Mam na imię Hope - Claire North - ebook + książka

Mam na imię Hope ebook

Claire North

3,8

Opis

Nazywam się Hope Arden. Jestem dziewczyną, którą wszyscy zapominają. Zaczęło się, kiedy miałam szesnaście lat.

Ojciec zapomniał mnie podwieźć do szkoły. Matka zamiast dla czworga nakryła stół dla trojga. Przyjaciel nie poznał mnie na szkolnym korytarzu.

Nieważne, co zrobię albo powiem, ani jakich zbrodni się dopuszczę – i tak nie będziecie mnie pamiętać.

To mi trochę komplikuje życie. Ale ma też swoje plusy...

„Nagłe pojawienie się Nadziei” to opowieść o dziewczynie, której nikt nie pamięta, lecz jej historia zostanie z wami na zawsze.

„Genialna”. New York Times

„Bardzo inteligentna i pełna zwrotów akcji”. Heat

„Cudowna”. NPR

Claire North opublikowała swoją pierwszą powieść jako czternastolatka. Została nominowana do Medalu Carnegie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 594

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (36 ocen)
12
10
9
3
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
wikgum

Całkiem niezła

Intrygująca pozycja
00

Popularność




Tytuł oryginału THE SUDDEN APPEARANCE OF HOPE

WydawcaUrszula Ruzik-Kulińska

Redaktor prowadzącyBeata Kołodziejska

RedakcjaJoanna Popiołek

KorektaKatarzyna Bielawska-Drzewek Ewa Grabowska

Copyright © 2016 by Claire North Copyright © for the Polish translation by Marta Kitowska & Łukasz Witczak, 2020

Wydawnictwo Świat Książki 02-103 Warszawa, ul. Hankiewicza 2

Warszawa 2021

Księgarnia internetowa: swiatksiazki.pl

Skład i łamanie Akces, Warszawa

Dystrybucja Dressler Dublin Sp. z o.o. 05-850 Ożarów Mazowiecki ul. Poznańska 91e-mail: [email protected] tel. + 48 22 733 50 31/32www.dressler.com.pl

ISBN 978-83-813-9855-8

Rozdział 1

Mówiły przed śmiercią, że słyszą tylko wrzask.

Mój długopis sunie po kartce. Oglądam świat przez okno pociągu, patrzę na szare chmury nad Szkocją. Wrzask nie ustaje, ale już mi nie przeszkadza.

Piszę, żeby mnie zapamiętano. Czy kiedy to przeczytasz, będziesz mnie oceniać? Kim jesteś? Kłamcą, oszustką, kochankiem, złodziejką, mężem, żoną, matką, córką, przyjacielem, wrogiem, policjantką, lekarką, nauczycielem, dzieckiem, zabójczynią, księdzem? Kimkolwiek jesteś, fascynujesz mnie chyba nawet bardziej niż ja sama.

Kimkolwiek jesteś: oto moje słowa.

Oto moja prawda.

Słuchaj. I pamiętaj mnie.

Rozdział 2

Świat zaczął mnie zapominać, kiedy miałam szesnaście lat.

To była powolna erozja, kawałek po kawałku.

Tata zapomniał zawieźć mnie do szkoły.

Mama nakryła do stołu dla trojga zamiast dla czworga.

– Ojej – powiedziała na mój widok. – Chyba myślałam, że cię nie ma.

Nauczycielka, pani Tomas, jedyna w całej szkole, której zależało na uczniach, pełna wiary i nadziei, że im się w życiu powiedzie, zapomina mnie zapytać o zaległe prace domowe, nie zadaje mi pytań, nie słucha odpowiedzi. W końcu przestałam podnosić rękę.

Piątka przyjaciół, którzy byli centrum mojego życia, ludzie, z którymi zawsze siadałam w stołówce, pewnego dnia znaleźli się przy innym stoliku. Nie było w tym żadnej ostentacji, nie chcieli w ten sposób powiedzieć „spadaj”, po prostu spojrzeli na mnie i zobaczyli obcą osobę.

Przy sprawdzaniu obecności następuje dziwna dysocjacja. Wszyscy pamiętają moje nazwisko, ale nie kojarzy im się ono z żadną twarzą. Kim jest Hope Arden? Odrobiną atramentu na papierze, niczym więcej.

