Przypadkowa znajomość - Aneta Sołopa - ebook + książka

Przypadkowa znajomość ebook

Sołopa Aneta

3,9

12 osób interesuje się tą książką

Opis

Lara zostaje napadnięta. W tak brutalnych okolicznościach, kiedy jej życie i godność są zagrożone, poznaje księcia z bajki, któremu bez reszty oddaje swe serce. Ale rycerze noszą nie tylko lśniące zbroje, lecz także rany i blizny, o czym dziewczyna przekonuje się niebawem. Czy pozwoli na ponowny wybuch emocji i uczuć w sercu? Czy jej bohater okaże się ratunkiem i odpowiedzią na trudne pytania?

 

Przypadkowa znajomość” Anety Sołopy to książka, która wciągnie Was już od pierwszych stron. Zawiłe losy głównych bohaterów i ich rozwijające się uczucie sprawi, że mocniej zabije Wam serce. Świetny humor, akcja trzymająca napięcie i dużo gorących scen to tylko część tego co funduje nam w tej powieści Aneta.

Polecam serdecznie! – Aleksandra Palasek – autorka

 

Aneta Sołopa po raz kolejny zabierze Was w gorący świat erotyzmu. „Przypadkowa znajomość”. Autorka jak nikt potrafi rzucać czytelnika na kolanach i wywołać całą gamę emocji.

Tu nie ma cukru pudru, ale przepiękna, gorąca oraz iskrząca historia. Świetna fabuła, znakomicie wykreowani bohaterowie i nieodłączny gorący seks.

Taką kocham naszą Anetę, uwielbiam jej książki i już nie mogę się doczekać następnych. – Wasza madziara.malfoy ,Magdalena Spirydowicz

 

W życiu nie ma przypadków, a jednak Lara i Maks spotykają się za jego sprawą.

Przypadkowa znajomość to opowieść właśnie o nich. O niezwykle gorącym

Uczuciu, które rozpali wasze zmysły. To historia o wielkiej miłości, utraconym zaufaniu, walce o swoje szczęście i lepszą przyszłość.

Ta książka was rozpali, wzruszy i sprawi, że serce zabije wam mocniej

Pokochacie ją, tak jak ja.

Polecam z całego serca! – Aleksandra Lewenhaupt – Autorka

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 279

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (130 ocen)
66
21
19
11
13
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Elzbieta1605

Nie polecam

Szok i niedowierzanie, że można wydać coś tak marnego. Nawet nie byłam w stanie przeczytać tego dokładnie, ominęłam większość opisów seksu, bo ileż można … Choćbym chciała, nie potrafię znaleźć tu nic pozytywnego - styl fatalny, zdania krótkie, chaotyczne. Bohaterowie to jakaś tragedia - od mężczyzny bardziej realistyczny jest krasnoludek z baśni o Królewnie Śnieżce, kobieta zaś przydaje się wyłącznie w scenach seksu, nic bowiem ciekawego do roboty ani powiedzenia nie ma. W sumie bowiem naprawdę niewiele się dzieje: spotykają się przypadkiem, po traumatycznych przeżyciach kobieta bez oporów ląduje z obcym facetem w łóżku i w dodatku po kilku godzinach zakochują się w sobie na smierć. No masakra… A, zapomniałabym - przy okazji, w zasadzie nie wiadomo dlaczego, kobieta okazuje się być jedynym i niezawodnym lekarstwem dla mężczyzny na wyciągnięcie go z głębokiej depresji, trwającej rzekomo 10 albo 5 lat (trudno stwierdzić, bo bohater sam się gubi :)) W jeden dzień udaje się jej dokonać ...
20
Nefela

Nie polecam

Przeczytałam do końca ,żeby być sprawiedliwą w ocenie . Że książka nie powala ,to aż nazbyt delikatne określenie .Płytka mimo chęci połączenia kilku wątków dramatycznych i traumatycznych . Nie ,nie i nie Przykro mi ,nie polecam
10
aspia

Z braku laku…

Mimo "dramatu" to było tak słodko landrynkowe że zęby bolą. Dało się przeczytać, ale...
10
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

🔥Kolejne spotkanie z „Przypadkową znajomością” dostarczyła mi ponownie mnóstwa wrażeń! To co otrzymujemy w tej lekturze jest emocjonalnym rollecosterem emocji-poprzez zdradę,strach,ratunek,gorące sceny….kończąc na powrocie przeszłości z podwojoną siłą. Autorka nie pozwala ani na sekundę odpocząć.Serwuje nam wydarzenia z życia bohaterów w dynamicznym tempie i wcale nie są one spokojne.Jest niebezpiecznie oraz gorąco. Wraz z rozwojem zdarzeń moje zaskoczenie było coraz większe!!! Myśląc,że nic mnie nie zaskoczy,to za chwile jest jeszcze ciekawiej. Powinniśmy być świadomi,że warto cieszyć się chwilą,bo nic w życiu nie trwa wiecznie-o tym wielokrotnie przekonają się nasi bohaterowie. Polubiłam się z obojgiem postaci.Są oni ciekawymi,pełnymi ambicjami i nie idącymi na łatwiznę osobami.Kochają swoją prace i oddają się jej w całości.To pokazuje,że warto robić to,co się kocha,ponieważ wtedy jesteśmy spełnieni i szczęśliwi. Zaintrygowała mnie mama Lary….o tej kobiecie napisałabym kilka epit...
00
Magdalena2011

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam serdecznie 😀
00

Popularność




Tej autorki w Wydawnictwie WasPos

CYKL PRZEKROCZYĆ GRANICĘ

Przekroczyć granicę. Tom 1

Przekroczyć granicę. Tom 1

POZOSTAŁE POZYCJE

Za wszelką cenę

Przypadkowa znajomość

Jej tajemnica (premiera listopad 2023 r.)

Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka

Copyright © by Aneta Sołopa, 2023Copyright © Wydawnictwo WasPos, 2023All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Projekt okładki: Patrycja Kiewlak

Zdjęcie na okładce: © by LightField Studios/Shutterstock

Wektor przy nagłówkach: Obraz Marcin z Pixabay

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

ISBN 978-83-8290-368-3

Wydawnictwo WasPosWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Rozdział pierwszy

Rozdział drugi

Rozdział trzeci

Rozdział czwarty

Rozdział piąty

Rozdział szósty

Rozdział siódmy

Rozdział ósmy

Rozdział dziewiąty

Rozdział dziesiąty

Rozdział jedenasty

Rozdział dwunasty

Rozdział trzynasty

Rozdział czternasty

Rozdział piętnasty

Rozdział szesnasty

Rozdział siedemnasty

Rozdział osiemnasty

Rozdział pierwszy

Prawda

W piątkowe popołudnie wychodzę z pracy z przyjemnością, chyba jak każdy.

