Zaskoczył nas... Bohaterowie pontyfikatu Jana Pawła II - Zapotoczny Aleksandra - ebook

Zaskoczył nas... Bohaterowie pontyfikatu Jana Pawła II ebook

Zapotoczny Aleksandra

0,0

Opis

Wszyscy, którzy mieli okazję porozmawiać z Janem Pawłem II są zgodni, co do jednego spostrzeżenia – gdy Papież Polak z kimś się spotykał, to właśnie te osobę czynił bohaterem spotkania. W kilka sekund potrafił sprawić, że jego rozmówcy czuli się dla niego ważni.

Znana dziennikarka oddaje głos tym bohaterom pontyfikatu Wielkiego Papieża. Kilkadziesiąt osób – z których jedni pracowali z nim na co dzień, a inni mieli kontakt incydentalny – opowiada o tym, w jaki sposób Jan Paweł II odmienił ich życie. Wśród polskich rozmówców są m.in.: kardynał Stanisław Dziwisz, abp Mieczysław Mokrzycki, Jacek Moskwa, brat Marian Markiewicz, który wiózł kardynała Wojtyłę na konklawe w 1978 roku. Autorka zaprosiła również do wspomnień bliskich współpracowników Papieża w Watykanie. Dzięki nim poznajemy obraz Jana Pawła II widziany oczami innych narodów i innych KościołówAutorce, która wiele lat spędziła wśród dostojników watykańskich udało się namówić bohaterów do wzruszających wyznań, opowieści, które chwilami wyciskają łzy. Niektórzy z nich zdradzają szczegóły, jakich nie znajdziemy w żadnej dotychczasowej biografii.

Druga część książki uchyla drzwi Watykanu, dowiemy się z niej m.in., kto leczył Papieża, kto go ubierał, kto mu szył buty. Autorka oprowadza nas po zakątkach Wiecznego Miasta, ukazując miejsca związane z Janem Pawłem II. Dzieli się anegdotami i ciekawostkami przechowywanymi przez ludzi z najbliższego otoczenia Świętego.

Aleksandra Zapotoczny – urodzona w Wadowicach, dziennikarz akredytowany w Biurze Stolicy Apostolskiej, mieszka w Rzymie od dwudziestu dwóch lat, autorka książek o Janie Pawle II.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 257

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Redakcja: Anna Dziadzio

Korekta: Marta Wielek

 

Copyright by Wydawnictwo M 2020

Copyright by Aleksandra Zapotoczny

 

 

ISBN 978-83-8043-686-2

 

Wydawnictwo M

31-002 Kraków, ul. Kanonicza 11

tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwom.pl

Dział handlowy: tel. 12-431-25-78; fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

Księgarnia wysyłkowa: tel. 12-259-00-03; 721-521-521

e-mail: [email protected]

www.klubpdp.pl

 

 

KonwersjaEpubeum

 

Wstęp:De auditu a videntibus

Podczas słynnych watykańskich obiadów, spotkań i papieskich audiencji, Jan Paweł II ze swojego gościa zawsze robił protagonistę – głównego aktora. Poruszał te tematy, w które zaproszona osoba była zaangażowana. Oddawał jej głos, powodując, że podczas spotkania mówiła najwięcej. I tak jest do dzisiaj… Jan Paweł II sprawia, że ten, kto o nim opowiada, sam staje się bohaterem opowieści o Świętym Papieżu...

Zaskoczył nas... Bohaterowie pontyfikatu Jana Pawła II to kontynuacja rozmów ze świadkami świętości Papieża-Polaka. Przedstawienie tej samej historii z różnych punktów widzenia. To chęć zapisu ich niezwykłych opowieści, dzięki którym pamięć o nim nie przemija. To ukłon w stronę tych, którzy poprzez przyjaźń z Janem Pawłem II, towarzysząc, a także służąc mu w papieskiej wędrówce, mają swój udział w świętym pontyfikacie.

Ludzie z epoki Papieża-Polaka powoli odchodzą... Cztery lata po śmierci Jana Pawła II zmarł Camillo Cibin, szef watykańskiej żandarmerii, który zatrzymał szaleńca chcącego ugodzić nożem Ojca Świętego w 1983 roku w Fatimie. W 2010 roku ze światem pożegnał się inny papieski ochroniarz, Francesco Pasanisi, którego postać, w aucie wiozącym postrzelonego przez Ali Agcę papieża, uwieczniły liczne fotografie. Jego spodnie poplamione papieską krwią przechowuje wadowickie Muzeum Domu Papieża. Siedem miesięcy po beatyfikacji Jana Pawła II, w grudniu 2011 roku, zmarł Jerzy Kluger – przyjaciel Lolka z Wadowic. W styczniu 2017 pożegnaliśmy Renato Buzzonettiego – osobistego lekarza Papieża-Polaka, nastepnie w sierpniu odeszła siostra Eufrozyna Rumian: papieska sekretarka, która na prośbę Ojca Świętego wkładała do świątecznych kopert polskie opłatki. Miesiąc wcześniej, w lipcu, do papieskiej rodziny w niebie dołączył inny świadek życia Jana Pawła II: Joaquín Navarro-Valls, pełniący funkcję rzecznika prasowego.

 

Według procedury procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych, do zeznania w sprawie świętości kandydata wzywani są kolejni świadkowie. Do pierwszej ich grupy należą ci, którzy „widzieli” (łac. de visu), czyli zaświadczający w pierwszej osobie jako przebywający blisko kandydata na ołatrze. Druga grupa świadków to z kolei „słyszący” o tym, co widzieli ci pierwsi (łac. de auditu a videntibus). Myślę, że ten podział na świadków świętości funkcjonuje także poza procesem. Ludzie z epoki Jana Pawła II powoli odchodzą, a my jesteśmy w obowiązku opowiedziane przez nich świadectwa przekazywać dalej. Oddajmy więc głos bohaterom świętego pontyfikatu…

I rozdział .Świadkowie świętości

Niektórzy Wojtyłę spotkali jeszcze w Krakowie, inni już w Watykanie. Dla wielu papież stał się przedmiotem projektów zawodowych: tematem książek, wystaw, obiektem kreacji artystycznych. Jest jeszcze grupa tych, którzy nie poznali Papieża-Polaka osobiście, ale podtrzymują o nim pamięć z obowiązku i potrzeby serca.

Powrócił do domu Ojca

Kardynał Leonardo Sandri, Argetyńczyk, prefekt Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich. Jako asesor do spraw ogólnych Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, 2 kwietnia 2005 ogłosił śmierć Jana Pawła II. Słowa, których użył zapisały się w naszej pamięci na zawsze…

Słowa Księdza Kardynała: „Najdrożsi bracia i siostry, o godzinie 21.37 nasz najukochańszy Ojciec Święty Jan Paweł II powrócił do domu Ojca”, właściwie cały świat zna na pamięć. Jak Ksiądz osobiście przeżył tamten moment, 2 kwietnia 2005 roku?

W tamtym momencie byłem bardzo roztrzęsiony. Ogłosić śmierć kogoś, kto był wielkim dla Kościoła i świata sprawiło, że czułem się bardzo mały. Przyznam się szczerze, że nie wiedziałem jak przed tak sporą rzeszą ludzi, zgromadzoną na Placu św. Piotra, ująć te wieści i podać smutne ogłoszenie. Użyłem tych słów, które od piętnastu lat powtarzane są nawet w filmach: „Wrócił do domu Ojca”… Miały być one pocieszeniem i dać ludziom nadzieję. Podczas tych lat patrzyliśmy na niego jak na wielkiego transformatora świata, a jego ostatnie lata życia były latami oczyszczenia w cierpieniu. Ta nagła bezsilność ograniczała człowieka, który zawsze był silny; ograniczała go jego choroba. W tych dniach zobaczyłem oddanie się papieża całkowicie Panu, prawdziwe zmartwychwstanie Jezusa, który wrócił do Ojca. Tak, w tamtym momencie wobec śmierci tego wielkiego człowieka, który odszedł z tego świata, odczuwałem wielkie wzruszenie, a w głowie miałem wielki zamęt…

W tamtym momencie wobec śmierci tego wielkiego człowieka, który odszedł z tego świata, odczuwałem wielkie wzruszenie, a w głowie miałem wielki zamęt…

Kiedy po raz pierwszy miało miejsce Wasze spotkanie?

Po raz pierwszy spotkałem go po jego wyborze na papieża. Wcześniej z pewnością kilka razy widywałem go z kardynałem Wyszyńskim, czasem ktoś z Sekretariatu Stanu wychodził im naprzeciw, kiedy przyjeżdżali pociągiem na dworzec Termini. 16 października 1978 roku pamiętam swoje zdziwienie, kiedy zobaczyłem tę wielką nowość w historii Kościoła: wybór cudzoziemca, po wielu wiekach zasiadania na Stolicy Piotrowej papieży włoskich. Dodatkowo najwyższym w hierarchii kościelnej został wybrany człowiek, który przybywał z kraju prześladowanego przez reżim, gdzie nie było wolności i bezpieczeństwa. Ale ten papież, Polak, ukazał się nam bardziej wolny, niż byliśmy my sami, i to również jest dziedzictwem, jakie pozostawił światu. Tak, dzisiaj papieżem jest Argentyńczyk, wcześniej na papieża wybrano Niemca, ale to Papież-Polak, otworzył drogę, ukazującą wielkie piękno Kościoła uniwersalnego. Wszyscy należymy do konkretnego kraju, kultury, ale też wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi, braćmi w Chrystusie, nie zważywszy na naszą narodowość i ojczyznę. Wielki Jan Paweł II był papieżem uniwersalnym.

Czuwanie modlitewne na Placu Świętego Piotra w chwili śmierci Jana Pawła II

Wielokrotnie w imieniu Jana Pawła II Ksiądz Kardynał czytał jego przemówienia…

Pamiętam te wielkie emocje, kiedy miałem przeczytać rozważanie przed modlitwą Anioł Pański na Placu św. Piotra, kiedy papież leżał w szpitalu. I Ojciec Święty śledził tę modlitwę z łóżka. Ja udzieliłem zgromadzonemu tłumowi błogosławieństwa w imieniu papieża, ale papież i mnie pobłogosławił, robiąc znak krzyża… Te wszystkie zdarzenia były dla mnie niezwykłym kontaktem z łaską Bożą, z Chrystusem. Mam także wiele z nim zdjęć, bo tych osobistych spotkań było naprawdę sporo… Towarzyszyłem mu w ostatniej jego pielgrzymce do Polski: pamiętam plac w Krakowie wypełniony wiernymi, mszę odprawioną pod gołym niebem, podczas której nie było słychać nawet odgłosu lecącej muchy. Była zupełna cisza i zaduma. A w Łagiewnikach papież dokonał konsekracji Bazyliki Miłosierdzia Bożego. Przystaję przed jego grobem za każdym razem, kiedy znajduję się w bazylice. Widzę go, jeszcze słyszę i muszę powiedzieć, że wiele razy mi się śni... Dlatego mówię mu codziennie: „Proszę wstawiaj się za nami u Boga”.

Przystaję przed jego grobem za każdym razem, kiedy znajduję się w bazylice. Widzę go, jeszcze słyszę i muszę powiedzieć, że wiele razy mi się śni...

Ksiądz Kardynał urodził się podczas pontyfikatu ­Piusa XII. Kiedy był Ksiądz chłopcem, na tronie piotrowym zasiadał Jan XXIII, potem Paweł VI. Wtedy przybył Ksiądz do Watykanu…

Tak to prawda, pamiętam wielu papieży, ale żadnego pontyfikatu nie przeżyłem tak głęboko, jak pontyfikat ­Jana Pawła II. Dla mnie jest on papieżem życia, moje życie w ­Watykanie naznaczone zostało jego przykładem. A ostatnia droga krzyżowa Jana Pawła II, celebrowana w Wielki Piątek w Koloseum, podczas której siedząc w swojej prywatnej kaplicy, tulił krzyż, była dla mnie wielkim przeżyciem duchowym. A później kolejka ludzi do bazyliki – to zjawisko nie do pomyślenia. Nigdy wcześniej nie widziałem złożenia zmarłemu tak uroczystego hołdu, na dodatek przez ludzi w każdym wieku. Była tam młodzież, starcy i dzieci. Wszyscy stali, i to wiele dni... Potem ­odbył się ­pogrzeb, na który przybyli ci najważniejsi w świecie.

