Liryka - Aleksander Szczęsny - ebook

Liryka ebook

Aleksander Szczęsny

0,0
4,20 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Zbiór wierszy niedocenionego, chociaż wybitnego poety, którego twórczość poetycka stanowi coś w rodzaju pomostu pomiędzy młodopolszczyzną a dwudziestoleciem międzywojennym. Zdecydowanie wart jest przypomnienia, a miłośnicy poezji bez wątpienia znajda w tych wierszach coś, co im każe powracać do ich lektury. Polecamy i zachęcamy do rozsmakowania się w wierszach Szczęsnego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 18

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Aleksander Szczęsny

 

 

 

Liryka

 

 

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Tekst wg edycji z roku 1907. 

Zachowano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7639-255-4 

 

 

 

LIRYKA.

*

O, domów starych pustko rozmodlona,

O, trzcin poszumie na stawach zarosłych...

...Marzenia moje biorę na ramiona

Jak parę dzieci w nędzy niewyrosłych.

Marzenia moje biorę na ramiona

I kołysankę śpiewam, nie wiem, komu,

...W szybach na pustce stojącego domu

Tak wcześnie słońce rozognione kona.

* *

Śpiewaków cicha gromada

Przyszła mnie bawić nuceniem;

Za oknem miękki śnieg pada;

Śpiewaków cicha gromada

Przyszła mnie bawić nuceniem.

I słucham z ukrytem drżeniem,

Jak głos się w ciszę zapada,

Z jawy się staje marzeniem.

I słucham z ukrytem drżeniem,

Jak głos się w ciszę zapada

* * *

Śpij: – o, jak senny zaśnij głóg

Przy drodze uciszonej; –

– Po ziemi chodzi jakiś bóg,

I kładzie snom korony.

Tedy się oddaj królom w moc,

– Królom wieczornej chwili.

Śpij, póki sen ci zsyła noc;

– – – Głóg się nad drogą chyli.

PIEŚŃ BEZ SŁÓW.

...I dźwignąłem mój głos ponad drzewa rodzinne, ponad dachy, płoty i sad,

ponad krew, której jad, szlamowaty, zimny, świeci przez żyły w dzień powszedni.

Kazałem mu być gędźbą liści, ponad pniem i koroną, aby mi śpiewał w dni pochmurne, nigdy niewiędnącym szelestem pieśni,

pieśni, co się na głos śmiały nie waży, ale – widoma kędyś dla mnie, nad ziemią – blaskiem mi jest smutnym ponad mrokiem murów.

Kiedy widzę dwoistą twarz człowieka, kiedy przyjaciel i wróg są mi zarówno koniecznością chwili, – w tedy... w oczy mi zagląda dziwne urojenie.

W oczy mi zagląda – zgryzota dwoistej twarzy człowieka...

Jest to niby cicha, śniąca woda pod księżycem, gdzie żyją zgodnie złote ryby i haje...

Bóg, który oddzielił światło od ciemności, i wody od księżyca, zawiesił ciszę między nocą i wodą...

Tam na brzeg przychodzi pieśń i tęskni.

I podnosząc białą twarz do świecącego w przestrzeni kręgu, śpiewa zgryzotę dwoistej twarzy człowieka.

Na stawach zasypia w ciszy pojednane życie. Zapach ziemi i mleczny pył księżycowy budują cudne, o lukach kwiatów pałace nocy...

– A dwoista twarz człowieka zagląda mi w oczy – swoją zgryzotą – konieczności bytu.

I