doszło nawet do sytuacji, że pewien lud siłą przesiedlony przez Chińczyków do Mandżurii wrócił na ojczyste tereny, by żyć pod rządami mądrego chana.
Ludzie Nicefora uczyli miejscowe plemiona nowych metod uprawy, wyrobu narzędzi, a także europejskich metod leczenia. Bardzo różnili się od swoich rosyjskich poprzedników i wojsk chińskich, które ściągając jasak, dopuszczały się wyjątkowych okrucieństw.
Do Jaxy docierali kolejni uciekinierzy spod władzy cara. Dla wszelkiego rodzaju banitów czy tych, którzy popadli w konflikt z syberyjskimi notablami, był to wymarzony azyl. Czernichowski przyjmował ich z otwartymi ramionami, ale pod warunkiem, że uszanują miejscowe prawo. Niebawem stała załoga Jaxy liczyła 500 osób, co miało ogromne znaczenie, gdyż Chińczycy i Rosjanie nie zamierzali pozwolić na istnienie niezależnego państwa na ważnym strategicznie obszarze.
Chińczycy początkowo nie zdecydowali się na interwencję, uznając, że skoro Czernichowski nie akceptował władzy cara, to nie stanowi dla nich bezpośredniego zagrożenia. Zdecydowanie większy problem przysparzali Rosjanie. Wprawdzie Moskwa oficjalnie nie zajęła stanowiska, a Nicefor wystosował pojednawcze pisma do wschodniosyberyjskich wojewodów, jednak notable nie zamierzali tolerować samowoli zdrajcy i mordercy. Oficjalnie nie udzielono odpowiedzi, ale niebawem Amurem przypłynęła flotylla rosyjskich łodzi wysłanych w celu zdobycia Jaxy. Przeciwko najeźdźcom ruszyły łodzie Czernichowskiego. Ataman poniósł klęskę, a w starciu zginęli jego dwaj polscy współpracownicy, Niemira i Petryłowski5. Gród jednak ocalał, gdyż Rosjanie się wycofali.
Czernichowski wiedział, że kolejna interwencja pozostaje tylko kwestią czasu, i postanowił przeciwdziałać. Od 1669 roku zaczął wysyłać carowi obfity jasyk, prosząc pośredników z Nerczyńska o oddzielenie jego wkładu od daniny z Zabajkala. Pomysł okazał się znakomity, rosyjskie najazdy ustały.
Już wcześniej nawiązał kontakt z dworem w Pekinie, gdzie rządziła dynastia mandżurska. Początkowo wzajemne stosunki układały się neutralnie, a Chińczycy słali do Czernichowskiego dwujęzyczne pisma: po chińsku i po polsku. Zapewne udział w tym mieli polscy misjonarze z zakonu jezuitów przebywający w Pekinie. Wydawać się mogło, że sytuacja została opanowana. Ataman pomyślał więc o wzmocnieniu swojej pozycji na podległym mu obszarze. Wybudował kilka obronnych osad, które miały zabezpieczać okoliczną ludność przed bandytami.
Niestety, Chińczycy mogli korespondować z Jaxą i doceniać, że przeciwstawiał się Rosjanom, ale nie zamierzali tracić jasyku z ziem nad Amurem. Skórki sobolowe były bowiem niemal na wagę złota, a tajga w tamtych okolicach obfitowała w te zwierzęta. Poza tym okoliczne plemiona dysponowały pokaźnymi zapasami kruszców i gdy Czernichowski pomógł w ucieczce na lewy brzeg Amuru wodzowi jednego z plemion, którego Chińczycy przetrzymywali w Mandżurii, władze w Pekinie zdecydowały się na interwencję. Najazd przyspieszył fakt, że do Pekinu dotarły informacje o jasyku wysyłanym carowi, co potraktowano za uznanie zwierzchnictwa Moskwy.
W 1670 roku nastąpiła inwazja na Jaxę, jednak Czernichowski i jego ludzie odparli atak, wprawiając w zdumienie nie tylko polityków z Pekinu, lecz także władze rosyjskie. W tej sytuacji ataman uznał, że nadeszła właściwa pora, by uregulować stosunki z Moskwą. Był realistą i wiedział, iż lepsze jest nominalne zwierzchnictwo Kremla niż walka na dwa fronty. Dlatego też wraz ze swoimi podwładnymi uznał władzę cara, prosząc o wybaczenie win.
