Bóg jeszcze nie umarł - Amit Goswami - ebook + książka

Bóg jeszcze nie umarł ebook

Amit Goswami

2,0

Opis

Czy istnieją naukowe dowody na istnienie boga? Fizyk kwantowy udowadnia, że tak.

Tam, gdzie fizyka spotyka się z filozofią, można odkryć rzeczy, o których nie śniło się ani myślicielom, ani naukowcom. Amit Goswami podchodzi do kwestii istnienia bytu nadprzyrodzonego jak badacz. Wykorzystuje swoją wiedzę, odkrycia i metody naukowe, by udowodnić, że teoria ewolucji nie wyklucza obecności boga w świecie. Hipoteza boga kwantowego potwierdza także tezę Einsteina, że wszystko we wszechświecie dzieje się tak naprawdę w umyśle boga. Książka Goswamiego to fascynująca wyprawa po tajemnicach fizyki kwantowej, biofizyki, biologii molekularnej, ale także filozofii i etyki. Odkryj naukowe oblicze boga.

Amit Goswami

Amit Goswami – profesor, fizyk kwantowy, pionier paradygmatu nauki zwanej „nauką w obrębie świadomości”; autor wielu popularnych książek na temat fizyki kwantowej i świadomości; praktyk na polu duchowości i transformacji; sam siebie nazywa aktywistą kwantowym.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 367

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




TYTUŁ ORYGINAŁU

God is not Dead. What Quantum Physics tell us

about our origins and how we should live

 

Redaktorka prowadząca: Ewa Pustelnik

Wydawczynie: Agnieszka Fiedorowicz, Katarzyna Masłowska

Redakcja: Grzegorz Krzymianowski

Korekta: Irena Zaucha-Nowotarska, Katarzyna Kusojć

Projekt okładki: Ewa Popławska

 

Copyright © 2008 by Amit Goswami, Ph.D.

Published by Hampton Roads Publishing Company, Inc. Charottesville, VA 22906

Distributed by Red Wheel/Weiser, LLC

www.redwheelweiser.com

All rights reserved.

 

Copyright © 2023 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Bartłomiej Kotarski, 2015

 

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2023

ISBN 978-83-8321-494-8

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Monika Lipiec

Przedmowa

Czy kwestię istnienia boga da się rozstrzygnąć za pomocą dowodów naukowych? W niniejszej książce udowadniam, że tak. Co więcej, już do tego doszło, z korzyścią dla boga. Dowody są jednak subtelne i opierają się na koncepcji prymatu świadomości zaczerpniętej z fizyki kwantowej, która dla wielu osób wciąż pozostaje niezrozumiała. Z tego powodu prawda przedostaje się do świadomości naukowców i ogółu społeczeństwa bardzo powoli. Celem mojej książki jest przyspieszenie procesu ponownego przyjęcia boga do naszego społeczeństwa i kultury.

Na samym początku należy rozstrzygnąć, jakiego to „boga” na nowo odkrywa nauka. Każdy z nas wie, że nawet pobożni ludzie nie mogą dojść między sobą do porozumienia, kim lub czym w gruncie rzeczy jest bóg. Czy w takim razie nauka na nowo odkrywa boga chrześcijańskiego, hinduistycznego, muzułmańskiego, buddyjskiego, żydowskiego? A może pochodzącego z jednej z mniej popularnych religii? Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle istotna.

Mało kto wie, że u ezoterycznego podłoża wszystkich wielkich religii istnieje dość duża zgodność co do natury boga. Nawet na płaszczyźnie popularnej większość religii jest zgodna w kwestii trzech fundamentalnych aspektów boga. Po pierwsze, bóg to stwórca, który stoi ponad charakterystycznymi dla świata materialnego wymogami przyczynowości. Po drugie, istnieją wymiary o wiele bardziej subtelne niż ten materialny. Po trzecie zaś, bóg posiada atrybuty (głównym jest miłość), które według religii stanowią cel naszych dążeń. Jakiego więc boga odkrywa przed nami nauka? Na tę chwilę wystarczy powiedzieć, że bóg odkrywany przez naukę posiada wszystkie trzy wymienione aspekty.

Przedstawiam dwa rodzaje naukowych dowodów na istnienie boga.

Pierwszy z nich określam mianem „boskiej sygnatury kwantowej”. Fizyka kwantowa ukazuje nam tak nowatorski obraz rzeczywistości w postaci kwantowych sygnatur, że aby je zrozumieć, wyjaśnić i docenić, zmuszeni jesteśmy ponownie wprowadzić do świadomości hipotezę zakładającą istnienie boga. Dobrym przykładem jest nielokalność kwantowa: komunikacja bez użycia sygnałów. Zwykła komunikacja lokalna odbywa się za pomocą sygnałów będących nośnikami energii. Jednakże w 1982 roku Alain Aspect wraz ze współpracownikami udowodnił w warunkach laboratoryjnych istnienie komunikacji niewymagającej wysyłania żadnych sygnałów. Do tej pory uważano, iż tego typu sygnatury kwantowe występują jedynie w wymiarze submikroskopijnym i nie mają znaczenia dla sfery makro oraz naszego codziennego życia. Pokażę jednak, że sygnatury kwantowe obecne są również na tej płaszczyźnie i zapewniają niezbite dowody na istnienie boga. Naukowcy zdołali je odkryć, badając różnego rodzaju zjawiska i przeprowadzając eksperymenty w warunkach laboratoryjnych.

Drugi rodzaj dowodów wiąże się z tym, co religie określają mianem subtelnych wymiarów rzeczywistości. Można uznać, że dowody tego typu odnoszą się do niemożliwych problemów wymagających niemożliwych rozwiązań (naturalnie z materialistycznego punktu widzenia).

Podam przykład, który powinien nieco rozjaśnić to, o czym piszę. Niedawno pojawiło się wiele kontrowersji związanych ze starciem zwolenników teorii inteligentnego projektu i teorii ewolucji. Skąd się one wzięły? Wynikają z faktu, iż nawet po 150 latach istnienia darwinizmu ewolucjoniści nadal nie dysponują przejrzystą i sprawdzoną teorią. Nie umieją w satysfakcjonujący sposób wyjaśnić danych kopalnych oraz luk w zapisie kopalnym i nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego życie na ziemi tak bardzo przywodzi na myśl inteligentny plan. Właśnie z tego powodu toczą się zażarte dyskusje. Rzetelna, bezstronna ocena tych teorii i danych prowadzi do konkretnych wniosków.

Zarówno darwinizm, jak i jego późniejsza forma, połączona z genetyką i biologią populacji i nazwana neodarwinizmem, kłócą się z danymi doświadczalnymi.

Kreacjonizm nie proponuje zbyt wielu treści naukowych, w teorii inteligentnego projektu nie znajdziemy ich zaś praktycznie wcale, istnieją jednak niepodważalne dane potwierdzające podstawowe idee zarówno ewolucji, jak i inteligentnego projektu. Nie chodzi jednak o kreacjonizm opierający się na Biblii.

Należy więc zadać pytanie: czy wobec tych dwóch podejść istnieje zgodna z wszelkimi zgromadzonymi przez nas danymi alternatywa? Moja odpowiedź brzmi: TAK, i zamierzam przedstawić ją właśnie w niniejszej książce. Alternatywa ta zakłada istnienie boga obdarzonego siłą sprawczą i ciała subtelnego służącego jako forma dla postaci biologicznej, materializm zaś nie dopuszcza żadnej z tych ewentualności. Tu właśnie ma zastosowanie reguła mówiąca, że niemożliwe problemy wymagają niemożliwych rozwiązań!

Kolejny przykład ma związek z naszym przetwarzaniem znaczeń. Filozof John Searle oraz fizyk Roger Penrose wykazali, że komputery mogą przetwarzać jedynie symbole, a nie zawarte w nich znaczenie. Do przetwarzania znaczeń potrzebujemy umysłu. Pojawia się jednak pytanie: W jaki sposób umysł oddziałuje na materię? Prześladuje nas tu pradawny problem – dualizm związków umysłu z ciałem. W tym miejscu chcę pokazać, że hipoteza zakładająca istnienie boga jest niezbędna do rozwiązania tego problemu. W tym nowym „niemożliwym” kontekście nasza twórcza zdolność przetwarzania nowych znaczeń dostarcza nam szeregu naukowych dowodów na istnienie boga.

Skoro znamy już dowody na istnienie boga, to co powinniśmy z nimi zrobić? Po pierwsze, musimy przeformułować naukę, biorąc pod uwagę hipotezę boga kwantowego, i zademonstrować jej użyteczność poza obszarem fizyki kwantowej. W niniejszej książce pokazuję, iż ta jedna jedyna hipoteza jest w stanie rozwiązać wszelkie dotychczas nierozwikłane tajemnice biologii, między innymi kwestię natury i pochodzenia życia, wyjaśnić luki w ewolucyjnym zapisie kopalnym oraz odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ewolucja postępuje od układów prostych do skomplikowanych i dlaczego biologiczne byty czują i posiadają świadomość. Wyjaśniam też, że w ramach hipotezy boga kwantowego oparta na nieświadomości psychologia „głębi” Zygmunta Freuda, Carla Junga i Jamesa Hillmana może być postrzegana jako uzupełnienie bazującej na transcendencji i nadświadomości psychologii rozwijanej przez współczesnych humanistów i transpersonalistów – Carla Rogersa, Roberta Assagioliego, Abrahama Maslowa i Kena Wilbera. Oba te rodzaje psychologii uznaje się obecnie za ścieżki, które prowadzą do uświadomienia sobie istnienia boga w naszym życiu osobistym.

Istnieją także inne aspekty hipotezy kwantowego boga, które każdy z nas może docenić, a nawet urzeczywistnić. Ta nowa nauka uprawomocnia nasze obecne skupienie na znaczeniach, chociaż materialistyczny światopogląd usilnie stara się to zmienić. Równie ważny jest fakt, że nauka oparta na bogu sprawia, iż etyka i wartości wracają tam, gdzie ich miejsce, czyli w samo centrum naszego życia i społeczeństwa.

Możemy nie uznawać pewnych aspektów starych religii, które dotychczas były jedynymi orędownikami koncepcji boga, ale wszyscy powinniśmy się zgodzić, że to dzięki religiom w naszych społecznościach pojawiły się etyka i wartości (kultywowanie boskich cech). Zostały one podkopane przez współczesny światopogląd materialistyczny, co negatywnie odbiło się na polityce, ekonomii, gospodarce i edukacji. Potwierdzając na gruncie nauki istnienie boga, dzięki czemu wzrasta też znaczenie etyki i wartości, zyskujemy okazję do ożywienia współczesnych ustrojów społecznych, takich jak demokracja czy kapitalizm, które ograniczane są przez pozornie niemożliwe do przezwyciężenia trudności.

Zwracanie uwagi na znaczenia, etykę i wartości jest niezwykle istotne dla ewolucji ludzkości. Moje ostateczne przesłanie to coś, co nazywam aktywizmem kwantowym: połączenie typowego aktywizmu polegającego na zmienianiu świata z ciągłym dążeniem do podążania w kierunku, w którym ewoluuje ogół. Jeżeli ten drugi etap wymaga od nas angażowania się w codzienne zajęcia i obowiązki przy jednoczesnym zachowaniu kreatywności i stosowaniu kwantowych przeskoków w przetwarzaniu znaczenia oraz wartości, to niech tak będzie. W najgorszym przypadku nasze życie zyska nowe znaczenie, a my nowe wartości; w najlepszym zaś uda nam się wkroczyć w nową epokę oświecenia.

Głębokie wyrazy uznania i wdzięczności należą się wszystkim osobom, które przyczyniły się do odkrycia boga na nowo; a właśnie o tym mówi ta książka. Tych osób jest jednak zbyt wiele, by je tu wszystkie wymienić. Szczególnie dziękuję jednak mojej żonie, Umie, będącej jednocześnie moją partnerką duchową. Podziękowania składam także kwantowym aktywistom, którzy współpracowali ze mną dawniej i czynią to dziś, a także tym, którzy kwantowym aktywizmem zajmą się dopiero w przyszłości. Na końcu chciałbym podziękować moim wydawcom, Bobowi Friedmanowi i Johnowi Nelsonowi, oraz pracownikom wydawnictwa New Hampton Roads za ich wkład w stworzenie tej książki.

Wstęp.Dla sceptyków

Drodzy czytelnicy, zanim napisałem tę książkę, zastanawiałem się, jak zareagują na nią trzy grupy sceptyków: naukowcy materialiści, filozofowie świata zachodniego oraz chrześcijańscy teologowie. Postanowiłem więc przeprowadzić eksperyment i skorzystać z wyobraźni, by wygłosić polemikę wobec poglądów tych trzech grup.

W wyobraźni tworzę obraz przedstawiający kukłę naukowca. To biały Amerykanin w białym fartuchu i poluzowanym krawacie (co ma symbolizować otwarcie i nawiązywać do znanego amerykańskiego fizyka Richarda Feynmana). Otacza go aura wszechwiedzy i nonszalancji, trzyma w ręku zapalone cygaro (ukłon w stronę cenionego duńskiego fizyka Nielsa Bohra). Na jego twarzy widnieje arogancki, zdradzający niecierpliwość i mający na celu ukrycie własnej niepewności uśmiech, który przywodzi na myśl amerykańskiego biologa Jamesa Watsona. Mówię mu: „Mam zamiar przedstawić ludziom książkę poświęconą naukowym dowodom na istnienie boga. Co o tym sądzisz?”.

– Niewiele – odpowiada zgodnie z moimi oczekiwaniami i dodaje: – Posłuchaj, już wcześniej słyszeliśmy o takich domniemanych dowodach. Weźmy na przykład kreacjonistów. Robią tyle szumu, ale jeśli przyjrzymy się im bliżej, odkryjemy, że ich dowody opierają się na zaprzeczaniu naszym argumentom. Są sprytni, to trzeba im przyznać. Potrafią w interesujący sposób wytknąć luki w teorii ewolucji, która jest naszą odtrutką na tak zwany kreacjonizm. Mamy jednak kontrargument: ich idee nie są naukowe, ponieważ nie da się ich zweryfikować.

Naukowiec rzuca mi wyzywające spojrzenie i kontynuuje wywód:

– Wiem, że chcesz udowodnić istnienie boga poprzez podkreślenie wszystkich luk materializmu. To się jednak nie uda.

Wprawdzie moje podejście do tematu opiera się przede wszystkim na innych rzeczach, jestem jednak ciekaw, dlaczego tak uważa.

– Dlaczego? – pytam.

– Dlaczego? – Jego uśmiech jest teraz protekcjonalny. – Ponieważ, mój idealistyczny przyjacielu, zawsze możemy uznać, że niedostatki naszej koncepcji obietnic znikną dzięki przyszłym odkryciom naukowym.

– Wiem, wiem. – Ja też umiem zachowywać się protekcjonalnie. – Czy Karl Popper nie skrytykował czasem tego podejścia, określając je mianem materializmu promisoryjnego?

Jego cygaro zgasło i naukowiec przez jakiś czas ponownie je zapala. Zaciąga się mocno i wypuszcza obłok dymu. Patrzy na mnie przeszywająco i wygląda na to, że jest gotowy zrównać mnie z ziemią swoją kontrą.

– Czym jest bóg? – rzuca po chwili.

Jestem przygotowany na to pytanie. Z cichą pewnością siebie odpowiadam:

– Bóg jest czynnikiem przyczynowości odgórnej.

– Ach, znowu ta oklepana odpowiedź – mówi z pogardą. – Myślałem, że wymyślisz coś lepszego. Wyeliminowaliśmy boga już dawno temu, ponieważ to dualizm. W jaki sposób niematerialny bóg tworzy przyczynowość odgórną, która wpływa na obiekty materialne? Wszelka ingerencja w świat materialny wymaga wymiany energii. Ale energia świata materialnego zostaje zawsze zachowana. Żadna jej ilość nie jest nigdy przekazywana bogu ani żadna od niego nie pochodzi. W jaki więc sposób bóg ciągle komunikuje się z naszym światem?

– Nie pozwoliłeś mi skończyć…

– Ty też nie pozwoliłeś mi skończyć – mówi dalej. – Posłuchaj, nie zaprzeczamy, że podczas waszych rytuałów religijnych odczuwacie obecność boga. Można to wytłumaczyć: bóg to zjawisko wywodzące się z aktywności mózgu. Wasze obrzędy uruchamiają określone ośrodki śródmózgowia, co sprawia, że odczuwacie obecność potężnej siły. I dlatego przyczynowość odgórna ma dla was sens.

– To nie tak – mówię stanowczo. – Bóg jest ośrodkiem przyczynowości odgórnej, ale to nie musi być dualistyczny bóg starych religii. Wasz problem polega na tym, że od czasów Galileusza walczycie z kukłą chrześcijańskiego boga, co wcale nie jest sednem sprawy. Ważniejsze jest to, czy wasz model rzeczywistości z jednym materialnym wymiarem egzystencji i przyczynowością oddolną od podstawowego poziomu materii (ilustracja 1-1, s. 33) potrafi wyjaśnić wszystkie zjawiska. Otóż nie potrafi. Musisz stawić temu czoła.

Chrześcijanie opierający się na starych tradycjach starali się wytłumaczyć wszystko, czego nie rozumieli, za pomocą jednej ogólnej zasady: bóg i jego przyczynowość odgórna. To bardzo ograniczona idea. Naukę wynaleziono po to, by walczyła z takimi koncepcjami, i po to, by odkrywać lepsze sposoby na interpretowanie danych. Dziś wy, naukowcy świata materializmu, robicie to samo. Kiedy pojawi się jakieś niewyjaśnione zjawisko, albo zaprzeczacie jego istnieniu, albo próbujecie wytłumaczyć je za pomocą wyświechtanych pomysłów typu: „bóg to epifenomen powstający w mózgu” lub też: „bóg to użyteczny twór w darwinowskiej walce o przetrwanie”. Takich rzeczy nie da się nigdy zweryfikować.

– Prowadzisz wykład… – skarży się naukowiec.

– I co z tego? Ty też to robiłeś – odpowiadam surowo. – Bóg, o którym mówię, to kwantowa świadomość. Jak dobrze wiesz, w fizyce kwantowej obiekty nie są z góry określone; są jedynie możliwościami, z których może wybierać bóg, czyli kwantowa świadomość. Jego wybór zmienia możliwości w prawdziwe wydarzenia doświadczane przez obserwatora. Z pewnością zgodzisz się ze mną, że idea świadomości kwantowej to pojęcie naukowe.

– Oczywiście. Efekt obserwatora: na obiekty kwantowe pozorny wpływ ma świadomy obserwator lub świadomość. – Naukowiec uśmiecha się przebiegle. – Nowe wino w starej butelce? Starasz się wywołać nieco prowokacji wokół idei świadomości kwantowej, określając ją mianem boga?

Naukowiec nie rozumie, o czym mówię.

– Posłuchaj, mówię serio. Świadomość kwantowa jest tym, co nasi mędrcy i mistycy mieli na myśli, kiedy mówili o bogu. Udowadniam to w mojej pracy, gdzie wskazuję też na fakt, iż jest to koncepcja możliwa do naukowego udowodnienia.

Mój rozmówca mi przerywa.

– Naprawdę? Słuchaj, obserwacja to tylko pozór i musi istnieć materialne wyjaśnienie tego zjawiska. Trochę za wcześnie na szukanie tu prawdziwej świadomości. – W jego głosie słychać poirytowanie.

– Ale takie założenie jest logiczne. W innym przypadku powstaje paradoks.

– Tak, ale kilka drobnych paradoksów nie zmieni naszych filozoficznych przekonań – odpowiada figlarnie naukowiec.

Wciąż mnie nie rozumie.

– Ja mówię serio. Powtarzam, że kwantowa świadomość to coś, co nasi mistycy postrzegali jako „boga”. Powtarzam też, że to idea, która da się zweryfikować w sposób naukowy.

Teraz moje słowa do niego docierają i otwiera szeroko usta.

– Naprawdę? W jaki sposób?

– Od czasów, gdy fizyk Pierre-Simon Laplace powiedział Napoleonowi: „Nie potrzebuję (do moich teorii) tej hipotezy (boga)”, wykorzystywaliście ten argument do udowadniania, że bóg nie istnieje.

– I z dobrym skutkiem – przerywa mi mój rozmówca.

– Owszem, ale teraz role się odwróciły. Przedstawię teoretyczne paradoksy i eksperymentalne dane, które pokazują, że potrzebujemy hipotezy boga, i to nie tylko w celu wyeliminowania z naszych teorii logicznych paradoksów, ale także po to, by móc wyjaśnić nowe dane. Przygotuj się na to.

Mój rozmówca odwraca wzrok. Wiem, że do niego dotarłem. Naukowcy doceniają rozwiązywanie paradoksów i – przede wszystkim – dane doświadczalne.

Ale po chwili otrzymuję ripostę.

– Z pewnością nie spodziewasz się, że zmienimy front z powodu kilku paradoksów. Co zaś tyczy się nowych danych, twierdzenie, że zaprojektowana dla świata w skali mikro fizyka kwantowa działa także w naszym wymiarze, to czysta spekulacja. Bo przecież tak uważasz, prawda? Zaraz pewnie mi powiesz, że zostało to już udowodnione za pomocą obiektywnych doświadczeń w świecie skali makro.

Uśmiecham się, mówiąc:

– Tak właśnie twierdzę. Co do zastosowania fizyki kwantowej w skali makro, z pewnością słyszałeś już o SQUID1?

Naukowiec odpowiada z przekąsem.

– Jasne, moja żona czasem podaje to na obiad. Raczej nie przepadam.

Kręcę przecząco głową.

– Wiesz, że SQUID to akronim od słów Superconducting Quantum Interference Devices (nadprzewodnikowy interferometr kwantowy). To zbyt skomplikowane, żeby się tu nad tym rozwodzić, ale doświadczenia już dawno udowodniły, że fizyka kwantowa ma swoje zastosowanie także w skali mikro. Doświadczenia potwierdzające istnienie boga, które omówię w niniejszej książce, również dotyczą eksperymentów w skali makro. Niektóre wyniki zostały już nawet powtórzone.

Mój interlokutor zaczyna się czuć trochę niekomfortowo.

– Słuchaj – mówi z uporem w głosie – nigdy nie uznamy twoich działań za naukę. Wiesz dlaczego? Ponieważ nauka z definicji szuka naturalnego wytłumaczenia. Wprowadzasz do równania coś nadnaturalnego, wprowadzasz hipotezę boga. To nigdy nie będzie nauka.

– Jeżeli poprzez słowo „naturalne” rozumiesz świat oparty na przestrzeni, czasie i materii, to twoja nauka nie jest w stanie zaakceptować nawet fizyki kwantowej. Wstydź się. Doświadczenie Aspecta – fotony wpływające na siebie bez sygnałów wysyłanych w czasie i przestrzeni – rozstrzygnęło tę kwestię raz na zawsze.

Naukowiec ponownie odwraca wzrok. Jego cygaro znowu zgasło. Wstaję. Wiem, że moje słowa do niego dotarły. Naukowcy szanują obiektywne doświadczenia. Materialistycznie nastawiony naukowiec trafiony, zostało jeszcze dwóch.

W wyobraźni tworzę teraz obraz filozofa sceptyka: wysokiego, białego amerykańskiego mężczyzny z ogoloną głową, wyglądającego jak Ken Wilber. Opowiadam mu o swojej książce poświęconej naukowym dowodom na istnienie boga. Mówię mu też o swoim spotkaniu ze sceptycznie nastawionym naukowcem. Zaskakuje mnie swoim pytaniem:

– Czym jest nauka?

Szukam przez chwilę odpowiednich słów.

– Mamy koncepcje dotyczące istnienia, które pojawiają się w wyniku doświadczania świata zewnętrznego i wewnętrznego oraz dzięki intuicji. Składają się one na filozofię istnienia, którą wy, filozofowie, nazywacie ontologią lub metafizyką. Następnie mamy sposób poznania „bytu”, który nazywacie epistemologią, prawda? Naukowcy, opierając się na intuicji, snują teorię dotyczącą istnienia, dedukują na podstawie wiedzy teoretycznej, a następnie poddają swoje teorie eksperymentom, by je zweryfikować.

Szukam w jego oczach uznania. Odpowiada szorstko:

– Dobrze, dobrze. Ale to, co studiujemy i odkrywamy dzięki tej nauce, dotyczy konkretnych doświadczeń i jest bardzo krótkotrwałe, czyż nie?

Mój rozmówca ma rację, więc kiwam głową twierdząco.

– Powiedz mi więc, jak możemy wykorzystać tę naukę opartą na tymczasowych, ograniczonych przestrzenią zjawiskach do udowodnienia, że istnieje coś, co jest wieczne, z natury transcendentne i wykracza poza wszelkie inne zjawiska? Twój pomysł jest gorszy nawet od koncepcji średniowiecznych chrześcijan, którzy próbowali udowodnić istnienie boga za pomocą rozumu, bo dochodzi do tego twoja naukowa pretensjonalność. Myślisz, że ludzie zaakceptują twoją ideę, kiedy przybierzesz ją w naukowe szaty?

Mój towarzysz jest arogancki i cyniczny. Staram się mu odpowiedzieć, ale on mówi dalej:

– Znam twoje naukowe dowody na istnienie boga. Nie tylko redefiniujesz ideę boga, ale zmieniasz też obraz materializmu. Jesteś holistą, czyż nie?

Tak naprawdę nie jestem holistą, czyli kimś, kto myśli, że całość stanowi coś więcej niż suma jej elementów lub że całkowicie nowe twory są w stanie powstać z prostych komponentów, ale tworów tych nie da się sprowadzić do poziomu tychże komponentów. Pytanie mojego rozmówcy wzbudziło jednak moją ciekawość:

– Co masz przeciwko holistom?

Filozof patrzy na mnie pogardliwie, mówiąc:

– Nawet żyjący czterysta lat temu Kartezjusz wiedział, że materia ma charakter fundamentalnie redukcjonistyczny: mikrokosmos tworzy makrokosmos. Sugerowanie, że materia w większym skupisku z racji swojej złożoności potrafi stworzyć coś zupełnie nowego, to bzdura. Uważasz, że bóg jest takim właśnie emergentnym związkiem materii, jego przyczynowość odgórna to zaś emergentna cecha złożonej materii. Ale tego typu koncepcję łatwo podważyć.

Filozof robi pauzę, patrzy na mnie i czeka na moją reakcję. Milczę, więc mówi dalej:

– Jeżeli idea emergentnego holizmu miałaby sens, jej prawdziwość dałaby się dowieść za każdym razem, gdy tworzylibyśmy skomplikowane formy materii z form prostych. Na przykład gdy łączą się wodór i tlen, tworząc cząsteczkę wody, to w wyniku tego powstaje jakaś właściwość, której nie dało się przewidzieć przed połączeniem się tych składników? Nie. A jeżeli powiesz, że „mokrość” wody, którą jesteśmy w stanie poczuć, to właśnie taka cecha emergencji, to chyba cię walnę. Odczucie „mokrości” bierze się z naszej interakcji z cząsteczkami wody.

Staram się go nieco uspokoić, mówiąc:

– Nie twierdzę, że cokolwiek nowego i holistycznego powstaje w wyniku połączenia wodoru i tlenu. Zgadzam się z tobą. Holiści kroczą po bardzo kruchym lodzie.

Mój rozmówca zdaje się nie słyszeć tego, co powiedziałem, i mówi dalej:

– Jeżeli bóg byłby jedynie emergentnym układem materii, musiałby być ograniczany czasem i przestrzenią, a więc nie byłby wszechmogący. Nie byłoby transcendencji, nagłego oświecenia ani duchowej transformacji. Możemy nazywać poglądy holistów głęboką ekologią, nadawać im wydumane nazwy, by zadowolić mierne umysły, ale to nie wystarczy wnikliwym filozofom. Choćby mnie.

Znów widać jego arogancję. W tym przypadku, gdy chodzi o główne założenie, ma on naturalnie rację. Staram się zachować cierpliwość i wykrzykuję:

– O, wielki filozofie, masz rację. Holizm to beznadziejne podejście niezdecydowanych filozofów, którzy wierzą w boga, ale nie chcą całkowicie porzucać materializmu. Masz także rację, mówiąc, że nauka nigdy nie znajdzie odpowiedzi dotyczących ostatecznej prawdy. Prawda po prostu jest. Ale posłuchaj mnie, proszę. Materialiści robią ontologiczne założenie, że materia to redukcjonistyczna podstawa wszelkiego bytu: wszystko, nawet świadomość, da się zredukować do materialnego budulca, cząstek elementarnych i ich wzajemnych interakcji. Uważają, że świadomość to epifenomen, zjawisko wtórne w stosunku do materii, która stanowi pierwotną rzeczywistość. Ja postuluję jednak konieczność odwrócenia całej nauki materialistycznej do góry nogami. Fizyka kwantowa wymaga, by nauka opierała się na prymacie świadomości. Świadomość stanowi podstawę wszelkiego istnienia, istotę, którą mistycy określają mianem boskości. Niech materialiści uświadomią sobie, że to materia, a nie świadomość, stanowi epifenomen.

– Rozumiem – filozof pozostaje niewzruszony – to brzmi bardzo górnolotnie. Ale czy aby nie posunąłeś się za daleko w drugą stronę? Czy możesz nazywać nauką coś, co opiera się na prymacie świadomości?

– Ja widzę to tak: naukowcy mogą studiować zarówno obiektywną stronę świadomości, jak i jej aspekt trzecioosobowy, że się tak wyrażę. Mistycy, a tak naprawdę my wszyscy patrzymy na stronę subiektywną, na doświadczenie pierwszej osoby. Filozof może pójść dalej i przeanalizować intersubiektywność – aspekt drugiej osoby. To właśnie trzy aspekty świadomości – pierwsza, druga i trzecia osoba. Jeżeli rozszerzymy zakres nauki z czysto naukowego obiektywizmu na inne aspekty, otrzymamy pełny model – model czteroczęściowy (ilustracja 1-4, s. 43). Problem świadomości zostaje rozwiązany. Nie potrzebujemy fizyki kwantowej ani twojego nowego paradygmatu do rozważań o nauce.

Tezy mojego towarzysza trochę mnie zaskoczyły. Filozof to twarda sztuka. Mimo to mówię:

– W porządku. To opisuje fenomen jako fenomenologię: nie można temu nic zarzucić. Ale model nie integruje czterech ćwiartek.

Zadowolony z siebie filozof odpowiada:

– O to właśnie chodzi zarówno mnie, jak i mistykom. By je zintegrować, należałoby wykroczyć poza naukę, poza rozum, wkroczyć na wyższy poziom świadomości.

Teraz moja kolej na bycie nieugiętym:

– To pogląd elitystyczny i dobrze o tym wiesz. Mistycy zawsze mówili, że poznanie rzeczywistości wymaga osiągnięcia wyższego poziomu świadomości. Każdemu słuchaczowi mówili: „Bądź dobry. Doświadczyłem tych wyższych stanów i wiem, co jest dobre dla ciebie”. Ale czy ten fortel kiedykolwiek zadziałał?

– W pewnym sensie ta sztuczka działa, ponieważ bycie dobrym leży w naszej naturze; stąd bierze się atrakcyjność religii. Ale podstawowe emocje również znajdują się u podstaw naszych zachowań. Stąd zarówno w sferze publicznej, jak i prywatnej wciąż toczy się debata między mistykami i materialistami.

– Co więc proponujesz?

– Fizyka kwantowa pozwala nam na dynamiczne zintegrowanie duchowej metafizyki i nauki świata materialistycznego. Taki układ zachowuje tajemniczość mistycyzmu i rzeczywistości ostatecznej. Zostawia on jednak wystarczająco wiele miejsca na rozum, by móc zrozumieć integralność trójstronnej świadomości – mówię z powagą w głosie.

Filozof zaczyna okazywać mi szacunek:

– W jakim stopniu ta kwantowa redefinicja nauki pomaga ukazać Boga w takim świetle, by naukowcy i wszyscy pozostali ludzie go zaakceptowali i starali się być dobrzy dla innych? – pyta filozof.

– Czy pamiętasz moją rozmowę z naukowcem? – pytam, czując, że całkowicie skoncentrował na mnie uwagę. – Bóg to świadomość kwantowa; to o stopień niżej niż poziom będącej podstawą wszelkiego istnienia świadomości absolutnej. Na tym etapie można stosować naukowe cele i doświadczenia. Nie służą one do tego, by dowieść istnienia boga w sposób bezpośredni, ale mają na celu przetestowanie jego przyczynowości odgórnej, która objawia się nie tylko w świecie materialnym, ale także na poziomach subtelnych. Znajdujemy też twarde, obiektywne dowody na istnienie tego subtelnego wymiaru. Ogół ludzkości przekona się o tym dzięki obiektywnej weryfikacji, co doprowadzi nas do zmiany paradygmatu postrzegania rzeczywistości. Z pewnością się ze mną zgodzisz?

– W porządku, w porządku. Na pewno twoja książka będzie ciekawa – odpowiada, starając się zbagatelizować temat. To do niego musi należeć ostatnie słowo. Rozumiem to i kończę dyskusję.

Dwóch mam z głowy, pozostał mi ostatni rozmówca – chrześcijański teolog. Staram się dokładnie odwzorować jego postać zarówno pod względem stroju, jak i charakteru. Ku mojemu zaskoczeniu okazuje się, że to kobieta. Nasz świat się zmienia; jest jeszcze nadzieja dla Boga.

Witam moją teolożkę. Zdradzam jej tytuł mojej książki i opowiadam o starciach ze sceptycznym naukowcem i filozofem. Kobieta śmieje się ze współczuciem. Nagle jej uśmiech znika i teolożka rozpoczyna swoją tyradę:

– Współczuję ci, ale mój sceptycyzm bierze się z naszych doświadczeń z materialistami. Nie lekceważ ich, bo mogą zjeść cię żywcem.

– Ciebie już zjedli – nie mogę powstrzymać drwin – ale wiesz dlaczego? Nie bierzesz nauki poważnie, niezależnie od tego, czy istotnie opiera się na materializmie, czy nie. Czterysta lat zajęło papieżom zaakceptowanie nauk Galileusza, a Darwin musiał czekać jeszcze kolejną dekadę. Fundamentaliści z twojego stada wciąż zajadle walczą z teorią ewolucji. My traktujemy materialistów poważnie i z należnym szacunkiem; oddajemy im to, co do nich należy. Nowa nauka zawiera w sobie naukę materialistyczną.

– Dobrze, niech będzie – mówi teolożka – ale to, że przywłaszczasz sobie ich naukę, wcale ich nie zadowoli. Oni chcą mieć wyłączność. Tyle razy staraliśmy się zapędzić ich w ślepą uliczkę poprzez wytykanie luk w ich modelu naukowym, starając się wypełnić je ideą boga i przyczynowości odgórnej. Materialiści zawsze jednak potrafili zniweczyć nasze starania, stopniowo zmniejszając luki.

– Mamy do dyspozycji mocniejsze dowody niż „teologię luk”.

Kobieta przerywa mi w połowie zdania:

– Wiem, wiem. Mamy mocniejsze dowody. Piękne dowody i piękne argumenty, począwszy od Williama Paleya do współczesnych teoretyków inteligentnego projektu. Jeżeli celowość nie jest sygnaturą boskości, to co nią jest? Jeżeli znajdziemy w lesie piękny zegarek, czy możemy nie zauważyć celu, czy możemy zignorować istnienie twórcy, zegarmistrza? Analogicznie: jak można widzieć piękno natury, żywych stworzeń i nie zastanawiać się nad sensem istnienia boga, nad nim samym, nad stwórcą?

– Jednak filozof Herbert Spencer, a całkiem niedawno również biolog Richard Dawkins odwrócili argument inteligentnego projektu przeciwko wam! Celowość świata biologicznego jest ich zdaniem tylko pozorna. Nie jest w żadnym stopniu podpisem teleologii, lecz teleonomii, jej celowość zaś wynika z darwinowskiego dążenia do adaptacji. Dawkins napisał nawet książkę zatytułowaną Ślepy zegarmistrz oraz inną, zatytułowaną Bóg urojony, mając chyba nadzieję, że gdy nazwie boga urojeniem, to rzeczywiście tak się stanie. Jego tezy spotykają się jednak z akceptacją niektórych ludzi, w tym nawet sędziów.

Tak naprawdę ostatnie zdanie nie jest do końca prawdą. W 2006 roku pewien sędzia federalny wydał wyrok zakazujący nauczania teorii inteligentnego projektu w szkołach, ale zrobił to dlatego, że argumenty przemawiające za tym rozwiązaniem są wciąż dość słabe. Jednym z celów mojej książki jest skorygowanie tej niedoskonałości.

Prawda jest taka, że wielu naukowców dostrzegło słabości argumentów Dawkinsa po tym, jak w wyniku obliczeń okazało się, że prawdopodobieństwo powstania życia z materii w wyniku przypadku i konieczności przetrwania (jak sądzi Dawkins) jest niezwykle małe. Dyskusja na ten temat odwiodłaby nas jednak od głównego nurtu dyskusji, więc mówię:

– Wasz największy problem polega na ukazywaniu obrazu boga tak naiwnego, że łatwo można rozłożyć go na czynniki pierwsze, co Dawkins i inni materialiści czynili dotąd z lubością. Zawsze atakują boga popularnego chrześcijaństwa, czyniąc z niego słomianą kukłę, do której adresują swoje argumenty. Dajmy im skupić się na ezoterycznych aspektach boga, a zobaczymy, czy mogą zaprzeczyć jego istnieniu za pomocą materialistycznych argumentów!

– Ja jednak proponuję coś więcej. Porozmawiajmy o sygnaturach boskości. Pewnie ucieszysz się na myśl, że mamy nowy, sprawdzony sposób na ich odnajdywanie.

– Jak to?

Widzę, że udało mi się przebić przez pancerz cynizmu mojej teolożki. Teraz sprawia wrażenie otwarcie zaciekawionej.

– Widzisz, wy, teolodzy, widzicie sygnatury boskości w lukach rozumowania naukowego. Samo w sobie nie jest to wcale złym pomysłem. Szanuję was za to. Ale nie udało wam się odróżnić luk, które da się (przynajmniej w teorii) zapełnić za pomocą materialistycznego podejścia do nauki, od tych, których w ten sposób nie da się zlikwidować. Brakuje wam zdecydowania.

– Być może w istocie tak jest. Ale jaką proponujesz alternatywę?

– Należy rozdzielić obie te kwestie. Skupić się na lukach, których materialistyczne podejście nie umie zapełnić. Określam je mianem „pytań, na które materializm nie jest w stanie odpowiedzieć”. Jest coś jeszcze. Zastosowanie fizyki kwantowej daje nam inny typ boskiej sygnatury: świadomość kwantową. Jej przykładem jest nieciągłość stworzenia, nieciągłość, którą rozpoznajemy jako kwantowy przeskok myśli. Istnieją też inne sygnatury: nielokalne połączenie, które obejmuje czasoprzestrzeń bez użycia sygnałów. Te sygnatury kwantowe napisane są niezmywalnym tuszem; nie da się ich wymazać ani zlikwidować za pomocą wywodów rozumowych czy materialistycznego hokus-pokus.

– Naprawdę? To daje nam wielką nadzieję. Ale muszę zapytać, jak to twoje nowe podejście ma się do Jezusa. Czy uznajesz jego wyjątkowość?

– Oczywiście. Jezus był wyjątkowy. Należał do specjalnej kategorii ludzi – ludzi udoskonalonych.

Moja towarzyszka pogrąża się w zadumie:

– Nie podpisujesz się pod twierdzeniem, iż Jezus to jedyny prawdziwy syn boży?

– Nie, ale to nie szkodzi. Udowadniam, że osoby takie jak Jezus posiadają stały dostęp do pewnego stanu świadomości. Możemy nazwać go Duchem Świętym, który faktycznie jest jedynym prawdziwym synem bożym.

– To ciekawe. Przypomina mi to jakiś nowy paradygmat myślowy w ramach chrześcijańskiej teologii.

– Tak jest.

Oto moja książka. Opowiada o bogu – kwantowej świadomości – nowym paradygmacie naukowym opartym na prymacie świadomości oraz o naukowo potwierdzonej kwantowej boskiej sygnaturze, której nie da się odrzucić za pomocą wywodów rozumowych. Jest to książka o znaczeniu naszej podróży duchowej oraz o celu ewolucji.

Przez tysiąclecia ludzie intuicyjnie czuli obecność boga i poszukiwali go. To, co znaleźliśmy, zainspirowało nas do przykładnego życia, powstrzymywania się od przemocy i do miłości. Ale w większości nie wcieliliśmy w życie naszej intuicji, jeśli chodzi o to, jak być dobrym i kochać. Wskutek frustracji nastawiliśmy się defensywnie; zostaliśmy wyznawcami boga i musimy bronić jego idei, co stało się jedynie wymówką, która ma usprawiedliwić naszą niezdolność realizacji tej idei. W rezultacie pojawiły się prozelityzm, fundamentalizm, a nawet terroryzm – wszystko w imię boga.

Współczesna nauka wzięła swój początek ze starań, by uwolnić się od tyranii terroryzmu religijnego. Prawda jest naturalnie prawdą, więc nic dziwnego, że nauka odkryła boga na nowo. Niestety, obawiam się, że sam ten fakt nie wystarczy, by ułatwić nam życie zgodne z boskimi ideałami.

Czy więc raz jeszcze grozi nam, że stworzymy dogmat, którego będziemy musieli bronić ze względu na poczucie winy wywołane niemożnością spełnienia jego wymogów? Mam nadzieję, że nie.

Nieznająca idei Boga nauka materialistyczna ma przewagę – w pewnym sensie jest neutralnie nacechowana pod kątem wartości i nikt nie musi tu dorastać do żadnych ideałów. Tak naprawdę zachęca ona ludzi do bycia cynicznymi egzystencjalistami i do korzystania z darów konsumpcjonizmu, a może wręcz hedonizmu. Tworzy to jednak również prawdziwy ocean niespełnionego ludzkiego potencjału, który widzimy dziś wokół siebie.

Nowa nauka w ramach świadomości zrozumienia daje nam szansę na lepsze zrozumienie tam, gdzie zawiodły nas poprzednie koncepcje boga. Kwantowe sygnatury boga jednoznacznie pokazują, co musimy zrobić, by gościć w naszym życiu boga, dlaczego nam się to nie udaje i dlaczego maskujemy nasze porażki, zostając fundamentalistycznymi aktywistami. Jeżeli weźmiecie sobie do serca kwantowe sygnatury boga, wagę kwantowych przeskoków i nielokalnego poznania, będziecie mogli dokonać nowego wyboru. Nazywam go aktywizmem kwantowym.

Zwykły aktywizm opiera się na zmienianiu świata w taki sposób, byśmy nie musieli zmieniać się sami. Dla kontrastu, nauczyciele duchowi nieustannie powtarzają, że powinniśmy skupić się na własnej przemianie i zostawić świat w spokoju. Aktywizm kwantowy zachęca nas do obrania trzeciej, umiarkowanej ścieżki. Uznajemy wtedy istotę naszej transformacji i szczerze podążamy drogą prowadzącą do przemiany, nie zważając na trudności w postaci przeskoków kwantowych i nielokalnej eksploracji, ale nie stawiamy wszystkiego na jedną kartę. Zwracamy też uwagę na zmiany w świadomości, która ewoluuje wokół nas, i pomagajmy jej w tym procesie.

Koniec końców niniejsza książka jest również wprowadzeniem do aktywizmu kwantowego. Nie muszę dodawać, że sam także jestem kwantowym aktywistą. Drogi czytelniku, witaj w moim świecie!

Część I. Wprowadzenie

W 1973 roku, po mniej więcej dziesięciu latach pracy naukowej na uniwersytecie, poczułem się nieszczęśliwy, choć nie wiedziałem dlaczego. Poniżej opisany incydent pomógł mi zrozumieć, co było tego powodem.

Uczestniczyłem w konferencji poświęconej fizyce jądrowej. Wybrałem tę dziedzinę jako pole swoich badań i zaangażowałem w to zarówno serce, jak i duszę – tak mi się przynajmniej wydawało. Byłem zaproszony jako mówca i kiedy przyszła moja kolej, wygłosiłem, moim zdaniem, całkiem dobrą prezentację. Mimo to nie czułem zadowolenia, ponieważ porównywałem swoje wystąpienie z bardziej udanymi przemówieniami innych. Czułem zazdrość przez cały dzień.

Wieczorem uczestniczyłem w przyjęciu, na którym stoły uginały się od darmowego jedzenia i alkoholu. Wśród gości było wiele znanych i ciekawych osobistości, którym warto było zaimponować. Byłem jednak przygnębiony i wciąż nie opuszczała mnie ta sama zazdrość. Dlaczego ci ludzie nie zwracali na mnie uwagi? – przynajmniej nie w takim stopniu, żebym mógł poczuć się lepiej. Po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że dokucza mi zgaga, a opakowanie leku, który zawsze noszę w kieszeni, jest już puste.

Przygnębiony wyszedłem z przyjęcia. Odbywało się ono w kompleksie Asilomar Conference Grounds w Monterey Bay, w Kalifornii. Na zewnątrz panował chłód i nie było tam nikogo oprócz mnie. Nagle uderzyła mnie fala mroźnego morskiego powietrza. Otrzeźwiony pomyślałem: Dlaczego żyję w ten sposób?

Zadałem sobie to pytanie. Badania nad paradygmatami w praktycznie każdej dziedzinie nauki polegają na tym, iż kilka osób definiuje problemy, które wymagają naszej uwagi, inni zaś idą w ich ślady i zajmują się szczegółami. Przynależność do tej wybranej grupy prekursorów uzależniona jest od wielu czynników. Uczonemu najłatwiej jest podążać za ustalonymi trendami i publikować swoje prace, dużo trudniej jest być nikomu nieznanym pionierem. Ja należałem do pierwszej grupy – z zapałem podążałem za innymi.

Dlaczego żyłem w ten sposób? Większość problemów nauki zajmującej się paradygmatami jest nieistotna dla naszego życia. To problemy niemal tak samo ezoteryczne jak pytania, które stawiali sobie chrześcijańscy mnisi w średniowieczu: Jak wiele aniołów może tańczyć na główce szpilki? Moje życie i moja praca nie były ze sobą w żaden sposób zsynchronizowane.

Dlaczego żyłem w ten sposób? Czy fizyka ma dziś dla nas w ogóle jakiekolwiek znaczenie? Fizykę jądrową wykorzystuje się przy pracach nad doskonaleniem broni, być może także nad formami pozyskiwania energii, ale poza tym ma ona niewiele zastosowań. W czasach Einsteina, podobnie jak za życia Nielsa Bohra, fizyka była czymś istotnym. Był to okres zmiany paradygmatu, co wpłynęło nie tylko na całe środowisko naukowe, ale i na sposób, w jaki postrzegamy świat.

Dlaczego żyłem w ten sposób? Miałem etat na uniwersytecie. Nie było powodów, dla których miałbym zajmować się nieszczęsną fizyką. Chciałem znaleźć sobie jakąś „szczęśliwą” dziedzinę, którą mógłbym zgłębiać.

Nie miałem pojęcia, że decyzja dotycząca poszukiwań osobistego szczęścia doprowadzi mnie do naukowego odkrycia boga. Byłem wtedy zatwardziałym materialistą.

Rozdział 1. Odkrywanie boga na nowo za pomocą nauki

Koncepcja wyższej mocy, popularnie zwana bogiem, liczy sobie tysiąclecia. Polega ona na tym, że doświadczamy zjawisk, których nie da się wyjaśnić wyłącznie na podstawie przyczyn materialnych; jedynym możliwym wytłumaczeniem dla nich jest boska interwencja. Taka interwencja nazywana jest przyczynowością odgórną. Pomysł ten przywodzi na myśl obraz boga jako potężnego władcy siedzącego na tronie w niebie i tworzącego za pomocą przyczynowości odgórnej rzeczy takie jak obiekty, prawa natury, cudowne uzdrowienia wiernych, sprawiedliwość dla prawych i grzeszników itp. Nawet dziś większość religii, zwłaszcza popularne chrześcijaństwo, wspiera tę naiwną i przestarzałą wizję.

Naukowcy wykorzystują naiwność osób opowiadających się za takim obrazem boga i uznają podobny opis za filozoficznie niemożliwą sprzeczność – nazywają ją dualizmem. Bóg włada przyczynowością odgórną i interweniuje w nasz świat gdziekolwiek, kiedykolwiek i jak tylko chce? Ha! To niemożliwe – twierdzą naukowcy. W jaki sposób niematerialny bóg jest w stanie wpływać na obiekty w materialnym świecie? Dwa byty o różnym charakterze nie są w stanie na siebie współoddziaływać bez sygnału pośredniego. Taka wymiana sygnałów wymaga jednak użycia energii. (Niestety, energia świata fizycznego musi zostać zawsze zachowana lub jest wartością stałą). Niemożliwe więc, żeby w świecie zachodziła jakakolwiek interakcja ze znajdującym się w jakimś innym wymiarze bogiem! Sprawę uznaje się za zamkniętą.

Chrześcijańscy populiści kontratakują, podważając jedną z najbardziej kruchych teorii materializmu – teorię ewolucji zwaną (neo-)darwinizmem. Ale ci populiści, zwani kreacjonistami lub zwolennikami teorii inteligentnego projektu, nie proponują żadnej rozsądnej alternatywy dla neodarwinizmu, nie wspominając o dualizmie.

Poważni orędownicy hipotezy boga reagują na krytykę dualizmu, twierdząc, że bóg jest wszystkim, co istnieje, i wprawdzie jest nie z tego świata (transcendentność), ale również stanowi część naszego wymiaru (immanentność). Taką filozofię określamy monistycznym idealizmem lub filozofią wieczystą. Tutaj „transcendentny” znaczy znajdujący się poza tym światem, ale jednocześnie wpływający na jego bieg. Przyczynowością odgórną zarządza transcendentny bóg.

Ale naukowcy równie poważnie zakwestionowali ten wyrafinowany koncept, dyskutując nad wspomnianą definicją transcendencji. Jak coś może być spoza naszego świata i jednocześnie wpływać na tutejsze wydarzenia? Według naukowców taka koncepcja jest również dualistyczna.

Już dawno temu naukowcy starali się wykazać, że zjawiska zachodzące w przyrodzie da się zrozumieć bez udziału hipotezy zakładającej istnienie boga. Kartezjusz przedstawił ideę wszechświata działającego niczym zegar; nadludzka istota umożliwiała jego istnienie w postaci układu ruchomych ciał, zgodnych z ustalonymi zasadami fizyki, mechaniki i geometrii. Według tej koncepcji na dalszym etapie stwórca w żaden sposób nie ingeruje w stworzony przez siebie mechanizm. Galileusz zastosował dwojakie podejście, które dziś nazywamy nauką; opierało się ono na teoriach i doświadczeniach. Izaak Newton odkrył prawa fizyki sterujące mechanicznym, deterministycznym wszechświatem – prawa, które rządziły zarówno ciałami niebieskimi, jak i obiektami na Ziemi. Następnie Karol Darwin przedstawił ewolucyjną alternatywę dla biblijnych koncepcji stworzenia życia, która w pewnym stopniu odpowiada danym uzyskanym dzięki badaniom nad skamielinami.

Te i inne zjawiskowe sukcesy „bezbożnej” nauki pozwoliły wysunąć następującą hipotezę: wszystko składa się z podstawowych cząsteczek materii i ich wzajemnych oddziaływań. Wszystkie zjawiska tego świata da się zrozumieć dzięki tej jednej hipotezie. Cząsteczki podstawowe tworzą skupiska zwane atomami. Atomy tworzą większe skupiska zwane molekułami. Molekuły tworzą komórki; niektóre z nich (neurony) tworzą skupisko, które nazywamy mózgiem. Mózg zaś odpowiada za wszystkie nasze myśli. Do tych myśli zaliczamy boga, ideę, która może być wywołana pobudzeniem ośrodka w śródmózgowiu. Ta filozofia, zwana naukowym materializmem, materialnym monizmem lub po prostu materializmem, zakłada, iż ciąg przyczynowy wędruje w górę, począwszy od cząsteczek podstawowych. Wszelkie dalsze skutki, w tym nasze doświadczenia związane z pojmowaniem boga, biorą się z „przyczynowości oddolnej” (ilustracja 1-1).

Ilustracja 1-1. Materialistyczny model przyczynowości oddolnej. Ciąg przyczyn rozpoczyna się od cząstek elementarnych do atomów, cząsteczek i coraz to bardziej złożonych skupisk, w tym także mózgu. Zgodnie z tym poglądem świadomość to zjawisko zachodzące w mózgu, którego efektywność bierze się wyłącznie z cząsteczek elementarnych – podstawowego poziomu materii.

Jednak według ezoterycznych tradycji duchowych bóg wykracza poza granice naszego rozumu. Bóg jest źródłem naszego istnienia, wyższej formy świadomości i naszego ducha. Pytanie brzmi: czy model przyczynowości oddolnej rzeczywiście wyjaśnia sedno naszej istoty, świadomości oraz jej wyższych form?

 

CZY ŚWIADOMOŚĆ

TO TRUDNA ZAGADKA?

 

Ostatnimi czasy niektórzy filozofowie zaczęli określać świadomość mianem „trudnej zagadki” dla nauki (Chalmers, 19952). Naturalnie, tego typu określenie zależy od punktu widzenia.

Według neurofizjologii, nauce o mózgu, odpowiada on za wszystkie nasze subiektywne doświadczenia. Neurofizjolodzy są zdania, że świadomość to iluzoryczny epifenomen (zjawisko wtórne) zachodzący w złożonym materialnym pudełku, które nazywamy mózgiem. Innymi słowy – tak jak wątroba wydziela żółć, tak mózg tworzy świadomość.

Przypomina mi to przypowieść zen. Mężczyzna spotyka czteroosobową rodzinę (rodziców i dwójkę dorosłych dzieci), w której wszyscy są oświeceni. Jest to dla niego okazja, by dowiedzieć się, czy łatwo, czy trudno osiągnąć oświecenie. Pyta więc ojca, który odpowiada: „To niezwykle trudne”. Następnie pyta matkę, która mówi: „To bardzo proste”. Pyta więc syna, a ten mówi: „Nie jest to ani łatwe, ani trudne”. Na końcu zadaje to samo pytanie córce, która twierdzi: „To proste, kiedy uczynisz to prostym, a trudne, jeżeli to sobie utrudnisz”.

Jeżeli postrzegamy świadomość jako epifenomen (zjawisko wtórne) mózgu, to istotnie stanowi dla nas trudną do rozwiązania zagadkę, gdyż sami ją sobie utrudniamy. Weźmy pod uwagę, że w obiektywnym modelu zawsze szuka się odpowiedzi, biorąc pod uwagę obiekty. Dlatego też neurofizjolodzy pragną zrozumieć świadomość w relacji do innych obiektów: mózgu, neuronów itp. U podłoża tych poszukiwań leży założenie, że świadomość to obiekt. Świadomość jest jednak również podmiotem – czymś, dzięki czemu patrzymy na obiekty i o nich myślimy. Ten podmiotowy aspekt świadomości obnaża jedną ze słabości modelu neurofizjologii opartej na pracy mózgu.

Prawda jest taka, że dla materialistów świadomość stanowi nie tylko trudną zagadkę, ale i pytanie, na które nie da się udzielić odpowiedzi. Jest tak dlatego, ponieważ nawet popularne religie z ich uproszczonym modelem przyczynowości odgórnej zawsze twierdziły, że posiadamy wolną wolę, a bez wolnego i świadomego zaufania bogu jego moc przyczynowości odgórnej jest daremna. Jeżeli wybieramy boga, zdefiniowanego jako najwyższe dobro, wybieramy także wartości i moralność. Musimy jednak mieć wolną wolę, by móc dokonać takiego wyboru. Skoro jednak mamy wolną wolę, to musi istnieć źródło przyczynowości poza wszechświatem materialnym. Zwolennicy przyczynowości oddolnej zajadle protestują przeciwko koncepcji wolnej woli. Jeżeli mamy wolną wolę, to przedstawiany przez behawiorystów obraz człowieka jako produkt psychologiczno-społecznego uwarunkowania nie funkcjonuje zbyt dobrze. Behawioryści kwestionują więc ideę wolnej woli; jak w przypadku naszej świadomości, wolna wola również musi być iluzorycznym epifenomenem mózgu. Upierają się oni przy stanowisku, iż jesteśmy jedynie behawioralnie zaprogramowanymi maszynami, chodzącymi zombie. Ich nauka kwestionuje nie tylko boga i religię, ale również wartości i moralność, stanowiące podłoże naszego społeczeństwa i kultury.

Czy bóg i przyczynowość odgórna istnieją? Czy świadomość to epifenomen materii? Czy posiadamy wolną wolę? Czy model przyczynowości oddolnej będzie obowiązywał już zawsze? A może istnieją naukowe dowody sugerujące coś innego?

Owszem, takie dowody istnieją. Na początku ubiegłego stulecia w fizyce dokonała się rewolucja związana z odkryciami fizyki kwantowej. Jej przekaz jest jasny: tak, bóg istnieje. Jeżeli chcemy, możemy określać go mianem świadomości kwantowej. Niektórzy ludzie używają bardziej obiektywnego terminu „kwantowa próżnia” lub – zgodnie z tradycjami mądrości Wschodu – „pole akaszy” (Laszlo, 2004). Jednak róża pod inną nazwą pachnie tak samo.

 

FIZYKA KWANTOWA: PODSTAWY

 

Naukowcom dość trudno jest zrozumieć istotę fizyki kwantowej; z doświadczenia wiem, że jej podstawy o wiele łatwiej jest pojąć laikom. Istnieją książki zawierające obszerne wyjaśnienia kwestii przysparzających naukowcom problemów. Tutaj mogę przedstawić jedynie ich ogólny zarys.

Fizyka kwantowa to dział fizyki, który powstał w celu objaśnienia zjawisk natury oraz zachowań materii i energii w skali atomów, a także cząsteczek subatomowych. Obecnie jednak uważa się, że może on opisywać również wszelkie inne formy materii. Naukowcy są w stanie opisać cząsteczki subatomowe jedynie pod kątem ich wzajemnych interakcji. W ten właśnie sposób powstała teoria kwantowa – miała ona wyjaśnić mechanikę rządzącą interakcjami bardzo małych obiektów. Teraz jednak stanowi ona podstawę naszego zrozumienia także bardzo dużych obiektów, takich jak gwiazdy, galaktyki, oraz rozmaitych wydarzeń w skali kosmicznej, takich jak na przykład Wielki Wybuch.

Początki fizyki kwantowej sięgają pierwszej połowy XIX wieku. Kształt, w jakim ją znamy, nadał jej jednak Max Planck w roku 1900. Podwaliny pod matematykę wykorzystywaną w fizyce kwantowej położyli zaś Werner Heisenberg i Erwin Schrödinger w latach dwudziestych XX wieku.

W swojej teorii kwantowej Planck wysunął hipotezę, według której energia istnieje w takiej samej postaci jak materia, a nie (jak wcześniej sądzono) w formie stałej fali elektromagnetycznej. Planck twierdził, iż energia składa się z konkretnych niewielkich jednostek. Istnienie tych jednostek, nazwanych przez Plancka kwantami, stało się pierwszym wielkim odkryciem teorii kwantowej.

Głównym założeniem teorii fizyki kwantowej jest twierdzenie, że materia przejawia cechy zarówno cząsteczek (zlokalizowanych obiektów, takich jak małe grudki), jak i fal (zakłóceń lub wariacji rozchodzących się progresywnie od punktu do punktu). Założenie, według którego cząsteczki i fale stanowią dwa aspekty tego samego materialnego obiektu, nazywa się dualizmem korpuskularno-falowym. Istnieje powszechna zgodność co do tego, iż fale obiektów kwantowych są falami prawdopodobieństwa.

Proponowano szereg interpretacji starających się wyjaśnić ten dualizm oraz inne cechy fizyki kwantowej. Jedną z takich interpretacji, obowiązującą przez kilka lat, była tzw. kopenhaska interpretacja teorii kwantowej. Co ciekawe, termin ten odnosi się do kilku interpretacji, niekiedy ze sobą sprzecznych.

Poprzez interpretację kopenhaską zazwyczaj rozumie się pogląd, iż każdy obiekt kwantowy opisany jest przez jego funkcję falową będącą funkcją matematyczną wykorzystywaną do określenia prawdopodobieństwa wystąpienia tego obiektu w dowolnej lokacji, w której dokonuje się pomiarów.

Każdy pomiar wywołuje zmianę stanu materii z fali prawdopodobieństwa do prawdziwej cząstki. Zmiana ta nazywana jest załamaniem funkcji falowej. Mówiąc prościej, jest to zredukowanie wszystkich możliwości fali do jednego tymczasowego wyniku dotyczącego aspektu cząsteczki.

Niestety, ani matematyka kwantowa, ani interpretacja kopenhaska nie umie dać zadowalającego wytłumaczenia samego zjawiska załamania. Fizycy kwantowi nie potrafili jednak wyeliminować koncepcji takiego załamania ze swoich teorii. Prawda jest taka, że do zrozumienia załamania potrzebna jest świadomość (von Neumann, 1955). Jeżeli podążymy tym tokiem myślenia, będzie to oznaczać, że bez świadomości nie ma załamania, cząsteczek materialnych ani materii.

Oto podstawy fizyki kwantowej. Teraz wróćmy do jej zastosowania.

 

FIZYKA KWANTOWA I ŚWIADOMOŚĆ

 

Matematyka rządząca światem fizyki kwantowej jest deterministyczna i opiera się na modelu przyczynowości oddolnej. Potrafi jednak przewidywać pojawienie się obiektów i ich ruchy nie w postaci ustalonych zjawisk (jak w fizyce newtonowskiej), ale jako prawdopodobieństwa – fale możliwości opisane matematycznie przez funkcję falową, tak jak podkreśliłem to wcześniej. Prawdopodobieństwo wystąpienia tychże możliwości da się obliczyć za pomocą matematyki kwantowej, co pozwala nam opracować precyzyjne szacunki dla wielu obiektów i/lub zjawisk. To fragment fizyki kwantowej, który nie wprowadza materialistów w zakłopotanie.

Fizyka kwantowa posiada jednak aspekt bardzo wstydliwy dla tradycyjnych uczonych – zjawisko załamania, którego poprawne zrozumienie wymaga ponownego wprowadzenia boga w świat nauki. Kiedy obserwujemy obiekt kwantowy, nie doświadczamy go w postaci zbioru możliwości, ale jako zlokalizowane zjawisko przypominające newtonowską cząsteczkę. Mimo to, jak wspomniałem wcześniej, fizyka kwantowa nie dysponuje żadnym mechanizmem lub równaniem matematycznym tłumaczącym to „załamanie” prawdopodobieństw do pojedynczego rzeczywistego zjawiska. Fizycy kwantowi otwarcie przyznają, że w świecie fizyki istnieje granica matematycznej precyzji. Nie istnieje matematyka, która pozwoliłaby nam na połączenie deterministycznych możliwości kwantowych z obserwowanym rzeczywistym obiektem. W jaki więc sposób możliwości kwantowe stają się rzeczywistością wyłącznie w wyniku interakcji naszej świadomości, w wyniku ich obserwowania (ilustracja 1-2)? Jak wytłumaczyć ten tajemniczy „efekt obserwatora”?

Ilustracja 1-2. Fale prawdopodobieństwa kwantowego i przyczynowość odgórna jako świadomy wybór wywołujący załamania.

W języku kwantowym proponowany przez neurofizjologów model przyczynowości oddolnej wygląda następująco: potencjalne ruchy cząstek elementarnych tworzą potencjalne ruchy atomów, te z kolei inspirują potencjalne ruchy cząsteczek tworzących potencjalne ruchy komórek, a te wywołują potencjalne stany mózgu tworzące świadomość. Sama świadomość jest więc zbiorem możliwości; nazwijmy je falą prawdopodobieństwa. W jaki sposób fala prawdopodobieństwa jest w stanie załamać inną falę prawdopodobieństwa poprzez wpływanie na nią? Jeżeli połączymy prawdopodobieństwo z prawdopodobieństwem, uzyskamy większe prawdopodobieństwo, a nie rzeczywistość.

Wyobraź sobie potencjalny wpływ pieniędzy na twoje konto bankowe. Połącz to z wszystkimi samochodami, jakie możesz sobie wyobrazić. Czy tego typu czynność sprawi, że w twoim garażu rzeczywiście pojawi się auto?

W neurofizjologicznym modelu świadomości jako epifenomenu założenie, że patrzenie na cokolwiek jest w stanie zmienić prawdopodobieństwo w rzeczywistość, stanowi logiczny paradoks. Paradoks zaś niezbicie wskazuje na to, że neurofizjologiczny model naszej świadomości jest wadliwy lub co najmniej niekompletny.

Paradoks utrzymuje się tak długo, jak długo nie uświadomimy sobie dwóch rzeczy. Po pierwsze, możliwości kwantowe to możliwości samej świadomości, która stanowi podstawę wszelkiego istnienia. To sprawia, że wracamy ponownie do filozofii idealizmu monistycznego. Po drugie, obserwacja jest równoznaczna z dokonaniem wyboru (spośród wszystkich możliwości kwantowych) jednego aspektu, który stanie się doświadczaną przez nas rzeczywistością.

By wyjaśnić tę sytuację, przyjrzyjmy się, w jaki sposób postrzegamy tzw. figury dwuznaczne – to, co wydaje nam się jednym obrazem, tak naprawdę stanowi dwa obrazy w jednym. Być może widzieliście obrazek przedstawiający zarówno młodą, jak i starą kobietę. Autor nazwał go „Moja żona i teściowa”. Kolejny obraz przedstawia zarówno wazę, jak i dwie twarze (ilustracja 1-3). Zauważmy, że nie wpływamy na obraz, zmieniając sposób patrzenia na niego. Obie możliwości od początku tkwią w nas. Poprzez zmianę perspektywy dokonujemy tylko między nimi wyboru. W ten sposób transcendentna świadomość jest w stanie tworzyć przyczynowość odgórną bez dualizmu.

Ilustracja 1-3. Waza i dwie twarze. Nie trzeba nic robić z obrazkiem, by wybrać dowolne jego znaczenie.

Bezwzględni materialiści wciąż będą się sprzeciwiać, zadając pytania: W jaki sposób rzeczywistość może być tak subiektywna, że każdy z nas, obserwatorów, może wybierać sobie rzeczywistość spośród możliwości kwantowych? Czy w takim przypadku może w ogóle istnieć jedna zgodna wersja rzeczywistości? Czy może istnieć nauka bez takiej rzeczywistości?

Niespodzianka. Nie dokonujemy tych wyborów w naszym zwykłym stanie indywidualnej świadomości, zwanym ego, czyli subiektywnym aspekcie nas samych, który był podmiotem badań behawioralnych i który jest wynikiem uwarunkowania. Wybór dokonuje się w nieuwarunkowanym, obiektywnym stanie zjednoczonej świadomości, w nietypowym wymiarze, w którym stanowimy jedność i w którym jesteśmy w stanie identyfikować się z bogiem (Bass, 1971; Goswami, 1989, 1993; Blood, 1993, 2001, patrz także: rozdział 5).

 

KWANTOWA SYGNATURA BOGA

 

Tutaj pojawiają się kluczowe kwestie, które warto powtórzyć. Doświadczamy kwantowego obiektu, ale najpierw wybieramy określoną falę jego prawdopodobieństwa; dopiero wtedy kwantowe możliwości tego przedmiotu zmieniają się w rzeczywiste, doświadczane przez nas zjawisko. W stanie, w którym dokonujemy wyboru, wszyscy stanowimy jedność, wszyscy znajdujemy się wewnątrz boskiej świadomości. Nasz wybór, czyli zjawisko, które fizycy nazywają załamaniem kwantowej fali prawdopodobieństwa, to sposób, w jaki bóg wciela w życie swoją przyczynowość odgórną. Działa ona w następujący sposób: dla wielu obiektów i wielu zjawisk wybór dokonany zostaje w taki sposób, że obiektywne przewidywania prawdopodobieństwa kwantowego się sprawdzają, ale w poszczególnych przypadkach subiektywna kreatywność zostaje zachowana.

W ten sposób pierwszym i najważniejszym naukowym dowodem na istnienie boga jest szereg dowodów potwierdzających prawdziwość fizyki kwantowej (co do tego mało kto ma już wątpliwości) oraz prawdziwość naszej konkretnej interpretacji fizyki kwantowej (do której jeszcze nie wszyscy są przekonani).

Na szczęście są dwa naukowe sposoby na rozwianie tych wątpliwości: po pierwsze, poprzez zademonstrowanie, że ta interpretacja rozwiązuje logiczne paradoksy (zamiast je tworzyć, jak w przypadku modelu przyczynowości oddolnej), a po drugie, poprzez założenia, które da się zweryfikować za pomocą doświadczeń. Oparte na prymacie świadomości (teorii, według której świadomość tworzy naszą rzeczywistość) naukowe dowody na istnienie boga oraz prezentowana przeze mnie interpretacja fizyki kwantowej skutecznie spełniają oba wymogi wiarygodności naukowej. W dalszej części książki będę nazywał ją nauką w ramach świadomości (termin zaproponowany po raz pierwszy przez filozofa Willisa Harmana) lub po prostu nauką idealistyczną.

Zjawiska będące wynikiem przyczynowości odgórnej w naszym modelu czasami charakteryzują się specyficznymi sygnaturami kwantowymi, których nie może wytworzyć przyczynowość oddolna. W przypadku wywołania przez przyczynowość oddolną – to znaczy w przypadku, gdy potencjalne ruchy cząstek elementarnych wywołują liniową hierarchię rosnącej złożoności, na skutek czego powstaje nasza świadomość – makroskopijne zjawiska naszego świata zawsze miałyby charakter ciągły, zawsze składałyby się z lokalnej komunikacji o wyraźnych sygnałach i zawsze charakteryzowałyby się jednostronną hierarchią. Kwantowymi sygnaturami przyczynowości odgórnej jest nieciągłość (jak w przypadku naszego doświadczania twórczych myśli), nielokalność (jak w przypadku bezsygnałowej komunikacji takiej jak telepatia) oraz hierarchia kolista, zwana też splątaną (jakiej czasami doświadczają osoby zakochane). Pierwszy typ dowodów na istnienie boga określam mianem kwantowej sygnatury boga. Szczegóły przedstawię w dalszej części książki (patrz: rozdział 5); tutaj pragnę jedynie przedstawić zarys jednej z takich sygnatur.

Werner Heisenberg, jeden z twórców fizyki kwantowej, jednoznacznie stwierdził, że kwantowe możliwości przechowywane są w transcendentnej potencji, wymiarze leżącym poza granicami czasu i przestrzeni. Załamanie kwantowe i przyczynowość odgórna (efekt naszej świadomości) muszą mieć w takim razie charakter nielokalny – coś poza przestrzenią i czasem wpływa na zjawisko wewnątrz czasu i przestrzeni. Następnie zaś Alain Aspect, Jean Dalibar i Gérard Roger (1982) przedstawili koncepcję nielokalności kwantowej (która zakłada pojawianie się przyczyn i skutków w oddaleniu od siebie, bez wymiany sygnałów energetycznych), demonstrując w warunkach laboratoryjnych nielokalne połączenie pomiędzy skorelowanymi, oddalonymi od siebie fotonami (bardzo małymi obiektami zwanymi kwantami światła). Podczas wykonanych później pomiarów zwiększono dystans dzielący skorelowane fotony do ponad kilometra. Nielokalność kwantowa naprawdę istnieje.

W tym miejscu należy zwrócić uwagę na dwa zjawiska. Po pierwsze, naukowcy wykształcili w sobie pewien nieprzyjemny nawyk – twierdzą, że nauka polega na odkrywaniu „naturalnych” wytłumaczeń obserwowanych zjawisk, przy czym ich zdaniem „naturalny” oznacza związany z czasem, przestrzenią i materią. Z tego punktu widzenia bóg i subtelne światy tradycji duchowej należą do sfery „nadprzyrodzonej”. W świetle odkrycia nielokalności kwantowej musimy poszerzyć ten wąski światopogląd. Jeżeli fizyka kwantowa ma stać się częścią nauki, to musimy zaakceptować, że częścią natury jest również transcendentny wymiar kwantowych potencji, domena wszystkich możliwości kwantowych. Z punktu widzenia fizyki kwantowej wszystkie próby odseparowania natury i sfery „nadprzyrodzonej” zupełnie straciły wiarygodność.

Po drugie, kwantowa nielokalność całkowicie tłumaczy pewne dezorientujące zagadnienie, które dotyczy ezoterycznego, duchowego modelu boga, a mianowicie pogląd, iż bóg jest zarówno transcendentny, jak i immanentny. Jakim sposobem pochodząca „z zewnątrz” przyczyna może mieć wpływ na coś „wewnątrz”? Dzieje się tak, ponieważ zarówno przyczyna, jak i skutek mają związek z nielokalnością kwantową – bezsygnałową interakcją lub komunikacją.

 

DRUGI TYP DOWODÓW:

NIEMOŻLIWE DO ROZWIĄZANIA PROBLEMY

WYMAGAJĄ NIEMOŻLIWYCH ROZWIĄZAŃ

 

Nauka materialistyczna odniosła spektakularny sukces i dała nam wiele użytecznych technologii, ale im bardziej intensywnie stosujemy ją do rozwiązywania problemów natury biologicznej i ludzkiej, tym bardziej wydaje się, że nie jest ona w stanie udzielić nam klarownych odpowiedzi. Jednym z kluczy do rozwinięcia nauki, która oferuje prawdziwe odpowiedzi na ludzkie problemy, jest uświadomienie sobie, że to, czego doświadczamy jako materii, jest zaledwie jedną istotną domeną spośród wielu innych domen kwantowych możliwości świadomości – jest to domena, którą odbieramy za pomocą naszych zmysłów.

Psycholog Carl Jung w sposób empiryczny dowiódł, iż doświadczamy jeszcze trzech innych domen świadomych możliwości: czucia (witalności), myślenia (o znaczeniu) i intuicji (dotyczącej tematów ponadmentalnych – uznawanych przez wszystkich archetypów; ilustracja 1-4). Ostatnie prace Ruperta Sheldrake’a (2013), Rogera Penrose’a (1995) oraz autora niniejszej książki (Goswami, 2001, 2014) pokazały, że czucie, myślenie i intuicja nie mogą zostać zredukowane do ruchów materii; naprawdę należą one do niezależnych domen czy też przedziałów świadomości.

Ilustracja 1-4. Cztery sposoby doświadczania według Junga. Dominacja jednego lub kilku z tych sposobów pozwala wykształcić nasze cechy charakteru.

Domeny te bywają określane jako: ciało energii witalnej, które odczuwamy, ciało znaczenia mentalnego, o którym myślimy, oraz ponadmentalne ciało świadomości (archetypów), które odbieramy za pomocą intuicji. Wszystkie te przedziały połączone są nielokalnie (bez udziału sygnałów) za pomocą świadomości; świadomość pośredniczy w ich wzajemnej interakcji i nie zachodzi tu dualizm (ilustracja 1-5).

Postarajcie się to sobie wyobrazić: to przełom i usunięcie blokady myślowej, która istniała w naszych umysłach od czasów Kartezjusza. Nasza „wewnętrzna” psychika (zbiór sfer – witalnej, mentalnej i ponadmentalnej, doświadczany jako wewnętrzny) i „zewnętrzny” świat materialny nie są od siebie oddzielone, lecz istnieją równolegle, jako możliwe rezultaty jednego wzajemnego połączenia, które nazywamy świadomością.

Ilustracja 1-5. Kwantowa równoległość psychofizyczna. Świadomość pośredniczy w kontaktach kwantowych możliwości domen: fizycznej, witalnej, mentalnej i ponadmentalnej. Wszystkie one funkcjonują równolegle.

Ten sposób myślenia może być nazywany kwantową równoległością psychofizyczną. To świadomość utrzymuje równoległość między wewnętrzną psychiką a światem zewnętrznym i to ona wybiera doświadczenia zarówno sfery zewnętrznej, jak i wewnętrznej, pośrednicząc w interakcji między nimi. Podczas tego procesu świadomość rzutuje odzwierciedlenia „subtelnej” sfery wewnętrznej na sferę zewnętrzną. Przypomina to szkicowanie subtelnego obrazu mentalnego na płótnie domeny ogólnej, by móc lepiej go zobaczyć. Ten obraz mentalny działa jak projekt, który odzwierciedlamy na płótnie. (W jaki sposób pojawiają się różnice między sferą wewnętrzną a zewnętrzną? Wyjaśniam to w rozdziale 10). To główna tajemnica kryjąca się za sposobem funkcjonowania świata. Otaczająca nas rzeczywistość (świat naszych doświadczeń wewnętrznych i zewnętrznych) sterowana jest przez jeden centralny ośrodek. Dzięki temu świadomość kwantowa, bóg, może doświadczać swoich najsubtelniejszych aspektów, archetypów ponadmentalnych (takich jak miłość), w postaci ogólnego urzeczywistnienia. Na tym etapie ewolucji świadomość korzystała z wzorów – witalnego i mentalnego – by tworzyć reprezentacje (oprogramowanie) sfery ponadmentalnej w domenie fizycznej (sprzęt). Teraz jesteśmy też w stanie ustalić przyszłość naszej ewolucji: pewnego dnia świadomość będzie tworzyć bezpośrednie odzwierciedlenia archetypów w sferze fizycznej, a – najogólniej mówiąc – niebo zagości na ziemi.

Jeżeli jesteście dostrojeni do sfery religijnej i duchowej, usłyszycie tu echo biblijnego stwierdzenia, iż „bóg stworzył nas na swoje podobieństwo”. Na początku, kiedy jeszcze nie jesteście w stanie zrozumieć tych słów, mogą wam się one wydawać nieco dziwne. Czy Adolf Hitler został stworzony na podobieństwo boga? „Podobieństwo” oznacza tu odzwierciedlenie. Na tym etapie naszej ewolucji proces tworzenia odzwierciedleń, tworzenie obrazów, jest jeszcze daleki od ideału. Bóg korzystał dotąd z wzorów sfery witalnej i mentalnej. Rezultaty tego nie zawsze były zadowalające, a postęp dokonywał się powoli. Prognoza na przyszłość wygląda jednak bardzo optymistycznie.

Możemy też spróbować zrozumieć coś jeszcze. Do tej pory nauka była zdominowana przez przedział materialny, ponieważ sfera materialna tworzy (pseudo)permanentne odzwierciedlenia doświadczeń z subtelniejszych poziomów psychiki. Gdy odzwierciedlenie (oprogramowanie) tworzone jest w sferze materialnej (sprzęt), często zapominamy o stwórcy (świadomości) oraz o procesie tworzenia odzwierciedlenia (o korzystaniu z wzorów umysłu i ciała witalnego).

Mówiąc ogólnie, pojawia się wtedy drugi typ naukowych dowodów na istnienie boga. Składa się on z uświadomienia sobie wielu domen czy „bloków”, wewnątrz których boska przyczynowość odgórna bierze górę nad blokami materialnymi (takie domeny to np. czucie, myślenie i odbieranie za pomocą intuicji). Zjawiska w tego typu domenach niematerialnych stanowią niemożliwe do rozwiązania dylematy dla materialistycznego modelu przyczynowości oddolnej. Wymagają one rozwiązania, które z punktu widzenia materialistów jest niemożliwe, a mianowicie przyczynowości odgórnej pochodzącej od boga. Naturalnie wprowadzenie tych idei zrewolucjonizuje biologię, psychologię i medycynę (patrz: część II, III i IV).

 

KAMUFLAŻ

 

Ośrodkiem naszego psychospołecznego uwarunkowania są nawyki, ego i charakter każdego z nas. Cechy te ukrywają przed nami boga i jedność kwantowej świadomości. Po co nam ten kamuflaż? Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle istotna. Nasze ego jest niezbędne, by zapewnić nam punkt odniesienia. Kim bylibyśmy bez niego?

W podobny sposób materialny makroświat służy jako kamuflaż ukrywający naszą kwantową naturę. Możliwości kwantowe rozchodzą się podobnie jak wszystkie inne fale. Kiedy elektron zostanie uwolniony w pomieszczeniu, jego fala możliwości rozprzestrzenia się tak szybko, że po kilku chwilach wypełnia ona (możliwościami) całe to pomieszczenie; da się wykryć obecność tego elektronu w wielu miejscach jednocześnie i będzie się ona cechować zmiennym prawdopodobieństwem. Ale w matematyce kwantowej fale możliwości większych obiektów rozprzestrzeniają się o wiele wolniej. Należy jednak pamiętać, że w gruncie rzeczy wciąż się rozprzestrzeniają. By zobaczyć, co kryje się za kamuflażem, nie możemy pozwolić sobie na tracenie czasu na próby dostrzeżenia ruchów mikroskładników należących do większych obiektów, gdyż są one połączone z ośrodkiem ich masy. Ich fale kwantowe rozchodzą się w jednym miejscu. Tak naprawdę w mgnieniu oka ośrodek masy obiektu w skali makro jest w stanie przesunąć się zaledwie o około jedną bilionową część centymetra. Nasz wzrok nie potrafi zarejestrować takiego ruchu, ale fizycy są w stanie to zrobić za pomocą swoich wspaniałych instrumentów laserowych.

Po co ten kamuflaż? Jak pisałem wcześniej, jego rolą jest zapewnianie nam punktu odniesienia dla naszych ciał fizycznych. Jeżeli wy i ja tworzymy mniej więcej te same rzeczy w tych samych miejscach, zawsze kiedy patrzymy w te miejsca, możemy o nich wspólnie dyskutować; jesteśmy w stanie stworzyć zgodną rzeczywistość. To bardzo ważne. Co jeszcze ważniejsze, obiekty w skali makro mogą zostać wykorzystane jako symbole subtelniejszych obiektów kwantowych, takich jak myśli, które mają to do siebie, że umykają nam, gdy przestajemy zwracać na nie uwagę. To bardzo korzystne. Wyobraźcie sobie, jak byście się czuli, gdyby podczas czytania tej książki wydrukowane na kartce litery uciekały przed wami w wyniku ruchów kwantowych. Naturalnie, jest też niekorzystna strona tego rozwiązania – pojawia się błędne przekonanie, iż świat obiektów w skali makro jest czymś odrębnym od nas samych!

Musimy zlikwidować oba powyżej opisane typy kamuflażu, by odkryć, że nie jesteśmy odseparowani od wszechświata i że cały świat jest naszym placem zabaw. Musimy wykroczyć poza ramy uwarunkowania przez ego. Musimy przestać zaprzątać sobie głowy zewnętrznym fizycznym środowiskiem makro i przyjrzeć się bliżej subtelniejszemu wewnętrznemu środowisku, w którym obiekty przemieszczają się z większą kwantową swobodą.

Słońce wstaje na wschodzie i zachodzi na zachodzie. Nasi przodkowie sądzili, że to dowód na to, iż Słońce porusza się wokół Ziemi. Dziś widzimy to inaczej i traktujemy to jako dowód, że Ziemia porusza się wokół własnej osi. To wytłumaczenie pozwala nam poszerzyć granice naszego zrozumienia – zdać sobie sprawę, że to nie Słońce krąży wokół Ziemi, lecz odwrotnie. Analogicznie fizyczny świat w skali makro też cechuje się pewnymi założeniami. Fizyka newtonowska pozwala nam sądzić, że wokół nas istnieje świat. Możemy też jednak dojść do wniosku, że świat nas otacza, ponieważ fale możliwości w skali makro rozchodzą się powoli. Innymi słowy, nie ma żadnego świata, dopóki na niego nie spojrzymy! To też otwiera przed nami nowe możliwości pojmowania.

Jeżeli nauczycie się myśleć w sposób kwantowy, wasze umysły się rozwiną; być może ruch myśli również jest ruchem kwantowym. Możecie zadać sobie pytanie: czy istnieje sposób na ustalenie kwantowej natury myśli bez wykraczania poza ramy uwarunkowania? Odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. Jeżeli podążaliście kiedyś za własnymi myślami, tak jak to się dzieje w przypadku wolnych skojarzeń podczas twórczego myślenia, zapewne zauważyliście, jak luźno powiązane są poszczególne myśli. Podobnie jest w przypadku skupienia się na treści, na przykład podczas powtarzania mantry. Zauważcie, jak szybko myśli zaczynają podążać własnymi ścieżkami. W fizyce kwantowej nazywamy to zasadą nieoznaczoności i jest to skomplikowana sygnatura ruchów kwantowych. Jeżeli myśli zachowywałyby się zgodnie z prawami fizyki Newtona, takie ograniczenia nigdy nie miałyby miejsca (Bohm, 1951).

Czytałem kiedyś książkę Precision Nirvana, w której autor, Dean H. Shapiro, przekazał to, co staram się wytłumaczyć, za pomocą dwóch historii obrazkowych. Na pierwszym obrazku atrakcyjna i entuzjastycznie nastawiona dziewczyna pyta pewnego brodatego naukowca: „Profesorze, skąd pan tyle wie?”, na co ten, zadowolony z siebie, odpowiada: „Wiem, bo otworzyłem oczy”. Na drugim obrazku uczeń pyta medytującego z zamkniętymi oczami mistrza zen: „Mistrzu, skąd tyle wiesz?”. Mistrz zaś odpowiada: „Wiem, bo zamknąłem oczy”.

W istocie nauka materialistyczna nie może przestać zachwycać się cudami świata zewnętrznego, wciąż będąc pod wpływem jego kamuflażu. Naukowcy są tak oślepieni, że próbują wręcz wprowadzić swoją naukę do świata wewnętrznego, określając zachodzące tam zjawiska jako epifenomeny. Czy Abraham Maslow nie powiedział kiedyś, że kiedy mamy w ręku młotek, wydaje się nam, że wszystkie problemy są gwoździami?

To właśnie próby rozwiania tej iluzji były u źródeł rozwiniętych tradycji duchowych oraz metod docierania do subtelniejszych stanów świadomości, które pojawiają się poza granicami ego. Osiągnięcie takiego stanu równoznaczne jest ze zlikwidowaniem kamuflażu w postaci rozłączności z obiektami w skali makro. Czy da się jednak dostrzec jedność świata zewnętrznego i wewnętrznego, ciała i umysłu, bez osiągania wyższego stanu świadomości?

Zmiana paradygmatu, która dokonuje się w nauce, widoczna jest w psychologii głębi i psychologii transpersonalnej, a także w medycynie alternatywnej. Zmianę paradygmatu dostrzec można też w pracach biologów organizmu, którzy potrafią dostrzec przyczynową autonomię w całym organizmie, a nie tylko w jego mikroskopijnych komponentach. Niektórzy biolodzy ewolucyjni widzą wręcz konieczność odwoływania się do teorii „inteligentnego projektu” w celu wyrwania się ze szponów darwinizmu. Osoby te w pewnym stopniu przebiły się przez powłokę kamuflażu. Jak wkrótce zobaczycie, za pomocą fizyki kwantowej będziemy w stanie dostrzec spod niej o wiele więcej prawdy.

Fizyka kwantowa, wizjonerskie okno na świat subtelny, sama w sobie jest niezwykle subtelna – i tak musi być. Laureat Nagrody Nobla, fizyk Richard Feynman, mawiał: „Nikt nie rozumie mechaniki kwantowej”. Miał on jednak na myśli tylko materialistów. Jeżeli chcecie wyjrzeć poza to, co zostało z przekonań materialistycznych, lub jesteście przynajmniej gotowi powściągnąć niedowierzanie, jeśli chodzi o prymat świadomości i boga, zrobiliście już o wiele większy postęp na drodze do zrozumienia fizyki kwantowej niż wielu fizyków i naukowców.

 

CZYM JEST TANIEC?

 

Podsumowując, stara nauka dała nam przyczynowość oddolną i możliwości; nowa nauka na nowo odkrywa, iż wybór odgrywa istotną rolę w procesie realizacji tychże możliwości. Bóg i przyczynowość odgórna pospołu darowują nam rzeczywistość, w której wolność (fala prawdopodobieństwa) poszukuje swojego domu pośród tymczasowych ograniczeń (urzeczywistnionych cząstek).

Kartezjusz, Galileusz i Newton uważani są za ojców większości dawnych idei naukowych, które dały początek epoce zwanej przez filozofów modernizmem. Jednym z pomysłów Kartezjusza był dualizm dotyczący świata wewnętrznego (zwanego przez niego umysłem) i zewnętrznego (materia), my zaś dopiero dziś podważamy tę ideę, mimo iż dyskusja nad tym, czy podstawą monizmu jest materia, czy świadomość (lub bóg), prawdopodobnie będzie toczyć się jeszcze przez jakiś czas. Kartezjuszowi zawdzięczamy także filozofię redukcjonizmu, która odniosła spektakularny sukces w świecie materialnym. Ale on sam zrozumiał (niestety w kontekście dualizmu), że redukcjonizm nie jest w stanie opisać mechanizmów rządzących światem wewnętrznym. W tym przypadku bowiem należy pamiętać o procesach rządzących całością układu. Zewnętrzna fragmentacja sprawia, że stajemy się indywidualnościami; wewnętrzny holizm obdarza nas uczuciami, znaczeniem i życiowym celem. Razem jednostka i ogół są partnerami w tańcu rzeczywistości.

Dziedzictwem Kartezjusza, Galileusza i Newtona jest determinizm przyczynowy, który daje naukowcom nadzieję na osiągnięcie wiedzy absolutnej i zdobycie totalnej kontroli nad rzeczywistością. Nie udaje się to jednak nawet w przypadku wymiaru materialnego, w submikroskopijnej domenie kwantowej nieokreśloności. Mimo to urok kontroli i władzy, który towarzyszy temu poglądowi, jest tak kuszący, że większość naukowców mocno wierzy w determinizm przyczynowy. Przyczynowość odgórna, z natury wolna i potencjalnie nieprzewidywalna, jest dla nich niczym klątwa. Nie mają nic przeciwko bogu, dopóki jest on łagodny i niegroźny.

Rozpad determinizmu przyczynowego to tylko kropla w morzu fizyki submikroskopijnej. Jest tak, ponieważ determinizm (choćby tylko statystyczny) wciąż obowiązuje w domenie materialnej, a bóg tworzy materialny świat w taki sposób, by dać nam punkt odniesienia. Gdy mówimy jednak o sprawach rządzących światem wewnętrznym, lawina zaczyna się często od jednego kamienia. Warto wspomnieć, że kreatywność wymaga podążania ku nowemu, ale także zwracania uwagi na ustalone z dawien dawna normy. Dzięki sferze zewnętrznej – somie – doświadczamy stałości, zaś sfera wewnętrzna – psychika – daje nam nowy ruch. Razem oba te światy składają się na twórczy taniec rzeczywistości.

Przypisy

1Squid (ang.) – kałamarnica (przyp. tłum.).

2 Powyższy zapis: (autor, rok) odsyła czytelnika do bibliografii, w której może odnaleźć przytaczaną pozycję. Jeśli w bibliografii znalazło się więcej dzieł jednego autora wydanych w danym roku, wówczas lata wydania zostały odpowiednio opatrzone literami: a, b, c… itd. Zasada ta została zastosowana do całości tekstu (przyp. red.).