Nowe sekrety Florencji i okolic - Katarzyna Nowacka - ebook + książka

Nowe sekrety Florencji i okolic ebook

Nowacka Katarzyna

5,0

Opis

Jeśli myślisz, że poznałeś już wszystkie tajemnice Florencji i okolic, to prawdopodobnie… jesteś w błędzie!

Autorka bestsellerów – Sekrety Florencji oraz Nieznane Toskania i Romania – powraca z nową książką, w której pokazuje nam kolejne niezwykłe miejsca. Jak twierdzi Katarzyna Nowacka, im więcej dowiaduje się na temat tego regionu, tym bardziej uświadamia sobie, jak wiele zostało jeszcze do odkrycia.

Wybierz się na trekking jedną z zaproponowanych przez autorkę tras, podziwiaj malowniczą panoramę Florencji i nie zapomnij spróbować lokalnych przysmaków!

Zachwyć się ogrodami medycejskich willi. Odszukaj figurę przypominającą Statuę Wolności. Usiądź na kamieniu, na którym Albert Einstein grał na skrzypcach. Dowiedz się, co znajduje się w tle większości obrazów Leonarda da Vinci. Odkryj, jaki żart kryje obraz autorstwa Sandra Botticellego przedstawiający św. Augustyna i koniecznie wstąp do jednego z florenckich sklepów z ubraniami.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 239

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (3 oceny)
3
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Au­torka: Ka­ta­rzyna No­wacka
Re­dak­cja: Mag­da­lena Bin­kow­ska
Ko­rekta: Zo­fia Sie­wak-Sojka
Pro­jekt gra­ficzny okładki: Pan­cza­kie­wicz Art.de­sign
Pro­jekt gra­ficzny ma­kiety i skład: Iza­bela Kruź­lak
Mapy: Wy­daw­nic­two Gauss
Zdję­cia na okładce: Ka­ta­rzyna No­wacka, ar­chi­wum au­torki (zdję­cie Ka­ta­rzyny No­wac­kiej – wy­da­nie pa­pie­rowe)
Zdję­cia: Ka­ta­rzyna No­wacka
Re­dak­tor pro­wa­dząca: Agnieszka Kna­pek
Kie­row­nik re­dak­cji: Agnieszka Gó­recka
© Co­py­ri­ght by Ka­ta­rzyna No­wacka © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal
Wszel­kie prawa za­strze­żone. Żadna część tej książki nie może być po­wie­lana lub prze­ka­zy­wana w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgody wy­dawcy, z wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­menty tek­stu.
Biel­sko-Biała 2021
Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o. ul. Za­pora 25 43-382 Biel­sko-Biała tel. 338282828, fax 338282829pas­cal@pas­cal.plwww.pas­cal.pl
ISBN 978-83-8317-141-8
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Wstęp

Już w chwili, kiedy od­da­wa­łam do druku Se­krety Flo­ren­cji, mia­łam w gło­wie po­mysł na opo­wieść o se­kre­tach jej oko­lic. Za­wsze będę po­wta­rzać, że Flo­ren­cja jest za­chwy­ca­jąca, ale też uczci­wie mu­szę przy­znać, że – jak każde tak tu­ry­styczne miej­sce – jest rów­nież mia­stem wy­ma­ga­ją­cym, wy­ci­ska­ją­cym z czło­wieka ogrom ener­gii. Po­my­śla­łam więc, że warto by­łoby po­da­ro­wać przy­by­wa­ją­cym tu tu­ry­stom garść se­kre­tów zwią­za­nych z ci­chymi i mniej uczęsz­cza­nymi oko­li­cami to­skań­skiej sto­licy. Kilka po­my­słów i in­spi­ra­cji, które po­mo­głyby ode­tchnąć i za­pla­no­wać wy­cieczkę fu­ori porta (za mia­sto).

Je­stem prze­ko­nana, że na­wet naj­więksi wiel­bi­ciele sztuki po kilku dniach w tu­ry­stycz­nym ty­glu będą spra­gnieni odro­biny ci­szy, zie­leni i od­wie­dzin w mniej po­pu­lar­nych miej­scach. Opi­su­jąc oko­lice Flo­ren­cji, nie kie­ro­wa­łam się po­dzia­łem ad­mi­ni­stra­cyj­nym, choć pier­wot­nie taki był za­mysł. Osta­tecz­nie po­sta­no­wi­łam odejść od usta­lo­nych gra­nic. Po pierw­sze sporą część pro­win­cji Flo­ren­cja opi­sa­łam już w książce Nie­znane To­ska­nia i Ro­ma­nia. Gdzie Dante mówi do­bra­noc. Po dru­gie bar­dzo chcia­łam do­dać Prato, które choć jest już osobną pro­win­cją, leży prze­cież tylko dwa kroki od Flo­ren­cji. Po­nadto zna­lazł się tu wy­ci­nek pro­win­cji Arezzo, te te­reny bo­wiem także leżą nie­całą go­dzinę drogi od to­skań­skiej sto­licy i nie są jesz­cze po­pu­larne wśród tu­ry­stów.