Aleksy I Michajłowicz Romanow zachował się zgodnie z rosyjskim obyczajem. W 1672 roku skazał zaocznie Nicefora i kilku jego współpracowników na karę śmierci, a pozostałych uczestników napadu na Obuchowa na chłostę. Dwa dni później jednak ich ułaskawił, zaś Czernichowskiego mianował wicewojewodą. W ten sposób Jaxa oficjalnie weszła w skład państwa rosyjskiego.
Wydaje się, że pan wicewojewoda uporządkował też swoje życie prywatne. Wprawdzie miał już zapewne ponad 60 lat, ale – jak wiadomo – mężczyźni z wiekiem stają się romantyczni. W dokumentach z Jakucka datowanych na 1686 rok występuje bowiem niejaka Ogrofienka (Agrypina) Iwanowna, wdowa Czernichowska. Biorąc pod uwagę, że synowie Nicefora żyli w innych rejonach Syberii, można podejrzewać, że była to mniej lub bardziej formalna partnerka życiowa atamana6.
Uregulowanie stosunków z Kremlem wpłynęło na szybki rozwój Jaxy. Trzy lata później Czernichowski poczuł się na tyle silny, że zaatakował chińską Mandżurię. Zapewne w ten sposób uprzedzał uderzenie chińskie, ale nie było mu dane doprowadzić wyprawy do końca. Zmarł podczas jej trwania i prawdopodobnie spoczął w Ałbazinie.
Jaxa jednak przetrwała i niebawem stała się przyczyną pierwszej wojny rosyjsko-chińskiej. W 1683 roku Pekin zajął niemal wszystkie ziemie zarządzane przez Czernichowskiego, a dwa lata później Chińczycy stanęli pod bramami grodu. Wystosowali pismo do załogi (po chińsku i po polsku), żądając kapitulacji. Obrońcy odrzucili jednak ultimatum i niespełna 500-osobowa załoga przez dziesięć dni odpierała szturm pięciotysięcznej armii. Wreszcie doszło do kapitulacji, a pozostałych przy życiu obrońców przesiedlono do Chin. Ich potomkowie żyli tam jeszcze przez pokolenia, tworząc niewielką społeczność wyznającą prawosławie. Zachowały się nawet zdjęcia ludności o azjatyckich rysach twarzy, ale z prawosławnymi krzyżami na piersi.
Wojna, której bezpośrednią przyczyną było utworzenie państwa Czernichowskiego, zakończyła się zwycięstwem Chin. Ałbazin zburzono, a na mocy traktatu zawartego w 1689 roku w Nerczyńsku Rosjanie musieli się wycofać z ziem nad Amurem. W Moskwie i Petersburgu nigdy jednak nie zapomniano o tych obszarach i w 1860 roku, korzystając z osłabienia Chin, carska armia opanowała środkowy i dolny bieg Amuru. Terytorium to obecnie pozostaje w granicach Rosji, a rzeka rozdziela oba mocarstwa.
Ikona Matki Boskiej Ałbazińskiej przetrwała zdobycie twierdzy przez Chińczyków. W 1690 roku została przeniesiona do Srietienska w Kraju Zabajkalskim, a gdy Rosjanie wrócili nad Amur, umieszczono ją w katedrze Zwiastowania w Błagowieszczeńsku. Pozostaje tam do dziś7.
Potomkowie Czernichowskiego po kądzieli żyli jeszcze długo na Syberii. W 1673 roku spotkał ich w okolicach Nerczyńska przebywający na zesłaniu sekretarz Romualda Traugutta, Marian Dubiecki. Na podstawie rozmów napisał biografię Nicefora, którą włączył do pierwszego tomu swojego dzieła zatytułowanego Obrazy i studia historyczne.
Pod koniec lat 50. ubiegłego stulecia osobą Czernichowskiego zainteresował się łódzki dziennikarz i początkujący autor, Zbigniew Nienacki. Pracował wówczas w „Głosie Robotniczym” i miał już za sobą debiut literacki. Pisał wówczas zarówno dla młodzieży, jak i dla dorosłych i zapewne w ogóle nie podejrzewał, że w przyszłości będzie sławny i poczytny. W 1957 roku opublikował powieść Uroczysko, a trzy lata później Skarb Atanaryka. Głównym bohaterem tej książki jest Tomasz, którego można uznać za pierwowzór Pana Samochodzika. W 1961 roku ukazała się kolejna powieść dla młodzieży Pozwolenie na przywóz lwa, w której Nienacki podjął temat Czernichowskiego.
