Dar miłości - Jadwiga Grabara - ebook

Dar miłości ebook

Jadwiga Grabara

0,0

Opis

Jola szuka miejsca, gdzie mogłaby odpocząć od miejskiego zgiełku i ukoić wciąż powracający ból po śmierci narzeczonego. Przypomina sobie o gospodarstwie agroturystycznym, w którym kiedyś spędziła urlop. Ciepło wspomina gospodarzy i ich syna, z którym już wtedy połączyła ją nić sympatii.
Spotkanie dwojga młodych ludzi po latach wydaje się najlepszym, co mogło się im w życiu przytrafić. Jednak kiedy zaczynają planować wspólną przyszłość, los zaczyna uparcie rzucać im kłody pod nogi. Pojawiają się wątpliwości, czy w ogóle dojdzie do ślubu. Nadszedł moment próby, który pokaże, czy ich uczucie jest na tyle silne, że pomoże pokonać wszelkie przeszkody.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 491

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jadwiga Grabara
Dar miłości
© Copyright by Jadwiga Grabara 2021Zdjęcie na okładce: Cecilie Arcurs, IStock
ISBN 978-83-7564-655-9
Wydawnictwo My Bookwww.mybook.pl
Publikacja chroniona prawem autorskim.Zabrania się jej kopiowania, publicznego udostępniania w Internecie oraz odsprzedaży bez zgody Wydawcy.

Powieśćwczęściopartanaprawdziwychwydarzeniach.Zmienionoimionai miejscezamieszkaniabohaterów.

Noc minęła spokojnie. Jola spojrzała w okno. Na jej twarzy pojawił się grymas, że musi już wstać z łóżka. Chętnie poleżałaby dłużej. Przez chwilę zastanawiała się, co musi jeszcze załatwić przed wyjazdem. Planowała, że wyruszy w drogę z samego rana. Lecz okazało się, że nie jest jeszcze gotowa. Ociągając się, leniwie opuściła łóżko. Do łazienki szła ospała i mruczała niewyraźnie jakieś słowa. A gdy już z niej wyszła, udała się do kuchni i zaparzyła kawę. Spojrzała na zegar i przeraziła się, gdy zobaczyła, która jest godzina.

– O, psiakrew! – krzyknęła.

Natychmiast szybciej przebierała nogami. Muszę przełożyć wyjazd do jutra – gdybała w myślach. Nie zdążę pozałatwiać wszystkiego. Zapomniałam, że umówiona jestem z klientką na dzisiaj. Jaką ona może mieć pilną sprawę akurat do mnie, jakby innych pracowników w dziale nie było – pomyślała. Trudno, jeden dzień w tę czy w tę nie ma wielkiego znaczenia. A może tak ma być, że wyjazd trzeba przełożyć. Uch – westchnęła. Szybko dopiła kawę i już po chwili wyszła z domu.

Gdy wsiadła do samochodu, sprawdziła stan paliwa. Okazało się, że trzeba uzupełnić, i to natychmiast. Nie była pocieszona, że musi kawał drogi jechać, by zatankować. Była zdenerwowana. Lecz jak potem się okazało, niepotrzebnie. Wszystko, co miała do załatwienia, zostało wykonane bez problemu. Skoro przełożyła wyjazd na następny dzień, zwolniła tempo. Sprawdziła godzinę. Zbliżało się popołudnie. Nie śpieszyła się już zbytnio. Nie wracała do domu.

Samochód odstawiła do garażu i postanowiła pójść na cmentarz. Kupiła znicze i wolnym krokiem udała się w jego kierunku. Gdy minęła bramę, poczuła zimne dreszcze na całym ciele. Aleją kierowała się do miejsca, w którym pochowany był narzeczony. Rozglądała się po cmentarzu, zaskoczona liczbą kolejnych grobów. O rany, ale umierają, co się dzieje? – pytała siebie. Jednak odpowiedzi nie było.

Zmarszczyła czoło z jakiegoś powodu i przyśpieszyła kroku. Po chwili modliła się już przy grobie. Zapaliła znicze i wpatrzona w zdjęcie, mówiła szeptem:

– Dawno nie byłam u ciebie. Wybacz. Nie jest mi łatwo stać przy twoich zasypanych ziemią stopach. Zostawiłeś mnie tak niespodziewanie. Opuściłeś na zawsze. A ja nie umiem się odnaleźć, gdy nie jesteś przy mnie. Pomóż mi wrócić do życia już bez ciebie.

Ogarnął ją smutek. Płacz miała na wierzchu. Czuła, jak zbierają się w kącikach oczu piekące łzy. Wciąż wpatrywała się w jego zdjęcie. W pamięci powróciły chwile, gdy byli razem. Och – westchnęła, pociągając głośno nosem. Przeżegnała się i postanowiła wrócić do domu.

Udając się w kierunku wyjścia, w dali dostrzegła machającą do niej koleżankę. Nawet ucieszyła się, że ją spotkała. Dawno się nie widziały, więc jest okazja, by chwilę poplotkować. Szła jej naprzeciw.

– Ale spotkanie – rzekła z zadowoleniem. – Co tu robisz, Teresko? – zapytała i wpatrywała się w jej oczy.

– Nie wiesz? – zdziwiła się tamta.

– Nie. A co się stało? Ktoś zmarł z twojej rodziny?

– Mój mąż. Tydzień minął od pogrzebu.

– Ojej. Bardzo mi przykro. Nie wiedziałam. Nieczęsto akurat tędy chodzę, więc nie czytałam klepsydry.

Składając spóźnione kondolencje, przytuliła ją mocno. W tym momencie zbierało jej się na płacz. Przez chwilę obie milczały. Gdy napięcie minęło, udały się do wyjścia. Jola nie mogła pozbierać myśli. Czuła się zakłopotana. Nie bardzo wiedziała, czy pytać o szczegóły czy czekać, aż koleżanka sama zacznie mówić.

– Jeśli masz czas, zapraszam cię, Jolu, do mnie na kawę. Dawno się nie widziałyśmy i chętnie bym z tobą trochę pogadała. Oczywiście nie nalegam, lecz jeżeli możesz, będzie mi bardzo miło.

– Oczywiście, że mogę, i chętnie napiję się z tobą kawy.

Nie wypadało jej odmówić. Wie, jak może się czuć i co przeżywa w takiej sytuacji. Wsparcie drugiej osoby zawsze w takich momentach jest potrzebne. Postanowiła podarować jej trochę własnego czasu.

Tereska mieszka po drugiej stronie cmentarza, więc do domu miały blisko. Nie śpieszyły się zbytnio. Opowiedziała Joli o wypadku, jaki zdarzył się jej mężowi w pracy. Ona słuchała z uwagą i była wielce zdziwiona, że miał zawał. Młody, wysportowany, dbający o zdrowie i nagle coś takiego – przeleciało jej przez myśl.

Gdy dotarły do mieszkania, poczuły się znacznie lepiej. Rozgościły się w kuchni. Nie wracały już do przygnębiających tematów. Co miały do powiedzenia, już to zrobiły po drodze. Teraz delektowały się tym, co sprawiało przyjemność.

Jak się okazało, przypadkowe spotkanie dobrze na nie wpłynęło. Wzajemne wsparcie i dużo ciepłych słów dodawało im pewności siebie. Smutek w oczach Tereski zniknął, a usta w końcu zaczęły się uśmiechać. Zrozumiała, że to co było, nie wróci. Przed sobą ma życie, a zamartwianie się nie pomoże spokojnie żyć. Więc doradzały sobie w ważniejszych kwestiach, dyskutowały o pracy, trochę obgadywały i śmiały się z własnych słów. Tak dobrze im się rozmawiało, że nie zwracały uwagi na czas, który niestety jak zwykle, gdy jest przyjemnie, szybko mija.

– Dobrze mi, Teresko, gościć się u ciebie, lecz na mnie już czas. Muszę jeszcze dojść do swojej chałupy. Rano chciałabym wyjechać. Jak wrócę, to powtórzymy spotkanie.

Uśmiechnęła się i szykowała do wyjścia. Poprawiła fryzurę i po chwili rozglądała się po mieszkaniu, jakby pierwszy raz tutaj była.

– Malowałaś chałupę? Widzisz, jaka jestem. Dopiero teraz zauważyłam. Ładny kolor wybrałaś. Jasny i ciepły. Pokój zrobił się większy.

– Dziękuję za uznanie. Czas już był, aby w końcu odświeżyć ściany.

– Kto ci malował? Wzięłaś firmę czy ktoś znajomy tym się zajął?

– Brat z kolegą, i to chętnie się za to wzięli. Nie stać mnie na firmę. Oni uwinęli się szybko. Braciszek postarał się siostrze pomóc w tym względzie. – Dotykała ściany i uśmiechała się zadowolona.

– W końcu to brat, jakby nie patrzeć, to rodzina. Dobrego masz braciszka. Także chciałabym takiego mieć. No, to będę się zbierać. Już wieczór, a muszę przygotować się do podróży. Spakować co nieco. Trochę nam zeszło. Ale cieszę się, że mogłyśmy sobie pogadać, doradzić. Głowa do góry, koleżanko. Pamiętaj naszą rozmowę. Bądź dzielna i nie dopuszczaj do siebie paskudnych myśli. Będzie dobrze.

– Dziękuję ci, że poświęciłaś mi swój czas. Jedź ostrożnie, abyś dojechała bez problemu. Wypoczywaj tak, jak lubisz i zakochaj się w końcu w jakimś wspaniałym mężczyźnie. Chcę zobaczyć cię w ślubnej kreacji.

– Kto wie, czy tak się nie stanie. Kto wie?

Pożegnały się i Jola pośpiesznie zbiegła po schodach. Po drodze rozmyślała o spotkaniu z koleżanką.

Uśmiechała się nie tylko na wspomnienie spotkania, lecz także przebiegu rozmowy. Była zadowolona. Chociaż w niewielki sposób mogła pomóc koleżance pozbierać się w chaosie życia codziennego. Każdy ma jakieś sprawy, bolączki, z którymi nie zawsze może sobie poradzić. Czasami, a nawet często potrzebna jest dobra rada przyjaznej duszy, która potrafi wczuć się w problem i szybko rozgonić to, co przeszkadza w życiu.

Ale co tam – mruknęła. Jutro będę w krainie pachnącej zieleni. Tego właśnie potrzebuję i to już, natychmiast – cieszyła się perspektywą najbliższych dni, jakie ją czekają, i uśmiechała się szczęśliwa. Do domu dotarła szybko. Zastanawiała się, co ma w tym momencie robić. Chodziła po mieszkaniu i nie miała żadnej koncepcji.

Koniec rozmyślania – westchnęła w końcu i udała się do garderoby, aby wyjąć torbę podróżną. Nuciła ulubioną piosenkę wykonawcy, którego osobiście znała. Wciąż czuła lekkość na duszy. Cieszyła się wyjazdem. Postanowiła jednak wcześniej pójść spać, lecz nie była pewna, czy uda jej się zasnąć. Planuje z samego rana wyjechać, jeśli nie zaśpi.

Postawiła torbę w przedpokoju. Jutro będzie się pakować. Szybko weszła do łazienki. Upłynęła jednak dłuższa chwila, gdy z niej wyszła i ziewając, wsunęła się pod pościel. Jednak nie mogła usnąć. Wierciła się, przewracała z boku na bok. Oj, chyba to zbyt wczesna pora na moje spanie – szepnęła. Wstała i odmówiła cicho modlitwę. Gdy skończyła, weszła z powrotem do łóżka. Nim usnęła, zastanawiała się, czy wszystko załatwiła. Głośno mówiła, wyliczając na palcach: rachunki zapłacone, urlop załatwiony, rodzina powiadomiona, gdzie będę przebywać, to chyba wszystko. Potem zakończyła myślowy przegląd spraw i szybko zasnęła.

Spała twardym snem i obudziła się, dopiero gdy usłyszała dzwonek budzika. Lecz nie wstawała od razu. Spojrzała na krzyżyk stojący na komodzie i dziękowała Bogu za spokojną noc i w modlitwie prosiła, aby nie opuszczał jej w podróży. Następnie odtwarzała wczorajszą rozmowę z Tereską.

Nagle usłyszała dźwięk telefonu. Weszła do kuchni. Rozmowa trwała krótko. Wstawiła wodę i już po chwili zaparzyła kawę. Wypiła kilka łyków i udała się do łazienki. Szybko wzięła prysznic. Potem dopijała kawę i pakowała torbę. Przed oczami miała puszczę.

Jak dobrze, że już wyjeżdżam. Potrzebuję odskoczni od wszelkich spraw zawodowych. Muszę oderwać się od chaosu dnia codziennego. Odetchnąć pełną piersią zdrowym powietrzem. Wyciszyć głowę, umysł, serce. Radować się tym, co przede mną. A będzie się czym upajać w miejscu mojego wypoczynku – westchnęła zadowolona.

Po niecałej godzinie krzątania się była gotowa do podróży. Nim wsiadła do samochodu, spostrzegła sąsiadkę, która w tym momencie zamykała bramę w swojej posesji. Podeszła bliżej, aby się przywitać.

– Witam sąsiadkę. A gdzież to pani Zosia wybiera się tak wczesnym rankiem? Kury jeszcze śpią, a pani już na nogach – żartowała sobie, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.

– U mnie to normalne. Nie ma się czemu dziwić. Do przystanku muszę dojść. Przecież do pracy trzeba dotrzeć jakoś. Mąż jest w delegacji, pojechał autem, a ja dojeżdżam komunikacją miejską. A panią to gdzie z samego rana niesie, jeśli można zapytać?

– A pewnie, że można. Wybieram się do puszczy. Za parę godzin będę w innym świecie. Zatopię się w oazie zieleni. Nie wyobraża sobie pani, jak się cieszę. Oby tylko szczęśliwie dojechać.

– Oby. Życzę miłego pobytu. Jednak proszę być czujną i ostrożną. Diabeł nie śpi i czatuje podstępnie na każdego z nas.

– Wiem i dziękuję. Będę uważna. Przywiozę grzyby, jak uda mi się uzbierać.

– Dziękuję. Bardzo chętnie. Już się cieszę na widok przystojnego borowika.

Jola uśmiechnęła się i pomachała jej ręką. Sąsiadka szybko zniknęła za bramą. Ona usadowiła się w samochodzie i po chwili mknęła szosą. Włączyła radio i także śpiewała z wokalistą. Ruch na drodze był niewielki. Zadowolona, dodała gazu i spokojnie jechała przed siebie.

Duchem powędrowała do puszczy. Ostatni raz byłam tam… ojoj, starała przypomnieć sobie, ile lat upłynęło. Właściwie to nie aż tak dawno. Kilka lat to nie epoka. Zobaczę, co się zmieniło od mojego wyjazdu i jak się miewają gospodarze. Byli to starsi ludzie, jeśli sobie dobrze przypominam. Dzisiaj mogą mnie nie poznać, a ja ich. Tak może być.

Przed oczami miała piękny drewniany dom. Nawet wewnątrz ściany były z belek, kołków, listew. Wszędzie drewno. W korytarzu stały duże drewniane beczki, a w nich przechowywane zasolone mięso. Nie byli to majętni ludzie, lecz ciężką pracą doskonale sobie radzili. Poza tym wynajmowali także pokoje. Wiele na tym nie zarabiali, bo raczej przyjeżdżali grzybiarze niż turyści, i to na krótko. Nic się tam nie marnowało. Na okiennych parapetach w blachach do pieczenia ciasta rozsypana była żurawina, aby bardziej dojrzała. Przydomowy ogród przyciągał wspaniałym zapachem owoców i roślin. Poza tym wkoło las. Wystarczyło wyjść z domu i wdychać to, co najlepsze – aż uśmiechnęła się do tych wspomnień.

W tym momencie zadzwonił telefon. Zwolniła i włączyła na głośno mówiący. Na trasie niewiele mijało się aut. Droga była bezpieczna.

– A witam cię, siostro – była zdziwiona wczesnym telefonem. – Co się stało, że dzwonisz o tak porannej porze? Mam nadzieję, że nic złego nie chcesz mi powiedzieć?

Szybko przeleciało jej przez myśl wiele niedobrych sytuacji, jakie niespodziewanie wydarzały się w rodzinie.

– Skoro już nie śpisz, to nie jest tak wcześnie. Wyruszam z rodziną nad morze. Chciałam zapytać, czy nie dojechałabyś do nas? Byłoby wspaniale. Pobyłybyśmy trochę razem. Pogadały. Co ty na to?

– Nie wiedziałam, że przyjechałaś. Zbyt długo milczysz. Właśnie w tym momencie jestem w drodze. Jadę do moich ulubionych gospodarzy. Mam urlop i postanowiłam odwiedzić dawne strony. Gdybym wiedziała, że jesteś i planujesz wyjazd z rodziną, być może zmieniłabym plan i pojechała z wami. Lecz teraz nie mogę tego zrobić. Oni czekają na mnie.

– No tak. Masz rację. Faktycznie, mogłam wcześniej zadzwonić. Kretynka ze mnie. My będziemy nad morzem tydzień, a może kilka dni dłużej. Zależy od pogody. Nie ma co ukrywać, to już jesień. Jeśli dasz radę chociaż na dwa, trzy dni przyjechać, będziemy się bardzo cieszyć.

– Może. W tym momencie nie wiem. Jak długo będziesz w kraju? Kiedy wyjeżdżasz?

– Zaraz po powrocie znad morza. Chciałam pobyć trochę z dziećmi, mężem. Rodzice dobrze się czują, więc wybraliśmy się w kraj. Na północ. Mama nie chciała jechać z nami, tato także. Mają działkę na głowie i tam im dobrze. Więc nie nalegaliśmy.

– A, no pewnie. Ja również proponowałam im wyjazd, lecz także nie wykazywali chęci. Szkoda, że nie zadzwoniłaś do mnie, jak tylko przyjechałaś. A tak w ogóle to ile czasu już jesteś?

– Wczoraj przyjechałam. Zajęta byłam dziećmi. Tęskniłam za nimi i cały ten czas im poświęcałam. Poza tym szykowaliśmy się na wyjazd. Ale masz rację, mogłam zadzwonić chociaż przywitać się z tobą przez telefon. Przepraszam cię bardzo, jesteś moją jedyną siostrą, a ja tak paskudnie się zachowałam. Wybacz. Trudno, stało się i się nie odstanie. Nie będę nalegać, jeśli nie chcesz być z nami. Zrobisz, jak uważasz. Lecz jeśli będziesz miała chęć nas odwiedzić, będziemy się wszyscy bardzo cieszyć. Zatrzymamy się w tym samym pensjonacie, co bywałyśmy dawniej. Mam nadzieję, że pamiętasz. Proszę, zatęsknij za nami mimo wszystko. Bardzo chcę cię uściskać. Znowu wyjadę, być może z rodziną, i nasze spotkania mogą być nieczęste. Proszę, siostro, przyjedź.

– Dam znać. Też tęsknię za tobą i dziećmi. Ucałuj je ode mnie. Będziemy w kontakcie. Cieszę się, że zadzwoniłaś. Postaram się dotrzeć na kilka dni do was. Pozdrawiam wszystkich i oczekujcie mnie. Do zobaczenia, Aniu.

Wyłączyła telefon i zamyśliła się, a jednocześnie nie była aż tak bardzo zachwycona rozmową. Znowu ustawia mnie, jak dawniej – nadymała usta. Nic się nie zmieniła. Długo się nie widziałyśmy, to prawda. Lecz ja już nie czuję z nią takiej bliskości jak kiedyś. Moja siostra oddaliła się ode mnie. Wiem, że gdy przyjeżdża, to nawet nie da znać, że jest. Tłumaczenia się, że była tylko kilka dni, jakoś mnie nie uspakajały. Może przesadzam. Może. Odwiedzę ich nad morzem. W końcu to nie koniec świata. Oby tylko to spotkanie nie zamieniło się w kłótnie. Postaram się być miła i pohamować żal, jaki mam do niej, aby moja obecność była mile widziana – układała sobie w głowie plan zachowania. Chociaż nie była do końca pewna, czy tak się stanie.

W tym momencie nie chciała zaprzątać sobie głowy siostrą. Jedzie do puszczy i chce jak najszybciej tam dotrzeć, i być z ludźmi, do których z radością wraca. Żałuje, że rodzice nie chcieli zabrać się z nią w to piękne miejsce. Pamięta, że tato lubił chodzić po lesie i zbierać grzyby. Mama także. Może już w tym wieku nie bardzo mają chęć gdziekolwiek wyruszać dalej – gdybała w myślach. Zrobię im wielką niespodziankę – ucieszyła się, a uśmiech natychmiast pojawił się w oczach. Miała plan.

Z daleka zauważyła lokal i zwolniła, aby wjechać na parking. Kilka godzin już jest w podróży. Postanowiła zjeść jakiś posiłek i napić się kawy. Po chwili wjeżdżała na wyznaczone miejsce parkowania. Wzięła torebkę, zamknęła samochód i udała się do lokalu. Nie było wielu ludzi. Zajęła miejsce i rozglądała się po sali. W tym momencie do stolika podszedł kelner. Lustrowała go i ładnie się uśmiechała. Przyjął zamówienie i także odwzajemnił uśmiech.

Wyjęła telefon z torebki i sprawdzała wiadomość, którą przed chwilą otrzymała. Odpisała dość szybko i nim schowała telefon, kelner już podał gorące danie. Poczuła przyjemny zapach, którym kusiła zawartość talerza. Ale pycha – szepnęła cichutko. Smakowało jej, a poza tym była głodna. Gdy już sobie pojadła, zamówiła jeszcze kawę.