Jedna z bram Mar­radi, Fi­renze

Zdaję so­bie sprawę, że za­bra­kło wielu słyn­nych miejsc, ale moim ce­lem nie było po­wie­la­nie opo­wie­ści o wy­pro­mo­wa­nych lata temu kie­run­kach, tylko po­ka­za­nie tej nie­oczy­wi­stej czę­ści, we­dług mnie, jed­nego z naj­pięk­niej­szych re­gio­nów świata.

Po­cząt­kowo moja trze­cia książka miała być spi­sem se­kre­tów z oko­lic Flo­ren­cji, jed­nak za­raz po tym, jak uka­zały się pierw­sze Se­krety..., od­kry­łam ko­lejny se­kret w sa­mym cen­trum, a po­tem na­stępny i jesz­cze je­den... Tak na­prawdę każdy mój wy­jazd do Fi­renze przy­no­sił nowe hi­sto­rie. Szybko więc do­szłam do wnio­sku, że nowa książka nie bę­dzie po­świę­cona tylko oko­li­com mia­sta, ale trzeba też do­pi­sać ciąg dal­szy pierw­szych Se­kre­tów... Kto wie, czy kie­dyś nie po­dejmę się na­wet do­pi­sa­nia ko­lej­nej czę­ści?

Dziś od­daję w wa­sze ręce zbiór w więk­szo­ści dzie­wi­czych opo­wie­ści (w więk­szo­ści, bo jed­nak garstka po­ja­wiła się na blogu, który pro­wa­dzę re­gu­lar­nie od 2012 r. (www.do­mz­ka­mie­nia.com) o miej­scach i lu­dziach, sztuce i ży­ciu, cza­sach nam bli­skich i o tych naj­daw­niej­szych. Za­biorę was znów na nie­spieszny spa­cer ulicz­kami Flo­ren­cji, ale też po Fie­sole i Set­ti­gnano, po­każę po­zo­sta­ło­ści po sta­rym mły­nie, zdra­dzę, która ka­pliczka w szcze­rym polu jest zwień­czona ko­pułą wzo­ro­waną na Santa Ma­ria del Fiore, opo­wiem o ta­jem­ni­czych ko­lum­nach, sta­rych for­te­cach, for­mach skal­nych, które za­in­spi­ro­wały wiel­kiego ma­la­rza, zdra­dzę, gdzie znaj­duje się naj­bar­dziej uro­kliwa to­skań­ska farma oraz opo­wiem o od­mła­dza­ją­cych źró­dłach. Będę znów ba­jać o Le­onar­dzie da Vinci, Mi­chale Aniele i o Cel­li­nim, za­biorę was do świata Etru­sków, cy­wi­li­za­cji Vil­la­nova i Rzy­mian; bę­dziemy drep­tać tro­tu­arem, spa­ce­ro­wać po ta­ra­sach, wę­dro­wać gór­skim szla­kiem i uno­sić się na skrzy­dłach fan­ta­zji, jak z Monte Ce­cero wzno­siła się do lotu pierw­sza la­ta­jąca ma­szyna Le­onarda. Roz­siądź­cie się wy­god­nie i po­zwól­cie się po­rwać w ko­lejną po­dróż po Flo­ren­cji i jej oko­li­cach.

Z To­skań­skich no­te­sów, li­piec 2022 r.

Tylko kilka go­dzin we Flo­ren­cji, a cały wo­rek no­wych se­kre­tów. Flo­ren­cja to stud­nia bez dna. Niech po­my­ślę... Je­den, dwa... Sie­dem! Tak, sie­dem no­wych se­kre­tów czeka na opi­sa­nie. Zro­bię to w od­po­wied­nim cza­sie jak na­leży, po­rząd­nie, z de­ta­lami... Jesz­cze nie te­raz, bo prze­cież wszystko ma swój mo­ment.

Ten mo­ment wła­śnie nad­szedł.

NOWE SE­KRETY FLO­REN­CJI

Za­rys hi­sto­ryczny, czyli cie­ka­wostki i plotki z daw­nych wie­ków oraz cza­sów cał­kiem bli­skich

Kul­tura Vil­la­nova

Więk­szość osób przy­by­wa­ją­cych do Flo­ren­cji ma świa­do­mość jej re­ne­san­so­wej świet­no­ści, wielu sły­szało o Etru­skach, ale pew­nie tylko nie­liczni wie­dzą, jak i kiedy to wszystko się za­częło – ja­kie były po­czątki mia­sta?