Bohater i narrator tej powieści, student historii sztuki, pracował jednocześnie na pół etatu w redakcji pewnej gazety codziennej. Nigdzie nie padła nazwa periodyku ani nawet miasta, w którym gazeta się ukazywała, ale można domniemywać, że mowa o Łodzi. Przyszły Pan Samochodzik nie miał jeszcze swojego słynnego wehikułu i poruszał się skuterem, nie był też członkiem ORMO, ale już wówczas uwielbiał rozwiązywać zagadki historyczne i doceniał kobiecą urodę.
Niestety, dla wielbicieli klasycznych pozycji o Panu Samochodziku książka ta okaże się poważnym rozczarowaniem. Brakuje jej wyrazistego wątku kryminalno-historycznego, chociaż pojawia się motyw ukrytego w Ałbazinie złota. Powieść opowiada o źródłowych poszukiwaniach prowadzonych przez głównego bohatera, który przypadkowo natknął się na fragment strony z nieznanej książki, gdzie wspominano o polskiej twierdzy nad Amurem. Dziennikarz wcześniej nic nie wiedział na ten temat i wyjaśnienie tego fenomenu stało się teraz jego obsesją. Z tego też powodu treść powieści wypełniają przede wszystkim monologi wewnętrzne, za pomocą których autor starał się przekazać swoją wiedzę na temat Czernichowskiego. Natomiast wątki poboczne pozbawione są lekkości późniejszych książek Nienackiego. Poza tym brakuje też wehikułu i obowiązkowych pościgów na lądzie i wodzie.
Nie zmienia to jednak faktu, że Nienacki sporządził imponującą kwerendę, docierając do dokumentów w moskiewskich archiwach. Nie znał rosyjskiego, ale udało mu się uzyskać mikrofilmy zamówionych pozycji, które w Łodzi przetłumaczyła mu żona. Wreszcie ruszył na miesięczny wojaż po Związku Sowieckim i faktycznie trafił na Daleki Wschód, gdzie odnalazł wieś powstałą na miejscu forteczki Nicefora. Reportaże przesyłał do łódzkich „Odgłosów”. Trzeba przyznać, że był doskonałym obserwatorem i już wówczas przejawiał łatwość pisania.
„Przebyłem ponad 20 tysięcy kilometrów – relacjonował – (…) pasażerskim samolotem Ił, ogromnym i szybkobieżnym Tu-104, luksusowym syberyjskim ekspresem, parostatkiem po wzburzonej rzece Kara-Kuran, drezyną, wojskowym samochodem, malutkim kukuruźnikiem. Przeskakiwałem z klimatu na klimat, ze świtu wchodziłem od razu w wieczór, gubiąc długie godziny dnia”8.
Niecodzienny tytuł książki dotyczy natomiast trudności związanych z otrzymaniem paszportu do Związku Sowieckiego. Należało uzyskać niezliczoną liczbę zezwoleń i wypełnić tak wiele formularzy, że łatwiej byłoby uzyskać zgodę na przywóz do kraju żywego lwa.
Mimo poglądów autora i czasów, w których została napisana, książka nie razi nachalną propagandą. Moskwa ukazana jest tu jako niezwykle piękne miasto, a otaczający dziennikarza Rosjanie wręcz emanują życzliwością i nie piją wódki – ale to można jeszcze zaaprobować. Podobnie jak opisy znakomicie zaopatrzonych sklepów. Natomiast poszukiwania biblioteczno-archiwalne dzielnego autora to tylko konfabulacja niepoparta własnymi obserwacjami – Nienacki nie znał bowiem języka rosyjskiego. Oczywiście w książce przedstawiono to inaczej. Nigdzie też nie została wspomniana obecność anioła stróża z sowieckich służb specjalnych. Było przecież niedopuszczalne, by innostraniec z bratniej Polszy błąkał się samotnie po Kraju Rad, a szczególnie w pobliżu granicy z Chinami. Chyba że jako „opiekunów” należy potraktować towarzyszących autorowi w okolicach Ałbazina dwóch redaktorów gazety „Amurska Prawda”.