Najpierw zapominasz moją twarz, potem głos, aż wreszcie, pomału, konsekwencje moich czynów. Kiedy Alan, dobry kumpel, mnie zapomniał, spoliczkowałam go. Przerażony wybiegł z sali, a ja za nim, czerwona ze wstydu. Znalazłam go na korytarzu w budynku nauk ścisłych; siedział pod ścianą i tarł zarumieniony policzek.

– Nic ci nie jest? – zapytałam.

– Mhm – odpowiedział. – Trochę boli mnie twarz.

– Przepraszam.

– Za co? Przecież to nie twoja wina.

Patrzył na mnie jak na obcego człowieka, ale mówił te słowa ze łzami w oczach. Co pamiętał? Na pewno nie mnie, Hope Arden, dziewczynę, z którą przyjaźnił się od dziecka. Nie moją dłoń na swoim policzku, nie mój pryskający śliną krzyk: „Nie zapominaj mnie, nie zapominaj mnie!”. Ból słabł, a razem z nim pamięć. Alan czuł żal, wściekłość, strach, wszystkie te emocje migotały w jego oczach, ale skąd się wzięły? Tego sam już nie wiedział. Pamięć o mnie rozpadała się jak zamki z piasku podmywane przez fale.

Rozdział 3

To nie jest opowieść o byciu zapomnianą.

Razem z pamięcią o mnie zacierała się część mnie. Kimkolwiek jest tamta Hope Arden, która śmieje się z przyjaciółmi, uśmiecha do bliskich, flirtuje z kochankiem, nie znosi szefowej, świętuje sukcesy z kolegami z pracy – już przestała istnieć. Ze zdumieniem odkryłam, że kiedy to wszystko zniknęło, niewiele mnie zostało.

Jeśli słowa na papierze to jedyny sposób, w jaki mogę zostać zapamiętana, jeżeli mam napisać coś, co przetrwa moją śmierć, to niech ta opowieść coś znaczy.

Niech to będzie zatem opowieść o Perfekcji.

Dla ciebie zaczyna się od Wenecji, bo wtedy świat po raz pierwszy dowiedział się, czym jest Perfekcja. Ale dla mnie, ze względu na rolę, jaką przyszło mi w niej odegrać, ta opowieść zaczęła się wcześniej, w Dubaju, kiedy Reina bint Badr al Mustakfi zabiła się w pokoju na siódmym piętrze hotelu Burdż al-Arab.

Jako że pokój kosztował 830 funtów za noc i jako że było to, bez dwóch zdań, samobójstwo, czyli grube faux pas, ciało, zaledwie parę godzin po znalezieniu, wyniesiono pospiesznie drzwiami dla obsługi. Do wyczyszczenia najgorszych plam wysłano sprzątaczkę z Nepalu, ale Reina wspaniałomyślnie otworzyła sobie tętnicę udową w gorącej kąpieli, dzięki czemu wystarczyło spalić kilka ręczników i dywanik łazienkowy.

Dowiedziałam się o śmierci Reiny, bo jej kuzynka Leena bez przerwy krzyczała. Nie płakała, tylko krzyczała. Opowiadając później, co się stało, nie mówiła: „Moja kuzynka Reina zabiła się z takiego i takiego powodu”, tylko: „Moja kuzynka Reina się zabiła i do dziś nie mogę się otrząsnąć po tym ciosie”.

Nie przepadałam za Leeną. Dzięki temu znacznie łatwiej było mi ją okraść.

Lubiłam za to Reinę. Nie wiedziała, że się kumplujemy, ale to nie szkodzi. Przywykłam.

Włamałam się do kostnicy, do której zawieziono ciało. Leżała z nieprawdziwym nazwiskiem na karteczce przywieszonej do dużego palca u nogi. Skórę miała w kolorze stalowego łóżka, na którym ją położono. Przejrzałam jej ubrania, przekartkowałam notatnik z dziwnymi pomysłami i uwagami na temat przechodniów. W jednym z opisów rozpoznałam siebie: „Kobieta, z cerą jak kawa z mlekiem. Różowa chustka na głowie, króciutkie paznokcie, torebka w lewej ręce, patrzy na wszystkich bez wstydu, nie dba o to, że ludzie się gapią”.

Przycisnęłam notatnik do serca, po czym schowałam go do kieszeni jak skarb, którego trzeba pilnować.

Telefon leżał w przezroczystej plastikowej torebce koło butów. PIN odgadłam bez trudu po tłustej smudze, jaką jej palce zostawiły na ekranie. Zabrałam go i siedząc w piekącym cieniu na schodach kostnicy, przeglądałam e-maile i wiadomości, szukając jakichś okrutnych słów albo wołania o pomoc, które by mi wytłumaczyło, dlaczego Reina leży ostygła w cichym budynku za moimi plecami.

Natrafiłam na Perfekcję tylko dlatego, że zamigała do mnie powiadomieniem.

Ostatni raz byłaś na siłowni 48 godzin temu – twoje ciało nie stanie się perfekcyjne, jeśli mu nie pomożesz!

Jakaś aplikacja działająca w tle.

Uważaj, co dziś kupujesz – po ostatnich zakupach przekroczyłaś rekomendowany poziom tłuszczów nasyconych! Czy wiesz, że tłuszcze nasycone są odpowiedzialne za choroby serca?

Co to za apka, u licha?

Otworzyłam ją zaciekawiona.

Stwórz perfekcyjną siebie.

Interfejs był prosty, minimalistyczny. Żadnych nakładek, żadnej personalizacji.

Perfekcja dzieje się tu i teraz.

Podszedł do mnie policjant i spytał, czy się zgubiłam. Wyłączyłam telefon, wsunęłam go do kieszeni i z uśmiechem odparłam, że nie, przepraszam, źle się poczułam.

Odpowiedział łagodnym i spokojnym tonem:

– Wszelki smutek, z jakim się borykamy, jest wspólnym doświadczeniem wszystkich ludzi, również tych, którzy dopiero się narodzą. Nie można się na niego przygotować, nie da się ukoić tego bólu, ale myślę, że powinna pani wiedzieć, że cała ludzkość, która była, jest i będzie, stoi ramię w ramię z panią.

Uśmiechnęłam się, podziękowałam i szybko uciekłam, żeby nie zauważył moich łez.

*

Tej nocy, leżąc na brzuchu w hotelowym pokoju, patrząc na morze i na piasek, założyłam konto na Perfekcji.

Podałam zmyślone imię i fałszywy adres e-mailowy.

Za samo zapisanie się dostałam 500 punktów, czyli równowartość pięciodolarowego rabatu na napój witaminowy promowanej marki. Apka sczytała moje położenie z wi-fi, zlokalizowała mnie z dokładnością do pięciu metrów i znalazła w odległości kilometra ode mnie sklep ze zdrową żywnością, w którym mogłam wykorzystać swój kupon.

Ulepszaj się szybciej – podłącz swoje życie.

Poprosiła o moje zdjęcie. Dodałam ukradzione z Facebooka zdjęcie nieznajomej.

Apka poinformowała mnie, że mam wspaniałe ciało, ale można je uczynić perfekcyjnym.

Zastanów się nad zmianą diety – oto kilka wskazówek.

Znajdź perfekcyjne ćwiczenia dla siebie!

Ankieta. Po jej wypełnieniu dowiedziałam się, że perfekcyjne ćwiczenia dla mnie to biegi średniodystansowe. Dostałam listę rekomendowanych trenerów wraz z informacją, ile punktów otrzymam, jeśli zapiszę się do któregoś z certyfikowanych przez Perfekcję klubów fitness.

Apka przypomniała mi:

Podłącz swoje życie. Stwórz perfekcyjną siebie.

Potem poprosiła o dane mojego konta bankowego.

Udostępniając dane finansowe i historię wydatków, pokazujesz Perfekcji swoje prawdziwe ja. Twoja kariera i twój styl życia staną się perfekcyjne dzięki spersonalizowanym poradom.

Nie wpisałam tych danych, a gdy rano zajrzałam do aplikacji, okazało się, że straciłam 200 punktów. Przeczytałam:

Perfekcja nie jest łatwa. Moc jest w tobie.

Zamknęłam apkę i ograniczyłam jej dostęp do telefonu.

Rozdział 4

Co jest trudne, kiedy świat o tobie zapomina?

Znalezienie chłopakaZnalezienie pracyKorzystanie z opieki zdrowotnejUzyskanie kredytuFormalna edukacjaOtrzymanie referencjiDoczekanie się obsługi w restauracjach

Co jest łatwe, kiedy świat o tobie zapomina?

ZabójstwoKradzieżSzpiegostwoSpontaniczne okrucieństwoSeks bez zobowiązań (z prezerwatywą)Niedawanie napiwków

Kiedy o mnie zapominano, przez pewien czas chciałam zostać płatną zabójczynią. Wyobrażałam sobie, jak w skórzanym kombinezonie, z ciemnymi włosami rozwianymi na wietrze uśmiercam swoje ofiary za pomocą karabinu snajperskiego. Nie złapałby mnie żaden policjant. Nikt by nie wiedział, jak się nazywam. Miałam szesnaście lat i osobliwe wyobrażenie o tym, co znaczy być „cool”.

Potem trochę poczytałam i okazało się, że zabójstwo na zlecenie można sobie kupić za 5000 euro, a większość osób pracujących w tej branży to brutalni faceci w nylonowych dresach. Żadne tam szykowne kobiety wlewające tajemniczą truciznę do drinka złoczyńcy; żadnych przyjęć, na których szpiedzy wymieniają sekretne znaki. Zamiast bogini śmierci, kobiety zagadki – błysk w ciemności, pisk opon i smród palonej gumy.

Później, zawinięta w śpiwór pod schodami biblioteki, zamykałam oczy i zastanawiałam się, jak w ogóle mogłam dojść do wniosku, że morderstwo jest okej. Wiedziałam, że w mojej opłakanej sytuacji – pozbawiona rodziny i nadziei – będę musiała wejść na drogę przestępstwa, ale czy ludzkie życie straciło dla mnie swoją świętość? Spróbowałam sobie wyobrazić, że zabijam obcego człowieka, i przyszło mi to łatwiej, niż gdybym miała zabić kogoś, kogo znam. Potem zasnęłam i śniło mi się, że jacyś mężczyźni mnie biją, a ja nie potrafię im oddać, moja ręka zastyga w powietrzu, ciało odmawia posłuszeństwa.

Zrób to, zrób to! – krzyczał mój śpiący umysł. Zrób to, zrób to! ZRÓB TO!

A ja wciąż nie mogłam się poruszyć. Kiedy zbudziłam się rano, odkryłam, że ktoś nasikał mi na koniec śpiwora.

Rozdział 5

Masz Perfekcję?

Wspomnienia. Czy żeby wytłumaczyć siebie, muszę tłumaczyć, co działo się wcześniej? Pewnie tak. Reina używała czasem słowa „pielgrzymka”.

Pielgrzymka: podróż odbywana ze wzniosłych pobudek.

Podróż duchowa. Akt pobożności.

A z drugiej strony, wyniki wyszukiwania w Google:

Pielgrzymka to

– przestarzały zwyczaj

– strata czasu i pieniędzy

– ważne wydarzenie

Zapytała: „Masz Perfekcję?”. Gdzie to było?

W Dubaju, na kilka dni przed jej śmiercią. W hotelu na sztucznej wyspie. Burdż al-Arab. Kiedy weszłam do środka, mężczyzna podał mi schłodzony ręczniczek do rąk, kobieta zaoferowała daktyle na złotym talerzyku, recepcjonistka spytała, czy chciałabym skorzystać z jednego z hotelowych bentleyów. Najtańszy pokój kosztował jedyne 650 funtów, ale przy tak niskiej cenie trzeba się liczyć z brakiem dostępu do strefy dla VIP-ów, a prywatny kamerdyner może się okazać troszkę niemiły. Czy właśnie tutaj wszystko się zaczęło? Chyba tak.

– Masz Perfekcję? – zapytała Leena, na co siedząca za nią Reina westchnęła. – Prezes przyjeżdża do Dubaju. Rynek inwestorski tutaj kwitnie. Można by pomyśleć, że takie firmy nie potrzebują inwestorów, ale Perfekcja ma potencjał globalny, zrobi furorę, wiem to, bo zmieniła moje życie! Będę miała zabiegi!

