Feniks umiera tylko raz. Tom 1 - Krystyna Chamier-Gliszczyńska - ebook

Feniks umiera tylko raz. Tom 1 ebook

Krystyna Chamier-Gliszczyńska

3,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Airi April zostaje uprowadzona do tajemniczego instytutu, gdzie czas i rzeczywistość splatają się z literackimi koszmarami. Budząca się w niej niezwykła moc staje się zarówno darem, jak i przekleństwem. Tragiczna śmierć najbliższej przyjaciółki rzuca ją w wir wydarzeń, które zmuszają do wyboru między zemstą a współpracą. Airi zmaga się z odkrywaniem własnej tożsamości, mrocznymi sekretami otoczenia oraz niespodziewanym uczuciem, które komplikuje jej sytuację. W obliczu tragedii jej moc osiąga pełnię, a pomoc nadchodzi z najmniej spodziewanej strony. Czy Airi znajdzie w sobie siłę, by stawić czoła przeznaczeniu i odzyskać kontrolę nad własnym życiem?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 428

Oceny
3,0 (3 oceny)
1
0
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Smoczepolecajki

Nie polecam

Okropna książka, dobrze, że już ją skończyłam, a prawie nie dałam rady 🫣
00
monika910302
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Współpraca recenzencka Debiut w polskim wydaniu - i do tego w fantastyce. Pomysł - genialny i oryginalny. Pojawiają się istoty takie jak wampiry, elfy, demony - ale nic nie ma to wspólnego z tym, co poznałam do tej pory. I świetnie!!! Ciekawa intryga, z mnóstwem zagadek i zawiłości. Sceny walk - opisy w sam raz. Dla mnie bomba!! Relacje z bohaterami - lekki zawrót głowy, lecz na plus !! Małe ALE (jak dla mnie) jeśli chodzi o emocje bohaterki. Zabrakło mi tego. Lubię, gdy dużo jest przemyśleń, rozterek i wewnętrznego monologu. Urzekło mnie tempo książki - w sam raz dla mnie. Nie nudziłam się, aczkolwiek były momenty, które wymagały większego skupienia. „Feniks” jest dla mnie interesującym odkryciem. Jest to dobrze zapowiadająca się seria, gdyż koniec…. Uuuuu zrobiło się tam mega ciekawie!! Dziękuję za szansę poznania i życzę dalszych tak wspaniałych pomysłów !!
00

Popularność




Tytuł oryginału: Feniks umiera tylko raz Tom I
© Copyright Krystyna Chamier–Gliszczyńska, 2025 Projekt okładki Agnieszka Makowska Redakcja Dominika Szrejder Korekta Arkadiusz Orłowski Łamanie i skład Agnieszka Makowska ISBN 978-83-68129-03-8 Kraków, 2025 Wydawca Wydawnictwo Orzeł Sp. z o.o. ul. Dajwór 14/19, 31–052 Kraków Wydanie I, 2025 Wydawnictwo nie odpowiada za żadne szkody wyrządzone osobom lub podmiotom, jako wynik bezpośredni lub pośredni korzystania, zastosowania bądź interpretacji treści książki. Prawa autorskie zastrzeżone. Reprodukcja, kopiowanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystanie w publicznych wystąpieniach wymaga zezwolenia właściciela praw autorskich.
Prolog

Instytut Badań Krwi i Istot Magicznych funkcjonował wiele wieków przed rozwojem współczesnej genetyki i badań nad DNA. O jego istnieniu wiedziały wyłącznie osoby tam zatrudnione, objęte ścisłą tajemnicą zawodową. Za jej złamanie groziła śmierć, która mogła dotknąć nie tylko pracowników, ale również ich bliskich. Instytut był finansowany przez kilka wpływowych rodów, które inwestowały ogromne sumy w poszukiwaniu sekretu wiecznego życia za pomocą magicznych istot. Niestety, wszystkie próby kończyły się niepowodzeniem, a osoby zaangażowane w projekty często znikały lub umierały w niejasnych okolicznościach. W tamtych czasach zarówno medycyna, jak i techniki śledcze były znacznie mniej zaawansowane, co sprawiało, że wiele spraw szybko zamykano bez wykrywania sprawców. Trwało to aż do współczesności.

Instytut Badań Krwi i Istot Magicznych stosował różnorodne metody, aby pozyskać obiekty badań. Jedną z nich były ogłoszenia w gazetach, które zachęcały do zgłaszania się na pozycje takie jak testowanie żywności, kosmetyków, czy sprzedaż biżuterii po przeszkoleniu. Instytut korzystał także z usług osób, które specjalizowały się w zwabianiu samotnych dusz na pozornie niewinne spotkania, chociaż ta metoda była rzadziej stosowana z powodu długotrwałości procesu. Na przestrzeni lat ta strategia zaczęła przynosić szybsze rezultaty. Nawet w obecnych czasach mimo zmian społecznych i technologicznych nadal odnotowuje się zniknięcia osób bez względu na płeć czy wiek.

Przez te kilka stuleci Instytut Badań Krwi i Istot Magicznych odkrył byty posiadające krew o szczególnych właściwościach, które teoretycznie nadawały się do wykorzystania. Nieszczęśliwie, te istnienia zazwyczaj nie przeżywały eksperymentów. Rosnąca liczba niepowodzeń sprawiała, że Główna Rada Instytutu stawała się coraz bardziej sfrustrowana i rozczarowana, co negatywnie wpływało na stosunki z podwładnymi.

Na początku roku miało miejsce spotkanie wszystkich pracowników wraz z dyrektorem firmy. Dyskusja okazała się intensywna, a mimo wielu zgłoszonych propozycji dotyczących rekrutacji uczestników do eksperymentów, brakowało im kluczowego elementu przyciągającego chętnych. Tuż przed zakończeniem obrad, jeden z pracowników przedstawił nieco odmienny, ale interesujący pomysł. Jako ostatni prelegent szczegółowo omówił swoją koncepcję. Pomysł spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem, co szybko zaowocowało jego akceptacją i wydaniem odpowiednich dyspozycji dla poszczególnych działów. Autor koncepcji został mianowany koordynatorem całego projektu.

Po kilku intensywnych dniach, propozycje pracy zaczęły pojawiać się w różnych miejscowościach. Chętni kandydaci mieli dostarczyć wyniki badań krwi z lokalnych ośrodków zdrowia, z dopiskiem „firma Krater” na fiolce, wraz z informacjami o dacie i miejscu przeprowadzenia badania, aby przedstawiciel organizacji mógł je osobiście odebrać. W przypadku, gdy wyniki były satysfakcjonujące, kandydaci otrzymywali informację o przyjęciu do pracy. Ta metoda okazała się skuteczna. Korporacja miała rozmieszczonych ludzi w całym kraju, którzy zajmowali się zbieraniem próbek, a w miarę napływu danych, wysyłali ich do odpowiednich lokalizacji. Po pół roku, lista ofiar powiększyła się o kilkadziesiąt osób, jednak nadal brakowało tej jednej, wyjątkowej osoby, której szukali. W momencie, gdy zaczęło pojawiać się zniechęcenie, na scenie pojawiła się „ona” – młoda kobieta, która wydawała się być osobą, której szukali.

Nie zareagowali od razu na jej wyniki, obawiając się kolejnego niepowodzenia. Postanowili więc wstrzymać działania, ale z każdym dniem presja ze strony kierownictwa rosła. Po tygodniu wydano rozkaz, aby przetransportować ją do instytutu. Ofiarą była dwudziestoośmioletnia kobieta, osierocona w dzieciństwie i wychowana w domu dziecka. Była urodziwą osobą o krótkich, kruczoczarnych włosach do ramion i atletycznej sylwetce, często porównywaną do modelek z okładek magazynów. Jej zielone oczy przypominały liście drzew latem. Chociaż wielu mężczyzn marzyło o niej, ona nie interesowała się romansami, koncentrując się na marzeniu o założeniu własnej działalności. Wszystko się zmieniło, kiedy pewnego dnia do jej drzwi zapukali dwaj mężczyźni w garniturach, przedstawiając się, jako pracownicy firmy „Krater”. Poinformowali, że przybyli po nią, aby zabrać do centrali wraz z innymi nowymi pracownikami. Niczego nie podejrzewając, spakowała kilka rzeczy i wyruszyła z tajemniczymi mężczyznami. Kiedy drzwi samochodu zamknęły się za nią, natychmiast pożałowała swojej decyzji. Wewnątrz siedziały już inne osoby, które wyglądały na brutalnie pobite. Chciała uciec, ale została siłą wepchnięta z powrotem do busa. Wówczas zrozumiała, że jest za późno. Podczas drogi usiłowała wymyślić sposób na ucieczkę i ostrzeżenie innych, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Po przekroczeniu wielkich bram zaczęli wyjaśniać, dlaczego zostali zabrani ze swoich domów i co ich czeka. Jej strach narastał i mieszał się z paniką, gdy wjechali do podziemnego parkingu. Ten dzień stał się początkiem piekła, które miała znosić.

Po wielu tygodniach badań i eksperymentów jakimś cudem przeżyła, a jedyną myślą, która jej towarzyszyła przez ten cały czas, była ta, by jak najszybciej skończyła się ta niedola. Przez wszystko, co ją spotkało, straciła wzrok, co utrudniało jej dalsze funkcjonowanie, natomiast wyostrzenie pozostałych zmysłów w pewnym stopniu to rekompensowało. Parę dni po zakończeniu wszystkich badań oraz poprawie stanu zdrowia, gdy wracała do swojej izolatki, podsłuchała, że gdzieś ją wywożą, lecz nic więcej się nie dowiedziała. W tej jednej chwili zapłonęła w niej iskra nadziei, że może jednak odzyska upragnioną wolność. Od tamtego zdarzenia minęły dwa dni, kobieta została zaprowadzona wprost do samochodu, który rozpoznała po odgłosie pracującego silnika. Posłusznie wsiadła do jego wnętrza i pozwoliła wywieźć w nieznanym kierunku. Podróż minęła jej bardzo spokojnie oraz przyjemnie do chwili, gdy pojazd zatrzymał się w miejscu. Kobieta chętnie z niego wysiadła. Od razu poczuła na twarzy delikatny, ciepły jesienny wietrzyk, który rozwiewał jej włosy sięgające do połowy łopatek, a ich kolor podkreślał bladą cerę. Stojąc tam, usłyszała za sobą obce głosy, które ją zaniepokoiły. W ułamku sekundy zaczęła myśleć nad możliwością ucieczki. Ruszyła noga, chcąc się obrócić i wyczuła pod stopami utwardzoną drogę. Ciało samo zareagowało. Rzuciła się do biegu, licząc, że da radę im w ten sposób zbiec. Zatrzymała się w momencie, gdy poczuła, jak dłońmi wpada na bramę z zimną, metalową klamką. Nie zawahała się ani na moment, nacisnęła ją, ruszając dalej, pewna, że się wydostała. Mimo ostatków sił, nie zatrzymywała się ani na chwilę. Jednak los miał inne plany i nie było jej dane nacieszyć się wolnością. Została szybko schwytana przez dwóch osiłków, a potem zabrano ją siłą do ciemnego domu, który mogła jedynie sobie wyobrazić dzięki dotykowi. Para ochroniarzy wniosła ją do pokoju, mówiąc, że od tej pory będzie to jej sypialnia. Kobieta chciała im odpyskować lub jakkolwiek zagadać, byle tylko wymknąć się, ale odgłos zamykanego zamka uciął wszystko i rozwiał ostatnie nadzieje na ucieczkę. By się nie rozpłakać i zająć czymś myśli, postanowiła przyjrzeć się pomieszczeniu. Powoli przesuwała dłonią, sprawdzając rozmieszczenie przedmiotów. Najpierw natknęła się na komodę przy drzwiach, następnie małe biurko i stojące obok krzesło, nad którym znajdowała się szafka z książkami. Parę kroków dalej wyczuła pod palcami dużą drewnianą ramę. Na następnej ścianie była wielka garderoba. Tuż przy niej zawieszono umywalkę z lustrem, która sąsiadowała z kolejną ścianą, na której osadzono dwa okna, a pomiędzy nimi kolejny obraz. Nie przerywając wędrówki, doszła do końca pokoju, gdzie ustawione było łóżko. Zmęczona tym wszystkim, położyła się, by chwilę odpocząć. Niespodziewanie bardzo szybko zasnęła, a pierwszy sen, jaki ją wtedy nawiedził, dotyczył ukochanego miasta. Następnie przekształcił się we wspomnienia o tym, jak pracowała i spotykała się z przyjaciółkami. Wszystko zniknęło, gdy nad ranem słońce zaczęło świecić jej w powieki, na co skrzywiła się niezadowolona. W tym samym momencie poczuła, że ktoś usiadł na łóżku. Zaniepokojona, zerwała się na równe nogi.

– Kto tu jest?! Czego ode mnie chcesz?!

Głos, który jej odpowiedział, należał do mężczyzny. Był niski, lecz brzmiał jak u nastolatka. Zaskoczona, odwróciła twarz w stronę, z której dochodził.

– Jesteś tutaj, bo zostałaś mi dana, jako prezent od siostry. Twierdziła, że masz niespotykaną krew i jak widać, nie myliła się, bo pachniesz tak intensywnie, że czuć cię w całym domu. Poza tym – przysunął się do jej ucha, a kobieta zesztywniała z przerażenia. Mężczyzna od razu zaczął szeptać potworne rzeczy, które przyprawiły ją o gęsią skórkę. – Mogę zrobić z tobą to, na co mam ochotę.

Ciało kobiety zareagowało odruchowo i rzuciło się do ucieczki. Czuła, że musi się stamtąd wydostać, ale na jej nieszczęście została szybko powalona na podłogę. Nieznajomy usiadł jej na nogach. Jego ofiara szamotała się i szarpała, lecz mimo to nie potrafiła się wyswobodzić. Napastnik niespiesznie zacisnął na delikatnych ramionach dłonie o wąskich i długich palcach, które przyszpiliły kobietę jeszcze bardziej. Poczuła na sobie zimny oddech, a niedługo potem bolesne ukłucie w dwóch miejscach. Z bólu zagryzła dolną wargę prawie do krwi.

– Mmmm… Ach, jak ja dawno nie czułem czegoś tak wspaniałego… Od tej pory nie oddam cię nikomu.

Ponownie poczuła ten sam rodzaj bólu i od razu domyśliła się, że została ugryziona. Nigdy nie przypuszczała, że spotka wampira w prawdziwym świecie, w końcu oni istnieli tylko w książkach i filmach. Jej twarz wykrzywiła się w przerażeniu. Na nowo podjęła próbę wyrwania się z żelaznego uścisku, wówczas wyczuła niewielką lukę, którą wykorzystała i uciekła spod niego. Zaczęła szukać czegokolwiek do unieszkodliwienia mężczyzny. Ujęła w dłoń metalowy przedmiot. Chwyciła go mocno i zamachnęła na wampira, który z łatwością udaremnił atak. Złoczyńca usiadł na niej okrakiem i z całej siły wbił w nią kły, jakby chciał ją ukarać. Gdy skończył, wyszedł trzaskając drzwiami bez słowa. Tymczasem kobieta powoli podniosła się i usiadła na krześle. Westchnęła delikatnie, czując wielkie zmęczenie oraz brak sił. Chciała się położyć i zapomnieć o tym, co ją spotkało. Zanim zdążyła się poruszyć, usłyszała, że ktoś znów wszedł do pokoju. Zadrżała w niedowierzaniu.

– To znowu ty? Zostaw mnie w spokoju. – Głos miała bliski załamania, ale nie robiło to wrażenia na mężczyźnie, który w tej chwili mierzył ją wzrokiem.

– Powinnaś okazywać więcej uprzejmości osobom, z którymi mieszkasz.

Dopiero, gdy odezwał się po raz drugi, zdała sobie sprawę, że to nie ten sam mężczyzna, który kilka minut temu ją zaatakował, a następnie wyszedł, pozostawiając samą sobie.

Rozmówca mówił z bardzo namiętnym akcentem. Zacisnęła dłonie na krawędzi krzesła, szykując się na atak, który nie nadszedł.

– Bardzo przepraszam. Myślałam, że wampir, który wcześniej mnie napadł, teraz wrócił. Mówił, że podobno jestem prezentem od jego siostry.

– Naprawdę? Mogę spojrzeć, czy to nic poważnego? – Nieznajomy zbliżył się i popatrzył w miejsce, gdzie pozostały ślady po ugryzieniu.

Doznała ogarniającego lęku, ale nim zdążyła się odezwać, znów poczuła, jak w jej skórę wbijają się kły. Tym razem było mniej boleśnie, jakby tym sposobem chciał wymazać złe wspomnienia oraz ranę. W międzyczasie do sypialni wkroczył kolejny intruz, oznajmiając, że pani wróciła do domu.

Krwiopijca oderwał się od delikatnej szyi, niezadowolony i podziękował za informację. Zanim jednak opuścił izbę, pogłaskał kobietę po włosach i wziął na ręce, a potem ułożył półprzytomną na łóżku. Nakrył pościelą i od razu wyszedł z pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz.

Podczas tych kilku godzin, słyszała głosy czterech mężczyzn w domu. Jeden z nich należał do miejscowego lokaja o imieniu Luis. Dwóch odwiedzało ją regularnie, lecz ostatni nigdy nie pojawił się w jej progach. Niejednokrotnie była gryziona przez Adama, który delektował się metalicznym posmakiem krwi. Czasem wyprowadzał ją na zewnątrz, na ławkę albo spędzali czas na balkonie. Po miesiącu takiego życia nauczyła się funkcjonować i rozpoznawać kroki każdego z domowników.

Pewnego dnia do izby wpadło odrobinę przyjemnie ciepłego wietrzyku, który otulił ciało kobiety, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Przeczesała włosy dłonią i podeszła do szafy, by ubrać ulubioną sukienkę, która teraz była troszkę za szeroka. Poznawała ją po rodzaju materiału oraz koronce na rękawach. Ubrana wyszła na balkon, gdzie zamierzała spędzić trochę wolnego czasu. W pewnym momencie usłyszała dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Kilka chwil później zauważyła wysiadającego z pojazdu mężczyznę i od razu go rozpoznała.

Był to lekarz z instytutu, co jednoznacznie wskazywało, że przyjechał ją stąd zabrać. Wiedziała, że w tamtym miejscu nie spotka ją nic dobrego, a co gorsze, nie będzie przy niej Adama. Wróciła do sypialni, gdzie nie znalazła ani chwili na rozmyślanie nad jakimkolwiek planem, ponieważ do jej uszu dobiegł odgłos wchodzenia po schodach, a po chwili także pukania do drzwi.

– Witaj, moja droga, przyjechaliśmy zabrać cię do nowego domu. Dzięki tobie zakończyliśmy wszystkie badania – powiedział doktor, lekko się uśmiechając.

Czarnowłosa niepewnie zbliżyła się do wyjścia. Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce i zaalarmować Adama, ale nie dano jej tej szansy. Ktoś przekręcił klucz w zamku i naparł na klamkę, po czym została schwytana. Zaczęła się zapierać stopami i szarpać, ale mężczyźni byli od niej silniejsi. Szybko sprowadzili ją na dół. Tuż za sobą usłyszała krzyki i poczuła na twarzy coś mokrego. Wtedy podjęła decyzję, która zmieniła dalsze losy ofiar z instytutu oraz mieszkańców tego domu.

W gazetach ukazały się artykuły informujące, że zaginiona przed trzema miesiącami kobieta została odnaleziona martwa. Nagłówek opisał to, jako wypadek samochodowy pod wpływem alkoholu. IBKIIM dało wiele łapówek, by prawda nie wyszła na jaw, ale za tę cenę podjęto decyzję o zamknięciu całego laboratorium oraz wszystkiego, co z tym związane. Od tego pamiętnego dnia minęło wiele długich lat. Biuro było zamknięte, podniszczony budynek zaczął się rozpadać, a wszystkie zapiski zniknęły w tajemniczych okolicznościach. Nie musiało minąć wiele czasu, aby obiekt rozpadł się do końca, jednak pewnego dnia pojawił się enigmatyczny mężczyzna, który przywrócił mu dawną świetność, zmieniając jednak jego przeznaczenie.

Rozdział 1

W kraju Lonet znajdowała się niewielka wioska o nazwie Kartaria, w której mieszkała Airi April. Była kobietą o falowanych, lekko poskręcanych włosach w kolorze brązu, które sięgały jej do pasa. Ich kolor wyraźnie podkreślał mleczną cerę oraz czarne, średniej wielkości oczy okalane krótkimi rzęsami. Mimo tych atutów uważała się za osobę o przeciętnej urodzie, a przez to nie zwracała uwagi na to, jak wygląda. Od zawsze należała do osób, które posiadały trochę więcej ciałka tu i ówdzie, lecz gdy pojawił się u niej problem ze znalezieniem ubrań o odpowiednim rozmiarze, postanowiła coś z tym zrobić, choć wiedziała, że nie będzie to takie łatwe. W tym roku skończyła dwadzieścia lat, miała o trzy lata starszego brata, który wyprowadził się do sąsiedniej miejscowości wraz z żoną oraz córkami. Wtedy większość obowiązków takich jak napalenie w piecu czy też wyniesienie śmieci spadło na nią, ale to jej nie przeszkadzało, bo były łatwe w wykonywaniu. W przeciągu minionego roku zaczęła pracować, jako pokojowa w niewielkim hotelu. Czasem miała dość tej pracy przez zachowanie kierownika, który wcale nie znał się na swoich obowiązkach, ale z racji, że była dobrze płatna, zaciskała zęby i znosiła tę niedogodność. Dzięki tym pieniądzom mogła choć trochę wspomóc domowy budżet. Drugim kłopotem w tym miejscu były dni wolne. Zazwyczaj był to jeden dzień w tygodniu, ale jakimś cudem w jej grafiku widniały dwa dni pod rząd, które wypadały w weekend, a prognozy zapowiadały piękną pogodę. To było jak spełnienie marzenia, dlatego postanowiła wykorzystać je w jak najlepszy sposób. Zaczęła więc odliczać dni, aż w końcu nadeszła upragniona przerwa od pracy.

Poranek zaczęła od uporządkowania sypialni, w której znajdowała się jasnobrązowa komoda w komplecie z szafą na ubrania oraz pojedynczym, drewnianym łóżkiem. Ściany miały kolor brzoskwiniowy. Ponadto zostały ozdobione dwoma obrazami przedstawiającymi ogrody pełne róż. Po lewej stronie od wejścia było duże okno. Otworzyła je na oścież, wpuszczając do środka powiew świeżego powietrza. Położyła pościel na parapecie, aby ją przewietrzyć. Stojąc tam przez chwilę, zapatrzyła się na pusty plac zabaw usytuowany przed domem. Jeszcze kilka lat temu miejsce to tętniło życiem, lecz dzieci dorosły, a obiekty uległy zniszczeniu, więc władze go rozebrały. Zaraz jednak przerwała rozmyślania i wróciła do swoich zajęć. Zebrała brudne ubrania i zaniosła je do łazienki, mijając po drodze skromnie urządzony salon, małą sypialnię oraz kuchnię. Nastawiła pranie, po czym wznowiła porządki. Z salonem poszło jej szybciej, bo znajdowało się tam jedynie kilka mebli, duży narożnik, obok którego ustawiono stół, wraz z pufami pod jego kolor. Ściany były zdobione czerwoną cegłą. Umieszczono na nich kwiaty doniczkowe z identycznym oknem jak u niej. Sypialnię rodziców ominęła, idąc prosto do łazienki, skąd dobiegał sygnał oznaczający koniec prania. Wyciągnęła je i postanowiła wywiesić na dworze. Złapała pełną miskę oraz spinacze w dłonie, wychodząc tylnymi drzwiami za dom. Ich ogródek nie był duży, ale rosło w nim kilka owocowych drzew. Wieszając pranie, czuła na twarzy przyjemny wietrzyk i ciepło promieni słonecznych, które podsunęły jej znakomity pomysł. Pobiegła do domu, natychmiast kierując się do swojego pokoju, gdzie sięgnęła po telefon, aby wysłać SMS–y do dwóch przyjaciółek, pytając, czy mają ochotę i czas na spotkanie dzisiaj. Nie musiała długo czekać na odpowiedź, bowiem jedna z nich od razu przystanęła na propozycję, a druga zadzwoniła.

– Cześć, Iza! Co powiesz na wyprawę do Talantii, żeby spotkać się z Anią? – Słysząc potwierdzenie o wspólnej podróży, uśmiech sam pojawił się na jej twarzy. – Sprawdzę tylko, o której odjeżdża autobus, a potem spotkamy się w nim. Co ty na to? – Spojrzała na rozkład jazdy przyczepiony do lodówki, nie rozłączając się. Następnie spojrzała na zegarek, aby ustalić, na którą godzinę mają być gotowe. – Jeśli pasuje ci wpół do czternastej, to możemy zacząć się szykować. – Dziewczyna po drugiej stronie przytaknęła. Jeszcze przez chwilę rozmawiały, po czym Airi się rozłączyła.

Wyciągnęła z komody w sypialni rodziców niewielką czarną torebkę, wsunęła do jej wnętrza portfel oraz telefon ze słuchawkami. Następnie skierowała się do kuchni i położyła ją na drewnianym blacie stołu. Rozejrzała się dookoła, czy coś nie zostało jeszcze do zrobienia, ale na szczęście nie, więc poszła do łazienki wziąć szybki prysznic, po którym zrobiła delikatny makijaż. Pomieszczenie było niewielkie, ale wszystko się w nim mieściło, od umywalki po pralkę oraz wannę i kosz na pranie. Ściany były w niebieskim kolorze do połowy, a w dół pokrywały je błękitne kafelki. Podkreśliła oczy eyelinerem, a rzęsy tuszem. Tylko tyle robiła, jeśli chodziło o upiększenie, bo bardzo źle się czuła, gdy miała coś więcej na twarzy. Zajrzała do szafy, chcąc znaleźć coś odpowiedniego do ubrania. Wybrała krótkie, czarne getry do kolan oraz białą koszulkę ze wzorem motyli, które tworzyły układ przypominający czaszkę. Do tego zestawu dołączyła ciemne trampki. Na chwilę przed wyjściem pobiegła do łazienki umyć zęby i poprawić odstające kosmyki włosów, choć doskonale wiedziała, że w jej przypadku to nic nie da.

Przewiesiła torebkę przez ramię, zamykając jednocześnie drzwi na klucz, a następnie schowała go do reszty swoich rzeczy. Włożyła słuchawki do uszu i włączyła muzykę. W telefonie Airi znajdowała się szeroka gama różnorodnych utworów pochodzących z różnych stron świata. Sama mieszkała w niewielkiej miejscowości, gdzie jedynymi punktami handlowymi były dwa sklepy znajdujące się naprzeciwko siebie. Oprócz tego, na lokalnym boisku czasami ktoś uprawiał sport. Na dodatek, wszyscy tu się znali. Mimo to wiodła tutaj całkiem spokojne i przyjemne życie, choć bywały momenty, gdy pewna dziewczyna starała się zniszczyć sielankę swoimi plotkami, które rozsiewała dookoła. Ku jej niezadowoleniu, ludzie już dawno temu stracili wiarę w jej opowieści.

Airi pokręciła głową na boki, by odsunąć od siebie złe wspomnienia, w końcu miał to być udany dzień. Przyśpieszyła kroku, aby po chwili skręcić w prawo i minąć sklep. Gdy dostrzegła nadjeżdżający autobus, natychmiast puściła się biegiem. Zdążyła w ostatniej chwili i wskakując do środka, szybko zajęła podwójne miejsca na tyle, by mogła dosiąść się do niej przyjaciółka. Słuchając muzyki, obserwowała zmieniający się krajobraz za oknem. Nawet nie zauważyła, kiedy autobus ponownie się zatrzymał. Do środka weszła drobna blondynka z wesołym uśmiechem na ustach. Miała długie, rozpuszczone włosy, idealnie podkreślające błękitne oczy. Od zawsze Airi uważała swoją przyjaciółkę za bardzo piękną dziewczynę o dobrym sercu. Iza spojrzała na osobę przed nimi, na co Airi wzruszyła ramionami, zaczynając się śmiać. Autobus ruszył, a one zaczęły wspominać czasy szkolne i wiele innych chwil spędzonych razem. Przyjemna atmosfera została gwałtownie przerwana w momencie nagłego hamowania. Dziewczyny próbując złagodzić upadek, wysunęły ręce przed siebie, uderzając w przeciwległe siedzenia. Airi syknęła z bólu, zerkając na prawą dłoń, po czym otworzyła szerzej oczy. Z rany na ręce zaczynała szybko wypływać krew. Zacisnęła dłoń w pięść, dociskając lewą ręką nadgarstek, próbując jakkolwiek zatrzymać krwotok.

– Masz przy sobie chusteczki higieniczne? – zwróciła się do Izy.

– Mam, już ci daję.

Pomimo pełnego makijażu przyjaciółki, mogła dostrzec, jak zbladła. Airi rozchyliła dłoń tylko na tyle, by wsunąć tam kilka chusteczek naraz. W ich stronę odwrócił się mężczyzna, na którego wcześniej uwagę zwróciła Iza. Trzymał w dłoni opakowanie chusteczek.

– Bardzo dziękuję, ale to już wystarczy. – Airi posłała mężczyźnie słaby uśmiech, nie przyjmując pomocy. Wiedziała, że wkrótce wysiądą, a wtedy pójdzie do apteki. Spojrzała na swoją towarzyszkę.

– Wszystko w porządku? Jesteś bardzo blada. – Iza wiedziała, że przyjaciółka się martwi, dlatego chciała jakoś odwrócić jej uwagę i tym samym rozluźnić atmosferę.

To raczej ja powinnam cię o to zapytać, bo nieźle sobie rozwaliłaś tę rękę – uśmiechnęła się. – Jak to się stało?

– Sama nie wiem – odpowiedziała i zaczęła dokładnie oglądać fotel, na który wpadła, lecz nic na nim nie znalazła. Poczuła lekkie szturchnięcie w ramię.

– Wysiadamy – powiedziała Iza, naciskając przycisk z czerwonym napisem stop.

Airi złapała przyjaciółkę pod rękę.

Gdy znalazły się na zewnątrz, Airi poprowadziła przyjaciółkę do najbliższej ławki, nie zwracając uwagi na jej protesty.

– Jesteś strasznie blada, odpocznij chwilę, a potem pójdziemy do apteki. Możesz poinformować Anię, że dotarłyśmy. Niech czeka na nas w ustalonym miejscu – posłała uśmiech Izie, patrząc, jak pisze wiadomość.

Rzadko miały okazję się spotykać, dlatego tym bardziej cieszyła się z wypadu na miasto.

– Poza tym nie chcę, by nasze spotkanie zostało zepsute. W końcu mało kiedy mamy okazję się spotkać. – Widząc, jak dziewczynie wracają kolory, uśmiechnęła się szerzej i wspólnie ruszyły w kierunku apteki. Miejsce docelowe znajdowało się sto metrów od przystanku, usytuowanego przy deptaku. Tam dołączyła do nich Ania. Miała czarne, kręcone włosy do pasa oraz idealną figurę. Dziewczyna ujrzawszy czerwoną dłoń Airi, rozszerzyła oczy z przerażenia, jednak na prośbę przyjaciółki nie odezwała się słowem.

Chwilę później Airi weszła do apteki. Przy kasie stała starsza kobieta w okularach. Airi podeszła do lady.

– Dzień dobry, poproszę trzy małe buteleczki soli fizjologicznej, dwa opakowania gazików oraz dwa zwykłe bandaże – powiedziała. – Zapomniałabym, jeszcze steri-strip.

– Zapakować? – zapytała staruszka ochrypłym głosem, kończąc kasować zakupy.

– Tak. Będę płaciła kartą. – Przybrała na usta sztuczny uśmiech, starając się sprawnie wyciągnąć portfel, aby nie upuścić chusteczek. Nie chciała wywoływać sensacji, więc posłużyła się sprawną dłonią.

Zastała dziewczyny siedzące na ławce.

– Aniu, pomożesz mi? Nie chcę męczyć Izy i tak już wystarczająco zbladła – zaśmiała się, spoglądając w kierunku przyjaciółki. Zaczęła jej tłumaczyć, co i jak otwierać. Sama zdezynfekowała ranę, sprawdzając, czy nie ma w niej obcych ciał, a następnie dokładnie ją osuszyła. Zakleiła skaleczenie stripami, aby nie rozeszło się na boki, lecz ładnie i równo się zrosło. Następnie ułożyła gazik i owinęła dłoń bandażem, uważając, aby nie zaciskać zbyt mocno. Na koniec poprosiła Izę, by ta go zawiązała.

– Gotowe, dziewczyny, możemy iść poszaleć – powiedziała Airi.

Wszystkie razem roześmiały się. Resztę dnia spędziły w spokoju, delektując się sokiem i smaczną sałatką owocową. Mimo zmęczenia, podziwiały, jak słońce skrywa się za horyzontem, rzucając pomarańczowy blask na niebo. Widok ten zapierał dech w piersiach.

***

Minęły raptem dwa tygodnie, podczas których Airi pracowała bez dnia przerwy. Rana na dłoni zdążyła się w tym czasie zagoić. W hotelu pojawiła się nowa kierowniczka, która poprzedniego dnia w ostatniej chwili zmieniła grafik i wpisała dzisiejszy dzień, jako wolny dla Airi, co pozwoliło jej rozpocząć poranek bardzo leniwie. Przebudziła się o godzinie siódmej, jednak pozostała w łóżku nieco dłużej, gdyż jej rodzice pojechali na zakupy. Zaspana postawiła bose stopy na chłodnej podłodze, po czym zbliżyła się do komody, aby wyjąć ubrania. Wyciągnęła czarną, bawełnianą koszulkę z krótkim rękawem. Do kompletu wzięła getry w tym samym kolorze. Na wierzch założyła koszulę flanelową w czerwono-czarną kratę. Tak przygotowana wyszła do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie, choć w istocie nie wiedziała, na co ma ochotę.

Zapaliła gaz pod czajnikiem i zajrzała do lodówki w poszukiwaniu inspiracji, ale woda zagotowała się szybciej, niż zdołała podjąć jakąkolwiek decyzję. Zgasiła płomień, przygotowała sobie kawę oraz kanapkę z serkiem. Wzięła ją w zęby i poszła do łazienki, uczesać włosy w kucyk. Zawsze robiła kilka rzeczy naraz, za co rodzice często ją upominali, a ona jedynie kiwała głową. Po posiłku wróciła do kuchni, usiadła przy stole, oparła brodę na dłoni i wbiła wzrok w swój ulubiony kubek z napisem „kobieta bez serca”. Z zamyślenia wyrwały ją dźwięki dochodzące z zewnątrz. Wstała i powoli skierowała się w stronę drzwi, wciąż zastanawiając się, kto mógłby przyjść o tej porze. Miała przed sobą trzech wysokich dżentelmenów o włosach czarnych jak smoła. Mieli na sobie eleganckie, dobrze dopasowane garnitury oraz okulary przeciwsłoneczne. Zanim zdążyła się odezwać, dołączył do nich jeszcze jeden mężczyzna, trzymający w dłoniach zieloną teczkę z przypiętymi dokumentami, które skupiły całą jego uwagę. Wyglądało to, jakby szukał w nich jakichś informacji.

– Dzień dobry, ty zapewne jesteś Airi April, zgadza się?

Im dłużej patrzyła na nieznajomego, tym bardziej była pewna, że gdzieś już go widziała.

– Zgadza się. O co chodzi? – zapytała, czując, jak rana na ręce zaczyna ją piec. Chcąc temu zaprzestać, zacisnęła dłoń. Wtedy ją olśniło. – To pan oferował mi pomoc w postaci chusteczki – rzekła, przybierając łagodny wyraz twarzy, lecz po chwili spojrzała na niego z powagą.

– Tak, to ja i muszę przyznać, że nie chciałem zrobić pani krzywdy. To miało być tylko lekkie ukłucie, jak w przypadku pani koleżanki, ale to hamowanie pokrzyżowało mi plany.

A tak poza tym, jak się goi ręka?

Stała tam, przysłuchując się jego słowom, kompletnie nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Zaczęła się wtedy zastanawiać nad tamtym dniem. Była pewna, że przyjaciółka nie wspominała słowem o tym, że coś ją zabolało. Nagle w jej głowie mignęła dłoń Izy z maleńką, czerwoną kropeczką na serdecznym palcu, na którą obie nie zwróciły uwagi. Rozmówca zdjął okulary, ukazując oczy takie same jak u węży. Ich widok zaniepokoił Airi tak bardzo, że instynktownie próbowała zamknąć im drzwi przed nosem. Ku jej zdumieniu, jeden z ochroniarzy wsunął między nie nogę, uniemożliwiając ich zamknięcie. Drugi pchnął je ponownie, otwierając na szerokość, dzięki czemu weszli do środka, a ona cofnęła się o kilka kroków w tył.

– Po co pan to robi? Zresztą nieważne, proszę natychmiast opuścić mój dom. – Na zewnątrz wyglądała na opanowaną, lecz wewnątrz była przerażona i podenerwowana.

– Dostałem rozkazy, aby sprawdzać krew przypadkowych osób. W momencie, gdy trafi się ktoś wyjątkowy, mam powiadomić szefostwo i „skontaktować” się z wybrańcem.

Im dłużej na niego patrzyła, tym bardziej wiedziała, że nie tylko oczy, ale coś jeszcze jest w nim niepokojącego.

– Nie musisz więcej wiedzieć. Po prostu grzecznie z nami pójdziesz.

Zmierzyła go wzrokiem, cofając się do momentu, aż wpadła na kuchenkę.

– Nigdzie z wami nie pójdę, wynoście się stąd natychmiast! Mam gdzieś wasze rozkazy!

Wężooki pstryknął palcami, nagle dwóch kolegów zaczęło iść w jej stronę. Obeszła kuchenkę, wpadając na drewniany stół. Nagle przypomniała sobie, że na blacie są jeszcze dwa noże, których nie zdążyła odstawić po śniadaniu i teraz mogła ich użyć. Było to dość ryzykowne posunięcie, ale tylko w ten sposób mogła uciec. Zaczęła dyskretnie przesuwać dłoń po blacie, aż wyczuła zimny metal pod palcami. Przesunęła rękę w stronę plastikowych uchwytów, po czym ostrożnie owinęła wokół nich palce, mocno zaciskając. Następnie zamachnęła się nożami, by zmusić napastników do cofnięcia się. Gdyby to nie zadziałało, postanowiła ich zranić, ale tylko na tyle, by umożliwić sobie ucieczkę. Pierwszy atak odniósł sukces, więc nie czekając na ich ruch, ponownie poruszyła ostrzem, trafiając w ramię jednego z nich. Widząc to, mężczyźni cofnęli się o kilka kroków na korytarz. Muskularny napastnik zagwizdał z uznaniem i odsłonił zęby w uśmiechu, co skłoniło Airi do przygotowania się na najgorsze. Niższy z panów spojrzał na rannego kompana, zdumiony, że dziewczyna była w stanie się obronić.

– No, no, no. Niezła z ciebie wojowniczka. Ale nie pozwólcie, by was przechytrzyła. – Przywódca odebrał telefon z wiadomością, która wywołała na jego twarzy przerażający uśmiech. – Droga panno, twój los został przypieczętowany w dniu naszego spotkania – powiedział, skinąwszy głową w stronę swoich ludzi. – Złapcie ją, ale ostrożnie. Jest nam potrzebna w nienaruszonym stanie.

Airi poczuła irytację.

– Myślisz, że tak łatwo dam się złapać? – prychnęła, obserwując każdego z nich. Wiedziała, że jeśli pokona pozostałych, będzie mogła wydostać się tylnym wyjściem. Przykucnęła trzymając w dłoniach ostrza. Celująco przecięła uda najeźdźców. Natychmiast upadli, łapiąc się za krwawiące rany, podczas gdy ona przeskoczyła nad nimi. Zatrzymała się tuż przed wężookim i zaatakowała go dwukrotnie. Mężczyzna sprawnie unikał ciosów, ale za trzecim razem trafiła go w ramię. Potem zadała mu kopniaka między nogi, sprawiając, że przeciwnik upadł na kolana. Minęła go, kierując się do wyjścia, jednak napotkała tam kolejnych agresorów. Mimo to nie zamierzała się poddawać i rozpoczęła poszukiwania alternatywnej drogi ucieczki.

– Nie masz dokąd uciec. Sądzę, że pójdziesz z nami dobrowolnie, ponieważ mam argumenty, które cię do tego przekonają. – Mężczyzna uśmiechnął się złowieszczo, przesuwając palcem po ekranie swojego telefonu. Nagle zatrzymał się i obrócił ekran w stronę dziewczyny, pokazując zdjęcie – byli na nim jej rodzice, zajęci robieniem zakupów. Widok fotografii sprawił, że noże wyślizgnęły się Airi z dłoni, a twarz przybrała blady odcień. Z przerażeniem przeniosła wzrok z urządzenia na twarz właściciela, próbując zrozumieć, co właściwie się dzieje.

– Pójdź ze mną, panienko.

Siwowłosy ochroniarz podszedł do niej i wskazał na drzwi wyjściowe, które jego kompan właśnie otworzył.

– Nie umiesz grać fair, co? Jestem zwykłą dziewczyną, a ty sam sobie nie radzisz. To chyba za trudna konkurencja dla ciebie? – rzuciła mu wyzwanie z kpiącym uśmiechem na ustach, podczas gdy siwowłosy gagatek złapał ją za ramiona, prowadząc powoli na zewnątrz. Mimo niepomyślnej sytuacji, cieszyła się, że nikogo nie wciągnięto w ten konflikt. Nie przypuszczała, że sprawa zakończy się tak, że zostanie wepchnięta do samochodu i wpadnie na kogoś.

– Przepraszam – powiedziała, sztywniejąc na widok dwóch dziewczyn w vanie.

Na środku siedziała młoda na oko piętnastoletnia dziewczyna. Miała kasztanowe włosy i zielone oczy, pełne strachu. Skulona obejmowała rękami dłonie zakryte rękawami swetra. Jej ubranie było brudne i miejscami poszarpane. Obok niej spoczywała zgrabna blondynka o niebieskich oczach. Była w typie jednej z tych dziewcząt, które można spotkać w klubie – schludna, bez śladu na ubraniu, co sugerowało, że mogła trafić do nich dobrowolnie lub została zabrana pod wpływem alkoholu. Po zamknięciu drzwi zapanował półmrok, spowodowany przyciemnianymi szybami. Wężooki usiadł z przodu, odwracając się w ich stronę, gdy pojazd ruszał z miejsca, starając się nie wzbudzać podejrzeń.

– Moje drogie, nie gniewajcie się. Ja tylko wykonuję swoje obowiązki. A wy... powinniście czuć się zaszczycone, że traficie w miejsce, gdzie was docenią – mówił z przerażającym uśmiechem. – Przepraszam, do nowego domu, gdzie was docenią.

Airi, czując narastającą złość, zacisnęła dłonie w pięści.

– Kurduplu, a co, jeślibym cię teraz zabiła? W końcu jesteś ranny. Mogłybyśmy dzięki temu uciec przed tobą. Powinieneś wiedzieć, że kobieta jest zdolna do wszystkiego, gdy odbierzesz jej to, na czym jej zależy – rzekła z determinacją, patrząc na niego niepewnie, lecz on jedynie uśmiechnął się z przekąsem i prychnął, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało.

– Zdziwię się, jeśli szefowa cię nie udusi za takie zachowanie – odrzekł i zamilkł. Wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. – A może uda mi się ją przekonać, by oddała mi cię na przeszkolenie. Sprawię, że staniesz się posłuszna. Co ty na to, Robert? – spojrzał w kierunku kierowcy, który początkowo nie zwrócił na niego uwagi. Zrobił minę urażonego dziecka, a Airi słuchała słów nieprzyjaciela w milczeniu, nie okazując żadnych emocji.

– Lepiej się zamknij, Tom! – warknął kierowca. – Pozwól mi prowadzić, bo mogę niechcący wjechać do rowu od twojej strony. – Tymi słowami dał mu wyraźnie do zrozumienia, by przestał mówić, co zadziałało aż do wieczora, gdy zatrzymali się przed starym i na pierwszy rzut oka opuszczonym blokiem.

Przez głowę Airi przeszło wiele najczarniejszych scenariuszy, dlatego od razu ustawiła się przodem do drzwi. Poczuła na ramionach drżące dłonie, którejś z dziewczyn. Spojrzała za siebie kątem oka i zobaczyła wykrzywioną strachem twarz rudowłosej. Tom wstał, trzymając się za zakrwawione ramię, a Robert obdarzył wszystkich kojącym spojrzeniem.

– Nie bójcie się mnie. Co do tego szubrawca, przy mnie nie zrobi wam krzywdy – powiedział, nakierowując wzrok w stronę budynku. – Zanocujemy tutaj, a jutro wyruszamy dalej.

Jeśli martwicie się, dokąd was wieziemy, to nie tam, gdzie myślicie. On próbuje was po prostu nastraszyć – wytłumaczył, wzdychając ciężko, bo właśnie wrócił wężooki. – Mogę wam obiecać, że będę pilnował waszego pokoju w nocy przed tym knypkiem.

– Mógłbyś powiedzieć mu, żeby otworzył drzwi od mojej strony? – Airi popatrzyła na rozmówcę w odbiciu lusterka. – Potem ty nas odprowadź na miejsce.

Robert skinął głową na zgodę, a Airi poklepała dłoń towarzyszki na pocieszenie. Gdy kierowca obszedł samochód, aby otworzyć drzwi od strony blondynki, Tom, nie widząc innego wyjścia i nie podejrzewając niczego, uczynił to samo po stronie, gdzie siedziała Airi. Natychmiast poczuł mocny kopniak w klatkę piersiową. Upadł na ziemię, kaszląc. Zadowolona z siebie, wysiadła z samochodu i postawiła nogę z całej siły na jego kroczu, a następnie na torsie, słysząc ciche chrupnięcie jednego z żeber. Pochyliła się nad nim.

– To tylko przedsmak tego, co cię czeka, jeśli spróbujesz którąś z nas tknąć – mruknęła, klepiąc mężczyznę po policzku chłodną dłonią.

Chwilę po tym incydencie pomogła młodszej z dziewczyn wysiąść z wozu.

– Nie zrobię ci krzywdy, chodź.

Nieznajoma niepewnie złapała za rękę Airi i wyszła na zewnątrz. Objęła ją ramieniem, podążając za kierowcą. Zatrzymali się przed hotelem, którego specjalnością było straszenie klientów. Znała to miejsce z artykułu o najciekawszych hotelach świata, choć początkowo go nie rozpoznała. To miejsce posiadało również legendę, że jest nawiedzane przez istoty magiczne, w co nie wierzyła, aż do dzisiaj. Mimo to, w budynku panowała dziwna cisza. Hol w ciepłym odcieniu brązu pięknie komponował się z bielą materiału, który przykrywał wszystkie skórzane fotele i sofy, tworząc atmosferę wyjątkowego spokoju. Podszedł do nich recepcjonista, na którego zbytnio nie zwróciła uwagi. Złotowłosa pociągnęła Airi za rękaw, wskazując głową, że muszą iść dalej. Na lewo od wejścia rozciągał się długi korytarz z kilkoma parami drzwi, które służyły jako pokoje gościnne. Pierwszy z nich należał do Toma, drugi do dziewczyn, a trzeci do Roberta. Blondynka, nie czekając na nikogo, weszła do środka, krzywiąc się i wywracając oczami. Airi weszła zaraz za nią, zapalając światło. Sypialnia była skromna, z trzema łóżkami, łazienką i szafką, na której stał telewizor. Ściany pomalowane były na delikatny odcień wrzosu, który kojąco oddziaływał na zmysły, tworząc atmosferę subtelnej elegancji.

Miały spędzić tutaj kilka godzin, aby o czwartej rano opuścić to miejsce i ruszyć dalej.

Airi postanowiła dodać swoim towarzyszkom odrobinę otuchy.

– Chciałabym was lepiej poznać – powiedziała, unosząc lekko wzrok. – W końcu przed nami długa droga, której kres nie jest nam znany. Myślę, że razem będzie nam łatwiej, choćby iskierka wzajemnego wsparcia. Jestem Airi April i mam dwadzieścia lat. Przyznam szczerze, że nie do końca rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi – powiedziała, pokazując im swoją zagojoną dłoń, po czym usiadła na jednym z wolnych łóżek przy drzwiach wejściowych, wskazując najmłodszej, by również zasiadła.

Wtedy do rozmowy dołączyła drobna blondynka, której jasne włosy opadały aż do połowy pleców. Miała na sobie granatową minispódniczkę, a na wierzchu czarny żakiet.

– Jestem Viktoria Londin. Pracowałam jako sekretarka w biurze burmistrza, przynajmniej do dwóch dni temu – zaczęła opowiadać. – Mieszkałam w małym mieszkaniu z babcią oraz bratem. Poznałam miłego mężczyznę przez Internet. Na pierwszej randce, gdy razem zbieraliśmy stłuczony kieliszek od wina, przypadkowo mnie zranił. Następnego dnia wieczorem planowałam wyjście na dyskotekę z przyjaciółkami, lecz zjawili się nieproszeni goście. Postanowiłam pójść z nimi bez walki, aby uniknąć krzywdy mojej jedynej rodziny. Kiedy mnie przyprowadzili, zauważyłam ją w aucie – oznajmiła, wskazując brodą na rudowłosą dziewczynkę.

Airi poczuła, że próbuje odwrócić od siebie uwagę tym gestem, ale szybko odepchnęła tę myśl.

Nie wypowiadając ani słowa więcej, Viktoria skierowała swoje kroki w stronę łazienki. Airi zdawała sobie sprawę, że dziewczyna należy do grona osób, które można podziwiać na portalach społecznościowych lub w reklamach. Jej rozmyślania przerwał głos ostatniej z dziewcząt. Nie była wysoka, ale wyglądała na osobę wysportowaną. Jej oczy otaczały gęste rzęsy, które pięknie podkreślały ich głęboką zieleń. Włosy dziewczyny sięgały do ramion i były proste niczym druty. Była bardzo nieśmiała. Usiadła na środkowym łóżku, co jakiś czas zerkała na Airi, skubiąc brzeg sweterka.

– Nazywam się Nikola Faustin, mam piętnaście lat. Miałam brać udział w zawodach, ale konieczne było wykonanie badań krwi w ich ośrodku. Trzy dni temu przyszli do mnie dwaj panowie w garniturach. Chciałam uciec, ale nie byłam w stanie. Następnie zostałam przewieziona samochodem. Przez całą drogę tylko kierowca okazał mi życzliwość, czuwając, bym była bezpieczna – powiedziała, uśmiechając się lekko do Airi, ale jej wzrok powędrował na ubranie.

Airi spojrzała w to samo miejsce, co Nikola i przygryzła dolną wargę. Teraz rozumiała, dlaczego młoda dziewczyna tak na nią zerkała. Okazało się, że jest ochlapana krwią. – Nikola, odczuwasz lęk, prawda?

Rudowłosa pokiwała głową, co potwierdziło jej przypuszczenia.

– Zaciągnięto mnie taką umazaną do auta, ale ja nikogo nie zabiłam, tylko się broniłam. A co do tego krasnala, zauważyłaś, że ma uszkodzoną rękę? Wbiłam mu w nią nóż, ale nie zdołałam sprostać zadaniu, ponieważ przeciwników było zbyt wielu. Zagrozili bezpieczeństwu mojej rodziny, więc musiałam się poddać. – Świadoma ryzyka, że mogą jej nie uwierzyć, poczuła, że niezbędne jest wyjaśnienie tej kwestii od samego początku.

Obie drgnęły, kiedy niespodziewanie odezwała się Viktoria, której nie zauważyły wcześniej.

– Broniłaś się? Czym ci zagrozili? – zapytała złotowłosa, wyrażając zdziwienie.

– Faktycznie, ten facet wspominał o tym kierowcy, kiedy ruszyliśmy spod twojego domu. – Nikola wydawała się być nieco bardziej zrelaksowana.

– Zagroził, że jeśli się nie poddam, to zabije moich rodziców. Nie mogłam na to pozwolić. Oni oraz rodzina brata są jedynymi osobami w moim życiu, którym naprawdę mogę zaufać. Ludzie, a nawet część moich krewnych, okazali się być fałszywi – westchnęła ciężko. – Przepraszam, muszę się przebrać.

Weszła do łazienki. Nad umywalką na ścianie zawieszone było lustro. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo źle wygląda. Nie tylko koszulka nosiła czerwone ślady. Aby się oczyścić, odkręciła ciepłą wodę i przemyła dokładnie twarz. Nagle dźwięk pukania do drzwi ich pokoju dotarł do jej uszu, więc ruszyła sprawdzić, kto ich odwiedził.

– Kto tam? – zapytała Airi.

– Spokojnie, to tylko ja, Robert. Chciałem sprawdzić, czy wszystko u was w porządku. Tom na pewno do was nie przyjdzie, bo leczy swoje rany – zaśmiał się serdecznie. – Świetnie go załatwiłaś.

– Dziękuję za troskę – rzekła, lekko się czerwieniąc.

– Nie wiesz, jak mi ulżyło, że nie będę musiał słuchać jego narzekań. Dobrej nocy, do zobaczenia rano – powiedział i odszedł.

– Dobranoc – odpowiedziała, po czym usiadła na swoim łóżku.

Viktoria już odpoczywała pod kołdrą, a Nikola zwinęła się w kulkę.

– Jeśli nie macie nic przeciwko, będę czuwała. Po dzisiejszym dniu na pewno nie zasnę. – Airi podkurczyła nogi i objęła je rękoma. Obserwowała, jak dziewczyny zasypiają. Każda z nich musiała podjąć trudną decyzję, która sprowadziła ją tutaj. Choć nie darzyły się pełnym zaufaniem, były skazane na współpracę.

W ciszy pokoju dało się słyszeć tylko tykanie zegara. Kiedy nogi zaczęły jej cierpnąć, wstała, przechadzając się po pokoju. Za drugim razem zauważyła, że Nikola śpi odkryta, więc podeszła do niej na palcach i okryła ją kołdrą. Pogładziła delikatnie włosy dziewczyny. Serce łamało się na myśl, że takie dziecko zostało wyrwane z domu i wplątane w ten koszmar. Wróciła do łóżka, z którego nie wstała aż do rana.

Pobudka była nieprzyjemna, a wyjazd został przyśpieszony. Airi szybko zrozumiała przyczynę pośpiechu – Tom nie chciał ryzykować, że ktoś odkryje porwanie i wezwie policję, co skomplikowałoby sprawę. Ranny mężczyzna patrzył na nią gniewnie, jednak postanowiła nie dać mu szansy na zemstę i zachować czujność.

Kilka kilometrów od miejsca noclegu skręcili w polną drogę, otoczoną bujną roślinnością – krzewami, drzewami i polami. Airi stukała palcem w ramię Nikoli i Viktorii, wskazując oczami na szybę, by obserwowały drogę w poszukiwaniu jakichkolwiek charakterystycznych detali, które mogłyby im posłużyć, jako punkty orientacyjne w przypadku ucieczki. Ich wysiłki okazały się daremne.

Podróż zajęła kilka godzin. Robert zakaszlał, zwracając na siebie uwagę, ale szybko ich oczom ukazał się wielki, biały i oszklony budynek, który na pierwszy rzut oka przypominał stary szpital. Był otoczony wysoką siatką pod wysokim napięciem. Wjeżdżając na posesję, minęli żelazną bramę, którą szybko za nimi zamknięto. Airi odczuła, że samochód zaczął zjeżdżać w dół, a otoczenie pogrążało się w ciemnościach. Najwyraźniej wjechali do podziemnego garażu. Jego przestrzeń okazała się mniejsza niż w standardowych obiektach tego typu. Oświetlenie stanowiło kilka żółtych lamp, nadających miejscu atmosferę jak z horroru. Tom wykonał telefon, a po chwili do samochodu podeszło kilku mężczyzn, natychmiast otwierając tylne drzwi.

Nikola objęła Airi w pasie, wtulając się w nią niczym mały miś koala. Airi odwróciła się do niej, gładząc dziewczynę po włosach.

– Jestem przy tobie, nie bój się – uspokajała ją.

Nikola popatrzyła na nią przerażonymi oczami, powoli cofając ręce. Airi również obawiała się, co czeka je w środku, ale starała się panować nad emocjami. Szły posłusznie w kierunku wejścia. Gdy wrota się otworzyły, ukazał się długi korytarz, pozbawiony jakichkolwiek otworów, oświetlony pojedynczymi kulistymi lampami. Ruszyli w głąb budynku, a kurdupel przed nimi mamrotał coś pod nosem o szefowej i nagrodzie. Nie dane było dalej dziewczynom słuchać, gdyż zaprowadzono je do tajemniczego składziku ukrytego po lewej stronie korytarza, wewnątrz budynku.

Przywitała ich młoda kobieta w białym fartuchu. Była wysoka, miała gęste, czarne włosy spływające aż do pasa oraz doskonale wyrzeźbioną sylwetkę. Dopiero wtedy zdały sobie sprawę, że poza nimi w pomieszczeniu nie ma nikogo innego. Cztery ściany były pokryte jasnymi kafelkami od sufitu aż po podłogę. Na wprost drzwi wejściowych znajdowały się trzy kabiny prysznicowe. W ich wnętrzu po lewej stronie znajdowały się półki, a po prawej dwie buteleczki.

– Drogie panie, przepraszamy za tak niemiłe powitanie, ale bardzo nam zależało, żeby się z wami spotkać jak najszybciej. Na początek proponuję odpocząć i odświeżyć się po podróży – powiedziała kobieta.

Viktoria rozbierała się w drodze pod prysznic. Reszta stała nieruchomo, zaskoczona tą sytuacją i spojrzawszy po sobie wzruszyły ramionami. Rozebrały się układając ubrania w kostkę, a potem odkładając na bok. Kurki lekko skrzypiały przy przekręcaniu, ale czując na sobie ciepłą wodę uśmiech sam wypłynął na ich usta. Airi zdawała się być zadowolona, co oznaczało, że nieznajoma miała rację. Ten prysznic był jej potrzebny.

Na jednym z gzymsów stały kosmetyki do kąpieli. Viktoria poprosiła o ręcznik i ubrania. Airi, zaskoczona, otworzyła szeroko oczy i napięła mięśnie. Wówczas kobieta podpowiedziała, że w szafkach przy prysznicu są naszykowane ręczniki i czysta odzież. Airi zakręciła pośpiesznie wodę, powycierała się i ubrała. Każda z nich powoli wyszła, zerkając na siebie i zobaczyły, że mają identyczne stroje – czerwoną bawełnianą koszulkę oraz czarne dresowe spodnie. Airi zdjęła ręcznik z głowy, przejechała palcami przez włosy, rozczesując kosmyki, a następnie zebrała je w kucyk. Kobieta uchyliła dla nich drzwi, zapraszając gestem dłoni. Na zewnątrz czekali na nie już ci sami mężczyźni, którzy je tu przywieźli. Nikola od razu schowała się za plecami Airi.

– Spokojnie, rudziku, jestem przy tobie – szepnęła, obejmując ją z uśmiechem na ustach. Świadoma, że na razie nie mają możliwości wydostania się ze strzeżonego obiektu, postanowiła udawać posłuszną. Tuż po wyjściu, bez wahania skierowali się w lewo, zmierzając prosto do ostatnich drzwi, skąd droga prowadziła do windy.

Będąc w środku zwróciła uwagę, na które piętro jadą. Zauważyła, że były tam tylko cztery kondygnacje i garaż, na tym samym poziomie znajdowało się pomieszczenie z prysznicami. Winda zatrzymała się na parterze. Znów znaleźli się w korytarzu, podobnym do tego na dole, z tą różnicą, że tutaj było więcej wyjść.

Mężczyzna ubrany w luźną koszulkę i dżinsy już na nich czekał. Przywitał gości i zaprowadził do jadalni. Nikola pociągnęła Airi za rękaw.

– Tylko my wysiadłyśmy z windy – szepnęła jej do ucha.

Airi zamrugała kilka razy, po chwili rozumiejąc, o co chodzi.

– No to już coś wiemy, dobra robota – pochwaliła dziewczynę, wchodząc przez wlot z okrągłą szybą na środku, gdzie znajdowała się wielka, przestronna sala z poustawianymi stołami.

Byli tam różni ludzie w różnym wieku, od nastolatek po dorosłych, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Zaskoczona tym widokiem, stanęła jak wryta. Wszyscy mieli na sobie ubrania w tym samym kroju i kolorze. Airi obejrzała się za siebie. Dostrzegła dwóch mężczyzn o szatynowych włosach. W pewien sposób byli do siebie podobni, ale wyglądali normalnie. Po ich postawach stwierdziła, że muszą być strażnikami. Chcąc się czegoś dowiedzieć, podeszła bliżej.

– Przepraszam, wiecie może, dlaczego tutaj jesteśmy?

Jeden z nich prychnął, drugi go szturchnął łokciem i podszedł do Airi bardzo blisko.

– A skąd mamy wiedzieć? Zresztą, nawet gdybyśmy wiedzieli, to nie powiedzielibyśmy wam, ponieważ jesteście zwykłym bydłem dla naszej rozrywki. Może się zabawimy?

– mówiąc to, przesuwał palcem po jej policzku, schodząc na jej szyję i dokładając kolejne palce.

Airi odsunęła się, odtrącając jego dłoń. Słowa te bardzo ją zirytowały i bez namysłu uderzyła go pięścią w twarz, przy okazji rozcinając mu skórę na kości policzkowej. Mężczyzna przyłożył dłoń do miejsca, z którego powoli zaczęła sączyć się krew. Był wściekły, a jednocześnie zdumiony, że tak młoda dziewczyna mu się postawiła.

Airi pośpiesznie rzuciła okiem na najbliższy stół i dostrzegła dwa ostre sztućce. Przełknęła ślinę, chwytając je mocno w dłonie.

– Zapłacisz za to! – krzyknął, łapiąc Airi za szyję.

W panice zaczęła dźgać jego rękę widelcem. Kiedy zdała sobie sprawę, że to nie działa, wbiła mu w nią nóż tak, że krew trysnęła jej w twarzy, a strażnik upadł na podłogę, próbując wyjąć ostrze. Warczał na nią gniewnie, uciskając ranę. Drugi z ochroniarzy podszedł do rannego, pomagając mu wstać. Jego działanie miało na celu powstrzymanie mężczyzny przed wyrządzaniem krzywdy kobiecie, mimo że w rzeczywistości to właśnie ona zadała mu bolesne obrażenia. Airi klęczała na podłodze, delikatnie trzymając się za kark. Łapiąc oddech, sporadycznie kasłała, a wszyscy obecni na sali w milczeniu przyglądali się całemu zajściu.

Tom wtargnął do środka z uśmiechem od ucha do ucha, rytmicznie klaszcząc w dłonie. Skinął ochroniarzom, sygnalizując, że mają opuścić pomieszczenie. Kiedy jego rozkaz został wykonany, podszedł do kobiety. Kucnął przed dziewczyną, łapiąc jej podbródek trzema palcami i unosząc delikatną twarz ku sobie. Powoli zbliżył się do jej ucha, a jego słowa płynęły cicho.

– Za chwilę cię stąd zabiorę. Wywiozę i oddam w ręce mojej szefowej. Od samego początku miałem w planach przenieść cię tam, ale Robert pokrzyżował mi szyki. Ale w końcu wszystko się układa, nieprawdaż, przybłędo?

Patrzyła mu w oczy, gdy do niej mówił. Uniosła brew wysoko do góry i powiedziała:

– Mały chłopiec nie powinien udawać dorosłego. Lepiej wróć do swojego pokoju na drzemkę. A może szukasz zgubionego misia, bez którego nie możesz zasnąć?

Już wcześniej zauważyła, że temat jego wzrostu jest dla niego bardzo drażliwy, więc postanowiła to wykorzystać na swoją korzyść. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, odtrącając jego dłoń. Wstając na nogi, niespodziewanie uderzyła go pięścią w uszkodzone ramię. Tom zawył z bólu, a ręka opadła bezwładnie. W tym samym momencie po sali rozniósł się głośny chichot.

– Z czego się śmiejesz, głupcze? – warknął gardłowo Tom, nie spuszczając wzroku z Airi, jednak ona zerknęła na moment przez ramię.

Tuż za nią stał starszy mężczyzna z drewnianą laską. Skierował swoją uwagę na Toma, widząc wyraźnie, jak z każdym stuknięciem kija jego oczy otwierają się coraz szerzej, a mięśnie napinają. Młodzieniec padł na kolana, pochylając głowę w wyrazie pokory. Nim Airi zdążyła zareagować, staruszek był już przy nich. Podszedł bliżej Toma i uderzył go laską w twarz, pozostawiając na policzku soczysto-czerwony ślad. Na ten widok Airi cofnęła się przerażona. Mężczyzna chciał go ponownie zranić, lecz zrezygnował, biorąc pod uwagę obecność młodej damy.

Airi nie drgnęła nawet o milimetr, wpatrzona w szare oczy starca. Powolnymi krokami zaczął ją okrążać, jakby czegoś szukał. Gdy tego nie znalazł, zatrzymał się bezpośrednio przed kobietą i uniósł jej ręce do góry. Zabrał ostrożnie widelec, odkładając go na bok, i obejrzał wnętrze dłoni. Gdy zauważył rozcięcie, przesunął po nim palcem, wzdychając ciężko, jakby był czymś głęboko zmartwiony.

W sali pojawił się ochroniarz, który wcześniej wyprowadzał jednego ze znajomych.

– Hektorze, zabierz proszę Toma oraz tamtego rannego strażnika do „Biura B”, gdy już opatrzy ranę. Następnie eskortuj trzy nowicjuszki do szefa, a na końcu przyjdź do mnie – oznajmił, podnosząc głos tak, by każdy obecny mógł go usłyszeć. – Proszę o natychmiastowe zgłoszenie się do biura B. Chcielibyśmy wyjaśnić wszystkie zaniedbania, naruszenia i przekroczenia granic popełnione przez naszych pracowników. Każda osoba w tym pomieszczeniu jest dla nas ważna, dlatego nie będziemy tolerować takiego postępowania. Teraz możecie wrócić do przerwanego śniadania. Życzę smacznego – powiedział, śpiesząc się ku wyjściu.

Nagle wszyscy zaczęli szeptać między sobą, kierując się w stronę bufetu z jedzeniem. Nikola podeszła do Airi, prowadząc ją do najbliższego stolika, a Viktoria przyniosła im kanapki z sałatą i rzodkiewką.

– Smacznego, dziewczyny.

Airi odniosła wrażenie, że nastawienie Viktorii do nich nieco się zmieniło. Usiadła bokiem na ławce, zajadając swoją porcję. Zaciekawiona obserwowała otoczenie. Przed nimi wznosiło się wielkie okno, którego zewnętrzną widoczność ograniczały cienkie kraty. Nagle Airi zorientowała się, że Nikola gdzieś zniknęła, więc zaczęła się za nią rozglądać. Na szczęście okazało się, że dziewczyna stoi przy ladzie z prowiantem, na co Airi odetchnęła z ulgą. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że musi ją chronić. Była taka młoda i niewinna. Obróciła się w stronę Viktorii, która siedziała po drugiej stronie stołu. Zamierzała ją o coś zapytać, ale właśnie wróciła Nikola. Nachyliła się do przodu, zniżając głos do szeptu.

– Muszę wam coś powiedzieć – odezwała się Nikola, a jej ton brzmiał poważnie, przyciągając uwagę dziewczyn. – Zajmując miejsce przy stanowisku, zwróciłam się do kilku osób pytając o powód naszej obecności tutaj, jak doszło do tego i tak dalej. Wszyscy powtarzają to samo. Każdy z nas znalazł się tutaj po badaniu krwi, lecz okoliczności były za każdym razem inne. Jednym z przykładów jest konieczność wykonania takich badań przed pójściem do pracy. Inny przypadek dotyczy tych dwóch kobiet, które na nas patrzą – wskazała dyskretnie palcem w ich kierunku. – Przekonano je, że zostaną gwiazdami, ponieważ przypadły do gustu szefowi agencji modelek. Teraz wydaje im się, że instytucja zmieniła zdanie i chce nas zabrać, lecz to nie jest najbardziej zaskakujące. Mówią, że każda osoba, która stąd odeszła, albo wróciła do domu, albo stała się sławna, aczkolwiek nie mają jak tego sprawdzić, bo, jak same wiecie, nie ma tu radia ani telewizora, więc uwierzą we wszystko, co się im powie.

Viktoria stukała palcami o blat stołu, pokazując na drzwi. Zaległa cisza. Następnie dyskretnie wskazała na kobietę o czarnych włosach. Nieznajoma była chorobliwie blada i sprawiała wrażenie przerażonej. Viktoria szybko napisała palcem na stole: „pójdę od niej”. Airi kiwnęła głową na znak zgody, zaczynając bawić się szklanką z sokiem.

– Skąd wiesz, na co zwracać uwagę, jak się zachować i bronić?

Pytanie Nikoli zaskoczyło Airi, ale postanowiła na nie odpowiedzieć.

– Uwielbiam oglądać filmy kryminalne, czytam bardzo dużo książek, ale jeśli chodzi o samoobronę, to sama nie wiem. Moje ciało reaguje instynktownie. Nigdy nie uczęszczałam na kursy z samoobrony ani sztuki walki – zaśmiała się krótko i upiła łyk soku. – Zresztą wcale nie było mi to potrzebne.

Niedługo potem wróciła Viktoria.

– Tamta dziewczyna – wskazała gestem ręki w kierunku przeciwległego końca sali – to Monika, jest tutaj od około miesiąca. Twierdzi, iż nic szczególnego do tej pory się nie działo, ale na swoje nieszczęście wczorajszej nocy przebudziła się. Usłyszała rozmowę między ochroniarzami, a jeden z nich okazał się tym, którego zraniłaś – spojrzała na Airi. – Planowali, że najpierw się zabawią, a potem zaczną eliminować każdego po kolei, dopóki nie wróci szef. Dowiedziała się także, że głową tej operacji był Tom, z którym rozmawiali przez telefon. Okazało się, że został ukarany przez jednego z najbardziej szanowanych generałów – zrelacjonowała złotowłosa.

Airi poczuła ulgę na wieść, że plany Toma zostały pokrzyżowane, ponieważ mężczyzna został schwytany. Podparła się na dłoni, przeczesując wzrokiem pomieszczenie. Nagle ktoś postukał ją w ramię. Odwróciła się. Ujrzała jasnobrązowe pukle włosów i uśmiechniętą twarz. To był Hektor, a fakt, że po nią przyszedł, oznaczał, że muszą iść na spotkanie z tajemniczym szefem.

– To już czas, moje drogie – powiedział Hektor i nie przedłużając, ruszył się z miejsca, a za nim podążyły dziewczyny. Myślały, że pojadą windą, ale ku ich zaskoczeniu, przy wejściu do windy były schody. Mijane poziomy i korytarze wyglądały tak samo. Na piętrach było osadzone po kilka par drzwi z każdej strony. Takie ułożenie mogło zmylić człowieka bardzo szybko. Różnica pojawiła się dopiero na trzecim piętrze, gdzie była tylko jedna sekcja schodów, po których weszli. Na końcu znajdował się zaślepiony korytarz.

Viktoria szła dość niespokojnie, często oglądając się za siebie. Na ostatnim piętrze Airi zdziwiła się, ponieważ były tam tylko cztery pary drzwi, kolejno opisane. Wrota, do których zmierzali, były duże, jasnobrązowe i wykonane z drewna. Obok nich stały trzy krzesła w tym samym kolorze. „Biuro A” znajdowało się bezpośrednio przy wejściu, dalej było „Biuro B”, a na końcu widoczna była tabliczka, na której widniał napis „Nie wchodzić”. Druga etykieta znajdowała się pod spodem z podpisem „Adam Setan”. Ochroniarz zastukał cztery razy.

– Szefie, przyprowadziłem je jak prosiłeś.

Airi spojrzała niepewnie na ochroniarza, a potem na Nikolę. By jej nie wystraszyć, lekko się uśmiechnęła. Hektor puścił je przodem. Airi pociągnęła delikatnie Nikolę za sobą. Zdziwienie ogarnęło ją natychmiast, gdy zajrzała do środka. Pokój przypominał biuro, choć skromnie urządzone. Na pierwszym planie widniało okno na połowie ściany, obok którego stał duży skórzany fotel oraz masywne biurko z orzechowego drewna. Siedział za nim młody mężczyzna o mlecznobrązowych włosach i złotych oczach. Głos, którym się odezwał w ich stronę, urzekał swoją głębią. Spoglądał na każdą z nich po kolei. Powoli wstał z fotela.

– Wybaczcie, że wezwałem was do siebie, nie czekając aż zjecie. Przepraszam, dlaczego ma pani krew na twarzy? – zapytał, spoglądając na Airi, a potem na mężczyznę z poważną miną.

Przerażony Hektor pochylił głowę i stał, jakby sparaliżowany. Nieznajomy szedł z wielką gracją i lekkością, pomimo tego, jak dobrze był zbudowany.

– Krew? O czym pan mówi? – Stanęła niby ot tak przed Hektorem, dotykając policzka.

Szef okazał się naprawdę oszałamiającym mężczyzną. Im bliżej był, tym wyraźniej było widać, jak dobrze się prezentuje. Jego delikatnie śniada cera opinała wystające kości policzkowe oraz idealnie zarysowaną linię szczęki. Miał około stu osiemdziesięciu pięciu centymetrów wzrostu, przez co Airi musiała podnieść głowę do góry, gdy stanął przed nimi. Przyjrzał się całej czwórce i posłał tajemniczy uśmiech.

– Szefie, czy mógłbym już iść do „Biura B”? Tom jest właśnie przesłuchiwany.

Mężczyzna kiwnął głową na zgodę i podszedł do okna, wyglądając przez nie. Gdy odwrócił się do dziewczyn, miał niezwykle poważną minę.

– Nasz instytut poszukuje… – urwał i zmarszczył brwi, zsuwając je ku środkowi. Wyglądał jakby szukał odpowiedniego słowa. – Istot rodem z fantastyki. Wiem, uważacie, że one nie istnieją, ale prawda jest zupełnie inna.

– Przepraszam, że przerwę panu opowieść, ale po co ta cała szopka z krwią i ściąganiem ich tutaj? – Airi nie bardzo wiedziała, o co chodzi mężczyźnie, to nie miało jakiegokolwiek sensu.