Luba - Jolanta Knitter-Zakrzewska - ebook

Opis

XVI — wieczne Księstwo Warmińskie. W Olsztynie, na zamku Mikołaj Kopernik przygotowuje się do obrony twierdzy przed Krzyżakami, a w warmińskich Giławach Luba i Michał budują swoje szczęśliwe życie. Tylko czy szczęście nie zostanie zburzone, jeśli żyje się wśród ludzi nie pamiętających co oznacza w Dekalogu — po ósme…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 70

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jolanta Anna Knitter-Zakrzewska

Luba

© Jolanta Anna Knitter-Zakrzewska, 2021

XVI — wieczne Księstwo Warmińskie. W Olsztynie, na zamku Mikołaj Kopernik przygotowuje się do obrony twierdzy przed Krzyżakami, a w warmińskich Giławach Luba i Michał budują swoje szczęśliwe życie. Tylko czy szczęście nie zostanie zburzone, jeśli żyje się wśród ludzi nie pamiętających co oznacza w Dekalogu — po ósme…

ISBN 978-83-8273-292-4

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

„Tęsknię za krajem, którego nie ma, gdyż wszystko co jest, nie mam sił pożądać. Księżyc opowiada mi w srebrnych nekrologach o kraju, którego nie ma. Kraju, w którym wszystkie nasze życzenia będą cudownie spełnione, kraju, w którym spadną wszystkie kajdany, kraju, w którym schłodzimy okaleczone czoła w księżycowej rosie. Moje życie było namiętnym złudzeniem, ale jedno znalazłam i naprawdę wygrałam — drogę do kraju, którego nie ma. W kraju, którego nie ma idzie mój ukochany w lśniącej koronie. Kim jest mój ukochany? Jest ciemna noc i gwiazdy migoczą w odpowiedzi. Kim jest mój ukochany? Jak ma na imię? Niebiosa wznoszą się wyżej i wyżej, a młodzieniec tonie w niekończącej się mgle, nie znając odpowiedzi. Ale młodzieniec jest niczym innym, jak pewnością. I wyciąga swoje ramiona wyżej niż wszystkie nieba. I nadchodzi odpowiedź: Jestem tym, który cię kocha i zawsze będzie kochać.”

Edith Södergran (tłum. Ryszard Mierzejewski)

Lupa (łac. wilczyca)

Zanim jeszcze ludzie zamieszkali Księstwo Warmińskie, wilki już od dawien dawna znaczyły tutejsze leśne bezdroża. Pełno tu, na Warmii, gęstych, bujnych lasów, które stały się ich schronieniem, terytorium, królestwem. Nocami słychać było ich wycie, szczególnie przy pełni księżyca, pod czarnym niebem, pełnym srebrnych gwiazd. Mieszkańcy warmińskich wsi, którzy mimo przyjęcia chrześcijaństwa, dalej wierzyli, że w lesie mieszka Licho, a ogniki, które były dla nich światłem tajemniczego pochodzenia, hipnotyzowały nieświadomych podróżnych, którzy na oślep podążali za tymi punktowymi, migotliwymi światełkami. Zła natura ognika sprowadzała na wędrowców nieszczęście; najczęściej gubili oni drogę przez las i wpadali w bagna albo odmęty jeziora. A w jeziorze czekał już na nich Szpetny topich.Nie było przed nim ucieczki. Przyciągał on ludzi, wypływał z nimi coraz dalej i dalej od brzegu, aż gubił w głębokich toniach wód. Mieszkańcy tutejszych osad chętnie zajmowali się wróżbami i czarami. Najbardziej obawiali się zimnych ludzi. Były tonieznane, białe widma, nawiedzające duszę i krew, sprowadzające tajemnicze choroby. Zaraz po nich najwięcej strachu budziły wilkołaki, mieszkające w okolicznych lasach. Ludzie widzieli w wilkach wcielenie złego ducha, ale jednocześnie podziwiali w nich niezależność, wytrwałość i siłę, dbałość o potomstwo i łączenie się w pary raz jeden na całe życie. Podczas starych, słowiańskich rytuałów, które w skrytości przetrwały jeszcze przez długie lata, przejmowano siłę wilka, po to, by miejscowi myśliwi stali się sprytni i niezłomni jak one. Mieszkańcy Giław opowiadali sobie historię o świetlistym wilku, którego nazwano Bardulf. Najczęściej widziano go w samotnym biegu przez las, ale z czasem dołączyła do niego wilczyca, o srebrzystej sierści, jakby nadpalonej ogniem. Mówili o niej — Lupa.

Od wieków ścierało się ze sobą pogaństwo z chrześcijaństwem, dawne wierzenia z nauką Chrystusa, mroczne pragnienia z jasnym światłem.

A nad wszystkim, co się wtedy wydarzyło, i wydarza cały czas, był i jest Bóg. On jest wszędzie, bez początku i bez końca. Bóg był już wtedy, kiedy nie było nawet jednego ziarenka piasku na ziemi i będzie wtedy, gdy świata już nie będzie. Od Boga pochodzi wszelkie dobro istniejące na świecie. On dał ludziom pełną wolność, aby sami wybrali Boga, aby sami wybrali dobro. Kamienie nie czują niczego. Zwierzęta kierują się instynktami i tylko człowiek potrafi myśleć, kochać i wybierać pomiędzy dobrem i złem.

Warmia

Nazwa Warmia pochodziła od pruskich słów „Wormyan” lub „Wurmen”, oznaczających kolor czerwony. Warmia oznaczała więc czerwoną ziemię i była pierwotnie zamieszkała przez pruskie plemię Warmów. Pozostawili oni po sobie rzeźby wykute w kamieniu. Nazwano je babami, słowo to bowiem oznaczało przodka, praojca. Rzeźby te były niższe, niż naturalnej wielkości człowiek. Przedstawiały mężczyzn, często z wąsami lub brodami. Na większości posągów wyryte były rogi do picia, czasami także broń i elementy stroju. Powstały w XI wieku. Baby były ówczesnym sacrum. Przedstawiały zasłużonych zmarłych wojów lub kapłanów, od których żyjący oczekiwali opieki lub pośrednictwa w kontaktach z zaświatami i bogami. Ludność wiejska lubująca się w wymyślaniu historii, wierzyła, że baby były kiedyś ludźmi, którzy za swoje przewinienia zostali zamienieni w kamienie. Początki chrześcijaństwa w Prusach sięgają czasów św. Wojciecha, ale niestety jego pokojowa misja zakończyła się zabiciem kapłana. W 1009 roku na Warmię i Mazury wyruszył mnich niemiecki, św. Brunon z Kwerfurtu, który również zginął z rąk pogan. Plemiona Pruskie długo opierały się chrystianizacji. Dopiero w XIII wieku na nowo podjęto akcję misyjną. Uczynili to cystersi z klasztoru w Łeknie. Na czele misji stanął św. Chrystian, którego papież mianował w 1216 roku biskupem Prus. Dążył on do utworzenia państwa biskupiego, zależnego bezpośrednio od Stolicy Apostolskiej. Papież Innocenty IV wydał w 1243 roku dekret, na mocy którego dokonano podziału ziem pruskich na diecezje. Wsie warmińskie były zdominowane przez ludność chłopską wywodzącą się z polskich grup etnicznych oraz plemion dawnych Prusów. Miasta przedstawiały mozaikę etniczną kultury polskiej i niemieckiej. Na wsiach warmińskich doszło do spolszczenia plemion pruskich. Bogactwo wierzeń ludowych opierało się na ciągle skrycie kultywowanej wierze w słowiańskie demony. Diabeł warmiński miał cechy chrześcijańskiego złego ducha, jak i słowiańskiego demona.

Księstwo Warmińskie. Giławy, 1407 rok

Giławy założył w 1407 roku niejaki Jacob, syn Mykensa Sirwinthena, od jego nazwiska wzięła się nazwa tutejszego jeziora — Serwent. Syna Mykensa zwali Gillau, dlatego taką nazwę zyskała też wieś. Tereny tu były bujne; bogate w lasy, piękne, dziewicze. A wokół osady roztaczało się jezioro, wielkie, przejrzyste, czyste, z dnem piaszczystym, miłym dla stóp, o brzegach porośniętych wysokim, ciemnozielonym tatarakiem. Jezioro to przetrwało do dziś pod nazwą Serwent. Giławy należały do Księstwa Warmińskiego, które istniało w latach 1466—1772 w obrębie Korony Królestwa Polskiego. Obejmowało terytorium biskupstwa warmińskiego. Warmia posiadała wówczas dwa herby — herb biskupstwa warmińskiego, którego symbolem był Baranek Boży na białym tle i herb kapituły warmińskiej — półkrzyż i brama. Warmia miała swoją legendę, którą babki chętnie opowiadały swym wnukom w długie, jesienne wieczory. Wedle niej na tych terenach, bogatych w lasy i jeziora, mieszkała piękna, silna kobieta o imieniu Warmia. Wyszła za mąż z miłości za barczystego drwala — Mazura. Warmia i Mazur byli razem bardzo szczęśliwi. Zamieszkali razem w małej, drewnianej chatce na skraju lasu. Owocem ich miłości były dwie córki, którym dano na imię Łyna i Kirsna. Łyna miała długie włosy, jasne jak kłosy zbóż, a Kirsnia czarne jak skrzydła kruka. Mazur był drwalem, a Warmia zajmowała się domem i wychowaniem córek. Pewnej nocy Warmia miała sen, w którym zobaczyła, jak wielkie drzewo padało wprost na jej ukochanego męża. O poranku prosiła Mazura, by został w domu, bo czuje niepokój, że coś złego się zdarzy. Mazur odparł beztrosko, że wszystko będzie dobrze i poszedł do lasu, by drwa rąbać. A jednak przeczucie Warmii było słuszne. Kiedy Mazur ścinał wielki dąb, zasłabł nagle, a wtedy drzewo runęło na niego, przygniatając go śmiertelnie do ziemi. Kiedy Warmia dowiedziała się o śmierci męża z bólu pękło jej serce. Łyna i Kirsna zostały same, bez rodziców. Siostry wspierały się wzajemnie, pracowały i pomagały sobie. Niestety Kirsnia zachorowała. Łyna wiedziała, że musi zdobyć lek, żeby siostra wyzdrowiała. Wybrała się więc w daleką drogę przez las, by zdobyć potrzebne lekarstwo. W nocy, w lesie zatrzymali ją zbójcy i nie chcieli puścić w dalszą drogę. Łyna wpadła w rozpacz i zaczęła płakać, płakała tak długo i wylała tyle łez, że zamieniła się w strumyk, który wkrótce stał się długą, piękną rzeką. Kirsnia daremnie czekała na powrót Łyny. W końcu sama udała się do lasu na poszukiwanie siostry. Po kilku dniach błądzenia po lesie zmarła z wycieńczenia. Jej długie, czarne włosy przemieniły się w leśny strumyk. Wijący się przez cały las strumyk Kirsni dotarł w końcu do siostry; połączył się z Łyną, dokładnie w tym miejscu, w którym dziewczynki przyszły na świat. Na pamiątkę tej historii miejscowi ludzie nazwali tę tajemniczą, niezgłębioną krainę, pełną jezior i lasów Warmią, a główną rzekę, płynącą przez największe warmińskie miasto Olsztyn — Łyną, zaś jej dopływ Kirsną. I to tu, na Warmii swój dom miała znaleźć Ulva z dalekiej Norwegii.

Norwegia, 1499 rok

Ulva chciała koniecznie poznać swoją przyszłość. Często przychodziła nad brzeg morza, siadała na skalistej plaży, przy fiordach i szeptem pytała fal morskich; jaki los ją czeka. Morze jednak tylko szumiało, a poza tym wokół panowała cisza wielka i gdzieś daleko tylko słychać było przejmujący krzyk mew. Ale Ulva w tym niepojętym szumie wiatru i morza, w tej potędze natury, w nieskończonym pięknie, słyszała głos niewiadomo skąd przychodzący…

— Daleka podróż cię czeka. Ktoś cię pokocha i będzie ze sobą chciał zabrać, w swoje strony. A potem córkę będziesz miała, której dasz na imię Lupa, co znaczy wilczyca. Będzie się w niej ścierać jasne światło z ciemnym. Będzie ona Biblię czytać. Będzie na ziołach się znać. Będzie ona kochać bardzo mocno. Będzie niezależna, odważna, silna i samotna jak wilk…

Ulva zerwała się z miejsca i zatańczyła wokół siebie kreśląc długą suknią kręgi na ziemi, pomimo słów niejasnych i niepokojących, przepełniała ją radość wielka, bo ludzie często jej matce mówili, że Ulva jest dziwna i za mąż nie wyjdzie, dzieci mieć nie będzie, że czarownicą zostanie. A potem dosłownie kilka tygodni później Ulva — wbrew ludzkiemu gadaniu — poznała Jakuba… Zgodnie z przeczuciem czekała ją daleka podróż. Miała wkrótce wyruszyć do Księstwa Warmińskiego, choć jeszcze nawet nie wiedziała, gdzie leży ta kraina.

Ursula Serwent

Ursula z Giław nie urodziła się tutaj. Pochodziła z chłodnej, dalekiej Norwegii. Miejscowi Warmiacy nigdy o tym nie zapomnieli i traktowali ją zawsze jak obcą, mimo że przywiózł ją tutaj Jakub Serwent, syn największego gbura na całej Warmii. Samo słowo — gbur — oznaczało najbogatszego gospodarza, a kobieta, która zostawała jego żoną od razu zyskiwała poważanie i szacunek. Matka Jakuba zmarła, kiedy mały Jakub liczył sobie zaledwie siedem wiosen. Ojciec otoczył swego jedynaka zbytkiem, dobrobytem, mały miał wszystko, czego zapragnął, a kiedy dorósł i ojciec chciał mu gospodarstwo przekazać, bo czuł się już słabo i namawiał na ożenek, Jakub stwierdził, że żadna w Giławach nie jest dostatecznie ładna, dostatecznie mądra i ciekawa, by mógł się z nią ożenić. Wtedy powiedział ojcu, że w świat pojedzie, by poszukać żony. Był najpierw w Gdańsku, a tam na statek się zaciągnął płynący z kupcami do Skandynawii. Był w Danii, Szwecji, aż w końcu w Norwegii dostrzegł na targu kupieckim kobietę smukłą, wysoką, ciemnowłosą, która wzrok miała bystry, oczy czarne jak studnia skryte pod czarnymi rzęsami, ozdobione brwiami wygiętymi w łuki, czarnymi jak skrzydło kruka. Twarz miała bladą, wysokie kości policzkowe, usta, od których nie mógł wzroku oderwać, głos niski, melodyjny, przyjemny dla ucha, dłonie smukłe, delikatne, o długich palcach. Oglądała niebieskie tkaniny na suknię, a on wtedy podszedł i zaczął doradzać. Spojrzała na niego tymi swoimi oczami jak studnie a on w nich utonął, zawładnęła jego myślami, nie mógł tej nocy spać, tylko wciąż rozpamiętywał to spotkanie, rozmowę, jej wzrok pałający jakiś czarnym ogniem. Odnalazł ją następnego dnia, a ona powiedział, że pokaże mu klify. Podczas przechadzki skradł jej pocałunek, myślał, że ją przestraszy albo onieśmieli, ale ona zaczęła żarliwie mu pocałunki oddawać, była jak ogień i Jakub wiedział już, że tylko ona, tylko z nią może spędzić resztę życia. Przy niej czuł, że żyje, pulsuje, rozpiera go radość, energia, głód, życia. Ona miała na imię Ulva, co po norwesku znaczyło wilczyca. Kiedy Jakub przywiózł ją do rodzinnej miejscowości każdy oglądał się za tą posągową pięknością, ale jednocześnie wolał trzymać się od niej z daleka. Ulva po ślubie z Jakubem przybrała imię Ursula, by brzmieć bardziej po polsku. Pomimo zmiany imienia na swojsko brzmiące, mieszkańcy osady szemrali dalej gdzieś po kątach, jak to ludzie, wiecznie spragnieni obmawiania innych, żeby się ich kosztem wywyższyć, szemrali o niej „obca” albo „czarownica”, bo kiedy kilku gospodarzy szukało, gdzie by tutaj studnie postawić, Ursula zerwała gałązki wierzbowe chwyciła jeden jej koniec w prawą rękę, drugi koniec w rękę i ruszyła przed siebie, aż nagle gałązka wierzbową wygięła się sztywno ku dołowi, a wtedy Ursula powiedziała, że tu jest woda, tu trzeba kopać. Kilku mężczyzn posłuchało, wykopali dół aż dostali się do źródełka, które wybijało w górę, czystą, źródlaną wodę. Dzięki Ursuli kilkanaście studzienek tak wybudowano we wsi, ale ludzie żadnej wdzięczności i tak nie czuli, dalej szemrali, aż Jakub to uciął, a że kiermasy urządzał i gbur był z niego znaczący, ludzie zamilkli i zaczęli Ursuli szacunek jako taki okazywać. Wkrótce na świat przyszła ich córeczka. Jakub chciał, by dać jej na imię Maria na cześć najświętszej panienki, Maryi, matki Jezusa Chrystusa, ale Ursula wolała nazwać ją łacińskim słowem — Lupa, a Jakub zakochany w niej bez pamięci, zgadzał się na wszystko. Czy wiedział, że po łacinie Lupa oznacza wilczycę? Czy nie miał lęku, przed tym, że córkę tym imieniem naznaczy? Kiedy słyszał od swego ojca takie przestrogi, kiwnął tylko ręką, że to zabobony, a on jest pod Bożą Opieką i jego córka otrzyma na chrzcie drugie imię Maria. I tak została nazwana jedyna, ukochana córka Jakuba — Lupa Maria Serwent. Jednak dosyć szybko ojciec, mając dosyć ludzkiego szemrania — „co to za dziwne imię…”, zaczął córkę nazywać Luba i po wsi całej rozpowiadał to imię, także ludzie bardzo szybko zapomnieli, że nazwano ją Lupa. Została — Luba Maria, a że drugiego imienia nikt na co dzień nie używał — po prostu — Luba. Córka Jakuba miała ciemne włosy i oczy w przepięknej oprawie długich rzęs jak matka, ale twarz weselszą, iskierki radości w oczach, dołeczki w policzkach, śmiech perlisty, czarująca była, pełna wdzięku. Rosła zdrowo, ciesząc się każdym dniem.