Balladyna - Juliusz Słowacki - ebook + audiobook

Balladyna ebook i audiobook

Juliusz Słowacki

2,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

"Balladyna" Juliusza Słowackiego to obowiązkowa lektura szkolna (klasa 7 - 8).

Ebook "Balladyna" zawiera przypisy opracowane specjalnie dla uczennic i uczniów szkoły podstawowej.

Do domu dwóch sióstr przybywa książę Kirkor. Książę, ujrzawszy je, nie wie, którą ma poślubić. Obie biorą udział w konkursie — ta z sióstr, która przyniesie pierwsza z lasu pełen dzban malin, zostanie jego żoną.

Podczas zbierania malin to Alina okazuje się lepsza od swojej siostry Balladyny, ale ta, aby wygrać konkurs, zabija Alinę i zostaje żoną księcia Kirkora. Aby utrzymać i zwiększyć swoją władzę Balladyna popełnia kolejne zbrodnie. Czy spotka ją za to kara?

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Balladyna

Juliusz Słowacki

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 136

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 55 min

Lektor: Robert Koszucki

Oceny
2,5 (2 oceny)
0
0
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Juliusz Słowacki

Balladyna

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-3924-3

Balladyna

Tragedia w pięciu aktach

KOCHANY POETO RUIN!

Pozwól, że pisząc do ciebie zacznę od apologu, który mi opowiedziano nad Salaminy zatoką.

Stary i ślepy harfiarz z wyspy Scio przyszedł nad brzegi Morza Egejskiego, a usłyszawszy z wielkim hukiem łamiące się fale; myślał, że szum ów pochodził od zgiełku ludzi, którzy się zbiegli pieśni rycerskich posłuchać. — Oparł się więc na harfie i śpiewał pustemu morza brzegowi: a kiedy skończył, zadziwił się, że żadnego ludzkiego głosu, żadnego westchnienia, żadnego pieśń nie zyskała oklasku. Rzucił więc harfę precz daleko od siebie, a te fale, które śpiewak mniemał tłumem ludzkim, odniosły złote pieśni narzędzie i położyły mu je przy stopach. I odszedł od harfy swojej smutny Greczyn nie wiedząc, że najpiękniejszy rapsod nie w sercach ludzi, ale w głębi fal Egejskiego Morza utonął.

Kochany Irydionie! ta powiastka o falach i harfiarzu zastąpi wszelką do Balladyny przemowę. Wychodzi na świat Balladyna z ariostycznym uśmiechem na twarzy, obdarzona wnętrzną siłą urągania się z tłumu ludzkiego, z porządku i z ładu, jakim się wszystko dzieje na świecie, z nieprzewidzianych owoców, które wydają drzewa ręką ludzi szczepione. Niech naprawiacz wszelkiego bezprawia Kirkor pada ofiarą swoich czystych zamiarów; niech Grabieć miłuje kuchnią Kirkora; niechaj powietrzna Goplana kocha się w rumianym chłopie, a sentymentalny Filon szuka umyślnie męczarni miłosnych i umarłej kochanki; niechaj tysiące anachronizmów przerazi śpiących w grobie historyków i kronikarzy: a jeżeli to wszystko ma wnętrzną siłę żywota, jeżeli stworzyło się w głowie poety podług praw boskich, jeżeli natchnienie nie było gorączką, ale skutkiem tej dziwnej władzy, która szepce do ucha nigdy wprzód nie słyszane wyrazy, a oczom pokazuje nigdy, we śnie nawet, nie widziane istoty; jeżeli instynkt poetyczny był lepszym od rozsądku, który nieraz tę lub ową rzecz potępił: to Balladyna wbrew rozwadze i historii zostanie królową polską — a piorun, który spadł na jej chwilowe panowanie, błyśnie i roztworzy mgłę dziejów przeszłości.

Uśmiechnij się teraz, Irydionie, bo oto naśladując francuskich poetów: powiem ci, że Balladyna jest tylko epizodem wielkiego poematu w rodzaju Ariosta, który ma się uwiązać z sześciu tragedii, czyli kronik dramatycznych. Cienił już różne ludzi niebyłych wyszły ze mgły przedstworzenia i otaczają mnie ciżbą gwarzącą: potrzeba tylko, aby się zebrały w oddzielne tłumy, ażeby czyny ich ułożyły się w postacie piramidalne wypadków, a jedną po drugiej garstkę na świat wypychać będę; i sprawdzą się może sny mego dzieciństwa. Bo ileż to razy patrząc na stary zamek, koronujący ruinami górę mego rodzinnego miasteczka, marzyłem, że kiedyś w ten wieniec wyszczerbionych murów nasypię widm, duchów, rycerzy; że odbuduję upadłe sale i oświecę je przez okna ogniem piorunowych nocy, a sklepieniom każę powtarzać dawne Sofoklesowskie „niestety!” A za to imię moje słyszane będzie w szumie płynącego pod górą potoku, a jakaś niby tęcza z myśli moich unosić się będzie nad ruinami zamku. — O! nie mów mi, że z dzwonków polnych większa ozdoba ruinom niż z tego wieńca myśli, w który je ubierze poeta: — bo choć róże rosnące na ruinach pałacu Nerona rozwidniały nam pięknie te gruzy: to jednak jaśniej mi je oświecił ów duch Irydiona, któregoś ty pod krzyżem w Kolosseum położył i nakrył złotymi skrzydłami anioła.

Tak więc, kiedy ty dawne posągowe Rzymian postacie napełniasz wulkaniczną duszą wieku naszego; ja z Polski dawnej tworzę fantastyczną legendę, z ciszy wiekowej wydobywam chóry prorockie — i na spotkanie twojej czarnej, piorunowej, dantejskiej chmury prowadzę lekkie, tęczowe i ariostyczne obłoki, pewny, że spotkanie się nasze w wyższej krainie nie będzie walką, ale tylko grą kolorów i cieni, z tym smutnym dla mnie końcem, że twoja chmura, większym wichrem gnana i pełniejsza piorunowego ognia, moje wietrzne i różnobarwne obłoki roztrąci i pochłonie.

Doniosły mi sylfy, żeś powędrował teraz odwiedzić Etnę czerwoną: posłałem natychmiast Skierkę, aby ci na drodze wszystkie pootwierał kwiaty i wszystkie gwiazdy nad tobą zapalił; za to przez wdzięczność, stanąwszy na szczycie wulkanu, spojrzyj na mórz rozległe błękity i pomyśl, że niedawnymi czasy przez te zwierciadła wędrował okręt mój, jak łabędź żaglami nakryty. Powiedz, czy nie dojrżysz jakiego rysu na fali, jakiego śladu po zniknionym okręcie? Księża wtenczas śpiewali hymn do Najświętszej Panny, a ja stałem z wlepionymi w ogień Etny oczyma, smutny, że mnie fala znów tylko do Europy odnosiła. Słuchaj w ciszy powietrznej, czy echo tego hymnu, który mi serce uciszał, nie drga dotąd w kryształowej atmosferze? Szukaj mojego śladu w powietrzu i na fali, a jeśli o mnie na fali i w powietrzu nie słychać, to znajdź mnie w sercu twoim i niech ja będę jeszcze z tobą przez jedną godzinę. Wszak darem to jest Boga, że my umiemy myślą latać do siebie w odwiedziny.

Rozpisałem się długo, a zamierzyłem był tylko napisać

Autorowi Irydiona
na pamiątkę 
Balladynę
poświęca/ Juliusz Słowacki

Paryż, d. 9 lipca 1839 r.

OSOBY:
Pustelnik — Popiel III wygnanyKirkor — pan zamkuMatka — wdowaBalladyna, Alina — jej córkiFilon — pasterzGrabiec — syn zakrystianaFon Kostryn — naczelnik straży w zamku KirkoraGralon — rycerz KirkoraKanclerzWawel — dziejopis1PaźPoseł ze stolicy GneznaOskarżyciel sądowyLekarz koronnyPany — rycerze — służba zamkowa — wieśniacy — dzieci.
OSOBY FANTASTYCZNE:
Goplana — nimfa, królowa GopłaChochlikSkierka
Za czasów bajecznych, koło jeziora Gopła.
Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

AKT PIERWSZY

SCENA I

Las blisko jeziora Gopła — chata pustelnika ustrojona kwiatami i bluszczem. — Kirkor wchodzi w karaceńskiej zbroi2, bogato ubrany, z orlimi skrzydłami...

KIRKOR

sam
Rady zasięgnąć warto u człowieka, 
Który się kryje w tej zaciszy leśnej; 
Pobożny starzec — ma jednak w rozumie 
Nieco szaleństwa: ilekroć mu prawisz3
O zamkach, królach, o królewskich dworach, 
To jak szalony od rozumu błądzi, 
Miota przekleństwa, pieni się, narzeka; 
Musiał od królów doznać wiele złego, 
I z owąd został przyjacielem gminu4. 
stuka do celi
Puk! puk! puk! 

GŁOS Z CELI

Kto tam? 

KIRKOR

Kirkor. 

PUSTELNIK

wychodząc z celi
Witaj synu... 
Czego chcesz? 

KIRKOR

Rady. 

PUSTELNIK

Zostań pustelnikiem. 

KIRKOR

Gdybym podstarzał dziesiątym krzyżykiem5, 
Może bym w smutne schronił się dąbrowy; 
Ale ja młody, pan czterowieżowy, 
Przemyślam dzisiaj, jak by się ożenić... 
Poradź mi, starcze. 

PUSTELNIK

Lat dwadzieścia z górą 
Jak żyję w puszczy... 

KIRKOR

Cóż stąd? 

PUSTELNIK

Więc ocenić 
Ludzi nie mogę — ani wskazać, którą 
Weźmiesz dziewicę. 

KIRKOR

Te, co rozkwitały 
Z dzieciństwa pączków, gdyś ty żył na świecie, 
Są dziś pannami... czerwony li biały 
Pączek na róży, taka będzie róża... 
Przypomnij niegdyś najpiękniejsze dziecię, 
Białą, jak w ręku anielskiego stróża 
Kwiat lilijowy — niech jej słowik śpiewny 
Zazdrości głosu, a synogarlica6
Wiernością zrówna... gdzie taka dziewica, 
Wskaż mi, o starcze? Mówią, że królewny 
Słyną wdziękami? 

PUSTELNIK

Nieba! to ród węża. 
Żona zbrodniami podobna do męża, 
Córki do ojca, a do matek syny; 
Jak w jednym gnieździe skłębione gadziny. 
O bogdaj piorun!... 

KIRKOR

Nie przeklinaj. 

PUSTELNIK

Młody, 
Przeklinaj ze mną — oni klątwy warci. 
Bogdaj doznali, co pomór7 i głody! 
Bogdaj piorunem na poły pożarci, 
Padając w ziemi paszczą rozdziawioną, 
Proch mieli płaszczem, a węża koroną. 
Bogdaj! — Klnąc zbójcę potargałem siły, 
Wściekłem się jako brytan uwiązany. 
Bo też ja kiedyś byłem pan nad pany, 
Stutysiącznemu narodowi miły, 
Żyłem w purpurze8, dziś noszę łachmany; 
Muszę przeklinać. Miałem dziatek9 troje, 
Nocą do komnat weszli brata zbóje, 
Różyczki moje trzy z łodygi ścięto! 
Dziecinki moje w kołyskach zarżnięto! 
Aniołki moje!... wszystkie moje dzieci! 

KIRKOR

Któż jesteś, starcze? 

PUSTELNIK

Ja... Król Popiel trzeci... 

KIRKOR

schyla kolano
Królu mój! 

PUSTELNIK

Któż mię z żebraki rozezna?... 

KIRKOR

Uzbrajam chamy10 i lecę do Gnezna 
Mścić się za ciebie... 

PUSTELNIK

Młodzieńcze, rozwagi! 

KIRKOR

Bezprawie gorzej od Mojżesza plagi11
Kala tę ziemię i prędzej się szerzy; 
Popiel, skalany dzieci krwią niewinną, 
Niegodny rządzić tłumowi rycerzy. 
Niech więc się stanie, co się stać powinno, 
Pod okiem Boga, na tej biednej ziemi. 

PUSTELNIK

Czy ty skrzydłami anioła złotemi 
Z nieba zleciałeś? 

