Złoty Szlak - Beniamin Pytliński - ebook

Złoty Szlak ebook

Beniamin Pytliński

0,0

  • Wydawca: Ridero
  • Język: polski
  • Rok wydania: 2020
Opis

Mimo trudów życia w dolinie, waszej uśpionej czujności i poległej nadziei znaleźliście się na tej wycieczce. Złoty Szlak zaczyna się właśnie tutaj. Wielu z was zrezygnuje, ale to nie szkodzi, bo równie wielu z was będzie walczyć oto, aby przejść do następnego etapu pokonując porywiste rzeki, wodospady, równiny, skały, przepaści i rozległe jeziora, ale przede wszystkim swoje własne słabości, przekonania, walcząc ze swoim wyobrażeniem o sobie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 59

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Beniamin Pytliński

Złoty Szlak

© Beniamin Pytliński, 2020

Mimo trudów życia w dolinie, waszej uśpionej czujności i poległej nadziei znaleźliście się na tej wycieczce. Złoty Szlak zaczyna się właśnie tutaj. Wielu z was zrezygnuje, ale to nie szkodzi, bo równie wielu z was będzie walczyć oto, aby przejść do następnego etapu pokonując porywiste rzeki, wodospady, równiny, skały, przepaści i rozległe jeziora, ale przede wszystkim swoje własne słabości, przekonania, walcząc ze swoim wyobrażeniem o sobie.

ISBN 978-83-8189-714-3

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Dolina Myśli

W dolinie jest pięknie, jest zielono, nauczyliście się żyć w ciasnocie pomiędzy drzewami i zaroślami. Jest duszno, parno, a słońce uroczo, lecz niezdarnie przepycha się pomiędzy bujnymi koronami. Każdego ranka, kiedy się budzicie, wdychacie ochoczo powietrze, i mimo tego, że czujecie, że skądś zalatuje, to machacie na to ręką. Całe życie mi zalatuje, tak już jest, mówi wielu z was. W tej dolinie uczyliście się żyć od niemowlaka, trudno żebyście oczekiwali zapachu gwiazd wśród podniebnych szczytów. Żyliście w przekonaniu, że poza tą mało zrozumiałą i rozległą przestrzenią w ogóle coś istnieje. Mogliście chodzić wzdłuż i wrzesz, ale spotkaliście nie wiele więcej ponad bagna, drobne osady, niebezpiecznych rabusiów, groźne zwierzęta, a także masę przesądów, zabobonów i przypowieści ludowych, które zalęgły się głęboko w waszych głowach. Jest jeszcze Bóg. Tak, to do niego nauczyliście się kierować swoje zwątpienia, potrzeby i marzenia w bożych domach. Słuszny kierunek, jednak prawdziwego bóstwa najpewniej nigdy nie doświadczyliście. Wpojona wiara przepoczwarzyła się w obowiązek i tradycję. Tak wcale być nie musi. Mimo trudów życia w dolinie, waszej uśpionej czujności i poległej nadziei znaleźliście się na tej wycieczce. Złoty Szlak zaczyna się właśnie tutaj. Wielu z was zrezygnuje, ale to nie szkodzi, bo równie wielu z was będzie walczyć oto, aby przejść do następnego etapu pokonując porywiste rzeki, wodospady, równiny, skały, przepaści i rozległe jeziora, ale przede wszystkim swoje własne słabości, przekonania, walcząc ze swoim wyobrażeniem o sobie. Niebawem wiele z waszych wyobrażeń zacznie mienić się w zwierciadle waszej duszy, a o swoim ciele nieraz na chwile lub dłużej zapomnicie. Opuścicie je zupełnie tak, jak opuściliście swoje domy w dolinie.

Wszyscy mamy swoje plecaki już na plecach. Niektórzy się uginają w kolanach od tego dobytku, ale to nie szkodzi, przyzwyczaicie się. Łydki się wzmocnią, plecy też. Ból ramion i barków wszyscy będziecie czuli jeszcze długo po tym dzisiejszym, pierwszym spotkaniu w dolinie, choć w plecaku będzie coraz mniej do noszenia. Niebawem znajdziecie w nim artefakty wartości, na których widok będziecie się sami do siebie uśmiechać. Skupmy się jednak najpierw na waszych myślach, którymi wielu z was posługuje się chaotycznie. Skupmy się na tej nieprzebranej, smolistej masie, która zatyka wam wszystkie zmysły. Czym może być myśl? Jakim jest tworem? Jakie ma znaczenie? Jest energią czy antymaterią? Przemierzając Złoty Szlak, będziemy wspólnie odkrywać odpowiedzi na te pytania. Zostaliśmy wyposażeni w tę nadzwyczajną machinę produkcyjną, która nadaje nam przekonanie, że jesteśmy świadomi. Podczas snu, kiedy śnimy, także myślimy, bardzo intensywnie myślimy, myślimy obrazami, kolorami i zapachami. We śnie jesteśmy często w ruchu, pozostając w spoczynku — leżymy w łóżku. Nocne myślenie różni się tym od tego za dnia, że kontrolę przejmuje nasza podświadomość. Zatem myślenie na co dzień, a w szczególności myślenie w nadmienianej ilości, wpędza nas nie raz z stan marazmu, znużenia, zaćmienia, w skutek czego zaczynamy malować na wielkim płótnie wymyślne obrazy. Chaotyczne serpentyny, przeplatane dziwnymi girlandami, w których sami się gubimy, kiedy na nie patrzymy. Czy nie jest tak, że często ktoś do was podchodzi i domalowuje wam coś, a czasem w ogóle na jakiś czas przejmuje panowanie nad tym, co powstaje na obrazie. O co mi chodzi?! Chodzi oto, że dajecie wtedy sobą manipulować, a następuje to wtedy, kiedy inni ludzie: rodzice, przyjaciele oraz nieznajomi — wmawiają wam straszne bzdury, z którymi sie nie utożsamiacie. To mam na myśli przez utratę kontroli nad malowaniem obrazu. Ten obraz niby z wolna, a jednak w mgnieniu oka zamienia się w rzeczywistość, której potem doświadczacie. Niektórzy wtedy mówią, że życia jest dziwne i niezrozumiałe, fakty się nie łączą, a oni mają pecha. Na dobitkę nikt nie raczył im przekazać scenariusza ich losu. Dlatego właśnie myślenie wymaga naszej kontroli i wielkiej uwagi, abyśmy malowali rozważnie i mądrze. A każdemu kto chwyta się za nasz pędzel — wara! Wtedy okaże się, że zaczynamy ufać sobie, że powstaje bardziej zrozumiały obraz rzeczywistości, i że scenariusz ma sens.

Jest wiele przypowieści o tym, jak należy traktować myśli. Jedna z moich bardziej ulubionych poleca traktować myśli niczym pieski w parku. O tak: Idzie myśl, zobacz jaka fajna, taka rozbrykana, idzie sobie, i wącha korę drzewa, a teraz szczeka. Ależ piskliwie szczeka. O, znika za rogiem bloku, i po piesku. Czy ktoś z was śledzi pieski w parku, siedzi im na ogonie i maniakalnie obserwuje co robią, kiedy znikają za rogiem budynku, na kogo zaszczekają, kto do nich podejdzie, dokąd zmierzają i co je spotka jak dotrą do celu? Nie!? Naprawdę? Nie powinniśmy tego robić także ze swoimi myślami. Niech przechodzą jak pieski, niech płynął niczym statki na morzu, niech przemijają niczym chmury na niebie, niech przelatują niczym wiosenne ptaki, a my, obserwujmy je, nie oceniajmy ich. Powinniśmy się zastanowić skąd pochodzą i dokąd zmierzają. Tylko uważna obserwacja może nam to umożliwić. Nawet kiedy przychodzi myśl gorąca jak lawa, która z wolna zaczyna palić wasze zwoje mózgu, przetrwajcie to, a kiedy przeszywa wasze serca, prztrwajcie to również. Dowiedzcie się zagłębiając się w siebie, dlaczego napłynęła, jaką reakcję wyzwoliła i z jakiego powodu was coś tak gniewa, porusza, przejmuje? To nie wina pingwina. To nie wasza wina. To niczyja wina. Obserwujcie tę myśl. Dajcie jej przeminąć. To nie łatwe, wiem o tym doskonale. Jeśli jednak uda się komuś z was choć trochę, ten poczuje wielką ulgę. Gniew minie, a wy pozostaniecie nieporuszeni. Flauta. Na Złotym Szlaku czeka nas bardzo wiele takich małych zwycięstw, sukcesów, radości, a każda jedna z nich będzie nam wyjątkowo smakować. Będziemy się nimi cieszyli i dzielili entuzjazmem. Najlepsze jest to, że Złoty Szlak nigdy się nie kończy.

Moi drodzy, ruszamy. Już czas!

