47,99 zł
Pokochaj kobietę, którą jesteś– KAŻDA Z NAS ZASŁUGUJE NA TO, BY BYĆ KOCHANĄ. ZWŁASZCZA PRZEZ SAMĄ SIEBIE
Profesor Ewa Mojs, doświadczona neuropsycholożka i terapeutka, w rozmowie z Marią Mazurek opowiada o tym, co znaczy być kobietą i jak odnaleźć drogę do szczęścia. Wyjaśnia, jak działają nasze umysły, czym biologicznie różnimy się od mężczyzn i co możemy zrobić, aby budować relacje w zgodzie ze sobą. Z wielką wrażliwością mówi o kobietach z różnych pokoleń, o ich problemach związanych z karierą i macierzyństwem, chorobach i strachu przed przemijaniem, a także trudnych relacjach w związku i rodzinie.
Z TEJ KSIĄŻKI DOWIESZ SIĘ:
MOŻESZ BYĆ SZCZĘŚLIWA W ŚWIECIE SKROJONYM POD MĘŻCZYZN
Wierzę, że świat kobiet jest tym radośniejszym, troskliwszym i nastawionym na głębsze relacje. Ale przez lata był również światem lekceważonym, pomijanym, uważanym za gorszy. Czas, abyśmy zaczęły cieszyć się z tego, że jesteśmy kobietami. – fragment książki
prof. Ewa Mojs– psycholożka kliniczna, neuropsycholożka, terapeutka i nauczycielka akademicka. Kieruje Katedrą Psychologii Klinicznej oraz Poradnią Zdrowia Psychicznego na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu. Promotorka prac dokorskich z neuropsychologii i autorka wielu badań z zakresu psychologii klinicznej.
Maria Mazurek– dziennikarka i publicystka specjalizująca się w wywiadach oraz reportażach o tematyce naukowej i społecznej. Autorka lub współautorka książek dla dzieci i dorosłych, między innymiW głowie zabójcy. Pierwszy polski profiler kryminalny na tropie najgłośniejszych zbrodni(z Maciejem Szaszkiewiczem).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Projekt okładki Patrycja Niewiadomska
Przygotowanie okładki do drukuKarolina Żelazińska-Sobiech
Redaktor prowadzącaMonika Koch
RedakcjaMaria Fredro-Smoleńska
KorektaMonika Pruska, Teresa Zielińska
Copyright © Maria Mazurek, Ewa Mojs, 2025 Copyright © by Wielka Litera Sp. z o.o., Warszawa 2025
Żaden fragment tej książki nie może być wykorzystywany do szkolenia systemów sztucznej inteligencji.
ISBN 978-83-8360-307-0
Wielka Litera Sp. z o.o. ul. Wiertnicza 36 02-952 Warszawa
Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.
Nie da się rozmawiać o tym, co to znaczy być kobietą, w oderwaniu od kultury, od momentu dziejowego. Nie da się sprowadzić kobiecości do biologii.
Gdyby miała pani urodzić się po raz drugi, to czy chciałaby pani urodzić się kobietą?
Czas i miejsce musiałyby zostać te same?
Tak.
W takim razie chyba wolałabym urodzić się mężczyzną.
Zaczynamy pesymistycznie.
Niekoniecznie. Teraz już dobrze mi być kobietą. Ale takie zadowolenie przyszło dopiero w okresie okołomenopauzalnym. Częściowo dlatego, że upływ czasu zdjął ze mnie presję spełniania cudzych oczekiwań, nauczył żyć na własnych zasadach. Ale w dużej części również dlatego, że świat zewnętrzny się zmienił.
Urodziłam się w 1970 roku. Gdy przypomnę sobie, jak wtedy wyglądało życie dziewczynek, a potem młodych kobiet – jakie były wzorce wychowania, jakie oczekiwania i jakie ich konsekwencje – to myślę sobie, że nie chciałabym drugi raz tego przeżywać. Dlatego upewniałam się, że nie mogę na poczet tego ćwiczenia wyobraźni zmienić czasu swoich narodzin. Przenieść swojego dzieciństwa, dojrzewania i młodości w przyszłość, na przykład o trzy dekady. Wtedy pewnie wolałabym zostać w świecie kobiet. Bo wierzę, że świat kobiet jest tym radośniejszym, troskliwszym, bardziej opiekuńczym i bardziej nastawionym na głębokie relacje niż świat męski. Ale przez lata świat kobiecy był również światem lekceważonym, pomijanym, uważanym za gorszy. Polska Ludowa nie była dobrym miejscem dla kobiet.
Ale to właśnie w PRL-u zaczęto dostrzegać w kobietach kogoś więcej niż matki, żony i opiekunki. To wtedy Polki zaczęły zdobywać wykształcenie, również wyższe, i pracować poza rolnictwem.
Zgadza się. Jeszcze w 1960 roku czterdzieści procent dziewczynek nie kontynuowało edukacji po ukończeniu szkoły podstawowej. Pod koniec lat osiemdziesiątych takie przypadki zdarzały się już rzadko. Za awansem edukacyjnym poszła również wzmożona aktywność zawodowa kobiet. W latach pięćdziesiątych więcej niż cztery na pięć mężatek nie pracowało. Tymczasem pod koniec lat osiemdziesiątych proporcje były już niemal odwrócone – pracowało ponad siedemdziesiąt procent kobiet.
Z pozoru te liczby pokazują, że kobiety w Polsce Ludowej zaliczyły niebywały skok emancypacyjny. Tylko że praca wcale nie była ich wyborem. Była koniecznością.
Ponieważ w powojennej Polsce brakowało mężczyzn, by odbudować gospodarkę?
W skali makro tak. Ale jest też skala mikro, dotycząca konkretnych rodzin, wyborów konkretnych kobiet. I te wybory były podyktowane bardzo prozaiczną koniecznością: jedna pensja zwyczajnie nie wystarczała, by utrzymać rodzinę. Nawet na podstawowym poziomie. Zatem mimo że kobiety zarabiały znacznie mniej od swoich mężów (różnicy w zarobkach nie udało nam się zlikwidować do dzisiaj, ale jest ona dużo mniejsza niż w latach Polski Ludowej), to jednak musiały dokładać się do domowego budżetu. Z badań socjologicznych przeprowadzonych w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych wśród robotnic wiemy, że większość z nich chętnie zrezygnowałaby ze swojej pracy, gdyby pensja męża wystarczała na utrzymanie rodziny.
Pojawiło się więc silne oczekiwanie społeczne, żeby kobiety pracowały. Ale oprócz tego wobec kobiet stawiano wysokie wymagania dotyczące wychowywania dzieci, sprzątania, gotowania, prasowania. Całej domowo-opiekuńczej sfery. Kobietom wciąż dokładano obowiązków. Jednocześnie nie uwalniano ich od tych, które miały do tej pory. To „odciążanie” kobiet – systemowe i kulturowe – powoli następuje dopiero teraz. Przez cały powojenny okres historii Polski, aż do końca dwudziestego wieku, kobiety miały pracować, a jednocześnie praktycznie nie mogły liczyć na wsparcie ani systemu, ani własnych partnerów. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale w najpowszechniejszym modelu opieka nad dziećmi i wszelkie obowiązki domowe były domeną kobiet. To nie był stan, w którym kobiecie było łatwo wychowywać dzieci. I niestety mocno się to na nich odbijało. Szczególnie na córkach, wobec których wymagania były zazwyczaj wyższe. Chłopcy dostawali więcej wolności, mogli znikać gdzieś na podwórku na wiele godzin. Dziewczynki miały częściej pomagać w domu, ale przede wszystkim więcej czasu spędzać nad podręcznikami.
Z czego to wynikało?
Pewnie z tego, że ich matki wiedziały – przeżywały to na sobie – że kobietom jest trudniej.
Pamięta to pani ze swojego dzieciństwa?
Tak. Moja mama oczywiście całe życie pracowała. Pamiętam, jak powtarzała: „Dziecko, nikt ci nie da niczego za darmo, na wszystko musisz zapracować sama”. Pamiętam też dość restrykcyjny model wychowania, którego doświadczała wtedy znakomita większość dzieci. Na przykład nie chwaliło się ich. Nas. Bardzo dobrych ocen nikt mi w domu nie gratulował, bo „przecież uczę się dla siebie”. Ale jeśli wracałam po szkole nie z piątką, tylko z czwórką (o gorszych stopniach w ogóle nie mogło być mowy), to natychmiast zaczynały się komentarze, że pomarańczowa kamizelka czeka.
Pomarańczowa kamizelka?
Praca na ulicy.
Ma pani o to żal?
Hodowanie żalu niewiele wnosi. Taki był świat. Po pierwsze, nie było wiedzy, którą mamy teraz. Że ważne jest chwalenie dziecka. Docenienie tego, co robi. Że ważne jest nagradzanie. Przytulanie i głaskanie, również chłopców. Dzisiaj rodzice o tym czytają, słyszą, są tym zainteresowani. Kto pięćdziesiąt lat temu dokształcał się z zakresu psychologii rozwojowej? Kto w ogóle wtedy mówił o potrzebach dziecka?
Po drugie, trauma psychologiczna trwa przez trzy pokolenia. Czyli moje pokolenie mogło nie doświadczyć ze strony rodziców budujących komunikatów, bo takich komunikatów zabrakło także ze strony ich rodziców. A ci z kolei byli przedstawicielami pokolenia wojennego. Jeśli ktoś przez kilka lat żyje w stanie silnego napięcia, bezustannego pobudzenia – bo za chwilę może wydarzyć się coś strasznego – to jego układ nerwowy prawdopodobnie pozostanie w tym napięciu już do końca życia. Zwłaszcza gdy nie mamy zasobów i narzędzi (a kto je miał kilkadziesiąt lat temu?), żeby z tej traumy wyjść.
Moja babcia miała przyjaciółkę, która doświadczyła głodu w czasie wojny. Po wojnie trafiła do Londynu, gdzie do końca życia gromadziła zapasy jedzenia. Pamiętam jej dom; chodziło się w nim jak w labiryncie, pomiędzy sięgającymi sufitu ścianami z puszek, kartonów i worków z żywnością.
Skrajne doświadczenia zostawiają ślad. I zostają przeniesione na dzieci. Jeśli rodzic trwa w poczuciu zagrożenia, to trudno mu być ciepłym, czułym, otwartym, kochającym. Nie jest w stanie zbudować dla dzieci bezpiecznego, wspierającego środowiska.
Wspomniałam, że współczesna psychologia uważa, że potrzeba aż trzech pokoleń, aby uporać się z przeniesioną traumą. A więc to dopiero pierwsi przedstawiciele pokolenia Z – urodzeni pod koniec lat dziewięćdziesiątych – są od niej wolni. Dopiero niedawno świat okrzepł po wojnie, kryzysach, zniewoleniach.
I właśnie w tym momencie pokój znów zaczyna być zagrożony.
Tak. I pojawia się strach o to, że historia zatoczy koło. Że potem ludzie znów przez dziesiątki lat będą z tego wychodzić. Zwłaszcza kobiety, ponieważ to one silniej doświadczają traumy wojennej.
Dlaczego? Przecież to zazwyczaj mężczyźni, nie kobiety, biorą czynny udział w wojnie.
W dużej mierze właśnie dlatego. Poczucie bezsilności, w połączeniu z długotrwałą niepewnością, lękiem, stanem oczekiwania – na wiadomości z frontu, na powrót męża czy syna, na dobre lub złe wiadomości – jest często bardziej wyniszczające niż stres wynikający z samej walki. Jestem daleka od bagatelizowania wpływu, jaki na psychikę żołnierzy może wywrzeć pobyt na froncie, niemniej oni nie muszą zmagać się z tak silnym poczuciem bezradności. Mają jakąś małą część sprawstwa w swoich rękach. Takiego rodzaju sprawstwa, którego oczywiście nikomu nie życzę; zaznaczam tylko, że kobiety, które nie biorą czynnego udziału w walkach, też mają powody do traumy. Tym bardziej że każda wojna wiąże się z przemocą seksualną wobec kobiet. Według Organizacji Narodów Zjednoczonych zgłoszonych aktów takiej przemocy, głównie gwałtów, jest co roku kilka tysięcy. Przy czym szacuje się, że zdecydowana większość tego typu przestępstw nigdy nie trafia do statystyk. Wojenna przemoc seksualna jest tabuizowana. Wojenne historie kobiet są często deprecjonowane, bagatelizowane. Poza tym kobiety, uwarunkowane do roli opiekuńczej, są bardziej lękowe. PTSD, czyli zespół stresu pourazowego, jest u nich diagnozowany dwa razy częściej.
Jesteśmy uwarunkowane do roli opiekuńczej biologicznie czy kulturowo?
Jedno i drugie.
Niektórzy uważają, że role płciowe są kształtowane głównie przez środowisko. Simone de Beauvoir, francuska filozofka i prekursorka feminizmu drugiej fali, powiedziała, że kobietami się stajemy, a nie rodzimy.
Ja bym powiedziała inaczej: kobietami się rodzimy, a kultura doprecyzowuje, co to oznacza. Różnice płci mają swoje źródło w fizyczności. Trudno z tym polemizować. Mamy inną rolę w procesie reprodukcji, ale też jesteśmy inaczej zbudowane, mamy inny metabolizm, inaczej chorujemy, inaczej przeżywamy, inaczej myślimy. Mamy inne mózgi, do czego będziemy jeszcze wracać. Jako neuropsycholożka nie mogę tego lekceważyć. Ale nie mogę też lekceważyć kontekstu kulturowego, który nadaje znaczenie kobiecości lub męskości. Nie da się rozmawiać o tym, co to znaczy być kobietą, w oderwaniu od kultury, od momentu dziejowego. Nie da się sprowadzić kobiecości do biologii.
Co więc znaczy być kobietą w dzisiejszej Polsce?
Oznacza to mieć całkiem sporo szczęścia. Wciąż dostrzegamy nierówności, przejawy dyskryminacji i seksizmu. Wciąż panuje u nas patriarchat i dziwię się wszystkim, a zwłaszcza kobietom, którzy uważają, że jest inaczej. To, że mamy prawa wyborcze, możliwość kształcenia się na wyższych uczelniach i jako taką reprezentację kobiet w parlamencie (choć wciąż zdecydowanie mniejszościową), nie znaczy jeszcze, że mamy z mężczyznami równe szanse, możliwości i przywileje. Wciąż doświadczamy dyskryminacji. Na wielu polach.
Zamieszkujemy co prawda kontynent, w którym sytuacja kobiet jest lepsza niż w jakiejkolwiek innej części świata, jednak to oczywiście nie znaczy, że mamy pokornie zamilknąć.
Gdzie kobietom jest najtrudniej?
Zazwyczaj tam, gdzie jest też najbiedniej. Mówi się, że pieniądze nie dają szczęścia – ale wpływają na jakość życia w różnych kulturach. Jeśli przyjrzymy się kulturze arabskiej, krajom Bliskiego Wschodu, gdzie islam nakłada na kobiety wiele ograniczeń, to szybko dostrzeżemy, że sytuacja kobiet w Zjednoczonych Emiratach Arabskich będzie prezentowała się znacznie lepiej niż w Afganistanie.
Dramatyczna jest również sytuacja kobiet w wielu krajach afrykańskich. W państwach takich jak Mali większość dziewczynek nie kończy nawet szkoły podstawowej. Nie mają też dostępu do środków higienicznych, a gdy zajdą w ciążę (często w bardzo młodym wieku), nie ma mowy o żadnej opiece medycznej. Nic dziwnego, że jest tam najwyższy poziom śmiertelności okołoporodowej. Światowa Organizacja Zdrowia alarmuje, że w Afryce co dwie minuty, z powodu komplikacji ciąży lub samego porodu, umiera kobieta. Przerażająca jest też skala przemocy seksualnej. I mam na myśli zarówno gwałty (również te dokonywane na bardzo młodych dziewczynkach przez mężczyzn zakażonych wirusem HIV, ponieważ istnieje przesąd, że stosunek z dziewicą ma moc uzdrawiającą), jak i powszechny proceder rytualnego okaleczania kobiecych narządów płciowych.
Jak wygląda taki zabieg?
Zazwyczaj przychodzi ktoś w rodzaju akuszerki, bierze ze sobą ostrze i zaczyna wycinać. Co i w jakim zakresie – zależy już od tradycji konkretnej grupy etnicznej. W niektórych jest to żołądź łechtaczki, w innych wargi sromowe mniejsze, a często jedno i drugie. Do tego czasem zaszywane jest wejście do pochwy – zostawia się tylko mały otwór. W takim przypadku każdy stosunek jest dla kobiety wielkim cierpieniem. I o to właśnie chodzi.
O kontrolę seksualności?
Seksualności i płodności. Kobieta, której każdy stosunek będzie sprawiał tak duże cierpienie, nie będzie myślała o seksie przedmałżeńskim, o zdradzie, o zaspokajaniu własnych potrzeb. Bo dla niej, w jej dramatycznej sytuacji, największym pragnieniem jest brak bólu.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
