Kordian - Juliusz Słowacki - ebook + audiobook

Kordian ebook i audiobook

Juliusz Słowacki

2,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

"Kordian" to dramat Juliusza Słowackiego to lektura szkolna w liceum i technikum (klasa 1, 2, 3). Ebook "Kordian" zawiera przypisy opracowane specjalnie dla uczennic i uczniów szkoły ponadpodstawowej.

"Kordian" to dramat Juliusza Słowackiego wydany anonimowo w 1834 roku w Paryżu. Tytułowy bohater zastanawia się nad sensem egzystencji, przeżywa ból świata, istnienia, aż w końcu dochodzi do nieudanej próby samobójczej. Następnie Kordian udaje się w podróż, podczas której odwiedza m.in. górę Mont Blanc, gdzie podejmuje decyzję, by walczyć o niepodległość kraju. Po powrocie do Polski przygotowuje się do zamachu na cara Mikołaja I…

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Epoka: Romantyzm Rodzaj: Dramat Gatunek: Dramat romantyczny

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 113

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 18 min

Lektor: Joanna Niemirska, Robert Koszucki

Oceny
2,8 (6 ocen)
1
1
2
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Juliusz Słowacki

Kordian

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-3929-8

Kordian

Część pierwsza trylogii

Spisek koronacyjny

Więc będę śpiewał i dążył do kresu; 
Ożywię ogień, jeśli jest w iskierce. 
Tak Egipcjanin w liście z aloesu 
Obwija zwiędłe umarłego serce; 
Na liściu pisze zmartwychwstania słowa; 
Chociaż w tym liściu serce nie ożyje, 
Lecz od zepsucia wiecznie się zachowa, 
W proch nie rozsypie... Godzina wybije, 
Kiedy myśl słowa tajemną odgadnie, 
Wtenczas odpowiedź będzie w sercu — na dnie. 
Juliusza Słowackiego — Lambro
Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

PRZYGOTOWANIE

Roku 1799 dnia 31 grudnia w nocy
Chata sławnego niegdyś czarnoksiężnika Twardowskiego w górach Karpackich — przy chacie obszerny dziedziniec — dalej skały — w dole bezlistne bukowe lasy. Ciemność przerwana błyskawicami
Czarownica czesze włosy i śpiewa...

CZAROWNICA

Z gwiazd obłąkanych, 
Z włosów czesanych 
Iskry padają 
Jak z polskiej szabli; 
Widzą je diabli, 
Odpowiadają 
Błyskami chmur. 
Lecą — świst piór 
Buki ugina. 
Szatan zlatuje w postaci pięknego anioła

SZATAN

Ha, czarownico! czy biła godzina? 

CZAROWNICA

Która? 

SZATAN

Godzina, której żaden człowiek 
Dwa razy w życiu nie słyszy1. 

CZAROWNICA

Uderzy 
Za dziesiątym mgnieniem powiek 
Z babilońskiej ludów wieży. 
A gdy bić będzie, choć głucha, usłyszę. 
Lecz gdzież są, panie, twoi towarzysze? 
Leniwo śpieszą z błękitu podniebień; 
Żółw, z którego to zgrzebło utoczył mi tokarz2
Prędzej chodził... 

SZATAN

To zgrzebło, pokaż mi je — pokaż!... 
Łzy mi płyną... poznaję Twardowskiego grzebień, 
On mię zgrzebłem tym czesał, gdy w psa wlazłszy skórę 
U nóg mu się łasiłem. Odejdź, moja pani; 
Goście sproszeni zlecą się na Łysą Górę. 
Czarownica odchodzi
Szatan woła:
Szatani! 
Błyska dziesięć razy i dziesięć tysięcy szatanów spada
Spadł z nieba deszcz szatanów, niech ziemię polewa; 
Jeśli jeszcze na ziemi są edeńskie drzewa, 
Niech rosną, to jesienią człowiek owoc zbierze... 
Siadajcie! cóż między wami 
Nie widać Mefistofela? 

ASTAROTH

Zaszedł na grób przyjaciela. 
Na grobie Twardowskiego odmawia pacierze. 

SZATAN

Taki się teraz zrobił czuły i pobożny 
Jak poeta... Lecz księżyc zabłysnął dwurożny, 
Czas przystąpić do dzieła... 

DIABLI

Co nam król rozkaże? 

SZATAN

Obejrzeć trzeba koła w wiekowym zegarze, 
Krwią dziecięcia namaścić gwichty3 i sprężyny; 
Niech nam bije wyraźnie lata, dnie, godziny. 
Przynieście go, postawcie... Co? czy nie zepsuty? 

ASTAROTH

Wszystkie koła, wszystkie druty 
Całe, rdza wieków nie trawi; 
Godzinnik z hostii, co dławi4, 
Po nim żądło Lewiatana5
Przez wieki wieków się toczy, 
Na dnie wskazuje ząb smoczy, 
Na godziny żądło osy; 
I dotąd trwa nieprzerwana 
Włosień siwa z kós6 szatana, 
Któremu zbielały włosy 
Od strachu, gdy grom z obłoku... 
Pamiętacie?.. A sprężyna 
Z ojczyzny Tella, Kalwina, 
Na ludzkim wsadzona oku, 
Chodzi jak na dyjamencie 
W kołek i sprężyn zamęcie 
Zamknięta grzesznika dusza, 
Kurant7 po kurancie jąka. 
Noga kossacza pająka8
Wszystkie sprężyny porusza 
Jak wahadło... 

SZATAN

Dość opisów. 
Gehenno, Astarocie, najstraszliwsi z bisów, 
Jak asesory9 sądu, gdy zegar bić zacznie, 
Liczcie wieki, dnie, lata... 
Zegar bije, szatani liczą
Świecie! świecie! świecie! 
Wąż wieczności łuskami w okrąg ciebie gniecie, 
Zębem zatrutym boki ogryza nieznacznie; 
I wieki mrą nad tobą, zasypując pyłem 
Umarłych pamiątek. 
Ja widziałem twój początek. 
Ta garść gliny, powietrzem opasana zgniłem, 
Ten trup chaosu, w trumnie zamknięty błękitów, 
Strawiony zgnilizną czasów, 
Okrył się rdzami kruszców i kością granitów, 
Porósł mchem kwiatów i lasów; 
Potem wydał robaki, co mu łono toczą 
I myślą. 
Biada im! jeśli marzeń ziemią nie okryślą, 
Kołem widzenia — biada, jeśli je przekroczą... 

GEHENNA

Królu, wiek dziewiętnasty uderzył. 

SZATAN

Astaroth 
Niech liczy lata; może ten, co za obłokiem 
Gromy ciska, chcąc wesprzeć jaki ziemski naród, 
Może wiek który ludziom skrócił jednym rokiem, 
Może ukradł szatanom dzień jeden, godzinę; 
Więc się o nią upomnę u Boga 
Lub buntowną chorągiew rozwinę. 
We mnie i w przyrodzeniu zgwałconym ma wroga. 

ASTAROTH

Tysiąc ośmset lat wybiło. 

SZATAN

Więc się koło tortury całe obróciło? 
Każdy ząb jej rozdziera, każda szruba ciśnie. 
Teraz, gdy niebo zabłyśnie, 
Błyskawica trwa dłużej niż te wszystkie lata, 
Zbiegłe męczarnią dla świata; 
A każdy rok jak ślimak sunął się leniwo 
Dla nędzarzy, dla głupich kochanków nadziei; 
A gdy śliną osrebrzył ślad zbiegłej kolei, 
Ślizgał się po niej człowiek pamiątką przerżchliwą10. 
Obłąkani w przeszłości żeglarze 
Brali imię dziejopisów; 
Sztuką ich było pisać wielkie kalendarze, 
Pełne królewskich imion i dat, i napisów. 
Inni myślą ścigali treść myśli, 
Filozofy — głęboko myśleli, 
Aż nad ciemną przepaścią zawiśli, 
Obudzili się, w przepaść spojrzeli 
I zawołali: «Ciemno! ciemno! ciemno!» 
To hosanna dla nas szatanów, 
To śpiew naszych kościelnych organów; 
Kto myślał przez godzinę, jest lub będzie ze mną. 
Wiek, co przyjdzie, ucieszy szatany. 
Mefistofel wchodzi

MEFISTOFEL

Nasz szatan prorokuje w cudotwornym stroju, 
Ma płaszcz cały Woltera11 dziełami łatany 
I pióro gęsie Russa12 sterczy na zawoju. 

SZATAN

Mefistofelu, przyszła do działania pora, 
Wybierz jaką igraszkę wśród ziemskiej czeredy. 
Już nie znajdziesz cichego wśród Niemców doktora13, 
Po szwajcarskich się górach nie snują Manfredy14
I mnichy długim postem po celach nie chudną. 
Więc obłąkaj jakiego żołnierza. 

MEFISTOFEL

Trudno!... 
Żołnierz to ryba, która kruczkom nie dowierza 
I ma rozsądek zdrowy, przy takiej latarni 
Obaczy kurzą nogę diabła kusiciela. 

SZATAN

Samiż tylko rycerze ujdą nam bezkarni15? 
Słuchaj! wśród narodów wiela 
Jednemu się ludowi dzień ogromny zbliża. 
Idź tam, jego rycerze noszą krzywe szable 
Jako księżyc dwurożny, jako rogi diable; 
I rękojeść tych kordów nie ma kształtu krzyża. 
Pomóż im — oni mają walkę rozpoczynać 
Taką, jakąśmy niegdyś z panem niebios wiedli. 
Oni się będą modlić, zabijać, przeklinać. 
Oni na ojców mogiłach usiedli 
I myślą o zemsty godzinie. 
Ten naród się podniesie, zwycięży i zginie; 
Miecze na wrogach połamie, 
A potem wroga myślą zabije, 
Bo myśl jego ogniste ma ramię, 
Ona jak powróz wrogi uwiąże za szyje 
I związanych postawi na takim pręgierzu, 
Że wszystkie ludy wzrokiem dosięgną i plwaniem16. 

MEFISTOFEL

Królu, niechaj poszukam w diabelskim psałterzu 
Modlitwy na dzień, co się zowie zmartwychwstaniem; 
Zmówię ją za ów naród... Dziś pierwszy dzień wieku, 
Dziś mamy prawo stwarzać królów i nędzarzy 
Na całą rzekę stuletniego cieku. 
Więc temu narodowi stwórzmy dygnitarzy, 
Aby nimi zapychał każdą rządu dziurę. 
A gdy wzrośnie ich potęga, 
Ten naród, jak piękna księga, 
W starą oprawiona skórę, 
Pargaminowym17 świecić będzie czołem. 

SZATAN

Dobra rada, stańcie kołem, 
Stwarzajmy ludzi do rządu. 
Zawołajcie czarownicy... 
Szatan daje rozkazy, diabli pracują
Żywioły ziemi i lądu, 
W atmosferowej szklennicy18
Zamknięte i w jeden zlane, 
Przez chemików połamane; 
Kwasorody, gaz węglowy 
Zlewam w kocioł platynowy; 
Dmijcie, duchy!... 
Gromy biją w kocioł
W żywioł ziemi 
Dorzucić szpilek Kaprala 
Z główkami laku, któremi 
Kreśli plany, królów zwala, 
Szpilek czterdzieście tysięcy 
Rzućcie w kocioł... 

SZATAN

I nic więcéj19? 

SZATAN

Nic... 

DIABLI

Coś z rozumu Kaprala?... 

SZATAN

Nic. 

DIABLI

Skończony. 

SZATAN

Niechaj leci! 
Gromy biją, duch ulatuje
Stary — jakby ojciec dzieci, 
Nie do boju, nie do trudu; 
Dajmy mu na pośmiewisko 
Sprzeczne z naturą nazwisko, 
Nazwijmy od słowa ludu, 
Kmieciów, czyli nędznych chłopów20. 
Teraz, jak z niebieskich stropów, 
Rzućcie wodza ludziom biednym. 

DIABLI

Panie! czy skończysz na jednym? 

SZATAN

Wrzucić do kotła dyjament, 
Dyjament w ogniu topnieje; 
Wylać sekretny atrament 
Z Talleyranda21 kałamarza, 
Co w niewidzialność blednieje 
Od okularów rozsądku... 
I dąć w kocioł... w kotła wrzątku 
Obaczemy, co się stwarza. 

DIABLI

Już gotowy! mimo czary 
Wyszedł jakiś człowiek godny, 
Złe w tym kotle były wary, 
Płyn za rzadki lub za chłodny. 

SZATAN

To nic — to nic! takich trzeba 
Biednym ludziom rzucać z nieba; 
Będą przed nim giąć kolana, 
Jest to stara twarz Rzymiana, 
Na pieniądzu wpół zatarta. 
Dajmy mu na pośmiewisko 
Sprzeczne z naturą nazwisko; 
Ochrzcijmy imieniem Czarta22. 
Teraz puśćcie! niechaj leci! 

DIABLI

Lepszy będzie człowiek trzeci. 

SZATAN

Teraz z konstelacji raka 
Odłamać oczy i nogi, 
Dodać kogucie ostrogi 
I z trwożliwego ślimaka 
Oderwane przednie rogi... 
Cóż tam w kotle? 

DIABLI

Ktoś z rycerzy. 

SZATAN

Wódz! chodem raka przewini, 
Jak ślimak rogiem uderzy, 
Sprobuje — i do skorupy 
Schowa rogi, i do skrzyni 
Miejskiej zniesie planów trupy23, 
Czekając, aż kur zapieje. 
Rzucić w kocioł Lachów dzieje, 
Słownik rymowych końcówek; 
Milijon drukarskich czcionek, 
Sennego maku trzy główek. 
Coż tam? 

DIABLI

Starzec, jak skowronek, 
Zastygły pod wspomnień bryłą24, 
Na pół zastygłą, przegniłą. 
Poeta — rycerz — starzec — nic, 
Dziewięciu Feba sułtanic25
Eunuch... 

SZATAN

Przyśpieszajmy dzieła, 
Bo z tamtej krakowskiej wieży 
Słyszę dzwon rannych pacierzy; 
W powietrzu się rozpłynęła 
Woń kadzideł katedralnych. 

CZAROWNICA

Przeklęte wasze dzieło! Wicher diablej mowy 
Rozczesał z mojej chaty włos słomianej głowy; 
Czy mi na nią dachówek dacie z hostii mszalnych? 
Zawierucha wierzbowe gałązki obrywa, 
Ludzie nie znajdą rószczek26 na kwietną niedzielę. 

SZATAN

Milcz, padalcze! — Czas upływa, 
Twórzmy razem wielkich wiele. 
Co nakażę, rzucać w tygle. 
Rdzę pozostałą 
Na Omfalii igle, 
Od krwią wilgotnych Herkulesa palców27; 
Z rdzy się narodzi niemało 
Wymuskanych rycerzy — ospalców — 

DIABLI

Tłum, tłum, tłum poleciał na ziemię 
Jak chmura... 

SZATAN

Spieszmy nowe tworzyć brzemię, 
Nim jutrznia błyśnie ponura; 
Nim się żywioły ochłodzą, 
Rzucić język Balaama oślicy; 
A ci, co się z niego wyrodzą, 
Narodowej się chwycą mównicy. 
Mówców plemię... 

DIABLI

Tłum! tłum! tłum poleciał na ziemię 
Jak zwichrzone szpaków stado. 

SZATAN

Widzicie tę postać bladą28, 
Z mętów kotła już na pół urodną; 
Twarz uwiędła i wzrok w czarnym kole; 
Paszczę myśli otwiera wciąż głodną, 
Wiecznie dławi księgarnie i mole; 
I na krzywych dwóch nogach się chwieje 
Jak niepewne rządowe systema. 
Chce mówić; posłuchajmy, co na świat posieje?... 

TWÓR

pokazując z kotła głowę
Czy lepiej, kiedy jest król? czy kiedy go nie ma?... 

SZATAN

Precz z tym sfinksem, co prawi zagadki! 
Sam jej diabeł rozwiązać nie umie; 
Niech w szkolarzów zasiewa ją tłumie, 
Oplątaną w dziejowe wypadki; 
Niech z ministerialnej ławy, 
Nad rozlewem żyźniącym krwi Nilu, 
Ze złamanych kolumien podstawy 
Gada hieroglifem stylu. 

ASTAROTH

Panie! Patrz, tam z kotła pary 
Znów się jakiś twór wylęga. 
Twarz ma okropnej poczwary, 
Przez pierś jeneralska wstęga. 

SZATAN

Witajcie go! oto twór 
Niszczyciel, jakby horda Nogajca. 
On w stolicy owłada dział mur, 
On z krwi na wierżch29 wypłynie — to zdrajca! 
A gdy zabrzmi nad miastem dział huk, 
On rycerzy ginących porzuci; 
Z arki kraju wyleci jak kruk30, 
Strząśnie skrzydła, do arki nie wróci... 
Kraj przedany on wyda pod miecz. 

GŁOS W POWIETRZU

W imię Boga! precz stąd! precz!... 
Wszystko znika

CHÓR ANIOŁÓW

Ziemia — to plama 
Na nieskończoności błękicie; 
Ciemna gwiazda w słonecznych gwiazd świcie, 
Grób odwieczny potomków Adama. 

ARCHANIOŁ

Onego czasu jedna z gwiazd wiecznego gmachu 
Obłąkała się w drodze, jam ją zgonił lotem, 
Czułem w dłoni jej serce bijące z przestrachu, 
Jak serce ptaka ludzkim dotkniętego grotem; 
I drzącą31 położyłem przed tronem Jehowy. 
A Bóg rzekł do mnie świato-tworzącymi słowy: 
«Krew ludzka skrzydła twoje rumieni». 
Padłem twarzą na boskie podnóże, 
Na proch gwiazd, na kobierce z promieni... 
«Boże! Boże! Boże! 
Skrzydeł pióry otarłem o ziemię, 
Krwawa była — widziałem! widziałem! 
Za grzechy ojców w groby kładące się plemię, 
Lud konał... gwiazda gasła... za gwiazdą leciałem — 
Lud skonał... 
Czas, byś go podniósł, Boże, lub gromem dokonał. 
A jeśli Twoja dłoń ich nie ocali, 
Spraw, by krwi więcej niżli łez wylali... 
Zmiłuj się nad nimi, Panie!» 
A Bóg rzekł: «Wola moja się stanie...» 

CHÓR ANIOŁÓW

Ziemia — to plama 
Na nieskończoności błękicie, 
A Bóg ją zetrze palcem lub wleje w nią życie 
Jak w posąg gliniany Adama. 
Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

PROLOG

PIERWSZA OSOBA PROLOGU

Boże! zeszlij na lud twój, wyniszczony bojem, 
Sen cichy, sen przespany, z pociech jasnym zdrojem; 
Niechaj widmo rozpaczy we śnie go nie dręczy. 
Rozwieś nad nim kotarę z rąbka niebios tęczy, 
Niech się we łzach nie budzi przed dniem zmartwychwstania; 
A mnie daj łzy ogromne i męki niespania, 
Po mękach wręcz mi trąbę sądnego anioła; 
A kogo przed tron Boga ta trąba zawoła, 
Niechaj stanie przed Tobą. Daj mi siłę, Boże, 
A komu palec przekleństw na czoło położę, 
Niech nosi znak na czole... Pozwól, Panie, tuszyć32, 
Że słowem zdołam cielce złote giąć i kruszyć... 
Z brązu wzniosę posągi, gdzie pokruszę gipsy. 
A kto ja jestem? — Jestem duch Apokalipsy — 
Obróćcie ku mnie oczu zamglonych i twarzy... 
Oto stoję wśród siedmiu złocistych lichtarzy 
Podobny do człowieka... szata w długość szczodra 
Spływa do stóp; pas złoty przewiązał mi biodra, 
Głowę kryje włos biały, jak śniegi, jak wełna; 
Z oczu skra leci ogniów dyjamentu pełna, 
Nogi mam jak miedź świeżym ogniskiem czerwona, 
Głos huczy jako woda wezbraniem szalona, 
W ręku siedem gwiazd niosę, a z ust mi wytryska 
Miecz ostry obosieczny, a twarz moja błyska 
Jak słońce w całej mocy wyświecone kołem. 
A gdy przede mną na twarz upadniecie czołem, 
Powiem wam: «Jestem pierwszy... i ostatnim będę...» 

DRUGA OSOBA PROLOGU

Ja wam zapał poety na nici rozprzędę, 
Wy śmiejcie się z zapału mego towarzysza...