Zapiski dla zabicia czasu - Yoshida Kenkō - ebook + książka

Zapiski dla zabicia czasu ebook

Yoshida Kenko

3,8

Opis

Klasyka japońskiej literatury konfesyjnej. Autor, żyjący na przełomie XIII i XIV wieku poeta, twórca wierszy z gatunku tanka, w młodym wieku wstąpił na służbę na cesarskim dworze, by po kilku latach zostać buddyjskim mnichem. Zamieszkał w odosobnieniu i do końca żył w samotności, zapisując swoje myśli, obserwacje, wspomnienia. Zawarł w nich całe bogactwo spostrzeżeń – od opisu rozmaitych zwyczajów czy uprawianych w ówczesnej Japonii form artystycznych po ponadczasowe uwagi dotyczące ludzkiej natury, przyrody czy przemijania. Co ciekawe, jego zapiski cechuje nie tylko wielka uroda języka, ale też niemałe poczucie humoru. W lekturę zbioru wprowadza tekst tłumacza, Henryka Lipszyca.

„Pozbawione owej melancholijnej urody byłoby nasze życie, gdybyśmy mieli nigdy nie zniknąć tak, jak znika rosa na równinie Adashino, albo nie ulecieć, jak ulatują dymy znad szczytu Toribeyamy, tylko trzymali się bez końca tego żywota. Cały czar życia w tym właśnie, że jest nietrwałe. Zaoszczędzilibyśmy sobie wiele kłopotu, gdybyśmy zeszli z tego świata najpóźniej przed czterdziestką. Gdy przekroczymy ten wiek, zapragniemy, niepomni swej szpetnej postaci, spotykać się z ludźmi, zechcemy u kresu naszych dni hołubić wnuczęta i prosić los o długie życie, aby upewnić się, jak się urządziły. Pogłębi się nasze przywiązanie do spraw doczesnych, aż w końcu – najżałośniejsze, co może się stać – utracimy stopniowo zdolność odczuwania urody świata”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 204

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (36 ocen)
7
15
12
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
and47

Całkiem niezła

Fragmentami zajmująca w większości rzeczywiście zabijanie czasu Tylko dla japonofilów
00

Popularność




Pa­mię­ci naj­uko­chań­szej Ka­si prze­kład po­świę­cam

Tłu­macz

Zapiski dla zabicia czasu

Wstęp

Kie­dy uświa­do­mię so­bie, że ca­ły­mi dnia­mi prze­sia­du­ję z na­czy­niem na tusz przed so­bą i dla za­bi­cia cza­su prze­le­wam na pa­pier pierw­szą lep­szą myśl, ja­ka przyj­dzie mi do gło­wy, wy­da­je mi się to dziw­ne, a na­wet sza­lo­ne.

1.

Trud­no, sko­ro już przy­szli­śmy na ten świat, ma­my wszel­kie­go ro­dza­ju pra­gnie­nia. Oso­ba ce­sa­rza przej­mu­je nas na­boż­nym lę­kiem. Tak­że da­le­cy po­tom­ko­wie ce­sar­scy bu­dzą w nas sza­cu­nek, nie z ludz­kie­go bo­wiem po­wsta­li na­sie­nia. Im­po­nu­ją nam nie tyl­ko ary­sto­kra­ci naj­wyż­szej ran­gi, co oczy­wi­ste, ale rów­nież zwy­czaj­ni człon­ko­wie dwo­ru, któ­rym przy­słu­gu­je przy­wi­lej po­sia­da­nia świ­ty. Na­wet dzie­ci, wnu­ki i po­tom­ko­wie z bocz­nych li­nii, choć­by los ob­szedł się z ni­mi mniej ła­ska­wie, wy­róż­nia­ją się dys­tyn­go­wa­ny­mi ma­nie­ra­mi. Ci spo­śród ni­żej uro­dzo­nych, któ­rym wiel­kim wy­sił­kiem uda­ło się uzy­skać awans na mia­rę ich po­cho­dze­nia, są z sie­bie tak za­do­wo­le­ni, jak gdy­by nie wia­do­mo co osią­gnę­li. Tym­cza­sem, je­śli le­piej im się przyj­rzeć, spra­wia­ją dość ża­ło­sne wra­że­nie.

Do­praw­dy, ko­mu jak ko­mu, ale mni­cho­wi nikt nie za­zdro­ści. Już Sei Shōnagon[4] pi­sa­ła, jak­że traf­nie, że mni­si trak­to­wa­ni są jak drew­nia­ne koł­ki[5]. Na­wet je­że­li cie­szą się du­ży­mi wpły­wa­mi i po­wszech­nie wy­chwa­la się ich za­słu­gi, ni­ko­mu nie im­po­nu­ją. Miał ra­cję świą­to­bli­wy Sōga[6], mó­wiąc, że za­szczy­ty nie przy­sto­ją mni­cho­wi, a po­goń za sła­wą kłó­ci się z na­uką Bud­dy. Go­dzien po­chwa­ły na­to­miast jest ten, kto po­rzu­ciw­szy świat do­cze­sny, wy­brał pu­stel­ni­cze ży­cie.

Jest ze wszech miar po­żą­da­ne, aby czło­wiek wy­róż­niał się uro­dzi­wym wy­glą­dem i mi­łą po­wierz­chow­no­ścią. Mo­gę go­dzi­na­mi prze­sia­dy­wać z kimś, nie nu­dząc się, pod wa­run­kiem że mi uszy nie puch­ną, gdy się ode­zwie, za du­żo nie mó­wi i ma oso­bi­sty wdzięk. Jak­że przy­kre jest roz­cza­ro­wa­nie, kie­dy oso­ba, wy­da­wa­ło­by się, z kla­są, ujaw­nia swo­je praw­dzi­we ob­li­cze i oka­zu­je się kimś znacz­nie po­ni­żej na­szych wy­obra­żeń. Uro­dze­nie i wy­gląd przy­no­si­my z so­bą na świat i nic na to nie po­ra­dzi­my. Cóż stoi jed­nak na prze­szko­dzie, aby­śmy roz­wi­ja­li się du­cho­wo i na­by­wa­li co­raz więk­szej mą­dro­ści? Zda­rza­ją się i ta­kie po­ża­ło­wa­nia god­ne sy­tu­acje, że oso­bie ob­da­rzo­nej szla­chet­ną po­sta­cią i za­cnym cha­rak­te­rem brak to­wa­rzy­skiej ogła­dy, przez co czu­je się ona nie­zręcz­nie w gro­nie lu­dzi znacz­nie jej ustę­pu­ją­cych za­rów­no po­zy­cją, jak i wy­glą­dem i w re­zul­ta­cie jest przez nich igno­ro­wa­na, a na­wet trak­to­wa­na z gó­ry.

Ze wszech miar na­le­ży przy­swo­ić so­bie na­uki prak­tycz­ne[7], opa­no­wać sztu­kę ukła­da­nia chiń­skich wier­szy i kom­po­no­wa­nia ro­dzi­mej po­ezji bądź umie­jęt­ność gry na in­stru­men­tach. A je­śli, po­siadł­szy do­brą zna­jo­mość oby­cza­ju i dwor­skie­go ry­tu­ału, po­tra­fi­my jesz­cze świe­cić przy­kła­dem, to za­słu­gu­je­my na naj­wyż­sze uzna­nie. Za­cne­go czło­wie­ka po tym moż­na po­znać, że pi­sze wpraw­ną rę­ką, a pi­smo je­go spra­wia pa­trzą­ce­mu przy­jem­ność; że ob­da­rzo­ny jest do­brym gło­sem i nie fał­szu­je, gdy in­to­nu­je pieśń; że czę­sto­wa­ny trun­kiem, wzbra­nia się zra­zu z za­kło­po­ta­niem, ale prze­cież w koń­cu nie od­ma­wia kie­li­cha.

2.

Do­praw­dy ża­ło­śnie nie­mą­drzy wy­da­ją się ci, któ­rzy nie­po­mni te­go, jak w sta­ro­żyt­no­ści spra­wo­wa­li rzą­dy świa­tli mo­nar­cho­wie, za nic ma­ją skar­gi lu­du i nie przej­mu­ją się tym, że do­bro pań­stwa na­ra­żo­ne zo­sta­je na szwank, ich głów­nym pra­gnie­niem jest zaś osią­gnąć szczy­ty luk­su­su. Za­cho­wu­ją się tak, jak­by im wciąż by­ło za cia­sno. W Prze­stro­gach spi­sa­nych przed śmier­cią przez księ­cia Kujō[8] znaj­dzie­my ta­ką oto ra­dę: „Za­do­wa­laj­cie się tym, co ma­cie pod rę­ką, od ubio­ru po­czy­na­jąc, aż po ko­nie i po­wo­zy. Dą­że­nie do wy­kwin­tu nie ma sen­su”. Po­dob­nie wśród uwag, któ­re na te­mat prak­tyk dwor­skich po­zo­sta­wił Je­go Wy­so­kośćJun­to­ku[9], znaj­dzie­my za­le­ce­nie, aby „strój no­szo­ny przez ce­sa­rzabył nie­wy­szu­ka­ny”.

