Seniorka - Jadwiga Grabara - ebook

Seniorka ebook

Jadwiga Grabara

3,0

Opis

Długa jazda pociągiem to świetna okazja do przemyśleń. Magdzie, emerytce, podczas podróży przewija się przed oczami całe życie. Młodość przeminęła błyskawicznie, mężczyźni zawiedli, rodzice dawno zmarli. Nadeszła niechciana, samotna starość, pełna obaw o przyszłość.

Magda aktywnie działa na rzecz lokalnej społeczności, spotyka się z przyjaciółkami, jednak co wieczór, gdy w pustym w mieszkaniu cisza aż brzęczy w uszach, nadchodzi lęk przed zniedołężnieniem i całkowitym opuszczeniem. Jedynym jej pragnieniem jest znalezienie miejsca, w którym poczułaby się bezpieczna. Tylko czy takie w ogóle istnieje...?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 665

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jadwiga Grabara
Seniorka
© Copyright by Jadwiga Grabara 2019Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych jest przypadkowe.fotografia na okładce: Andre Monteiro (freeimages.com)
ISBN 978-83-7564-583-5
Wydawnictwo My Bookwww.mybook.pl
Publikacja chroniona prawem autorskim.Zabrania się jej kopiowania, publicznego udostępniania w Internecie oraz odsprzedaży bez zgody Wydawcy.
* * *

Pociąg wolno opuszczał stację. W wagonie, przy otwartym oknie, stała Magda. Ostatnim spojrzeniem żegnała się z rodzinną miejscowością i przyjaciółkami, które pozostały na peronie. Po chwili, gdy pociąg nabrał szybkości, zamknęła okno. Zajęła wolne miejsce i rozejrzała się po przedziale. Przy drzwiach siedziała kobieta, a obok niej mały chłopiec. Po przeciwnej stronie, na wprost chłopca, zajmowała miejsce młoda dziewczyna. Magda zauważyła, że jest zbyt skromna, jak na obecną modę. Czytała książkę i z wielkim apetytem zajadała drożdżówkę, której zapach wypełniał cały przedział. Z uśmiechem popatrzyła na dziewczynę.

Miejsce, które zajęła, odpowiadało jej i była zadowolona, że jest przy oknie. Bagaż – a była to jedna torba – ulokowała na górnej półce. Z małej podręcznej torebki wyjęła okulary i kolorowe czasopismo. Położyła na malutkim stoliku. Usadowiła się wygodnie i zamyśliła, przymrużając oczy.

Przed sobą ma daleką i długą podróż, którą wypełni wspomnieniami minionego czasu. Można by pomyśleć, że ucieka przed losem, jaki przygotowało jej na starość życie. Jej ufność do ludzi okazała się zgubna. Była zakłopotana, gdy jej świat zaczął się walić. Nie była przygotowana na nowy etap życia. Jeszcze nie. Nie chciała tego, lecz tak się stało. Młodość przeminęła, a z nią także wyjątkowe dni. Dzisiaj nie mają żadnego znaczenia. A były takie ważne, nie tylko w jej życiu. I co z tego zostało? Samotność i niechciana starość, która zbliża się tak szybko, jak szybko umknęła młodość.

Jednak czasu nie da się cofnąć. Źle przyjmuje obecny etap swojego życia. Lęk przed samotnością nie daje jej spokoju. Boi się starości. Nie jest na nią gotowa. Przybyła przez nią nieoczekiwana. Niechciana.

Brak wsparcia i miłości bliskich powoduje u niej lęk. Jakoś poplątało się w jej życiu. Nie dlatego, że nie chciała posiadać własnej rodziny, że jest samotna z własnego wyboru, bo tak łatwiej, i jak to się mówi, z wygodnictwa. Nic z tego. Po prostu nie wyszło. Dzisiaj wie, co w życiu najważniejsze. Szkoda tylko, że tak późno dotarło to do niej. Gdyby dało się cofnąć czas… Wiedziałaby, co powinna była zrobić, aby w przyszłości nie bać się samotności, a z nią nadchodzącej starości.

Drugiej szansy już nie ma. Młodość minęła. Nie ma co udawać, że wszystko w porządku, bo tak nie jest – rozmyślała, pełna smutku. Starość wypełniona samotnością jest przykra, bolesna, łzawa. Niczym zwiędły kwiat, wciąż jeszcze pachnący wonią usychających płatków. Trudno przyznać się do faktu, że jest się starym, często samotnym człowiekiem. Zamykanie wieczorem drzwi na klucz powoduje strach przed nadchodzącą nocą. A także obawę, czy rano znowu dane będzie je otworzyć. Po źle przespanej nocy nastaje dzień. Poranna pustka i cisza, którą słychać w każdym kącie. Potem południe, wieczór i znowu strach nadchodzącej nocy. Uciekać, uciekać jak najdalej, szybko, nie zatrzymując się. Tylko dokąd? Noc nie zostanie z tyłu. Do młodości uciec można jedynie myślami, pamięcią, tęsknotą. A nawet żalem – westchnęła i poczuła napływające łzy.

Przepracowała własną młodość. Lecz zapomniała o tym, że życie to również ona sama. Dopiero teraz to zrozumiała, gdy w odbiciu lustra widzi na twarzy pergamin. Brak własnej rodziny to dreptanie bez celu. Narzekania nie wiadomo na co. Wracanie pamięcią do tego, czego już nie ma i nigdy nie będzie. Jednym słowem, depresja. A to najgorsze, co może przytrafić się człowiekowi. Boi się, aby i jej nie dosięgła i nie oplotła niewidoczną pajęczyną.

Radość młodości przeminęła jak z bicza trzasnął. Pozostał lęk przed samotną starością. W trzecim etapie swojego życia nie potrafi się odnaleźć. Odsunięcie od wszystkiego, co jej przez wiele lat dotyczyło, wzbudzało w niej złość do nowej rzeczywistości, w której będzie musiała szybko się odnaleźć. Nie chce się starzeć. Nie uznaje faktu, że jej życie się zmienia. Musi być potrzebna. Teraz wie, że to niełatwe, gdy nie ma się nikogo bliskiego.

Lecz żyje i niezależnie od tego, co ją spotkało czy jeszcze spotka, życie, które otrzymała od Boga, musi przeżyć do końca. Tylko jak? Samotność jak wirus, niszczy wszystko w człowieku. Skrada się podstępnie i atakuje. Chciałoby się być potrzebnym, tylko nikt o nic nie prosi. Samemu też nie ma co się pchać na siłę, aby nie być odrzuconym. Nie jest przyjemnie, gdy zamykają się przed nosem drzwi. Jak zwykle do wszystkiego potrzeba czasu. Tylko że w tym momencie jest go niewiele. I nie bardzo ma się czas na czekanie.

Szybko poznała uroki emerytury – szkoda, że raczej te wątpliwe. Młodość nie ma cierpliwości do starości. Przykro usłyszeć słowa: to już wiek. I trzeba cierpieć, nawet gdy bardzo boli, i to nie ciało – westchnęła, i ukradkiem wycierała łzy, które wciąż napływały.

Niechęć i brak cierpliwości do zmęczonych życiem ludzi, utkwiły Magdzie głęboko w sercu. Czy muszę wstydzić się starości? Jestem jak zwiędły liść trzęsący się na wietrze, a jednak żyję – wzdychała ze smutkiem. Jak mam pokochać starość, której nie chcę, a inni się jej brzydzą – oddychała głęboko, aby nie szlochać głośno.

Obecnie musi widzieć siebie na dalszym planie. Już tylko gdzieś daleko, w tle. Powinna się tego nauczyć i pamiętać, że młodość przeminęła i nie ma co pchać się do pierwszego rzędu. Jednak dla niej jest to bardzo trudne. Być emerytką – trzeba się tego też nauczyć. Żyć inaczej, może nawet lepiej, lecz już na pewno nie tak jak przez okres, który minął.

Ona jednak nie może znieść myśli, że już nie będzie rano wstawać do pracy. Że nikt nie będzie jej oczekiwał. Nikt już nie będzie jej potrzebował. Była zła, że nie może robić tego, co robiła przez większość swojego życia. Pracowała, jak jej się wydaje, od zawsze. Praca była jej całym życiem. A teraz koniec, kropka. Już ten etap ma za sobą.

Myśli pochłonęły ją głęboko. Złości się, jak tylko pomyśli o tym, co może ją czekać jeszcze w życiu. Boi się chorób, bezsilności i tego, że kiedyś może nie mieć wpływu na swoje życie, że inni będą za nią decydować o dalszym jej losie. Znowu poczuła napływające łzy. Szybko zaczęła mrugać powiekami, aby nie dać im ujścia i powstrzymać słony potok.

Zrobiło jej się smutno. Wciąż ma wrażenie, że coś jej w życiu umknęło, że dalej goni za czymś, nie mając najmniejszego pojęcia za czym. Jednak wyczuwa, że coś jest nieukończone, że musi jeszcze coś zrobić, tylko nie wie, co. Uleciało jej jakieś ważne zadanie. Czuje się niespełniona, niespokojna i wciąż ma wrażenie, że nie zdąży dokończyć czegoś, czego jeszcze nie rozpoczęła. Co to może być? Jakiego zadania ma się podjąć? Co ma zrobić, aby powiedzieć, że powierzona misja na ziemi jest ukończona? Kiedy ma to odnaleźć? Czas ucieka, niepokój wciąż zostaje.

Nagle ocknęła się z zadumy. Stukot kół uspokajał ją. Spoglądając w okno za umykającym pejzażem, który szybko jadący pociąg zastawiał w tyle gdzieś za sobą, rozmyślała o przemijającym czasie. A podróż była najlepszą okazja do wspomnień.

Myśli cofnęły się do dawnych, młodzieńczych lat. Lubiła do nich wracać, mimo że nie zawsze sprawiały jej radość. Wciąż uważa, że to był inny, lecz również dobry okres w jej życiu, przede wszystkim zawodowym. Epizod młodości. Jestem jedną z wielu osób, która także ma wspomnienia – pomyślała. I to jest moim bogactwem. Dlaczego wciąż wracam do przeszłości, czyżbym miała się żegnać z tym pięknym światem? Tęsknię za dzieciństwem i rodzicami. Brakuje mi ich uśmiechu i mądrości. Młodość wpisaną ma w pamięci i często do niej wraca, a podróż jest najlepszym sprzymierzeńcem minionego czasu. Wtuliła się w kurtkę i myślami cofnęła się do przeszłości, którą ma już za sobą.

* * *

Lata mijały szybko. Jako pełnoletnia kobieta podjęła pracę, na którą czekała niecierpliwie. Najbardziej na pierwszą pensję. Rozpoczęła dojrzałe życie.

Wyszła za mąż i wyjechali razem do dużego miasta. Zamieszkali w nowo wybudowanym osiedlu. Teraz nie pracowała, bo mąż tego sobie nie życzył. Miała zajmować się domem.

