Życie boskie po Nitroxie - Poniatowski Paweł - ebook + książka

Życie boskie po Nitroxie ebook

Poniatowski Paweł

0,0

Opis

Zastanawiałeś się nad swoimi zdolnościami? Dlaczego masz takie, a nie inne? Jak nauczyć się nowych, aby być bardziej efektywnym pracownikiem, człowiekiem, aby psyche była bardziej atrakcyjna dla Ciebie i twojego otoczenia? To wszystko zależy od Twojego układu nerwowego. Neuroplastyczność okazuje się bardzo potrzebna. Jest to tworzenie nowych neuronów i łączących neurony ze sobą, czyli właśnie droga neuronalna. Wiesz jak się nazywa neurobiologiczne i psychiatryczne stan lekkiego podniecenia? Wtedy mózg produkuje hormony dopaminy. Mega sprawa. Cały czas chce Ci się działać, jesteś uśmiechnięty, szczęśliwy, zmotywowany, uwielbiasz nowości. Ten stan nazywa się "hipomania". Ostatnio czytałem w pewnej książce, że jest on podobny do stanu po zaaplikowaniu kokainy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 342

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ŻYCIE BOSKIE PO NITROXIE

wydanie pierwsze,

ISBN 978-83-67348-13-3

©Paweł Poniatowski i Wydawnictwo Agrafka 2022

Redakcja i Korekta Anna Jakubek

Skład i Łamanie Magda Witkowska

Okładka Krzysztof Fabrowski

Druk i Oprawa Partner Poligrafia

Wydawca

Wydawnictwo Agrafka

ul. Macierzankowa 15; 64-514 Przecław

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwoagrafka.pl

Dla mojej córki Mii

abyś tak jak tatuś spełniała swoje marzenia

WSTĘP

Witam Cię bardzo serdecznie. W rękach trzy-masz książkę twórcy własnego świata. Miej kart-kę i długopis, samodzielnie zapisuj myśli, jak to wszystko rozumiesz.

Jest jakiś 2016 rok, ale o tym dalej. Dr Sensei, jed-nak o tym musisz przeczytać i wykonać kilka pro-stych ćwiczeń. Pacjent, który zaburzył kilka płasz-czyzn w czasoprzestrzeni, ale o tym w szczegółach na następnych stronach dzieła, które masz przed sobą. Posiadam wszystkie dokumenty medyczne po-twierdzające to, o czym piszę. Dzięki wiedzy zawar-tej na tych stronach poznasz siebie, pokonasz swoje ograniczenia, dowiesz się o przyczynach i skutkach.

Zarządzanie czasem, sobą, ludźmi. Równowaga ciała i umysłu. Efektywność we własnym życiu.

Na początku pokażę Ci moje życie, jak ja doszed-łem do tej wiedzy, filozofii, stylu życia. Książka jest podzielona na dwa działy: rozwój osobisty i neuro-biologia. Już przygotowuję się do pisania mojej drugiej książki. Powiem to już teraz – sama świadomość przeczytanej wiedzy to dopiero początek, drugim 7

bardzo ważnym krokiem jest praktyka, działanie, bo bez tego możesz wyrzucić tę książkę. Płat przed-motoryczny mózgu, do którego będę często wracał, jest ważny, aby tę wiedzę używać na swój sposób w praktyce. Życie to nasze dzieło, pokażę, jak ko-chać swoje życie, swój własny, indywidualny sposób istnienia. Pojawia się tu filozofia, lecz przetworzona przez moje tryby i użyta w praktyce.

Weź ołówek, długopis, kolorowe kartki z klejem.

Podkreślaj, zapisuj swoją myśl, która powstała podczas czytania danej informacji. Nasz mózg nie zapamięta tego wszystkiego, później Ci powiem dlaczego. Baw się z tą książką, nie czytaj za szybko, na zasadzie: „skończę – odłożę na półkę”. Mamy różne punkty widzenia, zapraszam do pogłębienia swo-jej wiedzy. Bardzo dziękuję za zainteresowanie się nią, pozostaje mi powiedzieć tylko jedno słowo…

POWODZENIA!

8

MÓJ ŻYCIORYS

Nazywam się Paweł Januariusz Szymon Poniatowski. Ku czci Kapitana Wojska Polskiego, Janu-ariusza, dostałem jego imię. Kocham Cię, dziad-ku. Darzę to imię wielkim szacunkiem, honorem.

„Nazwisko zobowiązuje” – to zdanie powiedziane w gimnazjum bardzo mnie motywuje, żeby godnie przeżyć swoje życie.

Urodziłem się 11 października w pięknym roku 1987, była to wspaniała niedziela. Tylko się poja-wiłem na tym świecie, już wiedziałem, że mam go zdobywać i niszczyć rutynę, tzw. autopilota. Dzięki ćwiczeniu „bąbelek” z „Wyzwania 90 dni” przypo-mniałem sobie swoją najodleglejszą przeszłość. Mam problemy z pamięcią dawnych chwil, o tej historii dowiesz się później.

Każde dziecko jest żywiołowe, ma niespożytą energię, dzięki temu ma powera do poznawania świata w sposób praktyczny. Było mnie wszędzie pełno

– a to majsterkowicz w garażu dziadzia Miecia, a to motor nad zalewem czy pływanie w basenach. Lu-dzie mieli problem, żeby mnie zatrzymać.

9

Jako cztero-, pięciolatek dałem pierwszy pokaz jako trener motywacyjny. Jestem w przedszkolu z moją siostrą cioteczną, wspólnie jemy rosół. Sio-strzyczka mówi: „Ja już nie jem więcej”. Kreatyw-ność Pawła, jego szydercze spojrzenie, i wyproduko-wał dźwignię, aby osiągnąć cel. „Siostra, Ty karmisz mnie, a ja Ciebie” – minęła chwila i talerz pusty.

Manię gadulstwa miałem od małego – leżakowanie, a księciunio swoje wywody już produkuje. „Paweł, przestań gadać, bo zabierzemy Ci kocyki” – trzy sekundy i Paweł umilkł, były one dla mnie bardzo ważne w tych moich dziecięcych czasach.

Sześć lat, zerówka, tu zaczyna się początkujący wariat, który uważał, że może mieć swoje zdanie na tle grupy. Pierwszym sportem, który uprawiałem, było pływanie – już tata ratownik trenował mnie do współpracy z wodą, bo „ta ciecz to nie jest twój wróg”. Białka koło Parczewa, a ja już nauczony ska-kać na główkę.

Nastał rok szkolny, zostałem zapisany na profesjo-nalną naukę pływania do REKORDZISTY, ZAWO-DOWCA, MISTRZA – KRZYSZTOFA WABICZA.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jakim zaszczytem mnie życie obdarowało. Ciężka praca, systema-tyczność, wiara w siebie, spokój – tego zacząłem 10

się uczyć. Niczego nie dostaniesz w trzy sekundy.

Ciężka praca, krok po kroku, a osiągniesz sukces we wszystkim, czego pragniesz. Wiara w siebie, pewność bardzo motywują mnie do działania.

Jako zerówkowicz uwielbiałem zajęcia na sali gimnastycznej, wtedy czułem się wolny, bez ogra-niczeń. Naszą największą, najfajniejszą zabawą były sceny z Drużyny „A”. Już wtedy byłem indy-widualistą myślącym nieszablonowo, więc zawsze byłem Mardokiem. Wszystko mi ta postać przewi-działa – zapraszam do czytania dalej, a dowiesz się, ile Mardoka było/jest we mnie. Pierwsze poważne wykroczenie żartownisia Pawcia – kolega siadał na krzesło, a ja zabrałem je i doszło do rozcięcia głowy koledze. Nie zawsze moja psychologia, psychika, emocjonalność były pozytywne.

Siedem lat – zaczyna się Szkoła Podstawowa nr 18 im. Jana Długosza. Więcej ludzi, znajomych, rela-cji, emocji, publiczności, dziewczyn. Pierwsza moja wielka głupota – tydzień przed komunią, a ja już powiedziałem księdzu, że palę papierosy. Widzicie, aż taki super nie jestem. Pamiętaj, z każdego bagna możesz wyjść i rozwijać się dalej.

Na pierwszym zebraniu śp. Pani Bender powiedziała do mojej mamy: „Pani syn jest błaznem klasowym”, 11

dzisiaj by powiedziano: animator kultury / czasu wolnego, kontaktowy człowiek, lubi wchodzi w relacje.

Uwielbiałem być w centrum uwagi, czułem się wspaniale. Dostałem uwagę w trzeciej klasie: „Paweł zjadł

trzy lody na pięciominutowej przerwie”.

W tym okresie miał miejsce pierwszy atak na moja czaszkę – i nie ostatni. Biegłem po korytarzu i kolega podciął mi nogę. Obudziłem się w sali, nie pamiętając co i jak. Ból był straszny, kac to pikuś przy moich eks-cesach z głową. Stwierdzili wstrząs mózgu – pierwszy, będą kolejne. Powiem tyle: ja bardzo mocno obalam medycynę. Mam w tym już niezłe zasługi. Zapraszam do dalszych słów, zdań, stron, rozdziałów.

W czwartej klasie mama zainwestowała w kurs szybkiego zapamiętywania. Mój umysł był jak gąb-ka, dyktafon, papirus, który sam się zapisuje. Ja się nie uczyłem, ja tylko czytałem notatki, książki, źródła historyczne. W tej klasie dostałem pierwszy i ostatni czerwony pasek. Od tej klasy zacząłem reprezento-wać szkołę w pływaniu, piłce nożnej i ping-pongu.

Ja nie mogłem robić jednego. Wychowywałem się wielowymiarowo, nie wiedząc, co to jest i jakie przyj-dą plusy z tego. Ja jestem wielkim optymistą, mniej się przez to blokuję. Co z tego, że ryzyko to mój tlen. Ale do takiego systemu wychowania to przejdziemy zaraz.

12

W SP nr 18 każdy znał PONIATA – moje bycie, styl życia bardzo mnie promowały. Nastał koniec szkoły podstawowej, co równa się egzamin kom-petencyjny, który otworzy Ci furtkę do następne-go etapu edukacji. Mega kolos poszedł w porząd-ku, lecz rejonizacja i byłem na rezerwie. Szczęście się uśmiechnęło i dostałem się.

