Człowiek z bursztynu - Sylwia Winnik, Tomasz Ołdziejewski - ebook

Człowiek z bursztynu ebook

Sylwia Winnik, Tomasz Ołdziejewski

3,3

Opis

Był człowiek z marmuru i człowiek z żelaza, pora poznać historię Tomasza Ołdziejewskiego, człowieka z bursztynu, zdobywcy dwóch rekordów Guinnessa w rzeźbie z jantaru, oddanego pracy, którą kocha. Jego historia rozpoczyna się w ciasnym warsztacie w piwnicy, z którego wychodzą tysiące kilogramów znanych nam serduszek, krzyżyków czy wisiorków. I trwa... Dziś warsztat jest nowoczesny i elegancki, wypełniony cennymi, wychwalanymi na całym świecie rzeźbami i pracami autorskimi. Dzięki temu stał się jednym z bohaterów programu telewizji HISTORY Channel – Złoto Bałtyku, który w 2023 roku doczekał się już 5. sezonu.

Poprzez dekady rozwoju jego rzemiosła można obserwować, jak zmieniała się Polska, gospodarka i świadomość bursztynników na całym świecie. Opowiada nie tylko o pracy mistrza bursztynu, ale również o trudzie, z jakim budował swój dzisiejszy świat. Bo bursztyniarstwo to styl życia, w którym znajdzie się trochę relaksu, trochę rzemiosła i sporo adrenaliny.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 170

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (3 oceny)
1
1
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Pyszczucha
(edytowany)

Nie polecam

Nie dowiemy się tu wiele na temat metod poławiania, czy dobierania sprzętu. Podobnie niewiele można przeczytać o metodach tworzenia statków - dla początkującego podane informacje są mało wartościowe. Autorzy promują jeżdżenie autem i motorem po plaży, a nawet zabawę pompą hydrauliczną w lesie, nie wspominając w ogóle o tym, że są to rzeczy zabronione bez odpowiednich zezwoleń. Oprócz promowania bursztynu oraz sylwetki pana Ołdziejewskiego, promujecie państwo niszczenie polskiego wybrzeża... Fabularnie książka dość wciągająca, ale po co nam wiedza, że bursztyn to sukcynit, kiedy brakuje informacji na temat legalnych metod pozyskiwania surowca? I czemu tu tyle faktów o motorach? Czytelnikowi obiecuje się ciekawą książkę o bursztynie, a dostaje właściwie biografię Tomka, losowe fakty o surowcu i powielenie niektórych wątków serialu. Nie jest to do końca zgrabne połączenie. Rzadko oceniam tak książki, ale ta jest słaba, bo nie trzyma się kupy i może przynieść więcej szkody, niż pożytku. Pr...
10

Popularność




Projekt okładki

Anna Slotorsz

Redakcja

Anna Jeziorska

Anna Seweryn

Zdjęcia na okładce

© PORTfoto | Piotr Manasterski

Wykorzystane w książce zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Tomasza Ołdziejewskiego, z programu Złoto Bałtyku, produkcja ATM Grupa na zlecenie telewizji HISTORY Channel, udostępnionych przez HISTORY Channel, oraz z następujących źródeł:

© Bjoern Wylezich, Alex Zaitsev, Resul Muslu | shutterstock.com

© johnnyberg | freeimages.com

© hans | pixabay.com

Redakcja techniczna, skład i łamanie

Grzegorz Bociek

Korekta

Anna Jeziorska

Anna Seweryn

Anna Żochowska

Wydanie I, Gdańsk 2023

tekst © Sylwia Winnik, Tomasz Odziejewski 2023

© Wydawnictwo FLOW

ISBN 978-83-67402-38-5

Wydawnictwo FLOW

[email protected]

+48 538 281 367

Mała bryłka bursztynu wyciekła z łona sosny, nieznanej nam i obcej, obok której rosły palmy wszelkiego rodzaju i kształtu, słodkie kasztany, eukaliptus i magnolia, dęby, jałowce i buki. Gdy ciepła ojczyzna bursztynowej sosny z jej morzami zastygła, zziębła i wymarzła pod lodowcem straszliwej grubości, on sam tylko ocalał, żywy płyn drzewa dawno zmarłego.

Stefan Żeromski, Wiatr od morza (1922)

Tomek pragnie zadedykować tę książkę ojcu, który nauczył go wszystkiego,

poławiaczom bursztynu oraz ludziom z branży

Sylwia swojemu tacie, po którym ma zapał do zbierania książek, teraz też bursztynu,

ale chyba głównie ludzkich historii

Wstęp

Od ciasnego warsztatu do marzenia o świecie bez granic

Sztutowo, dawno temu

W małym warsztacie przy ulicy Gdańskiej nie słychać szumu morza, chociaż jest ono bardzo blisko. Ciasne pomieszczenie w piwnicy pachnie trochę kadzidłem. Stare, zakurzone lampy rzucają ciepłe światło na czterdziestoletnie drewniane blaty. Widać, jak bursztynowy pył unosi się w powietrzu i powoli opada na regały, wygięte od koniakowych bryłek i utensyliów. Na podłogę, na narzędzia i wreszcie na tablicę, do której Tomasz przypiął stare zdjęcia.

