Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Decyzje podjęte w ułamku sekundy rodzą konsekwencje na resztę życia
Aleksander dorasta otoczony troską babci i wsparciem przyjaciół. Gdy pewnego lata w dramatycznych okolicznościach poznaje Alicję, wydaje mu się, że los zesłał mu bratnią duszę… jednak rodzice dziewczyny nie zamierzają zaakceptować łączącego ich uczucia. By rozdzielić zakochanych, wysyłają córkę na studia do Londynu.
Aleksander nie potrafi zapomnieć o Alicji i za namową bliskich wyrusza ją odnaleźć. Nie spodziewa się, że droga, którą obierze, odmieni jego życie na zawsze.
„Zgliszcza wszystkiego” to prawdziwa, poruszająca opowieść o miłości, przyjaźni, żalu oraz wyborach definiujących przyszłość. To historia o tym, jak splot nieprzewidzianych zdarzeń może odmienić czyjeś życie, nawet gdy straci się już nadzieję.
Aleksander był wrażliwą i troskliwą osobą, czego dziennikarka zdołała się już dowiedzieć, i nietrudno jej było zrozumieć, skąd taki stosunek do czarno-białego zdjęcia sprzed lat. Na co dzień otaczały go piękne obrazy i rzeźby wypełniające gabinet. Jednak nie to, co można kupić za pieniądze, było dla niego najcenniejsze, a wspomnienia – jakąkolwiek przyjęłyby formę.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 226
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Jan Siga
Zgliszcza wszystkiego
Dla moich dzieci
Niezależnie od tego, gdzie los was rzuci,
moje serce zawsze będzie z wami.
Temu, który mówi: „Nie wzruszaj się tak”,
ja odpowiadam: „A dlaczego?”.
Od autora
W całej historii jest jeden fragment z mojego życia.
Reszta jest tworem wyobraźni.
Dziękuję tym, którzy stali się dla mnie inspiracją.
Nieśmiertelnymi czyni nas to, co po sobie zostawiamy. Pamięć innych, wspomnienia, budowanie własnej historii, której ślady pozostaną na długo po nas. Od dnia narodzin do ostatnich dni dzieli nas ogrom pracy, wysiłku, przypadków, zaplanowanego działania i konsekwencji postępowania.
Ludzie pojawiający się na naszej drodze, doświadczenia, jakie zdobywamy, i wybory, których dokonujemy, czynią nas takimi, jakimi jesteśmy.
Nagle rozległ się dzwonek telefonu, którego nikt się nie spodziewał…
Gdy do gabinetu weszła młoda kobieta, nieprzypominająca w żaden sposób doświadczonej reporterki, a jej dziewczęca uroda sugerowała, że dopiero co zetknęła się tym zawodem, nie sądziłem, że jej wizyta może mieć wpływ na moje dalsze życie.
Kiedy przekroczyła próg gabinetu, dostrzegła w głębi solidne zabytkowe biurko, za którym siedział starszy mężczyzna. Zdjęła palto i zawiesiła je na wieszaku, a obracając się, znalazła swoje odbicie w starym, jak mogła ocenić na pierwszy rzut oka, lustrze.
Powoli zmierzała do swojego respondenta, a jej rozbiegane oczy nie mogły nasycić się pięknym wnętrzem, szczególnie tym, co zdobiło ściany. Wisiały na nich obrazy znanych malarzy oprawione w piękne ramy – dobrane z rozmysłem stanowiły niewątpliwie ich uzupełnienie. Był tam obraz Claude’a Moneta, który od razu rzucał się w oczy, i choć mało kto byłby w stanie ocenić jego autentyczność, pytanie o to byłoby wielce niestosowne, mając na względzie miejsce, w którym się znalazła, i to, że pokonała kilkadziesiąt pięter, by dotrzeć na ostatnie z nich. Podczas gdy przemierzała posuwistym krokiem odległość około ośmiu, może dziesięciu metrów i niemalże dokonywała oględzin otaczających ją ścian, rzucił jej się w oczy niewielki obrazek narysowany dziecięcą ręką. Skromnie oprawiony, tak by sama rama nie rozpraszała podczas podziwiania narysowanego niezbyt równą kreską wazonu, w który wstawione były niezidentyfikowane bliżej kwiaty. Wisząc pomiędzy oryginalnymi dziełami sztuki, wydawał się być cenniejszy dla gospodarza tego gabinetu niż chociażby słoneczniki Vincenta van Gogha, na które pewnie byłoby go stać, gdyby tylko zechciał je mieć. Na solidnej, zdobionej komodzie stało też stare zdjęcie, najwyraźniej przedstawiające bliską gospodarzowi osobę.
Gdy młoda kobieta stanęła przed biurkiem dotychczas anonimowego dla niej jegomościa, który zgodził się udzielić jej wywiadu, dygnęła jak dziewczynka, zdając sobie sprawę, iż stoi przed kimś, kto dotychczas dla większości ukryty był w cieniu swoich poczynań.
– Dzień dobry – powiedziała młoda kobieta, po chwili dodając: – Nazywam się Aleksandra Kotowska.
– Dzień dobry – odpowiedział starszy pan. – Aleksander Dobrzecki, ale zapewne to już pani wie. Chciałbym jednak póki co zachować namiastkę anonimowości.
– Bardzo panu dziękuję za zgodę na wywiad, chociaż tak naprawdę nie rozumiem, jak to się stało, że zgodził się pan go udzielić akurat mi.
– Moja droga – zaczął mężczyzna – twój szef, a mój przyjaciel, poprosił o przysługę, chociaż nie wiem, dlaczego tak się upierał, żeby to właśnie pani przeprowadziła ten wywiad. Ufam, że ani jego, ani mnie pani nie zawiedzie.
– Jeszcze raz dziękuję, tym bardziej jestem wdzięczna.
– Zapewne ma pani przygotowane pytania, słucham zatem, pani Aleksandro… a może Olu? Jeśli się pani nie obrazi, tak będę się do pani zwracał.
– Oczywiście, będzie mi bardzo miło – odpowiedziała, po czym przeszła do rzeczy. – Dlaczego zdecydował się pan właśnie teraz wyjść z ukrycia, wyjawić, kim jest dotychczas anonimowy ofiarodawca… – Otworzyła swój skoroszyt, który kurczowo trzymała w ręku, spojrzała na kartkę i zaczęła czytać: – Środków na odbudowę szkoły po pożarze, na dom samotnej matki i wreszcie na budowę domu dziecka oraz wielu innych datków, o które zabroniono mi pytać – powiedziała niemal jednym tchem młoda, niedoświadczona jeszcze dziennikarka, która właśnie uświadomiła sobie, że w tym momencie przekroczyła reguły wyznaczone przez jej chlebodawcę i chciałaby się teraz zapaść pod ziemię.
Jednak jej rozmówca spojrzał tylko na nią i czekał, co powie dalej. Po chwili więc dodała:
– Bardzo przepraszam. – Niepewna reakcji swojego gospodarza spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
Aleksander uśmiechnął się pełen wyrozumiałości dla swojej imienniczki, która dzięki imieniu, jakie nosiła, stała się bliższą mu osobą, do której poczuł sympatię. Wyjął z biurka brązowy, skórzany notatnik z wytłoczoną literą „A” i powiedział:
– Skoro mam udzielić pani wywiadu, to proszę, myślę, że wygodniej będzie robić notatki. – Wysunął rękę i położył notatnik na brzegu biurka. – Proszę, to dla pani. Nawet są tam pani inicjały, dokładniej pierwsza litera imienia.
Aleksandra serdecznie się uśmiechnęła i ze szczerą radością w głosie powiedziała:
– Dziękuję bardzo. Z przyjemnością będę prowadziła w nim zapiski.
– Zatem odpowiem – rzekł mężczyzna. – Do niedawna uważałem, że anonimowość zagwarantuje mi spokój. Jednak wnuczek uświadomił mi, iż popełniam błąd. Ludzie powinni wiedzieć, że można komuś pomagać i nie wstydzić się tego oraz że można na kimś polegać. Dlatego też zgodziłem się na ten wywiad. Jeżeli pani pozwoli, zacznę od początku i będę czasem o sobie mówił w trzeciej osobie. Niektóre sprawy są bardzo osobiste, tak będzie mi łatwiej.
– Ależ oczywiście – odpowiedziała dziennikarka.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Zgliszcza wszystkiego
ISBN: 978-83-8373-832-1
© Jan Siga i Wydawnictwo Novae Res 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Angelika Kotowska
KOREKTA: Magdalena Brzezowska-Borcz
OKŁADKA: Jolanta Herzog
ILUSTRACJE: Adam Dudek
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek