Generał i Diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie - Radosław Golec - ebook

Generał i Diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie ebook

Radosław Golec

4,3

Opis

Tajemnice rządu RP na uchodźctwie, sekrety naczelnego wodza i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie aż do katastrofy gibraltarskiej w 1943 roku.

Premier polskiego rządu na uchodźstwie nie wątpił, że Polska znajdzie się w gronie państw zwycięskich i usiłował wzmocnić sytuację geopolityczną Polski w ramach nowego, powojennego rozdania. Rozpoczął tworzenie federacji państw środkowo-europejskich z Rzeczpospolitą jako ośrodkiem wiodącym. Gwarantem trwałości nowego tworu politycznego miała być Wielka Brytania. W tym celu Sikorski snuł plany unii personalnej Zjednoczonego Królestwa i odrodzonego królestwa polskiego. Na tronie federacji środkowo-europejskiej miał zasiąść Jerzy Windsor a plan postawienia na jej czele księcia Kentu stanowił, jak zapisał sekretarz Sikorskiego, Karol Estreicher, największą polityczną tajemnicę Jenerała.

Czy w latach trzydziestych Władysław Sikorski próbował siłą obalić władze sanacyjne ,a we wrześniu 1939 roku dokonał zamachu stanu?

Dlaczego polski rząd tworzył obozy koncentracyjne na terenie Wysp Brytyjskich dla przeciwników politycznych? Czym była „Wyspa Węży” i ośrodek w Shinafoot?

Czy w najbliższym otoczeniu premiera znajdowali się agenci obcych mocarstw?

Dlaczego ogromna część żydowskich żołnierzy dezerterowała z polskiej armii?

Czy Sikorski prowadził tajne negocjacje z Niemcami i Sowietami?

Jaką rolę odegrali Polacy w brytyjskiej misji Rudolfa Hessa i dlaczego próbowali go zabić?

Jak wyglądały kilkukrotnie powtarzane próby zamachu na premiera RP?

Dlaczego powołanie unii polsko-czechosłowackiej, które było jednym z centralnych punktów programu polskiego rządu, nie doszło do skutku?

Tajemnica zamachu w Gibraltarze - jak zginął naczelny wódz?

Co kryją jeszcze brytyjskie archiwa, skoro Home Office przesunął klauzulę tajności wielu dokumentów dotyczących Sikorskiego na kolejne dziesięciolecia?

Czy kiedykolwiek poznamy dokumenty skrywane w moskiewskich archiwach?

Bo przecież rękopisy nie płoną…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 341

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (10 ocen)
4
5
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kotSimba

Nie oderwiesz się od lektury

Odbrązowiana biografia gen. Sikorskiego, potwierdzającą twierdzenie, że Polak Polakowi zawsze był wilkiemDużo goryczy, ale lepsza smutna prawda niż najpiękniejsze kłamstwo.
00

Popularność




Dla Zosi

Projekt okładki Fahrenheit 451

Zdjęcia w książce Narodowe Archiwum Cyfrowe, Bundesarchiv, Narodowe Archiwum Cyfrowe Francji, Wikipedia

Dyrektor projektów wydawniczych Maciej Marchewicz

Korekta i redakcja Firma UKKLW - Anna Witek, Agata Tryka

ISBN 9788380795440

Copyright © by Radosław Golec

© Copyright for Fronda PL., Warszawa 2020

www.wydawnictwofronda.pl

www.facebook.com/FrondaWydawnictwo

www.twitter.com/Wyd_Fronda

WydawcaWydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]

 

KonwersjaEpubeum

SIKORSKI BEZ PUDRU I SZMINKI

Istnieją dwie historie Polski. Historia pomnikowa i historia prawdziwa. Czym się od siebie różnią? Niemal wszystkim!

Historia pomnikowa to historia uładzona, wypreparowana z wszelkich smaczków i kontrowersji. Zgodnie z nią wszyscy nasi przywódcy zawsze byli nieomylni. Wszystkie ich decyzje były jedynie słuszne. Wszyscy nasi żołnierze byli nieskazitelnymi bohaterami.

Najbardziej charakterystycznymi cechami Polaków są solidarność i łączenie sił w obliczu niebezpieczeństwa. Jesteśmy narodem wybranym, który nigdy nie błądził. Dlaczego więc od ponad trzech stuleci ponosimy niemal same klęski? Dlaczego przegrywamy kolejne wojny? Dlaczego nasze terytorium i wpływy na arenie międzynarodowej się kurczą?

Jak to dlaczego!? – odpowiadają zwolennicy historii pomnikowej. – To wszystko wina obcych! Tych paskudnych Niemców, Rosjan, Austriaków, Ukraińców, Litwinów, Francuzów, Brytyjczyków i innych. To oni od zawsze rzucają nam kłody pod nogi i knują przeciwko nam. Atakują nas, mordują i zdradzają. My zaś nie mamy sobie nic do zarzucenia. Było pięknie, jest pięknie i będzie jeszcze piękniej!

Jest to oczywiście bajka dla małych (i dużych) dzieci. A w jej opowiadaniu gustują szczególnie politycy, którzy zawsze mówią to, co chcą usłyszeć wyborcy. Ale również publicyści i historycy, którzy zrezygnowali z roli obiektywnych badaczy, a przyjęli rolę biało-czerwonych bardów. Ich pieśni są rzeczywiście cudowne, ale z prawdziwą historią mają mało wspólnego.

Po zmyciu grubej warstwy szminek i pudrów, które brązownicy dziejów nakładają na naszą przeszłość, wyłania się diametralnie inny obraz. Polacy nie są wcale narodem wybranym. Są narodem dokładnie takim samym, jak wszystkie inne. Mieliśmy przywódców, którzy podejmowali decyzje mądre, ale mieliśmy również takich, którzy popełniali katastrofalne błędy.

Część naszych generałów dowodziła znakomicie, ale część bardzo kiepsko. Część żołnierzy biła się bohatersko, ale byli i tacy, którzy dopuszczali się czynów niedających się usprawiedliwić. W naszych dziejach były momenty zjednoczenia i wspólnej walki z niebezpieczeństwem. Ale były również – niestety bardzo liczne – momenty, gdy Rzeczpospolitą rozsadzały od wewnątrz zajadłe waśnie i spory. Wymieniać by tak można długo.

Całe szczęście jest wielu publicystów, historyków i popularyzatorów historii, którzy nie ulegają pokusie upiększania ojczystych dziejów. Mają odwagę cywilną, aby pisać, jak było, a nie jak powinno być. Do grona tego należy bez wątpienia Radosław Golec. To, co pisze w swoich znakomitych książkach, to nie bajki. To prawda.

W połączeniu z dużym talentem narracyjnym, erudycją i gawędziarskim stylem sprawia to, że od książek Golca trudno się oderwać. Jego Taniec z Hitlerem uważam za jedną z najciekawszych książek ostatnich lat. A Generał i diuk wydaje mi się jeszcze bardziej interesująca.

Książka ta ukazuje bowiem prawdziwe oblicze jednej z najważniejszych, a jednocześnie najbardziej tragicznych polskich postaci II wojny światowej. Postaci, która jak żadna inna obrosła rozmaitymi legendami, plotkami i teoriami spiskowymi. Mowa oczywiście o naczelnym wodzu i premierze Władysławie Sikorskim.

Jak o generale piszą uprawiacze historii pomnikowej – wiemy wszyscy. Niezłomny mąż stanu, bezkompromisowy patriota, który stał twardo na straży interesów narodowych Rzeczypospolitej. Tak twardo, że wredni wrogowie Polski postanowili go zamordować. Tu – w zależności od wersji – jako sprawców rzekomego zamachu podstawia się Brytyjczyków lub Sowietów.

Dostojny, prawy premier Sikorski miał być ojcem całego narodu. Ukochanym przez żołnierzy i obywateli wybitnym przywódcą, z którym najwięksi ówczesnego świata – Winston Churchill, Franklin Delano Roosevelt i Józef Stalin – rozmawiali jak równy z równym.

Dlatego właśnie premierowi należą się pomniki, miejsce na Wawelu i wdzięczna pamięć przyszłych pokoleń Polaków.

Tyle historia pomnikowa. A historia prawdziwa? Ją znajdą Państwo w tej książce. Władysław Sikorski był człowiekiem jak każdy z nas. A co za tym idzie, miał swoje zalety, ale również swoje wady.

Nikt nie może odmówić Sikorskiemu patriotyzmu i czaru osobistego. Zawarty przez niego w 1941 roku pakt ze Stalinem – co by nie sądzić o politycznej treści układu – spowodował zwolnienie z łagrów, więzień i kołchozów dziesiątek tysięcy naszych rodaków. Historia bez wątpienia zapisze to generałowi na plus.

Od zakończenia II wojny światowej minęło już jednak 75 lat.Najwyższa pora, aby spojrzeć na postać Sikorskiego w sposób trzeźwy i obiektywny. Ani liczne zasługi Sikorskiego, ani dramatyczne okoliczności śmierci w katastrofie lotniczej w Gibraltarze nie usprawiedliwiają bowiem przemilczania jego przywar i licznych błędów politycznych.

Władysław Sikorski już w dwudziestoleciu międzywojennym odgrywał bardzo dwuznaczną rolę jako przedstawiciel interesów francuskich nad Wisłą. Dzisiaj rolę tę można określi, jako rolę agenta wpływu. Za postawę tę został wynagrodzony w roku 1939, gdy francuskie władze obaliły prawowity rząd Rzeczypospolitej i przekazały ster państwa w jego ręce.

Od tego czasu, jako polski premier, Sikorski był wiernym junior-partnerem Francuzów – a po ich klęsce w 1940 roku – Brytyjczyków. Uległy i elastyczny wobec swoich francuskich i angielskich protektorów, wobec rodaków wykazywał się małostkowością.

Wykorzystał olbrzymią władzę, jaką w jego ręce złożyli Francuzi, do zemsty za krzywdy, jakich zaznał od znienawidzonej sanacji. Z uporem godnym lepszej sprawy zwalczał kult marszałka Józefa Piłsudskiego, a piłsudczykowskich oficerów nie dopuścił do wojska. Mało tego, umieścił ich w miejscach internowania, na czele z osławioną Wyspą Węży.

Sikorski otoczył się ludźmi pokroju Stanisława Kota i Józefa Retingera. Znajdujący się pod niemiecką okupacją kraj zachęcał do bezsensownych ofiar, czego najlepszym przykładem była akcja „Wachlarz”. Operacja wywiadowcza na zapleczu frontu wschodniego, za którą polskie podziemie zapłaciło kolosalnymi stratami.

To pod naciskiem Winstona Churchilla premier Sikorski narzucił Polsce prosowiecką linię polityczną. Fałszywe przekonanie, że w II wojnie światowej mamy tylko jednego wroga, którym są Niemcy.

To również Sikorski przy pomocy swojego aparatu propagandowego narzucił Polakom ślepą, bezkrytyczną wiarę w Wielką Brytanię i dotrzymanie przez nią zobowiązań sojuszniczych. Wystarczy wiernie i kurczowo trzymać się angielskiej spódnicy, być we wszystkim posłusznym Brytyjczykom, a reszta – sama się ułoży!

Wszystko to – już po jego śmierci – przyniosło wręcz opłakane skutki. Prognozy i przewidywania generała okazały się mrzonkami. Jego linia polityczna okazała się tragicznie nietrafiona. Naród polski zapłacił za nią straszliwymi stratami i straszliwym rozczarowaniem. Okazało się bowiem, że zwycięstwo Wielkiej Brytanii nie oznacza wcale, że automatycznie zwycięży Polska.

Sikorski miał bardzo naiwne, powierzchowne pojęcie na temat praw, jakimi rządzi się brutalna gra, jaką jest polityka międzynarodowa. Nie był fighterem, który potrafił iść na zwarcie i twardo walczyć o interesy swojego narodu. Był to, niestety, człowiek uległy i miękki. Gdyby sprawował inną funkcję, byłoby to bez wątpienia jego wielką zaletą, ale ponieważ był premierem i naczelnym wodzem – było wielką wadą.

„Każdy z nas, w wojsku czy w biurze – pisał Adam Doboszyński – obserwował takich ludzi, którzy karierę swą fundują wyłącznie na tym, by być gładcy i przyjemni, nie poruszając nigdy tematów drażliwych czy trudnych, choćby ich poruszenia wymagało dobro służby lub urzędu. Przykro to stwierdzić, że błyszcząca kariera międzynarodowa Sikorskiego zbudowana była właśnie na takiej metodzie”.

Tak zaś przedstawiał Sikorskiego pułkownik Leon Mitkiewicz: „Z dwóch rozwiązań najczęściej wybiera to, które będzie najbardziej pojednawcze, które wywołuje najmniej sprzeciwów i nie przeciwstawia się w niczym poglądom innych”. Sikorski był człowiekiem kompromisu i – niestety – kompromisy zawierał kosztem interesów swojego państwa.

Wszystkie te sprawy są bez wątpienia wielce kłopotliwe dla propagatorów kultu generała Sikorskiego. Tym większe uznanie należy się Radosławowi Golcowi, że o nich pisze. Myliłby się jednak ten, kto uważałby, że książka jest paszkwilem, jakimś atakiem na naczelnego wodza. Nic bardziej mylnego!

Historycy nie są bowiem od tego, żeby kogokolwiek atakować. Nie chodzi o to, aby z jednej skrajności popaść w drugą. Żeby obrazowi upiększonemu przedstawiać obraz na siłę poczerniony. Chodzi o to, aby przeciwstawiać postaci historyczne takie, jakimi były. Aby pisać o nich jako o ludziach z krwi i kości, a nie jak o aniołach czy diabłach w ludzkiej skórze.

Biorąc na warsztat jakąś postać historyczną, należy przedstawić jej sukcesy i porażki. Trafne decyzje i błędy. Momenty wielkie i momenty upadku. Taki jest właśnie Sikorski przedstawiony przez Radosława Golca.

Autor nie jest zwolennikiem ani czarnej, ani białej legendy generała.Jest rzetelnym badaczem, który – w oparciu o imponujący materiał źródłowy – kreśli ciekawą opowieść o ciekawym człowieku.

Tym sposobem docieramy do jeszcze jednej różnicy między historią pomnikową a historią prawdziwą. Kto wie, czy z perspektywy czytelnika nie najważniejszej. Otóż historia pomnikowa jest po prostu śmiertelnie nudna. Jednowymiarowa i do bólu przewidywalna. Jeszcze zanim weźmiemy do ręki dzieło tego gatunku, doskonale wiemy, co w nim przeczytamy. Stek wyświechtanych frazesów przyprawiony szczyptą patriotycznych okrzyków i westchnień.

Z kolei historia prawdziwa jest fascynująca. Historia prawdziwa porywa, zaskakuje. Wywołuje emocje i spory. Sprawia, że nie można się od niej oderwać. Nikogo nie pozostawia obojętnym. Prawdziwe życie zawsze jest bowiem bardziej interesujące niż fikcja.

Najlepszym tego przykładem jest książka Generał i diuk. Wszystkich, którzy przyzwyczaili się do podkoloryzowanego obrazu generała Władysława Sikorskiego, czeka niemałe zaskoczenie.

Piotr Zychowicz

OD AUTORA

W1994 roku na Międzynarodowych Targach Poznańskich, największym i najważniejszym święcie wystawców w Europie Środkowo-Wschodniej, zjawił się przedstawiciel brytyjskiej rodziny królewskiej, książę Kentu, Edward. Była to pierwsza podróż wnuka króla Jerzego VI i kuzyna obecnie panującej królowej Elżbiety II do Polski. Podczas wizyty spotykał się on z przedstawicielami polskich rodów szlacheckich oraz najważniejszymi politykami: w Poznaniu rozmawiał i wymienił się prezentami z premierem Waldemarem Pawlakiem, a w Warszawie z prezydentem Lechem Wałęsą. Swój pobyt na terenach Rzeczpospolitej wykorzystał także do zwiedzania najważniejszych zabytków i pomników kultury. W stolicy oglądał m.in. pałac Belwederski, który był własnością ostatniego króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego. W Krakowie podziwiał Zamek Królewski, wawelską katedrę oraz historyczny Uniwersytet Jagielloński. Jako były żołnierz i absolwent elitarnej szkoły wojskowej w Sandhurst odwiedził nowoutworzoną Warszawską Brygadę Pancerną im. Tadeusza Kościuszki. Podczas rozmów z polskimi pancerniakami wyznał im, że od zawsze marzył, aby poprowadzić rosyjski czołg. Sprytni żołnierze postanowili pomóc księciu ziścić jego pragnienie i podstawili mu produkowany w Polsce radziecki T-54. Kilka minut później Edward mknął nim po poligonie, śmiało sterując na prawo i lewo. To nie był koniec niespodzianek. Po przejażdżce czołgiści przyprowadzili mu jeszcze jeden tank. Do jego lufy przywiązana była taca, na której stały kufle zimnego piwa. Cheers! (na zdrowie) – zakrzyknął arystokrata i opróżnił jeden z nich1.

Diuk Kentu (w futrzanym kombinezonie) przed startem do lotu nad oceanem

Od tamtej pory diuk utrzymywał bliskie relacje z Polakami w kraju i na Wyspach. W Londynie odsłonił pomniki Fryderyka Chopina i Władysława Sikorskiego. W słynnym Bletchley Park wraz z ostatnim prezydentem RP na uchodźstwie Ryszardem Kaczorowskim brał udział w odsłonięciu monumentu w formie książki upamiętniającego trzech polskich matematyków, którzy jako pierwsi złamali kod Enigmy. W polskiej ambasadzie towarzyszył prezydentowej Marii Kaczyńskiej podczas kolacji zorganizowanej z okazji siedemdziesiątej rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej. Swoje siedemdziesiąte urodziny spędził w siedzibie londyńskiego Ogniska Polskiego, którego był stałym gościem.

Polacy nie pozostawali mu dłużni. Otrzymał od nich najważniejsze odznaczenie nadawane obcokrajowcom – Order Zasług Rzeczpospolitej Polskiej. Po jednym z zakrapianych szampanem przyjęć w londyńskiej dzielnicy Kensington, w którym książę Kentu wystąpił w roli honorowego gościa, jedna z uczestniczek, wznosząc toast, oznajmiła, że byłby on doskonałym królem. Mamy demokrację. Jeśli Polacy zechcą króla, powinni go mieć – przyłączył się ambasador Ryszard Stemplowski. W następnych dniach i tygodniach brytyjski dziennik „The Times” opublikował serię artykułów, w których twierdził, że Polacy chcą powrotu monarchii, a przedstawiciel RP w Wielkiej Brytanii wprost zaproponował objęcie tronu Windsorowi. Zaraz potem przedstawiciel międzynarodowego ruchu monarchistycznego w liście otwartym ogłosił gotowość mieszkańców Polski do zaakceptowania mądrego monarchy, który byłby w stanie zrobić porządek z kłócącymi się politykami. Jednocześnie środowiska monarchistyczne w kraju nawiązały współpracę z Międzynarodową Ligą Monarchistyczną i rozpoczęły lobbing na rzecz obsadzenia na tronie księcia Kentu. Sprawa koronacji króla trafiła do sejmu. Zamiast jednak angielskiego diuka, posłowie złożyli wniosek o intronizację Jezusa Chrystusa2.

Aby zrozumieć źródła i przyczyny tak dobrych relacji Edwarda, nazywanego „księciem spraw polskich”, z Polakami oraz znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego to właśnie jemu, a nie rodowitemu szlachcicowi, zaproponowano przyjęcie korony, musimy cofnąć się o blisko osiemdziesiąt lat, do Paryża 1945 roku.

Wówczas to Jerzy i Olo, młodzi członkowie AK i uczestnicy Powstania Warszawskiego, szwendali się ulicami wyzwolonej spod Niemców stolicy Francji. W pewnym momencie trafili pod gmach ambasady nowej, komunistycznej Polski. Jerzy nie mógł oderwać oczu od biało-czerwonego herbu zawieszonego na bramie budynku. Coś mu nie grało. Zauważył, że orzeł z szeroko otwartymi skrzydłami pozbawiony jest istotnego elementu. Bez korony, książę Kentu by się martwił – powiedział Olo po chwili namysłu. – Jaki książę Kentu? – zapytał zdziwiony Jerzy. – Nie pamiętasz już, jak w czterdziestym pierwszym roku niektórzy debatowali, czy książę Kentu zechce przyjąć koronę polską? Chodziło o unię personalną z Anglią – wyjaśnił mu kolega, śmiejąc się przy tym nieszczerze.

Powyższa scena pochodzi z książki „Kolumbowie. Rocznik 20” Romana Bratnego. Choć jest to powieść, to większość wydarzeń w niej przedstawionych jest autentyczna, oparta bowiem na osobistych wspomnieniach i doświadczeniach autora. Również kwestia ofiarowania tronu Polski, a dokładniej planowanej federacji państw środkowo-europejskich Jerzemu Windsorowi, który był ojcem Edwarda, ma umocowanie w faktach. Pomysł ten zrodził się w głowie premiera polskiego rządu na uchodźstwie i naczelnego wodza Władysława Sikorskiego i do pewnego stopnia był przez niego konsekwentnie realizowany. O ile jednak zamiary stworzenia po wojnie unii mniejszych państw pod przewodnictwem Rzeczpospolitej były powszechnie znane, o tyle plan postawienia na jej czele księcia Kentu stanowił, jak to określił sekretarz Sikorskiego Karol Estreicher, największą polityczną tajemnicę Jenerała.

Przez lata informacje o dążeniach premiera dotyczących tej kwestii krążyły w formie plotek, legend, niepotwierdzonych relacji ustnych oraz skąpych zapisków obecnych we wspomnieniach świadków historii. Bliższe zbadanie tego tematu prowadzi jednak do wniosku, że traktowane często jako mrzonki i urojenia generała plany przywrócenia w Polsce monarchii przybrały konkretny zarys i do pewnego momentu próbowano je wprowadzać w życie.

Niniejsze opracowanie jest próbą opisania i wyjaśnienia zarówno tej, jak i innych tajemnic związanych z naczelnym wodzem i Polskimi Siłami Zbrojnymi na Zachodzie aż do katastrofy gibraltarskiej w 1943 roku. Czy jeszcze w latach trzydziestych Władysław Sikorski próbował siłą obalić władze sanacyjne, a we wrześniu 1939 roku dokonał zamachu stanu? Dlaczego polski rząd tworzył obozy koncentracyjne dla przeciwników politycznych? Czym była „Wyspa Węży” i ośrodek w Shinafoot? Czemu miały służyć wizyty premiera w USA i ZSRS? Czy w najbliższym otoczeniu premiera znajdowali się agenci obcych mocarstw? Dlaczego ogromna część żydowskich żołnierzy dezerterowała z polskiej armii? Czy Sikorski prowadził tajne negocjacje z Niemcami i Sowietami? Jaką rolę odegrali Polacy w brytyjskiej misji Rudolfa Hessa i dlaczego próbowali go zabić? Jak wyglądały kilkukrotnie powtarzane próby zamachu na premiera? Dlaczego powołanie unii polsko-czechosłowackiej, które było jednym z centralnych punktów programu polskiego rządu, nie doszło do skutku? Wreszcie, jak zginął naczelny wódz? Na przynajmniej część z tych i innych pytań czytelnik znajdzie odpowiedzi po lekturze tej książki. Sporo zagadkowych kwestii pozostanie jednak nierozwiązana, przynajmniej do czasu, aż przed badaczami otworzą się w pełni brytyjskie, a zwłaszcza moskiewskie archiwa.

ROZDZIAŁ 1.GENERAŁ

10 września 1939 roku wojska Hitlera dotarły do Warszawy i szykowały się do oblężenia stolicy. Samoloty Luftwaffe bezlitośnie bombardowały polskie zabudowania oraz drogi, którymi tysiące cywilów uciekało z płonących miast. Po chwilowym sukcesie uderzenia armii generała Kutrzeby na Wehrmacht nad Bzurą większość polskiego wojska wycofywana była w kierunku południowo–-wschodnim z zamiarem stworzenia tzw. przedmieścia rumuńskiego. To właśnie tam w oczekiwaniu na rozpoczęcie brytyjskich bombardowań Trzeciej Rzeszy i ataku francuskich armii na zachodnie Niemcy (tzw. Linię Zygfryda) biało-czerwone oddziały miały stawić ostateczny opór wojskom najeźdźcy. Kwatera Główna Naczelnego Wodza, Śmigłego-Rydza, przeniesiona została do Brześcia nad Bugiem, skąd pomimo słabej łączności z podległymi mu oddziałami próbował on koordynować działania bojowe. Minister spraw zagranicznych Józef Beck wraz z korpusem dyplomatycznym przebywał wówczas w Krzemieńcu (dzisiejsza Ukraina). Z kolei głowa państwa, prezydent Ignacy Mościcki, znalazł schronienie w pałacu w wołyńskiej Ołyce.

Władysław Sikorski

W tym samym czasie we Lwowie zebrała się grupa ważnych przedstawicieli opozycji politycznej. Byli wśród nich zasłużeni generałowie, szefowie partii politycznych, a nawet byli premierzy. Wszystkich ich łączyła niechęć do rządzącej Polską nieprzerwanie od 1926 roku sanacji, grupy „pułkowników” – najbliższych współpracowników i najwierniejszych ludzi zmarłego Marszałka Piłsudskiego. W czasie dwudziestoletniego okresu istnienia II Rzeczpospolitej większość uczestników lwowskich spotkań dotknęły prześladowania, byli upokarzani i często siłą eliminowani z życia publicznego przez piłsudczyków. Teraz otrzymali niepowtarzalną szansę odegrania się na dawnych ciemiężycielach i odebrania im steru rządów. Na czele grupy stał niezwykle zasłużony dla walki o niepodległość Polski generał Władysław Sikorski. Podczas jednej z narad zaproponowano mu przeprowadzenie zamachu stanu, tj. siłowego przejęcia władzy.

Kierownictwo Departomentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego - przy mapie Szef Departamentu, ppłk Władysław Sikorski, obok jego zastępca - dr Wacław Tokarz

Sikorski przyszedł na świat 20 maja 1881 roku w Tuszowie Narodowym pod Mielcem w zaborze austriackim. Pochodził z niezamożnej rodziny. Miał trójkę rodzeństwa. Jego ojciec, Tomasz, w młodości był nauczycielem i organistą. Matka, Emilia, dorabiała, szyjąc ubrania i dostarczając pocztę. Jako młodzieniec Władysław przeniósł się do Lwowa, gdzie ukończył gimnazjum i zdał maturę. Tam rozpoczął studia techniczne na politechnice. Już wówczas wykazywał zainteresowanie polityką. Zaczął aktywnie wspierać środowiska Narodowej Demokracji Romana Dmowskiego. Po uzyskaniu dyplomu odbył jednoroczną służbę wojskową w armii austrowęgierskiej pod Wiedniem. Dorobił się stopnia podporucznika rezerwy piechoty. Po powrocie do Lwowa rzucił się w wir pracy konspiracyjnej. Poznał Józefa Piłsudskiego i nawiązał współpracę z Polską Partią Socjalistyczną, która była wówczas największym stronnictwem niepodległościowym na dawnym obszarze Rzeczpospolitej. W owym czasie jej Organizacja Bojowa dokonywała szeregu aktów o charakterze terrorystycznym (zamachy, rabunki, napady na pociągi). Rolą Sikorskiego w partii było prowadzenie wykładów na tematy wojskowe.

Sikorski nad Wkrą, 1920 r.

Sikorski był współtwórcą legalnej organizacji paramilitarnej, tzw. Związku Strzeleckiego, który stanowił zalążek przyszłych Legionów Polskich. Wcześniej współorganizował powstały w 1908 roku tajny Związek Walki Czynnej, którego najważniejszym zadaniem była walka z rosyjskim zaborcą. Kluczem do odzyskania niepodległości miało być wywołanie powstania w Królestwie Kongresowym (zaborze rosyjskim) przy wsparciu Austro-Węgier. Pierwsze skrzypce w organizacji grał Piłsudski. Ważne w niej role ogrywali m.in. Kazimierz Sosnkowski, Marian Kukiel i Walery Sławek. Już na początku Sikorski podpadł kolegom, gdy nie zjawił się na spotkaniu inaugurującym powstanie związku (podobno właśnie w tym czasie zdawał egzamin na politechnice)3. Do jego głównych obowiązków należało nauczanie przyszłych powstańców o sztuce wojennej. Był bowiem jednym z niewielu członków obu organizacji, który posiadał jakiekolwiek wyszkolenie wojskowe.

Równolegle do działalności konspiracyjnej jako członek Polskiego Stronnictwa Postępowego brał udział w legalnym życiu politycznym. Partia głosiła hasła, pod którymi mogłoby się podpisać większość współczesnych, lewicowo-postępowych ruchów: laicyzacja szkolnictwa, rozdział Kościoła i państwa, demokratyzacja prawa wyborczego.

Po wybuchu pierwszej wojny światowej Sikorski został zmobilizowany do cesarskiej armii. Udało mu się jednak wymigać z wojska i w sierpniu 1914 roku stawił się u Piłsudskiego, który powierzył mu dalsze organizowanie i rekrutację ochotników do związków strzeleckich, a potem tworzonych za zgodą władz austrowęgierskich Legionów Polskich. Został szefem Departamentu Wojskowego w czymś na kształt namiastki polskiego rządu w Galicji – Naczelnym Komitecie Narodowym.

W czasie Wielkiej Wojny wystąpił pierwszy poważny konflikt pomiędzy Sikorskim a Piłsudskim. Dotyczył on wyboru zaborcy, na którym Polacy mieli oprzeć swoją walkę z carską Rosją. Ten pierwszy pozostawał wiernym i lojalnym poddanym Austro-Węgier. Marzyło mu się powstanie w przyszłości królestwa Polsko-Austro-Węgierskiego. Drugi natomiast stopniowo przechodził na pozycję proniemieckie. Uważał, że to w Cesarstwie Wilhelma II należy upatrywać szansy na odrodzenie Polski. Z czasem jednak, wobec braku wyraźnych gwarancji politycznych ze strony Niemców, Piłsudski sprzeciwił się dalszemu zaciągowi Polaków do tworzonej u boku państw centralnych armii, tzw. Polnische Wehrmacht. Sikorski, który do tego czasu dorobił się stopnia pułkownika, obstawał za kontynuowaniem poboru. W jego opinii takie silne wojsko miało stać się zalążkiem przyszłej, w pełni polskiej armii.

Do tego dochodziły konflikty ambicjonalne. Komendant widział w przyszłym premierze konkurenta, który mógł zagrozić jego pozycji jako dowódcy legionowego i przywódcy niepodległego państwa. Sikorski spotkał się z bezpardonowym atakiem propagandowym ze strony piłsudczyków. Organizowali oni przeciw niemu demonstracje i rozlepiali na ulicach plakaty zarzucające mu zdradę i nadużycia finansowe. Szef Departamentu Wojskowego mógł z kolei liczyć na obronę i poparcie ze strony konserwatywnej i demokratycznej prawicy.

Po podpisaniu przez państwa centralne i Rosję traktatu pokojowego w Brześciu w marcu 1918 roku Sikorski wyraźnie sprzeciwił się jego zapisom dotyczącym przekazania Ukrainie Chełmszczyzny. W rezultacie został uwięziony w obozie jenieckim pod zarzutem zdrady stanu. Po kilku miesiącach wypuszczono go jednak na wolność.

Po 1918 roku związał swoją karierę z Wojskiem Polskim. W okresie wojny polsko-ukraińskiej jako kwatermistrz w Dowództwie Wschód Tadeusza Rozwadowskiego zajmował się pozyskiwaniem pomocy dla obrony Lwowa oraz organizowaniem armii. Dowodząc dywizją piechoty, wziął aktywny udział w walkach z Ukraińcami, a w okresie wojny z bolszewikami wykazał się doskonałymi umiejętnościami bojowymi, uczestnicząc w Bitwie Warszawskiej. Po kolejnych nominacjach otrzymał w końcu stopień generała dywizji i funkcję szefa Sztabu Generalnego.

Pozostając w wojsku, generał wykazywał zainteresowanie działalnością polityczną. Powołał organizację Honor i Ojczyzna, w skład której weszło wielu jego późniejszych stronników, m.in. Marian Kukiel. Utrzymywał także towarzyskie kontakty z czołowymi politykami II RP: Wincentym Witosem, Maciejem Ratajem i prezydentem Gabrielem Narutowiczem. Od grudnia 1922 roku do maja 1923 roku piastował funkcję premiera Polski oraz ministra spraw wewnętrznych. Jego głównym zadaniem pozostawało uspokojenie sytuacji w kraju po zabójstwie Narutowicza oraz walka z galopującą inflacją. W czasie swojego premierostwa dał wyraz niechęci do współpracy z Piłsudskim, którego machinacje zmierzają do wywołania chaosu, mówił Ratajowi4. Różnice pomiędzy Sikorskim a Naczelnikiem Państwa dotyczyły również kierunku polityki zewnętrznej.

Sikorski w sztabie armii „Wkra”, 1920 r.

Prawdopodobnie na początku lat dwudziestych Sikorski nawiązał współpracę z francuską misją wojskową w Warszawie. Za jej pośrednictwem przekazywał szefowi francuskiego Sztabu Generalnego Ferdynandowi Fochowi kopie tajnych dokumentów, m.in. protokół posiedzenia polskiej Rady Ministrów z 18 stycznia 1922 roku dotyczący spraw zagranicznych i wojskowych. Wydaje mi się konieczne zwrócić Pańską uwagę na bardzo poufny charakter tego dokumentu oraz na konieczność zachowania absolutnej tajemnicy, jeśli chodzi o źródło informacji, po pierwsze, aby oszczędzić generałowi Sikorskiemu poważnych trudności, po drugie, by zachować korzyści, jakie wynikają z posiadania źródła informacji, szczególnie wartościowego – pisał do Focha kierownik francuskiej misji wojskowej generał Dupont. Sprawozdanie zawierało omówienie przez polski rząd kierunków polityki zagranicznej, wraz z nazwiskami pro- i antyfrancuskich polityków oraz przemysłowców w Polsce5.

Francuzi docenili ich nowego agenta, który dostarczy im tak cennych informacji na temat ich wschodniego partnera. Jeszcze zanim Sikorski został premierem, otrzymał od nich zaproszenie do odwiedzenia Paryża. W czasie swojej wyprawy nad Sekwanę nawiązał wiele znajomości i obserwował wielkie manewry wojskowe. Rozmawiał z legendarnymi marszałkami, zwycięzcami Wielkiej Wojny za zachodnim froncie: Fochem, Philippem Pétainem, a także generałem Maximem Weygandem. Na początku maja 1923 roku doprowadził do wizyty Focha w Polsce. Podróż do kraju nad Sekwaną utwierdziła go w przekonaniu, że jedyną szansą na zapewnienie bezpieczeństwa Rzeczpospolitej jest silne związanie jej sojuszem militarnym i politycznym z Francją. W tym zakresie różnił się od Piłsudskiego, który do końca życia pozostawał nieufny wobec Francuzów. Istotnym osiągnięciem jego premierostwa było doprowadzenie do uznania przez państwa zachodnie wschodnich granic Polski.

W latach późniejszych Sikorski pełnił m.in. funkcję ministra do spraw wojskowych. Ponownie odwiedził Francję, gdzie negocjował uzyskanie dostaw broni do Polski. Wykazał wówczas zręczność w obcowaniu z Francuzami i umiejętność pozyskiwania ich sympatii6 – wspominał polski dyplomata, Stanisław Schimitzek. Jednocześnie coraz bardziej pogłębiał się konflikt pomiędzy nim a piłsudczykami. Jego działania w tym zakresie miały charakter defensywnych odpowiedzi na zaciekłe ataki zwolenników Marszałka.

W czasie przewrotu majowego 1926 roku pełnił obowiązki dowódcy okręgu we Lwowie. Na wezwania premiera Wincentego Witosa, aby wraz z dywizją natychmiast przybył do Warszawy w celu stawienia czoła oddziałom Piłsudskiego, odpowiedział dopiero następnego dnia. Wysłał zaledwie jeden pułk piechoty i to okrężną drogą. Pozostawał zatem na uboczu gorących wydarzeń politycznych i przyjął wobec nich postawę raczej wyczekującą. Tłumaczył, że wojsko potrzebne mu jest do pilnowania granicy z sowiecką Rosją7. Dzięki temu Marszałek pozwolił mu utrzymać swoje stanowisko w armii jeszcze przez dwa lata. Po tym okresie uzyskał status generała do dyspozycji. Aż do 1939 roku nie zajął już żadnej oficjalnej funkcji w polskim wojsku.

Wyeliminowany przez dawnych kolegów z życia publicznego i pozbawiony przydziału służbowego Sikorski zajął się przede wszystkim pisaniem i publikowaniem książek z zakresu wojskowości. Studiował także we Francji, gdzie utrzymywał bliskie relacje z tamtejszymi politykami. Pozostawał w zdecydowanej opozycji do władzy sanacyjnej. Jej przedstawiciele uważali go za zagrożenie i próbowali utrudniać mu wszelką działalność polityczną. Wywiad z kolei bacznie go obserwował, podejrzewając, że może on być francuskim agentem. Przykładowo jego spotkania z francuskim ambasadorem Julesem Laroche’em odbywały się u osób trzecich, gdyż zarówno jego dom, jak i on sam poddane zostały ścisłemu nadzorowi8. Jego sprawie nadano kryptonim „Parchanie” od nazwy jego majątku na Kujawach. Nigdy jednak nie zgromadzono wystarczających dowodów, aby postawić go przed sądem9.

Nie bez podstaw piłsudczycy obawiali się generała. W czasie wizyty Rydza-Śmigłego w Paryżu w 1936 roku, która miała na celu zdobycie pomocy finansowej na rozwój polskiej armii, Sikorski sugerował francuskim władzom, aby uzależnili udzielenie jej od zdymisjonowania ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Za pośrednictwem czechosłowackiego posła ostrzegał je, iż jeśli dadzą reżimowi pieniądze, Beck obróci je przeciwko Francji, albo na podtrzymanie reżimu. (…) Reżim nie powinien otrzymać pieniędzy i poparcia bez poświęcenia głowy Becka10. Według niego Niemcy stanowiły śmiertelne zagrożenie dla Rzeczpospolitej, a szef MSZ poprzez zbytnie zbliżenie z Hitlerem prowadził kraj na skraj przepaści. Jedyny ratunek dla Polski Sikorski upatrywał w trwałym sojuszu z Francją.

Coëtquidan, wrzesień 1922 roku. Józef Beck, Władysław Sikorski, Ignacy Matuszewski

Przez całe lata trzydzieste generał był w stałym listownym kontakcie z zamieszkałym w Szwajcarii byłym premierem i słynnym kompozytorem Ignacym Paderewskim. Wokół niego próbował budować antyrządową, demokratyczną siłę. W 1936 roku wraz z Wincentym Witosem i generałem Józefem Hallerem powołał do życia organizację polityczną, którą od nazwy miejscowości, gdzie zamieszkiwał Paderewski, nazwano Front Morges. Jej głównym zadaniem miało być skoordynowanie działań antysanacyjnej opozycji i obalenie dyktatorskich rządów w Polsce. Dla osiągnięcia tego celu dopuszczano użycie środków fizycznych, tj. zamachu stanu. [Sikorski] Opowiadał o przygotowaniach, jakie poczynił szczególnie w kołach wojskowych. (…) Spodziewa się, że przewrotu będzie można dokonać na wiosnę. Może się to stać drogą masowego nacisku albo gwałtu. Trzeba być gotowym na jedno i drugie11 – zapisał w swoim diariuszu Witos po spotkaniu z generałem w Nowy Rok 1936 roku. Piłsudczycy od dawna brali pod uwagę, że Generał może podjąć próbę siłowej zmiany władzy. Przykładowo 11 maja 1935 roku, a więc dzień przed śmiercią Marszałka, na odprawie dowódca 28 Dywizji Piechoty generał Bończa-Uzdowski ostrzegał, że należy spodziewać się puczu czynionego przez Sikorskiego12. Przyszły premier polskiego rządu na uchodźstwie otrzymał oficjalny zakaz pojawiania się na pogrzebie Piłsudskiego13.

Willa Paderewskiego w Morges

Organizacja była jednak zbyt słaba, aby zorganizować przewrót. Dwiema głównymi cechami Frontu Morges były: bezwzględne, bezkrytyczne frankofilstwo oraz żywa niechęć do Piłsudskiego – pisał publicysta Stanisław Cat-Mackiewicz. – (…) prawie wszyscy kierownicy Frontu Morges składali się z ludzi, których Piłsudski osobiście skrzywdził lub pognębił. Toteż antypiłsudskizm stanowił najsilniejszy akcent działalności tego frontu14. Jego politycznym ramieniem w kraju było Stronnictwo Pracy. Partia posiadała ambicję zbudowania szerokiej, opozycyjnej koalicji wielu stronnictw. Jednak zarówno narodowa prawica Dmowskiego, jak i socjaliści odmówili z nią współpracy. Jedynie ludowcy ze Stronnictwa Ludowego przystąpili do konfederacji. Programowo miała charakter chadecki i zagospodarowywała polityczne centrum. Odwoływała się do społecznych nauk Kościoła katolickiego i hasła walki z totalitaryzmem15. Pomimo, że wspierało ją szereg znanych postaci z różnych stron sceny politycznej, np. Wojciech Korfanty, Stanisław Mikołajczyk, Aleksander Ładoś, Stanisław Kot czy Stanisław Grabski, nie uzyskała większego poparcia społecznego wśród Polaków.

Ignacy Paderewski

ROZDZIAŁ 2.DIUK

Utrzymywanie wzajemnych kontaktów przedstawicieli europejskiej arystokracji i rodów monarszych w latach dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku było jednym z elementów utrwalania dobrych relacji pomiędzy państwami oraz umacniania więzi łączących rodziny szlacheckie na kontynencie. Reprezentanci polskiej warstwy wyższej chętnie odwiedzali światowe stolice, biorąc udział w królewskich ślubach, chrzcinach następców tronu, pogrzebach i innych ważnych uroczystościach. Prywatnie i oficjalnie spotykali się z królami i książętami, uczestniczyli w ucztach, balach, przedstawieniach, polowaniach, a więc wszystkich aktywnościach przynależnych arystokracji. Wyjątkową aktywność w tym zakresie wykazywał ostatni ordynat łańcucki Alfred Antoni Potocki.

Diuk Kentu w mundurze oficera Royal Air Force

Alfred pochodził z jednej z najstarszych, najbogatszych i najpotężniejszych rodzin szlacheckich, której początki sięgają dwunastego wieku. W historii Polski jej reprezentanci pełnili ważne funkcje polityczne i społeczne, pozostając nośnikami idei monarchistycznych. Na początku dziewiętnastego wieku Potoccy stali się właścicielami zamku w Łańcucie (przejęli go z rąk innego szlacheckiego rodu, Lubomirskich), który ma ogromną wartość historyczną i na przestrzeni dziejów odgrywał trudną do przecenienia rolę w budowaniu tożsamości kulturowej i narodowej Polaków. Gościł królów i szefów rządów. To tam w 1410 roku król Władysław Jagiełło z wielkim księciem litewskim Witoldem omawiali plan rozprawienia się z zakonem krzyżackim. Zamek udzielił schronienia zwolennikom Konstytucji 3 maja oraz ofiarom rewolucji francuskiej. Przez sześć miesięcy mieszkał w nim Tadeusz Kościuszko. Szczególnie istotną rolę rezydencja odegrała w dwudziestoleciu międzywojennym, stając się miejscem spotkań ważnych osobistości ówczesnej sceny politycznej Europy. Odbywały się w niej bale dyplomatyczne, turnieje tenisowe i organizowane z dużym rozmachem polowania.

Jako gospodarz zamku Alfred Potocki stał się ważną postacią w nowo odrodzonej Rzeczpospolitej. Przyjmował go papież Pius X, prezydent USA Franklin Delano Roosevelt i ówcześni monarchowie. Polował z Hermannem Goeringiem i francuskim marszałkiem Philippe’em Pétainem. W czerwcu 1937 roku gościł w Londynie. W Pałacu Buckingham spotkał się z królem Jerzym VI i królową Elżbietą. (…) Wczoraj zjadłem obiad w towarzystwie króla i królowej – pisał w liście do matki. – On był jak zawsze uprzejmy i pełen powagi, pomimo że wyglądał raczej na wychudzonego i zmęczonego. Królowa jest pełna wdzięku, wspaniała rozmówczyni i pięknie się ubiera. Otrzymali moje zaproszenie do Łańcuta. Król powiedział, że bardzo żałuje, ale w chwili obecnej nie może. Ale Książę i Księżna Kentu przyjadą pod koniec lipca.

Potocki spędził weekend w towarzystwie książęcej pary Sutherland oraz odbył szereg spotkań z brytyjskimi politykami. W związku z odwołaniem planowanej wcześniej wizyty hitlerowskiego ministra spraw zagranicznych atmosfera w Londynie była wówczas napięta. Z powodu wydarzeń w ogarniętej wojną domową Hiszpanii przylot Konstantina von Neuratha został przełożony na bliżej nieokreśloną przyszłość. O bieżących wydarzeniach polski arystokrata został poinformowany przez Joachima von Ribbentropa podczas obiadu w niemieckiej ambasadzie. Ambasador Trzeciej Rzeszy w Anglii wykazywał objawy napięcia; jego twarz była przemęczona, a oczy rozmyte16. Nie było to ich pierwsze spotkanie. Panowie poznali się w październiku 1935 roku. Von Ribbentrop gościł wówczas w Łańcucie, gdzie wraz z gospodarzem polował i grał w golfa. Potem Potocki wielokrotnie widywał Niemca w Berlinie, podobnie jak innych nazistowskich dygnitarzy. Po podpisaniu deklaracji o nieagresji w styczniu 1934 roku utrzymywanie polsko-niemieckich kontaktów było jednym z elementów budowania dobrych relacji pomiędzy obydwoma krajami. Arystokrata miał w tym aktywny udział.

Pomysł, aby zaprosić brytyjskiego króla do Polski, nie był niczym niezwykłym. Wcześniej w odrodzonej w 1918 roku Rzeczpospolitej gościli m.in. królowie Rumunii – Ferdynand i Karol II wraz z następcą księciem Michałem. Choć zwykle wizyty takie miały charakter prywatny, bardzo często towarzyszyły im rozmowy czysto polityczne. Zwłaszcza gdy pozycja danego władcy czy księcia w rodzimym kraju była wysoka i jego wpływ na rząd znaczący. Tak też było w przypadku Jerzego VI, który od zaledwie ośmiu miesięcy zasiadał na królewskim tronie. W grudniu 1936 roku zastąpił swojego brata Edwarda VIII, zmuszonego do abdykacji po skandalu związanym z jego zamiarem poślubienia Amerykanki i podwójnej rozwódki Wallis Simpson.

Dzieci Jerzego V,diuk Kentu – pierwszy z prawej, na dole

Faktyczne powody jego rezygnacji z angielskiej korony były jednak inne. Edward był zbyt proniemiecki, a właściwie prohitlerowski. Do tego pragnął ingerować w poczynania angielskiego rządu oraz prowadzić swoją politykę zagraniczną, nie zawsze zgodną z linią MSZ. Premier Stanley Baldwin nie mógł pozwolić sobie na konkurencyjny ośrodek władzy prowadzący własną politykę. Spisek zawiązany przez niego we współpracy z Kościołem anglikańskim i dziennikiem „The Times” doprowadził do abdykacji Edwarda i koronowania jego młodszego brata.

Przyjazd Jerzego VI byłby pierwszą wizytą członka brytyjskiej rodziny królewskiej na terenie Polski od czasu odzyskania przez nią niepodległości. Niestety, obowiązki monarchy nie pozwoliły mu na opuszczenie Wielkiej Brytanii. Zastąpić go miał młodszy brat – książę Jerzy.

Arystokrata był piątym dzieckiem i czwartym synem króla Jerzego V (panowanie: 1910–1936) oraz królowej Marii. Przyszedł na świat 20 grudnia 1902 roku w Norfolk na środkowym zachodzie Anglii. Od najmłodszych lat wyróżniał się niezwykłą urodą oraz inteligencją. W szkole uzyskiwał najlepsze stopnie spośród braci. Był też najbardziej ruchliwym i psotliwym ze wszystkich książęcych, a potem królewskich potomków. Szczególne zdolności wykazywał w nauce języków obcych. Z biegiem czasu biegle władał francuskim, hiszpańskim, włoskim i niemieckim, a podczas jednej z wizyt w Holandii zaskoczył miejscowych, zagadując do nich w ich rodowitej mowie17. Interesowała go także sztuka oraz dyscypliny sportowe. Perfekcyjnie jeździł konno, pięknie grał na pianinie i zbierał dzieła sztuki. Zamiast polowań uwielbiał prowadzić szybkie samochody oraz nauczył się pilotować samolot.

W wieku trzynastu lat, tak jak jego starszych braci, wysłano go do Royal Naval College (szkolącej przyszłych oficerów marynarki wojennej) w Osborne, a następnie Dartmounth. Pomimo męczącej, chronicznej choroby morskiej oraz ciągłej bezsenności dorobił się stopnia porucznika. Po dziesięciu latach zrezygnował z kariery wojskowej. Zatrudnił się jako urzędnik w brytyjskim MSZ, a następnie w ministerstwie spraw wewnętrznych. W międzyczasie wraz ze starszym bratem Edwardem (księciem Walii, potem królem Edwardem VIII, a następnie po abdykacji księciem Windsoru) odbył kilkumiesięczną wyprawę po Ameryce Południowej.

Diuk i księżna Kentu

Jerzy i Edward byli bardzo do siebie podobni. Mieli zbliżony temperament oraz zainteresowania. Książę Walii był kimś w rodzaju pierwszych brytyjskich celebrytów lat dwudziestych i trzydziestych. Jego zdjęcia pojawiały się na pierwszych stronach gazet. Uwielbiał nocne życie i muzykę jazzową. Nosił najmodniejsze, amerykańskie garnitury. Odznaczał się niechęcia do tradycyjnej, królewskiej etykiety, co potem było jednym z powodów jego abdykacji. Wokół jego romansów nieustannie wybuchały skandale. To dzięki niemu młody Jerzy poznał uroki życia towarzyskiego. Zaczął aktywnie korzystać z przywilejów, jakie dawało mu bogactwo, szlacheckie pochodzenie oraz wrodzony wdzięk. Większość czasu spędzał w kasynach i nocnych klubach Londynu. Odkrył alkohol oraz damskie towarzystwo. Wdawał się w liczne romanse ze znanymi aktorkami i piosenkarkami. W orbicie jego zainteresowań znajdowały się nie tylko kobiety, ale i mężczyźni. Jego kochankami byli: argentyński ambasador, sowiecki szpieg Anthony Blunt oraz słynny brytyjski aktor, kompozytor i śpiewak Noël Coward. Podczas jednej z nocnych eskapad Jerzy i Coward zostali aresztowani pod zarzutem szerzenia pornografii, podczas gdy uszminkowani i w damskim przebraniu przechadzali się ulicami angielskiej stolicy18.

Przez amerykańską przyjaciółkę Kiki Preston książę uzależnił się od morfiny i kokainy. Ze szponów nałogu pomógł mu się wydostać Edward, który zadbał również o to, aby jego młodszy brat zakończył znajomość z narkomanką. W 1934 roku Jerzy uznał, że po szaleństwach młodości nadszedł czas stabilizacji. Poślubił miłość swojego życia – piękną dwudziestosiedmioletnią księżniczkę Grecji i Danii – Marinę.

Kobieta była wnuczką cara Rosji Aleksandra II (panowanie: 1855–1881) oraz króla Grecji Jerzego I (panowanie: 1863–1913). Obaj władcy zginęli w wyniku zamachów. Pierwszy został rozerwany przez bombę wrzuconą do jego karety w Sankt Petersburgu przez polskiego rewolucjonistę Ignacego Hryniewieckiego. Drugiego natomiast dosięgła kula złodzieja i bandyty, kiedy z tylko jednym ochroniarzem przechadzał się ulicami Saloników. Niewiele szczęścia miał jego syn i wujek Mariny król Aleksander I, który zasiadał na tronie Grecji w latach 1917–1920. Podczas spaceru jego pies został zaatakowany przez dwie małpy. Próbując rozdzielić zwierzęta, król został ugryziony przez jedną z nich w nogę i ramię. W wyniku zakażenia krwi wkrótce zmarł.

Księżniczka przyszła na świat 13 grudnia 1906 roku w Atenach jako dziecko księcia Mikołaja oraz Rosjanki, księżniczki Eleny Władimirownej. Matka ledwie przeżyła poród swojej trzeciej córki. Ciężko zachorowała i spędziła kilka miesięcy w łóżku, walcząc o życie19. Podobnie jak jej dwie starsze siostry Marina od najmłodszych lat wyróżniała się nieprzeciętną urodą. W dzieciństwie dużo podróżowała po Europie, poznając świat monarszych rodzin i wielkiej arystokracji. Sporo czasu spędziła na dworze carskim w Rosji, zanim bolszewicy nie zamordowali cara i członków jego rodziny.

Po wybuchu pierwszej wojny światowej w Grecji doszło do bratobójczych walk pomiędzy rządowymi siłami premiera Venizelosa opowiadającego się po stronie państw Ententy (Anglii, Rosji i Francji) a zwolennikami króla (szwagra niemieckiego kajzera Wilhelma) domagającego się zachowania przez jego kraj pełnej neutralności. W efekcie doszło do alianckiej inwazji oraz bombowego ostrzału Aten z jednego z francuskich niszczycieli. Siły rojalistyczne przegrały. Marina wraz z rodziną została zmuszona do emigracji. Przeniosła się do neutralnej Szwajcarii, a następnie po obaleniu monarchii w Grecji i ogłoszeniu powstania republiki, do Francji. To tam poznała Zoję de Stoeckl, późniejszą żonę Polaka, Alfonsa Poklewskiego-Koziełła.

Wiadomość o zaręczynach Mariny i Jerzego została niezwykle dobrze przyjęta w pałacu Buckingham. Brytyjski król i królowa byli pod wrażeniem urody, inteligencji i nienagannych manier wybranki serca ich syna. Jej szlacheckie pochodzenie nie pozostawiało wątpliwości co do słuszności wyboru księcia. Marina jest bardzo piękna i czarująca. Będzie cudownym dodatkiem do naszej rodziny20 – pisał Jerzy V. Parę połączyła gorąca miłość. Dla małżonki młodzieniec (w listopadzie 1934 roku mianowany oficjalnym tytułem księcia Kentu) porzucił dotychczasowy tryb życia. Pozostał jednak niezwykle aktywny. Dużo czytał, zarówno książki, jak i gazety. Spośród wszystkich członków rodziny był najlepiej poinformowany co do uwarunkowań politycznych i społecznych w kraju. Szczególnie interesowała go sytuacja socjalno-bytowa robotników w Wielkiej Brytanii. Odwiedzał fabryki i dokonywał inspekcji warunków, w jakich pracowali. Był też przywódcą brytyjskiej loży masońskiej. Coraz bardziej absorbowała go także polityka międzynarodowa. Szczególną jego uwagę przykuwał rozwój sytuacji w nazistowskich Niemczech oraz ich lider – Adolf Hitler.

ROZDZIAŁ 3.DOSTOJNI GOŚCIE W ŁAŃCUCIE

Pomysłodawczynią wydelegowania do Polski księcia Kentu w zastępstwie brytyjskiego króla była bliska przyjaciółka jego żony Mariny – Zoja Poklewska-Koziełł. Zoja była wnuczką austriackiego arystokraty i carskiego dyplomaty Edwarda de Stoeckl, który zapisał się w historii przeprowadzeniem jednej z najbardziej udanych transakcji międzynarodowych. W 1868 roku jako reprezentant Rosji w Ameryce odsprzedał Stanom Zjednoczonym Alaskę za ponad siedem milionów dolarów. Według krążących wówczas plotek miał on przekupić szereg amerykańskich kongresmenów, aby zagłosowali za podpisaniem kontraktu. Jak się potem okazało, zakup z pozoru niezbyt wartościowej, pokrytej śnieżną tundrą ziemi był strzałem w dziesiątkę. Nowi właściciele zarobili o wiele więcej na eksploatacji tamtejszych bogatych w gaz i ropę złóż.

Książę Jerzy (w jasnym garniturze) z małżonką Mariną i towarzyszące im osoby na schodach katedry wawelskiej. Widoczni m.in.: hrabia Adam Potocki (trzeci z lewej w pierwszym rzędzie), Alfons Koziełł-Poklewski (czwarty z lewej w pierwszym rzędzie) i hrabia Benedykt Władysław Tyszkiewicz (za księciem Kentu)

Rodzice Zoi mieli szerokie znajomości w szlacheckich kręgach Europy. Zwłaszcza jej matka, baronowa Agnes de Stoeckl, znała wpływowe osobistości światowej arystokracji i finansjery. Dzięki tym kontaktom Zoja poznała w Paryżu Marinę. Panie studiowały razem i bardzo się zaprzyjaźniły. W 1919 roku de Stoeckl wyszła za mąż za polskiego dyplomatę i przemysłowca Alfonsa Poklewskiego-Koziełła. Ten wywodził się ze średniozamożnej szlachty o długich tradycjach. Jego przodek Michał Poklewski-Koziełł był posłem na Sejm Czteroletni21. Z kolei dziadek Alfonsa i jego brat byli twórcami imperium przemysłowo-kupieckiego na Syberii i Uralu. Nazywani byli „syberyjskimi Rockefellerami”. W przedrewolucyjnej Rosji Koziełł został zapamiętany jako uczciwy pracodawca, który dbał o robotników. Jego solidnie zbudowane fabryki funkcjonują po dzień dzisiejszy. W swoich zakładach licznie zatrudniał polskich zesłańców i udzielał im wszelkiej pomocy materialnej. Budował im szpitale, kościoły i ochronki, czym zasłużył sobie wśród carskiej policji na miano „zażartego Polaka” i „polskiego, małego króla”.

Młody Alfons ukończył matematykę na Uniwersytecie Petersburskim. Wziął udział w pierwszej wojnie światowej, uzyskując stopień rotmistrza oraz medale za odwagę. Potem był członkiem Komisji Likwidacyjnej do spraw Królestwa Polskiego. W 1917 roku bolszewicy przejęli władzę w Rosji. Rewolucja była wielką tragedią dla naszej rodziny i wielu innych, których całe majątki zostały zagrabione w przeciągu jednej nocy22 – wspominał jego syn Vincent. Alfons został zmuszony przenieść się do Anglii, gdzie poznał Zoję. Świadkiem na ich ślubie był Dymitr Romanow, jeden z zabójców słynnego mnicha Rasputina, który miał ogromny wpływ na rodzinę ostatniego cara Rosji23.

Przez 11 lat Alfons był radcą przy polskiej ambasadzie w Londynie. W latach trzydziestych powrócił do ojczyzny i objął funkcję generalnego dyrektora koncernu Śląskie Kopalnie i Cynkownie. Dzięki niemu i jego małżonce w 1937 roku udało się zorganizować przyjazd księżnej i księcia Kentu. Zanim jednak para przekroczyła granice Polski, błyszczącym rolls-royce’em w błyskawicznym tempie przemierzyła nazistowskie Niemcy. Diuk przejął obowiązki kierowcy, a Marina podziwiała widoki, siedząc tuż obok. Na tylnym siedzeniu wygodnie wylegiwał się znudzony szofer. Był to najczęstszy sposób, w jaki podróżowali po Europie. Odwiedzili Monachium i Hamburg. Gościli u księcia Meklemburgii w bałtyckim resorcie Heiligendamm.

W piątek 30 lipca przekroczyli polsko-niemieckie przejście graniczne, zatrzymując się na kilka dni w katowickiej posiadłości Poklewskich. Tam urządzono im uroczyste przyjęcie z udziałem członków polskiej arystokracji oraz angielskiego konsula. Wraz z gospodarzami zwiedzili Śląsk. W trakcie pieszej przechadzki po Katowicach wzbudzali ogromną ciekawość i zainteresowanie przechodniów. Wszędzie, gdzie się pojawiali, przyjmowani byli z największymi honorami należnymi samej parze królewskiej. Dwa dni po przyjeździe udali się do Krakowa, gdzie wydano na ich cześć uroczyste śniadanie w należącym do hrabiego Adama Potockiego pałacu „Pod Baranami”. Złożyli bukiet czerwonych róż na grobie Marszałka Piłsudskiego na Wawelu i zwiedzili inne, największe atrakcje turystyczne miasta: Barbakan, Bramę Floriańską, sukiennice i Bibliotekę Jagiellońską. Nierozłącznie towarzyszyło im dwóch detektywów Scotland Yardu oraz komisarz angielskiej policji, którzy czuwali nad ich bezpieczeństwem. Uwagę mieszkańców zwracał niecodzienny, luksusowy samochód, którym poruszała się para po mieście.

Alfred Potocki

W poniedziałek wraz z Poklewskimi udali się pociągiem do Łańcuta, gdzie mieli spędzić kilka następnych dni. W tym samym czasie do pałacu dotarło szereg dostojnych polskich osobistości. Byli wśród nich politycy i przedstawiciele wyższych sfer: minister Józef Beck z żoną, dyrektor jednego z departamentów MSZ Roman Potocki, ówczesny ambasador Rzeczpospolitej w USA i brat gospodarza Józef Potocki, hrabia Benedykt Tyszkiewicz, książęta: Czartoryski, Lubomirski i Radziwiłł, arcybiskup metropolita Andrzej Sapieha oraz wojewoda lwowski Alfred Biłyk. Zagranicę reprezentował książę Lichtenstein wraz z żoną Elżbietą. Goście stanowili „śmietankę” polskiej arystokracji, co świadczy o dużej wadze i doniosłości wydarzenia. W Łańcucie stawił się także brytyjski chargé d'affaires Sir Avery (zastępca ambasadora Kennarda). Jego obecność wskazywała na chęć przeprowadzenia rozmów politycznych. (…) ks. Kentu istotnie objął rolę „podróżującego księcia” pełnioną dawniej przez księcia Walii. Wizyty książąt angielskich na kontynencie, mające oficjalnie charakter towarzyski, w istocie łączą się z angielskimi posunięciami politycznymi24 – pisało wówczas wileńskie „Słowo”.

Na łańcucki dworzec po gości wyjechał, zakupiony wcześniej w Paryżu, piękny, dworski powóz. Ciągnęły go cztery rasowe konie. Z przodu zasiadło dwóch woźniców w wytwornych frakach. Dwóch kolejnych stało na baczność z tyłu otwartej karety. Podczas gdy książęca para wysiadała ze swojego wagonu, orkiestra pałacowa odegrała brytyjski hymn narodowy. Pod bramą rezydencji zgromadzili się dziennikarze. Ich przyjazd do pałacu został zarejestrowany kamerą dla potrzeb kroniki filmowej. Wykonano szereg pamiątkowych zdjęć, na których uwieczniono większość z kilkunastu gości. W centralnym punkcie stał uśmiechnięty diuk, a zaraz obok niego Józef Beck. Anglik mógł czuć się wyróżniony, skoro na spotkanie z nim przybył przedstawiciel najwyższych władz i główny kierowniczy polskiej polityki zagranicznej. Niestety nie wiadomo, czego dotyczyły ich rozmowy.

Księżna otrzymała do dyspozycji jeden z najpiękniejszych apartamentów w pałacu. Składał się on z trzech pomieszczeń – sypialni, luksusowej łazienki oraz salonu. Podobne mieszkanie otrzymał także książę. Jadalnia łączyła oba apartamenty. W 1923 roku podczas oficjalnej wizyty w Polsce ulokowano w nich króla Rumunii Ferdynanda I wraz z królową Marią. Podobne pomieszczenia przygotowano również dla Becków, księżnej Lichtenstein i innych gości.

Program pobytu u Potockich obejmował m.in. zwiedzanie ich słynnej stadniny we wsi Albigowa, hodowli psów myśliwskich i pałacyku myśliwskiego w Potoku. Książę Kentu był zapalonym jeźdźcem. Szczególnie upodobał sobie jednego z moich koni, Nitouche, i ujeżdżał go każdego dnia wizyty – wspominał gospodarz. – Nitouche był smukły i szybki w galopie, a diuk uwielbiał galopować. Popołudniami goście grali w golfa, korzystali z kąpieli słonecznych w łańcuckich ogrodach i oglądali filmy nakręcone przy okazji wizyt innych, szanownych gości. Niezwykle we znaki dały się diukowi owady. Nie obeszło się bez wizyty w lokalnej aptece w celu zakupu środków na ukąszenia much i komarów.

Wieczorami organizowano wystawne przyjęcia. Trzeciego dnia odbył się bal maskowy, na którym przygrywała orkiestra. Księżna była zachwycona popisami muzyków. Z dumą prezentowała swoje umiejętności wokalne. Poklewska-Koziełł również popisywała się swoim głosem, wykonując szereg piosenek i wywołując burzę oklasków. Tańce trwały do drugiej nad ranem. Mimo to już o świcie książę dosiadł swojego rumaka i nie zważając na deszcz, udał się na długą przejażdżkę. Wziął też udział w polowaniu, choć nie podzielał zamiłowania swojego ojca do tego sportu. Ustrzelił samca sarny. Najbardziej lubił być w ciągłym biegu. Jeden z moich gości określił go mianem dynama, które spełnia swoje funkcje wyłącznie, gdy wprawi się je w ruch – komentował gospodarz.

W czasie jednej z wycieczek krajoznawczych księżna Lichtenstein uległa poważnemu wypadkowi. Na drodze jej auta pojawiły się dwie furmanki. Pomimo sygnałów ostrzegawczych wysyłanych przez kierowcę woźnica nie ustąpił pierwszeństwa i nie zjechał na bok. W ostatniej chwili szofer uniknął zderzenia, gwałtownie zbaczając z jezdni. Samochód z wybitymi szybami wylądował do góry kołami w rowie. Świadkiem zdarzenia był lokalny proboszcz. Przekonany, że są ofiary śmiertelne, pobiegł do kościoła i przybiegł z olejami świętymi, aby udzielić im ostatniego namaszczenia. Na szczęście księżnej i pozostałym pasażerom nic się nie stało.

Książę Jerzy (z prawej) w rozmowie z hrabią Alfredem Potockim i panią Zofią Koziełł-Poklewską przed zamkiem łańcuckim

Kentowie wyjątkowo upodobali sobie gościnę Potockich i postanowili przedłużyć pobyt o kilka dni. Przebywali w Łańcucie do 6 sierpnia. W piątek po południu w towarzystwie Poklewskich zasiedli do przyczepionej do pociągu specjalnej salonki i udali się w drogę powrotną do Katowic. W sobotę rano na zaproszenie jugosłowiańskiego księcia Pawła wyjechali do Belgradu, a następnie do Wiednia na spotkanie z byłym brytyjskim królem, księciem Windsoru25.

Wycieczka po Polsce zrobiła duże wrażenie na książęcej parze. Diuk do końca życia z sentymentem wspominał swój pobyt na terenach Rzeczpospolitej. Po latach jego syn Edward wyznał jeden z powodów ogromnej sympatii ojca dla Polaków: Kiedy pociąg z rodzicami wjeżdżał na stację w Rzeszowie, na peronie czekała na nich orkiestra dęta. Równo o 14.02 (godzina planowanego wjazdu pociągu na peron) zaczęli grać God Save the King. Tylko wielcy romantycy są skłonni grać na peronie, prawda?26 Książę wywarł niezwykle pozytywne wrażenie na gospodarzach. Urodzony sportowiec o smukłej i atletycznej sylwetce i czujnych, błyszczących oczach. Codziennie jeździł wierzchem, tańczył do późnych godzin nocnych i wyróżniał się w pokonywaniu przeszkód w zabawie w podchody. Wydawał się być nieustraszony i jeśliby dłużej pożył, mógłby stać się naturalnym liderem angielskiej młodzieży27 – pisał po latach Potocki.

Szczegółów pobytu pary książęcej w Łańcucie próżno szukać w ówczesnej angielskiej prasie. Opisując szczegóły ich europejskiej podróży, gazety na Wyspach nic nie wspominały o Polsce. O tyle to dziwne, że cały plan podróży został opracowany wcześniej w Londynie, a zatem wiedziano, gdzie i kiedy pojawi się diuk z małżonką. Również hitlerowskie dzienniki milczały na ten temat. Pojawiła się w nich informacja, że oprócz Niemiec odwiedzą oni Jugosławię i Czechosłowację. Prasa niemiecka, tak zazwyczaj dobrze poinformowana o stosunkach polskich, tym razem okazała się niezmiernie „dyskretna” – dziwił się dziennikarz „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”.

Pobyt brytyjskich arystokratów w Polsce spotkał się natomiast z ogromnym zainteresowaniem rodzimej prasy. Niemal każda ogólnopolska gazeta dzień po dniu relacjonowała przebieg wizyty. Z okazji ich przyjazdu ukazał się specjalny numer oficjalnej wydawanej w Warszawie gazety zwolenników monarchii – „Głosu Monarchisty”. Był w całości poświęcony Windsorom i brytyjskiemu tronowi. Na jego pierwszej stronie znalazło się duże zdjęcie brata króla i jego małżonki z podpisem: Welcome in Poland! Ich Królewskie Wysokości Jerzy i Marina Księstwo Kentu. Autorzy zachwycali się ich doskonałym małżeństwem, podkreślając, że przez matkę, Helenę [z rodu Romanowów] ma księżna Marina krew słowiańską28. Dużo też miejsca poświęcili królowi Edwardowi VII oraz roli monarchii w ówczesnym systemie politycznym Anglii.

Po ukazaniu się gazety w krajowej i zagranicznej prasie pojawiły się informacje, jakoby polscy zwolennicy korony mieli zaproponować diukowi objęcie tytułu króla Rzeczpospolitej. Z treści artykułów zdaje się wynikać, iż polska grupka monarchistyczna przy sposobności tej wizyty nie tylko wysławia zalety ustroju monarchistycznego, ale pragnęłaby nawet osadzić na tronie polskim księcia Kentu29 – pisała Ilustrowana Republika. Jeszcze dalej we wnioskach z lektury „Głosu” posunęły się dzienniki w krajach anglosaskich. Australijski „Morning Bulletin” donosił, że organ wykonawczy Polskiej Partii Monarchistów30 przyjął rezolucję zapraszającą diuka do przyjęcia polskiego tronu, na którym nie zasiadał nikt od 1796 roku. Została ona wysłana księciu, który z małżonką podróżuje właśnie po Polsce. Australijski dziennikarz powoływał się na „Głos Monarchisty”, w którym miały znaleźć się następujące sformułowania: (…) Polska leży pomiędzy Niemcami i Rosją. Jeśli Polska miałaby księcia Kentu za króla, powiązałoby to ją z największym światowym mocarstwem i największą demokracją [Wielką Brytanią]. Ponadto diuk posiada wszelkie atrybuty niezbędne do pełnienia roli monarchy31. Autor niniejszej książki nie znalazł jednak podobnych treści ani w specjalnym numerze pisma w całości poświęconym wizycie książęcej pary, ani we wcześniejszych jego wydaniach. Zresztą na prasową burzę wokół rzekomych propozycji polskich monarchistów odpowiedzieli sami redaktorzy gazety: „Głos Monarchisty” w całym swoim wrześniowym numerze nigdzie jasno nie wypowiedział się za księciem Kentu jako ewentualnym kandydatem do tronu polskiego – czytamy w październikowym wydaniu. Jednocześnie nie wykluczali jego kandydatury: (…) opinia [publiczna] może się zainteresować zagranicznym księstwem, ale z dynastii panującej (nie zdetronizowanej), zachodnio-europejskiej (nie środkowo-europejskiej) i cieszącym się zarówno moralnym prestiżem, jak i znaczeniem swego państwa na politycznej karcie świata32.

Książę Kentu (drugi z prawej) z małżonką Mariną (druga z lewej) w towarzystwie hrabiego Benedykta Władysława Tyszkiewicza (trzeci z lewej) oraz państwa Alfonsa i Zofii Koziełł-Poklewskich. Fotografia wykonana w ogrodzie przy willi państwa Poklewskich przy ul. Jordana, gdzie bawiła para książęca podczas pobytu w Katowicach

Pozostający wówczas w niełasce polskiego rządu Władysław Sikorski nie uczestniczył w uroczystościach w Łańcucie. Nie było tam też żadnego reprezentanta Frontu Morges. Zapewne jednak generał czytał doniesienia prasowe na temat wizyty diuka oraz teoretycznej i mało realistycznej kwestii jego kandydatury na króla Polski. Nie mógł przewidywać, że za kilka lat sam złoży księciu taką propozycję i całkiem poważnie podejmie próbę jej urzeczywistnienia.

PRZYPISY

1 Krzyżanowski Z., Brytyjska rodzina królewska w Polsce, RMF Classic, 12 lipca 2018, https://www.rmfclassic.pl/informacje/Obraz,12/Brytyjska-rodzina-krolewska-w-Polsce,35823.html [dostęp: 27 kwietnia 2020]

2 Winnicka E., Londyńczycy, Wołowiec 2011.

3 Wapiński R., Władysław Sikorski, Warszawa 1978, s. 24.

4 Ibid., s. 128.

5 Baliszewski D., Gibraltar. Tajemnica Sikorskiego, Warszawa 2017, s. 38–41.

6 Schimitzek S., Drogi i bezdroża minionej epoki. Wspomnienia z lat pracy w MSZ (1920––1939), Warszawa 1976, s. 99.

7 Pobóg-Malinowski W., Najnowsza historia polityczna Polski, t. 2, 1914–1939, Gdańsk 1990, s. 668.

8 Laroche J., Polska lat 1926–1935. Wspomnienia ambasadora francuskiego, Warszawa 1966, s. 101.

9 Baliszewski D., op. cit., s. 42.

10 Cyt. za: Wieczorkiewicz P., Historia polityczna Polski, 1935–1945, Poznań 2014, s. 68.

11 Witos W., Urywki z diariusza 1936–1939, Kultura, nr 1/195 – 2/196, Paryż 1964, s. 144.

12 Zamorski K., Dzienniki (1930–1938), Warszawa 2011, s. 347.

13 Popiel K., Generał Sikorski w mojej pamięci, Warszawa 1983.

14 Mackiewicz S., Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939, Kraków 2012, s. 228.

15 Wieczorkiewicz P., op. cit., s. 47–48.

16 Potocki A., Master of Lancut: The Memoirs of Count Alfred Potocki, Londyn 1959, s. 227–228.

17 King S., Princess Marina. Her life and times, Londyn 1969, s. 109.

18 Warwick C., George and Marina, Duke and Duchess of Kent, Albert Bridge Books 2016, s. 67.

19 King S., Princess Marina. Her life and times, Londyn 1969, s. 31.

20 Ibid., s. 119.

21 Sejm Czteroletni został zwołany w październiku 1788 roku i obradował do maja 1792 roku. Jego głównym dokonaniem było uchwalenie Konstytucji 3 maja.

22 Poklewski Koziell V., The Ape Has Stabbed Me. A Cocktail of Reminiscences, The Write Factor 2014, Notes about my Family.

23 Jakubowicz J. (red.), Wielki Świat, Wielka Polityka 1940–1951. Korespondencja Józefa Potockiego i Alika Koziełł-Poklewskiego, Kraków 2015, s. 721–727.

24Rozmowy polityczne w Łańcucie. Przyjazd Becka i sir Avery’ego, Słowo, 4 sierpnia 1937.

25 Ilustrowany Kurier Codzienny, Kraków, 1–7 sierpnia 1937.

26 Winnicka E., op. cit.

27 Potocki A., op. cit., s. 228–229.

28 „Głos Monarchisty”, nr 10, Warszawa, wrzesień 1937 (ukazał się na początku sierpnia).

29Monarchiści polscy i ks. Kentu, „Ilustrowana Republika”, Łódź, 4 sierpnia 1937.

30 Brak organizacji o takiej nazwie w spisie organizacji monarchistycznych lat trzydziestych, więc trudno powiedzieć, o jakie ugrupowanie chodzi

31Duke of Kent Invited to be a King of Poland, „Morning Bulletin”, Rockhampton, 5 sierpnia 1937.

32 „Głos Monarchisty”, Warszawa, nr 11, październik 1937.