Zgodne z obyczajami epoki były również wewnętrzne monologi dziennikarza podczas lotu nad Syberią. Myślał bowiem o tysiącach polskich zesłańców, którzy w czasach carskich stracili tutaj zdrowie i życie. Oczywiście nie wspomniał nic o sowieckich łagrach i Polakach wysłanych na nieludzką ziemię przez bolszewików. Warto jednak pamiętać, że tego tematu i tak nie przepuściłaby cenzura, a sam autor napytałby sobie tylko ogromnych kłopotów. Natomiast część przemyśleń przyszłego muzealnika rzeczywiście jest godna uwagi.
Zauważył bowiem, że napisano całe tomy o podboju Nowego Świata przez hiszpańskich konkwistadorów czy o zasiedlaniu amerykańskiego Dzikiego Zachodu – w powszechnej świadomości funkcjonują przecież nazwiska Cortésa czy Pizarra, podobnie zresztą jak bohaterów z USA: generała Custera i Buffalo Billa – natomiast zdobywcy Syberii mieli najwyraźniej słabą reklamę i nie powstawały o nich popularne książki lub filmy przyciągające masową widownię.
„Zapewne odkrycie Nowego Świata – zauważał – dokonane przez Kolumba było czymś naprawdę niezwykłym i jedynym w historii, najbardziej brzemiennym w bezpośrednie skutki dla całej ludzkości. Ale obok Kolumba zażywają sławy dziesiątki i setki innych podróżników, gdy nie mniejsi od nich – odkrywcy obszarów północnej i wschodniej Azji – pozostają w zapomnieniu. Jeśli pragniemy poszukać Polaków, którzy odegrali naprawdę dużą rolę w odkrywaniu ziem na wschód od Uralu, są to: Kopeć, Kowalewski, Czekanowski, Czerski, Dybowski, Sieroszewski, Piłsudski – cała plejada nazwisk polskich”9.
Nienacki dotarł do Ałbazina być może jako pierwszy Polak od chwili zniszczenia gródka przez Chińczyków. Naszych rodaków wprawdzie nad Amurem nie brakowało, ale wątpliwe, by ktoś zainteresował się niewielką wsią powstałą na miejscu dawnej forteczki. Nikt bowiem nie słyszał ani o Czernichowskim, ani o państwie Jaxa.
„Sioło jest nieduże – opisywał Nienacki – 300 zagród, 1100 mieszkańców, kołchoz, stacje maszynowo-traktorowe. Na każdym kroku odkrywam coś nowego, co uchodzi oczu mieszkańców, lecz dla mnie jest ważne – przyprowadza na pamięć przeszłość. Oto już prawie poza wioską dwa głębokie rowy. Z pozoru wydają się najzwyklejszymi dołami, z których wybrano glinę lub ziemię. Rowy obiegają wieś, to niknąc wśród zaoranych pól, między opłotkami ogrodów, to znów gdzieś na łące ujawniając się w całej swej symetrycznej doskonałości. Po chwili domyślam się: tak, to przecież pozostałości rowu z sześcioma żywopłotami. Ogradzał on całą osadę założoną przez Czernichowskiego”10.
Nienacki miał nadzieję na sukces czytelniczy książki, a przy okazji chciał przywrócić do obiegowej świadomości postać Czernichowskiego. Poświęcił rzeczywiście sporo uwagi na odtwarzanie jego losów, wykorzystując różne źródła i opracowania. Jednak większość z nich była dla niego niedostępna lub nie zdawał sobie sprawy z ich istnienia, dlatego rekonstrukcja Nienackiego zawiera wiele domysłów lub ewidentnych błędów. Gorzej, że książka nie tylko nie okazała się bestsellerem, lecz praktycznie została zapomniana. Można podejrzewać, że byłoby inaczej, gdyby weszła do kanonu powieści o Panu Samochodziku zapoczątkowanego Wyspą złoczyńców. Po raz drugi powieść została wydana dopiero w 1990 roku, a kolejna edycja miała miejsce cztery lata później. Wówczas nadano jej numer zerowy w cyklu i zmieniono tytuł na Pierwszą przygodę Pana Samochodzika. Niezbyt fortunnie, gdyż była to już trzecia książka o przygodach pana Tomasza, ale dwie pierwsze po latach nie zyskały uznania autora, który nie zaliczył ich do serii przygód muzealnika detektywa.