Jednak życie małżeńskie nie ułożyło jej się tak, jak marzyła, a radość nie trwała długo. Szybko okazało się, że jej małżeństwo to jedna wielka farsa. Wiele przeszła cierpienia, którego nie zapomni chyba nigdy. Żałowała, że wyjechała z domu rodzinnego, a najbardziej wyjścia za mąż.

Jedyna osoba, która w każdej sytuacji bez proszenia była zawsze gotowa przyjść z pomocą i być przy niej, to mama. Tylko dzięki jej szybkiej reakcji uniknęła najgorszego, co mogło się przytrafić. Dowiedziawszy się od swojej siostry Heleny o problemach córki, nie pytała co, gdzie, dlaczego. W pośpiechu spakowała się i ruszyła w podróż.

Magda o niczym nie wiedziała. W dniu przyjazdu jej mamę z dworca odebrała Helena.

— Jesteś nareszcie, moja siostrzyczko – witała ją ze łzami w oczach. – Spokojnie, pomału, pójdziemy do autobusu. Po drodze wszystko ci opowiem. Tak bardzo się cieszę twoim przyjazdem.

Szybko opuściły budynek dworca.

Gdy dotarły do przystanku, chwilę czekały na przyjazd autobusu. Patrzyły na siebie i uśmiechały się. Jednak w tej radości wyczuwało się zniecierpliwienie i strach przed tym, co ma nastąpić.

Tymczasem Magda, jak każdego dnia, zajmowała się codziennymi sprawami. Smutna, zamknięta w sobie. Pełna żalu. Zagubiona, samotna z własnymi problemami, bezradna. Blade policzki mówiły same za siebie. Straciła apetyt. Karmiona wulgarnością męża, nie miała ochoty na jedzenie czegokolwiek. Daleko od najbliższych, których właśnie teraz najbardziej potrzebowała.

Od momentu, gdy odeszła od ołtarza w białej wymarzonej sukni ślubnej, wszystko odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie takiego życia się spodziewała. Miało być tak pięknie. Z łatwością, we dwoje, mieli znosić wszelkie niedogodności życia codziennego, których, prawdę mówiąc, miało nie być. Stało się inaczej. Co miało być, pozostało tylko marzeniem. Okazało się, że życie w małżeństwie to wielka niewiadoma. A jego urok potrafi szybko prysnąć i zostaje rozterka, pokątny płacz, udawanie, że nic się złego nie dzieje. Drugie wyjście – zostawić to za sobą i rozpocząć, już z jakimś tam doświadczeniem, nowe życie.

Tak właśnie zrobi niedługo Magda. To jej mama podejmie za nią decyzję. Dlatego przyjechała.

Wreszcie siostry dotarły na miejsce. W pośpiechu szły do domu. Ewa była zmartwiona tym, co powiedziała jej siostra o córce. Bolała ją głowa i miała chęć na mocną kawę. Nie czuła głodu. Helena nie pytając siostry, czy jest głodna, odgrzała zupę. Zjadły z wielkim apetytem.

Troska o Magdę i zdenerwowanie nie ułatwiały Ewie w tym momencie pobytu u siostry. Denerwowała się. Chciała jak najszybciej pojechać do córki. Zakończyć jej nieudane małżeństwo. Wypiły w pośpiechu kawę. Po chwili były gotowe do wyjścia. Do przystanku tramwajowego szybko dotarły. Były podenerwowane. Całą drogę rozmawiały o Magdzie. Ewa obawiała się spotkania z córką. Nie wiedziała, jaka będzie reakcja. Martwiła się i widać to było w jej oczach. Lecz miała nadzieję, że wszystko skończy się pomyślnie i odetchną z ulgą.

Upłynęło pół godziny, nim dojechały na miejsce. Zdenerwowanie udzieliło się również Helenie. Bała się, co zastaną i jak odbierze ich obecność siostrzenica. Starała się jednak nie okazywać swojego niepokoju.

– Nie martw się. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Zrobisz tak, jak postanowiłaś. Pamiętaj, jestem z wami – dodawała siostrze otuchy. Trzymała ją pod rękę i mocno przytuliła się do jej ramienia.

– Mam, nadzieję, że tak będzie – ze smutkiem powiedziała Ewa. – Mam nadzieję… – Czuła zdenerwowanie i oddychała głęboko.

Szły skupione, w milczeniu. Pełne obaw, chciały jak najszybciej dotrzeć do mieszkania, w którym miały nadzieję zastać Magdę.

Gdy dotarły do budynku, po schodach wchodziły w skupieniu. Dzwonek i czekanie. Ta chwila była bardzo długa. Tak im się wydawało. Ktoś podszedł i otwierał drzwi. Nastała cisza i chwilowa niemoc. Osłupienie. Drzwi otworzyła Magda. Zaskoczona tak bardzo widokiem mamy, że brakło jej słów. Nie potrafiła przemówić. Nie wiedziała, czy się cieszyć czy płakać. W końcu była radość, choć przez łzy. Wpadły sobie w ramiona. Ewa nie dyskutowała. Kazała natychmiast spakować się córce.

– Zabierz tylko rzeczy osobiste! – powiedziała stanowczo.

Magda nie oponowała. Jakby czekała na taką chwilę. Szybko się pakowała. Zięć, zaskoczony pojawieniem się ni stąd, ni zowąd teściowej, zaniemówił z wrażenia. Chrząkał, kaszlał, nie potrafił zapanować nad emocjami.

Zgadzał się na wszystko i tylko kiwał potakująco głową, nie kwestionując słuszności słów, jakie na niego sypały się z ust zdenerwowanej teściowej. Ona powiedziała to, co chciała powiedzieć. On nie odezwał się ani słowem. Nie przepraszał, nie obiecywał poprawy, skulił głowę i prawdę mówiąc, nie wiedział, co się wokół dzieje. Milczał. Dla niego był to niespodziewany szok. Wszystko działo się szybko, głośno. Miał wrażenie, że tornado przeleciało przez pokój. Nie docierało do jego głowy, że żona odchodzi i nigdy już jej nie zobaczy.

Magda ubrała się i po chwili zakomunikowała, że jest gotowa do wyjścia. Drżała na całym ciele. Nie mogła powstrzymać zdenerwowania. Przerosło ją wszystko to, co się w tym momencie wydarzyło. Nie mogła się ani cieszyć, ani płakać, a tym bardziej pozbierać myśli. W oczach wielkie przerażenie. Z mieszkania wyszły bez pożegnania, trzaskając drzwiami.

Jednak nie poczuła ulgi. Wszystko wydarzyło się tak szybko, nagle, niespodziewanie. Dla niej też był to szok, i to niemały. Półtoraroczne małżeństwo rozpadło się. Odeszła od męża. Jest wolna. I co teraz? Bez pracy, mieszkania, pieniędzy. Z mamą do domu nie bardzo chciała wracać, chociaż to byłoby najbardziej rozsądne wyjście. Obawiała się ludzkiego gadulstwa i wielu ciekawskich. A może wszystko inaczej by się potoczyło? Kto wie? Może?

Co teraz zrobi, jak sobie poradzi? Czuła się z tym chaosem życiowym źle. W tym momencie była bezradna. Nagle poczuła strach, do którego nie chciała się przyznać nawet przed samą sobą. Myśli niczym huragan kłębiły się w jej głowie. Dzisiaj jest mama, cieszyła się. Będą rozmawiały. Znajdzie się na pewno jakieś wyjście z tej sytuacji.

Do domu Heleny wróciły już we trzy. Długo rozmawiały, płakały, doradzały sobie i pocieszały się wzajemnie. Magda dopiero teraz odczuła ulgę. Jednak gdy wracał temat jej małżeństwa, płakała.

– Mamuś, dziękuję ci bardzo, że przyjechałaś – mówiła, łkając. – Być może uratowałaś mi życie. Nie mam pojęcia, co mogłoby się jeszcze wydarzyć. Jak dobrze, że ciebie mam.

Tuliła się do niej i ściskała mocno. Łzy spływały jej z oczu niczym wodospad. Głos załamywał się i był ochrypnięty.

Nie mogła poradzić sobie z tymi emocjami. Trochę to potrwa. Będzie musiała odpocząć, pozbierać myśli i ruszyć do przodu.

– Podziękuj cioci. To ona poinformowała mnie o wszystkim. Dlatego przyjechałam, moje dziecko.

Pociągała głośno nosem i szukała chusteczki jednorazowej, chaotycznie przewracając wszystko, co miała w torebce. Wreszcie znalazła. Wyjęła jedną z paczuszki, a następnie wytarła głośno nos. Trzęsącymi się dłońmi próbowała przypalić papierosa, którego nerwowo włożyła do ust, przygryzając końcówkę zębami. Nie cieszyła jej taka sytuacja. Raczej martwiła się w milczeniu. Małżeństwo córki zakończone. Miała nadzieję, że jeszcze ułoży sobie życie. Otrząśnie się z tego wszystkiego, co ją spotkało, i będzie szczęśliwą żoną i matką. Potrzeba tylko czasu.

– Dziękuję. Jesteś najlepszą ciocią na świecie. Zauważyłaś zło w moim małżeństwie.

Podeszła do niej i uściskała ją mocno.

– Tak, i dłużej nie mogłam zwlekać. A tak prawdę mówiąc, nie znosiłam tego twojego męża. To cham. Co ty w nim widziałaś? Dobrze, że się wyprowadziłaś. Będziesz mieszkała u mnie. Pójdziesz do pracy, a potem zobaczymy. Wszystko jakoś musi się ułożyć. Zobaczysz, nie będzie źle. Jak to mówią, „po deszczu zaświeci słońce”.

Czuła zadowolenie i cieszyła się, że siostrzenica zamieszka z jej rodziną. Bardzo tego chciała. Nie będzie to raj, ale zawsze to swoi. Kochała ją jak córkę.

– Kochana ciocia – powiedziała głośno Magda. Rozpłakała się. Chwilę trwało, nim się uspokoiła.

– Już nie musisz płakać. Zaczynasz nowe życie – uspokajała ją Helena, dotykając jej dłoni.

– Czy wujek nie powinien wyrazić na to zgody? Przecież to również jakaś zmiana w waszym życiu. Nie chciałabym wam przeszkadzać swoją osobą.

– Co ty mówisz?

– No, bo sama widzisz, że podejmujemy decyzję bez jego udziału.

– Wiesz, jak wujek się ucieszył? Wie o wszystkim od dawna. Nawet już ma dla ciebie pracę. Musisz tylko pójść i złożyć dokumenty. Nie ma o czym dywagować. Klamka zapadła.

– Naprawdę? Zgodził się i już ma dla mnie pracę? O matko kochana.

– Zostajesz z nami i basta – z satysfakcją i uśmiechem zadowolenia powiedziała Helena.

Ewa z córką bardzo się ucieszyły. Okazało się, że wspólnie można nie tylko pomóc sobie, lecz także być tą najważniejszą podporą w danym momencie. Ona to miała. Rodzinę, która nie czeka i nie gdyba, tylko szybko działa.

Magda jeszcze nie była sobą. Wciąż miała obawy przed mężem. Nie chciała, aby dowiedział się, gdzie przebywa. Bała się, że będzie niepokoił nie tylko ją, lecz także rodzinę, u której zamieszkała.

Ewa zaczęła pakować swoje rzeczy. Jutro wyjeżdża. Nie może zostać dłużej, chociaż bardzo by tego chciała. Była zamyślona i trochę niespokojna. Niby zadowolona, a jednak coś jej nie dawało spokoju. Bardziej, by ją cieszyło, gdyby córka wracała z nią do domu.

– Dobrze, Helu, niech ona zostanie na jakiś czas u was – mówiła z troską. – Tak będzie lepiej. A ja będę spokojniejsza, że nic złego się nie dzieje. Daj Boże, aby jej się jakoś to życie ułożyło. Jak już będzie pracowała, to może za jakiś czas postara się o mieszkanie, żeby wam tu nie siedzieć na głowie. – Głos jej załamywał się i był ochrypły.

Pochyliła się nad torbą podróżną, którą chciała ładnie ustawić przy garderobie, a jednocześnie starała się jak najwięcej przekazać córce informacji i dobrych rad.

– Ucałuj mocno tatę, jak przyjedziesz. Widzę, że na jutrzejszą podróż jesteś gotowa. Torba spakowana.

– Tak. Nie będę musiała się rano śpieszyć. A ojca ucałuję od ciebie, możesz być spokojna.

– Jak dobrze, że was mam. Dbajcie o siebie, bo wciąż jesteście mi bardzo potrzebni. Musicie być zdrowi, aby przetrwać razem ze mną mój bałagan życiowy.

– Przetrwamy, córka. A teraz chodźmy coś przekąsić.

Było już późno, gdy gospodarz domu wrócił z ciastem. Szybko przygotował gorący posiłek. Wszyscy domownicy zasiedli do kolacji. Postarał się bardziej niż zwykle, co było widać i czuć. Teraz można było spokojnie zjeść.

– Muszę wam powiedzieć, że jestem bardzo głodna – radośnie oznajmiła Ewa. – W podróży nic nie dałam rady przełknąć, no bo jak, gdy wszystko staje kością w gardle. Oczywiście zupa, którą zjadłam wcześniej z Helą, była wspaniała. No, lecz teraz to mamy ucztę – westchnęła z nutką wewnętrznego spokoju.

Kolacja przebiegła w miłej atmosferze. Karol poinformował Magdę, gdzie ma zanieść dokumenty w sprawie zatrudnienia.

– I nie martw się – rzekł. – Zobaczysz, wszystko ułoży się dobrze. Najważniejsze abyś miała pracę – mówił z przekonaniem.

Magda z wielkim zainteresowaniem słuchała, nie zadając zbędnych pytań. Chciała jak najwięcej dowiedzieć się o firmie, w której być może zostanie zatrudniona.

– Dziękuję, wujku – powiedziała z niepokojem w głosie.

– Poza tym masz blisko. Nie musisz dojeżdżać. No i dłużej możesz spać.

– Wszystko to fajnie brzmi, co wujek mówi. Lecz prawda jest taka, że bardzo się boję, czy dam sobie radę. Nowe otoczenie, ludzie. Nikogo nie znam.

– Ciesz się z tego, że jest taka możliwość. Możesz mieć jutro pracę, mieszkać masz gdzie, o nic się przynajmniej teraz nie musisz martwić. A co będzie potem, zobaczymy. Nie martw się na zapas, nie ma sensu. Rozumiesz, o czym mówię i co mam na myśli?

– Tak, ma wujek rację. Nie ma co się martwić naprzód.

– I tak trzymać – odpowiedział.

Jednak dla Magdy nie było to takie proste i łatwe do przyjęcia. Nowe otoczenie. Wszystko wokoło obce. Chce tego, bo nie ma innego wyjścia, skoro zdecydowała się zostać. Nie wie tylko jeszcze o tym, że wcale nie będzie tak źle.

Po kolacji wypiły herbatę. Karol raczył się zimnym piwem. Słuchał, co one mówią i od czasu do czasu wtrącał jakąś uwagę. Wciąż wracał temat małżeństwa Magdy. Nagadały i wygadały się zdrowo. Nie zauważyły, że czas szybko mijał. Wreszcie wszyscy udali się łóżek. Ewa spała z córką. Jeszcze chwilę rozmawiały, nim powieki opadły na znużone oczy. Usnęły.

Rano wstały wypoczęte. Bez pośpiechu zjadły we trzy śniadanie. Karola nie było. Miał ranną zmianę. Ewa pożegnała szwagra wieczorem po kolacji, podziękowała za wsparcie i pomoc, a także troskę, jaką wykazywał w stosunku do jej córki. Prosiła, aby czuwał nad nią.

Wyjeżdżała około południa. Helena z Magdą uważnie słuchały wszystkiego, o czym mówiła Ewa. Magda żywo interesowała się wszystkim, co dotyczyło jej rodziców i tych, których znała. Przypominała sobie dzieciństwo i trudy, z jakimi się borykały.

Wie, że rodzice ciężko pracowali i wiele nie zarabiali. Były to czasy nie zawsze pomyślne dla każdego. Nie widzieli morza, gór i innych, również pięknych miejsc we własnym kraju. Bez potrzeby nigdzie nie wyjeżdżali. Jednak potrafili sobie radzić w tym trudnym okresie.

Czas szybko mijał. Wypiły kawę i po chwili były gotowe do wyjścia. Szybko udały się na przystanek. Jeszcze trochę mogły być ze sobą. Magda cieszyła się obecnością mamy. Ona przekazywała jej dużo mądrości życiowych, czego powinna się obawiać, na co zwrócić szczególną uwagę, czego się trzymać, a także czym nie powinna zawracać sobie głowy. Słuchając, jednocześnie obserwowały zakręt przy drodze, mając nadzieję, że za chwilę nadjedzie autobus.

– Pamiętaj, Madziu, masz jeszcze rodziców. Cokolwiek by się wydarzyło lub miałabyś jakiś problem, nie milcz. Mów o wszystkim, co będzie cię niepokoiło. Zawsze ci pomożemy.

– Dziękuję. Tak zrobię.

Wreszcie przyjechał autobus. Wsiadły i rozglądały się za siedzącymi miejscami. Akurat były wolne trzy obok siebie, zajęły je, wygodnie się rozsiadając. Całą drogę rozmawiały. Autobus szybko pokonał trasę i nawet nie spostrzegły, kiedy dojechały na miejsce. Wysiadły na końcowym przystanku przy dworcu głównym. Natychmiast udały się w kierunku obszernego gmachu. Gdy weszły do holu, przeraził je tłum ludzi. Ewa miała kupiony bilet powrotny, więc od razu udały się na peron. Podróżni mijali się szybkim krokiem. Wirtuozi na podniszczonych instrumentach wykonywali stare melodie znanych piosenek. Ludzie szybko przechodzili obok grajków, nie zatrzymując się. Siostry były zachwycone. Nawet cicho nuciły. Zatrzymały się przy muzykantach. Ewa wyjęła z kieszeni monetę i wrzuciła do kapelusza. Wiele pieniędzy w nim nie było. Muzycy podziękowali za datek. Było jej miło. Potrafiła wczuć się w sytuację grajków. Była również muzykalna. Radosna, kroczyła obok siostry i córki. Ruchome schody były czynne, więc wjechały nimi na peron. Usiadły na ławce. Chwilę milczały i rozglądały się wokoło. Po chwili nadjechał pociąg. Ewa pożegnała się z siostrą. Miała łzy w oczach. Przytuliła mocno córkę.

– Kocham cię, pamiętaj o tym.

Szybko weszła do wagonu i zajęła miejsce w pierwszym przedziale. Otworzyła okno. Jeszcze chwilę mogły rozmawiać. Czuła się uspokojona.

Pociąg był gotów do odjazdu, drzwi zamknięto i wolno ruszył. Przez chwilę machały rękami do siebie. Z daleka widać było jeszcze głowy pasażerów, wystające z okien wagonów. Pociąg przyśpieszał. Czekały, aż zniknie za zakrętem.

Z peronu schodziły w milczeniu. Zrobiło się jakoś smutno. Magdzie znowu oczy zapełniały się łzami. Po chwili wzięła pod rękę ciocię i w milczeniu skierowały się w stronę przystanku. Zauważyły, że autobus stoi na stanowisku, gotowy do odjazdu. Podbiegły i zdyszane szybko wsiadły. Wracały do domu.

Magda nie bardzo była szczęśliwa. To nie jej dom. To tylko chwilowa przystań. Chciałaby mieć własne mieszkanie. Kocha ciocię i całą jej rodzinę, jednak lepiej będzie, jak postara się szybko coś wynająć.

W autobusie niewiele rozmawiały. Szybko dojechały na miejsce. Wysiadły, wzięły się pod rękę i wolno szły w kierunku domu.

– Boję się, ciociu, jutrzejszego dnia. Jak ja się boję. Tak bym chciała, żeby już było po wszystkim. A jak mój mąż dowie się, gdzie pracuję, i będzie mnie nachodził. Co ja wówczas pocznę?

Poważnie zmartwiła się i spojrzała w oczy cioci. Przez myśl przeleciało jej wiele złych sytuacji.

– Nie bój się! – zdecydowanie powiedziała Helena. – Nic ci nie zrobi. Gdyby miał cię szukać, zrobiłby to już dzisiaj. Na pewno myśli, że pojechałaś z mamą. Nie martw się na wyrost. Myśl pozytywnie, a będzie dobrze. Przekonasz się szybko o tym i przyznasz mi rację – uspokajała siostrzenicę.

– Może – westchnęła, niezbyt pocieszona.

Lecz to się tylko tak mówi. Nie da się wszystkiego szybko zaszufladkować w jedno miejsce. Było, minęło. To niemożliwe tak od razu. Żeby minęło, trzeba będzie niestety wracać do czegoś, o czym chciałoby się zapomnieć. Trochę to potrwa. Ważne, aby sytuacja nie przybrała złego obrotu.

Można powiedzieć, że Magdzie się udało. Jest u cioci, którą lubi, i wujka, który zawsze wykazywał przyjazny stosunek do niej. Jutro pójdzie do firmy w sprawie zatrudnienia.

Helena chciała, aby siostrzenica szybko pogodziła się z nową sytuacją. Będzie modliła się o przyjęcie jej do pracy. Bardzo by tego chciała, aby właśnie w tym zakładzie otrzymała zatrudnienie. Ma nadzieję, że to będzie ta firma, w której będzie się dobrze czuła. Poza tym ma ją przy sobie.

Po chwili były w mieszkaniu. Było już późne popołudnie. Magda czuła ogarniające ją zmęczenie. Chciała jak najszybciej pójść do łóżka. Poleżeć, pomyśleć i zastanowić się co dalej.

– Ciociu, położę się. Do wieczora jeszcze daleko, a już czuję zmęczenie. Poza tym jutro wcześniej wstaję. Nie wiem co prawda, czy usnę, lecz mam nadzieję, że szybko sen mnie zmorzy. Chciałabym się także pomodlić w spokoju.

– Dobrze, to też jest potrzebne – rzekła Helena. – Nastawię budzik. Nie musisz czuwać przez noc. – Uważnie przyglądała się siostrzenicy.

Modlitwa ją wyciszy – pomyślała. Za dużo wrażeń. Niech sobie poleży, przemyśli, zastanowi się nad jutrzejszym dniem. Łatwo jej nie będzie. Będę trzymała za nią kciuki. Byłoby wielkie szczęście, gdyby otrzymała pracę. Już to widzę – wytarła oczy rękawem. Z troską myślała o siostrzenicy. Dzięki niej Magda może być spokojna. Jutro otrzyma pracę i będzie niezależną, wolną od prześladowań męża kobietą.

Modlitwa Magdy trwała długo, gdyż płacz przerywał jej słowa. Gdy skończyła, położyła się do łóżka. Leżała i wpatrywała się w sufit. Jednak nie mogła zasnąć. Bardzo przeżywała jutrzejszą wizytę w firmie. Noc była długa, niekończąca się. Przewracała się z boku na bok. Była senna, a nie mogła usnąć. Bała się, że jutro będzie do niczego. Długą chwilę męczyła się, aż w końcu usnęła. Spała twardym snem. Chwilami pochrapywała.

Rano obudziła ją ciocia. Jednak ona nie miała ochoty wstawać. Przeciągała się jak kot, długo i leniwie. Wreszcie ocknęła się na dobre. Uprzątnęła pościel i weszła do łazienki. Chwilę trwało, nim z niej wyszła.

– Cześć, ciociu – przywitała się z niezbyt wielką radością, wchodząc do kuchni. – Dziękuję, że mnie obudziłaś. – Ziewała i nie bardzo wiedziała, co ma robić w tym momencie.

– Wyspałaś się? – zapytała Helena, przyglądając się siostrzenicy.

– Chyba tak. Trochę brzuch mnie boli. To na pewno ze strachu i nerwów. Wypiję tylko kawę. Nie będę teraz jadła. Pomaluję się i wychodzę. Chcę szybko załatwić i mieć za sobą sprawy dotyczące pracy. Wóz albo przewóz. Niech się dzieje wola nieba.

– O tak. Zaufaj Panu, on ci pomoże.

– No właśnie, jak trwoga, to przypominamy sobie Boga.

– Tacy już jesteśmy. A poza tym więcej optymizmu, moja droga.

– Co ma być ciociu, to będzie. Jednak mimo wszystko mam pietra, i to dużego.

– Rozgadałaś się jak trajkotka.

– A jakoś tak, sama nie wiem. Boję się i już. Jak strach mnie ogarnia, to właśnie dużo mówię.

– A może chciałabyś, abym poszła z tobą? Będzie ci raźniej?

– No co ty. Nie ma takiej potrzeby. Dziękuję, dobra kobieto. Sama muszę sobie poradzić. Przecież jestem dorosłą osobą i już kiedyś pracowałam.

– Właściwie to masz rację – przyznała Helena.

Magda szybko się ubrała. Skromnie, lecz z gustem. Do firmy było niezbyt daleko. Szła wolno, zamyślona. Układała w myślach odpowiedzi na pytania, które być może otrzyma i będzie musiała szybko odpowiedzieć. Powiew porannego wiatru, wschodzące słońce i zapach perfum dobrze ją nastrajały. Za godzinę będzie już wiedziała: pracuje czy ma szukać pracy gdzieś indziej. Za niecałą godzinę, a może wcześniej, okaże się.

Zbliżała się do firmy. Z daleka zauważyła piękny nowy budynek. Ale cudo – pomyślała zadowolona. Weszła na wiadukt, pod którym z dużą szybkością przejeżdżały samochody osobowe, tramwaje, wielkie tiry, a także miejskie autobusy. Ona jednak wpatrzona była w wysoki gmach. Policzyła piętra. Kurczę, sześć pięter, to jak instytucja, a nie biurowiec – szepnęła cicho.

Patrzyła na to wszystko z wielką ciekawością. Zeszła z mostka i pewnym krokiem ruszyła w kierunku drzwi. Weszła do dużego holu. Pracownik ochrony wypisał przepustkę i wskazał, gdzie ma się udać.

Posłusznie, według wskazówek ochroniarza, dotarła do działu kadr. Tutaj nie było żadnych problemów, jakich się obawiała. W niedużym pokoju za nowymi biurkami siedziały personalne. Magda przedstawiła się i powiedziała, w jakiej przyszła sprawie. Jednej z pań podała dokumenty potrzebne do zatrudnienia. Kadrowa przejrzała je i prosiła, aby chwilę zaczekała. Szybko wyszła z pokoju.

Ona, o dziwo uspokojona, cierpliwie czekała. Po chwili wróciła kadrowa, trzymając dokumenty i jeszcze jakieś teczki.

– Jest pani zatrudniona, chwilowo jako maszynistka – oświadczyła, siadając za biurkiem. – Oprócz wykształcenia technicznego ma pani również ukończony kurs maszynopisania i scenografii. Zatrudnimy panią teraz na tym stanowisku, bo bardzo potrzebujemy biegle piszących osób, a potem zobaczymy. W obecnej chwili najbardziej potrzebne są nam właśnie maszynistki. Pani jest drugą zatrudnioną na tym stanowisku. Zgadza się pani? – uśmiechała się przyjaźnie.

– Oczywiście – odpowiedziała szybko, bez zastanowienia.

– Oto umowa. Proszę przeczytać i podpisać w zaznaczonych miejscach.

– Dobrze, proszę pani – przytaknęła i czuła, jak drżą jej dłonie.

– Pokój maszynistek znajduje się na pierwszym piętrze. Mam nadzieję, że będzie się pani dobrze pracowało.

– Myślę, że tak będzie – mówiła szeptem, podając podpisane dokumenty.

Kadrowa sprawdziła czy wszędzie jest podpis, podała jeden egzemplarz umowy Magdzie, a pozostałe położyła na biurku.

– A więc do zobaczenia – powiedziała z uśmiechem. – Pracę rozpoczyna pani tak, jak podane jest w umowie – dodała, podając rękę na pożegnanie.

Magdzie o mało z wrażenia nie zakręciło się w głowie. Nie mogła uwierzyć, że tak szybko i bez problemu ma pracę. To cud – pomyślała. O rany, a jednak – westchnęła. Łzy napłynęły jej do oczu. Podziękowała i szybko wyszła, jakby bała się, że mogą się rozmyślić. Teraz chciała jak najszybciej podzielić się tą wspaniałą wiadomością z ciocią i wujkiem. Nie mogła uwierzyć, że to prawda. Zaraz powiadomi o tym szczęściu rodziców. Niech też się ucieszą. Ma pracę i przyszłość. Radość jej nie opuszczała.

Słońce już wzeszło wysoko. Zapach koszonej trawy unosił się w powietrzu. Ona tego nie widziała i nie czuła. W myślach niesamowicie się cieszyła. Jej życie nabierać zaczęło sensu.

Po drugiej stronie ulicy zauważyła wychodzące z kościoła kobiety. Szybko przeszła przez jezdnię i po chwili siedziała w ławce, pochłonięta modlitwą. Trochę to trwało, gdyż miała dużo do przekazania. Chciała się podzielić radością i podziękować za to, co się dzieje obecnie w jej życiu. Gdy wyszła, poczuła wielką ulgę.

Po drodze kupiła pączki i drożdżowe bułeczki nadziewane jagodami. Teraz odczuwa głód i z chęcią zje śniadanie z ciocią. Szybko udała się do domu. Po chwili weszła na klatkę schodową, wcisnęła przycisk domofonu. Usłyszała głos cioci:

– Kogo tam niesie?!

– Mnie. Otwórz, ciociu, szybko, to ja, Magda.

Drzwi się otworzyły i wbiegła do mieszkania jak poparzona.

– O rany, już jesteś? Opowiadaj? Przyjęli cię?

– Tak! Mam pracę! Zaraz opowiem, jak to się stało. Pozwól, że najpierw ucałuję cię z radości.

Rzuciła na podłogę torebkę i reklamówkę z pieczywem. Podeszła do cioci i mocno ją uściskała. Uroczyście zakomunikowała, że od przyszłego tygodnia pracuje jako maszynistka. Zapanowała radość. Płakały, śmiały się, ściskały i gadały jedna przez drugą. Trudno było zrozumieć, co w ogóle mówią. Wreszcie, z ulgą w sercach, z przedpokoju weszły do kuchni. Cieszyły się, że tak szybko i pozytywnie załatwiona jest praca. W tak krótkim czasie tyle się wydarzyło. Teraz chyba nadszedł ten dobry okres. Oby trwał długo.

– Siadaj już w końcu i opowiadaj wszystko dokładnie, po kolei. Wydaje mi się, że jakoś szybko to poszło. Może teraz inaczej przyjmują.

– Chyba tak. Muszę ci powiedzieć, że było super. Samej mi trudno uwierzyć, że to było takie proste. A ja się tak strasznie bałam i okazało się, że nikt nie został pogryziony.

Rozsiadły się wygodnie. Magda opowiedziała dokładnie historię zatrudnienia jej w firmie. Wiele nie miała do powiedzenia, bo nie było żadnych problemów. Potrzebowali pracownika i zatrudnili bez zbędnych pytań. Objadały się pączkami, oblizywały palce z lukru i popijały czarną kawą. Karol również był ciekaw, co z pracą Magdy. Gdy tylko otworzył drzwi, od razu zadawał pytania. Na wiadomość, że jest zatrudniona, bardzo się ucieszył.

– A nie mówiłem, że będzie dobrze? Trzeba zawsze słuchać wujka.

Uśmiechnął się i był wielce rad, że tak dobrze wszystko się układa.

– Wujek zawsze ma rację. Dziękuję za pomoc. Teraz wiem, że było mi to potrzebne. Wasze wsparcie jest dla mnie bardzo ważne. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła się odwdzięczyć.

– Odwdzięczać to nam się nie musisz. Teraz zadbaj o siebie. Pilnuj pracy, a wszystko inne się ułoży. Zobaczysz. Musisz pomyśleć też o rozwodzie. Nie teraz, lecz będziesz musiała to jakoś rozwiązać.

Pił wodę mineralną i był dumny, że może doradzić Magdzie w osobistych sprawach, a ona słucha w skupieniu. Lubi ją i chętnie jej pomagał.

– Wujku, jeszcze raz wielkie dzięki. A co do rozwodu, nie będę się śpieszyć. Na to też potrzebne są pieniądze, a ja ich nie mam. Za mąż nie wychodzę, więc nie ma pośpiechu.

Wreszcie czuła się bezpiecznie. Cieszyło ją wszystko to, co działo się dobrego wokół niej. Chciała szybko zapomnieć o małżeństwie. Jednak nie będzie to takie proste. Za parę dni rozpoczyna pracę. Nie wychodzi często z domu, boi się, że gdzieś za zakrętem może czaić się on. Nie chciałaby go spotkać gdzieś na drodze. Nie wyobraża sobie tego. Nie ma pojęcia, co zrobiłaby w takiej sytuacji. Nie chce o tym myśleć. Nie zwraca uwagi na mężczyzn. Najlepiej, gdyby omijali ją z daleka.

Zraziła się, i to bardzo, do małżeństwa. Już jej nie interesuje taki stan. Teraz mężczyzn będzie tylko tolerować. Kto wie, być może przyjazd mamy uratował jej życie. Tego nie można wykluczyć. Wszystko mogło się zdarzyć. Mąż łobuz, teściowa obojętna na prośby synowej. Co mogła w takiej chwili zrobić? Poddać się i przyjąć to, co życie jej daje, czy szukać innego wyjścia z takiej sytuacji? Nie każda może sobie pozwolić na rzucenie wszystkiego i odejście. Wiele z młodych żon zostaje przy mężu brutalu. Nie mają dokąd pójść. Znoszą wszystkie obelgi, ciosy, chamstwo bez możliwości obrony. Magda miała możliwość porzucenia plugawego życia dzięki cioci i mamie. Nim zaśnie, często wraca do tego, co się działo, i żałuje, że wcześniej nie miała odwagi zrobić z tym porządku. Mogła odejść. Dokądkolwiek. Pojechać do cioci. Czemu tego nie zrobiła? Pewnie spodziewała się innej reakcji rodziny. Myślała, że ją wygonią i powiedzą: „Masz męża, to siedź z nim. To twój mąż”. Nie umiała sobie poradzić. Milczała. To było najgorsze. Bezradność.

Gdyby mama była bliżej, może jej pożycie małżeńskie ułożyłoby się inaczej. Ale cóż, wszystko potoczyło się nie tak.

Każdy następny dzień szybko mijał. Aż nastał ten najważniejszy – pierwszy dzień w firmie. Była bardzo zdenerwowana. Przyjęto ją sympatycznie. Dzieliła pokój tylko z jedną koleżanką. Czuła, że będzie im się dobrze pracowało.

Była zadowolona. Wszystko jej się podobało, i to nawet bardzo. Szybko się zaprzyjaźniły. Cieszyła się obecną chwilą. Jej życie zaczęło się układać. Jednak strach przed nieznanym pozostawał. Oby nie musiała więcej w życiu się bać i drżeć ze strachu! Albo uciekać. Obecnie trudno jej uwierzyć, że ma pracę i będzie miała swoją pensję. I najważniejsze, że może bez strachu spać. Bez czuwania i niepokoju.

Pierwszy i następne dni pracy upływały spokojnie. Szybko się zadomowiła. Poznała także inne koleżanki z działów. Nie narzekała, nie krytykowała. Była szczęśliwa. Pierwsza pensja też była całkiem niezła. Mogła już pojechać do domu, odwiedzić rodziców. Miała własne pieniądze. Zapracowała na nie. Czuła się wartościowa. Po kilku latach otrzymała upragnione mieszkanie. Planowała prace remontowe i już nie mogła doczekać się ich ukończenia.

Jednak był to okres trudny w życiu wielu osób. Czas stanu wojennego. Kartek reglamentacyjnych i pustki w sklepach. Otrzymywało się kartki na artykuły pierwszej potrzeby, których i tak prawie nie było. Brakowało nie tylko produktów żywnościowych, ale wszystkiego. Remont nie przebiegał tak, jakby się chciało. Przed sklepami olbrzymie kolejki, które stały tam po kilka dni, nawet całą dobę. Na wszystko, czego potrzebowała, trzeba było się zapisywać. Ona nie musiała tego robić. Znajomi z pracy załatwili jej dość szybko potrzebne wyposażenie. Dla niej w tym trudnym czasie był to luksus. Miała pracę, mieszkanie i, niestety, wymuszoną samotność.

Lata upływały szybko, może nawet za szybko. W tym czasie przeniesiono ją na kolejne samodzielne stanowisko. Awansowała. Kierowała sztabem ludzi. Miała wiele pomysłów, które natychmiast były realizowane. Zapomniała już o małżeństwie. Rozwód otrzymała po okresie separacji. On wziął wszystko na siebie. Żenił się i chciał szybko załatwić formalności. Magda nie robiła żadnych przeszkód. Zgodziła się. Ostatni raz widziała go na sali sądowej. Nie miała ochoty z nim rozmawiać. Zapraszał ją na kawę, lecz odmówiła. Teraz była naprawdę wolną kobietą.

* * *

Nagle poczuła mocne szturchnięcie i przerażona ocknęła się z zamyślenia, a tym samym wspomnień. Spojrzała na osoby, które siedziały po przeciwnej stronie przedziału. Oni także popatrzyli na nią. Pociąg zwalniał bieg.

– Przepraszam – odezwała się kobieta, która siedziała obok niej. – Nie chciałam pani szturchnąć, ale pociąg nagle szarpnął i…

Nie dokończyła myśli. Magda weszła jej w zdanie:

– Nie szkodzi, nic się nie stało.

Poprawiła kurtkę i ponownie wtuliła się w nią. Starała się przypomnieć sobie, w jakim miejscu przerwano jej rozmyślania. Pociąg nabierał szybkości. Pogwizdując, mknął coraz szybciej. Westchnęła i oddaliła się w przeszłość.

* * *

W końcu nadszedł dzień podróży do rodziców. Na samą myśl o wyjeździe jakoś lekko robiło się w jej sercu. Spotka się z mamą i tatą. Tęskniła za nimi. Tak dużo chce im opowiedzieć. Pochwalić się. Kocha rodziców i chce, żeby zawsze byli. Nie zniosłaby tego, aby mogło któregoś z nich braknąć. Przyjeżdża, kiedy tylko może. Jednak odwiedziny są krótkie. Cieszą się sobą w tym dniu. Magda dużo i chętnie opowiada o pracy. Rodzice z zaciekawieniem słuchają. Widzieli, jaka jest szczęśliwa i zadowolona. Mamę jednak martwiło, że nic nie mówi o swoim życiu bardziej osobistym. Czas leci nieubłaganie, a ona wciąż sama. Oby się nie zagubiła w tej samotności – pomyślała. Martwi się o córkę. Dziecka już mieć nie będzie, a mogła się chociaż o jedno postarać. Wcześniej, teraz już za późno. Młodość nie czeka, przemija i o tym pewnie nie pamiętała. Dlaczego w sprawach uczuciowych nie może się jej jakoś ułożyć? – zastanawiała się. Pewnie wciąż pamięta małżeństwo. Nie był to łatwy okres w życiu mojego dziecka. Co jeszcze złego może ją spotkać? My jesteśmy już starzy. A ona ma jeszcze wiele lat przed sobą, jeśli Bóg pozwoli. Jednak nadal nie bardzo myśli o założeniu rodziny – rozmyślała pełna smutku.

Magda mieszka daleko od rodziców. Wrócić nie bardzo może, bo gdzie teraz znajdzie zatrudnienie. Obecnie nastaje trudny czas na rynku pracy. Czuje, że wróci do rodzinnego domu, dopiero gdy przejdzie na emeryturę. Trochę to jeszcze potrwa. Jej sytuacja materialna jest całkiem dobra. Jednak w jej życiu osobistym nie ma miłości, wsparcia. Wciąż pracuje na tym samym stanowisku. W dużych firmach docenia się profesjonalizm pracowników. Ona wciąż była niedostępna, zimna. Zauważa spojrzenia kontrahentów odwiedzających firmę. Toleruje umizgi i trzyma dystans. Udaje, że nie widzi zainteresowania jej osobą. Według niej, wszyscy byli próżni, szukający łatwych przygód. Nie zawracała sobie nimi głowy. Wokół siebie tworzyła mur.

Lubi miejsce, w którym przyszło jej żyć. Dobrze czuje się w dużym mieście. Nie ma zbyt wiele czasu dla siebie, jednak jej to nie przeszkadza. Praca pochłania ją całą. Mieszkanie właściwie kojarzy jej się z hotelem. W nim przebywa tylko po to, aby się przespać. Większość czasu spędza w pracy. Od rana do wieczora. W okresie stanu wojennego martwiła się, aby nie doszło do upadku firmy. Przestój dobrze nie wróżył przedsiębiorstwu. Produkcja, która miała iść na eksport, nie była wykonywana. Kontrahenci zrywali umowy. Zaczęło brakować funduszy. Do firmy zajrzała bieda. Słychać było tu i ówdzie o zwolnieniach ludzi, bankructwach, likwidacjach. W firmie kondycja finansowa była zła. Po naradach wyczuwała kłopoty, które szybko mogą nadejść. I nie myliła się. Mimo tego wciąż podnosiła kwalifikacje, jeśli tylko miała taką szansę. I jak się okazało, był to dobry kierunek.

Pewnego razu po zakończeniu szkolenia wracając z Gdańska pociągiem, poczuła smutek i samotność. Wraca do pustego mieszkania. Zamiast radości z powrotu ogarnął ją strach. Nie jest już taka młoda, jakby chciała. Zapomniałam, że jestem już przed… – westchnęła na samą myśl, ile ma wiosen za sobą. Samotna, zupełnie sama. Nikt na nią w domu nie czeka. Nie będzie miała komu opowiedzieć o wszystkim, co działo się podczas tej delegacji. Przestraszyła się. Dlaczego w tym momencie o tym pomyślała? Po raz pierwszy odczuła samotność i obawę, co dalej. Pochłonięta pracą, zapomniała o życiu osobistym. A być może nie bardzo się starała? Łzy napłynęły jej do oczu. Jednego z rodziców już nie ma – i znowu rozkleiła się na samo wspomnienie. Śmierć ojca była dla niej czymś niewiarygodnym, czymś, co nigdy według niej nie powinno było się wydarzyć. Okupiła to wstrząsem i pękiem siwych włosów. Długo nie mogła dojść do siebie. Gdy wchodziła do kościoła, jeszcze po kilku latach zawsze powracała pamięć o nieżyjącym tacie. W starszych mężczyznach siedzących w ławkach widziała jego. Szloch i żal pojawiał się natychmiast. Nie mam już jednego, tak ważnego w moim życiu rodzica. Co pocznę, jak braknie mamy? O matko kochana – pomyślała. Zostanie sama jak palec. Nie ma własnej rodziny, nie zbudowała jej. Wszystkie jej koleżanki są mężatkami, mają dzieci. Tylko ona wśród nich jest samotna.

