Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czworo przyjaciół tworzących Młodzieżową Agencję Detektywistyczną napotyka nową sprawę. Siostra kolegi jednego z nich, Pawła, tajemniczo zniknęła – niektórzy podejrzewają, że nastolatka uciekła z domu, ale szybko wróci. Jej brat jest jednak zaniepokojony. Co jeśli została porwana? Młodzi detektywi przystępują do poszukiwań i sprawdzają rozmaite opuszczone miejscówki w Gdańsku. Podczas urbexowych działań muszą jednak uważać, by nie wejść w drogę policji… za bardzo. Nie jest też łatwo prowadzić śledztwo po rozpoczęciu roku szkolnego.
Agnieszka Pruska, autorka bestsellerowych powieści policyjnych o śledztwach gdańskiego komisarza Barnaby Uszkiera, zaprasza do wysłuchania i przeczytania „Tajemnicze zniknięcie”. To jest czwarta zagadka dzieci komisarza Uszkiera – Marka i Janka . To jest niezwykła przygoda dla całej rodziny! Polecamy również pozostałe części o przygodach Marka i Janka.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 308
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
LIND & CO
@lindcopl
e-mail: [email protected]
Tytuł oryginału:
Tajemnicze zniknięcie
Tom 4
Młodzierzowa Agencja Detektywistyczna
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Wydawnictwa Lind&Co Polska sp. z o o.
Ten e-book jest zgodny z wymogami Europejskiego Aktu o Dostępności (EAA)
Wydanie I, 2025
Opracowanie redakcyjne:
Studio Grafpa
Projekt okładki:
Beata Kulesza-Damaziak, studio KARANDASZ
Copyright © dla tej edycji:
Wydawnictwo Lind&Co Polska sp. z o o, Gdańsk, 2025
ISBN 978-83-68524-23-9
Opracowanie ebooka Katarzyna RekWaterbear Graphics
W trzeci weekend września Marek i Janek Uszkierowie spotkali się ze swoimi przyjaciółmi. Pawła i Zosię poznali zaledwie rok temu, ale mieli wrażenie, że przyjaźń trwa od wieków. Tym razem najpierw pojechali na rowerach do Sopotu, potem zamierzali wrócić do domu Uszkierów. Po zwykłej wycieczce nie obiecywali sobie niczego szczególnego, ot, po prostu zamierzali spędzić razem czas. I zapewne byłoby tak, gdyby nie to, że w Jelitkowie ich uwagę przykuła kobieta miotająca się pomiędzy wejściem na plażę a parkiem. Zwrócili na nią uwagę głównie dlatego, że musieli gwałtownie zahamować, bo prawie wbiegła im pod koła rowerów.
– Widzieliście czterolatkę w zielonej sukience? Z lalką w ręku? – spytała, gdy się zatrzymali.
– Nie – odpowiedział krótko i zwięźle Janek.
– A co się stało? – zainteresowała się Zosia.
– Zginęła! Przed chwilą tu była, kupowałam jej lody i Anetka w tym czasie zniknęła. – W oczach kobiety była rozpacz i przestrach.
– Mówiła już pani policji?
– Nie! To było pięć minut temu.
– Jak ona wygląda? – zapytał Marek. – Niech nam pani pokaże zdjęcie, objedziemy park na rowerach, będzie szybciej. A pani niech powie może policji i ratownikom na plaży.
Kobieta pokazała im zdjęcie córki, które zrobiła przed chwilą. Ciemnowłosa dziewczynka w zielonej sukience tuliła do siebie dużą lalkę i uśmiechała się zza niej.
– Jeżeli było to przed chwilą, to nie odeszła daleko – uznał Paweł.
– Sprawdźmy najpierw okolicę ulicy – zaproponował Marek.
– Doszłaby tak daleko? – powątpiewała Zosia.
– A jak ktoś ją porwał i niósł?
Zatroskana kobieta odeszła w stronę plaży tak szybko, że nie zdążyli spytać ją o numer telefonu. Mocno zaniepokojeni wsiedli na rower i szybko odjechali. Tak jak zaproponował Marek, najpierw sprawdzili peryferie parku w pobliżu ulicy, a potem jeździli alejkami i wypatrywali córki kobiety. Kilka razy mieli już nadzieję, że ją znaleźli, bo mignęła im mała dziewczynka ubrana na zielono, ale okazywało się, że to nie Anetka. Nie było też widać żadnego zbiegowiska ani niczego w tym stylu. Po półgodzinie zrezygnowani wrócili w miejsce, gdzie spotkali zrozpaczoną matkę. Jej też nie było.
– I co teraz?
– Nie wiem. Może szuka już córki z policją? – zasugerował Janek.
– Czekajcie! Mam pomysł. – Zosia podeszła do mężczyzny sprzedającego lody i spytała, czy nie wie, co się stało z kobietą szukającą córki.
– A co się miało stać? Mała wyszła z krzaków – mężczyzna machnął ręką w kierunku zarośli na wydmie – i się znalazła. Jakiegoś kota tam zobaczyła i poszła za nim. Matka nakrzyczała na nią i obie odeszły.
A niech to licho! Gdyby sprzedawca lodów nie zauważył tego, pewnie pojechaliby dalej szukać dziewczynki. A potem martwili się, że jej nie znaleźli.
– Pewnie jak znalazła Anetkę, to najpierw zajęta była objeżdżaniem jej, a potem z tej ulgi to o niczym nie myślała – podsumował Paweł. – Zresztą nie miała jak skontaktować się z nami. To co? Po lodzie i jedziemy dalej?
Po powrocie z Jelitkowa do Gdańska i do domu Uszkierów zostawili rowery przed garażem, z kuchni wzięli coś do picia, Marek zatroszczył się o koc, żeby było na czym siedzieć i poszli w najodleglejszy kąt niewielkiego ogródka.
– Fajnie macie, lubię siedzieć na dworze. – Zosia usiadła po turecku i poprawiła plisowaną spódniczkę w kratkę.
– My tak sobie. Najgorzej jest, jak starym włącza się opcja „ogrodnik”. Zaganiają nas do plewienia, grabienia i koszenia trawy. Poza tym wieczorem jest pełno komarów.
– A z domu doskonale nas widać, tu się nie da nigdzie schować – dodał Marek.
– Ale macie pewność, że was nie słyszą, gdy chcecie spokojnie pogadać – zauważył Paweł.
– To akurat racja.
– Wiecie co? Poszukiwanie dziewczynki przypomniało mi o czymś – powiedział Paweł. – Mój kumpel ma kumpla i temu kumplowi zginęła siostra.
– Ale jak to zginęła? – zaniepokoiła się Zosia. – Tragicznie? Jakiś wypadek?
– A nie, źle się wyraziłem. Ona zaginęła. Zniknęła. Nie ma jej od dwóch dni.
– Starsza? Bo jak dorosła, to mogła po prostu gdzieś pojechać.
Pytanie Zosi miało sens. Paweł, jego kolega z klasy i kolega kolegi mieli skończone czternaście lat, więc dziewczyna mogła być kilka lat starsza i już dorosła. To nie byłaby zbyt duża różnica wieku.
– Nie. Justyna jest co prawda starsza od nas, ale nie jest pełnoletnia. Ma szesnaście lat.
Janek poczuł się niepewnie. Był najmłodszy z członków MAD, nie miał jeszcze dwunastu lat i nie do końca wiedział, czego może się spodziewać po starszych o cztery lata dziewczynach. Podzielił się wątpliwościami.
– Zwariowałeś? A w czym ma przeszkadzać różnica wieku? – Wzruszyła ramionami Zosia. – No dobra, jest ponad trzy lata starsza ode mnie, ale co z tego?
– Starsze dziewczyny mają inne zainteresowania…
– No, chłopaków. – Roześmiał się Marek i mrugnął do Pawła.
– Na was nawet by nie spojrzała – dociął im Janek. – Takich młodszych to one mają w nosie. Im się podobają albo kumple z klasy, albo starsi.
– A ty niby skąd to wiesz? – zaciekawił się Marek. – Dostałeś kosza? – zakpił.
– Odwal się. Piotrek, kumpel, z którym jeżdżę na desce, ma o trzy lata starszą siostrę. Mówi, że nie da się z nią gadać. I trudno nadążyć za tym, kto jej się aktualnie podoba. Ale zawsze są to chłopacy starsi od niej.
– W razie czego Michał nam pomoże – uznał Paweł. – On jest niedużo młodszy od siostry, może mieć z nią dobry kontakt.
– W razie czego? – spytała Zosia i dolała sobie soku.
– A co? Nie interesuje was takie zaginięcie?
– Interesuje, pewnie – zapewnił szybko Marek.
– Ale to poważna sprawa! Nie to, co poprzednio! – zaprotestowała Zosia.
– Wandale, próba kradzieży kosztowności i złodziej psów też byli poważni. To były prawdziwe przestępstwa! – obruszył się Janek.
– Ale zaginięcie Justyny to sprawa dla policji.
– No i policja jej szuka – powiedział z satysfakcją Paweł. – Ale przecież my też możemy, nie? Michał mówił mojemu kumplowi, że na razie nie mają pomysłu, co się mogło z nią stać.
– Moment, moment – zreflektował się nagle Marek. – A telefon? Policja jej szuka i nie namierzyła komórki?
– Ano nie – potwierdził Paweł.
– To znaczy, że ją wyłączyła – zauważył Janek.
– Może wyjęła kartę i włożyła inną?
– Coś ty, Zośka. To nie wystarczy. Nawet bez karty masz połączenia awaryjne, a to wystarczy do namierzenia telefonu – wyjaśnił Marek.
– Zabrała ją i nie używa? To może została porwana, a komórka zniszczona? – zasugerowała Myczkowska.
– Jakbym był porywaczem, to wywaliłbym komórkę do pierwszego lepszego śmietnika i po sprawie – uznał Paweł.
– Jeżeli uciekła sama i wzięła komórkę, ale jej nie włącza… – zaczął Janek i zamilkł. – No to o czym to świadczy?
– Nie chce, żeby ją namierzono, ale woli mieć możliwość kontaktu w razie potrzeby. – Od razu powiedziała Zosia. – Ale niezależnie od tego, co się stało z Justyną, jeżeli policja nie namierzyła telefonu, to my możemy pominąć ten trop.
– Racja. Dobra, Paweł, mów, co wiesz o siostrze Michała – zarządził starszy z Uszkierów.
Wiadomości były z trzeciej ręki, ale Paweł dowiedział się całkiem sporo. Justyna miała szesnaście lat, chodziła do liceum i, jak to określił Michał, była normalna. No taka przeciętna. Poza szkołą spotykała się z koleżankami i w odróżnieniu od większości znajomych dopiero niedawno dostała pozwolenie, żeby z imprez, czyli głównie imienin czy urodzin, wracać później niż o dwudziestej trzeciej. Miała kilka przyjaciółek, ale nie miała chłopaka.
– Albo twój kumpel nie wie, że miała – zauważyła trzeźwo Zosia. – Nie musiała mu się zwierzać ze wszystkiego.
– Nie musiała – zgodził się Myczkowski. – Ale gliny podobno mówią to samo, a oni to na pewno dobrze sprawdzili.
– Pewnie – przytaknął Marek. – Ojciec nieraz mówił, że jak ktoś zginie albo zaginie, to mąż czy chłopak od razu jest podejrzany. – Nieco uprościł wypowiedź komisarza Uszkiera.
– Dobra, to przyjmujemy, że nikogo nie miała – zawyrokowała Zosia. – Co jeszcze o niej wiesz?
– Ten kumpel mojego kumpla i jego rodzina mieszkają na Zaspie, on dojeżdża do szkoły. Za to Justyna chodzi do najbliższego liceum.
– Które to?
– Na Meissnera. Chciała mieć blisko. – Skrzywił się Paweł.
– O co chodzi?
– Ja tam nie pójdę, kumpel też nie. Wolę lepszą szkołę.
– Naukowiec się znalazł. – Prychnęła Zosia.
– Odwal się. Zacząłem się już zastanawiać, jakie liceum wybrać, to wiem. Nie mam ochoty siedzieć osiem godzin dziennie w ławce, a potem latać na korki, bo poziom słaby.
– Coś w tym jest. – Rok młodszy Marek jeszcze się nie zastanawiał nad wyborem szkoły, ale Paweł miał rację. Skoro się i tak siedzi na lekcjach… – Tej Justynie było wszystko jedno?
– Chciała mieć blisko i jej kumpele też tam poszły.
– Jasne. Można by się spróbować czegoś dowiedzieć od jej znajomych. Skoro wiemy, gdzie chodziła do szkoły…
– Niekoniecznie będą chcieli z nami gadać albo po prostu nas spławią – przerwał bratu Janek.
– To weźmiemy ich sposobem. – Roześmiała się Zosia i wstała, żeby rozprostować nogi. – Janek pojeździ na deskorolce, a Paweł będzie go rysował. Ktoś się zainteresuje jednym lub drugim.
– Możemy spróbować – zgodził się Paweł. – Ale po szkole. Nie możemy zerwać się z lekcji, bo będzie draka. Sprawdźmy, kiedy kończymy o tej samej porze.
Okazało się, że poniedziałek odpada, ale we wtorek wszyscy kończą przed czternastą, więc umówili się pod szkołą Justyny.
– A ty się dowiaduj od kumpla, co robią gliny. – Marek poprosił Pawła.
– Jakbym nie wiedział sam z siebie. Na razie wiem, że jej szukają.
– A w ogóle niech cię ten twój kumpel pozna z Michałem. Będziemy się dowiadywać od niego, a nie przez kogoś – zasugerował Janek.
– On ma rację. – Skinął głową Marek. – Lepiej gadać bezpośrednio, poza tym po co tego twojego kumpla wtajemniczać w to, co robimy? Po co w ogóle ma wiedzieć, że się interesujemy tym zniknięciem?
– Słusznie – zgodził się Paweł. – Ogarnę to, zakumpluję się z Michałem.
– Ale wiecie… – zawahała się Zosia – …dwa dni to nie tak długo. Może pojechała do Warszawy albo gdziekolwiek indziej i wróci sama z siebie.
– Możliwe. Dlatego na razie tylko się zastanawiamy i trzymamy rękę na pulsie.
– No i pójdziemy pod szkołę, popytamy. To nie zaszkodzi – zadecydował Janek.
– Musimy przyzwyczaić starych, że często razem wychodzimy. Najlepiej na rowery, będą zadowoleni, że mamy sporo ruchu – zaproponował Marek.
– Ja i tak mam – przypomniała Zosia, maniaczka biegania.
– Macie plany na jutro, czy też gdzieś pojedziemy? – spytał Janek.
– Ja mam zawody, rano wyjeżdżam, wracam wieczorem.
– Ale ja mogę jechać. Tylko zastanówmy się dokąd. Najlepiej tam, gdzie jest mało ludzi.
– W połowie września, w niedzielę, przy takiej pogodzie ludzie są wszędzie – oświecił Pawła Marek.
Przez chwilę ustalali trasę jutrzejszej wycieczki, potem Janek zauważył, że w zimie stracą tak dobre wytłumaczenie znikania z domu, bo trudno będzie wmówić rodzicom, że pociąga ich jazda na rowerze w zimnie i śniegu.
– Wymyślimy coś innego! – pocieszył go Paweł. – A Justyna do tej pory pewnie się znajdzie.
– A na razie to sprawdźmy, czy jest w sieci: na Fejsie, Instagramie czy gdzie tam jeszcze – zasugerował Marek.
– Nie musi być pod swoim imieniem i nazwiskiem – zauważyła Zosia.
– I nie jest – stwierdził z nieskrywaną satysfakcją Paweł. – Od razu spytałem kumpla.
– I dopiero teraz o tym mówisz? – zdziwił się Janek. – Dawaj, sprawdzamy.
Profil Justyny na Facebooku nie różnił się praktycznie niczym od stron innych nastolatek. Zdjęcia z koleżankami, widoczki, zwierzęta, przyroda. Czasem wpis o jakiejś książce, ale to się zdarzało rzadko.
– Nudy – skomentowała Zosia.
– Twój jest ciekawszy?
– Nie. I nie będzie. Nie mam ochoty dzielić się wszystkim z całym światem, więc nie liczcie na moje zdjęcia z mycia zębów i inne takie. Ale ludzie wstawiają wszystko, jak leci.
– Dobra, nie mądrz się. Wiemy. Lepiej poczytajmy komentarze, tam może być coś więcej.
Niestety nie było. Za to zauważyli, że liczba wpisów zdecydowanie zmalała na początku lipca. Najwyraźniej dziewczyna robiła coś, czym nie miała ochoty chwalić się ani znajomym, ani rodzicom.
– A może nie miała czasu na Fejsa i inne takie?
