Na bis. Wiersze wybrane - Dawid Kowalczyk - ebook

Na bis. Wiersze wybrane ebook

Dawid Kowalczyk

0,0
13,31 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

W wydaniu specjalnym zebrane zostały utwory najbliższe autorowi spośród trzech dostępnych publikacji: „Jeszcze nie pora…", „za horyzontem”, „Stan nieważkości”. Za pośrednictwem tego wydania czytelnicy otrzymają dostęp do nagrań wybranych utworów w osobistej interpretacji autora.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 29

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dawid Kowalczyk

Na bis — wiersze wybrane

© Dawid Kowalczyk, 2021

W wydaniu specjalnym zebrane zostały utwory najbliższe autorowi spośród trzech dostępnych publikacji: „Jeszcze nie pora…", „za horyzontem”, „Stan nieważkości”. Za pośrednictwem tego wydania czytelnicy otrzymają dostęp do nagrań wybranych utworów w osobistej interpretacji autora.

ISBN 978-83-8273-065-4

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

SEN

„Stan nieważkości”

Za krótki jest sen,

by opowiedzieć tobie o mnie.

Noce takie niespokojne

nie dają zapomnieć.

Świt nadchodzi spóźniony

i sen zdyszany, znużony

nie potrafi zapanować

nad wschodem i zachodem słońca.

Gdy już nadejdzie nieunikniony dzień

i słowa zaczną wybrzmiewać.

Niby stanie się prościej.

Niby stanie się łatwiej.

Do następnego wieczora…

Chciałbym opowiedzieć tobie o mnie,

ale sen jest zbyt krótki.

A żeby pokazać ci szczęście,

muszę wpierw pokazać smutki.

[wracając do początku]

„za horyzontem”

Wracając do początku,

gdzie wszystko nie nastręczało problemów,

gdzie jedyne zmartwienie to codzienne czynności,

wszak i te sprawiają trudność.

Pośród nienagannie wyprasowanych koszul,

pośród karków ściśle skojarzonych z krawatem

i wreszcie pośród ludzi,

którymi tak naprawdę nie jesteśmy.

Jak wiele sprawia, że tam wracamy?

W przeszłość, zamiast szukać jutra?

Jak wiele sprawia, że wspominamy?

We śnie wracamy do początków,

gdy wszystko się zaczęło.

Jak daleko sięga nasza pamięć?

Co jeszcze się do niej wedrze,

a ile zdarzeń odciśnie na niej swoje piętno?

Wracając do początku,

uzbrój się w gruboskórność,

by nie polec pod ciężarem spraw, które zamknąłeś.

Pozwól, by ciało odrętwiało,

by nie czuć przyspieszającego bicia serca

i w końcu odwlecz cały ten stan

do pierwotnej wersji samego siebie

i stań się,

by od nowa wcisnąć niebieską pętlę na szyję

pod nienagannie wyprasowany kołnierzyk.

DLA CIEBIE

„Stan nieważkości”

Już nie mam siły walczyć

i choć jestem silniejszy niż kiedyś,

nie podniosę dziś rękawic,

nie stanę ponownie do walki,

nie będę od nowa tłumaczył,

nic wyjaśniał,

nic prostował.

Dzisiaj po prostu będę sobą

ze swoimi słabościami

i wątpliwościami,

ze swoim bałaganem w głowie.

Dziś odpuszczam.

Poddaję się.

Dla ciebie.

JEDNEJ Z MATEK

„Jeszcze nie pora…”

Co by nie było

Walczył w słusznej sprawie.

Co by nie było

Rozstrzelali za wolność

Co by nie było

Był taki odważny

A żeby była

Wolność i wiara na wieki

Poszedł z innymi

Poszedł by coś zmienić

A kiedy rosa oblała krwią zroszoną trawę

Co by nie było Walczył za „Sprawę”

Zawsze powtarzał:

Nie martw się mateńko

Wrócę nim zrobisz śniadanie

No więc zrobiłam kochany mój synku

Gdzie jesteś?

Wyczekiwanie…

Nie pomyślałam, że nie wrócisz

Przecież tak bardzo wierzyłam

Lecz teraz na krwistej polanie

Diabeł moją wiarę zatrzymał

Znienawidziłam cały ten świat

Co zabrał mi mojego syna

Pamięci jemu ten czerwony mak

I zaniedbana zbiorowa mogiła

Co by nie było, czekam syneczku

Co by nie było — powrócisz

I chociaż łza spływa z powieki

To nic, gdy mój żal tak wielki

PO WESELU

„Stan nieważkości”

Pani złem jest przesiąknięta

Ale się wydaje święta

Choć zasypia w tej komnacie

Pani nie ma wad w tej szacie

Ino spokojem nie grzeszy

Mój to brat tam na podwórzu

Szuka wiatru, złość nim miota

Ach mój brat tak pogubiony

Równa panią z sztabą złota

Nagle dostał panią w darze

Wiem, że los go zań ukarze.

Widzę, że pan mnie nie lubi

Czy to ważne? Pana troska!

Niechaj się pan tak nie trudzi

Nie dla pana tu zostaje

Może i nie wszystko w losie

Poskładane według prawa

Ja dla niego dałam słowo

A pan tu z tą pełną głową

Nagabuje, wypytuje

Co też pani opowiada?

Ja? Nie lubię?

Toż to zwada.

Ja się pani przypatruję

I co czuje, no to czuję

Pani mego brata dama

A pan mnie oczami zjada…