Aby za­tem jak na­leży za­cząć ko­lejną opo­wieść o Flo­ren­cji, na po­czą­tek po­dzielę się za­sły­sza­nymi, wy­czy­ta­nymi, wy­szpe­ra­nymi se­kre­tami z hi­sto­rii mia­sta. Mu­simy prze­nieść się w cza­sie o bli­sko 3 tys. lat.

Za­nim na te­re­nach obec­nej Flo­ren­cji osie­dlili się Rzy­mia­nie, a jesz­cze przed nimi Etru­sko­wie – choć oni trzy­mali się bar­dziej oko­lic dzi­siej­szego Fie­sole – za­miesz­ki­wał tu inny lud, o któ­rym wspo­mina się nie­zwy­kle rzadko. Uważa się, że ich kul­tura – Vil­la­nova lub wil­la­no­wiań­ska – miała bez­po­średni wpływ na ukształ­to­wa­nie się po­tem cy­wi­li­za­cji etru­skiej. Na­zwa po­cho­dzi od miej­sco­wo­ści le­żą­cej nie­opo­dal Bo­lo­nii – Vil­la­nova, gdzie w po­ło­wie XIX w. od­kryto jej pierw­sze ślady.

Osada na te­re­nie obec­nej Flo­ren­cji jest da­to­wana na IX, może na­wet na X w. p.n.e. Jej ślady od­kryto przy­pad­kiem pod ko­niec XIX stu­le­cia w cza­sie ro­bót dro­go­wych (dziś to oko­lice słyn­nej Hard Rock Cafè). To wła­śnie wtedy na­tra­fiono na po­zo­sta­ło­ści ne­kro­po­lii. Sza­cuje się, że cmen­tarz roz­cią­gał się na 4 tys. m² i le­żał kilka me­trów ni­żej wzglę­dem dzi­siej­szego. Oca­lały wazy z te­ra­koty słu­żące do po­chów­ków, znak roz­po­znaw­czy tej kul­tury.

Po la­tach ślady byt­no­ści sta­rej cy­wi­li­za­cji zo­stały za­sy­pane przez piach i przy­kryte gliną, tak że przy­byli kilka wie­ków póź­niej Rzy­mia­nie nie mieli po­ję­cia, na czym bu­do­wali swoje mia­sto. Gdyby mieli świa­do­mość, co znaj­duje się kilka me­trów ni­żej, ni­gdy nie za­ło­ży­liby osady na daw­nej ne­kro­po­lii – przede wszyst­kim z sza­cunku dla zmar­łych oraz dla­tego, że byli bar­dzo prze­sądni.

Część gro­bow­ców w cza­sie ro­bót, za które za­brano się bez na­leż­nej ostroż­no­ści, ule­gła – o zgrozo! – znisz­cze­niu. Na szczę­ście nie­które oca­lały, a wśród nich miej­sce po­chówku ma­łej dziew­czynki. Dziś wiele z tych pa­mią­tek można po­dzi­wiać w mu­zeum ar­che­olo­gicz­nym.

Co dziś wiemy o kul­tu­rze Vil­la­nova? Przede wszyst­kim mówi się, że jej człon­ko­wie byli mi­strzami w wy­twa­rza­niu ce­ra­miki i ob­róbce me­tali. Po­nadto zaj­mo­wali się ho­dowlą, my­śli­stwem i ry­bo­łów­stwem.

Rzy­mia­nie

Jed­nym z waż­niej­szych mo­men­tów w hi­sto­rii Flo­ren­cji jest oczy­wi­ście po­ja­wie­nie się Rzy­mian. To tak na­prawdę od nich wszystko się za­częło i do dziś spa­ce­ru­jąc po mie­ście, mo­żemy na­tknąć się na po­zo­sta­ło­ści z tam­tych cza­sów – od ka­mieni i in­nych de­ko­ra­cji po pa­miątki w to­po­gra­fii.

Naj­wię­cej re­lik­tów z cza­sów sta­ro­żyt­nych od­kryto we Flo­ren­cji pod ko­niec XIX w., kiedy ru­szyły ro­boty zwią­zane z prze­bu­dową mia­sta, jak choćby bu­dowa li­nii tram­wa­jo­wej.

Przede wszyst­kim na­leży za­zna­czyć, że to pod pa­no­wa­niem Ju­liu­sza Ce­zara – na jego wy­raźne ży­cze­nie – zro­biono po­rzą­dek z do­liną Arno. Wcze­śniej były tu głów­nie ba­gni­ska, te­reny pod­mo­kłe i nie­użytki. To dla­tego Etru­sko­wie osie­dlili się na wzgó­rzu – w dzi­siej­szym Fie­sole.

Ju­liusz Ce­zar ka­zał osu­szyć grunty i uczy­nił je na­da­ją­cymi się do za­sie­dle­nia, a na­stęp­nie od­dał je we­te­ra­nom. Sza­cuje się, że pierw­sza ko­lo­nia rzym­skich le­gio­ni­stów miała mniej wię­cej wy­miary 480 na 420 m i dziś by­łaby wy­zna­czona przez na­stę­pu­jące ulice: Via Cer­re­tani, Via Vec­che­rec­cia, Via del Pro­con­solo i Via Tor­na­bu­oni. Z cza­sem za­częła się roz­ra­stać: po­wstał akwe­dukt, fo­rum, termy i am­fi­te­atr, a w 123 r. pierw­szy most na rzece Arno.

Pa­miątka po rzym­skich cza­sach

Po­nie­waż Flo­ren­tia po­wstała dla we­te­ra­nów wo­jen­nych, dla­tego też zo­stała po­świę­cona Mar­sowi – bo­gowi wojny. O tym opo­wiem wię­cej w jed­nym z ko­lej­nych roz­dzia­łów. Mia­sto roz­wi­jało się w ga­lo­pu­ją­cym tem­pie: szybko z 2 tys. miesz­kań­ców zro­biło się 10. Aby za­dbać o ich bez­pie­czeń­stwo, mury oto­czono fosą, do któ­rej wpły­wały wody rzeki Mu­gnone. Pierw­sze for­ty­fi­ka­cje miały cztery bramy: Porta Pre­to­ria znaj­do­wała się tam, gdzie dziś jest San Lo­renzo; Porta De­cu­mana od po­łu­dnia, na obec­nej Via Ca­li­mala; od wschodu Porta Prin­ci­pa­lis De­xtera – dziś Borgo de­gli Al­bizi; ostat­nia, Porta Prin­ci­pa­lis Si­ni­stra – w miej­scu obec­nej Via de­gli Strozzi.

Flo­ren­cja roz­ra­stała się jed­nak nie tylko w ob­rę­bie mu­rów, ale też poza nimi – i tak na te­re­nie obec­nej dziel­nicy Santa Croce wy­bu­do­wano am­fi­te­atr. Je­śli bę­dzie wam dane spa­ce­ro­wać od Santa Croce w stronę Piazza della Si­gno­ria czy też od­wrot­nie, wy­bierz­cie trasę przez Via Torta. To nie­po­zorna, wą­ska uliczka, zde­cy­do­wa­nie mniej uczęsz­czana przez tu­ry­stów, która pro­wa­dzi wy­raź­nie po łuku. Jest to pa­miątka sprzed bli­sko 2 tys. lat, bo Via Torta wy­zna­cza pro­fil daw­nego rzym­skiego am­fi­te­atru.

Je­śli lu­bi­cie szu­kać daw­nych śla­dów, trzeba ko­niecz­nie wró­cić na Piazza della Re­pub­blica. Już w pierw­szych Se­kre­tach... pi­sa­łam o Co­lonna dell’Ab­bon­danza – było to cen­tralne miej­sce, bo tu znaj­do­wało się fo­rum. Warto też wie­dzieć, że rzym­ska Flo­ren­cja prze­ży­wała swoje złote lata w I i II w. To wła­śnie wtedy ka­mień, któ­rym był wy­ło­żony plac, za­mie­niono na naj­lep­szy mar­mur z Car­rary.

Ko­lej­nego waż­nego od­kry­cia do­ko­nano w ostat­nich la­tach XIX w. nie­mal do­kład­nie na styku Via del Bru­nel­le­schi i Via del Cam­pi­do­glio. Ro­bot­nicy na­tknęli się na schodki pro­wa­dzące ok. 5 m w głąb ziemi. Na ich końcu znaj­do­wała się stud­nia, która praw­do­po­dob­nie za­si­lała są­sied­nie termy. Tu­taj też zo­stała od­kryta pła­sko­rzeźba przed­sta­wia­jąca pół­na­gie bro­date bó­stwo z wień­cem na gło­wie, które w jed­nej ręce trzyma am­forę, z któ­rej wy­pływa woda, a w dru­giej ga­łązkę drzewa. Dziś zna­le­zi­sko mo­żemy po­dzi­wiać w mu­zeum ar­che­olo­gicz­nym, a na­ukowcy przy­pusz­czają, że bó­stwo jest zwią­zane z rzeką. Mógł być to Fons czy też Fon­tus – bóg źró­deł, ale mógł to też być bóg Arno, któ­rego czciła miej­scowa lud­ność – tak jak w Rzy­mie wiel­biono boga Ty­bru.

Ślady rzym­skiej Flo­ren­cji po­zo­stały rów­nież w na­zew­nic­twie ulic. Na przy­kład dzi­siej­sza Via di Ca­pac­cio wzięła na­zwę od Ca­put Aquae. Tu­taj znaj­do­wało się uj­ście akwe­duktu. Naj­wspa­nial­sze termy były tam, gdzie dziś prze­biega – no­men omen – Via delle Terme.

Śre­dnio­wie­cze

Około 1125 r. Flo­ren­cja stała się nie­za­leżną gminą, którą wła­dały naj­waż­niej­sze rody mia­sta. Mury przez wieki za­ta­czały co­raz szer­szą pę­tlę. Ko­lejny raz zo­stały prze­su­nięte mię­dzy 1172 i 1175 r. Gmina li­czyła wtedy ok. 40 tys. miesz­kań­ców, któ­rzy za­miesz­ki­wali też przy­le­głe bor­ghi w po­bliżu głów­nych bram. Do naj­waż­niej­szych na­le­żały: Borgo Al­bizi (w po­bliżu Via del Pro­con­solo), z któ­rego dziś za­cho­wały się wieża i pa­lazzo o tej sa­mej na­zwie, Borgo Ognis­santi, Borgo Al­le­gri, Borgo La Croce oraz Borgo Pinti. Mury ota­cza­jące gminę wcią­gnęły też San Lo­renzo i część Ol­trarno. Tym sa­mym po­wierzch­nia mia­sta z cza­sów rzym­skich – 24 ha – roz­ro­sła się do 75.

I taka cie­ka­wostka od­no­śnie do sa­mego słowa borgo, które by­wal­com Włoch na pewno nie­raz wpa­dło w oko. Osady przy­kle­jone do głów­nego mia­sta, ale znaj­du­jące się już poza mu­rami, na­zy­wały się tak na­prawdę sub­bor­ghi. Ter­min ten wziął się z ła­ciny i ozna­czał do­słow­nie sub urbe – czyli „poza mia­stem”. Słowo borgo jest jego skró­tem.

Via Torta

Nie­całe 200 lat póź­niej mury znów prze­su­nięto, a na czele tego pro­jektu sta­nął Ar­nolfo di Cam­bio. Po­ma­gali mu Giotto i An­drea Pi­sano, któ­rzy nie­długo po­tem za­sły­nęli przy bu­do­wie kam­pa­nili. Mury były dłu­gie na 8 km. Po­dobno wzdłuż nich wzno­siło się po­nad 60 wież oraz wy­dzie­lono 12 bram z im­po­nu­ją­cymi wro­tami wy­so­kimi na ok. 35 m. Aż trudno to so­bie wy­obra­zić!

Gdy za­trzy­ma­cie się mię­dzy Ba­dią i Mu­seo del Bar­gello – Via del Pro­con­solo – spójrz­cie uważ­nie pod nogi. To tu po­zo­sta­wiono wkom­po­no­wany w po­sadzkę za­rys jed­nej z daw­nych wież. Tuż obok znaj­duje się ta­blica in­for­ma­cyjna ze szcze­gó­ło­wym pla­nem, który po­zwoli so­bie le­piej wy­obra­zić dawne mury.

Je­śli mowa o Flo­ren­cji śre­dnio­wiecz­nej, trzeba też choć w kilku sło­wach wspo­mnieć o Gu­el­fich i Ghi­bel­li­nich. Po­mię­dzy nimi wy­buchł je­den z naj­waż­niej­szych kon­flik­tów w hi­sto­rii mia­sta. Ci pierwsi po­pie­rali pa­pieża, ci dru­dzy im­pe­rium i Fry­de­ryka II, a póź­niej także jego syna Man­freda. Tak na­prawdę ro­dzin, które za­an­ga­żo­wały się w kon­flikt, było wię­cej. Uberti, Lam­berti, Ami­dei i Ghi­bel­lini sta­nęli prze­ciwko ro­dzi­nom Gu­el­fich, Bu­on­del­mon­tich i Paz­zich.

Kon­flikt miał pod­łoże czy­sto po­li­tyczne, jed­nak flo­ren­tyń­czycy ko­chają le­gendy i z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie za­częto po­wta­rzać opo­wieść o tym, że cały spór za­czął się od pew­nej hi­sto­rii mi­ło­snej. Czy le­genda jest rze­czy­wi­ście tylko le­gendą – dziś trudno osą­dzić. Hi­sto­rię tę przy­ta­cza na­wet Dante w Bo­skiej ko­me­dii, a zda­rze­nia miały po­dobno miej­sce w 1215 r.

W cza­sie jed­nej z fest roz­pę­tała się bójka, w którą zo­stał wcią­gnięty młody Bu­on­del­monti. Aby dać mło­do­cia­nemu za­wa­diace moż­li­wość re­ha­bi­li­ta­cji, za­pro­po­no­wano mu po­ślu­bie­nie dziew­czyny z rodu Ami­dei. Mło­dzik przy­stał na pro­po­zy­cję, co zo­stało po­dobno przy­pie­czę­to­wane na pi­śmie, z za­strze­że­niem, że gdyby przy­szły pan młody się wy­co­fał z umowy, czeka go grzywna. Cały układ, nie­stety, za­kłó­ciła jedna z ko­biet z rodu Do­na­tich, pod­sta­wia­jąc Bu­on­del­mon­tiemu swoją piękną córkę i de­kla­ru­jąc przy tym, że je­śli ten ją po­ślubi, ona bie­rze na sie­bie za­pła­ce­nie kary.

Bu­on­del­monti uległ po­ku­sie i w pe­wien zi­mowy dzień 1215 r. panna młoda z Ami­de­ich na próżno wy­pa­try­wała obie­ca­nego na­rze­czo­nego, sto­jąc przed oł­ta­rzem ko­ścioła Santo Ste­fano.

Ród Ami­dei nie mógł prze­łknąć ta­kiej znie­wagi. Za­sta­na­wiano się, jaka kara bę­dzie w tym wy­padku ade­kwatna i osta­tecz­nie za radą jed­nego z moż­nych po­sta­no­wiono Bu­on­del­mon­tiego za­bić. Tym moż­nym był Mo­sca dei Lam­berti, uza­sad­nia­jący swoją radę sło­wami, które po­tem na stałe we­szły do wło­skiego słow­nika: cosa fatta capo ha (co zna­czy, że jak coś się za­częło, to nie ma już od tego od­wrotu). Za to pod­ju­dza­nie, które osta­tecz­nie miało roz­pę­tać wojnę po­mię­dzy Gu­el­fimi i Ghi­bel­li­nimi, Mo­sca zo­stał w Bo­skiej ko­me­dii Dan­tego umiej­sco­wiony w jed­nym z krę­gów pie­kieł.

Bu­on­del­monti zo­stał za­bity w dniu swo­jego ślubu przed wieżą Ami­dei i tak oto za­czął się je­den z naj­więk­szych flo­renc­kich kon­flik­tów, w któ­rym naj­pierw po­ko­nani zo­stali Ghi­bel­lini, a na­stęp­nie do­szło do roz­łamu wśród Gu­el­fich.

Me­dy­ce­usze, Re­pu­blika i Wiel­kie Księ­stwo

Oczy­wi­ście dziś Flo­ren­cja ko­ja­rzy się przede wszyst­kim z re­ne­san­sem. Wszystko za­częło się wła­śnie tu. Po śre­dnio­wie­czu od­ra­dzały się sztuka, li­te­ra­tura i fi­lo­zo­fia, chęt­nie czer­piąc z an­tycz­nych źró­deł. Chyba wszy­scy się zgo­dzą, że w żad­nym in­nym miej­scu ani cza­sie nie ze­brało się tak wielu ge­niu­szy jak wła­śnie w To­ska­nii. Wy­star­czy wspo­mnieć ta­kie oso­bo­wo­ści, jak Mi­chał Anioł, Le­onardo da Vinci, Bru­nel­le­schi, Ma­sac­cio, Bot­ti­celli i wielu in­nych.

Trzeba też przy­po­mnieć, że Flo­ren­cja nie by­łaby pew­nie tym, czym dziś jest, gdyby nie rządy Me­dy­ce­uszy, które trwały przez bli­sko trzy wieki. Kto wie, jak po­to­czy­łyby się losy nie­któ­rych ar­ty­stów bez Lo­renza de Me­dici, zwa­nego Il Ma­gni­fico, czyli Waw­rzyńca Wspa­nia­łego.

Wy­wo­dzący się z Mu­gello ród wsła­wił się na wielu płasz­czy­znach – od me­ce­natu po fi­nanse i po­li­tykę. Oczy­wi­ście hi­sto­ria Me­dy­ce­uszy za­słu­guje na osobną opo­wieść i nie­zmien­nie po­le­cam, by z dzie­jami tego nie­zwy­kłego rodu za­po­znać się nieco wni­kli­wiej, je­śli chce się do­brze zro­zu­mieć Flo­ren­cję.

To za cza­sów re­pu­bliki pod rzą­dami Me­dy­ce­uszy po­wstały nie­które z naj­zna­mie­nit­szych bu­dowli w sa­mym mie­ście i poza nim oraz słynne do dziś dzieła sztuki: Pa­lazzo Me­dici Ric­cardi, Villa Ca­reggi, ogród ar­ty­stów na San Marco, Da­wid Mi­chała Anioła, Sa­lone dei Ci­nqu­ecento w Pa­lazzo Vec­chio i wiele in­nych.

