Miłość uzdrawia wszystko. Wczesne lata Drogi Mistrzostwa - Jayem - ebook

Miłość uzdrawia wszystko. Wczesne lata Drogi Mistrzostwa ebook

Jayem

5,0

Opis

Miłość. Jest to jedyna moc, która istnieje w Stworzeniu. A ty, dokładnie tam, gdzie się znajdujesz, możesz podjąć prostą decyzję, by sprowadzić Miłość do swego środowiska. Możesz być kanałem przekazu. Twój kielich może być przeobfity. Właśnie ty możesz podjąć prostą decyzję, aby pozwolić na uzdrowienie.

Jeszua, Miłość uzdrawia wszystko

 

Droga Mistrzostwa narodziła się w 1987 roku z relacji Jeszuy (Jezusa) i Jayema. Jest ścieżką przebudzenia prowadzącą do urzeczywistnienia w nas Chrystusowej Świadomości. Wczesne lata zaś to zbiór przekazów Jeszuy danych za pośrednictwem Jayema podczas publicznych zgromadzeń w początkowych latach ich kontaktów, jeszcze przed pojawieniem się trylogii Drogi (Drogi Serca, Drogi Przemiany i Drogi Poznania). Poruszają one szerokie spektrum tematów i zawierają sporo cennych i bardzo pomocnych praktyk duchowych.

Każdy z przekazów Jeszuy z Wczesnych lat jest niczym błysk leczącego Światła, niczym łyk wody, która przywraca pamięć Miłości, niczym środek uspokajający, który ogarnia błogim i namacalnym spokojem, niczym przypominajka o rzeczach już powiedzianych, już doświadczonych, ale odłożonych na półkę zapomnienia. Chronologicznie przekazy te poprzedziły cykl przekazów trylogii Drogi Mistrzostwa, jednak pozostają one poza wszelką chronologią. Można do nich sięgać w dowolnym momencie. Są one niczym źródło wody żywej, do której Jeszua nas prowadzi i którą możemy pić do woli. Czasami można tygodniami słuchać tego samego przekazu, a czasami wystarczy jeden łyk, jeden akapit, i przychodzi uzdrowienie. Wczesne lata to piękny dar Jeszuy, który w swej Miłości do nas oddał swe życie za przyjaciół i przychodzi nas prosić, byśmy zrobili to samo – oddali życie w oddzieleniu od Boga, aby Chrystus mógł w nas żyć, wypełniając nas Pokojem, który przekracza wszelkie pojmowanie, i abyśmy Życie mieli w obfitości.

Marek Konieczniak, Wydawnictwo Pokoju Chrystusa

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 293

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
cimona777

Nie oderwiesz się od lektury

rewelacyjnie pouczajaca
00
renata670

Nie oderwiesz się od lektury

Rozszerzenie Kursu cudów.
00

Popularność




Wstęp

Książka, którą trzymasz w dłoniach, jest zapisem przekazów danych przez Jeszuę podczas publicznych spotkań we wczesnych latach mojej pracy z Nim. Nauki te to obszerny zbiór mądrości Jeszuy, istotna część Ścieżki Drogi Mistrzostwa, i teraz są one po raz pierwszy dostępne w formie książki.

Tak jak opowiadałem w Listach Jeszuy, po moim pierwszym osobistym połączeniu z Jeszuą, dla mnie jako ucznia nastąpił nowy okres pracy z Nim, który przyjął bardziej publiczną formę.

Od roku 1988 aż do czasu, gdy Jeszua rozpoczął przekazywanie trzyletniego kursu Drogi Mistrzostwa: Trylogii Chrystusowego Umysłu w roku 1994, prosił On, bym pozostał Mu oddany, co włączało przyjęcie przeze mnie tej nieco bardziej publicznej roli służenia jako kanał przekazów Jeszuy dla grup. Było to dla mnie początkowo bardzo niekomfortowe!

Niemniej jednak, gdy wieść o owych spotkaniach się rozniosła, w moim domu w Tacomie w stanie Waszyngton zaczęły gromadzić się coraz większe grupy, pojawiały się też zaproszenia do podróży w coraz dalsze miejsca. Wszystko to wymagało ode mnie coraz większego poddawania się procesowi, którego w ogóle nie rozumiałem!

Wszystko zaczęło się od pierwszego spotkania grupowego, podczas którego Jeszua wyniósł mnie z mego ciała (lub też z tego, co nauczyłem się postrzegać jako „ciało”), a następnie sam w nie wszedł, by komunikować się z obecnymi na spotkaniu słuchaczami.

Określam ten etap jako początek fazy służenia jako kanał przekazów w mej pracy z Nim, choć dla czytelnika ważne jest, co rozumiemy pod tym pojęciem. Oto, co zwykle się działo: zamykałem oczy i odmawiałem krótką modlitwę, którą podał mi Jeszua, a następnie czułem, jak zanurzam się w głęboką medytacyjną przestrzeń. Następnie rozpoczynały się i wzmagały dziwne wibracje, i przenoszono mnie ponad moje ciało – widziałem je poniżej, podobnie jak zgromadzoną wokół grupę słuchaczy oraz otaczający ją krąg istot światła.