Pięć kobiet wypoczywających na szezlongach w spa, wielkie okna wypełnione morzem błękitnym jak niebo o poranku i niebem białym jak księżyc o północy. Promiennie uśmiechnięte banglijskie służące skromnie pochylały głowy, przynosząc kolorowe, wielowarstwowe drinki. Z naszej piątki tylko dwie były z Dubaju: księżniczka cośtam-cośtam-czegośtam mówiąca doskonale po angielsku i jej kuzynka Reina, chyba nie księżniczka, ale właściwie nie wiadomo, autorka bloga o reformach społecznych i prawach kobiet, która według Leeny była:

– Cudowna, ona jest naprawdę cudowna, ale mogłaby być trochę bardziej… no wiesz…

Wymowny gest i spojrzenie w stronę milczącej Reiny, która jako jedyna miała na sobie jednoczęściowy kostium kąpielowy, a nie bikini, i która leżała na szezlongu z otwartym laptopem, marszcząc brwi.

– Zabiegi niszczą duszę – odparła Reina cicho, nie podnosząc wzroku znad laptopa. – Człowiek przestaje być sobą.

– Kochana – pisnęła Leena – niektóre z nas uważają, że to dobrze.

Reina wreszcie podniosła wzrok i przez długą chwilę patrzyła kuzynce w oczy. Potem odwróciła głowę.

– Ja po prostu chcę być sobą – wyszeptała.

– Ale czy to wystarczy? – zapytała Leena. – Czy to nie zwykły egoizm?

Przysiadłam się do Reiny i zapytałam, nad czym tak pracuje, gdy reszta wypoczywa.

– To mój dżihad – odpowiedziała Reina. – To moja pielgrzymka.

Dżihad: walka. Trud w zbożnym celu.

Zawsze lubiłam wiedzę. Dzięki niej czuję, że istnieję naprawdę, że jestem częścią czegoś większego.

– Wczoraj policja aresztowała czternastolatkę za pozamałżeński seks z lodziarzem. – Reina mówiła jakby do ekranu, nauczona, że nikt jej nie słucha. – Zgwałcił ją i zostanie deportowany. Ona idzie do więzienia za cudzołóstwo. Nie mogę się pogodzić z tym, że prawa kobiet są kulturowo relatywne.

– Widzisz?! – wykrzyknęła Leena i przewróciła się na brzuch, żeby Filipinka robiąca jej tatuaż z platyny mogła sięgnąć karku. – Reina jest po prostu… no… sama rozumiesz!

*

– Masz Perfekcję?

Amerykanka – Suzy, Sandy, Sophie czy jakoś tak – leżała na brzuchu z odkrytymi plecami, a służąca delikatnie nakładała jej pędzelkiem na skórę złote płatki, ozdabiając perfekcyjnie wypilingowane, perfekcyjnie opalone, perfekcyjnie wyrzeźbione ciało zawijasami wartymi 1000 dolarów.

Pochyliłam się ku niej, żeby zobaczyć, o czym mowa.

– To apka. – Odchyliła się tak, żebym widziała. – Narzędzie kierujące życiem. Możesz stworzyć lepszą siebie. Zakładasz konto, dajesz dostęp do swoich danych, a Perfekcja pomaga ci się ulepszyć.

– Do jakich danych?

– Do wszystkich. Karty lojalnościowe, wylatane mile, zakupy online, konta bankowe. Im więcej ma informacji, tym lepiej może ci pomóc. Przy zakładaniu konta zrobiłam selfie i to wystarczyło, żeby aplikacja oceniła mój wzrost, wagę, rozmiar buta i tak dalej. Super sprytnie to wymyślili. Miałam wtedy nadwagę, nawet ci nie powiem ile, bo się wstydzę, ale Perfekcja znalazła mi lepszą dietę i supertrenerów. A to przecież najważniejsze, prawda? I za każdym razem, jak osiągniesz jakiś cel, na przykład zejdziesz do perfekcyjnej wagi albo kupisz sobie perfekcyjne buty z poziomu aplikacji, przyznają ci punkty. Po iluś punktach dostajesz przeżycie zarezerwowane dla użytkowników.

– Czyli na przykład co?