Bar­dziej wni­kliwi być może za­py­tają – jak zwy­kły ród z flo­renc­kiej pro­win­cji, na­wet je­śli za­możny, stał się ro­dem ksią­żę­cym? Otóż pa­pież Kle­mens VII, by po­ło­żyć kres re­pu­bli­kań­skim za­pę­dom, nadał Alek­san­drowi Me­dy­ce­uszowi – który na­wia­sem mó­wiąc, był praw­do­po­dob­nie jego nie­ślub­nym sy­nem – ksią­żęcy ty­tuł, który po­tem był dzie­dzi­czony przez na­stęp­ców. Na sce­nie po­ja­wiły się wkrótce tak zna­mie­nite po­staci, jak Ko­sma I Me­dy­ce­usz oraz jego sy­no­wie Fran­ci­szek i Fer­dy­nand. Mia­sto roz­kwi­tło w tam­tym cza­sie jesz­cze bar­dziej. Gra­nice Wiel­kiego Księ­stwa to już nie tylko Flo­ren­cja, ale też To­ska­nia. Rządy Me­dy­ce­uszy trwały aż do 1737 r., po­tem na­stał czas dy­na­stii habs­bur­sko-lo­ta­ryń­skiej.

Sto­lica

XIX wiek to przede wszyst­kim zjed­no­cze­nie Włoch. Po­wsta­nie Kró­le­stwa Włoch ogło­szono wio­sną 1861 r., w związku z czym nie póź­niej niż w ciągu sze­ściu mie­sięcy sto­lica z Tu­rynu miała być prze­nie­siona do cen­tral­nej czę­ści kraju. Wśród pro­po­zy­cji po­ja­wiły się Flo­ren­cja, Bo­lo­nia i Ne­apol. Wy­grała – jak wia­domo – Flo­ren­cja i 3 lu­tego 1865 r. zo­stała ogło­szona nową sto­licą. Tę funk­cję peł­niła sześć lat.

Król przy­był do Flo­ren­cji po­cią­giem do­kład­nie tego sa­mego dnia, w któ­rym zo­stała ogło­szona sto­licą i zo­stał przy­jęty przez miesz­kań­ców z otwar­tymi ra­mio­nami. Jak wspo­mi­nają kro­ni­ka­rze – wi­wa­tu­jący tłum od­pro­wa­dził Wik­tora Ema­nu­ela II aż do Pa­lazzo Pitti, który stał się na ten czas kró­lew­ską re­zy­den­cją.

Wraz z władcą do Flo­ren­cji prze­niósł się rząd. Przez lata Sa­lone de Ci­nqu­ecento w Pa­lazzo Vec­chio był sie­dzibą sejmu i mi­ni­ster­stwa spraw ze­wnętrz­nych, w Uf­fizi urzę­do­wał se­nat, a w Pa­lazzo Me­dici mieli sie­dzibę urzęd­nicy mi­ni­ster­stwa spraw we­wnętrz­nych oraz pre­mier.

14 maja 1865 r. Flo­ren­cja hucz­nie świę­to­wała swoją nową po­zy­cję, co po­łą­czono z usta­wie­niem na placu Santa Croce po­mnika Dan­tego, od uro­dzin po­ety mi­nęło wtedy 600 lat.

Nowa rola mia­sta stała się przy­czyn­kiem do wielu mo­der­ni­za­cji. Po­wstał plan urba­ni­styczny, nad któ­rym spra­wo­wał pie­czę słynny w tam­tym cza­sie ar­chi­tekt Giu­seppe Poggi, już w pierw­szej czę­ści Se­kre­tów... po­ja­wiły się o nim wzmianki i po­ja­wią się rów­nież w ko­lej­nych roz­dzia­łach. Nie tylko wpro­wa­dził zmiany w cen­tral­nej czę­ści mia­sta, lecz rów­nież za­pro­jek­to­wał nowe dziel­nice – np. Le Cure.

Jedną z waż­niej­szych pa­mią­tek tam­tych zmian jest dziś Piazza della Re­pub­blica. Śre­dnio­wieczne po­zo­sta­ło­ści bied­nej dziel­nicy zo­stały wy­bu­rzone, a na ich miej­scu sta­nęły ele­ganc­kie pa­lazzi. To wła­śnie w tu­tej­szych ba­rach zbie­rała się po­tem śmie­tanka li­te­racka z ca­łego kraju. Na pa­miątkę tych zmian ar­chi­tekt Vin­cenzo Mi­cheli za­pro­jek­to­wał por­tyki i łuk trium­falny, które mo­żemy po­dzi­wiać do dziś. Na łuku zo­stał umiesz­czony na­pis: „L’an­tico cen­tro della città da se­co­lare squ­al­lore a nu­ova vita re­sti­tu­ito” – „An­tyczne cen­trum mia­sta po wie­kach biedy zy­skało nowe ży­cie”.

Ri­sa­na­mento – jak było na­zy­wane od­no­wie­nie Flo­ren­cji – nie każ­demu jed­nak przy­pa­dło do gu­stu. Wśród za­cię­tych kry­ty­ków no­wego planu urba­ni­stycz­nego był ma­larz, je­den z człon­ków ugru­po­wa­nia mac­chia­ioli – Te­le­maco Si­gno­rini, który wiele daw­nych za­uł­ków mia­sta uwiecz­nił na swo­ich płót­nach.

Tu­ry­ści i czasy współ­cze­sne

Kiedy Flo­ren­cja stała się jed­nym z wło­skich miast naj­chęt­niej od­wie­dza­nych przez tu­ry­stów? Kiedy za­czął się tu­ry­styczny boom? Kiedy na­ro­dziła się moda na Wło­chy, na To­ska­nię i wła­śnie na Flo­ren­cję?

Na­wet je­śli dziś tu­ry­styka jest głów­nym fi­la­rem eko­no­mii mia­sta, to prze­cież nie za­wsze tak było. Daw­niej ośro­dek sły­nął w Eu­ro­pie przede wszyst­kim z róż­nych ga­łęzi rze­mio­sła. Do­piero w po­ło­wie XIX w. wśród bo­ga­czy, przed­się­bior­ców, po­dróż­ni­ków i przede wszyst­kim ar­ty­stów na­stała moda na Wło­chy, w tym oczy­wi­ście na Flo­ren­cję. Ko­lebka re­ne­sansu na­gle stała się tu­ry­styczną mekką.

Oczy­wi­ście w tam­tych cza­sach nikt jesz­cze nie wie­dział, czym jest ni­sko­bu­dże­towe po­dró­żo­wa­nie – z za­ło­że­nia było ono wów­czas sym­bo­lem bo­gac­twa i pre­stiżu, przy­wi­le­jem, czymś tylko dla wy­bra­nych. Ów­cze­śni po­dróż­nicy czę­sto de­cy­do­wali się na dłu­gie ty­go­dnie, a na­wet mie­siące wy­na­jąć apar­ta­ment czy całą willę, co stało się modne zwłasz­cza wśród An­gli­ków. W pew­nym mo­men­cie było ich tak wielu, że słowo „an­glik” stało się sy­no­ni­mem słowa „tu­ry­sta” czy też „let­nik”. Prze­czy­ta­łam kie­dyś aneg­dotę, bę­dącą cy­ta­tem z wy­po­wie­dzi pew­nego boya ho­te­lo­wego: „Przy­je­chali an­glicy, ale nie zro­zu­mia­łem, czy to są Niemcy, czy Ro­sja­nie”.

Wi­dok Flo­ren­cji

Wśród przy­by­łych było wiele oso­bi­sto­ści ze świata li­te­ra­tury oraz in­nych dzie­dzin sztuki. Oprócz An­gli­ków przy­jeż­dżali Ame­ry­ka­nie, Ro­sja­nie, Szwaj­ca­rzy i Fran­cuzi. I tak oto nie­da­leko Pa­lazzo Pitti na Piazza San Fe­lice za­miesz­kali Eli­sa­beth i Ro­bert Brow­nin­go­wie, któ­rzy ze swo­jego lo­kum uczy­nili sa­lo­nik li­te­racki; Da­vid Her­bert Law­rence szu­kał in­spi­ra­cji do swo­ich po­wie­ści w oko­li­cach Scan­dicci, a Henry Ja­mes upodo­bał so­bie Bel­los­gu­ardo.

Po­nie­waż spo­łecz­ność bry­tyj­ska roz­ra­stała się co­raz bar­dziej, za­częły po­wsta­wać nowe sklepy. Pod nu­me­rem 28 na Via dei Vec­chietti otwarto Old En­gland Sto­res, w któ­rym można było ku­pić m.in. szkocką whi­sky, her­batę czy na­wet wełnę. Na­to­miast na Via Tor­na­bu­oni an­giel­ski che­mik i far­ma­ceuta – Henry Ro­berts – za­ło­żył la­bo­ra­to­rium, gdzie sprze­da­wał m.in. ko­sme­tyki, w tym bar­dzo po­żą­dane kremy upięk­sza­jące. To wła­śnie tu na­ro­dził się słynny dziś na ca­łym świe­cie Bo­ro­talco! Wię­cej o tej hi­sto­rii można prze­czy­tać w czę­ści Cie­kawe ad­resy.

Liczna spo­łecz­ność bry­tyj­ska stała się też przy­czyn­kiem do po­wsta­nia we Flo­ren­cji pierw­szego poza gra­ni­cami Wiel­kiej Bry­ta­nii In­sty­tutu Kul­tury Bry­tyj­skiej oraz dwóch waż­nych mu­zeów – Mu­seo Horne i Mu­seo Stib­bert. O tym dru­gim pi­sa­łam w po­przed­niej opo­wie­ści o se­kre­tach Flo­ren­cji, na­to­miast Mu­seo Horne w cza­sie zbie­ra­nia ma­te­ria­łów do książki było, nie­stety, cza­sowo za­mknięte.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki