Święty Mikołaj wszystko to widzi - Gosia Lisińska - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

Święty Mikołaj wszystko to widzi ebook i audiobook

Gosia Lisińska

4,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

167 osób interesuje się tą książką

Opis

Jak dotrwać do Wigilii i zadowolić wszystkich, a już szczególnie pewnego brodacza w czerwonym? Poradnik Tośki Malczyk. Znaczy mój. Nie będzie łatwo, ale na pewno zabawnie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 45

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 14 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Magda Karel

Oceny
4,7 (15 ocen)
12
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ASIAC1

Nie oderwiesz się od lektury

tęskniłam za Tośką, Mr Mecenas i towarzystwem
10
yvonn83

Nie oderwiesz się od lektury

Fantastyczna, szkoda tylko że taka krótka. Uwielbiam 🫶
10
Marchewka1980

Dobrze spędzony czas

Poekne opowiadanie uśmiałam sie ponpachy taką Lisińska lubie...
00
annette63

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna, z przyjemnością wysłuchałam. Lektorka też rewelacyjna. Polecam.
00
DzoanaBa86

Całkiem niezła

Lekka lektura w świątecznym klimacie .
00



Poczułam, jak w moje biodro wciska się coś twardego. Oczywiście coś zupełnie inaczej twardego, niż to, co miałam teraz w sobie. TO było cholernie przyjemne, tamto pod pośladkiem – zdecydowanie nie. W tej chwili jednak drobna niedogodność była tylko drobną niedogodnością. Najważniejsze było postękiwanie Adka tuż nad moją twarzą, jego rozszerzone źrenice i rozkosz, jaką mi dawał...

– Święty Mikołaj wszystko to widzi – rozbrzmiało nagle od strony telewizora.

– Mam szczerą... nadzieję... – wysapał Malczyk jękliwie – że jednak... nie... Oooo!

Roześmiałabym się, ale orgazm męża zaniósł mnie na szczyt szczytów. Krzyknęłam, wbiłam palce w tyłek Malczyka, żeby go zatrzymać w sobie przez całą niekończącą się wieczność. Tak! Tak! Oooo, tak!

Adam łapał oddech po ekstazie, kiedy ja w niej jeszcze tkwiłam. Pocałował mnie, a potem padł na łóżko obok i przyciągnął mnie do siebie. Z telewizora dalej dobiegały dźwięki ulubionej kreskówki mojego siostrzeńca. Najwyraźniej niedogodność była pilotem, a na kanale, na którym poprzedniego dnia młody Jamróz oglądał Pingwiny z Madagaskaru, ponownie je wyświetlano.

– Wiesz – zauważyłam, wtulając się w ramię Adama – pomyślałam właśnie, że nie powinniśmy gówniarstwa wpuszczać do naszej sypialni. Diabli wiedzą, czy któreś nie zacznie grzebać po szufladach.

– Fakt – przyznał. – Mama by na nas nasłała egzorcystę, gdyby Adrian jej opowiedział, co można tam znaleźć. A bąbel ma gadane po Idczaku. Paja mu się nie zamyka.

– Jemu? – parsknęłam. – Idczak przy Jamrozie to mruk, cholera, a Maciek wziął po tatusiu... ekhm... elokwencję. Pamiętasz, że matka przez dwa tygodnie nie odzywała się do Olki, kiedy wnusio ją zapytał, czy to ona jest w tv?

Adamem wstrząsnął śmiech na wspomnienie wyrazu twarzy mojej rodzicielki, gdy trzyletni wnusio wskazał na ekran, na którym królowała Hiacynta Bukiet z serialu Co ludzie powiedzą?, i z miną niewiniątka zadał wspomniane pytanie. Dałabym sobie rękę uciąć, że postało ono w tej jasnowłosej główce po tym, jak podsłuchał leżącego obok mnie wujcia. Niestety oberwało się matce aniołeczka, a mojej ukochanej siostrze. Tej fajnej. Z innej strony, taka kara to jak nagroda. Sama wiele bym dała, żeby mamcia Grzybczyk nie odzywała się do mnie przez kilka dni. Jak ją znałam, nawet gdyby Maciek przejrzał nasze szuflady w sypialni i znalazł niektóre zabawki, a potem opowiedział o nich babuni, ta zamiast zamilknąć, wydzwaniałaby do mnie z częstotliwością telemarketera od fotowoltaiki.

– Szkoda, że nie zrobiłem jej wtedy zdjęcia. – Malczyk zerknął na zegarek i z westchnieniem zaczął się podnosić. – Oprawiłbym w ramki i postawił na biurku w kancelarii. – Zobaczył mój wyraz twarzy i wyszczerzył się złośliwie. – Poprawiałobym mi nastrój po każdej przegranej sprawie.

Cmoknął mnie w czoło i wstał z łóżka. Dochodziła ósma rano. Powinniśmy się zbierać do pracy, więc i ja niechętnie zaczęłam się gramolić. Adam podszedł do drzwi łazienki i przyglądał mi się z nieukrywanym zainteresowaniem. Wyglądał przy tym cholernie seksownie. Mój Mister Mecenas.