Trzynastolatek – tutaj zaczyna się nowa inwesty-cja we mnie, która trwa do tej pory. Jestem w Gimnazjum nr 18 im. Jana Długosza. Dostałem się do klasy pierwszej i wychowawca swoim zachowaniem tak mocno wpłynął na mnie, że do tej pory pewne czynności, umiejętności rozwijam oraz szlifuję.

Drugi atak na moją głowę – koledzy mnie wzięli za nogę, za ręce i po prostu rzucili, głowa „dzień dobry” w parkiet. Odzyskałem przytomność, nic nie pamiętając, tata przyjechał mnie odebrać i go nie poznałem. Karetka przyjechała, ale nie po mnie, tylko po mojego tatę, który miał zawał.

Nie zmieniło to tego, że energii we mnie było coraz więcej, i więcej. Aktywny na historii i WOS-ie, ja musiałem mieć pięć plusów, aby otrzymać piątkę, inni

– po trzy. Wychowawca powiedział, żebym przystą-pił do konkursu na członka samorządu szkolnego.

Od tej pory działalność społeczna to moja miłość.

13

Wielkie doświadczenie złapałem dzięki tej aktywno-ści. Zostałem wiceprzewodniczącym, i to nawet dobrze, bo to ja wszędzie latałem, poznawałem ludzi, miejsca, gdzie, co, kiedy załatwić. Wystąpienia pub-liczne przy całej szkole – zero stresu, to moja karma.

Organizacja imprez szkolnych, zapraszanie Kurato-rium Oświaty na nasze wydarzenia szkolne.

Moje uzależnienie od nikotyny było bardzo rozwi-nięte. W okresie gimnazjalnym paliłem paczkę dziennie. Kiedyś na przystanku Pani Wicedyrektor mnie zauważyła i powiedziała wychowawcy. Następny dzień – rozmowa: „Paweł, co ty za głupotę robisz, tyle działasz, rozwijasz się, samorząd, znana osoba i pa-lisz papierosy? Na zebraniu powiem mamie” – wychowawca. Przyjechała mama z pracy i sam jej powiedziałem, że lepiej, jak ode mnie to usłyszy.

To nie koniec. Wtedy Bogna Świątkowska wypro-mowała blokersów, hip-hop, szerokie spodnie. Tak, następne złe uzależnienie – marihuana. Dużo zrobiłem do tego 2016 roku, to ile ja bym zrobił, jakbym nie zaczął palić. Przyznaję, trochę mnie zioło ogłupi-ło w niektórych sprawach, lecz wyobraźnia się roz-budowała i bajeczne myślenie, kreatywne. Po topce, zamiast być spokojny, to ja byłem pobudzony. Im-prezy, poznawanie ludzi, organizacja eventów.

14

Poszedłem w dół z motywacją, jak teraz patrzę wstecz. Aktualnie wiem, jak pomagać ludziom uza-leżnionym. Nie broń się, przyjmuj to na klatę, pokazuję Ci, że siałem w swoim umyśle – czyli ogrodzie

– pokrzywy, a ogrodnik był nieodpowiedzialny.

Na balu trzecich klas prowadziłem jedną nogę po-loneza z Panią Dyrektor. I co z tego, to nie jest chwa-lenie się, tylko pokazywanie, że lubię robić, działać.

Ale zapraszam dalej.

Szesnaście lat – Zespół Szkół nr 5 im. Jana Pawła II.

Od samego początku wyzwania – humanista dostał się do klasy biologiczno-chemicznej. Po roku przeszedłem do europejskiej, czyli WOS, historia i angielski rozsze-rzony. W klasie biologicznej miałem świetnego na-uczyciela – historyka, Dyrektora – który swoim sposo-bem mówienia potrafił bardzo zainteresować historią.

Założyłem KOŁO NAUKOWE MŁODYCH

OKDRYWCÓW, współpracowaliśmy z Teatrem NN.

Wtedy to już aktywność była wielka, rozwijało mnie to, że interesowałem się wielowymiarowo. Miałem okres, dosyć długi, że częściej paliłem marihuanę niż papierosy. Ja po ziole dopiero funkcjonowałem, tak jak teraz po wodzie – niegazowanej, mineralnej.

Całe życie strasznie się zmieniło – polecam czytać, kontemplować, analizować swoje życie. Nadal 15

pływałem, siłownia w szkole, ping-pong. Przyznaję – jak porównuje się do roku 2016, to i tak byłem w życiu statystą.

2004 rok – postawiłem sobie wyzwanie: OBÓZ

STRAŻACKI, WĘGRY. Niezłą ekipą tam pojecha-liśmy. Druh Adam – nasz motywator. Codziennie rano rozgrzewka z prawdziwego zdarzenia. Dzięki tym zaprawom porannych nauczyłem się używać swoich mięśni do robienia pompek. Dostałem pierw-szego kopniaka, że sport to super sprawa. Emocje były wspaniałe.

Kopniak był taki, że po obozie biegałem po Cze-chowie. Motywacja była super – minus dwadzieścia stopni, a ja ubieram się, włączam jedną nutę System of a Down – Chop Suey! – i biegnę, a po treningu kiep w gębę i się zaciągam. Nie widziałem potrzeby rzucać, taka kondycja, to po co rzucać.

