Samuel Zborowski - Juliusz Słowacki - ebook

Samuel Zborowski ebook

Juliusz Słowacki

0,0

Opis

Samuel Zborowski” to dramat autorstwa Juliusza Słowackiego, obok Adama Mickiewicza uznawanego powszechnie za największego przedstawiciela polskiego romantyzmu.

Akcja utworu rozgrywa się w niebie (wieczności), piekle i na ziemi (czas historyczny). Postacią łączącą wszystkie wątki akcji dramatu jest Lucyfer stanowiący ducha buntu.

Obok fabuły ukazana jest sytuacja, w jakiej według autora znajdowała się Polska, a także jej duchowa przyszłość.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 79

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wydawnictwo Avia Artis

2020

ISBN: 978-83-66362-80-2
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (http://write.streetlib.com).

AKT I

(Kładzie się i usypia. Wchodzi Ojciec z uczonymi...)

KSIĄŻĘ

Teraz tu za tą siadajcie zasłoną.Oto już zasnął mój najukochańszy,Ale od ptaszka on leśnego rańszyWnet się obudzi... czy te światła płonąDobrze?... Czy dobrze będziecie widzieli?Twarz jego pełna tej okropnej bieli,Która sny wróży... Już to śnicie trzecie...Gdy będzie mówił... pytać go możecieO to, co związek ma... z jego widzeniem,A on odpowie... z szaleństwa natchnieniem Rzeczy dziwaczne.

DOKTOR

Stan somnambulizmu,A często skutek w piersiach anewryzmu.

EOLIONzrywając się

Że na strumieniu krwi błogosławieństwo,To wiem... więc kiedy ogniste bałwanyZ łon wyrzucały straszne lewiatany,Gdy Duch przez pierwsze męczeństwoNatury się do Boga przedzierał...Gdy łono ziemi otwierał...I z ogniami rzucał skały,Kiedy na burzliwym niebiePioruny odpowiadałyDuchowi, co szedł do ciebie.

SAMUEL ZBOROWSKI

Widziałem tęcze na niebieTwojego ze mną przymierza...A ty teraz chcesz pacierza.Pacierz mój trzaskaniem skał,Pacierz mój... to piorun chmur,Pacierz mój — wulkanem stał...Płomieniem stał na szczycie gór...Nie zmarszczyłeś wtenczas brwi,Gdy wchodził Duch w kolumnę krwi.A teraz... odrzucasz to morze...I zamknąłeś obietnicęW twoje ukochańce Boże...Wyklęty więc naturę w ramiona pochwycę,Świat wezmę... ręką rozrobię,Na różne kształty rozdrobięNiby z każdego kamienia,Niby szyją wytrysnę jaszczurczą...I pokażę ci moc moją twórcząPrzez wiekowe pokolenia.A ile razy rozpłonęCały jako słońce złote,Spotkam twe błogosławioneI spalę ogniem, i zgniotę;I wejdę... i wstanę z mogiły,Aż mię przyjmiesz... ducha siły —Choćbym był od gadu krwawszy,Za żywot i moc ukochawszy...

TEOLOG

To jest rzecz moja, jestem Teologiem.On, widzę, rozmawia z Bogiem.Zapytam go... więc, co widzi...Lepiej by tu starzy ŻydziPomogli i talmudziści...Powiedz... co widzisz... młodzieńcze?

EOLION

Nic... widzę... ognistą tęczęI to mię o tu, o tu boli...Ta tęcza nim świat okoli...Różnopromiennymi pióry,Nim go dokoła obleci,To ja przejdę przez torturyI duch się we mnie rozkwieci,I cisnę... nie anielską tęczę...Ja się w mej twórczości męczę...A oni... patrz... pełni mocyNa górach Boga prorocy...Piorunami nakryci... kościołem...Nad tęczowym stoją kołemI lud jako owce pasą...

DOKTOR

Maluje rzeczy z nadzwyczajną krasąI nie brak mu w słowach siły...

OJCIEC

Już teraz się w nim te sny wyjaśniły,Już śni jak, człowiek... ale była pora,Że świszczał jak wąż... przed piersią upioraWyprostowany... wtenczas na ciemnotęŚwieciły dziwnie oczy jego złote,Straciwszy zwykłą czarność i nalaneSłońcem...

EOLION

Dajcie mi tarcze zwierciadlane,Dajcie mi złotą mitrę ojca Ramazesa,Zaprzężcie konie białe jak mleko — Atessa,Siostra moja... niech ze mną na wóz złoty wsiądzie...Niechaj położą dary na czarnym wielbłądzie,A łodzie niech okryte tyryjską purpurąCzekają przy sfinksowych alejach... O! góroKarnakowa... twych kolumn jaspisowych krocie,Twe granity kowane... twe. piaskowce, w złocie,Błękitach i rubinach... niby las bogaty;Gdzie pnie całe okryte tęczowymi kwiaty, .A liść cały różowy z granitów syjeńskich,Zorzy wielkiej podobny wstędze... i bóstw żeńskichRumieńcowi... o! góro... gdzie piramid twarze,Najwyższe tutaj słońca złotego ołtarze,Są zapisane czynów moich wyliczeniem,Ducha mojego pracą — wielkim przemienieniem —Granitów w moje myśli o wieczności DuchaNa ziemi — góro ludzka, skąd duch mój wybuchaStu bramami... i na świat się na złotych wozachToczy... tratując wszystko... zapomnij o zgrozachŻycia mojego... — tutaj... z płonącego gmachuWyszedłem jak król ludzi — bez serca — i strachu...Po ciałach ludzi żywych... co się kładli samiI byli mostem... słyszę pod mymi nogamiTrzeszczące ciał wilgocie... kiedy ogień z ciałemWalczył — ale żadnego jęku nie słyszałem,Anim zabolał sercem... — bo mój duch fatalnyZ głazów i z ludzi czyni świat piramidalnyI ma spokojność stwórcy... — Ale śmierć przemaga...Zawołajcie mi tutaj tyfońskiego maga —Chodź... chcę pomówić z tobą... chodź, starcze uczony!Widzisz ten wóz białymi końmi zaprzężony,W alei sfinksów... czeka... a już na nim stoiAtessa, siostra moja.Jak ona się boiTych koni... co pod drżącą i mleczną powłokąMają krew... ogień... dumę... królewską... gdy wlokąTrupy królów... i na wiatr rozpuściwszy grzywęLecą przed złotym wozem by furie straszliwe,Piekielne...A dziś patrzaj... jak, zda się spokojne,Wiedzą — przeczuły — że nie wyjeżdżam na wojnę,Ale już ku grotowi dyszel obrócony.A patrz, Atessa... moja do złotej korony,Do mitry... cyprysowych przydała gałązek...Miłość żony... przeczuła smętny obowiązekSkonania... lecz się piękność — nawet na śmierć stroi.Pamiętajże, o magu — ty i bracia twoi,Aby się wasza wiara... w zmartwychwstanie ciałaSprawdziła... i piękności tej nie oszukała.Bo...

Dobywa miecza.

Więc ty mi przysięgasz... że za trzy tysiąceLat... ta góra... kolumny... to niebo i słońceNawet... o! ta żurawi girlanda... płynącaJak hieroglif na niebie... i tam to miesiącaOko... srebrne, które się za palmami jawi,W tym samym wszystko kształcie znowu się postawi,Gdy z alabastrowego będę sarkofaguBudził się z siostrą moją, Atessą... o! magu,Budził się z siostrą moją Atessą... po wiekachSnu, spoczynku?...

Zamyśla się.

Mówiłeś mi, starcze, o Grekach.Ten ślepy harfiarz... który tu pod moim tronemŚpiewał... nowym językiem... nowym Ducha tonem...Utkwił mi... i zejść z oczu nie może... Ja w jegoGłosie słyszałem, magu, coś nieśmiertelnegoI dlatego w grobowca rytym malowidleTen starzec z harfą złotą... przy odwianym skrzydleSrebrnej brody... przez moich rzeźbiarzy wykuty,Trwa między pamiątkami...Niech ten duch poczutyDuchem... zostanie kształtem... który grobowcowaCichość przy sarkofagu na wieki zachowa,Aż się obudzę...Teraz!... do sennego łoża...

Postępuje i niby we śnie idzie ku oknu gotyckiemu.

Coraz ciemniej... jak słońce, gdy leci do morza,Coraz ciemniej... konie mnie... do przepaści niesą...Coraz ciemniej i smutniej... Atesso! Atesso...Tu nam zostać na wieki... tu położyć ciała,Atesso... tyś mię w złotej tyjarze kochała,I nieprawda, że w jednym zaśniemy uścisku,By się zbudzić z miłością... Patrz, na obelisku,Co się nad sarkofagiem... od pochodni złociNiby duch... tam w ciemnościach... i w grobu wilgoci...Skazany stać przez lata trzytysiączne... w ciszy,Aż nasze znowu głosy ocknięte usłyszy.Patrz, na tym obelisku... pracownicy prości,Nie rozumiejąc — ryli historią miłości,Historią naszej duszy — jasnej — rozkochanej,Historią tej małżeńskiej razem i siostrzanejPary serc naszych... siostro! obejmij w ramionaTen kamień... tam są nasze miłośne imiona,Tam wypisana wierność — i imionka dzieci...On jest pomiędzy nami teraz jak brat trzeci,Wszystko wie... i zapomnieć się nigdy nie boi,I nad naszym grobowcem jak piastunka stoi...Więc go pocałuj, siostro... bo to brat nasz niemy.Teraz nam spać... i w jego opiece zaśniemy...A gdybyśmy wstawali ze snu nieprzytomni,Gdybyśmy zapomnieli — czego — on przypomni...I nie przemoże grobu ta ciemność i zgniłość.Obudziemy się znowu na słońce i miłośćI dawne życie — w tęcze się rozleje nowe.Zdejm więc róże z tyjarą i włóż mu na głowę.Tyś skończyła z kwiatami... ze wszystkim skończyła.Chciałem, aby nas młodych zamknęła mogiła,Abyśmy młodzi znowu... do żywota wstali.Weź tę truciznę... serca ci dotknie i spali.Ja sam... skonałaś... ha już... już na pozarzeczuTyfońskim... tyś otruta... ja skończę na mieczu.

OJCIEC

Jezu Maryja... upadł...

DOKTOR

To nic — pulsy biją...Niech go teraz położą na łożu — okryją,Ja będę mu lekarstwa me administrował,Gdy się obudzi...

OJCIEC

Niańki zawołajcie... Niańki...

DOKTOR

Wyznam, że mię ten dziwny sen zelektryzował.Trzeba będzie na karku postawić mu bańki.

Odchodzą.

CHÓR DUCHÓW

O! smętny — o! kochany!Srodze ty oszukany...Przez sfinksowe alejePiasek stepowy wieje...Jaszczurki łuską brzęcząI ludzi się nie boją;Palmy przy sfinksach stoją,W palmach wielbłądy klęczą,Na Luksoru wyżyniCicho jak na pustyni...Przeszło lat trzy tysiące.Te same złote słońcePrzez niebiosa się pławiI girlanda żurawiTa sama na niebiosach.I kolumn głowy ścięte,I groby odemknięte,I harfiarz w srebrnych włosachNad harfą swoją złotąDuma niby z tęsknotą...O! smętny — o! kochany!Srodze ty oszukany...W naszym chórze boleściI płacz słychać niewieści...Bo przy pochodni błyskuKtoś do grobu zawitałI stanął... i coś czytał.Na smętnym obeliskuTwój dawny poznał Eden...I zapragnął... on jeden...Lecz ty... z boleści zgrzytasz,Bo nigdy nie wyczytaszTego z dawnych kamieni,Lecz na serca czerwieniZapisano ci będzie:Piosnka obelisku,Wszystkie łzy... wszystkie słowa,Pierwsze w pamiątek rzędzieZapisane przez Pana...Miłość czysta — siostrzana!O! smętny — o kochany!Srodze ty oszukany...Grób twój wygląda bladoNiby gmachów kaskadąCichą... a jednak grzmiącą;W kraj cieniów i upiorówZ całą tęczą kolorów —Pod ziemię wlatującą.I tak wisi pochyła,A stoi... jak mogiła...O duchu! smętny, śliczny,Duchu mój letargiczny!Możesz ty w ducha męceKąsać piersi i ręce,Jeśli brak ci odwagiZacząć życie podróżne,Bo dawne groby próżneI twoje sarkofagiStraciły... twój proch — ciało...Nic z nich — nie zmartwychwstało.Ani Atessa... aniMiłością wy siostrzani,Obróceni ku sobieW alabastrowym żłobie,Piersią waszą i ustyDo siebie obróceni,W grobowcu znalezieni —Jak leśny orzech pusty,W którym nic nie zostało,Choćby też muszki ciało —Błogosławiona jest ta, co się zowieMiędzy Duchami Boga — moje zdrowie.Błogosławiona łaską nad jej synem...Sen jego nawet jest pieśnią i czynem.Przechodząc we śnie przedwstępne żywoty,Do Boga idzie jako anioł złoty.A cóż... gdy ta pierś, co myślą zagrała,Oblecze puklerz Anhełła Michała,Gdy na koń czynu i cudu usiędzie,Na barkach... skrzydła rozepnie łabędzie,Umalowane tęczami po końcach,W tarczy i w hełmie... jak w podwójnych słońcach,Z kopiją w płomień boży zakończonąI tak wyjedzie na łąkę zieloną,I tak wystąpi jako anioł PańskiNa ten kwiatkami złoty — ług sławiański...O wtenczas kwiatki... różne małe łączne,O wtenczas perły na kwiatkach tysiączne,O wtenczas wonie z łąk różanych wstanąPrzed mieczem jego... przed twarzą różaną...I rzeki cofną się srebrne w korytach,Gdy przyjdzie w zorzy ducha i w błękitach.Lecz jeszcze nie czas, jeszcze przed nim stojąTe sny, które go jako harfę stroją...