Mitologiczne Bagno

Oto stoimy przed największym bagnem jakie istnieje. Jego historia sięga bardzo daleko, nikt dokładnie nie wie gdzie sięga, bowiem najprawdopodobniej nie jest to możliwe. Z tym trzeba nauczyć się żyć. Na ten czas nie jest nam dane poznać najczystszej prawdy naszego pochodzenia. Mówi się, że z tego bagna zrodził się pierwszy człowiek doliny: Hinazed. Wyrzeźbił on dla siebie kobietę z drzewa tkwiącego pośrodku bagna. Nazwał ją Jamesza, a następnie ją ożywił. To są nasze wierzenia. Czymże jest wiara? To przecież jedynie nasze dogłębne przekonanie o czymś, czego nie da się w żaden logiczny sposób wytłumaczyć, czego nie można dotknąć, czego nie udaje nam się wyrazić nawet tak skutecznym narzędziem jak słowa. Możecie odnieść takie wrażenie, że stoję w opozycji do wiary. To jedynie wrażenie. Wiara może być naprawdę potężna. Lecz wiara ta nie ma wiele wspólnego z opowieściami ludowych bajarzy. Biorąc pod uwagę, że ani Hinazed ani Jemesza nie potrafili pisać, nie mogli nam też niczego przekazać. Skąd zatem możemy wiedzieć kim byli, co robili i jak wyglądał świat za ich życia. Nie wiemy czy byli sami, czy z kimś się porozumiewali, czy mieli jakiś cel, który przed śmiercią mieli osiągnąć. A wszelkie przekazy ustne z pokolenia na pokolenie nabierają barw z każdym stuleciem, aby z ich zwyczajnej historii rodu stworzyć wielką legendą o bohaterstwie i przeznaczeniu. W końcu mówi się, że tych dwoje wraz z dziećmi, a następnie całym ludem dotarli na pobliską górę Semjase. Tam zaś mieli wybudować skalne miasto, będące stolicą kraju. Jest wiele przypowieści i mitów, dlaczego potomkowie Hinazed i Jemeszy zamieszkali znów w dolinie. Z każdej z nich wynika, że było to ważne, że był to historyczny wówczas powrót do korzeni.

Teraz mamy wielki zamek w ruinach na skale — pozostałości miasta warownego, najpotężniejszego narodu tamtej epoki. Dolina zaś stała się symbolem pokoju, ciszy i życia blisko natury. Przez tę ciasnotę wśród drzew i miliony cieni ich koron staliśmy się zamknięci na świat. Jesteśmy potomkami błotnych ludzi, i z tego powinniśmy być dumni, co do tego nie mam wątpliwości. Nie mam też wątpliwości co do tego, że powinniśmy na nowo odkryć ten zapomniany świat, otworzyć szeroko oczy, czyli uwolnić dusze, oraz oddać serca, czyli miłować bez wzajemności. Osiągnięcia, sukcesy, wzrastanie i rozwój są drogą do Boga, nie zaś karmą dla pychy. Na razie nie pytajcie kim jest Bóg! Jeśli w ogóle będzie dane nam go poznać, nie będzie na pewno tym, za kogo go mamy, ani tym, co wymyślamy w naszych pięknych głowach. I nie celem samym w sobie jest do tego dążyć, aby go wymyślić i poznać — co już samo w sobie brzmi groteskowo. Celem samym w sobie ma być proces dążenia do niego. Samo bowiem do niego dotarcie, o ile możliwe, nie będzie sukcesem, lecz faktem — skutkiem całego ciągu sukcesów, efektem naszej wewnętrznej siły, ciężkiej pracy, pokonanych wyzwań. I to tyczy się każdego, najmniejszego celu. Każdy krok się liczy. Jeden w przód, dwa w tyłu, trzy w przód — tak w przybliżeniu wygląda postęp. Z każdym krokiem nasze oczy i serca stają się szlachetniejsze, pokorniejsze i silniejsze. Czerpmy przyjemność z przekraczania swoich granic przemierzając Złoty Szlak. Te najpiękniejsze chwile przeżywamy wtedy, gdy wykazujemy się uznaniem dla samych siebie; wtedy, kiedy możemy obejrzeć się za siebie i zadumać nad bezmiarem przebytej drogi pełnej przeszkód. Obróćmy się, zobaczmy… Proszę bardzo… Przeszliśmy kilkanaście kilometrów brodząc w grząskim błocie, aby tu dotrzeć. Jesteśmy po kolana oblepieni śmierdzącym archaicznym błotem. Bijmy sobie brawo. Teraz, teraz, o tak, głośniej! Wszyscy, wszyscy! Bijemy brawo!

To na tej drodze musieliśmy się napocić, utrzymywać równowagę, stawiać rozważnie kroki, pomagać sobie nawzajem, główkować i znajdywać rozwiązania, aby pokonać przeszkody. I nie jest już dla nas takie dziwne, że tu dotarliśmy, prawda? W końcu wiemy, ile kosztowało nas to wysiłku. I oto właśnie w tym chodzi. Nie cel, lecz droga do celu nas kształtuje. Żeby utrwalić sobie ten fakt, rozbijemy tutaj obóz i zostaniemy kilka dni. Nauczymy się współpracować, nauczymy się wiele o sobie, o innych, i o tym co nas otacza.

Ogień Wyobraźni