Dobry pies. Kolejne dylematy rozwiązane! - Steve Mann, Martin Roach - ebook

Dobry pies. Kolejne dylematy rozwiązane! ebook

Steve Mann, Martin Roach

4,6

Opis

Wychowanie zwierząt nigdy się nie kończy? Zacznij od siedmiu „składników aktywnych” dobrego wychowania!

Steve Mann, trener i behawiorysta, a także autor bestsellera Dobry piesek! Jak wychować niesfornego szczeniaka, powraca. Tym razem specjalista od wychowania zwierząt udziela wskazówek, jak pracować z dorosłym psem i rozwiązać różne psie dylematy.

Ta książka uczy, jak zadawać trafne pytania, pomaga krok po kroku wpoić psu praktyczne zasady postępowania i omawia różne – prostsze i bardziej zaawansowane – techniki, dzięki którym twoje życie z psem stanie się lepsze.

Na konkretnych przykładach nauczysz się, jak postępować ze swoim dorosłym psem.

Dowiesz się, jak ćwiczyć przywoływanie i chodzenie na luźnej smyczy, zgłębisz tajniki psiej mowy ciała i poznasz ciekawe pomysły na relaks z psem. W książce znajdziesz porady, jak uporać się z kłopotliwymi zjawiskami, takimi jak lęk separacyjny, strach przed fajerwerkami czy agresja wobec obcych. A wszystko w lekkiej atmosferze i przystępnej formie!

To książka dla każdego miłośnika psów, zainteresowanego etycznymi metodami postępowania, które znajdują poparcie w wynikach badań naukowych i zostały sprawdzone przez ponad 100 tysięcy właścicieli psów z całego świata.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 250

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (8 ocen)
6
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
annmkb8
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka napisana w bardzo ciekawy sposób. Każdy problem przedstawiony jest w formie "listu" skierowanego od opiekuna psa do autora, na który on odpowiada. W ten sposób wyjaśnia dogłębnie każde zagadnienie, podaje potencjalne przyczyny oraz sposoby rozwiązania problemu. Bardzo ciekawa i przystępna forma, która pozwala spojrzeć na dane zagadnienie jak najbardziej od strony opiekunów. Steve Mann jest niezwykle pozytywnym człowiekiem, a jego styl pisania jest bardzo przystępny, momentami dowcipny. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Czytałam również poprzednią książkę autora (Dobry piesek - Jak wychować niesfornego szczeniaka) i była naprawdę świetna, dlatego sięgnęłam po kolejną pozycję jego autorstwa. I nie zawiodłam się :) Stwierdzam, że przeczytałabym w ciemno każdą inną, która by wydał. Bardzo polecam!
10
EwelinaSJ

Nie oderwiesz się od lektury

Kolejna lekka książka Steve’a przeprowadzająca przez podstawowe zachowania problemowe. Nie są one oczywiście gwarantem ich rozwiązania i wiele rzeczy jest niedopowiedzianych…ale! To nie książka dla behawiorystów tylko przeciętnego posiadacza psiaka. Jak na taki wyznacznik muszę stwierdzić, że jest to dobra pozycja. Znów pisana lekko i z jajem. Bardzo przyjemna. Uwielbiam manierę tych książek.
00
Alexa12035

Dobrze spędzony czas

Myślę że książka zawiera wiele cennych rad przy uczeniu psa.
00
DzikieNieogary

Nie oderwiesz się od lektury

Gdy dorosnę, to pragnę pisać jak Steve Mann. Te książki to są retrievery wśród kynologicznych lektur, czyli wiadomo - dla mnie totalne przekozaki. Psotne, życzliwe, puszczające oko do czytelnika, pełne energii i aż skrzące się entuzjazmem - właśnie takie są obie książki Steve’a. I właśnie tego potrzebujemy na rynku psich książek. Mann oprowadza po świecie psich problemów, a kieruje się w nim zasadą, że samopoczucie czworonoga ma znacznie większe znaczenie niż jego postępowanie. Dzięki temu od początku, do końca czuje się tu ducha pracy zespołowej z psem. W końcu w drodze do komfortowego życia zależy nam na tym, by iść wspólną ścieżką, co nie? Uczmy się więc jak położyć podwaliny pod wieloletnią, pełną szacunku przyjaźń z drugą empatyczną istotą. Narracyjnie jest to zrobione wspaniale - Steve posługuje się tak nietuzinkowym poczuciem humoru i luźnym piórem, że nie tylko bawiłam się doskonale podczas lektury, ale też będę do niej wracać, bo po prostu pokazała mi jak fajne jest bycie op...
00
Weganka_i_Tajga

Nie oderwiesz się od lektury

Zachwycałam się pierwsza książka autora a tymczasem ta jest jeszcze lepsza. Dużo przykładów z życia, dokładne omówienie ćwiczeń i treningów, które mogą rozwiązać większość typowych psich problemów. Poza niezwykłą empatią do zwierząt Mann zwraca też uwagę na popularne mity i z typowym dla siebie humorem obala je. Wiek, zdrowie, kondycja fizyczna, bezpieczeństwo i zasadność wykonywania sztuczek. Jestem zachwycona i będę polecała książki każdemu bez względu na to ile już lat dzieli życie z psem/psami.
00

Popularność




Dla mojego taty, który wszędzie pojawiał się z głupkowatą piosenką na ustach, i dla mojej mamy, która poradziła mi, żebym się w życiu zajmował tym, co mi daje najwięcej szczęścia.

O autorze

Steve Mann od ponad 30 lat zawodowo zajmuje się szkoleniem psów. Przez ten czas miał okazję pracować z ponad 100 tysiącami psów i ich właścicielami z całego świata. Napisał bestsellerową książkę Dobry piesek i jest prezesem Institute of Modern Dog Trainers, który organizuje szkolenia dla treserów psów i behawiorystów w Wielkiej Brytanii, Australii, Republice Południowej Afryki i Chinach. Często występuje też jako prelegent podczas imprez branżowych na całym świecie, w tym na konferencjach w RPA, na Bliskim Wschodzie i terenie całej Europy. Pracował z wieloma psami, właścicielami i opiekunami zwierząt. Ma doświadczenia związane ze szkoleniem zwierząt domowych, ale również tropiących czy pracujących w ochronie. Do grona jego klientów należy wiele znanych osobistości, a ona sam wielokrotnie występował w telewizji, radiu i innych środkach przekazu, promując pozytywne podejście do szkolenia psów. Mieszka w Hertfordshire z rodziną, licznymi psami ze schroniska, końmi, kurami i gęsią imieniem Gandalf.

Wprowadzenie

Serdeczne dzięki za podjęcie decyzji, by sięgnąć po tę książkę. Domyślam się, że też masz bzika na punkcie psów!

Bardzo się cieszę na myśl o tym, że znajdziesz w tej książce odpowiedzi na wiele pytań dotyczących tresury. Życie z psem może być wspaniałym doświadczeniem, które nas wzbogaca. Może być jednak również bardzo uciążliwe. Dlatego postawiłem sobie za cel zaproponować ćwiczenia i rozwiązania, które powinny ułatwić obu stronom tę relację.

Całe życie poświęciłem szkoleniu psów, założyłem też Institute of Modern Dog Trainers, stowarzyszenie i organizację edukacyjną dla trenerów i behawiorystów z całego świata – i dlatego miałem już okazję odpowiadać na BARDZO DUŻO pytań na temat psów. Wiele z nich się powtarza, postanowiłem więc zebrać je dla czytelników. Mam zatem nadzieję, że znajdziesz tu jak najwięcej interesujących treści. Zrezygnowałem z udzielania odpowiedzi na najprostsze pytania, pominąłem też kwestie najbardziej specyficzne (jeśli jednak przeczyta to pani Jenkins z Poole, specjalnie z myślą o niej napiszę, że psom POD ŻADNYM POZOREM nie należy zakładać wrotek!).

Książka została podzielona na cztery części:

Ważne umiejętności, które należy ćwiczyć z psem.Problematyczne zachowania. Co można na nie zaradzić?Ćwiczenia poprawiające jakość życia.Wiedza o psach, wiedza o tresurze.

Mam bzika nie tylko na punkcie psów, ale również na punkcie ich szkolenia. Dla mnie ważne jest więc nie tylko to, żeby wyjaśnić, co i jak należy robić, ale również po co. Dokładam starań, by wytłumaczyć, po co kształtować i doskonalić daną umiejętność, a także dlaczego uczyć jej w ten konkretny sposób. Prawdopodobieństwo wykorzystania pewnego rodzaju umiejętności w praktyce rośnie, gdy się zna cel – gdy potrafi się wskazać wynikającą z tego „korzyść”.

Gdy próbuję kogoś czegoś nauczyć, zawsze wyobrażam sobie, że ten ktoś mógłby mnie zapytać: No tak, ale co ja właściwie będę z tego mieć? Wydaje mi się, że to całkiem uzasadnione pytanie. Gdy zatem oczekujesz od psa pewnego konkretnego zachowania, wyobraź sobie, że on także zadaje sobie to pytanie!

Listy zawarte w tej książce należy czytać w zaproponowanym porządku (przerzucanie kartek surowo wzbronione!), ponieważ ułożyłem ćwiczenia w taki sposób, że na etapie nauki kolejnych umiejętności korzysta się już z tych opanowanych.

Należy też pamiętać, że praca z psem nigdy się nie kończy. Z mojego doświadczenia wynika, że poziom zaangażowania w szkolenie – i to dotyczy zarówno człowieka, jak i psa – cały czas się zmienia albo na plus, albo na minus. Każdy sam musi zdecydować, jak to będzie w jego przypadku.

Zawodowo zajmuję się tresurą psów, a prowadzenie szkoleń to moja pasja. Tę książkę napisałem jednak z miłości do moich własnych zwierzaków. Przedstawiam tu metody, które stosuję w pracy zawodowej z ludźmi i psami, a także osobiste spostrzeżenia – dzięki nim moje życie z ukochanymi czworonogami stało się lepsze. Przede wszystkim o tym chciałbym tu opowiedzieć – żeby życie innych psów i ich właścicieli również stało się lepsze.

Usiądź więc wygodnie i zanurz się w lekturze. Rób notatki, wyciągaj wnioski i obmyślaj najbliższe plany. Spróbuj spojrzeć na świat z perspektywy psa, a potem weźcie się do roboty. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić, a przede wszystkim – że się zaprzyjaźnicie.

Steve Mann

Składniki aktywne

Ten jest duży, tamten mały. Ten krzykliwy, ten milczący. Kształtów i rozmiarów jest bez liku… a to tylko w kategorii „właściciele”. Jeśli dorzucić do tego jeszcze różnorodność samych psów – które mają przecież odmienne osobowości i charaktery, upodobania i preferencje – od razu stanie się jasne, że nie ma takiego podejścia do szkolenia czworonogów, które przypadłoby do gustu każdemu.

Przygotowując się do szkolenia psa, trzeba rozważyć różne scenariusze. Sam w swojej karierze miałem okazję zakopywać się w śniegu i godzinami tak tkwić w nadziei na to, że może jakieś psy ratownicze w końcu mnie odnajdą; zdarzyło mi się też szkolić w RPA pit bulle ze schroniska; prowadziłem zajęcia dla szczeniaków w Australii i szkoliłem psy tropiące na Bliskim Wschodzie; pomagałem tysiącom właścicieli psów z Anglii i Irlandii dogadać się z domowymi czworonogami, z których każdy miał jakieś swoje problemy.

Zawsze chodzi więc o to, aby wypracować rozwiązanie dopasowane do konkretnego psa i konkretnych okoliczności. W ten sposób, zamiast szukać rozwiązań uniwersalnych, każdy może skupić się na tym, co ja zbiorczo ujmuję w haśle:

SIEDEM SKŁADNIKÓW AKTYWNYCH

Do tych siedmiu wskaźników będziemy konsekwentnie w tej książce wracać. Warto je poznać i stosować do kształtowania zachowań, które chciałoby się widywać częściej lub też rzadziej. To najprostszy przepis na szczęśliwe życie ze swoim psem.

Pierwszy składnik aktywny: pozytywne wzmocnienie

Pozytywne wzmocnienie to taki skutek zachowania, który zwiększa prawdopodobieństwo, że dane zachowanie pojawi się ponownie w przyszłości. Ujmując rzecz najogólniej, można powiedzieć, że jeśli się chce, aby pies coś zrobił, należy mu za to dobrze zapłacić.

Drugi składnik aktywny: wzajemnie wykluczające się zachowania

Ogólnie nie zajmuję się wpajaniem psom wiedzy o tym, czego mają nie robić. Zajmuję się wzmacnianiem zachowań pożądanych.

Z zachowaniami wzajemnie się wykluczającymi mamy do czynienia wtedy, gdy pies nie jest fizycznie w stanie robić dwóch rzeczy jednocześnie. Klasycznym przykładem może być skakanie na właściciela przy powitaniu. Aby takiego zachowania uniknąć, będziemy mocno naciskać na to, aby pies witał nas na siedząco. Pies zwyczajnie nie jest w stanie podskakiwać, gdy jego zad spoczywa na ziemi.

Trzeci składnik aktywny: skojarzenia

Emocje przeżywane przez psa są znacznie istotniejsze niż jego zachowania.

Prawdopodobnie trudno to zrozumieć komuś, kto właśnie kurczowo trzyma się latarni, żeby jego pies nie rzucił się z zębami na swojego „kolegę”. Warto jednak mieć świadomość, że takie niepożądane zachowanie może występować dlatego, że obecność innych psów źle się naszemu czworonogowi kojarzy. Zmiana tych skojarzeń przełoży się na zmianę reakcji emocjonalnych, a tym samym również behawioralnych. Spróbujmy więc nauczyć psa, aby czuł się dobrze w towarzystwie innych psów. Komu uda się przyswoić sobie w stopniu zadowalającym wiedzę na temat wszystkich składników aktywnych, ten być może będzie w stanie przygotować psa na kontakt z listonoszem, dziećmi, a nawet i kotami!

Czwarty składnik aktywny: kontrola i zarządzanie

Pierwsza zasada każdego programu szkoleniowego głosi, że do niepożądanych zachowań nie należy dopuszczać i nie należy ich wzmacniać. Właśnie dlatego tak ważne są kontrola i zarządzanie.

Nie ma sensu próbować swoich sił w biegu, dopóki dobrze nie opanuje się umiejętności chodzenia – i tak samo nie należy wzmacniać w psie niepożądanych zachowań. Jeśli się wzywa psa, a on nie przychodzi, nie należy wzmacniać takiej postawy poprzez proponowanie mu zabawy z innymi psami. W takim przypadku kontrola i zarządzanie mogłyby polegać na tym, że mocuje się do szelek długą smycz, która pozwala utrzymać kontakt z czworonogiem.

Jeśli zachowanie psa, który skacze na gości, może zostać wzmocnione pieszczotami przez „niewyszkolonego” przybysza, w imię kontroli i zarządzania warto przed otwarciem drzwi zamknąć pupila w kuchni.

Rzetelna tresura daje efekty dopiero po upływie pewnego czasu, natomiast kontrola i zarządzanie działają błyskawicznie. Narzędzi tego typu bynajmniej nie należy postrzegać jako próby unikania problemów. To raczej sposób na zapobieganie ich wystąpieniu.

Piąty składnik aktywny: komendy

Komendy to sygnały, które wywołują u psa takie czy inne zachowanie.

Komenda STOP powinna skłonić psa do „zatrzymania się bez względu na okoliczności” (jeśli został wyszkolony zgodnie z założeniami tej książki).Komenda DO MNIE spowoduje, że pies „przybiegnie w podskokach” (jeśli został wyszkolony zgodnie z założeniami tej książki).Komenda DING-DONG, czyli dzwonek przy drzwiach wejściowych, wywoła reakcję typu „O rany! Pali się! Pali się! Dramat! Morderca!” (tak zareaguje pies, który nie został wyszkolony zgodnie z założeniami tej książki).

Szósty składnik aktywny: 3D

Niektóre psy reagują na wołanie z pięćdziesięciu metrów, inne tylko z pięciu. Niektóre psy będą spokojnie patrzeć, jak małe dziecko je lody, inne wysiedzą w miejscu tylko pod warunkiem, że cały czas się ich pilnuje.

Naszym celem będzie tak wyszkolić psa, aby podejmował wiele różnych zachowań na komendę. Najpierw wyznaczymy poprzeczkę bardzo nisko, żeby pies mógł spełnić oczekiwania i zasłużyć sobie na pozytywne wzmocnienie.

Wtedy można zacząć podnosić poprzeczkę, stosując w tym celu metodę 3D.

Dystans, czyli działanie na odległość

Jeśli pies wykonuje pięknie „awaryjne zatrzymanie” w odległości do dziesięciu metrów, warto nieco się cofnąć i sprawdzić, czy uda się z dwudziestu metrów. Udało się? No to teraz z trzydziestu metrów.

Długość, czyli czas trwania

Pies może szybko zareagować na komendę „leżeć”, ale wytrzymywać w tej pozie tylko przez chwilę. Warto więc wydłużać czas przebywania w tej pozycji najpierw do pięciu, a potem do dziesięciu sekund.

Dystraktory, czyli rozpraszacze

Pies może pięknie siadać na komendę. Gdy już to opanuje, warto polecić mu wytrwać w tej pozycji niezależnie od tego, czy my w tym czasie będziemy podskakiwać, wiązać buty albo w dowolny inny sposób rozpraszać jego uwagę. (Może ktoś ma w domu puzon?).

O metodzie 3D będziemy wspominać przy omawianiu konkretnych metod, na wstępie chciałbym zastrzec tylko jedno: poprzeczki nie należy podnosić przy każdej próbie. Absolutnie nie ma sensu tak mocno stresować ani siebie, ani psa. Nawet od Usaina Bolta nikt nie oczekuje, że będzie bił osobisty rekord przy każdym biegu.

Siódmy składnik aktywny: utrwalanie

Każdego psa można nauczyć, aby reagował na przywoływanie, gdy jest akurat w przydomowym ogrodzie. Tak samo łatwo będzie go nauczyć, aby siadał pod lodówką. Czy jednak ten sam efekt uda się osiągnąć w parku albo u weterynarza? Aby szkolenie przynosiło najlepsze możliwe skutki, warto najpierw przećwiczyć daną umiejętność w jednym miejscu, a następnie utrwalić wypracowane zachowania poprzez ich wzmacnianie w coraz to nowych okolicznościach – miejscach, porach i warunkach pogodowych.

Siedem powyższych składników aktywnych można traktować jako element przybornika, z którego można dobierać sobie narzędzia wspierające szkolenie czy rozwiązywanie problemów z zachowaniem. Ta książka przybliża je na tyle, aby w razie potrzeby można było na różne sposoby albo wywołać pożądane zachowanie, albo skłonić psa do zmiany zachowania.

Na kartach tej książki zostały opisane przepisy, w których pojawiają się to te, to inne składniki aktywne. Nie zawsze będziemy korzystać ze wszystkich, ale warto je rozumieć i znać, bo dzięki temu można szkolić psa jednocześnie w sposób skuteczny i życzliwy – tak aby on nas za to jeszcze bardziej pokochał.

Część pierwsza

Ważne ćwiczenia, które trzeba wykonywać z psem

W poważnej książce o tresurze psów takiego nagłówka po prostu nie może zabraknąć, choć zaprezentowane tu ćwiczenia bynajmniej do typowych nie należą. Mianowicie, chciałbym omówić tu ćwiczenia, które istotnie ułatwią każdemu życie z psem, a jednocześnie usprawnią wykonywanie wszystkich innych – lub wręcz zwolnią nas z konieczności ich wykonywania.

Przede wszystkim warto znać mowę ciała psa, bo to bardzo wiele zmienia. Od tego więc zaczniemy. Potem zajmiemy się absolutnie podstawową kwestią, jaką jest skupianie na sobie uwagi psa. Następnie przejdziemy do ważnych w codziennym życiu umiejętności reagowania na komendy „leżeć” i „do mnie” oraz chodzenia na luźnej smyczy. Na koniec omówimy ćwiczenia nieco bardziej skomplikowane, choć również przydatne, bo pozwalające nakłonić psa, aby położył nam głowę na dłoni, pozwolił się złapać na obrożę i reagował na imię. Wisienką na torcie będzie zaś awaryjne zatrzymanie.

Każde z tych ćwiczeń wpisuje się w pewien naturalny schemat, w ramach którego z poziomu podstawowego wchodzi się na kolejne szczeble umiejętności. Ćwiczeń z kategorii „zaawansowane” nie należy jednak wykonywać zbyt pochopnie.

W wielu przypadkach ćwiczenia „zaawansowane” to w istocie bardzo sprawnie wykonane ćwiczenia „podstawowe”.

Mowa ciała

Cześć, Steve!

Wkrótce pojawi się u nas w domu bokserka ze schroniska imieniem Ringo (to długa historia). Schronisko informuje, że ona się dobrze dogaduje z innymi psami, ale ja się martwię, że może mieć trudności, jeśli pozwolę jej bawić się z psami w naszym okolicznym parku. Podobno inne psy czasem dokuczają bokserom. Czego powinnam się wystrzegać, żeby uniknąć kłopotów?

Lydia

Cześć, Lydia!

Aby nasze życie z psem było doświadczeniem radosnym i możliwie bezstresowym, niewątpliwie warto opanować psią mowę ciała. Inne psy rzeczywiście mają niekiedy trudności z odczytywaniem mowy ciała bokserów – a to z racji ich „bojowej” sylwetki. Wystarczy rzut oka na wysuniętą ku przodowi dolną szczękę, jakby zmarszczone brwi i szeroką, za to spłaszczoną klatkę piersiową, żeby sobie wyobrazić, jak mogą zareagować inne psy, gdy na ich terytorium pojawi się nieznany bokser. Niektóre mogą potraktować go tak, jak stali bywalcy baru kogoś, kto wkracza buńczucznie do lokalu w bezrękawniku w kolorach flagi i nieznoszącym sprzeciwu głosem dopytuje: „To kto tu jest kto?!”. Warto też pamiętać, że dawniej wiele bokserów miało kopiowane ogony* przez to nie mogły wyrażać swojego życzliwego nastawienia tak skutecznie jak inne psy. To wszystko powoduje, że bokserom czasami bywa szczególnie trudno nawiązywać nowe znajomości.

Dobra wiadomość jest taka, że mam fioła na punkcie psiej mowy ciała. Poświęciłem wiele lat i sporo podróżowałem, żeby dobrze ją poznać. Obserwowałem niezliczone domowe psy, z którymi pracowałem, przyglądałem się czworonogom żyjącym na ulicach Peru, miejskim psom z Johannesburga i tym plażowym z Portugalii. Miałem też okazję poznać bliżej zachowania psów mieszkających na pustyni w Bahrajnie. Moje wnioski opieram na spostrzeżeniach dotyczących psów z najróżniejszych zakątków świata.

My, małpy, potrafimy ukrywać nasze prawdziwe emocje za słowami, osobistymi deklaracjami, sarkastycznymi uwagami czy brawurowymi wyczynami. Psy niczego nie ukrywają – i za to je uwielbiam. Naszym obowiązkiem jako właścicieli psów jest ich przez cały czas słuchać i reagować stosownie do tego, co nam akurat komunikują. Komunikacja odbywa się nie wtedy, gdy ktoś „mówi”, lecz wtedy, gdy zaczyna słuchać. Pocieszać się można informacją ze schroniska, że Ringo dobrze się dogaduje z innymi psami. Polecam zatem próbować w uprzejmy i przyjazny sposób nawiązywać znajomości z pewnymi siebie i życzliwie usposobionymi psami, aby z czasem doskonalić się w umiejętności odczytywania wysyłanych przez nie sygnałów.

Komunikacja między psami

O wzajemnym stosunku dwóch psów można dużo powiedzieć, jeszcze zanim zaczną się ze sobą bawić.

Do sygnałów świadczących o życzliwym nastawieniu i dobrych intencjach zalicza się zbliżanie się po lekkim łuku, nie zaś po linii prostej. Ludzie mają tak samo. Gdy spodziewają się życzliwej interakcji, plecy mają rozluźnione – może nie aż na tyle, żeby rozpłynąć się po podłodze, ale z całą pewnością w stopniu umożliwiającym swobodne poruszanie biodrami. Dlatego gdy jesteśmy do kogoś nastawieni życzliwie, podchodzimy do niego jakby po lekkim łuku. W momencie nawiązania kontaktu obracamy się, wyciągając ramię w uścisku. Przechylamy przy tym głowę lekko na bok. Nogi mamy ustawione w pozycji „za dziesięć druga”, kolana lekko ugięte, mięśnie ramion i szyi nie są napięte. Ludzie sobie życzliwi witają się ze sobą na luzie. Tylko kosmici ściskają dłonie w pozycji na wprost, ze ściągniętymi ramionami i wyprostowanym jak struna kręgosłupem (à la Donald Trump).

To zatem niewątpliwie dobry znak, jeśli pies podchodzi do drugiego psa po łuku. Ostrożność należy zaś zachować wtedy, gdy rzecz ma się inaczej. Naszą uwagę zwrócić powinny w szczególności:

intensywny kontakt wzrokowy, podczas którego psy wpatrują się nawzajem w oczy przez co najmniej dwie sekundy i nie mrugają,wyprostowany i napięty jak struna grzbiet,mocno zaciśnięte szczęki,szybkie tempo i prosta linia zbliżania się do siebie.

To sygnały ostrzegawcze, które często wskazują na wzajemną niechęć.

Dwa psy, które odnoszą się do siebie życzliwie, rozpoczynają kontakt od obwąchania sobie okolicy zadu. Gdy pochodzą do siebie po łuku, łatwo jest im do tego przystąpić. Wniosek z tego taki, że w przypadku psów przyjaźniejsza atmosfera towarzyszy spotkaniom twarzą w zad niż twarzą w twarz. My ściskamy sobie dłonie, psy obwąchują sobie zady. Może to jeden z tych drobiazgów, za które powinniśmy być wdzięczni losowi?

Zaraz potem lekko się cofają i ustawiają pysk w pysk, a potem jeden z nich może lekko zarzucić głową, jak to czasem czynią goście za plecami gospodarza, gdy chcą się ulotnić z imprezy. Ten gest to propozycja: „Goń mnie!”, po której często jeden z psów wykonuje „ukłon”, to znaczy opuszcza „groźny” przód, a do góry wystawia przyjazny tył. Jeśli zaczepka zostanie pozytywnie przyjęta, psy zaczynają się za sobą uganiać, często mocno wyciągając przy tym łapy do przodu. Taki sposób biegania ma niezbyt wiele sensu, jeśli chodzi o wykorzystanie energii, a obaj uczestnicy zabawy wyglądają jak owce dokazujące na łące. Unoszą wysoko w górę zarówno przody, jak i tyły swoich ciał. To całkowite przeciwieństwo spiętego i wypłaszczonego kręgosłupa, który można zaobserwować u czujnych psów przygotowujących się do ataku, starających się zlać z linią horyzontu. Im więcej „łuczków” można dostrzec w psich ruchach, tym bardziej jednoznacznie świadczy to o pozytywnych intencjach uczestników zabawy. To ogólnie dobre wieści.

Gdy już zabawa trwa, warto obserwować pyski jej uczestników. Pozytywnym sygnałem jest rozluźnienie mięśni w tej okolicy. To dobrze, jeśli widać dolne zęby. Świadczy to o tym, że pies jest odprężony – że nie myśli w tej chwili ani o walce, ani o polowaniu.

Wspólnie biegające psy ustawiają się czasem równolegle do siebie, tak jakby na sobie polegały. Pędzą ramię w ramię i szturchają się zadami, co sugeruje zażyłość. Z ewolucyjnego punktu widzenia zabawa służy do tego, aby doskonalić umiejętności kluczowe dla sprawnego rozmnażania się, unikania zagrożeń, polowania, walki czy zabijania. To wszystko dość trudne zadania, dlatego takie sygnały jak mocno wyciągnięte w biegu kończyny, ukłony czy szturchanie się zadami odgrywają w tym wszystkim bardzo ważną rolę – to komunikat, który mówi drugiej stronie: „Ja tak tylko na żarty”.

Niezależnie od wieku, rasy, płci, rozmiaru czy stanu zdrowia uczestnicy zabawy powinni w trakcie jej trwania zamieniać się rolami. Najpierw goni jeden, ale mniej więcej po minucie role się odwracają – i teraz ten pies, który wcześniej dominował, kładzie się na plecach, aby przekazać pałeczkę partnerowi. Tak to powinno wyglądać, nawet jeśli bawią się ze sobą chihuahua ze staffikiem (jak to często ma miejsce u mnie w domu). Większy pies sam się musi przy tym kontrolować, aby w zabawie nie zabrakło równowagi. W praktyce to oznacza, że czasem musi zasymulować upadek, żeby mniejszy partner był w stanie cokolwiek ugrać. Musi dać się ugryźć i przyjąć na klatę: „No i kto jest teraz górą?”.

Gdy jeden z psów leży, a drugi nad nim góruje, ten pozornie dominujący nie może faktycznie dociskać swojego partnera. Między dwoma uczestnikami zabawy powinien pozostać prześwit. Pies znajdujący się na plecach musi mieć pewność, że jeśli zechce wstać, będzie mógł to zrobić względnie bez przeszkód.

Odgłosy towarzyszące zabawie powinny przypominać udawane warczenie znane z kreskówek, coś w stylu raaar, raaar, raaar. Piskliwe lub gardłowe, rwane dźwięki mogą świadczyć o narastającej frustracji i o tym, że zabawa wymyka się spod kontroli. Tak samo jak podczas siłowanki z kuzynostwem – oczywiściej tej z czasów dzieciństwa, bo gdybyście teraz zaczęli się tak bawić, to mogłoby dziwnie wyglądać – zdarza się, że ktoś rzuci: „Arrrgh, złaź ze mnie!”, ale się uśmiecha i próbuje samodzielnie się wyrwać z uścisku, a tymczasem partner nieoczekiwanie wbija mu kolano w biceps i zaczyna nieprzyjemnie prychać. W tym momencie ten ktoś na dole może się zaniepokoić i głośniej, a jednocześnie tonem bardziej rwanym i piskliwym zażądać: „Złaź! Złaź ze mnie! Złaź! No już!”. Tak samo jest z psami. Może nie licząc tego prychania. One się nie zachowują jak dzikie zwierzęta.

Proces przechodzenia od „życzliwej zabawy” do „jednoznacznego konfliktu” można by opisać za pomocą dziesięciostopniowej skali. Pierwszy poziom to obwąchiwanie zadów, a dziesiąty to walka. Ukłon to być może poziom drugi, potem znajdzie się miejsce dla pościgu, który potencjalnie sięga aż poziomu czwartego. Na poziomie piątym mamy podgryzanie się i „ściąganie” nawzajem na ziemię. Gdy pojawiają się zjawiska charakterystyczne dla poziomu siódmego czy ósmego, zabawie koniecznie powinny towarzyszyć regularna zmiana ról i przerwy na odpoczynek – takie wspólnie zarządzane przerwy, podczas których obaj uczestnicy aktywności udają, że oto nagle wyczuli jakiś niesamowicie intrygujący zapach (którego przez ostatnie dziesięć minut nie było!) lub muszą na chwilę udać się na stronę.

Na poziomie siódmym i ósmym działają bezpieczniki, dzięki którym zabawa nie przeradza się w konflikt. W rezultacie poziom energii przypomina nieco strumień fontanny, który stopniowo unosi się ku górze, aby w pewnym momencie opaść. Przerwa skutkuje spadkiem napięcia i umożliwia powrót do zabawy. Ukłon – i możemy rozpoczynać rundę drugą, znów na niższym, bezpieczniejszym poziomie. Doświadczone i ułożone psy miały okazję zetknąć się z różnymi rodzajami bezpieczników. Zdecydowanie warto bacznie im się przyglądać. To taktyka rozwiązywania konfliktów świadcząca o niesamowitej dojrzałości.

Uważam, że właściciele powinni dać swoim psom szansę opanowania i stopniowego doskonalenia umiejętności w tym zakresie, dlatego opiekunom szczeniaków radzę zawsze ograniczać powitania i zabawy do minuty. Po upływie tego czasu należy przywołać do siebie psa, zaoferować mu przysmak, żeby przez chwilę ochłonął – potem jednak należy wysłać go ponownie do zabawy. Po odpowiedniej liczbie powtórzeń pies sam zauważy, że przychodzenie do pani czy pana stanowi źródło dwojakiego rodzaju korzyści – w postaci przekąski i odpoczynku od zabawy. W ten sposób pies przyswoi sobie schemat: zabawa–przerwa, zabawa–przerwa i tak dalej. Wypracuje własne bezpieczniki. Z czasem interakcje można wydłużać z minuty do dwóch, a potem z dwóch do pięciu i tak dalej, dbając cały czas o to, aby zabawa nie przerodziła się w konflikt. W tym celu należy zaś wypatrywać sygnałów ostrzegawczych w postaci usztywnienia ciała lub odgłosów wyrażających frustrację.

Niezależnie od obserwacji mowy ciała własnego psa, warto brać również pod uwagę komunikaty napływające od tego drugiego. Cóż z tego, że Ringo dobrze się bawi, jeśli odbywa się to kosztem innego psa, który tak uprzejmie, jak to tylko możliwe, stara się mu powiedzieć: „Nie rób tak”. Jak wszyscy dobrze wiemy, jeśli uprzejme prośby nie zadziałają i niepożądane zachowanie nie ustanie, prędzej czy później ich miejsce zajmą bardziej stanowcze żądania, aż w końcu wybuchnie konflikt. Do tego absolutnie nie musi dojść, wystarczy tylko wypatrywać subtelnych sygnałów świadczących o tym, że drugi pies mówi: „Nie, dziękuję”. W interpretacji wzajemnych zachowań psów zasadnicze znaczenie ma kontekst, można wskazać jednak kilka konkretnych sygnałów świadczących o tym, że drugiemu psu może się nie podobać to, co robi Ringo:

wyciąganie języka ku przodowi z centralnej części pyska, jakby pies próbował posmakować powietrza,ustawienie się za właścicielem,podkulenie ogona,nastroszona sierść na karku, łopatkach bądź grzbiecie. Nastroszenie włosów (fachowo określane jako reakcjapilomotoryczna) nie musi być przejawem agresji, z całą pewnością świadczy jednak o napięciu mięśni w tym rejonie – to pod ich wpływem włosy unoszą się i odsuwają od ciała.

Warto pomyśleć o tym, jak my – ludzie – komunikujemy się ze sobą za pomocą mowy ciała. Któż podszedłby do obcego człowieka, który świdruje nas wzrokiem, unosi wysoko głowę, odsłania gardło i wypina pierś, a przy tym jest wyraźnie spięty? Są jacyś chętni?

Ringo też nie powinna tego robić.

Pamiętajmy również, że jeśli drugi pies jest na smyczy, to prawdopodobnie jest na smyczy nie bez powodu. Może nie czuje się swobodnie w towarzystwie innych psów lub ludzi, może jest kontuzjowany albo jego właściciel potrzebuje akurat chwili spokoju. Niezależnie od powodu powinniśmy uszanować decyzję drugiego człowieka. Powiedzenie: „Nie ma się co bać, mój pies jest przyjazny”, jest nie tylko nie fair, ale to przejaw skrajnej ignorancji!

Może się zdarzyć i tak, że nawiążemy kontakt z innym psem, a on co prawda będzie sprawiał wrażenie odprężonego, ale jednocześnie pojawią się u niego reakcje przerzutowe świadczące o tym, że jeszcze do końca nie zdecydował, czy chce się witać, czy nie. Reakcje przerzutowe to zupełnie normalne zachowania, tyle że niepasujące do kontekstu. Gdy o tym myślę, przypominają mi się czasy, gdy oczekiwano ode mnie, że na oczach całej klasy podam rozwiązanie trudnego zadania matematycznego. Moje reakcje przerzutowe polegały wówczas na drapaniu się po głowie, przygryzaniu ołówka lub bujaniu się na krześle. Dziś jest już łatwiej, bo gdy ktoś mi zadaje trudne pytanie, mogę zawsze udać, że dzwoni mi telefon.

W przypadku psów reakcje przerzutowe mogą polegać na intensywnym wąchaniu, drapaniu się za uchem, ziewaniu, a nawet rozciąganiu najpierw przedniej, a później tylnej części ciała jakby w przygotowaniu do biegu.

Oczywiście w innych przypadkach takie zachowania uznalibyśmy za całkowicie normalne. Psy często ziewają, gdy chcą zasugerować konieczność uspokojenia sytuacji. Robią to również rano: budzą się, przeciągają, wykonują ukłon, unoszą głowę, a potem ziewają.

Do tego więc sprowadzałaby się moja odpowiedź: powinnaś obserwować mowę ciała Ringo i próbować zrozumieć, co ona stara się w ten sposób przekazać i czego potrzebuje. Postaraj się zadbać o jej szczęście i bezpieczeństwo.

Gdybym mógł przekazać właścicielom psów tyko jedną radę, z pewnością chodziłoby o doskonalenie się w sztuce odczytywania mowy ciała i odpowiedniego reagowania na te komunikaty. Jeśli posiada się tę umiejętność, psie życie u naszego boku staje się lepsze – a przecież właśnie o to w tym wszystkim chodzi, czyż nie?

* Czyli redukowane chirurgicznie – przyp. red.

Easy Peasy Doggy Squeezy: Even more of your dog training dilemmas solved!

Text copyright © Steve Mann & Martin Roach 2020

Originally published in the English language in the UK by Blink Publishing, an imprint of Bonnier Books UK Limited, London

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2022

Copyright © for the Polish translation Magda Witkowska 2022

Redakcja – Paweł Wielopolski

Korekta – Zofia Latawiec, Magdalena Świerczek-Gryboś

Opracowanie typograficzne i skład – Joanna Pelc

Adaptacja okładki – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Drogi Czytelniku,

niniejsza książka jest owocem pracy m.in. autora, zespołu redakcyjnego i grafików.

Prosimy, abyś uszanował ich zaangażowanie, wysiłek i czas. Nie udostępniaj jej innym, również w postaci e-booka, a cytując fragmenty, nie zmieniaj ich treści. Podawaj źródło ich pochodzenia oraz, w wypadku książek obcych, także nazwisko tłumacza.

Dziękujemy!

Ekipa Wydawnictwa SQN

Wydanie I, Kraków 2022

ISBN mobi: 9788382106008

ISBN epub: 9788382106015

Wydawnictwo SQN pragnie podziękować wszystkim, którzy wnieśli swój czas, energię i zaangażowanie w przygotowanie niniejszej książki:

Produkcja: Kamil Misiek, Joanna Pelc, Joanna Mika, Dagmara Kolasa, Grzegorz Krzymianowski, Natalia Patorska

Design i grafika: Paweł Szczepanik, Marcin Karaś, Agnieszka Jednaka

Promocja: Piotr Stokłosa, Szymon Gagatek, Łukasz Szreniawa, Aleksandra Parzyszek, Karolina Prewysz-Kwinto, Paulina Gawęda, Beata Nowak, Piotr Jankowski

Sprzedaż: Tomasz Nowiński, Patrycja Talaga, Mateusz Wesołowski

E-commerce: Tomasz Wójcik, Szymon Hagno, Marta Tabiś, Paweł Kasprowicz, Marcin Mendelski

Administracja: Klaudia Sater, Monika Kuzko, Małgorzata Pokrywka

Finanse: Karolina Żak, Honorata Nicpoń

Zarząd: Przemysław Romański, Łukasz Kuśnierz, Michał Rędziak

www.wsqn.pl

www.sqnstore.pl

www.labotiga.pl