W 2018 roku do księgarń trafiła kolejna powieść, w której przywołano postać Czernichowskiego. Maja Wolny opublikowała powieść Powrót z Północy, w której przewijają się dwa główne wątki oddalone od siebie w czasie o sto lat – współczesny, związany z podróżą Koleją Transsyberyjską, której bohaterką jest Olga Foryś, natomiast wcześniejszy dotyczy jej przodka i ostatnich lat przed wybuchem I wojny światowej. Warszawski inżynier Michał Foryś przybył bowiem wraz z rodziną do Chabarowska, by nadzorować prace nad budową mostu na Amurze. Miała to być wówczas największa tego rodzaju konstrukcja na świecie.
Przy okazji autorka wplotła w syberyjską narrację Rasputina i młodego Stalina, pojawia się również kilka krótkich rozdziałów o Czernichowskim. Można właściwie uznać je za streszczenie losów Nicefora, chociaż Wolny puściła wodze fantazji, stosując prawdziwą licentia poetica. Jednak w posłowiu twierdzi zupełnie co innego:
„Przygodą okazała się rekonstrukcja losów Nicefora Czernichowskiego. Poza monografią Mariana Karola Dubieckiego informacje o tym fascynującym człowieku są rozproszone. Bardzo się starałam wiernie opisać jego losy w odległych realiach XVII wieku, ale mam świadomość, że zaledwie dotknęłam tematu, który powinien zostać fachowo opracowany przez specjalistów od tego burzliwego okresu”11.
Oczywiście beletrystyka rządzi się swoimi prawami, powieściopisarze mogą dowolnie żonglować faktami i trudno wymagać, by ściśle trzymali się prawdy historycznej. Takie są prawa tego gatunku i nie można z tego powodu czynić komuś zarzutów. Niestety, w tym wypadku autorka zdecydowanie przesadziła, starając się uzupełnić nieliczne źródła własnymi domysłami, które – delikatnie mówiąc – nie do końca są trafne. Gorzej, że popełniła kilka ewidentnych błędów merytorycznych.
Uczciwie trzeba jednak przyznać, że poza fragmentami dotyczącymi Nicefora, książkę czyta się z dużą przyjemnością. Dlatego można żałować, że autorka zdecydowała się dołączyć ten wątek. Jedno jest pewne: im więcej publikacji o Czernichowskim, tym lepiej – być może kiedyś jego postać wynurzy się z mroku zapomnienia. Z pewnością przyczyniłoby się do tego przetłumaczenie na język polski i wydanie w naszym kraju jedynej opartej na źródłach biografii atamana. Jest nią książka Grigorija Krasnosztanowa Nikifor Romanow Czernichowski – opowiadanie dokumentalne z 2008 roku. Niestety, można powątpiewać, by kiedykolwiek to nastąpiło.
1. Ikona Matki Bożej Ałbazińskiej.
2. Kozacy pod wodzą Timofiejewicza zdobywają Syberię, obraz pędzla Wasilija Surikowa namalowany w 1895 roku.
3. Oblężenie Ałbazina na chińskiej ilustracji.
4. XVIII-wieczna francuska mapa Chin sporządzona przez kartografa D’Anville’a, na której Ałbazin oznaczony jest jako Jaxa.
Przypisy
1 Za: J.M. Hartley, Syberia. Historia i ludzie, Kraków 2015, s. 36.
2 W. Sulewski, Konterfekty dziwnych Polaków, Warszawa 1973, s. 11–12.
3Forum miłośników Pana Samochodzika, pansamochodzik.net.pl/printview.php?t=5530&start=20
4 Za: M.K. Dubiecki, Obrazy historyczne i studia, t. 1, Warszawa 1901, s. 13.
5 W. Sulewski, op. cit., s. 14.
6Forum…
7Forum miłośników Pana Samochodzika, Pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?t=5401
8 Za: M. Szylak, Zbigniew Nienacki. Życie i twórczość, Olsztyn, b.d.w., s. 50.
9 Z. Nienacki, Pierwsza przygoda Pana Samochodzika, e-book, Warszawa 2020.
10Ibidem.
11 M. Wolny, Powrót z Północy, Warszawa 2018, s. 332.
