Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
19 osób interesuje się tą książką
Bliźnięta, Gosia i Janek, dowiadują się od rodziców, że zamiast nad morze, pojadą w lipcu do Pełni. Niezadowoleni ze zmiany planów, uważają, że to będą najNUDNIEJSZE wakacje w ich życiu. Są przekonani, że w miasteczku położonym wśród lasów nie ma żadnych atrakcji.
Jednak, wkrótce po przyjeździe, Gosia i Janek wpadają na trop tajemnicy, podsłuchują dziwną rozmowę, a także poznają Hanię i Piotrka. Od tego momentu bliźnięta oraz ich nowi przyjaciele nie spoczną, dopóki się nie dowiedzą, kim są Tyczka i Łysy, co znajduje się w skrytce pod głazem, i co to za tajemnicze kamienie, za które można dostać dużo pieniędzy. Czy uda im się rozwikłać zagadkę?
Małgorzata Rogala – mistrzyni kryminału, tym razem zabiera nas w świat stworzony dla nieco młodszych czytelników i pokazuje tym samym, że pisze świetnie nie tylko dla dorosłych!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 111
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla mojego wnuka Jasia.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
w którym następuje nieoczekiwana zmiana planów, a Gosia i Janek dochodzą do wniosku, że to będą najgorsze wakacje w ich życiu
Gosia i Janek byli bliźniętami. Razem rośli w brzuchu mamy i przyszli na świat tego samego dnia. Jednak chłopiec urodził się piętnaście minut przed siostrą, więc czasem twierdził, że skoro jest starszy, Gosia powinna go słuchać. Bliźnięta mieszkały w Warszawie z mamą Agatą, tatą Sławkiem oraz kotem Borysem. Uczyły się w szkole podstawowej. Ich największym marzeniem było mieć psa, ale rodzice nie zgadzali się na obecność kolejnego czworonoga w domu.
– Zwierzę to obowiązek i odpowiedzialność – mówili. – Nie chodzi tylko o dawanie mu jedzenia i zabieranie na wizyty u weterynarza. Z psem trzeba wychodzić na spacery, nawet jeśli pada deszcz albo jest mróz, a was każdego ranka trudno ściągnąć z łóżka. Wychodzicie do szkoły w ostatniej chwili, po lekcjach macie dodatkowe zajęcia, więc kiedy mielibyście znaleźć czas na spacery ze zwierzakiem? Wszystko spadłoby na nas.
Ostatnia taka rozmowa odbyła się wczoraj, po zakończeniu roku szkolnego, gdy rodzeństwo wróciło do domu, z dumą ściskając świadectwa uzyskania promocji do następnej klasy. Gosia i Janek liczyli, że zdołają namówić rodziców na kupno psa w nagrodę za dobre stopnie, ale mama odpowiedziała:
– Zwierzę nie jest przedmiotem, który daje się w prezencie. To wzięcie odpowiedzialności na długie lata.
– Musicie nam udowodnić, że potraficie zaopiekować się psem – dodał tata.
– Ale jak mamy to zrobić? – spytał Janek.
– Na przykład wstając z łóżka, kiedy zadzwoni budzik, bez marudzenia.
– Są wakacje! – wykrzyknęła Gosia. – Wreszcie możemy się wyspać i robić to, co chcemy.
Wkrótce bliźnięta miały wyjechać z babcią i dziadkiem na cały miesiąc nad morze. Podekscytowane, od kilku tygodni rozmawiały o tym przed zaśnięciem, snując plany budowania zamków z piasku, skakania przez fale i objadania się lodami. Tymczasem dziś po śniadaniu rodzice poprosili syna i córkę, żeby zostali w dużym pokoju, ponieważ chcą im coś powiedzieć. Gosia i Janek, zaciekawieni, usiedli na kanapie. Widząc to, Borys zeskoczył z parapetu, przeszedł przez pomieszczenie i wymościł się między dziećmi.
– Słuchajcie, dzieciaki – zaczął tata z poważną miną. – Wiemy, że bardzo się cieszyliście z wyjazdu nad morze, dlatego nam przykro, że musimy wszystko odwołać.
– Jak to odwołać? – Gosia pogłaskała zwiniętego w kłębek kota.
– No właśnie, tato, co masz na myśli? – Janek zerknął na siostrę.
– Niedawno babcia i dziadek dostali wiadomość, że przyznano im miejsca w sanatorium w Busku. Turnus zaczyna się w następny poniedziałek. Oni czekali prawie rok, żeby tam wyjechać.
– A co to jest sanatorium? – Gosia, bliska łez, wygięła usta w podkówkę.
– Takie miejsce, gdzie robi się ludziom różne zabiegi, żeby poczuli się lepiej – wyjaśniła mama. – Ze względu na was babcia i dziadek chcieli zrezygnować z pobytu w uzdrowisku, ale my się na to nie zgodziliśmy. Powinni tam pojechać i podreperować zdrowie, żeby im długo służyło. Przecież morze nie ucieknie. Ja i tata mamy urlop w sierpniu, więc...
– W sierpniu?! To znaczy, że w lipcu będziemy chodzić do szkoły na Lato w Mieście? Nigdy w życiu! – Gosia wybuchnęła płaczem, a Jankowi zadrżał podbródek.
– Ej, spokojnie, nigdzie nie będziecie chodzić – powiedział tata. – Wyjedziecie, ale gdzie indziej.
– To znaczy? – Córka spojrzała na niego oczami mokrymi od łez.
– Do miasteczka, które nazywa się Pełnia. Leży niedaleko Grudziądza, mieszka tam nasza koleżanka Monika oraz jej córka Nela. Mają dom w lesie, a niedaleko jest jezioro, w którym można pływać. Pod opieką dorosłych, rzecz jasna – przypomniał tata. – Monika też jest policjantką, tak jak my, pracuje w miejscowym komisariacie.
– Już do niej dzwoniliśmy, powiedziała, że chętnie was przyjmie – uzupełniła mama.
– A co my tam będziemy robić? – spytał Janek, pociągając nosem.
– Jestem pewna, że coś wymyślicie – stwierdził tata, mierzwiąc synowi czuprynę. – Poza tym... – Uśmiechnął się tajemniczo. – Monika i Nela mają psa.
– Psa?! – Gosia ożywiła się na moment.
– Niedaleko ich domu jest pensjonat. Jego gospodarz też ma zwierzęta, dwa psy i kotkę. Będziecie tam jeść posiłki, więc... – Mama zawiesiła głos.
– Musimy jechać? – spytał syn.
– Tak. Nie możemy was zostawiać na całe dnie bez opieki, do pracy też nie zabierzemy, więc to jedyna opcja. – Tata rozłożył ręce. – Spakujcie to, co chcielibyście zabrać do Pełni. Mam na myśli gry, książki, może puzzle... Później zajmiemy się ubraniami i butami.
Dzieciaki już nic nie odpowiedziały. Obrażone, ze zwieszonymi głowami, pomaszerowały do wspólnego pokoju z przekonaniem, że spotkała je wielka niesprawiedliwość. Za nimi podążył Borys.
Wkrótce Gosia, po długim namyśle, ułożyła na podłodze rzeczy, których nie mogło zabraknąć podczas pobytu nad jeziorem, następnie próbowała je umieścić w niezbyt dużym plecaku. Spakowała podniszczony egzemplarz Kubusia Puchatka, Baśnie braci Grimm, blok i kredki, pluszowego miśka, z którym lubiła zasypiać, oraz warcaby.
– Bitwa morska już mi się nie zmieści – powiedziała do brata, który przygotował do zabrania piłkę i jedną z książek o Mikołajku.
– Możemy grać w statki na papierze, tak jak nam tata pokazywał – przypomniał Janek. – Weźmy, co się da, bo inaczej umrzemy tam z nudów.
– W takim razie może rakietki? – Małgosia wyjęła z szafki zestaw do badmintona. – To będą najgorsze wakacje w moim życiu. – W jej oczach błysnęły łzy. Usiadła na podłodze obok kota, który asystował podczas pakowania, przytuliła policzek do jego sierści i znów zaczęła płakać.