2005 rok – wakacje, SEPELICE, Dolina Bugu, ośrodek rehabilitacyjno-wypoczynkowy „RELAX”, a ja jako ratownik WOPR, na którego uprawnienia zrobiłem rok wcześniej. Zainwestowałem kasę, czas – i już w następne wakacje pracowałem. Powoli uczyłem się, że jak chcesz mieć kasę, to musisz sam na siebie zarabiać.

Po długich, wspaniałych wakacjach wróciłem do szkoły w listopadzie, ale o tym w drugiej książce, 16

którą mam w głowie. Tylko muszę ją przelać na papier… w 2023 roku, sądzę, bo w 2025 to pewnie dzieci będę miał. Fajnie, jak np. w roku 2021 – ładna liczba – urodzi mi się córka. Pamiętaj, piszę to w 2016.

O przewidywaniu na innych stronach.

Po dłuższych wakacjach wróciłem do klasy ma-turalnej, zajęło mi to chwilę i poznałem swoją miłość. Pozdrawiam Kasię, żonę, mamę dwójki dzieci, cieszę się jej szczęściem. Została u mnie w podświa-domości na zawsze.

Nadeszła MATURA i – powiem wcześniej – będzie piękny przykład mojego szczęścia, farta, by-cia w czepku urodzonym. Pisałem, odpowiadałem, WOS i historia rozszerzona, chciałem iść na prawo i zostać adwokatem. Matura nie poszła mi z angola

– 26%. No nic, postanowiłem wtedy, że za rok popra-wiam, będę pracował, nie wali się życie.

Przyjeżdżam do Białki, a babcia do mnie: „Paweł, zdałeś maturę?”. „Nie, babciu, nie udało mi się”.

„Zdałeś, Giertych w TV powiedział o amnestii”. Ha, ha, ha, ha, ha, i weź to zrozum!

Ja zawsze ze złych rzeczy wyciągam pozytywy.

To pomogło mi w superkarierze akademickiej, o której zaraz opowiem… Znajomi, jak czytają fragmen-ty, to czują jakby ze mną rozmawiali, a nie czytali 17

książkę. Podoba mi się to. Przepraszam, jak skaczę z tematu na temat, już mogłeś to zauważyć.

Przejdźmy do WSEI, bo po maturze to się dopiero zaczęło… „2005, uwierz, był gruby…”. PIH, pozdra-wiam, szacun!

Październik 2006. Wyższa Szkoła Ekonomii i In-nowacji. Oni dali mi możliwości, nie miałem ogra-niczeń, po prostu działałem. W 2013 roku ukończyłem, lecz nadal z nimi współpracuję. Na pierwszym roku założyłem KOŁO NAUKOWE MŁODYCH

PEDAGOGÓW, gdyż ja musiałem wiedzę ubierać w praktykę, żeby ją zapamiętać. Fotograf naszych działań, organizacja spotkań naukowych, konferen-cje – czyli to, co lubię.

RESET? JAK TO NAZWIESZ… A to dopiero czwarta strona… Powodzenia. Zostawię Ci kawałek miejsca na Twoje zapiski. Ja uwielbiam głośno my-śleć. Ale to potem…

22 grudnia 2007 – wielka niewiadoma… Po tygodniu wybudzony ze śpiączki farmakologicznej.

Mózg był tak zniszczony, że nie umiał przyjąć tylu bodźców ze środowiska. Znaleziono mnie na ulicy, więc najłatwiej powiedzieć, że to próba samobójcza.

18

Niczego sprzed kilku miesięcy nie pamiętam. Obra-żenia były za małe, żebym skoczył z mostu i wylądo-wał na asfalcie. Koroner i zeznania kierowcy TIR-a, który mnie zobaczył. Tylko dlaczego byłem dwieście trzydzieści metrów od wiaduktu…? Co z tego, że moje nazwisko. Mnie się to już nie podoba.

Skupiaj się. Czegoś nie rozumiesz? Wróć i się zastanów. Lekarz ortopeda, który mnie operował, powiedział: „Gdyby skoczył, to by nie przeżył”.

Co się stało? Niektórzy mówią, że to niemożliwe,

„nie wierzę Ci”. Zacznę od głowy – na początku był krwiak w płacie lewym i prawym skroniowym, czołowym, prawym potylicznym plus zmiażdżo-na piramidka. Jej zadaniem jest identyfikowanie głosu, żeby mózg wiedział, że to słowa, dźwięk samochodu czy np. burza. Nie słyszę do końca życia na prawe ucho. Jacek, neurochirurg który mnie prowadził – jak jest na dyżurze, on tylko operuje

– nie był za tym, żeby dwudziestolatek miał robio-ną trepanację czaszki, aby usunąć krwiaka. Uważał, że on się wchłonie przy tak młodym mózgu.

Po tygodniu krwiak się wchłonął i przeobraził się w obrzęk mózgu.

Kość krzyżowa, fundament kręgosłupa – złama-na, bez rdzenia kręgowego (na szczęście). Lekarze 19

i tak nie wiedzieli, czy będę chodził samodzielnie.

Lewa noga ze złamaniem otwartym w kilku miej-scach. „Paweł, jesteś przykładem nieksiążkowym”

– mówił rehabilitant. Przez rok próbowałem przy-pomnieć sobie, jak się chodzi. Ale to nie koniec…

Fajnie, że wszystko pamiętam… Chirurg, ortopeda, fizjoterapeuta – nie lubię nazwisk.

Gdyby wybrać jakąkolwiek książkę medyczną, to moja przyszłość powinna wyglądać tak: warzywo do końca życia, wózek inwalidzki i amputacja nogi od kolana w dół. Z moją świadomością po wypadku było kiepsko… Po wypadku nie pamiętam intensywnej te-rapii, gdzie darłem się do pacjentów. Jakaś cisza była, dlaczego? Byli nieprzytomni.  Byłem związywany, bo lewą nogą z trzynastoma (dziesięcioma wewnętrz-nymi i trzema zewnętrznymi) drutami uderzałem o balustradę, ciesząc się, mówiąc do Michała, że mnie nic nie boli. Wytłumaczenie: morfina, opiaty.

Po tygodniu dopiero odbyła się operacja na nogę, wcześniej mózg nie dałby radę przeżyć tak skompli-kowanej operacji. Nikogo nie pamiętałem, każdy się musiał przedstawiać i mówić, skąd się znamy. Jedy-ną osobą, którą poznałem, była Kasia. Tylko jak ona przychodziła, byłem przez nią rozwiązywany i za-chowywałem się grzecznie.

20

Przy okazji, innym powodem związywania mnie było wyciąganie wszystkich urządzeń, pod które byłem podłączony. Ja twierdziłem, że jestem zdrowy, bo nie kaszlę i nie mam podwyższonej temperatury.

Oczywiście o uzależnieniu od nikotyny pamiętałem i co chwilę wołałem: „Dajcie papierosa”. Mama Marka do mnie: „Paweł, co Ci przynieść? Nic nie chcesz?”, a ja na to: „Chodź, połóż się, poprzytulamy się”.

Te wszystkie historie znam z opowiadań moich znajomych, którzy mnie odwiedzali. Po jakichś czterech, pięciu miesiącach po wypadku dopiero mój mózg zaczął rejestrować i zapamiętywać. Fizjoterapia to moje zbawienie, ćwiczenia na siłowni, sali gimnastycznej na macie, basen, pole niskiej częstotliwości, lasery różnego rodzaju. Wierzy-łem, że jak będę się starał, zachowywał systema-tyczność, zaparcie dojdę do tego, że wózek, kule będą mi niepotrzebne.

Fizjoterapia trwała ponad rok, z dnia na dzień widziałem postęp w moim poruszaniu się. Przez rok miałem dziekankę zdrowotną, gdyż mój mózg nie mógł rejestrować takich trudnych czynności jak słu-chanie, notowanie, uczenie się zwykłych rzeczy.

Fajna sytuacja, która strasznie mnie podbudowała – wrzesień 2008, więc pismo o dacie rozpoczęcia 21

studiów powinienem otrzymać. Paweł czujący się dużo sprawniej, pojechał do dziekanatu dowiedzieć się co i jak. Wchodzę do dziekanatu bez kuli, trochę kuśtykając, a pracownice szczena w dół, że już tak funkcjonuję. Mówiły, że jak zobaczyły zaświadcze-nie lekarskie z Jaczewskiego LBN, aby dać mi dziekankę, to nie myślały, że ja w ogóle wrócę do życia.

Strasznie mnie ta sytuacja podbudowała.

Październik tego samego roku. Byłem prze-szczęśliwy, że wróciłem do swoich zajęć, działania społecznego, edukacyjnego. Już na pierwszym wykładzie z dr Boguszewską się przywitałem oraz chwilę rozmawialiśmy, i właśnie w tym sa-mym momencie powstała plotka, że nie zdałem na UMCS-ie i dlatego znam Panią Doktor. Byłem strasznie zamknięty na nowych ludzi, nie rozma-wiałem z nikim, miałem swój świat.

W tym okresie jeszcze miałem obrzęk mózgu, ale Jacek – neurochirurg – powiedział, że w tym stanie zdrowia lepszym lekarstwem będzie powrót do szkoły, nauki, notowania, uczenia się niż MEMO-TROPIL. On pomagał mi budować drogi neuronalne od nowa, ale o tym później.

Bardzo szybko zasymilowałem się z tere-nem uczelni. Danusia i Małgosia zaczęły mnie 22

socjalizować. Fotograf, samorząd uczelniany, twór-ca KOŁA NAUKOWEGO ANIMATORÓW ŚRO-

DOWISKOWYCH „GRUPA MOCARNA”, projekt

SZKOŁA KLUCZOWYCH KOMPETENCJI. Dzięki

treningowi społecznemu wracałem powoli do zdrowia neurologicznego.

W 2010 roku zostałem asystentem Danusi, która była Pełnomocnikiem Rektora ds. studentów z nie-pełnosprawnością. Twierdziła, że jeśli ja jestem taką osobą, to będę wiedział, jak rozmawiać ze studentami.

Uczyłem ich, jak współpracować, żyć, funkcjonować ze swoimi niedoskonałościami. Przykład praktyczny mieli na mnie. W międzyczasie byłem aktorem w fil-mie dydaktycznym pt. Ekonomia społeczna. Moja działalność społeczna, którą zacząłem w gimnazjum, cały czas się rozwija i nigdy nie przestanie!

W międzyczasie Danusia – psycholog, biegły są-dowy – chciała mi pomóc z moim wnętrzem. Poszedłem na psychoterapię, aby nauczyć się emocji.

Trwało to dwa lata. Bardzo się z tego cieszę, teraz dostaję tylko plusy z tego powodu. W 2010 roku obroniłem licencjat: „Potrzeby psychiczne pensjo-nariuszy i stopień ich zaspokajania na przykładzie Domu Pomocy Społecznej w Lublinie”, a już dwa lata później MGR PEDAGOG RESOCJALIZACYJNY

23

(praca magisterska pt. Świat w interpretacji więź-niów na pod stawie wypowiedzi o wartościach).

Pragnąłem chłonąć wiedzę, gdy mózg wrócił do wspaniałego procesu, jakim jest świadomość, pod-świadomość, ego, superego, id i wiele innych sfer psychologicznych. Następnie poszedłem na studia podyplomowe NOWOCZESNE ZARZĄDZANIE

ZASOBAMI LUDŹKIMI. HR. Twierdziłem, że już mam doświadczenie w wychodzeniu z różnych trudnych sytuacji i mam dobre podejście do ludzi, więc mogę im pomagać, szkolić ich, nadzorować.

Podczas „podyplomówki” zaszła wielka zmiana.

Na basenie poznałem Maćka Tarnowskiego. Powiedział: „Paweł, nieźle pływasz – po takim wypadku, jestem pod wrażeniem – ale wiesz, ten brzuch trzeba zrzucić”. Te słowa zainspirowały mnie do trenowa-nia. Kupiłem ławeczkę skośną, hantle, sztangę i od-ważniki. Zacząłem się leczyć sportem. Temat papierosów zawsze się przewijał w rozmowie z trenerem Maćkiem. Dał mi pomysł, wszystko powoli.

Zacząłem swoją walkę od dziesięciu papierosów dziennie, co jakiś czas pojawiała się większa pewność siebie i wtedy zmniejszałem dzienną dawkę.

Krok po kroku, a osiągniesz sukces! Doszło do trzech papierosów dziennie, denerwowało mnie, że muszę 24

palić je co jakieś sześć godzin. Decyzja konstruktyw-na: koniec z petami, nie pijesz alkoholu, żeby być sil-niejszy w rzucaniu.

Znowu ta liczba szesnaście, bardzo magicz-na dla mnie. Październik 2013 – rzuciłem. Jest 15

marca 2016, jak piszę tę książkę, a ani buszka nie wziąłem. Teraz to ja dopiero mam kondycję. 2013

to magiczny rok, przez całe dwanaście miesięcy trenowałem w domu, ale nie dawało mi to już sa-tysfakcji. Wpadł mi do głowy pomysł: rzuciłeś kie-py, na które wydawałeś ponad 400 zł miesięcznie, więc zainwestuj w swój rozwój te pieniądze, aby była to wygrana-wygrana.

Od 12 listopada 2013 zacząłem chodzić na siłow-nię, robię to nadal i nie chcę przestać! Resztę kasy inwestowałem w różne szkolenia. Od 2 października do 19 grudnia byłem na kursie fotograficznym u Kasi i oczywiście go ukończyłem z pozytywną oceną.

W 2014 roku – dla sportu, żeby zobaczyć, czy jeszcze pamiętam, jak się uczy człowiek na zaję-ciach – poszedłem na kierunek KREATYWNOŚĆ

SPOŁECZNA. Promowanie siebie zacząłem od samego początku, już na spotkaniu z wykładowcami się głośno wypowiadałem na temat tego kierunku.

Zostałem starostą na kilka miesięcy.

25

Wielkim plusem było poznanie dr Tomasza Kit-lińskiego, który jest kuratorem sztuki, a ja jego fo-tografem. Powiem tyle – życie znowu mnie chciało sprawdzić, jaki twardy jestem, pewny siebie, czy jest to głęboka czy sytuacyjna pewność… Miałem pewne dolegliwości, więc lekarz, wysłał mnie na USG brzucha. Potem spotkanie z chirurgiem, a on dał skierowanie do szpitala na operację.

8 stycznia 2015 roku miałem się stawić na Jaczewskiego na wycięcie pęcherzyka żółciowego. Zwykła operacja laparoskopowa. Zaczyna się długoletnia diagnoza w polskich szpitalach. Meta na następnych stronach. Była to chirurgia, i nadal mnie pamiętają sprzed ośmiu lat. Sprawdzili badania rentgenow-skie i mówią: „Paweł, masz węzły chłonne, wątrobę i śledzionę powiększone do takich rozmiarów, że nie jest to normalne”. Zamiast trzech dni – laparoskopia i wychodzę ze szpitala – wyszło siedemnaście dni badań od A do Z.

Odrzucili wszystkie choroby, suplementy diety i oznajmili, że „podczas wycięcia pęcherzyka zro-bimy ci biopsję z czterech miejsc, bo podejrzewa-my chłoniaka”. Jak ktoś nie wie, jest to rak. Śmiech straszny, niemożliwe, jak? Sportowiec, kocham życie – nie wierzę.

26

Histopatologia trwa dwa tygodnie, więc czekasz w szpitalu, a ja: „Nie, nie, nie, nie, nie, mam sesję, muszę ją zaliczyć”. Udało mi się. Oj, miałem myśli, że stracę włosy i takie tam, ale mało się tym przejmo-wałem. Miałem ważniejsze sprawy na głowie.

Po dwóch tygodniach i jednym dniu odebra-łem żółte papiery histopatologii i co? NIE MAM

RAKA! Blizna o długości czternastu centymetrów na brzuchu jest. Trzy tygodnie po biopsji, a ja już trenowałem w domu. Zacząłem od dwóch serii i co miesiąc dodawałem serię, oczywiście z bardzo małymi odważnikami. 20 kwietnia – siup, na si-łownię. Od 1 kwietnia 2015 zacząłem biegać, czas

– siedemnaście minut. 12 marca 2016, a ja już bie-gam godzinę i szesnaście minut. Postęp czuję, bo zapisuję swoje treningi w pliku Dziennik treningu.

Pamięć jest ulotna… Przestałem studiować, gdyż moja znajoma, u której się ubieram od gimnazjum, poprosiła mnie o pomoc, więc zostałem manage-rem skateshopu na kilka miesięcy.

Podejrzenie raka otworzyło mi oczy, zacząłem się interesować rozwojem osobistym. Z Krzysztofem Królem, gdy usłyszał o moim życiu, stworzyliśmy materiał do jego projektu Wyzwanie 90 dni. Na YT

znajdziesz: Paweł Poniatowski, który wygrał życie.

27

Zamówiłem pierwszą książkę – Kodeks wygranych.

X przykazań człowieka sukcesu – i ona mnie zmieniła nie do poznania. Przez siedem lat mówiłem, że jak wpadną pieniądze, to zrobię kurs na płetwonurka. Po przeczytaniu książki i wykonaniu wszystkich zadań w ciągu półtora tygodnia uzbierałem kasę na OPEN

WATER DIVER. 1 lipca 2015 uzyskałem stopień.

Podczas powrotu do Lublina szef zaproponował

mi posadę managera w jego szkole nurkowej. Zasta-nawiałem się chwilę i powiedziałem „TAK” – nowe wyzwanie, czyli to, co kocham. Stworzyłem sklep internetowy ze sprzętem nurkowym, zająłem się mar-ketingiem internetowym, social mediami, budowa-niem świadomości. Nurkowanie to tylko MY.

Aspiracja mnie naszła na zostanie Dr Poniatow-skim, złożyłem papiery na UMCS na resocjaliza-cję. Szef Katedry był za tym, żeby zrobić taką pracę o motywacji ludzi do działania. Po cichu chciałem Wyzwanie 90 dni wprowadzić do więzienia – biznes to biznes. Autorzy – Krzysztof Król i Jan Gajos – byli tym bardzo zainteresowani. Jestem nastawiony na dziewięćdziesiąt dziewięć porażek i jeden sukces.

Nie udało się, gdyż na zaocznych było sześć osób, a grupa mogła powstać od ośmiu osób. Pani stwierdziła, że z takimi papierami powinienem iść na 28

dzienne. Moja odpowiedź była taka: „Proszę pani, kariera zawodowa daje mi pieniądze, a naukowa nie za bardzo. Spróbuję za rok”.

Dzięki Krzyśkowi i jego szkoleniom podwyższył

się mój standard we wszystkich sferach. Kiedyś nie potrafiłem czytać książek, teraz je zjadam, po-żeram, chłonę i jestem z tego powodu szczęśliwy.

Siłownia jak była, tak nadal jest. W październiku byłem kursantem na szkoleniu TRENER PRESO-NALNY KULTURYSTYKI, ŻYWIENIA I MARKE-

TINGU. Stwierdzam, że co dwa lata moja energia popycha mnie do wielkiego wyzwania zwanego rozwojem. Chcę to zmienić i mieć to non stop.

Od 2016 roku jestem płetwonurkiem do wynaję-cia, prowadzę ABC NURKOWE na sucho. W fe-rie zimowe uczyłem dzieci oddychać pod wodą w AQUA LUBLIN.

Moja osobowość, jak w coś wchodzi, to się bardzo w to angażuje, aby dać z siebie wszystko. 25 lutego 2016 w pewnej lodziarni dostałem inspiracji: „Paweł, zrób coś nowego, aby czuć się spełniony jeszcze bardziej, zacząć pracować zawodowo”. Hubert, pozdra-wiam Cię, szefie „BOSKO”!

Pojechałem do domu i zacząłem tworzyć swój plan motywacyjny. Już w poniedziałek byłem u Dyrektora 29

Gimnazjum nr 18 w Lublinie na rozmowie na temat szkolenia dla gimnazjalistów. Zgodził się bardzo szybko, gdyż to właśnie on mnie zainspirował do działalności społecznej, jak miałem 15 lat. Przez kilka miesięcy byłem obserwowany na żywo, przez Internet, co za psychikę mam, osobowość, aż pewnego dnia zadzwoniono do mnie z propozycją pracy jako manager i trener motywacyjny. Po rozmowie podją-łem to wyzwanie i wziąłem się do roboty.

Po półtora tygodnia koleżanka, która dwa lata nie jeździła na rolkach przez wypadek, w niedzielę, 13

marca, to zrobiła, a ja jako kolega zrobiłem to samo, tylko ja nie jeździłem dwadzieścia lat. Było śmiesz-nie, piękne emocje, buduje się piękna relacja, w której nawzajem się inspirujemy. Właśnie dzięki niej piszę tę książkę…

Miałem szkolenia motywacyjne, ale zawsze indy-widualne. Pierwszy test – 10 marca, dwie klasy, i za-prezentuj się tak, żeby chcieli drugiego spotkania, a potem następnych, i następnych.

Teraz kolejny etap podnoszenia kwalifikacji nur-kowych. Od 13 marca zacząłem kurs na suchy ska-fander, nawigacja, a na końcu AOWD – nurkowanie do 30 metrów głębokości. Non stop szukam inspiracji, pomysłów na rozwój, szkolenia, naukę, wiedzę.

30

Pragnę podnosić się, iść w górę. Najważniejszy jest ten pierwszy krok. Na początku musi być trudno, żeby potem było łatwiej. Moja motta życiowe: „BYĆ, MIEĆ, TWORZYĆ, KREOWAĆ, SWOJE WŁASNE

ŻYCIE”, „ŻYCIE JEST PIĘKNE, TYLKO TRZEBA WIEDZIEĆ, JAK JE KOCHAĆ” oraz „CZUĆ TEN

ZAPACH, WIEDZY, ROZWOJU, INTELEKTU…”.

2017 rok – następny etap diagnozy z 2015 roku.

No tak, diagnoza to nie pierwsza, ale co tym ra-zem? Pod koniec marca 2017 miałem problem z głębokim oddychaniem. Jestem wyczulony i od razu poszedłem do lekarza, a ten mnie wysłał na badania krwi. AL, AST podwyższone ponad sześ-ciokrotnie (surowica wątrobowa). Staszic, pobie-rania szpiku kostnego. Hematolog ze szpitala na ul. Kraśnickiej stwierdził białaczkę, chorobę krwi, którą leczy się chemią jak raka.

Hematolog ze Staszica zrobił mi dziewiętnaście badań na choroby zakaźne, siedem ampułek krwi mi wzięli. Data: koniec maja 2017, a 7 czerwca miałem lecieć do Albanii wreszcie pracować, robiąc to, co kocham – jako animator czasu wolnego! Podejrzewano AIDS, HIV, WZW i wiele innych chorób, oczywiście boski Poniatowski zdrowy. Wylądowałem w ga-binecie Dr Staszica, onkologa. Przegląda badania, 31

a dokładnie to już moją książkę… „Biopsję robimy, ma pan podejrzenie raka” (Boooże, znowu). Wolę to sprawdzić, niż wylądować w Albanii w szpitalu. Histopatologia stwierdziła, że go nie mam.

Regularnie nagrywałem filmy na FB, YOUTUBE

i odezwała się koleżanka z Centrum Onkologii Zie-mi Lubelskiej. Nowy szpital, uda się diagnoza. Sztab hematologów podejrzewał szpiczaka, chorobę kości i krwi. Następna trepanobiopsja. Poznałem Jana COZL, obejrzał wyniki i mówi: „Idź do reumatologa, tylko prywatnie, bo państwowo to za dwa lata będzie wizyta”. Reumatolog od razu dał skierowanie do szpitala, oczywiście do mojej matki, czyli Jaczewskiego, do Pani Prof. Majdy. Szacun dla niej.

Po badaniach i obserwacji stwierdzono toczeń.

Czyli Twój układ odpornościowy Cię zabija, uważając, że jesteś ciałem obcym. Niezłe wyzwanie mi postawili. Moje antyciała pojechały na badania, po dwóch tygodniach Pani Prof. Majdan stwierdziła AZW – autoimmunologiczne zapale-nie wątroby. Czyli tylko wątroba jest ciałem obcym. Druga choroba nieuleczalna do końca życia, a ja nadal żyję, rozwijam się.

Startuję na doktorat na Wydziale Filozofii i Socjolo-gii UMCS. Systematycznie mam wykłady na tej uczelni.

32

Już pokazuję w praktyce swoje umiejętności. Trenuję dużo mniej, bo chcę mieć ustabilizowane zdrowie.

Poznałem miłość, mieszkam z nią, jest mi dobrze i wspaniale. Z dnia na dzień dzieje się coraz więcej, moje okablowanie neuronalne cały czas się powięk-sza oraz przepustowość. Dzięki studiom doktoran-ckim na UMCS pokochałem jeszcze bardziej wiedzę, teraz się wtapiam w neurobiologię, aby zrozumieć swój mózg po wypadku i po tych wszystkich prze-życiach, które Tobie tutaj przedstawiłem.

Szczerze, życie mnie testuje, bo chce sprawdzić, czy dam sobie radę z tym, co chce mi ofiarować.

Trzymaj się ciepło, walcz z ograniczeniami. Zapraszam na szkolenia on-line czy na żywo. Teraz druga część książki czeka na Ciebie… HIGH FIVE!

33

Document Outline

WSTĘP

MÓJ ŻYCIORYS