Ale tym razem mam wyjątkowy powód.

Mój mąż zaprasza mnie na romantyczny weekend w Augustowie – stolicy mazurskich jezior. Jestem tym zszokowana, choć pozytywnie. Może nareszcie coś się między nami ułoży.

Ostatnio ciągle wyjeżdża w delegacje na Warmię, a ja zostaję sama w domu.

I z jednej strony mnie to cieszy, a z drugiej wiem, że nieuchronnie oddalamy się od siebie coraz bardziej.

Z perspektywy czasu, po prawie sześciu latach małżeństwa, wydaje mi się, że nigdy tak naprawdę nie łączyło nas nic głębszego. Raczej ekonomia i chęć wyrwania się z naszego fanatycznie religijnego środowiska doprowadziły nas przed ołtarz.

Nie mogę jednak powiedzieć, że kiedykolwiek było mi z nim źle.

Ale to pewnie dlatego, że niczego innego nie znałam i nie znam. Nie oczekuję nigdy od mojego męża rzeczy niemożliwych.

I sama mu ich nie zapewniam. Nie umiemy rozmawiać o naszych potrzebach, nie tylko tych fizycznych, ale również mentalnych.

A łóżkowych chyba przede wszystkim. To prawdopodobnie wina naszego wychowania, choć pewnie, gdybyśmy byli w sobie bardziej zakochani, bylibyśmy wobec siebie również bardziej otwarci.

Właśnie od tego piątku, kiedy mój mąż zaproponował nam weekendowy relaks na Mazurach, piekło się pode mną otworzyło.

Docieramy na miejsce późnym wieczorem, jest środek lata, temperatura nawet w nocy przekracza wszelkie normy.

Mój mąż nigdy nie był wobec mnie wylewny, nie przytulał, nie całował i nie dotykał, ale kiedy proponuje mi wspólny spacer w świetle księżyca, moje serce na nowo drży, jak wtedy, kiedy nasi rodzice poznali nas ze sobą.

Bierzemy po drinku w otwartym jeszcze barze przy jeziorze i idziemy na plażę. Naprawdę to mnie relaksuje, nie pamiętam już, kiedy miałam wolny weekend od pracy i codziennych obowiązków.

Zazwyczaj w każdą sobotę i niedzielę jestem zajęta, a wolne mam w tygodniu, choć też nie zawsze. To z racji zawodu, który wykonuję, mianowicie jestem fotografem.

W weekendy robię zdjęcia na weselach, osiemnastkach, wieczorach panieńskich, komuniach i innych dużych imprezach, a w tygodniu pracuję w wynajmowanym studio, robiąc sesje noworodkowe, dziecięce, szkolne, świąteczne i tym podobne.

Jeden dzień w tygodniu robię także okładkę dla magazynu „Europe”, najchętniej kupowanego tygodnika w Polsce. Z tego wszystkiego zarabiam niezłe pieniądze, które skrupulatnie odkładam na swoim koncie oszczędnościowym. Marzę, żeby kupić własny lokal i urządzić studio z prawdziwego zdarzenia. Już niewiele mi brakuje, jeszcze sto tysięcy i moje marzenie się spełni.

Z mężem wynajmujemy mieszkanie od ślubu, po którym zwyczajnie uciekliśmy z naszej małej, okropnej wsi.

Nie mamy niestety nic wspólnego, nawet psa, ale najgorsze jest to, że nam obojgu taki obrót spraw odpowiada, jakby wisiało nad nami widmo nieuchronnego rozstania. Spacerujemy plażą w tę i z powrotem, milcząc, i wracamy do hotelu. To by było na tyle, jeśli chodzi o romantyzm mojego męża.

Leżę, nie śpiąc. Marzę o czymś więcej, choć nie potrafię sprecyzować o czym. O jakimś bodźcu, który znowu pozwoli mi spojrzeć na męża z jakimkolwiek głębszym uczuciem, ale nic nie wskazuje na to, że ten bodziec pojawi się w najbliższej przyszłości.

W sobotę, po śniadaniu, wychodzimy zwiedzić Augustów i kupić kilka pamiątek dla znajomych.

Kierujemy się do restauracji na obiad, a tam dostajemy zaproszenia na wieczorną imprezę. I zamierzam się na nią odstawić jak nigdy wcześniej.

Mam metr siedemdziesiąt, ale ze względu na swoją pracę szpilki wkładam tylko od czasu do czasu. Włosy koloru kasztanowego brązu są długie i gęste, zawsze związane w artystyczny nieład. Tym razem na imprezę zamierzam zostawić je rozpuszczone.

Poza tym jestem dosyć szczupła, nie za bardzo seksowna, choć staram się to jakoś maskować. Niebieskie oczy idealnie pasują do ciemnych włosów.

Wkładam czarną mini. Nigdy się tak nie ubieram, nie mam dokąd. Każdy weekend mam zajęty, a na wesela zazwyczaj wkładam spodnie i bluzkę koszulową, z powodu wygody.

Zresztą… nie mam też dla kogo tak się stroić. Mój mąż kompletnie nie zwraca uwagi na to, czy jestem w spodniach czy w spódnicy. Nie pamiętam, by kiedykolwiek powiedział mi, że pięknie wyglądam, chyba jeszcze przed ślubem, kiedy się starał. Dla niego najważniejsze jest, abym raz w miesiącu na nasze krótkie sam na sam pod kołdrą nie miała majtek. Ot co.

Idziemy razem, poznajemy kilku ludzi, z którymi zajmujemy stolik, i impreza jest naprawdę zajebista.

Tańczę z mężami moich nowych koleżanek, a one z moim i to jest prawdziwy relaks, którego potrzebuję. Wypijam kilka drinków, od których szumi mi w głowie, i nagle stwierdzam, że mój mąż gdzieś zniknął.

Wyjmuję więc swój telefon, wybieram numer, ale wątpię, aby odebrał o tej porze, wśród tych hałasów. Wychodzę więc przed lokal rozejrzeć się i pozbierać myśli w spokoju. Przechodzę ulicą w tę i z powrotem… A wtedy nareszcie go dostrzegam.

Nie jest jednak sam.

Siedzi na ławce w niewielkim, pobliskim parku, tuż pod latarnią, a na jego kolanach siedzi jakaś dziwka.

Zatyka mnie.

Zaczynam dygotać z nerwów, nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Okej, wiem, że między nami nie jest najlepiej, ale to? Zdrada?

Jak on może mi to robić?

Zdenerwowanie natychmiast przechodzi w złość. Ruszam szybkim krokiem przed siebie i po chwili znajduję się tuż przed twarzą mojego zakłamanego męża. Są jednak tak zajęci całowaniem się, że na początku nawet nie zwracają na mnie uwagi, póki nie szarpię tej dziwki za ramię.

– Kurwa! – krzyczę, ściągając ją z kolan męża. – Daniel, co to ma być?! – pytam wkurwiona nie na żarty.

Mąż spogląda na mnie i uśmiecha się bezczelnie, biorąc swoją nową dupę za rękę.

– Wziąłem sobie to, czego nigdy mi nie dałaś, Lara. Mam kogoś, jak dobrze widzisz.

– Chyba sobie żartujesz – odpowiadam histerycznym głosem.

– Nie. Nie trwa to od wczoraj i z nami koniec, Lara. Rób, co chcesz – odpowiada, szokując mnie do nieprzytomności, i odchodzi ze swoją kochanką za rękę.

Patrzę w ślad za nimi, nie mogąc wydusić ani słów, ani łez.

Ja pierdolę. Co się właściwie stało? Mąż ot tak po prostu zostawił mnie w środku lata, podczas naszego romantycznego weekendu, i odszedł… Jak to w ogóle możliwe, że niczego wcześniej nie zauważyłam?

Siedzę na ławce, nie wiem jak długo, myśląc o tym, jak to wszystko się mogło stać.

I nie, kurwa.

Nie będę płakać.

Nie dam mu tej satysfakcji.

Zbieram się w sobie i udaję się na drugą stronę ulicy, gdzie znajdują się kluby nocne.

Wchodzę do pierwszego lepszego, podchodzę do baru i zamawiam sobie drinka. Sączę go powoli, rozglądając się za towarzystwem.

Nigdy jeszcze czegoś takiego nie robiłam, ale skoro mojemu mężowi wolno, dlaczego mi nie?

I znajduję je, a raczej go.

Uśmiecha się do mnie, podnosząc swoją szklankę ze złocistym trunkiem, wygląda na młodszego ode mnie, ale to mi nie przeszkadza.

Niech podejdzie – myślę.

Niech podejdzie.

I podchodzi, podaje mi rękę, całuje mnie w dłoń i się przedstawia.

– Marek. – Jego głos jest głęboki i seksowny.

Mężczyzna uśmiecha się zachęcająco, jakby wiedział, że tego właśnie potrzebuję. Rozerwać się. Nic więcej.

Przez całe życie nie miałam rozrywki, to teraz sobie ją zapewnię. Natychmiast.

– Lara – odpowiadam, po czym wypijam drinka do końca.

– Chyba nie jesteś stąd? – dopytuje się nieznajomy, ale nie zamierzam go poznawać ani pozwolić się poznać.

Chcę się upić, bawić, a później zobaczymy.

– Czy to ma jakieś znaczenie? – pytam zaczepnie, przywołując gestem kelnera. – Jeszcze raz to samo.

– Dla nas obojga – odpowiada tajemniczy Marek, wyciągając swoją kartę płatniczą.

Patrzymy sobie w oczy i po intensywności spojrzenia – choć nie do końca wiem, co znaczy – poznaję, że mu się podobam. Wyglądam dzisiaj naprawdę dobrze, tylko mojego męża to nie obchodzi. Jebany hipokryta.

Nie chcę więcej o tym myśleć. Później będę się martwić.

Bo później będę musiała zająć się rozwodem i potrzebuję mieć na to siłę.

– Zatańczysz? – pyta mnie nieznajomy po głębokich, milczących rozważaniach.

Spoglądam na niego, starając się wyglądać kusząco.

Z przykrością jednak stwierdzam, że mój nieznajomy traci przy bliższym poznaniu. Śmierdzi papierosami i tanią whisky, ma byle jak ogoloną brodę, byle jak wyczyszczone paznokcie, a jego koszula z pewnością pamięta lepsze czasy. Wypijam więc swojego drinka do końca i myślę sobie: chuj, będzie mi wszystko jedno.

– Jasne – odpowiadam, podnosząc się z hokera.

Dookoła tłum młodych ludzi bawi się razem z nami.

Ale nasz taniec przeradza się w bardzo zmysłowe macanki. Nie chcę tego, nie chcę, żeby wszyscy ludzie widzieli, jak się puszczam po raz pierwszy w życiu. Odpycham zatem nieznajomego Marka i wracam do baru, tam zamawiam całą butelkę tego dobrego, złocistego trunku.

– Idziemy stąd – mówię, płacę i ciągnę swojego tajemniczego przybysza na zewnątrz.

Nie znam tego miasta, tego miejsca i zakątka, więc pozwalam się poprowadzić.

Po drodze wypijamy prawie całą butelkę i naprawdę czuję, że jestem już poważnie wstawiona. Patrzę na Marka i myślę sobie, że mogę to zrobić.

I że chcę to zrobić.

Dla siebie, Lara. Poczuj to. To tylko przygoda.

Seks.

Należy ci się to.

I daję się ponieść tej emocji, a Marek całuje mnie zapamiętale, obejmując za pośladki. Jest łapczywy, jego zarost drażni delikatną skórę mojej twarzy i cała przesiąkam zapachem papierosów, których nie cierpię.

W końcu siadamy na piasku, na plaży, na której nie widać żywego ducha, a Marek zupełnie bez ceregieli i jakiejkolwiek delikatności wkłada mi rękę w majtki.

Nie spodziewam się tego.

A czego, kurwa, się spodziewałaś Lara, co? – podpowiada śmiertelnie poważny głos w mojej głowie. Zachowujesz się jak kurwa, to traktuje cię jak kurwę i nią będziesz, jeśli to się stanie.

Ta świadomość kompletnie otrzeźwia mnie z zamroczenia. Natychmiast odpycham Marka, próbując od razu wstać, ale on nie daje za wygraną. Popycha mnie z powrotem na piasek i jego ręka znowu chce powędrować pod moją sukienkę, ale chwytam ją w porę.

– Nie – mówię stanowczo, patrząc mu w oczy w nadziei, że to go przekona, ale widzę, że nie przekonuje. – Nie chcę. Wiem, że dałam ci coś innego do zrozumienia, ale puść mnie teraz.

Ale on nie puszcza. Chwyta mnie drugą dłonią za kolano i ściska przeraźliwie mocno, jednocześnie próbując rozchylić mi nogi. Złączam je z powrotem, obciągam sukienkę i odpycham go od siebie jeszcze bardziej. Marek jednak jest silniejszy.

Chwyta mnie brutalnie za nadgarstki i po prostu na mnie wchodzi.

Tego jest za wiele.

Zaczynam krzyczeć, błagać go, żeby mnie puścił, i się wyrywać, ale to nic nie daje. Dookoła nikogo nie ma, a ja nie mam tyle siły, żeby się całkowicie wyswobodzić. Palce Marka znowu zbliżają się do mojej cipki i teraz nic nie mogę na to poradzić. Łzy płyną mi potokiem, krzyki nikną w szumie wiatru i fal, ale żadna pomoc nie nadchodzi.

– Puszczaj mnie, kurwa! Proszę, puść, nie dotykaj! – krzyczę ostatkiem sił, ale wtedy popycha mnie na piasek tak mocno, że uderzam głową o twarde podłoże i nastaje ciemność.

Przebudzam się i czuję, że jestem przykryta, a ktoś trzyma mnie na rękach. Ten ktoś ładnie pachnie. To jaśmin.

Próbuję przekręcić głowę, żeby zobaczyć twarz tego anioła, ale boli mnie okropnie, więc rezygnuję z tego. Po chwili kompletnego zamroczenia dociera do mnie, co się stało i co zrobiłam, a wtedy płacz i wymioty zaczynają mnie dławić w gardle.

– Spokojnie, uspokój się, jesteś bezpieczna. – Słyszę słodki, delikatny i męski głos, ale to mi nie pomaga.

Wyszarpuję się z jego ramion i upadam na kolana, na asfalt, wymiotując. Tajemniczy zbawiciel trzyma moje włosy, a ja zanoszę się szlochem i oddaję wszystko, co wypiłam i zjadłam dzisiejszego wieczora. Macam się po ciele, bez ogródek wkładam też rękę pod sukienkę, nie zwracając uwagi na to, kto jest obok. Chyba nic mi nie zrobił. Ja pierdolę, jaka ja jestem głupia.

Oddycham głośno i głęboko, muszę się uspokoić i spojrzeć wreszcie na tego, który mnie uratował, ale nie zdążam tego zrobić, bo tuż przed moimi nogami parkuje jakieś auto, wyskakuje z niego drugi zbawiciel i podbiega do mnie.

Światła samochodu mnie oślepiają. Poprzedni nieznajomy podnosi mnie łagodnie za ramiona i sadza na siedzeniu, a nowy nieznajomy kuca przede mną i stara się pochwycić mój wzrok.

– Jak pani ma na imię? Niech pani odpowie.

To proste pytanie sprawia mi wielką trudność.

Boję się, że głos tak mi zadrży, iż go nie poznam. Kręcę więc głową, zanosząc się szlochem po raz kolejny. Nie podnoszę wzroku ani twarzy, zza włosów nie widać wyraźnie mojej buzi i kimkolwiek są, nie chcę, żeby widzieli mnie w takim stanie. Mogę tylko płakać i szlochać, nic więcej.

– Daj jej coś na uspokojenie, w ten sposób nigdy nie dojdzie do siebie – mówi jeden z nich.

– Powinniśmy zabrać ją do szpitala.

– Nie! – krzyczę i podrywam się z miejsca, lecz ktoś chwyta mnie w ramiona.

Choć próbuję się wyrwać, jego uścisk jest delikatny, ale mocny.

Nie hamuję się więcej. Wtulam twarz w ten słodki zapach i znowu zaczynam płakać. Po chwili czuję ukłucie i już nic nie ma dla mnie znaczenia.

Może umarłam.

A może żyję.

Może dopiero zacznę żyć.

Rozdział drugi

Ból

Budzę się z niezbyt głębokiego snu i otwieram oczy. Wpatruję się w żyrandol i sufit, którego nie znam. Leżę w łóżku, w pościeli, która jest delikatna w dotyku i pięknie pachnie, ale to też nie jest znajomy zapach. Podciągam się na łokciach, a moim oczom ukazuje się ubrany w piżamę mężczyzna siedzący w fotelu.

Jest naprawdę przystojny. Wysoki brunet, muskulatury Davida Hasselhoffa z jego najlepszych lat. Trzydniowy zarost, przystrzyżony pod linijkę i wpatrujące się we mnie z troską migdałowe oczy sprawiają, że przypominam sobie, co się dzisiaj wydarzyło, i znowu ból ogarnia moje ciało. Odwracam się plecami do nieznajomego, wtulam głowę w poduszkę i zaczynam płakać.

On pozwala na to, nie przerywając, a ja nie zaprzątam sobie głowy tym, gdzie jestem i jak się tu znalazłam. Tylko płaczę. Nie chcę nic więcej.

Po jakimś czasie uspokajam się nareszcie i opamiętuję. Ubrana jestem w koszulkę nocną jakiejś kobiety, a na tyłku mam damskie spodenki i majtki.

Obracam się ponownie w stronę nieznajomego i ze łzami w oczach pytam:

– Czy jest jakakolwiek szansa, żeby odwiózł mnie pan dzisiaj do Warszawy?

Przygląda mi się z czułością. Nikt tak na mnie nie patrzył.

Nigdy.

– Chciałbym odpowiedzieć, że tak i mógłbym cię odwieźć, ale lekarz zabronił ci wstawać przynajmniej przez dwanaście godzin. Chodzi tu o twoją głowę, w którą prawdopodobnie zostałaś uderzona. Nie chciałaś jechać do szpitala, więc będziesz musiała zostać tutaj – odpowiada spokojnie.

Wzdycham ze szlochem, ale kiwam głową i rozglądam się po tej wielkiej sypialni.

– Gdzie jestem?

– W moim domu – oznajmia. – Zbadał cię mój przyjaciel, lekarz. Pozwoliłem sobie zajrzeć do twojej torebki, chciałem powiadomić kogoś z twoich bliskich, ale twój mąż nie odbiera telefonu.

Na wspomnienie o moim mężu płacz zaczyna mnie dławić w gardle.

Szlocham i szlocham, a nieznajomy znowu tylko na mnie patrzy. I czeka, jakby chciał zapytać, ale sumienie mu nie pozwala. Ocieram łzy i pytam go, jak ma na imię.

– Maks. Szkoda, że spotykamy się w takich trudnych okolicznościach.

– Znalazłeś mnie na plaży? – dopytuję się, bo bardzo chcę wiedzieć, w jakim byłam wtedy stanie.

– Tak. Usłyszałem, jak krzyczysz. Na początku nie mogłem się zorientować, skąd dobiega ten przeraźliwy wrzask, ale w końcu trafiłem – odpowiada, nie spuszczając wzroku.

Czyta mi w myślach. Wie, co chcę wiedzieć. Widzi to w moim błagalnym spojrzeniu.

– Nie zgwałcił cię. Moi ludzie już go szukają.

Ostatnie zdanie dociera do mnie po chwili i patrzę na niego oniemiała.

– Naprawdę? – dopytuję się, na co tajemniczy Maks chwyta mnie za dłoń.

– Tak. Nie martw się. Odpocznij, tu jesteś bezpieczna – mówi, głaszcząc mnie po wewnętrznej stronie dłoni.

Oczy zachodzą mi łzami wdzięczności. Ktoś się o mnie zatroszczył bezinteresownie. To jakiś kosmos.

– Dziękuję… – wyszeptuję nareszcie głosem pełnym wzruszenia. – Nie wiem, co powiedzieć.

– Nic nie trzeba – odpowiada, wstając. – Śpij; jak rano poczujesz się lepiej, wrócimy do Warszawy – dodaje i chce wyjść z pokoju, ale ja nie chcę, żeby wychodził.

– Maks… zostaniesz ze mną? – pytam, kiedy ogląda się na mnie w drzwiach.

Jego sylwetka zajmuje całe wejście. Jest przystojnym, wyrzeźbionym, seksownym facetem, który ma pewnie miliony na koncie, nie tylko tym w banku. A mimo to mi pomógł.

– Nie chcę zostać tu sama, w tym obcym domu i pokoju. Proszę.

Uśmiecha się do mnie i wraca.

Kładzie się obok, wchodzi pod kołdrę i odnajduje moją dłoń.

– Jasne, że zostanę. Spokojnie. Teraz możesz płakać – mówi i chętnie z tego korzystam.

Obejmuje mnie ramieniem, a ja wypłakuję wszystkie łzy, choć nie wiedziałam, że można ich tyle mieć.

To mój nieznajomy tak pachnie i ten pokój nim pachnie. Jak najświeższy, najmłodszy jaśmin, który dopiero zakwitł. Ten zapach koi moje nerwy. Uspokajam się, odsuwam i patrzę mu w oczy.

– Pojechałam z mężem na romantyczny wypad – zaczynam opowiadać, wiedząc, że to mu się należy.

Zresztą, muszę się wygadać. Muszę znać jego zajebiście męski punkt widzenia.

– Chciałam się zrelaksować. Odprężyć. Uspokoić. Ale mój mąż miał inne plany. Wcale się z tym nie krył; niemal przedstawił mi swoją kochankę, rzucając w twarz, że ode mnie nigdy tego nie dostał. I poszłam wkurwiona się upić… potem spotkałam tego faceta… – Głos znowu zaczyna mi się łamać, a mój nieznajomy przytula mnie mocniej. – Sprowokowałam go. Zachowywałam się jak ostatnia dziwka. Nie ma nic, co może mnie usprawiedliwić, ale cieszę się, że mnie uratowałeś. Dziękuję.

Mówiąc to, zdaję sobie sprawę, co mogłoby się stać, gdyby jednak nie przybył na czas, i ta wiedza kompletnie mnie załamuje. Płaczę i płaczę, a Maks głaszcze mnie po włosach, ujmując drugą ręką mój podbródek.

– Spójrz na mnie. Proszę – mówi.

W końcu wykonuję jego polecenie i spoglądam w te migdałowe oczy swoimi, pełnymi łez.

– Zawsze masz prawo odmówić. I każdy facet musi to uszanować. Nie sprowokowałaś go. Powiedziałaś „nie”, to powinno być najważniejsze.

Te słowa dodają mi otuchy i przyznaję mu rację, ale mimo wszystko nie pochwalam swojego zachowania, ani trochę, choć teraz i tak już nic nie mogę na to poradzić. Z każdą minutą oddycham spokojniej, tuląc się do Maksa z ufnością. Przez całe życie nikt nie zrobił dla mnie tyle co on jednej nocy.

– Maks, to ty mnie przebrałeś? – pytam, na co uśmiecha się do mnie zabójczo.

– Nie. Moj przyjaciel cię zbadał, a jego żona pożyczyła nam te rzeczy i doprowadziła cię do porządku. Nie martw się – odpowiada i naprawdę mu wierzę, choć przecież go nie znam. – Lara, ty nie jesteś stąd?

– Nie. Przyjechaliśmy z Warszawy. Muszę jutro wrócić do rzeczywistości. Muszę pomyśleć, co teraz.

– Masz dokąd wrócić? – pyta, a jego troska naprawdę mi schlebia.

– Nie wiem. Wynajmujemy razem mieszkanie, ale jesteśmy od siebie niezależni finansowo. Nie uda mi się jednak niczego znaleźć tak szybko.

– Możesz zatrzymać się u mnie – odpowiada, szokując mnie do nieprzytomności. – Mam mieszkanie w Warszawie, choć sam tam nie mieszkam. Pod miastem mam swój dom. Póki czegoś nie znajdziesz, oczywiście.

Po raz kolejny patrzę na niego zupełnie oniemiała. Chcę coś wydusić i nie mogę, słowa przez długie chwile zostają mi w gardle.

– Maks, czemu to robisz? Czemu tak mi pomagasz? Przecież się nie znamy – dopytuję się, na co zagryza seksownie dolną wargę, jakby się wahał, czy odpowiedzieć.

Ale odpowiada, a to, co słyszę, mrozi mi krew w żyłach.

– Kiedy cię znalazłem… dziesięć lat temu ktoś znalazł tak moją siostrę bliźniaczkę – mówi, zacinając się. – I jej się nie udało. Została zgwałcona i zamordowana. I myślę sobie, że to może jakiś znak. Może miałem cię uratować, chociaż nie pomogłem jej. Zrobiłem to, a moje serce jest lżejsze o te wszystkie kilogramy cierpień, które na siebie brałem przez dziesięć lat od jej śmierci. A więc i ty uratowałaś mnie.

To, co mówi i jak mówi, sprawia, że zapominam na chwilę o swojej bądź co bądź niewielkiej tragedii. Patrzę na niego i wprost nie mogę uwierzyć, że mężczyzna może być taki wrażliwy, czuły i spokojny.

Uratowałam go.

I on mnie.

Ta wiedza powoduje, że się uśmiecham, wtulam jeszcze mocniej w jego bok i – czy chce, czy nie chce – musi mnie obejmować.

I zasypiam spokojniejsza niż kiedykolwiek w życiu.

Budzę się jeszcze nie do końca przytomna, czując wokół siebie roztaczający się zajebisty zapach jaśminu. Nie wiem, jak to możliwe, że można pachnieć tak wspaniale.

Otwieram oczy i patrzę prosto w tę przystojną, uśmiechniętą twarz. I od tego uśmiechu, tych słodkich, spokojnych oczu serce mi mięknie i czuję się tak, jak nigdy dotąd.

– Masz takie piękne i oryginalne imię – zaczyna Maks, nie powiedziawszy mi „dzień dobry”. – Jak spałaś?

Rozglądam się, przewracając na plecy po swojej stronie łóżka. Moje myśli są jeszcze zbyt ciężkie, aby mogły bez problemów ułożyć się w głowie.

– Chyba dobrze. Lara to skrót od Larysa, po jednej ze świętych. Moja mama jest bardzo religijna.

– Mogę cię o coś spytać? – pyta, choć to już było pytanie, na co uśmiecham się szczerze.

– Jasne.

– Tak wczoraj rozpaczałaś nad swoim małżeństwem?

To bardzo trafne pytanie, ale mnie zastanawia, dlaczego akurat to chce wiedzieć?

Patrzę na niego podejrzliwie, ale niczego nie dostrzegam, więc myślę, że mogę odpowiedzieć.

– Nie. Raczej nad swoją głupotą i nad tym, co mogłoby się stać, gdybyś się nie pojawił. Moje małżeństwo już dawno było skończone, nie myślałam po prostu, że skończy się tak brutalnie.

– Więc nie zamierzasz wracać do męża?

– Wyczyścić mu buty? Nie ma mowy – odpowiadam pewnie, na co Maks się śmieje. – Ale… skoro już mi tak pomagasz, miałabym jeszcze jedną prośbę – mówię i patrzę na niego, a chęci ma wypisane na twarzy. – Może pomożesz mi zabrać moje rzeczy? Samej zajmie mi to pół dnia.

– Typowa kobieta. Oczywiście, że ci pomogę. Chodź, zjemy coś i możemy ruszać – oznajmia, podrywając się z łóżka.

Wstaję więc i oglądam się dokładnie. Mam kilka siniaków na rękach, zdarte kolana i rzeczywiście, głowa mnie trochę boli, ale nie jest to ból nie do zniesienia.

Nie mogę tak wyjść na ulicę, muszę wrócić do hotelu po swoje rzeczy. Ale to Maks już załatwił, choć nie chce mi powiedzieć jak. Patrzę na niego ze łzami w oczach, a on odrywa się na chwilę od kuchennych czynności, głaszcze mnie po posiniaczonym ramieniu i prosi, żebym nie płakała.

Oglądam z ciekawością jego dłoń tak delikatnie sunącą po mojej ręce i to, co czuję, przeżywam po raz pierwszy. Patrzymy sobie w oczy głęboko, jakbyśmy chcieli tym spojrzeniem wyrazić coś, czego nie da się opowiedzieć.

– Maks, kim ty jesteś? – pytam w końcu, przerywając gęstniejącą ciszę.

Napięcie, które tworzy się między nami, jest niemal namacalne. Moje ciało drży, choć staram się to jakoś powstrzymać. To podniecenie, ale nie tylko fizyczne. W kilka minut zradza się coś między nami, ale może to wyłącznie wdzięczność. Maks puszcza moje ramię, stawia przede mną kawę i odpowiada, a odpowiedź mnie szokuje.

– Jestem właścicielem Europe Industries.

Ja pierdolę.

– Maks, jesteś moim szefem! – krzyczę, na co patrzy na mnie oniemiały. – Robię okładkę dla „Europy” od prawie roku – dodaję, wyjaśniając wszelkie wątpliwości.

Maks się uśmiecha.

– Tylko na papierze jestem właścicielem magazynu, Lara, nie znam się na tym kompletnie, moja mama się tym zajmuje, ale pewnie też nie ona cię zatrudniła – odpowiada, na co w sumie oddycham z ulgą. – Więc jesteś fotografem?

– Tak. Wynajmuję studio na przedmieściach. Ale imprezy okolicznościowe też obsługuję, do końca roku mam wszystkie weekendy zajęte. Potrzebuję kasy, a teraz będę jej potrzebować jeszcze bardziej – mówię, częstując się zajebiście smaczną jajecznicą.

Nie pamiętam, żeby mój mąż kiedykolwiek przygotował dla mnie śniadanie. Maks też nie musiał tego robić, ale zrobił, a moje serce przyjęło to z ochotą. Tę drobną troskę, której w moim życiu nie miałam wiele.

– Na co zbierasz?

– Chcę kupić lokal i tam urządzić swoje studio – odpowiadam.

Maks uśmiecha się tak szczerze, że niczego bardziej prawdziwego nie widziałam w całym swoim życiu. Patrzę na niego zaskoczona.

– Miałbym dla ciebie propozycję.

– No, nie wierzę, Maks. Cokolwiek to jest, nie mogę tego przyjąć, już wystarczająco dużo dla mnie zrobiłeś – przerywam mu, zanim skończy.

– Jest w naszym biurowcu lokal do sprzedania. W centrum miasta. Czysty biznes, Lara, na pewno cię stać. Możesz sama zobaczyć – odpowiada, patrząc mi w oczy. – I… – urywa, widząc moją oczekującą minę – widywalibyśmy się częściej.

Otwieram usta jak ryba wyciągnięta z wody. Ręce zaczynają mi drżeć, w ogóle podniecenie ogarnia moje ciało od tych słodkich słów. Boże. On chce mnie jeszcze widywać. Nie mogę w to uwierzyć.

I ten szok Maks odczytuje mylnie.

– Oczywiście nie czuj się do niczego zobowiązana. To tylko propozycja.

Nic nie odpowiadam, bo nie wiem, co odpowiedzieć. To takie emocje, których nigdy nie przeżywałam.

Po pierwsze, ktoś zatroszczył się o mnie zupełnie bezinteresownie.

Po drugie, chce mi pomóc, również bezinteresownie.

Po trzecie, ten mężczyzna jest seksowny i przystojny, a ja dopiero rozstałam się z mężem.

I dokąd to wszystko może zmierzać?

Na razie lepiej, żeby zostało tak, jak jest.

– Dziękuję ci, Maks. Przyjdę zobaczyć lokal, może w środę, jeśli ci pasuje, bo teraz mam dwa dni wolnego, a ja rzadko mam wolne – mówię neutralnie, nie odpowiadając na jego zaczepne stwierdzenie, że widywalibyśmy się częściej, choć całe moje ja pragnie powiedzieć „tak”.

Maks, mimo że nie znam go wcale, należy raczej do mężczyzn, których pragnie każda kobieta. Czuły, sympatyczny, troskliwy. Przystojny i bogaty.

I na takie ideały powinno się uważać.

Ale przynajmniej ból minął, kiedy patrzyłam na jego delikatne dłonie na kierownicy i układałam sobie jego słowa w duszy.

Chcę się z tobą widywać częściej.

Po prostu chcę, nieważne, kim jesteś.

Rozdział trzeci

Zatracenie

Dojeżdżamy do Warszawy po południu.

Wchodzę do swojego mieszkania i wiem na pewno, że mojego męża tu nie było, odkąd opuściliśmy je razem w piątkowe popołudnie.

Wyciągam wszystkie walizki, które mam, i pakuję swojej rzeczy, opróżniając po kolei wszystkie pokoje. Maks znosi torby do swojego auta, choć proszę go, żeby znosił je do mojego, które i tak muszę stąd zabrać.

– To sobie zabierzesz – odpowiada tonem nieznoszącym sprzeciwu, kiedy pakuję mój zajebiście drogi sprzęt do pracy.

Mogłabym stracić wszystko, ale to muszę mieć ze sobą. Zbyt wiele wyrzeczeń mnie kosztowało to, gdzie teraz jestem dzięki swojemu uporowi.

– Mam nadzieję, że nie mieszkasz w luksusowym apartamencie. Nie stać mnie na to – mówię, choć wiem, że pewnie nie zechce ode mnie żadnych pieniędzy.

I rzeczywiście, po chwili Maks znajduje się tuż przede mną i chwyta swoimi zajebiście delikatnymi palcami za mój podbródek, zmuszając, żebym na niego spojrzała.

Jesteśmy bardzo blisko siebie i raczej na pewno nie byłam nigdy tak blisko nikogo. Przechodzą mnie wibracje podniecenia, a oddech staje się urywany.

Maks zbliża swoje usta do moich i wiem, że to się stanie. Za chwilę. Po raz pierwszy, nie licząc brutalnego Marka z baru, pocałuje mnie ktoś inny niż mąż, a ja to odwzajemnię z ochotą.

Ale Maks mnie nie całuje. Patrzy tylko w moje oczy, zaglądając do serca, które przyjęłoby go z ochotą.

– Na razie się tym nie martw. Mam dość pieniędzy, Lara… Chcę, żebyś czuła się bezpiecznie.

Te słowa są mi droższe niż cokolwiek innego na świecie. Maks jest moim marzeniem. Co za facet.

– Czuję się bezpiecznie – odpowiadam po chwili rozważań. – Nigdy się tak nie czułam. Nie wiem, jak ci się za to wszystko odwdzięczę.

– Nie musisz. Nic nie musisz robić – dodaje, kładąc dłoń na moim policzku.

Tym razem mam mokro w majtkach.

Mój mąż przez cały nasz śmieszny związek nie umiał tego sprawić. Maks oczarował mnie kompletnie. Te oczy, bezustannie patrzące na mnie z troską, te usta i ten zapach prawdziwego mężczyzny.

Mogę się zatracić, ale nie powinnam tego robić.

Jeszcze nie teraz.

Uśmiecham się więc i chwytam jego dłoń, odsuwam od policzka i wplatam w nią swoje palce. Chcę być blisko i chcę, żeby o tym wiedział.

– Może chociaż zrobię nam jakąś kolację? W ramach podziękowań? Tyle chyba możesz przyjąć – mówię, a jego odpowiedź wprawia mnie w osłupienie.

– Nie pamiętam, kiedy ktoś coś dla mnie zrobił czy ugotował. Taką formę wdzięczności przyjmę i poproszę o więcej – odpowiada.

Chcę go zapytać, dlaczego taki fajny facet nie ma kobiety, która by mu gotowała, ale uznaję, że to może poczekać. To ode mnie chce kolacji, nie od innej. To ja jestem obok.

I cieszę się z tego.

Zawozimy moje rzeczy do najdroższego apartamentowca w tym mieście, po drodze robiąc zakupy na kolację.

Miałam rację, nie stać mnie na wynajem dziesięciu metrów kwadratowych w tym budynku, a co dopiero mieszkania.

Ale zdaje się, że trafiłam idealnie z tym, że Maks prawdopodobnie ma w domu basen, bo prowadzi mnie na najwyższe piętro, przykłada palec do zabezpieczenia drzwi i prosi, żebym przyłożyła swój.

Co chwilę szokuje mnie jeszcze bardziej.

Obdarowuje mnie zaufaniem, którego ja nie miałam nigdy dla nikogo.

I jakaś część mnie wie, że to nie przychodzi mu z łatwością. Przyciskam palec, Maks podaje mi jeszcze kod w razie potrzeby, ale zanim wejdziemy, chwytam go za dłoń, ponownie splatam nasze palce razem i zatrzymuję na korytarzu.

– Maks… dzięki – mówię i myślę sobie, że może to stanie się teraz.

Myślę, że moje oczy mnie zdradzają i widać w nich to pragnienie, ale chyba jednak nie.

Maks spogląda na mnie przez chwilę, po czym uśmiecha się blado, spuszcza wzrok i ciągnie mnie do środka.

Znajduję się w największym mieszkaniu, jakie kiedykolwiek widziałam. Przestrzeń jest tutaj otwarta, salon połączony jest z niewielką kuchnią, a okno na całej ścianie z widokiem na miasto zachęca, żeby stać przy nim godzinami. Podchodzę do niego, patrząc na zewnątrz z przyjemnością.

– Napijesz się czegoś? – pyta Maks i prawdę mówiąc, mam ochotę na drinka. – Alkoholu mam pod dostatkiem – odpowiada Maks, wyjmując wódkę z lodówki i lód z zamrażarki.

Miesza soki i podaje mi drinka, który jest naprawdę orzeźwiający.

– A ty nie pijesz? – pytam, kiedy widzę, że tylko mi się przygląda zamiast wypić ze mną.

– Po kolacji muszę wrócić do siebie.

– Nie zostaniesz ze mną? – dopytuję się, co go zdecydowanie zaskakuje, a ja gryzę się w język.

Jak to, kurwa, wygląda? Jakbym w ramach podziękowania chciała mu wskoczyć do łóżka. Lara, to już drugi raz w ciągu dwóch dni, kiedy kreujesz się na dziwkę i zajebiście ci to wychodzi.

– Jeśli chcesz, zostanę – odpowiada Maks.

Całe moje ja krzyczy „tak”, a mój uśmiech mówi mu wszystko.

Wystarczy, Lara. Za chwilę na niego usiądziesz.

– Po prostu nie chcę być tu sama, przynajmniej tej pierwszej nocy. Obce miejsce i w ogóle… czuję się bezpieczniej, kiedy jesteś obok.

Nie pamiętam, czy kiedykolwiek byłam tak szczera wobec mojego męża. I nawzajem.

Nauczyłam się dbać o siebie i swoje poczucie bezpieczeństwa, to nie jest coś zupełnie mi znanego. Dopiero teraz to odnajduję, gdzieś tam między wierszami i spojrzeniami Maksa.

To niewiarygodne, jak w jeden dzień zdołał trafić wprost do mojego serca.

I chyba wiem, dlaczego tak się dzieje. Ja tego potrzebuję. Bo nigdy tego nie miałam.

– Okej, to zejdę po twoje rzeczy, a ty się rozgość.

– Pomogę ci – odpowiadam, podrywając się z krzesła.

– Nie. Ja jestem silnym, zdrowym mężczyzną, który może przynieść walizki. Ty możesz poczuć się jak u siebie. Zaufaj mi – mówi, ale nie musi o to prosić.

Ufam mu, a to zaufanie nie ma żadnych granic.

Oglądam mieszkanie, ale naprawdę wygląda, jakby ktoś wpadał tu tylko od czasu do czasu, choć kurz nie zalega w kątach.

Sypialnia ma wielkie łóżko, a obok znajdują się garderoba i łazienka. Tego potrzebuję. Pomyśleć pod prysznicem.

Po wczorajszych wydarzeniach nie miałam nawet głowy do tego, żeby się wykąpać, a kiedy ciepły strumień wody spada na moje ciało, myśli zaczynają krążyć lepiej i bardziej trzeźwo.

Maks do głębi oczarował mnie swoim zachowaniem.

Nic o nim nie wiem, jedynie to, że obwinia się o śmierć siostry, a to musiała być dla niego potężna tragedia, którą przeżywa do dziś.

Jest szarmancki, inteligentny, czuły i przystojny, a kiedy jego oczy wpatrują się w moje, mam ochotę płynąć na chmurach. Sprawia, że nie myślę o mężu i zdradzie, która mnie naprawdę ukłuła, choć moje uczucia do niego umarły już dawno.

A to, co czuję, kiedy dłoń Maksa znajduje się w mojej albo kiedy ten mężczyzna dotyka mnie tak nieskończenie czule i ostrożnie, jest nie do opisania. Całe moje ciało chce jakby przylgnąć do niego na to wołanie.

Ja go pragnę.

Ja pierdolę.

Nigdy nie pragnęłam tylko dla samego pragnienia zaspokojenia potrzeby i teraz pewnie też tak nie jest, ale pragnę jego ciepła, zdecydowania i czułości.

Nigdy nie pragnęłam swojego męża w taki sposób, a nie było w moim życiu nikogo poza nim. Na tę myśl zamiast spokoju w moją głowę wdziera się jeszcze więcej wątpliwości.

Lara, nie znasz go. Mąż cię wystawił i wydaje ci się, że jeśli ktoś jest miły i chce ci pomóc, ty czujesz Bóg wie co – przekonuję siebie przez następne minuty.

Moje myśli żyją jednak swoim życiem i biegną swoją drogą, a ja nie mogę ich powstrzymać. Wychodzę spod prysznica, wycieram się i nagle zdaję sobie sprawę, że nie mam się w co ubrać. Moje walizki są pewnie gdzieś w salonie, Maks je dopiero przyniósł.

Pięknie.

Rozglądam się po łazience i widzę granatowy, ciepły szlafrok, pachnący Maksem.

Nakładam go, owijam się szczelnie i cieszę się, że sięga mi do kostek. Wychodzę do salonu, połączonego z kuchnią, i czuję już jakieś zapachy. To Maks pichci coś przy kuchence. Patrzę na zegarek, byłam pod prysznicem prawie godzinę. Ja pierdolę.

– Nie chciałem ci przeszkadzać. W porządku? – pyta, podając mi drinka.

Siadam przy stole i z przyjemnością obserwuję poczynania Maska. Kręci się po kuchni w rytm muzyki z radia i co chwilę ogląda na mnie z uśmiechem.

– To ja miałam gotować.

– Może będzie jeszcze okazja. Dzisiaj ja się tym zajmę.

– Niańczysz mnie jak dziecko. Uważaj, bo mogę to polubić – odpowiadam ze śmiechem.