Znajdujemy się w Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich…

W tym momencie muszę zaznaczyć, że wielkim wskrzesicielem tych kościołów jest Jan Paweł II, bo to jego interwencja dotycząca zburzenia murów oraz słowa „Otwórzcie drzwi Chrystusowi” wspomogły upadek reżimu. Tym samym kościoły, który żyły w represji, stały się wolne. ­Papież-Polak dał swoją zgodę i wsparcie dla stworzenia nowych kościołów na Ukrainie i w Rumunii. Wywodząc się z narodu polskiego, stał się człowiekiem opatrznościowym dla instytucji ukrytych w katakumbach… Był jednak czuły także na kościoły Bliskiego Wschodu i Indii. Zachęcam wszystkich do lektury wielkiego dokumentu Orientale lumen, który stanowi niejako jego testament w stosunku do Kościołów Wschodnich.

Każdego wieczoru widzę jego postać

Proces beatyfikacyjny Papieża-Polaka rozpoczął się natychmiast – Benedykt XVI udzielił dyspensy od pięciu lat, które według przepisów powinny minąć od śmierci kandydata na ołtarze. Stało się tak z inicjatywy słowackiego kardynała Józefa Tomki. Jużprzed konklawe 2005 roku został napisany do nowego papieża list z prośbą o natychmiastowe rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Dotarł on później do Benedykta XVI, który swoją decyzję ogłosił 13 maja tego samego roku, podczas spotkania z kapłanami diecezji rzymskiej.

Kardynał Camillo Ruini wyjawił mi sekret, że to Ksiądz Kardynał był inicjatorem pomysłu, by otworzyć proces beatyfikacyjny papieża Jana Pawła II natychmiast. Jak to się stało?

Po pogrzebie papieża odbywały się narady kardynałów dotyczące przyszłego konklawe. Stanowiliśmy dużą grupę, bo z całego świata przybyli na pogrzeb, i pozostali w Rzymie aż do konklawe, liczni duchowni. Zebraniom przewodniczył ówczesny kardynał Joseph Ratzinger. Były dyskusje, pytania, obrady. Gdy zabrałem głos, wysunąłem propozycję, by przyszłemu papieżowi przedstawić prośbę o otwarcie procesu Jana Pawła II. Znaliśmy go, wszyscy byliśmy przekonani o jego świętości, żyliśmy wraz z nim... Kardynałowie wskazali jednak na procedury, według których trzeba odczekać pięć lat od śmierci kandydata, by rozpocząć działania. Odpowiedziałem, że normę się ustala, można również ją znieść. Istotnie, argument ten był nad wyraz odważny, ale słysząc moje słowa, kardynałowie spoglądali na siebie w milczeniu, a ja już miałem przygotowany list-prośbę, napisany w moim imieniu. Gdy przedstawiałem go kardynałom, zaznaczyłem, że jeśli trzeba, list ten przeredaguję i zaprezentuję jako zbiorową prośbę – kto będzie chciał, to się pod nim podpisze. Dzień później kardynałowie zapełnili kartkę podpisami. Po zakończeniu konklawe została ona oddana w ręce kardynała Ruiniego, a ten przekazał ją Benedyktowi XVI. W ten oto sposób proces został otworzony natychmiast. Także jego przebieg i zakończenie były szybkie. Dla mnie, oczywiście, stanowiły one tylko formalność, trzeba było jednak respektować przepisy procesów kanonizacyjnych. Ale czekanie pięciu lat wydawało się zbyteczne.

Mówi Ksiądz Kardynał, że świętość Jana Pawła II była oczywista. Dlaczego?

Jan Paweł II był świętym w swoim wnętrzu. Był świętym wcześniej, niż został nim ogłoszony. Przed uroczystościami pogrzebowymi papieża wracałem do domu – mieszkam przy Via Conciliazione – i ulica była wypełniona ludźmi tak, że nie można było przejść: pielgrzymi spali na chodnikach. Wśród nich zauważyłem chłopaka z tatuażami, nastroszonymi włosami, kolczykami w nosie, uszach. Stał w kolejce do katafalku, żeby pożegnać się z Ojcem Świętym, by krótko pomodlić się przy jego trumnie. Nie sądziłem, że spotkam tu kogoś takiego. A ile było milionów ludzi, sam nie wiem... Podszedłem więc do niego i zapytałem: „Dlaczego Pan tu stoi i tak się męczy?”. Chłopak mi odpowiedział: „On tak wiele zrobił dla nas, młodych, a ja dla niego nic nie zrobię?”. W tym momencie zrozumiałem, jak ludzie pojmowali świętość Jana Pawła II – w taki zwykły, jasny sposób: zrobił wiele dla nas... Zrozumieli, że on żył dla ludzi. Był święty.

W tym momencie zrozumiałem, jak ludzie pojmowali świętość ­Jana Pawła II – w taki zwykły, jasny sposób: zrobił wiele dla nas... Zrozumieli, że on żył dla ludzi.

Jak Ksiądz Kardynał pamięta ostatnie spotkanie z Papieżem-Polakiem, czy były to chwile szczególne i bardzo intymne?

Bardzo bolesne. Było to w jego pokoju sypialnym. Miałem zanieść list do kardynała Dziwisza, oddać do rąk własnych. Kardynał otworzył mi drzwi i poprosił, bym wszedł za nim do sali, w której przebywał papież. Zastałem go w pozycji półleżącej, ciężko oddychał. Mój przyjaciel, lekarz papieski, zwrócił się do mnie: „Zaczęło się...”. Agonia. Był piątek wieczór. Dzień później wszyscy oczekiwali na wiadomości z Watykanu. Wieczorem słyszałem w telewizji, że Jan Paweł II źle się czuje i wygląda na to, że umiera. W pewnej chwili ktoś do mnie zadzwonił i poinformował, że papież umarł. Udałem się szybko na trzecie piętro – on leżał już nieruchomy, usta miał podwiązane chustką. Odjęto mu wszystkie rurki i usunięto przewody, do których był podpięty. Jego ręka, pamiętam, była pełna dziur po igłach. Uklęknąłem i pocałowałem tę rękę. Ja tę rękę jeszcze do dziś czuję na swojej głowie, kiedy mnie konsekrował na urząd biskupi i kardynalski... To było moje ostatnie z nim spotkanie. Z wielkim papieżem Janem Pawłem II...

Jego ręka była pełna dziur po igłach. Uklęknąłem i pocałowałem tę rękę. Ja tę rękę jeszcze do dziś czuję na swojej głowie, kiedy mnie konsekrował na urząd biskupi i kardynalski... To było moje ostatnie z nim spotkanie. Z wielkim papieżem Janem Pawłem II...

Co pozostanie po świętym papieżu?

Gdzie tylko dotkniemy życia Kościoła, tam znajdziemy spuściznę po Janie Pawle II. Przede wszystkim był prawdziwym następcą Piotra i kamieniem, na którym opiera się wspólnota i buduje Kościół. Pełnił funkcję, o której się nie mówi, a która jest najważniejsza – był opoką, fundamentem wspólnoty. Potrafił utrzymać różność we wspólnocie, w wierze w Chrystusa. Światu, który chciał zapomnieć o Bogu, wykrzyczał na Placu św. Piotra (któż tego nie pamięta!): „Nie lękajcie się Chrystusa!”. To był krzyk tak wielki, że wszyscy na siebie popatrzyli i nikt nie odważył się podważyć słów człowieka, głoszącego Chrystusa na cały świat. Tak mógł robić tylko papież, papież taki jak on. Jeśli zaś chodzi o szczegóły – dziś już pisze się w książkach do historii, że Jan Paweł II przygotował zburzenie muru berlińskiego bez jakichkolwiek działań politycznych; prowadził bowiem politykę duchowości, szerzył miłość i nadzieję. On przywrócił ludziom nadzieję! Myślę, że świat będzie powracać do osoby i dzieł Jana Pawła II nawet za wiele lat, za kilka pokoleń. Myślę też, że im bardziej będziemy się oddalać w czasie od jego śmierci, tym bliżej niego będziemy. Nie możemy stracić go z oczu, to wielka postać, chwała Polski i gloria Słowaków, no i – nasz Papież.

On przywrócił ludziom nadzieję! Myślę, że świat będzie powracać do osoby i dzieł Jana Pawła II nawet za wiele lat, za kilka pokoleń. Myślę też, że im bardziej będziemy się oddalać w czasie od jego śmierci, tym bliżej niego będziemy. Nie możemy stracić go z oczu, to wielka postać, chwała Polski i gloria Słowaków, no i – nasz Papież.

A kim Jan Paweł II był dla Księdza Kardynała?

Dla mnie osobiście był ojcem. Służyłem kilku papieżom, ale najdłużej jemu. Znałem go osobiście. Kiedy opublikowałem swoją książkę na temat małżeństw mieszanych, wysłałem mu tę publikację, a on przysłał mi podziękowanie, które do dziś zachowuję w swojej biblioteczce. Minęło wiele lat, ale na szczęście można jeszcze tę karteczkę odczytać, to taka relikwia... Kiedy przybył do mojego biura, miałem przy sobie album o Tatrach po stronie polskiej i słowackiej. Książka leżała na stole. Kiedy papież wszedł do pokoju, jego spojrzenie natychmiast na nią padło. Otworzył ją i przeglądał, wskazywał szczyty. Z uśmiechem przeglądaliśmy ją wspólnie. Był już nowo wybranym papieżem, ale sercem wciąż był w górach. Mówił do mnie po polsku, a ja odpowiadałem mu dialektem słowackim, który jest zbliżony do języka polskiego. Rozumieliśmy się dobrze, a za nami stała grupa naszych współpracowników z różnych krajów – patrzyli na nas, zastanawiając się, o czym mówimy tym tajnym i radosnym językiem. A myśmy przypominali sobie góry! Widać było, że papież bardzo dobrze zna Tatry. Po jakimś czasie zamknął album, mówiąc: „Teraz to już wystarczy... Już nie można”. Ja odpowiedziałem: „Dlaczego nie można, nawet trzeba...”.

Wcale nie żałuję, że w jakimś stopniu zburzyłem normy procesów beatyfikacyjnych, nigdy nie będę tego żałował!

Z papieżem łączyła mnie także religijność maryjna. Maryja jest nam bardzo bliska. On przyjmował Matkę Boga, Bogurodzicę, jednocześnie sercem i rozumem. Rozpowszechnienie tej formy pobożności, która rozumiana jest sercem, ale rozjaśniona rozumem, odpowiada słowiańskim charakterom: nie jesteśmy zimnymi, racjonalnymi intelektualistami, jesteśmy sentymentalni i wiara przybliża nas do Maryi. Ta wiara serca i rozumu jest charakterystyczna dla Jana Pawła II.

Papież z Polski mianował mnie biskupem. Ceremonia odbyła się w Kaplicy Sykstyńskiej, a on powiedział kazanie po słowacku, śpiewane były także słowackie pieśni. Później wyniósł mnie do godności kardynalskiej... Wcale nie żałuję, że w jakimś stopniu zburzyłem normy procesów beatyfikacyjnych, nigdy nie będę tego żałował! Byłem szczery, kiedy to zaproponowałem, i taki jestem dzisiaj.

Tablica upamiętniająca miejsce zamachu na Jana Pawła II

Każdego wieczoru spaceruję po Placu św. Piotra. Jest tam oznaczone miejsce, z którego 13 maja 1981 roku Ali Agca strzelał do Jana Pawła II. Często zatrzymuję się tam, na tym białym kamieniu, i za każdym razem mam przed oczami jego postać...

Te Deum laudamus

Kardynał Stanisław Dziwisz, był osobistym sekretarzem Jana Pawła II, u którego boku spędził prawie 40 lat. Jego opowieści dzisiaj są niezwykłą relacją naocznego świadka świętości.

Ksiądz Kardynał zawsze opowiada, że służbę u Jana Pawła II – wówczas arcybiskupa Wojtyły w Krakowie – zaczął praktycznie z dnia na dzień…

Był to rok 1967. Kanclerz kurii zawołał mnie: „Arcybiskup chce z tobą rozmawiać”. Poszedłem i słyszę: „Przyszedłbyś tu do mnie, będziesz mi pomagał”. Pytam: „Od kiedy”? A on na to: „Od dzisiaj”. „No to przyjdę jutro” – odpowiedziałem… I zostałem z nim 39 lat, bez żadnych pism i nominacji. 12 lat w Krakowie, 27 w Rzymie.

Wojtyła był profesorem Księdza Kardynała…

Wykładał w seminarium „wstęp do filozofii”. Podczas przerw widzieliśmy go w kaplicy zatopionego w modlitwie. W stosunku do studentów był radosny, pogodny chociaż bardzo wymagający. Jako profesor był dobrze przygotowany, mówił interesująco, ale jak powiedziałem wcześniej, na przerwach szedł do w kaplicy, a kiedy z niej wychodził mieliśmy wrażenie, że kogoś tam spotkał. Przez całe swoje życie był zajęty Panem Jezusem, był w ciągłej komunii z Bogiem, zanurzony…

Ksiądz Kardynał, w chwili wyboru Wojtyły na papieża stał na Placu św. Piotra…

Byłem na Placu św. Piotra przy lewej fontannie... Ukazał się dymek biały, czyli: jest papież… Wyszedł na balkon bazyliki kardynał Felici i ogłosił: Habemus Papam… Carolum... – jeszcze słyszę w swoich uszach… Ludzie ten wybór przyjęli z nadzieją… Dziś po tylu latach możemy powiedzieć, że ta nadzieja się spełniła. Kiedy później przywitałem się z nowym papieżem, on mi powiedział: „Ale dali szkołę”… Kiedy rozmawiam z kardynałami, wszyscy przyznają, że podczas konklawe odczuwa się obecność Ducha Świętego. I tak też było 16 października 1978 roku… Jan Paweł II swoje wypowiedzi zawsze zaczynał od pozdrowienia: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” i tak zaczął swój pontyfikat. Prawdę mówiąc nikt nie myślał, że Wojtyła będzie papieżem, bo chcieliśmy go mieć w Krakowie, pamiętam, że nawet niektóre zakonnice, kiedy on wyjeżdżał na konklawe – modliły się, żeby wrócił. Bo on „wszedł” w środowisko krakowskie, nie tylko przez swój intelekt i zaangażowanie, ale przez związek: pasterz – wierni, przez bliskość. Ale kardynał Wojtyła był także znany w świecie. Na synodach, pracował w sekretariacie synodu, prowadził rekolekcje dla Watykanu, uczestniczył w konferencjach. Teologowie jeszcze wtedy kiedy Wojtyła był arcybiskupem, mówili: „To jest kandydat na papieża”. To nazwisko było obecne także w środkach przekazu. Jego osobowość, intelekt, znajomość Kościoła i pochodzenie zadecydowały o tym wyborze.

Czasem mówię, że świętość przejawiała się także w tym, że tyle lat ze mną wytrzymał…

Ksiądz Kardynał zawsze zaznacza, że w postawie Jana Pawła najbardziej wybija się jego cnota modlitwy…

Tak, to modlitwa rodziła jego świętość, choć czasem mówię, że świętość przejawiała się także w tym, że tyle lat ze mną wytrzymał… Modlitwa, kontemplacja i to nie od momentu kiedy został papieżem, modlitwa w życiu Papieża rozpoczyna się od Wadowic. I zawsze kiedy ktoś poprosił Karola o modlitwę – nigdy nie zapomniał – to było dla niego zobowiązanie. Jako papież prosił czasem, by zapisać mu intencje, zrobić notatkę.

Ksiądz Kardynał opowiada, że listy z intencjami modlitewnymi Jan Paweł II czytał w kaplicy, karteczki włożone do szuflady klęcznika i wszystkich – kto prosił o pomoc – obejmował swoją modlitwą… Fenomen pisania do Papieża listów po jego śmierci i zostawiania ich na jego grobie, a teraz także w Sanktuarium w Łagiewnikach, ma swoje źródło już w czasach jego pontyfikatu…

Ludzie cały czas idą nie tyle nawiedzić jego grób, co odwiedzić osobę. Modlą się za jego przyczyną i otrzymują wiele łask. To tak się zaczęło i to trwa… Sam byłem świadkiem tych uzdrowień, duchowych i fizycznych, których ludzie doznali poprzez modlitwę wstawienniczą Jana Pawła II. Dzisiaj rzeczywiście mamy w niebie orędownika u Pana Boga bardzo skutecznego. Od ludzi, których spotykam słyszę: On mnie dotknął, On na mnie popatrzył, uzdrowił, dzięki niemu mamy potomstwo. Jan Paweł II się nie przedawnia, On ciągle żyje i żył będzie. Sanktuarium w Łagiewnikach zapełnia się rodzinami, dziećmi, które nigdy go przecież nie poznały. Gromadzą się wokół jego relikwii.

Od samego początku, od dnia jego śmierci, wiedzieliśmy, że musimy stworzyć takie miejsce, z którego ludzie będą mogli czerpać, bo trzeba czerpać z tego źródła jego świętosci. Jego obecność odczuwam zarówno ja, jak i ci ludzie. On żyje, inspiruje, pomaga, wspiera. Ojciec Święty zostawił nam dziedzictwo, które ma charakter ponadczasowy, a jego wyjątkowa osoba działa. 

Ten Papież nazywany był papieżem dialogu, cierpienia, młodzieży, wolności…

To był człowiek, który miał wiele do powiedzenia, ale przede wszystkim potrafił słuchać… On wysłuchał każdego… Budował mosty między ludźmi, to jest rola papieża, Pontifex…Wiedział, że cierpienie potrzebne jest do jego apostolstwa, a doznał go już jako dziecko. A dla młodzieży Papież był drogowskazem… To ta młodzież do niego przybyła na Plac św. Piotra, żeby mu towarzyszyć, podprowadzić do bramy Królestwa Niebieskiego, a on im odpowiedział: „Szukałem was, a teraz wy przyszliście do mnie”.

Wspomnienia Dni Młodzieży to są wspomnienia, które nie przemijają. Słowa: „Nie lekajcie się” i „Otwórzcie drzwi Chrystusowi” były nie tylko hasłem, ale programem całego pontyfikatu. Dla niego najważniejszy był Bóg i człowiek. On pozostawił świat zupełnie innym niż zastał go wtedy, kiedy został papieżem. On przeprowadził nas ze świata komunistycznego do wolności. Podarował ludziom wolność, pokój, otworzył Kościół na świat, a świat przybliżył do Kościoła. To wielkie dzieło Jana Pawła II.

Ostatnia niedziela w życiu Ojca Świętego to była Niedziela Wielkanocna…

Papież przeżył ją bardzo mocno, chciał przemówić z okna, żeby pozdrowić wiernych i udzielić błogosławieństwa Urbi et Orbi, ale tego błogosławieństwa nie mógł wymówić. Później powiedział do mnie: „Jeśli nie mogę być z ludźmi, celebrować takiego święta, to lepiej, żebym odszedł”. Poprosił o kartkę i długopis i napisał: Totus Tuus. To był ostatni napis w Jego życiu.

Moment, w którym miałem zasłonić twarz Ojca Świętego, był dla mnie osobiście trudny. To może zrozumieć tylko człowiek, który żył z drugim człowiekiem przez tyle lat i patrzył na jego twarz, a teraz w chwili jego odejścia musi mu ją zasłonić na wieczny odpoczynek…

Ksiądz Kardynał ukazuje moment odejścia Jana Pawła II do domu ojca w filmie „Świadectwo”, jak i w książce, w niezwykły sposób…

To był dzień, w którym cały świat zatrzymał się… Jan Paweł II odszedł w sobotę, w przeddzień Święta Miłosierdzia, tak jakby Bóg chciał pokazać, że jest apostołem Bożego Miłosierdzia obok siostry Faustyny. To był niesamowity dzień. Papież miał całkowitą świadomość aż do końca. Przed południem przychodzili do niego współpracownicy, aby się z nim pożegnać. Każdemu podał rękę, podziękował za współpracę. Miał problemy z mową, ale do końca starał się mówić. Największym wzruszeniem było dla mnie to, gdy przychodzili do niego ludzie pracujący w Watykanie, robotnicy, kadra sprzątająca, aby się z nim pożegnać. Przychodzili jak do ojca. Po południu, Jan Paweł II chciał mieć spokój. Liczył się ze śmiercią. Wiedział, gdzie idzie… Nie widzieliśmy w nim lęku, przeciwnie – jego spokój udzielał się również nam. Prosił, aby czytać mu Pismo Święte. Ksiądz profesor Styczeń czytał więc Ewangelię św. Jana, dzień wcześniej prosił o odprawienie Mszy świętej, przyjął jeszcze parę kropel Eucharystii. Wieczorem było widać, że zbliża się chwila jego odejścia. Kardynał Jaworski udzielił mu ostatniego namaszczenia. Stopniowo tracił świadomość, powoli gasł aż do godziny 21.37, kiedy na monitorze ukazały się ostatnie uderzenia serca… Zaśpiewaliśmy hymn dziękczynienia: Te Deum laudamus za to, co zrobił, co zostawił, i czym do dziś żyjemy. Śpiewaliśmy, bo wiedzieliśmy, że umarł święty. Była to już wigilia Niedzieli Bożego Miłosierdzia. Jan Paweł II odszedł z wielkim spokojem. Trzymaliśmy go za rękę.

Budował mosty między ludźmi, to jest rola papieża, Pontifex…

Ksiądz Kardynał w swoim „Świadectwie” przyznał, że szczególnym momentem podczas obrzędów pogrzebowych było położenie welonu na twarzy zmarłego papieża…

Tak, moment, w którym miałem zasłonić twarz Ojca Świętego, był dla mnie osobiście trudny. To może zrozumieć tylko człowiek, który żył z drugim człowiekiem przez tyle lat i patrzył na jego twarz, a teraz w chwili jego odejścia musi mu ją zasłonić na wieczny odpoczynek… Byłem z nim prawie 40 lat, towarzyszyłem mu we wszystkich podróżach i w życiu codziennym, ta myśl nie opuszczała mnie w czasie całego pogrzebu: Kto teraz tam z nim jest? Właśnie tymi słowami film „Świadectwo” się rozpoczyna, a książka się kończy… Twórcy filmu wręcz zmusili mnie, abym zasiadł przed kamerą, mówili, że muszę dawać świadectwo… Więc je daję…

Ojciec Leon Knabit często żartuje, że największą relikwią Jana Pawła II jest właśnie kard. Dziwisz… Mówiąc jednak zupełnie poważnie Ksiądz Kardynał jest najbliższym świadkiem świętości Jana Pawła II. Osoby, które otaczaly Ojca Świętego stanowią papieską rodzinę…

Ludzie odbierają mnie jako człowieka bliskiego Ojcu Świętemu i fakt, że przeze mnie odczuwają obecność Jana Pawła II, to dla mnie wielka radość. Moim więc obowiązkiem, żeby nie powiedzieć misją, jest zachowanie pamięci, utrwalanie i pogłębianie jej, przekazywanie następnym pokoleniom dziedzictwa Jana Pawła II i także samej osoby tego Papieża, którego pontyfikat stał się niezwykłym faktem w życiu Kościoła i darem Bożym dla nas wszystkich. Nigdy nie odważyłem się mówić, że byłem Przyjacielem papieża. Ja starałem się mu służyć. On traktował mnie jako syna duchowego, a my wszyscy traktowaliśmy go jako ojca, nawet jego lekarze, bo w Apartamencie Papieskim panowała rodzinna atmosfera.

Jan Paweł II się nie przedawnia, On ciągle żyje i żył będzie.

22 października 2019 r., podczas warszawskiej części III Międzynarodowego Kongresu Europa Christi, podczas wygłoszonego wykładu pt.: „Święty Jan Paweł II Wielki patronem Europy i doktorem Kościoła” ksiądz Kardynał nazwał Jana Pawła II „najszlachetniejszym ideałem Europejczyka”…

Jan Paweł II ma swój wkład w życie naszego kontynentu. Jego całe życie jest przypomnieniem o chrześcijańskich korzeniach Europy i całej cywilizacji zachodniej. Papież dowodzi swoim życiem, że bycie Europejczykiem i bycie uczniem Chrystusa się nie wykluczają, chrześcijaństwo wpisane jest w europejskie fundamenty, jest kodem genetycznym europejskości. Wojtyła był i pozostaje Europejczykiem, a jego spuściźna pisarska potwierdza, że jest wybitnym przykładem i wzorem prawdziwie europejskich wartości.

Papież dowodzi swoim życiem, że bycie Europejczykiem i bycie uczniem Chrystusa się nie wykluczają, chrześcijaństwo wpisane jest w europejskie fundamenty, jest kodem genetycznym europejskości.

Jan Pawel II ma swój wkład w najnowsze dzieje Europy. Wielu historyków, polityków twierdzi, że papież odegrał centralną rolę w obaleniu komunizmu i integracji kontynentalnej wspólnoty. Jego posługiwanie stanowiło kamień węgielny w polskim, narodowym przebudzeniu nadziei, które przyczyniło się do skonsolidowania ruchów społecznych i politycznych mających na celu stworzenie wolnej Europy. Nauczanie dokrynalne tego papieża nie może być zapomniane.

W roku obchodów setnej rocznicy urodzin Jana Pawła II został otwarty proces beatyfikacyjny Jego rodziców…

Duchowa postawa przyszłego Papieża i świętego uformowała się w rodzinie, dzięki wierze rodziców, którzy niewątpliwie mogliby stać się przykładem dla współczesnych rodzin i patronami rodzin. Emilia i Karol Wojtyłowie mieli troje dzieci. Najstarszy syn Edmund został lekarzem i zmarł w wieku zaledwie 26 lat, po zarażeniu się szkarlatyną w bielskim szpitalu od chorych, którym spieszył z pomocą. Drugie dziecko, córeczka Olga, zmarła wkrótce po narodzinach. Młodszy syn, Karol, został papieżem i świętym Kościoła katolickiego. Jan Paweł II wspominał o swoich rodzicach w rozmowach w czasie całego pontyfikatu i nawiedzał ich grób podczas wizyt w Polsce. O matce mówił mniej, gdyż mniej ją pamiętał. Emilia umarła, gdy miał zaledwie dziewięć lat, ale był jej wdzięczny za dar życia. Częściej wracał we wspomnieniach do ojca, z którym żył w wielkiej przyjaźni. To ojciec wprowadził go w życie wewnętrzne, w modlitwę, w nabożeństwo do Ducha Świętego. A drugim nabożeństwem jakie w nim zaszczepił było to do Matki Bożej. Po śmierci matki, ojciec zawiózł go do Kalwarii Zebrzydowskiej i tam polecił go Maryi. Karol wielokrotnie widywał ojca na modlitwie, w nocy, klęczącego, był on dla niego przykładem religijności. Rodzina Wojtyłów była przykładem pięknej, szlachetnej rodziny opartej na wartościach chrześcijańskich i to przygotowało Karola do przyszłego życia. Był w nim zakorzeniony także szczery patriotyzm. Sam przecież mówił: „mnie Polska przygotowała, mnie kultura polska przygotowała”, zawsze spełniał swoje posłannictwo jako Polak, a tej polskości nauczył się w domu rodzinnym. Był wdzięczny Polsce, Kościołowi polskiemu i rodzinie. Święty Jan Paweł II sam staje się świadkiem w tym procesie.

Jan Paweł II nas wysłuchuje…

Arcybiskup Mieczysław Mokrzycki,drugi sekretarz Jana Pawła II, swoje wspomnienia o Świętym Papieżu, w rozmowie z dziennikarzami, przedstawił w niezwykłych publikacjach: „Najbardziej lubił wtorki” (Wyd. M, 2009), „Miejsce dla każdego” (Znak, 2013) i „Sekretarz dwóch papieży” (Wyd. Literackie, 2017), w których przedstawia Jana Pawła II, jakim był prywatnie.

Dla nas wiernych, Jan Paweł II był papieżem, Głową Kościoła, Ojcem Świętym, ale dla Was, którzy zostaliście powołani na służbę do Watykanu i staliście się właściwie personelem watykańskim, papież był – szefem. Jakim szefem był Jan Paweł II?

Chciałbym życzyć wszystkim takiego szefa, jakiego miałem ja i jakim był Jan Paweł II. Był człowiekiem wyrozumiałym, a jednocześnie wymagającym, od siebie i od innych. W swojej pracy, w swoim codziennym posługiwaniu był bardzo zdyscyplinowany i uporządkowany. Nigdy nie było atmosfery nerwowości, pośpiechu. Bo Jan Paweł II wszystkie rzeczy potrafił wykonywać z wielką miłością, dobrocią i serdecznością.

Ksiądz Arcybiskup miał 17 lat, kiedy Jan Paweł II został wybrany na papieża. Kiedy obejmował Ksiądz funkcję sekretarza papieskiego, miał trzydzieści parę… W pierwszym dniu Księdza pracy, Ojciec Święty miał powiedzieć: „Myślę, że będzie nam razem dobrze”… Jak Ksiądz Arcybiskup dzisiaj wspomina tamto pierwsze spotkanie oraz wybór Jana Pawła II na papieża – nie wiedząc wówczas jeszcze o tym, że wasze drogi się spotkają… 

Jako chłopak siedemnastoletni już trochę interesowałem się życiem Kościoła. Uczęszczałem na katechezę, nasz katecheta wyjaśniał, na czym polega konklawe i kto może być wybrany. Pamiętam, że wspomniał wtedy, że na konklawe może być wybrany Polak. Zaczynałem więc sobie uświadamiać, że dla Kościoła byłoby dobre, gdyby nim został Karol Wojtyła. Kiedy faktycznie tak się stało, może nie do końca zdawałem sobie sprawy, jakie to ma znaczenie, ale przemawiał przeze mnie taki patriotyzm, bo cieszyłem się, że Polak jest papieżem. Swoją posługę bycia papieskim sekretarzem rozpocząłem w Środę Popielcową. Kiedy Jan Paweł II wrócił z Bazyliki św. Sabiny, z ceremonii posypania głów popiołem, ja już czekałem na niego przy windzie na terenie apartamentu papieskiego. Po przywitaniu się ze mną zapowiedział mi, że zobaczymy się na kolacji i wtedy porozmawiamy. Pamiętam, że było to dla mnie wielkie przeżycie. Czekanie na niego, a potem to spotkanie w domu Ojca Świętego… Jakbym był już domownikiem, przyjęty pod ten dach. Dzień później, kiedy wszedłem do papieskiego biura, by przedstawić mu dokumenty, początkowo odczuwałem niepokój, ale już po chwili obawa i strach odeszły, bo Ojciec Święty z wielką delikatnością i spokojem słuchał mnie i przyjmował moje relacje. 

W modlitwie tkwiła siła jego pontyfikatu – modlitwie osobistej i całego Kościoła, bo wierni za papieża ofiarowywali swoje cierpienia i całe swoje życie.

Przeglądając papieskie zdjęcia, na wielu fotografiach uchwycona jest postać Papieża nachylającego się do statuy Matki Bożej i ma się wrażenie, że z Nią fizycznie rozmawia… Ksiądz Arcybiskup wiele razy używał sformułowania, że „Jan Paweł II miał z Maryją swoje tajemnice”…

Któregoś razu siostra Tobiana zapytała mnie, czy zauważyłem, że w soboty i w święta maryjne, Ojciec Święty jest inny… Zacząłem więc zwracać na to uwagę, obserwować Go i faktycznie, w te maryjne dni był bardziej pogodny, radośniejszy, bił od Niego spokój. Pogoda ducha Ojca Świętego pojawiała się właśnie w dni związane z Maryją. Po zamachu Ojciec Święty mówił: „Kolejne lata pontyfikatu są mi darowane”, czuł wielką cześć w kierunku Matki Najświętszej, rozpoczynał dzień od śpiewania Godzinek, a kończył go Apelem Jasnogórskim. Kilka razy w ciągu dnia, brał do ręki święty różaniec. Można powiedzieć, że każdy dzień spędzał w obecności Matki Bożej.

Któregoś razu siostra Tobiana zapytała mnie, czy zauważyłem, że w soboty i w święta maryjne, Ojciec Święty jest inny… Zacząłem więc zwracać na to uwagę, obserwować Go i faktycznie, w te maryjne dni był bardziej pogodny, radośniejszy, bił od Niego spokój. Pogoda ducha Ojca Świętego pojawiała się właśnie w dni związane z Maryją.

Jan Paweł II wykonywał każdą pracę i inne czynności dnia codziennego w rytm odmawianych modlitw. Modlitwa – powiedzielibyśmy – była jego ścieżką dźwiękową. Godzinki do Najświętszej Maryi Panny, o których ksiądz Arcybiskup wspomniał, śpiewaliście rano podczas golenia. Możemy więc powiedzieć, że papież czepał całą siłę z modlitwy?

Był człowiekiem modlitwy, pokazywał zwłaszcza nam – ludziom ze swojego bliskiego otoczenia – że można się modlić w każdym momencie, że każdą chwilę można wykorzystać na modlitwę: jadąc w samochodzie, lecąc samolotem… On modlił się w sposób prosty, jak wspomniałem: rano śpiewał Godzinki, odmawiał cały pacież brewiarzowy, w czasie Wielkiego Postu odprawiał drogę krzyżową, śpiewał Gorzkie żale. Różaniec, Koronka – te proste modlitwy w życiu Jana Pawła II były zawsze obecne.W modlitwie tkwiła siła jego pontyfikatu – modlitwie osobistej i całego Kościoła, bo wierni za papieża ofiarowywali swoje cierpienia i całe swoje życie.

Patrząc na śmierć Jana Pawła II, która nastąpiła w mojej obecności, mogę powiedzieć, że jest to wielka tajemnica.

Ojciec Święty spowiadał się raz w tygodniu. Jaką naukę możemy czerpać z tego faktu?

Taką, że sakrament pokuty jest bardzo ważnym sakramentem w życiu duchowym każdego chrześcijanina, bo wtedy spotykamy się z Chrystusem Miłosiernym i jeszcze bardziej sobie uświadamiamy tę wielką miłość, którą okazał Chrystus każdemu człowiekowi, zbawiając nas i odpuszczając grzechy. Poprzez spowiedź dostrzegamy swoje niedoskonałości i stajemy się czyści, doskonalsi, święci. Dzięki częstej spowiedzi możemy zauważyć malutkie nasze przewinienia; a korygując je stale, stawać się lepszymi.

Ksiądz kardynał Dziwisz mówiąc o ostatnich chwilach Papieża na ziemskim świecie, wspomina kardiomonitor, do którego był przypięty Jan Paweł II. Wykres pracy serca, w pewnej chwili ukazał się na ekranie jako linia płaska…. Ks. Arcybiskup przyznał w jedynym z wywiadów, że tak zwyczajnie po ludzku trudno było odśpiewać tuż po śmierci: Te Deum. Odczuwał Ksiądz smutek ze względu na utratę ojca, ale równocześnie radość, że miał szansę stać u boku tak niezwykłego człowieka… Patrząc na odejście Jana Pawła II, czym dla Księdza Arcybiskupa jest śmierć?

Patrząc na śmierć Jana Pawła II, która nastąpiła w mojej obecności, mogę powiedzieć, że jest to wielka tajemnica, spokojne zaśniecie, przejście z jednego świata do tego drugiego. Jeśli podczas naszego życia będziemy zawierzać Bogu siebie, nasza śmierć nie będzie czymś dramatycznym, tragicznym momentem, lękiem, ale raczej pełnym ufności przejście do Pana Boga, do nieba, do którego przecież całe życie się przygotowujemy. Jan Paweł II pokazał nam, jak powinien umierać człowiek, który całe swoje życie przeżył dobrze, godnie i z Chrystusem.

Ksiądz Arcybiskup opowiada, że wtedy 2 kwietnia 2005, z okna papieskiego apartamentu, spoglądał Ksiądz na ludzi gromadzących się na Placu św. Piotra, ci którzy tam przyszli – przyszli – by towarzyszyć Mu w drodze na drugi świat. Czy to, co się wydarzyło później: rzeka ludzi oczekujących, by oddać zmarłemu ostatni pokłon, transparenty z napisem Santo Subito… Czy były dla Księdza zaskoczeniem? 

Przyznam się szczerze, że tak, bo znając procedury, wiedziałem, że proces beatyfikacyjny nie może rozpocząć się natychmiast po śmierci. Ale, przyznaję, że była to wielka radość, widzieć, że wielu podziela moje zdanie, że nie tylko ja myślałem o nim jak o świętym, że także inni ludzie Kościoła to dostrzegali i pragną, by jak najszybciej był ogłoszony świętym.

Jan Paweł II pokazał nam, jak powinien umierać człowiek, który całe swoje życie przeżył dobrze, godnie i z Chrystusem.

Jak wygląda dzisiaj nabożeństwo do świętego Jana Pawła II?

Święty Jan Paweł II nadal żyje – często tak mówię na spotkaniach z wiernymi, bo ciągle o nim myślimy, za nim tęsknimy, przypominamy sobie spotkania z nim, celebracje. Wspominamy Go, bo potrzebujemy takiego wzoru, potrzebujemy takiego umocnienia słowem, postawą. Wiele osób prosi o jego relikwie, proszą o modlitwę przy jego grobie. Jan Paweł II jest aktualnym i popularnym świętym. Ludzie już w czasie jego życia doznawali wielu łask, dzisiaj nadal o te łaski proszą i Jan Paweł II nas wysłuchuje. On kochał każdego człowieka, zawsze każdego wysłuchał, więc te modlitwy możemy dziś zanosić do Boga przez jego wstawiennictwo, przez obecność w jego świętych relikwiach i modlitwę całego Kościoła.