Nieznośna niewyraźność bytu - Krzysztof T. Dąbrowski - ebook

Nieznośna niewyraźność bytu ebook

Krzysztof T. Dąbrowski

4,5

Opis

Drabble to gra polegająca na pisaniu opowieści na czas przy użyciu dokładnie 100 słów. Trzeba nie lada sprawności, by w tak krótkiej i wymagającej formie otworzyć i zamknąć historię, a do tego wyraziście ją spuentować.

Zbiór zawiera 140 takich utworów o różnorodnej tematyce. Dąbrowskiemu udało się stworzyć błyskotliwe komentarze do współczesności, odjechane wizje przyszłości, kameralne wyznania i analizy długoletnich związków.

Lekka, brawurowa lektura wywołująca uśmiech, a czasem również zadumę.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 76

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Krzysztof T. Dąbrowski

Nieznośna niewyraźność bytu

 

Saga

Nieznośna niewyraźność bytu

 

Zdjęcie na okładce: Shutterstock

Copyright © 2022, 2022 Krzysztof T. Dąbrowski i SAGA Egmont

 

Wszystkie prawa zastrzeżone

 

ISBN: 9788728291290

 

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

 

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

 

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

'Pamięci wujka, Bronisława Szaperta'

"Powrót do domu"

Adam wrócił do domu.

W sypialni zobaczył siebie z żoną w łóżku. Krzyknął.

Ten z łóżka wypowiedział hasło.

Adam zwiotczał.

- Klon od zarabiania ma awarię. Wydaje mu się, że jest mną - wyjaśnił zdezorientowanej żonie.

Wrócił do łóżka i kontynuowali igraszki.

Do sypialni wszedł kolejny Adam. Wykrzyczał hasło.

Ten w łóżku zwiotczał.

- Klon od opiekowania się dziećmi... znowu awaria - wyjaśnił zrezygnowany, ale widząc nagą żonę, nabrał ochoty na amory. Rozebrał się i wskoczył do łóżka.

Do sypialni weszła kobieta wyglądająca identycznie jak jego żona. Uśmiechnęła się i na paluszkach wycofała z sypialni.

Klon od zaspokajania nadmiernie popędliwego męża działał jak należy.

"Problem z dziewczyną"

- Majka, no coś ty? - Maciek był niepocieszony.

Znowu 'boli ją głowa'. Od tygodnia do niczego nie doszło.

Gdyby nie miała fajnej osobowości, wymieniłby ją na nową.

Wymiana holo-dziewczyny jest droga i nie masz wpływu na charakter - sztuczna inteligencja ma swoje prawa.

I jeszcze abonament wszczepki czuciowej - z samym hologramem nie da się uprawiać seksu, trzeba mieć wrażenie, że holo-dziewczyna jest bytem fizycznym.

A prawdziwe kobiety?

Zapomniał jak je się obsługuje... trudno się dogadać, inny świat.

- Majuś, przestań!

 

Majka miała dość. Wcisnęła wyłącznik - holo-chłopak zniknął.

Myślał, że jest prawdziwy. To ma za swoje!

Miała dużo eurolarów, mogła zmieniać holo-chłopaków jak rękawiczki.

"Program naprawy państwa"

Przed wyborami kandydaci przejdą obowiązkowo egzaminy oraz badania u psychologa.

Ktoś niemający pojęcia o gospodarce i obracaniu pieniędzmi nie może zostać ministrem finansów.

A gdyby się okazało, że cierpi na jakieś manie...

Podstawowym kryterium jest wykształcenie.

Ktoś chce zostać ministrem finansów, ale tego nie studiował? - Może iść na studia i uzupełnić braki.

Kolejny etap to egzamin - papierek to nie wszystko. W różnych miejscach różnie uczą. Dorobić też lubią...

Następnie kandydat przedstawia program naprawy państwa - tłumaczony wyborcom przez specjalistów, by każdy zrozumiał: co, jak i dlaczego.

Potem głosowanie.

Piękne to czasy, gdy rządzą nami specjaliści. Edukracja jest lepsza od demokracji.

"Rozwiązek"

Oto historia rozpadu ostatniego mego związku.

Poniżej przedstawiam wspomnienia z kilku z wielu dni:

Dzień 123:

- Kochanie jest obiad?

- Nie miałam czasu, pracuję.

Dzień 145:

- Kochanie uprasowałaś mi koszulę?

- Nie miałam czasu, pracuję.

Dzień 175:

- Kochanie dawno się nie kochaliśmy...

- Nie mam czasu, pracuję.

Dzień 187:

- Kochanie, bosko ci w tej kiecce, ale wydałaś połowę mojej wypłaty...

- Nie mam czasu, pracuję.

Dzień 201:

- Kochanie, musimy poważnie porozmawiać...

- Nie mam czasu, pracuję.

Dzień 235:

- Kochanie wychodzę.

- Gdzie?

- Do Jolki. Ona zawsze mnie wysłucha, przytuli, jest świetna w łóżku, no i bosko gotuje!

- To dobrze. Idź, idź, ja nie mam czasu, pracuję.

"Zatopiony w matni"

Beznadzieja. Otchłań bezbrzeżnego smutku. Brak sił do czegokolwiek.

Całymi godzinami siedzę w łóżku gapiąc się na ścianę.

Głodny jestem, ale nie mam energii, by wstać i zrobić cokolwiek do jedzenia. To jest takie bezcelowe, bezsensowne - głód nie doskwiera tak bardzo, jak ból istnienia.

Strupy na rękach, tępa żyletka, ale to tylko chwilowo odwraca uwagę i coraz częściej już nie pomaga.

Narasta pragnienie nieistnienia.

***

Obserwowaliśmy go od paru tygodni.

Wirtualny człowiek w wirtualnym świecie. Program, symulacja.

***

- Przedstawiam panu Depresivo5 - naukowiec uśmiechał się od ucha do ucha prezentując pierwszą sztuczną inteligencję, co do której nie było obaw, że wymknie się spod kontroli.

"Zmyśliłem sobie Boga"

Nastał w końcu taki dzień, że zmyśliłem sobie Boga.

Zwyczajnie, na podobieństwo swoje.

I nie jest tak, że dzień w dzień i noc w noc wznoszę do modły. Nie.

Czasem wyślę w niebo cichy monolog na swych pragnień podobieństwo.

Częściej pogadam - oto prawdziwe wyznanie wiary.

I nie składam mu ofiar, lecz ofiaruję to, na co mnie stać bez uszczerbku zawartości portfela - przecież On mej kasy nie potrzebuje.

I bez poświęceń dokonuję na sobie święceń - bo On nie chce mego bólu.

I tworzę mu ołtarze w głowie, zwyczajne - takie przyjacielskie, bo jest mi druhem, przyjacielem.

Zmyśliłem sobie Boga, na podobieństwo swoje

„Miłość od pierwszego wejrzenia”

To była miłość od pierwszego wejrzenia (a tak naprawdę pułapka).

Jak to zwykle bywa, na początku była sielanka zwieńczona ślubem .

Po podróży poślubnej wszystko się zmieniło. Żona zaczęła przyciągać pechowe sytuacje. Na dodatek stała się marudna, leniwa, i bardzo wkurzająca.

On tłumaczył to sobie tym, że ukochana przeżywa trudne chwile po tym, jak to na jej głowę spadło kilka nieszczęść.

Wspierał ją, ale lata leciały, a nic się niestety nie zmieniało.

Coraz częściej się kłócili. Stres i nerwy zrobiły swoje – podupadł na zdrowiu.

Biedaczek nie wiedział, że w poprzednich wcieleniach wielokrotnie ją skrzywdził i dlatego ona teraz wymierza mu karmiczną karę.

„Sytuacja bez wyjścia”

Szef zagroził mu, że jeśli odmówi, to o wszystkim dowie się policja i resztę życia spędzi w pierdlu.

Za co?

Za niewinność, ale to nieistotne, ponieważ podrzucono mu dowody zbrodni.

Na tym się nie skończy – córkę wyrzucą z uczelni, a żona straci pracę i już nikt nigdy jej nie zatrudni.

Nie mógł odmówić - musiał lecieć na Proximę.

Wiedział, że nie zobaczy już bliskich. A oni nie mogli mu tej decyzji wybaczyć.

Gdyby tylko wiedzieli, dlaczego musi tak postąpić...

Zastanawiał się czemu go tak okrutnie potraktowano. Nie pamiętał, że w szkole to on był tym silniejszym i strasznie gnębił swego przyszłego szefa.

„To tylko rok”

Byli biedni. Ona pracowała w sklepie, a on był naukowcem.

Pewnego dnia dostał ofertę nie do odrzucenia – zaproponowano mu wielkie pieniądze, ale był haczyk – przez rok byłby poza Ziemią.

Po zahibernowaniu miał lecieć na Helix-7 i prowadzić tam badania.

Mieli marzenia - chcieli podróżować, cieszyć się życiem i nigdy się nie martwić, czy starczy do pierwszego.

To była trudna decyzja, ale uznali, że jakoś to wytrzymają.

On miał lepiej – miał przespać jedenaście miesięcy. Tylko miesiąc realnej tęsknoty.

Niestety, statek wpadł w pętlę czasoprzestrzenną i wydostał się z niej po trzydziestu latach.

Ona, choć nadal go kochała, była już czyjąś żoną i miała dwójkę dzieci...

"Świat według zombiech"

Na początku było normalnie - atakowali nas i pożerali żywcem, ale do czasu...

Od niedawna na murach bloków i kamienic zaczęły pojawiać się napisy:

"Koniec świata? Nie MARTWI mnie to!" - Anonimowy zombie, "Nieznośna sztywność nieżycia" - Zgonisław Sztywniak, czy "To be or not to be? Zombie!" - William Deathspeare.

Ewoluowali… ale trzeba było przyznać, że sztywni, odkąd pojawiła się u nich inteligencja, wykazywali się całkiem niezłym poczuciem humoru.

Kto by przypuszczał, że koniec świata mimo wszystko może być zabawny?

Jak tak dalej pójdzie, to w końcu się zorganizują i zaczną ‘żyć’ jak my kiedyś. A wtedy na pewno powstanie serial "Świat według zombiech".

"Ach, cóż to był za ślub! I"

- Czy ty Adamentesie Trixie bierzesz Adamentesa Trixa za męża i obiecujesz mu miłość, wierność i... - ksiądz klepał standardową formułkę.

- Tak.

- Czy ty Adamentesie Trixie... - powtórzył znowu zwracając się do mnie.

- Tak.

- Zatem ogłaszam cię mężem i.... ech, mężem.

Nałożyłem sobie obrączkę na mackę.

Ślub się dokonał! Uroniłem fioletową łzę i zapiszczałem ze wzruszenia.

No to teraz pora na miesiąc miodowy. Pojadę sobie ze sobą na Hawaje. A tam podczas jednej z wielu upojnych nocy, oczywiście spędzonych ze sobą, dokonam samozapłodnienia.

Jak dobrze, że Ziemianie pozwolili wreszcie na samożeństwo, inaczej chyba nigdy nie zdecydowałbym się na osiedlenie na tej dziwnej planecie.

"Jutro..."

- Kochanie miałeś naprawić zlew...

- Jutro - odparłem spokojnie.

- Jutro będzie futro - zażartowała.

Następnego dnia chciała bym jej zrobił moje słynne zapiekanki.

- Jutro - odparłem.

- Jutro będzie futro - mruknęła markotnie.

Minęło kilkanaście dni, a ja wciąż odkładałem pewne sprawy 'na jutro'.

- Jutro będzie futro - syknęła wkurzona. - A dziś nie będzie seksu.

Aha, znowu sytuacja kryzysowa. Wstałem i wyszedłem.

Po godzinie wróciłem do domu z futrem.

Ukochana była zachwycona, a łóżko ledwie wytrzymało nasze akrobacje.

To już dziesiąte futro w szafie... a ja od dziś znowu mogę przez około dwa tygodnie przekładać pilne sprawy 'na jutro'.

Czy ktoś powiedział, że pieniądze szczęścia nie dają?

"O mięsku słów kilka"

Pogadajmy o tym, co zazwyczaj gości na twym talerzu. Choć słowo 'gości', w tym kontekście, brzmi dość niezgrabnie. Nadstaw zatem uszu i słuchaj.

Szynka to świnka. Salami jest z osła. Kiełbaska to też był zwierz.

To cię nie rusza? To rzeknę ci tak:

Flaczki są z jelit, tam była kupa... a ty to jesz. Wiesz?

A gdyby ktoś ci danie przyrządził z konia? Albo z Mruczka lub Reksia - zjadłbyś?

A może mamę lub tatę? - oni też są z mięsa...

Zamykasz oczy, zatykasz uszy, jak zwykle wiedzieć nic nie chcesz.

Nie zmienia to faktu, że zjadasz trupy.

Smacznego!

A może smutnego?

"Dramat wynajmującego"