6,06 zł
„Ruda” zamyka cykl „Oczami Ravena” — Oczami Ravena — Ja, parasol i dziewczyna — Dla miłości — W chaosie „Ruda” kończy historię miłości…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 28
© Zbigniew Tokarski, 2021
„Ruda” zamyka cykl „Oczami Ravena”
— Oczami Ravena
— Ja, parasol i dziewczyna
— Dla miłości
— W chaosie
„Ruda” kończy historię miłości…
ISBN 978-83-8245-531-1
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Każde szaleństwo się kończy…
Łzy uśmiechu,
— nadzieja przyprawia o bicie serce.
Nadzieja, a los w słoną łzę
częściej ją zmienia…
*
Nie marzę o niej, a drżę na myśli
ukryte za śmiechem i słowem.
Jedna iskra — płoną obrazy w głowie…
Odrzuć wszystko, trzymaj ją w ramionach,
okręć tak szybko i powiedz…
Pocałuj, pocałuj jak kochanka,
zapomnij o czasie i słowach…
Daj swój oddech na myśli mgnienie
i zostaw, odejdź — to przecież niewiele…
*
Umilkną kroki w szepcie deszczu,
wiatr poniesie ich echo —
odeszło uczucie, mgliste wspomnienie…
Zapomnij i wróć w świat łez nadziei,
który twój los w sól łez zmieni.
Moja śliczna, o ciepłym wzroku, smukłej dłoni.
Całuję usta, odsuwam kosmyk włosów ze skroni,
chłonę ciepło, zapach i czekam na cudny uśmiech,
a słyszę szept: „To nie ja, przestań, bo się duszę…
…nie jestem taka, stworzyłeś z marzeń rajskiego ptaka,
z materii snu utkałeś ciało, ze słów — duszę, i pokochałeś…”.
Nieprawda, jesteś taka — cudniejsza od rajskiego ptaka,
od dnia, od majowej nocy, od snu, od srebrnej rosy…
Jesteś we mnie wszędzie, gdzie spojrzeniem sięgnę —
w oddechu, w serca biciu, najważniejsza w moim życiu…
„Nie, nie jestem taka! Delikatna, bezbronna, oddająca
pocałunki, dłoniom powolna — taką stworzyłeś z marzeń,
z materii snu utkałeś ciało, ze słów — duszę, i pokochałeś.
A mnie nie ma, nie było — ty o tym zapomniałeś…”.
Odnaleźć ciebie — jak światło, drogę w mroku.
Na skrzydłach marzeń mocą twojego uroku
mknąć w błękicie nieba ku złotemu Słońcu,
w rozszalałym świecie spotkać ciebie w końcu…
Uchwycić drobiny czasu w klepsydrze życia,
spowolnić słowa, oddech, dźwięk serca bicia…
Spijać krople rosy do bólu z ust wyśnionych —
bez pamięci, w miłosnym dotyku szalonym…
*
Rozbiję lustro, wieczną klatkę dla marzeń,
w tysiące odłamków kryjących prawdę…
Ulecę w błękit szlakiem gwiazd ku tobie,
gubiąc lata, przeżycia, wrócę młodość sobie…
Wrócą dni, gdy jaśniał twój śmiech srebrzysty,
a nasz obraz w lustrze był dziewiczo czysty.
W przebłysku myśli, w chwili,
z potrzeby, tak od niechcenia
stworzyłem i pokochałem
dziewczynę z sennego marzenia.
Szukałem jej wszędzie:
sny, myśli — było mi mało.
Dobrze, że nocą wracała —
niestety jej serce milczało.
Pochłonął mnie świat zmyślony,
uczucie mnie pogrążyło,
aż kiedyś na mokrej ulicy
coś cudownego się wydarzyło!
Nie wierzysz, że cię wyśniłem…
Rude włosy i ja pełen dreszczy,
a wiem, że w moje ramiona
wpadłaś przez strugi deszczu!
W przestrzeni wszędzie
zostały słowa, krople energii.
Błysk i żal, że nie zdążyłem,
a tak blisko byłem…
I stałem się wiatru oddechem,
strachem przed burzą i nocą bez
brzasku. Mnie nie ma, a jestem
w cieniu, w muzyce, w obrazie.
Patrzę na ciebie, słucham i marzę:
o smaku ust, dotyku, upojnym
zapachu… Z tobą byłbym na świata
dachu. Wszędzie i nigdzie, a jestem
tu w swoim świecie, patrząc w oczy
wymyślonej kobiecie.
Tyle słów, milczysz — co się stało?
Minęłaś mnie, czasu zabrakło.
Odsunąłem krzesło przy stoliku —
nie usiadłaś, rozpłynęłaś się
w kłębach tytoniowego dymu…
Tyle uczuć mi zostało — nie, nie
powiem o nich nikomu… Puste
miejsce, serwetka, kieliszek…
Sam