Kacper, Lucek i Ignacy - Jolanta Knitter-Zakrzewska - ebook

Kacper, Lucek i Ignacy ebook

Jolanta Knitter-Zakrzewska

0,0
6,06 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Kacper, Lucek i Ignacy mają po 9 lat, chodzą do tej samej klasy i lubią razem spędzać czas po szkole, wpadając na przeróżne pomysły, czasem śmieszne, czasem dobre, a czasem niebezpieczne. Fajna lektura dla dzieci w wieku od lat 7 do 12.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 27

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Jolanta Knitter-Zakrzewska

Kacper, Lucek i Ignacy

KorektorPiotr Zakrzewski

© Jolanta Knitter-Zakrzewska, 2023

Kacper, Lucek i Ignacy mają po 9 lat, chodzą do tej samej klasy i lubią razem spędzać czas po szkole, wpadając na przeróżne pomysły, czasem śmieszne, czasem dobre, a czasem niebezpieczne. Fajna lektura dla dzieci w wieku od lat 7 do 12.

ISBN 978-83-8324-560-7

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Oto my — Kacper, Lucek i Ignacy

Mam na imię Kacper. Chodzę do IV klasy szkoły podstawowej razem z Ignacym i Lucjanem. Mam starszą siostrę Natalię. Kiedyś Natalia bawiła się ze mną w wojskowy szpital, ale teraz ma szesnaście lat, nosi czarne, powyciągane ubrania i jest bardzo ponura. Kiedy o coś ją pytam, mówi, żebym spadał. Za to Ignaś i Lucek to moi kumple, z którymi spędzam najwięcej czasu. Widzimy się w szkole, potem jest krótka przerwa na obiad i znowu po szkole, wsiadamy na rowery i jedziemy do naszej bazy, koło szkoły, na starym placu zabaw, który został przeznaczony do remontu, ale jeszcze nikt się za to nie zabrał. Oprócz tego mam swoje obowiązki jako ministrant. Naszą grupą ministrancką opiekuje się ksiądz Mateusz, który ma radosne oczy, brązową brodę i gra na gitarze. Ignaś i Lucek uważają, że to nudne chodzić do kościoła i pomagać przy Ołtarzu, ale oni po prostu nie wiedzą, że to daje dużo siły, spokoju i dumy. Mimo, że się różnimy od siebie, to jesteśmy najlepszymi kumplami; towarzyszami rozmów, żartów, zabaw, jazdy na rowerze, gier komputerowych i planszowych też, no i w ogóle, po prostu lubię Ignasia i Lucka. Dzisiaj po szkole razem z Luckiem jedziemy do Ignacego, by omówić jakiś jego pomysł na Dzień Nauczyciela. Pomysły Ignacego, zazwyczaj oznaczają jedno — kłopoty. Zobaczymy, co tym razem wymyślił!

Rozdział I

Kwiatki na Dzień Nauczyciela

Zaraz po wakacjach — wiadomo — czekała na nas szkoła. W wakacje razem z rodzicami i siostrą zwiedzaliśmy stare zamki i było bardzo fajnie. Jednak powrót do szkoły też miał swoje dobre strony. Te dobre strony to Ignaś i Lucek. Wesołe chłopaki, które mają tysiąc pomysłów na minutę i nigdy się człowiek z nimi nie nudzi. Chociaż czasem ma to swoje złe konsekwencje… Jak wtedy, gdy Ignaś wpadł na pomysł, jak zaoszczędzić pieniądze, które dostaliśmy od rodziców na zakup kwiatów dla naszej wychowawczyni Hanny Gruszyńskiej-Jabłońskiej na Dzień Nauczyciela. A było to tak…

— Chłopaki, mama dała mi dwanaście złotych na różę dla naszej pani na Dzień Nauczyciela, ale aż szkoda mi wydawać to na kwiaty, gdybyśmy tak się złożyli, to moglibyśmy za to kupić sobie bilety do jump city. Ile dostaliście na kwiaty od rodziców? — zapytał nas Ignaś.

— Ja mam, piętnaście złotych.

— A ja dwadzieścia — przyznał Lucek.

— To jest razem… no… — zastanowił się Ignaś, bo miał trochę kłopotów z matematyką.

— Czterdzieści siedem złotych! — podpowiedział mu szybko Lucjan, który jest z naszej trójki najlepszy z matematyki.

— No, widzicie, tyle kasy wydać na kwiaty, która jutro zwiędną?

— To może kupimy naszej pani czekoladki? — zaproponowałem.

— No, coś ty, nie pamiętasz ile pani się nagadała na godzinie wychowawczej, że od słodyczy psują nam się zęby, że na śniadanie nie zjada się batoników tylko kanapki, a na deser najlepsza jest gruszka i jabłko, zresztą nasza pani się nazywa Gruszyńska-Jabłońska, więc czy można dawać jej czekoladki? -oburzył się Ignaś.

— To może kupimy jej gruszę i jabłko? — rzucił pomysł Lucek.

— I jak to będzie wyglądało, każdy da kwiaty a my jabłko i gruszkę? — ten pomysł mi się nie podobał.

— Ale skąd wziąć kwiaty i nie wydać ani grosza? — zapytał Lucek — pod moim blokiem jest rabatka i bratkami, ale sąsiadka z pierwszego piętra pilnuje ich w dzień i w nocy, patrzy przez lornetkę z balkonu i od razu się wydziera, jak ktoś tylko pojawi się obok jej kwiatków.

— Będzie od razu widać, że to kwiaty z rabatki — zauważył Ignaś — ale wiem, gdzie