Facefitness. Sekrety odmładzającej gimnastyki twarzy - Atamanova Kateryna - ebook

Facefitness. Sekrety odmładzającej gimnastyki twarzy ebook

Atamanova Kateryna

0,0
49,99 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jak zapewnić sobie ładny owal twarzy, wysokie policzki i rześką cerę na każdym etapie życia? Odkryj facefitness – naturalną, bezpieczną, relaksującą gimnastykę twarzy, która przywraca młodość całemu ciału. Nie potrzebujesz trenera ani sprzętu.

Wystarczą: 10 minut, twoje własne dłonie, trochę techniki i odrobina silnej woli.

Kateryna Atamanova jest profesjonalną trenerką facefitnessu, którą pokochały instagramerki. Obrazowo wyjaśnia, jak twój styl życia wpływa na powstawanie niechcianych zmian. Opracowane przez nią proste ćwiczenia, treningi i automasaże rozpromienią twoją twarz!

Dzięki tej książce:

• zobaczysz, jak znikają zmarszczki mimiczne,

• poradzisz siebie z opadającymi powiekami,

• ujędrnisz cerę,

• zlikwidujesz cienie pod oczami,

• podwójny podbródek stanie się mglistym wspomnieniem.

10 minut dziennie wystarczy, by wyraźną różnicę zobaczyć już po 30 dniach!

„Z mojego doświadczenia wynika, że spięte żwacze i mięśnie skroniowe potrzebują nie tyle rozluźnienia, ile uelastycznienia. Warto więc, by dbanie o elastyczność mięśni w obrębie żuchwy było częścią twojej codziennej rutyny, która powinna zawierać praktyki zarówno rozluźniające, jak i wzmacniające. Niestety, nie da się raz na zawsze pozbyć napięcia w żwaczach i mięśniach skroniowych. Struktury te mocno reagują na stres i tylko regularne ćwiczenia mogą zapewnić im równowagę. Zajrzyj do ostatniego rozdziału, w którym pokazuję, jak wykonać masaż tych mięśni. I pamiętaj – nie rób »dzióbka« w nadziei, że podciągniesz policzki! To nie zadziała, a przy ustach pojawią się nowe zmarszczki”. (fragment książki)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 243

Data ważności licencji: 9/29/2026

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



wstęp

Ludzie od wieków i niezależnie od kultury, w której żyją, podejmują różnorodne działania, by upiększyć swoje ciała i twarze. Bywa, że uciekają się do bardzo krzywdzących praktyk: w Chinach krępowało się stopy dziewcząt, a w Tajlandii kontynuuje tradycję – napędzaną dodatkowo turystyką – zakładania pierścieni na szyje kobiet. Aż do początku XX wieku zamożne Europejki namiętnie stosowały pudry, podkłady oraz inne środki na trądzik i przebarwienia, nie bacząc na to, że preparaty te zawierały toksyczne pierwiastki – rtęć, ołów i arszenik. Współcześnie świadomość konsumentów wydaje się większa, ale uczciwość producentów wciąż pozostawia wiele do życzenia. Badania z ostatnich lat wykazały, że w wielu kosmetykach popularnych marek, w tym tych reklamujących się jako naturalne, znaleźć można metale ciężkie. Rośliny, z których powstają te produkty, zawierają toksyny, bo uprawia się je w pobliżu fabryk i stosuje insektycydy. A więc także dziś – tak jak i sto lat temu – za próby odmładzania się potrafimy zapłacić zdrowiem, które jest przecież podstawą młodości.

Wydaje się, że dzisiaj w kwestii piękna mierzymy się z dwiema wykluczającymi się tendencjami. Pierwszą, która ma wieloletnią tradycję, nazwałabym „pędem do młodości za wszelką cenę”, drugą, dopiero przybierającą na sile – naturalnością, różnorodnością albo body positive. Z jednej strony współczesne społeczeństwo bardziej niż kiedykolwiek wymaga od nas bycia idealnymi, co dodatkowo napędzają media elektroniczne. Powinnyśmy robić karierę, mieć wspaniałą rodzinę, wysportowane ciało i czystą skórę bez zmarszczek. No i pamiętać o regularnym pokazywaniu szczęścia i uśmiechu w serwisach społecznościowych. Z drugiej strony coraz częściej mówi się o samoakceptacji, konieczności wyciszenia, zrezygnowania z wyniszczającej pracy i zerwania toksycznych relacji. Wydawałoby się, że wybór między tymi dwiema postawami jest oczywisty, ale – co zaskakujące – często decydujemy się na to, co dla nas niekorzystne. Boimy się zmian. Sądzimy, że nie jesteśmy warte zachwytu i szczerej przyjaźni, jeżeli nie wyglądamy jak z okładki magazynu, że nie zasługujemy na szacunek, jeżeli nie pracujemy ponad normę, i że samoakceptacja jest ścieżką albo dla leniwych, albo dla odważnych. Pogoń za nieosiągalnym ideałem jest okupiona wiecznym brakiem czasu i nieustannym poczuciem winy.

Kilka dni temu trafiłam na ciekawe ćwiczenie: „Stwórz listę osób, które kochasz, i zobacz, na którym miejscu znajdujesz się ty sama”. Myślę, że każda z nas powinna je wykonać. Kiedy w hierarchii osób, które są dla nas ważne, my same zajmujemy ostatnie miejsce, zaczynamy poświęcać się dla innych i pozwalamy im decydować o naszej wartości. Wystarczająco dobre czujemy się tylko wtedy, gdy wzorowo wykonujemy kolejne zadania. Tymczasem im trudniej nam zaakceptować siebie, tym bardziej jesteśmy uzależnione od aprobaty środowiska. By zasłużyć na pochwałę, zgadzamy się na kolejne wyrzeczenia. Na drugi plan schodzą sen, zdrowe jedzenie, regularne badania, hobby, dbanie o zdrowie psychiczne i wszystko, co sprawia nam przyjemność. Pozwalamy sobie tylko na typowe guilty pleasures, na przykład wynagradzanie się słodyczami lub alkoholem.

Dotyczy to też wyglądu. Staramy się go dostosować do ustalonych przez innych standardów piękna i sprostać cudzym wymaganiom. Zamiast dbać o siebie, chcemy wyglądać na zadbane. Najważniejsze jest zachowanie pozorów, a te prowadzą nas na progi gabinetów medycyny estetycznej, gdzie próbujemy kupić młodość i poczucie spełnienia obowiązku wobec siebie. Wybieramy „młodość dla zabieganych”, bo zależy nam na szybkim wpasowaniu się w ideał zadbanej kobiety sukcesu. Usuwanie oznak starzenia staje się synonimem pielęgnacji, ale z prawdziwym dbaniem o siebie niewiele ma wspólnego. Świadczy raczej o braku akceptacji naturalnych zmian, które przychodzą z wiekiem.

Do pewnego momentu większość z nas traktuje ciało jak coś, co się nam należy. W chwili gdy odmawia ono posłuszeństwa, zaczyna boleć, wyglądać gorzej, czujemy się zdradzone i zaczynamy narzekać na starzenie się. Próbujemy wyznaczyć moment, w którym „wszystko się posypało” – u jednych po trzydziestce, u innych dekadę później. Niestety to nigdy nie jest jedna chwila. Na pierwsze oznaki starzenia pracujemy latami – nie dbając o uzupełnianie zasobów ciała i nie zastanawiając się nad tym, że wszystko ma swój limit.

Moja twarz zaczęła „spływać w dół” tuż przed trzydziestką. Zdesperowana, szukałam pomocy na własną rękę i chciałam natychmiast znów wyglądać młodo. Chociaż wpadałam w panikę, na szczęście nigdy nie zdecydowałam się na coś, czego bym później żałowała – zwyczajnie bałam się powikłań. Do świata facefitnessu weszłam jednak z zupełnie błędną motywacją: wystraszona i zezłoszczona na własną twarz, która zaczęła się starzeć bez mojego pozwolenia. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, czułam się skrzywdzona i nie chciałam przyznać, że sama w tak młodym wieku zapracowałam na drugi podbródek, bruzdy nosowo-wargowe i sińce pod oczami.

Początkowo wśród bezmiaru internetowych treningów twarzy szukałam tego jedynego, magicznego triku. Oglądałam setki nagrań i nie mogłam zrozumieć, dlaczego po jednych ćwiczeniach nie widzę poprawy, po drugich jest jeszcze gorzej, a trzecie działają, ale tylko na chwilę. Dopiero kiedy zagłębiłam się w temat anatomii i biomechaniki ludzkiego ciała, wszystko zaczęło nabierać sensu.

Wtedy też po raz pierwszy zauważyłam, jak mylące są dostępne w sieci informacje na temat szeroko pojętej pielęgnacji i jak łatwo się poddać, zanim przystąpimy do działania. Od czego właściwie zacząć? Co da najlepsze efekty? Które rady są bezpieczne? Nawet pozornie łatwiejsza droga ku naturalności okazuje się ciernista i trudna, kiedy stawiamy na niej pierwsze kroki.

Najgorsze, co można zrobić, to wpaść w panikę. Napędzane strachem przed starzeniem się często przestajemy myśleć racjonalnie. Próbując za wszelką cenę przyspieszyć efekty, popełniamy nieodwracalne błędy. A przecież projekt „zadbaj o siebie” zasługuje na to, by podejść do niego ze spokojem i powagą. Moim zdaniem jego najważniejsze elementy to:

• stworzenie planu aktywności, które pomogą poprawić stan zdrowia i wygląd,

• zorganizowanie czasu tak, by regularnie się im poświęcać,

• wypracowanie motywacji, która pomoże zacząć i nie porzucić ćwiczeń w pół drogi,

•samokontrola,

•pochwały za każde, nawet najmniejsze osiągnięcie.

W większości odmładzających metod pomija się fakt, że twarz nie istnieje niezależnie od ciała, a widoczne na niej oznaki starzenia powstają w wyniku zaburzeń biomechaniki organizmu, a nie działania złowrogiej grawitacji. Często skupiamy się na maskowaniu widocznych defektów, zamiast usuwać ich przyczyny. Mało kto zdaje sobie sprawę, jak ogromny wpływ na nasz wygląd mają codzienne nawyki. Żaden, nawet najdroższy gadżet lub zabieg, a nawet dobrany indywidualnie zestaw ćwiczeń na twarz nie przyniesie pożądanego efektu, jeżeli twoja postawa pozostawia wiele do życzenia, głowa jest wiecznie wysunięta do przodu, większą część dnia spędzasz na siedząco, na co dzień nosisz buty na obcasach oraz przez lata ignorujesz skutki skumulowanego stresu i zmęczenia.

Po przeczytaniu tej książki będziesz wiedzieć, dlaczego twoja twarz się zmieniła. Nie ograniczę się do odpowiedzi w stylu „to wina wieku” lub „taka twoja uroda”. Opowiem ci o przyczynach powstawania niechcianych zmian i o tym, jak mocno wpływają na nie styl życia i złe nawyki. To będzie praktyczny poradnik dbania o siebie. Pokażę, co można zmienić, żeby przywrócić i przedłużyć młodość, jak poprawić swój wygląd i utrzymać efekty bez ryzyka, z którym wiąże się większość zabiegów medycyny estetycznej. Bo na facefitness nigdy nie jest za późno!

Pokochaj siebie i swój organizm!

„Pokochaj siebie” to jedna z najczęściej udzielanych rad, a jednocześnie najtrudniejsza do wdrożenia w życie. Mnie samej wiele czasu zajęło, zanim nauczyłam się tej miłości i akceptacji. Zawsze szukałam ich u innych: starałam się wszystkim podobać, czasami uparcie zabiegałam o aprobatę i ciągle czułam się niewystarczająco lubiana. Większość moich zajęć miała na celu zaspokojenie potrzeb innych. Uczyłam się i jednocześnie pracowałam, żeby rodzice byli ze mnie dumni, ubierałam się i malowałam tak, jak podobało się mojemu chłopakowi, i to jemu zawsze pozwalałam decydować, czym zajmiemy się w weekend. Nie miałam nawet ulubionego dania i zwyczajnie nic o sobie nie wiedziałam!

Wszystko zmienił jeden bardzo trudny rok. Przez konflikt z szefową znienawidziłam swoją pracę, moja ukochana promotorka zmarła na raka, chłopak zaczął mówić o małżeństwie, a mama o kupnie mieszkania i dziecku. Sam plan może nie był zły, ale zdecydowanie nie byłam gotowa na jego realizację. Wtedy po raz pierwszy zadałam sobie pytanie: „A czego ja chcę?”. Nie znałam jeszcze odpowiedzi, ale wiedziałam, że na pewno nie życia zaplanowanego przez innych. Perspektywa braku kontroli przeraziła mnie tak bardzo, że do końca roku zdążyłam zwolnić się z pracy, zakończyć związek i wyjechać do Polski na stypendium naukowe. Dopiero wtedy zaczęłam poznawać siebie.

Jak każda dziewczyna miałam też ogrom kompleksów, dodatkowo napędzanych chorą rywalizacją, którą podejmują między sobą kobiety w moim kraju. W Ukrainie jest nas zdecydowanie więcej niż mężczyzn, co sprawia, że ciążąca na nas presja dotycząca wyglądu i wczesnego zakładania rodziny jest ogromna. Zawsze byłam najniższa w klasie, nosiłam buty na 15-centymetrowym (i wyższym!) obcasie i do dziś przeraża mnie to, że musiałam wyemigrować, żeby zacząć nosić trampki. Długo wstydziłam się swojej skoliozy, krzywych zębów i trądziku i zdecydowanie nie czułam się dobrze we własnym ciele. A jednak mimo problemów z akceptacją siebie… zostałam modelką.

Moim pierwszym fotografem była mama. Koleżanka namówiła mnie, żebym wrzuciła parę swoich portretów jej autorstwa na stronę modelingową – i od tego zaczęła się moja przygoda z pozowaniem. Nie myślałam wtedy, że przekształci się ona w coś poważnego, a jednak po latach sukcesów i porażek w modelingu pracuję dla kilku agencji i… uwielbiam to! Sesje zdjęciowe bardzo pomogły mi zobaczyć siebie w lustrze, poznać swoje ciało i twarz i nauczyć się z nimi współpracować. Dopiero po trzydziestce zaczęłam jednak o nie dbać i skupiać się na ich potrzebach, a nie na swoich wymaganiach.

Dlaczego ci o tym opowiadam? Bo wiem, jak trudno uchwycić różnicę pomiędzy miłością do siebie a egoizmem. Bywa, że najbliższe otoczenie każe ci się wstydzić stawiania granic i innych przejawów troski o siebie. Moi bliscy bardzo przeżywali mój wyjazd, a ja długo czułam się winna, że ich zostawiłam. A jednak nigdy nie pożałowałam decyzji, by szukać własnego szczęścia.

Jeśli boisz się stawiać siebie na pierwszym miejscu, pamiętaj, że osoba, która jest z tobą zawsze i rozumie cię najlepiej, to ty sama. Zacznij więc siebie słuchać i zaufaj sobie. Nikt nie ma obowiązku o ciebie dbać – ty sama musisz to robić. Weź więc sprawy w swoje ręce i… do roboty! Na początek:

• Postaraj się poznać siebie wraz ze swoimi wadami, a następnie zaakceptować je i wybaczyć sobie popełniane wcześniej błędy.

• Chwal siebie za wytrwałość i za to, że poświęcasz sobie czas.

• Polub się z lustrem. Praw sobie komplementy – najlepiej na głos.

• Dbaj o zdrowszą dietę. Ona też potrafi być smaczna, a przygotowanie posiłków – niekoniecznie czasochłonne.

• Wprowadź codzienny rytuał, który pomoże ci się wyciszyć pod koniec dnia.

• Dbaj o sen i balans między pracą a odpoczynkiem.

• Zmiany wprowadzaj powoli, kierując się miłością do własnego ciała. Nie katuj go! Zastanów się, co sprawi, że poczuje się lepiej. Pamiętaj, że dzięki temu będzie też lepiej wyglądało.

Lustereczko, powiedz przecie

Ile czasu dziennie poświęcasz na przyglądanie się swojemu odbiciu? Zapewne robisz to podczas porannej i wieczornej rutyny, gdy zakładasz ubrania lub przez parę minut poprawiasz makijaż i włosy. Ale czy widzisz wtedy siebie? Czy kiedykolwiek dokładnie analizowałaś swoje odbicie? Nie chodzi mi o szukanie niedoskonałości na siłę, ale o wnikliwe przyjrzenie się sobie samej. Warto to zrobić!

Czasami unikamy przyglądania się sobie z tych samych przyczyn, z których w nieskończoność odkładamy wizytę u stomatologa czy okresowe badania. Boimy się złych wyników. Wolimy nie widzieć i nie wiedzieć. Dlatego tak nieprzyjemnie potrafią nas zaskoczyć przypadkowo zrobione zdjęcia, które obnażają nieidealny owal twarzy lub inne wady. A przecież lustro (albo aparat bez filtra) jest naszym przyjacielem i najlepszym narzędziem diagnostycznym.

Na co zwrócić uwagę?

• Nie skupiaj się tylko na twarzy. Zwróć uwagę, czy wciągasz szyję w barki, czy wysuwasz głowę do przodu i czy przechylasz ją na bok.

• Czy jeden bark jest wyżej niż drugi?

• Czy uśmiechając się, podnosisz oba kąciki ust, czy tylko jeden?

• Czy żeby podciągnąć powieki, podnosisz jedną czy obie brwi?

• Czy od dawna masz obrzęki i sińce pod oczami?

Zrób sobie zdjęcie

Takie tylko dla siebie – nie musisz go nikomu pokazywać! Będzie ono twoim punktem odniesienia i pomocą w śledzeniu postępów. Podobnie jak nie zauważamy negatywnych zmian na twarzy nasilających się z czasem, bez dokumentacji możemy przeoczyć pozytywne rezultaty regularnych ćwiczeń. Tymczasem efekt „przed i po” może nas naprawdę zaskoczyć! Fotografia pomoże ci też w analizie ułożenia żuchwy i ogólnej symetrii twarzy oraz w dostrzeżeniu zaburzeń w obrębie dolnej szczęki, zanim staną się groźne dla zdrowia.

Na co zwrócić uwagę?

• Wyobraź sobie, że pozujesz do fotografii paszportowej.

• Ustaw się naprzeciwko aparatu, spójrz w obiektyw. Żeby mieć pewność, że nie skręcasz nieświadomie głowy i nie pozujesz ulubionym profilem, zerknij na swoje uszy. Powinny wyglądać identycznie po obu stronach. Niestety ten trik zadziała tylko przy szczupłej twarzy – okrągła zazwyczaj uniemożliwia zobaczenie odsłoniętych uszu.

• Zwiąż włosy i zdejmij okulary.

• Nie uśmiechaj się i postaraj się rozluźnić twarz.

• Idealnie, jeżeli do zdjęcia zrezygnujesz z makijażu.

• Oświetlenie powinno być jednolite i sztuczne, tak żebyś za jakiś czas mogła dla porównania zrobić identyczną fotografię.

Gadająca głowa

Pracując przez dłuższy czas w trybie home office, wiele z nas musiało się przyzwyczaić do widoku własnej twarzy na ekranie. Warto więc pójść za ciosem i zrobić nagranie do celów diagnostycznych. Usiądź naprzeciwko kamery, włącz ją i opowiedz o swoim dniu. Następnie przeanalizuj swoją mimikę. Krępujesz się? Tym lepiej! Mimowolne ruchy mięśni twarzowych najbardziej uaktywniają się wtedy, kiedy czujemy się niepewnie. Analiza własnej ekspresji pomoże wykryć wiele złych nawyków. Uważam, że bogata mimika, która służy nam do wyrażania emocji i podtrzymywania kontaktu z rozmówcą, to atut. O ile jednak jestem absolutną przeciwniczką oszczędzania sobie uśmiechu ze strachu przed pogłębieniem bruzd nosowo-wargowych, o tyle uważam, że warto wyeliminować nawykowe skurcze mięśni. Pamiętaj, że dzięki prostym trikom możemy odzyskać kontrolę nad mimiką i zyskać świadomość twarzy, podobnie jak uprawiając sport lub taniec, pogłębiamy świadomość ciała.

Na co zwrócić uwagę?

• Czy podnosisz mimowolnie brwi (jedną lub obie)?

• Czy niekontrolowanie ściągasz brwi?

• Czy zaciskasz usta po każdym zdaniu?

• Czy uśmiechasz się jednym kącikiem ust?

• Czy marszczysz nos i podciągasz w górę skrzydła?

Z kamerą u siebie

Ostatnie zadanie diagnostyczne to nagranie swojej twarzy podczas skupiania się na wybranej czynności. Mogą to być praca, czytanie, oglądanie webinaru, który dawno odkładałaś. Najlepiej wybrać coś pochłaniającego uwagę. Ustaw telefon tak, by zarejestrować całą twarz, włącz kamerę i przejdź do swoich obowiązków. Idealnie, jeżeli nagranie będzie tak długie, by udało ci się rozluźnić i zapomnieć o nagrywanym filmiku.

Na co zwrócić uwagę?

• Jak wygląda twoja twarz w stanie spoczynku?

• Czy zaciskasz usta bez powodu?

• Czy marszczysz czoło?

• Czy ściągasz brwi?

• Ile razy w ciągu minuty mrugnęłaś?

To ostatnie jest szczególnie ważne, bo przy długim wpatrywaniu się w ekran lub patrzeniu na przedmiot, z którym pracujemy manualnie, mamy tendencję do rzadszego mrugania. To bardzo niezdrowe, bo może nasilać objawy tzw. suchego oka i pogłębiać zapadanie się gałki ocznej, a przez to być powodem powstawania większych cieni pod oczami.

Przeanalizuj zdjęcia i filmiki, uśmiechnij się i… przechodzimy do działania!

ROZDZIAŁ 1

Piękna postawa – piękna twarz

Wszystko ma swoje przyczyny

Mówiąc o urodzie, chętnie używamy słownictwa z zakresu magii. Mówimy: „metamorfozy”, „transformacje”, „triki”, „sztuczki”, „czary-mary”. Zastanawiamy się, jak „oszukać czas”, odkryć „tajemnice wiecznej młodości”… Te zakorzenione w języku i w naszej świadomości zwroty z powodzeniem wykorzystują producenci kosmetyków, sprzętów do medycyny estetycznej i beauty gadżetów, którzy obiecują bajeczne rezultaty. O ile posiadanie młodego i jędrnego ciała kojarzy się nam z regularnymi ćwiczeniami, dietą i ciągłym ruchem, o tyle źródeł pięknej twarzy upatrujemy w tzw. dobrych genach albo mniej lub bardziej inwazyjnych zabiegach.

Tymczasem ani geny, ani chirurgia plastyczna nie pomogą nam „zamrozić” młodości. Zmarszczki powstają nie tylko w wyniku ruchów mimicznych i zaniku kolagenu, ale także na skutek zmian zachodzących w mięśniach i strukturach kostnych twarzy i całego ciała. Wiele z nich jest skutkiem codziennie powtarzanych złych nawyków. Botoks na kolejną bruzdę, nici liftingujące, liposukcja, plastyka powiek i inne zabiegi w dłuższej perspektywie skutkują obrzękami, coraz mniej sprężystą skórą, a także utratą kolorytu, który musi być od zewnątrz sztucznie podtrzymywany zastrzykami. Żaden z tych sposobów nie sprawdza się na dłuższą metę, a ich stosowanie prędzej czy później przekształci się w wyniszczającą psychicznie walkę z wiatrakami – od samego początku skazaną na niepowodzenie. Wieku nie da się ukrywać w nieskończoność, maskując coraz szybciej pojawiające się objawy starzenia.

Dlatego pierwsze, co musimy zrobić, wchodząc na drogę świadomej pielęgnacji, to zaakceptować fakt, że każda z nas się starzeje. W wieku 80 i więcej lat nie będziemy wyglądać jak trzydziestolatki, bo to po prostu niemożliwe i wbrew naturze. Mimo to do późna możemy się cieszyć piękną postawą, sprawnym, poruszającym się bez bólu ciałem, długą szyją, ładnym owalem twarzy, szeroko otwartymi oczami, uniesionymi policzkami i skórą w świetnej kondycji. Wystarczy zadbać o swoje zdrowie. Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć, bo organizm potrafi zmieniać się i naprawiać w każdym wieku.

Mnie samej zajęło dużo czasu, zanim zrozumiałam, że dbanie o siebie nie składa się z samych wyrzeczeń, ale jest przyjemnością, na którą trzeba sobie pozwolić. Troska o zdrowie i urodę dodaje sił, podnosi komfort życia i poruszania się we własnym ciele. No i zdecydowanie poprawia wygląd! Dlatego pragnę podzielić się tą wiedzą z tobą. Zobaczysz, że nawet małe zmiany w zachowaniu potrafią dać niesamowite efekty. Pomogę ci zrozumieć związki przyczynowo-skutkowe, które zachodzą w twoim organizmie, i spojrzeć na niego jak na całość. Nauczę cię, jak stosować metody zapobiegawcze zamiast eliminacyjnych.

Gotowa? To zaczynamy!

Ciało to całość

To zdumiewające, jak głęboko zakorzenione w nas jest fragmentaryczne postrzeganie własnego ciała. Popularne ostatnimi czasy holistyczne i multidyscyplinarne podejście jeszcze długo będzie musiało czekać na powszechne uznanie, mimo że coraz więcej specjalistów postrzega organizm człowieka jako całość. Współcześni ortodonci, ortopedzi, osteopaci, neurolodzy i fizjoterapeuci częściej szukają odpowiedzi na pytanie „w czym tkwi przyczyna?” niż „jak załagodzić objawy?”. Tymczasem nas, pacjentów, często interesuje tylko to drugie. Chętnie skupiamy się na drobnych mankamentach, które stoją na drodze do wyimaginowanego ideału, i nie zauważamy procesów zachodzących w obrębie całego organizmu. A to właśnie one powodują defekty, które tak bardzo nam przeszkadzają.

Nie pomaga również to, że na pewne części kobiecego ciała od zawsze zwracano szczególną uwagę. By podporządkować się kanonom danej epoki i kultury, kobiety musiały podkreślać niektóre partie, a inne – maskować. W różnych częściach świata królują odmienne ideały piękna, ale zasada wszędzie jest podobna: najczęściej chodzi o uwydatnienie pewnego elementu ciała lub dopasowanie go do określonej normy. Na cenzurowanym są piersi, pośladki, nos, usta, a nawet brwi i rzęsy. To właśnie zmiany w ich obrębie zauważamy w pierwszej kolejności.

Weźmy na przykład asymetrię ust. Gdy wpiszemy ten objaw w wyszukiwarkę, dostaniemy niekończącą się listę ofert wyrównania warg za pomocą wypełniaczy. Jeśli jednak spojrzymy na twarz jako całość, w większości przypadków zorientujemy się, że to nie kształt wargi się zmienił. Być może doszło do przesunięcia żuchwy i/lub przykurczu jednego albo nawet kilku mięśni, które poruszają wargami. Takie zmiany mogą mieć związek z zaburzonym unerwieniem, niewykluczone też, że problem zaczyna się w szyi lub niżej. Każda z tych dolegliwości może się pogłębiać, skutkując bólem i nasiloną asymetrią. Jeżeli zatem patrząc na twarz, będziemy widzieć tylko usta i nie wyćwiczymy nawyku szerszej analizy, nigdy nie dotrzemy do prawdziwych przyczyn i ich nie naprawimy.

Niektóre objawy starzenia się jesteśmy też skłonni zaakceptować łatwiej od innych. Przykład? Chociażby kurze łapki. Wiele osób nie tyle nie zwraca na nie uwagi, ile wręcz uważa je za urocze. Te drobne zmarszczki kojarzą się z pozytywnymi emocjami, śmiechem i wskazują na to, że ich posiadacz jest człowiekiem radosnym i potrafi cieszyć się z życia. Inaczej jest z bruzdami w okolicach ust czy tzw. lwią zmarszczką. Uważamy je za oznaki minionych zmartwień i trudnych przeżyć. Właściwie nikt nie sądzi, że dodają wdzięku. Poprzeczne zmarszczki na czole też odbieramy raczej negatywnie. Większość osób zakłada, że są skutkiem zbyt bogatej mimiki, której efekty trzeba ujarzmić toksyną botulinową.

BOTOKS

in. toksyna botulinowa, botulinotoksyna, jad kiełbasiany – substancja wykorzystywana w medycynie, w tym w medycynie estetycznej, która czasowo rozluźnia i unieruchamia mięśnie.

Niestety często po wstrzyknięciu botoksu problemy dopiero się zaczynają. Może dojść do powstania obrzęków, unieruchomienia sąsiednich mięśni, opadania powiek, a nawet pojawienia się bólu w plecach. Czy są zatem naturalne sposoby na to, by uspokoić czoło? Owszem! Zaraz o nich opowiem.

1 Powięzi i czoło

Cichy bohater – powięź

Jak często unosisz brwi? To częsty nawyk, który dodatkowo utrwala zmarszczki czołowe. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że powstaje on w wyniku zaburzenia mechaniki ciała i jest częścią obszerniejszych deformacji mięśniowo-szkieletowych. Najkrócej mówiąc – czoło jest przedłużeniem pleców. Jak to możliwe? Tajemnica tkwi w powięzi.

Jak już wspomniałam, medycyna całkiem niedawno zaczęła postrzegać ciało jako całość. W jej obrębie zauważono łańcuchy połączonych ze sobą tkanek miękkich, zwane meridianami struktur powięziowo-mięśniowych. Powięź, która dopiero teraz doczekała się wnikliwych badań, przez stulecia była ignorowana, bo traktowaliśmy ją jako przeszkodę w dotarciu do najdrobniejszych elementów organizmu. Wystarczy otworzyć atlas anatomiczny. Nawet w najnowszych wydaniach ciało człowieka jest pokazane jako szkielet, do którego przymocowano mięśnie. Taki obrazek pojawia się w szkolnych podręcznikach oraz w gabinetach lekarzy i zostaje nam w pamięci, kształtując nasze postrzeganie ludzkiego organizmu.

POWIĘŹ

błona zbudowana z tkanki łącznej. Każdy, kto widział surowe mięso, widział też powięź. To te wszechobecne białe błony, które pokrywają mięśnie – mamy je wszyscy. Powięzi łączą nasze tkanki miękkie, czyli na przykład mięśnie, w ruchomą, elastyczną całość.

Jesteśmy przekonani, że każdy mięsień jest oddzielnie przyczepiony do kości i spełnia swoje funkcje niezależnie od innych struktur. Kiedy zaburza się jego czynność – boli. Wciąż mało osób wie, że cichym sprawcą bólu może być przeciążenie lub uraz zupełnie innej partii ciała niż dokuczające miejsce. To dlatego fizjoterapeuta, który proponuje masaż stopy, żeby uśmierzyć ból w szyi, wydaje się nam magikiem i cudotwórcą.

Koncepcja, która na zawsze zmieniła kierunek badań nad czynnościami ruchowymi człowieka, została stworzona przez amerykańskiego naukowca i masażystę Thomasa W. Myersa. To właśnie na podstawie jego książki Taśmy anatomiczne opracowałam swoją metodę odmładzania twarzy i dlatego co jakiś czas będę do niej nawiązywać. Myers odkrył, że tkanki miękkie podtrzymywane za pomocą powięzi tworzą dwanaście taśm anatomicznych. Taśmy te łączą ze sobą trzy podstawowe części konstrukcyjne ciała: stopy, miednicę i głowę, a większość z nich kończy się na szyi lub głowie.

TAŚMY, ŁAŃCUCHY, MERIDIANY ANATOMICZNE

połączenia mięśniowo-powięziowe, z których składa się nasze ciało. Jest ich dwanaście i należą do nich między innymi taśma przednia, tylna i przednia głęboka.

Niezależnie od tego, co dany mięsień robi pojedynczo, jego aktywność wpływa na pozostałe części ciała w obrębie sieci powięziowej. Oznacza to – w skrócie – że wszystko jest powiązane ze wszystkim. To w pewnym sensie zła wiadomość – każda skompensowana nieprawidłowość w ciele prędzej czy później uwidoczni się także na twarzy. Ale są też dobre wieści – mamy ogromne możliwości naprawcze, i to bez igieł i skalpela. Wystarczy, że zrozumiemy logikę procesów zachodzących w naszym ciele i wdrożymy odpowiednie nawyki.

Teraz, gdy znasz już rolę powięzi, wróćmy do czoła. Jedna z taśm – powięziowo-mięśniowa tylna – biegnie przez tylną część ciała, począwszy od palców stóp, skończywszy na brwiach. Oznacza to, że czoło należy do tylnej części ciała i jest składnikiem jednego dużego mięśnia czołowo-potylicznego. Jego brzuśce złączone są czepcem ścięgnistym, który pokrywa górną część naszej czaszki. A zatem pracując nad prostą postawą, możemy wyraźnie poprawić stan naszego czoła.

Taśma powięziowo-mięśniowa przednia głęboka

Taśma powięziowo-mięśniowa powierzchowna przednia

Taśma powięziowo-mięśniowa tylna

Proste plecy – gładkie czoło

Gdy ktoś pyta mnie, od czego zacząć przygodę z ćwiczeniami na twarz, odpowiadam: „od postawy”, czym zaskakuję wiele osób. A mimo to „skieruj czubek głowy w górę i opuść barki” to najlepsza rada, jaką mogę dać każdemu, kto chce poprawić wygląd twarzy. Już wyjaśniam dlaczego.

Zmarszczki na czole, opadające brwi i powieki oraz zanikający owal twarzy są wynikiem zaburzenia balansu w trzech łańcuchach powięziowo-mięśniowych: przednim, tylnym i przednim głębokim. Współczesny tryb życia coraz bardziej przykuwa nas do krzeseł. Miliony ludzi większą część dnia spędzają w pozycji siedzącej, wyciągając głowę do komputera, co utrudnia krążenie w dolnej części ciała i obciąża górną. Stojące stanowiska pracy niestety nie są lepsze. Tak samo prowokują wysuwanie głowy w przód, pochylanie się, unoszenie jednego lub dwóch barków i garbienie się. Mało kto dba o równomierne rozkładanie wagi lub przynajmniej regularne zmiany pozycji miednicy. Najczęściej środek ciężkości przesuwamy na jedną stronę, asymetrycznie obciążając stopę i stawy wybranej kończyny dolnej. Powoduje to szereg kompensacji w całym ciele.

Mało tego. Większość z nas nieustannie schyla się nad telefonem, a po skończonym dniu pracy zasiada do komputera lub telewizora. Nasza postawa coraz bardziej woła o pomstę do nieba, ale do zmiany nawyków najczęściej motywuje nas dopiero ból. Skoro czytasz tę książkę, zapewne chcesz zadbać o wygląd twarzy. To również bardzo dobra motywacja, by pozbyć się złych przyzwyczajeń!

KOMPENSACJE

zmiany zachodzące w organizmie w wyniku utrwalonego nieprawidłowego napięcia mięśniowego. Nasze ciało zawsze dąży do pionu. Łatwiej mu go utrzymywać, jeżeli pilnujemy postawy i równomiernie rozkładamy wagę – na stopach podczas stania i na pośladkach podczas siedzenia. Kiedy zakładamy nogę na nogę, wysuwamy głowę do przodu, nosimy torebkę wciąż na tym samym barku itp., zaburzamy naturalny balans organizmu. Żeby utrzymać pion, ciało musi się dostosować do sytuacji. W tym celu usztywnia jedne mięśnie i rozluźnia drugie, co skutkuje przeprostami w stawach, wadami postawy i asymetriami – w tym na twarzy.

Jak więc na długo zachować młodzieńczo otwarte oczy, gładkie czoło i nienaganny owal twarzy? Zdradzę ci proste triki:

• Głowa musi być przedłużeniem kręgosłupa.

• Skieruj czubek głowy w górę.

• Pozwól brodzie się cofnąć, nawet jeśli uwydatni to drugi podbródek. On się w taki sposób nie zwiększa!

• Opuść barki, trzymaj je jak najdalej od uszu.

• Nie ściągaj na siłę łopatek.

Staraj się zawsze pilnować tej pozycji. Na początku możesz odczuwać dyskomfort, ale nie przejmuj się – to przejściowe. Zachowanie prawidłowej postawy pomoże ci stworzyć warunki do dalszych zmian na lepsze.

2 Szyja i twarz

Troska o zdrową szyję

Szyja nie ma lekko. To ona dostarcza krew i tlen do mózgu oraz wszystkich części twarzy, a także przekazuje sygnały z mózgu do ciała za pośrednictwem nerwów. Jej zdrowie jest kluczowe dla dobrego wyglądu! Tymczasem gdy ciągle się pochylamy, część mięśni, które umożliwiają nam ruchy głową i utrzymują prawidłową postawę, jest stale napięta. Dzieje się tak, żeby nie dopuścić do dalszego opadania głowy. Ona sama waży ponad 5 kilogramów, a kąt wychylenia potrafi kilkakrotnie zwiększyć jej nacisk na kręgosłup. Aby wspomóc szyję, organizm angażuje strefę kapturową (górną część mięśnia czworobocznego grzbietu i mięśnie pochyłe szyi). Barki ciągną ku uszom i mimo naszych starań, by utrzymać je w neutralnej pozycji, raz za razem się podnoszą. Nie ma się zatem co dziwić, że gdy rozluźniamy je dopiero w nocy (i to tylko pod warunkiem, że mamy dobrze dobraną poduszkę!), w szyi stopniowo narasta dyskomfort, utrudnione krążenie sprawia, że coraz częściej boli nas głowa, skóra staje się szara, a my czujemy się zmęczone.

Zapisujemy się do masażysty, żeby rozpracował skamieniały kark, i nie możemy zrozumieć, dlaczego po wizycie dolegliwości tak szybko wracają. Dzieje się tak dlatego, że niemal od razu po zejściu ze stołu do masażu ponownie przyjmujemy charakterystyczną pozycję ciała – wysuwamy głowę. Zapominamy, że żaden, nawet najlepszy masaż, zabieg czy inne techniki manualne nie odmienią naszego życia i nie będą miały takiego wpływu na nasze samopoczucie i wygląd jak codzienne dobre nawyki.

Najczęściej też nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak naprawdę wygląda nasza szyja. Zwłaszcza przy długich włosach łatwo ukryć mankament przed samą sobą i innymi. Przecież to, czego nie widać, nie istnieje, prawda? Nieprawda! Przyjrzenie się problemowi jest pierwszym krokiem do jego rozwiązania. Czas więc na diagnozę stanu szyi!

JAK ZDIAGNOZOWAĆ SZYJĘ?

ZRÓB SOBIE ZDJĘCIE!

To kolejna fotografia, o którą cię poproszę. Tym razem w jej centrum będzie się znajdować szyja. Pokażę ci, jak prawidłowo wykonać takie zdjęcie:

• Zrób koczek na czubku głowy, żeby maksymalnie odsłonić szyję.

• Stań, a następnie usiądź przy lustrze bokiem i przyjrzyj się swojej postawie.

• Przyjmij wygodną pozycję, nie prostuj się specjalnie.

• Zrób dwa ujęcia boczne – w pozycji stojącej i siedzącej.

ANALIZA FOTOGRAFII

Spójrz na zdjęcie zrobione w pozycji stojącej. Czy twoje pięty, stawy biodrowy i barkowy oraz ucho znajdują się w jednej linii? Tak byłoby idealnie, ale rzadko wygląda to w ten sposób. Najczęściej okazuje się, że:

• miednica jest pochylona do przodu,

• plecy są zaokrąglone,

• głowa jest wysunięta w przód,

• całe ciało wygląda jak krzywa wieża.

Na pewno nie spodoba ci się też wygląd tylnej powierzchni szyi, zwłaszcza w pozycji siedzącej. Sprawdź, czy:

• wyciągasz brodę do przodu,

• szyja wygląda na krótką,

• widzisz fałdy skóry na karku,

• zaczyna ci rosnąć mały garb.

Jeśli tak, nie wpadaj w panikę! To, co masz teraz przed oczami, lubię nazywać „efektem firanki”. Kiedy firanka i karnisz są podobnych wymiarów, możemy rozwiesić tkaninę na całej jego długości, a jej powierzchnia będzie zupełnie gładka. Co się stanie, jeżeli skrócimy karnisz? Firanka się pofałduje. To samo się dzieje z naszą skórą. Jej pozorny nadmiar przeważnie nie jest efektem rozciągania, tylko zbierania się w fałdy na zaciśniętych przez dłuższy czas strukturach powięziowo-mięśniowych. Dochodzi do tego nie tylko na szyi, ale i na każdym przykurczonym mięśniu, w tym mięśniach twarzy.

Drugi podbródek

Drugi podbródek niesprawiedliwie kojarzy się z nadwagą, ale mogą go mieć także bardzo smukłe kobiety. Pamiętam, że kiedy linia pod moją brodą stawała się coraz bardziej okrągła, wpadłam w błędne koło. Próbując naciągnąć owal, wysuwałam głowę coraz bardziej do przodu w nadziei, że zwisająca skóra sama jakimś cudem się napnie, a przynajmniej stanie się mniej widoczna. Jak się później okazało, tylko pogarszałam sprawę. Dlaczego?

Mówiąc o naszym ciele, słów „uroda”, „zdrowie” i „balans” możemy używać jako synonimów. Prawie każdy mięsień ma swojego antagonistę: jeden podnosi konkretną partię ciała, drugi ściąga ją w dół; jeden odpowiada za zginanie, drugi za prostowanie. Wyciągając się w górę, sprawiamy, że mięśnie tylnej i przedniej powierzchni szyi wspólnie trzymają naszą głowę. Z kolei wysuwając ją do przodu, nadmiernie obciążamy mięśnie grupy tylnej i osłabiamy te z grupy przedniej. Efekt? Przednia powierzchnia szyi i obszar pod podbródkiem wyglądają coraz gorzej.

Naszyjnik Wenus