– W cuda wierzysz? – Zosia popukała się palcem w czoło na takie stwierdzenie Marka. – Jakby była czymś przejęta, to spać by poszła później, a wstawiła.
Chłopcy przyznali jej rację i dalej wspólnie przeszukiwali profil Justyny. Potem przeszli na TikToka, bo kto wie, czy nie ograniczyła wpisów do jednego miejsca.
– Nasi starzy mają Fejsa, ale TikToka nie – zauważył Paweł. – Mogła myśleć, że tam jej nie sprawdzą.
– Ale Michał by zobaczył – podsunął Janek.
– Myślisz, że tak uważnie śledzi wpisy siostry? Wątpię.
Przegląd profilu na TikToku pozwolił na wysnucie takich samych wniosków, jak to miało miejsce z Facebookiem. Nic ciekawego, w każdym razie ze względu na nagłe zniknięcie.
– Gliny pewnie też nic z czeluści sieci nie wydobyły – stwierdził Marek, gdy skończyli. – Ale trzeba co jakiś czas tam zaglądać.
– Mogę ja. – Zosia zgłosiła się na ochotnika. – Będę sprawdzała rano, przy śniadaniu, zaraz polubię jej profil. Jak Justyna coś dopisze, to dam wam znać.
Czas do obiadu, na który zaproszeni byli rodzice Zosi i Pawła, poświęcili już na coś zupełnie innego. Marek i Janek pochwalili się nowymi pomysłami w swojej autorskiej, stale udoskonalanej RPG, a potem razem omawiali, jak ją jeszcze rozwinąć.
We wtorek, zgodnie z planem, pojawili się pod liceum Justyny.
– Pusto – stwierdził z rozczarowaniem Janek.
– Na przerwie się zagęści. Ale nie musimy czekać, możesz już zacząć popisywać się jazdą – odpowiedziała Zosia.
– Nie musisz go namawiać, już odpina deskę. – Roześmiał się Marek. – Lepiej powiedz, jak było w niedzielę na zawodach.
– Dwa razy złoto – ze śmiechem powiedziała Myczkowska. – Czyli najlepiej, jak mogło być.
– Konkurencja skręcała się z zazdrości? – dociekał Janek.
– A żebyś wiedział! W końcu to nie były szkolne zawody, na które każdy chce jechać, żeby nie siedzieć na lekcjach, tylko wojewódzkie.
– Nieźle! No dobra, to ja zaczynam się popisywać. – Janek zakończył temat sportowych sukcesów Zosi. – Paweł rysuje, a wy patrzcie, czy nie idzie ktoś, kogo możemy zaczepić i wypytać o Justynę.
Janek jeździł naprawdę dobrze i jego ewolucje – mimo że miał ograniczone możliwości, bo nie byli w skateparku – wkrótce przyciągnęły widzów. Najpierw podeszło trzech chłopaków, którzy wyszli ze szkoły przed dzwonkiem, potem nie wiadomo skąd pojawiły się dwie dziewczyny, bardziej zainteresowane tym, jak Paweł rysuje Janka, niż samą jazdą na deskorolce. Rozmowa wywiązała się sama.
– Znacie Justynę Słowik? – spytał Paweł.
Był najstarszy i najwyższy z członków Młodzieżowej Agencji Detektywistycznej i mógł udawać, że jest w jej wieku.
– Słabo, nie jest z nami w klasie, tylko w równoległej – powiedziała jedna z dziewczyn.
– Niezła laska, a co? – zainteresował się chłopak, który był chyba trochę starszy i do tej pory nie odrywał wzroku od popisującego się Janka.
– A bo się z nią umówiłem. Kumpel – skinął głową w stronę Uszkiera – miał ją poduczyć jeździć na desce.
– Może cię olała. – Druga z dziewczyn przyjrzała się Pawłowi krytycznie.
– E, chyba nie. Była podjarana jazdą na desce, widziała jakiś film i chciała spróbować.
– Czyli chciała się umówić z tym małolatem, a nie z tobą – stwierdził złośliwie jeden z chłopaków.
– Od czegoś trzeba zacząć. – Roześmiał się Paweł. – Deska to przynęta. Widzieliście ją dzisiaj w szkole?
– Chyba nie. – Dziewczyny spojrzały na siebie i pokręciły głowami. – Jakoś tak od kilku dni nie wpadła nam w oko. Ale to nic nie znaczy. Fajnie rysujesz. – To było do Pawła. – Cześć.
Pożegnanie było tak nagłe, że Marek spojrzał na nie zdziwiony.
– No co? Ktoś po nie przyjechał – oświeciła go Zosia i pokazała na samochód, do którego wsiadały.
– Powiecie mi coś o Justynie? – spytał chłopców Paweł.
– Ładna, zgrabna. Ale trochę nudna. – Skrzywił się brunet.
– Nie ma z nią o czym gadać?
– Ani za bardzo gdzie pójść. Albo łazi gdzieś z dziewczynami, albo gdzieś jej starzy nie puszczają. Na imprezy ma szlaban do dwudziestej trzeciej i do domu. Akurat jak się wszystko rozkręca.
Zosia zastanawiała się, o ile starsi są chłopacy, z którymi rozmawiają. Mają osiemnaście lat czy nie? Może dlatego uważają młodszą Justynę za nudną? Po krótkiej rozmowie o Justynie chłopcy oznajmili, że oni też spadają, bo mają coś zaplanowane na popołudnie. Janek zrobił sobie przerwę w jeżdżeniu i podszedł do przyjaciół.
– I co? Dowiedzieliście się czegoś?
– Niezła laska, ale nudna – streściła Zosia.
– Dużo nam to nie daje – zauważył Paweł.
– Mam wrażenie, że chodziło im o to, że ona była mało rozrywkowa – zasugerował Marek. – Michał mówił coś na ten temat?
– Nie. To znaczy mówił, że zaraz po szkole wraca do domu i siedzi w pokoju nad książkami, ale też nie opowiadał, że pije na imprezach albo że wraca nad ranem. Albo że wychodzi gdzieś i nikt nie wie, gdzie jest.
– Specjalnie spytałeś o to? – zaciekawił się Janek.
– Nie. Ale skoro zaginęła, to pewnie wpadłby na pomysł, że to ważne, nie?
Wszyscy się z nim zgodzili i zamilkli na dźwięk dzwonka. Być może teraz uda im się porozmawiać z kimś, kto o Justynie wiedział więcej. Janek znowu zaczął jeździć na deskorolce, a Paweł go rysował – miał już kilka całkiem udanych szkiców. Po chwili wokół nich znowu zgromadziło się parę osób. Mieli szczęście, lekcje skończyła między innymi klasa siostry Michała.
– Justyna? A, nie ma jej. Myśleliśmy, że jest chora, ale nie – stwierdził jakiś blondyn. – Gliniarze o nią pytali.
– Żartujesz? – zdziwił się Paweł. – Umówiłem się z nią i…
– Masz pecha. Nie ma jej. Nikt nie wie, co się stało – wyjaśniła jakaś dziewczyna.
– Uciekła z domu? – zaryzykowała Zosia.
– E, czy ja wiem? Nic nie mówiła, że się żre ze starymi albo co – zastanowiła się inna nastolatka.
– Może ją ktoś zamordował? – zasugerował jej kolega, za co dostał książką po głowie. – No co? To jedna z możliwości. Gliny wyglądały tak, jakby brały to pod uwagę, chociaż nic nie powiedzieli wprost.
Porozmawiali jeszcze chwilę ze znajomymi Justyny, ale nie dowiedzieli się niczego istotnego. W końcu wsiedli na rowery i pojechali do Myczkowskich, którzy mieszkali bliżej.
– Musimy dać matce znać, że wrócimy później – przypomniał Janek i sięgnął po telefon. – Lepiej się niepotrzebnie nie narażać, tym bardziej że mamy w planach kolejne śledztwo.
– Chodźcie do mnie, mój pokój jest wygodniejszy – zasugerował Paweł.
– Akurat! – Prychnęła Zosia. – Bardziej zabałaganiony.
– Ty za to nie masz w swoim prawie nic. To cela mniszki.
– Po prostu mam porządek. I nie potrzebuję tylu krzeseł czy innych rzeczy.
Pokój Pawła rzeczywiście nie należał do tych posprzątanych i uporządkowanych, ale nie robiło to wrażenia zaniedbania. Raczej artystycznego nieładu, tym bardziej że przy oknie stały sztalugi, a na wielkiej poduszce leżącej na podłodze i najwyraźniej służącej jako siedzisko leżała książka o mandze. Oprócz tego jasnoszare ściany pokrywały szkice, rysunki, ale też napisy i plakaty.
– Z tym uprzedzaniem rodziców to macie rację – stwierdził Paweł, rozsiadając się wygodnie na swoim wypasionym fotelu gamingowym. – Teraz może być w ogóle trudniej. To nie wakacje lub ferie zimowe, nie będziemy mieli tyle czasu na śledztwo.
– Musisz na bieżąco dowiadywać się wszystkiego od Michała – przypomniał Marek.
– Na razie wiemy niewiele. – Westchnął Janek. – Zaginęła, ma szesnaście lat, jest ładna.
– Długie blond włosy. – Zosia przy okazji poprawiła swoją fryzurę. – Nudna.
– Tego nie wiemy – powiedział z wahaniem Marek.
– Kilka osób tak powiedziało – przypomniał Janek.
– No i co z tego? Nie wiesz, jak jest? Często nudne jest to, co cię nie interesuje. Jakby mi ktoś opowiadał, jak uprawiać ziemniaki, to też bym powiedział, że nudny. Może Justyna miała nietypowe zainteresowania.
– A wiesz, że to nie takie głupie? Masz rację – zgodziła się Zosia. – Dla mnie najciekawsze jest to, co związane z bieganiem. I prawie nikt tego nie rozumie.
– Przyciśnij Michała, niech się zastanowi, czym się interesowała jego siostra – poprosił Marek.
– Popytam. Co jeszcze wiemy?
– Policja rozmawiała w szkole. Nie ograniczyli się do rodziny – zauważyła Zosia.
– To normalne – wyjaśnił Marek. – Ojciec mówi, że często więcej można się dowiedzieć od znajomych niż od rodziny.
– I raczej nie zwierzałaby się rodzicom, że planuje coś, na co by jej nie pozwolili. A znajomym mogła – dodał Janek.
– A one mogły nic nie powiedzieć policji, bo ją kryją – zauważyła Zosia. – Chociaż teraz, jak gliny szukają Justyny, to chyba powinny zacząć mówić?
– Nie mam pojęcia. – Wzruszył ramionami Marek. – To chyba zależy od tego, dlaczego zniknęła. Może znajomi nie chcą jej wkopać? Paweł, jak będziesz rozmawiał z Michałem, to spytaj, czy zna przyjaciółki siostry. A jeżeli tak, to niech je podpyta. Jemu szybciej coś powiedzą niż nam. Tak mi się wydaje.
– Co robimy? – spytał Janek. – Oprócz pogadania z Michałem.
– Nie wiem. – Westchnął Marek. – Nie mieliśmy jeszcze do czynienia z zaginięciem człowieka. To coś innego niż znikające psy – nawiązał do ich letniego śledztwa.
– Mam pomysł! Pogadamy z ojcem.
– Oszalałeś?
– Nie. On przecież nie wie, że chcemy szukać Justyny. A za to wie, że robimy RPG-a. Wykombinujmy, po co nam potrzebne do gry info o zaginięciach.
Pomysł był niezły, musieli się jednak zastanowić, o co i jak pytać komisarza Uszkiera, żeby z jednej strony było to dla nich przydatne, z drugiej nie wzbudziło podejrzeń ojca. Kończyli to omawiać, gdy Uszkierowie dostali wezwanie do domu. Było już po piątej i mama Janka i Marka uznała, że synowie powinni wrócić do domu na obiad.
– Jak się umawiamy? – spytał Marek w drzwiach mieszkania Myczkowskich.
– Chyba na piątek po lekcjach – zaproponował Paweł. – Bo w czwartek i piątek mam sprawdziany, muszę się trochę pouczyć. A poza tym do tej pory może dowiem się czegoś od Michała, a wy od ojca.
– Chyba nie mamy wyjścia – zgodził się Marek. – Szkoła będzie nam przeszkadzała.
– A powinniśmy działać szybko – przypomniał Janek. – Ojciec kiedyś mówił, że bliżej zaginięcia jest większa szansa na odnalezienie żywego człowieka.
– Przestań! Nawet nie chcę myśleć, że ona nie żyje – zaprotestowała Zosia.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