– Co jest? – zapytałam, żeby się nie zorientował, że wciąż działa na mnie w ten sam oszałamiający sposób. No co? Kobieta powinna mieć przewagę. Zawsze.

– Powtórka pod prysznicem? – zaproponował z błyskiem w oku. I tak, na sto procent wiedział, o czym myślę.

Zerknęłam na zegarek. Późno...

Ale święty Mikołaj wszystko to widzi, a żona powinna być posłuszna mężowi... Czasami.

– Ale zrobisz mi ten numer z językiem – zażądałam.

– Dla ciebie wszystko, dziewczynko.

Puścił mnie przodem, a gdy go mijałam, trzepnął w tyłek z czułością.

Na tydzień przed świętami, zamiast pięknego śnieżnego krajobrazu, za oknem panowała szaruga. Od trzech dni padał deszcz, a temperatura wahała się między pięcioma a dziesięcioma stopniami na plusie. To nie przeszkadzało naszym klientkom szturmować salonu, jakby jutro miał się skończyć świat, a one chciały wyglądać olśniewająco na powitanie apokalipsy. Obie z Agą strzygłyśmy, farbowałyśmy, czesałyśmy... Pracowałyśmy po dziesięć godzin, jednocześnie obsługując po kilka osób, a nasze kosmetyczki ledwie znajdowały czas, żeby napić się kawy. Atmosfera w salonie naprawdę przypominała tę tuż przed armagedonem. Zawdzięczałyśmy ją głównie babom, które nie zarezerwowały wizyty, by i tak wkroczyć w nasze progi i, niczym angielskie królowe, żądać usługi.

Poranny prysznic nieco się przeciągnął, więc dotarłam do pracy na kilka minut przed otwarciem. Zastałam Agę dyskutującą z Eweliną, dziewczyną, którą zatrudniłyśmy w ubiegłym roku do gabinetu kosmetycznego. Była urocza i tak cholernie młoda, że czułam przy niej dyszącą mi na karku czterdziestkę. Pewnie z tej przyczyny nie mogłam się zdecydować, jak do niej podchodzić i wahałam się między opiekuńczością, a wiecznym wkurwieniem. Aga zasugerowała, że biorę przykład z własnej matki. Pożaliłam się na jej słowa Adamowi, a on śmiał się przez pięć minut. Dupek.

Dziewczyny zamilkły, gdy weszłam. Coś musiało być na rzeczy.

– Obgadujecie mnie? – zainteresowałam się, zamykając za sobą drzwi.

Aga pozostała niewzruszona, ale młoda uciekła wzrokiem. Aha!

– Ewelina? – fuknęłam zimno.

Dziewczę jeszcze bardziej się spłoszyło. Zamrugała nerwowo, zagryzła drżące wargi...

– Weź nie strasz pracownicy – poleciła Agnieszka. – Poza tym jedną mamcię Grzybczyk już dzisiaj miała, nie rób powtórki.

– Jak to jedną...? – Odwiesiłam torebkę i zaczęłam rozpinać płaszcz.

– Twoja mamusia odwiedziła nas jakiś kwadrans temu. Ponoć w drodze na targowisko. Wpadła na Ewelinę. Ja dotarłam trochę później.

Spojrzałam z poczuciem winy na młodą.

– Trzeba dziewczynie jakiś dodatek od szkodliwego wypłacić – uprzedziła mnie Aga. – Albo psychologa zafundować. Dobrze, że to pierwszy raz, bo po kolejnym mogłaby się nie podnieść.

Jakby na potwierdzenie jej słów, kosmetyczka dygnęła jakoś dziwnie i uciekła do swojego gabinetu.

– Nie przesadzaj – warknęłam do Agnieszki. – Moja matka szkodzi na mózg tylko swojemu potomstwu.

– I ich mężom. Oraz swojemu.

Machnęłam ręką.

– To i tak wyklucza młodą. – Płaszcz w końcu wylądował na wieszaku. – Rozmawiałaś z nią?

– Z Eweliną?

– Z moją matką. Że z Eweliną widziałam. Na oczy mi się nie rzuciło.

Aga potaknęła.

– I?

– Co i?

– Co ci powiedziała? Po co przyszła?

– Porozmawiać z córką – zmieniła głos, naśladując moją rodzicielką. – To dotyczy rodziny, więc nie muszę wiedzieć. Ludzie są tacy wścibscy. Interesują się czyimś życiem, zamiast zająć się własnym. Widzą pyłek w twoim oku, a pierdolnego drąga we własnym to dostrzec nie potrafią.

Zamarłam w pół kroku.

– Użyła słowa „pierdolny”? – wyszeptałam.

– Cytowałam dokładnie. – Aga błysnęła ząbkami.

– O ja jebię – jęknęłam.