3.

Męż­czy­zna, na­wet je­śli ce­lu­je we wszyst­kich dzie­dzi­nach, ale nie zna się na sztu­ce ko­cha­nia, po­zo­sta­je ża­ło­śnie nie­do­sko­na­ły, jak cen­na czar­ka, któ­rej od­pa­dło dno. Wzru­sza­ją­cy jest mło­dy czło­wiek, kie­dy prze­mo­czo­ny do su­chej nit­ki od ro­sy lub szro­nu błą­ka się bez ce­lu, pe­łen obaw, że na­ra­zi się ro­dzi­com, al­bo że lu­dzie we­zmą go na ję­zy­ki. Go­rącz­ko­wo ob­my­śla co­raz to no­we for­te­le, aby do­piąć swe­go, a mi­mo to gdy noc nad­cho­dzi, zno­wu za­sy­pia sa­mot­nie płyt­kim, nie­spo­koj­nym snem. Nie po­wi­nien jed­nak od­da­wać się bez umia­ru mi­ło­snym igrasz­kom. Jesz­cze po­my­ślą so­bie ko­bie­ty, że jest ła­twą zdo­by­czą.

4.

To za­cne i chwa­leb­ne my­śleć nie­ustan­nie o przy­szłym ży­wo­cie i nie za­nie­dbu­jąc żad­nych sta­rań, żyć w zgo­dzie z na­uką Bud­dy.

5.

Je­że­li spo­tka cię nie­szczę­ście i po­pad­niesz w przy­gnę­bie­nie, nie de­cy­duj się po­chop­nie, po­wo­do­wa­ny chwi­lo­wym im­pul­sem, na ogo­le­nie gło­wy[10]. Za­le­cał­bym ra­czej za­mknąć się w do­mu tak, aby nie moż­na by­ło na­wet po­znać, czy jest ktoś w środ­ku czy nie, i spę­dzać dzień za dniem, ni­cze­go od świa­ta nie ocze­ku­jąc. Moż­na do­praw­dy zro­zu­mieć, co mu­siał czuć rad­ca Aki­mo­to[11], gdy – jak gło­si prze­kaz – wzdy­chał: „Choć je­stem bez wi­ny, mi­ły był­by mi wi­dok księ­ży­ca hen, na wy­gna­niu”.

6.

Na­wet szla­chet­nie uro­dzo­nym, nie wspo­mi­na­jąc już o pro­stych lu­dziach, od­ra­dzał­bym po­sia­da­nie dzie­ci. Ani Sa­ki-no Chūsho-ō[12], ani Kujō-no Okio­to­do[13], ani Ha­na­zo­no-no Sa­da­ijin[14] nie ży­czy­li so­bie, aby ich ród trwał. We­dług re­la­cji przy­to­czo­nej w Yot­su­gi-no oki­na-no mo­no­ga­ta­ri[15] te­go sa­me­go zda­nia był Fu­ji­wa­ra-no Yoshi­fu­sa[16]. Pi­sał: „Le­piej nie mieć po­tom­stwa. By­ło­by pod każ­dym wzglę­dem po­ża­ło­wa­nia god­ne, gdy­by się oka­za­ło, że po­tom­ko­wie nam ustę­pu­ją”. Po­wia­da­ją, że kie­dy ksią­żę Shōtoku[17] za­ma­wiał dla sie­bie na­gro­bek, ka­zał: „tu i ów­dzie po­przy­ci­nać i ocio­sać, bo nie ży­czę so­bie po­tom­stwa”.

7.

Po­zba­wio­ne owej me­lan­cho­lij­nej uro­dy[18] by­ło­by na­sze ży­cie, gdy­by­śmy mie­li ni­g­dy nie znik­nąć tak, jak zni­ka ro­sa na rów­ni­nie Ada­shi­no[19], al­bo nie ule­cieć, jak ula­tu­ją dy­my znad szczy­tu To­ri­bey­amy[20], tyl­ko trzy­ma­li się bez koń­ca te­go ży­wo­ta. Ca­ły czar ży­cia w tym wła­śnie, że jest nie­trwa­łe.