– Och, niesamowite rzeczy. Po pięciu tysiącach punktów dostałam strzyżenie w Pike and Ion. Było bosko, oni tam naprawdę rozumieją włosy. Po dziesięciu tysiącach dali mi trzysta dolarów do wydania w outlecie SpringYou. Trzysta dolarów! Byłam w szoku. Apka oczywiście wiedziała, co kupuję, i za samo wybranie odpowiednich ubrań dostałam automatyczny bonus: pięćset punktów. Mam w tej chwili pięćdziesiąt dwa tysiące punktów i nie mogę się doczekać kolejnej niespodzianki.

Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że to brzmi fantastycznie i że chciałabym mieć coś takiego w swoim życiu.

– Koniecznie! – zawołała. – Już jesteś bardzo ładna, a gdybyś trochę się postarała, też mogłabyś być perfekcyjna.

Uśmiechnęłam się. To był mój trzeci dzień w towarzystwie tych kobiet, które dopiero co mnie poznały. Uprzejmość była moją mocną stroną.

*

Tamtego wieczora.

– Masz Perfekcję? – zapytałam Reinę. Truchtałyśmy na bieżniach w klubie fitness dla kobiet. Włosy na odkrytych głowach lepiły nam się od potu.

– Tak – odparła zamyślonym tonem. – Mam. Moja rodzina być może w nią zainwestuje.

– Naprawdę jest taka super, jak wszyscy mówią?

– No… może i tak.

– Chyba nie jesteś przekonana.

– A, bo… Leena namówiła mnie, żebym założyła konto. Powiedziała, że jestem… Kojarzysz taki motyw, że czasem ktoś ci coś mówi i właściwie to jest okropne, ale ponieważ znasz tę osobę i wiesz, o co jej chodzi, to nie jest? – Po chwili dodała: – Chociaż oczywiście jest.

– Co mówi?

– No wiesz, standard. Gruba. Źle ubrana. Nudna. Nieatrakcyjna. Drętwa na imprezach. Oziębła. To oczywiście nie powinno mieć znaczenia. To są jej schizy, nie moje.

Cześć! Czy ta restauracja na pewno jest dla ciebie odpowiednia? Oto lista miejsc rekomendowanych przez Perfekcję.

Biegłyśmy dalej. Po pewnym czasie dodała:

– Kiedyś myślałam, że wystarczy, jak ludzie lubią mnie za to, że jestem sobą.

Prawie się roześmiałam, ale popatrzyła na mnie strasznie smutno, a poza tym byłam zdyszana. Odparłam więc:

– Osoby, które widzą, jaka jesteś, na pewno cię za to lubią.

Uśmiechnęła się i odwróciła wzrok. Więcej tego dnia nie rozmawiałyśmy.

Rozdział 6

Po co przyjechałam do Dubaju?

Żeby okraść rodzinę królewską. Moim celem był brylant Chrysalis, najważniejszy klejnot naszyjnika wykonanego w 1912 roku dla Afişe Lakerby, żony Mehmeda VI, ostatniego sułtana Imperium Osmańskiego. Po upadku sułtanatu naszyjnik przewędrował przez domy aukcyjne na całym świecie. Był własnością gigantów naftowych, gwiazdek Hollywood, żony prezydenta Kolumbii, aż w końcu, zyskawszy wielokrotnie na wartości za sprawą swej bogatej historii, powrócił na Bliski Wschód i należał teraz do ciotki Leeny, Szammy bint Bandar, jednej z blisko czterech tysięcy członków królewskiej rodziny Saudów.

Dlaczego akurat ten brylant?

Bo w ciągu ostatnich pięciu lat bezskutecznie próbowały go ukraść trzy różne grupy. Ich porażka oznaczała dwie rzeczy. Że to duże wyzwanie. I że jest kupiec.

W mojej sytuacji można sobie bezkarnie pozwolić na pewną dozę amatorszczyzny. Najbardziej kręcą mnie jednak akcje dopięte na ostatni guzik. Raz spontanicznie ukradłam zegarek prezydentowi Paragwaju, ale dostałam za niego tylko 250 dolarów i nie miałam z tego wielkiej frajdy. Co innego, gdy ukradłam 98 000 funtów podczas bezbłędnego skoku na kasyno – to była doskonała realizacja pięknego planu, nad którym pracowałam wiele miesięcy. W mojej branży człowiek sam dostarcza sobie przeżyć.

Szamma bint Bandar miała przyjechać do Dubaju na bankiet z twórcami Perfekcji. A razem z nią – Chrysalis.

Leena była dla mnie przepustką, ale to Reina coraz bardziej przykuwała moją uwagę.

*

– Nie znamy się – powiedziałam do Reiny, gdy po raz czwarty spotkałyśmy się na bieżni. – Nazywam się Rachel Donovan.

I od nowa to samo.

– Nie znamy się – powiedziałam, siadając obok niej w hotelowym barze podczas recitalu syryjskiej muzyki folkowej. – Ale bardzo miło mi cię poznać.

– Można powiedzieć, że należę do wpływowej rodziny – zwierzyła mi się z westchnieniem, jedząc ze mną mango podane na kruszonym lodzie. – Ale tutaj to nie ma znaczenia. Staram się być lepsza.

– Lepsza w czym?

– We wszystkim. Lepiej rozmawiać z ludźmi. Lepiej się uczyć, lepiej wyrażać siebie i rozumieć innych. Lepiej wyglądać. Lepiej myśleć… po prostu być lepsza. To dobrze, że staram się być lepsza, prawda?

Te miesięczniki zmienią twoje życie – warto je kupić! Przeczytaj inspirujące historie kobiet, które znalazły sposób na Perfekcyjne Życie.

– Tak. Myślę, że tak.

– Prowadzę blog.

– Wydaje mi się, że go czytałam.

– Naprawdę? Niewiele osób go czyta. Powinnam cię traktować jak skarb! W internecie jest za dużo głosów, za dużo wrzasku. Cały czas tylko krzyki, ciężko się przebić. Czasem mi się wydaje, że świat jest pełen krzyku.

Coś odpowiedziałam. Coś nijakiego, nie znajdując lepszych słów, jakie powinna wypowiedzieć kobieta jedząca mango z Reiną bint Badr al Mustakfi. Z jakiegoś powodu w trakcie naszej rozmowy wyszłam z roli i została tylko Hope Arden, a ona nie miała wiele do powiedzenia.

– Przez pewien czas myślałam, że będę walczyć, szukać swojego miejsca – mówiła Reina, patrząc w przestrzeń. – Teraz chcę po prostu być szczęśliwa tam, gdzie jestem.

*

Następnego dnia już nie żyła.

Skopiowałam jej e-maile na swój komputer i wyrzuciłam jej telefon do morza.

E-maile od zmartwionych rodziców. Od znajomych wyrażających nadzieję, że wszystko u niej w porządku, zdjęcia szczęśliwych rodzin, dorastających dzieci, czy to nie wspaniałe?

Od organizacji broniących praw obywatelskich i praw imigrantów, postulujących odpowiedzialność ekologiczną, reformę prawa itp.

Wreszcie od samej Perfekcji – automatyczne przypomnienie:

Zauważyliśmy, że opuściłaś się w zakupach i pielęgnacji. Przez ostatni tydzień straciłaś 400 punktów. Pamiętaj: perfekcja to zarówno ciało, jak i umysł. Od ciebie samej zależy, czy będziesz perfekcyjna. Jeśli potrzebujesz dodatkowej motywacji, przeczytaj opowieści perfekcyjnych osób z Klubu 106.

Link do zdjęć. Mężczyźni, kobiety. Wszyscy piękni. Zęby, włosy, usta, uśmiechy, torsy, piersi.

Przeciwieństwa słowa „oziębła”: uczuciowa, atrakcyjna, zalotna, przyjacielska, seksowna.

Doczytałam do końca jej notes.

Leena jest szczęśliwa. Niesamowicie szczęśliwa. Jest głupia, leniwa, zepsuta i płytka, i może kiedyś to wiedziała, ale nauczyła się zapominać, że cokolwiek wie. Myślałam, że jej pewność siebie to taka zapora, tarcza przed własnym smutkiem, ale teraz rozumiem, że to, co widać na wierzchu, to prawdziwa ona, w środku jest dokładnie to samo.

Wczoraj jadłam sama, a kiedy spojrzałam na rachunek, były tam dwa posiłki. I nie ja za nie zapłaciłam.

Dzisiaj Perfekcja przysłała mi zdjęcia modelki na weselu, żeby mi przypomnieć, kim mogłabym być. Czy facet, który się z nią bzyka, krzyczy z rozkoszy podczas orgazmu? A ona? Chyba tak mam sądzić.

Dziś wrzask jest wyjątkowo głośny.

To były jej ostatnie słowa. Usiadłam nad morzem i patrzyłam na fale godzinę, może dwie. Zastanawiałam się, czy byłoby jej miło, że ktoś o niej myśli. Czy by się ucieszyła, zważywszy na to, co zamierzam zrobić. Miałam nadzieję, że tak. Po długim namyśle spaliłam jej notes, a popiół wsypałam do morza.

Rozdział 7

Rodzaje kradzieży: rabunek, szaber, przywłaszczenie, włamanie, malwersacja, kradzież kieszonkowa, napad, kradzież auta, przejęcie mienia, grabież, rozbój, wymuszenie okupu.

Actus reus: czyn zabroniony.

Mens reus: świadomość czynu zabronionego.

Niewinna kobieta dokonuje actus reus, gdy przez pomyłkę bierze nie swoją torebkę. Winna kobieta ma mens reus, gdy robi to samo z rozmysłem. Założenie sprawy karnej, w odróżnieniu od cywilnej, wymaga zaistnienia obu przesłanek jednocześnie.

Nie chciałam być złodziejką.

Tata był policjantem. Parę razy przyszłam do niego do komisariatu. Większość osób trafiała tam za czyny dokonane po alkoholu i narkotykach albo w desperacji. Pewien diler uśmiechał się szeroko, kiedy zdejmowano mu odciski palców, a do sierżanta zawołał wesoło: „Bracie, niczego nie znajdziesz!”. Miał rację. Wychodząc z komisariatu w złotym łańcuchu i brudnych adidasach, pomachał na pożegnanie i krzyknął: „Może następnym razem się uda!”.

Widziałam tylko jednego złodzieja. Miał siedemnaście lat i choć sama miałam wtedy czternaście, wydał mi się dzieckiem. Był biały jak prześcieradło, chudy jak patyk i oscylował między bezruchem a furią z gwałtownością wiatrowskazu targanego nawałnicą.

Raz nieruchomy, opuszczone ramiona, zgięte kolana, stopy do wewnątrz.

To znów szarpie się, kopie, wyrywa, rzuca na podłogę, próbuje rozwalić sobie głowę o blat.

To znów nieruchomy, milczący.

To znów krzyki, krzyki, kurwa, kurwa, krzyki, żadnych słów, tylko kurwa, krzyki, kurwa.

To znów całkiem spokojny. Całkiem cichy. Patrzy w zamknięte drzwi.

Tata miał mnie tamtego dnia zabrać do kina, ale musiał wrócić do komisariatu, żeby pomóc skrępować tego chłopaka w celi. Owinęli go jak dywan, ale po dwudziestu minutach musieli rozwiązać, żeby się nie udusił. Tata w końcu zabrał mnie do kina, ale spóźniliśmy się na film. Następnej nocy chłopak rozbił sobie czaszkę o ścianę celi i zabrano go do szpitala.

– Czasem słyszę, że tak jest łatwiej – mówił tata. Jechaliśmy do domu po nieudanym wyjściu do kina, na kolanach trzymałam napoczęty kopczyk niechcianych przeprosinowych frytek. – Że łatwiej kraść niż pracować. Łatwiej oszukać, a potem się wyłgać. I czasem rzeczywiście tak jest. Czasem, zbyt często, system rzuca kłody pod nogi ludziom, którzy i bez tego mają pod górę. Niewykształconym i uzależnionym, ludziom, którzy nie mają co ze sobą zrobić. Czasem łatwiej pójść na skróty, bo życie jest ciężkie. Trzeba mieć wokół siebie kumpli, rodzinę, ludzi, którzy będą cię kochać, będą się tobą przejmować. Trzeba mieć nadzieję, plany na przyszłość, pomysły na to, co chcesz robić. Wtedy życie jest łatwiejsze. Nie że od razu łatwe, po prostu trochę łatwiejsze. I wtedy rozumiesz, że oszukiwanie to desperacja. A desperaci też mają ciężko.

Nic nie odpowiedziałam, wciąż byłam wściekła na tatę, że znów pracował po godzinach, znów nie dotrzymał słowa.

Przez resztę drogi do domu nic już nie mówił. Radia też nie włączył.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.