Słodko-gorzki smak miłości - Marta Maciejewska - ebook
NOWOŚĆ

Słodko-gorzki smak miłości ebook

Maciejewska Marta

4,6

76 osób interesuje się tą książką

Opis

"Co byś zrobiła, gdyby w jednej chwili Twoje życie wywróciło się o 180°?
„Słodko-gorzki smak miłości” Marty Maciejewskiej to poruszająca i pełna humoru opowieść o
kobietach, miłości i poszukiwaniu siebie, zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami.
Powieść przedstawia historię trzech przyjaciółek. Z pozoru bardzo różnych, ale z
takim samym pragnieniem – każda marzy o prawdziwej miłości. Agata musi na nowo odnaleźć siebie, gdy jej uporządkowany świat rozpada się tuż przed ślubem. Eliza, zagubiona w rutynie codzienności, desperacko poszukuje bliskości, której brakuje jej w małżeństwie. Dorota, pozornie stabilna i spełniona,
niespodziewanie odkrywa, że wciąż pragnie czegoś więcej.
Choć każda z nich jest inna, ich historie udowadniają, że bez względu na płeć, wiek, status społeczny czy wygląd, wszyscy pragniemy tego samego: akceptacji, zrozumienia i poczucia bliskości.
„Słodko-gorzki smak miłości” to nie tylko pozycja, w której odnajdziesz zaskoczenie, śmiech i dramat ale także głęboką refleksję nad relacjami w związku. Sięgając po tę książę odkryjesz, jak bohaterki, mimo złamanego
serca i życiowych huraganów, uczą się walczyć o siebie i prawdziwe szczęście,
udowadniając, że każdy koniec może być nowym początkiem
Przygotuj się na
emocjonalną podróż, która pozostanie z Tobą na długo!".

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 387

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (9 ocen)
7
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Barbarka75

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
JoannaiMama

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00
MariaW1953

Nie oderwiesz się od lektury

Trzy kobiety i historie, którymi można obdzielić wiele związków, które funkcjonują z różnych powodów. Głównym wątkiem jest miłość, której pragnie każda strona związku, ale często, z upływem czasu schodzi na dalszy plan. Rutyna, która wkrada się jsk nieproszony gość prowadzi donikąd. Słodko-gorzki smak miłości, to świetna lektura nie tylko dla kobiet. Zabawne, wręcz komiczne sytuacje powodują, że książkę przeczytałam jednym tchem, chociaż przedstawione historie bohaterek nie są zabawne. Cóż samo życie. Polecam kobietom i mężczyznom 🤗
00
Scarlet4321

Z braku laku…

Trzy kobiety, trzy historie splatające się ze sobą. Bohaterki to jakieś nierozgarnięte istoty, co to się potykają, wylewają mocz, moczą płaszcze w toalecie, słowem ofiary życiowe. Nic z tego nie było zabawne. Każda historia inna, niestety nieciekawie skonstruowana, autorka ma jeszcze dużo do nauczenia się. Żeby książka była ciekawa nie wystarczy usłyszeć kilka historii od znajomych i powielić na papierze.
00
ReneeW

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacja, jak zacznie się czytac, nie da się odłożyć Mała rada: Nie czytać w komunikacji miejskiej lub pociągu, czasem nie można powstrzymać śmiechu 😂 A historia Samo życie
00



Prolog

agata

Masz czasem takie wrażenie, jakbyś nigdzie nie pasował albo nie pasowała?

Ja też miewam takie myśli, i to coraz częściej. Mam wrażenie, że przez całe życie nawiedzała mnie pewnego rodzaju niepewność. Zupełnie nie rozumiałam, skąd ani dlaczego się pojawiała.

Patrzysz z boku na moje życie i myślisz sobie: tak, ona jest szczęściarą, wybranką losu. I oczywiście mam świadomość, ile osób, ile dziewczyn chciałoby być na moim miejscu, i jak wiele z nich mi zazdrości.

Bo wiesz co?

Ja naprawdę mam bajeczne życie. Mam wszystko, o czym można zamarzyć. Dotarłam na sam szczyt.

Mieszkam w luksusowym apartamencie, gdzie każdego dnia, patrząc na wschód słońca, podziwiam panoramę miasta. Zjadam lekkie, dietetyczne śniadanie, przywiezione przez firmę cateringową pod same drzwi, piję kawę i idę na trening. Po wszystkim, nie spiesząc się, udaję się do łazienki, by wziąć odprężający prysznic.

Przez kilka chwil przeglądam moją bardzo dobrze zorganizowaną garderobę, aż w końcu wybieram idealny strój do pracy. I tak każdego dnia.

Myślisz, że do szczęścia brakuje mi czegoś jeszcze?

Zapewne powiesz, że u mego boku zabrakło inteligentnego i przystojnego mężczyzny, prawda?

Znowu się mylisz – jego też mam.

Od kilku lat jestem narzeczoną najlepszej partii w mieście, Darka. Już za cztery miesiące staniemy na ślubnym kobiercu, zaproszenia zostały już dawno rozesłane.

Będę żoną najwybitniejszego prawnika w mieście. Ale to, kim on jest, nie ma znaczenia, bo połączyło nas prawdziwe uczucie.

Poznaliśmy się jeszcze na studiach, gdy oboje nie mieliśmy niczego – poza ambicjami, planami i marzeniami. A to już bardzo dużo. To wystarczy, by odnieść sukces.

I Darek naprawdę go odniósł.

Dziś, jako prawnik i właściciel największej kancelarii w mieście, jest bezwzględny, konkretny i rzeczowy. Wie, jak zdobyć to, na czym mu naprawdę zależy.

A ja? Zawsze sądziłam, że jego plany i marzenia są też moimi.

Czułam, że wspólnie budujemy imperium. Pracujemy na wszystkie nasze zachcianki, na naszą godną emeryturę… tyle że na studiach raz powinęła mi się noga.

Jakoś nie bardzo wchodziły mi do głowy te wszystkie paragrafy, niespecjalnie mnie one interesowały. Nigdy nie zrobiłam aplikacji, co w rezultacie skończyło się tym, że nie mam żadnych uprawnień.

Zawsze miałam bardziej artystyczną duszę, byłam jak wolny ptak… tylko zamknięty w złotej klatce.

Nawet był moment, że chciałam zmienić kierunek studiów, ale Darek namówił mnie, bym została. Mieliśmy przecież plany – wspólnie założyć kancelarię.

Będąc młodziutką dziewczyną, nie wiedząc jeszcze, którą drogą powinnam podążać, przystałam na propozycję Darka. Umówiliśmy się, że razem będziemy się uczyć, zdobywać wykształcenie i wiedzę, by wspólnie wejść na sam szczyt. Odkąd pamiętam, zawsze robiliśmy wszystko razem. Byliśmy zgranym teamem, działaliśmy jak jeden organizm.

Tyle że ja wciąż się męczyłam z całym tym prawem – to w ogóle nie była moja bajka. W pewnym momencie podjęłam decyzję o zmianie kierunku, ale Darek przekonał mnie, bym chociaż zdobyła licencjat. Szkoda, by tyle lat nauki poszło na marne. Przemówił do mnie trafnymi argumentami. Zgodziłam się.

Naprawdę zamierzałam kiedyś podążać swoją drogą, ale w międzyczasie Darek dopiął swego i założył własną działalność.

Spędziliśmy wiele wieczorów, popijając wino i fantazjując o spełnionym jego marzeniu. Naprawdę cieszyłam się razem z nim.

– Proszę, zróbmy to razem. Nie chcę budować niczego bez ciebie. Tylko z tobą to ma sens – mówił, patrząc mi głęboko w oczy.

Był taki szczęśliwy. Uwielbiałam, jak budził się w nim ogień, jak opowiadał o swoim przedsięwzięciu z ogromną pasją i ekscytacją. Zawsze mówił, że ta kancelaria to nasze wspólne dziecko.

Obiecałam, że będę mu pomagać, dopóki nie znajdę idealnej pracy dla siebie. Zaczęłam być kimś w rodzaju sekretarki, ale przygotowywałam także pisma, dbałam o dobrą atmosferę w pracy, przeprowadzałam rozmowy rekrutacyjne i troszczyłam się o naszych klientów. Poza tym urządziłam naszą pierwszą maleńką kancelarię mieszczącą się na parterze starej kamienicy, a później – po latach ciężkiej pracy, gdy nasze marzenia zaczęły się spełniać – urządziłam też ogromny lokal, który zresztą kupiliśmy, mieszczący się w ogromnym i nowoczesnym apartamentowcu. Zawsze miałam smykałkę do dekorowania.

Nie wiadomo kiedy, zostałam w tym układzie na bardzo długie lata. Czy mi to przeszkadzało? Zupełnie nie. Oboje zarabialiśmy konkretne pieniądze.

Tylko czasem – naprawdę tylko czasem – nawiedzała mnie myśl, że mam tylko to jedno życie i nie spróbowałam czegoś innego. Ale jak szybko ta myśl wpadała do mojej głowy, tak szybko z niej wylatywała.

Usprawiedliwiałam się sama przed sobą. Przecież życie, które wiodę, daje mi ogromne poczucie bezpieczeństwa i wysoki standard. Jestem kimś. Poza tym trzeba się na coś zdecydować, nie można być w kilku miejscach na raz. A oprócz tego właśnie dobijałam do trzydziestki. Uważałam, że na nowy początek jest już dla mnie za późno.

Jakby nie było, przez lata razem z Darkiem od świtu do nocy pracowałam na nasz wspólny sukces i dlatego też bałam się to wszystko stracić.

Dzisiejszy dzień był bardzo trudny i wyczerpujący. Nie zliczę, ile napisałam pism do sądu, z iloma klientami rozmawiałam i ile faktur wystawiłam. Nie widziałam też prawie wcale Darka. Ale to było normalne, często mijaliśmy się w pracy i to było zdrowe dla nas obojga. Na dłuższą metę człowiek nie może przebywać ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. Poza tym aktualnie nasza kancelaria prowadziła trudną sprawę, w którą zaangażowani byli prawie wszyscy nasi prawnicy. Miejscowy szpital sądził się z jedną z większych ubezpieczalni w Polsce o odszkodowanie. My byliśmy obrońcami służby zdrowia, a ubezpieczalnia grała naprawdę ostro. Darek od jakiegoś czasu chodził podminowany, po powrocie z pracy wypijał lampkę wina i szedł spać. Zdarzało się też, że kilka razy nie wrócił z pracy do domu. Nigdy nie robiłam mu o to awantury. Rozumiałam to. Zamiast dokładać mu zmartwień, brałam czystą koszulę z szafy i zawoziłam do pracy. W moim świecie tak się właśnie okazuje wsparcie ukochanej osobie. Gdy jedna strona ma gorszy czas w życiu, druga nie czyni mu wymówek, a pomaga.

Bo tylko gdy razem gramy do jednej bramki, to wszystko ma sens.

W całej tej gonitwie i pościgu za karierą mój narzeczony nie miał też czasu zająć się naszym ślubem. To też rozumiałam. Tego też nie miałam mu za złe. Sama wybrałam DJ, dekoratorkę i catering, umówiłam także krawca dla Darka. Lubiłam mieć wszystko pod kontrolą. Organizując i planując, byłam w swoim żywiole.

Tego wieczora mknęłam ulicami miasta na randkę z przyszłym mężem. Specjalnie na tę okazję kupiłam obcisłą i seksowną czerwoną sukienkę. Zawsze dobrze wyglądałam w tym kolorze. Pasował do moich ognistych, rudych loków. Pięć minut przed czasem zaparkowałam samochód pod restauracją. Przejrzałam się jeszcze w lusterku i pociągnęłam usta krwistoczerwoną pomadką. Z uśmiechem na ustach wyszłam z samochodu i weszłam do restauracji.

Przeszłam przez zatłoczoną salę, ale dzięki intymnemu oświetleniu czułam, jakbyśmy w środku byli sami. Tylko ja i on.

Darek jak zawsze przywitał mnie pocałunkiem w policzek. Nie lubił wylewności, zwłaszcza w miejscu publicznym. Przez lata nauczyłam się być powściągliwa i zbytnio nie okazywać emocji. Uśmiechnęłam się promiennie do ukochanego i usiadłam naprzeciwko, wpatrując się w niego z radością. Cieszyłam się na jego widok, tęskniłam za nim. Ostatnio naprawdę mało się widywaliśmy. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz uprawialiśmy seks. To nigdy nie była dla nas obojga jakaś ważna sfera.

Kochaliśmy się, wspieraliśmy, darzyliśmy się wzajemnym szacunkiem, zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Poczucie bezpieczeństwa jest przecież ważniejsze od wybuchu ognia. Tak sobie to przez lata wmawiałam.

– Jak minął ci dzień? Jesteśmy już krok bliżej zamknięcia sprawy dla szpitala? – zapytałam z entuzjazmem.

– Nie chcę rozmawiać o pracy – odpowiedział Darek rzeczowo.

– Dobrze, jestem za. Porozmawiajmy o naszym ślubie.

Utkwiłam w nim maślany wzrok. Cieszyłam się, że w końcu możemy skupić się na tym temacie. Wcześniej zbywał mnie, bo denerwowała go niedomknięta sprawa sądowa i piętrzące się w związku z nią problemy. Ale tak naprawdę czas nam się kurczył i pewnych decyzji nie podejmę sama, w końcu to nasz najważniejszy dzień w życiu, a nie tylko mój.

– Wiesz, jutro mam przymiarkę sukni ślubnej. Nie mogę się doczekać. Ciekawa jestem, jak się tobie spodoba, ale pozwolę ci zobaczyć ją dopiero przed ołtarzem – kokietowałam go i trajkotałam jak nakręcona.

Moje szczęście niemal wylewało się ze mnie. Chyba jeszcze nigdy aż tak nie tryskałam energią. Bo która z nas nie marzy o tym dniu?

Darek nie zdążył odpowiedzieć, bo do stolika właśnie podszedł kelner. Nim wybraliśmy, co zjemy, mój ukochany od razu zamówił dwa kieliszki czerwonego wina.

– W przyszłym tygodniu chciałabym pojechać z tobą na degustację tortów, już czas, żeby na coś się zdecydować – zaczęłam.

Ponownie w rozmowie przeszkodził nam kelner. W ekspresowym tempie przyszedł z naszym zamówieniem. Postawił przed nami dwa kieliszki wypełnione drogim winem.

Nim zdążyłam chwycić w dłonie swój trunek, Darek wychylił zawartość swojego szkła jednym haustem.

Razem z kelnerem patrzyłam na niego ze zdziwieniem.

– Poproszę jeszcze jeden kieliszek – Darek zwrócił się do obsługującego nas mężczyzny.

– Oczywiście.

Gdy zostaliśmy sami, zapytałam z troską w głosie:

– Kochanie, wszystko dobrze?

Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Darek zawsze trzymał nerwy na wodzy, zawsze wymagał tego także ode mnie. Mój ukochany był okazem profesjonalizmu ponad wszystko. Dlatego jego dzisiejsze zachowanie mocno mnie zaskoczyło, zdziwiło i sprawiło, że zaczęłam się o niego martwić.

Gdy wrócił kelner, postawił przed Darkiem kolejny kieliszek wina, a on ponownie, jak poprzednio, wypił je do dna, nie przejmując się tym, że to niestosowne.

Kelner taktownie odszedł od stolika, nie proponując na razie nic więcej.

– Darek… – zapytałam z niepewnością w głosie – wszystko w porządku?

Próbowałam złapać go za rękę, którą trzymał na stoliku. W ten sposób chciałam dodać mu otuchy i okazać wsparcie, ale ten jakby oparzony cofnął ją z prędkością światła. Poczułam się bardzo nieswojo, nie wiedziałam, co się dzieje. Cofnęłam dłoń, oparłam się o oparcie krzesła i czekałam na jakieś wyjaśnienia.

– Odchodzę – powiedział pewnym, stanowczym głosem, patrząc mi prosto w oczy.

– Skąd? – zapytałam obojętnym głosem.

Za wszelką cenę próbowałam zagłuszyć intuicję, ale zdążyła już mnie uderzyć obezwładniającą falą gorąca.

– Od ciebie. – Darek wciąż patrzył mi w oczy.

Poczułam, jak grunt osuwa się pode mną, jak tracę oddech, a gorąca lawa wypełnia mnie od środka.

Przez chwilę trwaliśmy w stagnacji. Jego słowa wciąż wybrzmiewały w mojej głowie, ale miałam wrażenie, że nie rozumiem ich znaczenia. Ale gdy obserwowałam, jak z każdą chwilą Darek odzyskuje pewność siebie, gorzka prawda docierała do mnie ze zdwojoną siłą.

– Dlaczego? – wykrztusiłam z siebie.

– Od dawna nam się nie układało…

– Jak to? Przecież było dobrze między nami. Nie rozumiem. To jakiś głupi żart? – pytałam, wciąż niedowierzając.

Moje oczy zaszkliły się. Nic z tego nie pojmowałam.

– Nie rób dramy, Agata. Lepiej pożegnać się z klasą.

– Pożegnać się? – powtarzałam tylko niektóre słowa. Te, które zdołały przedrzeć się przez ogromną gęstwinę bólu, by ponownie trafić w moje serce.

– Musisz oddać samochód, bo jest wzięty w leasing, więc nie jest twoją własnością. Firma jest moja, to ja ją założyłem, a poza tym ty nigdy nie chciałaś kancelarii. Mieszkanie też jest na mnie – kontynuował swoją suchą wyliczankę, nie zważając na mnie.

Słuchałam tego, jakby te osiem lat życia, które wspólnie przeżyliśmy, nic dla niego nie znaczyły.

– A co ze ślubem? – zapytałam, wciąż łudząc się, że to żart.

Bardzo okrutny, ale jednak.

– Ślubu nie będzie. Podzielimy się poniesionymi kosztami po połowie.

Siedziałam w tej przepięknej sukience, w eleganckiej restauracji i patrzyłam na najbliższego mi człowieka, ale w ogóle go nie poznawałam.

– Co się stało? Coś źle zrobiłam? – wciąż próbowałam odnaleźć powód tego, co w jednej nanosekundzie roztrzaskało moje życie w drobny mak.

– Sama widzisz, że nie pasujemy do siebie. Ja poszedłem dalej, rozwijam się, a ty od dawna stoisz w miejscu. Zdążyłem zrobić nawet doktorat, a ty nadal jesteś sekretarką. Od jakiegoś czasu nie mamy nawet wspólnych tematów do rozmów. Jakoś sensownie musimy podzielić się naszym dobytkiem i się pożegnać. I proszę, nie utrudniaj tego. Obojgu nam powinno zależeć, by przejść to jak najmniej boleśnie.

– Poznałeś kogoś?

Uparcie próbowałam znaleźć źródło mojego cierpienia. Nie wierzyłam w to, że od tak moja osoba zaczęła mu nagle przeszkadzać. Domyślałam się, że za całym tym zamieszaniem musiało kryć się coś jeszcze, albo ktoś.

– Agata, nie chcę cię ranić, ale fakt, poznałem kogoś… i ty też powinnaś.

Poznałem kogoś – te słowa powtarzałam w głowie jak mantrę.

Nie rozumiałam tego, co się właśnie wydarzyło i dlaczego. Byłam pewna, że wszystko między nami układa się bardzo dobrze.

– Co z naszym ślubem? – zapytałam ponownie. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że to koniec! – Przecież jutro mam przymiarkę sukni ślubnej – dodałam.

Jakby to miało go przy mnie zatrzymać.

– To ją odwołaj.

Jego obojętność bolała mnie do żywego.

– Agata – zaczął zupełnie innym tonem – to jest trudne także dla mnie. Nie chcę cię krzywdzić, ale chyba lepiej teraz się rozstać niż za moment brać rozwód. Nie dajemy sobie nawzajem już tego, co potrzebujemy. Jesteś piękna, mądra i bystra, za jakiś czas znajdziesz sobie kogoś nowego. Zobaczysz.

Najchętniej wylałabym na niego wino z mojego kieliszka, rzuciłabym w nim talerzem i kazała spieprzać z mojego życia. Ale przez lata, tak bardzo uczyłam się trzymać emocje i nerwy na wodzy, że teraz jedyne, co zrobiłam, to wychyliłam jednym haustem zawartość kieliszka i spojrzeniem przywołałam kelnera.

– Mogę przyjąć już od państwa zamówienie?

Po minie obsługującego widziałam, że jest zmieszany. Widział mój rozmazany tusz na policzku, domyślił się, że to raczej nie jest przyjemne spotkanie, ani przyjemna rozmowa.

Natomiast ja domyślałam się, że ten kelner za żadne skarby wolałby nie podchodzić do naszego stolika.

– Poproszę wino, całą butelkę. Najdroższe, jakie macie. Na koszt tego pana. – Wskazałam dłonią Darka i ironicznie uśmiechnęłam się już do mojego byłego narzeczonego.

Darek spojrzał na mnie z politowaniem i z poirytowaniem w głosie odpowiedział kelnerowi:

– Proszę, przynieść to wino.

Chwilę później kelner stał przy nas, odkorkowując butelkę. Już zamierzał nalać je do kieliszków, ale przeszkodziłam mu:

– Proszę zostawić nas samych.

– Oczywiście –odpowiedział z widoczną ulgą na twarzy.

Chwyciłam butelkę i patrząc prosto w oczy mojego ukochanego, miłości mojego życia, pociągnęłam duży łyk alkoholu, nie bawiąc się nawet w żadne przelewanie go do szkła.

– Nie rób scen, Agata.

Mój przyszły, niedoszły mąż patrzył na mnie z litością i widziałam po nim, jak utwierdza się w przekonaniu, że rzucając mnie, zrobił dla siebie najlepszą rzecz. Nigdy nie pasowałam do niego z tymi wszystkimi moimi pokładami emocji i wylewnością, której nie zawsze kontrolowałam.

– Acha, i jeszcze jedno. Rozumiesz, że teraz nie możemy razem pracować? To bez sensu, oboje będziemy się męczyć. Ale nie zostawię cię na lodzie. Jutro przeleję na twoje konto trzymiesięczną pensję łącznie z premiami.

– No… to rzeczywiście nie zostawiasz mnie na lodzie – wycedziłam z ironicznym uśmiechem, nie odrywając się od kieliszka.

– Umówmy się, że będziesz mieszkać w moim mieszkaniu, dopóki czegoś sobie nie znajdziesz. Możemy się umówić na trzy miesiące.

– W twoim mieszkaniu? Do tej pory sądziłam, że to jest nasze mieszkanie… a ty, gdzie będziesz mieszkał? U niej? – patrzyłam na niego, wciąż popijając wino, i obserwowałam, jak facet mojego życia wynosi się z niego.

– Nie będę tego komentował.

Czułam się jak na sali rozpraw, na własnej skórze zobaczyłam prawniczą bezwzględność mojego ukochanego. Jedno trzeba było mu przyznać – był dobry w tym, co robił, i jak mało kto pasował do tego zawodu. Nie miał żadnych skrupułów, poczucia winy czy wyrzutów sumienia.

– Widzę, że wszystko miałeś idealnie zaplanowane. Ciekawa jestem, czy od dawna…

Nie odpowiedział już. Pewnie uznał, że nie jestem już godna odpowiedzi.

Taki właśnie był Darek – jeśli zdecydował się zamknąć za sobą jakieś drzwi, nikt już nie miał wstępu do jego świata. Jak mało kto umiał izolować się od emocji i wyrzucać ze swojego życia ludzi, którzy nie byli mu już do niczego potrzebni.

Patrzyłam, jak wstaje od stolika, ostatni raz pochylił się nade mną i rzekł:

– Zamówię ci taksówkę.

Chwycił ze stolika kluczyki od jeszcze przed chwilą co mojego auta.

Nie zareagowałam na to, nie chciałam pokazać, jak bardzo mnie skrzywdził, by tym samym dać mu satysfakcję. Ale uparcie patrzyłam w jego oczy. Chciałam, by odczytał w nich pogardę, którą właśnie teraz go darzyłam.

Darek opuścił wzrok i nie zaszczycił mnie więcej swoim spojrzeniem. Odwrócił się na pięcie i odszedł. Tyle go widziałam.

Miłość mojego życia właśnie szczelnie zamknęła za sobą drzwi, zostawiając mnie samą ze złamanym sercem i rozwalonym życiem.