Doświadczenie to nabierało tempa, a ja doświadczałem gwałtownego ruchu poprzez wielokolorowe światło. Widziałem grupę słuchaczy, potem dom, w którym się znajdowała, a później dalej i szerzej – wszystko się zmniejszało i ukazywało jakby przez teleskop – aż do chwili, gdy widziałem samą planetę Ziemię, a następnie nagle znikał nawet fizyczny wszechświat, podczas gdy wzmagało się pulsowanie i wibrowanie kolorowego światła!

Wtedy wszystko się zatrzymywało, a ja stawałem się świadomy tego, że teraz jestem z Jeszuą w polu Światła, gdzie mnie nauczał. A jednak gdy to wszystko się działo, równocześnie przemieszczał się do mego ciała i poprzez „moje ciało” nauczał zebraną grupę!

W którymś momencie Jeszua mówił mi: „Teraz skończyliśmy”. Zaczynałem odczuwać pewien rodzaj wibracyjnej zmiany i następowało odwrócenie poprzedniej podróży, dopóki nie przybliżyłem się do Ziemi i nie wylądowałem – często w swego rodzaju szoku – w ciele. Często nawet 30 minut zajmowało mi dojście do stanu, w którym byłbym w stanie poruszyć palcem lub wydać dźwięk, powoli przystosowując się do ciała.

Następnie byłem tak naładowany energią, że często pozostawałem na nogach przez wiele godzin – będąc jednak w zmienionym stanie świadomości. Wszystko migotało w świetle i często widziałem, że budynki, drzewa, słupy telefoniczne czy inne obiekty były przezroczyste. Mogłem patrzeć przez nie na wylot.

Pewnego dnia byłem bardzo chory, miałem gorączkę i zapalenie gardła, i byłem „pewien”, że wieczorne spotkanie powinno zostać odwołane. Jeszua zapewnił mnie, że nie będzie żadnego problemu i – ku zaskoczeniu wszystkich – gdy ja „odszedłem”, a On przybył, jak powiedziano mi potem – nagle nie było ani śladu mojej choroby!

Zaprawdę, po powrocie doświadczyłem ciała promieniejącego jasnością i doskonałym zdrowiem, by potem stopniowo odczuwać, jak jego stan się pogarsza, gdy powraca zapalenie gardła. Gdy zapytałem Jeszuę, co się stało, odpowiedział:

Myślę, że jest to bardzo dobre pytanie, abyś je sam rozważył.

Dlaczego powróciło to, co nazywasz „chorobą”?

To rodzaj pytania zadanego przez Niego z miłością, choć oczywiste jest, że kierował On tu mą uwagę ku kontrastowi: po cóż ktoś miałby używać ciała do czegoś takiego, jak choroba, której – najwyraźniej – On sam nie używał, korzystając z mego ciała!

Transkrypty spotkań ukazujące się pod tytułem: Miłość uzdrawia wszystko. Wczesne lata Drogi Mistrzostwa, oryginalnie nagrane na żywo, ujmują to, czego Jeszua nauczał nas wszystkich podczas tych pięknych zgromadzeń [polskie wydanie zawiera mniej więcej połowę tamtych tekstów - przyp. tłum.]. Ich mądrość, przewodnictwo i błyskotliwość są zadziwiające. Na kartach tej książki, drogi czytelniku, zawarte jest wiele: pomoże ci to wzrastać w rozumieniu, wesprze cię w uzdrowieniu i doświadczeniu głębszego pokoju, i dużo więcej!

Prawdopodobnie chciałbyś wiedzieć jeszcze o jednym. Jeszua powiedział mi, że podczas gdy ta mistyczna alchemia, przez którą przechodziłem, była częścią mej nauki, była to również okazja dla Niego, by nauczyć się, jak aklimatyzować się do „mego” ciała, jak również, w jaki sposób zlewać się z „umysłem mózgu” i uczyć się używać jego struktury językowej.

Zaprawdę w pierwszych fazach tego okresu Jeszua często komunikował się powolnym, monotonnym głosem, bez żadnego ruchu ciała. Stopniowo, z czasem mógł On nim poruszać i zdawał się dobrze bawić, używając moich amerykańskich idiomów, do których zyskiwał dostęp w tym procesie!

Nasze interakcje były różnorodne i zabawne. Często odczuwałem Jego obecność, gdy na przykład oglądałem telewizję. Czasem komentował On programy telewizyjne, a nawet reklamy. Powiedział, że uczył się o moim świecie poprzez część mej duszy skupionej na ciele i operującej za pośrednictwem ciała, tej drobnej rzeczy, którą nadal omyłkowo uznawałem za „siebie”.

Wczesne lata pełne są odwiecznej wiedzy, bezczasowej Miłości, a nawet przepowiedni. W tym wstępie do zadziwiającego skarbu, jakim są owe materiały od Jeszuy, życzę ci, byś radował się klejnotami, które podarował On nam wszystkim!

Błogosławieństwa,

Jayem

Styczeń 2019 r.

Miłość uzdrawia wszystko

Teraz zaczynamy.

Zaprawdę witam was, umiłowani i święci Przyjaciele. Przybywam, aby być z wami w tej godzinie, tego dnia i w ten sposób – nie po to, aby was nauczać, albowiem nie mogę was nauczyć niczego, czego byście już nie wiedzieli. Nie przybywam jako ktoś, kto cię przewyższa, lecz jako ten, który idzie z tobą drogą, którą wybrałeś. Przybywam z własnej woli, aby komunikować się z tobą w ten sposób, ponieważ cię kocham. A przybywam, aby być z tobą, ponieważ jesteś Stworzeniem mego Ojca. Jesteś Chrystusem. To jesteś ty – zrodzony na wieczność zanim nastał czas. Jesteś moim bratem i moją siostrą. I gdy przybywam, aby być z tobą, rozpoznaję mego Ojca. Gdy przybywam, aby być z tobą, widzę odzwierciedlenie tego, kim jestem. Gdy przybywam, aby być z tobą, wiem, że jedynie Miłość jest prawdziwa.

Dlatego też przez całą wieczność i zanim nastał czas jestem z tobą, tak jak i ty jesteś ze mną. Choć może się wydawać, że istnieje wiele podróży, w Prawdzie nie było żadnej. Nie możesz podróżować do Rzeczywistości, bo w Prawdzie nigdy nie mógłbyś być od niej oddzielony.

Tak, słyszałeś stwierdzenie, że to ty tworzysz swoją rzeczywistość, lecz ja ci powiadam, że tworzyć możesz tylko wtedy, gdy jesteś połączony ze swoją rzeczywistością. Tworzysz w doskonałej wolności, którą Ojciec przyznał swemu Synowi w owej tajemniczej chwili, w której postanowił stworzyć to, co jest Jemu podobne – swego jednorodzonego Syna, swe potomstwo.

To ty jesteś tym Synem i dlatego od tamtej ponadczasowej chwili jesteś nieprzerwanie Twórcą. I nawet teraz, w tym momencie, postanowiłeś tworzyć swoje doświadczenie. Postanowiłeś użyć tego, co nazywasz ciałem, które jest tak naprawdę tymczasowym narzędziem komunikacji – postanowiłeś umieścić je w określonym miejscu w przestrzeni po to, aby przyciągnąć do siebie wyjątkowy rodzaj doświadczenia. Nawet w tej chwili z własnej woli tworzysz postrzeganie, za pomocą którego postrzegasz tę chwilę i jej doświadczasz. W rzeczywistości nie mogę uzdrowić twego postrzegania. W rzeczywistości nie mogę cię przekonać, abyś widział rzeczy inaczej. W rzeczywistości nie mogę cię obudzić, ale w swej nieskończonej wolności mogę podjąć decyzję, aby cię kochać.

Oto więc, na czym polega wielki sekret świadomości, wielki sekret, którego wielu próbowało szukać na wiele magicznych sposobów: Świat, którego doświadczasz, świat twego doświadczenia – podobnie jak mój – nie ma przyczyny nigdzie na zewnątrz ciebie, bowiem nie istnieje nic na zewnątrz ciebie. Wolność, którą jest twoje istnienie, nieograniczona wolność, by tworzyć postrzeganie – po prostu tworzyć i już – ta nieskrępowana niczym wolność, istota i prawda wszystkiego, czym jesteś, pozostaje na zawsze niezmienna.

Dlatego też w każdej chwili swego doświadczenia podejmuj decyzję, aby nie szukać przyczyny na zewnątrz siebie, lecz po prostu się pytać: „Co postanowiłem widzieć? Jakie doświadczenie wybrałem?”. I jeśli spojrzysz na to oczami serca, nie pozostanie to przed tobą ukryte. Spoglądanie oczami serca wymaga jedynie prostej uczciwości. „Czego doświadczam w tej właśnie chwili? Albowiem jest to owocem tego, co wcześniej wybrałem. Jakim myślom pozwoliłem zagościć w mym umyśle? Jakie postrzeżenia cenię i niosę ze sobą niczym filtr, przy pomocy którego koloryzuję całkowicie neutralne Stworzenie?”

W tobie spoczywa cała moc w Niebie i na Ziemi, w każdym z was po równo. Poprzez tę właśnie moc tworzysz swe doświadczenie. A zatem w każdej chwili możesz postrzegać siebie jako kogoś, kto szuka Boga, lub jako kogoś, kto Go znalazł. Różnica między jednym a drugim to różnica między światem a Niebem, między materią a Duchem, między piekłem a Niebem, między cierpieniem a pokojem, między zwątpieniem a mądrością, między obawą a bardzo subtelną radością, która nigdy cię nie opuszcza.

Jeśli przybywam, aby być z tobą w tej godzinie, jest tak tylko dlatego, że rozpoznaję, iż jesteśmy sobie równi. I jeszcze raz powtórzę: przybywam jedynie dlatego, że cię kocham. A kocham cię, ponieważ nauczyłem się konsekwentnie dokonywać wyboru nauczania jedynie Miłości.

Gdy kiedyś jako człowiek chodziłem po twej planecie, również stawałem przed wyborami, przed którymi stajesz ty. I choć wybory te pojawiają się w różnych przebraniach, ostatecznie wybór jest prosty: Miłość lub lęk.

A więc będąc przez chwilę człowiekiem, podobnie jak ty utożsamiającym się z oddzielonym od innych – a może nawet od mego Ojca – ciało-umysłem, ja również musiałem podjąć decyzję, by widzieć inaczej. Decyzję, by wybrać to, o czym mówili mi wszyscy moi nauczyciele, o czym mówiły wszystkie studiowane przeze mnie święte księgi: że Bóg i Jego Stworzenie nigdy nie są od siebie oddzieleni i że to ja jestem tym Światłem, ja jestem tym Stworzeniem, ja jestem Chrystusem.

I nadszedł taki dzień – podobnie jak to się stało już dla wielu z was, a dla innych z was tak się stanie – nadszedł taki dzień, w którym nagle przyszło mi do głowy, że zamiast szukać magicznych środków na wypełnienie luki między mną a Ojcem, może powinienem zrobić coś przedziwnego, coś tak bulwersującego, że stałoby się to niemal profanacją dla każdej duchowej tradycji, w której się szkoliłem. Tą jedną przedziwną rzeczą było po prostu zawierzenie Słowu Boga i życie tak, jakby było prawdą, że nie jestem od Niego oddzielony. Musisz przyznać, że jest to dość dziwne.

A więc owego dnia i w owej godzinie, gdy siedziałem pod pewnym drzewem na pewnym małym wzgórzu w miejscu, które nazywasz Galileą, i gdy patrzyłem na ostatnie promienie zachodzącego słońca, w głębi swego umysłu podjąłem decyzję: Nie będę dłużej kroczył jako ten, który szuka Boga, lecz całego siebie oddam owej Prawdzie, że ja i Ojciec Jedno jesteśmy. A potem zobaczę, co się stanie.

Nie jest prawdą, że przybyłem na tę planetę w pełni przebudzony, że wskoczyłem do łona mej matki bez pomocy – jak ty to nazywasz? – normalnych środków. Nie jest prawdą, że siedziałem obok Ojca, który powiedział do mnie: „Słuchaj, może mógłbyś zejść tam na dół?”, a ja na to odparłem: „Nie ma sprawy!”.

Gdybym nie chodził po tej planecie jako człowiek, gdybym nie czuł wszystkiego tego, co czujesz ty, gdybym nie postrzegał wszystkiego, co ty postrzegasz, gdybym nie znał osądu, gdybym nie zaznał lęku, smutku i pożądania, gdybym nie doświadczył na własnej skórze zimna, gdybym nie zaznał zwątpienia, tęsknoty i pragnienia, by poszukiwać, to nic z tego, co kiedykolwiek zrobiłem i nic z tego, co kiedykolwiek ci powiedziałem poprzez wiele form, za pomocą których próbuję się komunikować z ludzkością – czy to wówczas, czy później, czy teraz – nic z tego nie miałoby żadnego znaczenia ani wartości, gdybym nie doświadczał tego, co ty. Czy ma to dla ciebie sens?

Dlatego proszę cię, wyświadcz mi wielką przysługę. Jeśli zamierzasz się upierać przy tym, żeby na swoim ołtarzu trzymać moje zdjęcie czy ikonę, to proszę umieść obok niego i swoje zdjęcie. Lub jeszcze lepiej: zdejmij moje zdjęcie i umieść tam w zamian swoje oraz rozpoznaj, że ta sama Prawda, która przebudziła mnie, żyje też w tobie. Prawda ta czeka na twoje zaproszenie, na twoją decyzję, aby nigdy już nie tolerować niepoczytalnej myśli, że mógłbyś być oddzielony od Boga, czeka ona na twoją decyzję, by oddawać się tej Prawdzie w każdej chwili, by Ją pamiętać, a następnie by Nią żyć i przekonać się, co Ojciec chce, abyś uczynił.

Tak naprawdę to nie jest zbyt skomplikowane. Po przesłuchaniu tego przesłania kilka tysięcy razy odkryjesz: „Acha, mam nauczać jedynie Miłości!”. To jest to samo przesłanie – wiele form o tej samej treści: „Nauczaj jedynie Miłości, ponieważ nią jesteś. Nauczaj jedynie Miłości, ponieważ nią jesteś”.

– Ojcze, co powinienem zrobić w tej chwili?

– Nauczaj jedynie Miłości, ponieważ nią jesteś.

– Czy mam pójść tutaj czy tam?

– Posłuchaj Miłości, niech ona cię poprowadzi.

Bądź zatem obecnością Miłości, którą jesteś, a jesteś Światłem, które rozświetla ten świat. I nie możesz nie być we właściwym miejscu o właściwym czasie. Jeśli chcesz poznać wolę swego Ojca, otwórz oczy. Z kim przebywasz? Gdzie jesteś? W jaki sposób możesz przynieść Miłość do przestronności i świętości tego świętego spotkania?

Możesz być pewien, że kiedykolwiek spotykasz kogoś na tym świecie – pójdźmy nawet jeszcze dalej i powiedzmy, że każda chwila, w której nawiązujesz relację, czy to ze źdźbłem trawy, czy to z widokiem gwiazdy – każda taka chwila jest świętym spotkaniem. Albowiem Ojciec tworzy jedynie to, co odzwierciedla dobroć, świętość i piękno. I stworzenie czeka, aż zostanie przez ciebie pobłogosławione, aż zostanie zbawione dzięki temu, że wybierzesz postrzeganie jedynie oczami Miłości.

Decyzja, aby postrzegać w ten sposób, musi oczywiście głęboko naprawić umysł, uzdrowić emocje i – póki ciało trwa – przemienić nawet to, w jaki sposób owe malutkie komórki, które nazywasz ciałem, reagowały jako wierny ci sługa.

Miłość uzdrawia wszystko. Miłość obejmuje wszystko, wszystkiemu ufa, przekracza wszystko, przemienia wszystko i łagodnie zwraca Rzeczywistość tam, gdzie ona zawsze była – do głębi twego własnego istnienia.

No cóż, dość już tego tematu Miłości. Będąc człowiekiem, ja również wołałem do swego Ojca: „Ależ Ojcze, to nie może być tak proste! Przecież doświadczam konfliktu z tamtą osobą”. Ona robi to, co w dzisiejszych czasach nazywacie prowokowaniem czy też wzbudzaniem irytacji. „Gdyby tylko przestała mnie drażnić, to wszystko byłoby ze mną w porządku. Z pewnością przyczyna jest na zewnątrz mnie. Z pewnością musi istnieć jakiś magiczny sposób, z pomocą którego mogę się ochronić przed psychicznym atakiem tych biednych nieoświeconych grzeszników, którzy nic nie kapują”.

„Ojcze, pokaż mi drogę”. I owszem, udałem się na pustynię na czterdzieści dni i czterdzieści nocy. Tak naprawdę było to około trzydziestu siedmiu dni i nocy, ale liczmy tak plus minus. I gdy się tam udałem, zmagałem się jedynie z nieprawidłowym postrzeganiem tego, kim jestem i tego, gdzie jestem na zawsze.

Gdy zaś zacząłem żyć w oparciu o tę prostą decyzję, by zawierzyć Słowu Boga, wydarzenia w moim życiu zaczęły być aranżowane nie przeze mnie, lecz przez Tego, którego nazwałem Pocieszycielem, Duchem Świętym, Głosem przemawiającym na rzecz prawidłowego myślenia i doskonałej poczytalności, mostem między moją indywidualną świadomością a Umysłem Boga. Podobnie i twoje życie zaczyna być przearanżowywane – i wielu z was wie, jak to czasami wygląda, gdy coś spoza was samych, spoza waszego pojmowania, zaczyna kształtować na nowo wasze przeznaczenie. Dzięki Bogu za to, że tak się dzieje, bo gdybyś szedł własną drogą, to spadłbyś z krawędzi wszechświata i zniknął w jakiejś otchłani.

Tak więc ten, który jest Pocieszycielem, zaczyna porządkować związki, spotkania, przypadkowe kontakty, książki, kariery, przyjaciół i wówczas to umieszczone w tobie ziarno wyrasta powoli z gleby twych błędnych wytworów, czyli wszystkiego tego, co było inne niż Miłość, wszystkiego tego, co było próbą zabezpieczania się, próbą trzymania się osądu, próbą postrzegania Stworzenia w nieprawdziwy sposób i niewidzenia rzeczywistego świata, a w zamian widzenia jego wytworzonego przez ciebie substytutu. Używając tej właśnie gleby, Pocieszyciel zaczyna pracować w twoim umyśle i sercu, aby naprawić twe postrzeżenia, aby przynieść ci właśnie tę doskonałą sytuację sprzyjającą nauce, w której możesz ponownie wybrać Miłość.

I za każdym razem, gdy dokonujesz prostego wyboru, by słuchać jedynie tego głosu, to – jeśli możemy pożyczyć słowa z twego współczesnego świata – robisz coś, co jest nazywane „kwantowym skokiem” w procesie uzdrawiania, w procesie rodzenia Chrystusa. Za każdym razem, gdy wybierasz Miłość, jest to cenniejsze niż całe złoto i srebro, jakie mogłaby kiedykolwiek zrodzić ta planeta. Ma to większą wartość niż całe wykształcenie, wszystkie udane kariery, wszystkie związki z dziewczynami i chłopakami, jakie mógłbyś tu kiedykolwiek mieć. Każda decyzja na rzecz Miłości ma większą wagę niż wszystko, co kiedykolwiek zrodził ten świat. Właśnie taka jest twoja potęga. Tym jest moc, która czeka w tobie, która czeka na twe zaproszenie.

W tej właśnie chwili, choć ciało się trzęsie, w tej chwili, choć płyną łzy, w tej chwili, choć dostrzegam pojawiający się lęk przed stratą – i tak wybiorę Miłość. I będę kochał łzy, będę kochał drżenie ciała, będę kochał lęk, będę kochał tego, który stoi przede mną, będę kochał źdźbło trawy, na którym stoję i będę kochał owego wielbiciela Boga we mnie, który chce się jedynie przebudzić.

Miłość. Jest to jedyna moc, która istnieje w Stworzeniu. A ty, dokładnie tam, gdzie się znajdujesz, możesz podjąć prostą decyzję, by sprowadzić Miłość do swego środowiska. Możesz być kanałem przekazu. Twój kielich może być przeobfity. Właśnie ty możesz podjąć prostą decyzję, aby pozwolić na uzdrowienie.

To ty chodzisz po tej planecie. I masz to, co nazywasz ciałem, a to oznacza, że masz tymczasowe narzędzie, które mogą widzieć inni ludzie na tej planecie. Oni często nie widzą mnie, ponieważ patrzą oczami fizycznego ciała, a nie oczami przebudzonego serca. Poprzez ciebie zaś Miłość, dana jako ów Pocieszyciel, może pokierować twoimi słowami, gestami i całą twą istotą, tak że Miłość wstąpi do tego świata i dotknie serca drugiego człowieka w sposób, którego twój myślący umysł nigdy nie mógłby zrozumieć. Albowiem umysł nigdy nie miał być twoim panem. Miał być jedynie sługą przebudzonego serca.

A gdy mówię „serce”, mam po prostu na myśli głębię umysłu, która jest głębsza niż widzenie na tak zwanym świadomym poziomie, głębsza niż twoje idee i postrzeżenia, niczym ocean, z którego wyłaniają się wszystkie fale. Nazywam to sercem po prostu dlatego, żeby odróżnić to od tego, co ty nazywasz intelektem, czy też myślącym umysłem.

Ten umysł nigdy nie wie, czego komu potrzeba. Lecz gdy milczysz – co oznacza po prostu, że wycofujesz swą ocenę jakichkolwiek idei – gdy postanawiasz wycofać się do sanktuarium swego serca, głębi swego Umysłu pisanego przez duże „U”, i pamiętać Prawdę, która jest zawsze prawdziwa, pamiętać, że jedynie Miłość uzdrawia, wówczas możesz zostać zainspirowany, zaś Umysł może służyć do szerzenia Miłości. I w tej samej chwili nie ma dosłownie żadnej różnicy między tobą a mną i moim życiem, które zdobyło taki rozgłos.

Ty jesteś Chrystusem wcielonym. Ty jesteś Słowem, które ciałem się stało. Jesteś jednorodzonym Dzieckiem Ojca, jesteś Odkupicielem, ponieważ wybierając Miłość, sam postanowiłeś zostać odkupiony.

Gdy zamiast lęku wybierasz Miłość, to nie znaczy, że nie będziesz doświadczał lęku jako poruszenia czy też fali energii, niczym zmarszczki na powierzchni wody wywołanej wrzuceniem kamyka do jeziora twej świadomości. Gdy wybierasz Miłość zamiast lęku, oznacza to po prostu, że bez względu na to, co dzieje się w tobie lub dokoła ciebie, postanowiłeś cenić jedynie Głos mówiący w Imieniu Miłości.

I zaczynasz rozwijać w sobie zdolność rozpoznawania Głosu Miłości wśród wrzawy i krzyków będących przejawem lęku świata. Ów świat może istnieć w twoim umyśle, w twoich emocjach, w komórkowej strukturze tego, co wygląda na twardy kawałek materii zwany ciałem. Świat może istnieć w tym, co wydaje się otaczać ciało, czyli w innych umysłach. Lecz świat jest zawsze symbolem wybierania lęku. I w samym środku tego wszystkiego możesz rzeczywiście rozwijać w sobie umiejętność, czy też zdolność coraz wyraźniejszego słyszenia Głosu mówiącego w Imieniu Miłości. A zaczyna się to od decyzji, by Go usłyszeć.

Wyobraź sobie, że jesteś na koncercie orkiestry symfonicznej i gdy tak siedzisz na swoim krześle, otoczony setkami innych istot ubranych w tak zwane smokingi i suknie, w głębi swego jestestwa podejmujesz decyzję, aby usłyszeć dźwięk wydawany przez flet. Zaczynasz więc uczyć się, jak chwilowo nie słyszeć dźwięku skrzypiec, uderzenia w bębny czy też dźwięku tego, co jest nazywane obojem. Zaczynasz rozwijać w sobie zdolność rozpoznawania dźwięku pojedynczego fletu grającego pięknie wśród innych dźwięków wydawanych przez tę orkiestrę. Jest to bardzo podobne do tego, co potrzebujesz zrobić, aby rozwinąć w sobie zdolność do słyszenia Głosu mówiącego w Imieniu Miłości.

Lecz do tego potrzebne jest twoje oddanie. Potrzebne jest ono, abyś w ciągu całego dnia – choćby nawet nikt nie wiedział, co robisz – posługiwał się czasem w inny sposób. Postanów posługiwać się nim w sposób konstruktywny, a nie ma lepszego sposobu posłużenia się czasem niż rozwijanie w sobie zdolności słyszenia jedynie Głosu Miłości, działanie z jego inspiracji i zaprzestanie słuchania głosu świata, bez względu na to, czy wydaje się on przemawiać z twego otoczenia czy też z twego wnętrza. Wnętrze i zewnętrze to tak naprawdę tylko określenia, którymi musimy się posługiwać, by opisać twe doświadczenie. W rzeczywistości nie ma czegoś takiego. Nie ma nic na zewnątrz ciebie.

To zaś oznacza, że gdy jakiś brat lub siostra wydają się zachowywać niepoczytalnie, to dzieje się to w tobie i ty masz moc, aby spojrzeć na tę osobę i zobaczyć ją jako siebie, by wyjść ponad postrzeganie jej nawet jako brata czy siostry, ponieważ takie sformułowanie nadal jest oparte na postrzeganiu, że istnieje coś na zewnątrz ciebie. Możesz nauczyć się patrzeć i widzieć jedynie siebie, i podjąć decyzję, czy chcesz sobie dać Miłość czy lęk.

Albowiem tak, jak traktujesz swego brata, tak potraktowałeś siebie. I tak, jak spojrzałeś na swoją siostrę, tak spojrzałeś na siebie. W istocie, widzisz swego brata czy siostrę w pewnym… nazwijmy to: niekorzystnym świetle, właśnie dlatego, że wpierw spojrzałeś w ten sposób na siebie i po prostu doświadczasz teraz skutku tamtego wyboru.

Wiem, że to oznacza, że jeśli chcesz rozwijać Chrystusową Świadomość, to będziesz musiał całkowicie zrezygnować z wszelkiej nadziei na znalezienie winy w kimkolwiek lub w czymkolwiek. „Ale ja poświęciłem temu tyle czasu i energii. Szukałem wszędzie, wysoko i nisko, w licznych wcieleniach. I czasem byłem święcie przekonany, że ktoś lub coś naprawdę jest winien”.

Umiłowani przyjaciele, świadomość jest tak zachwycającą grą. Za każdym razem, gdy z jakiegokolwiek powodu odmówiłeś drugiej osobie Miłości, skrzywdziłeś jedynie siebie i zagwarantowałeś sobie, że sam będziesz odczuwał brak Miłości.

Przebaczenie uwalnia świat od tego, jak go postrzegasz. Nie możesz przebaczyć światu tego, co uczynił, ponieważ nie uczynił on niczego. Nie możesz przebaczyć swemu bratu czy siostrze ich uczynku wobec ciebie, ponieważ nie możesz doświadczyć niczego, czego byś sam do siebie nie przywołał w wyniku osądu, jaki już wydałeś na siebie samego.

A zatem świat chce cię nauczyć, że to, czego doświadczasz, pochodzi z zewnątrz, że mogą się zdarzać tak zwane wypadki. Świat chce cię nauczyć, że możesz być ofiarą świata. Świat naucza cię również: „Nie przejmuj się. Nie ty jesteś winny”, i jest to całkiem prawdziwe, ale z innej perspektywy. A więc świat i wszystko, czego on naucza, całkowicie przeczy Prawdzie Królestwa. A gdzie jest Królestwo? Ono jest tutaj. Jest tam, gdziekolwiek ty się znajdujesz.

I Prawda, która jest Królestwem, wie, że nie ma nic na zewnątrz. Świadomość jest Twórcą. Jest nim w każdej chwili – zarówno wtedy, gdy słyszysz piękny śmiech nowo narodzonego dziecka, bądź wtedy, gdy czujesz, jak małe stópki dziecka w łonie matki dotykają i kopią wewnętrzne części ciała kobiety, jak również wtedy, gdy 15 kwietnia wysyłasz pieniądze do Urzędu Skarbowego. W polu twego doświadczenia nie pojawiło się nic poza tym, na co sam przyzwoliłeś.

To wcale nie znaczy – posłuchaj uważnie – to wcale nie znaczy, że usiadłeś, opracowałeś plan, podług którego 19 kwietnia jakiś samochód przejedzie twojego kota. Nie to mamy na myśli. Gdy ktoś przejedzie twojego kota, jest to symbolem, ekspresją pewnej wibracyjnej cechy świadomości. Ty już wrzuciłeś kamyk do stawu twego umysłu i on rezonuje, tworzy zmarszczkę na powierzchni, tak że to, co wrzuciłeś tutaj, pokazuje się gdzie indziej jako pewne odzwierciedlenie. Nie po to, by cię ukarać. Bóg nie jest kimś, kto zrzuca cię na tę planetę, każe ci cierpieć, a potem, gdy umierasz, opowiada, dlaczego ci to zrobił. Czyż to nie byłoby fajne? Wówczas miałbyś kogoś, kogo mógłbyś obarczyć winą.

Wszystkie wydarzenia dzieją się z jednego powodu, i tylko jednego. Nie dzieją się po to, aby cię ukarać, aby wywołać stres w ciele, ani by udowodnić, że świat jest złym miejscem. Dzieją się – jeśli to konieczne – po to, by tobą wstrząsnąć na tyle, abyś skierował swą uwagę na rzeczywisty świat, na Królestwo; aby zmusić cię – jeśli to konieczne – byś nauczył się myśleć inaczej, nauczył się wybierać inaczej, nauczył się cenić inne cele, by twoim celem stało się ostatecznie przebudzenie, uzdrowienie. Wydarzenia same w sobie nie mają na ciebie wpływu. Żadnego! Zaufaj mi. Gdyby miały na ciebie wpływ, to nie byłoby cię tu w tej chwili. Zniknąłbyś 45 tysięcy lat temu. Ale oto jesteś. A świat nie był w stanie cię zabić, prawda? Tak samo, jak nie udało mu się kiedyś pozbyć mnie.

Wydarzenie, którego doświadczasz, niezależnie od tego, co nim jest, to rezultat, to wynik tego, jak postanowiłeś myśleć o sobie wcześniej. Pokazuje się, aby odzwierciedlić to, co naprawdę się działo, tak abyś miał sposobność dokonania nowego wyboru i nauczenia się w ten sposób, czym jest Miłość oraz jak uzdrawia Miłość, czym jest doświadczenie i czym jest Stworzenie; nauczenia się, że masz w sobie moc, by współtworzyć wraz z Bogiem to, co dobre, święte i piękne. I ta moc jest nieograniczona na zawsze.

Dlatego też spójrz bez osądu na swoje aktualne doświadczenie. Jeśli zauważasz, że umysł mówi: „Czuję się, jakbym był w pułapce, jakbym był w więzieniu. Och, gdybym tylko nie miał tego głupiego ciała”. To nie to. To jest osąd. A osąd po prostu tworzy pewną wibrację, która musi się pojawić, aby dać ci odzwierciedlenie tego, co robiłeś z mocą swego umysłu.

Lecz naucz się patrzeć z miłością. Naucz się patrzeć w świętości na każdą chwilę. Naucz się, że nawet posługując się tym, co nazywasz ciałem, możesz doświadczyć świętego spotkania. Możesz spojrzeć na swoje ciało w lustrze. Możesz spojrzeć na swoją twarz w lustrze. Możesz dotknąć tego, co nazywasz dłońmi. Możesz dotknąć barków i ramion. Możesz dotknąć miejsca, gdzie znajduje się serce. I możesz sobie uświadomić, że tu i teraz, gdziekolwiek się znajdujesz, jesteś świadomością, która może kochać to tymczasowe stworzenie.

Możesz docenić to niezwykłe narzędzie, za pomocą którego możesz do siebie przywoływać doświadczenia w ramach konkretnych częstotliwości – a wszystko po to, by dokonać innego wyboru niż ten, którego dokonałeś w przeszłości, by wybrać Miłość, by nauczać jedynie Miłości, by stać się na tyle arogancki i dziwaczny, aby podjąć tę samą decyzję, którą podjąłem ja: „Myślę, że będę chodził po tym świecie tak, jakby to, co mówi mi mój Ojciec, było prawdziwe”. A gdy ktoś cię zapyta, kiedy są twoje urodziny, możesz im powiedzieć: „25 grudnia, a kiedy są twoje?”. Tak naprawdę to urodziłem się w miesiącu, który nazywasz sierpniem, ale mniejsza o to.

Ty naprawdę masz moc, by rodząc Chrystusa bardzo dobrze się bawić. Ego, które jest obłąkaną myślą, że mógłbyś być inny niż to, jakim stworzył cię Bóg, ma jedną cechę charakterystyczną. Jest nią powaga. Możesz być pewien, że za każdym razem, gdy modlisz się z wielką powagą, to się nie modlisz. Zaś kochanie na poważnie to wewnętrzna sprzeczność.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Mistrzostwo komunikacji

Dostępne w wersji pełnej

Błogosławieństwo przebaczenia

Dostępne w wersji pełnej

Pytania i odpowiedzi

Dostępne w wersji pełnej

Błogość niewiedzy

Dostępne w wersji pełnej

Święta chwila

Dostępne w wersji pełnej

Boska Kobiecość

Dostępne w wersji pełnej

Znaczenie Wniebowstąpienia

Dostępne w wersji pełnej

Niebo na Ziemi

Dostępne w wersji pełnej

Pytania i odpowiedzi

Dostępne w wersji pełnej

Śmierć i zmiany na Ziemi

Dostępne w wersji pełnej

Pytania i odpowiedzi

Dostępne w wersji pełnej

Chodź ze mną

Dostępne w wersji pełnej

Ścieżka Drogi Mistrzostwa

Dostępne w wersji pełnej

Tytuł oryginału:

The Early Years

Przekład:

Maria i Rafał Wereżyńscy

© 1995-2013 Jayem

© for the Polish edition by Wydawnictwo Pokoju Chrystusa

www.pokojchrystusa.pl

Sosnowiec 2019

ISBN 978-83-954798-5-4

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Weronika Panecka