Nasz bieg z przeszkodami. O wrażliwości i inności - Ewa Woydyłło - ebook + audiobook

Nasz bieg z przeszkodami. O wrażliwości i inności ebook i audiobook

Ewa Woydyłło

3,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Nowy poradnik autorki bestsellerowej Drogi do siebie

Ceniona psycholożka Ewa Woydyłło wyjaśnia, jak zrozumieć i otworzyć się na różnorodność i rozbudzić w sobie większą wrażliwość, zarówno wobec innych, jaki i przede wszystkim wobec siebie.

Czym są i jak funkcjonują uprzedzenia? Odmienność, której nie pojmujemy, może działać na dwa sposoby: zaciekawiać, a przez to pociągać i zbliżać; przerażać, więc oddalać i prowokować do wykluczenia lub nawet do zniszczenia. Wielu postrzega świat przez pryzmat podziału „normalni - nienormalni”, który nie odzwierciedla współczesnej wiedzy o człowieku, lecz kultywuje dawną niewiedzę i przesądy. Stereotypy te prowadzą do poważnych nadużyć wobec wielu osób. Ewa Woydyłło tłumaczy, jak wyzwolić się od niezrozumienia, pogardy i strachu przed bardziej wrażliwymi i innymi.

Czytając Nasz bieg z przeszkodami, dowiesz się więcej o neuroróżnorodności. Zrozumiesz, dlaczego nie wszyscy reagują tak samo i jak funkcjonują osoby z rozmaitymi rodzajami nadwrażliwości. Nauczysz się szukać podobieństw, a nie różnic między ludźmi i uświadomisz sobie szkodliwość porównywania się z innymi.

„Nawykowa nieufność nie minie «sama» i nie zmieni się «przypadkiem» w zrozumienie, szacunek i życzliwość wobec mniejszości. Rozpowszechniona u nas, a przede wszystkim odgórnie rozpowszechniana w ostatnich latach podejrzliwość, pogarda i wrogość wobec wyglądających inaczej, wierzących inaczej i żyjących inaczej przybrała już rozmiary epidemicznej choroby społecznej, przypominającej hybrydową wojnę domową. Jesteś trochę inny – więc jesteś wrogiem. Wierzę, że ratunek na tę naszą chorobę znajduje się w filozofii praw człowieka, którą trzeba rozumieć jako «narzędzie samoograniczenia»” – Ewa Woydyłło

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 145

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 9 min

Lektor: Kamilla Baar

Oceny
3,8 (22 oceny)
10
5
3
1
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kebazia

Z braku laku…

To nawet nie streszczenie poruszanych tematów, a ich spis treści.
00

Popularność




Opieka re­dak­cyjna: KA­TA­RZYNA KRZY­ŻAN-PE­REK
Re­dak­cja: ANNA RUD­NICKA
Ko­rekta: AL­DONA BARTA, EWA KO­CHA­NO­WICZ, Pra­cow­nia 12A
LIFE IM­POS­SI­BLE © Co­py­ri­ght by Ja­ro­sław Mi­ko­ła­jew­ski
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wych: UR­SZULA GI­REŃ
Zdję­cie na okładce: © Shut­ter­stock/Bet­ter­To­mor­row
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
© Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, Kra­ków 2023
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07850-1
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dla tych, któ­rym trud­niej

„Nie może się czło­wie­kowi przy­da­rzyć nic, co nie jest ludzką przy­godą. A wołu, co nie jest lo­sem wołu, a win­nej la­to­ro­śli, co nie jest lo­sem win­nej la­to­ro­śli, a ka­mie­niowi, co nie jest wła­ściwe ka­mie­niowi.

Je­żeli więc każ­dego spo­tyka to, co jest zwy­kłe i na­tu­ralne, cze­muż byś miał się czuć nie­za­do­wo­lo­nym? Wszakże wszech­na­tura nie przy­nosi ci nic nie­moż­li­wego do znie­sie­nia”.

Ma­rek Au­re­liusz, Roz­my­śla­nia, ks. VIII, 46(tłum. Ma­rian Re­iter)

1.Dla­czego?

Wy­ru­szam na ko­lejne spo­tka­nie, na które za­pra­szam po­szu­ki­wa­czy od­po­wie­dzi na py­ta­nie do­ty­czące wła­snych lub czy­ichś skaz i sła­bo­ści, eks­cen­try­zmów i dzi­wactw oraz mniej czy bar­dziej nie­po­ję­tych od­mien­no­ści. In­try­gują mnie one od dawna i skła­niają do usta­wicz­nego stu­dio­wa­nia. Dzięki mo­jej pracy kli­nicz­nej i psy­cho­te­ra­peu­tycz­nej spo­strze­głam, że do psy­cho­loga lu­dzie przy­no­szą wła­sny, oso­bi­sty ko­smos. Gdyby każdy z mo­ich roz­mów­ców zo­sta­wiał trwały ślad po­dobny do od­ci­sków stóp na mo­krym pia­sku lub w świeżo spa­dłym śniegu, to cała pod­łoga, ściany, su­fit, na­wet szyby w oknach i naj­mniej­sze dro­biny po­wie­trza w miej­scach na­szych spo­tkań po­kry­wa­łyby się mo­zaiką wciąż przy­by­wa­ją­cych naj­róż­niej­szych śla­dów. W mo­za­ice tej je­den po­wta­rza się czę­ściej niż inne, jakby był waż­niej­szy i coś od niego bar­dziej za­le­żało. Jest nim py­ta­nie: „Dla­czego?”. Sły­sza­łam je wy­po­wia­dane z gnie­wem („Dla­czego kła­mał?!”), cza­sem z ża­lem lub urazą („Dla­czego jest tak nie­wdzięczny?) albo z po­trzebą zro­zu­mie­nia („Dla­czego te­raz jest zu­peł­nie inny niż kie­dyś?”).

Każde z tych py­tań, czy może po pro­stu to jedno py­ta­nie, musi wi­docz­nie in­te­re­so­wać bar­dziej niż sam pro­blem wy­ni­kły z przy­krego zda­rze­nia spo­wo­do­wa­nego przez ko­goś. Jed­nak, sku­pia­jąc się na przy­czy­nach, ła­two jest wpaść w pu­łapkę ana­li­zo­wa­nia źró­deł pro­blemu, za­miast go roz­wią­zy­wać. W każ­dym ra­zie kło­pot po­zo­staje nie­tknięty. Zresztą na­wet naj­bar­dziej trafne roz­po­zna­nie czy­ichś mo­ty­wów, zwłasz­cza bez udziału de­li­kwenta lub de­li­kwentki, przy­po­mina wró­że­nie z fu­sów. Co wię­cej, taka za­oczna dia­gnoza zwy­kle nie przy­nosi żad­nych ko­rzy­ści oso­bie po­szko­do­wa­nej. Pro­blemy jak bo­lały, tak bolą.

Nie znie­chę­cam by­naj­mniej do ba­da­nia ich przy­czyn. W spra­wach do­tkli­wych su­ge­ruję jed­nak po­ży­tecz­niej­szą ko­lej­ność: naj­pierw po­szu­kajmy wyj­ścia z nie­do­brej sy­tu­acji, aby jak naj­prę­dzej z niej się otrzą­snąć, a gdy już od­zy­skasz rów­no­wagę i wciąż bę­dziesz cie­kawa, kto i z ja­kich po­wo­dów za­wi­nił, wtedy pro­szę bar­dzo, mo­żesz drą­żyć te kwe­stie do­wol­nie długo i na­mięt­nie. Nie wia­domo, ja­kich kon­kret­nie od­kryć do­ko­nasz, wia­domo jed­nak, że osta­tecz­nie da­dzą się one spro­wa­dzić do jed­nego wnio­sku: wi­no­wajcy są różni – mogą my­śleć, czuć, prze­ży­wać, de­cy­do­wać, re­ago­wać i re­ali­zo­wać swoje ży­ciowe za­miary, za­chcianki i am­bi­cje cał­ko­wi­cie po swo­jemu, a nie po two­jemu. Sama do tego wnio­sku do­cho­dzę, kiedy ktoś mnie roz­cza­ruje, nie­mile za­sko­czy albo skrzyw­dzi. Po­dob­nie za­sta­na­wiam się nad sobą, gdy zda­rza mi się ża­ło­wać tego, co zro­bi­łam.

Praw­do­po­dob­nie zbyt do­brze sie­bie nie znam – sie­bie dzi­siaj, która jest już inna, niż była wczo­raj. Może do­piero gdy coś zro­bię, mam szansę do­wie­dzieć się cze­goś o so­bie i w ten spo­sób zro­zu­mieć, jaka w da­nym mo­men­cie by­łam. Oba­wiam się, że w tych roz­wa­ża­niach ła­two się za­plą­tać i po­gu­bić, po­sta­ram się więc mó­wić jak naj­pro­ściej.

Wspo­mnia­łam o moim cią­głym stu­dio­wa­niu ludz­kiej na­tury – i choć py­tań mi nie ubywa, stop­niowo przy­bywa od­po­wie­dzi. Zro­zu­mia­łam na przy­kład, że mię­dzy ludźmi wy­stę­puje mniej wię­cej tyle samo róż­nic, ile po­do­bieństw. Na do­da­tek w ciągu ży­cia każdy z nas staje się inny od sa­mego sie­bie sprzed chwili, cho­ciaż nie za­wsze to so­bie uświa­da­mia.

Tę nie­sa­mo­witą zmien­ność wy­ra­ził la­ko­nicz­nie He­ra­klit z Efezu, fi­lo­zof grecki sprzed dwóch i pół ty­siąca lat, mó­wiąc panta rhei – wszystko pły­nie. Od­wo­łuję się do niego z nieco in­nego po­wodu niż na­wią­za­nie do usta­wicz­nego ru­chu i fluk­tu­acji świata. Ten sam He­ra­klit jest au­to­rem teo­rii zmiany jako na­czel­nej za­sady ca­łego ist­nie­nia. Jego kon­cep­cja za­kłada, że istotą świata nie jest „by­cie”, sta­tyczne trwa­nie, lecz cią­głe sta­wa­nie się, nie­prze­rwa­nie to­czący się i ogar­nia­jący wszel­kie ziem­skie byty – a więc lu­dzi też – pro­ces roz­wo­jowy. Ów pro­ces, który okre­śli­łam jako roz­wo­jowy, wcale nie musi być roz­wo­jowy w utar­tym, po­zy­tyw­nym sen­sie – że niby ktoś lub coś przy­biera co­raz do­sko­nal­szą po­stać. Może być wręcz prze­ciw­nie: coś pięk­nego brzyd­nie, coś szla­chet­nego wy­rod­nieje, a coś moc­nego kru­szeje i roz­pada się; lub od­wrot­nie, słabe i kru­che pod ja­kimś wpły­wem może stać się mocne i po­tężne. Albo – a to już mój wtręt – po pro­stu zu­peł­nie inne niż było. He­ra­kli­towi cho­dziło o usta­wiczną zmien­ność wszech­rze­czy – i tej jego ob­ser­wa­cji za­prze­czyć nie spo­sób.

No­wo­żytna wie­dza psy­cho­lo­giczna czer­pie z mą­dro­ści He­ra­klita peł­nymi gar­ściami. W la­tach osiem­dzie­sią­tych w Ka­li­for­nii uczy­łam się psy­cho­lo­gii mię­dzy in­nymi od Carla Ro­gersa, twórcy psy­cho­te­ra­pii hu­ma­ni­stycz­nej opar­tej na wi­zji czło­wieka jako kon­ste­la­cji moż­li­wo­ści, a nie ufor­mo­wa­nej raz na za­wsze, za­sty­głej bryły ma­te­riału bio­lo­gicz­nego z wy­ry­tymi na wieki ry­sami. Urze­kła mnie wów­czas ta pla­styczna kon­cep­cja. Pi­sma Freuda i Junga od­sta­wi­łam na naj­wyż­sze półki i za­czę­łam za­chłan­nie wczy­ty­wać się rów­nież w Johna Bowlby’ego, Vir­gi­nię Sa­tir, Sa­lva­dora Mi­nu­china i Al­berta El­lisa, któ­rzy ka­zali te­ra­peu­tom oraz pa­cjen­tom wię­cej pa­trzeć w przód, a mniej oglą­dać się do tyłu. Za­le­ce­nie ide­alne dla don­ki­szo­tów, ma­rzy­cieli i re­wo­lu­cjo­ni­stów wie­rzą­cych w ludzką moc prze­kra­cza­nia sie­bie i unie­waż­nia­nia wpły­wów z prze­szło­ści. Bo żeby nie wiem jak usil­nie roz­pra­co­wy­wać prze­szłość, to i tak dwa razy do tej sa­mej rzeki się nie wej­dzie (znowu He­ra­klit), więc temu, co prze­mi­nęło, sta­now­czo po­zwólmy prze­mi­nąć i po­sta­rajmy się dzia­łać na rzecz zmiany na­szego tu i te­raz tak, aby za­częło nam słu­żyć i spra­wiać ra­dość. Kilka de­kad upra­wia­nia psy­cho­te­ra­pii opar­tej na tym pa­ra­dyg­ma­cie prze­ko­nuje mnie o mą­dro­ści i po­żyt­kach ta­kiego po­dej­ścia.

Aku­rat te­raz nad­szedł czas, gdy to, co wy­da­wało się od­ważną hi­po­tezą opartą na in­tu­icji i prze­czu­ciach, po­twier­dza na­uka. Za­wdzię­czamy to od­kry­ciom w dzie­dzi­nie neu­ro­fi­zjo­lo­gii moż­li­wym do­piero od nie­dawna, głów­nie dzięki no­wym in­stru­men­tom i tech­ni­kom ba­daw­czym ob­ra­zu­ją­cym pro­cesy za­cho­dzące w ludz­kim mó­zgu za ży­cia czło­wieka. Te nowe ba­da­nia otwie­rają drogę do usu­nię­cia naj­gor­szych psy­cho­lo­gicz­nych udręk, czyli nie­spra­wie­dli­wo­ści i wy­klu­cze­nia ko­go­kol­wiek z po­wodu „in­no­ści”.

Uj­muję to słowo w cu­dzy­słów, po­nie­waż chcę w ten spo­sób nadać mu cha­rak­ter sym­bolu. Nie dla­tego, że okre­śla ko­goś kon­kret­nego spoza ja­kie­goś do­mnie­ma­nego cen­trum. Słowo „inni” naj­le­piej de­fi­niuje... każ­dego z nas, bez wy­jątku. Jed­nych in­nych może być pod pew­nym wzglę­dem wię­cej, a po­zo­sta­łych in­nych mniej – wszy­scy jed­nak znaj­dują się na tej sa­mej osi obej­mu­ją­cej roz­le­głe spek­trum cech na­szego ga­tunku. Na­le­żymy do zbioru zwa­nego ludźmi. Róż­nimy się wszy­scy, każdy od każ­dego, a nie tylko nie­któ­rzy od nas. Pe­jo­ra­tywne róż­ni­co­wa­nie jest nie­bez­pieczne, po­nie­waż we­dług niego każdy może zna­leźć się w ka­te­go­rii „gor­szych in­nych”, ro­zu­mia­nych jako obcy lub nie­nor­malni, a więc wy­klu­czeni; a czy to ko­goś spo­tka, czy nie, za­leży od tego, kto w da­nej spo­łecz­no­ści trzyma wła­dzę i re­ali­zuje ją przez na­rzu­ca­nie swo­ich prze­ko­nań na te­mat tego, co jest normą, a co nie. Ro­dzice mogą jed­nego syna ak­cep­to­wać, bo jest atle­tycz­nej bu­dowy, a dru­giego, bar­dziej chu­chro­wa­tego, nie. Na­uczy­ciele mogą wy­róż­niać uzdol­nio­nych ma­te­ma­tycz­nie albo po­lo­ni­stycz­nie. Także dzieci, na­śla­du­jąc do­ro­słych, mogą uwa­żać tych, co jeż­dżą na de­sko­rol­kach, za faj­nych, a tych, co cho­dzą o ku­lach, za nie­faj­nych.

Róż­nimy się roz­ma­icie. Po­dobni by­wamy też roz­ma­icie. To, co czyni każ­dego istotą uni­kalną, sta­nowi za­ra­zem o in­dy­wi­du­al­nej toż­sa­mo­ści osoby oraz jej przy­na­leż­no­ści do ogól­no­ludz­kiego zbioru jed­no­stek po­łą­czo­nych po­do­bień­stwami, ale też róż­ni­cami. W mo­nu­men­tal­nej książce pod ty­tu­łem Obcy, inny, wy­klu­czony pro­fe­sorka etyki Mag­da­lena Środa pi­sze:

„Rzecz­niczką świa­to­wego po­jed­na­nia jest Mar­tha Nuss­baum. Trudno za­li­czyć ją do grupy fi­lo­zo­fów post­hu­ma­ni­zmu ze względu na wier­ność tra­dy­cyj­nym ka­te­go­riom fi­lo­zo­ficz­nym, jej sta­no­wi­sko na­zy­wam więc «hu­ma­ni­zmem plus». Nuss­baum jest mul­ti­kul­tu­ra­listką, uni­wer­sa­listką i ko­smo­po­li­tyczką etyczną, wiele war­to­ści, ta­kich jak spra­wie­dli­wość, trak­tuje jako za­równo po­nadna­ro­dowe, jak i po­nad­ga­tun­kowe. W róż­ni­cach, które uznaje mię­dzy ludźmi, szuka po­do­bieństw, w po­do­bień­stwach zaś szuka róż­nic. Przy czym ca­łość swo­jego fi­lo­zo­ficz­nego pro­jektu i na­dzieje na zbu­do­wa­nie wspól­nego, róż­no­rod­nego świata osa­dza na tra­dy­cji sta­ro­żyt­nej, w szcze­gól­no­ści so­kra­tej­skiej i sto­ic­kiej. Ty­tuł jej sztan­da­ro­wej pracy W tro­sce o czło­wie­czeń­stwo jest cy­ta­tem z Se­neki”[1].

Ni­niej­szą książką chcia­ła­bym przy­łą­czyć się do tego nurtu po­jed­na­nia i hu­ma­ni­zmu plus. W pla­nie naj­bar­dziej oso­bi­stym pro­wa­dzi on do ak­cep­ta­cji i po­rzu­ce­nia ne­ga­cji nie­po­dob­nych do nas, więc do otwar­cia na in­nych i przy­ję­cia ich za­miast wy­klu­cze­nia. Dziś za­py­tała mnie dzien­ni­karka, czy to nie jest na­tu­ralne, że nie lu­bimy ob­cych. Wciąż pod wra­że­niem lek­tury wspo­mnia­nej wy­żej książki od­po­wie­dzia­łam: „Wie pani, na­tu­ralne to jest za­ła­twia­nie po­trzeb fi­zjo­lo­gicz­nych, gdzie i kiedy po­pad­nie. A ja­koś udało nam się na­uczyć ko­rzy­stać z to­a­let”.

Nie Na­tura, lecz Kul­tura czyni czło­wieka Czło­wie­kiem.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Źró­dła cy­ta­tów

[1] Mag­da­lena Środa, Obcy, inny, wy­klu­czony, Gdańsk 2020, s. 154.