Elżbieta II. Ostatnia taka królowa - Marek Rybarczyk - ebook

Elżbieta II. Ostatnia taka królowa ebook

Marek Rybarczyk

4,0

Opis

Kiedy w 1952 roku jako młodziutka kobieta wstępowała na tron, dała umęczonym wojną Brytyjczykom iskierkę nadziei, że znów będą wielkim narodem. I rzeczywiście tak się stało. Tak narodził się mit Elżbiety II, dla której zawsze liczyła się przede wszystkim jej "Firma”, a życiową dewizą stały się słowa: "Nigdy się nie poddawaj!”.

Jak naprawdę wygląda życie królowej i jej monarchii? Co sprawia, że fascynuje nie tylko Brytyjczyków, a jej losy śledzi niemal cały świat? Co przez wszystkie lata jej panowania działo się za kulisami teatru Windsorów? Czym kieruje się w swoich decyzjach ostatnia prawdziwa monarchini Zachodu? Co ją motywuje? Czemu temat abdykacji jest dla niej tak trudny?

Książka Marka Rybarczyka nie tylko odpowiada na pytania, które stawiają sobie obecnie wszyscy Brytyjczycy i wielbiciele monarchii, ale przede wszystkim szkicuje sylwetkę Elżbiety II, jakiej dotąd nie znaliśmy: fanki kryminałów o Herkulesie Poirot, żony, która z żarliwej szczenięcej miłości szybko przeszła do chłodnego małżeństwa z rozsądku, czy matki, która chyba nigdy nie rozumiała własnego dziecka. Autor analizuje jej życiowe wybory, konflikty, popełnione błędy i skrywane dramaty.

To próba pewnego rysopisu psychologicznego i politycznego królowej zmierzająca do ukazania choćby niektórych cech złożonego charakteru Elżbiety II na tle dziejów jej monarchii. To w końcu dążenie do zrozumienia tej postaci, symbolu historycznej ciągłości Zachodu, władczyni, która z żelazną wolą broni monarchii i tradycyjnych wartości.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 386

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (66 ocen)
24
24
14
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
miskeit

Całkiem niezła

Czyta się szybko i przyjemnie, ale strasznie mnie denerwowało, że autor jedną informację potrafi powtórzyć trzy albo cztery razy — i to w identycznej formie. Bardzo męczące.
30
DorotaMagdalena

Z braku laku…

Nic nowego.
00
Dormilon

Dobrze spędzony czas

Bardzo dobra historia dla wszystkich fanów brytyjskiej rodziny królewskiej. Mnóstwo faktów, ocena panowania.
00
Karolinka1988

Dobrze spędzony czas

Biografia królowej Elżbiety II. Niczego nowego o królowej się nie dowiedziałam z tej książki. Zabrakło mi kilku rozdziałów wyjaśniających kilka kwestii. Książka została wydana na początku tego roku. Nie ma więc nic o 70 leciu panowania i jej śmierci.
00
Jaryba

Z braku laku…

Sporo powtarzanych informacji, które z resztą spokojnie znajdzie się w internecie. Nic przełomowego, nic specjalnego.
00

Popularność




Projekt okładki

Tomasz Majewski

Redakcja

Katarzyna Głowińska/Lingventa

Redaktor prowadzący

Barbara Czechowska

Korekta

Lingventa (Barbara Milanowska, Aleksandra Zok-Smoła)

Redakcja techniczna

Andrzej Sobkowski

Skład wersji elektronicznej

Robert Fritzkowski

Wybór zdjęć

Barbara Czechowska

Zdjęcia: Getty Images

Zdjęcie na okładce

Królowa Elżbieta II © Tim Graham Photo Library via Getty Images

© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2022

© for the text by Marek Rybarczyk

ISBN 978-83-287-2182-1

Sport i Turystyka

Wydanie I

Warszawa 2022

– fragment –

Wstęp

Biedna Lilibet. Nie masz nic własnego, nawet prywatnego romansu!

– księżniczka Małgorzata do swojej siostry Elżbiety po tym, jak podczas publicznych wizyt tuż po wojnie fani monarchii chcieli widzieć narzeczonego przyszłej królowej, wykrzykując: Gdzie jest Filip?

To opowieść bardziej o osobie niż o królowej, o człowieku, który – pęknięty i tragiczny – poznał prawdę maksymy: „Pycha kroczy przed klęską”. Elżbieta II. Ostatnia taka królowa to psychologiczna analiza jej postaci, pisana wprost, jakby o kimś niemal znajomym. Rzadko pamiętamy, że jej życie było pasmem wyjątkowych wyzwań, porażek i nieszczęść: samotne dzieciństwo, młodość w „akwarium monarchii”, a potem poświęcenie dla monarchii. O losie Elżbiety przesądziło przejęcie ciężaru korony w wieku zaledwie 25 lat oraz rozczarowanie małżeństwem będącym wynikiem nastoletniej miłości. Niefortunne wychowanie dzieci zasiało ziarna rodzinnych skandali. Sytuację pogorszył diabelski pakt Windsorów z mediami, a potem przybycie na dwór dwóch femme fatale Windsorów – księżnej Diany i Meghan.

Na koniec ostateczna tragedia – gorycz przemijania i samotności. Najlepiej obrazuje ją widok ubranej w żałobną czerń Elżbiety na pogrzebie męża w ławach opactwa westminsterskiego. I ostatnie zdjęcie, z końca kwietnia, w Sandringham: dwa białe kucyki, a w środku siwa jak śnieg, wiekowa, 96-letnia staruszka, stojąca niepewnie, trzymająca się kurczowo końskich uzd.

Czy zatem powinniśmy królowej bardziej współczuć, czy ją podziwiać? A może życie Elżbiety to symbol losu wielu z nas? Może nawet kruszącej się tradycyjnej kultury Europy?

Potajemne kwietniowe spotkanie w Windsorze, niejako na pokaz, Harry’ego i Meghan z unieruchomioną przez wiek Elżbietą oraz demonstracyjna, trwająca zaledwie kwadrans rozmowa pary z księciem Karolem to także zwiastun końca dawnego świata. Czerwcowe obchody platynowej rocznicy Elżbiety mogą nawet się odbyć częściowo bez udziału słabnącej w oczach monarchini…

Tragiczność postaci Elżbiety połączyła w tej próbie biografii w całość wątki moich dawnych prac o tajemnicach Windsorów i królowej. Tak właśnie powstała ta książka, pisana w zasadzie niemal dekadę. Ukazuje się ona, gdy w Londynie właśnie trwają przygotowania do historycznych obchodów 70-lecia panowania Elżbiety i jej 96. urodzin. To moment, gdy kolejny raz warto sobie zadać pytanie: jaka jest królowa i jej monarchia? Co sprawia, że królowa jest takim symbolem i fascynuje nie tylko Brytyjczyków? Nieprzenikniony wyraz twarzy monarchini, który doprowadziła przez kolejne dekady do perfekcji, oraz jej konsekwentne milczenie o sprawach rodzinnych i osobistych przypominają, że te pytania muszą pozostać bez w pełni satysfakcjonujących odpowiedzi.

Książka, która mimo wszystko podejmuje ryzykowną próbę ich uzyskania, to owoc mojego długiego zainteresowania Windsorami, tuzinów nagromadzonych biografii, encyklopedii i filmów dokumentalnych oraz setek przeczytanych artykułów. Zaczęło się od przypadku – zakupu w Londynie w Covent Garden małej książeczki Johanna Hariego, brytyjskiego dziennikarza, który potrafił patrzeć na rodzinę Windsorów bez różowych okularów. Pochłonąłem ją w jedno popołudnie. Nagle dotarło do mnie, że rodzina królewska, cukierkowy obrazek anachronicznego dworu, ma wiele ciekawych wątków dla dziennikarza politycznego BBC. Potem była reporterska wizyta w pałacu księcia Karola i jego nader banalne przemówienie do dziennikarzy z miną Mojżesza Windsorów. Gdzieś po drodze rozmawiałem, rzecz jasna na meczu polo, z otoczonym wielbicielkami Jamesem Whitakerem, słynnym korespondentem dworskim, który jako pierwszy odkrył romans Karola z Dianą i którego to królowa osobiście przegoniła spod zamku Balmoral (klnąc przy tym z konia siarczyście). A jeszcze później był istotny dla mnie wywiad z Robertem Laceyem, najsłynniejszym chyba biografem królowej i konsultantem serialu The Crown. Tak to się zaczęło.

Długie lata uznawałem sprawy monarchii za niegodne porządnego, poważnego dziennikarza. Starannie zasłonięte kotarą kulisy teatru Windsorów zaczęły mnie jednak z czasem znowu przyciągać. Miały swoje duchy bohaterów, złoczyńców i tajemnice zdrad, obsesje, klątwy, katastrofy lotnicze oraz intrygi szpiegowskie, których nie powstydziłby się John le Carré. W mojej profesjonalnej optyce Windsorowie to przede wszystkim fascynujące historie i zaskakujące obrazy, a dla dziennikarza nie ma większej przyjemności niż opowiedzenie o sekretach i tajemnicach, które są faktami, choć wyglądają kompletnie nieprawdopodobnie. Kto na przykład przypuszczałby, że sama Elżbieta II po śmierci Diany, w sierpniu 1997 roku, znając siłę „ludzi w szarych garniturach” (czyli doradców i tajnych służb), zażądała szczegółowego raportu, czy wypadek księżnej w Paryżu nie był zamachem na rozkaz kogoś z tajnych służb brytyjskich.

Widoczne przez szczeliny takie właśnie błyski i szepty, dobiegające gdzieś zza kotary „opery mydlanej” Windsorów, skłoniły mnie do zakupu nowych książek i rozmów z biografami. Royalsi obudzili we mnie ukrytą żyłkę historyka. Nie mogłem się pogodzić z tym, że biuro prasowe pałacu Buckingham nawet w XXI wieku ma taką potęgę, która pozwala niemalże blokować niekorzystne informacje czy afery sprzed ponad pół wieku, że królewskie archiwa są zamknięte dla wielu historyków, że tysiące teczek jest schowanych w działach prohibitów. Zacząłem badać, na ile mogłem, już po powrocie do Warszawy kolejne skandale dynastii. Im dłużej to robiłem, tym więcej trupów wypadało z królewskich szaf. Pisałem o nich w tygodnikach i pierwszych moich książkach o dziejach dynastii.

Ostatnia afera Windsorów byłaby wprost niewyobrażalna jeszcze 20 lat temu. To skandal wokół przyjaźni księcia Andrzeja z pedofilem. Do tego doszła ucieczka z dworu pary Meghan–Harry. Królowa bardzo liczyła na żonę Harry’ego, miała dla niej misję specjalną – chciała, by zdobyła sympatię młodszych Brytyjczyków wszystkich ras i kultur. Od czasu śmierci Diany Elż­bieta rozumie, jak ważny jest PR i umiejętność wczucia się w nastroje poddanych (Meghan wydawała się idealną kandydatką na Dianę 2.0, sama zresztą chciała nią być, ale zadanie okazało się zbyt niewdzięczne). Kulisy ostatnich afer z ich udziałem, choćby wokół wywiadu pary Sussex dla słynnej Oprah, to ciekawy przykład przepoczwarzania się „firmy” i jej aktorów. No i Karol! Od lat siedemdziesiątych, poza dobrze znanym skandalem trójkąta Karol–Diana–Kamila, uwagę Elżbiety II nieustannie zaprząta jej następca na tronie – najstarszy syn, który wprost przebiera nogami do tronu, ale nie jest z pewnością kandydatem ani dobrym, ani popularnym. W panteonie bohaterów „opery mydlanej” Windsorów zafascynowała mnie oczywiście postać królowej, szefowej tysiącletniej „firmy”, symbolu jedności Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, a jednocześnie głównej figury niemal ewangelicznej (w brytyjskim świecie bez religii) opowieści o rodzinie, która miała uosabiać wszelkie cechy wzorcowej familii, by zmienić się w obyczajowy dreszczowiec.

Frapowała mnie gra królowej i jej otoczenia z drapieżnymi brytyjskimi tabloidami, zdumiewało skrywanie przez jej ojca Jerzego VI, a potem przez młodą królową tajemnic wielkiego kalibru, choćby współpracy z nazistami byłego króla Edwarda VIII. Ich ujawnienie groziło po wojnie politycznym trzęsieniem ziemi. Potrzebny był zmysł realpolitik, dbałość o rację stanu i korony, choćby kosztem bezwzględności i lodowatego chłodu. Królowa Elżbieta II jako 25-letnia „dziewczyna z okładki” potrafiła rozkochać Paula McCartneya (trzymał na ścianie jej fotos). W jej osobistym uroku i inteligencji (no i urodzie!) zakochał się wtedy także bardzo leciwy Winston Churchill, pierwszy premier, u którego uczyła się niezbędnych jej elementów politycznego rzemiosła. To wówczas, na początku lat pięćdziesiątych, brytyjskie media pisały o Elżbiecie, że jest królową serc (tak jak czterdzieści lat później o Dianie). W tym samym czasie ta sympatyczna dziewczyna (królową została już w 1952 roku, po śmierci ojca Jerzego VI) zdołała ekspresowo opanować sztukę podejmowania chłodnych i bezwzględnych, ale mądrych decyzji u steru władzy.

Dekadę lub dwie później Elżbieta II odkryła, że nie jest „żywą boginią”. Zaczęto ją krytykować i nabijać się z jej napuszonego tonu. Nad monarchią pojawiły się nowe czarne chmury, coś znacznie gorszego – rosnąca obojętność, szczególnie wśród młodszych Brytyjczyków. To wymusiło pakt królowej z diabłem tabloidów, zarabiających na odzieraniu royalsów z tajemnic i na coraz to nowszych skandalach obyczajowych z udziałem Filipa, męża monarchini, a potem siostry królowej Małgorzaty, Karola i Diany, Williama i Kate, a ostatnio Meghan i Harry’ego (choć ci ostatni nie są bez winy). Długo nie mogłem zrozumieć istoty charakteru królowej. Z czasem puzzle jej osobowości zaczęły się w mojej głowie układać w jedną logiczną całość. Enigmatyczna Elżbieta jawiła się jako największa ofiara monarchii, a zarazem największa jej obrończyni i promotorka. Kluczem do zrozumienia Elżbiety jest – jak już wspominałem – jej dzieciństwo i pierwsze lata małżeństwa. Dlatego obu tym okresom – latom trzydziestym i pięćdziesiątym ubiegłego wieku – poświęcam szczególnie dużo miejsca w tej książce.

Jak to się dzieje, że całą tę królewską menażerię trzyma w ryzach starsza pani z torebką, której najlepszymi przyjaciółmi są psy corgi? Skąd aż taki autorytet królowej, która plecie banały w telewizji w każde Boże Narodzenie? Czym kieruje się w swoich decyzjach ostatnia prawdziwa monarchini Zachodu? Co ją motywuje? Czemu nie chce abdykować i w końcu odpocząć? Dlaczego robi wrażenie osoby żyjącej za szybą w świecie nieosiągalnym dla zwykłych śmiertelników? To tylko niektóre z dziesiątek pytań na temat lekko autystycznej postaci na brytyjskim tronie, przypominającej oboje detektywów, bohaterów powieści kryminalnych Agathy Christie – pannę Marple i Herkulesa Poirot (królowa zaczytuje się nimi po dziś dzień). Nie muszę już chyba ostrzegać, że nie jest to typowa lukrowana biografia królowej, jej istotą jest nie analiza strojów Elżbiety II, szczegółów jej rozkładu dnia i wizyt zagranicznych, tylko próba pewnego rysopisu psychologicznego i politycznego bardzo już dziś sędziwej monarchini. Nie jest to książka pisana na kolanach, choć nigdy bez szacunku dla postaci wielkiego historycznego formatu.

Z drugiej strony moja opowieść o królowej nie przymyka taktownie oczu na brak empatii Elżbiety, jej zepsutą „aparaturę uczuciową”, jak to określił jej biograf Douglas Hurd.

Widać to było jaskrawo choćby w czasie, gdy stłumiła w zarodku miłość swojej siostry Małgorzaty do ukochanego, wysyłając go na banicję w roli attaché do spraw lotnictwa w Brukseli i zakazując parze spotkań. Albo kiedy w 1982 roku, w czasie wojny o Falklandy, odwiedziła żołnierzy w szpitalu i jeden z nich pogratulował jej wnuka, królowa zamiast go pocieszyć, ucięła sucho rozmowę, mówiąc: „Cieszę się, że Wielka Brytania zyskała następcę tronu”. Dla Elżbiety zawsze liczyła się przede wszystkim monarchia. To zaś oznaczało coraz bardziej samotny żywot. Otoczona potakiewiczami i doradcami mówiącymi jej to, co chce usłyszeć, polegała na radach cynicznego momentami męża Filipa. Rodzina zawiodła ją tyle razy, że nabrała sporej nieufności do świata. Jej przyjaciółmi stały się psy i konie, które przynajmniej nie były wobec niej fałszywe. Może także i ta gorzka prawda życiowa zbliża nas jakoś do królowej, bo pojawia się w głowach wielu z nas?

W chwili, gdy kończy 96 lat (urodziła się 21 kwietnia 1926 roku), królową interesuje się niezwykle cały świat, także dlatego, że oto na naszych oczach kończy się mit – królowa coraz gorzej chodzi i właśnie kupiła wózek golfowy za równowartość ćwierci miliona złotych. Jej życiowa dewiza to: „Nigdy się nie poddawaj!”. Pozostaje jej wierna.

Instynktownie obawiamy się, że odejście królowej, a nawet abdykacja (choć to rzecz mało realna z wielu względów) pozbawią nas jakiegoś pewnika w życiu, dostarczając dowodu, że i my jesteśmy coraz starsi i zmierzamy do nieuchronnego końca. Elżbieta II stwarza iluzję stabilności, trwania i długowieczności. Wzmacnia w nas poczucie hierarchii społecznej, porządku w epoce „płynnej nowoczesności”. Ukazuje wreszcie klasy wyższe w roli realizatorów misji noblesse oblige. To bardzo dużo. Chodzi tu też jednak o coś innego. Królowa zapoczątkowała swoistą epokę elżbietańską, dała Brytyjczykom, kupującym produkty na kartki, iskierkę nadziei, że znów będą wielkim narodem. I rzeczywiście tak się stało. Przez parę dekad gospodarka brytyjska (pomimo zapaści lat siedemdziesiątych) rozwijała się tak, że królestwo Elżbiety II stało się w końcu synonimem nie anachronizmu, lecz dynamiki.

Tak narodził się mit Elżbiety II, kontynuatorki sukcesów swojej poprzedniczki Elżbiety I Tudor, za czasów której w XVI wieku rozpoczęła się budowa przyszłego imperium. Kiedy Elżbieta romansowała z Filipem (pod koniec lat czterdziestych XX wieku), mentor „greckiego” księcia Louis Mountbatten ustalał zasady demontażu brytyjskiego panowania nad Indiami. Gdy dekadę później brytyjski premier, jak wszystko na to wskazuje, okłamując królową, uknuł intrygę na Bliskim Wschodzie, było już jasne, że imperium skonało. Tracąc je, jak mówił jeden z amerykańskich polityków, Brytyjczycy nie wypracowali sobie nowej roli. I w tej pozie zastygli, decydując się w końcu na kontrowersyjny brexit. Stali się średniej wielkości państwem boksującym w wyższej wadze (bez wielkich sukcesów). Została im „ostatnia prawdziwa królowa Zachodu”. Jej mit w chwilach kryzysu długo służył za paliwo do utrzymania narodowego optymizmu. To przykład niezwykłej historycznej magii wielkich jednostek!

Andrew Marr, znany prezenter i historyk, niedawno napisał książkę o epoce elżbietańskiej (Elizabethans. How Modern Britain Was Forged [Elżbietanie. Jak zbudowano nowoczesną Wielką Brytanię]), prezentując tuziny wybitnych brytyjskich osobistości ostatnich 70 lat. Rzeczywiście wielu Brytyjczyków wierzy w „Jej epokę”, choć dobiega ona nieuchronnie końca. Następnej takiej królowej nie będzie długo albo wcale (pierwszą, która może założyć koronę, jest malutka Charlotte, córka Kate, ale czy monarchia ma szansę przetrwać jeszcze pół wieku lub dłużej?).

Monarchini może być niemal „domownikiem” większości Brytyjczyków, kimś na tyle spoufalonym, ale także pożądanym, że wielu śni o niej sny, także erotyczne. Mimo tego, że jej głowa figuruje na znaczkach, a rząd jest formalnie jej rządem, mimo że jej rytmem roku żyją media. Wbrew temu królowa jest i pozostanie enigmą – kimś nieznanym, tajemniczym, nie do końca zrozumianym. Jest też wulkanem sprzeczności – potrafi być opiekuńcza dla psów corgi i dorgi (kotów nie znosi!), tryskać humorem w rozmowach z damami dworu, a jednocześnie okazywać bezwzględność wobec siostry i chłód wobec syna Karola. Interesowało mnie odkrycie choćby niektórych właściwości złożonego charakteru Elżbiety II na tle dziejów jej monarchii. Cofam się także w historii do korzeni Windsorów (czyli okresu sprzed 1917 roku) – ich bardziej germańskich poprzedników, Wiktorii i Edwarda VII (choć i sami Windsorowie zawsze świetnie mówili po niemiecku, a Edward VIII śmiał się wręcz z prowincjonalnego, austriackiego akcentu Hitlera!).

Książka ukazuje też, jak historia dworu panującego splątana jest z dziejami społeczeństwa Wielkiej Brytanii. Tylko tak, oglądając królową w różnych kontekstach, można próbować się zbliżyć do zrozumienia jej postaci, symbolu historycznej ciągłości Zachodu, która świadomie nie chce być postacią pospolitą, prześwietloną na wylot przez dziennikarzy i fanów, tak jak jej nieco ekshibicjonistyczny syn Karol. Królowa zatem obowiązkowo zachwyca? Tak, niektórych z pewnością. Mnie nie do końca, przynajmniej nie zawsze, jestem trochę zbuntowanym Gałkiewiczem z Ferdydurke. Nieżyjący od roku mąż Elż­biety Filip mówił, że interesuje ją tylko to, „co je trawę i puszcza bąki”, mając na myśli hodowlę koni i końskie wyścigi, które pochłaniały jego żonę bez reszty przez parę dekad (poza momentami, kiedy jak lwica broniła autorytetu swojej „firmy” i wypełniała skwapliwie obowiązki, jakby obserwował ją z jakiejś chmurki ukochany ojciec Jerzy VI). Naiwni byliby też ci, którzy uznaliby Elżbietę za świetną i ciekawą rozmówczynię (już na początku książki dowiecie się, jak rozmawiać z królową).

Elżbieta ma ponoć nieodłączną cechę klasowej prymuski. Wszystko musi wiedzieć najlepiej, a jej słowo w pałacach jest przecież rozkazem i prawem. Królowa nie jest ani intelektualistką, ani – jak już pisaliśmy – osobą specjalnie ciepłą i empatyczną. Nie potrafiłaby zapewne powiedzieć wiele ciekawego o obrazach ze swojej bezcennej królewskiej kolekcji ani podyskutować o najnowszych filmach i książkach. Jest bardzo bogata, a równocześnie oszczędna, by nie powiedzieć skąpa. To starsza pani, niedoszła wiejska szlachcianka, żyjąca gdzieś obok nas na Marsie, którym jest świat królewskich pałaców i posiadłości brytyjskiego monarchy oraz otaczających je lasów i wzgórz, gdzie można do woli strzelać do jeleni i kuropatw.

Oczywiście Elżbieta może i powinna budzić podziw. Ta niezwykła determinacja i pracowitość monarchini (choć powody tych zalet są dość osobiste i wstydliwe – piszę o tym dużo w tej książce). Ta umiejętność mądrego, zrównoważonego spojrzenia na naród i jego konflikty, którą prezentuje Brytyjczykom od siedmiu dekad, gdy niejeden polityk wygłupił się i skompromitował na oczach milionów. Ta jej wierność państwu i prawu (które teoretycznie jej nie dotyczy jako „źródła prawa”). Wreszcie jej poczucie honoru i dumy…

Kiedy królowa przemawiała na początku pandemii i pocieszała za­mkniętych w domach Brytyjczyków, że „nadejdą lepsze czasy” i „kiedyś się razem spotkamy”, łzę wzruszenia mogły uronić nawet takie cyniczne krokodyle jak autor tej książki. Narody potrzebują ideałów i przywódców, którzy umieją dać im siłę. Taką rolę przez splot okoliczności odgrywa w Wielkiej Brytanii królowa i jej monarchia. Staram się wyjaśnić rolę polityczną monarchii, która często, nie tylko w Polsce, pada ofiarą daleko idących uproszczeń.

Nie brak w mojej książce punktu widzenia republikanów, choćby poglądów genialnego Christophera Hitchensa, który uznawał królową i jej „firmę” za rodzaj brytyjskiego fetyszu. Nie brak jaskrawego widoku królowej w świetle krytyków z lewej, ale i z prawej strony sceny politycznej. Konserwatywny historyk A.N. Wilson pisze o niej szczerze, że dała się zaprzęgnąć do przemysłu rozrywkowego w stylu Hollywood, a nie umiała przez bardzo wiele lat zdobyć się na niezbędne reformy czy choćby bardziej otwarty stosunek do poddanych. Johann Hari, który uznaje królową za ofiarę systemu, ale także cerbera dbającego o odpowiednie działanie monarszej „maszynki do mięsa”, mielącej wraz z kośćmi wszystkich przybyszów za mury zamków i przerabiającej ich na królewskie, bezkształtne parówki (Meghan mogłaby wiele powiedzieć na ten temat).

W końcu monarchia ma wiele zalet, czasem zaskakujących. Ma także jedną wielką podstawową wadę. To rozkoszny być może, ale jednak anachronizm, co by nie mówić o pożytkach płynących z posiadania niezależnej od bieżącej polityki głowy państwa. Nigdy nie zapomnę relacji z incydentu z księciem Karolem i Kamilą – ich limuzyna przez przypadek zaplątała się w demonstrację studentów, którym konserwatywny rząd kazał płacić za studia po niemal dziesięć tysięcy funtów rocznie. Tłum zaczął uderzać w szyby auta. Było o krok od linczu. Jakiś fotograf zrobił zdjęcie przerażonych twarzy Karola i Kamili (znalazło się ono potem na okładce książki The Enchanted Glass Toma Nairna).

Tak z pewnością nie skończy brytyjska monarchia. To, że nie będzie rewolucji, barykad i samosądów, nie znaczy, że Karol, uznawany nawet przez własną matkę za politycznego fajtłapę, nie roztrwoni autorytetu Windsorów. Nadchodzące lata, jeśli Elżbieta usunie się w cień lub odejdzie, będą fascynujące. Może być też tak, że monarchia Karola będzie więdnąć z braku zainteresowania, a nie w wyniku jakichś skandali, np. jego walk z politykami. Sam Karol czuje już nadejście nowej epoki i zapowiada dyskretnie, że przeniesie się do Windsoru, pozostawiając pałac Buckingham jako swego rodzaju mauzoleum dynastii (za wstęp poddani i turyści będą musieli rzecz jasna słono płacić).

Oczywiście królową teoretycznie mógłby zastąpić William (po wstąpieniu na tron Karola i jego abdykacji oraz za zgodą parlamentu). Popularny tandem William i Kate, która ostatnio ma urok księżnej Diany, byłby lepszą parą niż leciwi Karol i Kamila, ale trudno sobie wyobrazić majstrowanie przy zasadach sukcesji. Książę Walii nie zrezygnuje zresztą z tronu na rzecz syna – czekał przecież na koronę całe życie. Kiedy jednak za jakiś czas w pałacu Buckingham nastąpi pokoleniowa zmiana warty, narodzi się zupełnie inna monarchia, zapewne bardziej skandynawska niż brytyjska… Coś się skończy. Niemal na naszych oczach.

Elżbieta II jest i pozostanie w historii tysiącletniej monarchii „ostatnią taką królową”. By ją samą zrozumieć, trzeba by zrozumieć system działania „firmy” i jej ostatni z górą wiek nader burzliwej historii. Trzeba przy tym umiejętnie oddzielać ziarno od plew – bo w części pozycji można przeczytać, że Elżbieta II (i jej bliscy) są jaszczurami, masonami i wyznawcami tajemniczego kultu Izydy albo – co brzmi równie prawdopodobnie – szefostwem mafii handlującej narkotykami.

„Absurdalne fantazje to cena, którą musi płacić instytucja, której przetrwanie jest zależne w dużym stopniu od zachowania tajemnicy” – pisał w swojej książce On Royalty Jeremy Paxman, dziennikarz, który z republikanina stał się wyznawcą sensu istnienia monarchii – brytyjskiego sposobu na stabilizację okrętu państwa i społeczeństwa (podobną drogę w stosunku do monarchii przebył biograf Elżbiety, historyk i prezenter telewizyjny Andrew Marr). Monarchia jest jak magnes, jej siła się nie wyczerpuje.

Zrozumieć czar królowej i wpływ jej „firmy” na królestwo, a zarazem rozwikłać zagadkę jej pokerowej twarzy. Taki był nieskromny cel autora tej książki. Czy udało się go choć w części zrealizować, ocenią już sami czytelnicy.

Marek Rybarczyk

© ROTA/3rd Party – Agents/Getty Images

Charakteru królowej nie rozszyfrował do końca chyba nikt, choć wszyscy starają się rozgryźć jej słynną pokerową minę. Tu nieco zaskoczona Elżbieta II w obiektywie fotografa obsługującego imprezę w odnowionej londyńskiej Albert Hall. Kulisy życia królowej i jej monarchii kryją wiele sekretów.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Sport i Turystyka – MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz