Zdrajca - Leo Heide - ebook

Zdrajca ebook

Leo Heide

0,0

Opis

Historia życia Jezusa Chrystusa, przedstawiona na szczegółowym tle historycznym i społeczno-ekonomicznym. Pojawienie się wędrownego proroka, porywającego za sobą tłumy i ponoć czyniącego cuda, intryguje ówczesnych władców i kapłanów. Większość dąży do jak najszybszego unicestwienia Jezusa, jako burzyciela dotychczasowego porządku. Znajdują się jednak i tacy, którzy charyzmę niezwykłego kaznodziei mają nadzieję wykorzystać do własnych celów.
W tę religijno-polityczną zawieruchę zostaje wciągnięty, niejako wbrew własnej woli, Juda z Kariotu. Do dziś jego imię stanowi synonim zdrajcy. Autor powieści zasiewa w nas jednak poważne wątpliwości. Zdrajca, łasy na 30 srebrników? A może jednak konieczny element Boskiego planu i gwarant jego realizacji?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 826

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



ISBN 978-83-7564-317-6

Wydawnictwo My Book

www.mybook.pl

Publikacja chroniona prawem autorskim.

Zabrania się jej kopiowania, publicznego udostępniania w Internecie oraz odsprzedaży bez zgody Wydawcy.

Konwersja do formatu EPUB: Virtualo Sp. z o.o.virtualo.eu

Źródła

W książce zamieszczono teksty pochodzące z różnych źródeł. Część z nich przytoczono w brzmieniu dosłownym, część zaś sparafrazowano. Źródłami tekstów były:

Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu

Wydawnictwo Pallotinum, Poznań-Warszawa, 1989.

Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu

Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa, 1981.

Apokryfy Nowego TestamentuWydawnictwo

WAM, Kraków 2003.

Witold Tyloch,Rękopisy z Qumran nad Morzem Martwym

„Książka i Wiedza”, Warszawa 2001.

Kontakt:[email protected]

1

Nienawidził Żydów. W tym uczuciu zawierało się wszystko. Odraza, pogarda i strach. Nie rozumiał ich i nigdy nie mógł przewidzieć ich zachowania. On, obywatel największego Imperium, przedstawiciel najwspanialszej cywilizacji duchowej i materialnej, był wobec nich bezradny. Wszystkie jego dotychczasowe doświadczenia, zarówno militarne jak i administracyjne, okazały się nieprzydatne.

Gdy otrzymał stanowisko prokuratura Judei, zbyt niskie w stosunku do ambicji, wydawało mu się, że jest to synekura nie wymagająca intensywnej pracy. Miał władać w imieniu Rzymu małym regionem zamieszkałym przez niejednorodne etnicznie i wewnętrznie skłócone społeczeństwo. Dominującą rolę odgrywali Żydzi. Ci jednak też, pomimo żarliwej i fanatycznej wiary w swego jedynego boga, Jahwe, pochłonięci byli wewnętrznymi sporami, przeradzającymi się niejednokrotnie w zamieszki obfitujące krwawymi ofiarami. Podzieleni na partie i frakcje toczyli pełne intryg waśnie o wpływy, władzę, pieniądze i honory. Najbardziej zdumiewające było ich zaangażowanie w bezpłodne dociekania związane z zagadnieniami teologicznymi.

Różnica pomiędzy barbarzyńskimi i pogańskimi Żydami a narodami cywilizowanymi była widoczna na pierwszy rzut oka. Jako jedyni ze znanych mu narodów wierzyli w jednego boga, stwórcę wszystkiego. Czcili go w ogromnej świątyni w Jeruzalem. Liczba kapłanów różnej rangi służących w świątyni była niewiarygodna, większa niż szesnaście tysięcy. Osobliwe było to, że w świątyni nie istniał żaden posąg lub podobizna owego boga. Bóg, zdaniem Żydów, przebywał w sercu świątyni, pomieszczeniu zwanym Świętym Świętych. Wstęp do tego miejsca, w którym była pusta przestrzeń, miał tylko arcykapłan w drogocennych szatach i tylko w szczególnych przypadkach. Szaty liturgiczne, niezbędne do złożenia ofiary, znajdowały się w specjalnej szafie, w twierdzy Antonia górującej nad Świątynią. Wydawane były arcykapłanowi żydowskiemu przez centuriona rzymskiego tuż przed rozpoczęciem uroczystości złożenia Jahwe ofiary. Bezpośrednio po jej zakończeniu były powtórnie zabezpieczane. W ten sposób sprawowano kontrolę nad wolą arcykapłana i okazywano pogardę Żydom. Ponadto zarówno centurion sprawujący pieczę nad szatami liturgicznymi, jak i arcykapłan sprawujący funkcję, wyznaczani byli przez prokuratora. Aktualnie sprawującym funkcję arcykapłana był Kajfasz, mianowany przez IV Prokuratora Judei, Valeriusa Gratusa.

Sprawującym funkcję prokuratora był on, Poncjusz Piłat, V Prokurator Judei, Samarii i Idumei.

Żydzi nie posiadali posągów swego boga. Ich religia zakazywała tworzenia wizerunków czegokolwiek, co żyje. Wymogli na cezarze Oktawianie prawo bicia monet, na których widniały jedynie ornamenty geometryczne i oznakowane wartości monety. Ponadto, chcąc zapewnić spokój, cezar Okatwian usuwając od władzy etnarchę Archelaosa, syna Heroda Wielkiego i ustanawiając prowincję rzymską w Judei obdarzył Żydów licznymi przywilejami.

Nie mogąc znieść rządów okrutnego i niezrównoważonego psychicznie etnarchy, Żydzi z Judei sami zwrócili się do cezara z prośbą o włączenie Judei do terytorium Imperium rzymskiego. Do przywilejów należało zwolnienie Żydów z obowiązku służby wojskowej, uznanie Sanhedrynu za instytucję sprawującą władzę religijną i sądowniczą na terenie Judei oraz poszanowanie tradycji wynikających z nakazów religijnych. Jednym z elementów tej tradycji był zakaz przedstawiania w formie rysunku lub rzeźby istot żywych.

Obejmując stanowisko, pomimo styczności ze społecznością żydowską, Poncjusz Piłat nie doceniał przywiązania Żydów do religijnych zabobonów. W pierwszym roku sprawowania władzy nakazał trzem kohortom X Legionu (Fretensis), udającym się po ćwiczeniach na leże zimowe do Jeruzalem, wnieść do miasta sztandary legionowe z wizerunkiem cezara Oktawiana. Kohorty weszły do Jeruzalem nocą, a sztandary umieszczono wewnątrz murów twierdzy Antonia. Można więc było uznać, przy odrobinie dobrej woli ze strony Żydów, że ich uczucia religijne nie zostały naruszone. Piłat ze swej strony uważał, że sposób wprowadzenia sztandarów uchybiał raczej godności cezara Tyberiusza i honorowi X Legionu niż Żydom. Jakież więc było jego zdumienie, gdy doniesiono mu, że nieprzebrany tłum hałaśliwych i podnieconych Żydów opuścił mury Jeruzalem i zmierza w kierunku stolicy administracyjnej Judei – Cezarei Nadmorskiej. Tłum, jak mu doniesiono, nie był uzbrojony. Na wszelki wypadek rozkazał postawić w stan gotowości garnizon Cezarei, a garnizonowi stacjonującemu w Sebaste nakazał wyjście z koszar i zajęcie stanowisk w pobliżu Cezarei. Po trzech dniach do Cezarei dotarła rzesza wyczerpanych podróżą, głodnych i brudnych ludzi, udających się do pałacu prokuratora. Pałac został otoczony wielotysięcznym tłumem wrzeszczących wniebogłosy i wymachujących rękami Żydów. Legioniści chroniący pałac zachowywali pozorny spokój. Przyspieszony oddech, bladość i nerwowe tiki mięśni twarzy zdradzały jednak stan napięcia i pojawiającą się chęć mordu. Napięcie zelżało, gdy z tłumu wyłoniła się grupa kapłanów, którzy przedstawili się centurionowi dowodzącemu wartą jako delegacja i poprosili o audiencję u prokuratora. Piłat nie spieszył się z przyjęciem delegacji. Nie widział powodów, dla których miałby przerwać załatwianie spraw bieżących lub zrezygnować z posiłku i wypoczynku. W czasie posiłku spożywanego z żoną, Claudią Prokulą zauważył, że Claudia sprawia wrażenie spiętej i zalęknionej. Zastanowiła go przyczyna jej obaw. Nie istniało bowiem jakiekolwiek realne zagrożenie jej życia.

Czekający tłum uciszył się. Delegacja kapłanów kornie czekała przed bramą pałacu w palących promieniach słońca. Pojawili się gapie. Grecy, Fenicjanie i Syryjczycy, stanowiący większość mieszkańców Cezarei, szydzili ze zgromadzonych Żydów, usiłując sprowokować ich do bójki. Zdawali sobie sprawę, że w przypadku awantury wkroczą legioniści, co niechybnie doprowadzi do rzezi.

Pragnęli jej. Pragnęli jako rozrywki i jako możliwości wyrównania z Żydami urojonych bądź rzeczywistych porachunków. W oczach legionistów widzieli gotowość do gwałtu. Żydzi nie reagowali. Nie dali się sprowokować. Absolutnie obojętny wyraz twarzy centuriona obserwującego z rozbawieniem bieg wydarzeń działał uspokajająco.

Piłat przyjął delegację. Odziany w oficjalne szaty, siedział w otoczeniu straży, urzędników i sekretarza, który trwał w gotowości sporządzenia protokołu z audiencji. Nie zaproponował Żydom zajęcia miejsc siedzących. Nie polecił podania orzeźwiających napojów czy nawet wody. Długi czas oglądał ich w całkowitym milczeniu. Oni też nie ryzykowali zabrania głosu bez pytania.

Kapłani byli w jego wieku. Tak się przynajmniej wydawało. Zmęczenie i pył pokrywający skórę twarzy mógł ich postarzać. Byli typowymi przedstawicielami narodu Izraela. Drobni, szczupli, ciemnowłosi, o oczach jasnych lub brązowych. Wyraz twarzy wskazywał, że są świadomi własnej pozycji społecznej i wagi misji, której się podjęli. Nie dostrzegał w nich ani strachu, ani buty. Odnosił wrażenie, że pomimo beznadziejności sytuacji są absolutnie pewni, że ich racja zwycięży. Że narzucą mu swoją wolę.

– Kim jesteście i z czym do mnie przychodzicie? – zapytał.

– Jesteśmy kapłanami, którym Sanhedryn polecił przedstawienie dostojnemu prokuratorowi skargi. Ja jestem Jonatan bar Joab. Towarzyszą mi Abner bar Natan, Dawid bar Abitar i Symeon bar Neftali – odparł jeden z nich.

Głos kapłana był spokojny. Miał ciepłe, niskie brzmienie. Przedstawiani członkowie delegacji wykonywali lekki ukłon. Jonatan kontynuował:

– Panie! Niedawno przybyłeś do nas, by sprawować władzę nad Judeą w imieniu cezara Rzymu, dostojnego Tyberiusza. Być może mnogość ważnych obowiązków spowodowała, że nie rozumiesz naszych obyczajów wywodzących się z nakazu Świętego Jedynego (niech będzie błogosławiony!) i obowiązujących praw, nadanych nam z woli cezara Augusta. Doniesiono nam, że w bezpośrednim sąsiedztwie świątyni Świętego Jedynego (niech będzie błogosławiony!), w przylegającej do Świątyni twierdzy Antonia znajdują się wizerunki istoty ludzkiej. Przyszliśmy tu, aby cię prosić uniżenie o usunięcie tego bezeceństwa.

Piłat poczuł, jak puls zaczyna przyspieszać, a przed oczami pojawiają się czerwone plamy. Miał ochotę wstać i unicestwić butnego kapłana. Stojący obok Jonatana Symeon bar Neftali widząc, że rozmowa może doprowadzić do wybuchu gniewu prokuratora, rzekł:

– Panie! Pozwól, że wyjaśnię dlaczego sprawa, z którą przychodzimy, ma dla nas aż tak wielkie znaczenie. Fundamentem naszego prawa są przykazania dane Mojżeszowi, naszemu przodkowi, przez Świętego Jedynego (niech będzie błogosławiony!). Od tych przykazań odstąpić nam nie wolno. Panie! Okaż łaskę cierpliwości i wysłuchaj treści tego przykazania, o którym mówimy.

Symeon sięgnął za pazuchę chałatu i począł wyjmować podłużny przedmiot. Ręce strażników spoczęły na rękojeściach mieczy. Twarze urzędników wyrażały napięcie. Przedmiotem był zwój zapisanej skóry, nawinięty na dwa wałki z rękojeściami. Symeon przewijał z wprawą zwój, znalazł poszukiwane wersy i począł czytać grecki tekst. Czytał bardzo powoli, robiąc przerwy:

Jam jest Pan, Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli.

Nie będziesz miał innych bogów obok mnie.

Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej, ani żadnego obrazu, czegokolwiek, co jest na niebie w górze, i na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią.

Nie będziesz im się kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja, Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą.

Nie nadużywaj imienia Pana, Boga twojego, gdyż Pan nie zostawi bez kary tego, który nadużywa imienia Jego.

Piłat słuchał. Forma utworu, dostojna i nieco napuszona, miała kojącą melodykę i poetyczność. Piłat poczuł, że napięcie ustępuje. Końcowy fragment pełen gróźb żydowskiego boga związanych z niedopełnieniem wcześniejszych zaleceń, a odnoszących się nie tylko do winowajców, ale i ich potomstwa, brzmiał niesamowicie. Bóg zazdrosny? Piłat milczał. Jeżeli oni w to wierzą, to nie ustąpią przez wzgląd na własne potomstwo. Ale w końcu to ich bóg i ich sprawy.

– Posłuchajcie mnie uważnie. Szanuję waszego boga i nie chcę go obrażać. Zważcie jednak na to, że od ponad dwudziestu lat Judea nie jest ani królestwem, ani nawet etnarchią. To za waszą zgodą, ba!, na wasze prośby weszliście w skład Imperium Rzymskiego. Stanowicie niewielką prowincję. Zapewniamy wam pokój. Chronimy przed wrogami. Zapewniamy poszanowanie prawa i autonomię kultu. Pozostawiliśmy wam prawo sądu. Nie żądam od was niczego więcej, niż wam daję.

Piłat przerwał. Zastanawiał się, jak sformułować swoje myśli, aby trafiły one do kapłanów.

– My, Rzymianie, czcimy naszych bogów. To, co miałeś czelność Jonatanie bar Joab nazwać bezeceństwem, jest wizerunkiem twarzy Oktawiana. Boskiego Oktawiana. Boga! Tak orzekł Senat Rzymu. Obecnie panujący cesarz Tyberiusz jest jego synem. Synem naszego Boga. Twierdza Antonia, w której przechowujemy znaki legionowe, jest naszym terytorium. To ona zapewnia bezpieczeństwo waszej Świątyni. Bądźcie pomni tego, że już dwukrotnie świątynie waszego boga były równane z ziemią. Było tak, ponieważ nie uznawaliście siły waszych sąsiadów. To za Heroda Wielkiego, króla Judei z łaski cezara Oktawiana, powstała ta wspaniała, niedokończona jeszcze świątynia. My ją uszanujemy, jeżeli nie będziecie podnosić ręki lub obrażać naszych bogów. Pamiętajcie także, że my jesteśmy potężniejsi niż Asyria, Babilon czy Egipt. I burzyć też potrafimy. Idźcie do swoich ludzi. Powiedzcie, że wydany im będzie posiłek, że mogą przespać bezpiecznie do rana. Nikt wam nie zrobi krzywdy, mimo waszej arogancji. Wracajcie do Jeruzalem. Przekażcie moje słowa Sanhedrynowi. Posłuchanie skończone.

Piłat wstał i wyszedł z sali audiencyjnej. Udał się do prywatnych pomieszczeń. Nakazał, by przyniesiono mu kielich wina. Podszedł do okna wychodzącego na plac przed pałacem i obserwował zachodzące wydarzenia. Kapłani stanowiący delegację zdążyli już wyjść z budynku i stojąc na schodach przemawiali do oczekującego tłumu. Skończywszy, zeszli ze schodów i położyli się na bruku przed pałacem. Wszyscy poszli w ich ślady. Piłat ujrzał niewiarygodnie absurdalny obraz placu otaczającego pałac zasłanego kilkoma tysiącami ciał ludzi leżących twarzą do ziemi w ciszy i absolutnym bezruchu. Rzesza gapiów zareagowała głośnym rechotem i złośliwymi obelgami.

Czas płynął. Dokuczliwy chłód nocy zastąpił nieznośny skwar dnia. Nic się nie zmieniło. Rankiem Piłat nakazał strażom usunięcie ciał z przejścia z pałacu do miasta. Słońce zataczało łuk po firmamencie. Dniem upał był nie do zniesienia, nawet w podcieniach domów, zajmowanych przez komentujących wydarzenia gapiów. Już się nie śmiali z leżących Żydów. Nie ubliżali im. Niechętne spojrzenia i komentarze, jeszcze maskowane i nieśmiałe, kierowane były ku pałacowi.

Minęła kolejna zimna noc i nastał kolejny upalny dzień. Na placu, w stojącym skwarnym powietrzu czuć było fetor ludzkiego potu, uryny i fekaliów. Poza tym nic się nie zmieniało. Atmosfera w pałacu była pełna przygnębienia. Piłat zawiesił rutynowe czynności administracyjne. Nie wzywał nikogo prócz sług zaspokajających najprostsze potrzeby. Nadszedł kolejny dzień. Trzeci. Słudzy szeptali, że Żydzi na placu umierają. Piłat nie umiał znaleźć wyjścia z sytuacji. Mógł oczywiście użyć siły fizycznej. Wypędzić ich z Cezarei. Wiedział jednak, że powrócą. Mógł ich wymordować. Ale równało się to z katastrofą polityczną i mogło grozić nieprzewidywalnymi wydarzeniami na tym strategicznie newralgicznym skrawku ziemi. Mógł też robić to, co dotychczas. To znaczy czekać. Jeżeli jednak oni tam, na dole, nie zmienią zdania, będzie to równoważne z ich wymordowaniem. Trzy bezsenne noce pozbawiły go zdolności analitycznego myślenia i osłabiły jego wolę. Claudia Prokula zaszyła się gdzieś w zakamarkach pałacu. Urzędnicy i oficerowie trzymali się z dala, nie chcąc oglądać chwil jego słabości. Dokładniej, aby on nie widział ich, oglądających jego słabość. Postanowił poczekać jeszcze jeden dzień. Dnia czwartego pozornie nic się nie zmieniło. Pozornie, ponieważ do fetoru brudu i odchodów żywych ciał dołączył złowrogi smród rozkładających się w upale trupów.

Nastrój w mieście także uległ zmianie. Gapie nie tylko zaczęli przejawiać ludzkie odruchy litości i podziwu w stosunku do Żydów. Zaczęli także wznosić wrogie i szydercze okrzyki pod adresem pałacu.

Wczesnym rankiem o audiencję u prokuratora poprosili delegaci mieszkańców Cezarei. Piłat przyjął ich bezzwłocznie. Delegaci reprezentujący Greków, Syryjczyków i Fenicjan zapewnili dostojnego prokuratora o swoim całkowitym dlań poparciu oraz oddaniu Imperium Rzymskiemu, a szczególnie cezarowi Tyberiuszowi. Wyrazili oburzenie i niesmak z powodu zachowania butnych i aroganckich Żydów. Pokornie jednak prosili o łaskawe zwrócenie przez prokuratora uwagi na fakt zaniepokojenia mieszkańców miasta możliwością wybuchu epidemii, spowodowanej miazmatami wydzielającymi się z rozkładających się trupów. Już w tej chwili kilkanaście statków zakotwiczyło na redzie. Boją się wejść do portu, w którym w razie epidemii mogą utknąć na długie tygodnie kwarantanny. Będą także narażone na brak zezwolenia na wejście do innych portów Mare Nostrum. Gospodarka miasta zamarła. Ludzie mający wille za miastem już z miasta wyjechali. Zachodzi obawa, że tłuszcza przystąpi do grabieży opuszczonych domostw. Pozostali spokojni mieszkańcy nie wychodzą z domów, nie dokonują zakupów, nie świadczą usług. Szerzą się plotki o kryzysie władzy w Imperium, co może doprowadzić do zamieszek. Jakby tego było mało, Żydzi zamieszkujący w Cezarei zamierzają udać się do Antiochii, aby prosić legata Syrii o położenie kresu okrucieństwom prokuratora i przejęcie bezpośredniej władzy nad Judeą. Wszystko to może naruszyć stan delikatnej równowagi i współpracy pomiędzy różnymi narodowościami zamieszkującymi Cezareę i zakończyć się katastrofą. Proszą przeto uniżenie dostojnego prokuratora o podjęcie zdecydowanych działań zmierzających do zakończenia obecnej sytuacji.

Piłat zrozumiał, że jest w potrzasku. Interwencja w Antiochii zakończy się niechybnym jego odwołaniem. Bezczynność – katastrofą.

Zapewnił rozmówców, że sytuacja jest cały czas pod kontrolą i w dniu następnym zostanie definitywnie załatwiona.

Następnych kilka godzin zajęło mu wydawanie rozkazów oficerom i urzędnikom. Polecił przygotowanie terenu cyrku na przyjęcie rzeszy Żydów. Przygotowanie polegało na dostarczeniu ilości wody wystarczającej do przeprowadzenia ablucji kilku tysięcy ludzi i zgromadzenia dietetycznej żywności, której spożycie w małych ilościach nie będzie zagrażało ludziom po pięciodniowej głodówce. Służby medyczne garnizonu miały zapewnić doraźną pomoc wyczerpanym i chorym. Miały zostać zgromadzone środki transportu, służące do przewozu niezdolnych do pieszej wędrówki do Jeruzalem.

Nawiązano kontakt z miejscową gminą żydowską w sprawie zapewnienia pochówku zmarłych na miejscowym cmentarzu zgodnie z wymogami religii. Z kasy państwowej Piłat nakazał wypłatę hojnego datku gminie żydowskiej, pokrywającego wartość grobów i rozbudowę synagogi.

Po wydaniu rozkazów Piłat polecił powtórne przyprowadzenie do sali audiencyjnej czterech kapłanów reprezentujących tłum. Umożliwił im kąpiel i zmianę odzieży.

Oznajmił, że nazajutrz ma zamiar spotkać się z nimi w cyrku. Zapoznał z treścią wydanych rozkazów. Prosił, aby skorzystali z możliwości posiłku, obmycia ciał oraz pogrzebania swoich zmarłych zgodnie z rytuałem. Obiecał, że podjęte decyzje będą sprzyjać załagodzeniu sporu w sposób zadowalający obie strony. Kapłani przystali na przedstawione warunki. Po ich odejściu Piłat wezwał dowódcę garnizonu i rozkazał, aby nazajutrz, gdy Żydzi znajdą się na terenie cyrku, dwie kohorty otoczyły cyrk i były gotowe do wypełnienia każdego rozkazu.

Nocą ludzie otaczający pałac poczęli powstawać z bruku i chwiejnie, podtrzymując się wzajemnie, szli w kierunku cyrku. Była to pierwsza noc, podczas której Piłat zasnął. Nazajutrz odziany w hełm, płytową zbroję, z mieczem u boku, w otoczeniu oddziału straży, udał się do cyrku. Towarzyszył mu dowódca garnizonu. Tłum wycieńczonych postaci czekał w absolutnym milczeniu. Stanąwszy na podwyższeniu areny Piłat przywołał delegację kapłanów.

– Czy nadal trwacie przy swoich żądaniach? – zapytał.

– Tak!

– Czy udacie się do domów, gdy nie spełnię waszych żądań?

– Nie!

Dowódca garnizonu dał znak. Przez bramy cyrku wdarły się kolumny żołnierzy z nagimi mieczami w rękach. Rozdzielały i rozczłonkowywały zwarty tłum. Żydzi nie stawiali żadnego oporu. Nie okazywali nawet zdziwienia. Pierwsi zareagowali kapłani, po nich wszyscy pozostali. Poczęli odsłaniać karki, zrywać odzienie okrywające torsy. Uklękli i pochylili głowy tak, że można je było odrąbać jednym ciosem miecza. Trwali w tej pozycji przed osłupiałymi żołnierzami. Piłat szeptem wydał rozkaz dowódcy garnizonu. Ten umownymi znakami przekazał go centurionom dowodzącym kolumnami. Żołnierze schowali miecze i obojętnie, nie zwracając uwagi na tłum, wycofali się na zewnątrz murów otaczających cyrk. Piłat rzekł do kapłanów:

– Powstańcie. Idźcie do Jeruzalem. Zanim tam dojdziecie, znaki legionowe z podobizną boskiego Oktawiana opuszczą mury miasta. W drodze udzielona wam będzie pomoc i zapewniona ochrona.

Zdumieni kapłani, a za nimi pozostali, z trudem podnosili się z klęczek. W oczach kapłanów widział trwogę przemieszaną z uczuciem triumfu. Nie wierzyli, że to już koniec. Oczekiwali zasadzki, jednocześnie intuicyjnie przeczuwając zwycięstwo.

– Nie triumfujcie. Ostatnie słowo w tej sprawie nie zostało powiedziane. Traktujcie to tak, że wykonanie wyroku zostało odroczone.

Żydzi powoli zaczęli formować kolumnę zmierzającą w kierunku Jeruzalem. Byli skrajnie wyczerpani psychicznie i fizycznie. Nie zdradzali żadnych oznak radości z odniesionego zwycięstwa. Po prostu osiągnęli to, po co przyszli.

Piłat był w stanie całkowitego przygnębienia. Przegrał! Mając wszystkie atuty w ręku, przegrał z nieuzbrojonym tłumem żydowskiej hołoty. Przegrał na oczach mieszkańców Cezarei oraz żołnierzy. Nie zdał egzaminu ani jako administrator, ani jako żołnierz. Najgorsze było to, że nie rozumiał, co się zdarzyło. Skąd ta determinacja kierująca cywilami, nieproporcjonalna do przedmiotu sporu?

Piłat zdał sobie sprawę, że nie będzie w stanie kierować Judeą, jeżeli nie zrozumie ducha narodu żydowskiego. Postanowił powołać grupę doradców, którzy będą w stanie pomagać mu w podejmowaniu decyzji. Postanowił też utworzyć sprawnie działającą i podległą bezpośrednio jemu siatkę informatorów. Nigdy więcej nie da się zaskoczyć. Przejdzie do działań ofensywnych, które pozwolą mu odzyskać nadszarpniętą reputację i sprawować rzeczywistą kontrolę nad Żydami.

2

Ojcem Poncjusza był weteran kampanii przeciwko Germanom, Septymiusz Albin. Wielokrotnie ranny, utracił zdolność służby wojskowej. W nagrodę za swoją służbę i bohaterskie czyny otrzymał w Panonii przydział ziemi oraz germańskich niewolników. Pozwalało to na dostatnie życie. Podobnie jak inni rzymscy osadnicy, Septymiusz poświęcał swój czas i talent organizacyjny hodowli winorośli. Panonia nie zapewniała wprawdzie tak dogodnych warunków klimatycznych jak Italia, ale udało się wyhodować odmiany winorośli o całkiem dobrej jakości. Duże zapotrzebowanie na wino dla legionów stacjonujących w Panonii zapewniało zbyt dla produktów jego gospodarstwa.

Ożenił się z Plantillą, córką weterana wojennego, który otrzymał przydział ziemi po odsłużeniu dwudziestu pięciu lat w legionach. Plantilla, młodsza o dwadzieścia lat od Septymiusza, otoczyła go troskliwą opieką. Dzięki temu stan jego zdrowia poprawił się i pozwalał na czerpanie radości z życia. Bogowie obdarzyli ich potomstwem – synem Poncjuszem i dwiema córkami, Liwią i Antonią. Poncjusz był zdrowym i bystrym dzieckiem. Interesował się wszystkim, co dzieje się dookoła. Septymiusz poświęcał mu dużo uwagi. Kochał wszystkie swoje dzieci, ale Poncjusz był mu szczególnie drogi. Być może jego charakter, kształtowany w wojsku i nawykły do dyscypliny, utrudniał mu kontakt z córkami. Najprawdopodobniej jednak syn dawał mu możliwość, zabawowej co prawda, kontynuacji wojennej przygody. Od urodzenia Poncjusza dbał o to, by rósł on w warunkach hartujących ciało. Od początku też wdrażał go do porządku, dyscypliny i poczucia obowiązku. Z czasem oswajał go z długotrwałym wysiłkiem fizycznym oraz władaniem bronią. Walczyli z sobą, używając wykonanej z drzewa imitacji gladium – krótkiego, szerokiego miecza. Uczył go rzucać do celu pilium – oszczepem z długim żelaznym grotem. Przy okazji prac polowych przyuczał syna do posługiwania się siekierą, kilofem i łopatą – przedmiotami równie ważnymi dla osiągnięcia zwycięstwa, jak broń. Uczył go tego wszystkiego, co sam umiał i co zapewniło mu przetrwanie w kampaniach wojennych. Organizował także walki zapaśnicze pomiędzy dziećmi, zarówno rzymskimi, jak i germańskimi. Nie czynił różnicy, wiedząc, że w walce nie wybiera się przeciwnika. Walka z mocnym przeciwnikiem w czasie ćwiczeń daje większe szanse przeżycia w walce prawdziwej. Niejako dewizą rzymskich legionów było: „ćwiczenia to bezkrwawa wojna, wojna – to krwawe ćwiczenia”.

Bliskie kontakty pomiędzy rzymskimi osadnikami a ludnością terenów podbitych były realizacją dalekosiężnych planów Rzymu. W czasach cezara Oktawiana ludność Imperium liczyła ponad sześćdziesiąt milionów ludzi i mieszkańcy Italii przestali stanowić dominującą większość. Potęga Imperium opierała się na czterystutysięcznej armii zawodowej. Rzymianie coraz bardziej gustowali w rozkoszach igrzysk i biesiad. Tracili zainteresowanie obowiązkami i trudem służby wojskowej. Potrzebny był więc napływ świeżej krwi, żołnierzy z krajów barbarzyńskich, służących dla Rzymu. Żołnierze ci nie wchodzili w skład legionów rzymskich. Formowano z nich Auxilie – oddziały pomocnicze. Służba w nich zapewniała wikt, żołd oraz możliwość awansu. Po przesłużeniu dwudziestu pięciu lat, albo w nagrodę za czyn wymagający niezwykłej odwagi, barbarzyńca otrzymywał obywatelstwo rzymskie. Tak więc ucząc zapasów i fechtunku swego syna i jego germańskich i panońskich rówieśników, Septymiusz działał na rzecz wzmocnienia potęgi Rzymu. Ćwiczenia i rywalizacja w grupie rówieśniczej, pod warunkiem zapewnienia jednakowych szans wszystkim jej członkom, w sposób naturalny sprzyjała rozwojowi cech przywódczych. Septymiusz z dumą zauważył, że Poncjusz zajął pozycję dominującą w grupie, w której byli chłopcy starsi i silniejsi fizycznie. Nie obyło się bez guzów, siniaków, a nawet wybitego zęba. Ojciec nigdy nie wspomagał Poncjusza. To, że syn posiadał zdolności przywódcze, napawało go dumą. Los Poncjusza był zdeterminowany – służba wojskowa.

Plantilla nie wywarła istotnego wpływu na ukształtowanie osobowości syna. Brak pierwiastka żeńskiego w czasie dorastania spowodował, że Poncjusz nie znał takich uczuć jak współczucie czy litość. W służbie wojskowej były one niepotrzebne.

W wieku szesnastu lat, a było to w osiemnastym roku panowania cezara Oktawiana, Poncjusz wstąpił do służby wojskowej. Dawał sobie radę z trudami życia legionowego. Ćwiczenia fizyczne pod okiem ojca przygotowały go do zadań stawianych w legionach. Bez trudu wykonywał rutynowe ćwiczenia. W czasach pokoju należał do nich codzienny bieg na odległość sześciu mil. Biegano w pełnym uzbrojeniu, na które składała się kolczuga lub zbroja łuskowa, miecz, żelazny hełm z osłonami szyi i twarzy, tarcza, kilof, siekiera lub łopata i trzydniowa racja żywności. Co dziesięć dni żołnierze odbywali bieg na dystansie dwudziestu mil w czasie nie dłuższym niż czwarta część doby. Wielu młodych żołnierzy na początku służby nie wytrzymywało trudów biegu. Codziennie odbywały się ćwiczenia musztry i fechtunku. Ponadto czas wypełniały obowiązki związane z pracami obozowymi, patrolami oraz wartą. W skład załogi obozu wchodzili pionierzy, kowale, geometrzy, cieśle, rymarze, lekarze, no i oczywiście kucharze.

Obóz zapewniał życie w poczuciu bezpieczeństwa i względnego komfortu. Działała poczta polowa, pozwalająca na utrzymanie kontaktu z rodziną i przyjaciółmi. Poczta umożliwiała nawet otrzymywanie od bliskich paczek z żywnością urozmaicającą obozową dietę. Wyżywienie było proste, ale zapewniające sytość i zdrowie.

W czasie wolnym od służby żołnierze pili wino, grali w kości, opowiadali sprośne dowcipy lub śpiewali. Legion, w którym służył Poncjusz, stacjonował w Germanii. Germania była od kilku lat teatrem działań wojennych, na którym Rzymianie pod dowództwem Tyberiusza i jego młodszego brata – Druzusa realizowali wielki plan Oktawiana. Plan przesunięcia granicy Imperium rzymskiego z Renu na Łabę. Cel ten Rzymianie realizowali gromiąc plemiona germańskie i przedzierając się przez masywy leśne i górskie. Z właściwą sobie systematycznością i roztropnością budowali drogi, karczowali lasy, budowali obozy i warownie.

W czasie działań wojennych Poncjusz wykazał się sprawnością we władaniu bronią, a szczególnie pilium. Pilium używane było we wstępnej fazie walki. Rzucano je w kierunku szeregów wroga, zadając ciężkie rany. Nawet w przypadku, kiedy wróg zasłonił się tarczą, długie ostrze oszczepu wbijało się w nią, uniemożliwiając jej użycie. Wróg pozbawiony tarczy stawał się łatwym łupem. Doskonałość Poncjusza w posługiwaniu się pilium zwróciła uwagę towarzyszy. Nadano mu przydomek Oszczepnik – Pilatus. Powoli zapomniano o jego imieniu i Pilatus lub zniekształcone Piłat stało się jego imieniem. W wieku lat dwudziestu czterech Piłat został dowódcą centurii, a w sześć lat później dowódcą kohorty.

Struktura organizacyjna legionu była następująca: najmniejszą jednostką był oddział składający się z ośmiu ludzi. Dziesięć oddziałów stanowiło centurię. Dwie centurie tworzyły manipuł, sześć centurii kohortę, a dziesięć kohort – legion. Piłat w wieku trzydziestu lat dowodził blisko pięćsetosobowym oddziałem.

Stosunkowo szybki awans bez pomocy protekcji zawdzięczał wysokiej ocenie swoich umiejętności i zalet żołnierskich. Pewną, choć mniej istotną rolę, odegrała wysoka śmiertelność kadry dowódczej zarówno w bitwach z Germanami, jak i w wyniku chorób roznoszonych przez insekty, lęgnące się masowo w wilgotnej ściółce leśnej.

Służba w Germanii była bardzo żmudna. Zajmowanie terenu odbywało się wolno i z wielką ostrożnością. Szczególnie trudne były przemarsze przez lasy, które pokrywały nieomal cały teatr działań. Pionierzy przeczesywali teren, poszukując zasadzek i obozów wroga. Poruszano się od świtu do późnego popołudnia. Przed zmierzchem budowano tymczasowy obóz, wystawiano czaty i warty. W przypadku napotkania wroga robiono wszystko, by unikać walki z marszu. Przystępowano do budowy obozu. Robiono to starannie. Budowano wały i wieże. Ustawiano katapulty. Wszystko odbywało się w absolutnej ciszy, zakłócanej głosami dowódców, wydających rozkazy. W terenie odkrytym do prowadzenia zwiadu używano kawalerii.

Z zasady nie prowadzono kampanii wojennych w okresie zimowym. Przed jej nastaniem część armii pozostawała na zdobytym terenie, w starannie przygotowanych i zaopatrzonych obozach. Służby inżynieryjne, administracja, rzemieślnicy i zaopatrzeniowcy, a także osoby cywilne, ubezpieczane przez część oddziałów nieprzydatnych do utrzymania zajętych rubieży, wycofywały się do obozów zimowych. W przypadku kampanii w Germanii obozy zimowe znajdowały się na zachód od Renu.

W roku 763 od założenia Rzymu wydawało się, że plany cezara Oktawiana dotyczące ujarzmienia Germanów są bliskie realizacji. Plemiona germańskie pomiędzy Renem i Łabą zostały rozbite lub poddały się Rzymianom. Duża ilość Germanów zaciągnęła się do służby w legionach posiłkowych. Wodzowie plemion germańskich współpracowali z wojskową i cywilną administracją rzymską. Wszystko wskazywało, że podobnie jak to było z Galią czy Brytanią, Germania stanie się organiczną częścią Imperium Rzymskiego. Wielu Germanów uległo bogactwu kulturowemu Rzymu. Wielu z nich kształciło się w Italii, uzyskało nie tylko obywatelstwo, ale i zaszczytne godności.

Wybitną postacią wśród zlatynizowanych Germanów był Arminius, syn wodza plemienia Cherusków. Jako dziecko wywieziony do Rzymu w charakterze zakładnika Arminius opanował łacinę i nabrał ogłady. Jego urok i talenty towarzyskie otworzyły mu drzwi do domów szacownych obywateli i do godności ekwity. Jego oddanie Rzymowi wydawało się bezgraniczne. Toteż gdy na terenach podbitych tworzono auxilie germańskie, Arminius objął dowództwo auxilii złożonej z Cherusków.

Jesienią roku 763 od założenia Rzymu armia złożona z trzech legionów rzymskich o numerach XVII, XVIII i XIX, dziewięciu kohort germańskich wojsk posiłkowych oraz osób zbędnych w okresie zimowym do utrzymania zdobytego terenu przygotowywała się do marszu na zachodni brzeg Renu, na leża zimowe. Armia liczyła około trzydziestu tysięcy ludzi. Całością dowodził legat Warus. Wymarsz armii z różnych powodów opóźnił się w stosunku do planowego terminu. Jesień była wczesna. Nastały dokuczliwe chłody i wielodniowe ciągłe deszcze. Silne wiatry przyspieszały wychłodzenie ciała i uczucie wyczerpującego zimna. Warus wraz z dowódcami legionów i auxilii omawiali szczegółowy plan przemarszu na leża zimowe. Ustalano marszruty, kolejność przemarszu, system ubezpieczeń i zaopatrzenia.

W pewnym momencie Arminius wystąpił z nieoczekiwaną propozycją. Zamiast poruszać się po traktach rzymskich, można przecież wybrać znacznie krótszą drogę, wiodącą przez Las Teutoburski. On, Arminius, zapewni przewodników doskonale znających teren i zagwarantuje całkowite bezpieczeństwo kolumnie marszowej. Czyż nie znajdują się na terenie zamieszkałym przez przyjazne Rzymianom plemiona? Świadczy o tym fakt, że od trzech lat nie wydarzyły się na tym terenie żadne incydenty skierowane przeciwko Rzymianom.

Przejście przez Las Teutoburski zajmie około dziesięciu dni mniej niż drogami rzymskimi.

Warus był zaskoczony propozycją. Było to całkowicie nietypowe rozwiązanie, pozwalające na pokonanie drogi przed nadejściem wczesnej zimy. Wszystko wskazywało, że w tym roku zima rzeczywiście nadejdzie niebawem, a armia nie była wyposażona w ciepłą odzież, a szczególnie obuwie. Warus przystał na propozycję Arminiusa. Uczynił to między innymi dlatego, że czuł do Arminiusa uczucie szczerej przyjaźni i zaufania zbudowanego na doświadczeniach trzyletniej współpracy. Plan przemarszu szybko został zmodyfikowany. Pojawili się przewodnicy, rubaszni, przyjaźnie wyglądający Cheruskowie.

Kohorta dowodzona przez Piłata miała stanowić szpicę kolumny marszowej. Towarzyszyć jej mieli germańscy przewodnicy z plemienia Cherusków, orientujący się doskonale w terenie. Na wieść o otrzymanym zadaniu Piłat popadł w stan bliski paniki. Uważał wejście do lasu za szaleństwo. Nie ufał Germanom. Instynktownie nie darzył zaufaniem Arminiusa. Niepokoiła go przyjaźń okazywana mu przez Warusa. Kilkakrotnie naraził się dowódcy, wyrażając wątpliwości dotyczące wiarygodności i lojalności germańskich sojuszników. Rozkaz legata wydany w warunkach wojennych był jednak ostateczny, a kwestionowanie go niosłoby natychmiastowy skutek – śmierć w hańbie. Kolumna weszła do masywu leśnego kierowana przez przewodników.

Piłat odbył naradę z centurionami, dzieląc się obawami. Nakazał utrzymanie najwyższej czujności i gotowości bojowej w czasie marszu. Miał rację. Las Teutoburski był pułapką zastawioną przez Germanów na Rzymian. Pułapkę przygotowywano przez trzy lata. Arminius zdołał doprowadzić do zgody i współdziałania rywalizujące plemiona germańskie.

Na Rzymian spadł grad strzał i kamieni. Żołnierze wpadali w przygotowane doły, na dnie których umieszczono zaostrzone pale. Kohorty germańskie maszerujące w kolumnie skierowały swój oręż przeciwko niedawnym rzymskim towarzyszom broni. Ponad dwudziestotysięczna armia Germanów, czekająca w zasadzce, rozpoczęła masakrę. Rzymianie w boju w lesie utracili swoje główne zalety – możliwość walki w szyku oraz zdolność koordynacji działań. Trzy legiony skazane były na zagładę. Pomimo beznadziejnej sytuacji Rzymianie walczyli przez cztery dni. Walczyli do końca, nie prosząc o łaskę.

Warus widząc klęskę, którą spowodował własną lekkomyślnością, popełnił samobójstwo, kładąc się na mieczu opartym rękojeścią o ziemię. Po czterech dobach walki trzy rzymskie legiony oraz oddziały inżynieryjne i kwatermistrzowskie przestały istnieć. Marzenia Oktawiana o rzymskiej Germanii rozciągającej się od Renu po Łabę zostały obrócone wniwecz.

Bitwa w Lesie Teutoburskim dała Germanom poczucie siły. Pokazali światu, że legiony rzymskie można pokonać. Pojawiła się groźba inwazji Germanów na tereny położone na zachód od Renu. Przed Tyberiuszem, dowodzącym kampanią w Germanii, stanął problem ocalenia garnizonów pozostawionych na terenach opanowanych przez wroga oraz przygotowania się do odparcia najazdu zwycięskich barbarzyńców. Jedna błędna decyzja zaprzepaściła kilkunastoletnie sukcesy.

***

Kohorta dowodzona przez Piłata przeszła już przez linię zasadzki, gdy zaczął się bój. Potrzask zamknął się tuż za nią. Piłat zaatakował Germanów zamykających okrążenie, czyniąc wyrwę, co pozwoliło na wydostanie się z matni kilkuset legionistom idącym w oddziale czołowym kolumny marszowej. Natychmiast z masywu leśnego wyłoniła się chmara odzianych w skóry i uzbrojonych w dzidy, topory i miecze Germanów, likwidując wyłom. Piłat objął dowództwo nad ocalonymi. Rozpoczął odwrót uchodząc przed wrogiem.

Maszerujące w nieznanym terenie, nękane pościgiem niedobitki armii dotarły po dwudziestu siedmiu dniach do Renu. Z blisko tysiąca żołnierzy dowodzonych przez Piłata w chwili rozpoczęcia odwrotu, na lewy brzeg dotarło trzystu dwudziestu sześciu. Większość z nich była ranna. Wszyscy wyczerpani.

Ocaleni zostali aresztowani i wzięci pod straż. Następnego dnia ustawieni w szyku dowiedzieli się, że numery i nazwy legionów haniebnie walczących i pokonanych w Lesie Teutoburskim zostały wykreślone z rejestru Imperium Rzymskiego i skazane na niepamięć.

Drogą losowania wybrano co dziesiątego i publicznie stracono jako dezertera. Stracono trzydziestu trzech ocalałych. Pozostałych skierowano na dożywotnią pracę w kopalniach siarki na Sycylii.

***

Piłat od chwili aresztowania przebywał w odosobnieniu. Powiedziano mu jedynie, że został zdegradowany, pozbawiony wszelkich odznaczeń i honorów, zaległego żołdu oraz prawa służby czynnej w legionach. Po pięciu dniach umożliwiono mu zgolenie zarostu i obmycie się. Dostarczono mu cywilne ubranie. Od tego dnia rygory aresztu uległy złagodzeniu. Dostawał żołnierski wikt i prawo do spaceru, pod warunkiem jednak całkowitego zakazu prowadzenia rozmów. Piłat zastanawiał się, dlaczego nie podzielił losu swoich towarzyszy ocalałych z pogromu w Lesie Teutoburskim.

Ocaliły go, o czym miał się nigdy nie dowiedzieć, dwa listy skierowane przez Warusa do Tyberiusza. W pierwszym z nich Warus skarżył się na niesfornego dowódcę kohorty Poncjusza, zwanego Piłatem, że ten ma czelność przestrzegania go przed możliwością nielojalności i buntu germańskich sojuszników. Podważał też wiarygodność Arminiusa. Warus informował, że poprzestał jedynie na ustnym upomnieniu Piłata. Nakazał mu, aby nie wykraczał poza kompetencje dane mu jako dowódcy kohorty. Publiczne ukaranie popularnego oficera mogłoby obniżyć morale żołnierzy oraz narazić na szwank doskonałe stosunki łączące rzymskich i germańskich towarzyszy broni. W drugim liście dostarczonym Tyberiuszowi przez pocztę kurierską na kilka dni przed tragiczną wiadomością o klęsce, Warus skarżył się, że Piłat, co prawda w rozmowie w cztery oczy, kwestionuje podjętą decyzję o wyborze drogi przez Las Teutoburski. Miał również czelność posunąć się do stwierdzenia, że masyw Lasu Teutoburskiego jest potrzaskiem, z którego legiony nie wyjdą. Warus informował Tyberiusza, że wyznaczył Piłatowi rolę dowódcy szpicy, aby mieć go z dala od siebie i Arminiusa. Prosił też Tyberiusza o karne przeniesienie Piłata do innego legionu po dotarciu armii na lewy brzeg Renu.

Tyberiusz zażądał dokumentów dotyczących służby wojskowej Piłata. Kim był ten oficer, który ośmielał się kwestionować kompetencje dowódcy nie tylko w dziedzinie wojskowej, ale także politycznej? Czemu dotychczas o nim nie słyszał? Z drugiej strony, gdyby armią dowodził nie legat Warus, a ten niesubordynowany Piłat, armia przetrwałaby i Germania byłaby rzymska.

Z dokumentów przedstawionych Tyberiuszowi wyłoniła się bardzo standardowa postać żołnierza. Sprawny, odpowiedzialny, ambitny i pracowity. Notatka dowódcy legionu, w którym służył Piłat, wskazywała na jego poczucie dyscypliny. Przyłapał śpiącego wartownika. Za sen na warcie regulamin przewidywał kary od chłosty do ukamienowania. Piłat skazał niesumiennego wartownika na ukamienowanie, pomimo że zdarzenie miało miejsce na tyłach, bez kontaktu z wrogiem.

Protokół z przesłuchania żołnierzy wyprowadzonych z Lasu Teutoburskiego przez Piłata wskazywał na to, że Piłat kontrolował bieg wydarzeń. Wycofanie oddziału nie nosiło cech ucieczki. W czasie potyczek ze ścigającymi Germanami Piłat zachowywał zdolność dowodzenia. Tyberiusz zwrócił uwagę na fakt, że Piłat nigdy nie był uwikłany w gry polityczne, tak powszechne w armii. Był, jak wynikało z posiadanych informacji, dobrym i lojalnym dowódcą. Posiadał własną ocenę wydarzeń i miał odwagę wypowiedzieć swoje zdanie w krytycznej sytuacji. Posiadał też intuicyjne wyczucie fałszu oraz instynkt walki. Ponadto doskonale znał mentalność Germanów. Tyberiusz od dawna szukał takiego właśnie człowieka.

***

Po dwóch miesiącach Piłat został poinformowany, że będzie przebywał w świcie towarzyszącej Tyberiuszowi. Nie będzie miał żadnych określonych zadań. Ma być do dyspozycji.

Z wiosną następnego roku rozpoczęły się działania wojenne. Miały na celu spacyfikowanie rozzuchwalonych triumfem Germanów. Dowództwo w działaniach powierzył Tyberiusz Germanikowi.

Piłat oswajał się z otoczeniem Tyberiusza. Podziwiał jego aktywność i siłę witalną. Opanowanie sytuacji w Germanii wymagało zdecydowanych działań na wielką skalę. Tyberiusz studiował raporty, wydawał polecenia i rozkazy. Piłat był zapraszany na narady, na których omawiano sytuację. Czuł, że jest pod stałą obserwacją. Pewnego dnia wezwał go Tyberiusz. Rozmowa prowadzona była bez obecności świadków. Tyberiusz, po kilku komplementach dotyczących dotychczasowej służby Piłata, przeszedł do istoty sprawy.

– W czasie kampanii jesiennej, tak nieszczęśliwie zakończonej, wykazałeś się, Poncjuszu, dalekowzrocznością i przenikliwością w ocenie sytuacji. Nie możesz, z wiadomych przyczyn, służyć jako żołnierz. Chciałbym jednak wykorzystać twoją znajomość realiów wojny z Germanami. Czy gotów jesteś wrócić nad Ren?

– Tak, panie, jestem gotów.

– Pojedziesz więc do Germanika w charakterze kuriera. Formalnie będziesz naszym łącznikiem. Ponadto w liście, który zawieziesz, polecę cię jako doradcę od spraw germańskich. Doskonale się do tego nadajesz.

– Dziękuję, panie.

– Nie wyczerpuje to jednak zakresu twoich obowiązków. Będziesz ponadto pełnił funkcję poufną.

– Na czym będzie ona polegać?

– Na obserwowaniu Germanika i przewidywaniu jego zamiarów.

Zdanie padło jak cios. On, Piłat, dostaje polecenie od następcy cezara, aby śledzić Germanika. Potencjalnego konkurenta do władzy!

Tyberiusz uważnie obserwował zachowanie Piłata. Ten był niewzruszony. Źrenice jego oczu nie zmieniły średnicy. Nie drgnął żaden mięsień twarzy. Tyberiusz odniósł wrażenie, że Piłat nie usłyszał, bądź nie zrozumiał jego polecenia.

– Czy zrozumiałeś, Poncjuszu, czego od ciebie żądam?

– Tak, zrozumiałem. Wyjaśnij mi jednak, panie, jaki zakres działań Germanika cię interesuje i czego oczekujesz ode mnie.

– Widzisz, Poncjuszu, w historii Rzymu zdarzało się, że wodzowie prowadzący udane kampanie wojenne zatracali zdolność realnej oceny sytuacji. Niesieni na skrzydłach triumfu i uwielbienia żołnierzy, nie znali granicy swoich możliwości. Doprowadzało to, jak to ostatnio obserwowaliśmy, do zamieszek lub nawet wojny domowej. Nowa wojna domowa nie jest nam potrzebna. Czy zgadzasz się ze mną?

– Tak, zgadzam się w zupełności.

– Germanik ma dobry charakter i ogromne talenty wojenne. Jest jednak zbyt naiwny, by kierować Imperium. Ufam mu całkowicie. Ale nie ufam tym rządnym kariery i bogactw dowódcom podległych mu legionów, którzy gotowi są wykorzystać go jako narzędzie i postawić na mojej drodze.

– Co mam dokładnie czynić?

– Zdobędziesz zaufanie Germanika. Będziesz brał udział w jego kampaniach. Będziesz patrzył, słuchał i analizował. Ze mną kontaktuj się jedynie w przypadkach, które ocenisz jako nadzwyczajne, albo na mój rozkaz. Rano otrzymasz odpowiednie pisma i ruszysz do Germanika.

***

Poncjusz czuł się dobrze w otoczeniu Germanika. Został zaakceptowany i zyskał uznanie dzięki znajomości zagadnień związanych ze sztuką wojenną, obyczajami i stosunkami plemiennymi Germanów. Wąskie grono ludzi wiedziało, kim jest i jaką drogę życiową przeszedł. Nikt nigdy nie wspomniał o wydarzeniach w Lesie Teutoburskim. Poncjusz także nigdy nie nawiązywał do tej tragedii.

Przez pięć lat brał udział w kampaniach, które pacyfikowały lokalne powstania plemion germańskich i ostatecznie ustabilizowały granice Imperium na linii Renu. Po triumfie nad Rzymianami w Lesie Teutoburskim koalicja pomiędzy wodzami plemiennymi Germanów zawiązana przez Arminiusa zaczęła się rozpadać. Od tego momentu wynik wojny był tylko kwestią czasu. Poróżnione plemiona germańskie, pozbawione jednolitego dowództwa, nie mogły pokonać Rzymu.

Podziwiał sprawność Germanika jako dowódcy. Nie dziwił się rosnącemu uwielbieniu, którym darzą go żołnierze.

***

Gdy nadeszły wiadomości o pogarszającym się stanie zdrowia panującego Oktawiana Augusta, rozpoczęto spekulacje na temat dalszych losów Imperium. Wysocy rangą oficerowie, dowódcy legionów podlegających Germanikowi, niedwuznacznie dawali do zrozumienia, że to on powinien przejąć władzę. Wizja powrotu do Rzymu w triumfie, końca żołnierskiej tułaczki, władzy i bogactw działała na umysły jak mocne wino. Germanik zachował dystans do zachodzących wokół wydarzeń i nie wyrażał żadnych obietnic lub opinii. Poncjusz został wezwany do Tyberiusza.

Pojawił się w kwaterze Tyberiusza w momencie, gdy Oktawian August, cezar Imperium Rzymskiego zmarł. W Rzymie sytuacja była napięta. Zwolennicy ustroju republikańskiego agitowali za obaleniem cesarstwa. Koteria zwolenników Tyberiusza nalegała na natychmiastowe objęcie władzy, zgodnie z pozostawionym przez Oktawiana testamentem odczytanym w Senacie. Tyberiusz się wahał. W wieku pięćdziesięciu pięciu lat zatracił śmiałość w podejmowaniu decyzji. Obawiał się buntu armii. Imperium prowadzące wojny na wielu frontach znajdowało się w ciężkiej sytuacji finansowej. Skarb zalegał z wypłatą żołdu wielu legionom. Ponadto pozostawał Germanik. Sławny, popularny i ukochany przez armię. Musiał być pewny jego planów.

Piłat zreferował Tyberiuszowi sytuację w Germanii. Fakt, że oficerowie Germanika rwą się do władzy, był oczywisty. Istotną informacją przekazaną przez Piłata była ocena zachowania Germanika. Najwidoczniej Germanik nie był owładnięty żądzą władzy. Był lojalny. Tyberiusz wysłał do Germanika mediatorów. Proponował, aby Germanik sprawował funkcję administratora Germanii jeszcze przez trzy lata, po czym miał powrócić w triumfie do Rzymu.

Germanik zaakceptował propozycje. Tyberiusz w miesiąc po śmierci Oktawiana został cezarem. Poncjusz pozostał w Germanii jako zaufany doradca Germanika.

***

W trzy lata po objęciu przez Tyberiusza władzy Germanik został odwołany z Germanii i odbył triumfalny wjazd do Rzymu. Nie był już groźny. Tyberiusz wyeliminował swoich wrogów w Rzymie i utrwalił władzę. Legiony Germanika utraciły buntownicze cechy, a ich dowódcy zostali wymienieni na lojalnych Tyberiuszowi.

Po triumfie w Rzymie syty chwały Germanik prowadził ożywione życie towarzyskie. Szybko stał się popularny. Jego pojawienie się w miejscach publicznych wywoływało zbiegowisko. Były to sytuacje wprawiające Germanika w zakłopotanie. Do Tyberiusza docierały jednak niepokojące wieści o stale wzrastających wpływach Germanika i tworzeniu się wokół niego stronnictwa politycznego. Podjął więc decyzję o wysłaniu rywala na wschodni teatr działań. W polu widzenia Rzymu znalazły się bowiem poza Armenią dwa kraje wschodnie – Kapadocja i Kommagena, dające dojście do Eufratu.

***

Przebywający w Rzymie wraz ze świtą Germanika Piłat otrzymał od Tyberiusza nieoczekiwany dar. W uznaniu zasług oraz w celu silniejszego związania przydatnego i zręcznego sługi wyswatano go z Claudią Prokulą z rodu Klaudiuszów, daleką krewną Oktawiana. Tak więc, wcale się tego nie spodziewając, Poncjusz stał się głową rodziny. Ojciec Prokuli, Marek, nie był zachwycony małżeństwem córki. Widział w zięciu brutalnego prostaka, prowincjusza bez koligacji i ogłady towarzyskiej. Niemniej jednak zaakceptował małżeństwo, słusznie mniemając, że przed protegowanym cezara kariera stoi otworem. Claudia Prokula była starannie wykształconą dwudziestotrzyletnią panną. Zarówno wiek, przeciętna uroda jak i mizerny stan majątkowy rodziny nie czyniły z niej atrakcyjnej partii. Małżeństwo przyjęła z pokorą, nie mając nadziei, że kiedykolwiek zdoła pokochać swego męża. Pochodził z innego, groźnego świata, którego nie rozumiała. Ich życie intymne nie należało do udanych. Poncjusz, wciągnięty w wir zagadnień politycznych, niezbyt często znajdował czas na bliższe kontakty z żoną. Prokula znajdowała upodobanie w poszukiwaniu sensu istnienia.

Interesowały ją religie wschodu. Długi okres czasu poświęcała poznaniu perskiej religii Zoroastra. Potem, być może pod wpływem darowanej jej przez Poncjusza niewolnicy Racheli, pochodzącej z niedawno włączonej w skład Imperium małej prowincji Judea, zainteresowała się wiarą w Jahwe. Z własnych środków nabyła napisaną w Aleksandrii grecką wersję językową świętej księgi Żydów – Septuagintę. Uniesienia religijne pozwalały jej oderwać się od rzeczywistości, która daleką była od oczekiwań. Swoich zainteresowań nie ujawniała ani przed rodziną, ani tym bardziej przed mężem.

***

Kierując Germanika do Syrii, Tyberiusz nie wyposażył go w żadne prerogatywy. Pozornie wydawać się mogło, że Germanik po sukcesach w Germanii będzie dowodził armiami bliskowschodnimi oraz sprawował nadzór administracyjny w Syrii. W rzeczywistości przyjeżdżając do Antiochii był osobą prywatną. Nawykły do sprawowania władzy rychło popadł w konflikt z legatem Syrii, Pizonem. Nawiązywał kontakty z dowódcami legionów, usiłując wpływać na bieg kampanii wojennych. Wbrew woli Tyberiusza odbył podróż do Egiptu.

Obserwujący poczynania Germanika Piłat przesłał raport do Tyberiusza. Przedstawił w nim ocenę sytuacji. Wynikało z niego, że Germanik dąży do stworzenia bloku opartego na sile legionów stacjonujących w Panonii, Dacji, Syrii i Egipcie, mającego na celu przejęcie władzy nad Imperium. Z zasłyszanych przez Piłata rozmów wynikało, że wpływy Germanika sięgają Rzymu, że wykorzystuje antagonizmy pomiędzy Tyberiuszem a jego nienasyconą władzy matką Liwią. Po otrzymaniu raportu Tyberiusz przekazał Piłatowi dyspozycję: Germanik musi umrzeć.

Piłat przygotował się do wykonania zadania bardzo starannie. Postanowił użyć trucizny, o którą na wschodzie nie było trudno. Intrygami podsycał konflikt pomiędzy legatem Pizonem, zaniepokojonym o swoją pozycję, a Germanikiem. Stosunki między nimi stały się tak złe, że były przedmiotem gorszących plotek obiegających Antiochię.

Pokaźna suma pieniędzy była wystarczającym argumentem dla kucharza Germanika. Na kilka tygodni przed datą zaplanowanego zamachu Piłat wyjechał z Antiochii, udając się w handlową podróż po Galilei i Judei. W czasie pobytu na Bliskim Wschodzie zajął się interesami związanymi z zaopatrzeniem armii i handlem. Pozwoliło mu to nawiązać liczne kontakty i zapewnić środki na prowadzenie domu w Antiochii na wysokim poziomie. Claudia mogła prowadzić dom otwarty, nie licząc się specjalnie z pieniędzmi.

Wieść o śmierci Germanika zastała Piłata w Cezarei Nadmorskiej, gdzie gościł u Valeriusa Gratusa, czwartego prokuratora Judei. Piłata z Valeriusem łączyły więzy szczerej sympatii oraz liczne interesy. Szczególnie dochodową była obsługa licznych rzesz pielgrzymów przybywających do Jeruzalem oraz handel pomiędzy Syrią i Egiptem.

Piłat powrócił do Antiochii. Dołożył starań, aby śmierć Germanika została przypisana Pizonowi. Pizon, publicznie napiętnowany, nie wytrzymał presji i popełnił samobójstwo. Zamknęło to formalnie poszukiwanie sprawcy śmierci Germanika.

Znalezienia zasztyletowanego ciała kucharza w pobliżu jednej z winiarni nikt nawet nie komentował.

Germanik pozostawił wdowę Agrypinę Starszą oraz dziewięcioro dzieci. Wśród nich wyróżniał się Gajus, ulubieniec żołnierzy legionów dowodzonych przez Germanika. Ten swawolny i budzący powszechną sympatię malec uzyskał wśród żołnierzy przydomek Bucik – Kaligula. Germanik pozostawił także siostrę Liwillę, żonę rodzonego syna Tyberiusza – Druzusa. Druzus był bardzo popularny w Rzymie. Traktowano go jako naturalnego następcę Tyberiusza.

Miłość Liwilli do brata była silniejsza niż do męża. Wiedząc, że za śmiercią brata stoi Tyberiusz, postanowiła dokonać zemsty. Nieoczekiwanie znalazła sprzymierzeńca w osobie kochanka, prefekta pretorianów – Sejana. Sejan w tym czasie posiadał ogromną i ciągle rosnącą władzę. Wynikało to ze zmian zachodzących w zachowaniu panującego. Tyberiusz przejawiał coraz to większe zainteresowanie sprawami płci. Zaspokojenia szukał w kontaktach z coraz to młodszymi dziewczętami i chłopcami. Otaczał się dziełami sztuki o tematyce erotycznej. Powoli sprawy kierowania państwem przejmował Sejan, cieszący się nieograniczonym zaufaniem Tyberiusza. Przejęcie przezeń władzy mogłoby być korzystne dla Imperium i niegrożące żadnymi zamieszkami. Mogłoby być, gdyby nie Druzus. Sejan wykorzystał chęć zemsty kochanki i pchnął ją do mężobójstwa. Druzus, podobnie jak Germanik, został otruty.

Śmierć Druzusa sprzyjała jednak nie tylko planom Sejana. Swoją szansę dostrzegła rodzina Germanika, dążąca do obsadzenia ewentualnego wakatu po Tyberiuszu przez Kaligulę. Rzym został ogarnięty gorączką działań spiskowych o władzę. Nieświadomy sytuacji, przybity śmiercią syna oraz nienawiścią matki Liwii, która prowadziła bezwzględną oszczerczą kampanię przeciwko synowi, Tyberiusz opuścił Rzym. Udał się na wyspę Capri w zatoce Neapolitańskiej. Tam, wśród rajskiej przyrody i przepychu pałacowej architektury oddał się wyrafinowanej i wyuzdanej rozpuście. Śliczne dziewczęta i chłopcy przywożeni byli na wyspę z całego Imperium dla zaspokojenia jego erotycznych fantazji.

W imieniu cesarza Imperium Rzymskim władał Sejan. Wydawało się, że nic nie może stanąć na drodze jego planów.

***

Jedną z ostatnich czynności administracyjnych Tyberiusza przed udaniem się na Capri było odwołanie Valeriusa Gratusa z funkcji prokuratora Judei i powołanie na jego miejsce Piłata. Tak oto Piłat został piątym prokuratorem Judei.

Przeniósł się z Claudią Prokulą, służbą i domownikami z Antiochii do Cezarei Nadmorskiej. Sytuacja, w jakiej się znalazł, była niepewna i niebezpieczna. Całe jego życie od klęski w Lesie Teutoburskim zależało do Tyberiusza. To dla niego dokonał zbrodni. Prokuratura Judei była niewspółmiernie nędzną nagrodą za czyn, który w razie ujawnienia, ściągnie na niego niechybną i niszczącą zemstę Liwilli lub Agrypiny Starszej. Jedynym zabezpieczeniem była potęga cezara. Ale cezar postradał zmysły. Zwariował. Oddał władzę kochankowi Liwilli i usunął się w niebyt. Otoczony szyderstwem i nienawiścią nie mógł uchronić nawet siebie. Piłat zrozumiał, że osiągnął szczyt. Że dalej może być tylko upadek. Każda niezręczność w sprawowaniu funkcji może być ostatnią. Postanowił przyczaić się w Judei. Być niezauważalnym. Tylko to dawało mu cień szansy przeżycia. Znał przecież życie i wiele widział. Wierzył, że z czasem może dostać od losu jeszcze jedną szansę.

3

Cezarea Nadmorska była nowoczesnym, wspaniałym miastem zbudowanym w stylu helleńskim przez Heroda Wielkiego, ostatniego króla państwa żydowskiego. Żydzi w całej swojej historii nie stworzyli floty. Nie byli narodem morskim. Swój handel opierali na usługach morskich narodów ościennych, głównie Fenicjan. Herod, marzący o potędze państwa, postanowił wybudować port morski z prawdziwego zdarzenia. W miejscu małej osady, zwanej Wieżą Stratona, leżącej pomiędzy portami Dora i Jafo, wybudował miasto z białego kamienia oraz port mogący się równać z Pireusem. Każdy statek płynący wzdłuż wybrzeża Mare Nostrum z Italii do Egiptu musiał, szczególnie gdy pogoda nie była pewna, zawijać do Cezarei. Port umożliwiał eksport płodów rolnych żyznej Galilei. Ułatwiał też wędrówki pielgrzymów żydowskiej diaspory rozrzuconej wzdłuż całego wybrzeża do Jeruzalem. Budowa portu była jednym z najbardziej udanych przedsięwzięć urbanistycznych Heroda. Zapewniała ożywienie gospodarcze i przyczyniała się do pomyślności kraju. Dogodne połączenie drogowe z Sebaste, stolicą dzielnicy kraju Samarią, miało duże znaczenie ekonomiczne i militarne.

Ogromny basen portowy, którego tor wodny przekraczał sto łokci głębokości, umożliwiał wpływanie wszystkich, nawet największych statków. Tor wodny był otwarty od północy, ponieważ silne wiatry niezwykle rzadko wiały z tego kierunku. Tor chroniony był falochronami wchodzącymi daleko w morze. Port i miasto zabezpieczał system murów i dziesięciu wież obronnych. Najpotężniejsza z nich nosiła nazwę Druzjon. Wpływający do portu oszołomieni byli widokiem sześciu gigantycznych posągów stojących bądź na wieżach, bądź też na ogromnych blokach skalnych.

Przylegające do portu miasto urzekało bogactwem architektury. Zwracał uwagę przepych pałacu, stanowiącego obecnie rezydencję prokuratora. Niewiele ustępowały mu wspaniałością rezydencje bogatych kupców, armatorów oraz gmachy publiczne. Akwedukt dostarczał z góry Karmel ilości wody wystarczające do zaspokojenia potrzeb oraz zasilania fontann i napełniania basenów. Dostatek słodkiej wody pozwalał na utrzymanie obszarów zielonych zapewniających wypoczynek. Zieleń nadawała miastu niezwykłego uroku. Termy dawały możliwość utrzymania higieny oraz spotkań towarzyskich. Amfiteatr, hipodrom i gimnazjon zaspokajały potrzeby rozrywki i rozwoju fizycznego. Świątynia Romy i Augusta wymownie świadczyła, jakie są sympatie polityczne twórcy miasta. Podobnie jak nazwy: Cezarea, Sebaste czy Druzjon. Miasto skanalizowano. Nieczystości spływały kanałami daleko poza jego obręb i odprowadzane były do morza od strony, z której wiatry wiały rzadko. Mnogość gospód, sklepów i warsztatów rzemieślniczych zapewniała zaspokojenie różnorodnych potrzeb mieszkańców i przejezdnych. Porządku pilnowała straż, a bezpieczeństwa – garnizon wojskowy.

Miasto zamieszkiwali głównie Grecy, Syryjczycy i Fenicjanie. Żydzi stanowili mniejszość. Jak w każdym portowym mieście świata roiło się od marynarzy, kuglarzy, złodziei i włóczęgów. Nie brakowało też kobiet dowolnej karnacji skóry, uprawiających nierząd.

Śródziemnomorski klimat stwarzał idealne warunki do życia. Nic więc dziwnego, że Claudia Prokula ujrzawszy rezydencję wpadła w zachwyt. Cezarea nie była wprawdzie tak wielka jak Antiochia, nie mówiąc o Rzymie, ale ład architektoniczny i poziom życia mieszkańców zapewniały komfort. Nie licząc prestiżu, związanego z funkcją pełnioną przez męża.

***

Wydarzenia, które miały miejsce w Cezarei, wstrząsnęły prokuratorem. Piłat przez długi czas nie mógł odzyskać równowagi. Nie wyjeżdżał z Cezarei na rutynowe kontrole do miast i garnizonów. Opuszczając pałac, był narażony na szydercze spojrzenia mieszkańców miasta. Nieomal fizycznie odczuwał obecność Żydów i wyobrażał sobie ich rozmowy. Administracją prowincji kierował z pałacu. Tu przyjmował urzędników, interesantów i przyjaciół. Czuł się upokorzony, ale nie zwyciężony. Dał się zaskoczyć. Zlekceważył Żydów. Uzmysłowił sobie, że nic o nich nie wiedział. Przebywając w przeszłości w Cezarei jako gość prokuratora Valeriusa Gratusa zainteresowany był interesami handlowymi i intrygami. Nie zadał sobie trudu podróży do żydowskich miast leżących w głębi lądu. W Cezarei kwitły kultura helleńska i rzymski ład. Żydzi ze swoimi obyczajami stanowili margines. Taki właśnie obraz prowincji mu się, niestety, jawił.

Zachowując pozory apatii przygotowywał się do kontrakcji. Polecił dowódcy garnizonu Cezarei znalezienie godnego zaufania doradcy politycznego. Do jego zadań należałoby sporządzenie przejrzystego raportu, obrazującego aktualną sytuację w Judei oraz kompetentne wyjaśnienie niezrozumiałych dla Piłata niuansów związanych z tłem etnicznym, religią i historią.

Dowódca garnizonu, Cejonius Serwian, był szczerze ubawiony przygodą, jaka spotkała Piłata. Sam, będąc żołnierzem, wyżej cenił dyscyplinę i rozwiązania siłowe niż graniczącą ze słabością dyplomację. Jego życie było proste. Słuchanie rozkazów, wydawanie rozkazów, karanie, nagradzanie. Znał oczywiście przeszłość wojskową Piłata. Znał ją nieoficjalnie, przekazywaną z ust do ust dobrze poinformowanych weteranów. Oficjalnie Piłat żadnej przeszłości nie posiadał. Legiony, w których służył pod Warusem, przestały istnieć i przestała istnieć historia żołnierzy w nich służących. To, co Cejonius wiedział o Piłacie, budziło szacunek, a bliskie kontakty z Tyberiuszem i Germanikiem – respekt. Cejonius był szczerze rad, że nowym prokuratorem został człowiek o wojskowym rodowodzie i charakterze. Rozumiał jego bezradność i zagubienie. Wierzył, że Piłat się odnajdzie i przejmie inicjatywę. Życzył mu dobrze i gotów był pomóc.

Otrzymane zadanie nie było trudne. W Cezarei roiło się od wykształconych Greków wyznających religię żydowską. Ich dusza związana była ze Świątynią w Jeruzalem, przestrzeganiem obrzędów oraz stosowaniem się do nakazów obyczajowych zawartych w Septuagincie. Ich rozum był wykształcony na filozofii i logice greckiej. Byli pragmatycznymi realistami. Wiedzieli bardzo dobrze, że przeciwstawianie się potędze Rzymu było tak samo głupie, jak plucie pod wiatr. Pleniące się w Judei apokaliptyczne pogłoski o rychłym końcu świata, zesłaniu przez Boga swego Mesjasza, który poprowadzi lud Izraela do triumfu nad Rzymianami, nie zakłócały uporządkowanego życia Cezarei.

Po wnikliwych rozważaniach Cejonius wybrał na doradcę Filipa, człowieka, który pod maską radosnego sybaryty ukrywał bardzo przenikliwy umysł, ogromną wiedzę i nieprawdopodobny talent zjednywania przyjaciół. Filip regularnie chodził do synagogi, wnikając w ukryty sens Tory. Dopuszczany był często do czytania i komentowania wybranych fragmentów Świętej Księgi. Trzy razy w roku z okazji świąt odbywał wraz z rodziną pielgrzymkę do Świątyni. Składał w ofierze baranki i wspierał ją sutymi datkami.

Filip odgrywał w Cezarei rolę mediatora pomiędzy społecznością żydowską, do której należał duszą, a społecznością grecką. Środki do życia czerpał z handlu oliwą. Posiadał liczną sieć dostawców w Galilei i Judei, gwarantujących wysoką jakość produktu, oraz niemniej liczną sieć odbiorców w Egipcie i Syrii. Odbiorcy byli rzetelni i wypłacalni. Filip zamieszkiwał w obszernym i komfortowo wyposażonym domu, chętnie odwiedzanym przez przyjaciół. Był zadowolony z życia. Jedyne, czego chciał, to zdrowia rodziny, wypłacalności partnerów handlowych i pokoju.

Propozycję objęcia nieformalnej funkcji doradcy V Prokuratora Judei Poncjusza Piłata przyjął Filip bez specjalnych emocji. Dostrzegł ogromną szansę łagodzenia tlących się zarzewi konfliktów religijnych i etnicznych oraz powstrzymania prokuratora przed nieprzemyślanymi lub brutalnymi krokami. Niezwłocznie przystąpił do przygotowania dokumentu zawierającego zarys sytuacji w Judei. Problemem było wyważenie proporcji i unikanie zbędnych dywagacji historyczno-religijnych. Po kilku dniach przekazał raport Cejoniusowi.

***

Piłat otrzymał raport Filipa. Powstrzymał się od spotkania z nim przed przeczytaniem raportu. Treść, forma i temperament zawarty w dokumencie będzie, jak sądził, bardziej wiarygodnym źródłem informacji o autorze niż bezpośrednia rozmowa. Kontakt osobisty z ludźmi wschodu był dla Piłata z reguły przykry. Zbytnia gestykulacja, mimika, ornamentyka wypowiedzi i modulacja głosu wydawała się prokuratorowi zdradliwa i nieautentyczna. Słowo pisane nie zawierało tych pułapek.

Prokurator rozwinął zwój i rozpoczął lekturę. Pierwszym przyjemnym zaskoczeniem był fakt, że dokument sporządzono w nienagannym języku łacińskim.

Wielce szanowny Prokuratorze, Poncjuszu Piłacie!

Ośmielam się przedstawić Ci zarys sytuacji w podlegającej Twojej jurysdykcji prowincji. W niniejszym raporcie pominę aspekty historyczne. O aspektach religijnych wspomnę tylko w tych przypadkach, w których to będzie konieczne.

Zakładam, że znasz, Prokuratorze, rolę Sanhedrynu i Świątyni w życiu społecznym, politycznym i prawnym Judei.

Ograniczę się więc do pobieżnego scharakteryzowania ugrupowań politycznych (organicznie związanych z aspektami religijnymi) mających realny lub potencjalny wpływ na historię podległej Ci Judei.

Stronnictw politycznych w Judei jest co najmniej dwadzieścia, a różnice pomiędzy nimi są płynne i trudno uchwytne. Ich struktura zmienia się w czasie. Jedne zanikają w wyniku śmierci twórcy lub niespełnienia przepowiadanych zdarzeń. Inne powstają wokół charyzmatycznych przywódców głoszących nową interpretację Tory, podających się za proroków, czyniących cuda i obiecujących niestworzone rzeczy na tym lub tamtym świecie. Niektóre ze stronnictw zachowują stabilność i nimi się głównie zajmę. Oto one.

SADUCEUSZE. Nazwa pochodzi od arcykapłana Sadoka. Sprawował tę funkcję za czasów króla Dawida, około tysiąca lat wstecz. Stanowią małe ugrupowanie ludzi wywodzących się z zamożnych i wpływowych warstw, zwłaszcza właścicieli ziemskich i wysokich urzędników. Ich znaczenie jest jednak niewspółmierne do liczebności. Z nich to bowiem wywodzą się kapłani, sprawujący swe funkcje dziedzicznie. W chwili obecnej sprawują oni pełną władzę nad Świątynią. Arcykapłan Kajfasz, mianowany przez Twego poprzednika Valeriusa Gratusa, jak i jego poprzednik i teść Annasz, należą do Saduceuszy.

W wierzeniach religijnych wierni w sposób dosłowny mądrościom zawartym w Torze. Nie dopuszczają możliwości jakichkolwiek interpretacji lub zmian. Uznają Boga za stwórcę i fundament wszechświata. Bóg dał człowiekowi wskazania i przykazania, których stosowanie prowadzi do szczęścia, zachowania zdrowia i odniesienia sukcesu. Interesem człowieka jest przestrzeganie praw danych przez Boga. Saduceusze przywiązują bardzo dużą rolę do strony liturgicznej obrzędów. Bóg, według nich, pozostaje zupełnie obojętny na sprawy człowieka, jego cierpienie, rozpacz lub szczęście. Życie na ziemi jest jedynym, jakie człowiek otrzymał od Boga. Żadna inna forma życia, na przykład w postaci nieśmiertelnej duszy, nie istnieje. Człowiek zatem ma prawo i przywilej kierować dowolnie swoim losem. Tora jest drogą, która pozwala zminimalizować ryzyko nieszczęścia.

Saduceusze odrzucają zdecydowanie mrzonki o powtórnej ingerencji Boga w sprawy ludzkie, zesłanie Mesjasza lub koniec świata. Spekulacje na ten temat uważają za głupie i niebezpieczne. Wiara w Mesjasza, stanowiąca sama w sobie herezję, może spowodować nieprzewidywalne konsekwencje. Przykładem może być powstanie wzniecone przez Judę Galilejczyka zakończone potworną rzezią. Powstanie wybuchło w dziesięć lat po śmierci Heroda Wielkiego. Bezpośrednim pretekstem był ogłoszony wówczas spis powszechny, zmierzający do zwiększenia podatków. Ale naprawdę powstanie wybuchło, ponieważ Juda powołał się na Torę. Jedynie Bóg ma prawo liczyć własny naród. Wysokość podatków można negocjować. Wykładni Tory nie. Powoływanie się na wiarę przez nawiedzonych proroków jest, zdaniem Saduceuszy, zagrożeniem porządku rzeczy i bytu narodu.

Saduceusze są tolerancyjni wobec wpływu kultury i filozofii helleńskiej na życie w Judei. Są skłonni do współpracy z administracją rzymską, jeśli ta nie narusza swobód religijnych i umożliwia kierowanie się wskazówkami Tory. Nie stanowią więc zagrożenia dla rozwoju Judei jako części Imperium Rzymskiego obdarzonej daleko idącą autonomią. Autonomia zagwarantowana przez cezara Oktawiana Augusta całkowicie Saduceuszy zadowala.

FARYZEUSZE. Nazwa pochodzi od hebrajskiego słowa „perusim”, które oznacza „oddzieleni”. Oddzieleni od tych, którzy odchodzą od kanonów wiary i jej czystości rytualnej. Oddzieleni od nowinek niesionych przez cywilizację helleńską. Faryzeusze nie stanowią jednolitego stronnictwa i jedyne, co jest ich wspólnym wyróżnikiem, jest fanatyzm religijny, mogący doprowadzić do samozagłady. Przykładem może być odmowa przysięgi lojalności wobec króla Heroda Wielkiego i cezara Oktawiana Augusta przez 6000 faryzeuszy. Odmowa zakończyła się ukrzyżowaniem większości z nich. To oni, czcigodny Prokuratorze, stali na czele tłumu, który niedawno miał czelność blokować Twój pałac. Jacy są – widziałeś!

Wywodzą się ze wszystkich warstw. Stanowią elitę intelektualną. Są wykształceni i sami kształcą. To spośród nich wywodzą się skrybowie i uczeni w Piśmie.

Wymagają ścisłego przestrzegania Tory zarówno w liturgii, jak i w zawartej w niej treści. W przeciwieństwie do Saduceuszy uważają jednak, że dopuszczalne, a nawet konieczne jest dopełnienie Tory komentarzem odnoszącym się do konkretnych przypadków. Zmienność warunków życia, konieczność współżycia z innymi narodami, diaspora i utrata bytu państwowego wymagają nowego zrozumienia przesłania Bożego zawartego w Świętych Księgach. Tak powstawała tradycja ustna docierająca do warstw niepiśmiennych, tak zwana Halacha. Tradycja ta następnie była utrwalana na piśmie. Faryzeusze uważają Świątynię za najważniejszy przybytek Pana. Prowadzą ożywioną działalność w synagogach i szkołach. Dzięki temu posiadają duże poparcie niższych warstw społecznych. Przejawia się to w przestrzeganiu nakazów zawartych w Halacha dotyczących ubioru, pokarmów, czynności rytualnych, ścisłego przestrzegania szabatu oraz wykładni Prawa.

W stosunku do siebie faryzeusze używają nazwy „chawerin”, co w łacinie można wyrazić jako „towarzysz”, „współwyznawca” lub „równy sobie”. Sprzyja to tworzeniu poczucia więzi grupowej i odrębności w stosunku do innych, szczególnie w diasporze. Właśnie aktywna działalność faryzeuszy w diasporze pozwala na zachowanie poczucia tożsamości narodowej Żydów. Prowadzą oni ożywioną pracę misyjną, uzyskując znaczące rezultaty w pozyskiwaniu prozelitów. Prozelici, którzy przyjęli wiarę w Jedynego Boga, Prawo Mojżeszowe jako normatywne w postępowaniu, a zwłaszcza jeżeli dokonali znaku Przymierza – obrzezania – byli braćmi. Faryzeusze pozyskując prozelitów kierują się nakazem Tobiasza:

„Bóg dlatego was rozproszył między narodami, które Go nie znają, abyście wy opowiadali dziwy Jego i przywiedli je do poznania, że nie masz innego Boga wszechmocnego prócz Niego”.

Pełne nawrócenia są liczne. Liczniejsze są nawrócenia częściowe polegające na przyswajaniu podstawowych norm moralnych i wartości duchowych Żydów, wiary w Jedynego oraz przyjęcia części tradycji. Tych nazywają „bojącymi się Boga”. Można powiedzieć, że w wyniku działalności misyjnej faryzeuszy nie znajdziemy ani jednego miasta greckiego ani barbarzyńskiego narodu, w którym nie znano by nakazu odpoczynku w siódmym dniu, obyczaju zachowania postów, zapalania lamp oliwnych w dni świąteczne, a także przestrzegania przepisów dotyczących odżywiania. Szczególnie liczne nawrócenia notowane są wśród kobiet. One często ostrzegają Żydów przed pogromami planowanymi przez ich mężów i braci.

Świat duchowy faryzeuszy jest niezwykle bogaty. Wierzą, że Bóg wpływa na doczesne losy ludzi poprzez „posłańców” – aniołów. Negują tym samym wolną wolę człowieka oraz możliwość kształtowania przezeń swego losu. Modlitwa, ofiary i posłuszeństwo wobec Tory i Halachy – oto droga do szczęścia i powodzenia. Powołując się na proroka Daniela, wierzą w istnienie duszy nieśmiertelnej oraz w to, że każdy człowiek po śmierci wróci powtórnie na ziemię w swojej powłoce cielesnej. Negują jednak rychłe nadejście końca świata i zdecydowanie przeciwstawiają się apokaliptycznym pogłoskom. Potępiają samozwańczych proroków przemierzających Judeę, nawołujących do odejścia od Tory w imię zapewnienia sobie zbawienia w nadchodzącym Królestwie Bożym. Wierzą jednak, że nadejdzie czas, gdy Bóg ześle Mesjasza, który zaprowadzi Królestwo Boże na ziemi.

Mniej cierpliwi od faryzeuszy w oczekiwaniu na przyjście upragnionego i oczekiwanego Mesjasza są ZELOCI. Nazwa pochodzi od greckiego słowa oznaczającego „gorliwi”. Ugrupowanie o charakterze politycznym założone przez Judę Galilejczyka, a więc bardzo młode. Ich celem jest wyzwolenie narodu żydowskiego spod panowania Rzymian drogą powstania zbrojnego. Wierzą, że bierne oczekiwanie na przyjście Mesjasza jest błędem. Przyjdzie On bowiem, gdy zaistnieje tego potrzeba. Należy więc wywołać powstanie w słusznej sprawie i w imię Boga. Bóg bowiem oczekuje czynu swego ludu wybranego i wtedy dopiero go wspomoże. W myśl tej idei gotują się do wojny. Gromadzą broń. Tworzą w tajemnicy oddziały. Ćwiczą władanie bronią. Napadają na transporty i magazyny. Przygotowują w górach, przystosowując do tego celu pieczary, bazy stanowiące zaplecze przyszłej wojny. Zeloci nauczeni rzezią kończącą powstanie Judy Galilejczyka przygotowują się do następnego zrywu starannie. Bowiem tylko takie może, ich zdaniem, zasługiwać na wsparcie i uznanie przez Boga.

Nie wszyscy jednak Zeloci podzielający wiarę w powstanie obdarzeni są łaską cierpliwości. Ci właśnie niecierpliwi, rwący się do walki, stworzyli frakcję zwaną SYKARYJCZYKAMI. Nazwa pochodzi od łacińskiego słowa „sica” oznaczającego krótki sztylet, łatwy do ukrycia w rękawie. Ich filozofia nakazuje prowadzenie walki opartej na indywidualnym terrorze, bez względu na skutki. Atakują rzymskich żołnierzy oddalających się od koszar, małe oddziały przemierzające górskie szlaki oraz tych swoich rodaków, których uważają za zdrajców. Są wszędzie. W ciasnych uliczkach, gospodach, domach rozpusty i na drogach. Tylko Boga uważają za swego Pana i Władcę. Nie boją się najstraszniejszych tortur i haniebnej śmierci. Stanowią najgorsze zagrożenie dla ładu i pokoju przez to, że nikogo się nie boją i z żadnymi konsekwencjami nie liczą. Sieją grozę. Bowiem przed fanatycznym terrorystą nie ma żadnej osłony.

Jak widzisz, Prokuratorze, przy omawianiu nurtu faryzejskiego przeszedłem płynnie do zelotów, a następnie sykaryjczyków. Choć tak różni w postępowaniu, wywodzą się ze wspólnego pnia religijnego. Są jakby tym samym, widzianym z różnych stron. Jeśli spojrzeć jednak od strony możliwości dialogu i współpracy, stanowią najzupełniej różne ugrupowania. Chcę Ci, Panie, na tym przykładzie pokazać, jak trudnym jest usystematyzowanie mozaiki polityczno-religijnej na obszarze podlegającym Twojej jurysdykcji. Pozwól, że na koniec przedstawię ci jeszcze jedno stronnictwo, pozornie jednolite. Przy bliższym oglądzie staje się ono równie rozmyte jak faryzeusze.

Stronnictwem tym są ESSEŃCZYCY. Nazwa pochodzi od aramejskiego słowa „asaja”, co oznacza „leczyć”. Przeważająca część członków tego stronnictwa, liczącego ponoć ponad cztery tysiące osób, prowadzi życie we wspólnotach o cechach klasztornych. Izolują się one od otoczenia, żyjąc zgodnie z surowymi regułami. Ze względu na hermetyczność struktury są mało znani. Toteż wszystko, co o nich piszę, ma bardziej charakter hipotez, opartych na zasłyszanych opowieściach, niż dobrze udokumentowanych faktów. Mówią, że wstępujący do wspólnoty przekazują jej cały posiadany majątek, który staje się dobrem wspólnym. Praca jest obowiązkiem, a jej owoce wspólną własnością. Zajmują się, w zależności od ulokowania wspólnoty, rolnictwem, rzemiosłem lub wydobyciem soli. Szczególnie rozwinięta jest działalność związana z wyrobem pergaminu ze skór jagnięcych. Pergamin wykorzystują do przepisywania Tory. Przepisują ją w różnych językach. Ze sprzedaży zwojów Tory, na którą jest nieustające zapotrzebowanie zarówno w Judei, jak i całej diasporze, Esseńczycy uzyskują wysokie dochody. Kupcy esseńscy prowadzący handel zwolnieni są częściowo z surowych reguł, obowiązujących we wspólnotach. Są oni bardzo uczciwi, sprawni i absolutnie dyskretni.

Nie propagują swoich zasad. Nie prowadzą działalności mającej na celu pozyskania prozelitów. W tym sensie jest to najbardziej zamknięte i elitarne stronnictwo (nie licząc sykaryjczków, których zachowanie dyktowane jest względami bezpieczeństwa).