KIRKOR

Na barkach orlicy 
Para tych białych skrzydeł wyrastała; 
Gdy na rycerskiej są naramiennicy, 
Będzież–li rycerz mniej niż owa biała 
Ptaszyna ludziom użyteczny? — ma–li 
Gadom przepuszczać rycerz uskrzydlony 
Orła piórami? 

PUSTELNIK

O mężu ze stali! 
Ty jesteś z owych, którzy walą trony. 

KIRKOR

Ty wiesz, jak nasza ziemia wszeteczeństwem 
Króla skalana. Wiesz, jak Popiel krwawy 
Pastwi się coraz nowym okrucieństwem... 
Zaczerwienione krwią widziałem stawy: 
Król żywi karpie ciałem niewolników. 
Nieraz wybiera dziesiątego z szyków 
I tnąc w kawały, ulubionym rybom 
Na żer wyrzuca; resztę ciał wymiata 
Na dworskie pola i czerwonym skibom 
Ziarno powierza. Sąsiad ziemię kata 
Na pośmiewisko zwie Rusią Czerwoną. 
Dotąd żyjącym pod Lecha koroną 
Bóg dawał żniwo szczęścia niezasiane, 
Lud żył szczęśliwy; dzisiaj niesłychane 
Pomory, głody sypie Boża ręka. 
Ziemia upałem wysuszona pęka; 
Wiosenne runa złocą się, nim ziarno 
Czoła pochyli, a wieśniacy garną 
Sierpami próżne tylko włosy żyta. 
Ta sama Polska, niegdyś tak obfita, 
Staje się co rok szarańczy szpichlerzem; 
Niegdyś tak bitna, dziś bladym rycerzem 
Z głodami walczy i z widmem zarazy. 

PUSTELNIK

Ach jam przeklęty! przeklęty! trzy razy 
Przeklęty! winien jestem nieszczęść ludu. 

KIRKOR

Jako, tyś winien?... 

PUSTELNIK

Z rozlicznego cudu 
Korona Lecha sławną niegdyś była, 
W niej szczęścia ludu, w niej krainy siła 
Cudem zamknięta... oto ja, wygnany, 
Lud pozbawiłem tej korony. 

KIRKOR

Starcze?... 

PUSTELNIK

Korona brata mego jak liczmany 
Fałszywa... moja pod spróchniałe karcze 
Lasu wkopana... miałem ją do grobu 
Ponieść za sobą. 

KIRKOR

Skądże tej koronie 
Cudowna władza? 

PUSTELNIK

Ku ojczystej stronie 
Wracali niegdyś od Betleem żłobu 
Święci królowie — dwóch Magów i Scyta12. 
Ów król północny zaszedł w nasze żyta, 
Zabłądził w zbożu jak w lesie — bo zboże 
Rosło wysokie jak las w kraju Lecha; 
Więc zabłądziwszy rzekł: „Wyprowadź, Boże!” 
Aż oto przed nim odkrywa się strzecha 
Królewskiej chaty — bo Lech mieszkał w chacie. — 
Wszedł do niej Scyta i rzekł: „Królu! bracie! 
Idę z Betleem, a gwiazda błękitna 
Twoich bławatków ciągle szła przede mną, 
Aż tu zawiodła”. — Lech rzekł: „Zostań ze mną. 
Kraina moja szczęśliwa i bitna, 
Jeśli chcesz, to się tą ziemicą z tobą 
Dzielę na poły”. — Scyta rzekł: „Zostanę, 
Lecz kraju nie chcę, bo ziemie złamane 
Rozgraniczają się krwią i żałobą 
Dzieci i matek”. Więc razem zostali; 
Ale to długa powieść... 

KIRKOR

Mów! mów dalej! 

PUSTELNIK

Więc jako dawniej czynili mocarze, 
Z Lechem się mieniał Scyta na obrączki; 
A pokochawszy mocniej sercem, w darze 
Dał mu koronę... stąd nasza korona. 
Zbawiciel niegdyś wyciągając rączki 
Szedł do niej z matki zadumanej łona 
I ku rubinom podawał się cały 
Jako różyczka z liści wychylona, 
I wołał: caca! i na brylant biały 
Różanych ustek perełkami świecił. 

KIRKOR

O biedny kwiatku! na toż ty się kwiecił, 
By cię na krzyżu ćwiekami przybito? 
Czemuż nie było mnie tam na Golgocie, 
Na czarnym koniu, z uzbrojoną świtą! 
Zbawiłbym Zbawcę — lub wyrąbał krocie13
Zbójców na zemstę umarłemu. 

PUSTELNIK

Synu! 
Bóg weźmie twoją pochopność do czynu 
Za czyn spełniony. Wróćmy w nasze czasy. 
Gdy mię brat wygnał, uniosłem w te lasy 
Świętą koronę... 

KIRKOR

Wróci ona! wróci! 
Przysięgam tobie... Lecz... 

PUSTELNIK

Co chcesz powiadać? 

KIRKOR

Nim Kirkor w przepaść okropną się rzuci 
Szukając zemsty — chcę — chciałbym cię badać, 
Na jakim pieńku zaszczepić rodowe 
Drzewo Kirkorów, aby kiedyś nowe 
Plemię rycerzy tronu twego strzegło? 
Kogo wprowadzić w podwoje zamkowe 
Z żony imieniem? 

PUSTELNIK

Tylu ludzi biegło 
Z pierścionkiem ślubnym za marą14 wielkości, 
A prawie wszyscy wzięli kość niezgody 
Zamiast straconej z żebra swego kości15. 
Postąp inaczej — ty szlachetny, młody; 
Niechaj ci pierwsza jaskółka pokaże, 
Pod jaką belką gniazdo ulepiła; 
Gdzie okienkami błysną dziewic twarze, 
A dach słomiany, tam jest twoja miła. 
Ani się wahaj, weź pannę ubogą, 
Żeń się z prostotą, i niechaj ci błogo 
I lepiej będzie, niżbyś miał z królewną... 

KIRKOR

Tak radzisz, starcze? 

PUSTELNIK

Idź, synu, na pewno 
Do biednej chaty — niechaj żona karna, 
Miła, niewinna... 

KIRKOR

Jaskółeczko czarna! 
Ptaszyno moja, gdzie mię zaprowadzisz? 

PUSTELNIK

Słuchaj mię, synu... 

KIRKOR

Starcze, dobrze radzisz... 
Prowadź, jaskółko! 
Odchodzi Kirkor.

PUSTELNIK

sam
O! ci młodzi ludzie, 
Odchodzą od nas i wołają głośno: 
Idziemy szukać szczęścia. Więc my, starce, 
Cośmy przebiegli po tej biednej ziemi, 
A nigdy szczęścia w życiu nie spotkali; 
Możeśmy tylko szukać nie umieli... 
Idź! idź! idź, starcze, do pustelnej celi... 
chce wchodzić do celi — i zatrzymuje się na progu
Wchodzi Filon, pasterz... zamyślony — fantastycznie we wstążki i kwiaty ubrany.

FILON16

z egzaltacją
O! złote słońce! drzewa ukochane! 
O! ty strumieniu, który po kamykach 
Z płaczącym szumem toczysz fale śklane! 
Rozmiłowane w jęczących słowikach 
Róże wiosenne! z wami Filon skona! 
Bo Filon marzył los Endymijona17, 
Marzył, że kiedyś po blasku miesiąca 
Biała bogini, różami wieńczona, 
Z niebios błękitnych przypłynie, i drżąca 
Czoło pochyli, a koralowemi 
Ustami usta moje rozpłomieni. 
Ach! tak marzyłem! Ale na tej ziemi 
Nie ma Dyjanny. Samotny uwiędnę 
Jako fijołek — albo kwiat jesieni. 

PUSTELNIK

Co znaczą owe narzekania zrzędne? 
Młody szaleńcze, gdzie zimny rozsądek? 
Wywracasz świata boskiego porządek, 
A że ty chciwy Akteona18 wanien, 
Czekasz na ziemi anielskiego bóstwa: 
Dlatego tyle zestarzałych panien 
Dotąd się mężów swych nie doczekały; 
Szukaj kochanki na ziemi. 

FILON

Świat cały 
Na próżno zbiegłem przeglądając mnóstwa 
Dziewic śmiertelnych. Nieraz wzrok łakomy 
Śledził spod złotej kapeluszów słomy 
Żniwiarek twarze, podobne czerwienią 
Makom zbożowym. Nieraz poglądam 
Na białe płótna, łąk jasną zielenią 
Słońcu podane; rojąc serca szałem, 
Że z bieli płócien jako z morskiej piany 
Alabastrowa19 miłości bogini 
Wyjdzie na słońce. Ach! tak obłąkany, 
Żyłem na świecie jako na pustyni; 
Nienasycony, dumający, rzewny. 
Byłem na dworach, widziałem królewny 
Podobne gwiaździe Wenus20, co wynika 
Wieczorem z nieba różowego zorzą, 
Zaczerwieniona, ale bez promyka. 
Serca nie mają, a sercem się drożą21
Więcej niż koron brylantami. 

PUSTELNIK

Głupcze! 
Niedoścignionych gwiazd szalony kupcze! 
Ty, co na dworach szukałeś kochanki: 
Precz! precz ode mnie, kwiecie beznasienny, 
Studniom niezdatny jak stłuczone dzbanki, 
Światowi jako słońca blask jesienny 
Bezużyteczny. Skoro na tron wrócę, 
Zamknę cię w szpital szalonych lub rzucę 
Na bakalarską22 ławę między dzieci. 

FILON

Mój dobry ojcze! niechaj ci Bóg świeci! 
Musisz być chory, gadasz nieprzytomnie. 

PUSTELNIK

Wszyscy szaleńcy zlatują się do mnie, 
A wszyscy marzą o królewskich dworach, 
Myślą o królach, a kryją się w borach, 
I jęczą, jęczą jak oślepłe sowy. 

FILON

Wsadź, starcze, głowę w strumień kryształowy, 
Może ochłonie. 

PUSTELNIK

Woda nie obmyje 
Na moim czole czerwonego pasu. 
Widzisz! czy widzisz, jak korona ryje? 
Dwudziestoletnie życie w głębi lasu 
Nie zagoiło rany. Pas na czole, 
A drugi taki pas mi serce płata; 
Ten od korony, 
pokazując na serce
ten od mieczów kata. 
O! moje dzieci! o! sieroctwa bole! 
O! moja przeszłość! 

FILON

Nudzi mię ten stary, 
W głowie ma jakieś bezcielesne mary, 
Pewnie oszalał samotnością, postem. 

PUSTELNIK

Cierpienie myśli jest kolącym ostem, 
Lecz rzeczywistość... o! ta jak żelazo 
Rani, zabija... 

FILON

O tym inną razą 
Mówić będziemy, a przekonam ciebie, 
Że smutek serca... 

PUSTELNIK

Niechaj cię pogrzebie, 
Mdława istoto. Nic niech nic zabije; 
A twój grobowiec zamknie nic. 

FILON

O luba! 
Nie znaleziony twój obraz 
pokazując na serce
tu żyje! 
Nieznalezienie gorsze niźli zguba; 
Jam cię nie znalazł, a widzę przed sobą! 
Idę do lasu, gdzie będę sam — z tobą... 
Błogosławiony wyobraźni cudzie, 
Ty mnie ocalasz! 
odchodzi w las

PUSTELNIK

Jak szaleją ludzie! 
wchodzi do celi

SCENA II

Inna część lasu — widać jezioro Gopło.
Skierka i Chochlik wchodzą.

SKIERKA

Gdzie jest Goplana, nasza królowa? 

CHOCHLIK

Spi jeszcze w Gople. 

SKIERKA

I woń sosnowa, 
I woń wiosenna nie obudziła 
Królowej naszej? woń taka miła! 
Czyliż nie słyszy, jak skrzydełkami 
Czarne jaskółki biją w jezioro 
Tak, że się całe zwierciadło plami 
W tysiące krążków? 

CHOCHLIK

Zanadto skoro 
Zbudzi się jędza i będzie 
Do pracy nas zaprzęgać. To w puste żołędzie 
Wkładać jaja motylic — to pomagać mrówkom 
Budującym stolice i drogi umiatać 
Do mrównika wiodące... to majowym krówkom