Na fotografiach ojciec. Wołali na niego „Ady”, a niektórzy „Arab”. Szeptali o nim, że jest najprzystojniejszy w Nowym Stawie. O takich indywidualistach i marzycielach, twardo stąpających po ziemi, mówiło się, że mają charakter. Miał więc charakter. Ćwiczył wioślarstwo, podnosił ciężary. I był czeladnikiem, który jako jeden z pierwszych ludzi na Mierzei Wiślanej rozpoczął zawodową przygodę z bursztynem. Później wszystkiego nauczył swojego syna.

Zanim to jednak nastąpiło, w domu się nie przelewało. Tomek pamięta, jak w szóstej klasie szkoły podstawowej pojechał na obóz wędrowny i miał najmniej pieniędzy ze wszystkich dzieci. To bolało. Nie mógł jeszcze wtedy wiedzieć, co będzie robił w życiu, ale pragnął zrobić coś wielkiego. Niewiele osób w niego wierzyło. Zwykły chłopak w oczach innych ludzi i nauczycieli miał nic nie osiągnąć. Tymczasem złoto Bałtyku czekało właśnie na niego…

Kiedy zaczął pomagać ojcu przy bursztynie, zarobił pierwsze pieniądze. Praca z tym surowcem jest dla artystów – trzeba poczuć miękkość materiału, a ten jest wdzięczny w obróbce. I pachnie specyficznie, trochę jak kadzidło.

Robili naszyjniki i korale z naturalnego nieoszlifowanego bursztynu. Niemal każdy, kto wrócił znad morza, miał kiedyś taki w domu. Rzeźbili i polerowali serduszka, wisiorki, kaboszony (typowy owal, niczym przecięte na pół jajko, używany np. do pierścionków, bransolet i wisiorków) czy zwierzątka. Tysiące tych samych, powtarzalnych wzorów. Kilogramy bursztynu. Nudne, ale opłacalne, tak zwana masówka. Koledzy taty płacili w dolarach i markach. Czasami dorzucili coś jako bonus, a innym razem dali niemieckie słodycze.

Kolejnego lata przed wyjazdem na obóz wychowawca zapytał:

– Ile macie ze sobą pieniędzy na własne wydatki?

– Tysiąc złotych – odpowiedział młody Tomek, którego mama zarabiała wówczas osiemset złotych. – I sto marek, i pięćdziesiąt dolarów – dodał.

Od tamtej pory ludzie inaczej patrzyli na tego chłopaka, który tylko w ich oczach był zwyczajny. W jego rękach krył się przecież, niedoceniony jeszcze wtedy, talent do rzeźbienia, rysowania i malowania, a także do obróbki bursztynu.

Z plastyki dostawał w szkole albo dwóje, albo piątki. Dwóje za brak kartek, a piątki, kiedy je miał i oddawał prace. Był wybitnie uzdolniony plastycznie. Zasadnicza Szkoła Zawodowa Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni Oksywiu z internatem była tylko epizodem w życiu Tomka. Zrezygnował z nauki, bo zajął się „pewexem szkolnym”, który sam stworzył. Kosmetyki, książki, zeszyty, bursztyn, srebro. Smykałka do biznesu pozwalała mu zarabiać duże kwoty. Kiedy pani psycholog wezwała go na rozmowę i zapytała, dlaczego nie chce chodzić do tej szkoły, Tomek zawadiacko odpowiedział, że nie zamierza zajmować się przez całe życie spawaniem i wierceniem metali.

– To co ty chcesz robić w życiu? – zainteresowała się psycholog.

– To, co mój ojciec. Bursztyn. Pierścienie, wisiory, zakuwać srebro. I zarabiać w dolarach i markach.

Właśnie wtedy pani psycholog zauważyła, że Tomek nie pasuje do systemu. Tym bardziej do pracy w stoczni jako spawacz czy monter. Rozpoznała w nim pewność siebie, konkretny plan i charyzmę. A Tomek już w tym momencie z pracy u ojca miesięcznie odkładał wielokrotność pensji nauczycielskiej. Dzięki temu mógł kupować „zachodnie pierdoły” (kasety, słodycze, dżinsy czy walkmana) w pewexie lub baltonie. Marzył o wolności i wielkim, łatwiejszym świecie.

Tomasz pamięta pierwsze duże dzieło ojca – latarnię morską zrobioną z kawałków żółtego bursztynu połączonych czarnym klejem. Starannie wybranych, pociętych na równe kawałki, wypolerowanych. Takie połączenie dawało naturalny efekt – cegiełek. Nikt wtedy nie chciał tak dziś upragnionej białej, rzadkiej odmiany. Cały świat zakochał się w bursztynie koniakowym. Ojciec Tomka barwił na czarno klej i kostka po kostce spiralą wznosił morskie budowle. Tworzył bursztynowe kolie, dokładnie takie, jakie nosiły później babcie i mamy, gdy wracały znad morza. Jego prace trafiały głównie na rynek niemiecki i do stolicy bursztynu – Gdańska. Takie były lata 80. i 90. XX wieku. Przełom w estetyce bursztynu i znaczny wzrost jego cen miały nadejść dzięki Chinom w XXI wieku. Tymczasem Tomek zaprojektował i wykonał swój pierwszy bursztynowy statek, a potem kolejny i kolejny, i kolejny…