Papieskie bałwochwalstwo - Charles Chiniquy - ebook

Papieskie bałwochwalstwo ebook

Charles Chiniquy

0,0

Opis

Nie ma chyba lepszego sposobu poznania wszystkich zakamarków Kościoła katolickiego, jak bycie jego kapłanem przez 25 lat. Do nich należał Charles Chiniquy, kanadyjski ksiądz żyjący w XIX w. Kiedy wyszedł z tego kościoła, napisał kilka książek ukazujących światu prawdziwe jego oblicze. Niniejsza książka jest zbiorem listów skierowanych do kilku poważanych hierarchów. Są w nich rozważania autora głównie na temat takich zagadnień, jak przeistoczenia, kult maryjny czy kwestia zbawienia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 117

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Charles Chiniquy

Papieskie bałwochwalstwo

KorektorJakub Rak

TłumaczSebastian Mrówczyński

© Charles Chiniquy, 2024

© Sebastian Mrówczyński, tłumaczenie, 2024

Nie ma chyba lepszego sposobu poznania wszystkich zakamarków Kościoła katolickiego, jak bycie jego kapłanem przez 25 lat. Do nich należał Charles Chiniquy, kanadyjski ksiądz żyjący w XIX w. Kiedy wyszedł z tego kościoła, napisał kilka książek ukazujących światu prawdziwe jego oblicze. Niniejsza książka jest zbiorem listów skierowanych do kilku poważanych hierarchów. Są w nich rozważania autora głównie na temat takich zagadnień, jak przeistoczenia, kult maryjny czy kwestia zbawienia.

ISBN 978-83-8369-707-9

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Strona

tytułowa pierwszego wydania amerykańskiego

PAPIESKIE BAŁWOCHWALSTWO: DEMASKOWANIE DOGMATU O PRZEISTOCZENIU I MARIOLATRII

DEDYKOWANA

KARDYNAŁOWI BALTIMORE-GIBBONSOWI

ORAZ

BÓG RZYMU ZJEDZONY PRZEZ SZCZURA,

POWODY TEGO, DLACZEGO MUSIMY POKŁADAĆ NASZĄ UFNOŚĆ TYLKO W JEZUSIE I NIE WZYWAĆ MARYI

I

POWODY TEGO, DLACZEGO NIGDY NIE POWRÓCĘ DO KOŚCIOŁA RZYMSKIEGO

NAPISANE PRZEZ CHARLESA CHINIQUY’EGO,

MONTREAL

Do Jego Eminencji Kardynała.

Jako że jesteście najwyższym dygnitarzem Kościoła rzymskokatolickiego na tym amerykańskim kontynencie, pomyślałem, że moim obowiązkiem jest zadedykowanie wam tego nowego wydania „Papieskiego bałwochwalstwa” z nadzieją, że uważne jego przeczytanie przyniesie, dzięki miłosierdziu Bożemu oświecenie waszego umysłu i przemienienie waszego serca.

Szczerze oddany,

C. Chiniquy

St. Anne, Kolonia w Kankakee, Illinois,

styczeń 1890

PAPIESKIE BAŁWOCHWALSTWO

Pierwsze rozważanie: Przeistoczenie jest bałwochwalstwem

Aby zarówno protestanci, jak i rzymscy katolicy mogli zrozumieć, że mamy całkowitą rację, kiedy mówimy, że Kościół rzymski tworzy Boga z opłatka, wskutek czego jest kościołem bałwochwalczym, przytaczam tutaj bluźnierczy dekret soboru trydenckiego.

Sobór trydencki, święty sakrament eucharystii

Kanon I. Jeśli ktoś zaprzeczy, że w sakramencie najświętszej Eucharystii nie zawiera się prawdziwie, realnie i substancjalnie ciało i krew oraz dusza i bóstwo naszego Pana Jezusa Chrystusa, ale powie, że jest on tylko obecny w nim jako znak lub symbol, lub moc, niech będzie wyklęty.

Kanon II. Jeśli jakikolwiek człowiek powie, że w sakramencie najświętszej Eucharystii pozostaje substancja chleba lub wina razem z ciałem i krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa i zaprzeczy tej cudownej i osobliwej przemianie całej substancji chleba w ciało i całej substancji wina w krew, przy zachowaniu jedynie postaci chleba i wina, którą to przemianę najświętszy Kościół katolicki nazywa Transsubstancjacją, niech będzie wyklęty.

Kanon VI. Jeśli jakikolwiek człowiek powie, że w świętym sakramencie Eucharystii Chrystus, jednorodzony Syn Boży nie jest adorowany, i że nie jest czczony zewnętrznie wraz z oddawaniem Latrii[1], a zatem, że nie może być czczony przez żadną wyjątkową, uroczystą celebrację, ani niesiony z czcią w procesjach w związku z uniwersalnym i chwalebnym rytuałem i zwyczajem w Kościele, albo że nie może być publicznie wystawiany ludziom, aby mógł być czczony, i że ci, co otaczają go czcią, są bałwochwalcami, niech będzie wyklęty.

Kanon VIII. Jeśli ktokolwiek powie, że Chrystus wystawiony w Eucharystii jest spożywany tylko duchowo, a nie także sakramentalnie i realnie, niech będzie wyklęty.

Katechizm soboru trydenckiego mówi jeszcze dobitniej i twierdzi:

Duchowni będą wykładać, że w świętej Eucharystii (w konsekrowanym opłatku) prawdziwe ciało Jezusa Chrystusa zawiera wszystko, co stanowi ciało i należy do niego, jak kości i nerwy, i że jest całym Chrystusem. (Katechizm soboru trydenckiego)

Zarówno rzymscy katolicy, jak i protestanci utrzymują, że bałwochwalstwo jest jednym z największych grzechów, które może popełnić człowiek. Jednak, czym jest bałwochwalstwo? Jest okazywaniem istocie stworzonej szacunku, czci i miłości, które należą się jedynie Bogu. Czynienie sobie Boga naszymi własnymi rękami lub czczenie jak Boga jakiegokolwiek stworzenia, które jest na ziemi, w powietrzu, w morzu lub nawet w niebie, jest bałwochwalstwem.

Na górze Synaj, pośród błyskawic i grzmotów Bóg Wszechmogący napisał na kamieniu swoimi własnymi palcami:

Ja jestem PAN, twój Bóg, który cię wyprowadził z ziemi Egiptu, z domu niewoli. Nie będziesz miał innych bogów przede mną. Nie będziesz czynił sobie żadnego rzeźbionego posągu ani żadnej podobizny czegokolwiek, co jest w górze na niebie, co jest nisko na ziemi ani co jest w wodach pod ziemią. Nie będziesz oddawał im pokłonu ani nie będziesz im służył, bo ja jestem PAN, twój Bóg, Bóg zazdrosny, nawiedzający nieprawość ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą (…)[2](Księga Wyjścia 20)

Bóg nigdy nie przekazał żadnych słów bardziej oczywistych, prostych i jasnych niż te. Młody uczeń w szkole, tak samo jak najbardziej wnikliwy filozof, rozumie, że za pomocą tych słów Bóg Wszechmogący na zawsze zabronił czynić boga z rzeczy, które stworzył, nawet jeśli te stworzone rzeczy przebywają w „górze na niebie”.

A teraz, co słusznie czcigodny kardynał Gibbons i wszyscy kapłani Rzymu robią każdego ranka? Czy nie biorą stworzonej rzeczy-opłatka w swoje ręce i nie zmieniają tego opłatka w Boga? Czy nie czczą tego opłatka po tym, jak został zmieniony w Boga? Czy nie nakazują swoim ludziom czcić ten opłatek po tym, jak zmienili go w Najwyższego Stwórcę Kosmosu i Zbawiciela Świata?