Spojrzała na zegarek, obliczyła, ile zostało czasu, nim dojedzie na miejsce. Wiele kilometrów ma za sobą. Już jestem prawie na miejscu – odetchnęła z ulgą. Chciała szybko dojechać i cieszyć się widokiem okolicy, w której będzie przebywała, wspaniałymi gospodarzami i wszystkim, co otacza to miejsce. Im była bliżej, tym bardziej czuła niecierpliwość. Zapłaciła rachunek i oczywiście sympatycznemu kelnerowi nie zapomniała dać godziwego napiwku.

Po chwili siedziała już za kierownicą i mknęła przed siebie. W myślach wyobrażała sobie gospodarzy, jak krzątają się, przygotowując dla niej pokój. Mam nadzieję, że z prezentami trafiłam – rozmawiała w myślach ze sobą. Ciekawe, jaka jest ich synowa. Z tego, co wiem, to była jędza. Mieli się rozejść. Damian, niczego sobie mężczyzna. Przystojny, wykształcony, a mimo to pozostał na rodzinnych włościach. Pewnie nie czuł dużego miasta. Głośniej aglomeracji. To ludzie lasu i właśnie tam czują się najlepiej. Mogę im tylko zazdrościć. Nie mogę się już doczekać spotkania – cieszyła się, a na twarzy malowała się wesołość. Jeszcze chwilka i będę na miejscu.

Była niecierpliwa. Przypomniała sobie w tym momencie, że gospodarze mieszkają na obrzeżach, a właściwie to prawie w puszczy. Musi być czujna, aby nie przegapić wjazdu. Nie jest pewna czy dobrze pamięta, gdzie ma skręcić. Spojrzała w lusterko i poprawiła fryzurę. Ciekawe, czy mnie poznają, a przede wszystkim Damian – westchnęła. Dlaczego gdy pomyślę o nim, czuję, jak moje serce mocno kołacze? Cieszę się, że zaraz będę u nich, a jednocześnie ogarnia mnie strach. Czy on też tak odbiera mój przyjazd? – pytała samą siebie.

Po chwili wjeżdżała na leśną drogę, mając nadzieję, że poprowadzi ją do posesji gospodarzy. Rozglądała się wkoło, aby sprawdzić, czy rozpozna miejsca, w których przebywała dawno temu.

Niestety wszystko wydało jej się inne. Kiedyś droga piaszczysta, a dzisiaj bruk. W dali między drzewami dostrzegła kempingi, domki letniskowe, a dawniej na tych niewielkich łąkach zwierzęta spokojnie skubały soczystą trawę. Nie ma już ich – szeptała z żalem. Była ciekawa, czy gospodarze także pozmieniali wszystko i nie będzie już tak jak za dawnych lat. Chciałam wrócić do miejsca, które zapamiętałam na tak długo, a okazać się może, że będę rozczarowana – westchnęła głośno. Dojeżdżała.

O rany, a to co? – zdziwiła się, gdy ujrzała wielką drewnianą bramę wjazdową. Serce biło jej mocno. Czuła lekkie zdenerwowanie, a nawet lęk. Zmniejszyła prędkość, gdyż chciała przyjrzeć się wszystkiemu, co mija po drodze. Jej uwagę zwrócił taras w starym stylu. Ale cudo – uśmiechnęła się na jego widok. Spodobał jej się, i to bardzo. O tak, tutaj to sobie posiedzę – mówiła w myślach. Dom odnowiony i wciąż w drewnie. Była zadowolona, że wiele się nie zmieniło. Jedynie doszło trochę nowoczesności, lecz w pięknym stylu. Była zauroczona.

Wjechała na przydomowy parking. Jeszcze nie zdążyła wysiąść z auta, gdy cała rodzina wyszła ją przywitać. Gospodyni już z daleka rozkładała ręce i szybciutko dreptała, aby być przy niej pierwsza. Przywitaniom nie było końca. Ściskały się i oglądały, jakby się nie widziały wiele, wiele lat. Radość zapanowała w tym miejscu. Jola przechodziła z rąk do rąk. Nawet nie zdążyła się przyjrzeć domownikom. Trochę to trwało, nim przywitanie zostało zakończone.

– Jestem i bardzo się cieszę, że jesteście wszyscy, jak dawniej. Widzę, że zdrowie wam dopisuje. A co także ważne, jak zauważyłam, rodzina się powiększyła, i to znacznie. Jesteście wspaniałym żywym, najpiękniejszym bukietem, jaki mnie przywitał. Bardzo wam dziękuję. Oj, będziemy mieli dużo do pogadania. Już się cieszę.

– Dziecko moje, my to dopiero się cieszymy – rzekła Maria. – Wreszcie przyjechałaś. Bardzo tęskniłam za tobą. Tak się cieszę, że brak mi słów. Ale chodźmy do domu. Pewnie jesteś zmęczona. – Ujęła ją pod rękę i kierowały się do domu.

– Muszę wziąć bagaż. Trochę tego jest. Pomoże mi ktoś?

– Proszę się nie martwić, ja się tym zajmę – odpowiedział szybko Damian i już otwierał bagażnik.

– Dziękuję ci bardzo – uśmiechnęła się i przytuliła do ramienia gospodyni.

Wolnym krokiem udali się do domu. Gospodarz szedł obok i opowiadał, co zmieniło się w ich zagrodzie. Jola jeszcze nie wie, ile wspaniałych rzeczy ujrzy w tym gospodarstwie i jak wiele miłych chwil znowu tutaj przeżyje.

– Pięknie jest u was – zachwycała się i coraz mocniej ściskała ramię gospodyni. – Nie zburzyliście tego, co było. Jestem zachwycona. Myślę, że to sprawka syna, co? – spojrzała w oczy gospodarza.

– Tak. To jego pomysł, praca i wielkie zaangażowanie w to gospodarstwo. Nie burzył, naprawiał, co trzeba było poprawić. Córki także doradzały, pomagały swoją wiedzą, pomysłem. Dlatego, droga Jolu, taki piękny widok masz przed oczami. Wszyscy jesteśmy tutaj szczęśliwi i dziękujemy Bogu, że nas zostawił w tym domu i nie dopuścił, abyśmy się rozjechali po innych miejscach. Oby tak zostało na zawsze.

– Oby. I tak będzie, panie Janku. Bóg jest wielki miłością i czuwa nad waszą rodziną. Jesteście dobrymi ludźmi. Życzliwość i dobroć aż z was promieniuje na kilometry. Ja ją wyczuwałam, jadąc do was.

– To miłe, co mówisz – wtrąciła Maria. – Cieszymy się wszyscy, że jesteś z nami, i mam nadzieję, że będzie ci tutaj dobrze. Damian już się postara o to, abyś nie chciała od nas wyjeżdżać – dodała i mocniej ją przytuliła.

– Tak powiedział? – uśmiechnęła się i odwróciła do tyłu. Chciała zobaczyć, jak radzi sobie z bagażem.

– Właśnie tak. On chyba najbardziej ciebie oczekiwał. Gdy dowiedział się, że przyjedziesz, radość go nie opuszczała.

– To miłe. Cieszę się, że tak mnie odbiera. Jest wspaniałym przyjacielem i mam nadzieję, że nadal nim będzie. A gdzie jego żona? Bardzo bym chciała ją poznać.

– Rozeszli się. Nie była z nim długo. Ona nie odnalazła się tutaj. Ich małżeństwo to była wielka pomyłka. Dobrze, że nie brali ślubu kościelnego. Ukradkiem spotykała się z kimś innym. Okazało się, że była z nim w ciąży. Syn nie robił jej żadnych wymówek, gdy odchodziła. Myślę, Jolu, że chciał, aby tak się stało. Chyba nie kochał jej na tyle, aby mógł ją zatrzymać. Nie mam pojęcia, dlaczego się pobrali.

– Czasami tak w życiu bywa. Jeśli rozstanie uszczęśliwiło ich, to widocznie tak miało być. Myślę, pani Mario, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Obydwoje odnaleźli się ponownie w innej rzeczywistości. Ale ona nie musiała być kłamczuchą.

Obie roześmiały się głośno. Pozostali spojrzeli na nie ze zdumieniem. Nie bardzo wiedzieli, z czego tak się chichrają.

Po chwili wchodzili do domu. Jola szła na palcach, jakby bała się, że może kogoś zbudzić ze snu. Była tak mocno zauroczona wnętrzem, że brakło jej słów, aby wyrazić to, co zobaczyła.

– No, no, co ja widzę – odezwała się jednak i rozglądała wkoło. – Jestem pod wrażeniem tego wszystkiego. Pracy wiele musieliście włożyć, nie mówiąc o kosztach. Wasz trud widać jak na dłoni. Warto było, prawda, pani Mario? Dzisiaj ma pani lżej pod każdym względem. Pamiętam, jak krzątała się pani dawniej. A dzisiaj kuchnia to jak wielki salon. – Uśmiechała się i podeszła do gospodyni, aby ją uściskać.

– To prawda, co mówisz. Nie muszę nosić wody ze studni czy palić w piecu. Jest łazienka na miejscu. To wszystko bardzo nam pomaga i ułatwia pracę.

– Na pewno. Widziałam kilka samochodów na parkingu. Macie gości?

Spojrzała na gospodynię i delikatnie poklepała ją po dłoni. Wciąż trzymały się pod rękę.

– Tak. Mamy wczasowiczów. Oni przyjeżdżają do nas każdego roku na grzyby. Muszę ci powiedzieć, Jolu, że są to panowie do wzięcia. Oj, będą chłopy zabiegać o ciebie. Już to widzę. Wiedzą, że przyjedziesz. Powiedziałam im. Szykowałam pokój dla ciebie i jeden z nich, bardzo przystojny prawnik, był ciekaw, dla kogo tak pucuję z radością. Śpiewałam sobie, może zbyt głośno.

Roześmiały się i usiadły przy stole.

Nagle wszedł Damian. Poprawił fryzurę i szybko podszedł do stołu.

– A wam co tak wesoło? – zapytał i usiadł także, oczywiście naprzeciw Joli. Chciał patrzeć w jej oczy i uśmiech, który nie schodził jej z twarzy.

Gospodyni spojrzała na syna i wyczuła, że jest nią wciąż zainteresowany. Cieszyła się i chciała, aby ona także tym samym się odwzajemniała. Jednak w jej myślach ukazali się pozostali panowie. A przede wszystkim przystojny prawnik. Oj, synu, będziesz musiał dobrze się nagimnastykować – westchnęła niezbyt zadowolona. Zbyt duża konkurencja jest w tym domu. Oby działo się tak, jak byś chciał. Byłabym szczęśliwa.

– Na chwilkę was przeproszę – rzekła Jola i wstała od stołu. – Mam prezenty. Zaraz będę z powrotem. Gdzie jest moja torba? – Spojrzała w oczy Damiana.

– Tutaj, przy drzwiach – odpowiedział szybko. – Nie wstawaj, już ci podaję. – Natychmiast podszedł i sięgnął po nią.

Matka była wielce rada z jego zachowania. Oby Jola dostrzegła jego dobre maniery i poczuła do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. A ona była już gotowa do wręczania prezentów.

– Chcę obdarować moich wspaniałych przyjaciół niespodziankami i mam nadzieję, że trafiłam. A gdzież to podziały się córki z dziećmi? Bo dla nich także coś mam.

– Zaraz je poproszę – rzekł Damian i wyszedł z kuchni.

Gospodyni odsunęła firankę i machała do nich ręką. Po chwili wszyscy byli obecni i Jola pełna entuzjazmu z radością podawała upominki. Dzieci Wandy i Agaty patrzyły na nią i niecierpliwie czekały, kiedy wreszcie one coś dostaną. Jola wyczuwała ich niecierpliwość, lecz chciała trochę je przetrzymać, bo ma dla nich wyjątkową niespodziankę. Gdy już dorośli cieszyli się upominkami, Jola spojrzała na wpatrzone w nią dzieci. Sięgnęła do torby po sporej wielkości pudełka i podała je maluchom. Ich policzki z ekscytacji czerwone były jak burak. Z zadowoleniem rozsiadły się na kanapie i z zaciekawieniem zdejmowały z pudełek papier.

– No, to tyle na dzisiaj – odetchnęła i wciąż uśmiechając się, patrzyła na obdarowanych.

Damian przeglądał książkę i z zaciekawieniem dłużej zatrzymywał się na niektórych stronach. Jola zauważyła, że trafiła z prezentem. Wiedziała, że właśnie tą książką sprawi mu przyjemność. To miłe czuć radość, gdy ktoś cieszy się z prezentu – pomyślała z zadowoleniem.

– Dziękujemy ci za wszystko – odezwała się Maria. – Wiele cię to kosztowało. Przecież dla nas, Jolu, ty jesteś najcenniejszym prezentem. Nie muszę ci o tym przypominać. – Spojrzała na domowników. Oni przytaknęli.

Po chwili gospodyni prowadziła ją do pokoju, w którym będzie przebywała przez wiele dni. Damian oczywiście niosąc bagaż, kroczył za nimi.

– Mój dawny pokój, dziękuję – ucieszyła się i rozglądała wkoło.

– Tak, Jolu. Twój pokój. Chciałam, abyś poczuła się jak za dawnych lat. Gdy będziesz w nim wypoczywać, przypomnisz sobie wiele wspaniałych chwil spędzonych tutaj. I życzę ci, aby obecny pobyt u nas był wielką radością bycia z nami i abyś doznała wiele dobrego w tym domu.

– Czuję, pani Mario, że właśnie tak będzie. Dziękuję wam wszystkim.

– Zostawimy cię teraz samą, abyś się rozpakowała i trochę wypoczęła po podróży. Jeśli czegoś będziesz potrzebowała, nie krępuj się, tylko mów.

– Dziękuję. Damianie, czy ty będziesz teraz zajęty? Możesz zostać ze mną czy nie bardzo? Chciałam pogadać trochę. Jeśli oczywiście masz czas. – Patrzyła mu w oczy i uśmiechała się zalotnie.

– Pewnie, że może – weszła jej szybko w zdanie gospodyni. – Robota nie zając, nie ucieknie. Pomóż Joli rozpakować się, a poza tym będzie jej miło. Nie pozwól, aby się nudziła w samotności. Może, Jolu, chcesz napić się kawy? – zapytała i stała już przy drzwiach.

– Potem z Damianem się napiję. Dziękuję.

Gospodyni wyszła zadowolona, że syn będzie jej towarzyszył. Może nie zauważy urody prawnika – przeleciało jej przez myśl.

Weszła do kuchni. Przy stole siedział mąż i coś czytał.

– A ty co tak studiujesz? – zapytała, gdy tylko zamknęła drzwi.

– Zapoznaję się z instrukcją – odpowiedział i już wkładał zwiniętą kartkę do pudełka. – Wykosztowała się dziewczyna tymi prezentami. To wszystko jest przecież drogie. Wnukom nawet tablety podarowała.

– To prawda, co mówisz. Lecz Jola taka jest. Lubi obdarowywać ludzi. Pamiętasz, jak dawniej była u nas, to za każdym razem, gdy jechała do miasta, zawsze każdemu z nas coś przywoziła. To właśnie cała ona. Dobra dziewczyna i chyba lubi naszego syna.

Usiadła obok męża i dyskutowali o nich. Oboje wiedzieli, że dla Damiana nie jest obojętna. Cieszyli się, że Jola lubi z nim przebywać. Chcieliby, aby tak zostało, albo bardziej zbliżyli się do siebie. Marzą o takiej synowej i mają nadzieję, że teraz coś się wydarzy i być może usłyszą wspaniałą wiadomość od nich. Jeśli taka będzie wola Stwórcy, to tak się stanie. Wierzą w to.

Tymczasem Jola rozpakowała torbę i ułożyła rzeczy w szafie. Damian zaparzył kawę i po chwili wygodnie rozsiedli się na sofie i rozmawiali o sobie. O tym, co było dawniej i co porabiają obecnie. Czego oczekują w najbliższej przyszłości. On wpatrywał się w nią jak w obrazek. Ona czuła jego spojrzenia i przypomniała sobie, że gdy była poprzednio, również pochłaniał ją wzrokiem. Oboje lubią swoje towarzystwo. Potrafią godzinami rozmawiać o różnych sprawach bez zakłopotania.

– Powiedz mi, czy są jeszcze grzyby? Chciałabym trochę nazbierać i jak wrócę do domu, to porozdawać moim przyjaciołom i przede wszystkim rodzicom. Obiecałam także sąsiadce.

– Oczywiście, że są. Pomogę ci zbierać. Możemy jutro już się wybrać, jeśli będziesz miała chęć. Jestem do twojej dyspozycji. Wyjedziesz z workiem grzybowego suszu. Będziesz mogła rozdawać na prawo i lewo. Wiem, że dla ciebie byłaby to wielka radocha, co?

Uśmiechał się i obserwował jej twarz. Ona robiła wielkie oczy i szczerzyła zadowolona zęby.

– A pewnie, że tak. No, to jutro idziemy. Potrzebuję dotlenić bardziej płuca. Nacieszyć oczy zdrową naturą, a przy okazji wiele mądrości usłyszeć od ciebie. Żyjesz lasem. Znasz każdy zakątek puszczy. Obserwujesz i chronisz zwierzęta. Liczysz ptaki. To twoje życie. Lubisz wszystko, co cię wkoło otacza. I ja chcę, abyś mi o tym opowiadał.

– Z wielką radością to zrobię. Puszcza, można by powiedzieć, to nie tylko moje hobby. Każdy ma jakiegoś bzika. Ja akurat na punkcie tego zielonego, wielkiego lasu. Jolu, nie widzę siebie w innym miejscu.

Chciał jeszcze coś dodać, lecz wstrzymał się w tych zapędach. Zamyślił się, patrząc przed siebie. Ona wyczuwała jego myśli. Nie zmienił się nic mimo upływu czasu – pomyślała. Wciąż ten sam Damian. Dobry człowiek – cieszyła się, że ma właśnie takiego przyjaciela. Przy nim czuła się doskonale.

– Nic się nie zmieniłeś – powiedziała jednym tchem.

– To źle?

– Ależ skąd. Wręcz przeciwnie. Lubię takiego Damiana, jaki jest, i oby się nie zmienił.

Uśmiechnęli się i przez moment w ciszy popijali kawę.

– Masz ochotę na drinka? – zapytał.

– Chętnie. Lampkę wina poproszę, jeśli można. Możemy przejść na taras?

– Oczywiście. No widzisz, jaki jestem zakręcony przy tobie.

– Nie przejmuj się. Jutro może być inaczej. Dzisiaj jesteśmy trochę stremowani. To co, idziemy?

– Tak, możemy schodzić. Dasz sobie radę czy mam ci pomóc? Może ja wezmę tacę?

Obserwował ją, czy nie potknie się na schodach.

– Dziękuję. Nie trzeba, poradzę sobie.

Wolno schodzili. Po chwili zajmowali miejsce przy stole. Jola, gdy się już usadowiła, patrzyła przed siebie w dal, na ścianę lasu. Wdychała głęboko powietrze, jakby chciała poczuć jego smak. Duchem przeniosła się głęboko w puszczę. Damian usiadł naprzeciw niej, aby mógł patrzeć w jej oczy i uśmiech, który wciąż nie schodził jej z twarzy. Jest nią zauroczony. Nagle chrząknął głośno.

– Pyszną kawę zaparzyłeś – odezwała się w tym momencie, zbudzona z zamyślenia. Spojrzała mu w oczy i czując jego przenikliwy wzrok, głośno odetchnęła z lekkim onieśmieleniem.

– Dziękuję. Dla ciebie, Jolu, zawsze będzie najlepsza.

On mnie adoruje – pomyślała, a jednocześnie wzdrygnęła się, że trochę zbyt szybko. Jakby obawiał się, że mu nagle zniknę. Mnie także nie jest obojętny, lecz staram się robić to dyskretniej – mówiła w myślach. Przygryzła usta. Postanowiła wprost zapytać go o to, gdy nagle zauważyła zbliżających się do tarasu mężczyzn z koszami pełnych grzybów.

– O kurczę, a kogóż to niesie do nas? Spójrz, Damianie.

Domyślała się, kim oni są, lecz wolała udawać naiwną. Przyglądała się im i stwierdziła, że są niczego sobie. No, przystojniacy, podejdźcie z tymi koszami bliżej – mówiła w myślach i starała się niepostrzeżenie poprawić fryzurę.

Małymi łyczkami piła kawę i zerkała na zbliżających się mężczyzn. Damian zauważył błysk w jej oczach i zakrztusił się kawą. Zasłaniał dłonią usta. Mężczyźni zauważyli siedzących na tarasie. Po chwili weszli, aby się przywitać, a jednocześnie pochwalić leśnym zbiorem.

– Dzień dobry – rzekli i już nie potrafili oderwać oczu od dziewczyny.

Podeszli do Joli, aby się przestawić. Ona ochoczo odwzajemniała się, nie tylko wypowiadając swoje imię, lecz także pięknie się uśmiechała. Spojrzała na kosze pełne grzybów.

– Mam nadzieję, że jeszcze zostało co nieco w lesie. Piękne, i jakie zdrowe! Oj, jak wspaniale pachną. Już bym poszła buszować po ściółce. Co będziecie z tym robić?

Nie zastanawiała się nad tym, co mówi. Wyciągała grzyby z kosza i wąchała. Zapach roznosił się w koło. Podawała ich nazwy i pytała, czy dobrze odróżnia. Panowie chwalili ją za dobrą znajomość tych okazów, co bardzo ją cieszyło.

– Jutro będziesz zdawała egzamin w lesie – wtrącił Damian.

Obserwował kątem oka mężczyzn, a przede wszystkim Wiktora.

– Tak właśnie będzie. Już nie mogę się doczekać. Oby szybko minął ten dzień, noc jeszcze szybciej. Przygotujesz dzisiaj koszyki? Czy w lesie jest mokro? Mam założyć gumiaki? Są kleszcze?

Zadawała wiele pytań. Nie patrzyła na mężczyzn, tylko grzebała w koszach i usta jej się nie zamykały.

Na taras weszła Maria z mężem i natychmiast podeszła do Joli, gdy ujrzała ją pochłoniętą oglądaniem grzybów.

– Takie właśnie rosną tylko w naszej puszczy – rzekła i wyjęła z kosza borowika. – Lubię ich zapach. Oj, będziecie mieli, panowie, co robić przy takiej ilości. Może trzeba pomóc? – Spojrzała na Jolę i puściła do niej oko.

– Ja chętnie pomogę, jeśli trzeba – powiedziała szybko, bez zastanowienia.

Uśmiechnęła się do gospodyni i potakiwała głową, gotowa do działania. Jednak przez chwilę zapanowała cisza.

– Dziękujemy za chęci – odezwał się Wiktor. – Mamy wprawę. Szybko się z tym uporamy. Idziemy do suszarni. Moment i grzyby będą się suszyć. To nasz ostatni zbiór, a te które zostały, pozbiera Jola.

Uśmiechnął się i spojrzał na Damiana. Wyczuwał, że nie jest mu obojętna. Wstał od stołu. Jego kolega Karol uczynił to samo. Podeszli do koszy, aby je zabrać, i wolno kierowali się do suszarni.

– Już wychodzicie? – zdziwił się Damian. – Może tak po piwku się napijemy – zaproponował. Czekał, co odpowiedzą.

– Chętnie, lecz za małą chwilkę – odpowiedział Karol. – Wrzucimy tylko na sito grzyby i jesteśmy. Dziękujemy. Przyznam się, że mam chęć napić się zimnego piwka. Wiktor tym bardziej. Już w lesie o tym marzył. Zaraz jesteśmy z powrotem.

Pomachali ręką i w pośpiechu wyszli. Jola zamyślona spojrzała w dal przed siebie. Damian obserwował ją i ciekaw był jej myśli. Milczał.

– Wybieracie się jutro do lasu? – zagadnęła Maria. Poza tym chciała odpędzić z tego miejsca ciszę.

– Myślę, że tak, jeśli Jola będzie miała chęć – odpowiedział syn. Spojrzał na nią, oczekując jej reakcji.

– Bardzo chętnie. Oczywiście, że będę chciała – uśmiechnęła się, przytakując.

– Pytam, bo chcę jutro przygotować uroczysty obiad. Zaprosiłam także, Jolu, naszych sąsiadów. Chcą się z tobą przywitać, a przede wszystkim Ela. Pamiętasz ich córkę. Przyjaźniłaś się z nią. Zobaczysz, jaka piękną dziewczyna. Skończyła studia i założyła własną firmę.

– Wiem, że miała takie plany. Ale co, została tutaj? Nie wyjechała?

Była trochę zdziwiona, bo pamięta, że Ela miała chęć wyprowadzić się z lasu do miasta. A najbardziej marzyła o wyjeździe z kraju.

– Tak, została – szybko wtrącił Damian. – Myślę, że finansowo nie bardzo mogła pozwolić sobie na wyjazd. Po ukończeniu studiów długo szukała odpowiedniej dla siebie pracy. Chciała pracować zgodnie z wykształceniem. Nie łapała się byle czego. Z tego, co mówiła, to zależało jej także na zdobyciu doświadczenia. Ale dzielna dziewczyna. Poradziła sobie, i to całkiem dobrze – dodał i pukał palcami po blacie stołu.

– Cieszę się, że osiągnęła to, do czego dążyła. Jak pamiętam, była bystrą dziewczyną. Wiedziała, czego chce od życia, i to osiągnęła. Mogę jej pogratulować. Jak przyjdzie, chętnie to uczynię.

Przez chwilę nastała cisza. Jakby wszystkich nagle zamurowało. Każdy pochłonięty był własnymi myślami. Jola trochę zazdrościła Eli, bo przewyższała ją urodą. Była ciekawa, jak wygląda obecnie i czy faktycznie nadal jest taka urokliwa, jak o niej mówią. Miała chęć dopytać o to, lecz powstrzymała się ze względu na Damiana. Nęci ją pytanie, dlaczego się nią nie zainteresował. A jeśli ona została tutaj ze względu na niego? – przeleciało jej przez myśl. Wiekiem pasują do siebie. Z tego, co pamiętam, nie był jej obojętny. Już z samego rana przychodziła i dreptała mu po piętach, nie odstępując go nawet na chwilkę. A mnie każdego dnia pytała, kiedy wyjadę. Oj, coś mi się zdaje, że nasza Ela ma się ku niemu. Sprawdzę, co jej chodzi po głowie. Lecz jeśli jest tak urokliwa, jak myślę, i mądra, jak przypuszczam, to nie mam szans z nią konkurować. Ale za to chęć na pewno będę miała podroczyć się z nią chociaż troszkę.

W tym momencie na taras wszedł Wiktor, a za nim ukazał się Karol.

– Jesteśmy – powiedzieli jednocześnie i zasiedli za stołem.

– Grzybki już się suszą – rzekł Wiktor. – Teraz z chęcią możemy napić się piwa. Może pójdę po nasze, co? – Spojrzał na kilka pustych butelek, które stały w rogu stołu.

– No co ty. Nie ma takiej potrzeby. Już podaję. Rozgośćcie się, proszę – radośnie zachęcał Damian i już otwierał lodówkę, z której wyjął kilka butelek. Postawił na stole i podał szklanki. Po chwili wszyscy chętnie raczyli się chmielowym napojem.

– Świetne piwo – rzekł Wiktor, gdy kilkoma łykami opróżnił prawie pół butelki. – Trzeba będzie kupić zgrzewkę, jak będziemy wyjeżdżać. Naprawdę jest dobre. Co myślisz o tym, Karol? – Spojrzał na kolegę.

– Ja też chętnie kupię. Mam kilku znajomych piwoszy, niech spróbują i takiego. Ale faktycznie jest niezłe.

Na tarasie gościli się do wieczora. Czas mijał szybko. Panowie opowiadali o zwierzętach, które przypadkowo mieli okazję ujrzeć. Pytali Damiana o ptaki, przede wszystkim o sowy i pozostałe, które żyją w puszczy. On chętnie odpowiadał, tym bardziej że spełniał się w tym temacie. Mógł godzinami mówić o bogactwie życia puszczy. Obecni słuchali go z wielkim zainteresowaniem, a na wiele zadawanych pytań z entuzjazmem odpowiadał. Gospodyni ciągle coś przynosiła do jedzenia.

Gdy spostrzegli, która jest godzina, zdziwili się, że tak szybko umknął czas. Chętnie by jeszcze pogadali, lecz było zbyt późno. Po chwili się rozeszli. Jola podziękowała i także udała się do pokoju. Szła noga za nogą, jakby one w tym momencie odmówiły jej posłuszeństwa. Damian przyglądał się i uśmiechał pod nosem.

– Pamiętasz, że wczesnym rankiem wyruszamy do lasu? – zapytał.

Zatrzymała się przy schodach i odwróciła w jego stronę.

– Wiem. Gdybym zaspała, to proszę, zapukaj do moich drzwi.

Pomachała mu ręką i patrząc przed siebie, wchodziła wolno po schodach. Nie jest przyzwyczajona długo przesiadywać wieczorem. Lecz tutaj tak będzie. W tym domu nie da się wcześniej iść spać. Będzie musiała to przeżyć.

Po chwili była w pokoju. Umyła się i szybko weszła do łóżka. Była zmęczona, a piwo też przyczyniło się do tego, że ledwo patrzyła na oczy. Usnęła natychmiast. Nawet nie zdążyła dobrze się przykryć. Okno było uchylone i świeże powietrze czuć było w pokoju. Dobrze jej się spało.

Rano obudziła się późno. Wypoczęta, wyspana i gotowa na przyjęcie nowego dnia. Leżała dłuższą chwilę. Gdy już wstała, wzięła do ręki łańcuszek z krzyżykiem i jak każdego poranka, dziękowała Bogu za spokojną noc i prosiła, aby czuwał nad nią. Wciąż wpatrzona w krzyżyk szeptała: niech moje usta wypowiadają słowa, które nie będą Cię ranić, a moje oczy niech promieniują miłością, gdy będę patrzyć na innych. Wpatrzona w krzyżyk, zatopiła się w ciszy. Trwało to dłuższą chwilę. Po medytacji szykowała się do wyjścia.

Tymczasem Damian nie wiedział, czy już wstała czy może jeszcze śpi. Nie budził jej, lecz ciągle podsłuchiwał, czy może już się krząta i za chwilę ją ujrzy. Chciał pierwszy ją przywitać. Przygotował kolorowy i sporych rozmiarów bukiet polnych kwiatów i postawił na małym stoliku przy jej drzwiach. Gdy będzie wychodzić z pokoju, zobaczy miłą niespodziankę. Na pewno ją to ucieszy. Wiedział o tym. I tak też było.

Jola była zachwycona tym, co z samego rana ujrzały oczy. Wzięła bukiet do ręki i oglądała go długo. Zapachem kwiatów była zachwycona. Spojrzała przez poręcz w dół, mając nadzieję, że ujrzy sympatycznego wielbiciela. Jednak nikogo nie było. Cisza panowała w tym miejscu. Szybko zeszła na dół i udała się do kuchni. Tutaj, jak się okazało, przy stole siedzieli nie tylko gospodarze, lecz także wyjeżdżający wcześniej wczasowicze. Nie bardzo wiedziała, czy może wejść, i poczuła się trochę niezręcznie. W tym momencie dostrzegł ją Damian.

– Witamy śpioszka – żartował sobie.

Obecni spojrzeli w kierunku drzwi. Uśmiechali się i zapraszali do stołu. Ona przywitała się i natychmiast zajęła miejsce tuż przy Damianie.

– Dziękuję za miłą niespodziankę. To urocze, co zrobiłeś. Nie zapomniałeś.

Dotknęła jego dłoni. Po chwili zabrała się do jedzenia. W tym momencie najbardziej chciało jej się pić. Więc wypiła sporą ilość wody.

– Jak mógłbym nie pamiętać o tym, co najbardziej lubiłaś. A teraz pojedz sobie, bo po śniadaniu wyruszamy w las. Załóż wygodne buty. Padać nie będzie, więc nie musisz zabierać parasolki.

Roześmiał się i spojrzał spod oka na jej reakcję.

– Przestań mnie rozśmieszać. Do lasu z parasolką. Ale wymyśliłeś. – Szturchnęła go łokciem i roześmiała się głośno. On wtórował jej ochoczo.

Obecni spojrzeli na nich i nie bardzo wiedzieli, o co chodzi. Jola szybko uporała się z jedzeniem i już po chwili piła kawę. Bardzo się cieszyła, że za moment będzie w cudownym miejscu.

Damian szybko wyszedł z kuchni i udał się po kosze. Po chwili stał w progu i czekał, aż Jola będzie gotowa do wyjścia. Ona pożegnała się z wyjeżdżającymi mężczyznami i pełna radości truchcikiem podbiegła do przyjaciela.

– Poczekaj na mnie chwilkę, muszę zmienić buty. Zaraz będę z powrotem.

Natychmiast udała się do pokoju i po niedługiej chwili stanęła przy Damianie.

– Prowadź! – rzekła.

Zadowoleni ruszyli w kierunku lasu. Jola unosiła głowę i wdychała głęboko powietrze.

– Czy aby w dobrym kierunku idziemy? – odezwała się nagle.

Rozglądała się, aby zapamiętać jakiś szczegół, tak na wszelki wypadek, gdyby pobłądzili.

– Nie obawiaj się. Obiecuję ci, że wrócimy do domu. Idziemy w miejsca, które dobrze znam, i wiem, gdzie są grzyby. Nie musisz się bać. Trzymaj się blisko mnie, a na pewno się nie zgubisz. To wielki i gęsty las, pamiętaj o tym. Wystarczy, że się odwrócisz, okręcisz ze dwa razy i pójdziesz w innym kierunku. Przecież wiesz o tym. Co ci będę mówił. Zbieraliśmy już grzyby.

– Niby tak. Tylko jak będę ciebie pilnować, to nic nie uzbieram.

– Uzbierasz. Przecież to nie akord. Będziemy spacerować, a przy okazji może spotkamy jakiegoś grzyba. Podejdź do tego w taki sposób.

– Dobrze. Jednak pilnuj mnie. Tak na wszelki wypadek.

Spojrzała na niego spod oka i robiła śmieszne miny. On dostrzegł to i pogroził jej palcem. Roześmiali się jak małe dzieci.

Leśna przygoda dopiero się rozpoczęła. Tu i ówdzie słychać było głośny świergot ptaków. Gdzieś w dali trzask łamanych gałęzi. Jola nie patrzyła pod nogi, tylko cały czas nasłuchiwała, czy coś z ukrycia nagle nie wyskoczy. Natomiast on co chwilę schylał się po grzyba, a ona wciąż wyprostowana nasłuchiwała czegoś. Szła za nim i nie widziała grzybów. Zauważył, że nie zbiera, chociaż celowo zostawiał dla niej.

– Jak ci idzie zbieranie? – zagadnął.

Chciał sprawdzić, co odpowie, bo widział, że nie bardzo się angażuje w to grzybobranie.

– Jakoś niewiele ich tutaj. Może chodźmy bliżej drogi. Ja cały czas pilnuję ciebie. Możesz wolniej iść? Poczekaj. Będę szła obok ciebie. Jakoś się boję. Mam wrażenie, że zaraz wyskoczy jakiś zwierz. A są tutaj dziki?

– Pewnie, że są. I to jeszcze jakie.

Czekał, aż podejdzie do niego i uśmiechał się, gdy zobaczył w jej oczach roześmiane diabełki. Ona robiła miny i wymachiwała nożykiem.

– Nie strasz mnie. Lepiej się czuję blisko ciebie. O rany, twój koszyk już jest pełny. Proszę wrzucać teraz do mojego. Daleko jesteśmy od domu?

– Tak – odpowiedział.

Rozglądał się wkoło, aby zorientować się, gdzie się znajdują. Po chwili spojrzał na zegarek. Był zdziwiony, że trochę czasu mają już za sobą. Lecz nieważne to było. Cieszył się, że jest z Jolą. Chciał zadać jej kilka osobistych pytań, jednak odłożył to na później. Zbliżył się do niej. Wziął ją za rękę i prowadził do drogi. Ona nie oponowała, wręcz ucieszyła się, że to zrobił. Przypomniała sobie poprzednie grzybobranie, gdy była tutaj dawniej. Coś mi się zdaje, że jego uczucie do mnie wciąż jest gorące – przeleciało jej przez myśl. Chyba oboje czujemy to samo. Jednak, jakby nie mówić, miłość ma wielką moc. Gdy jest blisko mnie, czuję, jak mocno bije mi serce. Po tylu latach niezmiennie – szeptała w myślach.

– Wracamy? – zapytała nagle.

– Jeszcze nie. Musimy uzupełnić twój kosz. Idziemy lasem, więc zapełnimy go bez wielkiego wysiłku. Będzie co robić przy takiej ilości. Jesteś pewna, że chcesz więcej? Może wystarczy tyle, co jest. Jutro też pójdziemy.

Przyglądał się jej z boku. Ona wykrzywiła usta w grymasie, spojrzała mu w oczy i wzruszyła ramionami. No właśnie. Cała Jola – pomyślał. Bawiło go jej zachowanie.

– Chciałabym sprezentować trochę grzybów siostrze. Jest nad morzem. Zapraszała mnie, więc wybiorę się do niej i chętnie zawiozę jej trochę suszu. Myślisz, że za dwa dni będę mogła jechać? Będą już na tyle suche?

– Oczywiście. Wrócimy do domu i zaraz się tym zajmiemy. Jutro będziesz miała gotowy susz. Muszę ci powiedzieć, że trochę tego będzie. Możesz podarować siostrze dzisiejszy zbiór. Dla ciebie jeszcze uzbieramy. To mówisz, że siostra jest nad morzem? Gdzie, jeśli można wiedzieć?

– W Gdańsku. Jest z całą rodziną. Ona pracuje w Anglii. Być może gdy będzie wracać, mąż i dzieci także z nią pojadą. Myślę, że zostaną tam na stałe.

– Jeśli faktycznie tak się stanie, jak mówisz, to rodzice zostaną sami.

– Tak może być. Będę częściej ich odwiedzać.

Zamyśliła się i przez krótką chwilę cofnęła myślami. Pamięta siostry wyjazd. Wiele szumu było, lecz nie odpuszczała. Postanowiła wyjechać i nikt nie mógł jej zatrzymać. Skoro tak jej dobrze, to nie ma co się wtrącać. Najważniejsze, aby rodzina była szczęśliwa. Chociaż nie jestem pewna, czy u nich tak się dzieje. To ona powinna być z dziećmi każdego dnia. A jest odwrotnie. Jak mogła zostawić małe dzieci z ojcem i wyjechać tak daleko. Przyjeżdżać od czasu do czasu. Mnie się to nie podoba. My tutaj poradzimy sobie. Są telefony, komputer. Damy radę. Rodzice będą tęsknić, przede wszystkim mama. Lecz jeszcze ja jestem.

Ocknęła się z zamyślenia i westchnęła zbyt głośno.

– A tobie co tak ciężko? Zmęczyłaś się? Może odpoczniemy chwilkę?

– Ach, jakoś tak ogarnęły mnie niezbyt ciekawe myśli. Moja siostra tak rzadko przyjeżdża. Jeśli faktycznie pozostali z nią pojadą, to nie mam pojęcia, kiedy znowu się spotkamy. Chyba dopiero na pogrzebie któregoś z członków rodziny.

Przez chwilę zapanowała cisza. Myślami byli każde w innym miejscu.

Gdy się ocknęli zauważyli, że zboczyli z drogi. Damian rozglądał się dookoła, aby zorientować się w terenie. Dostrzegł małe jeziorko i już wiedział, gdzie jest. Po drugiej stronie jeziora rozpościerała się łąka. Udali się w jej kierunku. Polną ścieżką szli do brzozowego lasku. On wiedział, że tam będą prawdziwki i czerwone kozaki. Nie zdradził tego Joli, bo chciał ujrzeć na jej twarzy zdziwienie i radość na widok takich okazów. I nie mylił się. Gdy tylko zbliżyli się do lasu, ona już przy drodze ścinała piękne okazy. Przy tym mówiła jak przekupka. On miał ubaw po pachy. Trochę droczył się z nią i podpuszczał. Oboje mieli wiele zabawy.

Gdy kosz był pełny z dumą wracali do domu. Nie śpieszyli się. Dużo rozmawiali o wszystkim, co dostrzegły oczy. Nagle Jola zauważyła w dali brzozowe krzyże. Zapytała go o nie. On mając dużą wiedzę o miejscu, w którym przebywali, z chęcią odpowiadał na każde pytanie.

Zbliżali się do domu. Droga, którą wracali była krótsza. Z daleka dostrzegli wyjeżdżających pozostałych gości.

– Spójrz, Damianie, kolejni wyjeżdżają, będą pustki w domu – zagadnęła.

– Nie tak bardzo. Przecież jesteś jeszcze ty, my. Cieszę się, Jolu, że przyjechałaś. Jakoś w twojej obecności dobrze się czuję. Lubię z tobą rozmawiać. Nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem. Dobrze, że jesteś. Chciałem, abyś była tutaj tak jak dawniej. Nic się nie zmieniłaś. Wciąż jesteś tą samą wspaniałą Jolą. Często myślami byłem przy tobie. Marzyłem o tym, że któregoś dnia ujrzę ciebie w naszym domu. I stało się, chociaż długo trzeba było czekać.

– Dziękuję. To miłe, co mówisz. Ja także dobrze się czuję w twoim towarzystwie. Trzeba być sobą, zawsze i wszędzie. Nie wszystkim może się to podobać, lecz ważne jest być prawdziwym człowiekiem, a nie obłudnikiem.

– Właśnie. Ładnie to powiedziałaś.

Objął ją ramieniem i przez chwilę w zamyśleniu zbliżali się do domu. Ona czuła się wspaniale przy nim. Beztrosko, spokojnie. Odpoczywała od zgiełku miasta, przy boku wspaniałego mężczyzny. Chciała, aby chwile, które z nim spędza, były wolniejsze. Aby czas nie pędził tak szybko do przodu.

– Chciałbym ci, Jolu, zadać pytanie, jeśli nie masz nic przeciwko temu, lecz nie wiem, czy mogę, bo jest zbyt osobiste. Jeśli nie będziesz chciała odpowiedzieć, to trudno. Przeżyję to jakoś, chociaż będę…

Nie dokończył. Obserwował jej reakcję kątem oka. Czuł, że domyśla się, o co chce ją zapytać. Nie będzie dłużej czekać, gdy może już się dowiedzieć, pytając wprost. Lecz nie bardzo mu to wyszło.

Ona faktycznie wyczuwała jego myśli. Wiedziała, że w pewnym momencie to pytanie padnie. Nie jest zaskoczona i nawet ucieszyła się, że pyta o jej sprawy osobiste. Chciała, aby wiedział, na co może liczyć w tym przypadku. Lubi go i nie jest jej obojętny. Nie ma powodu, aby ukrywać przed nim cokolwiek.

– Oczywiście, że możesz zapytać. Odpowiem na każde twoje pytanie. A więc słucham cię z uwagą.

Uśmiechnęła się uroczo i przytuliła mocno do jego ramienia. Czekała, aż zacznie mówić. Była bardzo ciekawa treści pytania.

– Domyślam się, Jolu, że wciąż jesteś samotną panną. Gdyby tak nie było, to dzisiaj byłabyś u nas z mężem, narzeczonym lub chociażby z przyjacielem. Czy się mylę?

Patrzył na nią i był lekko niecierpliwy, czy przypadkiem nie uraził jej zbyt swoją ciekawością. Ona uśmiechnęła się i przez chwilę zastanawiała, jak zacząć, aby to, co powie, zabrzmiało poważnie.

On czekał cierpliwie, choć wolałby już poznać odpowiedź. Nie nalegał. Przytulał ją mocno i uspokajał bicie swojego serca, wdychając głęboko powietrze. Patrzył przed siebie i milcząc, czekał, co odpowie.

– Nie mylisz się. Jestem wolna jak ptak. Wciąż czuję, jak unoszę się wysoko i daleko. Nie mogę dostrzec nikogo, kto chciałby zatrzymać mnie chociaż przez chwilę przy sobie. Taki mój los. A może Bóg ma wobec mnie inne zamiary. Ważniejsze, niż może ofiarować mi człowiek. Jednak chcę, abyś wiedział, że nie czuję samotności. Spełniam się w pracy. Mam kilkoro przyjaciół. Całkiem niezłe hobby. Nie prowadzę birbanckiego trybu życia, jeśli chcesz wiedzieć. Jestem otwarta na ludzi i dobre pomysły. Natomiast nie znoszę kłamstwa, obojętności i braku reakcji na krzywdy wyrządzane innym. Każdego dnia zachwycam się cudem, jaki otacza nas w koło. Lubię dobro, zła się lękam. Taka jestem. Przecież wiesz.

Zatrzymała się na chwilę i z powagą spojrzała w jego oczy. Milczeli. On patrzył na nią oczarowany każdym jej słowem. Cała Jola – pomyślał. Mocniej przytulił ją do siebie. Wciąż milczeli. Lekki szum drzew wpadał im w uszy. W tym przyjacielskim uścisku czuli się dobrze. Nim się ocknęli z zadumy, trochę to trwało.

– Wiem, Jolu, i cieszę się, że jesteś tą samą dziewczyną, jaką poznałem dawno temu. Masz dobre serce i trzeba je chronić przed złem. Jeśli mogę być tym, który będzie twoją ostoją na dobre i inne zdarzenia, powiedz tyko słowo, a będę bardzo szczęśliwy móc być przy tobie.

Czuł, jak serce mocno mu bije. Jednak miał obawy, czy nie jest zbyt natrętny i nie wprawił jej w zakłopotanie. Mogłem zaczekać, a nie tak od razu pchać się w jej życie – gdybał w myślach i nie miał odwagi odezwać się w tym momencie. Miał nadzieję, że ona zrobi to pierwsza. Jednak Jola nie była zbyt zdziwiona jego wypowiedzią. Czuła to samo i czekała, kiedy popłyną z jego ust słowa pełne miłości. I doczekała się. Może nie akurat dzisiaj, i to w lesie, lecz jakie to ma znaczenie, jeśli wyznaje jej miłość w otoczeniu przyrody i koszy pełnych grzybów.

– Drogi mój przyjacielu, czekałam, kiedy usłyszę właśnie to, co powiedziałeś – uśmiechnęła się pełna szczęścia. – Wczoraj przyjechałam, a dzisiaj przyjęłam prawie oświadczyny. Jakoś szybko to poszło. Nie będę zakłamana. Podobasz mi się i nie jesteś mi obojętny. Znam cię i wiem, czego mogę się po tobie spodziewać. Jesteś dobrym człowiekiem. Lubię przebywać z tobą. Czuję, że będziemy wspólnie przeżywać wiele szczęśliwych chwil, bo mamy podobne zainteresowania i dużo chęci, aby je realizować. Otoczeni miłością możemy mieć wszystko.

Przytuliła się do niego i odetchnęła z ulgą. Poczuła przyjemną lekkość serca i radość duszy. Czy aby na pewno tak miało się stać, abym po wielu latach wróciła tutaj kolejny raz, by w końcu odnaleźć szczęście w miłości? – pomyślała. Mrużyła oczy i patrzyła przed siebie. On trochę się zaniepokoił, gdy wciąż milczała.

– Czy dobrze się czujesz? – zapytał, wpatrując się w jej oczy.

– Zamyśliłam się przez chwilę. Wybacz. Myślałam o nas. Nie wydaje ci się trochę dziwne, że przyjechałam po dłuższym okresie niewidzenia się i nagle stajemy się parą? Wygląda to tak, jakbyśmy nieświadomie czekali na ten dzień. To jest niesamowite. Przyjechałam po grzyby, a odnalazłam także miłość. Po każdej naszej rozmowie telefonicznej długo siedziałam w ciszy i skupieniu, wracając do tego, o czym mówiliśmy. Odtwarzałam każde twoje słowo. Brakowało mi ciebie. Potem, gdy się ożeniłeś, było mi smutno. Jednak myślami często byłam przy tobie.

– Ja także. Ale nie wracajmy do tego, co było. Ty miałaś swoje życie i nie chciałaś go burzyć. Ja nie garnąłem się zbytnio do żeniaczki, a mimo to ożeniłem się, jak wiesz. Okazało się, że oboje postąpiliśmy wbrew swoim uczuciom. Przecież nie tego chcieliśmy, prawda, Jolu?

– Zgadza się. A może to miało nas czegoś nauczyć. Dojrzeć bardziej i przekonać się, czy dorośliśmy do prawdziwej miłości. Powiem ci tylko to, że tęskniłam za tobą, tym miejscem, no i twoją rodziną. Polubiłam was wszystkich. I jestem szczęśliwa, że znowu goszczę u ludzi, z którymi jest mi dobrze. Masz wspaniałych rodziców, siostry. Teraz doszły jeszcze siostrzenice, siostrzeniec i oczywiście szwagrowie. Masz cudowną rodzinę.

– To prawda. Zauważyłaś naszą miłość do wszystkiego, co żyje, co nas otacza i czym się zajmujemy każdego dnia. Robimy to z pasją. Trzymamy się razem. Dzięki Bogu, umiemy ze sobą być, rozmawiać, wspierać się, gdy mamy problem. Oby tak zostało na zawsze.

Spojrzał na grzyby i poruszał lekko koszem, aby się nie skleiły. Sprawdził, która jest godzina, i był wielce zaskoczony, że tak długo przebywają poza domem.

– Oby – rzekła szeptem i przytuliła się do jego ramienia. – Pewnie już jest późno. Teraz napiłabym się mocnej kawy. A ty na co miałbyś ochotę? – zapytała niedbale.

Czuła zmęczenie i nie mogła pohamować się od ziewania. Zasłaniała usta dłonią, bo zbyt mocno się otwierały.

– Widzę, że zmęczona jesteś. – Spojrzał jej w oczy. – Daj mi, Jolu, swój kosz. Jest ciężki. Niestety, trochę kilogramów w nim jest. Jeszcze kawałek drogi musimy pokonać, nim znajdziemy się w domu.

– Dziękuję. Faktycznie, lekki nie jest. Ale jestem śpiąca. Nie wiem, czy dam radę wyczyścić je dzisiaj. O rany, tak ich dużo. Pomożesz mi uporać się z tym?

Mówiła, a usta nie zamykały się od ziewania. Czuła faktycznie zmęczenie i nie mogła sobie z tym poradzić. On obserwował ją kątem oka i uśmiechał się pod nosem. Wiedział, że tak może być, gdyż zmiana powietrza daje znać o sobie.

Zbliżali się do domu. Na tarasie nie było nikogo. Jola wciąż nie mogła poskromić ziewania. Męczyła się tym bardzo. Chciała już być w domu i delektować się gorącą kawą. Przyglądała się grzybom w koszu i cieszyła pierwszym dużym zbiorem. Pomyślała sobie w tym momencie o siostrze. Ona leży na plaży, a ja zbieram dla niej grzyby – uch, westchnęła cicho. I jeszcze wyczyścić, wysuszyć, zapakować i zawieźć pod sam nosek. Ta ma szczęście w życiu. Cóż, nie każdy może mieć z górki. Pod górkę też musi ktoś wejść. A ja zawsze jestem pod ręką i mam wiele siły, więc jakoś pomału wgramolę się na nią. W tym momencie miała chęć się roześmiać. Spojrzała na Damiana. On maszerował zadowolony i nucił jakiś przebój. Nie przerywała mu, raczej wsłuchiwała się w melodię. Nawet podobało jej się i była zaskoczona, że ma taki ciekawy głos, pomimo że brzmiał cicho. Nigdy wcześniej nie słyszała, jak śpiewa.

– No, no, mój panie, co ja słyszę? – rzekła pełna radości.

On nie bardzo wiedział, o co jej chodzi. Zatrzymał się i postawił kosze na ziemi. Wytarł dłonie chusteczką, objął ją i popatrzył w roześmiane oczy. Ona robiła zabawne miny i cieszyła się jak dziecko. Nie wytrzymał napięcia i głośno parsknął śmiechem.

– Z czego ty się chichrasz? Możesz powiedzieć? Mam nadzieję, że nie ze mnie.

W tym momencie spojrzała na niego z gniewną miną. Pogroziła mu także palcem. Odwróciła się i ruszyła przed siebie. Kroczyła dumnie z podniesioną głową. On natychmiast złapał za kosze i pognał za nią. Gdy już ją dogonił, szepnął jej coś do ucha. Trzymał ją za rękę i po chwili zadowoleni zbliżali się do domu. Gdy weszli na taras, oprócz kotka, który wylegiwał się na parapecie okna, nie było nikogo. W tym miejscu panowała głęboka cisza. Jola była zdziwiona, że nikogo nie widać, nie słychać, jakby się zapadli pod ziemię.

– Gdzie wszyscy się podziali? – zapytała.

Stała i patrzyła z niepokojem na Damiana. Chciała szybko dowiedzieć się, gdzie w tym momencie są domownicy. Nie przypomina sobie, aby dawniej, gdy tutaj była, dom pozostawał pusty. Zawsze ktoś kręcił się w pobliżu.

– Rodzice pewnie odpoczywają w salonie. A siostry zajmują się własnymi sprawami. Są już po obiedzie i teraz mają czas na relaks.

– No widzisz, przyjacielu, takim to dobrze. My męczymy się chodzeniem po lesie, a oni sobie śpią w najlepsze.

Usiadła przy stole, podparła brodę rękami i patrzyła przed siebie. Nie miała chęci wstawać. Damian widział, że jest zmęczona długim chodzeniem, i zaproponował jej na początek, aby umyła ręce, a on zaparzy dobrą kawę.

– Odpoczniemy chwilę, a potem zabierzemy się za grzyby – zaproponował.

– Dobrze – zgodziła się chętnie.

Natychmiast udała się do łazienki i już po krótkiej chwili siedzieli przy stole i delektowali się pyszną kawą. Jola była przerażona ilością grzybów. Jednak oczy uśmiechały się nie tylko dlatego, że są zdrowe, duże, lecz także przede wszystkim piękne. Wyobrażała sobie siostrę, która zobaczy takie okazy. Oj, będzie się cieszyć już to widzę – uśmiechała się i była szczęśliwa, że taki wspaniały prezent jej podaruje. Szybko piła kawę, gdyż chciała już zająć się grzybami. On zauważył jej niecierpliwość. Może jest głodna – pomyślał w tym momencie. Obiadu nie jedliśmy, śniadanie było kilka godzin temu. Co ze mnie za facet. Dziewczynę z pustym żołądkiem karmię kawą. Poczuł się niezręcznie i musiał zapytać:

– Nie przegryzłabyś czegoś?

– Niespecjalnie. Chciałabym już zająć się grzybami.

Szybko dopiła resztki i odsuwając od siebie filiżankę, była gotowa pójść do suszarni. Wstała od stołu i podeszła do koszy. Damian chciał czy nie chciał, uczynił to samo.

– Zdążymy. Miejsca w suszarni jest dużo. Za kilka godzin będziesz miała suche jak papier. Może najpierw zjemy obiad. Zaraz mogę się tym zająć. Potem spokojnie weźmiemy w obroty grzyby. Co ty na to?

Delikatnie uniósł jej głowę i patrząc prosto w pełne radości oczy, oczekiwał, co czerwone usta powiedzą. Ona drocząc się, udawała, że nie słyszy, co do niej mówi. Delikatnie odsunęła się od niego. Cicho podśpiewywała sobie i przekładała grzyby z jednego kosza do drugiego.

– Czy moja piękna dziewczyna słyszy, co mówię, a może mam powtórzyć?

– Słyszy, słyszy. Dziękuję, obiad zjemy później. Nie jestem bardzo głodna. Chciałabym, aby grzyby już się suszyły. Ojej, ale ja nie będę miała w co ich zapakować. Muszę pojechać do sklepu kupić jakieś pojemniki. Pojedziesz ze mną?

– Nie denerwuj się. Mamy pojemniki. Skoro chcesz teraz zająć się grzybami, to chodźmy. Szybko się z tym uporamy. Zobaczysz, jakie to proste.

Po chwili udali się do suszarni. Jola była zachwycona tym, co ujrzała. Duże, jasne pomieszczenie zrobiło na niej dobre wrażenie. Szybko układali czyściutkie grzyby na sita. Gdy skończyli, odetchnęli z ulgą i udali się do kuchni.

– Zadowolona? – zapytał, gdy usiedli przy stole.

– Teraz tak. Wielkie dzięki.

W tym momencie zamyśliła się, marszcząc czoło. Spojrzała na Damiana i starała przypomnieć sobie wczorajszą rozmowę z panią Marią. Chyba to spotkanie z sąsiadami dzisiaj miało być. Nie była pewna, czy dobrze usłyszała, skoro nikt nic nie mówił przy śniadaniu. Czyżby zapomnieli?

– Nie wiem, czy nie pomyliłam dnia, ale wydaje mi się, że dzisiaj mieli odwiedzić nas sąsiedzi. Twoja mama mówiła, że zaprosiła ich na obiad. Czy myśmy zapomnieli o tym?

– No widzisz, miałem ci wcześniej powiedzieć o przełożeniu spotkania. Będą wieczorem. Zrobimy uroczystego grilla. Może nawet lepiej. Miejsce jest. Pogoda wspaniała.

– Super. Jeszcze lepiej. Wystraszyłam się, że zapomnieliśmy o tym. Teraz mogę coś zjeść, jeśli oczywiście masz chęć zająć się obiadem. Pomogłabym, lecz myślę, że ty zrobisz to lepiej. A poza tym nie bardzo mi się chce.

Roześmiała się głośno, gdyż nie przypuszczała, że własne słowa mogą ją rozśmieszyć. On wtórował jej ochoczo. Trochę to trwało, nim się wyśmiali. Lecz poczuli się znakomicie.

– Siedź sobie, a ja zajmę się obiadem. Moja dziewczyna nie może być głodna. Widzę, że mama postarała się jak zwykle ugotować wspaniałe jedzonko. Czujesz, Jolu, zapach? Będzie ci smakowało.

Spojrzał na dziewczynę, bo nagle ucichła. Siedziała zamyślona i łyżeczką grzebała w filiżance. Trochę go to zaniepokoiło. Mruczał, chrząkał, lecz nic to nie dało. Ona wciąż milczała. Nie przeszkadzał jej w zadumie. Może układa plan wyjazdu do siostry – pomyślał. Niech sobie spokojnie planuje, to także jest ważne. Starał się szybko podgrzać jedzenie.

Po niedługiej chwili gorące dania były podane. Ona, gdy poczuła zapach, ocknęła się z zadumy. Byli głodni i zajadali się pysznościami. Dokładali sobie dodatkowe porcje i cieszyli się chwilą. Jola promieniała radością. Cieszyło go, że dobrze czuje się nie tylko w tym domu, lecz także w jego towarzystwie. Dla niego jej obecność to odskocznia od dnia codziennego. Jest z dziewczyną, którą polubił kilka lat temu. Siedzą obok siebie tak blisko, że aż trudno mu uwierzyć, że jest na wyciągnięcie ręki. Chciałby zatrzymać tę chwilę, aby nie przemijała zbyt szybko. Jaka ona śliczna, gdy się uśmiecha i robi zabawne miny – westchnął pełen szczęścia. Ona opychała się i puszczała do niego od czasu do czasu oko. Bawiło go to i rewanżował się tym samym. Gdy już sobie pojadła, odsunęła talerz od siebie.

– Napiłabym się teraz zimnego piwa – odezwała się nagle. – Jeśli oczywiście jest. A jak nie ma, to nic nie szkodzi. Kompot też może być. Uch – odetchnęła i wstała, aby pozbierać nakrycia ze stołu.

– Już podaję. Ja także chętnie się napiję. Może przejdźmy na taras, jeśli nie masz nic przeciwko temu.

– Oczywiście, że nie mam. Chodźmy.

Gdy weszli na taras Jola zauważyła zbliżającą się młodą kobietę. Kto to może być – pomyślała. Pierwsza myśl, jaka ją naszła, że to może Ela. Lecz wydała jej się zbyt młoda i w dodatku bardzo urokliwa. To na pewno nie ona – w myślach wolała, żeby tak było. A jeśli to ona, to lepiej, abym zniknęła w tym momencie. Spojrzała, co robi Damian. On jeszcze nie zauważył zbliżającej się dziewczyny. Stawiał tacę na stole.

– Spójrz, Damianie, ktoś idzie do nas – odezwała się niechętnie.

On natychmiast podszedł bliżej okna i zaczął machać ręką. Ucieszył się z nieoczekiwanych w tym momencie odwiedzin. Nie spodziewał się, że przyjdzie wcześniej. Chyba nie mogła się już doczekać spotkania z Jolą – gdybał w myślach.

– To Ela. Pewnie chce się przywitać z tobą. No to zrobiła nam niespodziankę. Podejdźmy do niej. Niech poczuje, że jest mile widziana.

Ujął jej dłoń i wyszli naprzeciw gościa. Ela, gdy ich ujrzała, a jeszcze do tego zauważyła, że Damian trzyma Jolę za rękę, chrząkała nerwowo. Myśli burzyły się w jej głowie niczym sztorm na morzu. W tym momencie nie potrafiła uśmiechnąć się do nich. Jola pierwsza rozkładając ręce, podeszła, by ją uściskać. Nawet obcy dostrzegłby, że to przywitanie nie jest zbyt miłe. Ela robiła wielkie oczy i łapała oddech, jakby ktoś ją dusił, a nie ściskał z radości.

– Może wystarczy! – krzyknęła. – Udusisz mnie, dziewczyno! Uch – syknęła.

Jola odsunęła się natychmiast. Popatrzyła na nią, by szybkim spojrzeniem sprawdzić, czy faktycznie nie zrobiła jej krzywdy. Damian, gdy usłyszał, jak ona się odzywa, był wielce zaskoczony jej zachowaniem i jednocześnie poczuł złość. Ela poprawiała fryzurę i nie miała odwagi spojrzeć na niego. Zapomniałam, gdzie jestem – przeleciało jej przez myśl.

– Cieszymy się, że przyszłaś wcześniej, prawda, Jolu? – rzekł z uprzejmością. – Pomożesz nam przygotować ucztę, a przy okazji będziemy mieli więcej czasu na pogaduszki.

Przytulił Jolę i kierowali się do domu. Po tym niezbyt fortunnym przywitaniu jakoś nie kleiła się rozmowa. Weszli na taras. Damian zaproponował po lampce wina. Panie chętnie się zgodziły. Ela przyglądała się koleżance i była zaskoczona jej urodą. Nic się nie zmieniła – pomyślała. Jakby czas zatrzymał się dla niej. Mam wrażenie, że jest ładniejsza niż kiedyś. Nie dziwi mnie, że Damian jest nią zauroczony – uniosła głowę. Gdy Jola usiadła obok niej, uśmiechała się lekceważąco.

– Wydaje mi się, że przytyłaś – odezwała się nagle. – Tutaj szybko wrócisz do normy. Przyjaciel pogoni cię po lesie przez kilka dni i będziesz miała linię jak modelka.

Przyglądała się, jak Jola zareaguje na jej słowa. A ona spokojnie słuchała bez szczególnego zainteresowania tym, co mówi. Zignorowała ją w tym momencie. Gdy zobaczyła, że Damian zbliża się do stołu, uśmiechała się i wstała, aby pomóc mu rozstawić kieliszki. On otworzył butelkę markowego wina i rozlał do kieliszków. Wzniósł także toast za spotkanie.

– Cieszę się, że spotkaliśmy się znowu po kilku latach – oznajmił. – Chciałbym, aby nasza przyjaźń, jeśli nadal jest, trwała jak najdłużej. Pielęgnujmy ją – dodał i wypił do dna.

Panie uczyniły to samo. Po następnym kieliszku dziewczyny rozgadały się jak przekupki. Jednak Ela nie odpuszczała. Zazdrość potęgowała się w niej, gdy widziała, jak Damian wpatrzony jest w Jolę. Chęć dokuczenia jej nie ustępowała.

– Przyglądam się twojej twarzy i widzę, że powinnaś skorzystać z usług kosmetyczki. Młodość przemija, a z nią także nasza uroda. Zapomniałaś o tym?

Jola denerwowała się, gdy krytykowała jej wygląd przy Damianie. Najchętniej powiedziałaby: „odwal się od mojej cery”, lecz nie chciała zniżać się do jej poziomu zachowania.

– Może i masz rację. Jak tylko wrócę do domu, udam się ponownie do salonu kosmetycznego. Byłam dwa dni przed wyjazdem, aby trochę oczyścić i nawilżyć skórę. Moja najlepsza przyjaciółka jest właścicielką salonu i ona trzyma pieczę nad moją urodą. A co do mojej wagi, bo także nie podoba ci się moja kibić, więc muszę ci oznajmić, że jest pod kontrolą. Być może będzie jeszcze lepsza, gdy Damian pogoni mnie, jak to powiedziałaś, trochę po lesie, przy zbieraniu grzybów. Mam nadzieję, że uspokoiłam twój niepokój moją urodą i sylwetką.

Uniosła głowę i z uśmiechem spojrzała