Przyj­rzyj­cie się in­nym stwo­rze­niom – żad­ne nie ży­je tak dłu­go jak czło­wiek. Jęt­ka nie do­cze­ka wie­czo­ra, a let­nia cy­ka­da nie po­zna ni wio­sny, ni je­sie­ni. To cu­dow­ne uczu­cie uświa­do­mić so­bie, że prze­ży­li­śmy choć­by rok, nie­śpiesz­nie sma­ku­jąc każ­dą je­go chwi­lę. A je­że­li i te­go ci ma­ło, je­że­li żal ci i chciał­byś wię­cej, to choć­byś żył na­wet ty­siąc lat, i tak wy­da ci się, że to za­le­d­wie sen jed­nej no­cy. Ży­cie na­sze nie trwa wiecz­nie, po cóż więc cze­kać, aż za­wład­nie na­mi brzy­do­ta? Im dłu­żej czło­wiek ży­je, tym bar­dziej na­ra­ża się na wstyd. Za­osz­czę­dzi­li­by­śmy so­bie wie­le kło­po­tu, gdy­by­śmy ze­szli z te­go świa­ta naj­póź­niej przed czter­dziest­ką. Gdy prze­kro­czy­my ten wiek, za­pra­gnie­my, nie­po­mni swej szpet­nej po­sta­ci, spo­ty­kać się z ludź­mi, ze­chce­my u kre­su na­szych dni ho­łu­bić wnu­czę­ta i pro­sić los o dłu­gie ży­cie, aby upew­nić się, jak się urzą­dzi­ły. Po­głę­bi się na­sze przy­wią­za­nie do spraw do­cze­snych, aż w koń­cu – naj­ża­ło­śniej­sze, co mo­że się stać – utra­ci­my stop­nio­wo zdol­ność od­czu­wa­nia uro­dy świa­ta.

8.

Nic tak nie zwie­dzie czło­wie­ka na ma­now­ce jak zmy­sło­we żą­dze. Głu­pie jest ser­ce męż­czy­zny. Cho­ciaż do­sko­na­le wie­my, jak ulot­ne są pach­ni­dła i jak krót­ko­trwa­ła woń ka­dzi­deł, któ­ry­mi na­sy­ca się stro­je, nic nie po­ra­dzi­my na to, że ser­ce bi­je nam moc­niej, gdy do­cie­ra do nas za­pach nie­wy­sło­wio­nej sło­dy­czy. Po­wia­da­ją, że na­wet pu­stel­nik Ku­me[21] utra­cił swą nie­zwy­kłą moc po tym, jak uj­rzał biel łyd­ki dziew­czy­ny za­ję­tej pra­niem. I trud­no się te­mu dzi­wić, sko­ro jej no­gi, rę­ce i ca­łe cia­ło mia­ły nie­od­par­cie po­wab­ną pulch­ność i na­tu­ral­ną, nie­upięk­szo­ną sztucz­nie kar­na­cję.

9.

Pięk­ne wło­sy u ko­bie­ty naj­bar­dziej przy­cią­ga­ją wzrok męż­czy­zny. Jej cha­rak­ter i uspo­so­bie­nie po­zna­my, gdy tyl­ko się ode­zwie, na­wet je­śli jej głos do­bie­ga zza pa­ra­wa­nu.

Je­że­li zda­rzy się, że ko­bie­ta – na­wet bez­wied­nie – pod­bi­je ser­ce męż­czy­zny, jest tak pod­eks­cy­to­wa­na, że nie mo­że usnąć. Go­to­wa na wszel­kie wy­rze­cze­nia, z wdzię­kiem znie­sie rze­czy, któ­rych nor­mal­nie by nie znio­sła, a wszyst­ko dla­te­go, że po­chła­nia ją bez resz­ty uczu­cie mi­ło­ści. Za­praw­dę głę­bo­kie są ko­rze­nie mi­ło­sne­go unie­sie­nia i nie­zba­da­ne je­go źró­dła. Od wszel­kich pra­gnień po­cho­dzą­cych z na­szych zmy­słów po­tra­fi­my się ja­koś uwol­nić. Nad jed­nym tyl­ko, mi­ło­snym po­żą­da­niem, nie je­ste­śmy w sta­nie za­pa­no­wać i do­ty­czy to wszyst­kich bez wy­jąt­ku – sta­rych i mło­dych, mą­drych i głu­pich. Dla­te­go po­wia­da­ją, że na­wet ol­brzy­mie­go sło­nia da się z ła­two­ścią spę­tać, je­że­li uży­je­my sznu­ra sple­cio­ne­go z ko­bie­cych wło­sów, a gwiż­dżąc na pisz­czał­ce wy­ko­na­nej z cho­da­ka, któ­ry mia­ła kie­dyś na no­dze dziew­czy­na, bez tru­du zwa­bi­my je­sien­ne­go ło­sia. Le­piej lę­kaj się jej i uni­kaj, strzeż się jej zwod­ni­czej si­ły.

10.

Przy­jem­nie, gdy dom, choć to tyl­ko krót­ko­trwa­łe schro­nie­nie, urzą­dzo­ny jest har­mo­nij­nie i tak, jak lu­bi­my. Gdy go­ści­my u za­cnej, ob­da­rzo­nej do­brym sma­kiem oso­by, ma­my wra­że­nie, że na­wet księ­życ roz­świe­tla szcze­gól­nym bla­skiem jej przy­tul­ne do­mo­stwo. Choć wca­le nie wy­myśl­na ani nie zbu­do­wa­na we­dle obo­wią­zu­ją­cej mo­dy, sie­dzi­ba ta­ka tchnie spo­ko­jem, czu­je­my tam at­mos­fe­rę za­sie­dze­nia. Uj­mu­je nas bez­pre­ten­sjo­nal­no­ścią, uro­kiem sta­rych drzew w ogro­dzie, pie­lę­gno­wa­nych bez osten­ta­cji ro­ślin i krze­wów, we­ran­dą i kunsz­tow­nie ple­cio­ną kon­struk­cją drew­nia­ne­go par­ka­nu, roz­rzu­co­ny­mi nie­dba­le tu i tam sprzę­ta­mi, któ­re pa­mię­ta­ją daw­ne cza­sy. Przy­kro na­to­miast pa­trzeć na dom, nad któ­re­go wy­koń­cze­niem trud­ni­ła się ca­ła ar­mia cie­śli, wkła­da­jąc w pra­ce ogrom­ny wy­si­łek i po­my­sło­wość. Zgro­ma­dzo­no w nim wie­le cen­nych me­bli, spe­cjal­nie spro­wa­dzo­nych z kra­ju lub na­wet z Chin, gdzie ro­śli­nom, drze­wom w ogro­dzie nie da­je się ro­snąć tak, jak chcą, ale kształ­tu­je je ludz­ka rę­ka. Dom ta­ki spra­wia na­praw­dę przy­gnę­bia­ją­ce wra­że­nie. W koń­cu jak dłu­go w nim po­zo­sta­nie­my? Wia­do­mo, niech­by tyl­ko wy­buchł po­żar, a wszyst­ko w jed­nej chwi­li ule­ci z dy­mem. Wie­le moż­na się do­wie­dzieć o czło­wie­ku na pod­sta­wie te­go, jak miesz­ka. Mi­ni­ster Go-To­ku­da­iji[22] ka­zał prze­cią­gnąć wzdłuż ka­le­ni­cy li­nę po to, aby ka­nie nie sia­da­ły na da­chu je­go re­zy­den­cji. Wi­dząc to, Saigyō[23] rzekł: „A cóż mu szko­dzi­ło, że ptac­two sia­da na do­mu? Od ra­zu wi­dać, co z księ­cia za czło­wiek”. I po­noć już ni­g­dy wię­cej go nie od­wie­dził.

Przy­po­mnia­ła mi się ta hi­sto­ria nie­daw­no, kie­dy zo­ba­czy­łem sznur roz­cią­gnię­ty na da­chu pa­ła­cu Ko­sa­ka[24], za­miesz­ka­ne­go przez księ­cia Ayanokōji[25]. Ktoś wy­ja­śnił, że ksią­żę zro­bił to z li­to­ści. Nie mógł pa­trzeć, jak sta­da wron, rzu­ca­jąc się z da­chu pro­sto do sta­wu, po­lu­ją na ża­by. Przy­zna­ję, da­ło mi to do my­śle­nia. Kto wie, mo­że i To­ku­da­iji dzia­łał z po­dob­nych po­bu­dek.

11.

By­ło to chy­ba w dzie­sią­tym mie­sią­cu, kie­dy mi­nąw­szy po dro­dze Ku­ru­su­no[26], za­sze­dłem do wio­ski w gó­rach. Scho­dząc dłu­gą, po­kry­tą mchem ścież­ką, na­tra­fi­łem na sa­mot­nie sto­ją­cą cha­tę. Po­za szme­rem wo­dy pły­ną­cej w ukry­tej pod li­sto­wiem bam­bu­so­wej ru­rze nie do­cho­dził tu ża­den od­głos. Na oł­ta­rzu[27] le­ża­ły rzu­co­ne nie­dba­le chry­zan­te­my i czer­wo­ne li­ście klo­nu. Ktoś za­tem mu­siał miesz­kać na tym od­lu­dziu! By­łem po­ru­szo­ny – pro­szę, więc moż­na żyć i tak. Wtem spo­strze­głem w ogro­dzie nie­opo­dal ogrom­ne drze­wo man­da­ryn­ko­we, któ­re­go ga­łę­zie ugi­na­ły się pod cię­ża­rem doj­rza­łych owo­ców. Mój za­chwyt zmą­cił wi­dok ma­syw­ne­go ogro­dze­nia ota­cza­ją­ce­go drze­wo. Z ża­lem po­my­śla­łem, o ile le­piej by­ło­by, gdy­by te­go ogro­dze­nia tam nie by­ło!

12.

Uciąć so­bie ser­decz­ną po­ga­węd­kę z czło­wie­kiem o po­dob­nych upodo­ba­niach – cóż to za roz­kosz! Moż­na z nim swo­bod­nie roz­trzą­sać spra­wy wznio­słe al­bo dzie­lić się plot­ka­mi, czer­piąc z te­go praw­dzi­wą przy­jem­ność. Gdzież jed­nak zna­leźć ta­kich part­ne­rów do dys­ku­sji? A kie­dy mu­szę sta­le mieć się na bacz­no­ści, aby nie po­wie­dzieć cze­goś, co mo­gło­by ura­zić me­go roz­mów­cę, to mam wra­że­nie, jak­bym w grun­cie rze­czy był sam.

Moż­na, zda­wa­ło­by się, zna­leźć wy­tchnie­nie w roz­mo­wie z kimś, kto przy­ta­ku­je wszyst­kie­mu, co mó­wisz, od cza­su do cza­su opo­nu­jąc: „Nie, z tym bym się nie zgo­dził”, al­bo wtrą­ca­jąc swo­je: „I wła­śnie dla­te­go jest tak, a nie ina­czej”. W rze­czy­wi­sto­ści z ludź­mi, z któ­ry­mi cię nic nie łą­czy, moż­na roz­ma­wiać je­dy­nie o bła­host­kach. Smut­na rzecz! Tak da­le­ko im do two­ich przy­ja­ciół od ser­ca.

13.

Nie ma rów­nie wiel­kiej roz­ko­szy, jak w sa­mot­no­ści usiąść z otwar­tą księ­gą przy lam­pie i po­zna­wać lu­dzi z za­mierz­chłej epo­ki, któ­rych ni­g­dy wcze­śniej się nie spo­tka­ło. Z ksiąg wy­brał­bym po­ru­sza­ją­ce ustę­py Wen xu­an[28], ze­bra­ne dzie­ła mi­strza Bai[29], afo­ry­zmy La­ozi[30] i roz­dzia­ły Po­łu­dnio­we­go Kwia­tu[31]. Na­wet wśród ksiąg na­pi­sa­nych przez uczo­nych mę­żów na­sze­go kra­ju moż­na zna­leźć wie­le zaj­mu­ją­cych dzieł, je­że­li po­cho­dzą z daw­nych cza­sów.

Przy­pi­sy

4 Z Za­pi­sków spod wez­gło­wia w tłum. Agniesz­ki Żu­ław­skiej-Ume­dy: „Z cięż­kim ser­cem pa­trzę na ro­dzi­ców, któ­rzy uko­cha­ne­go syn­ka ska­zu­ją na to, że­by zo­stał mni­chem, a po­tem mi­strzem bud­dyj­skie­go pra­wa. Lu­dzie bę­dą mie­li go za nic, jak spróch­nia­łe drew­no. Jak­że mi go żal!”.

5 Au­tor po­wo­łu­je się na frag­ment z Za­pi­sków spod wez­gło­wia: „gdy­by tyl­ko zdjąć im mni­sie cza­py z głów, dla po­stron­nych ni­czym nie róż­ni­li­by się od drew­nia­nych koł­ków”.

6 Ka­płan bud­dyj­skiej szko­ły ten­dai (917–1003).

7 Tu: kon­fu­cjań­skie za­sa­dy do­ty­czą­ce sztu­ki rzą­dze­nia i ety­ki.

8 Fu­ji­wa­ra-no Mo­ro­su­ke (908–960).

9 Uro­dzo­ny w 1197 ro­ku, ab­dy­ko­wał w 1221, zmarł w 1242 na wy­spie Sa­do. Po­zo­sta­wił trzy­to­mo­we dzie­ło Kim­pi-sho, z któ­re­go po­cho­dzi ten cy­tat.

10 Czy­li zo­sta­nie mni­chem.

11 Mi­na­mo­to-no Aki­mo­to (1000–1047) – zo­stał mni­chem bud­dyj­skim w 1036 ro­ku, po śmier­ci ce­sa­rzaGoichijō, któ­re­mu słu­żył.

12Sa­ki-no Chūsho-ō (914–987) – Ka­ne­aki­ra Shinnō, syn ce­sa­rza Da­igo.

13 Kujō-no Okio­to­do (908–960) – je­den z pro­to­pla­stów tzw. pół­noc­nej ga­łę­zi ro­du Fu­ji­wa­ra, bli­sko po­wią­za­ne­go z sio­gu­na­tem Ka­ma­ku­ra.

14Mo­wa o Mi­na­mo­to-no Ari­hi­to (1103–1047), wnu­ku ce­sa­rza Sanjō (976–1017); peł­nił funk­cję mi­ni­stra le­wej stro­ny.

15 W Ja­po­nii po­wszech­nie zna­ny pod ty­tu­łem Ōkagami (Wiel­kie zwier­cia­dło), utwór z koń­ca XII wie­ku, z ga­tun­ku tzw. opo­wie­ści hi­sto­rycz­nych.

16 Fu­ji­wa­ra-no Yoshi­fu­sa (804–872) – wpły­wo­wy dwo­rza­nin w erze He­ian.

17 Shōtoku-ta­ishi (574–622) – wy­bit­ny mąż sta­nu, syn ce­sa­rza Yōmeia (la­ta pa­no­wa­nia 585–587), w 593 ro­ku ob­jął funk­cję re­gen­ta; po­ło­żył wiel­kie za­słu­gi dla roz­wo­ju kul­tu­ry i upo­wszech­nie­nia bud­dy­zmu ja­ko re­li­gii pań­stwo­wej. We­dług bio­gra­fii z 917 ro­ku, grób księ­cia zo­stał świa­do­mie za­pro­jek­to­wa­ny skrom­nie, aby wy­ga­sła je­go li­nia. W po­wszech­nym prze­ko­na­niu oka­za­ły na­gro­bek miał wró­żyć po­tom­kom zmar­łe­go roz­kwit i do­sta­tek.

18 W ory­gi­na­le mo­no-no awa­re,od cza­sów kul­tu­ry dwor­skiej (X–XI w.) jed­na z pod­sta­wo­wych ka­te­go­rii es­te­tycz­nych w Ja­po­nii; ter­min ozna­cza szcze­gól­ną wraż­li­wość na ulot­ne pięk­no oraz to­wa­rzy­szą­cy jej smu­tek pły­ną­cy ze świa­do­mo­ści prze­mi­ja­nia.

19 Tak na­zy­wał się nie­ist­nie­ją­cy już dziś cmen­tarz w sta­rym Kio­to. Ze wzglę­du na ko­no­ta­cje je­go na­zwa czę­sto po­ja­wia się w po­ezji, sym­bo­li­zu­jąc prze­mi­ja­nie, nie­trwa­łość.

20 Ist­nie­ją­cy do dziś cmen­tarz w Kio­to. „Dy­my znad szczy­tu” to alu­zja do kre­ma­cji zwłok.

21 Le­gen­dar­na po­stać z opo­wie­ści fan­ta­stycz­nych ze­bra­nych pod ko­niec XI wie­ku w Kon­ja­ku-mo­no­ga­ta­ri (Opo­wie­ści o rze­czach daw­nych); po­siadł ja­ko­by sztu­kę la­ta­nia.

22 Mo­wa o mę­żu sta­nu i po­ecie Fu­ji­wa­rze-no Sa­ne­sa­dzie (1139–1191).

23 Je­den z naj­wy­żej ce­nio­nych po­etów ja­poń­skich; żył w la­tach 1118–1190, był mni­chem bud­dyj­skim szko­ły shin­gon; pi­sał wier­sze w sty­lu kla­sycz­nej for­my po­etyc­kiej wa­ka, zło­żo­nej z pię­ciu wer­sów po 5, 7, 5, 7 i 7 sy­labw wer­sie; przed przy­ję­ciem klasz­tor­ne­go imie­nia En’i na­zy­wał się Satō No­ri­kiyo; po­wszech­nie zna­ny pod przy­wo­ła­nym po­wy­żej imie­niem po­etyc­kim.

24 Cho­dzi o świą­ty­nię Myōhō-in na­le­żą­cą do bud­dyj­skiej szko­ły ten­dai.

25 Syn ce­sa­rza Ka­mey­amy(1249–1305).

26 Dziś re­jon Yama­shi­na w dziel­ni­cy Hi­ga­shiy­ama w Kio­to.

27 W ory­gi­na­le aka­da­na – słu­ży­ła ja­ko miej­sce do skła­da­nia Bud­dzie ofia­ry z wo­dy i kwia­tów.

28Wen xu­an – trzy­dzie­sto­to­mo­wa an­to­lo­gia li­te­ra­tu­ry chiń­skiej, dzie­ło księ­cia Xiao Tong’a z dy­na­stii Liang (ok. 520 r.); w Ja­po­nii zna­na pod ty­tu­łem Mon­zen.

29 Mo­wa o wiel­kim po­ecie chiń­skim Bo Juyi (772–846), któ­ry cie­szył się du­żą po­pu­lar­no­ścią rów­nież w Ja­po­nii.

30 La­ozi (VI w. p.n.e.) – le­gen­dar­ny twór­ca tao­izmu fi­lo­zo­ficz­ne­go. Swo­je na­uki spi­sał w for­mie mak­sym i afo­ry­zmów w Da­ode­jing. Ist­nie­ją róż­ne tłu­ma­cze­nia te­go dzie­ła na ję­zyk pol­ski, m.in.: Księ­ga dao i de z ko­men­ta­rza­mi Wang Bi, przeł. An­na Iwo­na Wój­cik, Wy­daw­nic­two Uni­wer­sy­te­tu Ja­giel­loń­skie­go, Kra­ków 2006; Tao-Te-King, czy­li Księ­ga Dro­gi i Cno­ty, przeł. Ta­de­usz Żbi­kow­ski, „Li­te­ra­tu­ra na Świe­cie” 1987, nr 1.

31 Mo­wa o Praw­dzi­wej Księ­dze Po­łu­dnio­we­go Kwia­tu (Nan-hua zhen-jing), dzie­le Zhu­ang­zie­go (ok. 369–ok. 286 p.n.e.), wiel­kie­go my­śli­cie­la i po­ety, wy­bit­ne­go in­ter­pre­ta­to­ra my­śli tao­istycz­nej. Dzie­ło jest do­stęp­ne w ję­zy­ku pol­skim w tłu­ma­cze­niach: Wi­tol­da Ja­błoń­skie­go, Ja­nu­sza Chmie­lew­skie­go i Ol­gier­da Woj­ta­sie­wi­cza (PWN, War­sza­wa 1953), oraz Mar­ci­na Ja­co­by’ego (Iskry, War­sza­wa 2009).

Re­dak­cja: To­masz Ma­cios

Ko­rek­ta: Agniesz­ka Stę­plew­ska, Pau­li­na Le­nar

In­deks: We­ro­ni­ka Stem­bo­row­ska, Ma­ja Gań­czar­czyk

Kon­sul­ta­cja me­ry­to­rycz­na: To­masz Łu­ka­siak

Pro­jekt gra­ficz­ny: Prze­mek Dę­bow­ski

Kon­wer­sja do for­ma­tów EPUB i MO­BI: Mał­go­rza­ta Wi­dła

Ka­li­gra­fia na okład­ce: Ma­sa­ka­zu Miy­ana­ga

Co­py­ri­ght © for the in­tro­duc­tion by Hen­ryk Lip­szyc, 2020

Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Hen­ryk Lip­szyc, 2020

ISBN 978-83-66147-48-5

131. książ­ka wy­daw­nic­twa Ka­rak­ter

Książ­ka wy­da­na ze środ­ków z Na­gro­dy Edy­tor­skiej Pió­ro Fre­dry, któ­rej or­ga­ni­za­to­rem jest Wro­cław­ski Dom Li­te­ra­tu­ry. Fun­da­to­rem Na­gro­dy jest Pre­zy­dent Mia­sta Wro­cła­wia.

Wy­daw­nic­two Ka­rak­ter

ul. Gra­bow­skie­go 13/1

31-126 Kra­ków

ka­rak­ter.pl