Co było przestępstwem Aarona i ludzi na pustyni, kiedy uczynili złotego cielca? Czy nie było to bałwochwalstwem? Ale gdzie jest różnica pomiędzy przestępstwem Aarona, a bezeceństwem kardynała Baltimore-Gibbonsa i wszystkich kapłanów Rzymu? Jedyna różnica jest w tym, że ci pierwsi uczynili Boga ze stopionych, złotych bransolet i kolczyków Izraelitów, podczas gdy drudzy czynią swoich bogów z odrobiny ciasta upieczonego między dwoma dobrze wypolerowanymi, rozgrzanymi kawałkami żelaza. Wtedy Aaron im powiedział:Zdejmijcie złote kolczyki, które są w uszach waszych żon, waszych synów i córek, i przynieście do mnie. I cały lud pozdejmował złote kolczyki, które były w ich uszach, i zanieśli je do Aarona. Gdy on przyjął je z ich rąk, ukształtował je rylcem i uczynił z nich odlanego cielca. I powiedzieli: Oto są twoi bogowie, Izraelu, którzy cię wyprowadzili z ziemi Egiptu. (Księga Wyjścia 32) Dzisiaj rzymskokatolicki kardynał Baltimore-Gibbons wraz ze wszystkimi kapłanami każdego dnia mówi do swoich sług: „Chcę uczynić nowych bogów i nowych Chrystusów; nie mam więcej w tabernakulum. Przynieście trochę mąki pszennej, zmieszajcie z odrobiną wody i upieczcie ciasto między tymi dwoma rozgrzanymi, wygrawerowanymi płytkami”. I słudzy kardynała oraz kapłani przynoszą trochę pszennej mąki, mieszają z odrobiną wody i wypiekają ciasto pomiędzy tymi rozgrzanymi grawerowanymi płytkami. I chwilę później biskup i kapłani, trzymając w swych dłoniach te upieczone w tych rozgrzanych, wygrawerowanych płytkach opłatki mówią: „Oto Jezus Chrystus, Baranek Boży. To jest sam Bóg, który, będąc w ciele, zbawił was przez krzyż… Przyjdźcie i czcijcie go”. I ludzie mówią w swoich sercach i śpiewają swoimi ustami: „Oto nasz wcielony bóg, który umarł na krzyżu, aby nas zbawić… Czcijmy go”. I padając na swoje twarze do ziemi czczą swego boga, którego ich kapłani właśnie uczynili na ich oczach z opłatka upieczonego w rozgrzanych, grawerowanych płytkach!

Czy bałwochwalstwo kardynała Gibbonsa i jego kapłanów nie jest tak karygodne i przestępcze jak bałwochwalstwo Aarona i jego ludzi? Czy opłatkowy bóg papieża nie jest tak podły, śmieszny, bezsilny, słaby jak złoty bóg-cielec Aarona? Czy te dwie formy bałwochwalstwa nie są równie obrażające wielkiego Boga, który powiedział: Nie będziesz czynił sobie żadnego rzeźbionego posągu[3] ani żadnej podobizny czegokolwiek, co jest w górze na niebie, co jest nisko na ziemi ani co jest w wodach pod ziemią. Nie będziesz oddawał im pokłonu ani nie będziesz im służył (…)?

Aby zarówno rzymscy katolicy, jak i protestanci mogli lepiej zrozumieć obrzydliwe bałwochwalstwo Rzymu oraz to, jak papież całkowicie i jawnie drwi z Boga Wszechmogącego i prowokuje Go w wymyślaniu Boga opłatka, przytoczę przykazanie Boga i polecenia papieża obok siebie.

Czy byłoby możliwe, aby diabeł drwił z Boga i prowokował Go w bardziej przerażający sposób przez inspirowanie papieża Rzymu tymi regułami i poleceniami jego soborów? Czy papież Rzymu nie ponawia okropnej tajemnicy nieprawości mającej miejsce zaraz po tym, jak zostali stworzeni Adam i Ewa?

Podczas gdy Bóg Wszechmogący powiedział: Nie będziesz czynił sobie żadnego rzeźbionego posągu ani żadnej podobizny czegokolwiek, co jest w górze na niebie (…) Nie będziesz oddawał im pokłonu ani nie będziesz im służył (…), papież śmiało twierdzi: „Uczynisz sobie ryte rzeźby czegokolwiek, co jest w niebie i będziesz się im kłaniał i służył im”. I tak jak grzeszna matka Ewa, która zamknęła swoje uszy na głos Boga i zapomniała o Jego poważnym zakazie, posłuchała głosu Szatana przemawiającego przez węża, tak grzeszny Kościół rzymski zapomina o wielkich prawach Bożych, by iść za poleceniami Szatana przemawiającego przez papieży. Wiem, że kardynał Gibbons wraz ze swoimi kapłanami będą odpowiadać mi: „Jezus Chrystus dał nam polecenie i moc zmieniania opłatka w naszego Boga, kiedy powiedział: <<To jest ciało moje… To jest krew moja… Czyńcie to na moją pamiątkę>>”. Ale ja odpowiadam: „Chrystus nigdy nie otrzymał od Swego Ojca mocy do robienia rzeczy, których na zawsze zabronił Wieczny Bóg…” „Ten Wieczny Bóg na górze Synaj dał swoje przykazanie: <<Nigdy nie robić Boga z rytego obrazu przedstawiającego cokolwiek… nigdy nie kłaniać się mu i nie czcić go.>> Czy Bóg kiedykolwiek zniósł to prawo? Nie! Nie może! Gdyż Sam, przemawiając przez Jezusa, powiedział: <<Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą.>> Czy Chrystus nie powiedział: <<Przyszedłem wypełnić przykazania mojego Ojca?>> Jak mógłby powiedzieć te słowa, jeśli dałby papieżom i ich kapłanom moc łamania największych i najświętszych spośród nich? Nie! Chrystus nie pozwoliłby swoim apostołom i Swemu kościołowi brać opłatek, robić na nim obraz, zamieniać go w Boga i czcić go. Wiemy, że powiedział: To jest ciało moje(Łk 22: 19), ale było to powiedziane w sposób symboliczny, aby powiedzieć im, że chleb był połamany i zjedzony przez nich, aby mogli zawsze pamiętać: <<Jego ciało przybite na krzyżu za nich>>”.

Chwilę przed tym, jak słyszymy Chrystusa mówiącego: „To jest ciało moje”, słyszymy Ducha Świętego i samego Jezusa Chrystusa mówiącego:

(7) I nadszedł dzień Przaśników, w którym należało zabić baranka paschalnego.

(8) Wtedy posłał Piotra i Jana, mówiąc: Idźcie i przygotujcie nam Paschę, abyśmy mogli jeść.

(9) A oni go zapytali: Gdzie chcesz, abyśmy ją przygotowali?

(10) On im odpowiedział: Gdy będziecie wchodzić do miasta, spotka się z wami człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim do domu, do którego wejdzie;

(11) I powiedzcie gospodarzowi tego domu: Nauczyciel cię pyta: Gdzie jest pokój, w którym będę jadł Paschę z moimi uczniami?

(12) On wam pokaże wielką, urządzoną salę na piętrze. Tam wszystko przygotujcie.

(13) Odeszli więc i znaleźli wszystko tak, jak im powiedział, i przygotowali Paschę.

(14) A gdy nadeszła pora, usiadł za stołem, a z nim dwunastu apostołów.

(15) I powiedział do nich: Gorąco pragnąłem zjeść tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał.

(16) Mówię wam bowiem, że nie będę jej więcej jadł, aż się spełni w królestwie Bożym.

(17) Potem wziął kielich, złożył dziękczynienie i powiedział: Weźcie go i rozdzielcie między siebie.

(18) Mówię wam bowiem, że nie będę pił z owocu winorośli, aż przyjdzie królestwo Boże.

(19) Wziął też chleb, złożył dziękczynienie, połamał i dał im, mówiąc: To jest moje ciało, które jest za was dane. To czyńcie na moją pamiątkę. (Łk 22)

Prawdą jest, że w tym miejscu Jezus mówi: „To jest ciało moje”. Ale chwilę przed tym, spoglądając na upieczonego baranka, powiedział: „To jest pascha. Chcę spożyć paschę. Przygotujcie paschę. Pragnąłem spożyć tę paschę razem z wami”.

Czy Chrystus naprawdę mógł zabić, przygotować i spożyć paschę? Nie. Nigdy. Ponieważ „pascha” była przejściem anioła śmierci przez Egipt, podczas którego zabił on pierworodnego z każdej rodziny, która nie pomalowała odrzwi krwią baranka. To przejście lub pascha anioła nie mogła być zabita ani upieczona, ani zjedzona dla prostej przyczyny, a mianowicie przejście, pascha nie mogą być ani zabite, ani upieczone, ani zjedzone. Ale skoro baranek został zabity i zjedzony, aby Izraelici zapamiętali, że przejście anioła przez Egipt, to baranek został nazwany „przejściem”, „paschą”. Następnie Chrystus ze wszystkimi Izraelitami zamiast mówić: „Zabijmy, przyrządźmy i zjedźmy baranka, który przypomina nam paschę”, mówili: „Zabijmy, przygotujmy i zjedźmy <<paschę>>”.

Tak więc Chrystus, dając chleb do spożycia swoim uczniom, żeby mogli pamiętać jego ukrzyżowane ciało (czyńcie to na moją pamiątkę), musiał nazwać ten chleb „swoim ciałem”. Były wtedy tak, jak jest teraz. „Kiedy rzecz została wybrana do oznaczania innej rzeczy, to jest określana nazwą rzeczy, którą oznacza”. Na przykład, kiedy mężczyzna pokazuje portret swojej żony i swoich dzieci swoim przyjaciołom, to zazwyczaj nie mówi: „To jest portret na pamiątkę mojej drogiej żony i moich ukochanych dzieci”. Mówi po prostu: „To jest moja żona, to są moje dzieci”. Kiedy patrzy na duże zdjęcie kardynała Gibbonsa, mówi: „To jest kardynał Gibbons, patrzcie na jego pogodną, wesołą twarz, spójrzcie na jego jowialną i dostojną minę”. Nikt oprócz głupców nie może zostać zwiedzonym, aby pomyśleć i powiedzieć, że to naprawdę jest uprzejmy rzymskokatolicki kardynał Baltimore, ponieważ usłyszał: „To jest kardynał Gibbons”. Wie bardzo dobrze, że jest to tylko trochę papieru z odcieniami i kolorami naniesionymi przez artystę. Niemniej jednak nazywa papier i te odcienie i kolory „kardynałem Gibbonsem” z prostego powodu — sprawiają, że pamięta o jego panowaniu.

Tak więc Chrystus powiedział: „Zabijcie paschę”, chociaż pascha nie może być zabita. Powiedział: „Przygotujcie paschę”, chociaż pascha nie może być przygotowana. Powiedział: „Zjem tę paschę”, chociaż nie mógł zjeść paschy. Tak samo powiedział: „To jest ciało moje”, chociaż to nie było Jego ciało. Powiedział: „Zjedźcie to, moje ciało”, chociaż nie mogli oni zjeść Jego ciała.

Ale jeszcze raz: skoro chleb oznaczał Jego ciało, Chrystus musiał nazwać chleb „ciałem”. Jezus nie mógł jeść swojego własnego ciała, ale mógł jeść to, co oznaczało Jego ciało. Nie mógł prawdopodobnie dać swego ciała i swojej krwi do picia bez uczynienia swoich uczniów antropofagami. Ale mógł dać to, co oznaczało jego ciało i jego krew do jedzenia i picia bez bycia winnym tego odpychającego i przestępczego kanibalizmu. Prawdą jest, że Chrystus powiedział: „To jest ciało moje”, ale czy nie czytaliście Rdz 49: 9: Judo, szczenię lwie, wróciłeś od łupu, mój synu? W wersecie Rdz 49: 14 Issachar[jest]jak osioł kościsty leżący między dwoma brzemionami. Czy ojciec Judy był lwem, a Issachara ojciec — osłem? Nie. Ale były to symbole w przemówieniu, właśnie takie, kiedy Jezus powiedział: To jest ciało moje.

Święty Paweł, mówiąc o grzesznikach, twierdzi:Grobem otwartym jest ich gardło. Czy kardynał Baltimore naprawdę wierzy, że gardło grzeszników jest grobem? Nie. A zatem nie ma już powodów, by wierzyć, że ciało Chrystusa zajęło miejsce chleba po tym, jak powiedział On: To jest ciało moje. W obydwu przypadkach czasownik „jest” oznacza i przywodzi na myśl skojarzenie. Dawid w Psalmie 119, wersecie 105 mówi: Twoje słowo jest pochodnią dla moich nóg i światłością na mojej ścieżce. Czy kiedykolwiek papież tak zupełnie zapomniał o zasadach zdrowego rozsądku, aby powiedzieć nam, że Słowo Boże jest lampą? A kiedy Chrystus mówi: Ja jestem drzwiami… (J 10: 9) lub ja jestem prawdziwą winoroślą… (J 15: 1), to rzeczywiście miał zamiar przekonać nas do uwierzenia, że był drzwiami lub winoroślą? Czy Paweł mówiąc o Skale, z której Mojżesz wyprowadził wodę na pustynie, nie stwierdził: A tą skałą był Chrystus?

Czy rzymskokatoliccy biskupi i kapłani pewnego dnia będą próbować przekonać nas, że skała była naprawdę Chrystusem, jego ciałem, duszą i boskością, ponieważ Duch Święty powiedział: A tą skałą był Chrystus? Nie. Wiedzą oni, że skałą nie był Chrystus, chociaż Paweł mówi: Tą skałą był Chrystus. To była tylko figura, to był typ, to było skojarzenie z Chrystusem i ponieważ tak było, nazwano ją „Chrystusem”. Więc kiedy nasz Zbawiciel mówi: To (chleb) jest ciało moje… To czyńcie na moją pamiątkę, to chce, abyśmy zrozumieli, że chleb został nazwany „Jego ciałem”, ponieważ był ukazany dla nas, abyśmy mogli pamiętać o Jego ciele.

Jezus, mówiąc do kobiety samarytańskiej, stwierdził: Lecz kto by pił wodę, którą ja mu dam, nigdy nie będzie pragnął, ale woda, którą ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu. (J 4: 14) Dlaczego Kościół rzymski nie próbuje przekonać tych, którzy wierzą w Chrystusa, że mają wielkie źródło wody w sobie, które będzie płynęło nawet całą wieczność? To źródło wody, które jest w każdym chrześcijaninie dla ugaszenia jego pragnienia, jest właśnie jak ciało Chrystusa, które jest jedzone przez każdego z Jego uczniów, że mogą nigdy nie być głodni. Obie są najpiękniejszymi i najprostszymi figurami, kiedy są odczytywane w takim znaczeniu, w jakim są użyte, ale obie zmieniają się śmieszny i obrzydliwy zamysł, kiedy są brane za materialną rzeczywistość.

[1] Latria — w teologii katolickiej: cześć oddawana Bogu (przyp. tłum.)

[2] Użyte w książce cytaty biblijne pochodzą z: Pismo Święte Stary i Nowy Testament, pilnie i wiernie przetłumaczone z języka greckiego i hebrajskiego na język polski, z uwspółcześnioną gramatyką i uaktualnionym słownictwem (Uwspółcześniona Biblia Gdańska), Toruń 2022.

[3] Możliwe są także tłumaczenia: rzeźba, obraz ryty, rycina (przyp. tłum.)

Drugie rozważanie: Przeistoczenie jest najbardziej nikczemną formą bałwochwalstwa

Kiedy Persowie czczą wschodzące Słońce, oddają hołd największemu i najwspanialszemu stworzeniu, które jest ukazane naszemu ludzkiemu wzrokowi. Wspaniała, unosząca się kula, która powstaje jak gigant każdego ranka zza horyzontu, by przejść nad całym światem i rozlewa wszędzie swoje strumienie ciepła, światła i życia, nie może być kontemplowana bez uczuć szacunku, podziwu i bojaźni. Człowiek musi podnieść swój wzrok do góry, aby ujrzeć to wspaniałe Słońce; musi założyć orle skrzydła, by towarzyszyć mu w jego wielkim marszu przez miriady światów, które są zawieszone nad naszymi głowami. Łatwo zrozumieć jest, że ta biedna, upadła i zaślepiona ludzkość może uznać to wielkie stworzenie za boga. Czy ten świat nie zginąłby bez Słońca? Co stałoby się z narodami, które zamieszkują świat bez światła i ciepła? Czy wszystko nie zginęłoby i nie umarłoby, gdyby Słońce zapomniało o przychodzeniu każdego dnia i o umożliwianiu nam kąpania się i pływania w jego oceanach światła i życia? Teraz, kiedy widzę perskich kapłanów Słońca w ich wspaniałej świątyni czekających z kadzielnicami w ich dłoniach na ukazanie się jego pierwszych promieni, by zaintonować ich melodyjne hymny i zaśpiewać ich wzniosłe kantyki na jego chwałę, to wiem o ich błędzie, ale mogą to zrozumieć. Mam zamiar powiedzieć, że mogę niemalże to usprawiedliwić. Czuję wielkie współczucie dla tych biednych czcicieli. Jednak jednocześnie czuję, że powstali oni ponad proch tego świata, i że ich umysły muszą być wypełnione uczuciami wdzięczności i czci dla tego wielkiego stworzenia. Ich rozum i ich dusze nie mogą nie otrzymać trochę promieni światła i życia. Ale biedny, zwiedzony rzymski katolik! Czy on nie jest tysiąc razy bardziej warty naszego współczucia i naszych łez, kiedy widzimy go padającego na twarz w obecności tego małego „boga-opłatka”, którego służąca księdza upiekła kilka godzin wcześniej w swojej kuchni? Czy możliwe jest, aby ujrzeć spektakl bardziej gorszący i haniebny niż mnóstwo mężczyzn i kobiet padających twarzą na pył, by adorować boga, którego szczury i myszy tysiące razy zaciągnęły i zjadły w swych ciemnych, małych dziurach? Gdzie są promienie światła i życia pochodzące od tego małego ciastka? Zamiast wzrastać i wznosić się w czasie zbliżania się do tego śmiesznego współczesnego bóstwa, to czy ludzka inteligencja nie jest ograniczona, pomniejszona, sparaliżowana, zamrożona, uderzona idiotyzmem i śmiercią u swych stóp?

Czy możemy być zaskoczeni tym, że narody rzymskokatolickie tak szybko upadają w otchłań niewierności i ateizmu, kiedy słyszą swoich kapłanów mówiących im, że ten nędzny opłatek jest wielkim Bogiem, który na początku stworzył niebo i ziemię i uratował ten zepsuty świat przez śmierć na krzyżu jakieś osiemnaście stuleci temu?

Rzym przez swoją powszechne i potworne odstępstwo mające miejsce u stóp boga-opłatka pogrzebał chrześcijaństwo pod takim stosem haniebnych i oburzających zwiedzeń, że niemal zniknęło to z umysłów narodów, których Bóg bardziej obdarował inteligencją takich jak Francuzi lub Włosi. Udajcie się do tych państw i spytajcie ludzi, czy wierzą, że ich kapłani mogą zrobić boga z opłatka, a wstrząsną swymi ramionami z oburzeniem i ze śmiechem na wasze głupie pytanie.

Faktem jest, że bóg-opłatek papieża został wymyślony do zniszczenia wiary Chrystusa w umysłach uczonych i inteligentów bardziej niż cokolwiek innego. Ta diaboliczna doktryna boga zrobionego z kawałka ciasta jest dzisiaj uznawana we Francji, Włoszech, w Kanadzie, Hiszpanii itd. tylko przez niektóre starsze kobiety i biednych ignorantów, którzy nie potrafią przeczytać, ani napisać swojego własnego imienia. Reszta próbuje w to uwierzyć, podejmuje największe wysiłki, aby w to uwierzyć; ale nie potrafi.

Słyszeliśmy kilka lat temu, że Syjamczycy zostali ogarnięci pustką, kiedy umarł ich wielki, biały słoń będący wcześniej obiektem czci dłużej niż wiek. Ale szczęśliwie, niezliczona ilość kapłanów zmarłego boga nie traciła ani godziny. Po tym, jak pochowali zmarłe bóstwo z należną czcią, przeszukali swe ciemne i nieprzebyte lasy i wkrótce wrócili z większym i młodszym żywym białym słoniem. Szczęśliwe zwierzę było niesione w triumfie przez całe królestwo ze złotym łańcuchem o bajecznej wartości na jego szyi, ze złotą płachtą ozdobioną najdroższymi perłami i diamentami na jego grzbiecie. Pośród najprzyjemniejszej muzyki i obłoków kadzideł ze złotych kadzielnic, którą każdy kapłan niósł w swoich dłoniach, nowo znaleziony bóg został umieszczony w swej wspaniałej świątyni i od rana do wieczora jest adorowany przez miliony Syjamczyków, którzy rozpoznają w nim swojego boga.

Wszystko to jest bardzo smutne, haniebne! Tak!

Ale jest tutaj coś bardziej zasmucającego i haniebnego niż uważanie słonia za wielkiego Boga, który stworzył i zbawił ten świat; jest tym ujrzenie papieża Rzymu z jego stoma milionami zaślepionych i zwiedzionych niewolników padających przed mizernym opłatkiem upieczonym pomiędzy dwoma rozgrzanymi, żelaznymi płytami i czczącymi go ja jak wielkiego, wiecznego, wszechmogącego Boga, stworzyciela nieba i ziemi!

Słoń Syjamczyków jest z pewnością dostojnym bogiem, kiedy porówna się go do współczesnego bóstwa papieża. Ten słoń może być uważany za symbol siły, wspaniałomyślności, wytrzymałości itd. Niech człowiek pójdzie i obrazi lub skrzywdzi go; sam może siebie ochronić; za pomocą swojej wielkiej trąby może złapać swojego przeciwnika, podrzucić go bardzo wysoko w powietrze i sprawić, że padnie jak zwłoki na ziemię. Może zmiażdżyć swoich wrogów pod swymi stopami; może ochronić swoich sprzymierzeńców i uratować ich w godzinie niebezpieczeństwa. W tym słoniowym bogu jest życie, witalność i siła. Może poruszać swymi stopami, widzieć swymi oczami, słyszeć swymi uszami.

Ale spójrzcie na bóstwo Rzymu. Przyjdźcie i zobaczcie ręce tego opłatka; nie mogą się poruszyć! Stopy, nie mogą iść!

Oczy, nie mogą widzieć! Uszy, nie mogą słyszeć!

Nie ma ani życia, ani siły, ani witalności w tym rzymskokatolickim bóstwie. Niech szczur czy mysz przyjdzie i ugryzie słonia-boga Syjamczyków, a zobaczycie, jak on natychmiast obroni się. Ale niech szczur lub mysz przyjdzie i zaatakuje biednego, bezbronnego boga-opłatka papieża, jak to bardzo często zdarza się, a zobaczycie, że współczesny Majestat będzie bezsilny i nie obroni się. Zobaczycie, jak zaraz zostanie zmiażdżony pod zębami jego małych wrogów i pochłonięty przez ich żołądki, aby zostać strawionym jak okruchy zwykłego chleba.