Mała na święta - Gosia Lisińska - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

Mała na święta ebook i audiobook

Gosia Lisińska

4,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

293 osoby interesują się tą książką

Opis

Pierwsze wspólne Boże Narodzenie z Michałem. Będzie pięknie, romantycznie, rodzinnie… O ile nikogo wcześniej
nie zamorduję! Moja cierpliwość w tym roku jest cieńsze niż nitka, na której wisi jemioła. Oj, dzieje się!
Opowiadanie świąteczne z Gośką i Michałem, bohaterami bestsellerowej powieści Mała Gosi Lisińskiej

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 40

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 6 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Magda Karel

Oceny
4,8 (49 ocen)
39
9
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
yvonn83

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacja🥰. Ale czemu takie takie krotkie😪. Polecam
20
EME123456

Nie oderwiesz się od lektury

Takie święta - to rozumiem ! Pełne miłości, cudownej świątecznej atmosfery i ukochanych bliskich Tego nam wszystkim życzę Autorce dziękuję i proszę o więcej Małej (aktualnie to moja ulubiona powieść)
10
Marchewka1980

Nie oderwiesz się od lektury

ale to bylo fajne, milo było wrócić do Michała i Małej , jak zwykle humor nieziemski wróciła dawna Lisińska a pani Karel wymiata ...😉
10
Mkrynia65

Nie oderwiesz się od lektury

Zabawna i urocza. Lektorka jak zawsze wspaniała . Polecam .
10
paulin_93

Nie oderwiesz się od lektury

tylko czemu takie krotkie
11



Świeczka w stroiku na kuchennym stole dopalała się powoli, chociaż płomyk jeszcze wesoło odbijał się w bombkach. Taaa, idealna ilustracja do toczącej się dyskusji. Przeniosłam wzrok na rozmawiającą parę. Każda mijająca minuta utwierdzała mnie w przekonaniu, że mojemu cudnemu narzeczonemu coś się poprzestawiało w tej jego ślicznej główce. Siedział przy stole, obok mnie, a naprzeciwko przyszłej teściowej i słuchał jej z nieukrywanym rozmiłowaniem.

Serio, poprzestawiało mu się w główce.

Mogłabym jeszcze przyjąć do wiadomości, że pan Niedozarżnięcia zabujał się w mamuni Malczyk. Ostatecznie jego rodzice się nie popisali, a moja matka, wbrew obawom, od początku zapałała do niego uczuciem. Była czuła, troskliwa, opiekuńcza… Zupełnie jakby ziściło się nie tylko jego, ale i jej największe marzenie. Z tej przyczyny Idczak po pierwszej wizycie u moich rodziców, stwierdził z błyskiem w tych swoich grafitowych ślepiach:

– Oj, zdaje się, że niewłaściwą Malczyk wybrałem. Ta moja to wredny i złośliwy babsztyl, a tamta -sam miód.

– Uważaj, żebyś żądłem nie oberwał, jak będziesz w tym miodzie łasuchował – warknęłam w odpowiedzi.

Minęły dwa tygodnie, a on wciąż nie poczuł matczynego żądła. Można więc było zrozumieć, skąd mu się to rozmiłowanie wzięło, kiedy tak siedział i gadał z nią w naszej kuchni. To pojmowałam. Za to całej reszty ni cholery!

Mamunia wpadła do nas na dwa dni przed Wigilią, żeby omówić plany świąteczne, plany weselne, plany ciążowe, plany domowe, plany zawodowe, plany Adka i Tośki, plany Kamy, plany taty, plany brata Michała, plany Magdy – jego żony… Dokładnie tak. Postanowiła omówić wszystko, co tylko możliwe. Siedziała już trzecią godzinę i właśnie z drugiego dnia świąt przeszła do ślubu. Jakby nie dość, że moją skromną uroczystość w Sylwestra, zmieniła w rodzinny zjazd w walentynki, cholera jasna! Teraz planowali mi z Michałem suknię na tę imprezę.

– Długa i biała, to oczywiste. – Matka nawet na mnie nie spojrzała, za to nie spuszczała wzroku z Idczaka. – Myślę, że z trenem. Jak najbardziej strojna. Jak myślisz, Michałku?

Michałkowała mu od pierwszego spotkania.

– Bo, wyobraź sobie, kochanie… – tak, kochaniowała również – że bidulka na pierwszy ślub to miała taką skromniutką, ledwie do kolan. Jakby nie do ślubu, ale do pierwszej komunii szła…

Dobrze, że przed chwilą przełknęłam, bo jak nic bym się udławiła. Do pierwszej komunii? Jasne. Zwłaszcza, że byłam wówczas w czwartym miesiącu ciąży.

– Teraz musi wyglądać jak księżniczka. – Matka promieniała.

– Zdecydowanie! – podchwycił Idczak. – Długa, biała suknia, z trenem, koronkami, haftem…

– Z jedwabiu od dziewiczych jedwabników, zbieranym o północy przesilenia wiosennego – wymruczałam wściekle.

Oboje mnie zignorowali i gładko przeszli do omawiania butów. Butów! I tu też umknęło im, że hajtamy się zimą, konkretnie w lutym, więc założenie „szpileczek bez pięty” raczej, kurwa, odpada!

– No, nie wiem… – Niemożliwe! Matka nie była czegoś pewna?! – Jesteś, Michałku, od Gosi sporo wyższy, więc margines na wysoki obcas jest. I ślicznie by wyglądała na takich dziesięciocentymetrowych… To jednak dość niewygodne. Cała noc na szpilkach… W jej wieku…

No, ja pierdolę!

Idczak w końcu zerknął na mnie. I to w taki sposób, jakby dopiero sobie uświadomił, że zrobił dzieciaka czterdziestolatce. Starej babie, która nie powinna spędzać całej nocy na obcasach, bo jej jakieś żylaki wyskoczą, tudzież biodro może odmówić współpracy, ewentualnie od razu zapadnie na jakąś ciężką osteoporozę czy diabli wiedzą co!

Znaczy, fakt, do którego w życiu bym się nie przyznała, że zwykle po trzech godzinach na szpilkach miałam mordercze myśli związane z projektantem takich butów. No, ale przecież nie z powodu czterdziestki, cholera!

Michał potaknął ochoczo ze złośliwym uśmieszkiem na wargach.

– Rzeczywiście: w jej wieku to dość męczące. – Że się gnojek nie udusił przy tych słowach! – Zawsze możemy jej zabrać takie buciki bez obcasów, to sobie później przebierze.

– Świetny pomysł, kochanie!

Mniej więcej w tym momencie poczułam, że mam dość. Wzajemną adorację tej dwójki uważałam za co najmniej nienormalną. Co najmniej! Poza tym rzygałam pół rana, byłam zmęczona, poirytowana i z nieustająca chcicą. Nie wiem, jak to się mogło nie wykluczać, ale się nie wykluczało. Lekarz mi tłumaczył coś tam o hormonach i obiecywał, że wzmożony popęd seksualny powinien wkrótce zacząć opadać. Na razie nie opadał, a ja właziłam na Idczaka w każdej możliwej chwili. Niestety przedwczoraj przyjechała Kama i ten kretyn stwierdził, że jakoś tak nie halo bzykać się, gdy za ścianą śpi dziecko.

Serio??? Dziecko?! Toż ona ma prawie dwadzieścia lat! Ja w jej wieku…

Stop! W tym kierunku nie zmierzamy.

Poza tym co znaczy, że nie można, gdy za ścianą śpi dziecko? Czyli, kiedy urodzę, przejdziemy na celibat, póki młode się nie wyprowadzi?

Przetrzymałam dwie noce bez seksu, bo coś czułam, że pan Niedozarżnięcia szybciutko się złamie. I było już blisko. Bardzo blisko, gdy w końcu Kama, po dwóch dniach trzymania się matczynej spódnicy i spodni przyszłego ojczyma, urwała się z kumpelami z liceum na miasto. Widziałam po uśmieszku narzeczonego, że moje biedne hormony mają ukojenie na wyciągnięcie ręki. Niestety ledwie o tym pomyślałam, wpadła stęskniona mamunia. A że, jak wspomniałam, siedziała trzecią godzinę i tak na oko nie dotarła jeszcze do połowy omawianych problemów, moje szanse na szybki numerek z najseksowniejszym facetem w Tychach bladły, niczym ja po porannych mdłościach. Czyli ogromnie.

To był główny powód, dla którego dostałam lekkiej kurwicy.

– Czy was oboje do reszty popieprzyło? – podniosłam głos, na moment zapominając, że nie krzyczę na matkę.