W podróży często jej głowę wypełniają wydarzenia, które już minęły. Ma wtedy dużo czasu na zadumę i może sobie na nią pozwolić. Myśli w takiej sytuacji często obecne są przy rodzicach. Mama mieszka sama, i to ją także martwi. Teraz została wdową. Magda, gdy zaczęło przybywać jej lat, bardziej ją rozumiała. Czuła jej samotność, bo sama to przeżywała. Odwiedziny są chwilowe, potem pozostaje pustka. Bardziej martwiła się o nią niż o siebie. Chciała widzieć ją wypoczętą, uśmiechniętą, zadbaną. Mamę, która dba o zdrowie, jeździ do sanatoriów, poznaje fajnych ludzi. Cieszy się życiem. Tymczasem widzi kobietę, która tylko udaje, że wszystko jest w porządku. I nie mówi prawdy, aby jej nie martwić. Gdyby mama chciała zamieszkać z nią, byłoby im raźniej i bezpieczniej. Ale cóż, starych drzew się nie przesadza.

Zauważyła, że im jest starsza, tym bardziej tęskni za rodziną, bliskimi. Jak się okazuje, ma tylko siebie i wielką tęsknotę za czymś, czego już nigdy mieć nie będzie.

Pewnego razu rozmawiała z przyjaciółką, również samotną. Postanowiły zmienić swoje dotychczasowe życie osobiste. Będą starały się poznać mężczyznę w swoim wieku. Prawdę mówiąc, jest to wiek już zbyt dojrzały, może nawet za stary, aby szukać miłości, ale przyjaźń – czemu nie. Zaczęły uczęszczać na koncerty, wystawy. Chodzić do teatru, kawiarni. Koniecznie chciały poznać kogoś, kto by choć trochę zmienił ich obecne życie. Okazało się, że konkurenci nie bardzo jej odpowiadali. Denerwowali ją. Szybko zrywała kontakty. Bez tłumaczenia się, bez zbędnych słów. Miała jeszcze cichą nadzieję, że pozna kogoś, z kim się zaprzyjaźni i przyjaźń ta trwać będzie do końca życia. Jednak nie będzie to takie łatwe. Chyba jest zbyt samodzielna i wciąż pamięta swoje małżeństwo. Czas, którego nie potrafi wymazać z pamięci. Nie zapomni o bolesnej przeszłości.

Tymczasem w firmie nie działo się nic dobrego. Magda poczuła obawę, co dalej będzie z jej etatem. Nad nią także pojawiły się czarne chmury. Coraz częściej słyszało się o likwidacjach stanowisk, zwalnianiu pracowników. Nastały dni strachu. Miała nadzieję, że taka sytuacja jej nigdy nie spotka. Jeżeli nie znajdzie pracy, a nie będzie to takie proste, to widzi przed sobą przepaść.

Firma była zadłużona i w bardzo złej kondycji finansowej. Wierzyciele zaczęli wyciągać ręce po swoje. Oddawać nie było z czego. Produkcja stała. Magda widziała zdenerwowanie u szefa, gdy wchodził do jej działu, w którym nic ciekawego się już nie działo. Wstrzymano projekty i nie wykonywano nowych wzorów. Czuła, że coś niedobrego wisi w powietrzu. Nie trzeba było długo czekać.

Do firmy wkroczył syndyk masy upadłościowej. Pewny siebie, stwarzający sytuacje strachu. Uwaga, wchodzę, czapki z głów! Tak można go było określić. Z lekko zgarbioną posturą, wymachiwał jedną ręką podczas chodzenia niczym w marszu, a w drugiej trzymał papierosa. Palił dużo. Trzymał zapalonego papierosa w ustach nawet podczas rozmowy. Magda była zdumiona, że nie poparzy ust. Unikała jakiejkolwiek rozmowy z nim. W firmie był to jedyny człowiek zadowolony z siebie. Miał władzę niczym król, a wokół potulny i wystraszony lud. I zaczęło się wielkie „bum”. Wyprzedaż majątku, zwolnienia grupowe. W oczach Magdy pojawił się strach. Co pocznie, gdy zostanie zwolniona z pracy? Kto jej pomoże? Wujka już nie ma. Zmarł szybko i nagle. Ciocia Helena zmieniła się po śmierci męża. Jest w depresji. Magda odwiedza ją, gdy tylko czas na to pozwoli. Podtrzymuje na duchu, chociaż sama tego potrzebuje.

Nastał znowu zły okres w jej życiu. Jest już dojrzałą kobietą. Rozglądanie się za nową pracą, szukanie czegokolwiek, aby jeszcze dopracować do emerytury, sprawiało jej wiele trudności. Pomyślała: gdzie są ci wszyscy ważni pochlebcy? Teraz możesz liczyć tylko na siebie. Ale jak? Każde stanowisko było zagrożone. Ludzie nie chcieli pójść na urlop. Nie lecząc się, chorzy przychodzili do firmy. Bali się o swoje miejsce pracy. Atmosfera była coraz gorsza i nie do zniesienia. Magda przychodziła codziennie rano, niechętnie. Wszystko się zmieniło. Szef zmuszony był odejść z firmy. Syndyk zajął jego gabinet. Denerwowała się, widząc go, gdy wchodził na produkcję lub zaglądał do jej wydziału. Nie mogła tego znieść.

Coraz bardziej jest w rozpaczy. Nie może jeść, spać. Robi się nerwowa. Wszystko ją drażni. W pracy atmosfera jest niedobra. Każdy z pracowników kombinuje, by się na coś załapać. Kto może, stara się naciągnąć swoje lata pracy jak gumę, lecz nie zawsze się uda. Ciągle czegoś brakuje. Jak są lata pracy, to wiek jeszcze nie ten, i na odwrót. Magdzie brakuje jednego i drugiego, aby załapać się na zasiłek czy świadczenie przedemerytalne.

Jednak były szef nie zapomniał zaproponować jej pomocy w znalezieniu pracy. Umówił ją na rozmowę ze swoim dobrym znajomym z firmy produkującej na eksport części do samochodów. Spotkanie przebiegło w przyjaznej atmosferze. Została zatrudniona. Nie dość, że ma pracę, to jeszcze dwukrotnie większą pensję, niż dotychczas otrzymywała. Poczuła się bogata. Za miesiąc jest pracownikiem nowej firmy. Wielka ulga pojawiła się w jej sercu – i żołądku, który upomniał się wreszcie o zaległy posiłek. Była szczęśliwa. Głowę uniosła z uśmiechem. Widok przepaści zniknął gdzieś za nią, a czarne chmury rozmyły się szybko w myślach. Teraz pójdzie na zaległy urlop, a gdy się skończy, uda się do nowej firmy. Minęło niechciane napięcie. Poczuła się lekka, radosna, pełna chęci do życia. Martwić będzie się później i przeżywać pójście do nowej pracy. Na pewno nie będzie lekko. Obce otoczenie. Lecz uodporniła się na takie sytuacje. Będzie musiała wiele znieść. To wszystko zdarzy się później. Teraz – urlop. Miesiąc na przygotowanie się do podjęcia nowych wyzwań.

* * *

Nagle ocknęła się z zamyślenia i rozejrzała wokół. Jak dobrze, że to tylko wspomnienia, nie chciałabym drugi raz tego przeżywać – westchnęła. W tym momencie drzwi do przedziału głośno otworzył konduktor. Sprawdził bilety i po chwili wyszedł. Magda jeszcze nie doszła do siebie. Przez chwilę myślała, że to był sen. Niestety. Nic z tego. To było prawdziwe życie, które miała już za sobą. Teraz odbywała swoją ostatnią podróż. Jeszcze wiele godzin jazdy przed nią. Zrobiło jej się smutno i poczuła przygnębienie. Pomyślała o modlitwie i wyjęła różaniec z torebki. Jednak modlitwa nie uspokajała jej. Oczy wypełniły się łzami i spływały szybko po policzkach, nie mogła ich powstrzymać. Czuła, że są ciężkie i gorące jak rozżarzone węgielki. Cierpiała. Skąd one tak nagle się biorą? – pomyślała. Trzymała w dłoni różaniec, a palce mocno ściskały koralik. Właśnie podczas dalekich podróży jej myśli zwrócone były do odległych i minionych lat, które kończą się często płaczem. Jej życie to otwarta księga, powieść, do której obecnie wracała. Do bohaterów, których osobiście znała i za którymi tęskni. Wciąż ściskając w dłoni różaniec, bardziej wtuliła się w kurtkę i oddaliła w kolejne wspomnienia.

* * *

Urlop spędziła na miejscu. Nigdzie nie wyjeżdżała. Porządkowała własne sprawy. I nie była już sama. Krystiana poznała przypadkowo w galerii. Wydał jej się całkiem przyzwoitym człowiekiem. Przystojny brunet. Miłośnik prostego stylu życia. Właściciel hurtowni urządzeń grzewczych. Ponad trzydzieści lat mieszkał w północnej części miasta.

Spotykali się w wolnych chwilach. Każde z nich pracowało, więc spotkania były niedzielne. Dzierżawił pięknie położoną działkę letniskową na pojezierzu mazurskim. Miała okazję poznać wcześniej to miejsce. Wiosną czy latem, gdy woda przybrała, wlewała się przez szpary drewnianego płotu na działkę. Aby wjechać na posesję, trzeba było przejechać przez kryształową wodę jeziora. Było to urocze miejsce.

Magda polubiła jego styl życia, a przede wszystkim duże zaangażowanie w ochronę przyrody i zwierząt. Od dziecka pasjonował się naturą. Podobało jej się to, bo wiedziała, że jeżeli kocha przyrodę i zwierzęta, musi być dobrym człowiekiem. I miała nadzieję, że taki właśnie jest.

Krystian miał dość pobytu w stolicy. Postanowił sprzedać cały swój dobytek i wrócić bliżej rodzinnych stron. Okolic lat młodości, miłości i rodziny. Z wiekiem czasami człowiek staje się jak żeglarz wracający z długiej morskiej podróży. Chce zostawić za sobą życie burzliwe niczym kufel piwa, z którego piana wypływa strugami po ściance szkła jak lawina z krateru wulkanu. Zmęczony prowadzeniem firmy i miastem, pragnie dziczy, samotności wtopionej w zdrową przyrodę, a o miastowych przygodach tylko opowiadać i śmiać się z tego wszystkiego, co było.

Szybko się uporał z przeprowadzką. Wcześniej z matką uzgodnił przejęcie domu wraz z budynkami gospodarczymi po dziadkach. Oboje byli zadowoleni, z takiego obrotu sprawy. Matka, bo ma spokój z ruderą, a on, bo ma gdzie zamieszkać. Gospodarstwo było zaniedbane, gdyż nic się tam nie działo. Stało i niszczało. Lecz jego to nie martwiło. Zacierał ręce z radości, bo widział, jakie cudo z tego zrobi. Cóż, niech tak będzie – pomyślała Magda.

Postanowili resztę życia spędzić razem. Gdy Magda przejdzie na emeryturę, przeprowadzi się do niego. Ufała mu i wierzyła. Nie odradzała.

Ostro wziął się do roboty. Przygotował plany remontu i adaptacji budynków gospodarczych. Był wdzięczny Magdzie za okazane zaufanie i cieszył się, że wspiera go w tych poczynaniach także finansowo. Przecież razem mają spędzić resztę swojego życia. Zrobi, jak mówił, wszystko, aby ten czas był spokojny, bezpieczny i szczęśliwy.

Urlop dobiegał końca. Nastał dzień nowej pracy. Czuła suchość w ustach i skurcz żołądka. Zawsze odczuwała strach przed nieznanym. Nie wiedziała, co ją czeka. Z jakimi ludźmi przyjdzie jej pracować. Nerwy zżerały ją straszliwie. Z przystanku autobusowego do firmy było blisko.

Weszła z wielkim niepokojem do działu. Kierownika jeszcze nie było, napotkała tylko jedną z pracownic. Magda przedstawiła się, pełna niepokoju.

– Wiem, że miała pani dzisiaj przyjść – powiedziała tamta niezbyt uprzejmie. Poprosiła, aby poczekała na kierownika.

Magda usiadła na wskazanym krześle i rozglądała się po pomieszczeniu. Ale nora – pomyślała. Ciemno, pełno rupieci, jednym słowem, to wielki bajzel. I jak tu się odnaleźć. Nie widzi się tutaj. Czuła skurcz mięśni i pieczenie w oczach. Odezwał się wielki żal, tęsknota za twarzami, które dobrze znała, i głosami, których lubiła słuchać. Wiele, by dała, żeby chociaż przez chwilę być ze swoimi.

Do pokoju kolejno przychodziły pracownice zatrudnione w tym dziale. Nie zwracały na nią uwagi. Ogólne tylko dzień dobry, szybkie spojrzenie i pokazywanie od progu swojej wyższości. Magda, mimo że była starsza od nich, wyróżniała się urodą. Więc nic dziwnego, że przyszłe koleżanki z dużą nadwagą złość ogarniała już od progu. Koniecznie chciały właścicielkę takiej urody upokorzyć.

Wyczuwała niechęć. Zacisnęła zęby i pokornie czekała na rozmowę z kierownikiem działu. To on ma ją zapoznać z pracą, którą będzie miała do wykonania. Po chwili wszedł. Niski, z lekką łysinką i bardzo szczupły. Torba, którą trzymał przy nodze, wydawała się zbyt duża w stosunku do jego postury. Przywitał się, podając rękę i z uśmiechem wszedł do swojego pokoju. Słychać było skrzypienie otwieranych drzwi od szafy i szuranie przesuwanych krzeseł.

– To pani jest z polecenia? – zapytał, ukazując się nagle w drzwiach.

– Tak – odpowiedziała zażenowana.

– Koleżanki przekażą pani wszystko, co będzie pani robiła.

Uśmiechnął się pod nosem i zniknął ponownie w swoim gabinecie.

Koleżanki, uradowane, ochoczo przekazywały jej dokumenty.

– To będzie pani robiła, to dla pani, to jest pani – mówiły jedna przez drugą.

Na biurko Magdy jak deszcz sypały się dokumenty, tabele, sprawozdania, którymi one nie miały ochoty się zajmować. Wszystko, czego one nie chciały robić, miały okazję przekazać nowemu pracownikowi, i tak też zrobiły. Bez słowa objaśnienia, na biurku Magdy wyrósł stos luźnych kartek, teczek, spinaczem spiętych dokumentów. Patrzyła na to wysypisko z zażenowaniem. Matko kochana, co ja mam z tym zrobić? – pomyślała przerażona, pełna obaw. One chyba oszalały, rzucają na moje biurko jak śmieci, do kosza. Ratunku! – wołała w myślach.

Było jej przykro. Czuła się źle. Pierwszy dzień był niezbyt przyjemny. Czekała na godzinę, która wskaże, że to już koniec pracy. Wielki chaos zapanował w jej głowie. Mnóstwo pytań do samej siebie. Jak i co zrobić, aby złagodzić to, co dzieje się w dziale, w którym przyszło jej pracować. Bardzo zależy jej, aby nie stracić pracy. Najchętniej odwróciłaby się na pięcie i powiedziałaby im parę niezbyt miłych słów, lecz zrobić tego nie może. Zacisnęła zęby.

Po dwóch dniach przyniosła kawę, ciastka i butelkę alkoholu – bo zauważyła, że te młode panny trunkiem nie gardzą – i oświadczyła, że chce się wkupić i ma nadzieję wiele od nich się nauczyć. Prosiła, aby mówiono jej po imieniu. Sytuacja trochę się rozładowała.

Jednak czuła się paskudnie w takiej sytuacji. W jej dotychczasowe kulturalne życie wdepnęło coś, czym ona się brzydziła. Niechętnie jeździła do pracy. Czekała tylko, aby jak najszybciej te osiem godzin przeleciało. Z wielką ulgą i radością wychodziła z firmy. Brakowało jej trochę lat do emerytury. Musi jakoś wytrwać do końca. Każdy przepracowany dzień zbliżał ją do tego.

Po powrocie do domu często łzy zalewały jej oczy. Praca nie sprawiała jej przyjemności. Głupie, bezsensowne żarty, plotki o pracownikach z innych działów, o ich strojach, fryzurach, mężach drażniły ją. Starała się nie komentować. Nie było to w jej stylu. Była zła, że nie może być sobą i powiedzieć, co myśli o ich zachowaniu. Złościła się na własną niemoc. Jednak myśl, że ma znowu o jeden dzień zatrudnienia więcej, przynosiła jej ulgę. Trudno, zaciskanie zębów i niemiłą atmosferę jakoś się przeżyje. Ważne, aby jak najdłużej być zatrudnioną. Może wytrwa. Każdego dnia tłumaczy sobie: osiem godzin robić, co każą, potem sobota, niedziela. Wolne. Urlop dzieliła, aby w razie jakiegoś zamieszania mogła w każdej chwili urwać się na parę dni. Chętnie zastępowała koleżanki, jeśli była taka potrzeba. Jeżeli trzeba było przyjść w dzień wolny czy zostać dłużej, również nie robiła problemu. Tłumaczyła, że może zostać, bo i tak nie ma co w domu robić. Koleżanki wykorzystywały ją pod tym względem. Wiedziała o tym. Lecz to nie było ważne, nie miało znaczenia. Liczyło się tylko jedno: że ma pracę.

Wreszcie kolejne oczekiwane lato. Krystian wykonał wiele prac na posesji. Dom odremontowany, a pozostałe budynki w trakcie prac. Magda zaplanowała urlop w okresie jesiennym. Koleżanki z działu na letni wypoczynek wyjeżdżały za granicę. Postanowiła, że nie będzie się upierała, kiedy, co, jak. Niech sobie jadą, ona pójdzie na urlop, kiedy przyjdzie na nią kolej. Nie narzekała, całkiem fajnie pracowało jej się bez koleżanek. Nie znosiła plotek. Teraz, kiedy one były na urlopie, zapanował spokój. Krótkie chwile bez obgadywania innych.

W pewnym momencie zauważyła, że szefowa działu kadr, pani Zosia, często zagląda do jej pokoju. Dużo rozmawiają ze sobą. Wiedziała, jak i pozostali pracownicy w firmie, że jest pierwszą donosicielką różnych wiadomości prezesowi, niekoniecznie dotyczących firmy. Pracownicy obawiają się spotkania z nią i schodzą jej z drogi. Unikają jej, jak tylko mogą. Magda starała się nie drażnić kadrowej. Była miła i z uprzejmością odpowiadała na pytania. Wbrew temu, co mówili o niej inni, ona osobiście nie doświadczała od niej nic złego. Nawet ją polubiła.

Nastał wreszcie oczekiwany urlop. Spędziła go z Krystianem w domu, który będzie ich ostoją na starość. Dom i otaczająca ją wokół przyroda tworzyły naturalny, niepowtarzalny, piękny krajobraz. Posesja położona nad rzeką, którą wokół otacza stary sosnowy las. Młody trawnik, niczym dywan, skąpany w soczystej barwie zieleni, na tle błękitnej tafli rzeki i sosnowych drzew, wygląda zdrowo, świeżo, wspaniale. Magda pomagała Krystianowi w czym mogła. Rano, gdy pogoda pozwalała, od razu brali się do pracy. Dom i zabudowania, cała posesja piękniała z dnia na dzień. Robotnicy budowlani pracowali jak na akord. Krystian był zadowolony. Jednak zapomnieli, że nie są już tacy młodzi. I wszystko należy robić z umiarem. U Magdy szybko pojawiły się zakwasy. Jakby tego było mało, dołożyły się pozrywane ścięgna. Ból nóg, a przede wszystkim kolan był nie do wytrzymania. Myślała, że to z czasem przejdzie, minie. Jednak nie przeszło. Doczeka emerytury z chorymi nogami. To „prezent” za ciężką pracę, z której jak później się okazało, cieszyli się inni, tylko nie ona.

Czas, jak zwykle, szybko mijał. Pogoda dopisywała pod każdym względem. Urlop także się kończył i musiała pożegnać się z naturą, posesją i Krystianem. Wróciła do miasta, do codziennych obowiązków. Planowała jeszcze wyjazd na wieś do mieszkania po rodzicach. Jednak przełożyła wyjazd. Mamy już nie było. Odeszła do lepszego świata. Magda niechętnie przebywa sama w mieszkaniu rodziców. Przeprowadziła remont i nie czuje chęci bycia w tym miejscu.

Tymczasem w firmie rozpoczęła się reorganizacja. O swój etat boi się, jak każdy zatrudniony. I znowu pojawił się niepokój serca. Po powrocie do pracy zauważyła wiele zmian. Ciągłe przetasowania, redukcja etatów wywołuje wiele zamieszania. Po niedługim czasie przeniesiona została do innego działu. Wcześniej upatrzyła ją sobie pani Zosia. Dla Magdy była to dobra nowina i niespodzianka. Po krótkim czasie zatrudnienia już awansowała. Cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Czuła się wręcz wyróżniona. Teraz jest kadrową. Postara się być kompetentna, więc od razu przystąpiła do wdrażania się w sprawy pracownicze. Nie wiedziała, że praca w tym dziale będzie ją satysfakcjonować. Nie sądziła, że podoła nauczyć się tego wszystkiego. Kadry nawet jej przypasowały. Kodeks przyswoiła sobie szybko. Znała na pamięć nie tylko przepisy, ale także rozumiała ich treść. Przypomniała sobie, że jako młoda dziewczyna chciała w przyszłości zostać prawnikiem. Jednak tak się nie stało. Teraz, w tym dziale, miała chociaż namiastkę pracy z paragrafami.

Była bardzo zadowolona. W myślach mówiła do siebie: jednak mam szczęście w życiu zawodowym. Redukcja zatrudnienia w firmie nadciągała dużymi krokami. Ona jakiś czas mogła czuć się bezpieczna. Wiedziała, że zwolnienie na razie ją ominie. Liczyła każdy dzień niezbędny do stażu. Dobrze pracowało się w nowym dziale. Czuła się kadrową pełną gębą. Gdy zanurzała się w kodeksie pracy, to pływała w nim jak ryba w wodzie. Tu miała nadzieję dotrwać do emerytury.

I tak się też stało. Gdy przyszedł czas odejścia, zrobiła to z żalem. Nie chciała kończyć swojego życia zawodowego. Chętnie jeszcze parę lat by pracowała. Nie czuła się emerytką ani ciałem, ani duszą. Żal jej było porzucić paragrafy, które bardzo polubiła, ale możliwości pozostania dłużej nie było. Widziała niepokój odchodzących na zasiłki przedemerytalne. Była w lepszej sytuacji, ale w ogóle jej to nie cieszyło. Gdy żegnała się z koleżankami, miała wrażenie, jakby odchodziła z tego świata. Praca była jej całym życiem. To jej poświęciła młodość. A teraz żegna się na zawsze. Zamykają się za nią drzwi. Ma wrażenie, jakby wyrzucono ją, bo się zestarzała i jest już niepotrzebna. Moja młodość wchłonięta została przez pracę, teraz, gdy jestem u schyłku życia, muszę nauczyć się żyć od nowa. Tylko czy potrafię? – żaliła się w myślach.

Z Krystianem nie była już pewna wspólnej przyszłości. Po jakimś czasie zauważyła, że bardzo się zmienił, i to nie tylko w stosunku do niej. Teraz to pan na włościach. Obrósł w piórka i pilnował, aby żadne mu nie odpadło. To były jej przypuszczenia. Czas pokaże, że się nie myliła.

Teraz pójdzie na miesięczny urlop, pojedzie na wieś. Będzie musiała sobie jakoś poradzić, nim podejmie decyzję odnośnie swojego dalszego życia. A może otworzy własną działalność? Takie miała kiedyś plany na starość. Tak myślała spędzić emeryturę. I nawet po jakimś czasie cieszyła się taką perspektywą wolności. Może dlatego, że nie będzie się nudziła, przebywając całymi dniami wśród przyrody, którą wciąż się upajała.

Brakowało jej rozmowy z mamą. Tęskniła i była zła na nią, że zbyt mało dbała o własne zdrowie. Na siebie – że za wiele nie poświęcała jej czasu. Wciąż nie mogła pogodzić się z tym, że już nigdy nie usłyszy jej ochrypniętego głosu, że kiedy będzie jechała do domu, nie będzie czekała na nią. Nie mogła i nie potrafiła dopuścić do siebie tej myśli, że to prawda i że nie ujrzy jej więcej. Wciąż czuła ciężką żałobę w sercu. W najtrudniejszej chwili została sama. Na Krystiana nie mogła liczyć. Był to trudny okres w jej życiu. A odejście mamy odczuła bardzo boleśnie, bo była dla niej najważniejszą i najbliższą sercu osobą. I już jej nie ma.

Po kilku dniach od przejścia na emeryturę przeprowadziła się do Krystiana. Szybko dostrzegła, że jego zachowanie jest coraz gorsze i nie do przyjęcia. To nie ten sam człowiek. Ukrywał jakieś sprawy, o których nie chciał mówić. Magda widziała, kto go odwiedza, słyszała wulgarne rozmowy, a potem jego nerwowe zachowanie, gdy tamci wychodzili. Chciała wiedzieć, co się dzieje, bo ogarniał ją strach w tym domu. Nie może tak dłużej być – pomyślała. Postanowiła porozmawiać o swoich obawach.

– Możesz mi powiedzieć, co takiego się stało? Bo widzę, że obecność twoich znajomych źle wpływa na twoje nerwy.

– Daj spokój, nie pytaj! To nie twoja sprawa!

– Jak nie moja! Przecież jestem tutaj z tobą i mam przeczucie, że coś złego się dzieje. Musisz mi powiedzieć, bo nie wiem, jak mam reagować na to wszystko.

– Możesz się odczepić?! – krzyknął i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami.

Niczego się nie dowiedziała. Była zmartwiona, wystraszona. No i mam spokojną emeryturę – pomyślała. Nic tu po mnie. Nacieszyłam się długo, aż mnie skręca z tej radości – burknęła ze złością.

Gdy nastał kolejny dzień, starała się jeszcze raz spokojnie z nim porozmawiać. Jednak argumenty i jej obawy nie docierały do niego. O wszystkim opowiedziała i wyżaliła się telefonicznie przyjaciółce, której to bardzo się nie spodobało.

– Zostaw go w cholerę! – powiedziała zdenerwowanym tonem koleżanka.

– Chętnie bym to zrobiła, ale przyzwyczaiłam się do zwierząt i tego domu. Trochę żal zostawić to wszystko. Tu jest też moja ciężka praca i pieniądze, które włożyłam.

– Coś czuję, że cię oszukał. Może odczekaj i daj mu czas na pozbieranie myśli.

– Jaki czas? Jeśli ma problem, to powinien o tym powiedzieć, a nie brzydko odzywać się do mnie, gdy go pytam. Przecież z nim buduję bezpieczeństwo i spokój na starość.

– No to zbudowałaś.

– Boję się tych ludzi, którzy tu przychodzą, i jego zaczynam się lękać.

– Magda, nie wiem, co ci doradzić. Odczekaj trochę. Może w pewnym momencie sam ci powie, co się dzieje.

– Więcej go nie będę pytała. Jednak trudno mi milczeć. Nie chcę, aby między nami były jakieś tajemnice. O rany, czuję, jak moje myśli szaleją, a serce się tłucze.

– Przykro mi, że tak to odbierasz. Może spróbuj za jakiś czas zapytać go o to, co cię niepokoi. Masz do tego prawo i nie pozwól, aby cię zbywał.

– Tak zrobię. Spróbuję.

Rozmowa z przyjaciółką nie poprawiła jej nastroju. Nie mogła wybaczyć sobie, że zaufała człowiekowi, który ostatnio bardzo niepokoił ją swoim zachowaniem. Wydawał się taki fajny, uczciwy. Mówił, że będzie jej cieniem, a okazało się, że zaczyna być cierniem. Zaczął zachowywać się coraz paskudniej. Gdy upłynęło więcej czasu, obecność Magdy zaczęła mu już przeszkadzać. Pewnego razu weszła do kuchni i zauważyła, że szuka czegoś w szafce z artykułami spożywczymi. Gdy zobaczyła jego niecierpliwość i złość, że go zaskoczyła, zapytała:

– Czego szukasz?

– Jakiegoś pojemnika. Chcę odsypać trochę lekarstwa, bo nie będę zażywał całej dawki – mówił szybko i nerwowo. Nie patrzył na nią i trzymał w ręku puszkę z kawą.

– I co, do kawy chcesz wsypać? Przecież możesz zażyć, ile chcesz, a resztę zostawić w ampułce. Pewnie robisz to już od jakiegoś czasu, bo skąd u mnie, od kiedy tu jestem, nagle pojawiły się dziwne zawroty głowy, których wcześniej nie miałam.

Była zdenerwowana i czuła, jak całe ciało jej drży. Nie spodziewała się tego, co zobaczyła. Lecz dało jej to wiele do myślenia. On nic nie mówił. Wyrzucił lek do kosza i trzaskając drzwiami, wyszedł. Odszukała ampułkę i natychmiast sięgnęła po pojemnik z jego lekami. Wśród wielu leków znalazła opakowanie i to, co przeczytała, zszokowało ją. Były to leki uspokajające. Przeraziła ją duża dawka. Pewnie musiał robić to już wcześniej – pomyślała. Myślałam, że moje dziwne zawroty głowy są z przepracowania i smutku, jaki przeżyłam po odejściu mamy. A on mnie ukradkiem uspokajał, podtruwając. Tylko dlaczego to robił akurat mnie i nic nie mówił o swojej chorobie? Kto wie, czy nie dosypywał także innych leków, ma ich tak dużo – była zbulwersowana i wystraszona. Nie wiedziała, co począć w tym momencie. Lecz nie odpuszczała. Udała się za nim. Siedział w altance i trzymał kotka na kolanach. Patrzył przed siebie i głaskał go delikatnie.

– Muszę z tobą porozmawiać, i to natychmiast! – mówiła podniesionym tonem.

– Niby o czym? – odpowiedział obojętnie.

– O twojej chorobie!

Usiadła obok niego i także głaskała kotka. On milczał. Czekała, aż sam zacznie mówić. Trochę trwało, nim zdecydował się odezwać.

– Nie wiem, o co tyle robisz szumu.

– Od jak dawna to trwa?

– Co?! – krzyknął.

– Przecież widziałam, co chciałeś zrobić.

– Ale nie zrobiłem i daj mi święty spokój!

– Dlaczego ze mną tak niegrzecznie rozmawiasz, i to nie pierwszy raz. Zbywasz mnie.

– Wydaje ci się – powiedział od niechcenia.

Mruczał coś pod nosem i nerwowo poruszał mięśniami szczęki.

– Jeśli moja osoba cię denerwuje i nie chcesz, abyśmy byli razem, to powiedz. Ja nie chcę żyć w kłamstwie, złości, bo nie muszę. Mówiłeś takie piękne słowa, gdy chciałeś, abym została z tobą, a od jakiegoś czasu widzę, że wszystko robisz na odwrót.

– Daj mi spokój. Rób, co chcesz – mówił i uśmiechał się pod nosem. Kotka głaskał tak mocno, że ten z bólu zeskoczył mu z kolan.

Magdzie brakło słów, aby cokolwiek powiedzieć. Zabijał mnie cicho, wolno i pewnie skutecznie – pomyślała roztrzęsiona. Jak mogłam wcześniej tego nie dostrzec. Chociaż nie wiem, jak to było możliwe, ale wyczuwałam, że grozi mi niebezpieczeństwo w tym domu, a jeszcze, gdy zobaczyłam, z jaką uwagą czyta „Detektywa”… Nie mam pojęcia, dlaczego tak czułam, a tym bardziej gdy ta gazeta pojawiła się nagle w domu.

Wstała z ławki i wyszła bez słowa. On pozostał w altanie.

W tej sytuacji było jej obojętne, co on robi. Ufała, wierzyła. Zabił to wszystko jednym ciosem. Chamstwem i kłamstwem. Nie zastanawiając się dłużej, spakowała się i wyjechała bez słowa. Było to ich pierwsze rozstanie.

Zajęła się swoimi sprawami. Jest właścicielką dwóch mieszkań. Powinna zdecydować, gdzie chce zamieszkać i które zostawić, a które sprzedać. Podjęła decyzję sprzedaży tego w stolicy. Jednak szybko się przekona, że była to zła decyzja.

Krystian tymczasem przyjmował i gościł rodzinę i znajomych. Biesiadowali każdego dnia. Jedli, pili, fajki palili. Bawili się. Prace budowlane były wstrzymane. Jednocześnie zaczął krążyć i drążyć, umizgiwać się do Magdy. Miał w tym swój cel. Namawiał ją do powrotu. Przepraszał i błagał. Opowiadał, jakie ma plany, jakie widoki na przyszłość i ile dobrego może z tego wyniknąć. Przypomniał jej się film „Noce i dnie”. Tomasz Niechcic – pomyślała. Jednak wciąż samotna, zagubiona, bez rodziny, potrzebowała być z kimś. Chciała na starość mieć swoje miejsce i nie żyć w samotności. Jego